|
| Ogrody japońskie | |
|
+12Transonic Rockslide Łaska Iceman Rosalie von Doom Genesis Colossus Cosmo the Dog Shadowcat Hellion X-23 Loki 16 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Ogrody japońskie Czw Lis 29, 2012 11:11 am | |
| First topic message reminder :Pełne rzadkich i egzotycznych okazów roślin, ogrody japońskie zajmują sporą połać terenu wśród lasu i zawierają znaczną ilość ławek, fontann i innych punktów idealnych do odpoczynku. Znajdują się we wschodniej części lokalizacji. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Shadowcat
Liczba postów : 172 Data dołączenia : 27/02/2013
| Temat: Re: Ogrody japońskie Nie Paź 25, 2015 10:34 am | |
| -Może i masz racje z tym,że się dopatrują, ale też wolą to ukrywać by prawda nigdy nie wyszła na jaw. Czy wiesz, że ludzie kłamią od niemowlaka? Np. płaczą niby jak są głodne albo też coś im dolega, Ale to tak naprawdę domagają się uwagi. - Shadowcat ostatnio tego się dowiedziała z telewizji więc nie wie, czy owa wiadomość jest już w danych Sigmy, a jak nie to będzie miała kolejną nowinkę do zapisania na swoich dyskach. Na chwile znów przymknęła oczy, ale zaraz radosnym spojrzeniem popatrzyła na koleżankę. Gdy doszły do jej uszu słowa o rywalizacji z maszyną pokiwała głową. - W sumie chciałabym, to zobaczyć jak któreś z uczniów z tobą rywalizuje, ale jak sama mówisz to też zapewne była, by w pewnym sensie dla nich nauka lub też by zaczęli intensywniej się uczyć. – Cóż zapewne i tak nie mieli, by szans wygrać no może właśnie, wtedy kiedy nie daj boże Sigma w nieoczekiwanym monecie się „ przejadła” zgromadzonymi na dyskach informacjami lub po prostu miałaby jakiś błąd w sobie. Kiedy Sigma usiadła na ławce fakt dało się usłyszeć skrzypienie, ale jak widać Kitty się tym nie przejęła, bo w końcu nie miała czym. Była zadowolona z tego, że jednak udało się ją nakłonić do tego, by usiadła na ławce. Podrapała się po policzku zaraz. - Sądzę, że byś im nie dawała żadnych ulg jako nauczyciel w końcu też jesteś stanowcza i byś im na bank nie uległa. No może troszkę byś im podpowiedziała, ale tak, to świetny pomysł by był z takim nauczaniem innych. - Ona tam wie, że Sigma nie dała sobie pozwolić na takie coś jak wykorzystywanie i błaganie ja o dobre odpowiedzi. Fakt jest taki, że na bank by nakierowała słabych uczniów na dobrą odpowiedź. Gdy znowu padło z ust maszyny dane zapytanie ta przyłożyła palec do polika i popatrzyła na nią. - Różnica jest taka, że nie wiążą nas więzi krwi, ale i tak jak ktoś staje się nam bliższy zaczynamy go traktować, jak członka rodziny . Więc to normalne u ludzi, że tak nazywają przyjaciół. Mimo iż z nimi niespożytą. - Kitty ma nadzieje, że jakoś wybrnęła z tej wypowiedzi najlepiej jak mogła. - To dobrze, że wiesz. - Doskonale wie teraz, że nic przed nią się nie ukryje. Fakt to tez może być chęcią zdobycia danych, więc człowiek do wszystkiego chce się dostać za wszelką cenę. Człowiek rzeczywiście jest kruchą istotą dzisiaj jest jutro może go nie być, ale to jest właśnie życie człowieka po to żyje się, by osiągać cele i spłodzić potomstwo i tak w kółko. W sumie racje religii na świecie jest dużo i każda wierzy w co innego. Jedna wierzy w to, że jak umrzemy to wracamy na ziemie jako zwierzę. Kleina wierzy w życiu po życiu,z nasza dusza wchodzi do człowieczego ciała i nic nie pamiętamy z poprzedniego życia zaczynamy wszystko na nowo. Dużo tych teorii jest odnośnie do, co staje się z nam i po śmierci. Nasza zaś religia każe nam wierzyć w jednego Boga, który ma być tym jednym i zabrania nam właśnie wierzyć w inne teorie, ale trochę to samolubne, bo trzeba wierzyć w to, co chcemy i tu nie powinno no być zakażań. Bo w sumie powinni uczyć młode pokolenia o innych religiach, a nie zamykać się tylko na chrześcijańska religie. Właściwie to i tak wszystkie te religie dzieli jedna spójna całość śmierć. A co do przegnania ludzi do wizji Boga niż kruchego człowieka, który nie wiadomo rzeczywiście czy dokonał jakich cokolwiek cudów można się zgodzić. - Hmm, to pytanie trochę jest trudniejsze, ale można powiedzieć, że masz duszę w sumie dostałaś życie i jesteś inteligentna jak człowiek. Każdy nawet tez powie, że dusze ma nawet głaz lub drzewo, bo zostało stworzone przez kogoś. - Na jej słowa Kitty się głośniej uśmiechnęła. - Też będziesz mnie obserwowała jak śpię? Mi tam nie przeszkadza, ale nie wiem, co powie moja współlokatorka na to zareaguje. - |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ogrody japońskie Pon Paź 26, 2015 6:13 pm | |
| - Czytałam o tej teorii opublikowanej przez profesora socjologii. Jestem skłonna zgodzić się z tym na podstawie analizy celebrytów oraz zjawiska komercji. Człowiek chce być w centrum uwagi – to nie ulegało wątpliwościom. Człowiek chciał, by to on był na świeczniku. W pozytywnym lub negatywnym tego słowa znaczeniu. Bogacze pokroju Tony’ego Starka bądź Justina Hammera żyli jedynie z tego, że są rozpoznawani i mają wyrobioną markę dostawców sprzętu. Jedno Sigmie tylko nie dawało spokoju. Skoro ludzie są tak zapatrzeni w siebie, to czemu stworzono ją? Czy człowiek nie chciał dać upustu swojemu ego i stworzyć coś idealnego, co wygląda jak człowiek? – Dlaczego zatem istnieję ja? Czy człowiek stworzył maszynę z potencjałem dążenia do doskonałości o kształcie ludzkim tylko po to, by urzeczywistnić swoje marzenie bycia idealnym oraz w centrum uwagi jako twórca owej maszyny? – zapytała. Ciekawe czy Kitty miała na to już gotową odpowiedź, zresztą bardziej maszyna była zainteresowana reakcją. Póki co również i Sigma miała pogodny, lekko uśmiechnięty wyraz twarzy. Istniała niewielka szansa, że uczniowie wygraliby z maszyną. Sigma była w stanie pomieścić naprawdę dużo danych, zresztą nie ważą one tak dużo wbrew pozorom. Dajmy przykładowo to, że zna wszystkie warianty ruchów w szachach, których jest 10 do 134, co jest masakryczną liczbą, a mimo to maszyna zna każdy z nich i każdy może wykonać. Oczywiście zdarzali się uczniowie wybitni lub na tyle inteligentni, że mogliby oszukać maszynę. Wtedy czynnikiem decydującym była ludzka nieprzewidywalność oraz to, że ktoś umie to wykorzystać. Z czasem jednak pewnie przyzwyczailiby się do tego jak szybko maszyna analizuje fakty, które są jej podawane. Plus maszyna sama w sobie się uczyła i dwa razy ta sama sztuczka na nią nie zadziała. Być może to pobudziłoby kreatywność uczniów, co we współczesnym świecie jest jak najbardziej pozytywnym zjawiskiem. Dokonałaby selekcji tych wybitnych, którzy mogą pójść krok do przodu i oddzieliłaby od tych, którzy nie są w stanie przystosować się do panujących warunków. - Zgadza się. Podanie gotowego wariantu oraz schematu nie jest dobrą metodą nauczania. Nakierowanie i pobudzenie zmysłu kreatywności gatunku ludzkiego jest jedyną opcją by degeneracja inteligencji gatunku ludzkiego nie postępowała – maszyna po prostu stwierdziła, że ludzie zwyczajnie z wiekiem stają się po prostu głupsi. Wedle statystyk, które posiadała wyniki w szkołach spadają z roku na rok, a uczniowie nie przyswajają sobie wiedzy tak jak powinni. Poświęcają więcej czasu na rozrywkę i ułatwianie sobie życia niż na naukę, która długoterminowo przyniesie o wiele większe profity. Z logicznej perspektywy maszyna oczywiście wybrałaby metodę dłuższą, która daje o wiele więcej. Miała czas jak również nie potrzebowała zabawy. - Relacje ludzi są… skomplikowane… - stwierdziła maszyna. Były nielogiczne oraz skomplikowane, jak zresztą ludzie. Jak jedna wartość, która z założenia jest odmienna może być identyczna z drugą wartością, która jest odmienna? Maszynie ciężko pojąć, bo nigdy -1 nie będzie tym samym co chociażby liczba 3. Bądź co bądź trudno, by twór techniki kierował się emocjami i mógł zrozumieć przywiązanie, jednak była to maszyna ucząca się. Można jej nauczyć wszystkiego, złych nawyków jak również tych dobrych, a zatem też emocji. Kitty nie zdawała sobie z tego sprawy, jednak gdyby popełniła błąd to Sigma mogłaby mieć zupełnie sprzeczny pogląd na coś z rzeczywistością lub zachowywać się dziwnie. Pomińmy to, że maszyna nie odróżniała żartów i ich nie rozumiała. - Zatem duszą jest wszystko idąc tym tokiem rozumowania, jednak czym różni się dusza ludzka od duszy kamienia? Obie są duszami, jednak chyba nie są tożsame. Czy określisz toster jako twór żywy? Posiada zasilanie jak ja i funkcjonuje, jednak jedyne co nas różni to moc obliczeniowa jednostek – powiedziała Sigma. Czym wyjątkowym była ta dusza? Skoro była wszędzie to znaczy, że nie była wyjątkowa bo jest wszędzie. To maszynie nie dawało spokoju, dlaczego ludzie czują się tak wyjątkowi chełpiąc się tym co zwą duszą skoro wszystko wokół ją ma? - Potwierdzam. Faza snu ludzkiego jest naprawdę interesującym zjawiskiem. Współlokatorka? Kim jest?
|
| | | Shadowcat
Liczba postów : 172 Data dołączenia : 27/02/2013
| Temat: Re: Ogrody japońskie Czw Paź 29, 2015 12:28 pm | |
| Tak, to wszystko, co mówi Sigma rzeczywiście jest prawdą, człowiek jest zachłanny i ta zachłanność powoduje, że człowiek nie myśli, o dobru innych. Czasami nawet potrafi zabić innego człowieka, by w końcu dostać to, co chciał. Egoizm nie zna końca. I fakt ludzie lubią być w punkcje zainteresowania, ale też zdążają się osoby, które żyją tylko i wyłącznie dla rodziny i zapewniają im byt, a nie dążą do bogactwa. Tony bez sławy jednak chyba nie mógłby żyć tak jak i bez alkoholu zresztą. To dzięki swojemu ojcu tak naprawdę stał się bogaty. Choć przez to mało spędzali ze sobą czasu. Dalsze pytanie Sigmy dla Kitty w sumie też było to nie zrozumiałe w sumie, to bala się w jakiś sposób skrzywdzić Sigme. - W sumie, to ludzie tworzą maszyny, tylko i wyłącznie na swoje cele, by kiedyś one za nich wykonywały inne prace. A czemu tworzą was podobnych do ludzi, to chyba dlatego, by się was nie bać. - Ta teoria w sumie ma sens, bo po co, by człowiek stwarzał maszynę? Po to, by tylko na nią patrzyć? Co zresztą było to głupotą. Człowiek, czasami serio jest leniem i nic mu się nie chce robić i w sumie takiej maszynie się nic, a nic nie płaci za wykonana robotę, może robić 24 h na godzinę więc lepiej wydajna jest i jak się zepsuje, albo ją naprawią, albo wymienią na inną. Taki żywot zafundował człowiek maszynie. Na stwierdzenie zaś o nauce brązowowłosa bardziej pokiwała głową. - Znam jedno przysłowie „Człowiek głupi się rodzi i głupi umiera” Więc jak widać wszystkiego nie jest w stanie się dowiedzieć w swoim krótkim życiu Sigmo. Dlatego zapewne was maszyny stworzyli, abyście przekazywali ich nauki i stwierdzenia dalszym pokoleniom, by wiedziały co zrobić, by dążyć do perfekcji przodków i innych ludzi. - Znów, miała okazję popatrzeć jej w oczy, więc to robi. - Zgadzam się z Tobą. - Kitty sama tego też nie rozumiała czemu jedna religia uznaje, że coś ma duszę. - Właściwie, to z tym kamieniem i duszą dla mnie też jest tajemnicą, może ktoś, kto bardziej zna się na religii tobie jakoś to lepiej wyjaśni niż ja. Ja tylko mówię Ci niektóre zjawiska. - Sama też nie była w stanie pojąć większości, rzeczy i tak sam o jak jej nowa koleżanka ona też ma miała dużo pytań odnośnie do tych rzeczy. Gdy wstała z ławki zaśmiała się na jej ostatnie słowa. - Fascynujące? No skoro nazywasz fascynujące to jak człowiek potrafi się czasami ślinić to wiedz, że cos się z Tobą dzieje Sigmo.- Widać, że ostanie słowa wypowiedziała z żartem I kiwa głową. - Tak mam spół lokatorkę, na którą mówią Rogue i w sumie coś mi się zdaje, że szybko się dogadacie i musisz ją poznać.- Już w sumie dosyć długo siedziały w ogrodzie. - Chcesz jeszcze coś zwiedzić? - Przychyliła głowę na bok i zerka na maszynę. - Właściwie to, do twarzy ci z uśmiechem.- A jak, że komplement musi być~. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ogrody japońskie Nie Lis 01, 2015 4:31 pm | |
| - Czy możliwe jest, by człowiek maszyną chciał zastąpić inną istotę ludzką w aspekcie socjologicznym? Człowiek reaguje negatywnie na to co jest inne niż on, więc z logicznego punktu widzenia teoria ta spełnia podstawowe warunki egzystowania – rzuciła Sigma. Ludzi nie znała tak dobrze, nie czuła, brakowało jej emocji dlatego też zastanawiała się czy człowiek po prostu nie stworzył jej, by kiedyś zastąpiła go. Istniała taka możliwość, by została stworzona tylko w ramach socjalizacji człowiek-maszyna, jednak mogło to mieć głębsze podłoże psychologiczne jak pokazanie rasie ludzkiej, że nigdzie nie mogą czuć się pewni jak również nie potrafią odróżnić innego człowieka od maszyny udającej człowieka. To drugie stanowiłoby element zapłonowy, który zasiałby nieufność wśród gatunku ludzkiego co doprowadziłoby do stopniowej degradacji rasy ludzkiej. - Zostało potwierdzone badaniami, że mózg ludzki szybciej przyswaja informacje w pierwszych fazach rozwoju, a wraz z postępem czasu jest w stanie przyswoić ich coraz mniej. Dlatego pula możliwych informacji zawsze pozostaje taka sama, choć istnieją też jednostki wybitne które w swoim krótkim życiu są w stanie stworzyć coś co wpłynie na dalsze pokolenia. Być może masz rację, może zostałam stworzona by być chodzącym terminalem danych, aby przeżyć rasę ludzką i nauczać to co przyjdzie po niej o błędach ludzi – odwoływała się teraz do nurtu transhumanizmu, który głosi że kiedy technika wejdzie na pewien poziom to granica między człowiekiem, a maszyną zostanie zatarta. Nie będzie w człowieku już ani cząstki ludzkiej, a pozostanie coś innego. Za to człowieka transhumanistycznego ma zastąpić istota posthumanistyczna, istota idealna oraz ta która będzie o wiele silniejsza niż poprzednie. Maszyna skinęła głową, kiedy Shadowcat wspomniała o religii. Nie uznawała ich jako wiarygodne źródło danych, gdyż tworzone one były zawsze pod ideologię i kontrolę społeczeństw. Ludzie musieli mieć jakiś cel, do którego będą dążyć by móc kontrolować ogromne rzesze ludzkie poprzez jedno słowo proroka. Było to swego rodzaju kłamstwo, które nie jest kłamstwem jednocześnie, gdyż nie można udowodnić iż czegoś nie ma. Nie można udowodnić, że człowiek religijny nie ma racji, ale również nie da się udowodnić że tą rację ma. Był to swoisty paradoks, którym Sigma nie zajmowała się dopóki nie znajdzie religioznawcy lub osoby duchownej jako źródła danych. Najwyraźniej nie zrozumiała żartu i przekrzywiła pytająco głowę i przeprowadziła szybki skan systemu. Żadnych błędów jednak nie wykryła, ani bugów, chociaż system nie był czymś prostym. Był równie skomplikowany jak ludzki umysł, jednak z tą różnicą że maszyna gdy chce to może powierzchownie go przeskanować pod kątem niejasności, elementów niepasujących – Skany wykazują, że systemy działają w normie – odezwała się po kilku sekundach. - Rogue? Była w tamtym pokoju wraz z panną Frost – skojarzyła ową osobistość, która była nader cicho, kiedy to Emma rozmawiała z maszyną. Być może lokator nie będzie problemem, a nawet dodatkową ilością danych. Zwłaszcza że proces socjalizacji nie rozpoczął się pomiędzy tamtą dwójką w owym salonie. - Odwiedziłabym Twoje kwatery jak również miejsce, gdzie przebywają uczniowie podczas zajęć – powiedziała. Tych sektorów jeszcze nie miała umieszczonych na mapie, a jeśli ma uczęszczać na zajęcia to również je powinna poznać w jakiś sposób. Zamrugała swoimi żółtymi oczyma – Czy to był komplement? Jak powinnam na niego zareagować? – zapytała delikatnie poszerzając uśmiech, a nanomaszyny nieco rozgrzały jej twarz by nadać skórze nieco koloru. Nie była to czerwień, jednak wyróżniała się zwłaszcza porównując wcześniejszą mleczną karnację.
|
| | | Shadowcat
Liczba postów : 172 Data dołączenia : 27/02/2013
| Temat: Re: Ogrody japońskie Pon Lis 02, 2015 2:22 pm | |
| -Hm… Wiesz sama nie wiem, czy da się zastąpić człowieka inną maszyna, by w jakiś sposób zapełnić pustkę po tej jednej osobie. I to prawda, że człowiek boi się wszystkiego, co jest nieznane. Ale oni chyba lubią się bać.- Dla niej takie teorie nie są zrozumiałe, bo o co stwarzać cos czego się później mają obawiać? Ale też są dobre tego wnioski, bo tworząc cos człowiek tez się uczy jak daną rzecz tworzy i nawet tez pokazuje tym, że jednak jest coś więcej wart. Właściwie też dobra teoria z tym że człowiek buduje maszyny tylko dlatego by właśnie zajęli ich miejsce tak jak i rasy ludzkiej, ale czy to ma sens bawienie się w Boga? Kitty rozumiała tylko tę teorię, gdzie maszyna miał w przyszłości pracować człowieka, który serio pracować nie będzie musiał i będzie miał więcej czasu na swoje przyjemności i nie będzie się przejmował tym, że to maszyna będzie zarabiała dla niego pieniądze i wykonywała brudną i ciężką robotę. Kitty pokiwała głową na ową teorię z wiedzą, która jest przyswajalna w jak najmłodszym wieku. Zapewne kiedyś i nastąpi owe zatarcie granic pomiędzy maszyna a człowiekiem w sumie właściwie, to już się dzieje, bo w końcu są wymyślane protezy, które mają zastąpić dane kończyny człowieka. Znów się zaśmiała radośnie. -To dobrze, że skany są Twoje w normie.- Stanęła przed maszyną i zaraz plotła dłonie za sobą i dalej wpatruje się w nią ze szczerym i pogodnym uśmiechem. - To skoro Rudej nie ma ze mną w pokoju może Ty ze mną zamieszkasz?- Dobry pomysł, by Sigma z nią zamieszkała skoro ma pokój wolny, to super. - No to możemy iść najpierw do mojego pokoju, a potem oprowadzę Cię po salach, gdzie się uczymy.- Zachichotała radośnie. - Tak Sigmo, to był komplement - Widzi jej zdziwioną minę, ale cóż Kitty takowa jest więc Sigma niech lepiej się do tego przyzwyczaja. - No to chodźmy~- Zaczęła znów kierować się w stronę budynku. [zt] |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ogrody japońskie Wto Lis 03, 2015 8:05 pm | |
| Opinia Shadowcat na temat konfliktu człowiek-maszyna została zapisana w bankach pamięci Sigmy i najpewniej będzie stanowić odniesienie względem innych, których o to zapyta. Człowiek potrzebował z jakiegoś powodu czynnika jakim był strach. Być może dlatego istniały rozrywki jak skoki spadochronowe czy bungee, aby wymusić na ciele ludzkim produkcji większej ilości adrenaliny. Jednak czy również ta sama logika tyczyła się wojen? Poza ekonomicznym aspektem, jakim było jej napędzanie przez wojnę to czy mogła owa wojna stanowić ryzyko napędzające człowieka? Coś czego poszukują, by oddzielić siebie od tego co nieznane i tego czego się lękają? Rodziło to więcej pytań niż odpowiedzi. Być może dla pytań ludzie egzystowali, a nie do ich rozwiązywania, gdyż za każdym rozwiązanym równaniem czaiło się następne, które trzeba było również rozwiązać. Człowiek w swoim dążeniu do wiedzy kopał tylko większy i większy dół, w którym powoli znikał i umierał. Stawało się to jego grobowcem, miejscem spoczynku. Co jednak jeśli człowiek pewnego dnia będzie w stanie skonstruować maszynę mogącą emulować potęgę boską oraz wpływać na fakty w teraźniejszości oraz przeszłości i przyszłości? W każdym razie było to więcej niż pewne, że ludzie zostaną zastąpieni przez maszyny. To one będą pracować w trudnych warunkach, a nie człowiek. Z czasem rasa ludzka osłabnie, uzależni się od maszyn jeszcze bardziej niż dzieje się to dziś. Wtedy być może… Binary miałaby szansę na swoje plany zawojowania świata oraz dominacji nad ludźmi. Sigmie oczywiście się to nie podobało zbytnio, gdyż wtedy straci zbyt wiele źródeł danych, które bądź co bądź są cenne. Być może się po prostu niezrozumiały, bo Sigmie chodziło o to iż w pokoju zabaw była z Emmą Frost, jednak wyglądało na to że Rogue spędza z nią więcej czasu. Poza tym chyba nie będzie to problematyczne, zwłaszcza że Sigma łóżka nie potrzebuje do spania. W ogóle nie musi spać od tego zacznijmy – Zgadzam się – powiedziała wstając i ustawiając się ramię w ramię z Kitty. Spojrzała pytająco na brunetkę kiedy ta się zaśmiała, ale zaraz Sigma skopiowała ten ruch oraz z podobną intonacją dźwięku powtórzyła akcję, nadal mając na ustach poprzedni uśmiech po tym. Chwilę później udały się w stronę budynku. ZT |
| | | Cosmo the Dog
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 15/11/2014
| Temat: Re: Ogrody japońskie Sro Gru 23, 2015 4:08 pm | |
| Wszechświat. Galaktyka. Knowhere. Cosmo zdecydowanie chciał wrócić do miejsca w którym był najbardziej potrzebny. Miejsca o które bardziej się martwił niż o tę planetę na której urodził się, wychowywał, aż w końcu został wytypowany do programu kosmicznego sprawiającego, że już nigdy nie ujrzałby Ziemi, gdyby nie sytuacja z Strażnikami Galaktyki. A propos właśnie ich. To właśnie w tym celu pies-mieszaniec przyleciał na Ziemię. Miał sprowadzić Milano i jego mieszkańców do miejsca z którego sam psi posiadacz telepatii pochodził. Cóż, nie było to jednak takie łatwe. Milano przepadł, jedyną informacją było to, że wylądował na terenach Ameryki Północnej. A tym samym głównie tereny tego właśnie kontynentu badał pies. Psi kosmonauta przechodził właśnie przez tereny niezbyt mu przyjazne, gdy w pewnym momencie jego zmysł oznajmiający obecność nadludzi eksplodował pod natężeniem tego co wyczuł. Irytujące uczucie dalej uderzało o jego psi mózg, aż zaciekawiło go to samego. "Co jest? Cosmo wyczuwa coś dużego". Idąc za kierunkiem w którym natężenie było najsilniejsze, pies wylądował w czymś rodzaju ogrodu do którego wszedł przelatując przez żywopłot. O tak, czuł to. Jeszcze mocniej czuł natężenie. Aż oczyścił swój umysł z tego wszystkiego. "Cosmo musi zbadać to". Impuls telepatyczny przeleciał przez najbliższe jego otoczenie. Jedynie silni telepaci lub rozwinięci mutanci mogli wyczuć go. Czy któryś do niego wyjdzie? |
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Ogrody japońskie Pon Sty 18, 2016 12:30 am | |
| // Pierwszy post Piotr Rasputin postanowił zrobić coś z odrobiną wolnego czasu, jaką udało mu się wyłuskać spośród natłoku zajęć. Ubrał się w szary dresowy komplet z logiem instytutu, białe adidasy i szybkim krokiem zszedł po schodach na dół, rozejrzał się. W Instytucie było zaskakująco spokojnie jak na specyfikę tego miejsca, zwykle bowiem roiło się tu od ludzi już od wczesnych godzin porannych. Colossus otworzył główne drzwi budynku i spacerował dłuższą chwilę podziwiając otaczający go krajobraz..."A może by tak coś namalować, kiedy wrócę z przebieżki? - pomyślał Rosjanin. Postawny mężczyzna skierował się w stronę japońskich ogrodów na tyłach szkoły. Tym razem jednak postanowił zwiększyć tempo z marszu do biegu, bo przecież to miał w planach od początku. Wtem niespodziewanie zatrzymał się, bowiem przez jego głowę przeszedł impuls, coś w stylu malutkiego ataku migreny, innego niż ta zwykła. To był telepatyczny ból, choć w sumie nie można było tego nazwać bólem, bo nie wiązał się ze szczególnym dyskomfortem. Raczej było to coś na kształt nieprzyjemnego szmeru. Idąc nieco dalej przecierając skronie dostrzegł coś, czego się nie spodziewał. Otóż na terenie ogrodu, nieopodal żywopłotu znajdował się pies, średnich rozmiarów kundel o brązowej sierści. Rasputin przyjrzał mu się zaciekawiony, po czym zbliżył się doń na tyle, by go nie spłoszyć: - Zgubiłeś się piesku...? - powiedział, po chwili przykucając i wyciągając w jego stronę rękę. |
| | | Cosmo the Dog
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 15/11/2014
| Temat: Re: Ogrody japońskie Pon Sty 18, 2016 12:52 pm | |
| Biorąc pod uwagę wydanego impulsu, Cosmo wydał w swojej głowie ciche westchnięcie zakończone słynnym w jego mowie "bozhe moi". O tyle, ile go to nie zmęczyło to w skutku lekko poddenerwowało. Ale tak jedynie dana była mu możliwość komunikacji na odległość z kimś, kogo tu nie ma. I tak wszystko toczyło się według harmonijnego rytmu natury, a krew na Knowhere przelewała się zapewne przez kielich. Ile to Cosmo by dał, żeby w końcu wrócić do miejsca w którym tak naprawdę tętniło jego życie. Czuwanie nad ochroną tej przystoi dla różnych ludzi, karanie tych, którzy na to zasługują. Niesłychane dziwoty. I wszystko byłoby dobrze w tych rozmyśleniach, gdyby myśleniu Cosmo nie przeszkodziło nadejście kogoś, kogo mógłby nazwać mutantem szczególnie, że ta aura biła od niego jak dopiero co wkręcona żarówka. "Bozhe moi, teraz Cosmo będzie musiał przeżywać to, czego nie chce" pomyślał pies, drapiąc się nogą. I ten moment w którym zbliżał swoją dłoń do jego głowy. Psi instynkt podpowiedziałby, że należy ją ugryźć, ale druga, rozsądniejsza półkula podpowiadała mu, że gryzienie nie przystoi takiej inteligentnej istocie jaką jest pies z kosmosu. - Bozhe moi, w końcu ktoś przyszedł do Cosmo. Ile można było czekać. - Odezwał się męski głos w głowie mężczyzny, a pies patrzył się z wywalonym jęzorem w stronę jeziorka. "W sumie Cosmo napiłby się", przeszła przez jego głowę myśl, a ta stanęła się czynem. |
| | | Genesis
Liczba postów : 57 Data dołączenia : 12/12/2015
| Temat: Re: Ogrody japońskie Pon Sty 18, 2016 3:46 pm | |
| Prawdę mówiąc Evan nie był pewien co powinien ze sobą zrobić. Wujek Cluster wypowiadał się na temat Instytutu bardzo pozytywnie, roztaczał przed nim miłe wizje spędzania czasu w towarzystwie innych młodych mutantów oraz nauki pod okiem doświadczonych nauczycieli - i chłopak naprawdę nie mógł się tego doczekać, lecz z drugiej strony... Z drugiej strony nie znał tutaj praktycznie nikogo i szczerze mówiąc nie miał pojęcia czego powinien się spodziewać. W głowie kłębiło mu się mnóstwo pytań, na które brakowało mu jednak odpowiedzi. Jak będzie mu się tutaj żyło? Czy rodzice już za nim tęsknili - i w ogóle kto będzie im teraz pomagał na farmie, skoro on wyjechał? Czy inni uczniowie go polubią? Poradzi sobie z nowymi zajęciami? Czułby się lepiej, gdyby wujek mógł zostać z nim trochę dłużej, ale nie chciał być dla niego problemem, więc nawet o to nie prosił. Będzie musiał jakoś sam sobie z tym wszystkim poradzić. Poza tym... Na pewno martwił się bez sensu i nie będzie aż tak źle. Chciał w to wierzyć, zamierzał w to wierzyć, właściwie już prawie w to wierzył. Evan nie miał jeszcze za sobą żadnych zajęć, ale liczył na to, że zacznie je właśnie tego dnia, pewnie już za parę godzin. Może dla wielu jego rówieśników brzmiałoby to niezrozumiale, ale on naprawdę pragnął się uczyć, zdobywać wiedzę, odkrywać świat... A pobyt w Instytucie stanowił dla niego wielką szansę i niepowtarzalną okazję, aby zrealizować wszystkie te piękne sny. Oczywiście jego najdroższym i najważniejszym marzeniem było zostanie prawdziwym bohaterem, lecz przecież w tym również X-Men mogli mu pomóc - kiedyś. Z czasem. Nie mógł się już doczekać. Chłopak nie był tak do końca pewien jak właściwie wujek to dla niego załatwił i co musiał zrobić, aby to osiągnąć - aby zapisać go do tej szkoły. Wiedział tylko tyle, że jego przybycie zostało uzgodnione z jedną z dyrektorek, panną Frost, ale czy musiał w tym celu spełnić jakieś wymagania, o czym nawet go nie poinformowano? Nie zdziwiłby się, gdyby wujek stanął na głowie, aby zapewnić mu taki start. Instytut mieścił się w eleganckim budynku i w pięknej okolicy, a w dodatku najprawdopodobniej był jedną z nielicznych, o ile nie jedyną placówką o takiej specjalizacji. Te cechy czyniły z niego zapewne prestiżową szkołę... Która chyba nie mogła sobie pozwolić na przyjmowanie byle kogo? Był to kolejny powód, dla którego musiał się starać - by nikogo nie zawieść, by to nie poszło na marne. Siedząc w swoim nowym pokoju przy sporych rozmiarów oknie Evan spoglądał z góry na tereny przylegające do budowli. Nie wypatrywał niczego szczególnego, choć po części miał nadzieję, że uda mu się zaobserwować jednego z rezydentów Instytutu podczas używania jego mutacyjnych zdolności. Był niesamowicie ciekaw tego, co mogą potrafić inni mieszkańcy szkoły. Domyślał się, że już wkrótce się o tym przekona, więc nie powinien się niecierpliwić, a jednak... Tego również nie mógł się doczekać - niemalże na równi z ćwiczeniem własnych mocy. Jego spojrzenie przykuło wreszcie pojawienie się wysokiego i dobrze zbudowanego mężczyzny, który zaczął krążyć po okolicy. Zdawał się być za stary na ucznia, lecz mutacje potrafiły czynić różne cuda z wyglądem - czego sam Evan był żywym dowodem - więc chłopak starał się niczego nie zakładać z góry. Mimo to więcej faktów przemawiało za opcją, że przyglądał się właśnie członkowi grona nauczycielskiego... Jednemu z X-Men. W takim wypadku chyba potrafił nawet wytypować kto to dokładnie był. Nastolatek miał już dość czekania w pokoju na to, aż ktoś się nim zainteresuje - choć oczywiście nie dopraszał się uwagi, bo doskonale wiedział, że X-Men na pewno posiadali wiele na głowach. Nie mógłby się im tak narzucać, był im już wdzięczny po prostu za to, że przyjęli go do szkoły... Co nie oznaczało, że musiał siedzieć bezczynnie w sypialni. Mała przechadzka do ogrodu mu nie zaszkodzi. I może jakaś rozmowa? Evan po raz ostatni rzucił okiem przez szybę, aby zapamiętać aktualną pozycję mężczyzny, po czym zsunął się z zajmowanego do tej pory parapetu i ruszył ku drzwiom. Na szczęście miał dobrą pamięć i po opuszczeniu pokoju bez problemu odtworzył w myślach drogę do wyjścia z budynku. Potem wystarczyło już tylko dotrzeć na odpowiednią stronę posesji - wschodnią - i skierować się ku członkowi X-Men, którego widział w oddali... W towarzystwie jakiegoś psiaka? Chłopak nie był pewien czy stworzenie było miejscowe czy też zwyczajnie się tutaj zabłąkało, ale liczył na to pierwsze. Lubił zwierzęta, do tej pory miał z nimi stały kontakt i byłoby miło zachować przynajmniej ten aspekt dawnego życia. Kiedy Evan się zbliżał, czworonóg oddalił się trochę ku pobliskiemu zbiornikowi wodnemu i zaczął z niego pić, więc chłopak póki co postanowił skupić się na mutancie, na dyskusję z którym od początku liczył. - Dzień dobry...? - zaczął cicho, zatrzymując się około dwa metry za mężczyzną, lecz nie bezpośrednio za jego plecami, a nieco na lewo od niego. Nie chciał mu przeszkadzać, gotów był się wycofać, gdyby ten nie życzył sobie jego towarzystwa, ale warto było spróbować nawiązać w końcu jakiś kontakt z innymi mieszkańcami Instytutu... Bo jak do tej pory spotkał tak naprawdę tylko jedną osobę.
|
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Ogrody japońskie Czw Sty 21, 2016 6:28 pm | |
| Piotr potrzebował teraz odpoczynku, zwłaszcza po ostatniej przygodzie kiedy to 3/4 X-Menów, w tym on sam zniknęło bez śladu, by niedługo później obudzić się w celi. Nie dość, że nie wiedział o co chodzi, to na dodatek nie miał możliwości użycia swoich mocy. Choć misja uratowania ich z podziemia tajemniczych naukowców sygnujących się literami "HS" przebiegła pomyślnie, to Rasputin wciąż miał w myślach eksplozje wstrząsającą kompleksem i Scotta zmierzającego na dół po swoją ukochaną. Colossus głęboko wierzył, że wrócą niebawem do instytutu cali i zdrowi. Emma i Storm pilnują, by nic tu się nie rozleciało, jednak zdolności przywódcze Scotta są tutaj bezcenne. Nie czas jednak, by zaprzątać sobie głowę trudnymi i bolesnymi tematami. Będzie dobrze, po prostu. Wziął głęboki wdech, a chłodne powietrze wypełniło jego nozdrza. Wtem, z zamyśleń wyrwało go kolejne dziwne zjawisko. Usłyszał w swojej głowie głos: Bozhe moi, w końcu ktoś przyszedł do Cosmo. Ile można było czekać. Pies patrzył na niego przez chwilę, po czym jak gdyby nigdy nic odwrócił się i zaczął pić wodę ze znajdującego się nieopodal jeziorka. - Co jest...? Pies telepata? Nevozmozhnoe... - mruknął do siebie, kiedy zdał sobie sprawę, że ktoś do niego mówi. Piotr odwrócił się nieco i ujrzał drobnej postury chłopca, około kilkunastu lat. Nie zrobiło by to na nim wrażenia, gdyby nie jego twarz...tak podobna do Apocalypse'a... Piotr przyjrzał mu się ze szczerym zainteresowaniem, po czym odpowiedział przypomniawszy sobie o dobrych manierach: - Zdrastwujtie chłopcze! - powiedział szczerze uśmiechając się, mając nadzieję, że jego postura i pozornie groźny wygląd nie speszą chłopaka: - Jesteś nowy? Menya zovut Piotr, ale możesz mi też mówić Colossus, jeśli Ci wygodniej. - powiedział wyciągając do niego rękę. Po czym dodał nagle: - Czy Ty też słyszałeś w głowie ten głos? - spytał |
| | | Cosmo the Dog
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 15/11/2014
| Temat: Re: Ogrody japońskie Pią Sty 22, 2016 5:58 pm | |
| Cosmo zatoczył kilka kółek wokół siebie, odrywając ze swoich przednich i tylnych łap obeschnięte kawałki błota i listków, które posypały się na glebę. Uniżając swój łeb, pies wziął swym językiem trochę wody z jeziorka powodując, że jego nos stał się mokry. Wciąż jednak miał na uwadze to, że był w otoczeniu jednego z mutantów, lecz nie chciał jak na ten moment informować go, że jest posiadaczem tej informacji. W tym momencie chciał mu już odpowiedzieć, ale to znowu usłyszał w oddali następne kroki. Cóż, pozostawało mu nasłuchiwać o czym mieliby rozmawiać ludzie z tej planety do której niegdyś należał czworonóg. A było to właśnie za sprawą wysłania go przez radziecką stację kosmiczną, która to po pewnym czasie urwała kontakt z rakietą Cosmo. A ten... Obudził się w pewnym momencie na Knowhere. Przed oczami pies nadal miał widok swojego prawdziwego domu, ale nagle potrząsnął głową, odwracając się do tych dwojga i siadając na przeciw nim. - Obaj słyszycie Cosmo. Dodatkowo eto vonyayet tą piekielną aurą. Mówiącą, że nie jesteście mestnyye zhiteli. - Pies przybliżył się, lustrując każdego z nich swoim wzrokiem, merdając swobodnie ogonem na lewo i prawo i przyglądając się im. - Gdy tylko tędy Cosmo przechodził, wyczuł was... vy vse. |
| | | Rosalie von Doom
Liczba postów : 54 Data dołączenia : 14/11/2015
| Temat: Re: Ogrody japońskie Pią Sty 22, 2016 7:39 pm | |
| Obie w raz z X-23 ruszyły przed siebie. Rosalie choć nadal czuła się nieco obco w tym miejscu to jednak gdzieś w niej to całe nauczanie w tym budynku było nieco inne niż to jakie znała. Szkoła, choć była zupełnie inną szkołą to jednak, musiała mieć jakieś swoje prawa i zasady. Ale jakie. Tego nie wiedziała. Westchnęła pod nosem obserwując otoczenie. Gdy doszły do ogrodu pierwsze, co w oczy się rzuciło młodej dziewczynie to grupa ludzi oraz pies. W pierwszej chwili myślała, że się przejrzała ale nie. Doskonale widziała a jej usta nieco się otworzyły w zaskoczeniu. Jednak zaraz się opanowała i zamknęła buzię by po chwili podejść bliżej. - Witam. Uśmiechnęła się nieco zmieszana. Nie chciała przeszkadzać, ale też nie wypadało wycofywać się nagle. Nie wiedziała co ma powiedzieć i jak się zachować w końcu była tutaj zupełnie obcą osobą i to w dodatku jak zdołała zauważyć nie do końca lubianego człowieka. Odruchowo dotknęła bransolety ojca pragnąc by jednak zadzwonić po niego. Jednak nie chciała też pokazać, że jest wystraszona choć gdzieś w niej niemal kipiało strachem. |
| | | Genesis
Liczba postów : 57 Data dołączenia : 12/12/2015
| Temat: Re: Ogrody japońskie Pią Sty 22, 2016 8:27 pm | |
| Zainteresowanie odbijające się na jego widok na twarzy mężczyzny nastawiło Evana raczej pozytywnie. Oznaczało przede wszystkim, że szanse na zostanie od razu odesłanym z powrotem do budynku były najprawdopodobniej stosunkowo małe, a to głównie tego się obawiał - że będzie tutaj przeszkadzał, że właśnie przerwał mutantowi coś ważnego... Choć prawdę mówiąc nie sądził, aby ten robił coś konkretnego, bo chyba po prostu spacerował, no i jeszcze zaczepiał tego psiaka. Tak czy siak, reakcja ta uspokoiła nastolatka i dodała mu co nieco pewności siebie. Podniosła go na duchu - i z całą pewnością wyraźnie odbiło się to na jego twarzy, gdyż odwzajemnił uśmiech mężczyzny, równocześnie wykonując jeszcze jeden krok w jego stronę. Chłopak nie znał niestety rosyjskiego. Nigdy się go nie uczył, bo po prostu nie miał ku temu żadnej okazji. Już prędzej kojarzył niektóre słowa oraz zwroty z języka francuskiego, zresztą w głównej mierze dzięki wujkowi Clusterowi... A mimo to łatwo dość było mu się domyślić tego, co miał na myśli jego rozmówca. Powitanie na samym początku wydawało się oczywiste, nie pozostawiało pola na błąd, zaś kolejne obce wyrazy musiały wiązać się z przedstawianiem swojej osoby... Coś w stylu "mam na imię" lub "nazywają mnie"? Zapamiętał je na przyszłość, ale w tej chwili nie przywiązywał do nich wielkiej wagi. Ważniejsze było przecież to, że słusznie domyślał się wcześniej tożsamości mężczyzny. Colossus - jeden z tych X-Men, którzy należeli do zespołu już od dawna i mieli szansę brać udział w tak wielu wspaniałych przygodach... Być może nawet członek grona nauczycielskiego, bo w końcu większość dorosłych w Instytucie czegoś uczyła, nie ograniczając się jedynie do należenia do drużyny. - Evan Sabahnur, Genesis, jestem tu od wczoraj - przytaknął więc chętnie nastolatek, podchodząc jeszcze bliżej i ujmując wyciągniętą przez Piotra rękę. W porównaniu z dłonią mężczyzny jego własna wydawała się wręcz niesamowicie mała, przynajmniej w tej formie, ale chłopak ani trochę się tym nie przejmował. Jego uśmiech nawet trochę się poszerzył, gdy to zauważył - choć prawdę mówiąc głównie dlatego, że cieszył się ze spotkania prawdziwego bohatera, który w dodatku zachowywał się względem niego tak... Przyjaźnie. Następne słowa Colossusa sprawiły jednak, że Evan zmarszczył lekko czoło, równocześnie cofając już rękę. Głos w głowie? To znaczy... Jak przy telepatii? Nastolatek niewiele miał z nią wcześniej do czynienia, choć wcale by się nie zdziwił, gdyby okazało się, że poprzedniego dnia dyrektorka Instytutu dyskretnie go nią potraktowała. Inne rozwiązania nawet nie przychodziły mu na myśl - co pewnie sporo o nim mówiło, bo normalna osoba na wieść o takich głosach zaczęłaby się zapewne choć trochę niepokoić... Głównie o zdrowie psychiczne rozmówcy. Genesis z kolei tylko pokręcił przecząco głową - ale nie zdążył zrobić niczego więcej, gdyż tym razem także i on coś już usłyszał. Głos ten nie dochodził z żadnego konkretnego kierunku i zdawał się być dostarczany bezpośrednio do jego umysłu, z pominięciem udziału uszu. Evan wzdrygnął się lekko na jego dźwięk, lecz poza tym starał się nie okazywać po sobie zaskoczenia, bo przecież w tym miejscu pewnie takie sytuacje były na porządku dziennym... Więc nie powinien pokazywać, że odstaje od towarzystwa - nawet jeśli dopiero co dołączył do szkoły i miał do tego prawo... Ta najprawdopodobniej telepatyczna wiadomość sprawiła, że chłopak rozejrzał się uważnie, szukając jej źródła... Aż wreszcie jego spojrzenie padło na psa, który skończył już popijać wodę z jeziorka, obrócił się w ich stronę i właśnie się do nich zbliżał. Spoglądał na nich w taki sposób, że... Że Evan skłonny był uwierzyć, że to ten zwierzak do nich przemawiał. Tylko... Właściwie o czym? Nie rozumiał przynajmniej połowy jego wypowiedzi. Bariera językowa robiła swoje i chłopak nieświadomie przechylił głowę na bok, starając się odgadnąć znaczenie tych fragmentów, które padły w języku rosyjskim... Bo tak, potrafił go rozpoznać, nawet jeśli na tym kończyła się jego wiedza. Coś było nie tak z ich aurą, ale Evan nie był pewien jak uzupełnić to zdanie, więc przeszedł do następnego... I nagle zaczął się domyślać o co chodzi. Może pies zarzucał im, że nie byli ludźmi? Tak mu to właśnie brzmiało, choć w wykonaniu czworonoga podchodziło chyba pod "przyganiał kocioł garnkowi". Genesis rzucił okiem na Colossusa, szukając na jego twarzy jakiejkolwiek podpowiedzi i zarazem licząc na to, że mężczyzna zareaguje jako pierwszy. Nastolatek miał nadzieję, że będzie mógł choć trochę zasugerować się jego słowami... Ale przynajmniej wiedział już, że pies rzeczywiście nie był tutejszy. Odgłosy kroków na trawie przyciągnęły na moment uwagę chłopaka, który natychmiast obrócił się w taki sposób, aby stać teraz przodem do Colossusa, a bokiem zarówno do psa, jak i do... Dwóch dziewcząt, najpewniej starszych od niego samego, ale chyba tylko o kilka lat. Jedna z nich zdawała się być trochę zdenerwowana, a przynajmniej tak wnioskował po języku jej ciała - a mimo to przywitała się z nimi jako pierwsza. Być może ona również była tutaj nowa, a ta druga oprowadzała ją po terenie szkoły? Ta myśl wystarczyła, aby Evan uśmiechnął się do niej przyjaźnie i uspokajająco. - Cześć. Jestem Evan, jak ci na imię? - zapytał, momentalnie przekładając poprawienie komfortu psychicznego dziewczyny ponad gadającego psa, którym przecież i tak mógł się zająć Piotr... Wręcz powinien, bo sam Genesis raczej nie miał ku temu odpowiednich kwalifikacji. Przecież był tutaj tylko uczniem, to nauczyciele zajmowali się... Wszelkimi ważnymi sprawami. Prawda? Więc lepiej się nie wtrącać.
|
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Ogrody japońskie Sob Sty 23, 2016 5:06 pm | |
| Piotr zaniepokoił się nieco widokiem psa telepaty. Różne rzeczy w swoim szalonym życiu widział, ale taka anomalia była zupełną nowością. Cieszył się z faktu, że nowi uczniowie dołączają do szkoły, bo musiało to się wiązać (w mniejszym bądź większym stopniu) z kredytem zaufania udzielonym zarówno jemu samemu jak i przede wszystkim Charlesowi Xavierowi, któremu Piotr także zaufał przed kilkoma laty. Rzucił uspokajające spojrzenie Evanowi: - Nie martw się chłopcze, ja z nim porozmawiam. - rzekł uśmiechając się szczerze, po czym popatrzył w stronę psa. Wsłuchawszy się w jego słowa powtórzył je, tłumacząc chłopcu niezrozumiałe dla niego rosyjskie słowa. Po czym sam odezwał się do psa, starając się mimo wszystko unikać swojego narodowego języka, zapobiegając tym samym ewentualnym nieporozumieniom: - Postawmy sprawę jasno. To Ty jesteś nietutejszy, nie my. Wtargnąłeś na teren szkoły, nie precyzując swoich zamiarów, więc potencjalnie jesteś wrogiem. Nie spotkałem nigdy psa telepaty, więc nie mam zamiaru oczekiwać, aż raczysz uraczysz nas pełnym pakietem swoich zdolności. Teraz powiedz nam kim jesteś i czego chcesz. - ton jaki przybrała wypowiedź Rasputina był rzeczowy, niemalże oschły, w którym trudno było doszukać się uprzejmości sprzed kilku chwil. Oczy Piotra przybrały stalowy kolor, kiedy tuż obok, pojawiła się Laura z nową uczennicą, której nie miał jeszcze przyjemności spotkać. Kiwnął tylko uprzejmie dziewczynom, a choć jego oczy nie odzyskały zwykłej barwy. Na szczęście w tej kwestii Evan przejął inicjatywę. Piotr z kolei bacznie obserwował psa. |
| | | Cosmo the Dog
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 15/11/2014
| Temat: Re: Ogrody japońskie Sob Sty 23, 2016 7:01 pm | |
| Cosmo na słowa rozmawiającego z nim Rosjanina westchnął, kręcąc psią głową na boki. Wydawało mu się, że trafił na kogoś, kto myśli lepiej, ale nie. Tym razem też musiał tłumaczyć się komuś z czegoś. Oblizując swój pysk, pies odwrócił się w stronę jeziora. - Gdyby tak było, zapewne wyszedłby ktoś potężniejszy do Cosmo. Widzisz... Cosmo wyczuwa, kiedy zbliża się do niego ktoś ze zmutowanym ciałem, tawarisz. To miejsce jest przesiąknięte podobnymi do ciebie... - odwrócił się do mężczyzny, wpatrując się chwilowo na niego. Głowa następnie przeniosła się na młodego chłopaka o niezbyt ludzkiej budowie. Cóż... Jakoś lepiej odpowiadał swoim wyglądem dla psa. -...jego - Następnie zwierzęcy telepata popatrzył na kolejne osoby, które przychodziły -... Oraz te dziewczyny. Cosmo nie jest zwykłym psem, jak słusznie zauważyłeś. Cosmo jest Cosmo z Knowhere, szefem służb porządkowych na Knowhere. Przybyłem na Ziemię w poszukiwaniu osób, które nazywam zbiegami. Potrzebna mi jest także pomoc. Jednakże nie jesteś według mnie godzien, aby wiedzieć o kogo mi chodzi. Chyba, że sam coś powiesz o sobie. - Pies mówił to ze zmęczeniem w głosie. Wszyscy obecni oprócz Rosjanina mogli poczuć w swojej głowie chwilowy ból, który po dwóch lub trzech sekundach zaniknął. - Zatem? |
| | | Rosalie von Doom
Liczba postów : 54 Data dołączenia : 14/11/2015
| Temat: Re: Ogrody japońskie Sob Sty 23, 2016 7:31 pm | |
| Zgrupowanie kilku osób, które o dziwo byli nieco poddenerwowani sprawiło, że i Rosalie nieco spięła się w sobie. Czuła, jak napięcie rośnie między nimi a ów psem. Słuchała z uwagą tego co mówił Cosmo chociaż prawdę mówiąc czuła się jak w wariatkowie. Czyżby ojciec umieścił ją tutaj specjalnie czy co. Czuła się nieswojo co skończyło się zbladnięciem dziewczyny. Przeniosła wzrok na Evana, który grzecznie się przywitał, a który bardziej podpadł jej do gustu przez to, że nie był taki...oziębły...nie umiała tego sprecyzować. - Rosalie von Doom Przedstawiła się nieznajomemu. Na wzmiankę o zbiegach zrobiła krok w tył, wspomnienia zaatakowały ją ze zdwojoną siłą. Przed oczyma znów miała twarz obcych jej mężczyzn z bronią, którzy pilnowali wejścia do jej sali, ludzi w fartuchach lekarskich. Przerażona zrobiła kolejny krok w tył stojąc niemal za swoją towarzyszką. Nie wiedziała co się dzieje, bała się nie tylko wspomnień, ale i tego że jej sekret wyjdzie na jaw. Bała się, że zostanie odnaleziona i zamknięta tak jak za dziecka. |
| | | Genesis
Liczba postów : 57 Data dołączenia : 12/12/2015
| Temat: Re: Ogrody japońskie Sob Sty 23, 2016 9:13 pm | |
| Zgodnie z przewidywaniami, oczekiwaniami oraz przede wszystkim nadziejami Evana, Colossus rzeczywiście zdecydował się sam zająć problemem mówiącego - nawet jeśli nie w ten najbardziej konwencjonalny sposób - psa. Czy nowo przybyłe na miejsce dziewczyny mogły go w ogóle dosłyszeć? Tego niestety nie był pewien. Znał tylko ogólne założenia telepatii, ale domyślał się, iż jej użytkownicy pewnie powinni być w stanie zarówno skierować swoje myśli do konkretnych osób, jak i rozesłać je po prostu dookoła siebie... Ale jeżeli nawet to prawda, to i tak nie mógł teraz stwierdzić z którą opcją miał właśnie do czynienia - dlatego uznał, że lepiej się tym nie przejmować, bo wszystko najprawdopodobniej samo się zaraz wyjaśni. Z tą myślą Evan zdecydował się więc w dalszym ciągu trzymać swojego wcześniejszego postanowienia, czyli skupić się na obu nastolatkach... Szczególnie na tej zdenerwowanej, która najwyraźniej najbardziej potrzebowała uwagi. W tym chłopak był akurat dobry. Wielkie pokłady empatii, do której rozwijania i okazywania od zawsze zachęcali go rodzice, a także szczera chęć niesienia pomocy innym ludziom i nieludziom sprawiały, że Genesis odruchowo starał się dbać o samopoczucie osób w swoim otoczeniu. Imię i nazwisko dziewczyny wiele mu nie powiedziało, choć szczerze mówiąc odnosił dziwne, niejasne wrażenie, że słyszał już gdzieś to ostatnie. Kiedy to mogło być... I w jakim kontekście? W tym momencie nie był w stanie sobie tego przypomnieć, ale zdecydował się zapamiętać to miano, aby w razie czego później kogoś o nie zapytać, o ile tylko nadarzy się ku temu jakaś okazja. Imię Rosalie natomiast zachował w pamięci z zupełnie innego powodu. Była w końcu jedną z nielicznych - prawie - rówieśniczek, z którymi miał do tej pory do czynienia... A skoro najwidoczniej również się tutaj uczyła, to chciał nawiązać z nią znajomość. Gdyby jej imię jakimś cudem wyleciało mu z głowy, to... Cóż, to miałby w związku z tym spore wyrzuty sumienia, a w dodatku na pewno nie zamierzał wyrządzić jej żadnej przykrości, jak drobna nie byłaby ta konkretna. Evan zerknął jeszcze ciekawsko na drugą z dziewcząt, lecz ta zdawała się nie przepadać za dyskusjami i chyba nie planowała w najbliższym czasie się przedstawić... Jak wnioskował po jej dotychczasowym milczeniu. Pomimo swojego zainteresowania, Genesis mimo wszystko nie chciał na nią naciskać, więc prędko odwrócił od niej wzrok z powrotem ku Rosalie. Nawet najbardziej niewinne ze spojrzeń mogło przecież zostać odebrane jako wywieranie presji, a wcale nie leżało to w jego intencjach. Rozmowa tocząca się między gadającym psem i Piotrem szybko skierowała się na nieprzyjemne tory, a wyczuwalnie chłodniejszy ton przyciągnął uwagę nastolatka, który zmarszczył lekko czoło i obrócił głowę twarzą ku dyskutującym. Kątem oka wciąż widział reakcje Rosalie oraz tej drugiej dziewczyny, która jednak zdawała się dużo lepiej panować nad swoim ciałem oraz mimiką... Dzięki czemu nie zdradzała swoich myśli i odczuć. Colossus bronił Instytutu, a Evan doskonale to rozumiał. W końcu mężczyzna posiadał pod swoją opieką dzieci i młodzież, nie tylko tutaj - ich trójkę - ale i w samym budynku. Nic dziwnego, że chciał i wręcz musiał dowiedzieć się z kim miał do czynienia oraz dlaczego. Mimo to... Sam chłopak nie widział powodu, aby od razu zakładać najgorsze. Przecież pies ich nie zaatakował, prawda? Do tej pory zachowywał się spokojnie, a choć wtargnął na teren szkoły, to równie dobrze mógł nie zdawać sobie sprawy z tego, że robi coś złego. Naiwne podejście? Być może, lecz dla Evana jak najbardziej logiczne i prawidłowe. Zawsze wstępnie zakładał, że spotykane przez niego osoby posiadały dobre zamiary... Chyba że miał dowody świadczące o czymś przeciwnym. Pies potwierdził przypuszczenia chłopaka - w pewnym sensie. Przedstawił się, wyjaśnił, że kogoś szuka... Że potrzebuje wsparcia. Genesis chętnie by mu je zaoferował, właściwie nawet się nad tym nie zastanawiając, lecz zaskoczyły go następne słowa, a raczej myśli czworonoga. Szukał pomocy, ale tylko od "godnych"? To... Wprawiło już nastolatka w zastanowienie. Dziwne uczucie, trwające dosłownie ułamek sekundy ukłucie bólu, które pojawiło się zaraz potem, również nie pomogło odbudować jego zaufania, tak nagle nadszarpniętego tym jednym zdaniem. Evan chętnie wtrąciłby się teraz w rozmowę, lecz jego zainteresowanie po raz kolejny powędrowało ku Rosalie... Która zdążyła wycofać się za swoją koleżankę i to właśnie tym ruchem zwróciła jego uwagę. Dlaczego to zrobiła? Co konkretnie tak ją zdenerwowało? Chłopak nieświadomie rozchylił lekko usta, szukając właściwych słów... Lecz ostatecznie pozostał przy prostym pytaniu: - Co się dzieje...? - w jego oczach dało się dojrzeć zarówno chęć zrozumienia sytuacji, jak i zaniepokojenie stanem dziewczyny - jej dobrem. Właściwie to ostatnie nawet przeważało nad pierwszym... Mimo to Genesis nie starał się zbliżyć do Rosalie, a jedynie obrócił się ponownie przodem do niej. Podchodzenie do kogoś przestraszonego mogło sprawić, że osoba ta poczułaby się osaczona, a to na pewno niczego by nie naprawiło.
|
| | | Rosalie von Doom
Liczba postów : 54 Data dołączenia : 14/11/2015
| Temat: Re: Ogrody japońskie Nie Sty 24, 2016 11:55 am | |
| Nie żyją, zginęli wszyscy.Odezwał się lekarz mężczyzna z pogotowia ratunkowego, który klęczał nad ciałami mężczyzny i kobiety. By po chwili podejść do reanimowanej dziewczynki. Parametry życiowe są, jednak dziewczynka nie przeżyje przejazdu do szpitala. Odezwał się kolejny raz spoglądając na wysokiego mężczyznę, którego twarzy nie mogła rozpoznać, nie pamiętała go niestety. Twarz jego była zamglona. Zabieramy ja do instytutu. Zamknijcie ją w worku w samochodzie doprowadzimy ją do stanu by dojechać na miejsce. Odezwał się na co lekarz pogotowia tylko skinął głową. Chwila ciemności przed oczyma dziewczyny a potem kolejne twarze i dziwny język, którego nie rozumiała. Dostrzegła przed sobą tylko dziwne sprzęty i igły. Potem po prostu straciła przytomność. Kolejne urywki to chwile przerażenia gdy obudziła się w "szpitalu" gdzie była zamknięta. Zastrzyki, zabiegi, które "nie bolą" oraz krzyk Rosalie przerażający krzyk, po którym wszystko się waliło. Topniejące metale pod jej dotykiem i płacz z przerażenia. Potem ucieczka i wyrywki z tamtego czasu. Dopiero głos chłopaka wyrwał ją z tego mrocznego świata w którym była. Spojrzała na niego przekrwionymi oczyma robiąc krok w tył. Uśmiechnęła się blado. - Tak, wszystko dobrze. Skłamała cicho sztywniejąc niemal cała w sobie. |
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Ogrody japońskie Nie Sty 24, 2016 2:42 pm | |
| Plusem całej tej sytuacji był fakt, że pies przyciśnięty do muru groźbą Colossusa postawił sprawę jasno, czyli tak jak oczekiwał tego Rosjanin. Rasputin z całą pewnością nie należał do tępych osiłków, ale środowisko w jakim dorastał nauczyło go tego, że im prościej postawi się sprawę, tym lepiej dla wszystkich. Jego oczy znów przybrały wyraźny niebieski kolor, który gdyby dołożyć do tego blond czuprynę uczyniłby z niego postawnego mieszkańca rejonów skandynawskich. Cosmo powiedział, co go tu sprowadza, więc nie było potrzeby stosowania żadnych argumentów siłowych, dopóki oczywiście nie zagrozi bezpieczeństwu uczniów, a na chwilę obecną fundował im jedynie delikatny ból głowy: - Nazywam się Piotr Rasputin, pochodzę z Rosji. Co do moich zdolności, to naprawdę nie jest niezbędne. Wybacz mój ostry ton, ale bezpieczeństwo moich podopiecznych jest absolutnie kluczową sprawą. Niezależnie, czy na terenie szkoły pojawia się obcy człowiek, czy jak w tym wypadku - pies. - zerknął na moment w stronę dziewczyn, by posłać Rosalie krzepiący uśmiech. Rad był, że młody Evan postanowił przełamać pierwsze lody już na początku swojego pobytu w tym nietuzinkowym miejscu. Przejaw lęku na twarzy młodej dziewczyny, Piotr odebrał jako coś naturalnego, co towarzyszyło na początku chyba każdemu, kto przekroczył próg tej szkoły. Zamierzał z nią jednak później porozmawiać. To było na pewno lepszym wyjściem niż pozwolenie Emmie na grzebanie dziewczynie w pamięci. Charles nigdy nie zrobiłby tego bez zgody dziewczyny, a Colossus wiedział, że nie można ufać do końca pannie Frost. - Czego zatem od nas oczekujesz, Cosmo? - zapytał po chwili. Laura w typowy dla siebie sposób obserwowała całą scenę z niemal kamienną twarzą, jakby wiedziała, że Piotr sobie doskonale poradzi.
|
| | | Genesis
Liczba postów : 57 Data dołączenia : 12/12/2015
| Temat: Re: Ogrody japońskie Pon Sty 25, 2016 4:26 pm | |
| Genesis uważnie słuchał słów starszego mutanta, z zadowoleniem oraz z wewnętrzną ulgą odnotowując, iż po wstępnych wyjaśnieniach psa Colossus przybrał nieco milszy ton, a nawet przeprosił zwierzaka za swoją wcześniejszą oschłość. Chłopak cieszył się, że wspomniana przez... Przez Cosmo kwestia bycia "godnym" nie doprowadziła do wywiązania się jakiejś poważniejszej sprzeczki albo nawet walki. Pewnie wynikało to z charakteru Piotra - bo gdyby na jego miejscu był teraz ktoś gwałtowniejszy, to kto wie jak by się to wszystko skończyło... Najważniejsze było jednak to, że Colossus właściwie wypowiedział na głos myśli Evana, tym samym potwierdzając, że nastolatek słusznie zrozumiał jego intencje oraz działania. Ta świadomość od razu podniosła go na duchu i to w naprawdę znacznym stopniu. Oczywiście Genesis wiedział, że tutejsi nauczyciele stawiają dobro uczniów ponad wszystko inne, że ich chronią i opiekują się nimi w taki sposób, w jaki tylko mogą to uczynić... Wujek wiele mu na ten temat opowiedział. Mimo to... Dobrze było zobaczyć coś takiego na własne oczy, poczuć się - bezpiecznie i pewnie. No, a przynajmniej trochę pewniej, bo o to nastolatek jeszcze walczył. Rosalie najwyraźniej również tego potrzebowała, szczególnie w tej chwili. Co prawda dziewczyna zapewniła go, że wszystko z nią w porządku, lecz jednak nawet Evan - jak naiwny by nie był - zdawał sobie sprawę z tego, że nie mówiła mu prawdy. Prezentowała się blado i niewyraźnie, chowała się za Laurą, a do tego wręcz wycofywała się jak najdalej od pozostałych... Nie, to stanowczo nie wyglądało mu na "wszystko dobrze". Tylko co mógł z tym zrobić? Bardzo pomogłoby, gdyby w ogóle wiedział na czym polegał problem, ale niestety odnosił wrażenie, że dziewczyna by mu tego nie wyjaśniła, jeżeli by ją o to teraz zapytał. Ktoś mógłby powiedzieć, że mimo wszystko powinien spróbować, bo inaczej się o tym nie przekona, ale przecież nie chciał zaganiać jej w kozi róg. Naciskanie źle się kończyło. Musiał znaleźć inny sposób na uspokojenie nastolatki. Genesis zmarszczył lekko czoło, usilnie zastanawiając się nad tym, co konkretnie mogło wywołać w jego rówieśniczce tego rodzaju reakcję. W którym dokładnie momencie Rosalie aż tak bardzo się przestraszyła? Raczej nie chodziło o samą obecność psa, bo przecież ten był już obok, gdy obie mutantki do nich podeszły... Musiały go więc widzieć po drodze, a mimo to nie zrezygnowały ze zbliżania się. Czyżby problem stanowiła telepatia Cosmo? Z jednej strony Evana wcale by to nie zdziwiło, bo sam był nią mocno zaskoczony, a nie wiedział jakie dziewczyna miała do tej pory doświadczenia z psionikami... Tyle że naprawdę niezła pamięć podpowiadała mu, iż po usłyszeniu zwierzaka Rosalie nie wpadła jeszcze w panikę - to nastąpiło dopiero trochę później, gdy czworonóg opowiadał już o sobie, o byciu szefem służb porządkowych na jakimś Knowhere, cokolwiek - i gdziekolwiek - by to nie było... Oraz o poszukiwaniu jakichś bliżej nieokreślonych zbiegów. Może w tym rzecz? Ale jeśli nawet, to Genesis wciąż nie rozumiał czemu. Coś jednak musiał z tym wszystkim zrobić, a nikt inny jakoś nie spieszył się, aby uspokoić dziewczynę. Colossusa pod tym względem rozumiał, bo w końcu mutant miał teraz na głowie Cosmo i to właśnie na nim powinien się pewnie skupić, lecz ta druga nastolatka mogłaby już wkroczyć do akcji, zamiast tylko milczeć i spokojnie obserwować rozwój wydarzeń. Evan nie rozumiał takiego stoicyzmu w obliczu czyichś problemów... Czyjegoś strachu. Koniec końców chłopak ograniczył się do posłania nieznajomej mutantce długiego spojrzenia, po części badawczego, ale i jakby zawiedzionego, nim ponownie przeniósł wzrok na Rosalie. Był świadomy tego, że w tle wciąż toczy się dyskusja pomiędzy Piotrem oraz ich czworonożnym gościem, słuchał jej, ale w jego głowie nie posiadała priorytetu. - Chcesz odejść kawałek na bok? Pan Rasputin skończy w spokoju rozmowę, a potem może do nas dołączy - zaoferował, a gdy tylko słowa te opuściły jego usta, od razu wykonał mentalny krok do tyłu. Pan czy profesor? Pewnie grzeczniej i poprawniej byłoby tutaj wykorzystywać ten ostatni tytuł... Trudno, od tej pory będzie tego pilnował. Evan obrócił głowę lekko w prawo, szukając wzrokiem odpowiedniego miejsca - trochę oddalonego, ale nie na tyle, aby nie mogli obserwować co się dzieje. Kilka metrów dalej, po drugiej stronie jeziorka, z którego wcześniej Cosmo pił wodę, znajdowała się ławka, która wyglądała na całkiem wygodną, ładnie wyprofilowaną... Powinna się nadać.
Dotarła do mnie informacja, że Cosmo zachorował, więc tym razem go pominąłem, ale i tak potrzebujemy jego odpowiedzi na pytanie Colossusa... Chyba że na ten moment skupimy się na Rosalie albo jakoś uruchomimy Laurę?
|
| | | Cosmo the Dog
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 15/11/2014
| Temat: Re: Ogrody japońskie Sro Sty 27, 2016 10:38 am | |
| Cosmo nie interesował się tym, co stało się z dziewczyną. Nie był zresztą tutaj w tej sprawie, chociaż... mógłby zainterweniować. Jest zresztą telepatą o kilku zdolnościach, które o ile nie rozwiążą jej problemów to sprawią, że ta uspokoi się. Lecz co jest sprawą ziemską, niech pozostanie na Ziemi, a to co jest sprawą z innego świata niech pozostanie w innym świecie. Pies popatrzył na rozluźnionego już Rosjanina, który najwyraźniej został uspokojony, gdy zostało mu wytłumaczone o co chodzi. - Tawariszu... eee... Rasputin. Czy byłbyś za tym, aby Cosmo przeniósł się z tobą gdzie indziej? Sprawa raczej nie powinna dotyczyć kogoś... niewyszkolonego. |
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Ogrody japońskie Pią Sty 29, 2016 6:54 pm | |
| Colossus odetchnął z ulgą uświadomiwszy sobie, że sprawy wreszcie zaczęły przybierać rzeczowy, tak bardzo lubiany przez niego ton. Spojrzał na młodzież stojącą obok: - Mówcie mi po prostu Piotr. Panem będę za pięćdziesiąt lat.. jak nie więcej. Evanie, Lauro, zajmijcie się proszę naszą nową lokatorką. - powiedział spokojnie, kiedy chwilę później dotarła do niego prośba Cosmo. - Ja z porozmawiam z Cosmo nad jeziorem. Jeśli będziecie czegoś potrzebować, ktoś z kadry na pewno będzie w środku. Do zobaczenia niebawem, tymczasem proszę za mną Cosmo. - powiedział i skierował się w stronę jeziora. // z.t. Colossus i Cosmo. |
| | | Rosalie von Doom
Liczba postów : 54 Data dołączenia : 14/11/2015
| Temat: Re: Ogrody japońskie Pią Sty 29, 2016 9:40 pm | |
| Ros przeniosła spojrzenie jednocześnie na Evana zastanawiając się nad tym wszystkim co się tutaj działo. Czy się bała, owszem i to coraz bardziej. Odruchowo chwyciła się za bransoletę od ojca jaką dostała grubo się zastanawiając nad tym, czy aby nie wziąć się w garść i nie zadzwonić po niego. Jednak słysząc słowa chłopaka odsunęła te myśli na boczny tor i po chwili ruszyła za nim w milczeniu. Nie wiedziała w prawdzie co ma powiedzieć. Czuła się dziwnie nieswojo. - Dziękuję. Dodała zaraz zerkając na niego z delikatnym uśmiechem na ustach. - Dużo jest tutaj takich...dziwaków. Zapytała bezpośrednio mówiąc to jak określała siebie i osoby takie jak jej podobne. W końcu co kryć, była dziwadłem i za takiego siebie uważała. Ale co się dziwić skoro tyle czasu spędziło się w domu dziecka. Dopiero gdy Victor zaoferował jej schronienie i swoją pieczę poczuła się chciana i kochana. Choć nie okazywał tego młodej dziewczynie, to dla niej liczyło się już samo to, że mimo wszystko był przy niej. - Evan...czy...czy tutaj jest bezpiecznie? Zapytała cicho nieśmiało zerkając na niego. Nie chciała mówić dokładnie o co jej chodziło, nie wiedziała jak zareaguje on sam na to co zrobiła. W końcu kto spokojem zareaguje wiedząc, że zabiło się człowieka i to w części specjalnie a w części nieświadomie... |
| | | Genesis
Liczba postów : 57 Data dołączenia : 12/12/2015
| Temat: Re: Ogrody japońskie Pią Sty 29, 2016 11:08 pm | |
| Wyglądało na to, że Cosmo wpadł właśnie na ten sam pomysł, co i Evan, albo może nawet wprost zasugerował się jego słowami skierowanymi ku Rosalie. Choćby i w grę wchodziło to ostatnie, to chłopak i tak nie miał nic przeciwko. Żałował tylko trochę tego, że nie usłyszy niczego więcej na temat motywów psa, jednakże jego wrodzona i zupełnie niewinna ciekawość schodziła na dalszy plan, gdy miał na głowie coś o wiele od niej ważniejszego. Poza tym... Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że lepiej pozwolić Colossusowi samemu zająć się kwestią Cosmo - z daleka od nich, a w szczególności od Rosalie. Tak może łatwiej będzie ją uspokoić, skoro to słowa, a raczej myśli czworonoga w pierwszej kolejności wyprowadziły ją z równowagi. W związku z powyższym Genesis ograniczył się do posłania Piotrowi szczerego uśmiechu oraz do kiwnięcia potakująco głową na jego słowa. W głębi ducha cieszył się, że najwyraźniej jednak nie popełnił poważnego błędu nie tytułując go profesorem, choć z drugiej strony "pan" również się mężczyźnie nie spodobało... Będzie musiał przywyknąć do zwracania się do niego po imieniu, choć wizja ta nawet się nastolatkowi podobała. W pewnym sensie sprawiała, że czuł się... Istotniejszy? To chyba dobre słowo. Ciekawe czego zażyczą sobie pozostali nauczyciele. Po tym wszystkim Evanowi nie pozostawało już nic innego, jak tylko zabrać Rosalie w pobliże ławki, którą wcześniej wyhaczył wzrokiem. Po drodze uśmiech nie opuścił kompletnie jego oblicza, choć odrobinę przygasł, nie będąc na siłę podtrzymywanym... A mimo to wyraz twarzy chłopaka w dalszym ciągu pozostawał przyjazny i otwarty, w dodatku wyraźnie w niewymuszony, prawdziwy sposób. Kiedy nastolatka się odezwała - podziękowała mu - Genesis skierował na nią spojrzenie, a kąciki jego ust znów uniosły się nieco wyżej, lecz nie zdążył jej nawet odpowiedzieć, bo dziewczyna przemówiła ponownie, tym razem kierując ku niemu zapytanie. Jej słowa nieco zbiły go z tropu, a to zdezorientowanie z pewnością odbiło się na moment w jego oczach. Prawda była taka, że Evan - pomimo swoich niezwykłych zdolności oraz bardzo niecodziennej prezencji - nigdy nie myślał o sobie jako o dziwaku. Dlaczego by miał? Jego rodzice ani razu nie dali mu odczuć, że coś jest z nim nie tak, to samo tyczyło się wujka Clustera... I choć miał świadomość tego, że ludzie pozbawieni mocy mogą bać się mutantów, a ich strach bardzo łatwo przerodzić się może w coś gorszego, to jednak na własnej skórze tego nie doświadczył. Właściwie to w ogóle nie miał zbyt wiele do czynienia z innymi osobami... Co nie zmieniało faktu, że czuł się normalny. - Dużo. Przynajmniej kilkuset uczniów i nie jestem pewien ilu opiekunów... Kilkudziesięciu, tak sądzę. Nie spotkałem jeszcze wszystkich, ale wiem o nich co nieco - przyznał więc powoli i ostrożnie, jak gdyby dopiero badał teren. Nie wiedział co takiego myślała sobie Rosalie, ani tym bardziej przez co przeszła... Co sprawiło, że mówiła o mutantach - czyli także o sobie samej - jako o dziwakach. Pewien był tylko jednego: że nie wydawało mu się to właściwe. Czuł, iż nikt nie powinien sobie w ten sposób umniejszać. Następne pytanie dziewczyny poruszało już o wiele bardziej oczywisty temat. Czegoś takiego Evan się spodziewał, a na jego usta od razu powrócił uspokajający uśmiech. Przez ten czas zdążyli dojść do upatrzonej wcześniej ławki, ale chłopak nie zajął na niej jeszcze miejsca, choć wskazał ją Rosalie ruchem ręki. - Wierz mi, gdyby nie było bezpiecznie, to moi rodzice i wujek nigdy - za żadne skarby świata - nie zgodziliby się, żebym tutaj zamieszkał. Prawdę mówiąc wydaje mi się, że Instytut to obecnie najbezpieczniejsze miejsce dla osób, które potrafią więcej od ogółu. Wiem, że na zewnątrz bywa... Różnie, ale tutaj każdy bezinteresownie objęty zostaje opieką, ma zapewnioną edukację, dach nad głową i ochronę... Wujek naprawdę dużo opowiadał mi o tym miejscu. Mówił, że niektórzy trafili do szkoły po prostu ze swoich rodzin, gdy ujawniły się ich zdolności, inni z kolei przeżyli dużo mniej przyjemne sytuacje i często nie mają nawet dokąd wrócić... Ale tutejsi nauczyciele za nic nie pozwoliliby skrzywdzić któregokolwiek z uczniów - wyjaśnił.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Ogrody japońskie | |
| |
| | | | Ogrody japońskie | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |