Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Kwatery załogi

Go down 
AutorWiadomość
Gość
Gość




Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Pią Lis 28, 2014 6:06 pm

Miejsce wypoczynku załogi statku. Głównie składa się ze stołów zrobionych z pustych beczek oraz hamakach porozwieszanych tu i ówdzie służących za łóżka. Niezbyt różni się od tego wizerunku znanego z filmów, jedynie różnica w tym że statek wygląda na podniszczony oraz, że wszędzie czuć zapach stęchlizny.
Powrót do góry Go down
Sly

Sly


Liczba postów : 214
Data dołączenia : 04/10/2015

Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Czw Sie 11, 2016 3:45 pm

-Ta, jakbym jeszcze umiał ładować tę broń to byłoby pięknie.- Mruknął Nathan. Zastanowił się trochę nad ironią całej sytuacji. Bądź co bądź, co słyszał pirackie opowieści, to zawsze była jakaś dama w opałach. No, tym razem wyjątkowo był facet w opałach.
~Współczuję komuś, kto byłby jej zięciem.~przemknęło mu przez głowę. Ta, sam fakt nieumarłej piratki jako teściowej byłby zły.. zwłaszcza na rodzinnych obiadach. A ponoć kobieta na pokładzie przynosi pecha... Tak samo jak piątek jest dniem pechowym, bo wtedy nie powinno się wypływać, zawierać umów, grać w kości... W "Morzach wszechtecznych" fajnie to wtedy ujęli-Takie myśli mniej więcej latały po głowie Nathana. No cóż, pierwsze co Po tym wszystkim zrobi, to wyjedzie na Oktoberfest, by się upewnić że to wszystko to nie *** sen. Co prawda białych myszek nie widział, ale wszystko wydawało mu się ciut zbyt paranormalne.
-Van der Decken? A następny kto będzie? Jakiś Rosjanin, Jebivdenko?- Nazwisko rzucone z kumplami dla śmiechu tutaj pasowało wręcz idealnie. Tym bardziej że jeżeli to jest ten Decker, to Nathan na serio miał przekichane. Kapitan który nie boi się boga... Piraci to mają mitologię. No, ale marynarze przecież mają 1000 sposobów na zapewnienie sobie szczęścia.... W teorii.
~Zaraza, ciemno tu~Przemknęło przez głowę Sly'owi. Desek było mnóstwo, porozrzucane z jednej strony, i wyglądające na połamane. Z drugiej strony znajdował się dziób okrętu, też nie wyglądający najlepiej. No, ale zderzenie dwóch statków nigdy nie kończy się dobrze. W tej chwili do jego świadomości przedarł się... nie, złe słowo. Wbił się wszystkimi zmysłami do świadomości Sly'a, że ten aż zasłonił nos rękawem.
-Boże, oni to wytrzymują? Mają mój szacunek- mruknął do siebie Renko. Szedł spokojnie za Jones, zostawiając jej decyzję gdzie iść. Kwatery załogi... a czemu nie? Może jeszcze jakiś idiota się ostał i pilnuje kart? A hun jeden wie. Rzecz w tym, że wyglądało to jak... dosłownie kwatery statku widmo. Sly nerwowo się rozglądał, nie tyle przez smród co przez to że było ciemno. Na dźwięk chichotu niemal podskoczył. Szybko się jednak opanował.
-Mój grobowiec już stoi. W zasadzie to już powininienem być martwy, ale tylko po tobie-stwierdził odważnie Sly, by dodać sobie otuchy. W końcu nigdzie nie było napisane, że umierać należy ze smutkiem. W końcu, trza brać przykład od niektórych- w tym przypadku z Bodwina Zuchwałego. Jak mieli go wieszać, to przyszedł na egzekucję uśmiechnięty, wręczając napiwek katowi. Ale niepotrzebna nam tu historia. Nathan starał się przebić wzrokiem mrok, zastanawiając czemu nie zabrał ze sobą noktowizora... który nic by mu nie dał. Prawdopodobnie. Ale kto wie? Ścisnął mocniej szablę. Miał nadzieję zadać co najmniej jedną ranę Deckerowi. Byleby nie odejść od świata biernie.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Pią Sie 12, 2016 11:56 pm

Jones coś wymruczała pod nosem. Zapewne jakąś piracką wiązankę przekleństw lub po prostu stwierdzenia feministyczne na temat użyteczności mężczyzn. Mogła równie dobrze też pytać samej siebie „gdzie się ukrywasz Decken?”. Nie było to wyraźne, a Sly chyba wolał nie ryzykować dopraszania się żeby kobieta powtórzyła bo w końcu może się okazać, że Jones niezbyt różni się pod tym względem od przeciętnej, współczesnej białogłowej. Temperament typowej kobiety wraz ze skłonnościami do sadyzmu w połączeniu z byciem istotą magiczną może okazać się naprawdę zdradliwe.
- Nikt taki pode mną nie służył – chyba nie załapała tamtego żartu, a to sugerowało że mogła zwyczajnie nie mieć kontaktu z Rosjanami. Jej umysł nie był spaczony wizją Rosji, bo w końcu jak każdy przyzwoity obywatel USA oraz reszty świata wie – Rosja to stan umysłu.
Jones najwyraźniej była przyzwyczajona do zapachu statku lub jej zmysł powonienia zgnił doszczętnie zakładając, że posiada cechy stereotypowych nieumarłych. Nie wyglądała jednak na taką co się rozkłada w przeciwieństwie do tych koleżków, których Sly spotkał na górnym pokładzie.
Van der Decker nie należał do tych, którzy atakują od razu. Czaił się w mroku wyczekując na dobrą okazję z czego skorzystała Jones. Sięgnęła po jeden z woreczków i zwyczajny pistolet skałkowy, który był przy jakiś walających się kościach. Słychać było charakterystyczne cyknięcie towarzyszące odbezpieczeniu, a piratka po chwili wymierzyła w podłogę okrętu i wypaliła z pistoletu. Broń wypluła z siebie serię zielonych iskier oraz zielony pocisk, który przebił się przez deski. Było sporo huku i dymu przy tym, a deski przed nią zostały naruszone w znacznym stopniu. Za to całości towarzyszyło pewne zjawisko, bo Van der Decken mruknął niezadowolony jakby go coś ukąsiło.
- W woreczkach masz wszystko co potrzebne. Gram prochu do środka, wciskasz flejtucha… ten kawałek materiału szczurze lądowy, potem kule i dociskasz do samego końca patykiem. Nie musisz zakładać kapiszonu, na to co trzymasz – powiedziała Jones stojąc bokiem i wyuczonym ruchem, aczkolwiek nieco wolniejszym w ramach instruktarzu pokazała jak taki pistolet skałkowy się ładuje. Jej zajęło to około 5 sekund by załadować broń – odciągasz kurek i ciągniesz za spust – powiedziała i wymierzyła tuż obok swojej nogi, z której jak się okazało wysuwała się ręka Deckena. Jedna rzecz była nietypowa. O ile pociski, którymi strzelała Davy były zwyczajne, bo identyczny woreczek mógł wypatrzeć Sly i w środku była taka sama zawartość o tyle efekt był nieco inny niż w przypadku wystrzału ze zwykłego pistoletu. Kilka ścinków materiału, kule ołowiane, dozownik z prochem to znaleźć można było w woreczkach chociaż zawartość nie tłumaczyła powstającego przy każdym strzale zielonego ognia, który przebijał się przez deski jak przez masło.
- Decken wiem, że się chowasz w podłodze. Kapitan również jest częścią statku tak jak załoga. Zbyt długo pływałam na tej łajbie by nie znać jej każdego łokcia – powiedziała tajemniczo, a Sly miał teraz okazję dziabnąć Deckena swoją szabelką gdyż teraz jego pirat chciał zaatakować spod podłogi. Nie odsuwał desek, a wyłaniał się z nich tak jakby był faktycznie częścią statku.
- Skończ tę farsę i daj się wreszcie zarżnąć, a obiecuję że poboli tylko przez parę godzin - dorzuciła wyszczerzając się od ucha do ucha, a pirat ryknął wściekle. W tym momencie całe pomieszczenie zaczęło się ruszać. Zatrzęsło nim jak po uderzeniu większej fali, a beczki zaczęły toczyć się w stronę Jones oraz Sly'a. Piratka po prostu wyciągnęła hak i rzuciła nim w sufit przytwierdzając się do niego i patrząc jak beczki pod nią przelatują. W stronę najemnika.
Powrót do góry Go down
Sly

Sly


Liczba postów : 214
Data dołączenia : 04/10/2015

Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Pon Sie 15, 2016 3:47 pm

~Nathan, ty to umiesz wplątywać się w sytuacje~Przemknęło Sly'owi przez głowę. No bo kto inny wylądowałby na statku pirackim, nie umiejąc walczyć szablą? Tu motto Nathana przychodziło z odpowiedzią- Nigdy o to nie pytam. Statek zaginął w trójkącie bermudzkim? Nie pytam o to. Mam go odzyskać? Nie pytam o to. Proste i logiczne, i wplątujące w niezwykle zaskakujące sytuacje.. . jak ta. Tak czy siak, Nathan wylądował w sytuacji gdzie był niepotrzebny, a wręcz na doczepkę. Tym bardziej utwierdziły go lekko wymruczane słowa Jones. Logika po prostu podpowiadała że słowa były narzekaniem w legendarnych kobiecych słowach-"Wszystko muszę robić sama". No cóż, kobiety... kobiety nigdy się nie zmieniają. Natomiast na odpowiedź na pytanie o Jebivdenko Sly chciał skwitować headshotem dłonią. Nieumarli faktycznie nie mają poczucia humoru. Odpuścił sobie tłumaczenie, że chodzi o pirata który wali w denko. Mijało się to z celem, bo wyjaśnianie żartu nie pomoże. A że to był suchar? Dookoła było mnóstwo (nie)zdatnej do picia wody.
Na brak komentarza co do zapachu zgnilizny Nathan wywrócił oczami. Jeszcze żelazny węch. Czego to ci nieumarli nie mają? Pomijając życie oczywiście. W kajutach załogi Sly obserwował uważnie kapitan. Miał zamiar zapytać po co strzeliła w podłogę, ale odpowiedział mu Decken.
Podczas instruktażu uważnie przyjrzał się pistoletowi, by potem powtórzyć "wyczyn".
-Wydaje się nie być tak trudne...-mruknął Sly, wyciągając z kieszeni własny pistolet zabrany Deckenowi. Zwinął szybko parę woreczków z potrzebnym sprzętem, a następnie powoli i uważnie powtórzył całą procedurę. Starał się niczego nie zepsuć, ale powinno się udać. Woreczki po tym wszystkim wrzucił do kieszeni.
-Spie***aj ku***a!-Zawołał zaskoczony Sly, wbijając szablę w wyłaniającego się pirata. Rzucił przekleństwa na szybko, widać pobyt na morzu takie dawał efekty. A może to fakt że OGROMNY nieumarły chciał go zabić?
-Zawsze można powoli zanurzać go w kwasie. To zazwyczaj działa-Podsunął pomysł Nathan. Efekty czytania książek procentowały szeroko nieuporządkowaną wiedzą. gdy się zatrzęsło, Sly zaskoczony się rozejrzał. Zauważył kątem oka ruch Jones, jednak jego uwaga skierowana była na beczki.
~Myśl Renko, myśl~Pogonił sam siebie. Dla niego czas zwolnił. Musiał jakoś to rozegrać. Beczki zmierzały w jego stronę by go przerobić na spłaszczonego. Przypomniał sobie co się stało po wystrzeleniu przez Jones. Deski były wtedy całe. Musiał rozegrać to inaczej... sensowniej przede wszystkim. Spojrzał na pistolet. No to zaczynamy. Wystrzelił w stronę sufitu, z nadzieją że broń "Kapitana" Zrobi więcej szkód.
//Gdyby pistolet zrobił dziurę w suficie.
Nathan natychmiast zareagował. Przerzucił szablę do prawej ręki, a sam wyskoczył w górę. Chwycił się silnie mechaniczną ręką, nie pozwalając sobie upaść. Choć może lepiej by określić wbił palce w dziurkę i zacisnął. Zawisł całym ciężarem ciała na mechanicznej ręce, a po chwili się podciągnął, na tyle wysoko by beczki przeleciały pod nim.
// Gdyby pistolet nie zrobił dziury/w ogóle nie wypalił
-Zaraza-Mruknął najemnik. Zadziałał inaczej. Spróbował wbić szablę kapitana w sufit, z nadzieją że się zaklinuje. Ryzykował sporo, ale miał nadzieję że się utrzyma. Potem podciągnął się na lewej ręce, zmienił chwyt na obydwie, a następnie szybko uderzył z siłą 25 ton pięścią w sufit, chcąc wybić dziurę by móc jej się chwycić.
//Gdyby miecz się nie wbił/Cios nie dał efektów
~No to mam przesrane~Przemknęło Nathanowi przez głowę. Przyjrzał się beczkom. Wyglądały na ciężkie... Sly postanowił zagrać ostateczną kartę. Wydobył Uzi zza pleców i zaczął strzelać do beczek, licząc na zniszczenie ich. To rzecież były tylko beczki... z okrętu nieumarłych... wspomagane pewnie magią... A w międzyczasie kapitan zaatakuje... Ale przecież raz się żyje! Nie wypuszczając szabli z lewej ręki, strzelał trzymając Uzi w prawej.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Pią Sie 19, 2016 2:38 am

W rzeczywistości przygotowanie pistoletu skałkowego do oddania strzału nie było specjalnie skomplikowane, a po prostu czasochłonne jeśli nie posiadało się wprawy. Być może właśnie z tego powodu po oddaniu strzału piraci zwykle porzucali pistolet by po prostu ruszyć na przeciwnika z szablą lub kordelasem w ręku. Sly po krótkim instruktarzu raczej nie miał problemu z obsłużeniem pistoletu chociaż faktycznie wygoda jaką miało się przy współczesnej broni odciskała delikatne piętno w postaci sprawności z jaką wykonywał tę czynność. Nie stanowiło to jednak w tym momencie zbyt wielkiego problemu.
- Albo wyryć na kościach moje imię – dorzuciła do propozycji. Ponoć wśród piratów to była jedna z bardziej okrutnych metod tortur. Najpierw trzeba było się dostać do kości, a to wiązało się z przedzieraniem przez mięśnie oraz inne tkanki w dosyć bolesny sposób. Dopiero potem przychodziła ta jeszcze bardziej bolesna część, w której pirat za pomocą tępego narzędzia żłobił na powierzchni kości swoje imię. Proces był naprawdę długi, a ofiara odczuwała dosyć intensywny ból z racji, że okostna jest silnie unerwiona. Najgorzej jednak było kiedy piratowi omsknęła się ręka i musiał cały grawerunek robić jeszcze raz, bo nie czuł się „usatysfakcjonowany”. Zwykle taki pacjent podczas całego zabiegu mógł się wykrwawić lub umrzeć z bólu, ale piratowi raczej to nie przeszkadzało. Rzadko zdarzali się tacy, którzy podobny zabieg przetrwali, gdyż najczęściej potem nawet jeśli delikwenta zszyto to mógł umrzeć w męczarniach z powodu zakażenia. W końcu higiena w tamtych czasach była pojęciem naprawdę abstrakcyjnym, a kąpiel zarezerwowana była dla określonych świąt. Z tego czasu wzięło się powiedzenie „częste mycie skraca życie”.
Po dziabnięciu kapitana szablą na deskach został niebieskawy ślad. Nie była to typowa krew, a wyglądała jakby ktoś polał deski benzyną i podpalił niebieskim ogniem. Dechy się nie spalały, ale pirat raczej nie krwawił w normalny sposób. Ślady były dosyć niewielkie, bo rozcięcie które powstało na skutek działania Sly’a nie było takie duże. Pistolet Kapitana zrobił na tyle spory otwór, że dało radę w nim zmieścić całą rękę. Czarnowłosy podtrzymał się, a beczki, które wyglądały na dosyć ciężkie przetoczyły się pod nim. Całe pomieszczenie kołysało się, a beczki pomknęły z powrotem. Bezskuteczne były próby zaatakowania wiszących pod sufitem za pomocą beczek. Kilka chwil później wyraźnie odpuścił nie widząc sensu dalszych prób. Pokój przestał się trząść i poza bałaganem nie został tu żaden ślad Deckena. Poza niebieskimi płomykami, które zostały na podłodze i niczym okruszki mogły doprowadzić do reszty ciała.
- Świetnie, teraz go łatwiej wytropimy – powiedziała Jones odczepiając się od sufitu i zwijając hak – Decken czerpie swoją moc z tej latarni oraz statku. Im bardziej go uszkodzimy tym większy ból mu zadamy. Chociaż można też uszkodzić samego szczura bez niszczenia statku co byłoby mi bardziej na rękę – skomentowała Davy podchodząc do drzwi prowadzących do dalszej części kwater załogi. Nie wyglądały na solidne, a raczej na kilka dech zbitych ze sobą drewnianymi kołkami. Wystarczyło je szturchnąć żeby wypadły z prowizorycznych zawiasów, a ta po prostu je kopnęła. Drewno rozpadło się na kawałeczki pod wpływem uderzenia. Potwierdza to regułę, że nie wszystko na tym statku musi być twarde mimo, że wcześniej z czerwonego okrętu przecież prowadzili ostrzał za pomocą dział i zupełnie nic sobie nie robili z obrażeń. Chociaż wtedy mogła to być faktycznie kwestia jakiejś magicznej bariery, która chroniła okręty. Będąc wewnątrz można było narobić naprawdę sporo szkód jak widać.
Davy miała wykonać kolejny krok kiedy nagle jej coś wpadło do głowy najwyraźniej. Odwróciła się w stronę Sly’a i z uśmiechem na twarzy powiedziała – W sumie możesz mi go przyprowadzić. Bez swoich zabaweczek powinniście mieć wyrównane szansa. Poczekam sobie tutaj i odetnę mu drogę ucieczki. Jak mi go przyprowadzisz to odtransportuje Cię do najbliższego portu – taką umowę zaproponowała była kapitan statku. Nie wiadomo czy to jakaś podpucha czy po prostu chciała mieć odrobinę rozrywki. Może miała też jakiś plan? Ciężko było odczytać cokolwiek z jej miny, ale na pewno coś było na rzeczy. Swoją drogą pomieszczenie za drzwiami z zewnątrz wyglądało z grubsza identycznie jak to, w którym byli aktualnie. Tylko było kilka więcej "ognikowych" śladów na podłodze.
Powrót do góry Go down
Sly

Sly


Liczba postów : 214
Data dołączenia : 04/10/2015

Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Pon Sie 29, 2016 5:53 pm

Sly uśmiechnął się lekko pod nosem, widząc jak Decken nieudolnie próbuje zmiażdżyć za pomocą beczek.
-Ojojoj, czyżby nasz dzielny mały piracik nie mógł dorwać szopa lądowego?-Zadrwił. W końcu, wściekły przeciwnik to nieudolny przeciwnik... ale czy to pasowało do ogromnego nieumarłego pirata statku? No ale kij z tym, raz się żyje. Po chwili beczki przestały się przetaczać, a sam Nathan mógł spokojnie puścić się sufitu... chyba. Zaczekał na spokojnie aż Jones zeskoczy z sufitu, a następnie sam puścił się.
-To nie prościej przebić się po prostu do prochowni i podpalić?-Zapytał, słysząc o "zniszczeniu Deckena przez zniszczenie statku". Oszczędziłoby to masy kłopotu, a że statek wybuchnie... well, nie jego problem.
~Z buta wjeżdża~Przemknęło mu przez głowę widząc jak Jones wykopuje deski. *** magia, wszystko utrudniała. Dlatego nie powinno się pytać. Na propozycję Davy zareagował z zewnątrz obojętnie, z miną zawodowego pokerzysty. Pora pojeździć po jej dumie.
-Okej. Czyli ja odwalę czarną robotę, a ty sobie posiedzisz-Stwierdził. Trzeba było odwrócić kota ogonem, i pograć po jej emocjach. Wydobył pistolet kapitana, i spokojnie ładując go z woreczków które poprzednio zabrał, kontynuował-Tylko nie jestem do końca pewien, czy aby to nie niszczy twojego planu zemsty. W końcu gdy go zabiję, nie będziesz miała jak się na nim zemścić.-Celował nie powiedział "jeżeli". Gdy Jones uzna że to łatwe dla zwykłego śmiertelnika, sama postanowi to zrobić. Chyba. W końcu mogła mieć inną psychikę...-No ale czas to zrobić, bo Decken gotowy się wyleczyć.-Stwierdził, kończąc ładowanie pistoletu i odciągając kurek. Odwrócił się w stronę płonących śladów, i z wycelowanym pistolecikiem poszedł za nimi.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Wto Sie 30, 2016 2:48 am

Docinki Sly’a nie pozostały bez odpowiedzi, bo okręt zatrząsnął się po nich. Nie było to coś na miarę tego co przetoczyło beczki, bliżej lżejszym drganiom ale efekt jakiś był. Decken miał chyba dosyć wygórowane mniemanie o sobie. Być może nie znaj zwierzęcia jakim jest szop, ale łatwo szło to powiązać z określeniem szczur lądowy, a nie ma nic gorszego dla pirata niż być obrażanym przez takowego.
Jones po prostu zniszczeń chciała uniknąć. Nie ulegało wątpliwości, że Deckena sama chciała powiesić na haku, a statek przejąć i odzyskać swój autorytet kapitański. Może w gratisie do tego dorzucana była jakaś czapka piracka bo co to za kapitan bez czapki.
- To już w Twoim interesie czy przyprowadzisz mi go żywego. Chyba, że wolisz spędzić resztę życia na tej łajbie w luku – powiedziała oblizując hak i uśmiechając się znacząco. Miała trochę racji, bo układ opierał się na tym, że Sly miał jej przyprowadzić Deckena lub go nagonić w jej stronę żywego, jakkolwiek to brzmiało, a ona w zamian odstawi go do portu. Trzeba przyznać, że warunki na statku były bardzo przytulne. Gnijące deski, zapach stęchlizny, nieświeże jedzenie oraz rum. Zakładając, że ktoś ma przytępiony węch, stalowy żołądek oraz nie boi się, że jakaś deska pod nim się zarwie. Chociaż niewiele brakowało by ją sprowokować do podjęcia jakiegoś działania. Póki co Psylocke wychodziło to całkiem nieźle zanim wbili się w ten statek. Może stopniowo uodparniała się na arogancję śmiertelników?
Jeśli chodzi o telepatkę, to w głowie Sly’a pojawiła się pewna wiadomość, którą mu przesłała.
- Pośpieszcie się. Statek płynie w stronę centrum całej tej burzy. Chwilowo zaniosłam zakładników do kajuty kapitańskiej i zabarykadowaliśmy się tam – to było wszystko co chciała mu przekazać. Wnętrze pomieszczenia, do którego wszedł niezbyt się różniło od poprzedniego. Ognikowe ślady, za którymi podążał Sly doprowadziły go do zejścia na pokład niżej. Schody na dół były zrobione na zasadzie klatki schodowej. Nie było przestrzeni żeby ukryć się pod schodami, aczkolwiek gdyby się postarać pewnie można oderwać deski i tam się schować albo zrobić jakąś skrytkę na łupy czy coś takiego. Niemniej ślady teraz były na ścianie klatki jakby Decken opierał się zranioną ręką o ścianę. Smarował długi ślad, który doprowadził do kolejnych pomieszczeń. Nie było drzwi, a tu i ówdzie walały się mniejsze beczułki. Wielkościowo były podobne do kufli piwa. Korytarz rozświetlały podwieszone pod sufitem latarnie.
- Więc ta wiedźma wysłała śmiertelnika by zajął się mną? Co ci obiecała w zamian za dorwanie mnie? Pieniądze? Chwałę? Pozycję bosmana? Mogę zrobić dokładnie to samo – głos pirata dochodził praktycznie z każdej ściany. Jakby niosło się echo po statku, przez co ciężko było określić jego pozycję. Niemniej w pomieszczeniu, do którego prowadziły ślady widać było nieco więcej beczek. Pośrodku był filar, za który prowadziły ślady, a zza niego wystawała jedna większa beczka, na której spokojnie można było usiąść.
- Jaką masz gwarancję, że spełni swoją obietnicę? - dorzucił kolejny solidny punkt.
Powrót do góry Go down
Sly

Sly


Liczba postów : 214
Data dołączenia : 04/10/2015

Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Pią Wrz 02, 2016 5:04 pm

Zaraza! Mission Failed. Nadzieja na załatwienie sprawy metodą "zmuś Jones do roboty" nie wypaliła.~Przemknęło szybko Sly'owi przez głowę.  No nic, zrobi co trzeba. Idąc lekko za śladami, zatrzymał się, jakby sobie coś przypomniał. Stał plecami do Davy, więc się lekko odwrócił, patrząc przez ramię
-Tak teraz wpadłem na pomysł... Nie jestem pewien, czy w obecnym stanie możemy nazwać go "żywym".-Rzucił tekst. Dostrzegł jak Jones oblizuje hak, i uśmiechnął się ciutkę pod nosem.
~Miley Cirus*, edycja piracka.~Stwierdził w myślach do siebie. Dostał także wiadomość od Psylocke. Znaleźli Rakuna? Miał nadzieję że tak, bo skoro idą prosto w burzę, nie zapowiadało się to najlepiej.
Wszedł do następnego pomieszczenia. Smuga na ścianie natychmiast zdradziła drogę Deckena.
-No niestety, pieskie życie-odpowiedział na spokojnie, jakby mówił że ładna dziś pogoda. -Na kasie mi nie zależy, mam zewnętrzne źródła, chwała niepotrzebna złodziejowi. I na ch*j mnie ta pozycja Bosmana? Nie masz nic by się targować. Dosłownie. A, i ta twoja sztuczka z głosem zewsząd nie działa- Odpowiedział. Czuł teraz spokój, umysł był zdominowany przez świadomość Nathana. Wszystko kontrolował, na spokojnie. Szedł dalej za smugą, wchodząc do pomieszczenia z filarem. Prawdopodobnie podstawa masztu albo coś. Wycelował w beczkę, sądząc że to tam znajduje się Decken.
-Jak rozumiesz to ten moment, gdy zaczynasz obiecywać złote góry? Co do gwarancji, nie mam żadnej. Ale powiedz mi, dlaczego miałbyś mnie zachować przy życiu? Po tym jak cię pobrażałem, i tak dalej? Nie zaszkodziłoby gdybyś się pokazał. I tak się do mnie nie podkradniesz, więc co ci szkodzi?-Wszystko to wypowiedział, przy okazji opierając się o ścianę. Nie całym ciałem, ale tak jakby siedział w dzielnicy i z kimś rozmawiał. Co w 50% było prawdą, ale to szczególik. Dalej celował w Deckena, przygotowany na wszystko -Poza tym, czemu ze sobą walczycie? Pomyśl trochę. Oddajesz jej statek, a w zamian zabierasz ten drugi. Macie zalążek całej floty!-Zapytał, korzystając z okazji.
~Jak to przeżyję, napiszę o tym książkę.~Przemknęło mu szybko przez głowę.[/color]



*Za grzyba nie pamiętam tego nazwiska, a w Google nie chce mi się szukać.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Wto Wrz 06, 2016 3:11 pm

Z drugiej strony nie mogli nawet nazwać go martwym, bo w końcu jak na nieboszczyka był całkiem żywy. Psylocke natomiast miała chyba inne zmartwienia niż szukanie szopa, ale tego nie powiedziała. W gruncie rzeczy w ogóle urwał się z nią kontakt z jakiegoś powodu, ale to była chyba kwestia tego, że na tym dziwnym statku rodem z horrorów takie rzeczy to najpewniej norma.
- Racja, również nie masz gwarancji żebym cię zachował przy życiu, ale pomyśl gdzie masz większą szansę. U kapitana, który wychłosta cię za jakiś uczynek czy u kapitana, który przeciągnie pod kilem dla samego faktu przeciągania? Teraz mam nieco inny plan, ale jak chcesz to powiem dlaczego się tak nie lubimy – rozgadał się pirat. Wiadomo skąd wzięło się to cliche, że czarny charakter musi zawsze prowadzić ten długi i nudny monolog – Ten statek jest wart dużo więcej niż się wydaje. Zwłaszcza zawartość ładowni. Nikt przy zdrowych zmysłach nie odda czegoś takiego bez walki. Kłamliwa żmija, którą wyhodowałem we własnej kajucie postanowiła pewnego dnia zabrać to co moje. Udało jej się nawet mnie uwięzić i myślała że to koniec – zaraz potem poszedł ten sztampowy chichot mówiący: „ha ha myślała”. Najwyraźniej najlepszym sposobem, by trzymać wrogów na dystans jest wysłanie ich na tamten świat. Jones z jakiegoś powodu najwyraźniej go nie zabiła lub nie mogła zabić.
- Żeby tak własnemu ojcu ukraść władzę na statku – mruknął pod nosem, ale zaraz szybko dodał – Wiesz jako korsarz zawsze chciałem odejść z wielkim hukiem – tutaj wstaw maniakalny śmiech, a zaraz po nim odgłos spadającego metalowego obiektu, który najwyraźniej trzymał na kolanach. Pirat faktycznie siedział wtedy na tej większej beczce i z takiej pozycji nie było widać, że faktycznie coś ma na kolanach. To była akurat normalna latarnia, takie jakie podwieszane były pod ścianą. Taka, do której lało się oleju i zapalało się. Z początku również tego na podłodze nie było widać z powodu koloru desek, a zatęchły zapach przytępił zmysł węchu, ale teraz można było łatwo się domyślić co to były za małe beczułki oraz co znajduje się w większej beczce, na której siedział pirat. Nie trzeba było geniuszu by połączyć fakt pędzących iskier ognia po podłodze oraz „odejścia z hukiem”.
Powrót do góry Go down
Sly

Sly


Liczba postów : 214
Data dołączenia : 04/10/2015

Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Pią Wrz 30, 2016 9:53 am

~Ach, te atmosfery na statku... Samotny mężczyzna nq statku pełnym nieumarłych. Jeszcze tylko wariata w masce hokejowej i z piłą mechaniczną brakuje.~przemknęło przez głowę Nathanowi.
-A ten ładunek to co? Magiczna studnia rumowa?-zapytał pirata. Bo rum, piraci, takie rzeczy... stereotypy to fascynująca rzecz. Taka Rosja... ponoć rosjanie przy -300 stopniach zakładają kurtki, ale problemami państwowymi zajmują się przy około -100. Przy tej temperaturze zamarzają wszystkie alkochole, więc wszyscy trzeźwiają. Chociaż kto ich tam wie...
-Zaraz, jak to własnemu ojcu?Chyba...-Nie dokończył, lekko...zakłopotany? Nie miał słowa do końca, ale wydawało mu się że pytanie o ojcostwo nie jest za bardzo na miejscu. A zresztą, jego problem jak się o zaległe alimenty upomniała.
Na wieść że pragnie odejść z hukiem, zadzwoniły mu dzwonki alarmowe w głowie. W beczkach zazwyczaj trzymano proch...
odgłos upadającej latarni tylko go w tym utwierdził. Zaklnął po rosyjsku. Granie w Counter-Strike z ruskami dają takie efekty...
Nie czekał na reakcję Deckena. Jeżeli chce iść do piachu metodą islamską, jego decyzja. Odepchnął się od ściany i pobiegł w stronę wyjścia z pomieszczenia. Musiał dobiec na górny pokład, zanim świr się wysadzi.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Pon Paź 03, 2016 9:26 pm

Śmiech Deckena rozbrzmiewał na korytarzach kiedy Sly biegł na górny pokład. Niestety proch spala się bardzo szybko dlatego zdążył dobiec tylko na schody zanim nastąpiła eksplozja. Ogromny huk prawie, że pozbawił najemnika słuchu. Szarpnęło całym statkiem, a mężczyzna polecał przez ścianę na schodach w głąb okrętu lądując dosyć boleśnie na kilku drewnianych obiektach. Ubranie miał osmalone, w głowie mu huczało i dźwięczało, a ostry fragment deski wbity był w prawe podudzie najemnika. To był moment kiedy stracił przytomność od samego uderzenia.
Gdy się obudził poczuł wodę na twarzy. Morską, słoną i zimną ewidentnie wylewaną na niego. Ktoś mógł chcieć go podtopić najwyraźniej jednak po otwarciu oczu, które nie ucierpiały podczas eksplozji okazało się, że stała nad nim kapitan z pustym wiadrem w ręku.
- Budź się śpiąca królewno. Jeszcze nie czas byś zginął. Za godzinę dopływamy – rzuciła upuszczając wiadro i odchodząc kilka kroków. Nie pofatygowała się żeby wyciągnąć najemnikowi deskę, która tkwiła w jego nodze ani przynieść dodatkowe odzienie. Czekała sobie z butelką rumu, którą rzuciła w stronę mężczyzny, a następnie wyszła z pomieszczenia, w którym się znajdowali. Nie skorzystała z drzwi, po prostu przeniknęła przez jedną ze ścian. Najwyraźniej była to jakaś dodatkowa ładownia na te najbardziej potrzebne na statku drobiazgi lub narzędzia dla cieśli pokładowego. Miałoby to nawet sens patrząc po tym, że tuż obok twarzy Sly miał dosyć ostrą piłę. Mimo, że zęby były przeżarte rdzą to jednak nadziać się na coś takiego nie było niczym przyjemnym. Na dodatek Jones go zostawiła by sam sobie udzielił pierwszej pomocy. Cóż ona medykiem najwyraźniej nie była, więc po co miała pogarszać stan zdrowia? Co jeszcze mogło się rzucić w oczy najemnikowi poza zimnym zachowaniem pani kapitan? Nie było dziury, przez którą tutaj wpadł. Deski w tamtym miejscu miały czerwony odcień praktycznie taki jak tamten statek, którym wbili się w burtę Latającego Holendra.

Powrót do góry Go down
Sly

Sly


Liczba postów : 214
Data dołączenia : 04/10/2015

Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Nie Paź 09, 2016 11:54 am

-O żesz KU**A!-wrzasnął Sly, lecąc na ścianę. Przebił się przez nią boleśnie.
~Ała...~Pomyślał i wtedy zgasło światło.
Przebudzenie było dziwne. Ale w sumie nie na co dzień budzi cię nieumarła pani kapitan, oblewając cię wodą. Co prawda raz podczas napadu musiał uciekać pod wodą, ale wtedy to co innego.
-Ta, jestem raczej szopem lądowym. Nie nadaję się do marynarki-Mruknął zrzędliwie. Przyjrzał się swojemu płaszczowi. Jeżeli poprzednio był czarny, ale pięknie, jednostajnie, to teraz część była osmalona. Spróbował aktywować maskowanie płaszcza, ale jak podejrzewał- wybuch musiał uszkodzić system, uniemożliwiając wtapianie się w tło. Czyli w razie czego będzie musiał polegać na swoich umiejętnościach...
Nagły ból zaatakował jego umysł. Jego epicentrum znajdowało się w nodze, a jego nazwa była "deska wbita w ciało". Bez pardonu Nathan ją chwycił i wyciągnął z nogi. Zaboleć zabolało, ale bywało czasem gorzej. Jak choćby wtedy gdy bomba oderwała mu rękę... Instynktownie dotknął blizny na policzku. Przypomniał sobie tą kulę ognia pędzącą w jego stronę,posyłającą go na ścianę... Potrząsnął głową. Nie czas na stare rany. Musiał zająć się aktualnymi problemami.
Podniósł się z ziemi, łapiąc po drodze butelkę rumu. Odkorkował ją natychmiast i wypił duszkiem. Podejrzewał siebie o rosyjskie korzenie, wskazywało na to jego nazwisko. Brzmiało ciut rosyjsko. Rozejrzał się po miejscu gdzie leżał. Zaskoczył go widok całej ściany na miejscu gdzie miała być dziura. Zaskoczyło go to mocno. Ale w sumie tutaj wszystko było nienormalne. Tak czy siak, postanowił najpierw zająć się raną. Nanoboty już zaczęły pracować nad jej zregenerowaniem, ale krew dalej leciała. Dlatego rozejrzał się za czymś do zabandażowaniem. Nie miał zamiaru poświęcać płaszcza, zbyt się do niego przywiązał. Był w pomieszczeniu cieśli, a żandych bandaży tu nie było. Przyjrzał się zatem ranie. Nie wyglądała na poważną, tętnica wyglądała na nieuszkodzoną. Namacał SR-kę, i chciał ją dobyć, ale przypomniał sobie o braku naboi. Zaklnął po rosyjsku. Chwycił więc pistolet skałkowy, i sprawdziwszy czy naładowany, postanowił wyjść na górny pokład.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Czw Paź 13, 2016 1:21 am

Plądrowanie, kobiety, bitwy morskie oraz rum. To był chleb powszedni każdego wilka morskiego. No dorzućmy jeszcze śledzie z beczki i racje żywnościowe składające się z sucharów. Chociaż na tym statku raczej człowiek nie powinien się spodziewać jedzenia w normalnym stanie, bo przecież po co nieumarłym takie frykasy, to jednak rum był jak najbardziej świeży. Miał ten lekko cynamonowy posmak, którym nie wzgardziłby żaden pirat. Mimo, że butelka prezentowała się nader miernie, bo etykietka była zamazana, a sama butelka pokryta resztkami pajęczyn to zawartość okazywała się nader cenna. Kolejny przykład za tym, by nie oceniać książki po okładce.
Pistolet skałkowy był załadowany i najwyraźniej nie ucierpiał podczas wybuchu. No może trzeba było go tylko trochę przetrzeć bo osmalił się w paru miejscach, ale tak jak kordelas był praktycznie nie do zdarcia. Solidna produkcja z tamtych czasów najwyraźniej. Sly podczas wędrówki na górny pokład mógł podziwiać jak teraz wyglądał okręt. Otóż eksplozja tamtego prochu powinna wyrwać solidny kawał okrętu i najwyraźniej tak też się stało. Wszędzie widać było świeże deski, które swoją czerwienią i nowością wyróżniały się na tle gnijących zielonawych elementów statku. Co lepsze nowiutkie elementy również dosyć szybko przyjmowały barwę statku. Nie jest to możliwe, by w tak krótkim czasie deska zgniła do 1/5 swojej długości. Przy okazji hamaki na statku i niektóre obiekty poruszały się same. Kubki z rumem unosiły się w górę i opadały mimo, że nikogo tam najemnik nie widział. Tym bardziej nic się nie działo jak przesunął ręką przez taką przestrzeń poza odczuciem przejmującego chłodu. Co jakiś czas nawet drzwi się otwierały i zamykały jakby ktoś przez nie przechodził. Nathan przy każdym takim razie odczuwał chłód na całym ciele mimo, że temperatura fizycznie się nie zmieniała.
Będąc już na górnym pokładzie mógł dojrzeć gdzieś oddali majaczący wrak jakiegoś statku. Holender był idealnie połatany co musiało być niebotycznie trudne podczas pobytu na morzu. No ale nie ma rzeczy niemożliwych, gdy w grę wchodzą siły nadprzyrodzone. Na pokładzie nie było Psylocke ani dwójki osób, którymi się wtedy zajmowała. Za to szkielety i zombie, z którymi niedawno walczył teraz uwijały się niczym mrówki przy żaglach, linach oraz innych rzeczach, którymi zajmują się żeglarze. Kapitan zaś była za sterem statku. Z trójkątnym pirackim kapeluszem na swojej płonącej głowie oraz czarną busolą w drugiej ręce. Początkowo nawet nie wyglądało żeby mieli gdziekolwiek dopłynąć, bo z lewej morze, z prawej morze, a według tamtej za godzinę mieli dobić do portu. Wszystko się zmieniło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki kiedy tamta schowała kompas do kieszeni i statkiem trochę szarpnęło. Kilka szkieletów nawet spadło z masztu i rozbiło się o pokład statku, zaś oczom Nathana ukazały się liczne wraki starych oraz nowoczesnych statków w akompaniamencie okazjonalnych resztek szczątków samolotu. Holender mimo swojego rozmiaru najwyraźniej był w stanie wymanewrować przeszkody i je ominąć albo po prostu Davy znała na pamięć to osobliwe cmentarzysko. Teraz widać było cel podróży.
W oddali rysowała się sylwetka wyspy z dosyć wysokim pasmem górskim. Niebo miało tu kolor nie błękitny, a ciemny fiolet z akompaniamentem czarnych chmur. Wokół całej wyspy rozpościerała się ponura aura. Nie było tu żadnego przyjemnego źródła światła, ani przyjaznych widoków. Przy użyciu jakiegoś przyrządu optycznego pokroju lornetki albo lunety dostrzec można było po prawej port, zaś po lewej dosyć wysoką latarnię morską. Nie oświetlała drogi, była zgaszona. Natomiast gdzieś pomiędzy tymi dwoma obiektami był jakiś większy płomień. Może jakieś ognisko?
- Witamy na Shadow Isles szczurze lądowy – rzuciła Kapitan odkorkowując sobie butelkę rumu. Odeszła od koła sterniczego, które samo po chwili zaczęło się obracać zaś sama kobieta zrobiła sobie przerwę na fajkę. Nabiła ją tytoniem i odpaliła sobie patrząc w kierunku zbliżającej się powoli wyspy.
Powrót do góry Go down
Sly

Sly


Liczba postów : 214
Data dołączenia : 04/10/2015

Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Czw Paź 13, 2016 7:52 am

~Miał rozmach, jak popełniał wybuchowy koniec...~Pomyślał Sly, rozglądając się po statku. Zauważył poruszające się samoczynnie kubki, hamaki i inne takie.
~Bo grozy było za mało. Oczywiście.~Pomyślał, przesuwając ręką przez przestrzeń, gdzie znajdowałby się człowiek podczas tych czynności. Powiało chłodem. Czyli jakieś duchy. Well, niestety, niektórzy złapią pociąg, niektórzy zostaną na peronie.
Nathan nie zastanawiał się nad tym, szedł po prostu dalej. Zauważył samoczynnie otwierające się drzwi. Za każdym razem wiało chłodem. I grozą.
Gdy w końcu dotarł na pokład, zatrzymał się w drzwiach. Dosłownie. Widok zombie i szkieletów uwijających się przy żaglach, zaskoczył go. Po chwili jednak się ogarnął, zdając sobie sprawę z faktu że skoro kapitan zdechł, to po prostu zmienili banderę. Zaś sama kapitan statku stała za sterem. Wyglądała może nie tyle dziwnie, co po prostu... inaczej w tym kapeluszu. Ale w sumie to jej sprawa jak będzie wyglądać, jemu nie było nic do gadania.
I wtedy kapitan schowała busolę. Szarpnęło ostro, parę szkieletów spadło z masztu. Równocześnie Nathan poczuł że traci równowagę. Instynktownie zrobił to co zwykle robił w takiej sytuacji. Zrobił przewrót do tyłu, i pozostał w przykucu, aż sytuacja się nie uspokoiła. Dla pewności wyprostował jedną nogę, a mechaniczną rękę położył na ziemi by lepiej utrzymać równowagę.
Przed oczami stanęło mu cmentarzysko. Mnóstwo statków, podlane resztkami samolotu.
~Zatem to tutaj znikają wszystkie statki.~ Pomyślał. Rozglądał się ciekawie. Majaczyła przed nim wyspa, z wysokimi górami. Wyglądało na to że to raczej Anglia nie jest... Ameryka chyba też.
Wytężył wzrok, dojrzał jakąś budowlę z lewej. Wyglądała na latarnię, ale wydawało mu się że raczej powinna być zapalona...
Na głos kapitan odwrócił się od wyspy. Spojrzał na nią zaskoczony.
-Shadow Isle? Wyspa upiorów, cieni, duchów, i wszelkiego nieumarłego tałatajstwa? Ja chyba naprawdę napiszę na tej podstawie książkę...-Mruknął opierając się o burtę. W sumie... Książka to nie taki zły pomysł. Na pewno pozwoli zdobyć trochę kasy. Ewentualnie sprzeda historię jakieś gazecie. Ale kto to kupi???
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Nie Paź 23, 2016 4:20 am

- Mniej więcej, a przy okazji jest to najbliższy port – odpowiedziała. No cóż w końcu czasami piraci traktują to co mówią dosłownie. Przez najbliższy port nie miała na myśli tego najbezpieczniejszego czy znanego, a obrała akurat to miejsce. Chociaż w sumie dało się wywnioskować mniej więcej gdzie byli, bo jeśli wtedy tamtym statkiem z ekipą Armstronga płynęli w kierunku Trójkąta Bermudzkiego i nie zmienili kierunku lub nieco z niego zboczyli to oznaczałoby, że są gdzieś w tej okolicy. To by tłumaczyło te wszystkie wraki oraz tajemnicę zaginionych maszyn.
- Skąd jednak znasz to miejsce? – zapytała, bo w końcu to nie była wiedza dostępna powszechnie na Wikipedii czy innych stronkach. No może czasami na jakiś fanpage’ach okultystycznych albo stronach z fanficami fantasy ludzie kreowali takie miejsce, które jak się okazuje faktycznie istnieje. Chociaż najpewniej nie jest zgodne z opisami bo póki co nie widać było żadnego Cthulu czy innego mackowatego paskudztwa. Jones w międzyczasie rozkazała kilku szkieletom zająć się ładunkiem i ocenić jego stan, a jeśli się spóźnią o minutę to porachuje im kości lub wyrzuci je za burtę. Widać było, że niektóre zombie albo szkielety na odsłoniętych częściach ciała miały wyryte jej inicjały. Jeśli faktycznie żłobienie w kości może zaboleć nieumarłego tak samo jak boli żywego to raczej nikt by nie chciał otrzymać takiej „nagrody”. Zresztą szkielety to potwierdziły, bo zaczęły się uwijać jeszcze szybciej i sprawniej niż poprzednio.
Po jakiejś godzinie statek zacumował w czymś co można nazwać portem. Patrząc po stanie desek, które wizualnie prezentowały się znacznie gorzej niż te Holendra można stwierdzić, że pomost raczej nie należał do tych najbezpieczniejszych. Szkielety szybko rozłożyły deskę i zeszły ze statku od razu zabierając się za rozładunek przy pomocy starego, portowego dźwigu operującego na bardzo starych mechanizmach. Kapitan sama zeszła z okrętu zaraz potem. W ręku już miała butelkę rumu, którą zręcznie sobie odkorkowała.
- Zatrzymaj sobie broń Deckena jak chcesz. Mi ten szmelc nie potrzebny, a teraz możesz sobie pozwiedzać port i tu nasze drogi się rozejdą – palcem wskazała gdzieś w oddali ścieżkę idącą od portu w głąb lasu pełnego czarnych, powykrzywianych i uschniętych drzew. Co ciekawsze piasek na plaży był czarny jak mokry popiół, a jedynym źródłem światła na pomoście były rozmieszczone tu i ówdzie pochodnie, które zapaliły się same w momencie kiedy okręt był dostatecznie blisko. Takich latarni było całkiem sporo, bo prowadziły od pomostu w głąb tamtej ścieżki, którą wskazała Jones.
- W tamtą stronę masz karczmę „Pod Umrzykiem” jeśli jesteś spragniony albo głodny. Mi na statku poza rumem nie potrzeba nic więc jedzenia nie znajdziesz – rzuciła. Szkielety z ładowni statku wyciągnęły prosty wóz, na który zaczęły ładować zielone sześciany owinięte łańcuchami. Każdy z nich miał około 80 cm wysokości i wydawały się dosyć ciężkie sądząc po skrzypieniu wózka ilekroć ładowano na niego sześcian. Kapitan najwyraźniej chciała być pewna, że ładunkowi nic się nie stanie więc osobiście nadzorowała całą akcję.
Powrót do góry Go down
Sly

Sly


Liczba postów : 214
Data dołączenia : 04/10/2015

Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Nie Paź 23, 2016 9:08 am

-Domyśliłem się.-Stwierdził Nathan. A babcia mówiła, żeby nie ufać piratom... nie żeby jakoś się żalił, ale mógł się domyśleć że do Anglii już nie wróci. W sumie, to zawsze warto poszerzyć swoją wiedzę o świecie.. byle nie kosztem życia
-Szczerze, to nie mogę powiedzieć żebym wiedział o nim sporo. Po prostu Shadow Isle jest jednym z miejsc w pewnej grze, które właśnie jest domem nieumarłych, i innych dziwadeł.*-Stwierdził. Nabrała go ochota na papierosa, ale niestety nie wziął ze sobą paczki. Nie żeby był uzależniony, ale musiał skupić na czymś myśli. Zastanowił się co zrobić. Podróżowanie bez planu to proszenie się o zgubę. O zwyczajach pirackich wiedział niewiele, ale kto wie...
Nie zwrócił zbytniej uwagi na wyryte inicjały. Podejrzewał, że wykorzystała sprawdzony sposób złamania żołnierzy, czyli katowała ich dowódców. Potem szła w dół, zgodnie z hierarchą dowodzenia i cała sprawa załatwiona. Szeregowcy nie są tak samo twardzi jak doświadczeni żołnierze.
W porcie nie palił się na zejście z pokładu. Wolał się dowiedzieć co z bronią Deckena. No i jakoś musiał nosić tą szablę, bo pochwy od niej nie uświadczył. Przynajmniej dało się nią walczyć.
-Świetnie, będę miał czym walczyć. Dzięki za podróż. -stwierdził Nathan, zastanawiając się co zrobić z szablą. Nijak do pasa jej nie przyczepi, więc...Postanowił wykorzystać pasek od SRki którą miał na plecach. Przewiesił ostrze tak, że wystawało mu nad ramieniem, zaczepiając je przy okazji o płaszcz. W ten sposób prowizoryczna pochwa wystarczała. Zszedł z pokładu, i postanowił udać się do karczmy. Odszedł w stronę karczmy. Pierwsze co trzeba zdobyć, to pieniądze, ale nie miał pewności gdzie je znajdzie.
~Wyglądam jak jakiś bieda-fan wiedźmina~.Przemknęło mu przez głowę


*League of Legends pozdrawia
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1Sro Paź 26, 2016 10:54 pm

Davy Jones nie znała technologii komputerowej. Wszelkie telefony, komputery, które miała okazje widzieć we wrakach stanowiły swoiste tabu. Przedmioty, do których się nie zbliżała bo ich nie rozumiała, a jeśli coś było ją w stanie przestraszyć to zwyczajnie niszczyła sprzęt. Nie znała również gier wideo, a jedyne gry jakie kojarzyła to te, w które bawią się dzieci na zewnątrz bądź w domu. Nie sądziła, że jest jakaś gra, która mówiła o Shadow Isle. Pewnie była to jakaś wyliczanka czy coś takiego, więc z powodu nadawania na innych falach po prostu przytaknęła mężczyźnie udając, że wie o co chodzi.
Sly przytwierdził sobie szablę za pomocą paska. Prowizoryczne, ale działa chociaż wyciąganie szabli przez ramię może być bardzo niewygodne oraz czasochłonne. Idąc ścieżką mógł zobaczyć, że z każdym postawionym krokiem zapalają się kolejne pochodnie oświetlające drogę. Płonęły niebieskim ogniem, który nie wydzielał ciepła a chłód. Działało to na zasadzie fotoklatki najwyraźniej, bo im dalej szedł tym mniej widział za sobą. Z lasu dochodziły dźwięki dzikiej zwierzyny, zaś gdzieś na plaży paliło się ognisko. Samo miasteczko portowe otoczone było podobnymi pochodniami, które zapalały się po podejściu nieco bliżej. Sly nawet przestraszył w ten sposób jakieś zwierzę, które czmychnęło przed światłem błyskawicznie w ciemności lasu. Było wielkości zwykłego wilka, a poruszało się szybko niczym kot. Miało nawet rogi jak jeleń. Czy to był jakiś koto-jeleń? Na pewno miało ostre pazury oraz rogi.
Kiedy najemnik dotarł do czegoś co wyglądało na karczmę, mógł zobaczyć, że wypadają z niego truposze jak poparzone. Wybiegają niemal panicznie, chowając się po budynkach zrobionych ze starych desek wyłowionych z morza. Oczywiście z karczmy nadal biło delikatne światło oraz słychać było muzykę, jednak na pewno mniej było rozmów.  Nie mógł odczytać samej nazwy przybytku, gdyż zapisana była nieznanym mu alfabetem. Chociaż po samym szyldzie mógł się domyślić, że to pewnie jakaś piracka nazwa.

/ZT tutaj. Daj mi zrobić tam tylko jedną kolejkę i możesz wbijać.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Kwatery załogi Empty
PisanieTemat: Re: Kwatery załogi   Kwatery załogi Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Kwatery załogi
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Kwatery służących
» Gabinet i prywatne kwatery profesora OPCM

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Wielka Brytania :: Shadow Isle :: Butcher's Bay :: Latający Holender :: Dolny pokład-
Skocz do: