|
| Przed rezydencją | |
|
+32Gloriana Nightcrawler Marrow Melyonem Morningstar Dust Iceman Elixir Surge Polaris Wolfsbane Rockslide Icarus Zefira Rictor Shatterstar Roberto da Costa Cissie Samuel Guthrie Robbie Reyes Genesis Quentin Quire Rosalie von Doom Victor von Doom Wolverine X-23 Loki Cyclops Emma Frost Beast Domino Storm Cable 36 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Przed rezydencją Czw Lis 29, 2012 9:28 pm | |
| |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Rockslide
Liczba postów : 101 Data dołączenia : 29/05/2016
| Temat: Re: Przed rezydencją Sro Mar 01, 2017 7:48 pm | |
| Zaledwie godzinę temu Rockslide był przygnębiony traktowaniem jakie spotkało go ze strony jego przyjaciół, ale teraz w towarzystwie Dust i Melyonen, odzyskał charakterystyczny dla niego dobry humor. - Tylko nie wpadnij w żaden krater. Wiem, że ogród wygląda chwilowo jak obóz szkoleniowy dla talibów, ale Sooraya nie miała z tym nic wspólnego. Po prostu mamy... mały remont. - Santo uznał, że należało wymyślić jakąś ściemę, bo dziewczyna mogłaby się zniechęcić na widok trawnika zbombardowanego przez kosmitów. Na szczęście zawsze posiadał kamienną twarz (i to dosłownie), więc trudno było poznać kiedy zmyśla, a kiedy mówi prawdę. Z kolei co do rasistowskiego żartu, to przyjaźnili się z Dust na tyle długo, że wiedział, że w kontaktach z nią może sobie pozwolić na pewne złośliwości. Kiedy znaleźli się przed wejście, chłopak na chwilę przystanął. - No dobra, pomyślmy chwilę. Mieliśmy cię tu przyprowadzić z dworca. Teraz powinien cię przywitać ktoś z nauczycieli, ale nikogo nie widzę... - Rockslide rozejrzał się jeszcze raz, jakby dla pewności. - Więc możemy, albo poszukać ci wolnego pokoju, albo poszukać kogoś z kadry pedagogicznej. - Zaproponował i wzruszył bezradnie wielkimi ramionami. Po chwili coś mu się jeszcze przypomniało. - A właśnie, zapomnieliśmy cię spytać. Na czym polega twój dar? Wyglądasz całkiem zwyczajnie. - |
| | | Dust
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 17/02/2017
| Temat: Re: Przed rezydencją Nie Mar 05, 2017 4:16 pm | |
| Sooraya należała do grupy uczniów, którzy podczas ataku na szkołę schronili się w Danger Roomie. Zniosła to zdarzenie z charakterystycznym dla siebie stoickim spokojem, choć wewnętrznie na swój sposób mocno przeżyła całe doświadczenie. Wojna nie była jej obca. Afganistan był strefą działań wojennych na mniejszą lub większą skalę odkąd sięgała pamięcią. Nie był to pierwszy raz, kiedy zmuszona była kryć się przed bombardowaniem i ostrzałem w podziemiach. Aby oderwać myśli od obrazów z przeszłości i rozmyślań o losie matki, dziewczyna skoncentrowała się na opiece nad najmłodszymi uczniami. Jakimś sposobem, być może dzięki wysiłkowi, jaki włożyła w nieokazywanie nadmiernego zdenerwowania, udało jej się uspokoić grupkę małych mutantów i wraz z nimi przeczekać najgorsze. Znajdowała w tym pewną pociechę. Jak nietrudno się domyślić, uwaga wypowiedziana przez Santo na powrót przywołała to i inne nieprzyjemnie wspomnienia. Sooraya nie miała mu tego za złe. Przekonała się już, że kamienny olbrzym nigdy nie miał złych intencji, nie odpowiedziała więc ani słowem. Po prawdzie, stan trawnika nijak się miał do zniszczeń, jakie zdarzało jej się oglądać w ojczyźnie, nie sądziła jednak, aby komentowanie tego stanowiło wdzięczny temat rozmowy. Poczuła się jednak w obowiązku wymownie westchnąć i posłać chłopakowi karcące spojrzenie. Etykieta ich przyjaźni tego wymagała: jego niewybredne żarty i jej nagany były elementem rytuału, który odgrywali już nie raz. - Panna Frost powinna być w swoim gabinecie - wtrąciła, gdy przyjaciel sprowadził rozmowę na inny tor. - To jedna z dyrektorek szkoły. Chętnie cię jej przedstawimy, jeśli chcesz od tego zacząć. Z przyjemnością też pokażę ci skrzydło sypialne dla dziewcząt - zaoferowała. Nie byłoby właściwe, aby ten ostatni obowiązek spełnił Santo. Może i nie przypominał z wyglądu zwykłego człowieka, był jednak z całą pewnością mężczyzną. Sooraya sama była ciekawa jakimi zdolnościami dysponuje ich nowa koleżanka, powstrzymała się jednak od pytania o nie. Uważała temat mocy za dość osobisty i nie chciała odstraszyć Melyonem, na wypadek, gdyby dziewczyna sądziła podobnie. Skoro już jednak Santo podjął ten wątek, nie wypadało gapić się na nią w niezręcznej ciszy w oczekiwaniu na odpowiedź. Z reguły i tak było to pierwsze pytanie, jakie wszyscy uczniowie zadawali nowym przybyszom i, jak Dust zdążyła się przekonać, mało kto widział w tym coś niewłaściwego. Nawet pośród starszych mieszkańców Instytutu powszechne było nadawanie sobie pseudonimów nawiązujących w jakiś sposób do posiadanych mocy czy odnoszenie się do nich w luźnej rozmowie. Ostatecznie wszyscy byli tu po to, aby nauczyć się lepiej nad nimi panować, lub pomóc osiągnąć ten cel innym. Sooraya potrafiła to uszanować, toteż starała się pokonać własną rezerwę w tym temacie. - Ja zamieniam się w piasek - wyznała, uśmiechając się do Melyonem zachęcająco. - A nasz Santo, jak widzisz, ma dość twardą czaszkę. Teraz przyszła jej kolej na drobną uszczypliwość w stosunku do przyjaciela. Posłała mu uśmiech, choć zarówno on, jak i Melyonem mogli dostrzec tylko charakterystyczne zmarszczki w kącikach jej oczu. |
| | | Melyonem Morningstar
Liczba postów : 50 Data dołączenia : 14/02/2016
| Temat: Re: Przed rezydencją Pon Mar 06, 2017 3:31 pm | |
| Czarnowłosa omiotła wzrokiem teren otaczający budynek by po chwili przyjrzeć się z daleka jednemu z widocznych kraterów. Zmarszczyła brwi i przygryzła wargę, po czym cicho westchnęła. Miała wrażenie że jeśli miałaby szansę się im przyjrzeć to okazałoby się że wcale nie są one wykonane łopatą. Uznała jednak drążenie tematu za nie wskazane. Nie wygląda mi to na zwyczajny remont. Kto robi takie dziury przy zmianie krajobrazu. Zawołało widmo, zdecydowanie mniej śmieszkującym niż zazwyczaj tonem przyglądając się z bliska zniszczeniom. Gdy przykucnęło nad jednym z wgłębień Mel miała wrażenie że zaraz się do niego wtoczy. - No shit Sherlock. Jak gdyby nigdy nic odpowiedziała widmu obracając się w jego stronę. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego iż wypowiedziała to na głos, pomimo tego nie przejęła się zupełnie absurdem sytuacji. Przyjaciel podniósł się z nad dziury i szczerząc się podszedł zadowolony z siebie do ich stojącej pod wejściem małej grupki. Ależ nam się dowcip wyostrzył. Myślałem że mamy w sobie więcej samokontroli i... wygrałem. Widmo po raz kolejny skomentowało poczynania dziewczyny. Zrezygnowana westchnęła ciężko i przymykając oczy pokręciła głową, jednak uśmiechnęła się pod nosem. Musiała przyznać że wolała je takim niż milczącym przez większość czasu, przynajmniej się nie nudziła. Odchrząknęła lekko. - Cóż myślę że przedstawienie się dyrektorce będzie sensowne, głupio by było od tak po prostu się pojawić. Najlepsze co mogła w tej chwili zrobić to przejść do porządku dziennego nad tym co trzeba zrobić oraz tym komu trzeba będzie się pokazać i przedstawić. Pytanie dotyczące jej zdolności okazało się być dla niebieskookiej nieco zaskakujące. Pierwszą tego przyczyną było to iż to pytanie padło z ust wielkoluda w tak zwyczajny sposób że aż ją na chwilę zatkało. Drugą przyczyną zaś to iż w tej właśnie chwili uświadomiła sobie, że do tej pory rozmawiała o swoich umiejętnościach tylko i wyłącznie z dziadkiem. Po raz pierwszy od jego śmierci zetknęła się z kimś kto prawdopodobnie nie potraktuje jej jak wariatki kiedy zacznie o tym mówić lub pokazywać co potrafi. Poczuła dziwną mieszankę emocji, pomieszanie smutku z pewnego rodzaju radością. Po jej policzku spłynęło coś mokrego. Czarnowłosa szybko otarła łzę, nie do końca rozumiejąc własną reakcję. No pięknie i teraz się jeszcze rozklejamy, nie ma to jak zrobić dobre pierwsze wrażenie. - Oj już siedź cicho Mruknęła cicho pod nosem, po czym wzięła głęboki oddech i znowu się uśmiechnęła. – Moje zdolności, cóż nie są one jakoś niezwykle imponujące, na pewno nie tak jak zmienianie się w piasek czy… Nie bardzo wiedziała co dalej powiedzieć aby nie urazić wielkoluda, więc zamiast tego spojrzała na Santo i zrobiła nieco dziwaczny gest dłońmi, troszkę jakby go prezentowała. – Ale potrafię… w sumie wiecie co, będzie mi łatwiej to pokazać. Rozejrzała się dookoła i podniosła z ziemi niewielki kamyk, po czym wróciła do Santo i Soorayi. Położyła kamyk na otwartej dłoni tak aby wszyscy go widzieli. Wzięła głęboki oddech i skupiła się na nim, przypominając sobie tamto pierwsze uczucie z dnia w którym zniszczyła zastawę. Otoczak zaczął drżeć a po chwili pękł na kilkanaście mniejszych kawałeczków. |
| | | Rockslide
Liczba postów : 101 Data dołączenia : 29/05/2016
| Temat: Re: Przed rezydencją Sro Mar 08, 2017 10:37 am | |
| - Cały jestem twardy! - Santo obruszył się kiedy Sooraya zażartowała na temat jego głowy, a później lekko się zmieszał. Zdał sobie sprawę jak mogło to zabrzmieć i tylko kamienna skóra uchroniła go przed zarumienieniem się. Przez kilka chwil postanowił się po prostu nie odzywać i znieruchomiał jak skała. Ponowne oznaki życia okazał dopiero kiedy Melyonem zaczęła prezentować swoją moc. Chłopak otworzył szeroko swoje pozbawione źrenic i tęczówek oczy i przyglądał się kamyczkowi, który popękał na jej dłoni. Zastanawiał się, czym właściwie była jej moc. - Masz "moc pękania"? Wszystkiego, czy tylko kamieni? - Zastanawiał się, czy dziewczyna może robić takie rzeczy z większymi przedmiotami. Przez chwilę lekko się przeląkł i wyobraził jak sam pęka na kilkanaście mniejszych kawałków. - Zresztą macie racje. Chodźmy od razu do gabinetu, odbębnimy to nudne przywitanie, a później będziemy mieli dużo czasu na opowieści i inne zajęcia. - Z lekkim uśmiechem i łoskotem swoich ciężkich kroków zakręcił się na pięcie i ruszył przodem kierując się w stronę drzwi. Po dwóch krokach obejrzał się przez ramię sprawdzając, czy dziewczyny idą za nim, a kiedy jego wzrok napotkał na wzrok Dust, złośliwie pokazał jej swój kamienny język.
z/t (Gabinet Emmy) |
| | | Marrow
Liczba postów : 37 Data dołączenia : 26/06/2016
| Temat: Re: Przed rezydencją Sro Kwi 19, 2017 3:10 pm | |
| - Dzięki. -burknęła, gdy oddał jej misia. Otrzepała go z trawy i wepchnęła do torby. Przy okazji sprawdziła, czy wszystko tam ma. Chociaż niby czego tam miało brakować. ***
Wysiadła z jego auta (Tak obstawiam) przed rezydencją. Wyjechali dość daleko za miasto. Trochę się martwiła, ale w sumie... Nie w takich sytuacjach sobie radziła. Gdyby koleś jednak coś próbował... Miała tylko nadzieję, że po wszystkim odstawi ją do miasta. Na piechotę to jednak 'trochę' za daleko. - Całkiem tu... ładnie. -rzuciła, rozglądając się. Istotnie, można by rzec, że tu nie pasowała. Przynajmniej wizualnie. Wszystko tu było takie nowe i zadbane, a ona? Stare, dziurawe i brudne ubrania, torba, w której chyba tylko cudem nie było jeszcze dziury. No i zapach... Jak się mieszka w kanałach, to jednak ciężko pachnieć czymś innym. Spojrzała na mężczyznę. - No to... prowadź. |
| | | Emma Frost
Liczba postów : 375 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Przed rezydencją Sob Kwi 22, 2017 4:53 pm | |
| Tuż po opuszczeniu Cerebro, kierując się z powrotem na parter, Emma wykonała kolejny telepatyczny skan Instytutu oraz terenów do niego przyległych. Wyglądało na to, że wszyscy znajdowali się tam, gdzie powinni... Lub przynajmniej byli w drodze ku wyznaczonym im miejscom. Jubilation zajmowała się odebraniem Blackbirda i choć w pierwszym odruchu panna Frost poczuła silną ochotę, aby się w to wtrącić, ostatecznie postanowiła jedynie monitorować sytuację, lecz pozwalać dziewczynie działać. Była co prawda młoda, ale już doświadczona, z X-Men spędziła dużo czasu... Powinna sobie poradzić. Melyonem miała niedługo zyskać towarzystwo, a ekipa, która wybrała się po Pryde najwyraźniej jeszcze nie wróciła - i nawet nie znajdowała się nigdzie w pobliżu... Za to przed budynkiem pojawił się ktoś inny, obcy, lecz w towarzystwie Gambita. Choć White Queen planowała po prostu wrócić do swojego gabinetu, ta informacja sprawiła, iż zmieniła swe zamiary i obrała kurs na hall wejściowy. Po drodze pozwoliła sobie zajrzeć do umysłu ich gościa, którym okazała się być nastoletnia dziewczyna o - jak prędko stało się jasne - interesującej, choć bolesnej i nieporęcznej mocy. Blondynka nie próbowała badać myśli młodej mutantki, nie zagłębiała się również w większość jej prywatnych spraw, lecz nie chciała wpuszczać do Instytutu kogoś, o kim niczego nie wiedziała... W związku z czym rzuciła okiem na intencje dziewczyny oraz na jej przeszłość. Odrzucenie przez rodziców, życie na ulicy - a raczej w kanałach... Niestety wielu mutantów spotykał podobny los, szczególnie wówczas, gdy ich wygląd wyróżniał ich na tle zwykłych ludzi. Telepatka zatrzymała się na moment w drzwiach wejściowych, omiatając spojrzeniem plac przed budynkiem. Od ataku kosmitów ktoś zdążył go posprzątać i naprawić większość szkód, więc przód gmachu został doprowadzony do porządku... Czyli miała o jedno zmartwienie mniej. Wciąż jeszcze czuła się lekko zaskoczona za każdym razem, gdy ktoś załatwiał coś bez jej udziału czy choćby polecenia. Kobieta ruszyła po schodkach w dół, a jej wzrok przeniósł się już na przybyszkę. Skoro Gambit ją tutaj sprowadził, to najprawdopodobniej wyjaśnił jej przynajmniej jakieś podstawy... Ale Emma i tak zamierzała zaprezentować jej sprawy również z własnego punktu widzenia. Zatrzymała się zaraz po zejściu na podjazd i oparła dłonie na biodrach, wyraźnie czekając na to, by parka się do niej zbliżyła. - Witaj w Instytucie Xaviera - przemówiła, gdy tylko to nastąpiło. Pomimo wyglądu oraz woni bijącej od dziewczyny, telepatka zachowywała się jak zwykle, niczego jeszcze nie komentowała, ani nie zdradzała swoich myśli nawet zbyt długimi spojrzeniami. Charakteryzowały ją spokój i opanowanie, a także typowa dla arystokracji wyniosłość.
|
| | | Nightcrawler
Liczba postów : 107 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Przed rezydencją Nie Maj 07, 2017 7:47 pm | |
| // z Mieszkaniu Anette Maxwell w drapaczu chmur.
Zostawił prezent w domu dziewczyny i opuścił ten wieżowiec dzięki teleportacji. Nie chciało mu się korzystać z windy, schodów ani złazić po ścianie wieżowca. Przeniósł się do jakieś nie odwiedzanej uliczki. Dalszą drogę z domu Anette do North Salem przeszedł na piechotę. W końcu nie chciał dorobić się jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu. Nie śpieszyło mu się do grobu ani do szpitala. Gdy uznał, że od Instytutu dzieli go bezpieczny dystans teleportował się tuż przed drzwi. Zamierzał się udać prosto do gabinetu Frost... no może zajrzałby do kilku pokoi bo pewnie Emma byłaby zajęta i musiałby stać pod drzwiami od gabinetu. Już miał otworzyć drzwi gdy nagle się obejrzał i dostrzegł pannę Frost. Skarcił się w myślach i udał się w jej kierunku. -Pani Fhost Zastanawiał się jak jej powiedzieć o Anette. Czy przekazywać wszystko o czym się dowiedział czy może coś przemilczeć. Nie wiedział też jak kobieta zareaguje na jego propozycję. -Mam do pani małą sphawę. Zaraz po tych słowach opuścił głowę. Widać było, że się nad czymś zastanawia. |
| | | Emma Frost
Liczba postów : 375 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Przed rezydencją Nie Maj 07, 2017 9:55 pm | |
| Ani Gambit, ani przyprowadzona przez niego nastolatka nie zdążyli jeszcze nawet porządnie zareagować na przybycie Emmy, gdy kobieta usłyszała za sobą charakterystyczny odgłos teleportacji... A wkrótce potem poczuła również jej równie typową woń. Unosząc jedną z subtelnie zarysowanych brwi, blondynka obróciła lekko górną część ciała, aby móc spojrzeć za siebie - i zarazem prosto na stojącego tuż przy drzwiach Nightcrawlera. Panna Frost kiwnęła głową na jego powitanie, jednocześnie spokojnie śledząc go wzrokiem, gdy skierował się w dół po schodach. W tym czasie w głębi ducha telepatka rozważała zwrócenie mu uwagi na pojawianie się przed budynkiem szkoły bez sprawdzania czy w okolicy przebywał ktoś obcy. Ich gość był co prawda jednym z nich, lecz Kurt nie mógł tego z góry wiedzieć... A w ich sytuacji ostrożność nie była po prostu wskazana, lecz całkowicie niezbędna. Nim jednak Emma zdążyła się do tego odnieść - a i tak nie była pewna, czy chciała poruszać ten temat w obecności świadków - mężczyzna sam zwrócił się do niej z jakąś sprawą... Na co do pierwszej uniesionej brwi kobiety dołączyła także druga. Nie podobało jej się zachowanie Nightcrawlera i najchętniej od razu wyciągnęłaby z jego głowy wszystkie szczegóły, lecz kultura wymagała, aby pozwoliła mu przemówić... Nawet jeżeli przeczuwała, że coś przeskrobał. Doprawdy, czasami odnosiła wrażenie, iż uczniowie sprawiali jej mniej kłopotów od dorosłych mieszkańców Instytutu - a musiała przecież dbać między innymi o to, aby każdej nocy sypiali w swoich własnych łóżkach, zaś przez resztę czasu nie doprowadzali do zbyt dużych zniszczeń w szkole. - Zdążyłam się zorientować, mój drogi. Jestem pewna, że Remy zajmie się naszym gościem, a my przejdźmy w takim razie do mojego gabinetu - zarządziła, rzucając Gambitowi krótkie spojrzenie. Zaraz potem kobieta obróciła się już przodem do wejścia do budynku i ruszyła ku niemu po schodach. Nie czekała na Kurta, z góry zakładając, że ten za nią podąży i dlatego drzwi otworzyła sobie sama... A przekraczając ich próg nie mogła się powstrzymać przed powrotem do wcześniejszych rozważań. - Na przyszłość postaraj się teleportować w bardziej dyskretne miejsca. Zamiast młodej mutantki to mógł być ktoś obcy - skarciła Nightcrawlera, choć uczyniła to neutralnym tonem, wolnym od irytacji czy wymówek. Przez resztę drogi White Queen już się nie odzywała, pozwoliła sobie natomiast po raz kolejny telepatycznie przeskanować teren Instytutu... Tak na wszelki wypadek. Lubiła trzymać rękę na pulsie.
Z/t i jutro zacznę w następnym temacie.
|
| | | Emma Frost
Liczba postów : 375 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Przed rezydencją Wto Maj 09, 2017 12:29 am | |
| Od odejścia Emmy minęło zaledwie kilka minut, gdy Gambit odebrał od niej telepatyczną wiadomość. "Cable i Domino, mutanci, którzy chcieli ukraść Blackbirda i podjąć się ataku na twórców Sentineli przebywają obecnie w zamku Doctora Dooma w Latverii... Ale wcale nie są naszym największym problemem. Ktoś wysadził w powietrze Houston. Sądząc po odebranych przeze mnie obrazach, z miasta nie zostało nic. Zginęli nieomal wszyscy mieszkańcy. Na miejscu przebywa X-23 oraz troje naszych uczniów pod jej opieką: Surge, Elixir i Icarus. Zostali ochronieni przed eksplozją, ale straciliśmy jednego Blackbirda."
|
| | | Marrow
Liczba postów : 37 Data dołączenia : 26/06/2016
| Temat: Re: Przed rezydencją Sro Maj 10, 2017 3:12 am | |
| Zanim zrobili choćby krok w stronę budynku, ze środka wyszła kobieta. Piękna i sprawiająca wrażenie jakby arystokracji. Choć może był to wynik kontrastu w oczach Marrow, która przez większość czasu widziała kanały. -Eee... Tak, hej. -odpowiedziała nieco zmieszana, gdy kobieta przemówiła. -Jestem Marrow. Ten tutaj powiedział, że to podobno miejsce, do którego się... nadaję. Czy jakoś tak... -kobieta odwróciła się, za nią znikąd pojawił się jakiś niebieski, człekokształtny stwór. -O kurcze... Chyba miał rację. -mruknęła pod nosem. Może to rzeczywiście miejsce dla niej? Już na wejściu inny odmieniec. Oboje szybko opuścili plac przed budynkiem, bez słowa wyjaśnienia czy choćby pożegnania .Widać sprawa była poważna. Spojrzała na Gambita. -To idziemy? -zaczynało jej się tu podobać. No i to coś... Nie, wróć - ten niebieski chłopak... |
| | | Nightcrawler
Liczba postów : 107 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Przed rezydencją Czw Cze 08, 2017 6:09 pm | |
| Kurt powolnym krokiem przemierzał korytarze aż wreszcie dotarł do drzwi wyjściowych. Już raz oberwał za teleportację i drugi raz nie zamierzał tego powtarzać. Chyba, że Frost będzie się znajdować w odległości przynajmniej jednego kilometra od niego. Po co mu teleportacja skoro dyrektorka zabraniac jej używania? Coraz częściej zadawał sobie pytanie czy ta kobieta powinna dowodzić. W końcu jej przeszłość nie była najlepsza. Charakterek Emmy nie pomaga. Zimna profesjonalistka. Kurt szczerze współczuł tym którzy szukali u niej wsparcia i pocieszenia. Zrobił dwa kółka wokół Instytutu i szukał jakichkolwiek zniszczeń. W końcu inni mutanci mogli coś przegapić prawda? Wodził wzrokiem zarówno po budynku jak i po jego otoczeniu ale niczego nie znalazł. Jego uwagę przykuł telefon który zaczął wibrować. Kurt przeczytał wiadomość i szybko opuścił teren Instytutu po czym udał się do wskazanego kościoła..
//zt |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Przed rezydencją Czw Cze 29, 2017 10:38 am | |
| Okręt teleportował Rogue, Wolverine'a i Cyclopsa w bezpośrednie otoczenie Instytutu, a dokładniej tuż przed jego wejście... Które w dodatku zostało odbudowane po mającej niedawno miejsce walce przed budynkiem. Prawie nie dało się tego poznać, pomijając może drobne szczegóły czy charakterystyczny zapach materiałów budowlanych, który być może mógłby jeszcze wyłapać Logan. Teleportacja okazała się bardzo subtelna, nie wiązała się z żadnymi widowiskowymi efektami, co powinno pomóc grupce zachować dyskrecję. Poza tym okręt zadbał również o ukrycie wszelkich odczytów, które mógłby odebrać ktoś z odpowiednio zaawansowaną technologią - więc praktycznie nie dało się ich wyłapać. Ach, te kosmiczne rozwiązania.
***
Jak pisałem w poprzednim temacie: wprowadzam Was, ale dalej możecie już pisać sami. Przy okazji wyciągam z tematu zalegających w nim Marrow i Gambita. Uznajmy, że już wcześniej przenieśli się do środka, więc teraz nie zostaną spotkani.
|
| | | Rogue
Liczba postów : 157 Data dołączenia : 06/07/2013
| Temat: Re: Przed rezydencją Czw Cze 29, 2017 3:20 pm | |
| - To było… - nie spodziewała się, że teleportacja ze statku kosmicznego przebiegnie w tak gładki i bezproblemowy sposób. Nie towarzyszyły temu żadne efekty specjalne, jakie zwykło się widywać na przykład u Doctora Strange’a, zupełnie nic nie sugerowało, że dopiero co znajdowali się na statku kosmiczny. W jednej chwili jeszcze tam byli, a w następnej stali w dobrze sobie znanym miejscu. To sprawiło, że w pierwszej chwili poczuła się nawet trochę dziwnie. Tak nagła, nieoczekiwana zmiana otoczenie nieco ją przytłoczyła, lecz kilka głębokich wdechów wystarczyło, by doszła do siebie. – Jesteśmy w domu. – rzekła z wyraźną ulgą, ale i nutą rozczarowania. Cieszyła się, że udało im się wrócić. Przecież jeszcze nie tak dawno nic nie przemawiało za tym, że odniosą sukces. Sama spodziewała się, że nawet jeśli udałoby im się powstrzymać Cesarza, to pewnie przypłacą to życiem. A jednak stali w dobrze znanym im miejscu. Tu i teraz, cali i zdrowi (przynajmniej na tyle na ile było to możliwe), z nowym bagażem doświadczeń oraz nowymi mocami. Właśnie… Skupiła się na tym, by choć odrobinę unieść się w powietrze. Chciała przekonać się, czy efekt kontaktu z Gladiatorem nie był czymś tymczasowym lub związanym z przebywaniem w innych od ziemskich warunkach. Uniosła się kilkadziesiąt centymetrów i ostrożnie opadła na podłoże. Była zmęczona, a może inaczej. Powinna być zmęczona, a pomimo tego czuła się w pełni sił, gotowa do działania. Tyle jeśli chodzi kondycję fizyczną. Psychicznie było trochę gorzej, potrzebowała czasu, by wszystko przetrawić, pogodzić się ze stratą kolejnego przyjaciela, wziąć się w garść. Przysiadła na ziemi w punkcie i mocno się zamyśliła, jej twarz przybrała całkiem inny wyraz. Mieszanina bólu, złości, zawodu… Wszystko w równym stopniu było po niej widać. Wszystko dlatego, że dopiero teraz naprawdę zaczęło do niej dochodzić, że już prawdopodobnie nigdy nie zobaczą Jean. Wcześniej o tym oczywiście wiedziała, ale natłok innych wydarzeń i świadomość możliwości własnej śmierci odciągały wszelkie emocje gdzieś na bok. Kumulowały się w środku, teraz w chwili spokoju wychodząc na wierzch. W jej oczach pojawiły się łzy, delikatnie przetarła je dłońmi i nieco pustym wzrokiem spojrzała na swoich towarzyszy. Nie wszystko działo się tak jak sobie zaplanowała, innych rzeczy nie przewidziała, lecz nie mogła nic na to poradzić. Musi przezwyciężyć ten moment słabości, musi być silna. Dla siebie. I dla innych. Przede wszystkim jednak dla siebie. |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: Przed rezydencją Pią Cze 30, 2017 8:41 am | |
| Chwilowe wrażenie nieważkości, towarzyszące na ogół teleportacji podpowiedziało Loganowi co się stało, gdy znaleźli się znowu pod instytutem. Po tym emocjonującym dniu, bo tyle chyba zaledwie trwała ich przygoda, nagłe uczucie spokoju wydawało się niemal nierealne. Trwało to tak przez chwilkę, podczas której Logan musiał przystosować się do sytuacji, gdzie byli w domu, świat nie zostanie prawdopodobnie rozerwany na strzępy, a oni są cali i zdrowi. Większość... Stan ten trwał do momentu aż z hali gimnastycznej wyleciała przez zamknięte okno płonąca piłka lekarska. Pamięć mięśniowa zadziałała, neurony wskoczyły na znane od lat tory. -Niech no ja się dowiem, który to z was smarkacze zrobił, to będzie sprzątał przez tydzień łazienki! - ryknął idąc w stronę instytutu. Zatrzymał się jednak w pół kroku. Są rzeczy ważne i ważniejsze. - Jak się trzymasz? - zapytał Anny, ale w sumie fakt że unosiła się właśnie nad ziemią był odpowiedzią samą w sobie. - Wszyscy są cali? - zapytał, mimo że on sam wyglądał chyba najgorzej. Odwrócił się jeszcze w stronę cyklopa. - Scott, dzięki za pomoc, ale wiesz chyba, że to nie załatwia wszystkich spraw. W tym stanie w jakim jest Charles nie może podejmować decyzji o twoim powrocie. Gdyby to zależało ode mnie, odprawiłbym cię z kwitkiem, ale szczęście dla ciebie, że nie zależy. Trzeba zebrać ekipę. Do tego czasu możesz się tu kręcić. Potem? Zobaczymy. Logan wciągnął powietrze nosem. Tynk? Budynek na pierwszy rzut oka wydawał się cały, więc może Frost zarządziła jakiś szybki remont. Ciekawe po czym? Z uwagi na swoją funkcję, mury budynku nie miały okazji niszczyć się z czasem. Swoją drogą Emma już pewnie wie o ich powrocie. Powinien się z nią rozmówić na temat paru spraw. Życie jako tako wróciło do normy. Logan westchnął na myśl o tej stercie papierów, która od kilku tygodni zbierała mu się na biurku. Cały czas zastanawiał się jak Charles wrobił go w całe to nauczycielstwo. W wielu przypadkach było to zdecydowanie większe wyzwanie. Zwłaszcza odkąd Kitty przyłapała go na regularnym wrzucaniu dokumentów do kominka. Spojrzał jeszcze na swój strój. Do tego czasu skóra mu się już pewnie zagoiła, ale z kostiumu zostały chyba tylko przypalone strzępy. Będzie go musiał oddać do naprawy. - Idę się przebrać. A potem napić – dodał – W razie czego mam komunikator.
[zt] |
| | | Rogue
Liczba postów : 157 Data dołączenia : 06/07/2013
| Temat: Re: Przed rezydencją Pią Cze 30, 2017 2:55 pm | |
| Nie podnosząc się z ziemi poderwała głowę lekko do góry, by spojrzeć na Rosomaka. Uśmiechnęła się, lub starała się to zrobić. Tak czy siak nie wyglądało to na próbę specjalnie udaną, widać było iż jest to wymuszone, z trudem podtrzymywane. Nawet wśród przyjaciół nie chciała pozwolić na to, by chwila jej słabości trwała dłużej niż było to wskazane. - Bywało lepiej, ale dzięki. – on za to nie wyglądał najlepiej. Obrażenia już się zagoiły, ale ubiór zdecydowanie wskazywał na to, że wiele przeszedł. Choć z drugiej strony w jego przypadku to nie takie dziwne, wręcz standardem jest, że to on najczęściej wraca w najgorszym stanie z niemal każdej misji. Nikt nie zwróci więc pewnie na to uwagi. Przytaknęła Loganowi, gdy skończył mówić do Scotta. Pomógł im, był o wiele bardziej przydatny niż ona, ale jak wspomniał Wolverine, to wszystko nie załatwia wszystkich problemów jakie pojawiły się w przeszłości między nimi, a Summersem. Doskonale powinien sobie z tego zdawać sprawę. Wstała, otrzepała i nieco poprawiła swój strój, odgarnęła włosy i wyprostowała się, by sprawić lepsze wrażenie przed kręcącymi się po szkole uczniami. Miała pewną opinię do podtrzymania, nie zamierzała nawet teraz stracić tego co przez lata wypracowała. - Porozmawiam z Emmą. Mam nadzieję, że Ororo także będzie obecna. Powinny się o wszystkim dowiedzieć z pierwszej ręki, nawet jeśli przynajmniej jedna z nich ma na to swoje sposoby. – miała na myśli oczywiście Frost i jej telepatię. Nie było dla Anny tajemnicą, że kobieta regularnie sprawdzała co dzieje się na terenie Instytutu i to nie ruszając się sprzed własnego biurka. I ruszyła. Powoli, niespiesznie. Miała przecież masę czasu, nie musiała nigdzie pędzić, świat się nie kończył, a przynajmniej taką miała nadzieję. Pomyślała jeszcze o Jean, o tym czy odniosła sukces, a po chwili zniknęła wewnątrz budynku. [zt] |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Przed rezydencją Sro Lip 19, 2017 6:17 pm | |
| Co prawda nie wrzucił tutaj postu, ale przybywał w temacie, więc na wszelki wypadek oficjalnie wyprowadzam Cyclopsa.
|
| | | Cyclops
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 25/02/2013
| Temat: Re: Przed rezydencją Pon Sie 21, 2017 10:15 am | |
| Scott cieszył się, że wreszcie wrócił na ziemie, ale to była taka trochę "pusta" radość, gdyż zabrakło mu jego prywatnego sukcesu tzn. powrotu Jean. Nie zbyt interesował, go powrót do instytutu, szczególnie, że osoby które są tam przy władzy nie odpowiadają mu wcale. Z resztą po tym co widział, wiedział że powoli przestaje należeć do tego miejsca. Teraz jedynym celem jest dowiedzieć się wszystkiego o Jean i o tym Phoenix. Dlatego postanowił poszukać jakiś informacji na własną rękę, ale najpierw musiał powrócić do swojego domu, a raczej do tego co z niego zostało. Dlatego Summers spojrzał tylko na budynek instytutu i bez pożegnania odszedł w swoją stronę.
[z/t] |
| | | Gloriana
Liczba postów : 15 Data dołączenia : 11/08/2017
| Temat: Re: Przed rezydencją Pią Wrz 15, 2017 3:09 pm | |
| Cały czas siedziała na ramieniu dziewczyny w formie kolorowego ptaszka. W pewnej chwili chyba nawet zdarzyło jej się przymknąć oczko bo zupełni jakby nagle otoczenie się zmieniło. Chyba opuściły centrum miasta. Mniej już wieżowców i centrów handlowych oraz gwar jakby zelżał. Przechodząc przez bramę Gloriana zeskoczyła z ramienia Androida i przybrała nieco bardziej naturalne kształty. Długowłosej blondynki w białej koszuli i krótkiej niebieskiej mini. Zupełnie niczym uczennica w swym szkolnym mundurku. Poniekąd zresztą tak się czuła. Jakby szła do szkoły po raz pierwszy. W końcu nie bez powodu nazywa się to miejsce Instytutem. - Ten budynek jest ogromny - powiedziała wskazując na posiadłość w oddali. Dzielił ich jeszcze spory kawałek od samej bramy do drzwi wejściowych. Dookoła sporo drzew i przestrzeni. Miejsce wydawałoby się przytulne. Cały czas jednak Meggan chciała porozmawiać z kimś u władzy. W końcu Sigma tylko wykonywała polecenia kogoś, kto nią steruje... Tak? Nie czekając zatem na nic Glori ruszyła powoli przed siebie idąc w stronę budynku. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Przed rezydencją Nie Wrz 24, 2017 9:41 pm | |
| Sigma podczas podróży zadbała o to, by monitorować otoczenie aby uniknąć jakiegokolwiek śledzenia jej oraz Gloriany. Od jakiegoś czasu dziewczyna w formie ptaka drzemała sobie na ramieniu maszyny, także ta by nie przerywać jej snu postanowiła dostroić amortyzację ramienia na tyle, by przy ruchu trząść jak najmniej. W wypadku człowieka taki zabieg był niemożliwy do zrealizowania. Kawałek od stacji pozostało przejść, także resztę drogi Sigma pokonała na piechotę. Nie odczuwała zmęczenia, ani również pragnienia czy głodu, dlatego mogła utrzymać równomierne, szybkie tempo chodu. Dopiero przy bramie odczuła ruch na swoim ramieniu sugerujący przebudzenie się pasażerki. Widok zmieniającej się Gloriany był nader interesujący z perspektywy maszyny analizującej przebieg całej transformacji. Sposób w jaki następuje rozrost masy mięśniowej oraz pojawienie się stroju. To była nader praktyczna zdolność, którą według opowieści prezentowało też kilku przeciwników Xmenów. Tacy ukryci agenci stawali się naprawdę niebezpieczni, gdyż większość ludzi nie potrafiłoby odróżnić oryginału od podróbki. Sigma znała kilka metod na poznanie szpiega i nie miały one nic wspólnego ze staromodnym przepytywaniem. Mogła chociażby obserwować wzrost temperatury ciała lub niewielkie tiki, które nigdy wcześniej u osoby się nie pojawiały. Człowiek nie zwróci na to uwagi, ale maszyna mająca dostęp do zasobników z pamięcią owszem. Zwłaszcza takich, które nieprędko pozbywają się danych. - Ostatnio remontowaliśmy jego segment. Nie martw się jeśli przez przypadek coś zepsujesz. Jest tutaj wiele osób obdarzonych mocą i budynek jest specjalnie do tego przystosowany – poinformowała Glorianę Sigma. Pamiętała co ostatnio się tutaj stało, gdy na miejscu pojawili się Shi’Ar i doszło do walki z Gladiatorem. Przez jakiś czas po tym musiała od nowa kalibrować uzbrojenie oraz sterowniki ramion i nóg. W tym czasie również strój maszyny przechodził drobną kalibrację, by dopasować się do standardów instytutu. Nanomaszyny poruszały włóknami zmieniając ich ułożenie oraz kolor. Pojawiła się na niej biała koszula z rozpiętymi dwoma guzikami i podwiniętymi rękawami, spodnie jeansowe oraz czarno-białe trampki z białą podeszwą. - Mamy tu klasy, bibliotekę, pokój zabaw oraz parę miejsc, które młodzi ludzie uważają za interesujące – z dotychczasowych obserwacji wynikało, że większość czasu młodzi spędzali w tych miejscach jeśli byli na terenie Instytutu. Z ich pobytów na mieście miała już nieco mniej danych, gdyż opierały się jedynie o check-iny w danych miejscach oraz po prostu śledzenie sygnału telefonu komórkowego. Naruszało to prywatność, ale robiła to tylko w celach badawczych, więc nie uznawała tego za nic złego. - Wyślę wiadomość, że dotarłyśmy na miejsce – powiedziała Sigma i zaczęła przeszukiwać monitoring szkolny w poszukiwaniu starszych stażem Xmenów, którzy mogliby dopełnić formalności w postaci zakwaterowania Gloriany. W tym czasie maszyna mogła dalej prowadzić rozmowę z Meg. - Jak zauważyłaś to miejsce wygląda jak szkoła i zasady pokrywają się w 90% ze standardami placówek edukacyjnych z internatem. Należy dbać o szkołę, uczyć się oraz wykonywać polecenia nauczycieli. Każdy z uczniów uczęszcza na zajęcia podstawowe, czyli te niezwiązane z jego mocami oraz dodatkowe, na których uczy się kontroli nad nimi. Dostępne są również zajęcia pozalekcyjne, które nie są obowiązkowe a mają rozwijać uczniów w różnych dodatkowych dziedzinach jak na przykład kółko teatralne – maszyna postanowiła zrobić Glorianie krótkie wprowadzenie podczas spaceru w stronę wejścia do rezydencji. Cyborg uśmiechała się cały czas delikatnie, gdyż aktualnie został wdrożony określony model zachowania na terenie rezydencji. Kitty dała jej radę, by częściej się uśmiechała i jak na razie dawało to efekty w postaci łatwiejszego nawiązywania kontaktu z innymi mieszkańcami.
|
| | | Emma Frost
Liczba postów : 375 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Przed rezydencją Czw Paź 05, 2017 9:47 pm | |
| Ze wszystkim co miała na głowie, Emma nie spodziewała się, że uda jej się porządnie przespać i w końcu odpocząć. W każdej chwili oczekiwała pojawienia się kolejnych złych wiadomości. Tym większe było więc jej zdziwienie, kiedy noc przeminęła bez nowych problemów, tuż po niej zaś poranek i południe, w dalszym ciągu spokojne. Przez ten czas udało jej się załatwić kilka spraw organizacyjnych, zarówno związanych z funkcjonowaniem szkoły, jak i świeżo utworzonej drużyny... Z którą jednak wciąż jeszcze musiała się spotkać. Nie chciała przecież wyciągać uczniów z lekcji, gdy mogła z nimi porozmawiać po zajęciach. Jaka by z niej wtedy była nauczycielka. Panna Frost zamierzała przywołać do siebie młodych wieczorem, lecz tuż po porze obiadowej spadł na nią kolejny obowiązek. Jeden z telepatycznych skanów terenu Instytutu wykazał pojawienie się przed nim kogoś nowego - mutantki wykrytej niedawno przez Cerebro, którą odnaleźć i sprowadzić miała Sigma. Dziewczyna była trochę starsza od większości osób przybywających do szkoły, ale zdarzały się im przecież i tacy uczniowie... Nawet ostatnio. Meggan Puceanu stanowiła ciekawy przypadek. Należała do tych nielicznych mutantów, których moce objawiły się zaraz po urodzeniu i posiadała dziwnie szeroki zakres możliwości. White Queen zastanawiało wręcz to, czy na jej umiejętności - poza genem X - nie wpłynęło jeszcze jakieś inne źródło... Na przykład mistyczne. To mogli jednak sprawdzić później, bo najpierw dziewczyna powinna otrzymać możliwość, by na spokojnie zaaklimatyzować się w Instytucie. Emma ruszła jej więc na spotkanie, gotowa przejąć ją od Sigmy i wyjaśnić jej wszelkie szczegóły. Po opuszczeniu budynku uważne i oceniające spojrzenie blondynki przesunęło się po otoczeniu, ale kobieta szybko uznała, że zniszczenia zostały już usunięte. Dopiero wówczas jej wzrok - równie przenikliwy - padł na Meggan. - Witaj w Instytucie Xaviera. Nazywam się Emma Frost i pełnię funkcję dyrektorki tej szkoły. Pozwól ze mną do mojego gabinetu, a wszystko dokładnie ci wytłumaczę - oznajmiła. Zaraz potem jej spojrzenie przeniosło się na Sigmę, której White Queen skinęła w podzięce głową. Dalej mogła się już tym zająć sama, a cyborg dobrze wykonała swoje zadanie. White Queen przepuściła drugą mutantkę w drzwiach do środka, po czym sama również wróciła do wnętrza budynku. Poprowadziła dziewczynę u swego boku prosto do gabinetu, po drodze nie kłopocząc się jeszcze wskazywaniem jej gdzie co się znajdowało. Później powierzy to zadanie któremuś z uczniów i Meggan zostanie oprowadzona.
Z/t za Meggan i siebie.
|
| | | Cable
Liczba postów : 238 Data dołączenia : 22/10/2012
| Temat: Re: Przed rezydencją Sro Paź 18, 2017 8:54 am | |
| W otoczeniu Instytutu panował straszny spokój, tak jakby większość jego mieszkańców gdzieś się rozjechała, albo po prostu w tym momencie trwały akurat lekcje. Cable zatrzymał się pod bramą i patrząc przez kraty stanął na chwilę na palcach. Nikogo nie było w polu widzenia, szkoda, bo chciał po prostu kogoś zawołać. Nie miał innego wyjścia jak tylko podejść do domofonu. Zamontowany w nim głośnik sugerował, że było to narzędzie komunikacji. Nic jednak się nie stało, nie usłyszał żadnego dźwięku. Uniósł więc palec wskazujący i wcisnął pojedynczy guzik znajdujący się pod głośnikiem. - Bzzzzzzzzt.... - Dźwięk, który wydobył się z urządzenia spowodował, że mężczyzna odruchowo cofnął palec. Bał się, że to jakaś pułapka, która miała porazić go prądem, ale nic takiego się nie stało. Wcisnął więc guzik drugi raz, potem, trzeci, czwarty i piąty. Urządzenie za każdym razem bzyczało. Najwyraźniej tak miało być. Czekał więc, aż coś się stanie, może z głośnika wydobędą się jakieś inne dźwięki, albo brama po prostu się otworzy. |
| | | Gambit
Liczba postów : 105 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Przed rezydencją Pią Paź 20, 2017 11:10 pm | |
| Gambit zerknął na godzinę, którą wskazywał zegar i ziewnął przeciągle, przecierając w tym samym momencie oczy, które jeszcze zaspane, nie wyłapywały dokładnie szczegółów otoczenia. Trochę mu zeszło na drzemce, która trwała nie dłużej niż z dwie godziny. Wynikiem tego była książka, oprawiona w czerwoną okładkę z wyszytym złotą nicią na jej grzbiecie dumnie brzmiącym tytułem: "Duma i uprzedzenie", która w tym momencie spoczywała na ziemi obok niego, co mogło tłumaczyć skąd to stuknięcie, które wybudziło go ze snu. Wcześniej książka znajdowała się na jego twarzy, kiedy stwierdził, że chyba jednak nie jest w stanie przebrnąć przez pierwszy rozdział i kompletnie nie ma ochoty na czytanie. Lubił romanse, ponieważ miały w sobie coś co go urzekało. Zazwyczaj był to kwiecisty język literacki oraz pewna wrażliwość płynąca z nich, pomagająca zrozumieć działanie kobiecego umysłu, bo przez kogo były zazwyczaj pisane romanse? Przez kobiety. Były gatunkiem, który przez niektórych mógłby zostać uznany za pasujący do niego. Nie, nie kobiety, a romanse, ale te niewątpliwie również do niego pasowały. Z czego to wynikało? Nie wiedział. Jednak tego dnia jego myśli kompletnie nie potrafiły się skupić na sensie przesuwających się zdań, a zmęczone ciało po treningu wygrzewające się w promieniach słonecznych na jednym z foteli, było zbyt rozleniwione by wstać i się ruszyć. Tak więc został zmuszony do mimowolnego przymknięcia oczu, obiecując sobie, że to tylko na pięć minutek. Zdradliwych pięć minutek. Podniósł książkę i otrzepał okładkę z niewidzialnego brudu, zamykając i odkładając na stoliczek obok, samemu się podnosząc i przeciągając mocno. Coś go zabolało w karku i wtedy sobie uświadomił, że jego pozycja nie była zbyt komfortowa, chociaż nie mógł narzekać na miękkie siedzenie. Rozmasował obolały kark i stęknął cicho, czując napięte mięśnie palcami. Poruszył parę razy ramionami, starając się je rozluźnić, a kiedy to nie dało całkowicie upragnionego efektu, ponownie przetarł oczy i zerknął na wiszący na ścianie zegar, cicho tykający w tle, mącąc nieprawdopodobną jak na to miejsce ciszę. W sumie... były teraz godziny lekcyjne, a pogoda była na tyle dobra, że na pewno większość wyszła na zewnątrz, ucząc się pod baldachimem z zielonych liści drzew. On też mógłby się przejść i wyjść na świeże powietrze, dobudzając się przy tym. Po sekundzie rozważania tego pomysłu, skierował się w stronę schodów prowadzących na parter budynku, nie spiesząc się nigdzie. Kiedy wyszedł z niego i stanął przed nim, rozglądając się na boki w poszukiwaniu jakiegokolwiek z uczniów lub miejsca, do którego mógłby się udać, jego wzrok padł na bramę w oddali, za którą o ile jego oczy go nie myliły, ktoś stał. Może któryś z uczniów lub X-menów akurat wrócił do domu? Przeszła Remy'emu przez głowę taka myśl, gdyby nie to, że ten ktoś zbyt długo stał przy bramie i widać było, że chyba korzysta z domofonu. Jego nogi same go powiodły w stronę głównego wejścia na teren Instytutu, a z każdym kolejnym krokiem, kiedy zbliżał się do upragnionego celu swojej wędrówki, jego oczy rozszerzały się w coraz to większym zaskoczeniu przechodzącym szybko w narastające poczucie irytacji i chłodnej kalkulacji. "O to u bram nieba stanął grzesznik." Odtrącił chwilową analizę tego skąd się wzięło takie porównanie w jego głowie, skupiając całą swoją uwagę na potężnej sylwetce Cable'a. Domyślał się, że ta persona może w którymś momencie się tu pojawić, jednak nie spodziewał się, że to będzie w trakcie jego wolnego czasu, który chciał przeznaczyć na spacer. A miał porzucać jeszcze kaczki na wodzie. No cóż. Dłonie wsunął powoli do kieszeni płaszcza, wyłapując palcami dwie talie kart, na których je zacisnął, stawiając pewne kroki w kierunku mutanta, łopocząc cicho płaszczem, który szeleścił ocierając się o jego nogi. Stanął parę metrów przed bramą w delikatnym rozkroku, przechylając głowę na bok i wyginając kącik ust w imitacji rozbawionego uśmieszku wykutego w lodzie. Gambit nie wyglądał na przestraszonego ani tym bardziej spiętego, co było czymś naturalnym dla niego. Zazwyczaj potrafił zachować zimną krew w paskudnych sytuacjach, a tym bardziej takich. Bo czy była to paskudna sytuacja? Nie wiedział. Może obejdzie się bez niepotrzebnych rękoczynów, a wszystko kulturalnie zostanie rozegrane, po dżentelmeńsku. Chociaż wiedział, że tak nie będzie. Przemielił powoli w ustach jakieś słowo, nadal się uśmiechając i przejechał kantem kciuka po kartach. -Ładny dzień, pas vrai? Aż chciałoby się wyjść gdzieś i pooddychać świeżym powietrzem, odpoczywając. Szkoda tylko, że czasem takie dni zostają zakłócone przez niechcianych gości, mających na tyle buty, by pojawiać się jak gdyby nigdy nic. Wyszczerzył się, wyginając uchodzące w górę kąciki ust w dół, co dało jeden z niezbyt przyjemniejszych uśmiechów z repertuaru Gambita, czującego, że na teren wtargnął drapieżnik, którego trzeba się pozbyć dla dobra stada. -Nie jesteś tu mile widziany. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Przed rezydencją Sob Paź 21, 2017 10:26 am | |
| W tym momencie maszyna mogła już odkreślić jedno z zadań, które brzmiało „doprowadzić nową uczennicę na tereny Instytutu oraz oprowadzić ją”. Druga część z dużym prawdopodobieństwem zostanie wykonana przez Emmę, której na przywitanie maszyna lekko się skłoniła. Poczekała, wprowadziła protokół savoire vivre i z lekko złożonymi na wysokości podbrzusza dłońmi skłoniła się, układając syntetyczne usta w uśmiech. Przymykając przy tym lekko powieki. Kiedy kobiety odeszły również Sigma mogła powrócić do swoich zadań na terenie szkoły. Mianowicie do testów nowych automatycznych kosiarek, które niedawno zaczęła składać ze starych części. Nie miało to zbytnio znaczenia, że komponenty można wymienić na nowsze, gdyż dzięki nanomaszynom można było wprowadzić do nich pewne usprawnienia oraz modyfikacje, dzięki czemu powstawały już prototypy kosiarkowych roomb. Tańsze, aczkolwiek tak samo wydajne. Jedna z nich aktualnie znajdowała się pod przykryciem w garażu Instytutu i czekała na ostatnie, niezbędne komponenty do silnika, by móc przeprowadzić testy terenowe. Dzięki takiemu rozwiązaniu koszenie trawnika oraz jego pielęgnacja zostanie w znacznym stopniu uproszczona. Już miała wracać do garażu, by przeszukać go pod kątem brakującego komponentu do kosiarki, gdy usłyszała dźwięk domofonu. Była stosunkowo blisko drzwi wejściowych, a słuch maszyny wyłapywał różne dźwięki, na które ludzkie ucho mogłoby nie zareagować lub po prostu nie dosłyszeć. Od razu połączyła się zdalnie z domofonem, by spojrzeć kto stoi przed rezydencją. Nie musiała jednak reagować, gdyż monitoring wewnątrz ukazywał zbliżającego się Gambita. Skierowała się zatem w stronę garażu, w którym poszukiwała brakującej części. Szacowała, że istniało 20% prawdopodobieństwa na znalezienie wymaganego komponentu, jednak po dłuższych poszukiwaniach niestety części nie mogła znaleźć, zaś z pojazdów nie wypadało wyciągać niczego. Ponownie udała się na zewnątrz. Musiała kupić komponent w najbliższym sklepie, który znajdował się w znacznej odległości od Instytutu. Zauważyła w oddali Gambita, który już stał przy bramie oraz najwyraźniej prowadził jakiś dialog z osobą po drugiej stronie. Maszyna nie znała Cable’a, jednak z własnej ciekawości oraz pragnienia danych zwyczajnie zaczęła przeszukiwać wszelakie bazy, które były dla niej łatwo dostępne. Nie było tego człowieka w żadnej ewidencji ludności Stanów Zjednoczonych, chociaż baza danych mogła nie być aktualna. Zaczęła szukać teraz nieco głębiej, jednocześnie podchodząc bardzo szybkim krokiem w stronę nauczyciela. Była już dosyć blisko, może 150 metrów od samego karcianego nauczyciela. Od boku mogła dostrzec rysy jego twarzy, które porównała z obecną bazą danych na temat ludzkiej mimiki. Ostatnimi czasy ta baza stała się znacznie obszerniejsza z powodu kontaktu między człowiekiem, a maszyną na terenie Instytutu. Znała już niektóre zachowania ciała pedagogicznego jak również uczniów. Zresztą do wykrycia kłamstwa wystarczył jej pomiar temperatury ciała, chociaż rezygnowała z tej metody, by uczyć się wyczuwać kłamstwo poprzez właśnie mimikę. Stąd też mogła wywnioskować, że uśmiech Gambita nie był przyjazny, a został skategoryzowany do tych nieprzychylnych. Oznaczało to, że najpewniej zna stojącego po drugiej stronie mężczyznę i nie jest zadowolony z jego przybycia. Jeśli nauczyciel nie był to oznacza, że ma sprawy osobiste z daną osobą lub dany osobnik jest zagrożeniem dla ogółu żyjących na terenie szkoły mutantów. Maszyna podeszła bliżej mutantów z neutralnym wyrazem twarzy. Ubrana teraz w swój szaro-czarny kombinezon wyglądający na militarny. Mogło dojść do walki, więc zastosowała metodę potencjalnego zastraszenia swoim wyglądem dając do zrozumienia, że może zajmować się tu ochroną. Jak firmy ochroniarskie. - Czy zaistniał jakiś problem? – zapytała Gambita i spojrzała w jego kierunku, a potem na Cable’a. Założyła ręce na piersi, stając w lekkim rozkroku. Mierzyła mutanta wzrokiem i analizowała jego potencjalne możliwości bojowe. Sądząc po lewym oku mężczyzna został poddany biomodyfikacji w bliżej nieokreślonym stopniu. Zalecane środki – ostrożność oraz neutralizacja przy najmniejszym podejrzeniu zagrożenia. Gambit mógł skojarzyć maszynę ze swoich zajęć lub tych odbywających się w Danger Room. Mógł też słyszeć o tym, że niedawno pomagała odpierać atak Shi'ar wraz z Laurą i innymi.
|
| | | Cable
Liczba postów : 238 Data dołączenia : 22/10/2012
| Temat: Re: Przed rezydencją Pon Paź 23, 2017 8:45 am | |
| Nareszcie ktoś się pojawił, ulżyło go, przynajmniej wiedział, że szkoła dalej funkcjonuje. Kiedy Gamit przywitał go w nietypowy sposób Cable zmarszczył brwi i przyglądał mu się przez, krótką chwilę, aż w końcu kiwnął głową. - Wybacz, ale musiałem się zastanowić skąd kojarzę twoją twarz. Ty jesteś tym żartownisiem, który lubi grać innym na nerwach. Pamiętam cię. - Przypominało mu się jak ostatnim razem Gambit chciał go wciągnąć w słowne przepychanki, i wyglądało na to, że tym razem, rozpoczął konwersację w podobny sposób. Chwilę później pojawiła się Sigma. Nathaniel powitał ją skinieniem głowy. Było w niej coś dziwnego, wywoływała u niego podobne odczucia co Doomboty, które spotkał w Latverii. Widział jednak, że dziewczyna jest do niego nastawiona w neutralny sposób, więc lepiej było rozmawiać z nią, niż ze złodziejem. - Tak mamy problem. Towarzyszyłem waszym przyjaciołom podczas wyprawy do Los Angeles. Niestety nagle wyparowali, porwani przez Jean, a ja zostałem sam z waszym samolotem i armią agentów federalnych na karku. Przeszedłem przez piekło, żeby tu wrócić. Od kilku dni narażam dla was życie, jestem odwodniony, mam w barku ranę postrzałową i potrzebuję pomocy medycznej. W dodatku nie mogłem was uprzedzić o moim przybyciu bo Doctor Doom zniszczył mój komunikator, a ja cudem uniknąłem śmierci najpierw z rąk armii jego robotów, a później gigantycznego podziemnego robaka. To tak w dużym skrócie. - Kiedy skończył streszczać Sigmie istotę problemu znowu skupił swoją uwagę i wzrok na czerwonych oczach Gambita. Jego uśmieszek był denerwujący. Miał ochotę przywalić mu w twarz, ale zdawał sobie, że chcąc nie chcąc, w pewnym stopniu byli sojusznikami. - Potrzebuję tylko trzech, może czterech dni, żeby zregenerować siły. W tym czasie spróbuję też naprawić swój sprzęt... Potem pójdę w swoją stronę. Możesz mnie nie lubić, ale jesteście azylem dla mutantów. A ja jestem mutantem, jestem ranny i nie mam dokąd pójść. Jeśli to Cię nie przekonuje, to w geście dobrej woli mogę dać ci kanapkę, mam ją w plecaku. - Odchylając głowę nieco do tyłu wskazał nią w stronę zawieszonego na jego metalowym barku plecaka i jakby westchnął, wypuszczając powietrze przez nos. Miał nadzieję, że po raz pierwszy od dłuższego czasu, jakaś jego rozmowa nie zakończy się strzelaniną. |
| | | Gambit
Liczba postów : 105 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Przed rezydencją Sob Paź 28, 2017 9:30 pm | |
| Jego wzrok oderwał się na chwilę od białowłosego Nathaniela, wędrując czerwonymi tęczówkami w stronę nieba gdzie na tle chmur przemknęła jakaś jasna smuga, na pierwszy rzut oka przypominając lecącą kometę o ogonie z płomieni, jednak takie zjawisko byłoby niemniej dziwne i nietypowe dla zwykłego cywila nieobeznanego z klimatem tego miejsca, w przeciwieństwie dla mieszkańców Instytutu. Gambit rozpoznał od razu mknącą po nieboskłonie "kometę", mimowolnie unosząc kącik ust z nutką sympatii na widok odlatującego Cannonballa i odsalutował mu na pożegnanie dwoma palcami przyłożonymi do czoła, chociaż nie spodziewał się jakiejkolwiek odpowiedzi od strony mutanta. Kiedy mężczyzna zniknął za koronami drzew, czy to za sprawą przyspieszenia, czy też może maskowania, przetrzymał jeszcze wzrok w miejscu, w którym mu zniknął, po czym skierował go z powrotem na stojącego u bram Cable'a. Gambit zazwyczaj podchodził do wielu spraw o wiele swobodniej niż koledzy z jego drużyny, próbując zachować zdrowy rozsądek, przez co często to on starał się załagodzić jakąś sytuację jeśli doszło do niepotrzebnego wybuchu emocjonalnego lub konfliktu, rzucając jakimś żarcikiem rozluźniającym atmosferę lub przemawiając wszystkim do rozumu spokojnym tonem i studzącymi emocje słowami. Dzięki temu można było spokojnie powiedzieć, że często pełnił rolę mediatora co mogło trochę przeczyć jego wizerunkowi, acz nie zawsze tak było. Zdarzało mu się samemu tworzyć napięte sytuacje i działać pod wpływem emocji, których nie dało się za każdym razem opanować. I w tym momencie działał właśnie pod wpływem dużego impulsu, który pchnął jego nogi pod bramę oraz język do wypowiedzenia słów jakie padły z jego strony. Mogłoby się wydawać, że się kontrolował, jednak gdzieś w tych niezauważalnych wręcz gestach dało się wychwycić delikatne zniecierpliwienie i napięcie jakie towarzyszyło człowiekowi zawsze na początku starcia. Wytwarzana stopniowo adrenalina zatrzymała się w swym początkowym stadium, rozchodząc się w minimalnych ilościach po ciele Gambita, dając mu więcej energii do ewentualnego działania. W jego głowie nadal przewijał się obraz puszczonej transmisji na żywo z samego serca Latverii, twierdzy Dr. Dooma, która pojawiła się na ekranach telewizorów i wszystkich urządzeń o odbiornikach satelitarnych nie tak dawno temu, w dniu pamiętnej akcji ratunkowej mającej na celu sprowadzenie do instytutu Jean. Tego dnia kiedy pojawiła się pod wpływem kosmicznego bytu na wzgórzu Hollywood, pojawił się również Cable, który namieszał wtedy trochę wśród i tak już rozbitych mutantów, wyciągając na światło dzienne informacje o jego drzewie genealogicznym. Podobno miał być, a może jest, przyszłym dzieckiem Scotta i Jean, co skłoniło go do chęci pomocy X-menom wylatującym na spotkanie jego matce, twierdząc również, że tylko on wie co to za kosmiczna energia towarzysząca Jean i jak jej pomóc. Następnie, parę godzin po całej akcji, ukazuje się jego transmisja ze środka walki z Doomem i jego doombotami, twierdząc, że został przez nich zaatakowany i jest jakimś "amerykańskim więźniem politycznym". Gambit widział wiele rzeczy i trudno było wywołać w nim szok, ale wtedy kompletnie został zbity z panatyłku, a wątpliwości co do wiarygodności dobrych chęci Summersa z przyszłości, pogłębiły się i przeszły metamorfozę w jawne uznanie go za niegodnego zaufania. Szczególnie kiedy dostali komunikat o jego próbie kradzieży blackbirda, zaatakowaniu żołnierza SHIELD i próby zniszczenia amerykańskich baz z pomocą Dooma, by następnie nadać na całą Amerykę Północną wiadomość mogącą wywołać konflikt międzynarodowy. I tak naprawdę w tym wszystkim nie chodziło może o tyle o same terrorystyczne zachowania płynące z działań Cable'a, a o samo to kogo Cable reprezentował swoim uniformem wystawionym na publiczny widok. Nie tylko ich, X-menów, działających na zupełnie innej płaszczyźnie moralności z wizerunkiem grupy bohaterów o pokojowych zamiarach mających na celu rozwiązywanie problemów z jak najmniejszym ryzykiem zagrożenia dla cywili, mając na uwadze ich bezpieczeństwo, na co pracowali przez wszystkie lata od momentu ich utworzenia, ale także wszystkich przedstawicieli o genie X. Jeśli Cable wplątał się w jakiś konflikt międzynarodowy mogący rzucić złe światło na niego i jego współpracowników, to wplątał również ich, a ludzie już teraz mieli wątpliwości co do mutantów, czy aby na pewno nie są zagrożeniem dla środowiska. Poza tym zabłyszczał jako poszukiwany Terrorysta, a przygarnięcie go pod dach instytutu i danie azylu równało się z ukrywaniem zbiegłego przestępcy, co było wykroczeniem prawnym, a także jawnym sprzeciwieniu się rządowi kraju. Dlatego sytuacja była delikatnie mówiąc "troszkę" napięta, a Gambit nie za bardzo wiedział jak rozegrać całe spotkanie, analizując w głowie mnóstwo możliwości, które w większości nie były na tyle przyjemne na ile chciałby aby były. Trochę żałował, że w pobliżu nie ma nikogo, kogo mógłby wysłać po jakieś wsparcie, by razem postanowić co zrobić z Cablem. Eh, merde! Jednak jak się okazało nie potrzebował wysyłać nikogo po kogoś z grona nauczycielskiego lub X-menów, bowiem nawet bez tego przyszło wsparcie w postaci Sigmy, będącej jedną z uczennic Instytutu o ciele mniej ludzkim niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Nadal nie wiedział jak dokładnie z nią postępować, bowiem była androidem, który dopiero budował swoje postrzeganie świata w ludzki sposób, jednak z drugiej strony była uczennicą i kiedyś jej serce wpakowane było w organiczne, ludzkie ciało. Oczywiście kiedy dochodziło na lekcjach do jakiegokolwiek nawiązania kontaktu, traktował ją jak wszystkie inne dzieciaki, nie dając odczuć inności, o ile robiłoby to na niej jakiekolwiek wrażenie. Pomimo tego musiał przyznać jedno: jeśli ktoś z grona uczniów miał się tu pojawić, to zdecydowanie była to ta dziewczyna, chociaż jej bezpieczeństwo traktował na równi z innymi. Skinął jej głową tylko w geście przyzwolenia na dołączenie do rozmowy, puszczając pokrzepiające oczko i ponownie skierował oczy na Nathaniela, wbijając w niego pełen niezadowolenia wzrok. Jego opowieść rozbawiło go, ale i zniechęciła. -Chère Sigmo, przed Tobą stoi właśnie człowiek, który został oficjalnie uznany za terrorystę międzynarodowego, mogącego źle wpłynąć na obraz społeczności mutantów i zagrażający w tym momencie naszemu domowi. Jeśli możesz, s'il vous plaît, wyślij informację o jego obecności wszystkim z grona nauczycielskiego. Słowa wypowiadał głośno i wyraźnie w stronę Sigmy, wpatrując się prosto w te dwukolorowe oczy Cable'a z nikłym uśmiechem. Palce stuknęły bezgłośnie o talię kart. -Mon ami, jak mniemam, rozumiesz po tych słowach dlaczego nie mogę Cię wpuścić na teren instytutu i nie mogę udzielić Ci żadnej w tym momencie pomocy, chociaż bardzo bym jej... nie chciał. I czy przypadkiem nie zapomniałeś czegoś w tej swojej opowieści? Czy to przypadkiem ne devrait pas être: "...a ja zostałem sam z waszym samolotem, który zamierzałem ukraść oraz armią agentów federalnych, których postanowiłem zaatakować, a następnie zwiać. Tym samym trafiłem dziwnym trafem do Latverii i postanowiłem, że zrobię sobie wakacje, narażając nie swoje życia dla was, X-menów, a narażając właśnie WAS przez swoją głupotę czy też może chęć Waszej likwidacji, kierując się moimi informacjami z przyszłości." Co Ty na to, mon ami? Tak chyba lepiej brzmi, prawda? Posłał pełen zimnego rozbawienia uśmiech mięśniakowi, zerkając ukradkiem na Sigmę i jej jakąkolwiek reakcje na wspomniane słowa. Nie znała raczej Cable'a, dlatego chciał wiedzieć czy zrozumiała powagę sytuacji. -Posłuchaj. Twoja sytuacja naprawdę nie maluje się zbyt kolorowo, dlatego dam Ci chwilę na wyjaśnienie całego tego bajzlu, które być może nie skłoni mnie do pokazania Ci paru moich asów ukrytych w rękawach. Ładna brama, szkoda niszczyć. Powiódł wzrokiem po metalowej konstrukcji ładnie wpasowującej się w cały panujący klimat tego miejsca, wychodzącej z ceglanego muru otaczającego cały teren Instytutu. Jedną z wolnych dłoni, schowanych w kieszeni, wymacał poprzez materiał płaszcza schowany pod nim swój kij bo, złożony i przytroczony do paska jego spodni, w każdej chwili gotowy do odpięcia i użycia. Nagle sobie o czymś przypomniał i rzucił jeszcze przed ewentualną odpowiedzią białowłosego, uprzedzając go, parę słów. -Mon ami, a ta canapé, to z czym? Uniósł brew w pytającym geście.
Ostatnio zmieniony przez Gambit dnia Nie Paź 29, 2017 4:10 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Przed rezydencją | |
| |
| | | | Przed rezydencją | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |