|
| Central Park | |
|
+67Vision Magneto Annie Gwen Stacy Winter Soldier Helbindi Fenris Black Widow Luna Maximoff Marrow Gambit Jemma Simmons Katie Power Seo-yun X-23 Wolfsbane Evrain Keirtz Supercollider Esco Łaska Doreen Green Doctor Strange Teddy Altman Speed Victor Mancha Kelly Night Skuld Patriot Cassie Lang Kate Bishop Wiccan Eugene Mercer Quicksilver Shatterstar Rictor Madeline Baal Shiklah Kaine Sabretooth Daken Leila Kamikirimusi Flash Thompson Echo Mikael Enea Mysterio Samantha Hudson Captain America Spider-Man Hela Rocket Raccoon Super-Skrull Eve Darkhawk Lafia Domino Cable Kinaret Luke Cage Nuzuki Moon Human Torch Gna Invisible Woman Loki 71 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Central Park Pią Cze 08, 2012 4:19 pm | |
| First topic message reminder :Oaza zieleni w centrum Manhattanu. Zajmuje osiemset czterdzieści trzy akry powierzchni. Na terenie Central Parku oddawać się można wielu zajęciom, takim jak obserwowanie ptaków, pływanie po jeziorach w łódkach czy kajakach, jazda rowerami czy bryczkami konnymi, bieganie, tenis, siatkówka, kręgle, wspinaczka na skałkach, pływanie w basenie - lub zimą jazda na łyżwach oraz wiele, wiele innych. Tutaj można znaleźć mapę. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Central Park Pon Sty 20, 2020 8:26 pm | |
| Ogromny pies wyraźnie nie zamierzał zaatakować jako pierwszy. Skupiał się na serwowaniu wszelkich sygnałów ostrzegawczych, jakie tylko przychodziły mu do głowy - od szczekania i warczenia, przez szczerzenie zębów i prężenie mięśni, aż po potrząsanie grzywą z postawionych kolców. Wpatrywał się już tylko i wyłącznie w Draculę, bardzo uważnie, ewidentnie starając się go od siebie odstraszyć. Na pojawienie się w pobliżu Cindy nie zwrócił uwagi, tak samo nie przeszkadzało mu to, że ktoś niedaleko robił zdjęcia - albo przynajmniej próbował... Tylko wampir go drażnił - i może nic dziwnego, skoro sam to zaczął. Silk z kolei, przebywając teraz poza terenem parku, mogła się lepiej zorientować w sytuacji na ulicach wokół niego... Tyle że z drugiej strony utrudniały jej to masy ludzi, więc - jak to zwykle bywało - coś za coś. Oczywiście teren wokół Draculi sam się oczyścił, bo nikt nie miał ochoty przebywać w najbliższym otoczeniu uzbrojonego potencjalnego szaleńca, szczególnie kiedy kilku policjantów wciąż ostrożnie go obserwowało i nie chowało pistoletów... Dlatego przynajmniej jego poczynania dziewczyna śledzić mogła stosunkowo łatwo. Tak samo pnące się po ścianie jednego z budynków kryształowe rośliny też były dobrze widoczne, po prostu ze względu na wysokość, na jakiej się znajdowały... Ale wiele innych, drobniejszych zajść znikało w tłumie. Inny problem polegał na tym, że samochody na sygnałach dotarły już praktycznie na miejsce, ale nie mogły się zbliżyć; zbieranina ludzi skutecznie blokowała im drogę. Ponad i pomiędzy gapiami dało się ocenić, że większość z nich należała do policji, ale tu czy tam zaparkowały również karetki. Jeden z przybyłych policjantów zdecydował się nawet wspiąć na dach "swojego" wozu, żeby z niego spróbować pokierować tłumem, ale panikujący ludzie nie bardzo chcieli go słuchać - a ci, którzy może i by to zrobili, wpadali na opornych. Mimo to uważny obserwator zorientowałby się, iż powoli dochodziło do pewnych postępów. Niektóre osoby wypychane były już na sąsiednie ulice, co teoretycznie wkrótce powinno pomóc rozładować ten korek. Pytanie tylko do ilu szkód zdąży dojść do tego czasu... Jedną taką "szkodą" okazało się być to, iż w pewnym momencie ktoś przechodzący za Tiffany się z nią zderzył - a dokładniej zahaczył o nią ramieniem i od razu kontynuował swoją podróż, starając się wcisnąć między ludzi, migając Cindy jedynie jeansową kurtką i czapką z odwróconym do tyłu daszkiem... O ile w ogóle na niego spojrzała. Co prawda nie przewrócił kobiety na ziemię, ale popchnął ją na tyle, że wpadła na Silk.
Tymczasem Irvinowi i Lveliasowi szło zaskakująco dobrze. Pierwszy z nich mógł się wzmocnić, a potem zacząć rozplątywać magiczne pasma - i to nie wywołało żadnej negatywnej reakcji z drugiej strony, ani nawet od wyrwy samej w sobie. Dobry znak. Być może wynikało to z ostrożności maga, a może po prostu zagrożenie chwilowo przygasło, ale najważniejsze, że sytuacja nie została przez jego działania pogorszona. Lvelias natomiast przy minimalnych stratach własnych - od żyletkowych liści - odzyskał wolność i dostęp do swoich bibelotów. Co prawda nie rozwiązywało to jego problemu nagości, chwilowo ledwo maskowanego przez resztki pajęczyny... Ale przyzwoitość mimo wszystko nie leżała w tym momencie na czele listy priorytetów. Drugiej strony zdjęcia - albo nawet nagrania - z tej akcji powinny wyjść ciekawie... A ktoś na pewno je robił, czy to z tłumu, czy z okolicznych budynków. Podczas gdy druid pracował, cienie zaczynały się niecierpliwić... Albo okazywać zaciekawienie, jedno z dwojga, naprawdę. Grunt, że ich ruchy stały się wyraźniejsze. Dwa z nich, te tak czy siak znajdujące się na przedzie, bardziej się do siebie zbliżyły, ale trzeci - który zaczął bliżej widmowego budynku - utrzymywał nieco większy dystans. Jeden z tych dwóch pierwszych rozmywał się trochę na wysokości rąk w taki sposób, jak gdyby może nimi gestykulował... A brzęczenie w uszach wciąż było irytująco głośniejsze niż wcześniej. Tym razem próba z kamieniem dała dużo inny efekt od tej podjętej przez Cindy. Rzucane przez nią obiekty rzecz jasna po prostu przelatywały przez wyrwę, ale ten został przeprowadzony na drugą stronę przy użyciu magii - i choć przechodząc przez portal zmienił się w szarą i niewyraźną smugę, to do tego świata tak czy siak zdążyła przelać się świeża dawka chaotycznej energii, którą Irvin musiał utrzymać na wodzy. Na szczęście nie była to wielka fala, bardziej odkręcenie na moment kranu, ale wypaczająca w nieokreślony sposób otoczenie moc tak czy siak mogła stanowić problem. O dziwo sama wyrwa nie zareagowała na ten trik - ale cienie już tak. Wyraźnie je to wszystko zaalarmowało, już samo otworzenie miniaturowego portalu, a co dopiero przerzucenie czegoś przez niego. Energia znów zaczęła się zbierać przy rękach jednego z tych bliższych widm, ale to sylwetka stojąca obok niego szybkim ruchem złapała kamień... A przynajmniej tak można było obstawiać, bo w końcu wizji brakowało szczegółów. Grunt, że kształt nie poleciał dalej, więc jakoś musiał zostać zatrzymany. Potem przyszedł czas na wiadomości. Musiały być źródłem niezłej konsternacji - bo zajęły oba cienie na dłużej, a trzeci nawet podszedł bliżej nich, być może aby... Ich posłuchać? Porozmawiać z nimi? Ciężko było to stwierdzić, gdy dźwięki nie przenosiły się między wymiarami. Równie trudno byłoby ocenić co dokładnie cienie robiły; ich gestów po prostu nie dałoby się rozróżnić. Mimo to w końcu na kamieniu pojawiła się odpowiedź: "Którego rozwalenia światów?" Było to krótkie, konkretne i pewnie niezbyt pocieszające - bo sugerowało, że istoty po drugiej stronie, kimkolwiek by nie były, nie rozumiały w czym leżał problem. Z drugiej strony nie spytały "jakiego"... A więc można było chyba założyć, że ogółem z rozwalaniem światów miały doświadczenie. Albo, przy odrobinie szczęścia, z zapobieganiem rozwalaniu światów... Wiadomość zaraz zresztą znikła, a na jej miejsce pojawiła się następna: "Kim wy jesteście i jak to zrobiliście?"
|
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Central Park Sro Sty 22, 2020 6:08 pm | |
| Vlad wziął głęboki oddech, przygotował się na szarże bestii. Nie przejmował się ludźmi którzy zostali przez niego zranieni, bo przecież to nie jest jego problem, a tym bardziej policjantów, którzy nawet jeśli będą próbowali go zabić, to nic mu nie zrobią… Ruszył w kierunku bestii, przygotowując się by pierwszy cios oddać w głowę bądź brzuch, rzecz jasna chciał to szybko zrobić niż finezyjnie stąd chce wykorzystać swoją nadludzką siłę oraz zręczności by zając się innymi problemami, próbował to coś przejąć kontrolę jeśli nie wyszło, załatwimy to w starych metodach. Najgorsze będzie pewnie pokazanie się mediom i udawanie ,,bohatera” którym nigdy nie będzie, nawet jeśli Hrabia Tepes uratował Europę, samemu przed hordą zawodowych żołnierzy, oddając swoją ludzką stronę. Mało kto to może docenić a jeszcze mniej jest w stanie, za to mu podziękować. |
| | | Lvelias
Liczba postów : 114 Data dołączenia : 14/07/2016
| Temat: Re: Central Park Pią Sty 24, 2020 8:24 am | |
| Odczytując kolejne wiadomości druid zrozumiał konsternację swoich rozmówców po drugiej stronie. Na tym etapie nawet nie chciał zgadywać co tu się właściwie dzieje. Wszystko wskazywało na to że tamci wiedzą jeszcze mniej, a Irvin i Vision twierdzili że tamta strona załatwiła temat. Dodzwonili się nie do tej rzeczywistości? W zjawisku brało udział więcej niż jedna? To nasuwałoby wniosek że to ich świat jest taki problematyczny, skoro rozbija się o wszystkie inne w okolicy. Być może jednak wyrwy nie nabrały aż takiego rozmachu po ich stronie i jest to dla nich nowy widok. Nie zważając na swoje przypuszczenia, posłał okejkę Irvinowi, albo każdemu, kto mógłby zerkać w jego stronę pytającym wzrokiem. Widać pobieżne przedstawienia się nie satysfakcjonowały tamtejszych Avengers. Przez chwilę druid miał zamiar na szybko nazwać swoją improwizowaną drużynę, ale nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. The Whizzards? The Impropables? „The currently available” trafiało w sedno, ale nie niosło takiego prestiżu jak powinno. Aby nie niecierpliwić swoich rozmówców czekaniem, regularnie stukał w trzy kolejne punkty u podstawy kamienia. W końcu jednak zdecydował że najprościej będzie powołać się na znane schematy. „JESTEŚMY Z AVENGERS. EKSPERCI” – nadał wiadomość, minimalnie tylko naginając prawdę. „TO NIE MY. RZECZYWISTOSCI ZA BLISKO. GROZI KATASTROFA. MIELISCIE TO? MAGIK” Nie chciał owijać w bawełnę. Jedną wiadomością wytłumaczył wszystko. Jeśli to nowa rzeczywistość, to właśnie podał im skalę problemu, nie ma za co. Jeśli to wciąż tamta najbliższa, to powołał się na imię istoty, która ogarniała to po ich stronie. Przez chwilę wyobraził sobie że być może, tamtym tak bardzo udało się odepchnąć od siebie rzeczywistości, że teraz ta ich wpadła na inną kawałek dalej. Ta wizja multirzeczywistościowego snookera bardzo go rozbawiła. A właściwie to gdzie jest ich własna magik? Byłoby miło gdyby się pojawiła. „TRZEBA ŁATAĆ Z DWÓCH STRON. MACIE MAGA? OSTROŻNIE ZRYWAĆ WIĄZANIA. ” Elf poczuł ukłucie ironii pisząc „ostrożnie”. Ciekawiło go jedno rozwiązanie. Spojrzał z namysłem na detektywa. Irvin walczył teraz by zawrócić energię wyrwy w jej stronę, ale skoro jest to połączenie między rzeczywistościami, to może wystarczyłoby tylko zakorkować ją z obydwu stron, aby zapobiec przekazywaniu energii. Tak czy siak zdecydował się poczekać na odpowiedź rozmówców. Tak na prawdę ta krótka przerwa pozwoliła druidowi odpocząć i złapać drugi oddech. Czuł się trochę wyłączony z akcji. Ramsey obok napinał wszystkie magiczne mięśnie, a stał obok na golasa i stukał palcem w kamień ze skupioną miną. Jeśli siły do niego wróciły i miał wolną chwilę, chwycił pewniej kostur i przeskanował teren parku i pobliskich ulic pod kątem ofiar wybuchu magii. Miał oczywiście na myśli wszystkie zdezorientowane rośliny i zwierzęta, ale po chwili namysłu rozejrzał się za spanikowanymi i ciężej rannymi ludźmi. Spróbował raz jeszcze wysłać ogólne fale spokoju spanikowanym istotom. Zaraz potem spróbował urządzić zbiórkę wszystkim tym wynaturzeniom. Ustawił w miejscu swojego położenia wezwanie "Przybądźcie. Będzie dobrze. Pomożemy każdemu". Wezwanie było dobrowolne, nikogo do niego nie zmuszał to przybycia. Po wszystkim planował zabrać wszystkie poszkodowane istoty do swojego domu, gdzie mogłyby przejść należytą rehabilitację. Koniec końców było to rozwiązanie prostsze od odkręcania efektów wybuchu niestabilnej i zbieranej od lat magii. Najlepszą rzeczą dla nich w tym momencie była możliwość nauki życia w świecie do którego by pasowali. Lvelias chciał zebrać wszystkich chętnych w jednym miejscu, żeby wiedzieć na czym stoi. |
| | | Silk
Liczba postów : 76 Data dołączenia : 08/06/2018
| Temat: Re: Central Park Wto Sty 28, 2020 12:43 pm | |
| Jako osoba obdarzona wybitnym zmysłem dziennikarskim, Tiffany szybko doszła do wniosku że jeżopies który tylko stoi i nic nie robi, nie jest żadna sensacją, zwłaszcza jeśli brać pod uwagę realia miasta takiego jak Nowy Jork, a co za tym idzie reporterka zaczęła naciskać Cindy, by wspólnie sprawdziły co kryje się w epicentrum zdarzeń rozgrywających się w Central Parku. Teoretycznie było to zadanie bardzo proste, jako że jedyną rzeczą która tak naprawdę powstrzymywała tłum gapiów przed pójściem naprzód był instynkt samozachowawczy i zdrowy rozsądek. Gdy już wyłączyło się te dwie rzeczy taśma policyjna i kilkoro agentów nie stanowiło większej przeszkody. Co prawda w bezpośrednim sąsiedztwie jeżopsa, mundurowych było nieco więcej niż w pozostałych częściach parku, ale z drugiej strony ich uwaga skupiona była głównie na dziwacznym stworzeniu, co dla przedstawiciela prasy stanowiło idealna okazję do działania. Stażystka starała się zaprotestować, zastanawiając się w jaki sposób wykorzystać przesądy Tiff odnośnie wszelkiej maści demonów, by zniechęcić partnerkę do zagłębiania się w temat niewidzialnych wyrw w rzeczywistości, gdy nagle dostrzegła podejrzanego osobnika, który w charakterystycznym tricku kieszonkowca, niby przypadkiem potrącił swoja ofiarę. Silk zadziałała odruchowo. Błyskawicznie doskakując do „złodzieja”, chwyciła go za nadgarstek, a następnie wykorzystując klasyczny przerzut przez ramię, bohaterka cisnęła zaskoczonym mężczyzną na oślep przed siebie. Cała akcja trwała zaledwie sekundę. Cindy zdążyła jedynie zarejestrować fakt, iż miotając ciałem pechowego złodzieja wycelowała nim dokładnie w łeb stojącego kilkanaście metrów dalej jeżopsa. Na szczęście w tym momencie nikt z zebranych nie zastanawiał się skąd wątłej postawy dziewczyna ma tyle pary w rękach, jako że uwaga tłumu błyskawicznie przeniosła się na tajemniczego stwora i obserwacje jego ewentualnej reakcji po oberwaniu tak nietypowym pociskiem. |
| | | Ramzes
Liczba postów : 57 Data dołączenia : 26/01/2019
| Temat: Re: Central Park Sob Lut 01, 2020 12:35 am | |
| Pot mieszał się z krwią na ciele mozolnie pracującego Ramzesa. Dla jego magicznego wzroku, bariera przypominała teraz zwoje splątanej włóczki, której końcówki falowały, czekając na węzeł. Irvin był tak skupiony na swoim zadaniu, że uciekały mu niuanse działań Lveliasa. Dlatego, kiedy spojrzał, by sprawdzić jak radzi sobie kolega po fachu zdębiał. Otóż wyglądało na to, że druid uciął sobie drzemkę na stojąco. 'To chyba jakieś kpiny' pomyślał z oburzeniem. Miał już zamiar zbudzić elfa krzykiem, gdy doszła do niego mentalna fala. 'Ha! Czyli się uspokoiło' skwitował detektyw i spojrzał na efekt swojej magii. Uwolnione pasma magii, tylko czekały, by je związać w zaklęcie. 'Będą musiały poczekać!' Czarodziej nie wiedział, jak długo potrwa zawieszenie czynności ofensywnych, więc wrócił do pracy. Gdy doszedł do ostatniej z pozostałych run i uwolnił z niej magię, przytrzymał wszystko wolą, by moc z bariery się nie rozproszyła. Był gotowy w każdej chwili wrócić do działania i zacząć łączyć nitki mocy. Jeśli wyglądało mu na to, że chwilowo sytuacja była pod kontrolą, to odetchnął nieco i rozsiadł się wygodnie, wciąż koncentrując się na trzymanej magii. Odgasił trzymany przez cały ten czas niedopałek i sięgnął do kieszeni po kolejnego Lucky Strike'a. Wciągając drażniący, ale uspokajający dym do płuc, teraz dla odmiany to on obserwował Lveliasa i jego sposoby na łączenie się z drugą stroną. - W tym szaleństwie jest metoda - mruknął pod nosem. Korzystając z przerwy, rozejrzał się uważnie dookoła i ocenił jakie zniszczenia zostały poczynione przez ich próbę zamknięcia wyrwy. Zwrócił uwagę zwłaszcza na istoty przyzwane przez mentalny przekaz druida. Chciał je sobie uważnie obejrzeć pod kątem magicznym, zanim da odpocząć Wzrokowi. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Central Park Sro Lut 05, 2020 7:44 pm | |
| Przeprowadzając swój pierwszy - i bardzo widowiskowy - atak, Dracula nie przewidział jednego... A mianowicie tego, że ktoś może się do jego walki wtrącić, nawet jeżeli zupełnie przypadkowo. Kiedy więc on rzucił się ku potworowi, który zresztą w dalszym ciągu utrzymywał postawę ostrzegawczo-obronną, Cindy cisnęła właśnie w tym kierunku zatrzymanym przez siebie kieszonkowcem... I choć wydarzenia potoczyły się bardzo szybko, to za to z wdziękiem komedii... Miejscami trochę czarnej. Pomniejszy kryminalista poszybował prosto ku bestii, która jednak zupełnie nie zwracała na niego uwagi, skupiona całkowicie na wampirze... Czyniącym to samo, bo koncentrującym się na niej, nie na ich otoczeniu. Gdy Dracula był już tuż przy celu, ten cofnął się gwałtownie, łamiąc się jako pierwszy - i w ten sposób to właśnie krwiopijca znalazł się idealnie na drodze złodzieja. Kieszonkowiec wpadł na niego z rozpędu, a że swoje ważył - i ciśnięty został z pajęczą siłą - to bez większego trudu zbił Draculę z jego trasy, spychając go wraz ze sobą prosto w tłum... Wciąż zachowujący się jak spłoszone zwierzęta w środku masowego pędu. Krzyki przybrały na głośności. Polała się krew - bo ostrze Draculi wbiło się bokiem w czyjąś łydkę. Tak nieprzytomny w tym momencie złodziej, jak i wampir oberwali przynajmniej kilkoma stopami - kopniakami i nadepnięciami... Ale z drugiej strony gapie zyskali nową motywację do ucieczki, więc powoli zaczęło się przerzedzać. Potwór w tym czasie zdawał się być nieco skołowany. Wyraźnie nie spodziewał się czegoś takiego. Jego kolce nie opadały, łapy wciąż pozostawały ugięte, a zęby obnażone, ale niespokojne ruchy sugerowały zdezorientowanie. Bestia obróciła łeb, aby rzucić okiem za siebie... I wykorzystała to jedna z osób, które do tej pory z jakiegoś powodu wciąż za nią stały - zamiast spróbować uciec. Była to młoda dziewczyna, może w wieku Cindy, a może nawet nieco młodsza. Jako jedna z wielu w okolicy coś wołała, lecz jej głos ginął wśród wszystkich innych - dlatego dało się to poznać tylko po poruszających się wargach. Kiedy jednak uwaga psa znalazła się na niej, wyciągnęła do niego ręce, lekko się przy tym pochylając... I ignorując dłoń mężczyzny w średnim wieku, który starał się chwycić ją za ramię, by... Zapewne nim potrząsnąć lub pociągnąć ją za sobą. Zwierzę... Zmieniło swoją postawę. Choć szpile wciąż miało postawione, to wyprostowało łapy i przestało warczeć, a następnie obróciło się bokiem do tej parki - a zarazem przodem do miejsca, w którym wylądował Dracula, choć to raczej nie było jego celem. Łeb psa opadł do takiego poziomu, aby mógł przycisnąć nos do jednej z dłoni dziewczyny, co uczynił jednak bardzo ostrożnie, wyraźnie uważając, aby jej nie zranić. To by wyjaśniało kto tutaj był zagrożeniem dla tłumu, a kto tylko siebie - i kogoś jeszcze - bronił. Skoro zaś już o tłumie była mowa, to sprawiał wrażenie, jak gdyby trochę się uspokoił... Przynajmniej jak na te okoliczności. Ludzie oddalali się w nieco bardziej zorganizowany sposób, niektórzy przestawali nawet krzyczeć czy płakać... Więc być może chociaż to zmierzało ku dobremu - a z pewnością ułatwiało pracę policjantom i ratownikom.
Tymczasem na terenie parku komunikacja trwała... I konsternacja drugiej strony również. Teraz te dwa bliższe cienie już całkiem otwarcie - przynajmniej na tyle, na ile było to widoczne przy zamazanych kształtach i ruchach - debatowały nad wiadomościami od druida, pochylając ku sobie głowy nad jego kamieniem. Na pierwszą dawkę informacji nie odpowiedziały od razu, ale może i nic dziwnego; zapewne potrzebowały ją omówić. Dopiero po otrzymaniu drugiej - po sekundzie czy dwóch opóźnienia - zjawa trzymająca kamyk zabrała się za wypisywanie na nim komunikatu: "Mamy jedną Czarownicę. Ale ostatnio żadnych problemów z rzeczywistościami. Z Magik też nie." Podczas gdy ta wiadomość była tworzona i wysyłana, Lvelias mógł nadać sygnał do odmienionych stworzeń w parku i wokół niego. Efekt był zauważalny gołym okiem, szczególnie ze względu na drzewa, które znów ruszyły z miejsca, aby się do niego zbliżyć... Bardzo zbliżyć. Chyba nie posiadały za bardzo poczucia przestrzeni osobistej. Włażący mu nagle po nodze przerośnięty pająk pewnie też nie spotkał się wcześniej z tym pojęciem. Z drugiej strony wprawione w ruch sprzęty z placu zabaw nie zareagowały na wezwanie; nie były inteligentne, poruszały się zupełnie automatycznie. Irvin bez problemu mógł obejrzeć sobie te istoty z bliska, magicznie czy nie. Nie przeszkadzało im to, nie okazywały też strachu wobec ludzi jako takich - co z jednej strony było dobrym, a z drugiej złym znakiem. Wpływów tej nietypowej, chaotycznej energii pozostawało w nich mało co; zaledwie nitki na tle wielkiego wzoru, utworzonego z różnych bardziej naturalnych rodzajów magii, wymieszanych ze sobą w losowe sposoby. Wyglądało to trochę tak, jak gdyby kilka osób rzuciło na nie odmienne zaklęcia, które jakimś trafem się ze sobą posplatały... Takie ocenianie przez Ramzesa otoczenia mogło mu przynieść jeszcze jedno cenne spostrzeżenie; choć park został w sporym stopniu odmieniony, to obecnie było w nim już - kto by się spodziewał - spokojnie, nawet jeżeli zagrożenie nie zostało jeszcze usunięte... Za to całe zamieszanie przeniosło się najwyraźniej na pobliską ulicę, na której najwyraźniej coś się teraz działo. Szczegóły ciężej by było ocenić z odległości, a tłum tak czy siak został częściowo ukojony przez Lveliasa, ale fakt pozostawał faktem...
|
| | | Lvelias
Liczba postów : 114 Data dołączenia : 14/07/2016
| Temat: Re: Central Park Czw Lut 06, 2020 8:54 am | |
| Pomimo iż zostały nawiązane pokojowe relacje, wzajemna nić porozumienia i chęć pomocy, w wyniku rozmów w głowie druida narodziło się tylko więcej pytań niż odpowiedzi. Trzeba było jednak zająć się bieżącym problemem. Na rozważania teoretyczne przyjdzie czas jak już załatają przeciek. „DAJCIE JĄ. POTRZEBNA”. W geście dobrej woli i międzyrzeczywistościowej solidaryzacji bohaterów przekazał im jeszcze zgrubne lokacje pozostałych stacjonarnych wyrw w tym świecie. -Ugh… tak… ja też was bardzo kocham… - stęknął druid gdy okoliczne drzewa trochę nazbyt entuzjastycznie zareagowały na jego wezwanie. Szybko zareagował i rozsunął rośliny, aby mieć przynajmniej tę minimalną przestrzeń dookoła siebie. Nie był pewien co sprawiało większy dyskomfort. Perspektywa zgniecenia przez pnie, czy obecność zbyt wielu metalowych liści w okolicach oczu. Tak czy siak z dumą stwierdził że drzewa bardzo szybko jak na te warunki radziły sobie z nowym poziomem świadomości. Być może proces adaptacji przejdzie sprawniej niż się spodziewał. I bez swojej mocy empatii nie mógł powstrzymać się od uczucia sympatii do tych stworzeń. W końcu on sam też był mutantem wypaczonym przez dziką magię. Szybko przeczesał wzrokiem całą zbieraninę w poszukiwaniu istot o których jeszcze nie wiedział, a o których warto było potem pamiętać (i tak potem zapomni). Koniec końców nowopowstałych gatunków było mniej niż się spodziewał. Poklepał delikatnie po głowie sporego pająka gramolącego mu się na nogę. Jeśli miał jeszcze chwilę wolego, a tak pewnie było, bo tamtejsi Avengers ściągali właśnie swoich ekspertów, otworzył portal do lasów wewnątrz swojej domeny w Otherworldzie i powoli zabrał się za przerzucanie tam niepasującej do Midgardu fauny i flory. Nie kłopotał się z poinformowaniem kogokolwiek w domu. Żywił nadzieję że jego doborowa eskadra łowców i przepatrywaczy trafi na nie sama prędzej czy później i pozna że mają pokojowe zamiary. Nie był to zresztą pierwszy raz gdy wykręcał taki numer swojej gwardii. Bycie gotowym na spontaniczne pomysły swojego patrona uważał za część szkolenia bojowego. Gdy było już po wszystkim spokojnym krokiem podszedł do swojej torby i przerzucił ją sobie przez ramię. Przejrzał jej zakamarki czy nie znajdowała się tam przypadkiem para spodni, lub zwinięta szata do rytuałów. Potem podszedł do Irvina i ostentacyjnie zaczął nabijać przy nim fajkę. - Jak idzie? Potrzebujesz pomocy? Bo chyba jakąś ci załatwiłem. – zapalił zawartość fajki pstryknięciem palców. Podstawowa sztuczka jakiej uczy się każdy adept magii we wszechświecie. Oczywiście druid nie kłopotał się oferując pomoc samemu. - Ciekawa sprawa. – zagaił zupełnie luzacko, puszczając pierwsze koło z dymu w powietrze. – Ci tam, to bohaterowie z innej rzeczywistości. Z INNEJ rzeczywistości niż ta z której pochodzi ta wasza Magik. Pierwszy raz widzą rozdarcie. Nie rzucał żadnych swoich domysłów, ciekaw co do powiedzenia może mieć Irvin. Korzystał z chwili spokoju, relaksował się i rozglądał po okolicy. Sprawa zaczęła wyglądać na opanowaną, więc pozwolił sobie do powrotu do tego specyficznego tempa pracy, wypracowanego przez wiele lat przez środowiska akademickie i robotników drogowych. |
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Central Park Pią Lut 07, 2020 9:48 am | |
| Tepes nie spodziewał się ataku Kieszonkowcem, nigdy nie był bohaterem może przez to szło mu takie problemy odnośnie, zachowania pewnie będzie musiał się jakoś wyspowiadać z tego co się stało, ale cóż walka z potworami to nie jest bułka z masłem. Zdziwił się gdy kobieta zawała tego potwora, może to właśnie jest właścicielka tego psa, złapał drobnego złodziejaszka za twarz spojrzał mu prosto w oczy i użył swej mocy iluzji, by przestraszyć tego mężczyznę pokazać najgorsze koszmary jakie człowiekowi mogą przyjść do głowy, jeśli to wyszło ruszył w stronę kobiety i tej ,,bestii”, nieco był skołowany przez te poturbowanie, schował miecz przy biodrze, wyjmując nóż myśliwskie który sobie przyszykował tak, by łatwo wyjąć, z dozą ostrożności przygotowany na atak potwora, spojrzał na chwilę na dziewczynę. - To jest twój… pies? - |
| | | Silk
Liczba postów : 76 Data dołączenia : 08/06/2018
| Temat: Re: Central Park Sob Lut 08, 2020 12:07 pm | |
| Silk nie zamierzała rozwodzić się nad wywołanym przez siebie zamieszaniem. Było dla niej czymś oczywistym, że ciskając kieszonkowcem w gęstym tłumie, kogoś może nim trafić, a że padło akurat na człowieka z mieczem w ręku, to już raczej należało zadać pytanie obecnym wokół przedstawicielom prawa, jak również członkom pewnej niedocenianej przez stażystkę agencji, jak to się stało, że ktoś wymachujący wokół ostrym narzędziem, chodzi bezkarnie wśród zbieraniny ludzi i absolutnie nikt nie zwraca na ten fakt uwagi? Z tym miastem było coraz gorzej. Zła na obojętność policjantów, Cindy miała ochotę czym prędzej znaleźć kolejnego złodzieja i raz jeszcze przyłożyć facetowi z maczetą. Wyglądało na to iż w Nowym Jorku definicja normalności dawno już przesunęła się poza granice absurdu. Silk była niemal pewna, że lada moment usłyszy od właścicieli jeżopsa iż dziewczyna zabrała swojego pupila z schroniska i jak do tej pory nikt nie zwrócił jej uwagi, że z szczeniaczkiem coś jest nie tak, jednak zamiast nowej nieznajomej, pierwsza odezwała się Tiffany. - Co to było? - Spytała reporterka. - Znaczy się co? - Pozostając w przekonaniu iż wszystko działo się zbyt szybko aby jej koleżanka wyłapała szczegóły, Cindy postanowiła udawać niezorientowaną, przynajmniej do czasu aż tamta wyjaśni jej ile widziała, albo odpuści i zmieni temat. - Eee… nieważne. Mam plan. Posłuchaj. Pójdziemy do tamtego wieżowca – wskazując na wybrany przez siebie budynek, Tiffa podzieliła się z stażystką szczegółami swojego pomysłu - Pamiętasz tego młokosa z szkolnego czytadła? Pryszczaty, upierdliwy i bez przerwy gapiący się w moje cycki. Zdaje się ze posiadał drona z kamerami? Ściągnę go tu a on będzie naszymi oczyma w parku. - Tima? Po co ci on? Zdaje mi się że redakcja tez ma swojego drona. - Zauważyła Cindy. - Ma. Ale po pierwsze latanie nad strefą działań Tarczy pewnie jest nielegalne, a po drugie ja nie zamierzam dzielić się tematem z nikim w redakcji. - Wyjaśniła reporterka. - A ja? - Ty zdobądź namiary na młodą od bestii. Wykorzystamy ją jako ewentualny artykuł zastępczy. Chwilę później Tiffany wybrała numer wspominanego przez siebie chłopaka, wyjątkowo słodkim i uwodzicielskim tonem zadając pytanie czy młody wciąż jest zainteresowany współpracą z prawdziwą dziennikarką. Ku nieukrywanej satysfakcji kobiety, okazało się ze gdy tylko pierwsze kanały telewizyjne zaczęły nadawać informacje na temat wydarzeń w Central Parku, uczeń wraz z swoją zabawką przybiegł na miejsce, wobec czego akcje nielegalnej obserwacji mogli zaczynać niemalże od ręki. Tymczasem Silk postanowiła wykorzystać chwile rezerwy póki one i Tim nie odnajdą się wzajemnie, po to by nawiązać kontakt z właścicielką jezopsa, czy raczej odgonić od niej bydlaka z mieczem. Stażystka bez ostrzeżenia wślizgnęła się pomiędzy stwora a mężczyznę, stanowczo wygrażając temu ostatniemu. - Zostaw ja bydlaku! Zabieraj stąd swój patyk i idź wygrażać nim komuś równemu sobie! - warknęła Cindy. Stojąc na lekko ugiętych, szeroko rozstawionych nogach, Silk wyciągnęła dłonie przed siebie, szykując się na ewentualny atak. W jednej chwili do głowy zaświtała jej myśl, że przecież nieznajomy może okazać się agentem, który próbuje napomnieć młodą iż pewne rasy, szczególnie to o pokaźnych gabarytach, powinno się wyprowadzać na smyczy i w kagańcu. Tłumaczyłoby to w pewnym sensie bierność pozostałych funkcjonariuszy. No ale teraz było już za późno by się wycofać. |
| | | Ramzes
Liczba postów : 57 Data dołączenia : 26/01/2019
| Temat: Re: Central Park Sro Lut 12, 2020 7:40 pm | |
| Wciąż zakrwawiony Irvin miał chwilę spokoju i nie zamierzał jej zaprzepaścić. Z ulgą przyjął fakt, że chaos, jaki jeszcze przed chwilą szalał, zniknął. Spokojnie lustrował ciekawe istoty, kręcące się wokoło mimo, że nie powinny się w ogóle ruszać. Zdał sobie sprawę, że jego magiczny wzrok nie był dłużej konieczny, a migrena poczęła uciskać jego skronie, więc zamknął oczy i czerwony blask zniknął. Z profesjonalnym zaciekawieniem obserwował portal otwierany przez druida, a następnie jego pasterskie zapędzanie zbudzonych roślin i przedmiotów do innego wymiaru. Z uznaniem zaklaskał, gdy Lvelias uporał się z zadaniem usunięcia chaotycznych istot z okolicy wyrwy. Spokój jaki zapanował w parku ostro kontrastował z dźwiękami zamieszania dochodzącymi z ulicy. Za to dwójka magów spokojnie wydychająca kłęby tytoniowego dymu pasowała tu, jak ulał. Ramsey musiał się zastanowić przez chwilę. Właściwie to nie potrzebował pomocy. Mógłby zacząć zamykać wyrwę i miał na sobie taką ilość zaklęć ochronnych, że zapewne przetrwałby ciskaną w niego chaotyczną magię przez relatywnie długi okres czasu. Aczkolwiek z drugiej strony też ktoś działał i nie wiadomo, jakie efekty jego działania by wywarły. 'Teraz, kiedy odwaliłem większość roboty nad wyrwą, dostanę pomoc. Miło' skwitował w myślach. - W sumie, to poradziłbym sobie sam, ale pomocą nigdy nie pogardzę - odparł na głos. - Z kim tak właściwie konwersujesz? Nawet nie był zdziwiony, że jest jeszcze jakiś trzeci świat zamieszany w tą nieszczęsną konwergencję. 'Zawsze są jakieś komplikacje,' zauważył bezgłośnie. Było kilka opcji, które mogły tłumaczyć zaistniałą sytuację. Istnienie trzeciej rzeczywistości, której Magik nie zauważyła, bo zamknęli swoje połączenia, zanim pozwoliły na odkrycie tego. Alternatywnie mogła to zataić, myśląc o bezpieczeństwie swojego wymiaru, ale jeśli zamknięcie wyrw u nich załatwiało sprawę, nie miała nic do zyskania, okłamując tutejszych Mścicieli. Inną możliwością, wartą rozpatrzenia była egzystencja istot międzywymiarowych, gnieżdżących się w pustych zakamarkach pomiędzy światami. Niezgorsze wytłumaczenie, aczkolwiek Ramzes przychylał się bardziej do zupełnie innej teorii. - Te wyrwy pompują w nasz świat magię chaosu, która sczytuje rzeczywistość i ją przemienia. To może być jeszcze inna, trzecia rzeczywistość, o której nawet Magik nie wiedziała - przytaknął druidowi. - Jeśli jednak te informacje źródło przekazuje wgłąb siebie, to połączenie dwóch światów mogło stworzyć coś zupełnie nowego, - spojrzał na widma - nie do końca rzeczywistego. Na wpół wykreowany magiczny świat, zupełnie inny od dwóch wymiarów rodzicielskich. Ci, z którymi rozmawiamy mogą nie zdawać sobie z tego sprawy. A powstali tylko dlatego, że my nie ogarnęliśmy na czas naszych wyrw. Zasępił się. Jeśli miał rację, a nie był do tego przekonany, to zamknięcie wyrw i potencjalne zniszczenie nowo powstałych istnień stawało się poważnym dylematem moralnym. Wolał się mylić. Spojrzał na druida, dopalając papierosa i postanowił poznać jego zdanie na ten temat. - A co ty o tym sądzisz? Z nas dwóch, to ty jesteś specjalistą w dziedzinie innych wymiarów. Słuchając Lveliasa, wyciągnął piersiówkę i pociągnął z niej solidnego łyka. Chcąc ulżyć przemawiającemu elfowi, wyciągnął rękę z manierką, częstując go. Słuchając wywodów kolegi po fachu, patrzył w stronę policyjnego kordonu, w oddali. Powinien mieć teraz dużo lepszy widok, dzięki przerzedzonemu zalesieniu. W głowie wciąż jednak kołatało mu: 'czułem, że to nie będzie takie proste, jak mówiła Magik.' |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Central Park Sob Lut 15, 2020 7:36 pm | |
| Próba oddziaływania na nieprzytomnego kieszonkowca nie mogła przynieść żadnego efektu - z tego prostego powodu, że jego oczy nie były nawet otworzone, nie wspominając już o całej reszcie problemów technicznych. Innymi słowy, Dracula po prostu zmarnował na to trochę czasu... W trakcie którego, nawiasem mówiąc, jego ostrze w dalszym ciągu wbite było w czyjąś łydkę. A właściciel łydki krzyczał z bólu, powalony na ziemię w pobliżu wampira i złodzieja. Kiedy jednak w końcu Dracula zwrócił się znów ku odmienionemu magicznie zwierzęciu, na swojej drodze akurat napotkał Cindy. Na jej obecność pies zdecydowanie zareagował lepiej - choć w pierwszym momencie aż się szarpnął, lecz nie w jej stronę, a w przeciwną, jak gdyby upewniał się, że znajdował się pomiędzy nią i ludźmi, których pilnował. Wyglądało jednak na to, iż fakt, że była do niego zwrócona tyłem i nie okazywała mu zainteresowania, pies interpretował na jej korzyść... Tyle że z tego wszystkiego zwierz zorientował się, że Dracula ponownie się zbliżał - i to wystarczyło, aby po raz kolejny ugiął łapy, przygotowany do bronienia się. Znów odsłonił kły i zaczął cicho warczeć, nawet jeżeli towarzysząca mu dziewczyna - spoglądając z niepokojem to na niego, to na Cindy, to na Draculę - wyraźnie starała się go uspokoić. Mówiła coś cicho, a ręce miała uniesione i zdawała się szukać miejsca, którego mogłaby bezpiecznie dotknąć - bez obawy, że rozetnie sobie skórę na licznych kolcach.
Wbrew pozorom Avengers po drugiej stronie po otrzymaniu wiadomości od Lveliasa nie zabrali się od razu za przywoływanie do siebie kogoś nowego - a przynajmniej nic na to jednoznacznie nie wskazywało, choć oczywiście gdyby nawet porozumiewali się z kimś teraz przez komunikatory, to magowie tak czy siak by tego nie dosłyszeli... W najlepszym wypadku mogliby się tego domyślać po wykonywanych przez nich ruchach - na przykład przyłożeniu dłoni do ucha lub czymś podobnym. Trójka sprawiała natomiast wrażenie, jak gdyby znowu coś między sobą bardzo aktywnie omawiała, a w tym czasie druid mógł zabrać się za transportowanie drzew i innych istot do siebie... A potem nawet przyodziać się w potężnie wymiętoszoną szatę. Przynajmniej wyglądała na czystą, mniej więcej. I nie pachniała zbyt wyraźnie. Odpowiedź przybyła w momencie, gdy Irvin akurat zagadnął Lveliasa o jego opinię... Tyle że nie tylko ona. To mniej więcej w tym momencie bowiem jeden z cieni - ten trzymający się nieco dalej od dwóch pozostałych - wykazał lepiej widoczną reakcję, a mianowicie uniósł ręce w geście udawanego poddania, a następnie szybko je opuścił. Zapewne można to było interpretować jako jego wycofanie się z dyskusji... Z jakiegoś punktu spornego? Tyle że tempo tych ruchów wskazywało raczej na zirytowanie, aniżeli na szczere zaakceptowanie argumentów drugiej strony. "W porządku. I jest tutaj. Co ma zrobić?" Oczywiście to również w tej chwili mężczyźni mogliby dostrzec zamieszanie pomiędzy Cindy i Draculą - nawet jeżeli z oddali i przez przerwy między samochodami i innymi ludźmi...
***
Dracula - rada na przyszłość. Uzależnianie wydarzeń od siebie w ten sposób często ma sens, ale potrafi też sprawić, że ostatecznie nie zrobisz nic, jeżeli poczynisz błędne założenie już na samym początku, tak jak to miało miejsce w tym wypadku. Napisałem w moim poprzednim poście, że złodziej jest nieprzytomny, więc nie mogłeś zesłać na niego iluzji. Pilnuj sobie takich rzeczy.
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Czw Mar 05, 2020 4:19 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Central Park Wto Lut 18, 2020 4:13 pm | |
| Spojrzał na to wszystko patrząc na jedno miejsce wolne wszak zaraz by je mógł zrobić, a warto by ta bestia nikogo już nie zaatakowała, pokazał by ratownicy podeszli. Vlad wziął pasek by zatrzymać krew oraz zaczekał aż ratownicy zajmą się raną by mógł wyjąć swój miecz który wyczyścił szmatą. Kusiło go wypić krew ale ma teraz ważniejszej sprawy, nigdy nie wiedział że będzie tak dobrym bohaterem może by jeszcze wyszło by gorzej. - Uspokój się kobiet, zwą mnie Robert Van Helsing z tych Van Helsing’ów najznamienniejszych Łowców Potworów, ale nie jesteśmy bohaterami, nigdy nie będziemy więc nie jest to moja wina, co się stało oraz jeśli chcesz usłyszeć to... wybacz za to co się stało. - Spojrzał jej głęboko w oczy prz tym się uśmiechając jego białymi jak śnieg zębami, próbując ją zahipnotyzować. Wszak zawsze mogło się to jakoś przydać, by mógł się dowiedzieć jak działa świat, ostatni raz kiedy był między tymi… czymś było to wiele lat temu, dlatego warto podpytać na niektóre tematy. - Jestem twoim przyjacielem, wszak staram się by wszystko było dobrze. - Zastanawiając się jak ludzie się rozsunął to będzie można schwytać bestię, miał nadzieje że jego dwie kochanki wampirze to zarobią cóż dobrze że mało kto wie kim jest, to jest mniejsze upokorzenie.
--- Jasne, przepraszam Monsieur Loki. |
| | | Lvelias
Liczba postów : 114 Data dołączenia : 14/07/2016
| Temat: Re: Central Park Wto Lut 25, 2020 12:40 pm | |
| Przerzucenie wszystkich nowopowstałych magicznych gatunków do kniei w domenie druida poszło zdumiewająco gładko. Lvelias żałował trochę że nie będzie w okolicy by zobaczyć minę pierwszego elfa, który się na nie natknie, ale nie to było teraz najważniejsze. Całe szczęście w torbie miał schowaną swoją roboczą szatę. Szczęśliwie głównie dlatego, że po przetransportowaniu całej flory i fauny w parku zrobiło się trochę łyso. Możliwe że ludzie rozważą zmianę nazwy „Central Park”, „Central Lawn”. Tak czy siak, teraz magowie mieli chwilę przerwy i niezły widok na gapiów zbierających się dookoła. Co znaczyło oczywiście że gapie mieli niezły widok na nich. Stąd szczęście że znalazła się jednak ta szata. Sami magowie mieli natomiast chwilę spokoju na wymianę spostrzeżeń, uprzejmości i używek. Lvelias zamyślił się chwilę słysząc hipotezę Irvina. Po chwili przytaknął jednak powoli głową na znak że się zgadza. Tak naprawdę to samemu również myślał tak samo, była to jednak śmiała teoria i wolał ją najpierw usłyszeć od kogoś innego, zanim dał się sobie samemu do niej przekonać. -Od innych wymiarów, może i owszem, ale zapewniam cię że, nie istnieją żadni eksperci od innych rzeczywistości. Chyba jesteśmy pierwszymi. Teraz każdy borykający się z tym problemem w przyszłości będzie próbował nas odnaleźć, żeby dowiedzieć się jak to zrobiliśmy. Na samą myśl już się czuję zmęczony… - pociągnął z fajki i wypuścił w powietrze całkiem niemagiczny krąg z dymu. W sumie to nawet szczególnie dobrze mu nie wyszedł. -Zgadzam się jednak z tą teorią. Pomimo niewyobrażalnych energii, jakie musiały zadziałać, aby stworzyć cały świat pomiędzy rzeczywistościami, to chyba najprostsze wyjaśnienie. Rodzi jednak całą masę problemów etycznych. Wiesz co się stanie gdy zamkniemy wyrwy i odetniemy ten półświat od mocy. Jak tam twoje sumienie detektywie? Odkurzałeś je ostatnio? – druid uśmiechnął się do Irvina jakby rozmawiali o mlecznej krowie sąsiada, a nie o rzeczach kosmogonicznych. Rozważania przerwało im jednak połączenie z przeciwnej strony. Lvelias ustawił kamień tak by Irvin również z łatwością mógł odczytać wiadomość. Jako że na kabale znał się mniej więcej tak jak na kabarecie (owszem, był na kilku pokazach, nie znaczy to jednak że zatańczy cancana w spódnicy) , oddał od razu kamień Irvinowi, aby kierował pracą widm po drugiej stronie bariery, a które być może w wyniku tej operacji przestaną istnieć. Zachowywał się przy tym jakby zupełnie nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji, mimo że sam przecież poruszył temat. Gdyby było trzeba pokazał mu jak pisać na kamieniu. -Zaraz wracam. Skołuję nam jakąś kawę. – powiedział i nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę ulic miasta, podpierając się kosturem. Teraz, w szacie, z kosturem, elfimi rysami i dumnym porożem wystającym mu z czoła wyglądał dość majestatycznie. Przynajmniej dopóki ktoś nie musiałby zamienić z nim kilku słów. Zupełnym przypadkiem, a może kierowany podświadomie swoją zaawansowaną empatią poszedł w tym samym kierunku w którym udała się Cindy. Gdy doszedł do korowodu policji zaczepił jednego z funkcjonariuszy pytając czy nie wie przypadkiem gdzie tutaj elf może dostać porządną kawę. Szybko jednak zauważył że wbrew zdrowemu rozsądkowi nie jest w obecnej chwili w centrum zainteresowania. Nic jednak dziwnego, bo policja miała urwanie głowy z jakimś plugawym potworem. Dobrze że przyzwali na pomoc swojego magicznego jamnika. Druid nawet nie był nawet świadomym że Midgardzka policja dysponuje takimi środkami, ale właśnie bardzo mu zaplusowała. Zdecydował się jednak odruchowo wkroczyć do akcji. Wparował na środek sceny między psa i plugastwo, mierząc w nie kosturem. Z pozycji wyglądał raczej jak ktoś, kto zaraz ma zamiar spuścić komuś łomot kijem, niż rzucać zaklęcia. Stał równo, lekko przechylony, na ugiętych nogach. Broń trzymał oburącz wzdłuż siebie, a jej trzonek wycelowany był w górę, mniej więcej w podbródek wampira. -Kim jesteś stworze i czego szukasz w tych stronach?! – zakrzyknął gromkim głosem w stronę Drakuli. Dopiero teraz zauważył że na scenie znajduje się ktoś jeszcze. Mała dziewczynka, której ten pies wyraźnie był obrońcą. Teraz wszystko stało się jasne. Pupil małej znajdował się za blisko wyrwy w chwili rozprucia i też oberwał rykoszetem. Lvelias jednak musiał wyrazić uznanie dzielącej ich więzi. Pomimo przemiany zwierzaka, nić ta była na tyle silna, że nie dość że udało im się ją utrzymać po wynaturzeniu, to jeszcze w nawet obecnym stanie była potężniejsza niż wezwanie druida w podróż do innego świata. Taki przykład braterstwa zasługiwał na nagrodę. Druid na moment wyciągnął wolną dłoń w stronę dziewczynki i jej psa. Za pomocą nadanych mu mocy rozbudował już i tak silną więź między nimi. Teraz dziewczynka i jej pupil będą dużo lepiej rozumieli się między sobą. Być może obecność znajomego umysłu ukoi ducha zwierzęcia, a dziewczynce jakoś pozwoli zapanować i utrzymać przyjaciela w świecie, który jeszcze nie był do końca gotowy na takie widoki. Elf bardzo nie chciał ich rozłączać, a tak jak w przypadku innych ofiar, bał się że przemiana może nie być odwracalna. Biorąc pod uwagę ich wzajemną bliskość i chęć kontaktu, połączenie trwać będzie jeszcze bardzo długo po tym gdy druid zapomni o całej sprawie. Być może nawet już na zawsze. Na pewno wystarczająco długo aż zwierzak nie oswoi się z nowym życiem. Po wszystkim puścił dziewczynce oko, oraz krótki uśmiech na znak tego że wie co się dzieje i to jego sprawka, jednak po chwili z groźna miną zwrócił się znów w stronę wampira. |
| | | Silk
Liczba postów : 76 Data dołączenia : 08/06/2018
| Temat: Re: Central Park Czw Lut 27, 2020 12:22 pm | |
| Silk nie chciała wdawać się w awantury, choć oczywiście sama nie zamierzała ustąpić, nawet jeśli w ten sposób miałaby doprowadzić do niepotrzebnej bójki. Liczyła na to, że jej zdecydowana postawa zniechęci agresora, w skutek czego nieznajomy trzymający w dłoniach miecz w końcu odpuści i zostawi dziewczynę w spokoju lub zawczasu zostanie sprowadzony do parteru przez któregoś z pobliskich gliniarzy. Niestety tych ostatnich nie ruszał nawet widok krwi. Jeden ranny okazał się być liczbą niewystarczającą by obudzić sumienia i poczucie obowiązku stróżów prawa, w związku z czym Cindy postanowiła całą odpowiedzialność wziąć na siebie. Targana emocjami, stażystka czasem zapominała zachowywać się jak na prawdziwą dziennikarkę przystało, dlatego też gdy nieznajomy zaczął się przedstawiać, w głowie Silk zamiast reporterskiej dociekliwości, pojawiła się jedynie irytująca myśl „kogo to obchodzi”? Paradoksalnie właśnie dzięki temu że większość swojej uwagi bohaterka poświęcała zachowaniu młodej właścicielki jeżopsa niż potencjalnej reakcji swojego przeciwnika, Cindy nie reagowała na próby hipnotycznej manipulacji. Poza tym Dracula nie miał nawet okazji złapać kontaktu wzrokowego z dziewczyną, ponieważ gdy tylko z jego ust padło nazwisko van Helsing, dużo bardziej rozeznana Tiffany, zareagowała błyskawicznie wciskając się pomiędzy niewielką przestrzeń jaka dzieliła Roberta i Cindy, zupełnie nie zrażając się faktem iż praktycznie ocierała się o swojego nowego rozmówcę. - Naprawdę to pan? Oh, witamy w Nowym Jorku. To wielki zaszczyt gościć taką sławę. – Pospiesznie wyrzuciła z siebie reporterka, pragnąc w ten sposób zatrzeć niekorzystne wrażenie jakie na przybyszu mogła wywołać jej przyjaciółka. – Pozwoli pan że najpierw podziękuje za uratowanie mnie z rak tego zbira. – kontynuowała Tiffany wskazując na leżącego na ziemi niedoszłego złodzieja. - Że co!? Niby kiedy? – Oburzyła się Cindy. - Może zechciałby udzielić pan krótkiego wywiadu lokalnej gazecie? – spytała reporterka z nieukrywaną nadzieją w głosie, jednocześnie samej wykorzystując przeciwko Draculi znane sobie kobiece techniki zwracania na siebie uwagi. Tiffany zaczęła oddychać głębiej, tak by jej klatka piersiowa unosiła się ku górze, przy każdym kolejnym zaczerpnięciu powietrza. Wzrok kobiety cały czas skierowany był w kierunku przedstawiciela rodu van Helsingów, a jej zalotny uśmiech sprawiał wrażenie jakby reporterka i jej rozmówca znali się od lat, posiadając wspólnie niejedną tajemnicę. – Na przykład odnosząc się komentarzem do aktualnego zamieszania? Tymczasem Cindy nie miała pojęcia co sprawiło że jej przyjaciółka po raz kolejny radykalnie zmieniała ich plany, w jednej chwil zapominając o wieżowcu, Timie (ten to dopiero musiał być w szoku), jego dronie i próbie dotarcia do gdzie znajdowała się wyrwa. W przypadku stażystki jedynym skojarzeniem z „van-em” był samochód. I tak jak Tiffany miała pretensje do Silk, za nakrzyczenie na mężczyznę, który mógł przyczynić się nie tylko do odmienienia jej dziennikarskiej kariery, ale również i całego życia, jako że mająca obsesje nad wszelkiego rodzaju zjawiskami paranormalnymi Tifa doskonale wyczuwała szansę jaką dawało jej powyższe spotkanie, tak Cindy nie mogła powstrzymać własnej frustracji na zachowanie reporterki, której wystarczyło kilka słów by zaczęła świrować. Śmiało można było powiedzieć, że wtrącając się w ten układ, Lvelias włożył swoją dłoń (łapę) między młot a kowadło. Cindy musiała na kogoś nakrzyczeć, a że na Tiff, dziewczynę z psem, czym vanjakiegostam nie mogła, rogaty nadawał się idealnie. Jednocześnie kontemplując osobliwy wygląd nowoprzybyłego, Cindy wróciła myślami do detektywa, mając nadzieje iż panu Ramzesowi uda się szybko zrobić swoje, inaczej wkrótce zaleje ich fala dziwolągów chodzących po mieście. - Za kogo się pan ma by napastować niewinnych obywateli!? – Oburzyłą się Tiffany, dochodząc do wniosku że staniecie w roli obrończyni Draculi bardzo przysłuży się jej sprawie. - Hej, jak chcesz mu przyłożyć to czekaj na swoją kolej! – Dodała Cindy, majac na uwadze własne interesy. |
| | | Ramzes
Liczba postów : 57 Data dołączenia : 26/01/2019
| Temat: Re: Central Park Pon Mar 02, 2020 10:20 pm | |
| Irvin obserwował zachowania cienistych sylwetek. Ich ruchy i reakcje mówiły mu dużo więcej niż wiadomość, która właśnie przyszła. Zachowywali się, jakby ktoś zepsuł im dzień, ale czarodziej wiedział, że to nie koniec złych wiadomości. Zmarszczył brwi, czytając ich odpowiedź na kamieniu, po czy potarł skronie zastanawiając się, co właściwie chciał im przekazać. 'Hej! Sorki, że rozwalamy wam świat, ale ratujemy swój, to nic osobistego.' Z rozmyślań wyrwał go głos druida, który ruszył w stronę tłumu. - Kawa? Tak, poproszę! Zdecydowanie czarny napój mu się przyda. Odprowadził człapiącego elfa wzrokiem, po czym wrócił do wyrwy i postaci czekających na jego odpowiedź. Podrapał się po poliku i zastanowił, jak sformułować swoją wiadomość. Biorąc pod uwagę sposób porozumiewania się, był ograniczony do słów, jeśli chciał być dobrze zrozumiany. Co więcej, nie mógł się rozpisać. Postanowił zacząć dialog od podstaw. "HEJ, TU IRVIN MAG. JAK WYRWA ZACHOWUJE SIĘ U WAS? TUTAJ ZMIENIA RZECZYWISTOŚĆ I POMPUJE DO NAS MAGIĘ CHAOSU." Dał im chwilę na przeczytanie i przetrawienie tej informacji. Ramzes uznał, że zanim wróci do zamykania wyrwy upewni się, ze nie pociągnie to za sobą utraty niezliczonych żyć. Jeżeli wyrwa po ich stronie też przelewa magię chaosu, to źródło musi być gdzieś między światami i równoczesne zamknięcie jej z obu stron powinno pomóc obu rzeczywistościom. "ZAWRÓCĘ MAGIĘ ZAMYKAJĄC PRZEJŚCIE. U WAS TRZEBA TO SAMO JEDNOCZEŚNIE." Dorzucił kolejną wiadomość po chwili zastanowienia. Czekając na odpowiedź, Ramsey zmrużył oczy, przyglądając się zamieszaniu w którego środek wkroczył druid. Najwidoczniej bronił wielkiego brytana i jego właścicielki przed facetem, dzierżącym miecz. - Nowy Jork - podsumował Ramzes, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. |
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Central Park Wto Mar 03, 2020 9:21 pm | |
| Vlad był dość zaskoczony że ktoś jest nim zainteresowany, wiele lat żył w swym zamku może to dobry pomysł by zaburzyć wiedzie na temat słynnego Króla Wampirów oraz Hospodara Wołoszczyzny, wszak niech pozostanie martwy a przynajmniej do czasu, kiedy będzie mógł wrócić na szczyt, miał już w planie przejąć ważne miejsce w krajach Germańskich i nieco pobawić się gospodarką. - Moja droga oczywiście, możemy pogadać opowiem ci o kilku moich przygodach. Wszak jak zauważyłaś bycie łowcą potworów nie jest łatwe, bo jak widzisz mało kiedy ludzie miło cię przyjmą. - Uśmiechną się do niej, cóż kobiety czasem mają swoje sposoby wy wykorzystać atrybuty, ale na niego to nie dziwiło. Wszak może nawet zmieni ją w wampirkę… ale wszystko się okaże chowając miecz do pochwy, którą ułożył za plecy, poprawił płaszcz ubierając czarne rękawiczki. Spojrzał na swoich rozmówców, no czuł że nie wyjdzie za miło ale może jeszcze z tego jakoś wyjdzie. - Jestem człowiekiem… a nie żadnym stworem mój drogi druhu, nazywam się Robert Van Helsing, z Holenderskiego rodu który od pokoleń poluje na najróżniejsze stworzenia. Najsłynniejszą osobą był Abraham Van Helsing, który zabił samego Hospodara Wołoszczyzny. - Spojrzał na dziennikarkę którą pewnie będzie tą historią zainteresowania, ale zarazem no co mam powiedzieć, po prostu miło jest jak ktoś jest nim zafascynowany. - Napastować niewinnych ludzi, nie jestem sędzią czy katem by to robić po prostu żyjemy w czasach gdzie wojna to normalności, niestety na wojnie ludzie cierpią. Jedynie co mogę zrobić to zapłacić za leczenie z mojej firmy, a przy tym zabezpieczyć by już nikt nie ucierpiał. - Spojrzał na kobietę która, była gotowa zawalczyć niczym lwica, przewrócił oczami. - Moja droga, ja nie jestem żadnym potworem by ze mną trzeba walczyć. Więc się proszę uspokój i nie rozumiem twojej agresji, to chyba ty cisnęłaś tym złodziej w mnie? - |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Central Park Czw Mar 05, 2020 4:16 pm | |
| Więcej zbliżających się do niego - do jego ludzi? - osób sprawiało, że pies warczał coraz głośniej... Ale prawdę mówiąc teraz jego mowa ciała świadczyła bardziej o zdezorientowaniu i zdenerwowaniu niż agresji, co chyba stanowiło jakąś poprawę. Bestia poruszała się nieco, ale szarpanymi i drobnymi ruchami, wciąż na ugiętych łapach, dbając jednak o to, aby cały czas blokować drogę do swojej domniemanej właścicielki. O dziwo z tego wszystkiego to właśnie pojawienie się Lveliasa - przecież nastawionego na walkę - wywołało wreszcie jednoznacznie pozytywną zmianę w zachowaniu bestii. Otóż zwierzę zauważalnie się rozluźniło, nawet jeżeli nie odpuściło sobie obronnej postawy i ostrożności całkowicie, po czym wręcz zamerdało kilka razy naszpikowanym kolcami ogonem... Choć należało tutaj uczciwie przyznać, że był to gest dość nieśmiały i niepewny. Więź druida z ogólnie pojętą naturą wyraźnie robiła jednak swoje. Jego ingerencja z kolei przyniosła jeszcze lepsze efekty - sprawiając, że oczy właścicielki psa otworzyły się nagle szeroko, brwi uniosły, a szczęka lekko opadła - jak gdyby chciała coś powiedzieć, ale nie była do końca pewna co. Zaskoczenie na jej twarzy szybko przerodziło się w mieszaninę szoku i zachwytu, a jej spojrzenie przeskoczyło kilka razy między jej przyjacielem i druidem... Nim przytuliła się do tego pierwszego - który akurat na czas złożył kolce na szyi, aby zrobić tam dla niej miejsce, oczywiście w tym celu również trochę się obniżając. Do tego momentu warczenie ustało już całkowicie, a teraz pies wydał z siebie cichy, wysoki odgłos - zdecydowanie wskazujący na coś pozytywnego. Nawet merdanie ogonem wróciło, choć wciąż ostrożne. Wyglądało na to, że zwierzę nie powinno stanowić żadnego zagrożenia - jak długo nie zostanie do czegoś znowu sprowokowane. Teraz jednak problem leżał między Cindy, Lveliasem, Draculą... I może Tiffany, w pewnym stopniu. Osoba niefortunnie dźgnięta mieczem wampira była już zabierana do karetki, więc przynajmniej to zdawało się znajdować pod kontrolą... A i okolica stopniowo się rozluźniała - podczas gdy policjanci starali się kierować gapiów na sąsiednie ulice i pomagać tym, którzy obrywali po drodze, czy to od innych uciekających, czy od magicznych zmian.
Tymczasem spragniony kawy Irvin - który pewnie będzie musiał na nią jeszcze długo poczekać, o ile w ogóle kiedykolwiek ją od elfa otrzyma - mógł przystąpić do komunikacji z drugą stroną, po raz pierwszy bez Lveliasa jako dzierżącego kamień pośrednika. Już jego pierwsza wiadomość zdawała się wywołać konsternację u jego rozmówców; te dwa stojące przy sobie cienie najwyraźniej wpatrywały się uważnie w jej treść, ale ich głowy lekko się poruszały, jak gdyby od czasu do czasu zwracały ku sobie twarze - a do tego jeden z nich gestykulował wolną ręką, zapewne podkreślając swoje słowa. Przesłanie drugiego komunikatu nie poprawiło wcale tej sytuacji. "Nie widzimy żadnej wyrwy." Tuż po tej krótkiej wiadomości cień natychmiast zabrał się za wypisywanie następnej - w związku z czym pewnie logiczniej byłoby po prostu zaczekać na dokładniejsze wyjaśnienie... O ile to właśnie ono w tym czasie powstawało. Druga postać natomiast nie patrzyła już w dół - na kamień - lecz skierowała twarz ku Irvinowi... Więc można było zgadywać, że wzrok również. "Pojawiliście się tu nagle i zaatakowaliście Scarlet Witch, więc odpowiedzieliśmy tym samym. Nic nie wygląda mi tu na wyrwę. Widzimy wasze sylwetki? I okolica trochę się zmieniła, jak gdyby przybyło zarysów obiektów. Nie wiem jak daleko to sięga." Te informacje podane zostały partiami - ze względu na ograniczoną przestrzeń.
|
| | | Lvelias
Liczba postów : 114 Data dołączenia : 14/07/2016
| Temat: Re: Central Park Czw Mar 12, 2020 2:50 pm | |
| Elf został trochę zbity z tropu. Nieczęsto zdarzało się że ktoś mu się przeciwstawiał, a już tym bardziej ktoś z gminu. Jakby sama szata, rogi i kostur nie sprawiały że wyglądał na człowieka, który wie co mówi (zwłaszcza w dziedzinie wynaturzonych potworów), to jego naturalne moce empatii pozwalały większości żywych stworzeń bezproblemowo interpretować jego zamiary. Było to o tyle wygodne, że z uwagi na charakter druida, często nawet te długotrwałe tłumaczenia nie przedstawiały tego co miewał czasem zamiar osiągnąć. Dziewczyna przed nim musiała być naprawdę nieempatyczną jednostką społeczną. Taką co bez wyrzutów sumienia nie klika w linki pomocy dla małych chorych kotków w internecie. Tak czy siak kobiety miały nad nim przewagę zaskoczenia i liczebności, odruchowo cofnął się więc o krok i uniósł ręce w przepraszającym geście. Dopiero po sekundzie uświadomił sobie że nie ma w sumie za co przepraszać. Tym bardziej że wampir, jak na potężnego stwora przyszłości przystało zaczął swoją Opowieść. Była to rutynowa sprawa i rządziła się swoimi prawami. Nawet jeśli była ona wyssana z palca, należało ją uszanować. Zamiast więc przeszkadzać w monologu, Lvelias sięgnął do kieszeni po swój ukochany smartfon i pstryknął wampirowi zdjęcie, po czym bez słowa pokazał wynik paniom. Kadr zawierał spory fragment chodnika, jedną ławkę, kosz na śmieci, drzewo, krzątającego się policjanta, ale żadnych van’ów. Pan Hellsing zwyczajnie nie odbijał się w lustrze urządzenia. Oczywiście nie znaczyło to od razu że jest plugawcem, ale na pewno nie oznaczało że był zwykłym człowiekiem. Lvelias pozwolił nawet paniom zatrzymać na chwilę telefon, gdyby chciały samemu ocenić autentyczność ujęcia, potworowi pozwolił spokojnie dokończyć zapewnianie o swojej niewinności. Zrobił tak głównie dlatego że kontem oka zauważył zaparkowany nieopodal opuszczony foodtrack na ladzie którego spoczywały dwie samotne kawy. To był Van jakiego w tej chwili potrzebował. Nie chcąc opuszczać zbieraniny wycelował kosturem w tackę z napojami chcąc przetransportować ją do siebie. Telekineza nigdy nie była jego mocną stroną, tak więc aż wyciągnął język w wyniku intensywnej koncentracji, gdy tacka powoli sunęła w jego stronę. - No więc… - zaczął spokojnym tonem, sprawdzając temperaturę kawy, gdy stwór skończył już mówić. – Co robimy z „Nie-jestem-żadnym-potworem”, Całkowicie-nieznana-mi-stażystko-bez-żadnych-mocy? Jego obecność w tym miejscu jest niezwykle przypadkowa. Pytanie skierował do Cindy, którą oczywiście poznał wcześniej w siedzibie Avengers. Liczył na to że ta cała Tiffany da mu spokój przynajmniej na kilka minut po zobaczeniu zdjęcia. |
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Central Park Czw Mar 12, 2020 5:19 pm | |
| Uśmiechną się kiedy zauważył że robi mu zdjęcie mógł, jakoś podpiąć wiarygodności tego wszystkiego co opowiadał z kieszeni wyjął drobny wisiorek z białym pentagramem. - Spokojnie, ten symbol wam nie grozi, mało kto wie że jest też ten dobra strona. Otóż dzięki temu medalionowi nie może żadne urządzenie zrobić zdjęcie, muszę chronić swoją tożsamość. Bo wszak siły ciemności inaczej szybko by mnie znalazły. - Podszedł w stronę kobiety, jeśli pozwoliła to pocałował jej rękę, był ciekaw tego całego wywiadu. Mógł by jej wiele powiadać a przy okazji też wiele się dowiedzieć, wszak dobre siedemdziesiąt. Mógł wiele rzeczy pominąć a też teraz jak nauka jest wyciągnięta to korzysta jak tylko może, by się dokształcać w najróżniejszych drogach. - A więc moja droga, to dzisiaj będzie możliwości się spotkać wieczorem w hotelu gdzie mam pokój, tam omówimy dalsze rzeczy i na pewno będziesz sławna… mało z kim się godzę, na ten cały… wywiad - Chociaż nabrała go nostalgia, chyba to jest dobre słowo tego Króla Wampira. Zawsze miał pecha co do ludzi, oczywiście było to tylko pożywienie ale cóż, nawet wtedy nie wiedział za bardzo dlaczego tak się dzieje, że ludzie bywają czasem jak chorągiewka i domyślał się że w tych czasach coraz ciężej jest o zaufanie i przyjaźni, bo każdy to rozumie to inaczej a najbardziej bolało tego potężnego wampira to że cała rodzina była wojownikami którzy ginęli na wojnach. A ten ,,Diabeł” wciąż żyje i marzy o grobie godnej żołnierza. Ale może tym wszystkim jest zmęczony nie wiedział za bardzo jak to działa.
|
| | | Silk
Liczba postów : 76 Data dołączenia : 08/06/2018
| Temat: Re: Central Park Pią Mar 13, 2020 10:06 am | |
| Jako przyszła dziennikarka Cindy bliska była stwierdzeniu, że świat stanął na głowie, choć z drugiej stronie w towarzystwie jeżo - psa, człowieka – jelenia i psychola z mieczem, Silk czuła się nad wyraz swojsko, a co za tym idzie, zachowywała spokój bez względu na rozwój sytuacji. Nawet jeśli vanjakiśtam naprawdę ją irytował. Mężczyzna posiadał dziwną manię mówienia o sobie, przedstawiając się komu popadnie jako pępek świata, w własnym rodowodzie cofając się do samego Abrahama, przy czym co najciekawsze, za największe osiągniecie, jakże by inaczej swoich „wybitnych przodków”, uważając morderstwo osoby której nazwisko było jeszcze bardziej pokręcone i trudne do wymówienia niż jego własne. Zabieg ów zapewne pomyślany był w ten sposób aby przypadkiem nikomu nie przyszło do głowy próbować weryfikować istnienie rzekomej ofiary. W każdym bądź razie na Tiffany to działało, jako że partnerka Cindy od razu wcinała się dziwakowi „pod rękę”, jednocześnie obejmując go w pasie w sposób który wydawał się być zarezerwowany dla kochanków, tym samym niwecząc plan Silk znokautowania pana Vana tu i teraz. - To cudownie - zahihotała dziennikarka – nie mogę się doczekać. Ja nazywam się Tiffany Hravecki i jestem redaktorką lokalnego dziennika, a ta dziewczyna z brakiem taktu to Cindy Moon, moja… - Właściwie to Mun, jako że w połowie jestem Koreanką – natychmiast wtrąciła Silk, uznając że najlepiej będzie pokonać hrabiego jego własną bronią, - z tych Moonów, co prawda nie mających nic wspólnego z księżycem, ale i tak z wielkiego i sławetnego rodu, którego najwybitniejszą przedstawicielką jestem ja sama, a to za sprawą gola zdobytego w play-offach amatorskiej ligi letniej. Tiffany syknęła zdegustowana, dając Cindy czytelny sygnał by ta nie psuła jej planów, w czasie gdy stażystka całą swoja uwagę poświęciła dokonaniom iluzjonisty z rogami na głowie. Zdaniem dziewczyny o ile sztuczka z lewitującą kawą była nawet niezła, to już ta z niewielkim telefonem robiącym kiepskie zdjęcia, mogła co najwyżej oczarować kogoś kto przez kilkanaście lat zamknięty był w bunkrze. Oczywiście pod warunkiem że jest się jednym z pierwszych który ją prezentują. Tymczasem Jelonek nie mieścił się nawet w pierwszej setce. - Trochę to trąci myszką – zauważyła Cindy, tylko po to by po chwili zwracając uwagę na zupełnie inny aspekt sprawy, energicznie odnieść się do ostatniego z pytań zadanych przez nieznajomego, – Chwila! Jakie znów „my”?! Wątpliwości bohaterki budził też fakt skąd iluzjonista wiedział że ona jest stażystką? Czyżby miała to wypisane na twarzy? Albo przy Tiffany prezentowała się tak blado iż od razu była stawiana w roli tej która jedynie parzy kawę? - Jak to co zrobimy? Weźmiemy go do restauracji. - Bez skrepowania zaproponowała Tiffany – Nie mam w zwyczaju spędzać wieczoru w pokojach hotelowych nieznanych mi osób, a zatem powinniśmy poznać się lepiej tu i teraz. Poza tym jeśli chce pan zobaczyć wszystkie uroki naszego miasta to będzie pan potrzebował przewodnika. Uznając że sprawi idą zbyt szybko i za daleko, Cindy odciągnęła przyjaciółkę na kilka kroków, jednoczenie komunikując obu mężczyznom wzięcie czasu na babską naradę. - Co ty wyprawiasz? - spytała Silk - Miałyśmy robić reportaż o wydarzeniach z parku? - Eee tam, nic tu ciekawego. Jakieś tam manewry Agencji nie przebiją wizyty van Helsinga i psa z kolcami. Zresztą mam swoje źródła w szeregach Shield, dzięki którym dowiem się dużo więcej niż patrząc z boku. - Wyjaśniła dziennikarka, po czym jakby przypominając sobie o istnieniu młodej właścicielki jeżopsa oraz Tima wraz z jego dronem, którego najpierw tu ściągnęła, a następnie ustawiła w kącie, dodała na głos – Ktoś z was ma ochotę ma potrójną randkę?! - Czy wszystkie wywiady przeprowadzasz w ten sposób? - Nie dowierzała Cindy. - Nie, tylko to z wyjątkowymi rozmówcami. - Parskała Tiff, błyskawicznie na powrót odnajdując się w objęciach Roberta. - Naprawdę chciałabym zobaczyć ten piękny wisiorek z bliska.
Ostatnio zmieniony przez Silk dnia Sob Mar 28, 2020 8:08 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ramzes
Liczba postów : 57 Data dołączenia : 26/01/2019
| Temat: Re: Central Park Sro Mar 18, 2020 6:06 pm | |
| Informacja o braku wyrwy po drugiej stronie zdumiała Irvina. Spodziewał się... czegoś. Może nie wiedzieli, że tam coś jest? 'To nie ma sensu, ich magowie musieliby coś tam wykryć'. Postacie po drugiej stronie ewidentnie nie były zadowolone. Czarodziej nie miał pojęcia, czy to dlatego, ze przegapili jej obecność, czy przez efekty, jakie przez nią powstały. Będzie czas na wymianę dokonanych szkód później. O ile pierwsza wiadomość była zaskakująca, kolejne sprawiły, że aż przysiadł. Przy okazji wyjaśniły zdenerwowanie widmowych sylwetek. Wyglądało na to, że ich próby zamknięcia wyrwy miały nieoczekiwany i poważny efekt uboczny w postaci uderzenia w Scarlett Witch. 'Ups, to skrewiliśmy' przyznał w myślach. Postanowił rozpocząć dyplomatycznie: "WYBACZCIE, NIE TAKI BYŁ NASZ ZAMIAR". Spojrzał na swoją barierę, otaczającą wyrwę, składając kolejną wiadomość. Będzie ją musiał przesłać na raty. "WYRWA POMPUJE W NASZ ŚWIAT MAGIĘ CHAOSU I GO ZMIENIA. RZECZYWISTOŚĆ SZALEJE BO POŁĄCZONA Z INNA RZECZYWISTOŚCIĄ. MAGIK STAMTĄD PORADZIŁA JAK ZAMYKAĆ, DAŁA DUCHOWEGO KRUKA I LUSTRO DO SZUKANIA POŁĄCZEŃ. POKAŻĘ WAM GDZIE JEST NASZA WYRWA." Ramzes ocenił swoją odległość od źródła magii i naniósł koordynaty na kamień. "5 METRÓW W STRONĘ, KTÓRĄ WSKAZUJĘ, METR NAD ZIEMIĄ, CIĄGNIE SIĘ NA 3, MOŻE CZTERY METRY W GÓRĘ." Po przekazaniu ostatniej wiadomości, detektyw wyciągnął rękę, wskazując bezpośrednio na przejście. Następnie ruszył spokojnym krokiem, okrążając ją. Idąc tak, zastanawiał się, co tak długo schodzi Lveliasowi z tą kawą. Wyglądało to, jakby ugłaskał demonicznego czworonoga i wdał się w dyskusję z eleganckim dżentelmenem, który zdążył już schować miecz. Poza nimi w rozmowie uczestniczyły również Cindy, właścicielką psa i jakaś kobieta, która uwiesiła się na ramieniu fechtmistrza, jakby znaczyła terytorium. Wygladało to wszystko co najmniej dziwnie i irytowało Ramseya, bo opóźniało przybycie jego kawy. Gdy zatoczył koło dookoła wyrwy, rozważył przez moment opcję pójścia po swoją kawę, ale szybko z tego zrezygnował. Wolał nie zostawiać wyrwy samej sobie. Stanął w miejscu, z którego wyruszył i czekał na odpowiedź tamtych. Spodziewał się dłuższego oczekiwania. Mieli sporo do omówienia, jeśli nie widzieli wyrwy. 'Irvin! Ty bezduszny draniu!' Zreflektował się, gdy uświadomił sobie, że mogli poważnie zranić Mścicielkę z drugiej strony. Złapał kamień i z ukłuciem winy wysłał krótką wiadomość: "CZY Z WASZĄ SCARLETT WITCH WSZYSTKO W PORZĄDKU?" |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Central Park Nie Mar 22, 2020 7:10 pm | |
| Pies i jego właścicielka zdawali się być całkiem zadowoleni z rozwoju wydarzeń - szczególnie teraz, kiedy dziewczyna najwyraźniej miała nad nim większą kontrolę. W żaden sposób nie wtrącali się w rozmowę wampira, elfa, pajęczycy i reporterki; przeciwnie, młoda zaczęła nawet odciągać swojego ogromnego pupila od tego zbiorowiska, co jej starszy, ludzki towarzysz przyjął z entuzjazmem, również zaczynając się oddalać - nawet szybciej. Mogli sobie na to pozwolić głównie przez co, że ulice wokół parku w znacznym stopniu się rozluźniły i stworzenie tak duże mogło już mniej lub bardziej swobodnie się po nich poruszać. Co zamierzali zrobić później? Dobre pytanie, bo w końcu zakwaterowanie gdzieś takiej bestii nie powinno być łatwe... Ale to był już ich problem. I prawdopodobnie policji. Skoro zaś już o policji była mowa, to jej przedstawiciele mieli teraz mniej na głowach. Oczywiście większość z nich w dalszym ciągu skupiała się po prostu na odgradzaniu terenu parku od reszty miasta, żeby przypadkiem nikt się tam nie spróbował zakraść, ale część znów spoglądała na Draculę - a teraz również na Lveliasa. Z drugiej strony funkcjonariusze musieli zdawać sobie sprawę z tego, że elf przybył z parku, a więc zapewne w nim pomagał - być może kilku z nich to zauważyło i przekazało reszcie - bo skierowane ku niemu oczy wyrażały mniej podejrzliwości, a więcej ciekawości... Podczas gdy wampir póki co się nie popisał, robiąc krzywdę - nawet jeżeli przypadkowo - cywilowi, nie wspominając już o jego wcześniejszym zachowaniu względem policji. Innymi słowy, wyglądało na to, że to on był obserwowany. Nie był to jednak dla Draculi jedyny problem. Mężczyzna mógł zauważyć, iż wywołane wcześniej nagłym rozejściem się magii zachmurzenie zaczynało już powoli ustępować... A to oznaczało dla niego i jego obstawy bardzo bolesne kłopoty, potencjalnie zakończone spaleniem się na oczach wszystkich. Być może więc powinien skorzystać z pomysłu dziennikarki i pozwolić jej porwać się do jakiejś restauracji, możliwie jak najszybciej... Bo najprawdopodobniej nie miał dużo czasu. Zdecydowanie poniżej minuty.
Tymczasem przekazane przez Irvina informacje wywołały kolejną falę gestykulacji i prawdopodobnie sprzeczkę - sądząc po zachowaniu sylwetek. Przerwana ona została jedynie na moment, bo postaci najwyraźniej mimo wszystko wolały dokładnie przyjrzeć się położeniu wyrwy, kiedy mag im ją wskazał... Ale zaraz potem cienie kontynuowały już swoją dyskusję, z tą tylko różnicą, że w jej trakcie również się przemieściły. Te dwa trzymające się obok siebie podeszły bliżej miejsca, w którym powinno mieścić się źródło problemu, trzeci natomiast - widocznie bardziej podejrzliwy - choć trochę się przesunął, to w dalszym ciągu utrzymywał dystans od potencjalnego zagrożenia. Dopiero ta ostatnia wiadomość od Irvina zdawała się sprowadzić obcych Avengers na ziemię. Pozyskała ich uwagę - i być może przypomniała im o tym, co się stało, bo dwa z cieni zwróciły twarze ku trzeciemu, jednemu z tych przy kamieniu. Zwłoka przed odpowiedzią była niewielka; Ramzes mógłby zgadywać, że Scarlet Witch została w tym czasie zapytana o samopoczucie, aby i on mógł otrzymać informację na ten temat: "Teraz już wszystko dobrze, nie martw się o to. Zdarza się." W obliczu ratowania świata przypadkowe zaatakowanie potencjalnego sojusznika - świadomego tego czy nie - pewnie rzeczywiście nie miało aż takiego znaczenia... Przynajmniej nie dla osób, które przyzwyczajone były do tego, aby odpowiednio ustawiać swoje priorytety. Potwierdzała to zresztą następna wiadomość, przechodząca już do rzeczy: "Możesz spróbować jeszcze raz z tą waszą wyrwą? Może wtedy zareaguje po naszej stronie i będziemy mogli coś z tym zrobić."
|
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Central Park Pon Mar 23, 2020 3:28 am | |
| - Otóż to mi chodziło, tylko pójście moja damo w hotelu w którym mam mieszkanie iż gdyż jest niedaleko.Dopiero tam pójść do restauracji nie ma co szukać wolnych miejsc. - Skinął głową i gdy kobieta ruszyła to wraz z nią i swymi kochankami udali się do hotelu, no niestety słońce jest jeszcze wrogiem z którym jeszcze nie da się wygrać. Ale będzie się nad tym pracować i może kiedyś dzieci nocy ruszą na łowy w dzień. - Moja droga możesz powiedzieć czym ty się interesujesz, oraz może zechciałaś byś mi pomóc w jednej sprawie? - Wszak długi czas bywając w zapomnieniu jest to wielki plus, iż twoja legenda zostaje jedynie jako mit w historii i mało kto będzie myślał że Wielki Hrabia Wołoszczyzny żyje, ale cóż zobaczymy jak to wszystko wyjdzie z zebraniem informacji. Był też ciekaw czy lustra gdy przebiją światło czy jest w stanie go zranić, by było to dziwne ale chyba znajdzie się miejsce w restauracji oddalone od tego wszystkiego. A zarazem używając swojej iluzji chce siebie zrobić w jej oczach bardziej atrakcyjniejszego, by nie była w stanie mu odmówić prośby wszak zawsze lepiej używać tych ,,istot” jako narzędzia do głównych celów niż podporządkować się ,,prawą” dalej jeszcze nie rozumiał, o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego ludzie wierzą w demokracje które jak widać były w ogóle źle używane wszak przekupywanie, gdy masa zagłosuje jest dobrze jego zdaniem nie za bardzo. Wszak lepsza jest monarchia a brutalne rządy to spokojne rządy co się sprawdziło gdy rządził Wołoszczyzną. |
| | | Lvelias
Liczba postów : 114 Data dołączenia : 14/07/2016
| Temat: Re: Central Park Sob Mar 28, 2020 3:45 pm | |
| Elf aż uderzył się otwartą dłonią w okolice poroża, gdy zobaczył tani wybieg potwora. Medalik miał tyle samo wspólnego z magią co znikające w wagonach metra portfele. Nie mówiąc już o tym, że wymądrzanie się z teorii magii po prostu go drażniło. "Mało kto wie że pentagram ma też pozytywną stronę". Elf wywrócił oczami. W magii pentagram symbolizował wyższość światła i umysłu nad materialnością, tak więc miał TYLKO dobre znaczenie, ale rzeczywiście ludzie nieobeznani w magii, jak sam demon widocznie, mogli o tym nie wiedzieć. Nie był to jednak czas, ani miejsce na niedzielne kursy symboli magicznych. -Jak te grzyby? - uznał za niezbędne do wyjaśnienia gdy Cindy poprawiła swoją znajomą w kwestii własnego nazwiska. Było to jego pierwsze skojarzenie. Miło że ludzie wciąż oddają chołd naturze przybierając jej imiona. -Ja jestem Lvelias Meliame, z rodu Thro'ame, Strażnik Życia i Pan Warowni. Ostatni Arcydruid.- odruchowo wyrecytował listę swoich tytułów, choć musiał przyznać że nie brzmiała tak imponująco jak ta Cindy. Cóż, ulubiona sztuczka nowoczesnego świata druida nie zrobiła wrażenia na zebranych. Być może tylko on doceniał jak przydatna jest technologia w pokazywaniu prawdziwego świata. W pracy kogoś kto codziennie obcował z iluzjami, urokami i niewidzialnym, było to na wagę złota. Mimo to powąchał dyskretnie telefon, gdy dziewczyny odwróciły się do nich plecami. Pachniał głównie środkiem do czyszczenia ekranów. Niewykluczonym było jednak że moce stażystki pozwalały jej na dokładniejszy węch i wyczuła jakąś zdechłą mysz, która mogła zapodziać się w torbie roboczej druida. Obserwując oddalające się kobiety podszedł do demona i spochwalając się objął go ramieniem i poklepał po surducie. Uśmiechał się w stronę kobiet, ale słowa które kierował do swojego rozmówcy nie były aż takie przyjazne. -Słuchaj ty aktorzyno. W tej chwili powiesz mi kim jesteś i co tu robisz, a ja w zamian nie narobię ci siary przed twoimi Groupies wybijając ci zęby i wtapiając w asfalt. Jestem w tej chwili bardzo zajętym elfem i nie jesteś nawet w pierwszej piątce moich zmartwień. Masz jednak pecha. Wkurzasz mnie, ale wierzę w drugie szanse. Masz czas zanim wrócą. Start. - Jeśli dziewczyny spojrzały w ich stronę pomachał im z uśmiechem na twarzy. W międzyczasie magią powołał do wzrostu cieniutką warstwę rzadkiego tropikalnego grzyba, na wewnętrznej stronie płaszcza potwora, w miejscu gdzie do dotykał. Gdy kobiety wróciły, proponując jeden z typowych nowojorskich rytuałów spętania, wypuścił powietrze w bezradnym geście, zerkając za siebie na pozostawionego samego sobie Irvina. -A moglibyśmy to przełożyć? Mam teraz ważne sprawy i cała rzeczywistość może rozlecieć się na kawałki jeśli się nimi zaraz nie zajmę. Co powiecie na wtorek? - Miał już wrócić do swoich czynności, ale wpadł mu do głowy sadystyczny pomysł. - Chwila, jest pan znawcą dziedzin tajemnych? Pewnie nie przez przypadek pojawił się pan tu właśnie teraz. Jako mniej znany kolega po fachu z chęcią usłyszę pańską opinię na temat występujących tu zjawisk. Czytelnicy zapewne również. - z sugestywnym wyrazem twarzy spojrzał na Tiffany. |
| | | Silk
Liczba postów : 76 Data dołączenia : 08/06/2018
| Temat: Re: Central Park Nie Mar 29, 2020 11:09 am | |
| Cindy i Tiffany miały jedną wspólną cechę, polegającą na tym że szybko oceniały swoich rozmówców. Różnica polegała na samym osądzie. Panna Hravecki z miejsca uznała, że przybysz zza oceanu jest godny uwagi, intrygujący, biorąc pod uwagę plotki związane z jego nazwiskiem, do tego nad wyraz szarmancki i czarujący, a ten jego staroświecki sposób w jakim podchodził do kobiet, ujął dziennikarkę za serce, sprawiając iż ta zamierzała jak najdłużej delektować się obecnością hrabiego. Z kolei zdaniem Cindy, Dracula był po prostu bucem, z nadętym ego, zapatrzonym w siebie do tego stopnia że nawet nie zdawał sobie sprawy kiedy się z niego żartuje. Albo po prostu nie przyjmującego do świadomości że pospólstwo również może mieć głos. Innymi słowy był palantem. Stażystka nie potrafiła zrozumieć motywacji swojej przyjaciółki. Biorąc pod uwagę okoliczności i nazwijmy to „magiczny” charakter prowadzonego przez nie dochodzenia, oczywistym wydawało się że człowiek – koza mógłby być w tej kwestii bardziej zorientowanym źródłem informacji, a co za tym idzie to właśnie jego Tiffany powinna była przyszpilić. Problem w tym, że z wspomnianej dwójki to Robert, pochodzący z kraju którego nazwa brzmiała jak składniki na rosół, był tym przystojnym i to jego jasnowłosa chciała zaciągnąć do łózka. - Lvelias? Jak świstak? - Głośno spytała Silk, gdy jelonek lub raczej człowiek – koza przeszedł do autoprezentacji, jednocześnie zdając sobie sprawę iż najprawdopodobniej nie jest na bieżąco z popularnością imion na świecie. Choć podobieństwa między jedynymi znanymi jej druidami nie było żadnego (poza tym że od obu czuć było głównie alkohol), ciężko w tej kwestii było mówić o przypadku. Oczywiście w grę mógł wchodzić jeszcze fakt że gadająca wydra i ten tutaj pochodzą z tego samego świata, gdzie imię Lvelias jest dość powszechne. Cindy słyszała o kraju w Europie, którego dawni władcy byli tak mało kreatywni w wymyślaniu swoich imion, że zamiast wymyślać coś oryginalnego, zaczęli się numerować. Być może rzeczywistość druidów cierpiała na podobną przypadłość? - Ja również zajmuję się szamaństwem, demonologią i mistycyzmem. - Wyjaśniła Tiffany błyskawicznie znajdując się tuz obok Draculi. - Weźmy na przykład moją przyjaciółkę pannę Moon. Podczas gdy większość terapeutów diagnozuje u niej nadpobudliwość, ja jako jedyna dostrzegłam, że jej czasem dość ekscentryczne wyskoki są efektem działania sił nieczystych. Oczywiście od chwili w której chronią ją moje talizmany, wszelkie działania niepożądane od razu ustały. Cindy skarbie, pokazałabyś panu Robertowi to cudeńka które dla ciebie wykonałam? - Nie mam ich przy sobie. - Odpowiedziała Silk, tym samym psując koleżance okazję do zaimponowania hrabiemu. - Chyba zostawiłam je ..., znaczy się zostały mi skonfiskowane w wieży Avengers. - Byłaś w wieży i nic mi o tym nie mówisz? - Zainteresowała się Hravecki. - Yyy, nie do końca byłam. Szukałam bezpiecznego miejsca gdzie mogłabym zostawić rower. I uznałam że to najlepszy wybór. Słysząc kolejna uwagę Lveliasa, Tiff aż podskoczyła z ekscytacji. Co prawda druid nieco pokrzyżował jej pierwotne plany, ale za to otworzył nowe możliwości zaintrygowania hrabiego. - Tak, jestem pewna że czytelnicy chcieliby znać opinie kogoś kto rzeczywiście ma coś do powiedzenia, a przy tym kogoś, kogo cudownie jest słuchać. - Zauważyła dziennikarka. - Czy zgodziłaby się pan rzucić nieco eksperckiego światła na to co dzieje się w parku? W czasie gdy Tiffany zajęta była robieniem maślanych oczu do Draculi, Cindy ostatecznie zdecydowała, że powinna była poinformować kozę o jego mniejszym zaginionym krewniaku. W tym celu, tym razem to druida poprosiła na bok, po czym chwytając za jeden z rogów, energicznie nim szarpnęła, sprawdzając na ile ten jest połączony z czaszką. Nie zamierzała paść ofiarą głupiej mistyfikacji. - Przepraszam, musiałam się upewnić, – pospiesznie wyjaśniła Silk – Tam w parku znajduje się pana mniejszy odpowiednik. Futrzasty, puchaty, mniej więcej tego wzrostu, strasznie irytujący, upierdliwy gaduła, mądrala, pijaczyna i zrzęda w jednym, ale to też mój przyjaciel, więc jeśli masz jakiś pomysł by go odnaleźć i uchronić przed zdeptaniem przez drzewa, to dawaj go od razu. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Central Park | |
| |
| | | | Central Park | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |