Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Central Park

Go down 
+67
Vision
Magneto
Annie
Gwen Stacy
Winter Soldier
Helbindi
Fenris
Black Widow
Luna Maximoff
Marrow
Gambit
Jemma Simmons
Katie Power
Seo-yun
X-23
Wolfsbane
Evrain Keirtz
Supercollider
Esco
Łaska
Doreen Green
Doctor Strange
Teddy Altman
Speed
Victor Mancha
Kelly Night
Skuld
Patriot
Cassie Lang
Kate Bishop
Wiccan
Eugene Mercer
Quicksilver
Shatterstar
Rictor
Madeline
Baal
Shiklah
Kaine
Sabretooth
Daken
Leila
Kamikirimusi
Flash Thompson
Echo
Mikael
Enea
Mysterio
Samantha Hudson
Captain America
Spider-Man
Hela
Rocket Raccoon
Super-Skrull
Eve
Darkhawk
Lafia
Domino
Cable
Kinaret
Luke Cage
Nuzuki
Moon
Human Torch
Gna
Invisible Woman
Loki
71 posters
Idź do strony : Previous  1 ... 12 ... 20, 21, 22, 23  Next
AutorWiadomość
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Pią Cze 08, 2012 4:19 pm

First topic message reminder :

Central Park - Page 21 800px-New-York-City---Manhattan---Central-Park---%28Gentry%29
Central Park - Page 21 800px-Southwest_corner_of_Central_Park%2C_looking_east%2C_NYC

Central Park - Page 21 400px-Bethesda_Fountain_in_2007

Oaza zieleni w centrum Manhattanu. Zajmuje osiemset czterdzieści trzy akry powierzchni. Na terenie Central Parku oddawać się można wielu zajęciom, takim jak obserwowanie ptaków, pływanie po jeziorach w łódkach czy kajakach, jazda rowerami czy bryczkami konnymi, bieganie, tenis, siatkówka, kręgle, wspinaczka na skałkach, pływanie w basenie - lub zimą jazda na łyżwach oraz wiele, wiele innych.

Tutaj można znaleźć mapę.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com

AutorWiadomość
Ramzes

Ramzes


Liczba postów : 57
Data dołączenia : 26/01/2019

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Pon Mar 30, 2020 6:28 pm

Ramzes odetchnął z wyraźną ulgą. Byłoby mu przykro oraz strasznie głupio, gdyby poważnie zranił członkinię Avengers. Nawet jeśli Avengers z innej rzeczywistości. 'Byłaby plama w CV,' uznał w myślach. Oczywiście wciąż istniała szansa, że to zrobi, gdy wróci do łatania wyrwy, jak zasugerowali Mściciele z drugiej strony. Uważniej przyjrzał się sylwetkom, próbując ocenić kto jest kim? Detektyw wnioskował po ich interakcjach, że ta najdalej od wyrwy, to wspomniana wcześniej Scarlett Witch, natomiast za mało się interesował superbohaterami, żeby rozpoznać pozostałych. Z resztą nie miał nawet pojęcia jak wygląda aktualny skład grupy tutaj, a co dopiero w innym świecie.
No dobra, czas się zabrać za czarowanie. "ZACZNĘ PO ODLICZANIU. MACHAJCIE JEŚLI MAM PRZESTAĆ" Wysłał taką informację do bohaterów z drugiej strony i wrócił na pozycję przy wyrwie. Wystawił otwartą rękę i powoli zaczął zamykać palce odliczając od pięciu. 'Pięć!' Zauważył że w Central Parku znowu zrobiło się nadzwyczaj cicho. Brak zwierząt i owadów a nawet dźwięki dochodzące ze strony policyjnego kordonu przycichły. 'Cztery!' Być może dlatego, że sytuacja się uspokoiła i zaczęli się rozchodzić, a być może dlatego, że Irvin przestał zwracać na nich uwagę. Wszak miał teraz o wiele istotniejsze zmartwienia niż tłum gapiów. 'Trzy!' Paradoksalnie ubytek drzew powinien pomóc dźwiękom z ulicy dochodzić do środka terenu, lecz tak się nie działo. Ta ciężka cisza w połączeniu z odliczaniem sprawiły u czarodzieja wrażenie, że zbliżało się złego. 'Dwa!' Niemal z ulgą powitał wzmożony wiatr, którego szum skutecznie zastąpił grającą mężczyźnie na nerwach ciszę. Ulga była dość krótka, bo wiatr równie skutecznie przewiał nagiego od pasa w górę i odliczającego Ramzesa oraz wywołał u niego gęsią skórkę.'Jeden!' Detektyw zacisnął całą pięść, kończąc odliczanie. Czas działać.
- No to jazda!
Tym razem Irvin nie użył swojego wzroku. Widzenie magii zazwyczaj skutecznie go rozpraszało w stosunku do otoczenia, a wolał być skupiony na sylwetkach przekazujących mu, ze dzieje się coś niedobrego.  Ponownie skupił się na swojej barierze, które wyglądała jak niedokończona praca szwaczki, z nitkami włóczki pozostawionymi samym sobie. Uzewnętrznił swoją wolę i złapał nią wolne pasma magii, po czym zaczął je znowu splatać, zamykając wyrwę w kokonie własnej energii.
Gdy Ramsey zaczął pracować, tak jak poprzednio, na jego krzyżu zalśniła Sefira Malchut spoczywająca w korzeniach drzewa życia. Przy takiej bliskości źródła, ilość magicznych barier, które na nim spoczywały zaczęła się odznaczać znacznym iskrzeniem i trzaskami arkanicznej energii. Zacisnął szczękę i napiął wszystkie mięśnie od mocy jaka przez niego przepływała. Szło mu to dużo wolniej i żmudniej bez użycia wzroku, ale w obecnej sytuacji była to niewątpliwa zaleta. Co chwila zerkał w bok na widmowych Avengersów, szukając oznak niepokoju, albo pełnej paniki i machania rękami. Był przygotowany przerwać łączenie, gdy tylko dadzą mu sygnał.
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Pią Kwi 03, 2020 6:34 pm

Podczas gdy Irvin odliczał, sylwetki również zaczęły się przygotowywać - choć na jego wiadomość już nie odpisały, zapewne słusznie uznając, że na dalszą komunikację po prostu nie będą mieć czasu. Jeden z cieni znajdujących się bliżej wyrwy wycofał się bardziej od drugiego; trzeci tak czy siak utrzymywał dystans... Ale wszystkie w jakimś stopniu się poruszały, cały czas dbając jednak o to, aby nie znaleźć się między Ramzesem i źródłem problemu - prawdopodobnie na wypadek, gdyby jego działania rzeczywiście miały się jakoś odbić i w ich świecie. Ten najdalej położony wyciągnął przed sobą trzymany w pionie podłużny obiekt, który jednak ciężko by było jednoznacznie zidentyfikować bez możliwości zobaczenia szczegółów. Pozostałe dwa chyba czekały na coś więcej, by zadecydować jak powinny zareagować.
Ponowne zaingerowanie w splot bariery niemalże natychmiast wywołało ruch jednego z nich - najbliższego. Jego towarzysze w pierwszej chwili najwyraźniej niczego nie zauważyli, albo może mieli zwyczajnie gorsze refleksy, bo dopiero to jego nagłe szarpnięcie się sprawiło, że coś zrobili... Tyle że nie względem szczeliny. Nie, ich głowy - a w mniejszym stopniu i tułowia - obróciły się tak, jak gdyby cienie spojrzały na swojego kompana, zapewne zaalarmowane jego reakcją... A może i jakimś dźwiękiem? Słowami? Jeżeli nawet, to akurat tego Irvin tak czy siak nie mógł dosłyszeć.
W następnych sekundach wokół tej najbliższej wyrwie sylwetki roztaczać się zaczęła poświata, która przypominała energetyczne - lecz szare i przytłumione, tak jak wszystko inne docierające z tamtej rzeczywistości - wstęgi, układające się w różne kształty, a zaczynające się przy rozłożonych na boki dłoniach postaci. Część z nich wystrzeliła w kierunku szczeliny, wędrując wokół niej, tworząc zamknięte figury - głównie kręgi i owale... Które mogły posiadać więcej szczegółów, lecz rozmazanych przez zaistniałe warunki. To najwyraźniej była właśnie Scarlet Witch starająca się pomóc... Tyle że - co ciekawe - ze swojego położenia Ramzes nie mógł wyczuć, aby jakaś nowa moc była przez wyrwę wchłaniana i emitowana z tej strony. Może rodzaj energii był wystarczająco podobny? A może w grę wchodziło coś innego...?
Grunt, że po tym wszystkim dziura stawiała zaskakująco mały opór... Jak gdyby po poprzednich próbach wyczerpała swoje systemy obronne. Albo może szykowała się na coś większego? Powoli, bo powoli, ale jednak stopniowo Irvinowi udawało się splatać barierę, tyle że i dla niego samego wysiłek ten nie był wcale przyjemnym doznaniem - ani zapewne bezpiecznym. Im pułapka była szczelniejsza, tym robiło się trudniej... Co mogło mieć sens, jeżeli założyć, że więcej energii starało się teraz uciec węższą przestrzenią. Można by się było również zastanawiać co dokładnie się wydarzy w chwili, gdy ujścia nie będzie już żadnego...
Kamień, który do tej pory służył Irvinowi - a wcześniej Lveliasowi - do przekazywania informacji nagle pękł z głośnym trzaskiem... A następnie aż od niego zaiskrzyło, nim zaczął się z niego unosić gęsty, ciemny dym. Najwyraźniej ten los spotkał także i jego odpowiednik - sądząc po tym, że dokładnie w tym samym momencie jeden z kształtów, ten po środku, nagle miotnął ręką... Zapewne z zaskoczeniem odrzucając swój egzemplarz. Mógł to być zarówno dobry, jak i bardzo zły znak.
Avengers po drugiej stronie w dalszym ciągu nie dawali żadnych jednoznacznych znaków, które można by było zinterpretować jako "przestań" - ale coś działo się na pewno. Kontynuując w ten sposób, Ramzesowi wkrótce powinno udać się zamknąć szczelinę - gdyby skupił się tylko i wyłącznie na tym. Chyba że nastąpiłaby jakaś niespodzianka... A na to coraz więcej wskazywało. Mężczyzna mógł odbierać to trochę tak, jak wzrost magicznego ciśnienia. Mógłby oczywiście zaryzykować i pospieszyć się, aby doprowadzić sprawę do końca; a nuż by się udało. Tyle że gdyby jednak nie zdążył... To, no właśnie, jakie mogłyby być tego efekty?
W otoczeniu zachodziły tymczasem kolejne zmiany, tym razem na trochę większą skalę od pękniętego kamienia. Ten cienisty krajobraz zaczął powoli zanikać, początkowo tylko na samych swoich obrzeżach. Tu wyparował zarys drzewa, tam kurczył się zasięg ścian budynku... Dla sojuszników sytuacja musiała się prezentować podobnie, gdyż znów zaczęli poruszać głowami, prawdopodobnie się rozglądając. Być może tracone było właśnie połączenie?

Grupa przebywająca poza parkiem mogła z kolei to wszystko obserwować z daleka - chyba że Lveliasowi udało się przekonać Draculę do podejścia bliżej. Dla tego ostatniego czas uciekał; chmury były coraz rzadsze i blokowały mniej promieni słonecznych, przez co zagrożenie dla niego i jego podwładnych szybko rosło. W tym momencie mogła to już być kwestia sekund - kilku, kilkunastu, w porywach kilkudziesięciu? - więc dla wampira był to zapewne ostatni moment na ratowanie życia... Nie tylko swojego. Instynkt musiał informować krwiopijców o niebezpieczeństwie. Ich organizmy prawdopodobnie wyczuwały, że z każdą chwilą chroniło je coraz mniej... Bo nawet zwykłe, naturalne chmury to przecież byłoby za mało, a co dopiero ich kompletny brak, do którego w tym momencie wszystko zmierzało.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Dracula

Dracula


Liczba postów : 56
Data dołączenia : 21/09/2014

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Pią Kwi 03, 2020 6:59 pm

Spojrzał się krzywo na Efla co jedynie chciał mu odpowiedzieć, to wszak musiał nadrobić kiedy siedział w zamku, jak poszła szybko subkultura. To też zdjął płaszcz które rzucił omijając jakieś dziwne grzyby odsuwając się nie miał zamiaru poświęcać czasu na tych śmiertelników.
- Twoim najgorszym koszmarem, sam możesz wyjaśnić co się działo… wracają do Islandii, niż męczyć inne osoby rogata bestio! - Coś czuł że wie kim naprawdę jest ale nie będzie miał zamiaru się tłumaczyć że jest potworem z nekromancji magii, który przeżył jedynie rytuał cudem. To też pośpieszył się ruszając w stronę hotelu jak najszybciej by ominąć cholerne promyki słońca, a samym swoim kochanką nakazał się schować do jego pokoju, gdzie mieli napisać list do zamku odnośnie sprawdzenia w księgach na temat tego co się dzieje w NYC, może coś jeszcze odnajdą jego lojalni skrybowie, wszak robienia badań nie jest aż tak proste jak każdemu się wydaje. - Wybacz moja droga damo, ale niestety ,,ludzie” nigdy nie potrafią zrozumieć czegoś co może ich otaczać, więc zjedzmy posiłek napijmy się… wina i porozmawiamy na temat potworności jakie dręczą ten świat, a jakie mało w nich wierzy. - Mimo że był dość ciepło ubrany to też nie chciał mieć żadnych problemów, nie nienawidził tego wszystkiego że jest stworzeniem który żyje w mroku, wszak był Rycerzem który rządził krajami zanim oni się urodzili, to że palował i mordował ludzi to jedynie na ich dobra, by obronić całe Chrześcijaństwo w Europie i odwiedzają się nazywaniem mnie potworem, na szczęście jego rodacy docenili pracę jest uznawany za Bohatera, którego nikt nie potrafi docenić.
- Przy okazji możesz mi powiedzieć co słyszałaś o Vladzie Tepesie? -

//Z/t
Powrót do góry Go down
Ramzes

Ramzes


Liczba postów : 57
Data dołączenia : 26/01/2019

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Sob Kwi 04, 2020 1:57 pm

Ramsey nie pamiętał kiedy ostatni raz pracował przy magii tego kalibru. Podejrzewał, że więcej jak 10 lat temu, kiedy jeszcze cieszył się szacunkiem magicznej społeczności, zamiast być wyklętym i zapomnianym. Mimo przerwy, wciąż pamiętał, jak to robić. To było jak jazda na rowerze, gdyby rower był pięciowymiarowym konstruktem o kilkunastu kołach w nieeuklidesowych kształtach, a zamiast kierownicy miał lejce. 'Bułka z masłem.'
Spokojnie i metodycznie, czarodziej cerował rzeczywistość, łącząc ze sobą kolejne nici energii magicznej. Fundament w postaci barier dookoła źródła chaotycznej magii był nieoceniony. Tym razem Irvin się nie spieszył, bo nie miał po co. Zwłaszcza, że sama wyrwa była teraz dużo grzeczniejsza, niż ostatnio. Widmowi Avengers robili coś po swojej stronie, więc może ten spokój był efektem ich starań. Grunt, że nie dali mu jednoznacznego sygnału, żeby przerwał.
Zamykając wyrwę, nagle detektyw poczuł, jak zatkało mu się ucho. Zaraz po tym druga Sefira na jego plecach zabłysła. Aktywacja Jesod, zwiastowała problemy. Cała ta chaotyczna energia miała coraz mniejsze ujście, a to zwiększało siłę przepływu. Biorąc pod uwagę, że przypływie "geniuszu" Ramzes zrobił z siebie zawór, mogło to dla niego oznaczać jedynie kłopoty. Magiczne ciśnienie budowało się w miarę, jak bariera była coraz szczelniejsza. 'Nie wiem co, ale stanie się coś przykrego i pożałuję' pomyślał sobie Ramsey.
Czarodziej miał przed sobą wybór. Mógł przyspieszyć i na chama zamknąć wyrwę zanim nadejdzie niespodzianka, którą ta mu gotowała. Z drugiej strony pośpiech mógł go drogo kosztować i skończyć się fuszerką, która w ostateczności bardziej zaszkodzi, niż pomoże. Do tej pory cała przepływająca przez ciało energia powodowała ból i skurcze mięśni, a wydłużanie tego stanu będzie miało swoje konsekwencje. Dodatkowo przedłużone wystawienie się na efekty magii chaosu, również nie będzie zdrowe, nawet mimo wszystkich barier, które na siebie nałożył. Barier, które nota bene, skrzyły się i trzeszczały, jak szalone, co zwiastowało, że wkrótce zaczną pękać.
- Skoro powiedziało się A, to trzeba też powiedzieć B - powiedział Irvin przez wciąż zaciśnięte i zgrzytające zęby.
Odkrywając w sobie nowe pokłady masochizmu, Ramzes zdecydował że wolno ale stabilnie da lepsze efekty, nawet jeśli kosztem jego własnego samopoczucia. Wiedząc, że decyduje się na maraton, nie na sprint, sięgnął wolą, do drugiej Sefiry i podłączył ją pod swoje ochrony. Zasilane tą samą energią, która próbuje je zedrzeć, powinny wytrzymać na nim dłużej.
Detektyw ostatni raz zerknął na zmieniający się dookoła niego krajobraz. Zarysy innego świata, zaczęły znikać, sugerując mu, że zamykanie wyrwy działa. Po zachowaniu Mścicieli z drugiej strony, ocenił że u nich dzieje się to samo. Miał ochotę łyknąć sobie czegoś mocniejszego, albo zapalić, ale wiedział, że to kosztowałoby go czas. Czas, który mijał i przybliżał nadejście... czegoś. 'Cokolwiek to będzie, jestem pewny, że mi się nie spodoba.' Wziął głęboki oddech i wrócił do powolnego, ale skrupulatnego łatania. Miał nadzieję, że zdąży.
Powrót do góry Go down
Lvelias

Lvelias


Liczba postów : 114
Data dołączenia : 14/07/2016

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Pią Kwi 17, 2020 9:26 am

Trzeba było przyznać że demon nie znał się na targowaniu. Nie chodzi o to że słabo się targował. On dosłownie targował się nie w tę stronę co trzeba. "Jestem twoim najgorszym koszmarem" nie przekonało druida co do niewinności stwora. Najgorszym było to że nie mógł empatycznie rozszyfrować jego intencji. Nawet korzystając z tej umiejętności elf nie był najlepszym rozmówcą świata, a co dopiero będąc jej pozbawionym. Słowa stwora brzmiały jednak tak kiczowo, że druid aż schował twarz w dłoni. Do tego myślał nad tą ripostą tak długo, że kobiety zdążyły już do nich dołączyć. Spomiędzy palców spojrzał na ich reakcję na ten wybuch agresji i nagłą niechęć do jakichkolwiek wywiadów. Do tego teatralny akcent na słowo ludzie zaznaczający wszystkim chcącym tego usłyszeć że sam za jednego się nie uważa. Sam druid jednak człowiekiem na pewno nie był, więc nie rozumiał do kogo był w sumie skierowany ten przytyk.
Koniec końców druid zdecydował że jeśli ten plugawiec stanowi dla kogoś zagrożenie, to tylko dla ludzi niekończenie ograniczonych, albo dla samego siebie.
Wątpliwości Cindy zdecydował się rozwiać w najbardziej obrazowy ze sposobów.
- Mniejszy, futrzasty, z wysuniętymi trzonowcami i długimi wąsami? Takie krótkie łapki? - wysunął górną wargę i przystawił sobie dłonie do twarzy udając jakieś bliżej niezidentyfikowane zwierzę. Po tym teatralnym geście użył jednak magii, żeby przemienić się w ową wydrę. Będąc w swej całej (małej i futerkowej) okazałości stanął w Broadway'owskiej pozie "tadaaa" machając paluszkami. Po chwili wrócił jednak do swojego przeciwstawnokciukego ciała. - Słuchaj, widzę że nie da się ich powstrzymać, a ty się marnujesz w parku. Masz tu mój numer i idź za nimi. Z tym gościem jest coś nie tak i zupełnie mu nie ufam. Zresztą jestem dość zajęty tym całym rozerwaniem rzeczywistości... - wystukał na telefonie odpowiednie funkcje i podał swój numer dziewczynie. Gdy go spisywała spojrzał w dal jak też idzie Irvinowi. - To jest TA Tiffany, tak? W takim razie nie dawaj jej uczestniczyć w żadnych magicznych rytuałach. Zwłaszcza z tym facetem. Ja lecę zobaczyć czy Irvin nie potrzebuje pomocy. Trzymaj się! - pacnął dziewczynę w plecy na pożegnanie.
Delegowanie obowiązków podstawą pracy prawdziwego lidera. Także prawdziwego obiboka. Druid oddalił od siebie tę myśl zanim zdecydował do której grupy on sam należał.
-Mam kawę! - Zakrzyknął zbliżając się do detektywa. Skoncentrował się odrobinę aby podnieść temperaturę płynu magią żywiołów. - Jeszcze ciepła! Co przegapiłem?
Powrót do góry Go down
Silk

Silk


Liczba postów : 76
Data dołączenia : 08/06/2018

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Nie Kwi 19, 2020 3:51 pm

Wspominając że chce odnaleźć druida jak najszybciej, Cindy nie przypuszczała iż jej życzenie zostanie potraktowane aż tak dosłownie. Choć z racji że oficjalnie z pyszczka wydry nie padło nic w stylu „to właśnie ja”, sama przemiana człowieka – kozy, w znaną stażystce postać futerkowego gryzonia, mogła zostać przez nią potraktowana jedynie jako próba uzgodnienia wspólnego stanowiska odnośnie obiektu jej poszukiwań, to dalszy tok wypowiedzi Lveliasa, znajomość problemu, wspomnienie detektywa, czy całkowicie mylne, wewnętrze przekonanie, że jest się osobą która panuje nad sytuacją i lada chwila uratuje świat, jasno sugerowały iż świstak jest tym autentycznym. Dowodziły również tego, iż druid obdarzony był nieprzeciętnymi mocami.
Umiejętność zmiany kształtu, połączona z jakże sprawnym wygrzebaniem się spod sterty zbyt dużych na dany moment szat, zrobienie błyskawicznego ta-daaa, a następnie powrót do pierwotnej postaci i nie wylanie przy tym kawy, z żadnego z dwóch kubków, zasługiwała na prawdziwy szacun. Choć z drugiej strony, z racji tego, iż przy powrotnej przemianie, druid nie zadbał o to by jego odzienie automatycznie trafiło na właściwie miejsce, przez obie kobiety mógł zostać posądzony o zastosowanie klasycznej metody odwracania uwagi obserwującej go widowni, czyli sztuczkę typową dla iluzjonistów. A to z kolei kładło się cieniem na jego rzekomych mocach.
Mimo wszystko nie zmieniało to faktu, że własną prezentacją Lvelias sporo zyskał w oczach Tiffany. Jako doskonała dziennikarka, panna Hravecki potrafiła dostrzec dobry materiał, nawet jeśli tylko przelotnie mijała się z nim w parku. Dostrzec i nie odpuścić. Teoretycznie w Nowym Jorku będącym skupiskiem zarówno mutantów jak i bohaterów, obdarzonych niezwykłą siłą, potrafiących latać, czy  pleść pajęcze sieci, posługiwanie się magią nie robiło aż tak wielkiego wrażenia jak miałoby to miejsce na przykład na prowincji, ale spotkanie kogoś takiego twarzą w twarz, to zawsze było coś o czym naczelny chciał wiedzieć. Na giełdzie zainteresowania Tiff, notowania druida natychmiast podskoczyły, zbliżając się do poziomu fascynacji z jaką kobieta traktowała hrabiego Roberta, zwłaszcza że ten ostatni nieoczekiwanie strzelił focha, stawiając ewentualny wywiad pod sporym znakiem zapytania.
Silk odniosła wrażenie, że pan wielkie Ego rzucił się do ucieczki jakby paliło mu się z tyłka. Czułe pajęcze zmysły czasem podsuwały jej naprawdę trudne do zinterpretowania informację, przez co stażystka rzeczywiście nabrała przekonania, że widzi delikatny obłok pary unoszący się nad uciekinierem.
- Czy on właśnie zmienił się w wydrę? – Upewniała się Tiffany, na powrót koncentrując uwagę panny Moon na druidzie.
- Nie. On jest wydrą, której wydaje się że potrafi się zmienić w człowieka. – Wyjaśniła Cindy.
Na szczęście starsza dziennikarka szybko znalazła rozwiązanie dręczącego ją dylematu, poniekąd idąc ta samą drogą co druid. Mając przed sobą dwa interesujące tematy, a przecież jeszcze pozostawał niezwykły pies, należało sięgnąć po dzielenie zadań. Tym bardziej ze Lvelias praktycznie sam to zasugerował, podsuwając Cindy swoje namiary.
- Nie daj im uciec. Czarodziejowi i dziewczynce z niezwykłym psem. – Postanowiła Tiffany zwracając się do Cindy. – Wyciśnij z nich tyle ile zdołasz, a ja w tym czasie zajmę się naszym gościem z Europy.
Przekonana, że pospiesznie wydane polecenie, załatwia wszystko, dziennikarka ruszyła biegiem za oddalającym się Draculą, w obawie że ten mógłby spróbować jej uciec. – Panie hrabio, proszę zaczekać! Na pewno nie chce pan skomentować zamieszania w parku chociażby słowem? Czy mam wierzyć że znalazł się pan tu bez powodu?
Spoglądając na oddalającą się przyjaciółkę, stażystka pozostała w nie lada rozterce. Właśnie otrzymała dwa sprzeczne z sobą polecania, w których każda z stron kazała jej pilnować tą drugą. Przez chwilę Silk zastanawiała się czy druid po prostu chce się jej pozbyć, czy rzeczywiście swoim magicznym zmysłem wyczuł coś ważnego, zlecając jej istotną misję? Nawet jeśli ufała Lveliasowi, to ostatecznie nie miało to większego znaczenia, ponieważ to Tifafny była tą która jej płaci. A poza tym śledzenie Tiffany nie miało sensu, ponieważ stażystka doskonale wiedziała co jej przyjaciółka ma w planach. Wiedziała też, że wcale nie chce tego oglądać, dlatego też Cindy postanowiła zostać tu gdzie jest, dla odmiany skupiając się na dziewczynie z psem.
Tej, która jak się zdawała do tej pory nie odezwała się ani słowem.
- Wygląda na to że wszyscy poza nami są dziś strasznie zajęci. Nie jesteś zbyt rozmowna, co? – Spytała Silk, gdy właścicielka kolczastego stwora została z nią sam na sam. Przełamanie bariery braku zaufania z strony młodej, wydawało się być sprawą niezwykle trudną. Zwłaszcza że Cindy nie specjalnie nadawała się na psychologa, a dziewczyna nie wyglądała na kogoś kto interesuje się hokejem w wykonaniu lokalnym. – Wyszłaś z nim tak po prostu na spacer, czy ciebie też interesuje zadyma w parku? Chcesz chipsa?
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Pią Kwi 24, 2020 4:46 pm

Lvelias akurat zdążył podejść bliżej i zaoferować magicznie podgrzaną kawę, kiedy sprawy nagle przyspieszyły - i to nie z winy Ramzesa, bo w końcu on sam zadecydował, że najlepszym rozwiązaniem będzie działanie powoli i wciąż ostrożnie. Nie, źródłem tej zmiany musiało być coś innego; być może akcje podejmowane przez Avengers po drugiej stronie, a może coś związanego z samą wyrwą... Kto wie.
Grunt, że zanikanie cienistego środowiska nagle nabrało tempa - jak gdyby ten dodatkowy obraz był dosłownie zasysany ku dziurze... I ku Irvinowi, który w końcu posiadał z nią teraz pewne połączenie. Pierwsze wyparowywały najdalsze "obiekty", a prędkość zachodzenia tego zjawiska szybko wzrastała. Materialna część otoczenia zdawała się pozostawać przez ten proces nietknięta - tak fizycznie, jak i magicznie, energetycznie - więc przynajmniej o to chyba nie należało się martwić.
Coś magicznego i energetycznego się jednak zdecydowanie działo - dokładnie to, czego można się było spodziewać wraz ze wzrostem ciśnienia, towarzyszącym zmniejszaniu się otworu między światami. Nie było to widoczne gołym okiem, ale dla Lveliasa i Ramzesa powinno być wyczuwalne; był to mistyczno-mentalny odpowiednik ostrzegawczego sypania iskrami przez urządzenie, którego prawdopodobnie nie należało w danym momencie dotykać. I następowało od strony wyrwy.
Praktycznie dało się usłyszeć, że coś było nie tak - cichy szum, może buczenie, docierało z każdego kierunku, jak gdyby okolica wibrowała... I nawet oddalona w tym momencie Cindy dzięki swoim zmysłom powinna być w stanie ten dźwięk wyłapać. Odgłos wzbierał na sile wraz ze wzrostem prędkości zanikania cieni, coraz bardziej natrętny, a choć nie bardzo głośny, to najwyraźniej znajdujący się na uciążliwej częstotliwości - prowadzącej do bólu głowy...
... Aż nagle, gdy ostatnie kilka metrów w promieniu - wliczając w to postaci Avengers - zostało "zassanych", nastała cisza. Nie tylko pod względem tego dźwięku, ale i każdego innego; idealna cisza, z gatunku tych, od których aż dzwoniło w uszach. W rzeczywistości utrzymywała się może przez sekundę czy dwie - góra - a jednak można było odnieść wrażenie, jak gdyby dużo dłużej... Jakby czas na moment zwolnił.
W ciągu tej chwili oczom magów - położonych w końcu najbliżej centrum akcji - oraz Cindy, która widziała lepiej od normalnych ludzi, ukazała się... Nowa postać. Ta nie wyglądała na stworzoną z cienia; posiadała jedynie zarysy sylwetki, bez materialnej części, która powinna znajdować się między nimi, przywodząc na myśl ducha bardziej od wcześniejszych kształtów. Choć jej wygląd ciężko byłoby przez to określić, to wyglądała na mężczyznę ze zniekształconą twarzą... I raczej mającego na sobie nie cywilne ubranie, a pewnego rodzaju kostium, być może z czymś przypominającym naramienniki. Osoba ta nie zwracała żadnej uwagi na Lveliasa i Ramzesa, nie wspominając już o ludziach położonych dalej; zamiast tego patrzyła ku innej postaci, podobnej do niej - i podchodzącej bliżej. Ta również była najwidoczniej mężczyzną, wnioskując po budowie ciała, podkreślanej przez obcisły strój; trzymała też w rękach coś, co mogło być hełmem lub może raczej kaskiem. Zdawała się mówić - dużo - ale z jej ust nie wydobywały się żadne dźwięki... A potem ta pierwsza postać coś krótko odpowiedziała - i w następnym momencie nastąpiła już eksplozja.
Sam jej blask sugerował, że była potężna. Nie dało się na nią patrzeć, nie było szans, aby przed nią uciec; nikt z zebranych nie potrafiłby zareagować wystarczająco szybko. Dźwięk powrócił wraz z wybuchem, aby przekazać towarzyszący mu ogłuszający huk. Efekty sięgnęły daleko; nie tylko magowie mogli je odczuć, ale i Cindy oraz osoby znajdujące się jeszcze w pobliżu niej - i zapewne dużo dalej. Najgorsze było nagłe uderzenie wysokiej temperatury, praktycznie palącej - oraz wstrząs, który powybijał szyby w okolicy oraz roztrzaskał co bardziej delikatne obiekty...
Tyle że zniszczenia powinny być dużo większe, jak okazało się w chwili, gdy wzrok zaczął już wszystkim powoli wracać do normy. Taka eksplozja z bliska prawdopodobnie rozerwałaby ciała - a z daleka przynajmniej wywołała ciężkie oparzenia... Ale do tego nie doszło. Wyglądało na to, że żywe istoty oberwały jedynie odczuciami związanymi z wybuchem, ale nie otrzymały fizycznych obrażeń... A i otoczenie miało się całkiem dobrze. Nie powstał żaden ogromny, płonący i dymiący krater; nic się nie zawaliło, pozostałe w parku drzewa się nie połamały... "Atak" musiał być głównie mentalny, a jego energia przeniosła się na obiekty materialne głównie pod postacią tych drgań, które rozsadziły bardziej podatne na to rzeczy.
Najgorzej wyszedł na tym z kolei Ramzes; jego zabezpieczenia zrobiły co mogły, zapewne ratując mu życie, ale i tak odebrał wszystkie te wrażenia o wiele silniej od reszty świata. A biorąc pod uwagę, że część osób w dalszym otoczeniu i bez tego pomdlała z bólu i szoku... To dla niego musiało to być bardzo, bardzo nieprzyjemne doznanie.
Jedynym plusem sytuacji zdawało się być to, że w miejscu, w którym wcześniej znajdowała się wyrwa, obecnie mieściła się jedynie... Seria rys w rzeczywistości, wydzielających lekki blask - oczywiście wyczuwalna lub widoczna jedynie dla osób, które posiadały ku temu magiczne predyspozycje. Przypominała coś w rodzaju świeżej blizny... Ale przynajmniej nie była już krwawiącą raną - jak jeszcze niedawno.

***

Wybaczcie, nie zauważyłem posta Cindy i byłem przekonany, że to jeszcze nie moja kolej. Następnym razem macie pełne prawo w razie czego mi się przypomnieć.
Skoro nikt nie stara się Draculi zatrzymać, to oficjalnie zezwalam na jego wyjście z akcji - przy okazji, Cindy, jeżeli chcesz z nim grać w innym temacie jako Tiffany, to na to też masz zgodę.
Ostatnia sprawa: dziewczyna z psem - oraz swoim ludzkim towarzyszem - oddaliła się już parę kolejek temu, pamiętam, że wspominałem o tym w którymś moim poście.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Ramzes

Ramzes


Liczba postów : 57
Data dołączenia : 26/01/2019

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Sob Kwi 25, 2020 1:28 pm

Ramzes z ulgą powitał przybycie druida. Przynajmniej nie był już sam na sam z ziejącą dziurą w rzeczywistości. Dziurą, która do tej pory zachowywała się bardzo grzecznie podczas jej zamykania. Irvin chciał przekazać Lveliasowi, że wszystko idzie gładko, gdy nagle przestało. 'Cudownie' sarknął w myślach.
Czarodziej poczuł zasysanie widmowej rzeczywistości w żołądku. To nieustannie budujące się ciśnienie zaczęło rosnąć wykładniczo. Nie wróżyło to niczego dobrego, zwłaszcza, że Ramsey nie skończył jeszcze zamykania. Gdy efekt narastającej magicznej energii zaczął być słyszalny, a nie tylko wyczuwalny, podłączony do wyrwy mężczyzna poczuł budujące się w nim uczucie paniki. Od tego dudnienia, ból głowy niemal rozrywał mu czaszkę. Mimo męki i strachu, detektyw kontynuował zamykanie. Niczego więcej nie mógł zrobić. Musiał liczyć na to, że Lvelias poradzi sobie z tym, co się zbliżało, bez niego. Nawet widmowi Avengers zniknęli, pozostawiając okolicę czystą od powidoków z innego świata. 'Oby nie dlatego, że się przestraszyli.'
Zniknięcie ostatnich śladów równoległego uniwersum sprowadziło ogłuszającą ciszę. Przez moment wszystko odpuściło, ciśnienie i ból zniknęły. Niestety strach nie opuścił Irvina, a wręcz się pogłębił. Znał to uczucie. Przeżył kiedyś coś podobnego, gdy znalazł się w oku cyklonu. Zaraz magiczny huragan uderzy ponownie i to zapewne z większą siłą. Czas dla niego zwolnił i mógł obserwować teatrzyk duchów, który się przed nim rozpościerał. Czarodziej nie miał pojęcia, co obserwuje, ale czuł się jak widz oglądający kraksę samochodową w zwolnionym tempie.
Ramzes nie mógł powiedzieć, że był zaskoczony wybuchem. Byłby zaskoczony brakiem efektu eksplozji na rzeczy materialne, gdyby to zauważył. Niestety fala uderzeniowa uderzyła w jego umysł z siłą rozpędzonego Juggernauta. Zdecydowanie, połączenie się z wyrwą było kiepskim pomysłem, który detektyw przypłaciłby życiem, gdyby nie warstwy magii ochronnej. Wiekszość barier wyparowała z niego na skutek uderzenia, minimalizując efekt jedynie do zalania go falą agonii. Wszystko inne zniknęło w oślepiającej bieli, jaką były jego przepełnione niewyobrażalnym bólem myśli.
Ramsey był całkiem dobrze zaznajomiony z bólem, wszak żył w Chicago. Dość regularnie obrywał od zbirów wszelkiej maści, czasem trafił się nożownik, a i kilka postrzałów mu się przdarzyło. Jednak nic, co przeżył do tej pory mogło go przygotować na intensywność cierpienia, jakie doświadczał. Utrata przytomności byłaby dla niego zbawieniem, niestety nie nadeszła. Jego własne magiczne zabezpieczenia go zdradziły, utrzymując świadomość i wystawiając na pełen efekt magicznej eksplozji. Jego zmysły były tak pochłonięte bólem, że nie zauważył, jak kolejne Sefiry otwierały się, próbując bezskutecznie przejąć nadmiar mocy. Tak samo, jak nie zdawał sobie sprawę ze swojego krzyku, kaleczącego gardło.
Wszystko to trwało ułamek sekundy, po którym wybuch przeszedł i otoczenie ponownie zasnuła cisza. Umysł czarodzieja, nadal był bombardowany echem eksplozji, ale sam Irvin żył. W tej agonii, wydawało mu się, że widzi twarz swojej żony, wampirzycy która zniknęła z jego życia, zanim ono się zesrało. Pełna gniewu i ogromnego smutku. 'Samantha?' Nie był pewny, czy widział ją taką kiedykolwiek, czy to wytwór jego poszarpanej bólem wyobraźni. Zniknęła, a w jej miejsce ponownie pojawiły się zarysy Central Parku.
Ramzes siedział bez ruchu, ani zastanowienia. Jakakolwiek próba koncentracji wysyłała spazmy bólu i skutecznie zniechęcała do przemyśleń. Próbował powstać, ale momentalnie padł na kolana i zwymiotował. Po raz kolejny tego dnia, więc treść żołądka nie była bogata i szybko wsiąknęła w ziemię. Rozejrzał się , rozkojarzony szukając czegoś, co przykuję jego uwagę, coś co pomoże mu oczyścić myśli z tej płachty bólu, skutecznie paraliżującej jego działania. Świat przesłaniała mu czerwona mgiełka, bo naczynia krwionośne w białku jego oczu popękały. To, krwawe łzy i kapiąca z nosa oraz uszu jucha prezentowały koszmarny widok dla postronnego obserwatora. To, połączone z brakiem koordynacji i rzężeniem dobywającym się ze zdartego krzykiem gardła, sprawiało że bardziej przypominał zombie z horrorów niż chicagowskiego maga krwi.
Powrót do góry Go down
Lvelias

Lvelias


Liczba postów : 114
Data dołączenia : 14/07/2016

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Pon Maj 04, 2020 12:02 pm

Gdy Lvelias dotarł na miejsce i zobaczył co się dzieje szybko pieprznął swoją pieczołowicie zdobytą kawą w najbliższą kępę trawy. Chwycił oburącz kostur i starał się jak najlepiej pomóc z doskoku Irvinowi. Szczerze mówiąc wpadając na ostatnią chwilę niewiele mógł zdziałać na szybko. Jedyne co mu pozostało to spróbować jakoś ochronić detektywa tak by jak najdłużej udało mu się samemu ustać na nogach. Wyczuwalne wibracje otoczenia jedynie zwiastowały nadchodzące crescendo. Gdy rzeczywistość po tamtej stronie zaczęła implodować szybko nakreślił najprostszy ze znaków ochronnych. Wiedział że jest jednak zaledwie kropla w morzu potrzeb detektywa. Zdecydował się więc skierować swoje działania w inną stronę. Najdelikatniej jak tylko się dało wtargnął do połączenia detektywa z wyrwą i stworzył osobny kanał, który omijał detektywa. W ten sposób stworzył bypass, który odciąży Irvina z przynajmniej części energii i uwolni ją za nim samym niczym magiczna obwodnica. Druid liczył że uda mu się uporać z niwelowaniem tej części energii na bieżąco. I tak narażał się przy tym mniej niż detektyw. Z samym otwarciem gotowego kanału odczekał jednak do ostatniej chwili, tak by mieć pewność że w potoku energii przepływ prowadzić będzie tylko w jedną stronę.
Coś było jednak nie tak. W momencie spodziewanego przeciążenia nastąpiła dziwna cisza. Druid aż zmrużył oczy szykując się na najgorsze, ale nic się wokoło nie działo. Lvelias już miał na próbę powiedzieć coś do Irvina, by przekonać się o skali problemu ciszy, ale jego uwagę przykuły dwie kolejne sylwetki. Z oczywistą dla swojego fachu ciekawością przyglądał się temu co się działo i starał się przypomnieć sobie czy kiedykolwiek spotkał się z podobnymi istotami. Postacie ewidentnie rozmawiały, lecz nie sposób było czegokolwiek usłyszeć. Nagle elf wpadł na pewien pomysł. Pośpiesznie zaczął przetrzepywać kieszenie szaty w poszukiwaniu telefonu aby nagrać rozmowę. Być może później pokazaliby ją komuś zdolnemu czytać z ruchu warg.
Niestety wpadł na ten pomysł za późno, a robocza szata miała dziesiątki poukrywanych wszędzie kieszeni. Zanim znalazł telefon nastąpiła dalsza część wydarzeń. Wszystko wyglądało tak, jak gdyby ta cała zatrzymana w czasie energia zapragnęła nadrobić stracone minuty ze zdwojoną siłą. Był już na wpół ogłuszony, gdy otwierał kanał mający odciążyć Irvina. Kolejna dawka mocy niemal zwaliła go z kolan. Gdyby mógł bardziej skupić swoje myśli, zastanowiłby się jak znosi to sam detektyw. Kątem oka zauważył jak kolejne sfery na plecach człowieka rozpalają się do czerwoności, co było dobrym znakiem, bo znaczyło że wciąż działają. Lvelias nie był tylko pewien czy rzeczywiście powinny płonąć fizycznym ogniem jak robiły to w danym momencie...
Gdy wszystko już minęło i zaczął spokojniej oddychać uświadomił sobie że znajduje się na kolanach i krwawi z oczu i nosa. W ustach też czuł metaliczny smak krwi. Było to jednak nieskończenie lepsze położenie od bycia rozerwanym na strzępy, czego druid szczerze się spodziewał. Niemal pewna śmierć w wyniku bezpośredniego pola rażenia potężnej eksplozji niestabilnej magii to rzecz, która w jego życiu zdarzała się zdecydowanie zbyt często. Wywołało to oczywiście smutne wspomnienia, do których nie lubił wracać, ale wziął się w garść i z pomocą kostura jakoś powstał na nogi. Miał przejść do oceniania strat, tych jednak prawie wcale nie było. Wyrwa zdawała się nie potrzebować już ich bezpośredniej uwagi, tak więc elf skupił całą swoją uwagę na Irvinie. W wyniku przeciążenia magicznego mogła wydarzyć mu się cała litania złych rzeczy. Udar mózgu, wylewy wewnętrzne, pozrywania naczyń krwionośnych, zatrzymanie pracy serca, rozpad komórkowy czy śmierć kliniczna były zaledwie pierwszymi, które przychodziły mu na myśl. Wyglądało na to że detektyw jest jednak przytomny i próbuje powstać o własnych siłach. Wykluczało to więc większość czarniejszych scenariuszy. Tak czy siak druid siłą powstrzymał go przed próbami wstawania.
-Nie forsuj się. Oddychaj. Raz, dwa. Raz, dwa. Raz, nie zarzygaj sobie marynarki, dwa. Właśnie tak. Możesz pokazać jakieś miejsce które cie nie boli?
Druid użył swojej mocy aby sprawdzić stan Irvina. Tak na prawdę nie był nawet w połowie tak wyczerpany jak on, więc miał w zapasie jeszcze trochę magii po którą mógł bez ryzyka sięgnąć. Sprawdził więc czy w ciele Irvina nie ma żadnych urazów wewnętrznych, którymi trzeba było się niezwłocznie zająć. W najgorszym przypadku zajął się poparzeniami w miejscach sefirot na pelach i zaserwował detektywowi solidną porcję magii znieczulającej. Przynajmniej tyle mu się należało. Gdy stan detektywa mógł zostać uznany za stabilny, wrócił do oględzin miejsca wydarzenia. Gdyby jacyś nadgorliwi agenci niepewnie zerkali w ich stronę pomachałby im i krzyknął: -Nic nam nie jest, ale dzięki za troskę! Róbcie dalej swoje! Wszystko jest pod kontrolą!
Po chwili podszedł do samej wyrwy i powodził dłonią w miejscu gdzie się znajdowała. Oczywiście nie miał szans na nic trafić, ale odruch był czymś naturalnym. Musiał przyznać że rana zabliźniła się nad wyraz dobrze, zważywszy na okoliczności. Ot, kolejny cud natury rzeczywistości. Czasem trudno było w to uwierzyć, ale wszechświat sam w sobie dążył raczej do przetrwania niż samozagłady, czego najlepszy dowód znajdował się właśnie przed jego oczami. Musiał przyznać że wykorzystanie nowopowstałej w wyrwie świadomości do zamknięcia jej samej było ruchem niemalże tak samo genialnym, co dwuznacznym moralnie. Dzięki temu dosłownie skierowali część energii wyrwy przeciw niej samej skuteczniej niż mógł wymarzyć to sobie Irvin. Wyrwa dosłownie zrobiła to za nich. To trochę tak jak gdyby owce same się strzygły, a potem jeszcze dziergały swetry. Po tym wszystkim musiał jednak odbyć poważną rozmowę z młodym magiem. On sam niedługo przekroczy swoje pierwsze milenium w zawodzie i przygotowany był już do takich poświęceń, jednak wiedział też że ludzie mają niesamowite wręcz skłonności do przywiązywania się i obarczania winą. Musiał upewnić się że detektyw nie załamie się przez skazanie tej spaczonej rzeczywistości na zagładę w imię większego dobra. Ale po kolei. Najpierw niech uda mu się wstać o własnych siłach.
Sprawa zasadniczo wyglądała na załatwioną. Pozostawało więc kogoś o tym poinformować i załatwić pierwszy czek dla Irvina. Byli jednak w okolicy zupełnie sami. Podczas odprawy nie wymienili się też numerami telefonów. Po chwili Lvelias nie był taki pewien czy Vision w ogóle korzystał z komórki. Próba dodzwonienia się na centralę Mścicieli ("Jesteś sto trzydziesty dziewiąty w kolejce. Pozostań na linii. Pam, pampam pam parara...") spaliła na panewce. Niechętnie, bo niechętnie, ale zmuszony do tego Lvelias przywołał pierwszego chętnego do tego w okolicy ptaka, aby zaniósł jego wiadomość do wieży Avengers. Musiał przy tym podziękować jednak jednemu gołębiowi, bo jakiś wizerunek trzeba było jednak zachować i wiadomość przekazał dopiero pierwszemu DRAPIEŻNEMU ptakowi jaki się pojawił.
"Wyrwa w parku uleczona. Minimalne szkody. Pozostaję na miejscu. Proszę o kontakt. Lvelias. Druid. Wydra."
Dla pewności podpisał się aż trzy razy, za każdym razem precyzyjniej, bo nie był pewien jak właściwie zapadł w pamięci Avengers.
Na miejscu też miał jeszcze trochę roboty. Blizna w rzeczywistości powinna pozostać pod obserwacją przynajmniej jakiś czas nim będzie miał pewność że jest stabilna. Wokoło byli też inni poszkodowani, którym mogłaby przydać się jego pomoc, poza Irvinem. Do tego był chyba obecnie jedyną przytomną osobą mającą pojęcie co się właściwie stało.
Powrót do góry Go down
Silk

Silk


Liczba postów : 76
Data dołączenia : 08/06/2018

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Wto Maj 05, 2020 9:29 am

Dopiero po jakimś czasie Cindy zorientowała się, że dziewczyny i jej kolczastego czworonoga nie ma już w pobliżu, a ona sama gada do siebie. Zirytowana własnym roztargnieniem, stażystka pacnęła się w czoło, nie szczędząc sobie słów krytyki. Jak się okazało wyjątkowa czujność i niesamowite pajęcze zmysły działały tylko wtedy gdy same chciały działać. Oczywiście Silk mogła usprawiedliwić się wyjątkowymi okolicznościami, scenerią i wszystkimi cudami dziejącymi się w Central Parku, które rozpraszały jej uwagę. Metafizyczne niewidzialne dziury, nadzy druidzi, gadające zwierzęta, chodzące drzewa, nadzy druidzi przywiązani do tychże chodzących drzew, poruszające się zjeżdżalnie i huśtawki, psy przypominające wielkie jeże, istoty widmo, raz jeszcze nadzy druidzi, Mściciele zapraszający ją do swojej Wieży, detektyw który wyglądał jakby najadł się podpałki i popił ją fenolem, nadzy druidzi, najlepsza przyjaciółka głupiejąca na widok buca z Europy, gigantyczna pogodynka unosząca się nad miastem, a przede wszystkim nadzy druidzi, wszystko to razem sprawiało że stażystka jak ona, przez chwilę mogła się pogubić.
Tylko przez chwilę. Jako że Cindy nie zamierzała użalać się nad sobą i poddawać się łatwo, natychmiast wstała z zamiarem odszukania dziewczyny i nawiązania z nią kontaktu. Pal licho oczekiwania Tiffany. Silk chciała to zrobić, ponieważ wierzyła, że dziwny stwór musi mieć coś wspólnego z owym rozdarciem rzeczywistości, podobnie jak wszystkie inne anomalie jakie miała przed oczyma. Po pierwsze dlatego że była przekonana iż nie ma takiej rasy, a po drugie uznałaby to za niezwykłą ironię losu, gdyby trop którym akurat ona zdecydowała się podążać, okazał się jedynym „zbiegiem okoliczności” wplątanym w cały szereg powiązanych z sobą zjawisk.
Na szczęście wypatrzenie „uciekinierki” okazało się nie być sprawą trudną, jako że jej wielki towarzysz wywoływał w tłumie spore poruszenie, u wszystkich tylko nie u agentów Tarczy, a co za tym idzie, Silk musiała jedynie podążać za odgłosami paniki. Inna sprawa że przepchniecie się przez gęstniejące skupiska ludzkie do tak banalnych rzeczy wcale już nie należało. Bohaterka musiała się sporo rozpychać a i tak dystans pomiędzy nią a dziewczyną zmniejszał się bardzo powoli.
- Hej, zaczekaj! – krzyknęła Cindy, chwilę przed tym gdy cała okolica pogrążyła się w absolutnej ciszy.
Dla kogoś przyzwyczajonego do tego że cały czas odbiera najróżniejsze głosy, liczne szepty i drobne dźwięki, często również te których wcale nie chce słyszeć, fakt iż wszystko nagle umilkło, okazał się sporym szokiem. Analogicznym do tego który odczuła gdy pierwszy raz znalazła się między ludźmi, mając wówczas wrażenie, że wszyscy mówią jednocześnie, zwracając się bezpośrednio do niej. Nabycie umiejętności filtrowania bodźców które odbierają jej zmysły, zabrało jej naprawdę sporo czasu. Teraz natomiast wszystko zamilkło. Tak jakby zatrzymał się czas. A przynajmniej ustały jakiekolwiek ruchy powietrza, za sprawą których mogły przenosić się dźwięki.
To co nastąpiło potem nie dało się opisać. Gdyby miała to do czegoś porównać, Cindy uznałaby że ktoś za szybko otworzył pokrywkę szybkowaru, zapominając zawczasu upuścić z niego ciśnienie. O dziwo w tym konkretnym przypadku bałagan był nieco mniejszy, ograniczający się do kilku poprzewracanych osób, licznych poparzeń i chwilowego, jak miała nadzieję Silk, ogłuchnięcia.  Sama stażystka ucierpiało stopniowo niewiele, raz z racji nabytej odporności na obrażenia, a głównie z faktu, iż sama znajdowała się daleko od miejsca w którym nastąpiła eksplozja. Daleko w porównaniu z detektywem czy wydrą.
Silk od razu pomyślała o panu Ramseyu i o tym, że jej tak zwany wspólnik mógł nie mieć tyle szczęścia co inny zgromadzeni w parku. W zasadzie zdołała się już przekonać, że wyżej wymieniony detektyw szczęścia to nie miał w ogóle. No chyba że w miłości. Biegnąc do miejsca w którym spodziewała się ujrzeć, dwójkę pogromców niewidzialnych międzywymiarowych dziur, stażystka obawiała się najgorszego.  I chyba niewiele się pomyliła.
- Nic wam nie jest? – Spytała dziewczyna. Było to pytanie nad wyraz retoryczne, bo przecież gołym okiem dało się zauważyć, że „coś jest na pewno”, a jeśli nawet Silk miała w tym względzie jakieś wątpliwości, to w przekonaniu, że jest naprawdę źle, utwierdził ją druid po raz kolejny zapewniając iż wszystko ma pod kontrolą. Cindy musiała przygryźć się w język, aby głośno nie skomentować, że jak na brygadę która dokonała „niczego”, bo w jej opinii Central Park wyglądał dokładnie tak samo jak w chwili w której się tu pojawili, straty w ludziach mieli zaskakująco wysokie. W tej chwili wydawało jej się wielce prawdopodobne, że Avengers zatrudnili ich nieoficjalne, między innymi po to by nie wliczać tej akcji do swoich statystyk.


Ostatnio zmieniony przez Silk dnia Wto Maj 05, 2020 6:49 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Wto Maj 05, 2020 6:32 pm

Na szczęście Avengers Tower znajdowało się wystarczająco blisko Central Parku, w związku z czym wysłany przez Lveliasa ptak powinien być w stanie stosunkowo szybko dotrzeć do bazy bohaterów i przekazać komuś wiadomość... A i podróż z powrotem - któregoś Avengera oczywiście, nie samego zwierzęcia - nie powinna potrwać zbyt długo, nawet zakładając istnienie jakichś specjalnych procedur. Grupie - a przynajmniej druidowi - nie pozostawało więc nic innego, jak tylko wyglądać przybycia bohatera - lub bohaterów.
W tym czasie natomiast ludzie, którzy pozostawali jeszcze wokół Central Parku, zaczynali powoli dochodzić do siebie po całym tym zajściu oraz eksplozji w szczególności... I prawdę mówiąc przede wszystkim zdawali się być w szoku. Obecne na miejscu służby starały się głównie zapanować nad sytuacją zanim dojdzie do następnego wybuchu paniki - i podwoiły siły wkładane w usuwanie ludności z okolicy. Przynajmniej to szło całkiem nieźle... Nawet jeżeli można się było zastanawiać czy aby na pewno w dalszym ciągu miało sens - skoro najgorsze już chyba przeminęło. Z drugiej strony po fakcie prawdopodobnie tak czy siak trzeba będzie zbadać teren - chociażby pod kątem promieniowania - więc może nie było to aż tak dziwne.

***

Krótko, bo bardziej po to, żeby przekazać Wam wszystkim informacje. Zróbcie kolejkę albo nawet dwie między sobą, jak Wam bardziej pasuje, żeby dać komuś fabularny czas na przybycie - bo jednak natychmiastowe pojawienie się Avengera byłoby trochę zagięciem rzeczywistości... No, chyba że Quicksilvera, ale to inna sprawa.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Ramzes

Ramzes


Liczba postów : 57
Data dołączenia : 26/01/2019

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Pią Maj 15, 2020 8:31 pm

Usadzony na miejscu i potraktowany silnym zaklęciem leczniczym przez Lveliasa, detektyw siedział bez ruchu i gapił się tępo przed siebie. Ból złagodniał na tyle, że powoli wracały mu władze umysłowe. Wraz nimi powróciły jego zmysły. Dzięki nim mógł zauważyć zasklepioną wyrwę. Niczym świeża blizna, stanowiła niezbity dowód, że rana tam była. Także pokazywała, że im się udało.
Ramsey nie myślał. Nie miał na to ani siły, ani ochoty. Jego umysł był tak samo pusty, jak umysł przeciętnego studenta w trakcie egzaminu. Tym lepiej dla niego. Nie zastanawiał się co się stało z bohaterami po drugiej stronie, ani jaki był koszt ich zwycięstwa. Trwał w przyjemnym limbo myślowym, omijając trudne i nieprzyjemne tematy.
Nieświadomie zaczął macać dookoła siebie w poszukiwaniu płaszcza. Gdy znalazł prochowiec, zarzucił go na nagi i popalony magią grzbiet. Końcówka czarnego krawata wysunęła się z kieszeni, niczym ciekawy wąż, który przegapił huragan. Następnie jego ręce wróciły do przeszukiwania, aż nie natrafiły na znajomy, kwadratowy karton. Pomięta paczka Lucky Strike'ów ponownie tego dnia ujrzała światło dzienne. Wyciągnął papierosa i włożył go do ust. Automatycznymi ruchami schował do kieszeni fajki, a drugą pstryknął by zapalić. Nie poszła nawet iskra. Opróżniony z magii czarodziej nie miał w sobie energii nawet na wykrzesanie małego płomyka, ale nawet tego nie zauważył. Zaciągnął się niezapalonym papierosem i westchnął ciężko.
Następnym celem jego rąk stała się piersiówka w kieszeni płaszcza. Wyciągnął ją i odkręcił. Z zewnątrz Irvin stanowił przykry widok ze swoim zmęczonym, pustym spojrzeniem. Siedział przygarbiony i zakrwawiony na zmianę biorąc łyk alkoholu z magicznej manierki oraz zaciągając się niepodpalonym papierosem. Jak robot, papieros, przerwa, łyk, dłuższa przerwa i tak w kółko. Nic więcej nie wydawało się go interesować.
Powrót do góry Go down
Lvelias

Lvelias


Liczba postów : 114
Data dołączenia : 14/07/2016

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Wto Maj 19, 2020 12:42 pm

Widocznie wśród obydwu magów zaskoczyła ta sama, ponadpokoleniowa, zawodowa synapsa, bo gdy tylko Lvelias upewnił się że Irvin nie umrze w przeciągu następnych kilku godzin, usiadł ciężko na trawie i zaczął grzebać w torbie. Po chwili wyjął z niej zestaw zawierający wielką dębową fajkę, torbę suszonych ziół i niewielką manierkę. Gdy druid zaczął nabijać fajkę, unoszący się zapach mógł kojarzyć się z tytoniem, ale prawdopodobnie zupełnie nim nie był. W manierce zaś znajdowała się Whiskey. Nie byle whiskey z pierwszego lepszego monopolowego, ale „Aqua vitae”. Oryginalna, niezmieniona receptura, wykorzystywana przez irlandzkich mnichów w czasach, gdy ludzie naprawdę wierzyli że jest ona dla człowieka dobra.
Jeżeli w wyniku wymiany uprzejmości Irvin skusił się skosztować trunku, to smakowała jak coś z pogranicza syropu z kory, całego bukietu ziół, które paliły w gardło niczym pokrzywy, oraz dziegciu. O dziwo po pierwszym łyku od razu mógł poczuć się lepiej. Potraktowana magicznym wzrokiem butelka okazała się bowiem delikatnie nadnaturalna.
Gdy dołączyła do nich Cindy piknik trwał w najlepsze. Druid wyciągnął do niej gościnnie ręce zarówno z fajką jak i flakonem, żeby coś sobie wybrała.
-Dobra robota. – powiedział w końcu do nikogo konkretnego i poklepał Irvina po ramieniu. Może odrobinę zbyt mocno. – Kawał dobrej roboty! A gdzie nieżywy facet? – zapytał już Cindy.
Pykając z fajki podniósł się na drągu i raz jeszcze podszedł do wyrwy. Zastanawiał się czy zerwane wiązania zagoją się w sposób naturalny. Był to gęsto zaludniony obszar i nikt nie chciałby mieć na głowie źle zaleczonej dziury w rzeczywistości. Zwłaszcza ze taki krzywo gojący się ropień energii mógłby zakrzywiać okoliczną grawitację, lub wywoływać inne anomalie. Na wszelki wypadek druid postarał się dokonać wszelkich starań aby tak się nie stało, a powrót do zdrowia okazał się tak bezproblemowy, jak to tylko możliwe.
Całe szczęście że krąg oczyszczający również był jednym z podstawowych narzędzi pracy druida i elf zawsze miał go przygotowanego na podorędziu. Stuknął dwa razy kijem w ziemię, a na jego polecenie korzenie i pędy układające się niepotrzebny już wzór ochronny zmieniły swoje położenie w nową konfigurację. Następnie druid nieśpiesznie przystąpił do pracy, którą można byłoby porównać do magicznego odpowiednika oczyszczania rany, nacierania i bandażowania miejsca zranienia, tak by powrót do normalności był jak najmniej problematyczny. Cały proces polegał na subtelnym tworzeniu energetycznie wydajniejszych kanałów, którymi energia mogłaby podążyć zamiast gromadzić się w tym miejscu. Sam druid nie miał wiele roboty. Przechadzał się tylko w te i we wte kiwając od czasu do czasu w zamyśleniu głową i pykając z fajki.
Powrót do góry Go down
Silk

Silk


Liczba postów : 76
Data dołączenia : 08/06/2018

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Sro Maj 20, 2020 3:48 pm

Działalność Lveliasa i detektywa najprościej dała się opisać słowami „nieszkodliwe dziwactwo”, jednak biorąc pod uwagę obecny stan pana Ramseya, pojęcie „nieszkodliwości” pozostawało kwestią dość wątpliwą. Za to z całą pewnością „nieszkodliwym” był samozachwyt w jaki obaj bohaterowie wpadli po skutecznym doporowadzeniu swojej misji do końca.
- Dobra robota. – Nie kryjąc rozbawienia, Cindy przyłączyła się do ogólnego gloryfikowania  prowadzonych działań. Nie mówiła tu o sobie, jako że jej jedynym osiągnięciem było wepchniecie przyjaciółki w ramiona jakiegoś dziwoląga i odnalezienie magicznego psa, który w równie magiczny sposób nie miał nic wspólnego z jakże magiczna międzywymiarową dziurą. Za to obaj panowie dokonali rzeczy niezwykłej. Udało im się poskromić drzewa biegające po parku. Tyle że hej, gdy się tu pojawili owe drzewa stały nieruchomo dokładnie tak jak teraz, kładąc się cieniem na sukces wydry i pana Ramseya. Reasumując, Silk uznała iż ma wszelkie podstawy by nie korzystać z żadnych używek proponowanych jej przez druida. Dlatego też odmówiła, kwitując propozycję przeczącym ruchem głowy.
- Nie rozumiem o kim mówisz. – Zauważyła stażystka, w myślach dodając że taka sytuacja ma miejsce nie po raz pierwszy.
Na chwilę obecną najważniejszym problemem wydawało jej się przywrócenie detektywa do pełni sprawności. Cindy nie miała pojęcia co dolega panu Ramseyowi, jak bardzo oberwał, a tym bardziej jak przywrócić go w tryb bycia normalnym. Wyglądało to trochę jak szok, nadmierna reakcja na stres lub co gorsze, poważne uszkodzenie układu nerwowego. Silk postanowiła przeprowadzić błyskawiczne badanie, polegające na sprawdzeniu reakcji źrenic poszkodowanego na swoja dłoń, którą wymachiwała mu przed twarzą, a następnie przeszłą do krótkiej konsultacji lekarskiej.
- Możesz powiedzieć ile mnie, masz przed oczyma? – Spytała dziewczyna.
Na szczęście jak chodzi o profesjonalne służby medyczne, tych akurat wokół parku nie brakowało.
- Zabiorę pana Ramseya do jednej z karetek i dopilnuje aby ktoś udzielił mu pomocy. – Zaproponowała Cindy, kątem oka obserwując jak Lvelias robi mnóstwo rzeczy, w tym żadnej pożytecznej.
Cały czas mając w głowie najczarniejszy scenariusz, taki w którym brak kontaktu detektywa z rzeczywistością, jest wynikiem wstrząsu mózgu, urazu kręgosłupa lub innej kontuzji odniesionej w wyniku stoczonej walki (choć umysł bohaterki protestował, niemalże wrzeszcząc „jakiej walki!”), Silk zdecydowana była postępować z nim nad wyraz ostrożnie, tak by dodatkowo nie zwiększać obrażeń mężczyzny. W tym przypadku pajęcza sieć wydawała się idealnym środkiem stabilizacji kończyn i tułowia poszkodowanego. Cindy od razu zabrała się do roboty, chcąc czym prędzej zaciągnąć unieruchomionego wspólnika do punktu medycznego.
Powrót do góry Go down
Ramzes

Ramzes


Liczba postów : 57
Data dołączenia : 26/01/2019

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Pon Maj 25, 2020 6:28 pm

Detektyw nie wydawał się świadomy działań innych osób dookoła niego, ale zadziałał jakiś wewnętrzny impuls, prawdopodobnie uprzejmość zawodowa, bo odebrał od druida proponowany napitek i w odpowiedzi podał swoją piersiówkę. Po łyku tego dawnego, wspaniałego napitku, na twarz czarodziej wstąpił rumieniec zdrowia, a także wzrok mu się nieco przejaśnił.
- Dzięki - wycharczał krzywiąc się.
Alkohol go orzeźwił, ale niestety nie miał kojącego działania na gardło zdarte krzykiem. Chociaż Ramsey czuł się lepiej, to wciąż nie miał siły się podnieść. Dlatego dalej siedział cicho i w bezruchu. Na jego myślach nadal zalegała gęsta mgła, skutecznie przeszkadzająca w rozumowaniu. Niemniej czuł ulgę, że udało im się zamknąć wyrwę. Mimo początkowych niepowodzeń, misja została wykonana. Miał dwa powody to do radości. Po pierwsze ten sukces jasno pokazywał, że wyrwy można zamknąć i dzięki temu uratować świat. Po drugie zasłużył na wynagrodzenie, co oznaczało, że może zapłacić czynsz i nie straci swojego domu, ani agencji. Jego powolny ciąg myślowy przerwała Cindy, która nagle przesłoniła jego pole widzenia.
- Czy to jakieś pytanie metafizyczne?
Chociaż otrzeźwiał trochę dzięki poczęstunkowi druida, to wciąż miał problemy ze skupieniem się. Odpowiedział pannie Moon pytaniem na jej, niezrozumiałe przez niego pytanie. Jego funkcje motoryczne również pozostawiały wiele do życzenia, więc gdy stażystka owijała go siecią, nie opierał się. Jedynie zachichotał. 'Łaskocze' zareagował w nadawanych wszem i wobec myślach.
Gdy już Cindy zabezpieczyła go sztywnym kokonem, rozluźnił się, nie mogąc się przewrócić. Następnie ruszyli. To znaczy, Cindy ruszyła, a on sunął za nią po ziemi, niczym głaz na smyczy. Gdy dotarli do miejsca, w którym nastąpiła konfrontacja między dzierżącym miecz Europejczykiem i potwornym psem, Irvin raptownie się zesztywniał i zaczął się wiercić. Jego mina spoważniała i wykręcał kark na ile mu pozwalała krępująca go sieć, uważnie rozglądając się dookoła. 'Wszędzie rozpoznałbym tą aurę! Tu był wampir!' Przez długi czas żył z wampirzycą pod jednym dachem, więc doskonale wiedział, jaki ślad pozostawiają po sobie istoty nocy. No właśnie, nocy. Spojrzał w słoneczne niebo. Ślad nie był starszy niż kilkanaście minut, może godzina, a słoneczko świeciło sobie w najlepsze. 'To nie ma sensu, przecież spłonąłby na słońcu.' Zwrócił już przytomniejszy wzrok na ciągnącą go dziennikarkę i uśmiechnął się przepraszająco.
- Ach wybacz! Poczułem coś dziwnego - stwierdził w zakłopotaniu. - Moje magiczne zmysły widocznie płatają mi figle.
Dlaczego akurat teraz? Czy miało to związek z eksplozją? Nieźle się oberwało umysłowi czarodzieja. Bardzo możliwe, że to poluzowało coś w jego pamięci. Im dłużej nad tym myślał, tym bardziej był przekonany, że migawka Samanthy, która przewinęła mu się wtedy przed oczami nie była zwidem, tylko wspomnieniem. Wspomnieniem, którego do tej pory nie pamiętał. Czy to na mnie patrzyła się z takim wyrzutem? Cholera, o co w tym chodzi?'
Podczas spaceru do karetki, czarodziej już całkowicie odzyskał sprawność zarówno umysłową, jak i fizyczną, ale nie protestował przeciwko działaniom Cindy. Głównie dlatego, że skupił się na swojej dziurawej pamięci. Możliwe że ostatnie wydarzenia otworzyły mu furtkę do odzyskania utraconych wspomnień. Gdyby tylko mógł powtórzyć ten proces bez wystawiania samego siebie na szwank, to byłby bardzo ucieszony.
Powrót do góry Go down
Lvelias

Lvelias


Liczba postów : 114
Data dołączenia : 14/07/2016

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Pon Cze 15, 2020 1:42 pm

Lvelias był tak zamyślony, że z początku nie zrozumiał o co chodziło stażystce. Zresztą opieka medyczna Otherworldu, z którego pochodził, sprowadzała się głównie do pijawek i amputacji. Osób takich jak druid i jemu podobni była w tym świecie zaledwie garstka i trafiali oni zaledwie do niewielkiej części najbardziej potrzebujących. Idea powszechnej opieki zdrowotnej była czymś, do czego uzdrowiciel z krainy zatrzymanej rozwojowo na średniowieczu musiał jeszcze się przyzwyczaić.
-Tak! Świetny pomysł! Tylko dobrze schowaj mu alkohol do płaszcza, bo mogą mu go zabrać.
Po tym jak już ruszyli pozostało mu odprowadzenie ich wzrokiem i entuzjastyczne machanie na do widzenia.
Został więc sam. Chwilę przeczesywał obszar swoimi zmysłami aby wypatrzeć bardziej potrzebujących, ale wbrew wszelkiemu rozsądkowi, wcale wielu takich nie było. Wezwane na miejsce tajemnicze „karetki” spokojnie były w stanie ogarnąć wszystkie drobniejsze szoki i urazy.
Druid z niejakim bólem przyznał w duchu że widocznie nie jest nikomu do niczego potrzebny. Usiadł więc na jednym z pustych teraz trawników parku. Czuł się trochę podle pozbawiwszy pośrednio nowojorczyków swojej miejskiej oranżerii. Aby zadośćuczynić to miejscowej ludności, położył sobie kostur na kolanach i sięgnął głęboko w siebie po więcej magii. Za jej pomocą spowodował wzrost wszelakiej roślinności na obszarze Central Parku, tak by zadośćuczynić brak tej, która wybrała się do jego puszczy w Otherworldzie. Dla zachowania równowagi wybrał gatunki niespotykane na ziemi, ale bliskie jego stronom. Zdawało się to odpowiednie, skoro tutejsze okazy przeniosły się do jego świata. Kierował się oczywiście również możliwością do przeżycia w tym klimacie, oraz poziomem uciążliwości dla ludzi zdecydowanie niższym od śmiertelnego. Kierując się odrobiną artyzmu pokierował roślinami tak, by w centralnej części ułożyły się w widoczny z lotu ptaka charakterystyczny symbol Triquetry, oznaczający wieczne życie.
Gdy wszędzie wokoło wyrastały powoli niespotykane drzewa i krzewy o cudownych kolorach i kształtach, on sam sięgnął po swój telefon i w cieniu jednego z rozrastających się właśnie okazów przejrzał najnowsze wiadomości. Nie mając niż lepszego do roboty, włączył po chwili znajdującego się na jego telefonie „Ingressa”, aby zaproponować supportowi zmianę nazwy lokacji „Pomniki przyrody w Central Parku” na „Purpurowy Platan Koniunkcyjny”. Kątem oka zauważył na urządzeniu, że w parku znowu otworzyła się jedna z wyrw.
-Na wszystkich Danann, te wyrwy w central parku są zdycydowanie zbugowane! Ledwo zamkniesz jedną powstaje kolejna! –wyrwało mu się w przypływie nagłej frustracji. Nie pozostało mu jednak nic innego jak szybkie dołączenie do aktywacji i energiczne stukanie w ekran urządzenia. Był zaaferowany tak bardzo, że nie zauważył nawet ptaka składającego raport o dostarczeniu wiadomości mścicielom.
Po kilku minutach odetchnął z ulgą. Gdyby ktoś teraz zerknął przez jego ramie mógłby zobaczyć na jego urządzeniu komunikat: GRATULACJE! UDAŁO CI SIĘ ZAMKNĄĆ WYRWĘ W „POMNIKI PRZYRODY - CENTRAL PARK!”
Powrót do góry Go down
Silk

Silk


Liczba postów : 76
Data dołączenia : 08/06/2018

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Wto Cze 16, 2020 11:07 am

Naprędce zorganizowane wokół parku, punkty medyczne swoją działalnością jedynie podkreślały ogólne wrażenie jakie stażystka wyrobiła sobie odnośnie poczynań detektywa i druida. Wszystko sprawdzało się do ratowania tych osób, które zawczasu wpędziło się w kłopoty. Zdaniem Cindy z niewidzialnymi wyrwami był dokładnie ten sam problem co z nieudanymi operacjami plastycznymi. Najpierw należało przekonać samego siebie o potencjalnej szkodliwości danego defektu, znaleźć takich którzy myślą podobnie, a potem zabrać się za jego usuwanie, tym razem robiąc już sobie faktyczną krzywdę. Silk nie mogła oprzeć się wrażeniu, że gdyby pan Ramsey nie chwycił za swój magiczny skalpel, mając przy boku świstaka jako asystentkę, nikt by dziś nie ucierpiał.
Tymczasem w chwili obecnej służby miejskie miały ręce pełne roboty, udzielając pomocy poszkodowanym przez nadmiar efektów pirotechnicznych lub stratowanych przez stłoczony tum ciekawskich obserwatorów przyrody, w którym w jednej chwili wybuchła panika.  Przynajmniej w tej jednej kwestii Cindy mogła powiedzieć iż dołożyła od siebie cegiełkę do ogólnego chaosu wywołanego przez członków bohaterskiej drużyny. Co prawda w jej przypadku była to zaledwie jedna ofiara, nabita na miecz szaleńca, ale patrząc z drugiej strony, była to też jedna z niewielu osób naprawdę ciężko rannych, jako że wśród oczekujących na opatrunek, w przeważającej części dominowały złamania, stłuczenia, obtarcia, poparzenia, czy zaburzenia funkcjonowanie niektórych zmysłów.  Za to jak chodzi o trwały uszczerbek na zdrowiu, to zdecydowanie dominowała psychologiczna trauma, wywołana faktem, iż oto goniła mnie ta sama ławka, na której od lat grzałem się na słonku.
Życie w Central Parku na jakiś czas miało diametralnie się zmienić. Dotychczasowi bywalcy zielonych terenów raczej nie wrócą tu szybko i chętnie, za to można się było spodziewać najazdu łowców duchów, badaczy zjawisk paranormalnych i wszelkiej maści wyznawców spiskowych teorii.
- Dlaczego te wasze wyrwy pomiędzy rzeczywistościami są tak groźne? – Nieco ironicznie spytała Silk. Pomijając ciekowość, stażystka pilnie potrzebowała usłyszeć cos co mogłoby ostatnim wydarzeniom nadać choć trochę sensu. Zakładając że w odpowiedzi może usłyszeć coś czego w większości nie zrozumie, Cindy szybko sprecyzowała swoja wypowiedź. – Ta tu nie wyglądała na szczególnie niebezpieczną. Zdaje się że będziemy musieli bohatersko odczekać swoje w medycznej kolejce – Zauważyła dziewczyna, obserwując ile ludzi zbiera się przed prowizorycznie rozstawionym namiotem.
Na szczęście widok detektywa związanego w kokon, pozwolił zgromadzonym dojść do wniosku, że oto mają przed sobą naprawdę ciężki przypadek, w związku z czym ludzie dobrowolnie zaczęli robić Silk przejście.
- Założyła mu pani bandaż na ubranie? – Dopytywała się jakaś kobieta, najwyraźniej wciąż mające problemy z wzrokiem.
- To nie jest bandaż, tylko pajęcza sieć. – przygryzają zęby, wyjaśniła Cindy.
- Spider – man tu był? – Zainteresował się ktoś inny.
- Do licha, nie!
- Oczywiście że nie. Ja też je widziałem. Olbrzymie pająki. Wielkie niczym psy! – krzyknął jakiś starszy mężczyzna. Powyłaziły spod drzew gdy te zaczęły się ruszać.
- Wcale nie był tak duży. O co najwyżej taki. – Próbowała wyjaśnić panna Moon, rozstawem dłoni starając się zilustrować gabaryty pająka którego spotkała leżąc na ziemi. - I nie wyglądał na groźnego.
- Proszę się  nie martwić. I po żadnym pozorem nie dotykać tej  pajęczyny. Ona może być toksyczna. – Zajmiemy się tym człowiekiem.  – Uspokoił jeden z ratowników.
- Ale na pewno wiecie co mu jest? – Zastanawiała się stażystka, sceptyczna co do tego,  czy przypadkiem nie trafiła na idiotę, który uznał że jedynym problemem detektywa jest oplot sieci wokół jego ciała.
- Jasne, zmiany się na tym. – W równie ironiczny sposób zauważył ratownik, dochodząc do analogicznego wniosku.
Powrót do góry Go down
Invisible Woman

Invisible Woman


Liczba postów : 198
Data dołączenia : 03/07/2012

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Wto Cze 16, 2020 3:35 pm

Susan - w dalszym ciągu pod okryciem niewidzialności - szybko nadrobiła odległość dzielącą ją od odlatującego ptaka. Trasę do przebycia miała na szczęście krótką, bo Avengers Tower znajdowało się przecież całkiem blisko Central Parku, ale w trakcie podróży tak czy siak zdążyła krótko skonsultować się z Herbiem - oraz z Jarvisem, kiedy okazało się to konieczne. Żadna ze sztucznych inteligencji nie przeszkadzała jej wcześniej w trakcie badania problemów, którymi się zajmowała, w związku z czym teraz miała trochę do nadrobienia... I prawdę mówiąc nawet się już temu wszystkiemu nie dziwiła. Chociaż zadbała o to, aby na przyszłość poinformować Herbie'ego, że w takich sytuacjach mógł jej akurat przerywać aktualną robotę.
AI nie były jej jednak w stanie wyjaśnić co dokładnie stało się w parku - zwłaszcza że dane czerpały głównie od Visiona, który najwyraźniej nie zaobserwował całego zajścia. O szczegóły będzie musiała dopytać na miejscu, ale nie powinien to być ogromny problem, skoro sytuacja chyba została już opanowana... W trakcie podróży Invisible Woman poukładała sobie w głowie wszystko to, co wiedziała o problemie już wcześniej - i żałowała trochę, że na miejscu nie było Clinta. Z jej informacji wynikało, że wysłany został gdzieś z innym zadaniem - we współpracy z S.H.I.E.L.D. Szkoda, bo po rozmowach z Magik i wizycie w Asgardzie robił się chyba trochę ekspertem od tej sprawy...
W swoim zamyśleniu Sue nie od razu zorientowała się co ukazywały jej oczy: a mianowicie zmieniony - i w gruncie rzeczy wciąż się zmieniający - krajobraz. Czoło kobiety zmarszczyło się, a jej tempo trochę spadło, pozwalając jej lepiej przyjrzeć się okolicy. Pomijając już wszystko inne, roślinność w parku zdecydowanie właśnie rosła. I to bardzo szybko. A część z niej nawet z daleka nie wyglądała zbyt... Powiedziałaby, że "naturalnie", ale nie byłoby to chyba wystarczająco ścisłe określenie. "Typowo dla środka Nowego Jorku" również pozostawiało sporo do życzenia, gdy miasto stanowiło centrum niecodziennych zjawisk...
Wskazujący Susan drogę ptak skierował się jednak w dół - a następnie zaczął krążyć nad siedzącą na trawniku i gapiącą się w telefon postacią - w związku z czym blondynka tylko potrząsnęła głową, po czym podążyła jego tropem... Nie licząc tego zataczania kół oczywiście. Innymi słowy, ona również stopniowo zmniejszyła swoją wysokość, po drodze przywracając sobie pełną widzialność, by wreszcie wylądować miękko na... Dziwnie się prezentującej trawie... Która była jednak teraz najmniejszym z jej problemów.
-Zgaduję, że to pan prosił o kontakt- odezwała się w ramach powitania, choć sekundy wcześniej Herbie dał jej znać, że nie rozpoznawał jednoznacznie tego mężczyzny. Niczego to zresztą jeszcze nie zmieniało; choć bazy danych Fantastic Four, Avengers czy S.H.I.E.L.D. były ogromne, to - niestety? - nie posiadały wszelkich informacji na świecie... I zdjęć czy nagrań, szczególnie wyraźnych i dokładnych, każdej istoty, która kroczyła po powierzchni Ziemi. Z drugiej strony ten osobnik musiał mieć z Avengers jakiś kontakt, skoro brał udział w tej akcji i spróbował się do nich zwrócić, więc rzeczywiście było to nieco niespodziewane... Chyba że potrafił na przykład zmieniać kształt - dowolnie czy między tylko dwiema formami. Albo ukrywał prawdziwą postać w inny sposób, chociażby za pomocą hologramów, silnych iluzji... Nieważne. Niepotrzebnie się teraz nad tym zastanawiała.
-Susan Storm. Po drodze zapoznałam się z częścią informacji od Visiona, ale... Co tu się dokładnie wydarzyło?- dodała, niemalże od razu przechodząc do rzeczy. Nie miała problemu z przedstawianiem się przy użyciu swojego prawdziwego imienia i nazwiska; tak czy siak były powszechnie znane, a charakterystyczny kombinezon, który miała na sobie, jednoznacznie wskazywał na jej przynależność do Fantastic Four... Przynajmniej dla osób, które chociaż odrobinę orientowały się w tematyce najpopularniejszych bohaterów. Czego... W przypadku tego konkretnego mężczyzny nie była do końca pewna.
Chociaż Sue skupiała się głównie na swoim rozmówcy, to nie kryła się z tym, że rozglądała się też po najbliższym otoczeniu... Nie tylko po tych niecodziennych - i szczerze powiedziawszy pięknych, gdy miała teraz czas to zaobserwować oraz docenić - roślinach, ale i po tym, co działo się na niedalekiej ulicy. Jeszcze z góry zobaczyła na niej karetki i zamieszanie, ale zakładała, że z tym służby sobie akurat radziły... Bo żadnego świeżego źródła zagrożenia nie widziała.
Powrót do góry Go down
Ramzes

Ramzes


Liczba postów : 57
Data dołączenia : 26/01/2019

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Wto Cze 30, 2020 10:28 pm

Irvin był zatopiony w rozważaniach na temat swojej przeszłości, wampirów i miłości. Wszystkie one miały jeden wspólny czynnik - jego żonę Samanthę. Wampirzycę, którą kochał i która w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęła z jego życia w okresie czasu, którego nie pamiętał. Wyruszając z Chicago do Nowego Jorku, żeby zamykać wyrwy w rzeczywistości, ostatnie czego się spodziewał to wewnętrzne retrospekcje. Zwłaszcza na temat, którego z premedytacją unikał. Nigdy nie czuł się dobrze rozpamiętując swoje życie sprzed amnezji. Zwłaszcza, że było dużo pełniejsze, szczęśliwsze. Wielokrotnie zastanawiał się, co tak naprawdę się wydarzyło, że stracił wszystko, co miał. Zawsze takie rozmyślania doprowadzały go do depresyjnych stanów, więc z ulgą powitał odwrócenie uwagi.
Pytanie Cindy wyrwało Irvina ze smutnego zamyślenia. Zerknął na nią i zmarszczył czoło. Musiał wytłumaczyć sceptycznej stażystce dlaczego wyrwy są tak ogromnym zagrożeniem. Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Nie chciał się zagłębiać w magiczne teorie, a w kwestii magicznych światów wolał nie powoływać się na Lveliasa. Miał ciche wrażenie, że panna Moon miała o druidzie jeszcze mniejsze mniemanie, niż o detektywie, jeśli to w ogóle było możliwe.
- Nie powodują bezpośredniego zagrożenia. Są raczej tykającą bombą, która unicestwi całą naszą rzeczywistość - powiedział Ramsey, uśmiechając się zadowolony, że tak zgrabnie udało mu się to ubrać w słowa. Po chwili jednak zdał sobie sprawę z tego, jak brzmiała jego wypowiedź, więc postanowił temat rozwinąć. - Może nie do końca są tak dramatyczne, żeby je nazywać bombą! To raczej erozja tkanki naszego świata. Najpierw drobne zmiany. Kolor czyichś oczu, zmiana marki telewizora w salonie i tym podobne. Na końcu poważniejsze. Całe miliony ludzi nagle znikną, martwi powrócą do życia, całe budynki się pojawią z nicości, albo istniejące zmienią się w ruiny. A na końcu puf! Koniec Świata!
Jego przemowa zrobiła wrażenie na ludziach w okolicy. Ratownicy spojrzeli na siebie mówiąc bezgłośnie "uraz głowy". Cześć tłumu wybuchła śmiechem, niektórzy dość nerwowym, jeszcze inni zamilkli. Jeden starszy mężczyzna wyraźnie się ożywił.
- Wiedziałem! Koniec jest bliski! Pokutujcie za grzechy, inaczej wasze dusze przepadną w ogniach piekielnych - zaczął krzyczeć nad głowami innych, wymachując szaleńczo rękami.
- Eeee - zbity z tropu czarodziej oglądał to widowisko, po czym spojrzał skruszony na Cindy. - Ups! To chyba nie miejsce na takie konwersacje - zauważył poniewczasie.
Zdecydował, że dość już tego siedzenia w kokonie. Miał ogromną ochotę udać poza zasięg głosu owładniętego religijnym ferworem mężczyzny i przy okazji rozprostować kości. Najpierw zaczął się wiercić próbując jakoś rozerwać sieć. Potem spróbował sięgnąć do płaszcza po swój nóż, ale pajęczyna skutecznie go krępowała.
- Pomogłabyś mi się z tego wydostać? Bardzo proszę! Czuję wszystko od czubka nosa po palce stóp i chciałbym się rozruszać - patrzył na pannę Moon błagalnie, w myślach dodając 'poza tym cała twarz mnie swędzi! Przydałaby mi się wolna ręka, by się uwolnić od tego cierpienia!' Bezskutecznie próbował wykręcić głowę tak, by podrapać się o swój bark.
- Proszę pana, proszę się nie ruszać, zaraz się panem zajmiemy!
- Konowały - mruknął, licząc że chociaż stażystka się nad nim zlituje.
Powrót do góry Go down
Lvelias

Lvelias


Liczba postów : 114
Data dołączenia : 14/07/2016

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Czw Lip 02, 2020 8:07 am

Druid był tak skupiony na stukaniu w ekran, że nawet pomimo tego iż Sue na powrót uczyniła się widzialną, to i tak nie zauważył jej aż do ostatniej chwili. Gdy kobieta się odezwała, elf z zaskoczenia aż się wzdrygnął i upuścił telefon, który całe szczęście wylądował w miękkiej trawie. Upadające w rośliny urządzenie podniosło w powietrze niewielka chmurkę czerwonego pyłku.
Gdy okazało się że gość jest tylko ludzką samicą, a nie kolejnym z stworów pomiędzy, pozwolił sobie na rozluźnienie. Nie skojarzył od razu faktów. Przed całą akcją dokładnie przejrzał dane na temat Mścicieli we wszelakich sieciach społecznościowych, a tej kobiety tam nie było. Naturalnie pomyślał więc że przybywa ona w jakiejś innej sprawie. Od dłuższego czasu czekał na decyzję w sprawie wyrobienia karty wędkarskiej, jednak powątpiewał by urzędnicy fatygowali się w takich sprawach osobiście. Zwłaszcza na miejsca wydarzeń katastrof ekomagicznych.
Wszystko stało się od razu jasne gdy kobieta się przedstawiła. Wyjaśnił się jej cel pobytu tutaj, lecz Lvelias wciąż nie kojarzył jej z doniesień medialnych. Trzeba było zaznaczyć że mimo całego bakcyla do technologii, to na ziemi przebywał od dość niedawna, a jego obowiązki nie pozwalały mu na aż tak dokładne śledzenie co dzieje się na świecie.
-Lvelias Throame, z rodu Meliame – elf wykonał ukłon – Strażnik życia. Arcydruid Tir na Nog, oraz pan Warowni. Do usług.
Całą listę tytułów przedstawił nie ze względu na pychę, lecz aby wstępnie przedstawić kobiecie kim właściwie jest i co może tu robić. Wyglądała w sumie na lekko zdezorientowaną. Wciąż jednak nie kojarzył jej z żadnego ze składów Mścicieli, dlatego z wprawą iluzjonisty schylił się po telefon i dyskretnie sprawdził hasła „Storm” i „superbohater” w wyszukiwarce. Miał mało czasu na przyjrzenie się wynikom, tak by Sue nie połapała się że właśnie ją wyszukuje. Mógł więc tylko zerknąć na nie kątem oka, zanim schował telefon do kieszeni.
-Nie wiedziałem że tą sprawą interesują się też X-men. – strzelił z miną eksperta niczym kulą w płot. – Słyszałem że raczej zajmujecie się ciągłością czasową, nie osnową rzeczywistości. W każdym razie sytuacja opanowana, a ja chciałbym zdać raport, przekazać sprawę dalej i przedłużyć opłatę parkingową, zanim odholują mi motocykl. Masz jakiś glejt Mścicieli, czy coś takiego? Nie chciałbym nikogo urazić. Zwłaszcza moich nowych współpracowników . Nie mówiąc już o tłumaczeniu wszystkiego dwa razy. Oraz o potencjalnym wycieku informacji do niepowołanych jednostek mogących chcieć skorzystać z sytuacji do niecnych celów. –dodał po chwili namysłu - To też nie byłoby fajne.
Podążył za wzrokiem kobiety po najbliższym otoczeniu, ale był to tylko solidarny gest. Gdyby naprawdę był potrzebny komukolwiek w okolicy, wiedziałby o tym. Gdzieś tam w tłumie zauważył Irvina z Cindy ustawiających się w długim pochodzie poszkodowanych. Pomachał do nich, ale nie był pewien czy zauważą.
Powrót do góry Go down
Silk

Silk


Liczba postów : 76
Data dołączenia : 08/06/2018

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Sob Lip 04, 2020 4:31 pm

Jak na prawdziwą, przyszłą dziennikarkę przystało, Cindy starała się wysłuchać wyjaśnień detektywa z powagą, szczerym zainteresowaniem i otwartą głową, przynajmniej na chwilę odkładając na bok swój sceptycyzm odnoście zwalczania niewidzialnych wyrw w rzeczywistości. Musiała zresztą przyznać że niektóre argumenty pana Ramseya nawet do niej trafiały. Stażystka potrafiła wyobrazić sobie sytuacje w której do redakcji zjawia się ktoś, twierdzący iż jeszcze do wczoraj był praworęczny, nie znał koreańskiego, nie posiadał super mocy, czy oczy o zgrozo, był mężczyzną. Paradoksalnie w Nowym Jorku takie sensacje zdarzały się na porządku dziennym, a tłumaczenie tego wszystkiego przy pomocy między - wymiarowych kolizji, nie wyróżniało się specjalnie od tych z którymi panna Moon miała już do czynienia, jednak zniszczenie całego świata brzmiało zbyt poważnie by zostawić to bez komentarza.
- Ile światów zniszczyły takie dziury? – Dociekała Silk, zupełnie nie przejmując się faktem iż swoją reporterską dociekliwością tylko pogłębia panikę powstałą wokół punktu medycznego. Spojrzenia niespodziewanego proroka i kilku jego potencjalnych wyznawców natychmiast skierowały się w stronę detektywa, w oczekiwaniu na dalsze katastroficzne wytyczne. Cindy również chciałaby wiedzieć któż taki zaświadczył o prawdziwości owej spekulacyjnej hipotezy, jednak przede wszystkim poczucie dziennikarskiego obowiązku podpowiadało jej, że powinna dalej pociągnąć ten temat, ponieważ ludzie powinni wiedzieć na co idą ich podatki.
Swoją drogą dziewczyna nagle uświadomiła sobie że jej za owa bohaterską akcję nikt niczego nie obiecał, druid zapewne dał się przekupić paczką rybnych paluszków, a zatem całe honorarium przypadało detektywowi.
- Dużo jest na świecie osób mogących powstrzymać tą katastrofę? – Głośno zastanawiała się Silk, podejrzewając iż ta informacja rozwieje resztę wątpliwości, idealnie wpisując się w schemat w którym najpierw ogłasza się apokalipsę, potem informuje że tylko ja mogę was uratować, a następnie przechodzi się do negocjacji stawki.  
Z pozytywnych informacji stażystka zanotowała głównie tą, iż panu Ramsey’owi zdecydowanie się polepszyło. Nawet jeśli w dalszym ciągu nie odpowiadał z sensem, to przynajmniej starał się mówić na temat, co sugerowało że wrócił do rzeczywistości i rozumiał jej pytania. A to już było coś. Cindy zastanawiała się co jest przyczyną tej poprawy. Być może początkowy szok po prostu minął, detektywowi pomógł fakt że obecnie zładował się daleko od gadającego świstaka, który mącił mu w głowie albo też, co było by informacją bezsprzecznie najciekawszą, jej pajęcze sieci miały właściwości leczące. Silk niemalże od razu odpłynęła myślami, w wyobraźni widząc minę Petera gdy mu o tym powie.
- Na pewno czuje się pan już lepiej? Czy to przez to że, no …
Niestety Cindy nie zdążyła podzielić się z detektywem swoim nowym odkryciem, ponieważ w tym czasie do pracy zabrali się medycy. A raczej próbowali się zabrać, jako że wszyscy troje, przy głosach zdziwienia, przechodzącego w przerażenie, wściekłość i zażenowanie, kolejno przyklejali się do pajęczego kokonu.
- Dobrze zobaczmy co my tu mamy. Co jest? Nie mogę oderwać…? Frank, weź mi pomóż. Tylko nie dotykaj. Cholera. Ostrożnie! Nie zbliżaj się … no nie,  niech ktoś wezwie pomoc!
Silk pacnęła się w czoło. Rzeczywiście „konowały” było tu określeniem najbardziej na miejscu.
- W porządku dziękuje panom za zaangażowanie ale ja i mój pacjent musimy już iść. – Zdecydowała stażystka jednym dotknięciem uwalniając pana Ramsey’a z sieci i ciągnąc go za rękę, prowadząc w kierunku druida pozostawionego na placu boju. – Wygląda na to że nasz świstak znalazł sobie nową słuchaczkę. On chyba uwielbia przemawiać, co jest zadziwiające, jako że zwykle nie ma nic mądrego do powiedzenia.
Powrót do góry Go down
Invisible Woman

Invisible Woman


Liczba postów : 198
Data dołączenia : 03/07/2012

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Wto Lip 07, 2020 8:40 pm

Susan ani nie mrugnęła na listę tytułów, którymi przedstawił jej się... No, teraz już świeżo znajomy mężczyzna. W różnych światach w swoim życiu bywała, na mnóstwo - dziwniejszych - osób się natykała, zdarzało jej się spędzać czas na przykład w towarzystwie króla oceanów czy Sorcerera Supreme ich wymiaru - oraz całej masy innych barwnych osobistości - w związku z czym ten opis zabrzmiał dla niej tak logicznie, jak i każdy inny.
Oczywiście istniała opcja, że ten osobnik kłamał albo przynajmniej trochę koloryzował, ale jak długo stał po ich stronie - a najwyraźniej tak właśnie było - Sue niespecjalnie się tym przejmowała. Poza tym... Strażnik życia, arcydruid... To miało sens, szczególnie biorąc pod uwagę to, co właśnie działo się wokół nich. Ten dziwny wzrost roślinności zdecydowanie wpisywał się w to, co sugerowały jej oba te określenia...
A i ukłon był bardzo miłym gestem. Kobieta nie wiedziała do końca czy powinna go odwzajemnić, ale po sekundzie wahania ograniczyła się jedynie do skinienia głową. Zakładała, że pan arcydruid musiał sobie zdawać sprawę z różnic kulturowych, więc w razie czego raczej nie powinien tego bardzo wziąć do siebie, a ona wychodziła z założenia, że lepiej było opuścić jakiś zwyczaj i za to przeprosić, niż wyjść na idiotkę przesadzając.
Jako że sytuacja wyglądała na względnie opanowaną, Invisible Woman nie popędzała swojego rozmówcy. Jeżeli potrzebował czasu do namysłu albo po to, aby dojść do siebie, to kompletnie to rozumiała. Podczas gdy on sięgnął po upuszczoną komórkę, ona splotła luźno ramiona na piersi, nie w sposób wyczekujący albo defensywny - o czym świadczyła reszta jej stosunkowo rozluźnionej sylwetki - a głównie po to, aby coś zrobić z rękami.
Kiedy zaś arcydruid przystąpił w końcu do tłumaczeń, obie brwi Susan stopniowo zaczęły wędrować coraz wyżej po jej czole - aż osiągnęły szczyt swoich możliwości. Pomyłką odnośnie swojego ugrupowania początkowo nawet się nie przejęła; koniec końców mężczyzna wyraźnie był nietutejszy, więc nic dziwnego, że nie znał się na wszystkich drużynach zbyt dobrze... Nawet jeżeli spora czwórka - a nie X - na jej stroju powinna stanowić dla niego jakąś wskazówkę. Reszta jego informacji natomiast...
-Możemy przenieść się w dogodniejsze miejsce. W Avengers Tower nikt niepowołany nas nie podsłucha- zapewniła, w myślach dodając do tego jeszcze: "mam nadzieję". To nie tak, że nie ufała innym bohaterom, skądże znowu. Po prostu ani trochę by się nie zdziwiła, gdyby jakiś podwójny agent po cichu prześlizgnął się przez wszystkie etapy weryfikacji i dostał pracę w budynku. Albo jeżeli komuś udałoby się skonstruować drobnego, niewykrywalnego robota z kamerką albo chociaż mikrofonem... Tony mógł być geniuszem, ale nie on jedyny na świecie, a postęp polegał właśnie na tym, że ciągle pojawiało się coś nowego - często w reakcji na inne wynalazki. Mieszkając z Reedem nie mogła nie być tego w pełni świadoma.
Co prawda Sue zamierzała kontynuować swoją wypowiedź od razu, ale dobiegające z oddali krzyki - coś o bliskim końcu i ogniach piekielnych, jeżeli dobrze słyszała? - na sekundę czy dwie odwróciły jej uwagę. Kobieta spojrzała w stronę, z której docierały te odgłosy, zawahała się na moment - po czym jednak potrząsnęła lekko głową. To też nie było niestety niczym wyjątkowym w Nowym Jorku.
-I jestem częścią Avengers. Technicznie rzecz biorąc należę do Fantastic Four, ale nasze grupy ze sobą współpracują, a jakiś czas temu dołączyliśmy do Avengers na pół etatu. Dlatego miałam dostęp do informacji od Visiona. A wcześniej odebrałam twoją wiadomość- wyjaśniła po tym krótkim przerywniku, na koniec odruchowo rozglądając się w poszukiwaniu ptaka pocztowego.


Ostatnio zmieniony przez Invisible Woman dnia Nie Lip 19, 2020 6:28 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Ramzes

Ramzes


Liczba postów : 57
Data dołączenia : 26/01/2019

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Czw Lip 16, 2020 1:05 am

Ramsey zaczął cały drętwieć w kokonie z pajęczej sieci. Nie był do końca pewny umiejętności Cindy, ale skoro zabrała go do ratowników medycznych, raczej nie miała wiedzy na ten temat. Zdawało mu się, że pajęczyna skutecznie odcina dopływ krwi, do części jego ciała. Głównie nóg, które bardzo chciał rozprostować i wprawić w ruch. Sam się z sieci nie wyswobodzi. No a przynajmniej nie bez robienia jeszcze większej sceny. Detektyw uzbroił się w cierpliwość i odpowiedział Cindy.
- Nie mam pojęcia! Zero, miliony? Jeśli przestały istnieć, prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy - zmarszczył nos, w skazanej na porażkę próbie zniwelowania uciążliwego swędzenia. - W teorii przynajmniej kilku innych użytkowników magii, albo mutantów umiejących kontrolować różne rodzaje energii - pospekulował. 'Skoro jednak ja tu jestem, to znaczy, że Mściciele nie mają nikogo innego. Cóż, na bezrybiu i rak ryba.'
Irvin uważał sam siebie za realistę. Gdyby ta sama sytuacja z wyrwami w wymiarze wydarzyła przed dekadą, to byłby oczywistym wyborem, do zamykania połączeń. Obecnie nie mógł się z czystym sumieniem nazwać utalentowanym czarodziejem. Przeciętnym też było nadużyciem słowa, ale dna jeszcze nie skrobał. Głownie dlatego, że miał wiele praktyki w magii lokalizacyjnej dzięki swojej pracy i w leczeniu siebie magią krwi dzięki swojemu charakterowi. Wielka i stara magia nie była już jego domeną. A przynajmniej nie była aż do dzisiaj. Nie sądził, że kiedykolwiek dostanie wysoko profilowe zlecenie, ani że przyjdzie mu się osobiście zetknąć z magią tego kalibru, co wyrwa. Co najbardziej zaskakujące, nie zawalił. Jeśli nie liczyć ożywienia sporej części fauny i infrastruktury Central Parku.
Gdy ratownicy wreszcie się zainteresowali czarodziejem, dopiero rozpoczęła się zabawa. Najwidoczniej poza dyplomami medycznymi musieli mieć również ukończone kursy slapsticku. Pierwszy chyba chciał sprawdzić, czy zaplątany w sieć nie ma wstrząśnienia mózgu. Sprawdził latareczką reakcje detektywa i nie zauważył, że nogawka spodni przywarła do kokonu. Gdy próbował odejść, stracił równowagę i runął jak długi. Próbował się odczepić, ale to skończyło się uwięzieniem rąk w pajęczynie. Poprosił zatem o pomoc kolegę. Ów kolega z pewnością był fanem Flipa i Flapa, bo jego próby pomocy pogorszyły sytuację i sam znalazł się w lepkiej pułapce. Zgodnie z powiedzeniem do trzech razy sztuka, trzeci kolega pospieszył z pomocą. W tej sytuacji powiedzenie mówiło chyba o sztuce komedii, bo on również się przylepił Obecnie trzech przyklejonych ratowników klęło głośno, dokładając swoje trzy grosze do kakofonii złowróżbnych wrzasków szalonego staruszka. Wybawienie przyszło w postaci panny Moon, która dotknięciem rozpuściła krępujące go sieci.
- Och dzięki wielkie - westchnął z wdzięcznością Irvin, próbując jednocześnie podrapać się we wszystkie swędzące go miejsca. Zerknął na skonfundowanych lekarzy i posłał im zakłopotany uśmiech. - Życzę powodzenia przy następnym pacjencie. Nie będziemy już zabierać państwu - nie dokończył, bo Cindy szarpnęła go za rękę. Ramsey próbował wstać, ale niestety zdrętwiałe bezruchem nogi odmówiły posłuszeństwa. - Czekaj! - Zdążył powiedzieć, zanim zarył twarzą o asfalt. 'Brrr! Ale mrówki' dodał w myślach. - Daj mi moment na rozruszanie się. Chyba odcięłaś mi dopływ krwi w łydkach!
Ramzes siedział chwilę na jezdni rozmasowując zdrętwiałe nogi i czerwony policzek. Gdy mrowienie przeszło powstał do pozycji pionowej i dał się stażystce prowadzić dalej. Teraz, gdy był bardziej świadomy, zdał sobie sprawę z tego, jak dużo drzew ubyło z parku. Władze miasta nie będą zadowolone z takiego przetrzebienia terenów zielonych. Chociaż detektyw bardziej niż władzami miasta, przejmował się swoimi zleceniodawcami. Obawiał się, że jego honorarium może zostać pomniejszone o wyrządzone szkody. Zwłaszcza, że ktoś właśnie się dowiadywał od druida co zaszło. Tym kimś była blond włosa kobieta, którą Irvin przelotnie pamiętał ze zdjęć w gazetach. Symbol na uniformie bezsprzecznie wskazywał na członkinię Fantastycznej Czwórki. Nawet taki laik w kwestiach superbohaterskich, jak on wiedział kim oni są. Mieli w drużynie tylko jedną przedstawicielkę płci pięknej i to musiała być ona. Tylko jak ona się nazywała? 'Mam to na końcu języka. Sandra? Nie, może Sophia? Jakoś tak. Sophia Srom?' Zbliżając się do rozmawiających, Ramzes próbował sobie przypomnieć. Nie miał pojęcia jak wyglądają relacje Fantastycznych z Mścicielami, ale założył, że skoro się tu pojawiła, to jest choć trochę obeznana ze sprawą.
- Dzień dobry - czarodziej postanowił się przywitać. Dzieliło ich jeszcze kilkanaście kroków, ale wolał nie zostać wzięty za intruza. Wskazał na druida, - mam nadzieję, że mój kolega po fachu już wyjaśnił, jak udało nam się zamknąć wyrwę. Jestem Irvin Ramsey, prywatny detektyw, a to Cindy Moon - wskazał na prowadząca go dziewczynę. - Dziennikarka, eeee... - Nachylił się i szepnął do stażystki. - Ej, jak się nazywa twoja gazeta?
Powrót do góry Go down
Lvelias

Lvelias


Liczba postów : 114
Data dołączenia : 14/07/2016

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Pią Lip 17, 2020 8:42 am

Tak naprawdę druid nie potrzebował wcale żadnego fizycznego dowodu żeby potwierdzić słowa Sue co do przynależności do Mściceli. Jego empatyczna więź pozwoliła mu wyczuć że kobieta jest w danym momencie szczera jak łza. Musiał jednak sprowadzić rozmowę na ten temat, żeby kobieta na moment skupiła się na tej idei. W ten sposób łatwiej było wykluczyć błąd.
-Nie ma takiej potrzeby – odpowiedział szybko kobiecie – Tutaj jest dobrze. Przyda mi się odrobina wytchnienia na świeżym powietrzu. I miło mi poznać.
Obcy nie wyglądał na obrażonego odwzajemnieniem ukłonu. Wręcz przeciwnie, zachowywał się swobodnie jak gdyby znał się z Sue już od lat, a nie pomylił ją przed chwilą z inną bohaterką. Co do samego pozostania w parku, to w słowach druida kryło się więcej prawdy niż mogłoby się wydawać. Jego moc ściśle związana była z naturą, i o ile rzeczywiście ludzie i miasta stanowili jej ważną i ogromną część, to nie dało się ukryć że rośliny i zwierzęta były bliżej samego źródła. Przebywając w tym miejscu, zwłaszcza w otoczeniu rodzimych roślin z własnego świata druid czuł jak z minuty na minutę odzyskuje utracone podczas akcji siły. Nie była to może potężna regeneracja, ale nie można było jej ignorować. Poza tym Elf w cieniu znajomych liści czuł się po prostu dobrze. Należało mu się, a co!
Przy tym wszystkim kobieta sprawiała wrażenie „porządnie się prowadzącej”, więc Lvelias zrezygnował z kurtuazyjnego częstowania jej swoją whiskey, czy czymkolwiek mocniejszym. Zamiast tego miał od razu przystąpić do wyjaśnień, ale dokładnie w tej chwili dołączyli do nich jego towarzysze. Po krótkim namyśle druid w duchu zwątpił w to że wyszedł z przygody całkowicie bez szwanku. Odkąd zajął się tą sprawą, w jego głowie gościły myśli, które z pewną dozą prawdopodobieństwa można było uznać za nie jego. Elf nigdy z czystym sumieniem nie nazwałby się stabilnym psychicznie, ale był niemal pewien że wymyślanie w głowie wyzwisk pod kątem swoich rozmówców nie mieściło się w zwyczajowym spektrum jego mentalności. Obiecał sobie w duchu że sprawdzi to w pierwszej wolnej chwili. Niestety lista tego typu spraw była u druida naprawdę długa.
-Tak, właśnie tłumaczyłem  jak udało nam się wykonać małe energetyczne judo na skalę wieloświatową za pomocą zaanimowanej wizualizacji chaotycznej energii. – łapiąc wzrok kobiet elf po chwili dodał – Wyrwa sama pomogła nam się zamknąć. Trzeba ją było tylko przekonać. To tylko świadczy o tym, że wbrew ogólnej opinii wszechświatowi wcale nie zależy na autounicestwieniu. To pocieszające, prawda? No ale samym zszywaniem zajął się obecny tutaj mój nowy ulubiony midgardzki druh, Irvin. Straty minimalne. Wyrwa ta załatana. Oczywiście będę doglądał jej gojenia.
Zrobił uprzejmą przerwę na wypadek gdyby Sue i Cindy chciały jeszcze o coś zapytać, albo Irvin miał coś do dodania. Oparł się nonszalancko o spory już pień pobliskiego drzewa i pociągnął z fajki, wypuszczając dym nozdrzami. Martwiło go trochę jak gwałtownie zareagowała wyrwa na próbę załatania. Świadczyło to tylko o tym że dość czasu zostało już zmarnowane. Nie wiadomo jak wiele czasu pozostało im do punktu za którym sama próba załatania wyrwy skończyłaby się wyrwaniem kawałka rzeczywistości. Przed nimi było jeszcze sporo pracy, a czas naglił.
Powrót do góry Go down
Silk

Silk


Liczba postów : 76
Data dołączenia : 08/06/2018

Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1Pią Lip 17, 2020 8:00 pm

Cindy często lubiła powtarzać że jako bohaterka jest lepsza od Petera, jednak prawda była taka, że pod wieloma względami oba pajączki były identyczne. Na pewno jak chodzi o obszar działania, zarówno ona jak i spider-man zaliczali się raczej do tak zwanych bohaterów podwórkowych, czyli tych skupionych przede wszystkim na własnym sąsiedztwie niż wielkim świecie. Z tego też powodu Silk nie specjalnie miała rozeznanie jak chodzi o całą tą układankę herosów. Pod tym względem była prawdopodobnie najbardziej niedoinformowaną dziennikarką na świecie. Mścicieli potrafiła wymienić  zaledwie kilku, X-meani byli dla niej tylko hasłem, a tak zwanych fantastycznych nie kojarzyła w ogóle, co akurat działało obecnie na jej korzyść jako że bez wątpienia skomentowała by „wyszukaną” nazwę tejże drużyny. Nie rozpoznała też kobiety rozmawiającej z Lveliasem, choć pozostawała na tyle przytomna, by zauważyć że skoro nieznajoma komunikuje się z rogatym druidem, nie widząc w tym niczego osobliwego, to znaczy iż musiała być nieźle zorientowana w sytuacji, a co za tym idzie nie wykluczone, że była też kim ważnym.
- Dzień dobry – przywitała się Cindy natychmiast prostując podaną przez detektywa informację - Tak naprawdę jestem tylko stażystką.
Nawet jeśli w pracy dziennikarskiej, podszywanie się pod kogoś innego dla wyciągnięcia informacji, było powszechną praktyką, to już samowolne przypisywanie sobie awansów w redakcyjnej hierarchii, zazwyczaj pozostawało piętnowane. I to dość srogo.  Poza tym Cindy uważała że pan Ramsey nie mógł gorzej zacząć, a już na pewno nie uspokoił jasnowłosej. Świadomość że ma się do czynienia z detektywem z reguły od razu nasuwała myśl o kłopotach, a detektyw wspólnie z przedstawicielka gazety tylko to widmo kłopotów powiększali.
- Z Daily Bugle. - Wyszeptała do ucha Ramzesa, po czym dodała głośno. - Chciałabym też zaznaczyć, że ja akurat nie mam z tym nic wspólnego. Pomagam panu Ramsey’owi dlatego że nękają mnie jego wizytówki. - Oświadczyła przyszła dziennikarka, zastanawiając się przy tym na ile słowo „pomagam” jest tu dobrane właściwie.
Widząc że interwencja związana z usunięciem między-wymiarowej wyrwy wcale nie wyszła Central Parkowi na dobre, stażystka postanowiła nie brać za to odpowiedzialności. Zielone płuca Nowego Jorku właśnie stały się mniej zielone i zdecydowanie mniej atrakcyjne. Jeśli tak miało wyglądać ratowanie świata, to Silk nie miała pewności czy chciała dajej w tym uczestniczyć. A już na pewno poczuła się w obowiązku by zaprotestować.
- Nie możemy tego tak zostawić. Teraz okolica wygląda okropnie ubogo i słabo, więc panie druidzie, jeśli masz przy sobie woreczek z jakimś magicznymi żołędziami, takimi które w sekundę zamieniają się w dorodne dęby, to najwyższy czas by zacząć je siać. - Cindy nie miała pojęcia dlaczego, ale tak jak hokeista z lodem, druid kojarzył jej się przede wszystkim z obcowaniem z dzikami i tym, że jednym błyskawicznym ziuuum, potrafił wyhodować drzewo. Dlatego też bohaterka wyciągnęła dłoń w kierunku Lveliasa, przekonana iż dostanie to o co prosi.
Wcześniej o tym nie myślała, ale teraz, rozmawiając z świstakiem w prawie ludzkiej postaci, przez cały czas nie mogła pozbyć się z głowy świadomości że ten oto osobnik siedział jej na ramieniu i się do niej łasił. Trauma na kilka tygodni i pierwsze siwe włosy już majaczyły na horyzoncie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Central Park - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Central Park   Central Park - Page 21 Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Central Park
Powrót do góry 
Strona 21 z 23Idź do strony : Previous  1 ... 12 ... 20, 21, 22, 23  Next
 Similar topics
-
» Zoo w Central Parku
» Bryant Park
» Riverside Park
» Willow Park
» Rotary Park

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Nowy Jork-
Skocz do: