|
| Jezioro Breakstone | |
|
+7Wiccan Armor Rockslide Mercury Cosmo the Dog Colossus Loki 11 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Jezioro Breakstone Czw Lis 29, 2012 10:42 am | |
| Breakstone znane jest również jako Neversink Reservoir. To jedno z ważniejszych miejsc przy rezydencji. Znajduje się z daleka od wścibskich oczu i zapewnia sporą dozę prywatności. Jezioro jest bardzo duże, a przy jego brzegu postało wiele obiektów. Całość znajduje się na północ od X-Mansion. Do jeziora przylega niewielka plaża, na której umiejscowiono między innymi budynek przeznaczony przechowywaniu łodzi. Nieco dalej uświadczy się kilku małych domków. Tu i ówdzie natknąć się można na molo czy doki. Na wschód od plaży natomiast leży Spuyten Dyvil Cove - mała zatoka. |
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Pią Sty 29, 2016 6:58 pm | |
| Colossus prowadził pewnym, żołnierskim krokiem do którego był od lat przyzwyczajony. Nie minęło kilka minut, a znaleźli się w ustronnym miejscu nieopodal plaży i doków. Piotr obserwował przez chwilę otoczenie upewniając się, czy w pobliżu nie ma czasem jakiegoś ucznia. Jeśli sprawa jest aż tak poważna, że Cosmo chce rozmawiać tylko z członkiem kadry, to przypadkowa obecność jakiegoś ucznia mogła by tylko zaszkodzić. Młodzi bowiem bardzo często w emocjach przekazują zasłyszane informacje nieco inaczej niż brzmią one w rzeczywistości. Piotr przysiadł na starym konarze nieopodal jeziora. Zrobił to dość ostrożnie, jakby się bał, że swoim ciężarem może go złamać. Patrząc na jego posturę może i te obawy były słuszne: - Słucham, jak mogę Ci pomóc? - spytał Piotr wpatrując się w przybysza z zainteresowaniem. |
| | | Cosmo the Dog
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 15/11/2014
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Sob Sty 30, 2016 11:50 am | |
| Cosmo przechodząc wraz z Piotrem do oddalonego od uczniów miejsca, oglądał się za siebie obserwując czy nikt nie przeszkodzi im w rozmowie. Psu zależało na tym, aby nikt nie słyszał o tym, co usłyszy Rosjanin, więc pozwolił sobie na to, że będzie mówił szybko i na temat. - Cosmo musi poprosić o pomoc kogoś z bardziej utalentowanych ludzi z tej planety. Widzisz, z Knowhere uciekł jeden nieautoryzowany statek, którego obecność dla Cosmo była bardzo ważna. W mgnieniu oka uruchomił po nich wszystkie systemy jakie mogą mu pomóc go zlokalizować. I tak się składa, że ten statek jest... tutaj. Na Ziemi. Cosmo chce go odszukać i wrócić do siebie. Tylko właśnie jest ten problem. Cosmo nie wie, gdzie on może być. Dlatego prosi cię o pomoc. Wraz z tym jak Cosmo opowiadał, przed oczami Colossusa pojawiały się iluzje przedstawiające dokładnie te wydarzenia, które Cosmo opisał. |
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Sob Sty 30, 2016 9:57 pm | |
| Na szczęście okolice jeziora były puste. Mogli więc swobodnie porozmawiać. Jedynym dźwiękiem jaki im towarzyszył, był szum wiatru i ćwierkanie ptaków - słowem niczym niezmącony rytm natury. Piotr z uwagą słuchał przekazu telepatycznego Cosmo, gdy przed jego oczami słowa przekazywane przez psa zaczęły się wizualizować, Colossus był pod dużym wrażeniem. Tak niepozorny, a tak wiele potrafi. Gdyby rzeczywiście miał niecne zamiary wobec szkoły mogli by być w naprawdę niezłych opałach. Po wysłuchaniu i zobaczeniu wszystkiego, Rasputin oparł brodę na dłoni i zamknął oczy kalkulując wszystko powoli: - Statku raczej nie da się namierzyć telepatycznie, bo gdyby się dało, pewnie już dawno byś to zrobił. Jednak może uda nam się z pomocą Hanka - naszego genialnego badacza i wynalazcy obdarzonego genem X namierzyć to cudo. - powiedział robiąc pauzę: - Na marginesie, jestem pod ogromnym wrażeniem Twoich zdolności. Muszę Cię nieco rozczarować Cosmo, gdyż ja sam raczej niewiele mogę tu pomóc. Jestem tu tym od brudnej roboty. - Piotr wstał i moment później z mierzącego 198 centymetrów bruneta, stał się potężnie zbudowanym, prawie dwu i pół metrowym kolosem o stalowym spojrzeniu i skórze twardszej i odporniejszej niż stal, połyskującej w słońcu metaliczną poświatą. |
| | | Cosmo the Dog
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 15/11/2014
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Sro Lut 03, 2016 8:13 pm | |
| Wizje wraz z ostatnim telepatycznym słowem zanikały, wracając do szarej codzienności. Cosmo, dając już solidny grunt pod rozmowę, cofnął się do jeziorka, ponownie biorąc w swój pyszczek tafelki wody. Pies nigdy jednak nie miał złych zamiarów do ludzi, dopóty Ci sami nie próbowali sprawić, aby takie posiadał. Do momentu w którym tylko mu nie zagrażali był potulnym pieskiem, zdolnym do głaskania. Wewnętrzny demon jednak tkwił i śmiał się za każdym razem, gdy ktoś chciał na siłę poznać ogrom możliwości psa. - Cóż, miło Cosmo to słyszeć, że kogoś takiego posiadacie i na pewno będzie skory do rozmowy, jeśli pozna go dokładniej. Jednakże nadal nie chciałbym przeszkadzać w normalnym życiu tego instytutu, więc wszelkie... Plotki na temat Cosmo nie byłyby mile przez niego widziane. - Wciąż jednak głos psa w głowie Colossusa był spokojny, równy. Zachowanie spokoju i odpowiedniej tonacji. - Dziękuję, Cosmo jednak posiada jeszcze szerszy wachlarz możliwości o którym nie chciałby mówić. Może jednak powiedzieć, że nawet takie coś... - Pies uniósł delikatnie w powietrze Colossusa, a następnie postawił go ostrożnie na ziemi -... Może mieć swoje plusy. Dodajmy jeszcze fakt, że twoje przybycie do ogrodu Cosmo wyczuł w mgnieniu oka, zanim jeszcze przyszedłeś. |
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Nie Lut 07, 2016 1:18 pm | |
| Piotr nie krył zdziwienia kiedy Cosmo swoimi telepatycznymi umiejętnościami dźwignął go tak, jakby był z papieru. Piotr w swojej "zbroi" waży kilkaset kilo, więc wyczyn tym bardziej zasługiwał na uznanie. Dotychczas sądził, że Jean Grey i Profesor mogli poszczycić się na tyle wysokimi zdolnościami, by dokonać tego, czego pies z kosmosu dokonał jakby to była dziecinna igraszka. Strach pomyśleć, jakie zagrożenie mógłby spowodować, gdyby miał niecne zamiary. Dobrze było mieć go po swojej stronie. Hank mógłby okazać się pomocny, ale czy na pewno poradziłby sobie ze znalezieniem statku kosmicznego? Do głowy Rasputina przyszła inna myśl: - W sumie nasz Hank może być mało odpowiednim wyjściem w tej sytuacji. Jest jednak ktoś jeszcze, nasz znajomy, aczkolwiek nie należy do szkoły. Nazywa się Nova i wie co nieco o kosmosie. Znajdziesz go w Avengers Tower, możesz spokojnie powołać się na mnie. A teraz, by oszczędzić Ci tłumaczeń, wejdź proszę do mojej głowy, a ja wyobrażę sobie drogę do ich siedziby. Mając dostęp do tej drogi, nie powinieneś się zgubić. - zaproponował Colossus, rad, że może okazać się pomocny. |
| | | Cosmo the Dog
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 15/11/2014
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Nie Lut 07, 2016 1:37 pm | |
| Cosmo z triumfem patrzył na to jak wielkie zdziwienie na Colossusie wywołało podniesienie go za pomocą swojej mocy. Cóż, nie krył też w sobie faktu, że umiał co nieco zrobić ze swoimi mocami. Jednakże każda miała swój limit, a swój czworonóg bardzo dobrze znał. Co więcej, chciałby jeszcze kiedyś powalczyć z kimś. Poczuć to co było dawniej na jego terenie - Knowhere. Tam mógł łapać przestępców, sądzić ich i być mile witanym przez innych mieszkańców tego przybytku. Na Ziemi, dopóki nie użył swoich zdolności, Cosmo był zwyczajnym psem o którym nikt nie słyszał. Ma to też swoje zalety. Pies na pozwolenie Piotra wszedł w jego głowę, a przez chwilę ten mógł poczuć nieprzyjemne ukłucie w swojej głowie, jak gdyby ktoś wbijał mu do niej co najmniej kilka igieł. Po kilku sekundach ból zelżał, lecz wciąż Colossus mógł poczuć w sobie nieprzyjemne uczucie, jakby ktoś po prostu zapukał do drzwi jego umysłu i wszedł do niego ot tak. Jednakże to co Cosmo zobaczył w głowie Colossusa było dla niego cenne. Bardzo cenne i pomocne. Chcąc zachować się przynajmniej jak człowiek, Cosmo uniżył swój psi łeb w dół i wydał ciche szczeknięcie. - Bardzo jest Cosmo na rękę to, że pozwoliłeś mu wejść w swój umysł. Wiedz, że twe informacje są dla niego cenne i chciałby je dobrze wykorzystać. A po tym odwrócił się od niego, wpatrując się w stronę żywopłotu. Unosząc się w górę przeleciał nad nim i opadł na drogę, idąc dalej już w kierunku wielkiego wieżowca zwanego przez innych AVENGERS TOWER.
z/t |
| | | Armor
Liczba postów : 22 Data dołączenia : 18/03/2017
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Sro Maj 31, 2017 7:06 pm | |
| // z Biblioteka, po drodze przez kilka innych miejsc fabularnie.
Armor wymaszerowała z biblioteki i ruszyła wedle swojego planu na dalsze zwiedzanie. Starała się puścić mimo uszu komentarze Cess, jej ton i wyraz metalicznej twarzy, ale szło jej bardzo ciężko. Przez żałobę jaką właśnie przechodziła była strasznie rozchwiana. Cierpiała na zmiany nastroju i łatwo było wyprowadzić ją z równowagi, a Armor naprawdę wolała nie stracić panowania nad sobą przy nowej uczennicy i gościu... komuś mogłaby stać się krzywda.
Hisako widocznie straciła humor. Niemal przemaszerowała przez siłownię, salę balową i klasę komputerową. Niemal się też nie odzywała. Rzuciła kilka krótkich i suchych faktów o każdym miejscu. Równie oczywistych co płytkich i nieistotnych po czym niemal słyszalnie zgrzytała zębami, bo Mercury wciąż podążała za nimi, choć widocznie wycieczka wcale nie sprawiała jej przyjemności. Boisko i ogrody minęła wskazując je ręką i informując co się w danym miejscu znajduje. Z Każdym kolejnym krokiem była w coraz gorszym humorze. Nie wytrzymała dopiero nad jeziorem. -Kso!!! - krzyknęła wreszcie odwracając się do dziewczyny o skórze niczym rtęć. -Skoro tak Ci się ta wycieczka nie podoba, to po co za nami leziesz?! - Była rozzłoszczona i widocznie zamierzała wyrzucić z siebie to co zawisło jej na wątrobie. -Tak się składa że Santo jest Golemem. Jest Kamyczkiem i nawet lubi jak się tak do niego zwracam! Co Cię ugryzło, odwal się ode mnie. Dust też nie jest dla niej obrazą tak jak dla mnie Armor! Niemal każdy tutaj ma jakąś ksawkę... ksywkę! Nawet Ty! - Krzyknęła. Nie rozumiała dlaczego Mercury doczepiła się do niej o to w bibliotece. Przecież Hisako nikogo nie obrażała, nie wyzywała nikogo czy nikogo nie obmawiała. Zwróciła się do koleżanki o kolegach w normalny sposób w jaki się wzajemnie między sobą nazywają. Santo nie nazwała przecież kupą gruzu a Dust nie określiła jako kołtuna kurzu! Oddychała ciężko i teraz, gdy wyrzuciła z siebie krzykiem wszystko, albo prawie wszystko ignorując przy tym zarówno Wiccana jak i nową uczennicę, wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać, albo komuś przyłożyć. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Czw Cze 01, 2017 12:12 am | |
| Jeszcze podczas wychodzenia z biblioteki Billy - już po raz drugi w bardzo krótkim czasie, choć oczywiście przez inną osobę - zapytany został o swoją znajomość z Kitty. Nie dziwiło go to, na miejscu dziewcząt pewnie sam byłby czegoś takiego ciekaw, nie przeszkadzało mu również ponowne odpowiadanie na to samo... Mimo to jednak zdecydował się podać mocno skróconą wersję wydarzeń, aby nie odciągać niczyjej uwagi od samej wycieczki. Dla Cessily pewnie nie stanowiłoby to żadnego problemu, ale dla nowej uczennicy i dla niego osobiście już by mogło. - Poznaliśmy się dzisiaj, zresztą z Icemanem też. Potrzebowali się ewakuować z niebezpiecznego terenu, a ja akurat jestem teleporterem, więc... Więc ich tutaj odstawiłem - wyjaśnił, spoglądając przy tym na Cessily, obok której teraz kroczył, w dalszym ciągu podążając za Hisako. Ufał decyzjom przewodniczki, więc sam niczego jeszcze nie sugerował i póki co zachowywał dla siebie pytania, które cisnęły mu się na usta. Liczył na to, że na końcu oprowadzania znajdzie się chwila, aby mógł je wszystkie zadać. Tyle że... Nagle atmosfera panująca pomiędzy dziewczętami uległa bardzo gwałtownej zmianie, stała się na tyle ciężka i gęsta, że jeszcze tylko trochę i pewnie można by ją było ciąć nożem. Napięcie łatwo dało się wyczuć, a ze swoją, z braku lepszego słowa, paranoją Kaplan i tak był na nie szczególnie wyczulony. Nie rozumiał do końca co się właśnie stało, ale domyślał się, że wynikało to z przezwiska, którego użyła przed chwilą Azjatka... Czyli było czymś złym? To znaczy, oczywiście Billy wiedział co się wiązało z pojęciem golema, w końcu wywodziło się z jego religii, no i obecnie zarówno w języku jidysz, jak i w hebrajskim faktycznie miało negatywne znaczenie... Ale jakoś nie sądził, aby Hisako była tego świadoma. Jej słowa i ton głosu nie wskazywały tak naprawdę na nic obraźliwego... Choć nastolatek nie znał sytuacji i mógł się mylić. To właśnie dlatego zdecydował się nie wtrącać i po prostu liczyć na to, że problem sam zniknie. Oczywiście nie mogło być tak pięknie. Po komentarzu rudzielca druga dziewczyna wciąż wydawała się być rozdrażniona, przez co o wiele mniej entuzjastycznie opowiadała o szkole... I w ogóle przestała mówić aż tyle, co jeszcze przed chwilą... Szczerze powiedziawszy Kaplana trochę to zaniepokoiło, lecz z drugiej strony przynajmniej Azjatka nie zareagowała agresją, nie doszło do żadnej kłótni, przy której tym bardziej nie wiedziałby jak się zachować, a to już coś. W związku z tym chłopak ograniczył się do ostrożnego zerknięcia na ostatnią z dziewcząt, tę, która również nie brała udziału w, być może, konflikcie. Trochę ciekawiło go co ona o tym myśli i zastanawiał się czy na jej obliczu znajdzie jakąś odpowiedź. Pomimo pogorszonego nastroju, tak swojego, jak i reszty grupy, a także znajomego uścisku w klatce piersiowej, który zawsze pojawiał się wtedy, gdy Billy odczuwał stres, nastolatek tak czy siak starał się wynieść jak najwięcej z tego spaceru po szkole. Z zaciekawieniem oglądał miejsca, do których po kolei trafiali i słuchał tego, co miała do powiedzenia Hisako, nawet teraz, gdy jej relacje tak bardzo się skróciły i zubożały. W końcu zaś ruszyli nad jezioro, choć prawdę mówiąc Kaplan nie był do końca pewien czemu... Ale i tak nie zamierzał narzekać. Pogoda była przecież ładna, temperatura przyjemna, więc czemu by miał? Powinien się był spodziewać, że coś pójdzie nie tak. To naturalna kolej rzeczy, szczególnie w jego przypadku. Azjatka wreszcie wybuchła, zresztą mocno go tym zaskakując i sprawiając, że aż się wzdrygnął, nim spojrzał na nią z jawnym zdezorientowaniem. Zaraz potem jego wzrok przesunął się już ku Cessily, w tym czasie zaś Hisako wciąż jeszcze mówiła, wylewała swoje żale, w niczym nie przypominając radosnej dziewczyny z początku ich krótkiej znajomości... Billy zaś miał poważny dylemat. Wiedział, że nie powinien się w to mieszać, cały jego instynkt samozachowawczy nakazywał mu siedzieć cicho i nie obierać żadnej ze stron, bo... Bo to nie była jego sprawa i brakowało mu informacji, równie dobrze ten cały Santo mógł nie mieć nic przeciwko takiemu przezwisku albo przeciwnie, nie cierpieć go. Tyle że... Chyba jednak musiał się wtrącić. Mimo wszystko czuł taki obowiązek. - Jeżeli myślimy o tym samym chłopaku, to wydaje mi się, że on mówił. Golemy nie mówią, to ich podstawowa cecha. W uproszczeniu są takimi prawie ludźmi, stworzonymi przy użyciu magii z błota i gliny, a potem najczęściej kontrolowanymi przez tego, kto ma nad nimi władzę. I... Domyślam się, że nie zdawałaś sobie z tego sprawy, ale to słowo jest obraźliwe. Oznacza kogoś... Niezbyt inteligentnego, za to niezdarnego i powolnego. Nieobytego. Może temu Santo to nie przeszkadza, może tego nawet nie wie, ale... Tak tylko informuję na przyszłość, bo niektóre osoby to wyłapią i może pomyślą sobie różne rzeczy - wyjaśnił, stawiając na spokojny, kojący, delikatny ton, a do tego umyślnie obniżając trochę swój głos. Chciał w ten sposób podkreślić, że nie zamierzał dołączać do kłótni, dolewać oliwy do ognia, tylko po prostu wytłumaczyć jeden z wielu możliwych punktów widzenia. W trakcie swojej wypowiedzi Billy odruchowo objął się rękami w pasie i opuścił lekko ramiona, jak gdyby instynktownie starał się wydawać mniejszy - a i tak był przecież niski - i pokazać, że nie stanowił zagrożenia. Nie czynił tego świadomie, więc sam nie potrafiłby tego wytłumaczyć, ale z drugiej strony póki co nie zwrócił też na to uwagi.
|
| | | Mercury
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 23/02/2017
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Pią Cze 02, 2017 10:30 am | |
| Cessily zastanowi ła się nad tym co chłopak powiedział przez krótką chwilę. Wydawałoby się, ze porzuciła temat, dopóki sobie tego pożądnie nie poukładała w głowie. Dopiero wtedy się odezwała, chociaż przez chwilę rozważała czy pytanie to na pewno będzie dla nowego kolegi wygodne. —A co ty robiłeś na niebezpiecznym terenie razem z nimi? —ostatecznie otwarcie o to spytała, czując, że tłumienie w sobie swoich wątpliwości zdecydowanie nie działałoby na korzyść nowej znajomości. Wbrew wszystkiemu w jej wzroku nie dało się wyczuć podejrzliwości. Zresztą, to spojrzenie srebrnych oczu bez tęczówek ogólnie mało zdradzało, dlatego ton dziewczyny był adekwatnie spokojny, daleki od nieufności. Przejawiał tylko zwyczajną ciekawość. Ciekawość, którą nie wiadomo, czy zdążyłaby zaspokoić, bo kiedy znaleźli się nad jeziorem, Hisako, od której biły negatywne emocje, w końcu straciła cierpliwość. Mercury nie mogła nie zauważyć jej spięcia, wywołanego tylko jednym, zresztą nie niegrzecznym, ani nie mającym na celu jej zdenerwować komentarzem. Po krótkiej analizie, postanowiła się do niej nie odzywać, podejrzewając, że większa ingerencja jej osoby w aktualny stan nastroju Hisako, może powodować jej większe rozdrażnienie. Myliła się. To cisza i niewyjaśnienie kwestii do końca, spowodowało, że Armor, wysuwając pochopne wnioski, wybuchła, bardzo gwałtownie. Cessily, prawdopodobnie oswojona już z nagłymi zmianami samopoczucia Hisako, zareagowałaby na jeden z nich bez zbędnego napięcia. Mając jednak obok siebie Billy’ego, którego mięśnie wyraźnie drgnęły na to niespodziewane emocjonalne uniesienie i Cess poczuła dyskomfort tej sytuacji. Przez wzgląd na Wiccana i drugą, nieznaną jej jeszcze uczennicę Instytutu. Kontrolnie zerknęła w jej kierunku, cierpliwie znosząc atak Armor. A żeby nie ryzykować, że jej obawa o gości Instytutu zostanie źle odebrana, wróciła spojrzeniem do oczu Hisako. Gdyby chodziło o kogokolwiek, gdyby Armor z tą samą żarliwością atakowałaby kogokolwiek innego, mogłaby tym obudzić w Mercury jej własną gorliwość. Skoro jednak słowa, skierowane zostały do niej, milczała, wpatrując się tylko w tęczówki oczu koleżanki. Kłótnie uczniów Instytutu, zdaniem Mercury, szkodziły im samym, dlatego skinęła w zrozumieniu głową, rzucając w połowie jej wypowiedzi: — Masz rację. Przepraszam. Chociaż nie miała. O ile Armor przez noc nie rozwinęła w sobie umiejętności telepatii, a Mercury miała podstawy sądzić, że nie byłoby to możliwe, nawet pod samym okiem Emmy Frost, to w tych okolicznościach japonka nie miała powodu, żeby sądzić, że zwiedzanie Instytutu jest dla Cessily uciążliwością. Kincaid zaczesała grzywkę w tył, przytrzymując ją w górze, odsłaniając tym oczy i zauważyła łagodnie. —Nie powiedziałam, że coś mi się nie podoba. A skoro Hisako upierała się, że Santo jest Golemem, Cess musiała jasno zaprzeczyć. — Jest mutantem. Jak ty, czy ja, posiada przezwisko, jak ty, ja, czy Dust — specjalnie wspomniała o Dust, tym razem używając jej przydomka, aby subtelnie zwrócić uwagę, że wcale nie uważa, aby określanie tym słowem Soorayi miało ją urazić. — Tak jak i Santo, ale popraw mnie jeśli się mylę, tą ksywką nie jest Golem. Tak samo gdyby ktoś nazywał Dust na przykład Mahometem, tylko przez wzgląd na jej pochodzenie, mogłoby być to odebrane jako obraza jej religii. Tak jak Golem obrażało inteligencję Santo. W przeciwieństwie do pieszczotliwego Kamyczka. Dlatego Cess nie zrozumiała porównania. Może zdaniem Hisako nazywanie go Golemem nie powinno mu przeszkadzać, ale, nie uwłaszczając jego błyskotliwości, tak feralny pseudonim chyba nawet on zidentyfikowałby jako niegrzeczny. A znała go nieco lepiej niż Armor. Dlatego zmarszczyła brwi, zastanawiając się, jak bezkonfliktowo powinna to wyjaśnić. Z pomocą przyszedł niespodziewanie Billy. Jego głos był tak harmonijny i nieinwazyjny, że Mercury, ledwie odnotowała jego brzmienie. Dochodził do jej uszu, stonowany i… trochę zbyt bezpiecznie rzucony. — Jest jak powiedział Billy, a golemy są z gliny. Nie z kamienia. Do tego właśnie sprowadza ludzi niewiedza… do nieporozumień, zupełnie bezzasadnych, których częścią Mercury wcale nie chciała być. Dlatego skoro taka była wola Hisako, skinęła jej głową i opuściła ich towarzystwo, nie chcąc być przyczyną większego konfliktu. Na odchodnym żegnając jeszcze krótkim „cześć” Mel, jak i Billy’ego.
/zt |
| | | Rockslide
Liczba postów : 101 Data dołączenia : 29/05/2016
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Wto Cze 06, 2017 10:13 am | |
| W całej okolicy, dał się słyszeć wyraźny, choć wydobywający się jakby spod wody, i pochodzący z odległych głośników zniekształcony głos Rockslide’a. - SERWISANCI PROSZENI NA POZIOM MINUS JEDEN! PERSONEL TECHNICZNY PROSZONY DO HANGARU!... HEHE, MÓGŁBYM PRACOWAĆ NA LOTNISKU.... O SZLAG... NIE WYŁACZYŁEM.... "TRZASK"@#! - |
| | | Armor
Liczba postów : 22 Data dołączenia : 18/03/2017
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Wto Cze 06, 2017 7:05 pm | |
| Hisako wyglądała jakby dostała w twarz. Oczy zaszły jej łzami i miała rozchylone usta w niemym wyrazie. Słuchała zarówno dziewczyny jak i chłopaka nie wierząc, że mówią jej coś takiego. Armor była chyba ostatnia osobą na tym świecie, która umyślnie powiedziałaby coś, żeby kogoś obrazić. Japonka była pogodnym, otwartym stworzonkiem, które zawsze leciało z pomocą, wyciągało przyjacielską dłoń do każdego. Lubiła rozmawiać i się bawić, równie bardzo lubiła pracować nad sobą i się uczyć, nie jej w głowie złośliwe docinki, wyzwiska, intrygi czy obgadywanie kogoś za jego plecami, a tu proszę... Naprawdę mieli ją za kogoś takiego?! Sytuacja zarówno śmieszna jak i żenująca, głupie nieporozumienie. Hisako używała określenia Kamyczek i Golem naprzemiennie. Dla niej były one równoznaczne. Ostatnią rzeczą jaką miała na celu było tutaj urażenie Santo. Głupia sytuacja wynikła pewnie z braków nastolatki w języku i braku zrozumienia jego zawiłości i wieloznaczności, których przecież nie brakuje... nie wspominając już o słowach, które wymawia się niemal tak samo, a znaczą zupełnie co innego. Angielski język, trudny język. Gdy Cess powiedziała swoje, po czym odwróciła się na pięcie i odeszła, Armor patrzała za nią, póki nie zniknęła im z oczu. Potem przeniosła zranione, pełne wyrzutu spojrzenie na Wiccana. Nie wiedziała nawet kiedy otoczyła ją pomarańczowa zbroja, na kilka centymetrów tylko oddalone od jej skóry. W końcu pokręciła głową i sama ruszyła wzdłuż brzegu zaczynając płakać. Żałoba jaką przeżywała widocznie nie pomagała w zachowaniu samokontroli i dobrego samopoczucia. I bez tego młoda miała problemy z panowaniem nad swoją mocą, a huśtawki nastrojów, które doszły jej po śmierci bliskich tylko wszystko komplikowały. Pociągnęła nosem, lewą ręką otarła łzy z oczu, a prawą przepchnęła drzewa, które stało jej na drodze, tak jak przepycha się ucznia, na korytarzu, który nie chce ustąpić. Drzewa runęło na bok złamane jak zapałka i dopiero huk jego upadku i dalekie echo głosu Santo otrzeźwiły Hisako. Zatrzymała się na brzegu, oddychając głęboko i patrząc w taflę wody. Mówiła coś do siebie po japońsku. Pewnie się uspokajała i dodawała otuchy. W sumie, nie odeszła daleko, gdy odwróciła głowę widziała kawałek dalej swoich towarzyszy (chyba, że ruszyli zaraz za nią, to byli obok, o ile drzewo ich nie przygniotło). Po kilku głębszych wdechach, uspokoiła się całkowicie i pomarańczowy pancerz zniknął. Zwiesiła głowę. -Gomen'nasai. - Wydusiła. Kiedy zdała sobie sprawę, że wciąż mówi po japońsku, poprawiła się. -Przepraszam. Nie chciałam was wystraszyć. - Kolejnych kilka wdechów. Nie powinna tak reagować... doskonale to wiedziała. Naprawdę. Człowiek jednak dziwną istotą jest i czasami reaguje jakoś nim się nad tym zastanowi. -Nie miałam nic złego na myśli. Naprawdę. - jęknęła. Rozpaczliwie potrzebowała by ktoś ją zrozumiał. Znowu poczuła się obca, odepchnięta i na uboczu. Jak dziwadło, którym była... niebezpieczne dziwadło... |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Sro Cze 07, 2017 12:43 am | |
| Z każdą upływającą sekundą Billy czuł się tutaj coraz bardziej niekomfortowo i tak naprawdę żałował, że w ogóle się odezwał. Przecież z góry doskonale wiedział, że nie wyjdzie mu to na dobre, a jednak nie potrafił trzymać buzi na kłódkę, tak jak pewnie powinien był zrobić... To nie jego sprawa, mógł milczeć, nie wtrącać się, ale nie, oczywiście musiał przedstawić swój obiektywny punkt widzenia. Jak gdyby kiedykolwiek taka obiektywność zażegnała jakiś konflikt... Niby Cessily bardzo dojrzale - co wyjątkowo stwierdzał nieironicznie - zachowała spokój i jedynie wyjaśniła swój punkt widzenia, a potem jeszcze poparła słowa samego chłopaka, ale mimo wszystko i tak zdecydowała się ich opuścić... Co tylko bardziej pogorszyło już zepsuty nastrój. Kaplan tak czy siak uśmiechnął się do rówieśniczki na pożegnanie, nawet jeżeli musiało to wyglądać dość blado, bo nastolatek nigdy nie był najlepszy w udawaniu emocji... Ani w ogóle w ich wyrażaniu, choćby naprawdę je odczuwał. Od dawna miał z tym problemy. Billy zerknął przelotnie na ostatnią z dziewcząt, do tej pory milczącą, jak gdyby chciał sprawdzić co ona o tym wszystkim myślała, lecz jednak długo się na niej nie skupiał. Nie bardzo mógł, gdyż w tym czasie Hisako otoczyła się zaprezentowaną już wcześniej zbroją, w ten sposób prędko przykuwając jego uwagę. Kaplan zmierzył ją ostrożnym spojrzeniem, nie odzywając się jeszcze, tylko dopatrując się intencji Azjatki. Nie spodziewał się z jej strony agresji, nic z tych rzeczy, tylko... Zastanawiał się po prostu skąd się u niej wzięła ta nagła manifestacja mocy. Wszystko wskazywało chyba na to, że nie była nawet umyślna, a o takich sytuacjach Billy co nieco wiedział. W końcu jego zdolności też czasem uruchamiały się samoistnie... Najczęściej pod wpływem silnych emocji. Innym razem po prostu go nie słuchały, czyniąc to, co akurat same uznawały za słuszne, ale na szczęście ostatnio coraz bardziej miał je pod kontrolą. Choćby nawet nastolatek chciał coś teraz powiedzieć - a po ostatnim fiasku w dalszym ciągu nie był w pełni przekonany czy powinien to zrobić - to tak czy siak nie miałby pojęcia co dokładnie mógłby rzec. Szczerze mówiąc nie był najlepszy w pocieszaniu ludzi. W ogóle nie radził sobie za dobrze w kontaktach z innymi osobami, przynajmniej na żywo. Prawdziwie dziwiło go, że jak do tej pory całkiem nieźle dogadywał się z większością Young Avengers, no i z Victorem również... A nawet w rozmowach z dorosłymi bohaterami chyba jakoś sobie radził... Ale bardzo jasno zdawał sobie sprawę z własnych braków i ograniczeń. W związku z tym Kaplan początkowo pozwolił Hisako się oddalić, dochodząc do wniosku, że chwila dla siebie najpewniej pomoże dziewczynie trochę ochłonąć. Jemu samotność zazwyczaj pomagała. W głębi ducha rozumiał, że nie było to z jego strony zbyt zdrowe podejście, ale skoro działało, to czemu miałby je zmieniać? No właśnie. Sekundy wlokły się niemiłosiernie wolno, a chłopak milczał, obserwując dalsze poczynania swojej rówieśniczki. W dalszym ciągu odczuwał stres i dyskomfort, ale teraz zdążył już do nich przywyknąć, więc było mu trochę lepiej... No i przynajmniej zniknęła wizja kłótni, a to także miało dla niego spore znaczenie. W pewnym momencie gdzieś z oddali dobiegł go czyjś głos, jednakże nie rozróżniał nawet padających słów, pomijając może kilka, które nic mu tak naprawdę nie powiedziały. Billy zdecydował się zignorować to zajście, bo przemawiająca osoba nie brzmiała na przejętą czy zdenerwowaną, lecz mimo to spojrzał w kierunku szkoły... I to właśnie dlatego tak bardzo zaskoczył go nagły huk spadającego niedaleko drzewa. Nastolatek prawie podskoczył i natychmiast przeniósł wzrok z powrotem ku Hisako, mrugając szybko. Czyli jednak pomylił się w kwestii agresji, nawet jeżeli nie została skierowana przeciwko niemu albo drugiej dziewczynie, tylko biednej roślinie... Kaplan aż jej tego współczuł. To właśnie to zdarzenie sprawiło, że chłopak powolnym krokiem ruszył w stronę Azjatki i niewinnego drzewa, w dalszym ciągu obejmując się ramionami w pasie i starając się sprawiać wrażenie jak najbardziej nieszkodliwego. W szkole czasem to działało, nawet jeżeli nie na każdego, więc instynktownie przybierał taką postawę, aby uchronić się przed oberwaniem... I by nie zwracać na siebie uwagi silniejszych. Billy był już blisko, gdy pancerz Hisako w końcu zniknął, a ona sam wreszcie odezwała się na tyle głośno, aby mógł ją usłyszeć. Na początek użyła jednego z nielicznych japońskich słów, które chłopak jako tako kojarzył, ale tak czy siak zaraz potem je przetłumaczyła i wyjaśniła coś więcej... Choć prawdę mówiąc Kaplan nawet tego od niej nie oczekiwał. Jemu nie musiała się tłumaczyć, nie była mu tego winna. - W porządku - odparł więc prosto, bo te słowa wydawały się bezpieczne, a żadne inne nie przychodziły mu jeszcze w tej chwili do głowy. Mógłby zapewnić rówieśniczkę, że nic się nie stało, ale to nie byłaby do końca prawda. Mógłby jej też powiedzieć, że domyślał się, że nie obrażała nikogo świadomie, ale... To już właściwie zrobił i chyba nie przyjęła tego wtedy do wiadomości. Co mu w takim wypadku pozostawało? No tak, chyba tylko jedno... - Chcę naprawić to drzewo, chcę naprawić to drzewo, chcę naprawićtodrzewochcę... - powtarzał, w myślach skupiając się na obrazie, który widział tutaj jeszcze niedawno, czyli na wizji wciąż rosnącej, zdrowej i silnej rośliny. Nie był pewien czy to w ogóle zadziała, ale jego zdolności wpływały już na tyle różnych rzeczy, że równie dobrze mógł spróbować. Billy obserwował to, jak jego energia odpowiedziała na wezwanie i obudziła się do życia, gromadząc się pod postacią błękitnego blasku - jak zawsze - przy jego oczach i dłoniach, a następnie od nich wystrzeliła dalej, otaczając pniak oraz leżący pień i gałęzie. Praktycznie całkowicie przesłoniła przy nich widok, przez co nie dało się stwierdzić co dokładnie tam robiła... Lecz zaraz potem zaczęła się wznosić, zajmować coraz większy obszar, a kiedy w końcu ustąpiła, drzewo powróciło już do swojego wcześniejszego stanu, jak gdyby nigdy nie zostało obalone. Usatysfakcjonowany tym efektem, Kaplan zamrugał szybko i lekko poruszył palcami, pozbywając się resztek niebieskiej aury. Jej błyski utrzymywały się jeszcze przez kilka sekund, ale chłopak nie zwracał już na nie uwagi. Starał się skoncentrować na myśli, że pomógł żywej istocie, równocześnie ignorując ukłucie niepokoju wynikające przede wszystkim z niepewności względem własnych mocy.
|
| | | Armor
Liczba postów : 22 Data dołączenia : 18/03/2017
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Pon Cze 12, 2017 9:30 am | |
| Armor z chwili na chwilę czuła się lepiej. Ochłonęła i teraz oddychała głęboko przez nos. Musiała przyznać, że mieli trochę racji, że słowo samo w sobie może być obraźliwe jeśli je tak zastosować. Niemniej czuła silne ukłucie, że ktoś mógł pomyśleć, że ona w taki sposób mogłaby potraktować kolegę. -Przepraszam. - Powiedziała raz jeszcze, tym razem chyba bardziej do siebie niż do towarzyszy. Przepraszam za tą małą utratę kontroli. Nawet po takich przejściach nie mogła pozwalać sobie na takie utraty panowania nad sobą... to mogło skończyć się bardzo źle, jak nie tragicznie.
Na szczęście cała sytuacja wygasła, cało napięcie wyparowało, zostawiając lekki niesmak, ale dla Hisako i on zniknął, gdy Wiccan zaczął czarować i naprawił zwalone przez nią drzewo. Japonka oglądała to z nieskrywanym podziwem i fascynacją. -A więc nie tylko jesteś teleporterkiem... naprawiasz drzewa... niezłe czary. - Przyznała z wymalowanym na twarzy WOW. Podeszła do drzewa i obejrzała je. Obeszła w koło. Calutkie. Zdrowe, jakby wcale kilka chwil wcześniej nie leżało biedne złamane. -Nawet śladu! - Zawołała. Na jej twarz wracał delikatny uśmiech. W oczach widać było wciąż ból, ale starała się już więcej nie psuć atmosfery. -Co tym możesz jeszcze zrobić? To niesamowite! W pełni nad tym panujesz? - Zapytała z nieskrywanym zainteresowaniem. Ona miała problemy z okiełznaniem swojej mocy psionicznej, która formowała się w niemal niezniszczalny pancerz, a on tutaj uprawiał normalnie czary! Miała też już pytać czy mają ochotę kontynuować dalej wycieczkę, ale postanowiła najpierw przemaglować chłopaka, który dotąd skrzętnie korzystał ze zmian tematów, gdy nie chciał odpowiadać na jakieś pytania. Teraz się nie wywinie! |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Pon Cze 12, 2017 3:35 pm | |
| Słowa Hisako sprawiły, że Billy wreszcie oderwał swe spojrzenie od świeżo odtworzonego drzewa, aby zamiast tego skierować wzrok właśnie ku niej. Już ton jej głosu wywołał w chłopaku lekkie zakłopotanie, ale uczucie to dodatkowo pogłębiło się przez wyraz twarzy Azjatki, zapewne odbijając się również w jakimś stopniu na poważnym obliczu nastolatka, objawiając się pod postacią niepewności w jego oczach... Kaplan wciąż jeszcze nie przywykł do bycia chwalonym, nie przyzwyczaił się też do przyjmowania takich zachwytów czy komplementów. Nie przewidywał, aby miało to nastąpić w najbliższym czasie... Dlatego nie wiedział do końca jak powinien zareagować. W pierwszym momencie przede wszystkim kusiło go sprostować, że to niekoniecznie były w ogóle czary, choć to właśnie takiego określenia Hisako użyła wobec jego zdolności. Jasne, jego moce mogły wynikać z jakiejś formy magii, ale w gruncie rzeczy ta opcja wydawała mu się mniej prawdopodobna od innych... Bo przecież nigdy nie uczył się żadnych zaklęć. Choć może powinien zacząć? To wcale nie byłby taki głupi pomysł. Gdyby mu wychodziły, to przynajmniej ta jedna kwestia w końcu by się wyjaśniła. Po powrocie do domu będzie musiał zrobić rozeznanie w temacie. Internet jak zawsze na ratunek. Tyle że... Billy chyba miał już trochę dość wyjaśniania kolejnym osobom tego problemu i usprawiedliwiania przed nimi własnej niewiedzy, a Hisako tak naprawdę nawet nie spytała o pochodzenie jego zdolności, tylko o to, co potrafił nimi osiągnąć, więc... Więc równie dobrze mógł skupić się na tym, co chciała usłyszeć. Nawet jeżeli pod tym względem wcale nie posiadał dużo więcej informacji. Nastolatek odczekał więc krótką chwilę, aby jego rówieśniczka mogła w spokoju się wygadać i z każdej strony dobrze przyjrzeć drzewu, sam zaś przez ten czas tylko obserwował jej poczynania i w milczeniu słuchał jej słów. Ramiona w dalszym ciągu miał skrzyżowane na klatce piersiowej, a głowę trzymał teraz pochyloną lekko do przodu i na bok. Nie niecierpliwił się, nie pospieszał Azjatki, nic w jego postawie czy zachowaniu nie wskazywało na to, aby był znużony. W trakcie całych tych oględzin Kaplan usilnie starał się za bardzo nie zastanawiać nad tym, co dokładnie zrobił przed chwilą tej biednej roślinie. Cofnął dla niej czas? Uzdrowił ją? W jakiś sposób złączył ze sobą wszystkie warstwy, aby drzewo mogło w dalszym ciągu normalnie funkcjonować? Możliwych wyjaśnień znalazłoby się pewnie o wiele więcej, te po prostu przychodziły mu do głowy na poczekaniu... I z tego względu Billy aż uśmiechnął się na ostatnie z pytań dziewczyny, dotyczące jego stopnia panowania nad zdolnościami. Jak gdyby miał nad nimi jakąś szczególną władzę... Zabawne. To znaczy, tak naprawdę niepokojące, ale ukochany sarkazm nie pozwalał mu tego ująć inaczej. - Trochę nad tym panuję - odparł więc w pierwszej kolejności, nieumyślnie zaczynając od końca, za to z pełną premedytacją używając lekko odmienionych słów Hisako. Uznał, że nie będzie wchodził w szczegóły, ale zdążył się już zorientować, że na efekty działania jego mocy składało się mnóstwo różnych czynników... Jego intencje, wyobraźnia, to, czego chciał tak naprawdę, w głębi ducha, a nie to, o czym mówił i czego życzył sobie powierzchownie. Do tego zaś dochodził jeszcze element chaosu, gdy jego zdolności same o sobie decydowały. Świetna mieszanka, nie ma co. - A jeżeli chodzi o to, co potrafię zrobić... To nie jestem do końca pewien. Teleportuję się, unoszę przedmioty siłą woli i tak dalej. Jeszcze pracuję nad ustaleniem detali, ale wszystko chyba sprowadza się do różnych zastosowań tej samej energii... Przypomina elektryczną. Zwykle. Ale nie za każdym razem - wyjaśnił w skrócie, wzruszając przy tym lekko ramionami i równocześnie uciekając spojrzeniem na bok, prosto w stronę tafli jeziora. Skoro zaś już o nim mowa, to pewnie powinien tutaj bardziej uważać, żeby przypadkowo nie puścić wiązek przez wodę... To nie byłoby przyjemne dla ryb, jeżeli jakieś tu w ogóle występowały. Szczerze mówiąc nastolatek podejrzewał, że X-Men najprawdopodobniej mogliby mu pomóc z określeniem natury jego zdolności, ale mimo wszystko nie chciał ich o to prosić. W końcu i tak starał się już zawrzeć z nimi jedną umowę, dla dobra drużyny, więc jego osobiste sprawy i problemy mogły poczekać, a poza tym... Wolał się im nie narzucać. Na własną rękę chyba nie szło mu zresztą aż tak źle.
|
| | | Melyonem Morningstar
Liczba postów : 50 Data dołączenia : 14/02/2016
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Wto Cze 13, 2017 3:46 pm | |
| Do tej pory Mel jedynie szła za grupką przysłuchując się rozmowie i ciekawsko rozglądając się naokoło, próbując przy okazji jak najwięcej zapamiętać. Doszła do wniosku że będzie musiała później usiąść i naszkicować sobie mapkę, a nóż się przyda, no i w ten sposób powinna lepiej zapamiętać położenie poszczególnych pomieszczeń. Z jednej strony chciała dołożyć swoje trzy grosze do dyskusji w sprawie nazewnictwa osób, aczkolwiek uznała że przynajmniej na razie nie będzie się wtrącać, nie chciała ryzykować… ale czego? No właśnie czego? Musiała przyznać że zachowanie srebrnoskórej dziewczyny odebrała jako nieco zbyt opryskliwe. Jakby doszukiwanie się drugiego dna, doszukiwanie się obrazy w czymś co najwidoczniej nie było zamierzone jako takie było czymś sensownym. Widmo wytknęło język w stronę odchodzącej Cess. Czarnowłosa skomentowała to jedynie cichym cmoknięciem pod nosem i zamyślonym przygryzieniem wargi. Coś podpowiadało jej że raczej nie będzie w przyszłości aktywnie szukać jej towarzystwa. Nie ważne kim by nie byli, spędzanie czasu z ludźmi o tego typu nastawieniu nigdy nie kończyło się dobrze. Ciąg kilku następnych wydarzeń wprawił błękitnooką w osłupienie. Na całe szczęście nie ruszyła od razu za oddalającą się Hisako, dzięki czemu nie oberwała opadającym drzewem. Była pod ogromnym wrażeniem dzieła Billyego, nie tylko ze względu na to że takie widoki to była dla niej zupełna nowość, ale także na nikłe podobieństwo jego umiejętności, przynajmniej pozorne, do jej własnych oraz skalę w jakiej mógł bez przeszkód działać. Zanim ruszyła z miejsca aby dołączyć do dwójki stojącej pod drzewem przyjrzała się mu sceptycznie z daleka, aby upewnić się że nic się z nim zaraz nie stanie. - To było, łał… Powiedziała podchodząc i spoglądając w stronę Wiccana a następnie zrobiła dokładnie to samo co Hisako chwilę temu, czyli wraz ze swoim widmem zaczęła obchodzić drzewo dookoła, przyglądając się dokładnie. - Brzmi jak coś co zainteresowałoby mojego dziadka, w sumie wszystko to strasznie by go interesowało. Uśmiechnęła się na wspomnienie starszego człowieka, chyba najsympatyczniejszego członka rodziny. Chodź myślenie o nim budziło w niej ten słodko gorzki stan nie miała zamiaru o nim zapominać. – W końcu tak długo jak będziemy go pamiętać to tak jakby był z nami, prawda? Skomentował przyjaciel opierając się o jej ramię. Mel zaśmiała się krótko i cicho. – A tak swoją drogą… Zaczęła po czym zanurkowała rękoma i głową w torebce, którą podobnie jak plecak nadal miała ze sobą. – Gdzie ja to..? Aha! Łap Wyciągnęła z torebki dwa owsiane batoniki z czekoladą i rzuciła jednego w stronę Hisako, drugiego zaś wyciągnęła w stronę Billyego. - Chcesz? I w sumie jeszcze ci się chyba nie przedstawiłam, jestem Melyonem, ale mów mi Mel, miło mi cię poznać. Jeśli nastolatek przyjął batonika to jedynie uśmiechnęła się w jego stronę, jeśli zaś odmówił to sama zaczęła go konsumować. Widmo oparło się o drzewo. – Iii Hisako, mam nadzieję że nie zrobisz w przyszłości ze mną jak z tym drzewem… odrobinę mnie wystraszyłaś, aczkolwiek nie przejmuj się, nawet jeśli jesteś destruktywna to raczej mam lepsze zdanie o tobie niż o Cess, przynajmniej na razie. Po prostu zachowała się jak ktoś kto szuka dziury w całym i do tego chyba łatwo ją obrazić. Nie znam was za dobrze i nie do końca wiem co się dzieje, aczkolwiek rozchmurz się, jakakolwiek katastrofa by się nie działa to zawsze tylko przejściowe. Piękną mamy dzisiaj pogodę. Wyrzuciła z siebie pogodnie, niemal ciurkiem po czym uśmiechnęła się pocieszająco. - Stawiam dwie zielone pastele że zaraz ci się oberwie - Oj przymknij się, i tak nie masz co stawiać… Odparła widmu odwracając na chwilę głowę tak aby spojrzeć na drzewo a raczej na opartą o nie postać. |
| | | Armor
Liczba postów : 22 Data dołączenia : 18/03/2017
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Sro Cze 14, 2017 7:20 pm | |
| I ocknęła się ich towarzyszka! Dziewczyna sprawiała dziwne wrażenie. Hisako nie bardzo wiedziała co o niej myśleć. Czasami zagubiona, nieobecna, gada sama do siebie, czasem otwarta i nawet się uśmiechnie. Może jak się lepiej poznają w szkole to coś się wyklaruje, póki co Mel była zagadką... całkiem niepokojącą zagadką. Aktywność więc po akcji z drzewem Armor przyjęła z ulgą. Już zaczynała się martwić, że się biedna zawiesiła na cacy i będzie trzeba pomoc wzywać. Nic jednak z tych rzeczy. Sądząc po reakcji i wypowiedzi Mel była świadoma tego co się działo, tylko dotąd jakby znajdowała się poza tym wszystkim. Batonika złapała, pokłoniła się w podziękowaniu po czym z radością zaczęła go pałaszować. O tak, zabawy i słodyczy Hisako nie odmawiała. -Wiccan... kurczaki... powiem Ci, że na moje oko to Ty i pewnie Twoi koledzy, Ci ze zdolnościami powinni tu trafić. I to konieeeeeecznie. - Powiedziała po czym zagryzła batonikiem na chwilę się uciszając. Wysłuchała też Mel, która wreszcie zaczęła nawijać. -Śmierć mamy i brata to raczej przejściowe nie jest. - Odpowiedziała nim zdążyła ugryźć się w jęzor. Westchnęła zaraz głęboko i pokręciła głową. -Prze... - Zaczęła, ale Mel kazała się uciszyć. Zaraz dotarło do Armor, że to nie do niej było skierowane, ale i tak zamilkła jakby czekając na to co się zaraz stanie, albo na jakieś wyjaśnienia. Idąc jednak w zgodzie ze swoją naturą, sama szybko przerwała niezręczną ciszę. -Przepraszam. Nie chciałam być niemiła. Straciłam mamę i brata i nie znoszę tego najlepiej. Znowu zaczęłam mieć większe problemy z panowaniem nad sobą i nad swoją psioniką. Stąd to spięcie z Cess. Normalnie wzięłabym to śmiechem... a tak no... z resztą widzieliście. No i ogólnie to nie jestem... destruktywna...?... cokolwiek to znaczy... jeśli dobrze rozumiem... No tak, nie niszczę rzeczy od tak sobie, ludzi też. - Westchnęła znowu, po czym odwróciła się i usiadła na brzegu jeziora. -Źle trafiliście na przewodnika. Nie jestem w formie. Potrzebuję jakiejś akcji żaby móc się pozbierać. Siedzenie w szkole mi nie służy. Ale powiem wam jedno. Instytut jest tym co najlepsze mnie w życiu spotkało. Przypuszczam większość dzieciaków tutaj. Nie trzeba się bać, że się będzie odepchniętym czy opuszczonym. Uczymy tu się nie tylko kontrolować swoje zdolności, ale... tutaj każde z nas uczy się akceptować siebie, to jaki jest, przez poczucie przynależności do grupy, przez więzy jakie się tu tworzą. Jakby nie było to wciąż jest szkoła, ale... no właśnie. Jedyna w swoim rodzaju. Billy mówię Ci poważnie. Zastanów się i porozmawiaj z przyjaciółmi czy nie warto tu przyjść i zostać na dłużej. O wiele łatwiej jest zrozumieć swoją mocą, świat w koło i siebie samego jak ma się obok porządnego nauczyciela, kogoś kto wskaże kierunek i pomoże w każdej sprawie. Jeśli chcesz wspomnę dyrektorce o Tobie i Twojej grupie, zawsze tu są otwarte drzwi... no Ty z resztą nie potrzebujesz drzwi. Wiesz jak tu trafić. - Się rozgadała. Widać jednak, że zdecydowanie to jej pomogło. Uspokoiła się i rozluźniła. Głos przestał jej drżeć i z oczu też zniknął ból i żal. -Gdy tu trafiłam byłam przerażonym dzieciakiem. Nie panowałam nad swoją mocą. Objawiała się ona gdy tylko się zdenerwowałam czy przestraszyłam. Potrafiła być bardzo destruktywna. Bywało, że w ogóle traciłam panowanie nad sobą. To było straszne. Nauka, szkolenie i zrozumienie siebie dało efekty. Nauczyłam się wykorzystywać dobrze swój dar, panować nad nim, ujarzmić go i podporządkować swojej woli. To ja panuję nad mocą nie ona nade mną. Wciąż dużo pracy przede mną, ale już widzę swoją drogę i jest łatwiej. - Zakończyła z uśmiechem na ustach i wreszcie oderwała oczy od tafli wody by spojrzeć na nastolatków. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Czw Cze 15, 2017 4:22 pm | |
| Zamyślony i ze wzrokiem w dalszym ciągu skierowanym w stronę rozległego jeziora, Billy aż drgnął lekko w wyrazie zaskoczenia, gdy tylko głos zabrała do tej pory milcząca dziewczyna. Nie spodziewał się jej nagłego wtrącenia do rozmowy, zdążył już przywyknąć do tego, że tylko trzymała się blisko nich, ale z jakiegoś powodu nie wyrażała swoich opinii... Teraz jednak najwyraźniej miało się to zmienić, przynajmniej na jakiś czas. Mimo wszystko nastolatek nie spojrzał jednak ku swojej rówieśniczce od razu... Właściwie to wprost przeciwnie, bo powoli oderwał wzrok od tafli wody i przesunął go ku kontynuującej temat koleżance, teraz wspominającej o swoim dziadku i dla odmiany się uśmiechającej. Nie byłoby w tym jeszcze niczego dziwnego... Tyle że kilka sekund później dziewczyna niespodziewanie się zaśmiała. Kaplan odruchowo zamrugał szybko, starając się zrozumieć do czego się odnosiła, ale chyba nie potrafił tego jednoznacznie określić. Przyszło jej do głowy coś związanego z dziadkiem? Ta opcja zdawała się być najbardziej prawdopodobna. Billy obserwował więc dalej działania dziewczęcia, teraz odczuwając już lekkie zaciekawienie. Co kombinowała? Czego tak szukała? Czy miało to coś wspólnego z jej wcześniejszymi słowami i nagłym przypływem dobrego humoru? Odpowiedź okazała się bardzo przyziemna, lecz nie mniej jednak miła, kiedy z torebki wyłoniły się słodycze. Na ich widok Kaplan uśmiechnął się lekko, w duchu błogosławiąc decyzję koleżanki, aby akurat jemu batonika podać, a nie rzucić. Nie ufał swoim umiejętnościom i koordynacji ruchowej. Najpewniej by go nie złapał, a gdyby nawet jakimś cudem mu się udało, to raczej nie poszłoby to gładko. - Dziękuję, wzajemnie - rzucił cicho, przyjmując smakołyk i równocześnie kiwając potakująco głową... Po części w odpowiedzi na pytanie rówieśniczki, ale głównie w odniesieniu do jej przedstawienia się. Nie sądził, aby kiedykolwiek w życiu spotkał osobę z takim imieniem. Skrót Mel był już popularniejszy, mógł się wywodzić na przykład od Melanie albo Melody, ale pełne Melyonem? Nietypowe. Billy nie miał nic przeciwko oryginalności. Nastolatek poświęcił krótką chwilę na rozpakowanie batonika, w którego zaraz potem się wgryzł, ciesząc się smakiem czekolady. Może nie był ogromnym fanem słodyczy, ale od czasu do czasu lubił przekąsić coś dobrego, a poza tym... Od spożywania obiadu z rodziną minęło już przecież trochę czasu. Chłopak nie odczuwał jeszcze prawdziwego głodu, ale ten moment akurat nadawał się na niewielką przekąskę. Równocześnie Kaplan słuchał dalszej wymiany zdań pomiędzy dziewczynami, póki co się w nią nie wtrącając, tylko zajmując się swoim posiłkiem. Mimo to nie można by było powiedzieć, że nie poświęcał rówieśniczkom swojej uwagi. Przeciwnie, przesuwał pomiędzy nimi spojrzeniem, a wyraz jego twarzy bardzo jasno świadczył o jego zainteresowaniu... Nawet jeżeli nie miał się nawet jak wtrącić. Najpierw propozycja Hisako odnośnie sprowadzenia drużyny do Instytutu, potem opinia Mel względem niedawnego zajścia... W tym wypadku Billy akurat szczerze nie chciał zabierać głosu, więc cieszyło go, że najwyraźniej nikt tego od niego nie wymagał. Chłopak zdążył się jeszcze dowiedzieć, że Azjatka niedawno straciła część rodziny - niezręczne, bardzo niezręczne, znów nie wiedział co powiedzieć i jak zareagować, bo samo przykro mi zdawało się takie tanie, mało znaczące, po prostu irytujące - nim znów wydarzyło się coś dziwnego... A mianowicie Mel odezwała się chyba do samej siebie? Albo przynajmniej do kogoś, kogo widziała tylko ona. Kaplan ostrożnie zerknął w kierunku, w którym spoglądała dziewczyna, a kiedy nie dojrzał tam niczego podejrzanego, przeniósł wzrok na Hisako i uniósł pytająco brew, jak gdyby oczekiwał jej opinii... Ta jednak nie nadeszła, a Azjatka, choć również wyglądała na lekko wytrąconą z równowagi, podjęła inny temat. Billy zmarszczył czoło, lecz bez protestu słuchał dalej, kończąc już batonika i wreszcie chowając papierek po nim do kieszeni. Później przy okazji zamierzał go gdzieś wyrzucić. Tak czy siak, Hisako wróciła do wyjaśniania swojej sytuacji, najwyraźniej wciąż czując potrzebę, by się wytłumaczyć... Choć Billy w dalszym ciągu uważał, że nie musiała tego robić, bo nie była im tego winna. Jeżeli ktoś by go pytał o zdanie, to stwierdziłby, że dziewczyna powinna omówić sobie wszystko z Cessily, nie z nimi... Bo w końcu stanowili tutaj tylko osoby trzecie. Widownię. Zaraz jednak Azjatka przysiadła na brzegu - sprawiając, że Kaplan wykonał jeszcze krok czy dwa w jej stronę, aby w dalszym ciągu dobrze ją słyszeć - po czym przeszła do opowiadania o szkole. Ta część o wiele bardziej chłopaka interesowała, bo w pewnym sensie dotyczyła go osobiście - to znaczy, rzecz jasna nie planował tutaj zostawać na stałe, pasowało mu należenie do Young Avengers i bycie bohaterem, ale... Ale chciał współpracy z X-Men i z Instytutem. Może nawet dość ścisłej. W końcu rozmawiał już z Shadowcat i Icemanem o możliwości przeprowadzania wspólnych treningów, więc być może mogliby po prostu wpadać tutaj na weekendy, ćwiczyć razem z uczniami...? Tak naprawdę najbardziej przydałaby im się pomoc z nauką działania jako drużyna... I radzenia sobie w trakcie różnego rodzaju misji. Większość z nich dobrze panowała nad swoimi mocami, choć niektórzy pewnie mogliby skorzystać z asysty także pod tym względem. Koniec końców Cassie posiadała swoje zdolności dopiero od niedawna, Kaplan nie był też pewien jak szło ich nowym nabytkom... I starał się nie myśleć o tym, jak bardzo on sam zyskałby na wsparciu nauczyciela. To byłoby z jego strony egoistyczne. Niesamowicie. I tak zdawał sobie sprawę z faktu, że miał skłonność do skupiania się na sobie, a to nie było wcale dobre... - Kitty obiecała spróbować coś dla nas załatwić, jednakże będziemy wdzięczni za każdą pomoc. Myśleliśmy o wspólnych misjach i treningach, bo potrzebujemy przede wszystkim doświadczenia, ale porozmawiam jeszcze z naszą przywódczynią na temat szczegółów. Poza tym... - w tym momencie chłopak krótko się zawahał, znów uciekając spojrzeniem ku powierzchni wody. W ten sposób łatwiej mu było zebrać myśli... I wysławiać się bez dodatkowego stresu. - Niektórzy w drużynie są... Pewni siebie. Chcą już walczyć, a nie dalej ćwiczyć. Robię co mogę, żeby ich przekonać, że szkolenie się i rozwijanie też jest ważne, ale efekty bywają różne - Kaplan chciał dodać coś więcej. Miał ochotę podkreślić własny punkt widzenia, a przynajmniej dokładniej, niż już to uczynił... Przez chwilę przez głowę przeszła mu nawet myśl, że mógłby podzielić się z dziewczynami swoimi wątpliwościami odnośnie własnych mocy. Tyle że to by tak naprawdę niczego nie zmieniło - i nie byłoby teraz istotne. Grupa stała na pierwszym miejscu. Skoro zaś już o niej mowa... - Tak czy siak, mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia, ale pewnie niedługo znowu was odwiedzę, więc... Dzięki za wycieczkę po szkole. I do zobaczenia? - dorzucił, znów wiodąc wzrokiem od jednej swojej rozmówczyni do drugiej, a potem z powrotem. Teoretycznie chłopak mógł teleportować się już z tego miejsca, ale zdawało mu się zbyt odkryte, nawet jeżeli cały ten teren najwyraźniej należał do Instytutu. W związku z tym Billy wolał najpierw wrócić do szkoły i przenieść się z jej wnętrza, dlatego teraz skierował swoje kroki w stronę zabudowań... W towarzystwie dziewcząt lub nie, zależnie od ich decyzji.
Z/t.
|
| | | Melyonem Morningstar
Liczba postów : 50 Data dołączenia : 14/02/2016
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Pon Lip 03, 2017 8:43 pm | |
| Odpowiedź Hisako zbiła Mel nieco z tropu, może nie powinna się tłumaczyć tym że nie wiedziała… ale no właśnie skąd miała wiedzieć. Dziewczyna przygryzła na chwilę wargę, z jednej strony chciała coś powiedzieć aby pocieszyć odrobinę nową koleżankę, z drugiej strony wiedziała jak bardzo pustymi mogłby wydawać się słowa, choćby nie wiadomo ile by się nad nimi zastanawiała. W takim kontekście zawsze było ciężko powiedzieć coś sensowniejszego. - Każdy przeżywa na swój sposób. Powiedziała cicho i lekko westchnęła spoglądając na ziemię po czym lekko dłubiąc niewielką dziurkę czubkiem buta. Zdecydowanie nie lubiła takich sytuacji, były zbyt delikatne i zbyt łatwo było wywołać burzę. - W każdym razie czuję się zapewniona że nie będę musiała w najbliższym czasie uczyć się latać. Rzuciła już nieco lżejszym tonem i ciepło uśmiechając się puściła oczko do nastolatki mając nadzieję że jej głupi i niezręczny żart zostanie w miarę zrozumiany. Czarnowłosa uniosła głowę i spojrzała na niebo przysłuchując się dalszej wymianie pomiędzy towarzyszami. - Hisako ma sporo racji, tak myślę przynajmniej… Wtrąciła swoje trzy grosze, nie rozwijając jednak dalej swojej myśli, i wróciła spojrzeniem swoich błękitnych oczu na swoich rozmówców. - Jeszcze to do nich za jakiś czas dotrze, ważne że zawsze istnieje jakaś opcja rozwoju, ale nic na siłę. Prawda? Wzruszyła lekko ramionami tym razem posyłając ciepły uśmiech w stronę Wiccana. Tym czasem przyjaciel zawiesił się na jednej z gałęzi drzewa i radośnie majtał nogami. Gdyby Melyonem to dostrzegła z pewnością zaczęłaby się zastanawiać gdzie ta kreatura jeszcze byłaby w stanie wleźć… na żyrandol? Zapewne tak gdyby tu jakiś był. - Cokolwiek masz do zrobienia, powodzenia. Pożegnała się z odchodzącym chłopakiem po czym odwróciła się już zupełnie w stronę Hisako. - W sumie, nie wiem czy masz jeszcze ochotę pokazywać mi dalej cóż tu za ciekawe miejsca można znaleźć, ale myślę że widziałam przynajmniej tyle że nie zgubię się tu zupełnie. Więc właściwie w sumie dobrze by było żebym przestała taszczyć ze sobą większość swojego skromnego dobytku, także byłabym naprawdę wdzięczna gdybyś była tak miła i pokazała mi w gdzie znajdują się pokoje. Poprosiła jak zwykle i zawile, wyrzucając z siebie ponownie potok słów i robiąc nieco dziwaczną minę, która nie ukrywajmy, najprawdopodobniej u większości osób wzbudziłaby chociaż cień rozbawienia. Poprawiła paski od plecaka czekając na odpowiedź nastolatki. |
| | | Armor
Liczba postów : 22 Data dołączenia : 18/03/2017
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Wto Lip 04, 2017 9:20 am | |
| Było już po burzy. Podczas jej trwania ucierpiało na szczęście jedynie drzewo, które Wiccan naprawił swoją magią. Z jej strony dzieciakom już nic nie groziło. Japonka uspokoiła się na dobre i wróciła do lekkiego, może nieco nieobecnego uśmiechu. -Do zobaczenia. Powodzenia. Pamiętaj co Ci powiedziałam. - Pożegnała się z chłopakiem i pomachała mu gdy odchodził. Jakiś czas jeszcze potem gapiła się w wodę. -Miałam nadzieję, że wycieczka uda się lepiej. Prawie wyszło. - Zaśmiała się krzywo i pokręciła głową. Machnęła ręką na koleżankę i ruszyła w stronę szkoły. -Wracajmy. Z czasem poznasz cały teren. Ja zdążyłam się tutaj parę razy zgubić nim się ogarnęłam. Będzie dobrze. - Powiedziała. Jej słowa mogły wydawać się nieskładne, zdania osobne od siebie, zupełnie nie związane. To może przez wydarzenia ostatniej godziny... Kiedy nastolatka całkiem wróci do swojej formy, poczuje się lepiej... i ona i jej otoczenie.
Poprowadziła Mel do szkoły, zaznaczając jeszcze po drodze, że ogrody japońskie są niesamowite i warto je odwiedzić jak ta znajdzie czas. W szkole zaprowadziła ją do odpowiedniego skrzydła i wskazała korytarz pełen drzwi do pokojów. Numer swojego już musi sama znaleźć. To raczej trudne nie będzie. Pożegnała się grzecznie, przepraszając raz jeszcze i zapewniając, że jak ma normalny, dobry dzień, to jest znacznie łatwiejsza w kontaktach, po czym pomachała i odeszła. Tak. Teraz skośnooka potrzebuje chwili dla siebie, samotności, albo jakiegoś zadania, przy którym będzie musiała się skupić. [ZT x 2] |
| | | Mercury
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 23/02/2017
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Nie Wrz 03, 2017 12:06 pm | |
| Jako uczeń nie miała dostępu do informacji o wszystkich wydarzeniach jakie ostatnio miały miejsce w Instytucie. W takich okolicznościach czuła się bardziej odizolowana od reszty swoich rówieśników. Wrażenie to, do złudzenia, przypominało jej pierwsze dni w Instytucie, kiedy nie potrafiła się w nim odnaleźć – nawiązać nowych przyjaźni i przypisać sobie odpowiedniej roli w grupie. Dołączenie do grupy Hellionsów pomogło jej zaczepić się w szkole wśród rówieśników oraz odnaleźć przyjaźnie. Teraz… zdawało jej się, że może raczej były to zwykłe znajomości. Po rozwiązaniu grupy Hellions, okazywało się, że Mercury nie pozostawała z nikim w kontakcie. Kolejny raz czuła się zwyczajnie nie na miejscu, samotna i cudaczna w Instytucie nieprzygotowanym na tak nieporadne wybryki natury, jak ona. Odosobnienie źle wpływało na jej efektywność podczas treningów i zajęć. Przygnębienie znacznie częściej rzutowało na jej rozproszeniu. Nic więc dziwnego, że nie brała udziału w żadnych misjach. Wieść o awansach do New X-Men dodatkowo wprawiała ją w emocjonalny paraliż. Osoby, z którymi rozpoczynała naukę w szkole ruszały do przodu. Potrafiły znaleźć się w grupie, zaś w zleconych im zadaniach poczynały jakieś postępy. Cessily była więc jedną z nielicznych pozostających z tyłu. Obowiązki jakie szły wraz z przynależeniem do grupy New X-men, dla ich członków spychały znajomość z Cess na dalszy plan. Czas jaki kiedyś Mercury mogła spędzać razem ze swoimi znajomymi, teraz przez nich poświęcany był dla misji. Ona nie mając nic lepszego do roboty, zadręczała się swoimi myślami. Posępnie snując się po Instytucie, wybrała sobie jedno z najgorszych miejsc do rozmyślań. Siadając pod drzewem przy krawędzi Jeziora, spoglądała w taflę wody, przypominając sobie przebieg nie tak dawno odegranej tu rozmowy. Tej, przez którą informacja o tym, jakoby była osobą nieprzystępną i niesympatyczną, rozniosła się po szkole, a jedyna osoba, która zdawała się być obiektywnym świadkiem tego wydarzenia, nie należała nawet do Instytutu i nie mogła potwierdzić jej wersji wydarzeń, w której Cess zwyczajnie nie chciała wszczynać kłótni, dlatego kłótni z Armor nie sprostowała w żaden sposób. Przyjęła wszelką krytykę na siebie, pozwalając innym myśleć o niej gorzej – jak o agresorze Hisako. Przez czas, w którym przyjmowała takie komentarze do siebie, zdążyła już nawet sama w to uwierzyć, że potraktowała ją niesprawiedliwie i podle. Wymierzając sobie odpowiednią karę, nie starała się nawiązywać nowych znajomości. Należało jej się radzić ze swoimi problemami samej. Starych przyjaciół, choć nie była pewna, czy może ich tak dalej nazywać, nie chciała obarczać ciężarem swoich wyimaginowanych rozterek, zresztą wydawali się zbyt pochłonięci nowymi misjami. Dlatego pozostawała sama. Kładąc dłoń na karku, pochyliła się w przód, przymykając oczy, wypuszczając powietrze z piersi. Doszukując się w tym kolejnego oszustwa i fałszu w swojej pozie, skoro przecież jasnym było, że jej bio-rtęciowa forma nie potrzebowała tlenu do przeżycia.
|
| | | Transonic
Liczba postów : 36 Data dołączenia : 14/07/2017
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Nie Wrz 03, 2017 1:48 pm | |
| Po wyjściu z ogrodów dłuższą chwilę zastanawiała się, dokąd teraz ma pójść. Było nieco upalnie, więc pozostawanie tam, gdzie nie było cienia nie miało sensu. Mogła więc albo iść do budynku Instytutu, albo szukać innego miejsca, gdzie będzie cień i przyjemny chłód. Po krótkim namyśle skierowała się w stronę jeziora. Przy wodzie zawsze było nieco chłodniej niż gdziekolwiek indziej, a do tego było tam sporo cienia. Idealne miejsce na odpoczynek i szeroko rozumiane rozmyślanie. Myśli dziewczyny krążyły wokół wydarzeń z ostatnich dni, ale zaraz potem skręciły na przybycie Samuela. Troszkę zaskakujące to było, ale był bratem Jaya, więc nic dziwnego, że przyjechał do Instytutu. Zwłaszcza, że zbiegło się to z utworzeniem nowej drużyny. Bo chyba tylko to mogło być tym wspomnianym awansem? A skoro jesteśmy przy temacie drużyny... Naprawdę chciałaby do jakiejś należeć. Być po prostu przydatną. Czasami czuła się mało potrzebna, stojąc nieco na uboczu z wszelkimi informacjami, jeśli coś, to wszystkiego dowiadywała się z plotek. No i wczorajszy atak też trochę ją zniechęcił, bo mogła tylko kryć się i nic więcej. Westchnęła cicho. Skręciła w stronę jeziora, pogrążona w myślach, zauważając kogoś dopiero, jak była już naprawdę blisko. Uśmiechnęła się delikatnie, rozpoznając Cessily. Dziewczyna jednak nie wyglądała na szczęśliwą z życia, a wręcz przeciwnie. Jakby miała jakiś problem. - Cześć, Cess. – przywitała się łagodnym głosem, nie chcąc jej wystraszyć. – Nie przeszkadzam? Jeśli dziewczynie nie będzie pasowało jej towarzystwo, to zwyczajnie wróci do szkoły. Może pogra na komputerze, tak na przykład. Od dawna tego nie robiła. Chyba trochę odmóżdżającej rozrywki też może się przydać. |
| | | Mercury
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 23/02/2017
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Nie Wrz 03, 2017 2:29 pm | |
| Cessily wyrwana z rozmyślań, drgnęła na czyjś glos. Aż dziwnym było, że już wcześniej Transonic nie zdradziła się ze swoją obecnością w żaden sposób. Gwałtownie otwierając powieki, Mercury automatycznie skierowała twarz w kierunku dziewczyny. Słaby uśmiech przemknął przez jej twarz, stwarzając ją trochę bardziej przystępną. Zwyczajnie miłą. Nie chciała w żaden sposób wywierać na Laurie wrażenia, jakoby jakiś problem rzeczywiście zawracał jej głowę. Dziewczyna jednak nie dała się oszukać, wyraźnie dostrzegając stan Cess. Jaki by on jednak nie był, Kincaid zdecydowanie nie próbowała budzić wrażenia, jakoby czyjaś obecność miała jej przeszkadzać. Dlatego wstrząsnęła głową dość wyraźnie, aż czerwone pasma włosów opadły na jej metaliczną twarz. — Nie, co ty. Daj spokój. Siadaj. Zrobiła jej nawet miejsce, chociaż wcale nie było to konieczne. Przestrzeni pod drzewem było całkiem sporo. Mimo to Mercury odsunęła się kilkanaście centymetrów w bok, pozostawiając Laurie już rozgrzany kawałek ziemi. Jako, że temat sam jakoś nie przychodził jej do głowy, skoro ostatnio rozważała jedynie rozłam grup w Instytucie i złączenie nowych, a ta kwestia wydawała się wyjątkowo dotkliwa, Cess z początku milczała. Nie odejmując dłoni od karku, chrząknęła niewyraźnie i poprawiła się na miejscu, posyłając Transonic jeden z wypracowanych uśmiechów, mających odwrócić jej uwagę od krępującej ciszy. — Też nie masz co ze sobą zrobić? Wydaje mi się, jakbym dopiero wczoraj dołączała do Instytutu i totalnie nie wiedziała, za co się zabrać. Pamiętasz swoje początki w szkole? |
| | | Transonic
Liczba postów : 36 Data dołączenia : 14/07/2017
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Nie Wrz 03, 2017 3:32 pm | |
| W zasadzie szła dość cicho i była pogrążona w rozmyślaniach na tyle, że zwyczajnie nie dostrzegła Cess, dopóki nie podeszła naprawdę blisko. Ważne, że na nią nie weszła, ewentualnie nie przeoczyła jej kompletnie. Wtedy byłoby bardzo niezręcznie. Na całe szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Dostrzegła za to, że cokolwiek trapiło drugą mutantkę, nie było to coś, o czym chciałaby rozmawiać. Laurie nie zamierzała więc zadawać pytań na temat jej samopoczucia, najwyżej jeśli Mercury zechce porozmawiać o tym, to sama zacznie temat. Nie zamierzała być nachalna. - Wyglądałaś na nieco zamyśloną, no i czasem każdy ma ochotę pobyć w samotności. - uśmiechnęła się do dziewczyny, siadając obok niej na zwolnionym właśnie i wygranym miejscu. Oparła się plecami o drzewo, prostując nogi przed sobą i wydając z siebie ciche mruknięcie pełne zadowolenia. Dobrze wybrała miejsce pobytu, cień i przyjemny wiaterek znad wody. Przez dłuższą chwilę obie milczały, co w którymś momencie jednak zrobiło się troszkę niezręczne. Zanim jednak zdążyła się odezwać, Cess zadała swoje pytanie, zmuszając tym samym Transonic do zastanowienia się nad odpowiedzią. - Bardziej... czuję się trochę bezużyteczna. - przyznała z westchnięciem. - Chciałabym pomóc, wiesz, chociażby wczoraj. Na pewno dałabym radę pomóc w czymkolwiek. A co do początków w szkole... Czułam się zagubiona, nie do końca rozumiałam kim jestem. No i całkiem nowy wygląd, prawda? - zerknęła na drugą mutantkę. Cessily musiała całkiem dobrze ją rozumieć. W końcu jej mutacja również odmieniła kompletnie jej wygląd. Chociaż jeśli ktoś miałby spytać Laurie o zdanie, to Mercury wyglądała naprawdę nieźle. Szkoda tylko, że z tego powodu nie można było wychodzić za bardzo ze szkoły. - Tęsknisz za wypadami do miasta? Na zakupy? |
| | | Elixir
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 03/01/2017
| Temat: Re: Jezioro Breakstone Sro Wrz 06, 2017 9:46 pm | |
| Oddalając się od przestrzeni przeznaczonej dla koni i uparcie nie spoglądając za siebie, aby sprawdzić jakie wrażenie wywarł swoimi ostatnimi działaniami na braciach Guthrie, Josh zdecydował się przejść wzdłuż linii drzew, aby jak najdłużej korzystać z oferowanego przez nie cienia. Oznaczało to, że kroczył po północnej części posiadłości, kierując się na zachód, w pobliżu jeziora... Z zamiarem skręcenia ku szkole, gdy będzie to już konieczne. Jakoś musiał ratować się przed temperaturą i słońcem, skoro przez te głupie, ciemne plamy nie mógł nawet zrezygnować z długich rękawów. Oba swoje piórka schował do głębokiej kieszeni, aby się mu nie zgubiły. Chłopak nie uszedł jeszcze daleko, nim w końcu zainteresował się trzymaną w dłoni komórką. Nie chciał odczytywać wiadomości w towarzystwie, żeby nie zepsuć sobie efektu, ale teraz już nic nie stało na przeszkodzie, aby odblokował ekran... I nagle się zatrzymał, gdy przed jego oczami znalazła się treść smsa od Nori. W porządku, może jednak nie powinien był z tym zwlekać... "Valhalla. Dziecko-mutant. Trzeba jej pomóc. Dasz radę przybyć? P.S. Zerwane kable wysokiego napięcia, wszędzie woda. Trzeba uważać." To zdecydowanie nie brzmiało na coś, czym powinni zajmować się we dwoje i bez nadzoru dorosłych. Na ogół za sprowadzanie do Instytutu nowych mutantów odpowiedzialność brali na siebie X-Men... Bo w końcu byli bardziej doświadczeni, potrafili przekonać osoby w różnym wieku, no i przede wszystkim mogli działać bardziej oficjalnie od uczniów, bo należeli do pracowników szkoły. Mimo to zdarzały się odstępy od tej reguły... A Elixir rozumiał, że skoro Noriko napisała bezpośrednio do niego, to oczekiwała, że nie zaangażuje w to X-Men. Raz już popełnił ten błąd, że zaufał komuś z dorosłych i skończyło się na tym, że nagle o wypadzie dowiedział się cały personel. Poza tym... Teraz nawet nie wiedział do kogo mógłby się zwrócić. Za sobą pozostawił Jay'a i pewnie powinien się do niego wrócić, ale w takim wypadku musiałby też poinformować o wszystkim jego brata, a nie wiedział jak zapatrywałaby się na to Nori. Czy Cannonball liczył się jako dorosły? Był raczej dość młody i nie należał już do X-Men, jednak czy zachowałby dyskrecję? No i... Mimo wszystko Josh chyba wolał pozwolić, aby obaj Guthrie spędzili ze sobą czas na spokojnie. Miał wrażenie, że to nie było coś częstego. Gdzie mogła być teraz Laura? Z New X-Men zostawała mu tylko ona - bo Juliana nawet nie zamierzał rozważać - ale nie czuł jej w pobliżu, a nie mógł tracić czasu na jej poszukiwanie. Więc... Może jednak dawni New Mutants? Problem w tym, że z Laurie wciąż był w trochę napiętych stosunkach, a Sofia z nią solidaryzowała, czyli w grę wchodziłby jedynie David... Który chyba go cicho potępiał, ale przynajmniej zachowywał się normalnie... Ale o tej godzinie odbywał zajęcia dodatkowe. Cudownie. Rozważając to wszystko i szukając najlepszego rozwiązania, uzdrowiciel wysłał już Nori krótką odpowiedź. Jego wiadomość zawierała tak naprawdę tylko jedno słowo - "tak" - bo w końcu wiedział, że w ten czy inny sposób do niej dołączy... Po prostu w najgorszym wypadku sam. Tylko jak? I gdzie w ogóle była ta cała Valhalla, nie licząc mitologii nordyckiej, czyli pewnie innego wymiaru? Skoro przyjaciółka wezwała go w taki sposób, to najwyraźniej zakładała, że będzie w stanie do niej dotrzeć. Szybko sprawdzając tę ostatnią kwestię w internecie, Josh znów ruszył z miejsca, tym razem o wiele szybszym krokiem, lecz wciąż wzdłuż drzew. W jego głowie formował się już plan. Skoczy do garażu i podprowadzi czyjś samochód, bo teoretycznie - i niestety tylko teoretycznie - wiedział jak odpalić auto bez kluczyków... A potem jakoś wyjaśni, że to była pilna sytuacja i musiał się spieszyć. Jak do tej pory praktycznie wszystko uchodziło mu na sucho, więc czemu teraz miałoby się to zmienić? Tylko pewnie Dani trochę się pozłości i w końcu jej przejdzie. Zamiary Elixira prędko uległy jednak zmianie, gdyż niedaleko siebie wyłapał obecność kogoś o bardzo przydatnej dla niego w tej chwili mutacji. Jak do tej pory nie miał zbyt wiele do czynienia z Transonic, więc prawdę mówiąc mało o niej wiedział - głównie to, co wieść gminna niosła po szkole - ale potrafił ją rozpoznać dzięki specyficznej budowie jej ciała... I znał jej moce. Gdyby przekonał ją do pomocy, przetransportowałaby go na miejsce szybciej od samochodu. Z tym nowym postanowieniem i wyszukaną już na telefonie mapką, Josh prędko skierował się w stronę jeziora, już z dość daleka zauważając siedzące pod drzewem dziewczyny... Choć w gruncie rzeczy trochę oszukiwał, bo przecież biokineza podpowiadała mu gdzie powinien spoglądać. Laurie towarzyszyła Cess, którą uzdrowiciel rozpoznał z łatwością... I choć nie zwolnił kroku, ani nie zmienił wyrazu twarzy, to nie do końca wiedział czego się po niej spodziewać. Przyjaźnili się przez pewien czas po tym, jak przybył do Instytutu, ale kiedy Julian się od niego odwrócił, to prawie cała jego świta zrobiła to samo - z wyłączeniem Vica. Na czym stali teraz? Po rozwiązaniu składów treningowych odpadł przynajmniej czynnik rywalizacji pomiędzy New Mutants i Hellions, ale chłopak jakoś wątpił, aby to miało magicznie wszystko naprawić. - Hej, chcecie pomóc mi kogoś uratować? - odezwał się podniesionym tonem jeszcze zanim znalazł się całkiem blisko dziewcząt, aby nie tracić czasu. Wychodził z założenia, że najważniejsze było zdobycie ich zainteresowania, a nad wszystkim innym będzie mógł popracować później.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Jezioro Breakstone | |
| |
| | | | Jezioro Breakstone | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |