|
| Bar | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Bar Sob Cze 16, 2012 8:08 pm | |
| Jeden z nielicznych, o ile nie jedyny w Puente Antiguo bar funkcjonujący w późniejszych godzinach. Oferuje przyzwoity repertuar trunków jako urozmaicenie spotkania z przyjaciółmi. |
| | | Azazel
Liczba postów : 49 Data dołączenia : 02/01/2013
| Temat: Re: Bar Sob Wrz 24, 2016 9:10 pm | |
| Ostatnie lata nie obfitowały w przygody, Azazel spędził je w cieniu. Wolał się nie wychylać, przemyśleć kilka spraw, stworzyć nowy drugoplanowy plan działania i dopiero wtedy wyjść z cienia. Ten dzień właśnie nastąpił, Azazel ponownie wstąpił między ludzi. Miał plan działania, a raczej wędrówki, którą rozpoczynał w barze znajdującym się w jakiejś dziurze.
Jedyny i niekwestionowany władca czeluści piekielnych siedział właśnie przy jednym ze stolików wspomnianego wcześniej baru. Oczywiście, zakamuflował się odpowiednio. Nie chciał, aby przypadkiem ludzie odkryli kim jest i w swej panice wezwali tu księdza, czy innego osobnika mogącego zagrozić powodzeniu jego misji. Teraz jednak zbierał siły przed wyruszeniem w podróż mającą zaprowadzić go do celu wyprawy. Ubrany był jednak jak zwykle - długi czarny płaszcz, czarne spodnie i elegancie pantofle tego samego koloru - o ironio, w połączaniu z twardymi i wyraźnymi rysami twarzy wyglądał jak diabeł w ludzkiej skórze, a może jak antychryst? Nie mniej jednak wyglądał perfekcyjnie.
Przed Azazelem stała butelka z Tequilą i nieco brudna szklanka, nie przeszkadzało mu to jednak. Popijając raz po raz trunek, Demon myślał nad dopięciem szczegółów swego planu, o jego najdrobniejszych i najsubtelniejszych. Nie mógł przeoczyć choćby najmniejszego błędu i czym prędzej go wyeliminować. |
| | | Aleksander Rogoziński
Liczba postów : 23 Data dołączenia : 24/09/2016
| Temat: Re: Bar Sob Wrz 24, 2016 9:35 pm | |
| Jeśli wszystko dąży do nicości, to czy jest sens w tym, aby wypełniać pustkę? Naaah! Niech ten *** Sartre się w końcu zdecyduje, bo to przecież się idzie zesrać żarem na miętowo… Aleksander szedł przed siebie gęstym krokiem. W prawej ręce trzymał pierwsze z dzieł mniej lub bardziej szanowanego egzystencjalisty. Marne pocieszenie. O, jakie ładne auto. Mogłoby mnie potrącić, miałbym to wszystko z głowy. Drugą rękę włożył do kieszeni skórzanej kurtki, poruszając energicznie spoconymi już z lekka od ciepła palcami. - Wypiłem łyk, powiedzmy dwa… wybielacza. – zanucił cicho i buchnął rubasznym śmiechem, wyraźnie zadowolony ze swojej inwencji twórczej. Nie wiem, co jest gorsze. Łażenie tu, czy siedzenie w hotelu. BOŻE, CZY MI JUŻ NIGDY NIE BĘDZIE DOBRZE? - Ogarnij się głupku, Bóg nie istnieje. Masz hajs i się ciesz. – rzucił sam do siebie, bo i pogadać nie za bardzo było z kim. To, za sprawą mijanego baru, miało się właśnie zmienić. Chłopak stanął przed lokalem, skrzyżował ręce na torsie i mruknął: - Wejść, czy nie wejść? Oto jest pytanie… Tylko czemu mi nikt za to nie dał nagrody, a Szekspirowi tak? Dobra, wejść. – no i wszedł. Ściągnął usta w dzióbek, rozejrzał się po miejscówce. Ruszał szyją, a głowę miał sztywną niczym nawiedzona kukła. Oczywiście musiał zwrócić na siebie uwagę, więc w drodze do lady wyciągnął portfel, z którego zupełnie przypadkiem wysypały się banknoty. Dobra, k***a. Nie bądź żałosny, Aleks… Podniósł kasencję z ziemi, chociaż nie zamierzał tego robić. Schylając się, przeleciał spojrzeniem buty obecnych. Ale bieda. No nic, im szybciej wrzucę coś na palnik, tym szybciej minie mi ten ohydny wieczór. Chłopak poprawił włosy, przeczesując je dłonią, oparł się o ladę, uśmiechnął uprzejmie i zamówił najdroższe piwo, jakie mógł dostać. Wypełniony napitkiem kufel zabrał ze sobą. Wszędzie ktoś gdzieś coś musiał siedzieć. Czy ci ludzie muszą istnieć i marnować mój tlen… No i gdzie on miał niby usiąść? Obok tych dziwaków? W końcu padło na tego, który wyróżniał się skrawkiem elegancji. - Pan pozwoli, że się przysiądę. Dzień dobry, wieczór. Czy coś. – mimo dość osobistego przywitania, ponownie się uśmiechnął, pokazując ząbki. Nie czekając na odpowiedź, po prostu przysiadł się do Azazela, napił piwa, otarł łapskiem usta i dodał: - To znaczy, i tak bym tu usiadł, ale ludzie lubią myśleć, że na coś mi pozwalają, rozumie pan. To taka psychologiczna sztuczka. – dlaczego gadał do obcego? Bo miał na to ochotę. Łyknął jeszcze piwka, beknął sobie cicho. O, jak dobrze. Jak niewiele mutantowi do szczęścia potrzeba…[/i][/i] |
| | | Azazel
Liczba postów : 49 Data dołączenia : 02/01/2013
| Temat: Re: Bar Sob Wrz 24, 2016 11:23 pm | |
| Spokojne rozmyślania nad dopracowaniem planu zniszczenia bohaterów zostały Azazelowi niespodziewanie przerwane. Istotą, która śmiała zakłócić spokój władcy piekieł był jakiś pijany dzieciak. Nic szczególnego, jednak od tej osoby aż buchało egoizmem i buractwem - zwykły japis. Myśli, że skoro jest bogaty, to wszystko mu wolno i jest kimś. Jednak co znaczą jego pieniądze przy tym, co posiadają członkowie Hellfire Club? Nic, zupełnie nic. Więc skoro taki już staną na drodze wielebnego i samozwańczego władcy piekła, to czemu nie nauczyć go rozumu?
Najpierw jednak należało urobić owego osobnika, a jak najlepiej to zrobić? Rzecz jasna wlać w niego całą masę alkoholu. Temu celowi miała posłużyć stojąca przed odzianym w czerń mężczyzną. Teraz jednak należało być miłym, a może nawet udawać zainteresowanie młodzieńcem. - Doprawdy? Skoro zna się pan na psychologii, to zapewne jest pan człowiekiem wykształconym. - głos Azazela aż ociekał słodyczą i przyjaźnią. Musiał udawać. - Może napije się pan ze mną? - w tym momęcie pradawna istota chwyciła stojącą na stole butelkę z Tequilą. Czy jego plan poskutkuje? Oby. |
| | | Aleksander Rogoziński
Liczba postów : 23 Data dołączenia : 24/09/2016
| Temat: Re: Bar Nie Wrz 25, 2016 8:31 am | |
| Aleksander wsunął książkę do plecaka, który położył obok siebie. Nie wypadało wyciągać własnego żarcia, ale ta czekolada przekładana kremem aż krzyczała. Nie. Później. Szybko oddał część swojej uwagi rozmówcy. Miał skłonność do szafowania opiniami, więc pewne charakterystyczne cechy Azazela mu nie umknęły. Dziwny typek. Gdybym takiego spotkał w ciemnym zaułku, to chyba bym uciekał. Stany były jednak przystanią dla niejednego dziwaka, dewianta lub po prostu nieszczęśnika skrzywdzonego przez los. Ten tutaj normalny nie był, ale na skrzywdzonego też nie wyglądał. Może przesadził z charakteryzacją?
Słowa mężczyzny wprawiły mutanta w lekkie zakłopotanie, dlatego też zajął się piwem. Był dobrym aktorem, ale nie lubił przekłamywania rzeczywistości w pewnych aspektach. Na przykład – nie udawał mądrzejszego niż jest, a jeśli tak, to na pewno nie świadomie. Duszkiem dopił kufel. Może chciał się pochwalić? A może wysokoprocentowy trunek miał swego rodzaju priorytet? - Tak w ogóle, to jestem Daniel. – wstał i podał mu pewnie prawicę. Skoro już razem piją, to nie będą sobie mówić per „Pan”, nie? - Co się tej psychologii tyczy… O rany, mój żołądek chyba źle znosi to piwo. – chłopak wziął głęboki oddech, szybko wypity napój chmielowy rzeczywiście zawirował mu w żołądku. - …no, jak mówiłem, psychologii… nie znam się. Ale chciałbym się znać, więc może kiedyś, kto wie. Aktualnie jednak żadnej wyższej wiedzy w tej dziedzinie nie posiadam. – wyraźnie spuścił z obecnej jeszcze przed chwilą w jego postawie buty i popisówki, zahaczył chyba nawet o skromność. Picie z obcym nie było zbyt odpowiedzialne, ale kto ma to zrobić, jak nie on? Co się może stać? W razie w zrobię jakieś czary mary i się zwinę.
- Z przyjemnością się napiję, ale najpierw muszę przeprosić. Soczewki nie dają mi spokoju. – nie było go kilka chwil, szkła rzeczywiście musiał zmienić. Czemu ja je w ogóle noszę? – spojrzał w lustro, dwie brązowe tęczówki, choć jedna patrzyła na niego z nienawiścią. - No. Już jestem. – zmrużył oczy i uśmiechnął się. Wszystko jakoś go tak dziwnie łamało w środku.Znak, że trzeba się znieczulić! Nie było jednak sensu skupiać się na smutach, dlatego też…
- Zastanawia mnie, co zmusiło takiego człowieka. No, wie pan… Normalnie ubranego… – rzucił szeptem i łypnął wzrokiem na resztę ferajny, w większości roboli po pracy, odpoczywających przy piwie. - … i w ogóle, czystego, do wejścia akurat tutaj? – doczekał odpowiedzi, a potem potarł dłonie i zarzucił od razu kolejnym pytankiem. - No, a Ty? Czym się zajmujesz? – czy go to tak naprawdę interesowało? Raczej nie, po prostu chciał, żeby rozmowa jakoś się kleiła. Gdyby miał siedzieć w ciszy, to mógłby pić w pokoju hotelowym. Do lustra. |
| | | Azazel
Liczba postów : 49 Data dołączenia : 02/01/2013
| Temat: Re: Bar Nie Wrz 25, 2016 7:25 pm | |
| Piekielny władca z lekkim, prawie niedostrzegalnym uśmiechem przyglądał młodzieńcowi. Bardziej niż pewne było, że człowiek ten znajdzie się w nocy Azazela. Widząc, że ów mężczyzna wyciąga dłoń w geście powitana, odziany w czerń również wstał i podał swą prawicę. Dalsze ciąg wydarzeń jedynie umocnił Azazela w tym, że młodzik nie jest zbyt mądry - można powiedzieć, że to zwykły pozer. Jednak posiadał sporą ilość pieniędzy, a co za tym idzie mógł też mieć wpływy. W głowie Azazela powoli zaczął krystalizować się nowy plan działania, do którego miał zamiar włączyć tegoż właśnie młodzieńca. Demon pogrążył się w swoich myślach nie zważając na to, co mówił siedzący na przeciwko człowiek. Zamiast skupiać się na jego nie istotnych słowach, zamiast tego starał się znaleźć sposób na osiągnięcie pierwszej części swego planu, czyli zrobieniu z Daniela swego żołnierza. Azazel wyrwał się ze skupienia. Pominą prawie wszystko, co mówił "towarzysz" dzisiejszego wieczoru. Jednak w momęcie, w którym to samozwańczy demon miał rozpocząć dalsze omotywanie rozmówcy, ten wypalił niespodziewanym pytaniem. "Diabeł" oczywiście nie przeją się tym, a nawet był zadowolony, że młody bogacz mu je zadał. Stanowiło ono doskonałą podstawę do dalszej rozmowy. - Więc, ciekawi Cię kim jestem? Nikim szczególnym, zajmuję się strategią biznesową dla pewnej firmy. Nudna robota. - powiedział z wyuczoną przez setki, jeżeli nie tysiące lat szczerością. - Przepraszam, nie przedstawiłem się. - kontynuował - Nazywam się Trevor, Trevor Lawrence. - imię to może nie brzmiało zbyt imponujące tak jak jego oficjalne imię, jednak o to chodziło. Azazel nazwał się tak z prostego powodu - imię to pasowało do tego czym oficjancie się zajmował - nudne imię, nudna praca. Widząc, że jego rozmówca skory jest do wypicia z nim - tym samym dając się wciągnąć w jego plan - władca krainy dołu podniósł lewą rękę i kilkakrotnie pstrykną w nią wołając barmana. Gdy ten zjawił się po mniej więcej minucie, "upadły" nakazał przynieść dodatkową szklankę dla rozmówcy. Gdy już szklanka pojawiła się na stole, Azazel polał sobie i swojemu rozmówcy. Oczywiście jemu wlał więcej, musiał go "znieczulić" i ułatwić przyszłą współpracę. - To zdrowie. Za jedynych ludzi z klasą w tym lokalu. - uniósł kieliszek w górę wlewając w siebie jego zawartość. Widząc, że młody pozera zareagował z lekkim opóźnieniem, "władca Piekieł" wypluł ciecz znajdująca się w jego jamie ustnej wprost na podłogę pod jego nogami. Spojrzawszy znów na Daniela, dostrzegł na jego twarzy pierwsze oznaki upojenia alkoholem - tępy, nieco zamglony wzrok. "Dobrze, bardzo dobrze." - pomyślał Azazel. |
| | | Aleksander Rogoziński
Liczba postów : 23 Data dołączenia : 24/09/2016
| Temat: Re: Bar Nie Wrz 25, 2016 8:09 pm | |
| Aleksander zamówił sobie następne piwo. Czymś przecież musiał popijać tequilę, no nie? A i sama natura lokalu pozwalała na dużą swobodę. Nie wiedzieć czemu, po złożeniu zamówienia w jego umyśle odezwały się dawno i na stałe wkute reguły etykiety. Młodziak potrząsnął energicznie głową, wprawiając w ruch muśnięte srebrem włosy. Dość. Jak już się bawić, to się bawić. Na całego. Tylko dlaczego sam siebie musiał do tego przekonywać? I skąd brało się to obrzydliwe wrażenie bycia ignorowanym?
Usłyszawszy o zajęciu rozmówcy, mutant wywrócił oczyma, odchylił głowę do tyłu, machnął olewacko dłonią, a następnie złapał się za brzuch i wydał z siebie bardzo przekonujący dźwięk ulatującej treści żołądka. Rzygowin nie było, natomiast głośny śmiech ze strony nastolatka jak najbardziej się pojawił. - Przepraszam, ale ta robota rzeczywiście brzmi na nudną. Do porzygu. No, akurat tym razem udało mi się jakoś to przeżyć, ale co będzie dalej? – podniósł głos na końcu zdania, silnie intonując pytanie, które przecież nie wymagało żadnej odpowiedzi. Ot, robił sobie jaja. - Nie. Dobra. Tak już tera całkiem poważnie i serio, to… chwila… – napił się piwa, a kiedy odstawiał kufel, trochę wylał, bo jakoś za bardzo się zamachnął. Ciężko stwierdzić, czy specjalnie, czy nie… - Oho. Już wylewam… To chyba ostrzeżenie z niebios. – jasne, że nie wierzył w żadne bóstwa, ale tak się już chyba mówiło, no nie? Dobra, to teraz szybkie badanie wytrzymałości, proszę pana. - No. Mogę. E w e n t u a l n i e – bo stawiasz mi tequilę – wybaczyć to, że się nie przedstawiłeś i pryejąć przeprosiny. – rzucił dość poważnie. Tak, że niejednego by zirytował takim tekstem, a potem wesoło się roześmiał. - Nie no, taki żart. – swój kielon już dawno obalił, a i pół kufla piwa jakoś tak wyparowało. Mieszanka nisko i wysokoprocentowa wesoło zatańczyła w jego żołądku, dopraszając się o towarzystwo. Słodkie towarzystwo. - Dobra, nie ma to tamto. Koniec tych żartów. – łupnął ręką o stół, rzeczywiście wyglądał, jakby coś doprowadziło go do furii. Wyciągnął czekoladę. - Spoko, jestem niegroźny. I chętnie się podzielę. – odpakował słodycz, a następnie położył między nimi, wciskając w siebie jak jakiś opętaniec dwa długie paski cukru. Czas się w pełni odprężyć.
Trevor Lawrence? To musi być jakiś żart. Dobra, już z tego się nie śmiej, bo jeszcze wstanie i wypali ci w ryj, Aleks. Aleks… nie śmiej się…. Aleeee! - Trevor Lawrence? Poważnie tak się nazywasz? Wybacz mi, ale to już chyba za dużo przegrywu w jednym miejscu. Właściwie, to dobrze, że ta strategia cię spotkała, a nie sprzątanie kibli. Od tego macie pewnie jakąś Jessicę lub Maggie. – czy nie bał się oberwać? Bał, bo nie był przyzwyczajony do bójek, ale czuł się też bezpiecznie, bo wiedział, że w każdej chwili może znokautować swojego ludzkiego kompana nadlatującym w jego potylicę kuflem z sąsiedniego stołu. A potem zwiać. Jak rasowy tchórz. - To znaczy… No, spoko. Tylko to taki śmieszny stereotyp. Jakiś Trevor w jakiejś firmie z jakąś nudną pracą. Nie, żebym uważał stereotypy za coś dobrego. – i tutaj akurat był całkowicie szczery. Gardził utartymi schematami i przekonaniami. - Mogę mieć trochę zbyt szybkie tempo picia. Przepraszam za to z góry. Potem po prostu zamówię sobie taksówkę i pojadę. Nie ma problemu. – zapewnił go. Nie chciał toczyć się za obcym po ulicy. W końcu przymknął się na kilka dłuższych chwil, polewając drżącą ręką po kolejnym kieliszku. Już mu te procenty w dobre miejsca wchodziły. Przełożył rękę przez jedną z szelek jego plecaka. Tak, by przypadkiem nikt mu go nie zawinął. Przekrzywił głowę i uniósł kąciki ust w lekkim uśmiechu. Co ty ze sobą robisz, chłopcze. |
| | | Azazel
Liczba postów : 49 Data dołączenia : 02/01/2013
| Temat: Re: Bar Nie Paź 02, 2016 12:05 am | |
| Sprawy toczyły się tak, jak Wszechwładny i Samozwańczy władca Piekieł sobie zaplanował - młody łykał wszystko to, co ten mu mówił. Dzieciak z każdą chwilą odpływał coraz bardziej stawał się podatny na jego wpływ. Niby usiłował mieć swoje zdanie, jednak nie znaczyło ono zupełnie nic. Bez względu na to, co zrobiłby, lub powiedział ten dzieciak był skazany na łaskę swego rozmówcy. Azazel nie odzywał się niepotrzebnie, pozwalał mówić Danielowi, łowił z jego bełkotu potrzebne mu informacje. Coraz lepiej rozumiał psychikę swego rozmówcy - poza byciem bogatym pozerem, Daniel miał też inną cechę - stał nad przepaścią, wystarczyło go tylko popchnąć i spadłby do krainy cieni. To właśnie zamierzał zrobić - pchnąć go na drogę zła, czyli zrobić z niego swego człowieka. Czuł, że jego hipotetyczne wpływy mogą pomóc mu w osiągnięciu celów. - Widzisz, moja praca nie jest taka nudna jak Ci się wydaje. - rozpoczął wyraźnym i mocnym głosem - Jeżdżę po świecie, obserwuje różne osoby i miejsca, po czym ustalam dalsza strategię. - tu aż uśmiechną się lekko pod nosem. Tak, należał do potężnej organizacji i przemierzał świat. "Prawie" nie kłamał. - Napijemy się jeszcze? - dorzucił nie czekając na odpowiedź młodego. Zręcznym i szybkim ruchem chwycił stojące na stole szklanki, a następnie z łatwością wypełnił je Tequilą. Jeden postawił przed sobą, a drugi pchną w stronę rozmówcy. - Widzisz. Mógłbym może nawet Cię zatrudnić jako mojego asystenta. Zwiedziłbyś świat, poznał kilka osób i może przeżył jakąś przygodę. Wszedłbyś w to? Zawsze możesz odmówić, a to byłaby wielka strata. Przydałby się mi - nam taki elokwentny i bystry człowiek jak Ty. Chcesz? - Azazel wiedział jak powinien trafić do młodzieńca. Z resztą, jaki młody i narwany mężczyzna oprze się darmowym przygodom? Te akurat przywódca armii piekielnej mógł mu zapewnić. - To co? Za udaną współpracę! - wzniósł kieliszek w geście toastu zachęcając Daniela do kolejnej usypiającej jego zdrowy rozsądek szklaneczki alkoholu. |
| | | Aleksander Rogoziński
Liczba postów : 23 Data dołączenia : 24/09/2016
| Temat: Re: Bar Nie Paź 02, 2016 8:56 am | |
| Zmysły Aleksandra stawały się coraz bardziej przytłumione. Wzrastało nie tylko jego poczucie bezpieczeństwa. Czuł się wielki, odważny, mężny. Mógł zrobić wszystko, co tylko chciał. Miał moc, o której inni ludzie mogliby pomarzyć. Nie. Po prostu jesteś pijany, debilu. Azazel rozmazywał mu się w oczach, a głupkowaty, beztroski uśmieszek na stałe zagościł na jego twarzy. Nic nie robić, nie mieć zmartwień. Tak. Było doskonale. Zniknęła też jakakolwiek niechęć do alkoholu. Właściwie z trudem rozróżniał tequilę od wody, a piwo poznawał głównie po tym, że było bardzo gazowane. Dojadł leżącą na stole czekoladę i pokiwał głową na znak, że słucha swojego rozmówcy.
Nastolatek nie mógł odmówić, kiedy Azazel zaproponował kolejny kieliszek. Nie musiał nawet nic potwierdzać. Po prostu samo się lało. Tylko czemu jakoś dziwnie łupało go w plecach? Żołądek mi się przemieścił, hahaah! - Napijemy?! – wrzasnął niemal. Ledwie się kontrolował. Zauważył jednak, że zachował się trochę za głośno, gdyż zaraz poprawił się, szepcząc: - Eemm… Tak. Napijmy się. – chyba zrobiło mu się niedobrze. Chyba, bo nudności mieszały się z rosnącym bólem, promieniującym z kręgosłupa na całe ciało. Au. Au. Au. Młodziak wziął głęboki oddech, bo w takich chwilach zazwyczaj wystarczyło trochę zwolnić tempo i wszystko wracało do normy. Aktualnie jednak nic nie było w normie, przecież był pijany!
Momentalnie poderwał się z miejsca. Półprzytomnym wzrokiem omiótł lokal. Zapomniał, jak się szło do toalety. Kiedy tylko ogarnął na nowo tę niedługą i raczej prostą drogę, rzucił: - Przepraszam. Muszę na chwilę zniknąć. – utykając, udał się na tyły tej miejscówki. Mimo silnego upojenia, ból, który czuł, był niemal paraliżujący. Jakby coś go rozrywało. Zaciskał zęby tak mocno, jak tylko był w stanie. Udało się. Dotarł. Przekręcił zameczek w drzwiach i spojrzał w lustro, sapiąc niczym kobieta na porodówce.
Oczy zaczęły mu się błyskać, a rzeczy takie, jak papier toaletowy z kabiny obok, czy mydełko na umywalce, krążyć dookoła niego. Czuł, jakby świecące światło wżerało mu się w skórę. Ono zresztą też niemal od razu zwariowało, namiętnie migając. I w końcu zrobiło bum. Ciemno. Ograniczenie dostarczanych bodźców przynosiło lekką ulgę, aczkolwiek uczucie bycia rozrywanym od środka nie minęło. Aleksander wył. Szlochał. Możliwie cicho, żeby nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi. Osunął się po kafelkach niczym ostatni nędznik. Spite, pozbawione godności ścierwo. A może po prostu się zabiję?
- Wybacz, że chwilę to trwało… – po około dwudziestu minutach wrócił chwiejnym krokiem do stolika, przy którym siedział Azazel. W głowie ciągle miał propozycje współpracy. Nie, żeby potrzebował dodatkowego zabezpieczenia finansowego. Po prostu nie miał co robić. Nie było sensu odmawiać. Rozłożył ręce, zaśmiał się i rzucił: - Jasne. Tylko nie za bardzo wiem, czy mam do tego odpowiednie kwalifikacje. Aaale! Nauczę się, czego tam będzie trzeba. – machnął ręką, położył głowę na stole. Jeszcze nie zaliczył zgona, ale musiał chociaż troszeczkę się wyciszyć. Na chwilę zamknąć oczy. W środku był jeszcze totalnie rozdygotany. Na pomoc przyszła kolejna dawka procentów. - No… Niech będzie. Za współpracę. – rzucił z mniejszym entuzjazmem niż Azazel, bo najchętniej po prostu by się położył. Pozycję możliwie-wyprostowaną utrzymywał już chyba tylko siłą woli. |
| | | Azazel
Liczba postów : 49 Data dołączenia : 02/01/2013
| Temat: Re: Bar Nie Paź 02, 2016 10:14 pm | |
| Dobrze, bardzo dobrze. Plan Azazela spełniał się w stu procentach, teraz wystarczyło go jedynie sfinalizować. Jak tego dokonać? Mutant miał i na to sposób - wystarczyło zrobić z niego swego sługę. W zepsutej i nieczułej duszy czerwonoskórego pojawiło się wspomnienie jak to w dawnych czasach podpisywał z ludźmi cyrografy zamieniając ich tym samym w swoje sługi. Tamte umowy nie miały co prawda żadnej mocy wiążącej, jednak podpisujący je ludzie ulegali demonicznemu wyglądowi Azazela. Pora powrócić do dawnych czasów i dawnej formy. Czas wyjść z cienia, zrealizować dawno już zaplanowany cel - otworzyć portal, przez który na świat przybędzie armia demonów. Lecz żeby tego dokonać musiał wyeliminować zdolnych powstrzymać jego plan. Konkretnym celem byli potomkowie Chayarafinów - czyli dzisiejsi X-Mani. Do tego potrzebował jednak ludzi. Jeden z nich siedział przy nim, wystarczyło jedynie przypieczętować wszystko. - Pan wybaczy, ale wracam za chwilę. - po tych słowach wstał i powolnym lecz pewnym krokiem ruszył w stronę baru. Gdy dotarł do celu nie zastał tam wielu ludzi, co zdecydowanie działało na jego korzyść. Widząc, że barman nie jest w akurat zajęty zasygnalizował mu, aby ten podszedł. Gdy to już nastąpiło Azazel przemówił swym spokojnym głosem, którego nie sposób było nie słuchać. - Mam taką sprawę. Chcę zrobić mojemu towarzyszowi kawał i potrzebuję dwóch kartek i długopisu. - na koniec Azazel uśmiechną się lekko jednocześnie wbijając swe spojrzenie w oczy jak gdyby chciał go zahipnotyzować (oczywiście nie mogło się to mu udać). Barman również się uśmiechną i uprzejmym gestem podał interesantowi dwie kartki papieru i długopis z pod lady. Władca piekielnych ostępów wziął podane mu przedmioty, schował je do wnętrza marynarki i szybkim pewnym krokiem przemieścił się w kierunku toalety. Brzydziło go to miejsce, brzydziło go nawet sam rozmówca, ale cóż... Musiał grać tym, co miał pod ręką. Wchodząc do toalet Azazel rozejrzał się po nich i już wiedział, że jest sam. To dobrze, nikt nie przyłapie go na tym, co miał zamiar zrobić. Wchodząc do jednej z kabin dla pewności rozejrzał się jeszcze raz. Efekt był taki sam jak poprzednio - pusto. Gdy ze spokojem zamkną za sobą drzwi wyciągną z marynarki jedną kartkę, przyłożył ją do ściany i starannym urzędowym charakterem pisma. "Ja niżej podpisany...... (luka na dane osobowe) zobowiązuję się zawierzyć moją dusze pod władanie niżej podpisanego Azazela. Profity płynące z tego kontraktu to: Władza nad światem, nieograniczone bogactwa i wpływy. [pod warunkiem, że wszelkie plany Azazela spełnią się] Przyjmujący duszę Azazel Oddający duszę. ........ (podpis) To był pierwszy arkusz, umowy, która miała pozwolić na przejęcie władzy nad młodzikiem. Azazel przejrzał ją jeszcze raz - żadnych nieścisłości. Tak samo wypełnił drugi kawałek papieru. Wszystko miał pod kontrolą, przecież nie pierwszy raz pisał takie cyrografy. Co prawda w dawnych czasach robił je na pergaminie z byczej skóry, jednak teraz było o niego trudno. Nie mniej jednak pamiętał jak to się robi.
Gdy druga kartka była gotowa, Samozwańczy Władca piekieł jak gdyby nigdy nic wyszedł z toalety kierując się od razu do stolika. Rzucił okiem na towarzysza, na szczęście ten nie odpłyną jeszcze w świat alkoholowego snu. Czarny Charakter uśmiechną się pod nosem, położył rękę na ramieniu chłopka dzięki czemu ten zwrócił na niego uwagę. - Już jestem. Mam nadzieję, że nie musiałeś zbyt długo czekać. - głos Diabła był spokojny i wyraźny jak zwykle. - Skoro mamy razem współpracować, to mam dla Ciebie umowę o pracę. Podpiszesz i po bólu. Azazel nie wiedział czemu akurat tak sformował ostanie zdanie, jednak było to bez znaczenia. Ze spokojem wyjął jedną z umów i podał ją Danielowi razem z długopisem. - Widzisz te luki. Podpisz się tam - w tym momęcie głos przywódcy armii ciemności stał się beznamiętny. Liczył się jedynie jego cel i jego potrzeby. Cała reszta nie miała znaczenia. Azazel z cynicznym uśmieszkiem na twarzy obserwował jak młody trzyma długopis. Miał nadzieję, że złoży on tam podpis dość szybko, a on będzie mógł już go stąd zabrać i wytłumaczyć swój genialny plan. |
| | | Aleksander Rogoziński
Liczba postów : 23 Data dołączenia : 24/09/2016
| Temat: Re: Bar Nie Paź 02, 2016 10:43 pm | |
| Mutantowi trochę się przysnęło. Nawet nie zauważył, kiedy Azael udał się po jakiś długopis, kartki, kiedy zniknął. Nic. Ocknął się dopiero w momencie, gdy diablik wrócił do stołu. Nie wiedzieć czemu, mózg wysłał mu sygnał o nadchodzącym zagrożeniu, co przywróciło moc ledwo wygaszonemu bólowi. Tym razem nie było jednak innej opcji.
- Au, do kutwy nędzy luja pana wafla. Czy to mnie tak musi napierdalać? Dość tego już. – warknął właściwie sam na siebie. Najchętniej rzuciłby stołem, ale to mogłoby wywołać niepotrzebne zainteresowanie. A i tężyzna fizyczna Aleksandra raczej nie pozwoliłaby mu na widowiskowe miotanie meblami. - Wybacz. Ostatnio coś mnie łupie w plecach. Momentami mam wrażenie, jakby coś miało mnie rozerwać od środka. – trochę plątał mu się język, jednakże cierpienie skutecznie przypominało mu o tym, że żyje i nieźle zwalczało potężne upojenie. Żeby już więcej nie marudzić i nie przedłużać, młodziak po prostu złożył podpis na dokumentach. Podpisał się jako Daniel. Z wahaniem postawił nazwisko, które brzmiało „Roginsky”.
- A bo w ogóle, to ja trochę ruskiem jestem, niet. – całkiem nieźle udał charakterystyczny akcent, chociaż brzmiało to trochę, jakby po rosyjsku próbowała mówić średnio udana mieszanka Brytyjczyka i Amerykanina. Komiczne. - No, ale jakieś tam te… k***a. Jak to się nazywało. – usiadł na stole, założył nogę na nogę. Schował twarz w dłoniach i tak chwilę myślał. - FORMALNOŚCI! Tak. Opieka zdrowotna, blah, blah. To załatwmy już potem, dobra? Dzisiaj nie mam do tego głowy. – co prawda, dziwnie mu wyglądała ta umowa, ale nie był w stanie nawet do końca rozczytać liter.
- Au. – podniósł rękę, do której zaraz powędrowały soczewki przez niego noszone. Krótki i niemal niezauważalny moment, kiedy użył telekinetycznej mocy. Niemal. - Te soczewki kiedyś mnie zabiją. – odgarnął włosy. Teraz dwukolorowość jego tęczówek była doskonale widoczna. W jednym momencie zerwał się z miejsca. - Dobra. Chodź stąd. Potrzebuję przejść się na świeżym powietrzu. Chyba będę rzygał. Chyba na pewno. – piekło go i rwało jeszcze tu i tam, więc wyszedł z pubu jakby został porządnie obity przez bandę osiłków. A pomyśleć, że trochę ponad godzinę temu prezentował się tak dziarsko. Nie zwracał uwagi na to, czy Azazel za nim idzie. Właściwie, to nawet zapomniał o tym, że ktoś z nim pił i że coś przed chwilą podpisał. Wkręcił sobie jeden film: taksówka+łóżko… |
| | | Azazel
Liczba postów : 49 Data dołączenia : 02/01/2013
| Temat: Re: Bar Wto Paź 04, 2016 7:46 pm | |
| Cały plan właśnie się ziścił, młody podpisał papier oddając się tym samym pod władze Azazela. Tylko to się liczyło. Teraz wystarczyło zabrać go stąd i sprawdzić ile można z niego wycisnąć. Niestety istniała tylko jedna przeszkoda - Daniel był zalany w trupa. Azazel jednak nie przeją się tym, miał i na to gotowy plan. Młody chciał do hotelu, więc czemu by nie zabrać go na miejsce do którego i tak miał się udać. Kolejnym przystankiem Władcy Piekieł miał okazać się Nowy Jork, w którym chciał odnaleźć pewną osobę. Czemu by więc nie połączyć tych dwóch rzeczy? Mógł przecież z łatwością przenieść się tam razem z nowym towarzyszem, zakwaterować go w hotelu. Idąc za nim ku wyjściu nie zważał na to, co mówił. Zamiast skupiać się na pijanym bełkocie demon myślał jaki hotel wybrać. Oczywiście nie wybierze jakiegoś taniego i brudnego - to by uwłaczało jego godności. Idąc ku wyjściu przeglądał w głowie znane mu miejsca. W końcu sobie przypomniał. Gdy dotarł już przed wejście i spojrzał na Daniela okazało się, że ten już śpi na stojąco. Poziom zażenowania u Azazela dochodził już do punktu krytycznego - czy był aż tak zdesperowany, żeby zadawać się z takimi ludźmi? Widać kilka lat przerwy od akcji pozbawiło go umiejętności odpowiedniego doboru partnerów. Cóż, musiał grać tym, co miał. Chciał jak najszybciej zniknąć z tego miejsca i doprowadzić dzieciaka do porządku. Nie przejmował się mogącymi zauważyć ich ludźmi, nie obchodzili go. Kładąc rękę na ramieniu osoby, z którą chwilę wcześniej podpisał kontrakt pomyślał o miejscu, do którego chciałby się dostać i obydwaj zniknęli w oparach czerwonego pyłu. [z/t] Zapraszam tutaj |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Bar Pon Kwi 02, 2018 6:38 pm | |
| Powiedzieć, że instynkt przetrwania, jaki postadał San był wielki, to nic takiego. Jego instynkt ratował mu dupę i sprawił, że zamiast siedzieć w oblężonym przez roboty Nowym Yorku, to siedział w jakimś zadupiu gdzieś w Nowym Meksyku i popijał piwo. Ni ale jak się tu znalazł? Ha, to dosyć proste - robił sobie wakacje. Tak, po ostatniej akcji w metrze miał zwyczajnie dość i chciał odpocząć. A że zawsze chciał zobaczyć dziki zachód i poczuć się jak cowboy, to pojechał do tej dziury. Teraz dziękował sobie za to, zwłaszcza, że od paru godzin z całej Ameryki szły powiadomienia o ataku na każde większe miasto. Miał tylko nadzieję, że Karli nic nie jest, w końcu miała być na konferencji w Waszyngtonie i miał tam też być prezydent. Oby nic się jej nie stało. Nie to, że mu na niej zależało - bo zależało - ale kto inny pokieruje ich grupą? Teraz jednak siedząc bezczynnie w barze popijał spokojnie piwo i miał nadzieję, że roboty tu nie wpadną. |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Bar Pon Kwi 02, 2018 6:49 pm | |
| Felicia miała dość... Najpierw pojawiły się te puszki, później musiała uciekać do garażu podziemnego i czym prędzej uciekać z miasta. Tego było za wiele, nie zatrzymywała się, wyjątkiem były stacje benzynowe, jechała swoim czarnym mustangiem autostradami docierając w końcu do Nowego Meksyku. Miała nadzieję że te roboty tu nie dotrą, a jeśli tak to miała zamiar zwiać do Ameryki Południowej, stamtąd może do Europy? Zresztą nieważne. Zatrzymała się przed chyba jedynym czynnym barem, wysiadła ubrana w czarną zwiewną sukienkę przed kolano, w aucie na tylnim siedzeniu leżały szpilki, zamiast nich klasyczne trampki dla wygody. Rozpuszczone białe włosy spływały kaskadami, weszła pewna siebie do pomieszczenia.
Ostatnio zmieniony przez Black Cat dnia Pon Kwi 02, 2018 9:03 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Bar Pon Kwi 02, 2018 8:11 pm | |
| Pierwsze piwo się skończyło, tak samo drugie. Więc co? Czas do hotelu? O nie! To dopiero początek. Teraz na blat wjechało whisky. Slayer nie miał zamiaru bawić się w półśrodki, więc na blat wjechała butelka whisky i szklaneczka. Ze spokojem ujął ją w dłonie, otworzył zrywając akcyzę i nalał do szklaneczki. Tego było mu trzeba - bursztynowy trunek wlewający się do jego przełyku zostawiał po sobie cierpki smak. Gdyby jeszcze parę tygodni temu był w swojej norze, to zapewnie wlewałby w siebie kilka butelek, aby tylko zapomnieć o tym jak nisko upadł. A teraz? Teraz w końcu odbijał się od dna. Zasadniczo ciekawet co tam w NY? Cziekawe co tam z "przyjaciółką" jego szefowej? I ciekawe, czy nadal ma w stosunku do niego jakieś plany? Choć z drugiej strony była to tylko wredna suka. Walić ją. W tym momencie San nalał sobie kolejną szklaneczkę i wypił duszkiem. Miał wakacje i nie chciał się niczym więcej przejmować. |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Bar Wto Kwi 03, 2018 10:39 am | |
| Pojawienie się Felicii wywołało poruszenie wśród męskiej części baru. W końcu nie często widują kobiety takie jak ona, szczególnie jej biust zwracał uwagę. Odrzuciła włosy z ramienia, przeszła przez lokal przyciągając spojrzenia, w sumie od kiedy wyszła z centrum handlowego nie kontaktowała się z Karlą, jednak ... Co ją ona obchodzi? Uśmiechnęła się zadziornie, po zajęciu miejsca przy barze lekko się pochyliła by barman miał dobry widok na jej dekolt. -Poproszę whisky- puściła mężczyźnie oczko, mocniej zaczęła się zastanawiać nad wakacjami gdzieś w Europie, w sumie ma wszystko co byłoby jej potrzebne, laptop, ubrania na zmianę, telefon i portfel. Jeździła palcem po brzegu szklanki rozmyślając. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Bar Wto Kwi 03, 2018 7:27 pm | |
| Noc mijała, a butelka niespiesznie traciła swoją zawartość. Brak alkoholu działał wprost proporcionalnie do uczucia zmęczenia narastającego w głowie Slayera. Jednak nawet jak na niego, to było zbyt mało - mógł na luzie wypić duszkiem dwie butelki, a następnie przejechać cały Hong Kong i opchnąć jakieś syntetyki ćpunom na obrzeżach. Ech, kiedyś to było - aż chciało się rzec. Teraz jednak był przykładnym obywatelem, który pił, a nie chlał. Więc jako, że nie miał zamiaru się uchlać, to zamówił do tego energetyka. Dawka cukru, kofeiny i jeszcze większej ilości cukru powinna postawić go na nogi. Gdy tak sączył swoją zapojkę lustrując wnętrze pogrążonej w półmroku knajpy to dostrzegł ją. Nie zdradził się jednak na razie ze swoją obecnością, a jedynie obserwował ją, gdy podeszła do baru i stanęła obok oddzielającego ich mężczyzny. W tym też momencie wypuścił powietrze głośno przez nos i odpalił papierosa. - Wakacje, czy znudziły Cię roboty? - zapytał na tyle głośno, że powinna go usłyszeć, lecz nie spojrzał w jej stronę. Ciekawiła go jej reakcja, bo w końcu jakie siły muszą działać, aby ta dwójka spotkała się na drugim końcu Ameryki? Na razie jednak włożył papierosa do ust i niespiesznie odkręcił butelkę, po czym nalał sobie szklaneczkę burszynowego trunku. |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Bar Pią Kwi 06, 2018 9:52 pm | |
| Spokojnie popijała whisky, nie liczyła na spotkanie tu kogokolwiek, a jednak... Felicia mogła podejrzewać wiele osób o pojawienie się w tym miejscu, jednakowoż Slayer znajdował się na samym dole tejże isty. Dopiła trunek, zamówiła kolejną kolejkę. -Roboty nie mój klimat, może mogłabym ogarnąć jakieś dane, ale zbyt duże ryzyko niepewny zysk i brat przystojniaka dla którego mogłabym ryzykować- wypiła drinka duszkiem. Poprawiła się na krześle, założyła nogę na nogę, przeczesywała wzrokiem bar. -A ty? Czyżby Karla cię pogoniła i dała ci kosza? A może wymiekłeś? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Bar Nie Kwi 08, 2018 9:28 pm | |
| Słuchał tego, co wypowiadała białowłosa i średnio to go obchodziło - raz, nie wiedział o czym ona mówi, dwa nadal pamiętał, jej niedawne manipulacje. Ze spokojem nalał sobie kolejną szklaneczkę whiskey i odpalił papierosa, po czym poczęstował Felicję. Wlał w siebie całą zawartość szklaneczki i zapił energetykiem. Nadal słuchał jej przytyku co do niego i Karli. Podobało mu się jej poczucie humoru, jednak wolał nie pozostawać jej dłużny. - Nie interesuje mnie co mówisz, szczerze mam to gdzieś. - zaciągnął się - A co do Karli, to kazała mi Cię śledzić. - oczywiście nie była to prawda, jednak brzmiało to lepiej i na pewno nieco poważniej - Mam Cię pilnować - oczywiście nie mówił nic o tym, że jest jedynie na wakacjach. Nalał sobie kolejną szklaneczkę. |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Bar Nie Kwi 15, 2018 2:18 pm | |
| Dziewczyna szybko omiotła wzrokiem pomieszczenie. Nic nadzwyczajnego zarówno w wyglądzie jak i klienteli tu przesiadującej, dopiła swojego drinka, następnie uregulowała rachunek. -Gdyby kazano ci mnie śledzić podróżował byś za mną, a spotkaliśmy się napewno przypadkiem, tak więc następnym razem poprostu powiedz że się opierdalasz... Żegnam miłego picia- skierowała się do wyjścia z lokalu, delikatnie kołysała biodrami. Przyciągała męskie spojrzenia nie kryjąc satysfakcji, nie omieszkała także nie skokietować kilku puszczając im oczko.
// ZT
Ostatnio zmieniony przez Black Cat dnia Nie Kwi 15, 2018 8:07 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Bar Nie Kwi 15, 2018 4:53 pm | |
| Męczyła go. Męczyła go jej obecność, jak i jej osoba. Może i chciał jakoś naprawić ostatnią sytuację, którą zepsuł, ale oczywiście nie, nie mógł. Może nie była ona tego warta? Może powinien zająć się sobą i nadal tkwić w tym gównie? Ech, nienawidził samego siebie za brak pewności siebie. Może powinien był zostać dalej w mafii i dalej być złym? Wtedy przynajmniej nie musiałby myśleć za dużo i przejmować się swoim życiem. Za dużo było tych "może", a za mało działania. Przegrywał życie przechodząc na tę "dobrą" stronę. - A idź, idź. I tak szkoda mi na Ciebie czasu - niszczył wszystko, czego się dotknął - Jestem zjebem bez poczucia humoru - powiedział na głos to, co myślał. Nawet nie wiedział kiedy to wypłynęło z jego ust. Nawet się za nią nie oglądał, jedynie zabrał swoją flaszkę i szklankę, po czym przemieścił się do jednego z wolnych stolików w kącie baru. Chyba powinien zachlać się na śmierć, wtedy uwolni świat do siebie i wszyscy będą szczęśliwi.
//zt |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Bar | |
| |
| | | | Bar | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |