Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 University of Houston

Go down 
5 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Gość
Gość




University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Czw Mar 17, 2016 11:41 am

First topic message reminder :

University of Houston - Page 2 Ezekiel_W._Cullen_Building_%28Alternate%29
University of Houston - Page 2 Science_and_Engineering_Classroom
University of Houston - Page 2 Farish_Hall
University of Houston - Page 2 Wortham_Theatre
University of Houston - Page 2 UH_Recreation_and_Wellness_Center
University of Houston - Page 2 UHSouthUnivOaksmetrorail
Stanowy Uniwersytet Badawczy oraz flagowa instytucja University of Houston System. Założony w 1927 roku, jest trzecim największym uniwersytetem w Texasie, mając prawie 43 000 studentów.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Pią Mar 10, 2017 10:22 am

Na ustach Amelii pojawił się lekki uśmiech, a z głębi piersi wydobyło się ciche westchnienie ulgi, gdy tylko kątem oka dostrzegła, jak Onu wstaje o własnych siłach. Oczywiście widmo nie mogło po prostu się podnieść. Co to, to nie. Musiał zrobić z tego mini przedstawnienie. Niczym akropbata w cyrku najpierw nakrył się kolanami, by potem wyskoczyć i wylądować na lekko ugiętych kolanach. To właśnie ten drobny popis ze strony braciszka wywołał u niej uśmiech. Gdyby nie tocząca się walka pewnie dodatkowo pokręciłaby głową i rzuciła jakiś kąśliwy komentarz.
Nie miała czasu przyglądać się bratu i oceniać jego stanu. Musiało jej wystarczyć, że stoi o własnych siłach. Nie oznacza to jednak, że całkiem odpuściła oględziny. Zajmie się tym po prostu później. I będzie bardzo dokładna. NIe wątpiła w umiejętności Josha, tym bardziej, że właśnie była naocznym świadkiem efektów jego działań. Jednak myli się ten, kto sądzi, że odpuści sobie dobranie się do łusek brata.
Zauważając, ze Laura nie nadąża za nią postarała się bardziej dopasować do ruchów dziewczyny. Chciała dać jej czas na działanie. Dodatkowo denerwowały ją trochę komunikaty ISAC-a. Zatrzymywała się więc na nieco dłużej, biegła nieco wolniej. Choć nie czuła się z tym zbyt konfortowo skupiała na sobie uwagę Demona najlepiej jak umiała.
-Eeee?
Zatrzymała się. Dalej ostrzeliwała Demona, nie chcąc stracić ani jednej okazji by zadać mu parę dodatkowych ran. Musiała jednak się zatrzymać, bo to co się działo przy budynku zwyczajnie zszokowała ją do tego stopnia, że nie była w stanie się ruszyć. Na zmianę rzucała oczami to na budynek to na Demona kontrolując sytuację. Choć to co się działo za powstającą powoli elektrobarierą stanowczo było poza wszelką kontrolą, a na pewno jej.
Szyba zmieniła się w... piasek? Jakby ktoś odwrócił proces wytopu szkła. Po prostu posypała się miliardami drobinek, a przez powstałe przejście wyszedł chłopak, którego telefon chwilę temu zniszczyła. Jakiś tam sobie chłopczyna, na pierwszy rzut oka zwyczajny. Tylko w jego zachowaniu nie było nic zwyczajnego. Bo kto wyłazi na pole walki? Szaleniec. Jednak on wcale na stukniętego nie wyglądał, ale za to Amelia zaczynała wątpić we własne zdrowie psychiczne. Chłopak trzymał w dłoni telefon. Ten sam, który rozwaliła o ścianę. Była niemal pewna, ze powinien być w drzazgach. Jednak chłopak trzymał cały i calkowicie działający aparat w dłoni, a potem podał go jakiemuś innemu studentowi. Chyba wciąż nagrywał.
- Brawo
Rzuciła do Surge, gdy elektrobariera odcięła ich od Josha i Onu. Nie była zbytni zadowolona, że znajduje się po tej samej stronie co Demon, ale kto by był? Martwiła ją nieco luka jaka powstała pomiędzy ścianą stworzoną przez Surge a barierą wody.
Już miała rzucić w kierunku dziewczyny komendę by domknęła klatkę wokół Demona nie przejmując się wodą. Nikt z nich już jej nie dotyka. Jednak nim zdołała choćby skonstruowałć myśl, chłopak zmierzający w kierunku Onu i Josha przeszedł przez elektrobarierę jak gdyby nigdy nic. Zwyczajnie ją zatkało. NIe miałą jednak czasu na zastanawianie się o co biega z tym .... czymś, bo człowiek to to na pewno nie był.
" Surge domknij" rzuciłą myśl w kierunku dziewczyny, ale najwidoczniej chwila zawachania, spowodowana szokiem na widok poczyniań chłopaka wystarczyła, by było już za późno. Najpierw Demon położył ją i Laurę kilkoma ciosami, tak, ze Amelia wylądowała na ziemi pod nim. W tym momencie bardzo się cieszyła z posiadanego pancerza. Zamortyzował on upadek, który tak czy siak był odczuwalny, ale nie aż tak bolesny jak mógłby być.
Skupiona na Demonie nawet nie zauważała co dzieje się po drugiej stronie bariery. Przynajmniej do momentu, aż Demon nie rozdowił się i jedna z jego kopii nie wylądowała koło Josha. Wtedy jeszcze raz ją lekko zamurowało. Bo człowieczek trzymał jej brata i wyglądało na to, ze w jakiś sposób panuje nad nim.
Komendy Josha wyrwały ją z szoku. Do jej myśli dotarły obrazy, które od razu przekazała innym. Zareagowała natychmiast. Robiąc po prostu to o co chłopak prosił. Całkowicie skupiła się na kopiachDemona i pchnęła je prosto na ścianę. Skupiła całą siłę swojej telekinezy w pojedyńcze szybkie uderzenia. Jeśli jej się udało choć trochę przesunąć stwora bliżej bariery powtarzała to, aż całkowicie na nią nie wpadł. Dopiero wtedy przytrzymała go. W między czasie sięgnęła po broń by ewentualnym ostrzałem pomóc sobie przytrzymać stwora w miejscu, póki Surge nie użyje na nim swojej elektryczności.
Martwiło ją to, ze Onu wydawał się sparaliżowany. Czyżby nieznajomy chłopak robił mu krzywdę? Może to włąsnie tego człowieczka powinni się bardziej obwiać... Jednak gdy spojrzała na brata, nie wydawał się cierpieć. Bardziej był w głębokim szoku... Nie wiedziała o co chodzi...

Powrót do góry Go down
Surge
Mistrz Gry
Surge


Liczba postów : 277
Data dołączenia : 04/05/2013

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Pią Mar 10, 2017 12:00 pm

Nie sądziła, że jej się uda. Może i ta bariera nie była idealna, ale jednak była. Jak widać nawet całkowicie wyłączone rękawice nie mogły pomóc w opanowaniu nowej sztuczki. Przez jej umysł przemknęła myśl, że jeśli wrócą do instytutu to będzie musiała potrenować jej tworzenie, by następnym razem wyszła lepsza. Lepszy rydz niż nic. Nawet ta nieco krzywa bariera była dla nich jakąś dodatkową osłoną. A dla samej niebieskowłosej nową umiejętnością, którą należało rozwijać. Sama nigdy by nie pomyślała, że może wykorzystać swoją moc do obrony innych. Musi później podziękować Joshowi. O ile będzie do tego okazja. Muszą dać z siebie wszystko.
Nori koncentrowała się na niej, jednocześnie słysząc za sobą ruch. Zerknęła za siebie na moment, by zobaczyć jak biały "wstaje" w całkiem popisowy sposób. Wróciła spojrzeniem na pole bitwy, obserwując jak Amelia i Laura radzą sobie z widmem przez dłuższą chwilę. Szło im całkiem nieźle dopóki czarny nie okazał się być szybszy od nich i obie trafił celnymi ciosami. W dodatku nie dobijając dziewczyn, co oczywiście był plusem. Minusem było to, że klatki nie zdążyła Nori skonstruować i teraz przeciwnik skierował się w ich stronę, co Nori bardzo się nie podobało. Nie zdążyła zareagować na komendę telepatyczną Amelii.
W którymś momencie jej uwagę przykuł brzęk szkła. I jakiś szurnięty student, który wylazł z budynku przez okno. Pomyślała, że musi mieć coś nie tak z głową żeby wyłazić z bezpiecznego miejsca podczas tak groźnej walki, która się tu cały czas toczyła. Zupełnie nie ogarniała chłopaka, który wyraźnie szedł w ich stronę i chyba nawet zbytnio nie zwracał uwagi na Kutimonga. Brak ogarnięcia zamienił się w lekki szok kiedy nieznajomy po prostu przeszedł przez jej barierę, a ta nie wyrządziła mu żadnej krzywdy Mutant przemknęło jej przez myśl. Szok zniknął w ułamku sekundy, po telepatycznym przekazie Josha by to zignorować. Sama była mutantem, więc takie rzeczy jej nie dziwiły. Wielu mutantów ukrywało się pośród zwykłych ludzi. Tylko czego on chciał od nich? Nie atakował, nic nie mówił. Szedł w stronę Josha i Onurisa co bardzo jej się nie podobało. Miała jednak nadzieję, że tamci sami sobie poradzą w razie problemów.
Cały czas pamiętała, że czarny ruszył w ich stronę. Widząc jego wyskok natychmiast wyłączyła barierę. Nie nie. Nie miała zamiaru dać się zabić drugi raz. Nie tym razem. Surge jak najszybciej użyła swojej mocy by błyskawicznie przed nim uciec, po drodze zgarniając również Josha, gdy ten starał się wykonać unik przed Kutimongiem, dając jej telepatycznie znać, w którą stronę ma się kierować. Liczyła na to, że zdąży, używając swojej mocy. W tej chwili Japonka działała na wysokich obrotach. Całkowicie wyłączone rękawice nie blokowały dostępu elektryczności do jej ciała. Cały czas używając jej w jakiś sposób nie dopuszczała do przeładowania choć i tak tętno miała nieco przyspieszone, a jej umysł działał szybciej. Równie dobrze mógł mógł to być jednak efekt adrenaliny, ale ładunek też na pewno miał częściowo wpływ na jej obecny stan. Trochę jak po wypiciu kilku kaw pod rząd.
Wpatrywała się w oba klony widma, wysłuchując przekazu telepatycznego Josha. Telepatia była najlepszym wynalazkiem jaki znała. Myśli można było przekazać w ułamku sekundy. Mówienie wszystkiego trwałoby o wiele dłużej, a i wróg wszystko by słyszał. Obydwa pomysły były niemal tym samym o czym ona sama myślała. Zepchnięcie wroga na wodę byłoby najlepszą rzeczą, jaką udałoby im się zrobić. Czekała na swoją kolej. Jak tylko Amelia lub Onuris wykonali swoją część planu, od razu przystąpiła do ataku z pełną mocą. Jeśli któremuś z nich nie powiodło się, ona mimo wszystko starała się uderzyć w Kutimonga lub wodę blisko klonów tak silnym ładunkiem, na jaki tylko było ją stać. Zostawiając sobie jednak nieco na bieganie. Niby pobierała ciągle ładunki, ale uzbieranie większej ilości też zajmowało dłuższy moment. Cały czas zachowywała czujność, by w razie potrzeby znów uniknąć ataku widma, wykorzystując swoją super prędkość.
Powrót do góry Go down
X-23

X-23


Liczba postów : 275
Data dołączenia : 09/05/2013

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Sob Mar 11, 2017 11:01 pm

Korzystając z nieuwagi demona podeszła do niego bliżej. Wyćwiczonymi ruchami zaczęła atakować jego kończyny i na tyle, na ile pozwalała jej zwinność oraz prędkość unikania ofensywy – bo stwór chcąc nie chcąc, musiał zwrócić na nią uwagę, gdy ta z zacięciem wymalowanym na twarzy atakowała jego koniczyny, starała się nie zmniejszać częstotliwości natarcia. Najwyraźniej sprawiała mu ból, co przyjęła ze skrywaną satysfakcją… Niestety i tym razem nie udało się uchronić przed ciosem. W ostatniej sekundzie, gdy właściwie wiedziała jak to wszystko się skończy, po prostu wyciągnęła dłoń i ugodziła smoka w nadgarstek łączący przed ramię z pięścią, dokładnie tą samą, która sprawiła, że odleciała na metr do tyłu. Wylądowała twardo na plecach i przejechała na nich kawałek do tyłu. To nic w porównaniu z bólem jaki poczuła pod szczęką. Skrzywiła się mocniej zaciskając usta i zamknęła na kilka sekund oczy. Musiała dać sobie chwile, ale to nie oznaczało, że przez ten czas będzie liczyć gwiazdy na wewnętrznej stronie powiek. Otworzyła oczy i uniosła najpierw głowę, a dopiero sekundę później powoli gojącą się po uderzeniu górną część ciała do siadu. Załapała się akurat na moment, gdy niepozorny człowiek zmierzał w kierunku blokady jaką wytworzyła Surge. Mutantka nie wyglądała na zaskoczoną, aczkolwiek to tylko gra pozorów. Przyzwyczajona do niepokazywania emocji nie ujawniła uczucia konsternacji. Nie pozwoliła sobie jednak na to, by ta przejęła górę nad chłodnym osądem, dlatego nieufnym spojrzeniem wodziła wzorkiem za mężczyzną. Zarazem panowała również nad otoczeniem, w razie gdyby monstrum jeszcze raz chciało zaatakować. Sądząc po spojrzeniu czarnego tym razem na cel obrał sobie Noriko.
Na nogi postawiło ją jednak co innego. Na pierwszy rzut oka, wątły mężczyzna chwycił Onurisa za nadgarstek i powalił na ziemię. W pierwszym momencie pomyślała, że to kolejna sztuczka czarnego demona. Wysłał kogoś kto potrafił przedrzeć się przez barierę, ale pierwszy osąd okazał się o dziwo mylny. Wyczulony słuch Laury wyraźnie dał do zrozumienia, że ich sojusznik nie cierpi. Ba. Mężczyzna zaczął mu pomagać usuwając niezidentyfikowaną energię z ciała Onurisa. …A potem te słowa, które były skierowane tylko do niego oraz chcąc nie chcąc zasłyszane przez osobę blisko stojącą, Elixira oraz Laury, jak już zostało wcześniej wspomniane, mutantki obdarzoną wyostrzonymi zmysłami. Jeżeli nie napotkały ją żadne zakłócenia w odbiorze słów mężczyzny Kinney zacznie się zastanawiać, czy aby czasem nie trafili do jakiejś gry rodem z jednego z horrorów, które miała okazję oglądać z resztą towarzystwa. Dla niej to dzień jak co dzień. W końcu to nie pierwszy raz, gdy jej wytrzymałość zostaje poddana próbie. Gdy doświadczenie jakie miała uzyskać dążyło na kolejny level. To nie bardzo przypadło do jej gustów, ale nie było czasu na fochy. Czarny demon wzbił się w powietrze, a zdobywanie kolejnego awansu nie mogło czekać. Tylko ona wiedziała, że gdzieś tam w głębi duszy na zasłyszane słowa poczuła chęć sprawdzenia się w akcji. Nie lubiła tego. Gardziła tą częścią swojej osobowości, ale ta została zakrzewiana od najmłodszych lat.. Nie mogła się tego ‘ot tak’ pozbyć, więc za namową i wskazówkami Logana postanowiła to wykorzystać nieco bardziej konstruktywnie swe... destrukcyjne ciągoty.
Na wytyczne Elixira zareagowała złapaniem kontaktu wzrokowego z szybującym na niebie Icarusem, a potem zerknęła w kierunku Amelii, do której zaraz podbiegła. Laura wyczekała, aż kobieta zacznie atakować potwora telekinezą. Będąc z przodu miała niezły ogląd na to co się dzieje z czarnym demonem i dzięki temu będzie miała okazję w czas zareagować na jego próby ucieczki. Zerknęła kątem oka na to jak kobieta sięga na broń i nie chcąc, by ta skupiała się na telekinezie i ostrzale zapytała:
– Pomóc z bronią? – Przez ten czas zdążyła się również przyjrzeć w jaki sposób Amelia się z nią obchodzi, by móc uczynić to samo, jeżeli ta się oczywiście zgodzi i broń nie będzie posiadała żadnych zabezpieczeń, poprzez które tylko Amelia mogła jej używać. Jeżeli wszystko pójdzie po jej myśli, Laura tym razem nie będzie przeszkadzać w ostrzale i sama będzie celować w smoka, a Amelia w pełni skupi się na telekinetycznym ataku.
Jeżeli okaże się, że nic z tego… cóż, zaatakuje kolejny raz z bliska, tym razem korzystając z jego dezorientacji ostrzałem i zarazem telekinezą. Tym razem będzie cięła gdzie popadnie, tylko po to by utrzymać go w miejscu i zadać najwięcej bólu i cierpienia, a zarazem uchronić się przed atakiem. …No chyba, że atak okaże się skuteczny i smok wyląduje na wodnej ścianie, a Surge będzie miała okazję by go porazić prądem. Jeżeli nie to zrobi wszystko co w jej mocy by go utrzymać na miejscu, skierować na ścianę, nawet gdy to ona będzie musiała stać się przynętą, aczkolwiek sądząc po braku zainteresowania jej osobą, szczerze wątpiła, by mogło do tego dojść. Z drugiej strony, może smok pokusi się o pogoń za natrętną jak mucha Laurą, która ostrzami będzie wchodzić w jego ciało jak w masło.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Pią Mar 24, 2017 9:55 am

NPC Storyline - Jinkusu|Kuntimong|Onuris

Elixir, podejmując się ponownego sprawdzenia stanu gada, nie wykrył niczego niepokojącego. Zniknęła natomiast obca, nie pasująca energia, którą stwór skumulował wcześniej w swym przedramieniu w celach ofensywnych. Poza tym "szczegółem", wszystko było w absolutnym porządku. Układ nerwowy również nie został w żaden sposób uszkodzony bądź zmodyfikowany. Onuris musiał się poważnie zamyślić lub po prostu skupić na czymś, co w tej sytuacji nie miało większego znaczenia. Dlatego zastosowany przez Elixira sposób wybudzenia ich towarzysza z tego stanu, okazał się bardzo efektywny. Zaczęło się od chwilowego powiększenia źrenic oraz krótkiego, lecz energicznego, potrząśnięcia łbem. Zadrżał również ogon łuskowatego, zupełnie jakby przeszły go ciarki lub strzelił prąd. Stwór obrócił gwałtownie łeb, by spojrzeć na młodego mutanta z rysującym się na pysku wyrzutem.
/Co ty mi robisz?/
Odezwał się głos gada, rozbrzmiewając w umyśle Elixira. Nie był zły, nie wydawało się, by gad miał do mutanta jakiekolwiek pretensje. Bardziej podchodziło to pod dobry humor stwora. Onuris pamiętał nadal gdzie się znajdują, dlatego cały ten dobry humor i "niewiedza" nie trwały długo. Mutant podniósł się i zwrócił przy tym do swej kompanki, kiedy to obie wersje jednego demona, wylądowały zarówno przed nim, jak również przed Surge. Mutantka - dzięki szybkiej reakcji, umożliwionej informacjami od Elixira - zdążyła zmienić położenie i ruszyć się z miejsca, zanim została trafiona. Pazury czarnego zaryły w ziemię, rozrywając posadzkę w miejscu w którym przed chwilą znajdowała się dziewczyna. Było blisko, jednak przeciwnik nie odpuszczał - ruszył w pogoń za Surge z niemałą prędkością, prawie jej dorównując. W tym samym czasie, "drugi" demon zaatakował Elixira. Nadzieje pokładane w białołuskim nie poszły na marne. Widmo zerwało się nogi niemalże niezauważalnie. Pazury demona szły od góry, prosto ku mutantowi. Zanim jednak zdążyły dotrzeć chociażby do połowy, nad uzdrowicielem wyrósł Onuris który pochylił nieco swój korpus do przodu, by móc wykonać dwie czynności. Pierwszą było uniesienie lewego przedramienia nad siebie, naprzód - dokładniej nad Elixira. W efekcie mutant został osłonięty przed tym atakiem. Nadal znajdował się w strefie dużego zagrożenia - dlatego prawa ręka wsunęła się pod prawą pachę uzdrowiciela, by stwór mógł chwycić go oraz objąć przedramieniem za korpus. Wielkie pazury spoczęły na klatce piersiowej Elixira, ostre niczym brzytwy. Dla niego, uczucie mogło być dwojakie. Z jednej strony, chwyt był stanowczy, a zarazem na tyle delikatny - by go nie zgnieść. Jednak odczuwalny. Z drugiej - doszły do tego (poza ogromną dłonią stworzenia) pazury, które na podstawie swej wiedzy - spokojnie mógł porównać do czegoś co posiadał X-23 lub Wolverine... tylko "trochę" większego. Cała czynność skończyła się dociśnięciem Elixira do przedramienia widma, a następnie szarpnięciem go do tyłu - za siebie. Tym samym młody mutant wylądował za Onurisem - nikt nie znajdował się już pomiędzy białołuskim, a demonem. Na tym się nie skończyło. Była jeszcze Surge która wzięła sobie za cel przechwycenie uzdrowiciela. Gdy się zbliżyła, napotkała przeszkodę centralnie na sobie - widmo wsunęło ogon centralnie na jej trasę, na wysokości splotu słonecznego dziewczyny - nie dając jej szans biec dalej oraz zmuszając tym samym, by zatrzymała się obok swojego kompana. Znów za plecami Onurisa.
Zanim białołuski zdążył wziąć się za swoją "część" przeciwnika, drugi dalej gonił Surge - do momentu w którym zauważył samotnego studenta stojącego niedaleko nich. Bezbronny, mały człowiek który stał niedaleko, nieosłaniany przez nikogo. Idealna pożywka oraz wzmocnienie. Jak więc pomyślał - tak zrobił, nie ścigając już Surge lecz kierując się prosto na studencika. Ten, stał w miejscu. Ręce w kieszeniach, obserwował wszystko bez wyrażania wielkich emocji. Ot - normalna sytuacja, atak obcych - demony, mutanci, smoki.
/Nie chcesz tego robić./ Odezwał się głos tego "studenta". Wydawał się mówić do demona tylko... ten go nie słyszał. Albo tak to wyglądało. Zrobił więc krok do tyłu - wyciągając lewy profil do przodu. Wyjął dłonie z kieszeni, a gdy wielki pazury w końcu znalazły się w zasięgu, chłopak wykonał bardzo mały unik - odchylając się biodrami w lewo. Prawą rękę poprowadził następnie do góry, opierając ją błyskawicznym ruchem na lewym przedramieniu potwora. Następnie poruszył ręką wraz z biodrem, ściągając bestię w bok oraz w dół - ku ziemi. Koniec? Nie. Za prawą ręką podążyła lewa. Gdy zaskoczony demon padł na ziemię, od dołu - za łeb - chwyciła go lewa dłoń, chwilowo wolna. W momencie w którym dłoń "człowieka" chwyciła łeb demona, miejsce styku rozbłysnęło złocistym światłem. /Teraz będziesz cierpiał./
Rzucił człowiek i stało się to, co powiedział. Demon zaczął drżeć oraz wrzeszczeć, wręcz piszczeć z bólu. Jego ciało przechodziła złocista energia, rozdzierając go od środka oraz uwalniając z niego białe smugi. Większość z nich rozpływała się w powietrzu - zaraz po uwolnieniu. Jedna udała się prosto do ciała Onurisa, wchodząc w nie nieodczuwalnie. W tym samym czasie - białołuski zajmował się również drugim demonem. Po rozlokowaniu mutantów za sobą, wyprowadził atak pazurami z dołu, prawą ręką, tą którą odsunął Elixira. Dosłownie zaraz po tym, jak to uczynił. Czarny nie miał nawet szans zareagować, ledwo cofnął swe pazury - przesuwając nimi po łuskach widma bez efektu - a w jego ciało wbiły się pazury widma, rozszarpując je od dołu - aż po sam pysk. Skwiercząc, demon uskoczył do tyłu. Białołuski miał więc czas, by się wyprostować. Opuścił swe ręce, jego źrenice zwężyły się nieco, gdy gad obserwował przeciwnika. Obie kończyny znalazły się opuszczone wzdłuż korpusu widma, tak więc uzdrowiciel miał okazję rzucić okiem na przedramię "smoka", jeśli interesowałyby go ewentualne rany. Tych tam nie zastał. Łuski które zatrzymały pazury demona, nie były nawet zarysowane. Elixir dosłownie przywrócił stworowi pełnię jego możliwości - przynajmniej fizycznych.
Widząc, że sytuacja przybrała dla niego bardzo nieciekawy obrót, Kuntimong zmienił styl swoich działań. Jego część była właśnie niszczona - dalsze istnienie, zagrożone. Teraz dopiero Amelia oraz Laura postanowiły zareagować, wykonując plan Elixira. Demon miał jednak swój własny plan. Przy pierwszym telekinetycznym pchnięciu, czarny zbił się w lewitującą, czarną kulę. Przybrała ona dość spory rozmiar, zbijając jego ciało w jeden punkt. Zaraz po tym - od samej kuli oderwała się mniejsza część, dosłownie kilku centymetrowa, która opadła na ziemię, przemieszczając się po niej następnie - z dala od pola walki. Ku wodnej barierze, na którą wybiła się do góry - chcąc przeskoczyć na drugą stronę. Główna, zbita masa, w tym samym czasie zmieniła swój kolor na bardziej szary, chropowaty - lecz nadal czarny. Z kuli wystrzeliły ogromne kolce, które z ponaddźwiękową prędkością rozeszły się we wszystkich kierunkach - celując zarówno w ziemię jak i w każdego kto znajdował się w okolicy. Tutaj Surge oraz Elixir byli bezpieczni - ukryci za ciałem Onurisa, który przyjął na siebie siedem kolców - wymierzonych zarówno w jego kończyny, jak korpus oraz po jednym na każde żebro - dokładnie w miejscach gdzie za nim stała dwójka mutantów. Uderzenie przesunęło widmo o jakieś dziesięć centymetrów do tyłu, jednak znowu - nic mu się nie stało. Białołuski chwycił odruchowo dwa które uderzyły w jego ramiona, zapierając się przy tym łapami i nie pozwalając im przejść dalej. Łuski widma w dalszym ciągu pozostały nienaruszone.
Drugą kwestią pozostawała sprawa Amelii oraz Laury, które pozostały odsłonięte na atak. W obie kobiety skierowały się po trzy kolce - jeden wymierzony w środek korpusu oraz po jednym na każdą z górnych kończyn. Obie, przy trafieniu, zostały odrzucone do tyłu oraz pociągnięte dalej z samym kolcami, które w pewnym momencie skręcił i wbiły obie kobiety w podłoże, przybijające je za pomocą ich ciał oraz nacisku. X-23 została przebita na wylot, na wysokości obu przedramion - mniej więcej po środku na drodze od łokcia do nadgarstka. Trzeci kolec wbił się między oba płuca, w ten sposób wgniatając kobietę w ziemię i uniemożliwiając jej jakikolwiek dalszy ruch. Do tego doszły ból oraz reakcja organizmu na uszkodzenia wewnętrzne, środek klatki piersiowej. Amelię spotkał podobny los, choć ta miała plus w postaci posiadanego pancerza. Niemniej siła uderzenia ją również powaliła oraz wbiła w ziemię, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Pancerz spełnił jednak swoje zadanie, gdyż kolce zatrzymały się na jego osłonach. Interfejs w hełmie wyświetlił jedynie informację o dużym zagrożeniu, wskazując na środek klatki piersiowej oraz oba przedramiona. Ukazany był stały nacisk na trzy punkty oraz status osłon które świeciły lekko na biało - w punktach uderzenia, trzymając atak z daleka. Interfejs informował jedynie o możliwości przerwania osłon energetycznych pancerza oraz wysokim niebezpieczeństwie. Odezwał się również ISAC, który poinformował o zagrożeniu dla operatora oraz rzucił krótkim hasłem "Wezwano wsparcie". Karpatianka usłyszała więc we wbudowanym w hełm komunikatorze, krótką informację zwrotną.
-FTRSAR melduje gotowość operacyjną. Lecimy do was, ETA 2 minuty.
Przy tych słowach, ISAC wyświetlił na interfejsie krótką informację o jednostce ewakuacji medycznej klasy Bahvit oraz dwóch eskortujących go myśliwcach klasy Noraas. Najwyraźniej urządzenie samodzielnie zadecydowało co należy teraz uczynić. Dodatkowo, interfejs zaznaczył trzy zbliżające się maszyny, wskazując kierunek oraz odległość (w metrach), skąd nadlecą.
Powrót do góry Go down
Elixir

Elixir


Liczba postów : 324
Data dołączenia : 03/01/2017

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Pią Mar 24, 2017 8:21 pm

Ciężko było zwracać uwagę dosłownie na wszystko, co działo się na polu walki - szczególnie teraz, gdy przeciwnik się rozdwoił, a do akcji dołączył jeszcze ten najwyraźniej wszechpotężny i czasami im pomagający osobnik. Mimo to Josh robił co mógł, bo przecież - samemu nie walcząc - miał największe szanse na trzymanie ręki na pulsie. Ktoś musiał się tym zajmować, obserwować sytuację, przetwarzać informacje i decydować co dalej, podczas gdy pozostali skupiali się na działaniu. Wyglądało jednak na to, że nie każdy z jego dotychczasowych wyborów był dobry...
Onuris szybko i pozytywnie, przynajmniej w sensie czysto fizycznym, zareagował na ten zabieg z bioenergią - to zaś stanowiło na początek jedną z podstawowych kwestii, pierwszą z dwóch opcji, które miały zapewnić Elixirowi przetrwanie następnych sekund. Wsparcie smoka oznaczało, że być może Noriko nie będzie musiała zawracać i skupi się tylko i włącznie na ratowaniu samej siebie... Na to chłopak liczył. W końcu nie chciałby, aby przyjaciółka ponownie wpakowała się prosto przed niebezpieczeństwo, żeby mu pomóc, gdy zamiast niej mógł to zrobić ktoś znacznie odporniejszy na obrażenia.
- Dopinguję? - zdążył zareagować na słowa białego, starając się uczynić swój telepatyczny głos jak najbardziej niewinnym... Choć oczywiście jego działaniom daleko było do dopingowania, o czym sam doskonale wiedział i zarazem zdawał sobie sprawę z tego, że smok również musiał być tego najzupełniej świadomy. Nastolatek nie miał zresztą czasu na dokładne tłumaczenie swoich poczynań, bo w końcu znajdował się teraz w dość nieciekawej sytuacji.
Joshowi tylko kątem oka udało się wychwycić to, że Surge umknęła przed wymierzonym w nią atakiem - ale prawdę mówiąc jego umysł i tak ledwo zarejestrował tę informację. Za wcześnie było na uczucie ulgi, kiedy wciąż w każdej chwili szczęście mogło ich opuścić... O ile w ogóle leżało teraz po ich stronie, w stosunku do czego chłopak był nastawiony trochę sceptycznie. Mimo to... Nawet najmniejszy sukces miał znaczenie, szczególnie wówczas, gdy odsuwał w czasie śmiertelne zagrożenie.
W przypadku Elixira natomiast wspomniany "sukces" był całkiem spory i pokryty białymi łuskami. Co prawda nastolatek przygotował się na konieczność uskakiwania przed ciosem, lecz prędkość demona - szczególnie połączona ze zużyciem krótkiej chwili na wydanie poleceń pozostałym - sprawiła, że unik raczej nie dałby mu wiele... Bo blondyn praktycznie nie zdążyłby go wykonać. Może nie oberwałby od razu śmiertelnie i byłby w stanie się wyleczyć - a może nie. Dobrze, że nie musiał tego sprawdzać... Jeszcze nie teraz.
Gdyby nie to, że w dalszym ciągu wpływał na reakcje swojego ciała, aby utrzymywać je w stanie najlepiej nadającym się na pole walki, serce zabiłoby mu pewnie szybciej, a oddech na moment się wstrzymał. Jako że tego chłopak sobie oszczędził, to jedynie - nie do końca świadomie - zacisnął mocniej szczęki, śledząc wzrokiem przeciwnika. Zaczął odchylać się do tyłu i równocześnie na bok, ale z góry był w stanie ocenić, że nie zdąży zejść z linii ataku... Który jednak został w porę zablokowany. W następnej chwili Onuris zgarnął już Elixira za siebie i taki rozwój wydarzeń w pełni mutantowi odpowiadał, nawet jeżeli po drodze miał do czynienia z wielkimi i potencjalnie zabójczymi pazurami. To znaczy... Oczywiście, że chciałby móc zrobić coś więcej, a nie tylko przez większość starcia kryć się za innymi - ale rozumiał, że to nie pora na niego i jego zdolności. Nie musiało mu się to podobać, ale to akceptował.
Znajdując się za smokiem oraz przeciwnikiem, Josh miał trochę ograniczony widok na resztę pola walki, więc nie był w stanie stwierdzić wszystkiego tego, co działo się w tym czasie z pozostałymi osobami. Na szczęście przynajmniej Noriko prędko do niego dołączyła - a to oznaczało, że chociaż o nią nie musiał się teraz martwić. Laura, Amelia i Jay nie znajdowali się w bezpośrednim zagrożeniu, więc liczył na to, że z nimi również wszystko będzie w porządku, ale nie chciał ryzykować wychylenia się zza Onurisa w chwili, gdy obie części czarnego znajdowały się jeszcze niepokojąco blisko. Lepiej nie kusić losu i demonicznych kosmitów. Nawet on to wiedział.
Ograniczenie wizji nie oznaczało jednak od razu, że blondyn nie odbierał otoczenia pozostałymi zmysłami... I w tym wypadku wyjątkowo przydatny okazał się słuch. Nie miał pojęcia co takiego spotkało czarnego, ale jego krzyki wyraźnie sugerowały, że nie było to nic przyjemnego. W pierwszej chwili Josh aż sam się przez nie lekko wzdrygnął, choć powodowało nim w głównej mierze zaskoczenie. Nie współczuł przeciwnikowi, nie tym razem, nie takiemu - a jego cierpienie oznaczało, że byli coraz bliżej końca walki, nawet jeżeli zbliżali się ku niemu małymi kroczkami. Co z tego, że sprawcą katuszy wroga zdawał się być ten najnowszy chyba - sojusznik, a nie na przykład ktoś z drużyny? Nieistotny szczegół.
Mutantowi łatwiej było obserwować poczynania Onurisa, który z łatwością odstraszył tę drugą część czarnego, zmusił ją do wycofania się... I, jak się okazało, do zmiany strategii. Tego również Elixir nie widział ze wszystkimi szczegółami, ale dojrzał utworzenie się kuli, oderwanie z niej małego kawałka - i w tym momencie przez głowę przeszła mu myśl, że demon naprawdę zamierzał przed nimi uciec. W takim razie najpewniej planował odwrócić ich uwagę, zająć ich czymś, podczas gdy sam kierował się ku wolności...
- Surge, prąd na wodną ścianę i przy niej, nie daj mu uciec. Icarus, jeżeli zwieje, śledź go z góry. Onuris, możesz jakoś wygiąć tę barierę, żeby go zablokowała, doprowadziła do niego elektryczność, cokolwiek? - przykazał drogą telepatyczną, jednakże zrobił to w chwili, gdy pozostawiona na polu walki reszta ciała przeciwnika przystąpiła już do kolejnego ataku... Którego skutki początkowo nie do końca do Josha dotarły. On sam został całkowicie osłonięty, szybki rzut oka na Noriko potwierdził, że ona również... Widoczny w powietrzu Jay także nie oberwał, a to już coś. Oboje mogli skupić się na jego poleceniach i Elixir liczył, że tak właśnie zrobią, ale gdyby się ociągali - zamierzał bezzwłocznie ich telepatycznie ponaglić.
Skoro jednak ta kwestia została załatwiona, blondyn skupił się na ocenianiu reszty szkód. Nawet bez kontaktu fizycznego wyczuwał, że z Onurisem wszystko było w porządku, a każda taka informacja nastawiała go coraz bardziej pozytywnie... Aż do momentu, gdy poświęcił się badaniu dwóch istot przebywających dalej. Pierwsza z nich nie odniosła poważnych obrażeń, lecz druga została już nieźle podziurawiona... I gdyby Josh nie wykrywał w niej czynnika regeneracyjnego - co przy okazji wyjaśniło mu, że chodziło o Laurę - to powiedziałby, że rany były śmiertelne. Zdolności X-23 powinny przynajmniej utrzymać ją przy życiu, ale nie zmieniało to faktu, że musiała zostać jak najszybciej uwolniona. Elixir najchętniej wspomógłby jej leczenie, ale i tak nie mógł się tym zająć w sytuacji, gdy w ciele dziewczyny wciąż znajdowały się odpowiedzialne za jego pokrzywdzenie obiekty.
Czyli najpierw... Co powinni zrobić z tymi wszystkimi kolcami? Elektryczność działała do tej pory świetnie, ale obecnie odpadała. Amelia została zablokowana, więc nie mogła wycelować ze swojej broni, Onuris też był teraz trochę zajęty... Być może Laura mogła się oswobodzić sama - wykorzystując pazury u nóg? Zakładając, że te konstrukcje od razu nie odrosną albo nie wystrzelą kolejne. To właśnie z powodu tej ostatniej opcji Josh jeszcze zbytnio się nie wychylał.
- X-23, spróbuj pazurami u stóp, najpierw u siebie, potem u Amelii, na koniec u Onurisa. Odpuść, jeżeli będą za szybko się odtwarzać. Amelia, telekineza, nie pozwól się przebić. Jeżeli zostaniesz uwolniona, chwytaj za broń, strzelaj do kuli i kolców, szczególnie tych od Onurisa. Surge, nie wychodź zza niego. Jeśli wszyscy stracą kontakt z przeciwnikiem, raź go prądem, ale daj nam znać kiedy - wymienił, mając nadzieję, że towarzystwo domyśli się szczegółów i na własną rękę rozwinie sobie jego skróty myślowe. Chłopak zdawał sobie sprawę z tego, że Laura będzie pewnie musiała wygiąć się tak, aby uciąć kolce jak najbliżej swoich rąk, a następnie wyszarpać przez nie przedramiona... I nie czuł się najlepiej zakładając, że nie będzie to nawet najgorsze, co sobie robiła, ale taka była prawda. Byle jej się udało.
Podczas gdy rozdawał zadania, Josh zdecydował się też samemu przystąpić do akcji. Nie wiedział czy cokolwiek osiągnie, ale uznał, że warto spróbować. Wszystko było lepsze od bezczynności. Zdarzało mu się już wykorzystywać moce na organicznych obiektach, o których nic mu nie było wiadomo - w tym w sposób pseudo-ofensywny, bo na przykład po to, aby zablokować rozrost jakiejś substancji - ale w tym wypadku nie miał nawet pewności, że przeciwnik był organiczny... Na pewno na to nie wyglądał, ale pozory mogły mylić.
Rozsyłając telepatyczne komunikaty, Elixir sięgnął więc tuż przy Onurisie ku najbliższemu kawałkowi demona, starając się w dalszym ciągu przynajmniej częściowo pozostawać w ukryciu, aby w razie czego móc się wycofać. Ułożył dłoń na kolcu, ale nie zacisnął na nim palców. Gdyby nie to, że wolał zachowywać stałą czujność, najchętniej zamknąłby oczy, aby skupić się na badaniu tej materii, która... Na swój sposób reagowała na jego dotyk. Nie przypominała niczego ludzkiego, ale miał w nią wgląd - czyli była organiczna. A skoro tak, to powinien być w stanie na nią wpłynąć.
Po kolei... Praktycznie w każdym organizmie zachodziły reakcje, które dało się śledzić. Czasem były skomplikowane, innym razem proste, ale to od nich zależało życie. Josh starał się na nich skupić, wykryć wzorce, jak najlepiej zrozumieć ich działanie - nauczyć się jak najwięcej na temat poprawnego funkcjonowania tego ciała. To była podstawa. Znając zdrową wersję mógł natomiast spróbować jej zaszkodzić, zacząć przynajmniej blokować reakcje biochemiczne, a może nawet je zmieniać, przekształcać je w taki sposób, aby szkodziły organizmowi przeciwnika, zamiast go wspomagać. Obrócenie przeciwko niemu jego własnego ciała... Tak, to właśnie starał się teraz zrobić. Nie działał jedynie na obszarze, z którym miał kontakt, ale na całości, na wszystkich kolcach i kuli, szukając wszelkich możliwości wyrządzenia im krzywdy. Najpierw testował nowe reakcje - z podmienionymi elementami - na malutką skalę, a jeżeli miały negatywny wpływ, natychmiast rozsyłał je dalej. Wątpił, aby miał znaleźć jakieś organy wewnętrzne, ale gdyby do tego doszło, skupiłby się na wywołaniu w nich jak najpoważniejszych problemów. Odciąłby im dostęp do potrzebnych składników, zastopował je, pokrył szkodliwymi zmianami - cokolwiek. Jeżeli zaś demon składał się wyłącznie z jednego rodzaju tkanki... To tym lepiej, bo nauka szła szybciej. Jeśli w trakcie badania organizmu wroga Elixir wykrył, że istota ta nie lubiła ciepła lub zimna i umyślnie utrzymywała temperaturę swojego ciała na konkretnym poziomie, aby nie wystawiać się na niesprzyjające warunki - to odpowiednio zacząłby ją zwiększać lub zmniejszać, aby właśnie je wywołać. Uważał przy tym, aby przypadkowo nie zaszkodzić swoim sojusznikom. Kontrolował sytuację i nie podgrzewał czy ochładzał kolców bezpośrednio przy nich. Każda słabość mogła zostać wykorzystana. Najchętniej doprowadziłby do rozkładu organizmu wroga, ale nie był wybredny. Przy okazji chłopak liczył też na to, że jeżeli czarny zechce ponownie zmienić kształt albo wystrzelić kolejne kolce, to będzie go w stanie przed tym powstrzymać.
Choć Josh skupiał się przede wszystkim na próbach zniszczenia tkanek demona, to jednak brał pod uwagę zmiany w sytuacji na polu walki i gotów był cofnąć rękę, gdyby wymagały tego okoliczności. Jeżeli ktoś dałby mu znak, aby przerwał kontakt - uczyniłby to natychmiast, lecz sam również miał na to oko. Wolałby nie oberwać elektrycznością albo czymś podobnym. Skoro zaś o tym mowa... Ich sojusznik - student wcześniej zablokował mknący po wodzie prąd. Być może mógłby to zrobić także i tym razem, aby uchronić ich samych przed oberwaniem? Jeżeli dziewczynom i Onurisowi nie uda się uwolnić, Noriko mogłaby tak czy siak zaatakować, a nieznajomy by ich ochronił. Tylko... Czy w tym wypadku byłby skłonny im pomóc? Elixir natychmiast posłał cały ten tok myślowy do pozostałych.
Powrót do góry Go down
Surge
Mistrz Gry
Surge


Liczba postów : 277
Data dołączenia : 04/05/2013

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Sob Mar 25, 2017 2:02 pm

Surge nie miała zamiaru dać się złapać ponownie czarnemu. Dobrze, że jej prędkość jej nie zawiodła. Musiała tylko uważać, by demon jej nie złapał, goniąc ją. Jej pierwszym celem było i tak zgarnięcie Josha po drodze, by i jemu nic się nie stało. Ktoś jednak był od niej szybszy. Jak widać Onuris był już całkiem zdrowy skoro ruszył do akcji, chroniąc jej przyjaciela. Czego się nie spodziewała to nagłego złapania ogonem przez niego. Nawet nie zauważyła gdy nagle znalazła się za plecami białego, niemal wpadając na Josha. Rzuciła mu szybkie spojrzenie, upewniając się, że chłopakowi nic nie jest. Zbyt wiele nie widziała z pozycji, w jakiej teraz się znajdowała, ale po ruchach ciała ich sprzymierzeńca mogła wywnioskować, że ten nie tylko ich chronił, ale też i atakował Kuntimonga. Wiedziała, że nie mogą całkowicie polegać na Onurisie. Sami też powinni dać z siebie wszystko, nawet jeśli ten był już całkowicie zdrowy. Poza tym, to był ich pierwsza misja jako New X-Men, muszą udowodnić, że zasługują na to miano. A to oznaczało postaranie się, by misja zakończyła się sukcesem.
Wzdrygnęła się, słysząc nagle rozdzierający wrzask. Próbowała dojrzeć, co tam się dzieje. Ktoś nieźle dawał w kość ich przeciwnikowi, a ona tylko mogła się domyślać, że to był ten ich "student". Nori nadal nie mogła ogarnąć, kim on właściwie był, ale też nie zastanawiała się nad tym jakoś specjalnie. Ważne, że był po ich stronie. Chyba. W końcu nic im nie robił. A potwór przestał ją gonić, więc wybrał sobie inny cel. Ten chłopak wydawał się być pewnie łatwym celem, ale niebieskowłosa wiedziała, że czasem pozory mylą.
Plan ataku na demona nie wypalił, Amelia nie miała szans użyć swojej telekinezy, by zepchnąć potwora na wodę. Nori podążyła wzrokiem do góry, obserwując kolejne ruchy demona. Widziała jak ten zbija się w kulę, a jego niewielka część podąża w stronę ściany wodnej. Tu nawet nie potrzebowała polecenia Josha. Wykonała ruch niemalże w tym samym momencie, kiedy dotarł do niej przekaz telepatyczny, może nawet trochę szybciej. Nie miała zamiaru pozwolić uciec ich przeciwnikowi. Woda, taka jak tu, zanieczyszczona, świetnie przewodziła prąd, więc to w nią Surge wycelowała, by poprowadzić ładunek szybciej w górę i prosto w uciekiniera, mając nadzieję, że zdąży na czas i trafi w niego. Nie pozwoli, by zabił więcej niewinnych ludzi. Trzeba go zniszczyć. Albo tak mu dokopać żeby następnym razem dwa razy się zastanowił, zanim postanowi tu znowu przybyć.
Wzrok koncentrowała na tej małej części, więc nie od razu zwróciła uwagę na atak kolców. Dopiero po chwili się zorientowała co takiego demon wykombinował. I choć miała go tak blisko, niemal w zasięgu ręki, to nie mogła nic zrobić, nie chcąc krzywdzić reszty tu obecnych. Prąd na pewno by do nich dotarł i poraził ich. Widziała, że Onuris nie został zraniony przez kolce, zatrzymał je, nie dopuszczając do zranienia jej i Elixira. Odsunęła się lekko, nie wiedząc bardzo co teraz może zrobić. Musiała czekać aż te się wycofają.
Przyglądała się również złotemu jak sięga do jednego z kolców. Domyśliła się, że chciał wykorzystać swoją moc by jakoś zaszkodzić organizmowi Kutimonga. Jeśli mu się uda, jeśli kolce zaczną się cofać, Nori będzie miała okazję do ataku. Wystarczyło by wszyscy się od nich uwolnili. Czekała więc na jakąkolwiek reakcję ze strony czarnego na działania Josha, przyglądając się części, której chłopak dotykał. Przeciwnik mógł się zorientować skąd wywodzą się negatywne skutki działania na jego organizm i zaatakować, a wtedy ona próbowałaby odciągnąć przyjaciela. Czekała na telepatyczny znak od Laury i Amelii, by wiedzieć czy są bezpieczne. Onurisa miała tuż przed sobą, więc będzie wiedziała kiedy ten się uwolni od kolców.
Gdyby faktycznie wszystko się udało, gdyby jej towarzysze znaleźli się w bezpiecznej odległości od kolców, Nori od razu dała znać, że przystępuje do ataku. Celowała w najbliższy fragment ciała potwora. Być może jakiś kolec był nawet na tyle blisko, by prąd w niego szybko trafił. Cały czas pamiętała o tym, by nie wychylać się zbytnio zza Onurisa, który ich osłaniał.
Powrót do góry Go down
X-23

X-23


Liczba postów : 275
Data dołączenia : 09/05/2013

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Nie Mar 26, 2017 2:54 pm

Krzyknęła z bólu. Drażnił ją, a zarazem zagrzewał do jeszcze bardziej zaciętej walki. Laura w przeciwieństwie do zwykłych wojowników miała w sobie duszę zwierzęcia. Walczyła do ostatniej kropli krwi, a ból tylko ją nakręcał. Dlatego też nie zamierzała się poddawać. Nie, wiedząc, że sprawa z czarnym stworem jeszcze nie jest skończona. Jeżeli myślał, że tak łatwo ją załatwi to bardzo się mylił. Nie musiała podnosić głowy by wiedzieć jakie odniosła obrażenia, ale i tak chciała je zobaczyć. Zaciskając mocno szczęki rzuciła spojrzeniem na kolec wystający z klatki piersiowej. Nie przeraził, bardziej zaciekawił. Nie czekając zbyt długo wysunęła pazury ze stóp. Musiała się jakoś uwolnić, by kontynuować walkę. Laura była na tyle rozciągnięta i elastyczna, by sięgnąć ostrzem kolców, które wystawały z jej przedramion. Nie wszystkie na raz, rzecz jasna. Najpierw prawa stopa zaatakowała po skosie ostrzę w lewej ręce, a gdy atak wypadł pomyślnie i dała radę skrócić kolec przy samej skórze, zaraz zajęła się drugim. Gdy usunęła oba, nie bacząc na ból, wyszarpała ręce z resztek masywnego ciernia, a potem mniej więcej to samo zrobiła z jednym, wystającym z klatki piersiowej. Ten natomiast zaatakowała ostrzami już u rąk. Podpierając się o ziemię łokciami dźwignęła się do góry, tym samym uwalniając z uścisku na klatce piersiowej. Dziura na wylot to nieprzyjemna sprawa, fakt, ale to nie pierwsza i nie ostatnia jaką przyjęła na siebie Laura. Byle chwilkę odsapnąć. Nawet nie za długo. Healing factor powinno rozwiązać sprawę. Nawet nie odczekała zanim rany całkowicie się zagoiły. Dźwignęła się, podpierając na rękach i z zbolałą miną ustała na nogach. Przy pierwszym kroku odrobinę się zachwiała, ale drugi był już pewniejszy. W końcu dopadła do Amelii i zaczęła ciąć kolce. Najpierw ten, który naciskał na jej klatkę piersiową, ponieważ niósł za sobą największe zagrożenie. Druga ręka zajęła się prawym przedramieniem. Jeżeli udało się za pierwszym razem odciąć kolec, to zaraz zajęła się kolejnym. Nie zapytała Amelii czy wszystko z nią w porządku, ponieważ pomimo zbroi wyraźnie słyszała bicie jej silnego serca.
Kolejnym punktem planu Josha była pomoc Onurisowi, dlatego korzystając z zamieszania na polu walki przemknęła prosto do niego. Oczywiście po drodze uważała, by nie stanąć na linii strzału Amelii, która zapewne chwyci za broń. A z drugiej strony uważając na atak Surge wymierzony w czarnego demona. Jeżeli otrzyma od Onurisa pozwolenie, odetnie choć część kolców, a przynajmniej tych, będących w zasięgu wzroku mutantki.
Jeżeli natomiast plan się nie powiedzie i kolce, przy każdym ucięciu boleśnie odrosną… cóż, zostanie w pozycji wyjściowej, przytwierdzona do podłoża.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Sro Mar 29, 2017 2:03 pm

Odetchnęła w duchu z ulgą widząc jak szpony Demona wbijają się w ziemię dokładnie wmiejscu, gdzie ledwie sekunde wcześniej stała Surge. Dziewczynie udało się uciec dosłownie w ostatniej chwili. Myliła by się jednak, gdyby sądziła, że stwór odpuści i na przykład zajmie się kimś innym. Ruszył w pogoń za mutantką, której chyba tylko dzięki wcześniejszemu startowi udawało się umykać przed opracą. Nie mogła jednak zbyt długo obserwować zbawy w kotka i myszkę między Surge i Demonem. Jego kopia czy też druga część, atakowała w tym samym czasie Josha i to o niego zaczęła się poważniej martwić Amelia.
Onu jeszcze sekundę temu wyglądał jakby mu się zawiesił system i nie była do końca pewna czy zdąży się obudzić. Na szczęście widmo złapało sygnał na czas by zablokować cios Demona .Onu wyrósł jak spod ziemi i osłonił Josha swoim ramieniem, na co Amelia zazgrzytała zębami. Nie wiedziała jak ostre są szpony Demona i bała się, że Onu stanie się coś. Nie było jednak czasu by się martwić o widmo, które staneło pomiędzy stworem a dwójką mutantów niczym żywa tarcza. Nie wiedziała czy brata czy dać mu po łbie później. A może oba. Chwilowo Onu walczył z Demonem, więc pomyśli o tym później.
Onu robił za tarczę przed atakami jednego z Demonów, a drugi sierował się na sudenta, który zachowywał się conajmniej dziwnie. Może i martwiła by się o chłopaka, gdyby nie to, że od samego początku zachowywał się jakby to wszystko co się wokół dzieje nie robiło na nim większego wrażenia. Teraz jego postawa nic się nie zmieniła. Bo przecież ataki demonicznych stworów i wielkie jaszczurki to normalny widok, czym się tu przejmować. Czuła, że studenciak nie jest takim zwykłym homo sapiens. O ile w ogóle był człowiekiem. Złote światło wydobywające się z miejsca, gdzie dłoń studenta zetknęła się z głową stwora i to co się stało ułamek sekundy później tylko potwierdziło jej domysły. Złote światło rozerwało stwora. Było na co popatrzeć.
Przystpili do swojego planu. Nic jednak nie poszło tak jak planowali. Stwór zamiast wpaść na wodną ścianę skupił się w sobie w wielką kulę. Kula wpierw doskonale czarna, jakby wchłaniała niczym czarna dziura całe światło, zaczeła blednąć, stawać się coraz jaśniejsza. Przybrała kolor grafitu, stając się jednocześnie jakby chropowata. Po chwili z masy wystrzeliły ostre kolce. Poruszały się tak szybko, że nie miała najmniejszych szans by uniknąć ich. Ledwie mrugnęła okiem siła uderzenia odrzuciła ją w tył i przybiła do ziemi. Miała jednak szczęście. Pancerz uchronił ją przed zostaniem ludzkim szaszłykiem.Skupiła się i postarała się siłą telekinezy odepchnąć od siebie kolce. Jednocześnie próbowała uciec spod nich przesuwajac się poza ich zasięg, gdy tylko uzyskała taką możliwość. NIe upuściła broni. Poza tym miała wciąż pistolety. Jeśli więc nie uda jej się uciec pod kolców, chciała użyć broni by spróbować je zniszczyć. Było to o tyle niebezpieczne, że nie do końca wiedziała czy uda jej się tak ułożyć rękę z bronią by wycelować w kolce i czy ktoś z kompanów nie znajdzie się na lini strzału, blokując możliwość strzału. Wolała więc najpierw uciec.
Ucieszyła się, gdy ISAC powadomił ją o wsparciu.
Zbroja zapewniała jej doskonałą ochronę nie tylko blokując ataki z zewnątrz, ale również wszelkie dźwięki z wewnatrz. Nikt więc poza nią nie słyszał komunikatów ISAC-a czy jej serca. Mogłaby spokojnie udawać martwą, gdyby chciała i nie musiałaby do tego zwaliać pracy serca.
" Pomoc w drodze" rzuciła telepatcznie do innych. Pozwoliła im przy tym zobaczyć to co sama widziała na interfejsie.
Jeśli Laurze udało się uwolnić soiebie a później Amelię, ta niemal natychmiast ustawiła się w pozycji do strzału i wycelowała w wielką kulę, starajac się strzelać, tak by po drugiej stronie dziwnej masy nie znalazł się żaden sojusznik. Strzelała więc z dołu pod ukos, tak by pociski nawet jeśli przelecą na wylot leciały w powietrze a nie w stronę towarzyszy.
Jeśli Laurze nie uda się uwolnić przed Amelią, ta po ucieczce spod kolców skupi się na zniszczeniu kolców w ciele dziewczyny odstrezeliwując maksymalną ich część , a reszte lub całe jeśli nie uda jej się zniszczyć żadnego, starając się wyciągnać z ciała dziewczyny tradycyjną metodą-ciagnąc za kolec w górę. Użyłaby jednak trelekinezy by móc jednocześnie ostrzeliwać masę demoniczną przykucnięta kawałek od dziewczyny.
Powrót do góry Go down
Icarus

Icarus


Liczba postów : 168
Data dołączenia : 25/07/2016

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Nie Kwi 02, 2017 11:55 am

Jay pilnował drogi powietrznej, zostawiał wszystko towarzyszom na ziemi. Wiedział, że jego umiejętności walki nie pomogą nikomu na ziemi, więc na razie utrzymywał się za pomocą skrzydeł. Obserwował sytuację, czekał na okazję
~Jasne, przyjąłem~Przekazał tą samą drogą, co Josh jemu swoje polecenie. Rozpoczął obserwację oderwanego kawałka, będąc gotowym by ruszyć za nim, gdyby uciekł. Równocześnie starał się myśleć, na co mogą się komuś przydać jego umiejętności. Nie miał mocy maksymalnie ofensywnych. Miał skrzydła, oraz...
Oraz struny głosowe, które pozwalały mu wydawać dowolny dźwięk, o którym pomyśli. Josh wspominał o tym, ale ta uwaga musiała umknąć Icarusowi. Została jednak odnotowana w podświadomości, naprowadzając świadomość na właściwe tory.
Otworzył usta. Z jego gardła wydawał się nie wydobywać się żaden dźwięk, jednak ocalałe większe kawałki szkła (o ile takie jeszcze były) popękały. Guthrie wydawał z siebie wysokie dźwięki, jadąc coraz wyżej, wyszukując taką wysokość, która zaboli czarnołuskiego... Biorąc jednak pod uwagę, że Onuris był najpewniej tego samego gatunku co przeciwnik, musiał się skupić, i znaleźć taki poziom dźwięku, która nie zaboli towarzysza. Resztę zostawiał bardziej odpowiednim do tego osobom.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Sro Kwi 05, 2017 4:00 pm

NPC Storyline - Jinkusu|Kuntimong|Onuris

Wrzaski ustały w momencie, kiedy ostatnia świetlista energia opuściła ciało demona, a zaraz potem trzymany przez "studenta", pozostały fragment, wyparował. Komuś kto obserwował to z boku, całość mogłaby wyglądać na wyciągnięcie z ciała pożartych dusz. Gdy skończył, po prostu otrzepał swe dłonie, jedna o drugą, a następnie skierował swe spojrzenie na pozostałych. Radzili sobie... z różnym skutkiem. I mniej więcej taki poziom zadowolenia odwzorowywał wyraz na jego twarzy.
Znów Elixir wiódł prym w działaniach całej grupy. Onuris zerknął kątem oka, jak dłoń mutanta wychyliła się z za niego, by chwycić jeden z kolców, które dobiły do ciała widma. Zakończone końcówki nadal próbowały poruszać się naprzód, wypychane przez kulę. Nakierowane były centralnie na Elixira oraz Surge. To dlatego białołuski nie ruszył się nadal z miejsca. Niemniej, mutantowi udało się nawiązać swoiste połączenie z nowo powstałym czymś. Nie była to już żywa istota, praktycznie pierwsza rzecz, którą uzdrowiciel mógł wyczuć. Tkanki tego obiektu składały się na połączenie sztucznie wytworzonego metalu z materią organiczną. Wspomniany "metal" pokrywał zewnętrzną warstwę, łącząc się z komórkami wewnątrz. Stąd też mutant mógł swobodnie korzystać ze swej mocy. Struktura wewnętrzna była łatwa w manipulacji, choć wydawała się bronić przed ingerencją. Natychmiast udało się powstrzymać napieranie kolców na Onurisa, po prostu je powstrzymując. Kolce które zostały wystrzelone w kierunku Amelii oraz Laury, w większości były już metaliczne, nie pozwalając się cofnąć. Cała struktura powoli zmieniała się z organicznej w nieorganiczną. Tutaj Elixirowi udało się skutecznie zaatakować części organiczne, osłabiając je, przez co te same kolce które przestały napierać na widmo. Zamiast tego, zaczęły się rozpadać.
/Wcale nie jesteś taki bezbronny./
Skomentował białołuski, gdy ostatnie kolce padły przed nim na ziemię, rozlatując się oraz odłączając od głównej struktury. Sama kula pozostała w większości nienaruszona. Z zewnątrz. Joshowi udało się skutecznie uszkodzić ją od wewnątrz, jednak nadal nie było tam żadnych oznak świadomości. Całość przypominała twardniejącą biomasę, która miała tylko jeden cel - odwrócić uwagę. Jeśli chodzi o skalę twardości, materiał był znacznie wytrzymalszy od przeciętnego metalu, który dało się znaleźć na Ziemi. Określenie "stal wojskowa" wydawało się nie oddawać w pełni wytrzymałości tworu.
Próby odepchnięcia kolców za pomocą telekinezy, spełzły na niczym. Moc Amelii była niewystarczająca, zwłaszcza w postaci przeciwwagi, jaką była kula. Pozostałe kolce zdołały wbić się również głęboko pod ziemię, tworząc swoiste zabezpieczenie przed prostym odsunięciem. Jako, że kolce wbite były w przedramiona, sięgnięcie po pistolety znajdujące się przy biodrach, odpadało.
Plan Laury niejako się powiódł, a dokładniej, miał ku temu szanse. O ile jej ostrza były w stanie uszkodzić dziwny materiał kolców, o tyle nie było możliwości, by pod takim kątem wygenerować siłę która pozwoliłaby na jedno, czyste cięcie. Stąd X-23 miała jedną z dwóch opcji - czekać na reakcję sojuszników lub rąbać, niczym drewno siekierą. Tylko w tym wypadku... kolec obcego pochodzenia, ostrzem u stopy. Każde uderzenie powodowało również wstrząs, a co za tym i idzie - ból.
Pozostawała realizacja drugiej części planu stworzonego przez Elixira. Tak, jak i Surge, Onurisowi nie trzeba było powtarzać, by nieco zmanipulował swoją energię. Pozostały kawałek ciała demona, który próbował uciec wyskokiem w górę, nagle znalazł się na linii wody, kiedy to mur został podniesiony do góry. Woda potraktowana elektrycznością, miała proste zadanie. Zakończyć egzystencję przeciwnika lub przynajmniej nie dać mu uciec. I wszystko prawie się udało.
Wodna bariera runęła ku ziemi niczym głaz. Wyglądało to tak, jakby grawitacja nagle wściekła się na wodę tworzącą mur. Energia posłana do wody przez Surge, rozeszła się do ziemi niemalże pionowo, nienaturalnie. Kto mógłby za to odpowiadać...?
-Potrzebujemy go żywego.
Skomentował "student", szybkim krokiem podchodząc do Onurisa, Elixira oraz Surge. Człowiek wydawał się nieco poirytowany, niemalże znudzony. Na pewno niezbyt zadowolony. Ręce w kieszeniach spodni, stanął wyprostowany przy mutantach, spoglądając ku uciekającej, czarnej papce. Ta zdążyła już znaleźć się po "drugiej stronie" względem miejsca, gdzie przed chwilą stał mur. Uwaga Onurisa oraz "studenta" nagle skupiły się na Icarusie, który postanowił pobawić się eksperymenty w atakowaniu przeciwnika. Czuły słuch widma wyłapał coś co bardzo mu nie odpowiadało, a podobnie poczuł się student. Jedna z pobliskich lamp została otoczona złotą poświatą, a następnie wystrzeliła do góry, załamując swoją naturalną fizyczną strukturę. Niczym wąż, lampa oplotła się dookoła ciała latającego mutanta, w szczególności rozciągając się oraz zmniejszając w okolicy głowy, by zakneblować jego usta i nie pozwolić mu wydawać żadnych więcej dźwięków. Następnie, całość stwardniała, pozostając jednak w swej nowej postaci. W takiej formie, wraz z Icarusem, całość runęła w dół. Gdyby nie naturalne zdolności mutanta, to zapewne ten upadek mógłby być znacznie poważniejszy. Tutaj skończyło się na otłuczeniu oraz kilku guzach. Nic co szybko się nie zagoi, zwłaszcza z jego regeneracją.
-Słyszałeś kiedyś określenie "bratobójczy ogień"?
Rzucił nieco podniesionym tonem, by związany mutant na pewno go usłyszał. Tego typu eksperymenty były niedopuszczalne na polu walki. Zwłaszcza gdy nie znało się potencjału sojusznika, w tym jego wrażliwości. Równie dobrze skończyć się mogło na ogłuszeniu Onurisa. A białołuski to odczuł, nie jakoś poważnie, jednak nieco się zirytował. Na tyle, by złamać dwa kolce, które trzymał.
Oliwy do ognia dodał komentarz Amelii. Lub poprawniej, przekazana przez nią informacja.
-Do CZEGO potrzebna jest wam tutaj pomoc?
Odezwał się ponownie, nieco poważniej poirytowany. Pomoc w drodze - w jakim celu? Do przeciwnika który ucieka czy by wybawić ich od własnej niezdarności? Onuris zamachnął się prawą ręką, uderzając przedramieniem w pozostałe kolce i łamiąc je na części, odrywając tym od siebie. Martwa struktura nie powodowała ponownego narostu metalicznej tkanki, tak więc obawa o zranienie Elixira lub Surge po prostu ustała.
-Onuris, pozbądź się tego.
Krótka komenda rzucona do białołuskiego, która odniosła piorunujący efekt. Wspomniane widmo uniosło prawą dłoń do góry, zaciskając następnie pięść. Całość struktury zaczęła od środka rozrywać się na części. W strukturze poczęły tworzyć się pęknięcia, spod których wychodziło następnie białe światło. Obszar światła powiększał się, do momentu aż z niewielkim hukiem, całość rozpadła się na części. Elementy czarnej metalowej masy, zostały rozrzucone po okolicy niczym części szkła z siłą na tyle niewielką, że znalezienie się na drodze odłamków nie powodowało zagrożenia.
Tym sposobem, wszyscy zostali uwolnieni od czarnych kolców wytworzonych przez demona, którego mała cząsteczka pognała przed siebie, jak najdalej od pola walki. Przez ten czas, do grupy zbliżyło się zadeklarowane "wsparcie". Trzy, spore jednostki latające dotarły na miejsce. Widoczne były z daleka, nie kryjąc swej obecności nad miastem - jak z resztą wiele innych maszyn, które przemieszczały się w tę i z powrotem, od czasu do czasu robiąc gdzieś porządek. Choć ostrzał w większości już ustał.
-Na miejscu, operacja w toku.
Odezwał się ISAC Amelii, informując o zasięgu operacyjnym jednostek. Sam zasięg był znacznie większy, jednak tutaj ograniczała go struktura terenu. Zbliżając się od północnego zachodu, nad grupą zawisły po chwili trzy maszyny. Jedna pozostała bardziej wycofana. Był to frachtowiec poszukiwawczo-ratowniczy klasy Bahvit. Maszyna była długa na jakieś 55 metrów. Frachtowcowi towarzyszyła eskorta dwóch myśliwców wielozadaniowych, klasy Noraas - długich na 40 metrów. Dwie jednostki bojowe podeszły bliżej, obniżając poziom wysokości nad ziemią do jakiś 10-15 metrów. Maszyny podeszły z dwóch stron, trzymając dystans około dwudziestu metrów od pola walki, poruszając się po okręgu, dziobami skierowanymi ku grupie. Uwagę maszyn przykuł najwyższy, spośród znajdujących się tutaj osobników. ISAC Amelii zaznaczył konturem Onurisa na zielono, co w nomenklaturze The Core oznaczało wroga. Kolejny komunikat ze strony maszyn, został wysłany nie drogą komunikatora, lecz przez "głośnik", a raczej systemy pozwalające modulować głos na zewnątrz.
-Urkyn'Vareis Onuris, zaprzestań swych działań i poddaj aresztowi.
Odezwała się jedna z maszyn. Głos nie był elektroniczny, dość naturalny. Jakby w środku siedział pilot, choć w rzeczywistości były puste. Z ziemi mógł być jednak problem z dostrzeżeniem tego faktu.
/Dlatego się ukrywałem. Powinniście się ode mnie odsunąć./
Skomentował Onuris, rozglądając się dookoła, by móc nieco ocenić sytuację. Gad nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów. Rozłożył ręce nieco na boki, otwierając dłonie i podnosząc wzrok do góry, na jeden z myśliwców. Frachtowiec dalej pozostawał na tyłach, nie zbliżając się do miejsca zagrożenia. A białołuski nie wyglądał tak, jakby chciał się poddać. Nie mógł jednak odsunąć Josha i Noriko w żaden fizyczny lub inny sposób, gdyż mogłoby to wywołać reakcję maszyn.
Amelia oraz X-23 powinny były do tego czasu się wyswobodzić, a raczej po prostu móc podnieść, gdyż widmo zniszczyło czarne kolce. Znajdujący się obok tego zamieszania student, podniósł dłonie do góry i zakrył nimi twarz w geście znanym z pewnych internetowych memów.
-Masz swoje wsparcie. Kto was wpuścił do tego miasta.
Komentarz wydawał się być wymierzony we wszystkich, choć po kilku sekundach, "człowiek" machnął dłonią w kierunku Elixira oraz Surge, odzywając się kierunkowo - do tej dwójki. - -Was nie, wy sobie jeszcze jakoś radzicie. - Naprostował, by nie wrzucić wszystkich do tej samej kategorii. Onuris zamarł w tym czasie w bezruchu. Jego ogon opadł na ziemię, nie drgając nawet. Białe ślepia wbiły się w myśliwiec przed nim, a wszystko to zaczęło wyglądać tak, jak gdyby zarówno białołuski, jak i maszyny - mierzyli swoje możliwości oraz wzajemnie oceniali zamiary. Nie było pewnym, czy całość mogła skończyć się dobrze.
Powrót do góry Go down
Elixir

Elixir


Liczba postów : 324
Data dołączenia : 03/01/2017

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Sro Kwi 05, 2017 8:39 pm

Josh zaczynał się już przyzwyczajać do tego, że świat uparcie nie chciał dostosowywać się do jego pomysłów. Niemalże za każdym razem te klecone naprędce plany wydawały mu się dość dobre - przynajmniej jak na te okoliczności oraz na to, na co mogli sobie pozwolić - i zawsze coś w nich nie grało... Teraz już wyjątkowo wyraźnie, choć koniec końców mogło chyba pójść dużo gorzej.
Choć chłopak skupiał się na swoim zadaniu, to jednak starał się trzymać rękę na pulsie i przynajmniej częściowo nadzorować sytuację, w jakiej znajdowali się wszyscy pozostali. O Noriko nie musiał się martwić, bo miał ją tuż obok i w ukryciu, ale reszta... Szczególnie niepokoiło go położenie Laury i Amelii, a zerkanie w ich stronę prędko utwierdziło go w przekonaniu, że dziewczyny mogły mieć kłopoty. Co prawda X-23 zaczęła się uwalniać, ale druga z uwięzionych była jedynie w stanie grać na czas - i czekać na pomoc innego członka drużyny. Z drugiej strony... Zawsze to jakiś postęp. Kto wie, być może telekineza Amelii powstrzymywała kolce przed przebiciem się przez jej kombinezon? Elixir mógł tylko gdybać.
W tej chwili jednak blondyn nie bardzo miał czas na takie zastanawianie się nad różnymi możliwościami - nie nad takimi, które nie dotyczyły bezpośrednio starcia oraz ich dalszych posunięć - gdyż jego obecne działania również wymagały od niego najwyższej formy koncentracji. Owszem, w przeszłości zdarzało mu się już wykorzystywać jego zdolności do rzeczy niezwiązanych z leczeniem, ale nigdy do tak... Niszczycielskich. Prawdę mówiąc chłopak nie był nawet do końca pewien jak się z tym czuł, ale w tym momencie starał się po prostu o tym nie myśleć. Nie uważał, aby zabijał tę istotę - szczególnie, że jej fragment i tak uciekł od reszty ciała, a to właśnie on wykazywał cechy myślenia oraz, cóż, życia - i nie sądził nawet, aby sprawiał jej ból... Ale bez wątpienia ją krzywdził. To było dla niego dziwne i nowe. Nietypowe. Może później będzie miał jakieś wyrzuty sumienia, a może nie - teraz robił to, co musiał, aby chronić siebie i innych, nie tylko grupę, ale i każdego, komu to stworzenie mogłoby jeszcze zaszkodzić. Tej wersji zamierzał się trzymać, gdyby ktoś go o to spytał.
Josh z niejakim zaintrygowaniem przyglądał się więc efektom pracy swojej mutacji. Większość z nich nie tyle widział, co wyczuwał, ale niektóre mógł zauważyć gołym okiem - a konkretnie rozpadanie się części kolców, tych położonych najbliżej niego. Niestety ich zniknięcie oznaczało, że nastolatek utracił niezbędny kontakt fizyczny i przez to nie mógł już dłużej wpływać na cały organizm - czy też na co, co jeszcze z niego zostało pod metalową skorupą - ale wydawało mu się, że przez ten czas zdążył wyrządzić wystarczająco duże szkody, aby miało to znaczenie.
- Tego nikt mnie nigdy nie uczył - odparł w myślach na słowa Onurisa, równocześnie cofając rękę i znów przesuwając się za smoka, aby tam dołączyć do Surge. Żałował, że nie był w stanie od razu pomóc X-23 i Amelii, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że nie mógł zrobić dla nich nic więcej. Wiedział, że reszta ciała przeciwnika z każdą chwilą stawała się coraz mniej podatna na jego manipulacje - nieorganiczna - przez co w tym momencie wychylanie się mogłoby mu tylko zaszkodzić, a innym niczego by nie przyniosło.
Znów schowany za Onurisem, blondyn ponownie częściowo ograniczył sobie widok na pole walki, ale poczynania Noriko i Jay'a mógł akurat śledzić wzrokiem... I bardzo nie podobało mu się to, co widział. Ta część planu zdawała się być niemalże pewna - Josh liczył na to, że przynajmniej ona wypali, jeżeli nawet wszystko inne okaże się być nietrafione - a tu niespodzianka, ktoś w nią zaingerował... I tym razem doświadczenie podpowiadało już mutantowi kto to był. W innych okoliczościach Elixir zapewne posłałby ich bezimiennemu sojusznikowi pewne wyrzutów spojrzenie, ale teraz nie miał go na linii wzroku, więc siłą rzeczy musiał sobie odpuścić. Doskonale dosłyszał za to jego wyjaśnienie - i nie miał bladego pojęcia do czego niby potrzebowali tej istoty. Chyba że... Do wyciągnięcia reszty dusz, które pożarła? Tylko to przychodziło mu teraz do głowy.
Szkoda tylko, że resztek czarnego nawet nikt nie śledził - bo Icarus za późno zabrał się za próby atakowania, gdy mógł zwyczajnie polecieć za przeciwnikiem, aby w razie czego wskazać im jego nowe położenie. Josh zacisnął mocniej szczękę, powstrzymując się przed skomentowaniem tej sytuacji na głos - co i tak usłyszeliby pewnie głównie Noriko i Onuris - po czym przypomniał sobie, że na przykład taka Amelia równie dobrze mogła właśnie czytać mu w myślach, więc jego milczenie nie miało większego znaczenia.
Tak czy siak, grunt, że Jay został sprowadzony do parteru, a chociaż przy okazji zniknął Elixirowi z oczu, to uzdrowiciel mimo wszystko był w stanie wyczuć, że nie stało mu się nic poważnego. Dobrze, bo w innym wypadku nastolatek czułby się zobowiązany, aby jednak opuścić swoją kryjówkę i wspomóc regenerację towarzysza... Jasne, zdawał sobie sprawę z tego, jak była szybka, ale skoro mógł ją jeszcze przyspieszyć, to czemu nie miałby tego zrobić - szczególnie przy wyjątkowo niebezpiecznych obrażeniach?
Choć Josh nie był zadowolony z rozwoju wydarzeń - z trochę innych powodów od Onurisa i bezimiennego, ale jednak - to i tak zdecydowanie nie podobało mu się podejście tego ostatniego. To znaczy... Sam miał ochotę powiedzieć niektórym do słuchu, ale to co innego, bo w końcu był częścią tej drużyny. Krytyka z zewnątrz już mu nie pasowała, nawet jeżeli po części pokrywała się z tym, o czym myślał. Z drugiej strony przynajmniej tym razem nie wyjdzie na tego złego za zwrócenie uwagi na niemiłe fakty... Ciekawa odmiana.
Kiedy Amelia wspomniała coś o jakiejś nadciągającej pomocy, a bezimienny od razu - negatywnie - to skomentował, Elixir przede wszystkim zainteresował się rodzajem tego wsparcia. Dziewczyna mówiła wcześniej, że należała do jakiejś organizacji, więc... To pewnie ona wchodziła teraz w grę? Szkoda, że nadciągała akurat teraz, gdy tak naprawdę sytuację mieli już coraz bardziej pod kontrolą i chyba nie potrzebowali niczyjej asysty - ale mogli się tego spodziewać.
Blondyn nie zastanawiał się nad tym długo, gdyż jego uwagę prędko odciągnął ruch ze strony Onurisa, odpowiadający za zniszczenie pobliskich kolców. Chłopak rzucił okiem ku Noriko, jak gdyby chciał wyczytać z jej twarzy jakąś reakcję, lecz zaraz potem wychylił się już nieco zza smoka, aby obserwować jego dalsze posunięcia. Chciał zobaczyć co stanie się z resztą ciała czarnego. Tylko przez krótką chwilę Josh przyglądał się pękaniu kuli, z której wnętrza dobywało się światło... Chłopak chyba podświadomie czuł do czego to wszystko zmierza, gdyż zaraz potem powrócił na swoje poprzednie miejsce, aby całkowicie uniknąć odłamków. Szczerze powiedziawszy spodziewał się trochę większego wybuchu, ale tak naprawdę wolał to, co wydarzyło się w rzeczywistości.
Elixir nie zdążył nawet sprawdzić na własne oczy jak miały się teraz Laura i Amelia, gdy jego uwagę przykuło już coś większego... I miał nadzieję, że było to po prostu wsparcie, o którym wcześniej słyszał, a nie kolejni przeciwnicy. W tym stanie nie powinni podejmować następnej walki, nie bez uprzedniego doprowadzenia do porządku przede wszystkim X-23 oraz Icarusa... Maszyny nie zaatakowały ich od razu, a to chyba dobrze wróżyło, lecz mimo to chłopak pozostawał nastawiony podejrzliwie i sceptycznie. Jego spojrzenie przesunęło się pomiędzy nimi, ale niestety jego wiedza na temat tego typu jednostek była raczej wybrakowana, nawet pod względem tych ziemskich, do których te egzemplarze przecież niekoniecznie należały... Prawie na pewno nie.
- Twoi koledzy, Amelia? - odezwał się przez połączenie telepatyczne nim jeszcze ze strony przybyłych padł ten pierwszy komunikat... Który z kolei sprawił, że Josh znów spojrzał krótko ku Surge, nim przeniósł wzrok na Onurisa. Z jego punktu widzenia te okręty - a raczej znajdujące się na ich pokładach osoby - były jeszcze neutralne, podczas gdy smok dał się poznać jako sprzymierzeniec... Więc nic dziwnego, że to właśnie Onurisa chłopak chętniej by posłuchał i wsparł. Mimo to jednak musiał też brać pod uwagę dobro drużyny jako ogółu, a wpakowanie się teraz w kolejne starcie zapewne nie skończyłoby się miło... Nie wspominając już o możliwych konsekwencjach.
To po części dlatego Elixir niemalże odetchnął z ulgą, gdy smok przykazał im się po prostu odsunąć. Nie potrzebował dalszej zachęty - kiwnął tylko głową, po czym ujął Noriko za nadgarstek, rzecz jasna przez rękawicę, aby mieć pewność, że oboje wycofają się w tym samym kierunku. Pewnie, że nie podobało mu się to, iż nie mogli działać - ale przecież musieli mierzyć siły na zamiary i przede wszystkim uważać na to, aby nie sprowadzić niczego złego na Instytut.
- X-23, uwolnij Icarusa z tej lampy. Macie teraz chwilę na regenerację, skorzystajcie z niej. Pomogę, jeżeli będziecie tego potrzebowali. Amelia, cały czas utrzymuj między nami połączenie. Możesz sprawdzić czy tamci są w stanie nas usłyszeć? Onuris, przydałyby się jakieś wyjaśnienia albo wskazówki. I co robimy z tamtym czarnym? - nadał drogą telepatyczną jeszcze w trakcie odsuwania się od smoka. Przemieszczał się w stronę reszty towarzystwa, aby w razie czego wesprzeć czynniki regenerujące poszkodowanych - głównie Laury, która oberwała o wiele poważniej od Jay'a. Po własnej drużynie nie spodziewał się zbyt gwałtownych reakcji, bo domyślał się, że każdy będzie brał pod uwagę szkołę, już teraz mającą dość wrogów... Ale nie był pewien tego, co zamierzała zrobić Amelia. To po części z tego powodu chciał znaleźć się również niedaleko niej.
W tym momencie słowa bezimiennego wywołały w Elixirze tylko lekką irytację. Można powiedzieć, że w pewnym sensie zdążył przywyknąć do jego krytycznego nastawienia i w jakimś stopniu puszczał je mimo uszu. Najpierw został przez niego - zbiorczo - obrażony, potem ta część o nim została jednak odwołana... Ale nawet jakoś specjalnie go to nie obchodziło, nie w chwili, gdy mieli coś ważniejszego na głowie.
- Propozycja: zamiast się wzajemnie oskarżać, spróbujmy ogarnąć sytuację bez rozlewu krwi i narażania naszych? - zasugerował wciąż w myślach, bo choć bezimienny odzywał się na głos, to najwyraźniej reagował na ich telepatyczne rozmowy. Josh liczył też na to, że Noriko, Laura i Jay zrozumieją, iż odnosił się do konieczności chronienia Instytutu. W końcu musieli mieć jakieś priorytety.
Jeżeli ktokolwiek zgłosił chęć uzyskania jego pomocy, Elixir gotów był podejść i zabrać się za leczenie. W przypadku ludzi oraz wszelkich ras o podobnej do nich lub wręcz takiej samej fizjologii nie potrzebował tak naprawdę żadnych dodatkowych informacji - jak miało to miejsce w przypadku Onurisa - więc mógł działać szybko i sprawnie, praktycznie bez zastanowienia. Niezależnie od tej kwestii natomiast po odejściu na bok blondyn tak czy siak puścił rękę Surge, aby nie blokować ani jej, ani swoich ruchów.
Powrót do góry Go down
Surge
Mistrz Gry
Surge


Liczba postów : 277
Data dołączenia : 04/05/2013

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Czw Kwi 06, 2017 5:22 pm

Trzymając nerwy na wodzy, teraz Surge zajęła się pilnowaniem Josha. Nie było pewności, że chłopakowi uda się jego atak, który zaplanował. W razie problemów, miała zamiar mu pomóc lub odciągnąć na bok gdyby kolec postanowił zaatakować. Na szczęście jednak ten jak i pozostałe, poddały się mocy Elixira i dziewczyna mogła patrzeć jak się rozpadają po kolei, odpadając od kuli. Uśmiechnęła się pod nosem i klepnęła lekko przyjaciela w ramię.
- A niby nie masz mocy ofensywnych. - odezwała się krótko w jego stronę, tym samym stwierdzając praktycznie to samo co Onuris telepatycznie. Widziała już jakie rzeczy potrafił Josh wyleczyć za pomocą swojej mocy. Jeśli potrafił usunąć chorobę to dlaczego miałby nie umieć zrobić tego w drugą stronę? Pewnie jeszcze wiele przed nim i sam będzie zaskoczony tym co potrafi zdziałać dzięki swojej mutacji. A ona chętnie będzie to wszystko obserwować. W przeciwieństwie do niej, niektórzy mutanci ciągle mogli rozwijać swoje moce. No dobra, nauczyła się nowej sztuczki. Ale tylko dzięki pomocy Amelii.
Nori była pewna, że atak na tą malutką, uciekającą część uda się. Ona zrobiła co trzeba. Onuris również wykonał swoją część planu. Może i Nori zrobiła swoją część nieco szybciej niż Josh jej przekazał, ale biały nadążył za nią i woda powędrowała do góry. Tyle, że na tym się skończyło. Mogła zobaczyć i usłyszeć jak ta zaraz spada w dół i ściana, która ich do tej pory odgradzała od reszty świata, po prostu runęła na ziemię, zamieniając się w mokrą plamę na ziemi i chodniku. Niebieskowłosa nie miała pojęcia co się stało dopóki nie usłyszała znowu w głowie znajomego głosu. Głosu ich "studenta". Potrzebujemy? Jacy my? Czy chłopak miał na myśli ich grupkę? Czy siebie i jakichś swoich znajomych? Nie była zadowolona z tej ingerencji, ale właściwie nic już nie mogła zrobić. Raczej by nie dogoniła ich uciekiniera. A nieznajomemu, który się rządził nie miała jak posłać złego spojrzenia, skryta za Onurisem, który zasłaniał sporą część widoku. Nie miała zamiaru jednak ciągle milczeć. Jak tylko uporają się ze swoimi problemami, będzie miała parę pytań do chłopaka.
Na to co się stało z Jayem nie mogła raczej nic poradzić. Widocznie również ich sprzymierzeńcom przeszkadzały dźwięki na nieodpowiednio wysokim tonie skoro został zatrzymany. Amelia i Laura chyba były już bezpieczne, patrząc jak to, co zostało tu z czarnego, powoli się rozpadało. Zapewne pomoc, o której wspomniała dziewczyna, ucieszyłaby ją, gdyby nie fakt, że teraz nie była ona do niczego potrzebna. No, może poza pomocą medyczną. Zapewne znajdzie się tu trochę rannych ludzi, których wypadałoby opatrzyć, a Josh nie powinien sam się zajmować wszystkimi. Zwłaszcza, że dopiero co użył swoich mocy do ataku. Nie wiadomo, po którym człowieku straciłby przytomność.
Właściwa część demona uciekła, a to co zostało zostało zniszczone. Nori rozluźniła się nieco, zerknęła na resztki przeciwnika, po czym skierowała spojrzenie w stronę studenta. Miała nadzieję, że nadeszła pora na pytania i wyjaśnienia, ale niestety jej nadzieja szybko została rozwiana kiedy ziemię przysłoniły cienie. Po skierowaniu spojrzenia do góry, zauważyła statki. Dziwne, zapewne kosmiczne, statki. Czyżby to było wcześniej wspomniane wsparcie? Tylko dlaczego w takim razie grozili Onurisowi? Komuś, kto im pomógł w walce z czarnym? Nie do końca ogarniała obecna sytuację. Sama spojrzała na przyjaciela, a gdy ten złapał ją za nadgarstek, poszła za nim.
- Nie podoba mi się to, Josh. Przecież on nam pomógł - szepnęła do chłopaka, podejrzewając, że on sam miał podobne zdanie na ten temat. Zapewne jeszcze jakieś 6-7 miesięcy temu nie szeptałaby tak i nie odchodziła na bok posłusznie. Po prostu wysunęłaby się naprzód i zadała wszystkie pytania, które ją dręczyły. Z pewną siebie miną i rękami skrzyżowanymi na piersi. Nori była znana ze swojego gorącego temperamentu. Tyle, że rok siedzenia w instytucie nauczył ją hamować się z pewnymi działaniami. Wbrew pozorom, Nori potrafiła wyciągać wnioski. Czasem lepiej poczekać chwilę niż od razu działać. Tak było i w tym przypadku. Słowa nieznajomego spłynęły po niej jak woda po kaczce. Choć to drugie zdanie odrobinę ją zaciekawiło. Krytykował wszystkich poza nią i Joshem? Cóż, nie zależało jej na pochwałach od kogoś obcego. Kogoś kogo nie znała i kto nie znał jej. Nigdy nie interesowała ją opinia obcych jej ludzi. To akurat nie zmieniło się przez te wszystkie miesiące. Co innego z konkretnym krytykowaniem jej technik, jak podczas treningu. To akurat było ważne.
Jak tylko Elixir puścił jej nadgarstek, Azjatka stanęła przodem do całej sceny, która odgrywała się przed nimi. Skrzyżowała ramiona, wpatrując się w statki. Jakby próbowała powiedzieć "Żądam wyjaśnień". I w zasadzie to tak właśnie było. Skoro Onuris im pomógł to jej zdaniem mieli prawo wiedzieć dlaczego teraz ta "pomoc" chciała go aresztować. Przecież to nie on atakował.
Powrót do góry Go down
X-23

X-23


Liczba postów : 275
Data dołączenia : 09/05/2013

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Sob Kwi 08, 2017 1:53 pm

Mutantka nie miała, póki co, okazji na zorientowanie się w sytuacji. A może inaczej. Mogła się skupić na otoczeniu. Mogła podnieść głowę, rozejrzeć się i mogła zaciągnąć się głębiej powietrzem by zlokalizować miejsce w którym znajdowali się Xmeni i reszta (w miarę możliwości). Mutantka jednak miała świadomość, że będąc przytwierdzona do podłoża zupełnie nic nie zdziała. Dlatego też widząc nadszarpniętą strukturę raz po raz uderzała w nią szponami. Przy każdym uderzeniu czuła ból, jednak nic sobie z niego nie robiła. Tak jakby postrzeganie cierpienia przez ciało i przede wszystkim umysł dziewczyny został przeniesiony na drugi albo i trzeci plan. Była dzielna, a zarazem mogło to wzbudzać nie tylko podziw, ale przyprawiało o gęsią skórkę.
Trud okazał się daremny, ponieważ po względnie krótkiej chwili Laura została uwolniona od kolców. Co prawda wybuch był bardzo niepokojący, ale charakterystyczny do przekucia na wylot ból ustawał, dlatego zanim zdążyła się uleczyć już siedziała i monitorowała otoczenie. Elixir z Surge stali w towarzystwie Onurisa i studenta, a po wielkim demonie zostały szczątkowe ślady w postaci elementów czarnej, metalowej masy.
Laura tym razem nie czekała na wytyczne Josha. Widząc Icarusa w potrzasku, związanego… metalową lampą wiedziała co zrobić. Dlatego tuż po wypowiedzianych przez Elixira słowach, ten mógł usłyszeć – jeżeli cały czas stał za Onurisem, charakterystyczne sniktnięcie. W miarę możliwości, czyli na tyle na ile jej pozwalało samoistne uzdrawianie, podeszła do chłopaka i przy nim przykucnęła. Spodziewała się strachu w jego oczach widząc pochylającą się nad rudzielcem Laurę z wysuniętymi szponami oraz z klasycznie niewzruszoną i mrożącą krew w żyłach miną. Precyzyjnie, wręcz na miarę chirurga wbiła się w połowę rurki, jeżeli ta okazała się z tych grubszych. To samo zrobiła w kilku różnych miejscach na tyle by móc odgiąć lampę. Jeżeli się nie dało, no to cóż. Cięła tak by uszkodzić powierzchnie metalu całkowicie i uwolnić go z okowów uniwersyteckiego oświetlenia. Dopiero na sam koniec zajęła się odkneblowaniem Jaya. Jej wyczulone uszy nie zniosłyby wrzasków, gdyby chłopak jednak chciał w ten zwyczajowy sposób zareagować na wbijanie szponów prosto w powierzchnie obwiniętej wokół niego lampy. Gdy było już po wszystkim dziewczyna schowała ostrza i wstała. Spojrzała na Icarusa z góry i wyciągnęła ku niemu rękę. A nuż będzie potrzebował pomocy we wstawianiu.
Dopiero kilka sekund później oderwała wzrok od Jaya, wcześniej jeszcze omiatając wzrokiem ciało chłopaka, względnie sprawdzając czy czasem nie jest uszkodzony. Zadarła głowę dopiero w momencie, gdy nie wyczuła żadnych złamań otwartych, z których mogłaby się sączyć krew, i ewentualnych ran wymagających szybkiej reakcji. Wtedy to skupiła się na trzech maszynach. Dwóch prawie nad ich głowami, a trzeci wiszący gdzieś w oddali. Laura spokojnym krokiem podeszła do Josha i Noriko. Wyraźnie słyszała słowa skierowane do Onurisa i tym razem nie kryła swojego ani zaskoczenia, ani zaaferowania.
Wbrew rozsądkowi krew w żyłach Laury przyspieszyła. Areszt? Dobre sobie, przecież pomagał. Logan też miał wiele za uszami. Bardzo wiele. Ale w końcowym rozrachunku pomagał i walczył w imię dobra. Nie odbiegając aż tak daleko …Laura również nie należała do najświętszych. Właściwie, wręcz przeciwnie. Lista ofiar była dość długa, a ilość dusz na sumieniu dziewczyny sprawiała, że odczuwała wręcz fizyczny ciężar. Tym bardziej nie miała ochoty odejść stąd i zostawić to bez słowa.
- Nie możesz czegoś z nimi zrobić? Wycofać ich stąd? Cokolwiek? – Zwróciła się do ‘studenta’. Wiedziała, że brzmiało to absurdalnie, ale mniej więcej przedstawiła swój punkt widzenia, tym samym podtrzymała opinie Surge. Coś tu ewidentnie nie grało. I choć rozumiała postawę Josha i sama powinna wykazać się tym samym, to nie potrafiła przejść obojętnie. Z drugiej strony miała świadomość jaki był cel ich bycia tutaj – przede wszystkim nie zginąć, więc jeżeli nie da się nic zrobić, tak jak zasugerował Josh, nie będzie innego wyjścia jak zwinąć żagle i spadać stąd póki nie przyczepili się i do nich. W duchu oczywiście przeklinając całą tą sytuację i brak możliwości pomocy Onurisowi.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Sro Kwi 12, 2017 6:44 pm

Nie widziała za bardzo co się dzieje na głównym polu walki zajęta własnymi problemami pod tytułem wbijających się w nią wielkich kolców. Widziała tylko jasne światło i słyszała różne ciekawe dźwięki. Domyślała się więc mniej więcej, ze jest dość ciekawie. I chyba pozytywnie dla nich, bo wrzaski stwora sugerowały, ze ten bardzo cierpi. Jednak jęki ucichły naglę niczym ucięte nożem. Miała nadzieję, że oznacza to ich wygraną, a nie, że Demon się uwolnił. Złoty blask również zgasł.
Nie miała jednak czasu zajmować myśli tym co dzieje się niedaleko. Czarne ostrza wbijały się w nią, a wszelkie próby odepchnęcia ich czy sięgnięcia po broń skończyły się porażką. Nie potrafiła nawet ich powstrzymać. Kolce rozmieszczone wokół niej uniemożliwiły jakikolwiek ruch. Nie mogłaby więc, nawet gdyby udało jej się odsunąć ostrza choćby na milimetr , uciec. Mogła tylko leżeć i starać się jakoś odepchnąć od siebie kolce.
Gdy tylko została uwolniona wstała i rozejrzała się. Odetchnęła z ulgą widząc, ze już chyba nic nikomu nie grozi. Nie podobały jej się za to informacje dostarczane przez ISAC-a. Czuła, że wsparcie nie wróży im nic dobrego. Jak się okazało jej przeczucie jej nie myliło.
Komentarze studenciaka ją zwyczajnie denerwowały. Czuła się okropnie i bez nich. Nie miała zamiaru rzucać się, że ten ich poucza, choć miała ogromną ochotę zwyczajnie kazać mu się przymknąć. Miał jednak rację. Zawalili. To, że miał słuszność tylko bardziej irytowało. Był jednak jeszcze jeden powód by trzymać język za zębami. Nie wiedzieli kom student właściwie jest. Człowiekiem na pewno nie jest. Siła i doświadczenie emanowały z niego tworząc aure dostrzegalną dla każdego, kto tylko zechciał popatrzyć na chłopaka dość długo by ją zauważyć. Lepiej było mu nie podpadać.
Wbrew radzie Onu zamiast odsunąć się podeszła kilka kroków. Zatrzymała się zaledwie metr od brata. Stanęła przodem do niego. Wyciągnęła dłoń i lekko położyła ją na jego ręce. Przytrzymała krótko. Jednocześnie spuściła głowę. Chciała okazać mu swoje wsparcie , ale również przeprosić. W końcu to przez nią przyjechało całe to wsparcie, które od razu zajęło się nim zamiast rzeczywistym zagrożeniem. Skupiła swoją uwagę na Onu. .
Nie bardzo podobało jej się utrzymywanie więzi z innymi w tym momencie. Przez więź mutanci mogli dostrzec również jak bardzo smutna i zgnębiona jest w tym momencie. Martwiła się o brata. Widziała, że student ma dużo racji. Musi się wiele nauczyć, a dziś zawaliła. Kiwnęła jednak głową w kierunku Josha. Nie zrywała połączenia. Cały czas mogli spokojnie przez nią komunikować się w myślach.
" Telepatii nie słyszą" rzuciła do wszystkich.
" Nie rzuce się na nikogo" Warknęła w myślach. Nie do końca rozumiała o co mu biega. Czego się właściwie po niej spodziewał.
" I tak ten...student nas słyszy czy chcemy tego czy nie. Nie mogę go zablokować. Okręty nas nie słyszą" wytłumaczyła.
Stała obrócona w kierunku brat czekając co on powie. Miała zamiar zrobić cokolwiek tylko brat jej każe. Poza jednym. Zostawieniem go. Pozwoliła mu odejść lata temu. Teraz nie chciała nawet myśleć o takiej możliwości. Pomijając, że Onu by tego pewnie nie zrobił, wątpiła by ucieczka była w tym momencie możliwa. A jeśli by uciekł i nie wziął jej ze sobą ona by się pewnie załamała. Nie chciała znów przeżywać jego odejścia. Zresztą. Już nie był...zepsuty. Był dobrym widmem. Nie mogą go karać, za coś co robił pod przymusem.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Nie Kwi 16, 2017 3:59 pm

NPC Storyline - Ankylon|Jinkusu|Kuntimong|Onuris

Onuris pozostawał otoczony, nie poruszając się. Póki co jego plan był prosty. Nie wykonywać gwałtownych ruchów, nie prowokować agresji. Dlatego stał dalej, frontalnie do jednego z myśliwców, plecami do drugiego. Ręce miał lekko uniesione do góry, ugięte w łokciach - za nimi podniesione wyżej. Dłonie pozostawały otwarte, prezentując naturalną broń widma, długie oraz ostre pazury. Nogi pozostawały wyprostowane, tak samo jak reszta sylwetki. Stwór nie ugiął nawet lekko łap, by mieć możliwość odskoczenia w ostatnim momencie. Ogon pozostawał za nim, również się nie poruszając. Samiec przyjął bardzo spokojną, nieagresywną postawę, nie chcąc nikogo ani niczego sprowokować.
/Długa historia./
Jedyna odpowiedź, jaką stwór uraczył Elixira w związku z jego pytaniem. Nie tyle, że nie chciał podzielić się swoją historią. Zajęło by to za dużo czasu. Wyjaśnienie co dokładnie się stało, dlaczego miało miejsce oraz czemu niektórzy chcą go pojmać, a on nie chce dać się pojmać. Nawet pomimo braku złych intencji od strony tych, którzy go ścigają.
Zapytanie Laury nie spotkało się z natychmiastową odpowiedzią. Student łypnął na nią jedynie, powracając wzrokiem do Onurisa. Chłopak sięgnął dłońmi za siebie, nakładając na głowę kaptur bluzy, którą posiadał. Zgarbił lekko ramiona, a następnie schował dłonie do kieszeni. Obserwował wszystko, jednak jego postawa wyraźnie sygnalizowała, że nie chciał brać w tym udziału. Nie chciał się wtrącać, interweniować. Nie było mu danym, by pozostawał bierny. Przed słowami Elixira, student wbił na chwilę wzrok w ziemię. Jego spojrzenie niemalże opustoszało, jak gdyby uciekła z niego dusza. Jego wzrok powoli powędrował ku górze, skręcając na Josha, którego słowa właśnie do niego dotarły.
-Mogę. Lecz to nie ja powinienem to czynić.
Odparł krótko Laurze, a następnie ruszył szybkim krokiem do przodu, prosto ku Amelii. Chłopak podszedł do niej, podnosząc rękę do góry i chwytając dłonią za ISACa przypiętego do ramienia dziewczyny.
-Wy zajmiecie się egzekutorem. Nie wystąpię przeciwko swoim.
Dodał do swej wcześniejszej odpowiedzi, jednocześnie odłączając urządzenie przypięte do ramienia Amelii. Towarzyszył temu lekki, złoty błysk. W normalnych warunkach, komunikator nie pozwoliłby się tak po prostu odłączyć. Znowu więc student wykorzystał swoje zdolności. Gdy tylko uzyskał dostęp do urządzenia, chwycił je pewniej w prawej dłoni, a następnie podniósł do góry, skierowując na obie maszyny. Złoty błysk przesunął się po ISACu, a reakcja była natychmiastowa. Oba myśliwce po prostu odstąpiły. Cofnęły się, a następnie przesunęły, robiąc miejsce dla jednostki ratowniczej, która stała nieopodal. Ta nie ruszyła jednak naprzód. Student opuścił dłoń, rzucając Amelii urządzenie, które na chwilę pożyczył.
/Egzekutorem!?/
Rzucił Onuris, odwracając łeb w stronę studenta. W jego głosie dało się usłyszeć "lekkie" zdenerwowanie. Białołuski niemalże natychmiast ugiął swe kolana, opuścił ręce i obnażył pazury - ukazując je w pełni, gdy rozłożył dłonie lekko na boki. Ogon przesunął nerwowo po ziemi, a on sam przesunął wzrokiem po okolicy, dookoła.
-Pewien wilk ma za długi jęzor.
Komentarz chłopaka co prawda nie mówił dużo drużynie mutantów z instytutu, jednak Amelia i Onuris powinni się domyślić o kogo chodzi. Ba, ten drugi warknął nawet gardłowo, jakby szykowała się sroga zemsta, jeśli tylko to przeżyje. Student z resztą nie próżnował. Chwycił karpatiankę za nadgarstek, odwracając się przy tym gwałtownie oraz ruszając natychmiast do przodu, ciągnąć kobietę ze sobą. Przyczyna była prosta - stała za blisko widma, które zaraz zostanie zaatakowane. Ledwo odeszli kilka kroków w stronę pozostałych X-Menów, a student szarpnął Amelią do przodu, posyłając ją przed siebie i zmuszając do złapania równowagi. Nie był miły ale wiedział co robi.
Zaczęło się dość nieprzyjemnie, rodem z jakiegoś horroru. Okolicę spowiła ciemność, a otaczające wszystkich światło zaczęło mrugać, jakby wypalała się lampka w pomieszczeniu. Tyle, że grupa znajdowała się na zewnątrz, poza jakimkolwiek budynkiem. Mignięcia światła trwały mniej niż pół sekundę, dwa-trzy razy na pojedynczą fazę. Początkowo pojawiły się trzy razy, w krótkich odstępach między sobą. Student wykorzystał to, by coś powiedzieć.
-To Ankylon. Możecie odejść, rozmawiać, walczyć lub zginąć.
Wyjaśnił krótko, bo tylko tyle miał czasu. Mówił szybko, jednak zrozumiale. W jego głosie dało się wyczuć, że coś przed nimi ukrywa. Słowa nie oznaczały dokładnie tego, co powinny. Przynajmniej nie wszystkie, zwłaszcza, że walka oraz śmierć pojawiły się obok siebie. Wzrok znowu zaczął nawalać. Świat znowu mignął na dwukrotnie na czarno. Przecieranie oczu oraz próby zablokowania tego telepatią, nic nie dawały. Wszystko to nie działo się w ich umysłach. To nie była sztuczka, tylko prawdziwe wydarzenia. Wtedy odezwał się głos, który usłyszeli wszyscy. Jakby głośny szept, budzący grozę, niosący strach oraz śmierć.
/Znam twój każdy ruch.../
Ogon Onuris drgnął ostro na wyprostowanej końcówce, niczym włos jeżący się na sierści kota. Białołuski pochylił swą sylwetkę i zaczął rozglądać się nerwowo dookoła, wyszukując zagrożenia. Okolica pociemniała jeszcze bardziej, doprowadzając niemalże do półmroku, zabijającego wszelakie źródła światła, które zwyczajnie nie mogło się rozchodzić. Było pochłaniane.
/Nie masz gdzie się ukryć.../
Znów odezwał się głos. Ciarki przechodziły po ciele każdego, kto to słyszał. Elixir mógł wyczuć przyśpieszone tętno w ciele Onurisa. Nie było to normalne, gdyż widmo zwyczajnie kryło swoje emocje oraz to, co działo się z jego ciałem. Albo zapomniał albo ktoś to z niego właśnie zdjął. Całą tą osłonę, kryjącą go przed światem.
/Nie możesz uciec od przeszłości./
Onuris zamknął swe ślepia, biorąc następnie głębszy wdech, po czym wypuszczając powietrze nozdrzami. Gad uspokoił się momentalnie, przywrócił wszystkie bariery chroniące jego organizm, odciął się od kontaktu z innymi. Gdy ponownie otworzył swe oczy, przemówił.
/Nie musimy walczyć, Ankylonie./
Na te słowa, natychmiast przyszła odpowiedź. Ponad dwu i pół metrowa, stworzona z cienia sylwetka, mignęła tuż za białołuskim widmem. Stwór odwrócił się jak poparzony, spodziewając się ataku, który nie nadszedł.
/Jestem twoim odkupieniem./
/Te wybory nie były moimi./
/Wyrok to śmierć. Nie opuścisz tego miejsca!/
Przeciwnik w końcu się pojawił. Wyglądem bardzo przypominał istotę z gatunku, jaki reprezentował Onuris. Poza podobieństwami, dało się jednak dostrzec znaczące różnice. Istota również stała na dwóch łapach, nie na czterech. Mierzył jakieś 260 centymetrów wzrostu, masą zapewne był podobny białołuskiemu. Budowa jego ciała była znacznie szczuplejsza, niż białego. Onuris był wyraźnie umięśniony, wyćwiczony - nie muskularny, jednak w tej jakże "atletycznej" budowie ciała, czuć było siłę. Nowy stwór był szczuplejszy, nadal wydawała się dobrze zbudowany, według standardów ludzkich - choć łuski dużo kryły. Niemniej mięśnie nie były tak zarysowane, jak o Onurisa. Wydawał się mniejszy, szczuplejszy, bardziej stawiający na zręczność i szybkość lub po prostu swobodę ruchu, zamiast na masę. Ciało okrywały szare łuski od łba, po same łapy. Każda, z czterech głównych kończyn, zwieńczona była ostrymi pazurami. Łapy posiadały po trzy palce, dłonie - cztery. Na karku, grzbiecie oraz ogonie znajdowały się wypustki, wgłębienia do ciała. Tam również były jednak łuski. Do tego przez środek grzbietu oraz bioder, biegły kolce chroniące grzbiet. Łeb stworzenia nie przypominał tak Onurisa. był bardziej okrągły, spod żuchwy wystawały kolce. Najwięcej grozy budzić mogły czarne, niczym noc, ślepia egzekutora.
Stwór pojawił się tuż przed białołuskim, atakując go frontalnie. Zaczęło się od ataku od góry, z prawej strony, jedną dłonią z otworzonymi pazurami. Onuris zdążył zareagować, unosząc swój łokieć by zablokować cios. Nic to jednak nie dało, siła uderzenia egzekutora była na tyle duża, że całe ramię białego zostało strącone w dół, ciągnąc za sobą jego sylwetkę oraz rozrywając łuski, skórę i ścięgna na przedramieniu, poprzez kontakt z pazurami egzekutora. Rany były cztery, niezbyt głębokie, jednak natychmiast pokryła je czarna maź. Nie było to nic naturalnego. Zanim Onuris zdążył w ogóle upaść na ziemię, lewa dłoń chwyciła prawy nadgarstek widma, a następnie egzekutor wykonał proste kopnięcie w korpus widma. Przy uderzeniu rozległ się huk, jakby zderzyły się dwa pociągi. Nogi widma poleciały do tyłu, ciągnąc za sobą resztę ciała i niemalże prostując go w powietrzu. Znów zanim widmo upadło na ziemię, szarołuski zdążył wyprowadzić cios od góry na łeb widma, puszczając jego przedramię, a uderzają prawą dłonią młotem w czaszkę. Cios wgniótł łeb Onurisa w ziemię, po okolicy znów rozszedł się huk. Atakowany nie zamierzał się jednak poddawać, natychmiast dźwigając się z ziemi i odpychając się w swoje prawo na bok, chcąc przetoczyć się po ziemi, zwiększyć dystans. I tu nie obeszło się bez uderzenia. Egzekutor zdążył wyprowadzić kolejne kopnięcie prawą łapą, wpasowując cios w szyję białego stwora, który wykorzystał impet, by odskoczyć dalej - wykonując przy tym przewrót w tył oraz stając na równe nogi. Z lewego przedramienia widma zaczęła ściekać krew, wymieszana z czarną mazią. Podobnie, krew zaczęła spływać po jego karku oraz bokach łba, na ramiona, plecy oraz tors. Onuris stał lekko pochylony do przodu, trzymając lewą rękę wyciągniętą przed siebie, a prawą przesuwając od swej szyi, po tors - na mostek. Wydobył przy tym odrobinę białego światła spod dłoni, lecząc uszkodzenie na szyi. Zaraz złapał dech, przystępując do lekkiej naprawy mostka. To najlepiej tutaj mógł wyczuć Elixir, jednak te dwa ciosy mogłyby zabić inną istotę. Egzekutor zdołał naruszyć tętnice oraz połamać kości na mostku stworzenia, skutecznie uniemożliwiając mu oddychanie oraz przesyłanie tej krwi do mózgu. Uzdrowiciel dał jednak widmu szansę, naprawiając jego uszkodzenia oraz przywracając mu sporo sił, przez co ten mógł sam siebie leczyć.
/To czyny czarnego ognia./
Odezwał się nerwowym głosem Onuris. Cała wcześniejsza, jednostronna, wymiana ciosów - trwała ledwo trzy-cztery sekundy.
/To były twoje wybory. Byłeś świadom tego co robisz, Onurisie./
Odparł mu szarołuski egzekutor, pozostając jednak w miejscu. Z tyłu, przy grupce, stał student. Wyciągnął on swe ręce z kieszeni oraz ściągnął kaptur ze swej głowy. Jego mina nic nie zdradzała. Nie mieszał się, jedynie obserwował. Ostrzegł ich bowiem co się stanie oraz co mogą zrobić. "Człowiek" spojrzał na chwilę na znajdujące się kawałek dalej myśliwce. Stały one w miejscu, jakby nie reagując na to co się działy. Maszyny zdawały sobie jednak sprawę z sytuacji. ISAC wyraźnie widział dwa widma, szarego oznaczając jako egzekutora, imieniem Ankylon. Wewnętrzna sprawa tych istot?

Ankylon (aktualnie w dwunożnej formie):
University of Houston - Page 2 2hdpgdc
Powrót do góry Go down
Elixir

Elixir


Liczba postów : 324
Data dołączenia : 03/01/2017

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Nie Kwi 16, 2017 9:34 pm

Chociaż Josh nie zareagował na głos - ani przy użyciu telepatycznego połączenia - na słowa Noriko, to jednak w głębi ducha wręcz nie mógł się z nią nie zgodzić. Oczywiście, że nie podobała mu się cała ta sytuacja, chyba każde z nich sądziło pod tym względem to samo, jednakże w gruncie rzeczy niewiele byli teraz w stanie na to poradzić... Nie bez zrozumienia wszystkich okoliczności - i już na pewno nie w chwili, gdy tak łatwo mogli narobić Instytutowi kolejnych wrogów. Chłopakowi aż ciężko było uwierzyć w to, że zachowywał się odpowiedzialnie. Zastanawiał się nawet czy później ktokolwiek w szkole przyjmie to bez przymrużenia oka... Ale jego myśli prędko porzuciły ten tor na rzecz istotniejszych kwestii.
Pierwszą informację od Amelii nastolatek po prostu przyjął do wiadomości i w żaden sposób jej nie skomentował. Tak naprawdę i tak nie mógł stwierdzić czy dziewczyna miała rację, ale chyba tyle musiało mu wystarczyć... Nikt nowy nie odpowiadał zresztą na ich telepatyczne dyskusje, więc wszystko wskazywało na to, że rzeczywiście martwił się na zapas. Pewnie przesadzał, ale nie był w stanie nic poradzić na to, że nie ufał do końca mocom psychicznym. Równie dobrze ktoś mógłby ich teraz podsłuchiwać, a oni nawet nie zdawaliby sobie z tego sprawy.
Nad tym również blondyn nie miał jednak czasu się zastanawiać, bo kolejna wypowiedź telepatki sprawiła już, że zmarszczył czoło i rzucił na nią okiem. Między innymi właśnie to nie podobało mu się w tego rodzaju zdolnościach. Ich użytkownicy zbyt często pozwalali sobie na za wiele - jak na przykład teraz. Rozmawianie za pomocą psychicznej więzi to jedno, ale czytanie czyichś osobistych myśli i rozważań było po prostu irytujące... Elixir zaś cenił sobie własną prywatność - przynajmniej pod względem kwestii, które naprawdę chciał zachować dla siebie - i chętnie od razu dałby dziewczynie znać co dokładnie sądził o jej postępowaniu, gdyby ich położenie nie było obecnie aż tak nieprzyjemne.
Amelia miała chyba szczęście, że uwagę Josha odciągnęła od niej odpowiedź Onurisa na jego pytanie... Choć z drugiej strony być może i tak poznała opinię nastolatka, skoro najwyraźniej tak po prostu siedziała mu w głowie. Uzdrowiciel nie zamierzał się teraz nad tym zastanawiać, bo tylko niepotrzebnie by się irytował. Jego wzrok przemknął więc od dziewczyny ku smokowi, który właśnie - w uproszczeniu - wymigał się od opowiadania o swoich domniemanych przewinieniach.
Być może faktycznie zaważył brak czasu albo nawet zwykła niechęć do dzielenia się czymś osobistym. W zaistniałych okolicznościach Elixir jak najbardziej potrafiłby to zrozumieć. Tyle że... Z drugiej strony Onuris faktycznie mógł mieć coś na sumieniu - i być może dlatego zdecydował się im o niczym nie mówić. Co by mu to dało? Nie wymagał od nich wsparcia, sam również nie sprawiał wrażenia, jak gdyby szykował się do walki, więc w takim wypadku raczej nie chodziłoby o chęć zachowania sojuszników. Poza tym przecież im pomagał, występował w obronie ludzi, a to również świadczyło na jego korzyść. Jasne, mógł to robić na przykład z powodu wyrzutów sumienia, ale zupełnie nic na to nie wskazywało.
Jaka by nie była prawda, nastolatka i tak bardziej obchodziło teraz to, że nie otrzymali praktycznie niczego, na czym mogliby bazować i z czego wyciągać wnioski. Wiedzieli tylko tyle, że najwyraźniej smok zrobił coś, co nie spodobało się kolegom Amelii - albo przynajmniej oni tak sądzili... Choć skoro Onuris jeszcze się nie bronił, to najprawdopodobniej racja leżała po ich stronie - lub smok uznał, że rozmawianie z nimi nie miało żadnego sensu. Tak czy siak, wszystko to oznaczało dla drużyny działanie w ciemno... I chociaż osobiście Josh chciałby jak najszybciej spróbować wstawić się za smokiem, to jednak spokoju nie dawała mu wizja możliwych konsekwencji - wyciąganych nie tylko względem niego samego, lecz grupy oraz całej szkoły.
Ich bezimienny sojusznik najwidoczniej nie zamierzał im pomagać, jak wynikało z krótkiej wymiany zdań pomiędzy nim i Laurą. Elixir nawet się temu nie dziwił. Spodziewał się, że znowu zostawi im kombinowanie - pewnie po to, żeby mogli się wykazać, czy jak to wcześniej ujął... Albo z innego powodu, który w tej chwili mało chłopaka obchodził. Interesowało go przede wszystkim to, że z listy dostępnych dla nich możliwości zniknął właśnie jeden punkt.
Mimo że myśli mutanta pomknęły już w innym kierunku, gdy na prędko szukał najlepszego wyjścia z tej skomplikowanej sytuacji, to jednak jego spojrzenie odruchowo podążyło za ruchami bezimiennego... A może już Bezimiennego, skoro z braku lepszego miana uzdrowiciel praktycznie go tak ochrzcił? Nieważne. Grunt, że Josh w milczeniu i zaintrygowaniu obserwował to, jak chłopak zbliżył się do Amelii i zaczął coś majstrować przy jej ramieniu... A dokładniej przy jakimś przyczepionym do niego urządzeniu, którego przeznaczenia Elixir mógł się głównie domyślać.
Blondyn ledwo zarejestrował fakt, że Bezimienny wspomniał jakiegoś egzekutora - co raczej nie zwiastowało niczego dobrego, bo na ogół egzekucje lubiły kończyć się śmiercią przynajmniej jednej osoby - a tu już reakcja Onurisa odwróciła jego uwagę od ich człowieka - zagadki... Albo i nie człowieka, bo ta kwestia wciąż jeszcze również pozostawała tajemnicą. Tak czy siak, uzdrowiciel szybko przeniósł wzrok na zmieniającego ułożenie swojego ciała smoka, po czym ponownie powrócił spojrzeniem ku Bezimiennemu... I znów zerknął na Onurisa. Domyślał się, że dla nich ten egzekutor pewnie znaczył coś więcej, ale wątpił, aby którykolwiek z nich zamierzał to teraz wytłumaczyć, więc nawet nie próbował pytać. Najprawdopodobniej zostałby zbyty albo całkiem zignorowany.
Dopiero w tym momencie Josh zorientował się, że coś zmieniło się na niebie... No tak, pojazdy kolegów Amelii wyraźnie się przesunęły, choć nastolatek nie był pewien po co to zrobiły. Nie od razu połączył to też z działaniami Bezimiennego, bo choć je widział, to jednak jego zainteresowanie pochłaniała wówczas kwestia egzekutora... Lecz po kilku sekundach dotarło do niego co mniej więcej musiało zajść. Oczywiście nie zmieniało to faktu, że dalej nie rozumiał dlaczego, ale o to tym bardziej nie było sensu pytać.
Podczas gdy Elixir oceniał sytuację z myśliwcami, Amelia została odciągnięta bliżej nich i mutant opuścił wzrok akurat na czas, aby zobaczyć, jak Bezimienny szarpnięciem posłał ją do przodu. Może i wcześniej telepatka go zirytowała, ale instynkt był silniejszy i blondyn mimo wszystko zrobił krok w jej stronę, aby w razie czego pomóc jej odzyskać równowagę... I nie zaliczyć upadku na ziemię. Jeżeli odniósł wrażenie, że Amelia powinna z tym sobie poradzić sama, to nie wkraczał, w innym wypadku zaś - gdyby miała się przewrócić - spróbował na czas ją podeprzeć. Byle się o to na niego nie zezłościła, bo naprawdę nie chciało mu się teraz bawić w wojnę płci...
Czy doszło między nimi do kontaktu, czy też nie, zaraz później zaczęły się już problemy ze światłem i Josh w pierwszej kolejności zareagował na nie ponownym przesunięciem się bliżej pozostałych członków drużyny. Ciemności praktycznie nigdy nie oznaczały niczego dobrego. Nauczyły go tego setki filmów, gier i komiksów, więc uważał, że wiedział na ten temat całkiem sporo, wielkie dzięki. Nie mając chyba nic do stracenia, a chcąc przetestować pewną teorię, uzdrowiciel skupił w dłoniach swoją bioenergię, w praktyce po prostu pokrywając własną skórę białą łuną... Również migającą, więc chłopak praktycznie natychmiast ją odwołał.
Tym razem Josh nawet nie spojrzał na Bezimiennego, gdy ten znów się odezwał. Słowo Ankylon nic mu nie mówiło. Być może stanowiło czyjeś imię albo funkcję, może nawet odnosiło się do tego całego egzekutora - najprawdopodobniej - ale samo w sobie nie zainteresowało Elixira. Większą uwagę nastolatek poświęcił opcjom, które bardzo pomocnie podrzucił im Bezimienny... I aż parsknął przez nie ponuro. No tak, przecież śmierć zawsze była taką świetną możliwością. Sam nie rozumiał dlaczego te dwie pierwsze jakoś bardziej do niego przemawiały.
Walka z istotą, która zaniepokoiła Onurisa oraz - może? - z kolegami Amelii należałaby pewnie do tych ciężkich, a w dodatku mogłaby zaszkodzić Instytutowi, więc mutant nie chciał jej nawet rozważać. Jasne, w każdej chwili byli też w stanie odejść, w końcu jak do tej pory nikt im niczym nie groził, ani nie próbował ich zatrzymać... A w dodatku ta opcja przynajmniej nie naraziłaby na nic szkoły. Z drugiej strony sam Elixir czułby się z nią źle i podejrzewał, że pozostali również. Nie był pewien czy ich relację z Onurisem określały słowa "dług wdzięczności", bo w końcu pomagali sobie wzajemnie, ale... No właśnie, zostawienie go na pastwę losu po wspólnej akcji wcale się Joshowi nie uśmiechało. Ani w ogóle wycofywanie się, skoro już o tym mowa. Wyglądało na to, że zostawała im tylko jedna możliwość.
- Więc spróbujemy rozmawiać - przesłał wszystkim przez telepatyczne połączenie, licząc na to, że nikt z drużyny nie będzie miał innych zamiarów. Wciąż był w szoku, że jak do tej pory jako tako się go słuchali i tylko czekał na chwilę, gdy ta zgodność wreszcie się skończy... Bo przecież nie mogło być zbyt pięknie, prawda?
Podjęcie decyzji to jedno, lecz ustalenie dokładniejszego planu działania stanowiło już zupełnie inną historię... A kolejne wydarzenia coraz to bardziej utrudniały zebranie myśli. Do problemów ze światłem dołączył czyjś głos - nieprzyjemny, na swój sposób zimny, pewnie mogący wręcz wywołać dreszcze, przynajmniej u kogoś, kto nie kontrolował świadomie reakcji swojego organizmu. Josh nie był pewien skąd dochodził, nie mógł jednoznacznie wskazać jego źródła, choć powoli i uważnie się za nim rozglądał. Zaczynał mieć złe przeczucie, że domyślał się już z czym wiązały się te narastające ciemności... I niekoniecznie chodziło tylko o osłonę.
Chłopak przerwał swoje starania dopiero w momencie, gdy nagle zaczął wyczuwać bicie serca Onurisa. To wystarczyło, aby od razu z zaskoczeniem przeniósł na niego swój wzrok, marszcząc przy tym czoło i w głębi ducha zastanawiając się dlaczego nagle został dopuszczony... Lecz nie pytając o nic, aby nie rozproszyć skupienia smoka. W końcu to on był teraz celem, podczas gdy wszyscy inni mogli się chyba czuć stosunkowo bezpiecznie.
Rzecz jasna Elixir nie rozumiał wiele z dialogu toczącego się właśnie pomiędzy tymi istotami, ale dotarły do niego przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, Onuris w dalszym ciągu niczemu nie zaprzeczał... Po drugie zaś był oskarżany o swoją przeszłość - z tym zaś Josh spotykał się aż za często. Miał z tego zakresu osobiste doświadczenia i takie podejście tym bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że powinni stanąć murem za Onurisem, gdyż podświadomie stawiał się na jego miejscu. Nie musiał znać szczegółów, by się utożsamiać, a od zawsze miał pewne problemy z obiektywnością.
Jako że uzdrowiciel teraz już stale utrzymywał spojrzenie na smoku, dojrzał również to krótkie pojawienie się przeciwnika - i zmrużył oczy, próbując wypatrzeć go ponownie. Był pewien, że wzrok go nie mylił, bo w końcu Onuris również zareagował, obrócił się... I w końcu wypowiedział się na temat tych wszystkich oskarżeń. Nie działał z własnej woli? Ktoś nim sterował? Być może miało to jakiś związek z tą dziwną energią, skazą, którą zabrał mu Bezimienny? Albo po prostu Josh doszukiwał się powiązań tam, gdzie tak naprawdę wcale ich nie było. To też mu się zdarzało.
Wreszcie wróg zmaterializował się na dobre - i od tego momentu sprawy potoczyły się już bardzo szybko. Nastolatek nie miał nawet czasu, aby porządnie przyjrzeć się temu nowemu stworzeniu, choć wyłapał przynajmniej kilka najbardziej rzucających się w oczy cech, takich jak kolor łusek czy podobieństwa tego... Egzekutora z Onurisem. Sama walka również miała niezłe tempo, ale Elixir i tak nie śledził jej dokładnie. Teraz czuł już co działo się z organizmem białego, więc nie musiał obserwować jego poczynań.
- Amelia, co z twoimi? Nie wtrącają się w to? Będą skłonni z nami dyskutować? Czego możemy się spodziewać? - zwrócił się do dziewczyny tuż po rozpoczęciu się starcia, nie chcąc tracić cennego czasu na bezsensowne gapienie się na walczących. Po cichu liczył też na to, że Amelia nie tylko odpowie na jego pytania, ale i dorzuci co będzie mogła od siebie, a może nawet podejmie już próbę nawiązania jakiegoś dialogu ze swoimi kolegami. Skoro dbała o Onurisa, to chyba leżało to w jej interesie.
Josh starał się nie myśleć o tym, jakie obrażenia wyczuł w pewnym momencie ze strony smoka. Po wcześniejszych oględzinach zdawał sobie sprawę zarówno z tego, jak trudno było go zranić, jak i z faktu, że jego energia sama potrafiła naprawiać ciało... Pierwsze dowodziło więc jak groźny był przeciwnik, drugie zaś dawało nadzieję, że Onuris jakoś sobie poradzi, przynajmniej przez jakiś czas. Dobrze, że wcześniej udało się go doprowadzić do chyba pełnej sprawności... Albo do stanu jej bliskiego.
Jako że walka - lub chociaż jej pierwsza część - trwała tak krótko, Elixir ledwo co zdążył przekazać Amelii wszystkie swoje pytania, gdy wielkie jaszczury znów podjęły dialog. Wspomniany przez Onurisa czarny ogień nic chłopakowi nie mówił, lecz temu Ankylonowi najwyraźniej tak... Tyle że widocznie go nie przekonywał. Blondyn prędko przesunął pomiędzy nimi oboma wzrokiem, a że wcale nie był bliższy posiadania dopracowanego planu, to zdecydował się zrobić to, co wychodziło mu chyba najlepiej - czyli improwizować. Okazja do przemówienia mogła się już nie powtórzyć.
- Hej! Wiem, pewnie nie leży ci, żebyśmy się wtrącali, ale skoro wydajesz czy wykonujesz wyroki, to oznacza jakiś sąd... A przed chwilą Onuris narażał własne życie, żeby chronić miejscową ludność i nas, więc chyba zasługuje przynajmniej na to, by zostać wysłuchanym? Czego by kiedyś nie zrobił, teraz uratował całą masę ludzi w tamtym budynku i może zrobić coś takiego ponownie... O ile będzie żył i działał - nie do końca krzyknął, może pomijając to pierwsze słowo, ale jednak podniósł głos, aby zwrócić na siebie uwagę egzekutora, a przy odrobinie szczęścia również tych na górze. Nie wiedział czy to dobry pomysł. Równie dobrze ta istota mogła kierować się zupełnie innymi wartościami i zasadami... Mogła go zignorować albo, w najgorszym wypadku, nawet uznać, że przeszkadzających należało uciszyć... Ale warto było spróbować.
Mutant umyślnie nie próbował odnosić się do tego, że smok mógł być niewinny - że być może ktoś lub coś innego odpowiadało za jego czyny. Skoro przeciwnik nie chciał w to uwierzyć, to lepiej było postawić na inne podejście, przynajmniej na początek. Jeżeli to również nie pomoże, to... To wtedy Josh będzie się martwił co dalej.
Skupiony na obu jaszczurach, uzdrowiciel poświęcał tylko bardzo małą uwagę swoim towarzyszom, nie wspominając już nawet o Bezimiennym czy pojazdach na niebie. Gdyby stało się coś istotnego, to najprawdopodobniej by się tym zainteresował, ale mimo wszystko obecnie za cel postawił sobie próbę przemówienia do rozsądku Ankylonowi. Miał nadzieję, że Amelia zajmie się swoimi znajomymi, a reszta... Sam do końca nie wiedział. Na pewno jakieś wsparcie byłoby miłe.
Przez cały ten czas chłopak trzymał się też blisko grupy, o ile oczywiście ktoś się od niej z jakiegoś powodu nie odłączył. Co prawda w tej chwili chyba nic im nie groziło, więc mogli pozostawać skupieni razem, ale gdyby stan ten miał ulec zmianie... To zapewne powinni się rozproszyć, aby w razie czego z gry nie wyłączył ich jeden atak. Elixir brał to pod uwagę, choć wciąż jeszcze liczył na to, że mimo wszystko uda im się sprowadzić sytuację do rozmowy. Żadne z nich nie okazywało agresji, więc kto wie?
Nastolatkowi przyszła do głowy jeszcze jedna kwestia, w tym momencie chyba najmniej istotna - a jednak jej wyjaśnienie w minimalnym stopniu ułatwiłoby im życie... Albo chociaż jemu samemu, bo mógłby przestać określać w myślach Bezimiennego tym właśnie mianem.
- Jak mamy cię w ogóle nazywać? - zwrócił się więc do niego, z rozmysłem nie pytając wprost o jego prawdziwe imię, tylko o jakiekolwiek miano, które by mu pasowało. Wcale by go nie zdziwiło, gdyby sojusznik nie chciał podać tego pierwszego, a Josh nie zamierzał tracić czasu na powtarzanie pytania z minimalnymi zmianami... Nawet jeżeli wrócił do telepatii, aby przyspieszyć sprawę.
Powrót do góry Go down
Surge
Mistrz Gry
Surge


Liczba postów : 277
Data dołączenia : 04/05/2013

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Pon Kwi 17, 2017 11:18 am

Wodząc wzrokiem od Onurisa do Amelii, na statki, studenta i całą resztę otoczenia, Nori nie odstępowała Josha na krok. Jeszcze jakieś pół roku temu, gdyby ktoś jej powiedział, że kiedyś będzie się przejmować kimś poza samą sobą, po prostu by wyśmiała tą osobę. Teraz jednak właśnie to robiła. Być może fakt, że to właśnie Elixir pierwszy zwrócił się do niej z pomocą, miał duży wpływ na jej nastawienie. Poza tym, mimo wszystko mieli ze sobą naprawdę dużo wspólnego. Oboje stracili rodzinę i mieli niezbyt przyjemną przeszłość za sobą. Podświadomie wykształciła się między nimi jakaś nić porozumienia. Nić, o którą Nori miała zamiar dbać.
Zmrużyła oczy, zatrzymując spojrzenie na białołuskim. Chcieli mu pomóc, stanąć po jego stronie. Wesprzeć go. Nie mogli jednak tego zrobić, nie znając całkowicie jego sytuacji. Ba, zadowoliłaby się nawet kilkoma ogólnikami. Aby wiedzieć cokolwiek na temat jego obecnej sytuacji. W tej chwili jednak nie wiedzieli kompletnie nic i to było najgorsze. Nie mieli żadnych podstaw, by zaufać Onurisowi. Oczywiście nie oznaczało to, że Surge nie stanie po jego stronie. Jakby nie patrzeć, pomógł im w trudnej walce. A oni pomogli jemu, przynajmniej Josh, który go uleczył. Jeszcze parę minut temu biały wyglądał na ledwo żywego.
Wymiana zdań między Laurą i ich "studentem" jakoś jej nie zdziwiła. Nie spodziewała się pomocy z jego strony. Zdążyła zauważyć już, że ten interweniował tylko w ostateczności. Przez chwilę pomyślała o swojej "śmierci", ale potrząsnęła głową, szybko wyrzucając te myśli na tył głowy. Jakoś niespecjalnie zwracała uwagę na szczegóły tego co się działo, cała ona. Interesowało ją tylko to co mogło tyczyć walki. Lub jej uniknięcia. Dlatego głównie przyglądała się Onurisowi i temu co robił choć wszystkie słowa i tak do niej docierały.
Na całe to mruganie, sama zamrugała, a potem przetarła oczy. Niby nic, a jednak trochę denerwowało kiedyś tak światło i ciemność mrugały jej przed oczami. Egzekutor. Ankylon. Czyli co? To nie miało być aresztowanie i osądzenie tylko zwykła egzekucja? Barbarzyńska jak w średniowieczu? Czegoś takiego raczej się nie spodziewała. Od razu wyrok, bez szans na obronienie się. Tak to rozwiązują "znajomi" Amelii? Podejmując decyzję z góry i ignorując, co druga strona ma do powiedzenia? Nie dając możliwości wytłumaczenia się chociażby?
- Amelia, wiesz, czym jest ten cały egzekutor? Ankylon? - zwróciła się do dziewczyny telepatycznie. Nie sądziła by studenciak powiedział im cokolwiek więcej, a już i tak mówił dziwnie. Walczyć albo zginąć. Czyli jak podejmą walkę to nie zginą? A zginą jak co zrobią? Kiepska była w zagadki. Zdecydowanie lepiej szło jej działanie od planowania. Od tego zawsze mieli Davida, ich młodego geniusza. Chociaż musiała przyznać, że Josh też świetnie sobie daje radę w tej roli. Na pewno było to pewnym zaskoczeniem. Z drugiej strony, każdy człowiek dorasta i zmienia się. Jak widać, blondyna też to nie ominęło. Słuchając jego wypowiedzi, nie odrywała wzroku od Onurisa i egzekutora. Jasne, jak do tej pory nikt nie zwracał na nich uwagi. Nie kazano im iść sobie stąd ani też nie próbowano również ich aresztować. Nie mogli jednak ufać tamtym. Nie było pewności, że przemowa Elixira nie zdenerwuje Ankylona. Nie sprowokuje go. I choć ten był niesamowicie szybki i zapewne Nori by za nim nie nadążyła, to i tak była gotowa w każdej chwili próbować odciągnąć przyjaciela na bok, gdyby miał zostać zaatakowany.
- W dodatku nikt nie kazał mu bronić tych ludzi, a mimo to narażał własne życie dla nich. Dla obcych mu istot. Jak można wykonywać wyrok bez sądu? Oceniając kogoś tylko po jego przeszłości? - chciała jeszcze dodać, że to barbarzyńskie, ale jednak powstrzymała się przed tym. Gdyby nie należała do instytutu to zapewne miałaby to gdzieś, mówiłaby wszystko całkowicie szczerze. Jednak ze względu na życie innych, powstrzymywała się. Nieprzyjemna przeszłość, tak? Nori coś o tym wiedziała. Ją też na początku oceniano po tym jak żyła przed pojawieniem się w instytucie. Kradła, by mieć pieniądze na narkotyki, pomagające jej w kontroli mocy. Ba, świetnie znała pewną osobę, która również uwielbiała oceniać innych z góry choć powoli mu się to zmieniało. Josh pewnie też miałby coś do powiedzenia w sprawie nieprzyjemnych wspomnień.
Onuris bronił ludzi, którzy cały czas chowali się w budynku. Zrobił coś dobrego. Chciał się zrehabilitować? Może. W instytucie mieli i takie osoby. Zerknęła na moment w stronę, gdzie chowali się ludzie, by sprawdzić czy nadal patrzeli przez okno na wszystko, co się działo. Gdyby tylko chociaż jeden z nich znalazł odwagę, by wyjść i stanąć po stronie swoich obrońców. Statki kosmiczne świadczyły jednak o pewnym poziomie inteligencji u towarzyszy Amelii. Być może logiczne argumenty by odwiodły ich od chęci egzekucji widma albo chociaż przekonały do wysłuchania całej historii.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Pią Kwi 21, 2017 11:45 am

Stała niedaleko Onu równie nieruchoma jak on. Jedynie jej oczy ukryte za hełmem drgały lekko pełne zmartwienia. Domyślała się czemu jej brat nie robi żadnych gwałtownych ruchów. Nie chciał w żaden sposób prowokować ataku. Tym bardziej, że znajdował się dokładnie pomiędzy dwoma myśliwcami, które były gotowe w każdym momencie strzelać do niego. Rozumiała postawę Onu, ale nie oznacza to, że cokolwiek w tej sytuacji jej się podobało.
"Opowieści później" dodała swój mały komentarz do słów widma, skierowanych do Josha. Choć w jej przyspadku była to uwaga bardziej do Onu. Zapowiedź, że nie da mu za szybko spokoju. Ma jej opowiedzieć wszystko. Odpowiedzieć na wszystkie pytania.
Nie wiedziała czy bać się studenta czy rzucić w niego czymś ostrym lub ciężkim. W równym stopniu ją irytował jak intrygował. Jego obecna postawa szczególnie ją irytowała. przygarbiony, z rękoma w kieszniach i kapturem na głowie wyraźnie pokazywał, że to nie jego problem. Nie chciał brać w całej sytuacji udziału. Jednocześnie wyglądał jakby się chował. Co było delikatnie irracjonalne biorąc pod uwagę, że przed chwilą dał im pokaz niezwykłej mocy. Raczej się nie bał, więc czemu przyjął postawę wycofania...
Drgnęła lekko widząc jak chłopak podchodzi do niej pewnym krokiem. Było to tylko spięcie mięśni, ale na tyle silne, że można je było dostrzec.
-Co ty robisz?
Zwróciła się do studenta wyraźnie dając do zrozumienia całą swoją postawą, że nie podoba jej się cokolwiek on akurat robi.Nie wyrywała mu jednak ręki. Bardziej domyślając się, ze i tak by jej nie wyrwała, a przynajmniej nie bez poważnych szkód własnych, niż dlatego że nie miała nic przeciwko by chłopak ja tykał. Położyła drugą dłoń na ISAC-u. Trzymając go w ten sposób.Student jej się nie podobał. Nie wiedziała kim on jest. Przynajmniej do jego następnych słów.
Słysząc jak wyraża się na temat przybyłych zaśmiała się cicho pod nosem.
-To tak można?
Zwróciła się do do Onu i chłopaka z czystą ciekawością w głosie. Pewnie obaj się domyślą, prędzej czy później, że chodzi jej o ludzką forme. Jak nie, to zada pytanie bardziej szczegółowo później. Nie oczekiwała bowiem natychmiastowej odpowiedzi. Pytanie właściwie jej się po prostu wyrwało.
Nie podobało jej się że jest tykana, ale jeszcze mniej przypadło jej do gustu oderwanie ISAC-a od jej ramienia. Nie wiedziała jak interpretować złoty błysk. Mogła jedynie podejrzewać, ze by go od niej odłączyć zoatała uzyta jakaś moc. Na szczęście ISAC wyglądał na nieuszkodzony. Kiedy został skierowany na myśliwce te odstąpiły. Chwyciła rzucone jej urządzenie i przypieła znów na swoje ramie
Pomijając jej zaciekawienie ujawnioną mimochodem przez nieznajomego informacją, podzielała zdenerwowanie Onu na wieść o egzekutorze. Nie musiała dokładnie wiedzieć kim właściwie są egzekutorzy, by domyślić się, że ich przybycie nie wróży nic dobrego. Ich nazwa mówiła sama za siebie. Byli odpowiedzialni za egzekucje. A tu pojawiało się tylko jedno skojarzenie- śmierć. Asuna nieco wcześniej wspomniała o egzekutorach. Mówiła wówczas z wyraźnym respektem wobec tych widm. Zachowanie Onu tylko utwierdzało ją w przekonaniu, że jest źle. Braciszek przyjął postawę obronną, a zdenerwowanie, a moze nawet strach wręcz z niego emanowały.
" Nie mam pojęcie kim on dokładnie jest, ale jego zadanie chyba jest dość jasne. Egzekucja."odpowiedziała telepatycznie Surge.
- Straci go
Rzuciła cicho z warkotem mniej więcej w tym samym momencie, gdy z gardła Onu wydobył się podobny tylko nieco  głośniejszy, wyraźniejszy i straszniejszy.
Nie miała czasu na jakieś inne dyskusje. Student ciągnął ją gdzieś na bok. W pierwszej milisekundzie, zaskoczona trochę się opierała, jednak po chwili ruszyła już grzecznie za nim. Nie widziała sensu by się opierać. Chłopak był niepozorny, ale wiedziała już że drzemie w nim ogromna siła. Gdyby chciał pewnie mógłby ją po prostu rzucić, więc w sumie całkiem miło z jego strony, że pozwolił jej iść Uraziło ją szarpnięcie, którego użył chłopak by ustawić ją koło mutantów. Mruknęła coś niemiłego pod nosem niemal natychmiast łapiąc równowagę.
Potem zaczął się horror. Nie dosłownie, ale wszystko sprawiało wrażenie, jakby ktoś wsadził ich do filmu grozy. Ciemność i migające światła wywołały przyspieszony puls i płytszy oddech nawet u niej. Jednocześnie przyszło jej na myśl, że to trochę tandentne. Z przybycia egzekutora zrobiło się mini przedstawienie. Serio potrzebuje czegoś takiego? Może to mimowolne. Otoczenie ziemskie po prostu tak reaguje na jego obecność, a on nie ma na to żadnego wpływu. Nawet mimo lekkiego przerysowania całej scenerii, które wywołało by u niej niesmak, gdyby był to film który ogląda, będąc realnie w tej sytuacji zwyczajnie zaczynała się bać. Potrzebowała chwili by uspokoić myśli. Udało jej się to. Jednak serce choć biło już nieco wolniej niż sekunde wcześniej, wciąż wykonywało więcej uderzeń na minute niż normalnie. Oddech za to jej się wyraźnie wyrównał. Uspakajając się przyjęła bardziej zdecydowaną postawę. Stanęła prosto na lekko rozstawionych nogach. Wyprostowała plecy opuszczajac jednocześnie ramiona, które przy każdym głębokim uspakajajacym oddechu wyraźnie się unosiły. Ręce oparła luźno na pasie, ustawiajac je jednak blisko znajdujących się tam pistoletów.
" Jeśli chcecie przeżyć, odejdźcie. To nie są żarty. Rozmowy mogą nie pójść dobrze, a podejmując walkę zginiemy na pewno". Również jej słowa przekazane telepatycznie, choć jaśniejsze niż wypowiedź studenta zawierały ukryty przekaz. Chyba dość czytelny. Ona nie ma zamiaru nigdzie się ruszać. Spróbuje porozmawiać, a jeśli to nic nie da...walczyć. Mutanci mogli jednak odejść i uratować skórę. Mieliby wtedy co opowiadać swoim dzieciom, jeśli takowe planowali mieć. Spotkali potężne istoty- widama. Walczyli u ich boku ze stworem przypominającym demona z dna piekieł. Dobranocka jak się patrzy.
Głos, który rozbrzmiał jak się zdaje w myślach ich wszystkich wywołał ciarki na jej plecach i lekkie drgnięcie. Pełen grozy, kojarzacy się tylko ze wszystkim co najgorsze i ostateczne tabur wyraźnie obniżył poziom jej pewności siebie. Przez moment miała ochotę po prostu wziąć nogi za pas i wiać na drugi koniec tęczy. Nawet lekko drgnęły jej mięśnie nóg, jakby szykowała się do biegu. Nie ruszyła się jednak z miejsca.
Martwiło ją zdenerwowanie zazwyczaj spokojnego Onu. Nie przywykła dostrzegać aż tak wyraźnych emocji u brata. Jego zdenerwowanie w połączeniu z głosem egzekutora wzmagało jej obawy. Jej organizm reagował jakby był połączony z Onu. Jego zdenerwowanie napędzało jej strach, a gdy on się uspokoił również ona powoli zaczynała się opanowywać. Byłotak głównie dlatego, że dla niej Onu był gwarancją bezpieczeństwa. Przy nim zawsze czuła się dobrze i bezpiecznie. Tak długo jak on jest obok, spokojny i pewny nic im nie grozi. Nie było to do końca zgodne ze stanem realnym, ale podświadomość ludzka nie zważa na logikę.
Nie wtrącała się w rozmowę między dwoma stworami, mimo, że miała na to ogromną ochotę. Powiedzieć coś. Poprzeć Onu. Milczała. Na razie. Głównie dlatego, ze nie miała pojęcia gdzie mówić. Egzekutor dopiero po wygłoszeniu wojego wyroku ukazał im się w końcu.
Wyraźnie szczuplejszy, na tle Onu czy innych znanych Am widm nawet lekko wynędziały nie budziłby grozy gdyby nie reszta jego aparycji. Szare łuski wgłębienia, kolce. Wszystko to w połączeniu ze szczupłą sylewtką przywodziło dziewczynie na myśl zabójce. Szybkiego i zwinnego, a przede wszystkim bezwzględnego. Szczególnie jednak czarne ślepia budziły groze w sercu karpatianki. Nie raz widziała u Onu czerwone ślepia i była do tego przywzywczajona. Jednak czerń oczu egzekutora nie miała w sobie nic. Żadnej głębi. Jakby stór nie posaidał emocji....duszy.
Ledwie egzekutor pojawił się przed Onu rozpoczeło się starcie dwóch widm. Już po pierwszym ciosie okazało się, że nie można sądzić widma po aparycji. Czarny stwór może i był wyraźnie mniejszy od Onu, ale jednak udało mu się nie tylko zbić blokadę brata Am, ale ostrymi pazurami przeciąć jego łuski, skórę a nawet ścięgna. W  ranie pojawiła się czarna maź. Am dostatecznie wiele razy miała do czynienia z raniami na ciele Onu by wiedzieć, ze to nie jest normalne. Maź pojawiała się w każdej kolejnej ranie. Ameli z trudem przychodziło patrzenie na to, a jednocześnie bała się interweniować. Wątpiła, ze jej obecność między dwoma walczącymi widmami coś może zmienić. Egzekutor pewnie po prostu by ją zabił, a potem dobrał się do Onu. Jednocześnie poruszyło ją to, ze Onu nie walczył, bronił się jedynie.
" To sprawa widm. The Core raczej nie wtrąci się. To nie z myśliwcami musimy dyskutować tylko z tym wielkim czarnym." Odpowiedziała Joshowi.
Ledwie starcie dobiegło końca zrobiła krok do przodu.
-Ankylonie. Wstrzymaj się i wysłuchaj.
Zaczęła mówić w tym samym momencie co Josh. Słysząc to zamilkła. Uznała, że argumenty wygłoszone przez osobę nie związaną emocjonalnie z Onu będą bardziej przekonujące. Zaraz Po chłopaku odezwała się Surge, więc Am milczała dalej spoglądając na egzekutora by zobaczyć czy słowa mutantów robią na nim jakiekolwiek wrażenie. Gdy ci zamilkli odezwała się ponownie.
-Onu nie jest zły. Z własnej woli i inicjatywy pomógł rzeszy mieszkańców Ziemi i będzie to robił nadal jeśli da się mu szanse. Jest widmem, potężnym więc i cennym. Mógłby wykorzystać swoje umiejętności w służbie dobrej sprawie, widmom, ludziom i wszelkim innym stworzeniom. Rozważ swój wyrok biorąc również to pod uwagę.
W głosie Ameli słychać było pewność gdy mówiła o dobru jakie jest w Onu i błagalną nutkę, gdy proponowała rozważenie wyroku.
- Lata temu uratował mnie. Potem robił wiele dobrego dla moich bliskich. Dziś ponownie przybył mi pomóc, a potem sam z siebie ruszył na pomoc zagrożonym ludziom. Przed chwilą nawet z tobą Ankylonie nie walczył. Nie atakował, tylko się bronił. Czy nie powinien odpowiadać za czyny, które zrobił z własnej woli bardziej niż za te do których został zmuszony? Może nie okazywał tego wszem i wobec, to nie w jego stylu, ale cierpiał. Czy lata bólu, wyrzutów sumienia i moralnego cierpienia nie są dość dotkliwą karą?
Wolałaby powtarzać, że Onu nie zrobił nic złego, jednak ten sam się nijako już przyznał więc nie miało to większego sensu.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Nie Kwi 23, 2017 9:11 pm

NPC Storyline - Ankylon|Jinkusu|Kuntimong|Onuris

W studencie coś pękło. Poziom irytacji na chwilę przerósł dozwolone wskaźniki bezpieczeństwa. Kłapanie dziobem i udawanie mądrego, kiedy się nim nie jest.
/Chwalebne opowieści o ich tchórzostwie, pamiętane będą przez milenia. Nie odzywaj się, jeśli te słowa mają nieść arogancję./
Skomentował słowa karpatianki, rozbrzmiewając w umysłach całej grupy. Należało trzymać poziom, a młodzi mutanci udowodnili swoją wartość bojową. Z resztą jedna z nich, była bardzo doświadczona zarówno w swym fachu, jak i przez życie. Dziecięce gadki całkowicie nie pasowały do tej grupy. Zwłaszcza ze strony osoby, która nie mogła pochwalić się niczym ponad możliwości tych, których upominała.
Onuris przesunął powoli prawą łapę do tyłu, lekko opuszczając korpus i tym samym obniżając sylwetkę w dół. Jego lewa ręka nadal pozostawała wyciągnięta do przodu, mając utrzymać dystans pomiędzy sobą, a egzekutorem. Prawa dłoń, znajdowała się z kolei na klatce piersiowej, starając się wyleczyć powstałe rany. Jego postawa uległa znaczącej zmianie. Białołuski wyraźnie się skulił, niezbyt mocno, jednak było to zauważalne. Instynkt był wręcz prymitywnie naturalny, miał dać egzekutorowi znak posłuszeństwa Onurisa, wobec jego osoby. Poddania się jego woli, niechęci do walki. W pewien sposób, działało. Przynajmniej na tyle długo, by "hej" przebiło się do uszu obu stworzeń.
Ankylon znieruchomiał, a jego łeb drgnął lekko w prawo. Nie obrócił się cały, jednak, jakby "nadstawił ucho" ku kierowanym do niego słowom. Wyprostowana sylwetka, ręce opuszczone wzdłuż ciała. Dłonie zacisnęły się powoli w pięści, chowając w sobie pazury. Gest jakże prosty w odbiorze. Szarołuski wstrzymał się, słuchał. Końcówka jego ogona bardzo powoli przesunęła się po ziemi. Ruch niczym u kota, wyczekującego na reakcję człowieka. Zniecierpliwionego, domagającego się odpowiedzi. Słowa Elixira wywołały jakiś efekt. Egzekutor powstrzymał się od dalszych działań, przynajmniej na te kilka sekund. z resztą pojawiła się na nie odpowiedź, od "Bezimiennego". Na te słowa oraz na zadane pytanie.
/Dobrze. Doskonale. Egzekutor za nic ma wasze zwyczaje. Reprezentujecie jednak mieszkańców tej planety. Macie pełne prawo wystąpić w obronie Onurisa. Baczcie na swe słowa./ Myśli, jak to myśli. Przekazywane zdania mogły być długie. Ten sposób komunikacji, znacząco przyśpieszał obieg informacji. /Bezimienny to dobre określenie. Jeśli wam się powiedzie, ujawnię me oblicze. Czyniąc to przedwcześnie, zmienię bieg wydarzeń./
Dokończył, odpowiadając tym samym na pytanie złotego mutanta. Oba stwory były telepatami. Jeśli powie kim jest, te wyczytają to z ich umysłów. Zaczną zachowywać się inaczej. A on tego nie chciał. Przyszła natomiast kolej, na wypowiedź Surge. Ona również została wysłuchana przez Egzekutora. Pierwsze zdanie zostało odebrane pozytywnie. Sytuacja zmieniła się nieco, przy późniejszej wypowiedzi. Szarołuski otworzył swą prawą dłoń, wyciągając ponownie pazury. Onuris niemalże odruchowo, zrobił kolejny, mały krok do tyłu. Te słowa zostały źle dobrane.
/Jest egzekutorem. Nie jego zadaniem, jest sądzić. Działa niczym przełącznik bezpieczeństwa. Gdy jeden z nas zejdzie z drogi, on ma go naprawić lub zlikwidować. Inaczej konsekwencje byłby zbyt bolesne./
Znów z pomocą przyszła telepatia. Słowa dotarły do nich natychmiast. Coś, na co normalnie potrzeba by kilkunastu sekund, może minuty - tutaj zajęło sekundę? Dwie? W końcu, wypowiedzieć postanowiła się Amelia. Jako ostatnia, pozostała dwójka postanowiła bowiem milczeć. O ile intencje karpatianki były dobre, jej słowa do końca układały się w sposób, w jaki mógłby je odebrać Egzekutor. Gdy padło słowo "potężnym", student znów się odezwał, krótko to komentując.
/To jest cały problem tej sprawy./
Gdybym nie był potężny, zapewne nikt nie zawracałby sobie głowy, taką istotą. Mutanci powinni to jednak dobrze rozumieć. Ich moce stawiały ich ponad standardowymi ludźmi. Gdyby któryś z nich zdecydował, że zacznie zabijać oraz szkodzić innym, potrzeba by było kogoś, kto takiego powstrzyma. Oto był więc Egzekutor, stojący przed Onurisem.
O ile słowa o uratowaniu jej miały znaczenie, o tyle Amelia wręcz idealnie powtórzyła to, co powiedział jej brat. A to nie odniosło żadnego skutku, gdyż nie obchodziło szarołuskiego. Egzekutor otworzył drugą dłoń, obnażając swe pazury. Czas, by to zakończył. Ruszył więc do przodu, powolnym krokiem. Czarne ślepia skupiły się całkowicie na Onurisie. Szarołuski znajdował się plecami, względem grupy, stąd też wzrokiem nie był w stanie dostrzec ich ruchów.
/Czas nie ma dla nas znaczenia. Dziesięć czy sto lat, co za różnica, skoro wiek nas nie zabije?/ Odpowiedział na początek, dość spokojnie. Jakby nic się nie działo. Jakby szarołuski nie zamierzał ponownie targnąć na życie Onurisa. /Walczyć, rozmawiać, zginąć./
Odezwał się ponownie. Niemalże przypomniał swe wcześniejsze słowa. Uległy one lekkiej modyfikacji. Nie było już opcji odwrotu. Raczej o tym nie zapomniał. Po prostu jej nie poruszył. Skreślił taką możliwość. Pojawiła się jeszcze jedna zmiana. Podczas wypowiadania każdego ze słów, przez umysły grupki przeszły krótkie obrazy. Jakby wizje lub migawki. Przy słowie walczyć, pojawił się obraz znajdujących się nieopodal myśliwców, jak również pewnej istoty. Istota wyglądał jak Onuris, jednak całkowicie pokryta była czarną mgłą. Zupełnie niczym postać do odblokowania w jakiejś grze komputerowej. Żadne podpowiedzi nie pojawił się jednak, odnośnie rozmowy bądź śmierci. Ostatnia opcja, mogła pozostawać największa tajemnicą.
Powrót do góry Go down
Elixir

Elixir


Liczba postów : 324
Data dołączenia : 03/01/2017

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Pon Kwi 24, 2017 2:05 pm

Po ostatnich tekstach i zachowaniu Amelii - nawet jeżeli Bezimienny ją upomniał, w dodatku ostro i dla odmiany telepatycznie - Josh nie miał już nawet ochoty, aby na nią reagować. Zdawał sobie sprawę z tego, że mogą jej jeszcze potrzebować, bo w końcu musieli dogadywać się wystarczająco dobrze, by móc na siebie wzajemnie liczyć... I sam mimo wszystko był gotów w razie czego jej pomagać... Ale bardzo nie podobało mu się jej podejście. Irytowała go, denerwowała - a w tych okolicznościach nie mógł sobie na to pozwolić, więc własnymi mocami niechętnie wpływał na samego siebie, aby zachować spokój. Nie lubił być traktowany z wyższością i lekceważeniem - jak chyba każdy - a Amelia zdawała się uważać za lepszą od ich drużyny... Tak, bo przed chwilą wcale nie musieli jej wspierać.
Blondyn starał się jednak jak najszybciej zapomnieć o postawie dziewczyny, aby się nią niepotrzebnie nie rozpraszać. Mieli przecież teraz ważniejsze rzeczy na głowie, pilniejsze, z obroną Onurisa na czele... A kto wie czym będą zmuszeni zająć się potem? Z pewnością nie wyglądało na to, aby czekało ich tutaj znudzenie.
Zyskanie uwagi Ankylona stanowiło mały sukces, lecz w tym momencie Elixir nawet nie pomyślał o tym, że powinien sobie chyba pogratulować - przede wszystkim dlatego, że było na to o wiele za wcześnie, co podświadomie wyczuwał. Nie mniej jednak Egzekutor mógł go przecież zupełnie zignorować albo po prostu nie dosłyszeć jego słów, gdyby znów przystąpił do walki... Więc i tak mieli szczęście. Byle tylko udało im się wykorzystać tę szansę.
Wyjaśnienie Bezimiennego po części pokrywało się z osobistymi przemyśleniami uzdrowiciela. Wiedział, że musieli być bardzo ostrożni, aby niczego przypadkiem nie zepsuć... I choć sam nie był mistrzem w temperowaniu języka oraz planowaniu swoich poczynań, to i tak odnosił wrażenie, że stanowił ich najlepszą opcję. Jay siedział cicho i trzymał się na uboczu, a Laura i Nori były chyba jeszcze bardziej bezpośrednie od samego Josha... Znów w pewnym stopniu niewiadomą pozostawała Amelia, lecz chłopak zaczynał sądzić, że ona również mogła mieć problemy z ubieraniem myśli w słowa.
Elixir kiwnął więc głową na znak, iż przyjął i zrozumiał instrukcje Bezimiennego, przez cały ten czas zaś ani na moment nie spuszczał Egzekutora z oczu. Przesuwał wzrokiem po jego sylwetce, nie wpatrywał się tylko w jeden punkt, ale uważnie przyglądał się wszystkiemu, co mogłoby świadczyć o jakiejkolwiek zmianie w nastawieniu smoka. Słuchał ich - i to było w tej chwili najważniejsze... Lecz Josh obstawiał, że nie mieli dużo czasu na dyskusję.
Noriko przejęła pałeczkę w rozmowie, a Elixir nawet nie próbował jej przerywać, wychodząc po prostu z założenia, że relacja kilku świadków najprawdopodobniej będzie lepsza od słów zaledwie jednej osoby... I w innych okolicznościach nastolatek pewnie poczułby się wręcz rozbawiony tym, w jaki sposób jego własna reakcja pokrywała się z tą, którą okazał Ankylon, lecz teraz nie było mu wcale do śmiechu. Co prawda nie posiadał pazurów, aby je wysunąć, lecz sam drgnął wyraźnie, spinając na moment mięśnie, gdy Surge wspomniała o tym braku sądu. Jego zachowanie wynikało nie z urazy czy czegokolwiek podobnego, lecz z chęci właściwego poprowadzenia tej dyskusji... A aż za dobrze zdawał sobie sprawę z faktu, że nie wiedzieli czy doszło do rozprawy. Co więcej, sam Josh zdecydowanie skłaniał się ku wersji, że faktycznie się ona odbyła, z udziałem Onurisa lub bez, a wyrok już zapadł... I obecnie pozostawało tylko wymierzenie kary. Tyle przynajmniej wynosił z obecności Egzekutora.
Kolejny komentarz Bezimiennego - który znów zaliczył siebie do tego samego typu co Onuris i Ankylon - znów częściowo potwierdził przypuszczenia Elixira. Może nie do końca rozjaśnił sytuację, bo wciąż parę kwestii stało pod znakiem zapytania, lecz czas uciekał, a Ankylon pewnie nie miał ochoty czekać na to, aż się zastanowią... A nawet jeżeli byłby skłonny to uczynić, to i tak lepiej byłoby nie sprawdzać jego cierpliwości. Uzdrowiciel miał ochotę wkroczyć, aby ratować sytuację - lecz nie zdążył, gdyż głos zabrała Amelia. Prawdę mówiąc chłopak trochę się tego obawiał.
Początek relacji dziewczyny brzmiał dobrze, współgrał z ich wcześniejszymi wypowiedziami... Lecz jej kolejne słowa prędko zepsuły ten efekt. W momencie, gdy Amelia wspominała o czynach, do których Onuris został zmuszony, Elixir zrezygnował już z utrzymywania wszelkich pozorów. Jedną rękę umieścił jak do skrzyżowania ramion na klatce piersiowej, drugą zaś prawie pod kątem prostym do pierwszej - i po części zakrył twarz dłonią, z opuszkami palców usytuowanymi na czole. Nastolatek westchnął przy tym głęboko, wyczekując już kolejnej dawki krytyki ze strony Bezimiennego - która szybko nadeszła. Zaczynał się robić przewidywalny, ale przynajmniej oszczędzał Joshowi ściągania niechęci na siebie.
Spokojny ton instrukcji chyba tylko podsycał irytację Elixira, nawet jeżeli ten w głównej mierze nad nią panował. Mimo to jednak mutant myślał trzeźwo - i od razu odrzucił od siebie zaserwowany przez Bezimiennego obraz myśliwców. Nie zamierzał odstępować od opcji rozmowy, nie chciał nawet rozważać niczego innego... I miał ku temu dobre powody. Byle tylko pozostali z czymś nie wyskoczyli.
- Nie będziemy walczyć. Nie planujemy tego, nie przygotowujemy się, nie myślimy o tym - przesłał natychmiast wszystkim członkom drużyny, równocześnie opuszczając luźno ręce. Podejrzewał, że przynajmniej część z nich mogła to uznać za zły pomysł... I rozumiał dlaczego, jak najbardziej. Jeżeli im się nie uda i zostaną zaatakowani, będą mieli jeszcze większe problemy z obroną. Mimo to... Onuris był telepatą, więc być może Ankylon również. W takim wypadku mógł wyczytać ich intencje, a co by mu to powiedziało, gdyby jednocześnie starali się z nim dogadać i rozważali już przebieg starcia? No właśnie. Chyba warto było podjąć ryzyko.
- Ja mówię. Jeśli mi nie wyjdzie, wtedy będziemy się martwić co dalej. Nie odzywajcie się, jeżeli nie będziecie najzupełniej pewni, że nas czymś nie pogrążycie - rządził się, a w dodatku najprawdopodobniej nie zabrzmiał zbyt miło i przyjemnie, ale nie wynikało to ze złośliwości czy chęci wywyższenia się... Nic z tych rzeczy. Jak do tej pory szkodzili sobie wzajemnie, gdy próbowali sobie pomóc. To należało wyeliminować. Każda ich pomyłka mogła oznaczać przegraną w tej dyskusji... A o błędy wcale nie było trudno.
Przez cały ten czas uzdrowiciel ani odrobinę nie zmienił swojego położenia, nie ruszył się nawet na krok. Nie zamierzał się ani cofać, ani zbliżać do smoków, bo nie wiedział jak zostałoby to przez nie odebrane... Szczególnie przez Ankylona. Co prawda już wcześniej założył, że Egzekutor był telepatą i mógł sprawdzić ich nastawienie, ale nie oznaczało to przecież automatycznie, że nieustannie siedział w głowach wszystkich istot w okolicy. Było to możliwe, ale po co mieliby to teraz sprawdzać?
- Znam kobietę, która potrafi wpływać na rzeczywistość. Może zrobić praktycznie co zechce. Kiedyś należała do grupy próbującej przejąć władzę nad ludzkością, odsunąć ją w cień, może i zniewolić... I to był jej wybór, że tam dołączyła, choć skłoniły ją do tego okoliczności i to, w jaki sposób była przez ludzi traktowana. Walczyła nawet przeciwko X-Men, czyli naszym... Opiekunom. Tyle że w pewnym momencie nawróciła się, zmieniła front, dołączyła do bohaterów i od tego czasu zrobiła wiele dobrego. Znam też inną kobietę, ta może kontrolować pogodę na ogromną skalę, wliczając w to panowanie nad niszczycielskimi kataklizmami. Od najmłodszych lat była złodziejką. Kradła, żeby przetrwać i świetnie jej to szło... Ale ona również w pewnym momencie przemyślała swoje życie i zmieniła swoje postępowanie. Teraz należy do X-Men, jest naszą dyrektorką i mnóstwo ludzi - nie tylko mutantów - zawdzięcza jej swoje życia. Nasza druga dyrektorka, jedna z najpotężniejszych telepatek wśród naszego rodzaju, była częścią stowarzyszenia utrzymującego władzę przez politykę i biznes. Oni też nie mieli z X-Men po drodze, ale odeszła od nich i zajmuje się opiekowaniem uzdolnioną młodzieżą. Zapewnia bezpieczeństwo osobom, które - gdyby żyły w społeczeństwie - mogłyby zginąć za sam fakt bycia innymi. Znam także mężczyznę, który pod wpływem złości i poczucia zagrożenia przemienia się w niemalże niepowstrzymanego potwora, silnego, szybkiego i wytrzymałego. Polowano na niego, a on nie potrafił się kontrolować i siał zniszczenie. Obecnie całą tę agresję skupia na tych, którzy próbują skrzywdzić niewinnych, a walczy u boku największych ziemskich bohaterów - miał do powiedzenia sporo, więc przemawiał szybko, choć nie na tyle, aby jego słowa stały się niezrozumiałe. Co prawda podejrzewał, że w razie czego Ankylon i tak doczytałby resztę z jego myśli, ale nie chciał zbyt wiele na to stawiać. Na tym jednak nie skończył, gdyż przedstawił dopiero przykłady, które powinny świadczyć na korzyść jego następnych słów. Chłopak nabrał powietrza w płuca, aby odetchnąć, po czym kontynuował.
- Mógłbym tak wymieniać dalej. Jeżeli chcesz, sprawdź to w mojej pamięci. Znam mnóstwo osób, które mają coś na sumieniu, ale gdyby zostały wtedy za to ukarane, gdyby je zabito albo zamknięto w więzieniu, być może później zabrakłoby kogoś, kto zamiast nich uratowałby cywilnych albo ochronił Ziemię. Gdybyście już wcześniej zdążyli wykonać wyrok na Onurisie i nie byłoby go tutaj, kiedy przybyliśmy, to pewnie nawet nie dotarlibyśmy do budynku na czas, bo to jego wodna bariera zwróciła w ogóle naszą uwagę... A on nie był wtedy w stanie walczyć, czyli raczej sam nie uratowałby tamtych ludzi. Więc tak, jest potężny, czyli też niebezpieczny, ale to tylko oznacza, że tym skuteczniej może czynić dobro... Jeżeli dostanie na to szansę - w tym momencie Josh znów zrobił króciutką pauzę na pełniejszy oddech, lecz wcale nie skończył. Przez ten monolog czuł się trochę nieswojo, ale miał nadzieję, że uda mu się wypowiedzieć wszystko, co zamierzał... Że nikt mu w tym nie przeszkodzi.
Na wszelki wypadek chłopak przywołał z pamięci informacje na temat innych osób, które pasowały do tego schematu. Wolverine, o którego przeszłości nie wiedział aż tak wiele, ale zdawał sobie sprawę z tego, że nie była przyjemna, tylko raczej pełna krwi... W tym jego własnej. Black Widow czy Hawkeye z Avengers, oboje nawróceni na stronę aniołów. Rogue, o której Elixir również słyszał, że niegdyś była praktycznie terrorystką... Gambit, bardzo zdolny złodziej... I tak dalej. Blondyn niechętnie zasugerował nawet własną przeszłość. Co prawda w szeregach Reavers spędził dosłownie jeden dzień, lecz dołączył do nich z własnej głupoty - żeby trzymać się tak zwanego przyjaciela. Była to chyba najdurniejsza rzecz, jaką zrobił w życiu. Zadawanie się z Julianem zajmowało drugie miejsce.
- Miejcie go na oku. Nadzorujcie jego poczynania, monitorujcie je. Jeżeli spróbuje wam zniknąć, to będzie znak, że słuszność leżała po waszej stronie... Ale jeśli w dalszym ciągu będzie działał dla dobra bezbronnych, to chyba dowiedzie, że jego intencje są czyste? - zasugerował w końcu i dopiero w tym momencie oderwał wzrok od Ankylona, aby spojrzeć na Bezimiennego. Zakładał, że Egzekutor musiał mieć jakiś sposób na namierzanie Onurisa, skoro go tutaj dopadł, ale jeżeli nie... To pozostawała jeszcze jedna kwestia.
- Bo możecie go jakoś śledzić, prawda? Jeżeli jeszcze nie, to na pewno znajdzie się na to jakaś metoda - zwrócił się do Bezimiennego. Liczył nie tylko na odpowiedź pokroju "tak" lub "nie", ale i w razie czego na ofertę pomocy... Przynajmniej pod tym względem. Przecież ich istota - zagadka robiła tak wiele, że z pewnością coś takiego nie byłoby dla niej nawet wielkim wyczynem.
Poza tym wszystkim Joshowi przychodziła do głowy jeszcze jedna opcja, lecz nie był pewien jak powinien do niej podejść... I czy w ogóle mógł ją komukolwiek zaprezentować. Jeżeli Ankylon był telepatą, to mógłby przecież wejść do głowy Onurisa i osobiście przekonać się co smok zamierzał, prawda? Być może ten musiałby mu na to pozwolić, no i chyba istniały metody na zastąpienie swoich prawdziwych myśli kłamstwami... Ale zawsze była to jakaś dodatkowa możliwość. Z powodu tych wątpliwości Elixir zachowywał ją póki co dla siebie, licząc na to, że wybronią Onurisa w inny sposób.
Powrót do góry Go down
Surge
Mistrz Gry
Surge


Liczba postów : 277
Data dołączenia : 04/05/2013

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Pon Kwi 24, 2017 4:21 pm

Chyba nie tylko ją irytowały słowa Amelii. Rzuciła krótkie spojrzenie w stronę ich studenta. I w nim w końcu coś pękło i skomentował słowa dziewczyny. Swoją drogą komentarz był całkiem trafny. Ucieczka nie była niczym chwalebnym, a X-Meni w dodatku nigdy nie uciekają i nie poddają się. Już nie mówiąc o tym, że po powrocie do instytutu na pewno będą musieli zdać relację z całej akcji. Emma raczej im nie daruje. W ostateczności może nawet im zajrzy do umysłów, kto wie. Telepatom nie można ufać. Nigdy nie wiesz kiedy ci szpiegują myśli. A czego ich dyrektorka się dowie? Że uciekli z pola walki, porzucając istotę, która im pomogła walczyć. Dzięki której najprawdopodobniej nadal żyją. Niewdzięcznicy i tchórze. Nori na pewno nie była tchórzem. Nieraz ryzykowała własne życie w walce. Oczywiście obecna sytuacja była nieco inna. Nie walczyli. Rozmawiali. W tym niebieskowłosa nie była najlepsza, nie znała się na dyplomacji i lepiej, by za wiele nie mówiła. Sama wiedziała, że ma za ostry język i nieraz to co próbowała powiedzieć wyrażała w zły sposób. Skąd niby wynikała jest sytuacja, że mało z kim się dogadywała? Oczywiście z tego, że bycie miłą było dla niej trudne. Zmrużyła oczy, kierując spojrzenie na Amelię. Nie musiała nic dorzucać do słów Bezimiennego. Dziewczyna zachowywała się jakby była mądrzejsza i lepsza od nich. Bo co? Bo była starsza? Bo oni byli jeszcze młodzi? To jedna z rzeczy, których Surge nienawidziła. Dorośli zawsze uważali się za mądrzejszych tylko i wyłącznie ze względu na swój wiek. Jakby wiek miał być wyznacznikiem tego, ile człowiek jest wart. Większość z nich przeżyła więcej niż niejeden dorosły, a nie mieli jeszcze nawet dwudziestu lat.
Słuchała tego co mówił nieznajomy i wpatrywała się w Ankylona. Szybko zrozumiała, że student mówi za egzekutora. Okej, rozpędziła się z tym sądzeniem. To u niej normalne. Trochę za dużo powiedziała. Jak to ona. Przełącznik bezpieczeństwa. Naprawić lub zlikwidować? Czyli śmierć Onurisa nie była jedyną, ostateczną opcją. Mogli spróbować przekonać egzekutora do naprawy, cokolwiek to oznaczało. Żadne z nich nie było w stu procentach pewne, co takiego nabroił Onuris, ale po jego zachowaniu było widać, że oskarżenia przynajmniej w pewnym stopniu były prawdziwe. Nikt go nie wrobił w to, co mu zarzucali, a on był gotów przyjąć karę.
Zaciekawiły ją również bardzo słowa o tym, kim naprawdę jest Bezimienny. Zmieni bieg wydarzeń? Czyżby ktoś kto bawił się w podróże w czasie? Noriko już słyszała o takich osobach. Próbowali naprawić przeszłość, by przyszłość była lepsza. Jednak ich gość nie robił zbyt wiele. Głównie przyglądał się wszystkiemu i mówił. W dodatku zagadkami. Kim mógł być? Kimś ważnym skoro nie mógł na razie im powiedzieć kim jest. No i zawdzięczała mu życie.
- Ja tam nawet nie myślę o walce, najgorsza opcja. Tuż po umieraniu oczywiście - odparła na pierwszy przekaz Josha odnośnie planu działania. Odpadła im opcja odwrotu, która zapewne byłaby dla nich tylko ostatecznością. Nie mogli zostawić białołuskiego samemu sobie. Walka i śmierć odpadały, więc muszą prowadzić rozmowy. No, może nie wszyscy. Nori raczej będzie długo myśleć zanim zdecyduje się coś powiedzieć. Żeby przypadkiem znowu nie dobrać źle słów. Dyplomacja to zdecydowanie nie jej para kaloszy. A Josh zawsze miał wygadane. Może nie w dyplomatyczny sposób, ale potrafił jednak być przekonujący.
- Tak jest, szefie - krótka odpowiedź na prośbę o milczenie. Miło byłoby chociaż usłyszeć "proszę", ale przecież nie będzie mu tego teraz wypominać. Później, może. Choćby ot tak, dla żartów. Tak szczerze to nawet jej nie przeszkadzało, że Josh kazał im być cicho. Wręcz przeciwnie, gorzej gdyby chciał żeby też coś mówili. Złoty pewnie sam dobrze wiedział, że Surge nie jest dobra w te klocki.
Kiedy Elixir zaczął wymieniać osoby, które nawróciły się na dobrą drogę, Nori pomyślała o bracie Wandy przy niej. Oboje ponoć przeszli na stronę walczących ze złem. Podobno byli nierozłączni. Przy wspomnieniu o Ororo przez jej twarz przemknął uśmiech. Po niektórych osobach ciężko było się domyśleć, że mają za sobą mroczną przeszłość. W końcu tyle dobra teraz czynili. Odnośnie drugiej dyrektorki to Surge nadal nie do końca jej ufała, ale to akurat nie było istotne. Cały ten długi wywód miał jedno na celu - przekonać Ankylona, że każdy zasługuje na drugą szansę. O ufności nikt nie mówił. Nie musieli ufać Onurisowi. Mogli zrobić tak jak właśnie sugerował Josh, trzymać go pod nadzorem, śledzić jego działania. Obserwować go, by na nowo przemyśleć decyzję odnośnie wyroku na niego. Całkowicie popierała to co mówił jej przyjaciel, a skoro te wszystkie widma były telepatami to bez problemy mogli to wyczytać jeśli chcieli.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Pon Maj 01, 2017 4:25 pm

Mruknęła coś pod nosem. Nic konkretnego. Źle odczytał intencje jej słów. Wstchnęła.
Trochę uraziło ją to jak reszta o niej myślała. Starała się nie brać tego do siebie, tłumacząc, że kompani spotkali ją po raz pierwszy zaledwie chwilę wcześniej. Nie wiele o niej wiedzą, a z pewnością nie to co w przypadku ich oceny jej osoby byłoby istotne. Nie znali jej intencji i nie wiedzieli jak niska jest jej samoocona. Wyraziła się źle i to akurat wiedziała. I choć bardzo chciała naprostować to nieporozumienie, wytłumaczyć, ze nie lekceważy żadnego z nich. wręcz przeciwnie, bardzi ich ceni, postanowiła nie drążyć. Jeszcze wyjdzie na to, ze sama się pogrąża próbując się tłumaczyć.
Skupiła się na Onu i egzekutorze. Oni byli aktualnie najistotniejsi.Przyglądała się bratu i próbowała znaleźć kolejne argumenty na obronę jego osoby. Coś co przekona egzekutora by przynajmniej się wstrzymał. Poruszyła ją przyjęta przez Onu postawa. Poddańcza i wyrażająca brak chęci walki. Była ich kolejnym argumentem na obronę ziemskiego widma. Całkowity brak agresji ze strony Onu najwyraćniej zwrócił  wreszcie uwagę egzekutora, dzięki czemu mogli przemówić. Szary wydawał się ich słuchać mimo, że nie obrócił się ku nim. Nawet nie obrócił łba, ale widać było, że "nadstawia ucha". Słuchał więc. Musieli się postarać by utrzymać jego uwagę i jakoś przekonać by nie zabijał Onu. Postawa Egzekutora karmiła jej nadzieję, że im się uda.
Obrazy pojawiły się przed jej oczami. Nie wiedziała co próbuje im podsunąć Bezimienny, ale była pewna jednego. Walka nie była dobrym pomysłem. Mogła jednak okazać się przykrą koniecznością.
Przytaknęła Joshowi i po prostu słuchała. Na razie. Jej emocjonalność była w tym moemncie jej najgorszym wrogiem. Choć potrafiła zazwyczaj zdystansować się od niemal każdej sytuacji. Stać się hiperracjonalna i przez to do wszystkiego podchodzić na chłodno, tym razem nie mogła. Chodziło o jej braciszka. Wieloletnia tęsknota, strach przed utratą Onu odczuwany od chwili jego zniknięcia. Wszystko to nie pozwalało jej się opanować. Stała więc i starała się wyciszyć emocje.
Gdy przed jej oczami pojawił się zamglony obraz widma otworzyła szeroko oczy. Dla reszty pewnie było to pewnie mało zrozumiałe. Myśleli, że to Onu. W sumie nie dziwiła się temu, bo braciszek był bardzo podobny do widma z wizji. Jednak ona domyśliła się, że to nie Onu pojawił się przed ich oczami spowity czarną mgłą. Po co Bezimienny miałby im coś takiego pokazywać?  
Jej ręka jak prowadzona własną świadomością spoczęła na broni. Ich słowa wydawały się nie robić na Egzekutorze żadnego wrażenia. Wszystko zmierzało w kierunku opcji " walka". Nawet obrazy Bezimennego sugerowały, że to najbardziej prawdopodobne. Spojrzałą w górę, na myśliwce jednocześnie ściskajac jedną dłonią broń i błądząc myślami wokół spowitego mgłą widma. Może inny gad stajacy w obroni Onu zrobi na Egzekutorze wrażenie.
Wzięła głeboki oddech, zamknęła na sekundę powieki i skupiła się maksymalnie.
" Nodinie"
Miała nadziję, że zaklęcie które Onu rzucił na desorińskie widmo wciąż działa i jej wezwanie zostanie przynajmniej usłyszane. Liczyła rónież na przybycie widma. Żeby go troszkę zachęcić do przybycia otworzyła oczy i skupiła się na tym co działo się przed nią. Ranny Onu w poddańczej postawie i stojający przed nim, szykujący się do ataku egzekutor. Miała nadzieję, ze obraz dotrze do Nodina wraz z jej wezwaniem i ten przybędzie.
Na wszelki wypadek przez ISAC-s zwróciła się do myśliwców.
" Osłoniajcie Onurisa"
Rzuciła spokojnie. Jeśli spytały czy jest pewna przez moment jeszcze oceniała sytuację, a później potwierdziła. Brat nie miał zamiaru walczyć, co w sumie było dobrą decyzją. Nie oznacza to jednak, ze nie powinen mieć jakiejś ochrony. Jej broń, choć ultranowoczesna raczej większego wrażenia na Egzekutorze nie zrobi. Wcześniej była świadkiem tego, ze trzy użyte jednocześnie karabiny radzą sobie z łuskami widm z trudem, a ona mogła użyć tylko jednego. Użycie myśliwców było więc pewniejszą opcją. Mimo wszystko jednak trzymała dłoń na swoim karabinie gotowa w każdej chwili go użyć. Nie chciała zaczynać walki, jednak nie mogła tak stać i nic nie robić. Bierność nie prowadzi do dobrego.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Sro Maj 03, 2017 9:15 pm

NPC Storyline - Ankylon|ERT/JTF|Jinkusu|Onuris

Szarołuski się nie zatrzymał, nie od razu. Przyśpieszył nawet kroku, skracając dystans do Onurisa i podnosząc prawą dłoń do góry, całkowicie otwartą. W ten sposób pazury egzekutora znalazły się na zewnątrz, umożliwiając wyprowadzenie nimi skutecznego ataku. Ten ruch nie był szybki ani dynamiczny. Rozpoczęcie ataku było zbyt szerokie, zakres zbyt duży oraz wolny. Szary testował białołuskiego, sprawdzał jego reakcję. A ta była taka sama, jak do tej pory. Onuris odwrócił swój łeb na bok i zamknął na chwilę oczy, szykując się na przyjęcie uderzenia. Nie wykonał kroku do tyłu, nie próbował robić uniku. Nie chciał walczyć ani uciekać. W tym samym czasie, Elixir wypowiedział swój, praktycznie, monolog.
Młody mutant nie mylił się, odnośnie bycia nasłuchiwanym. Wszyscy byli nasłuchiwani przez Egzekutora. Stojący obok "Bezimienny" tego już nie skomentował. Choć bardziej wynikało to z faktu irytacji Josha. Widać tam, gdzie inni nie do końca nadążali, ten młody człowiek... mutant... był do przodu. I wyjaśnienia po prostu go denerwowały. Po co więc dalej go denerwować, skoro dobrze sobie radzi? Student włożył dłonie z powrotem w kieszenie bluzy, po czym skupił się na obserwacji.
Ankylon zawahał się. Uniesiona dłoń drgnęła, a następnie zamknęła się w pięść. Łeb spuścił na chwilę w dół, zamykając przy tym swe ślepia. Coś go ruszyło, zmusiło, by się zatrzymał. Po chwili przemyślenia, szarołuski uniósł swój wzrok na Onurisa, a następnie wykonał jeden, szybki ruch. Prawa dłoń Egzekutora chwyciła za bok łba białołuskiego. Ten aż zadrżał, zaskoczony nagłym działaniem. Nie był to jednak cios, widmo zostało po prostu chwycone przez Egzekutora. Zaraz po tym, spod dłoni Ankylona, zaczęło wydobywać się białe światło. Onuris zacisnął swe kły i zamknął oczy, a jego ciało zaczęło świecić na biało, nie rażąco, a bardziej niczym dioda. Światło zaczęło się powoli rozpadać, zanikając przy tym procesie. Białołuski nie wydawał się cierpieć, choć zacisnął swe kły. Nadal nie próbował się bronić, lecz z każdą chwilą wydawał się słabnąć, gdy jego sylwetka powoli opadała w dół, spuszczając ręce w ramionach, uginając nogi w kolanach czy opuszczając na ziemię ogon. W końcu, światło zniknęło, a Egzekutor cofnął swą dłoń.
Onuris padł na kolana, podpierając się na dłoniach, by utrzymać korpus w górze. Złapał kilka ciężkich wdechów, nie podnosząc wzroku. Środki zaradcze nie były tu już potrzebne, bo cały problem dobiegł końca. Egzektutor odwrócił się bowiem do grupki, wykonując następnie ku nim kilka kroków. Wzrok szarołuskiego skupił się głównie na Elixirze, jako na tym, który wywarł największy wkład, na obecną sytuację.
/Pozwolę mu żyć. Nie pozostanie jednak bezkarny. Jego pokutą, będzie śmiertelność./
Wyjaśnił bardzo krótko, zwięźle. Następnie zniknął, bez efektów specjalnych. Nie rozpłynął się w powietrzu, nie teleportował z błyskiem - po prostu zniknął. Tak jak na niego patrzyli, przestał znajdować się w tym miejscu. Białołuski nadal znajdował się natomiast na ziemi. A raczej klęczał na niej, dając sobie chwilę na oddech. Zaczął podnosić się do góry, na początku jedynie unosząc korpus. Na klatce piersiowej oraz lewym przedramieniu, nadal znajdowały się rany po pazurach egzekutora. Ta na ręce była dość poważna oraz głęboka, ta na korpusie - mniej. Została nieco podleczona, lecz nie całkowicie. Do tego dochodziły problem z żebrami, które zostały uszkodzone podczas kopnięcia. Wszystko wydawało się być w porządku. Onuris tu był, żył, nie wydawał się cierpieć. Jednak coś uległo zmianie.
-Odebrał mu moc. Uczynił śmiertelnym.
Rzucił stojący obok student, tym razem już na głos. Białołuski zerknął na tego "człowieka", nic jednak nie mówiąc. Nie mógł nic powiedzieć. Połączenie z jego umysłem zostało zerwane oraz zablokowane. Onuris został, dosłownie, odcięty od reszty. Łatwo można było się domyślić, dlaczego. Widmo - w ramach kary - utraciło moc. Lub to była oficjalna wersja. Nie mógł więc używać swej telepatii. W takim wypadku, stawał się podatny na innych telepatów, nadal posiadając wiedzę na temat własnego gatunku. Stąd też, jego umysł został po prostu zablokowany. Tak więc dogadanie się z białołuskim, nie będzie już takie łatwe. Przynajmniej nie w obie strony. O ile będzie ich rozumiał, o tyle sam niczego nie powie.
Student ruszył powoli do przodu, zbliżając się do klęczącego na obu kolanach stwora. Przy tym wzroście, dopiero teraz znajdował się mniej-więcej na ich poziomie. Podchodząc bliżej, student wyciągnął lewą dłoń z kieszeni, by następnie przenieść ją przed siebie i oprzeć na prawym ramieniu widma. Wzrok skierował na pysk stworzenia, spoglądając na niego poważnie. Oczy studenta błysnęły złocistym kolorem, nic więcej się jednak nie wydarzyło. Ten gest nie miał bowiem uczynić niczego innego, jak dodać Onurisowi otuchy.
Sytuacja zaczęła wyglądać na opanowaną, przynajmniej w tym jednym punkcie. Gorzej wyglądało to w reszcie Houston. Odezwał się bowiem komunikator Amelii oraz wszystkie leżące dookoła urządzenia, zdolne odbierać komunikację radiową. Jedno radio leżało na ziemi, przy jednym ze znajdujących się nieopodal ciał, należących do jakiegoś policjanta. Stąd też, każdy mógł usłyszeć co się dzieje. Wiadomość poszła na wszystkich kanałach.
Zaczęło się od zakłóceń. Szum na każdym możliwym energetycznym urządzeniu. Komunikatory szumiły, a reszta szwankowała. Amelia odczuła to najlepiej, dzięki interfejsowi w pancerzu oraz ISACowi. Oba urządzenia zaczęły rozmazywać obraz, pokazywać niedokładne informacje. ISAC pokazał informację o przejściu w stan wyłączenia, a następnie restarcie i próbie odzyskania połączenia z centralną. Chwilę potem, przed wszystkie odbiorniki przeszedł głos jakiegoś mężczyzny, zakłócany szumem komunikacyjnym.
-... stkich jednostek ... ... ... natychmiast opuścić ... ... powtarzam... - Zakłócenia ustąpiły na chwilę, pozwalając na lepszy odbiór wiadomości. -CJTF Omega 5-1 do wszystkich, którzy odbierają tą wiadomość. Natychmiast opuścić teren Houston, ładunek strategiczny...
Po przekazie, nastała całkowita cisza. Kilka sekund później, potężne, gigantyczne, białe światło wyszło znad centrum miasta. Olbrzymia, biała fala uderzeniowa zaczęła zbliżać się ku grupie New X-Men oraz The Core. Wraz z falą, dźwięk eksplozji, przypominający wystrzał z jakieś broni laserowej. Światło było oślepiające, temperatura momentalnie skoczyła do góry. Promień fali uderzeniowej natychmiast objął zasięgiem całą okolicę, nie dając nikomu szans na ucieczkę.
Błyskawicznie zareagował tutaj student, zrywając się na nogi, wychodząc przed Onurisa i zostawiając tym samym całą grupę za swymi plecami. Bezimienny podniósł lewą rękę do przodu, a następnie otoczył całą okolicę złocistą barierą, chwytając pod wielką kopułą zarówno grupę mutantów, jak i cały budynek. Nic poza tym. Miał zamiar ocalić tych znajdujących się na miejscu, tu oraz w budynku - nie w całej okolicy. Złocista bariera ograniczyła przepływ białego światła, neutralizując efekt oślepienia. Po drugiej stronie, dało się dostrzec wyłącznie biel, nic więcej. Nie było nawet widoku ognia czy energii przechodzącej po tarczy, która trzymała bez problemu. Jedynie białe światło, niwelujące możliwość dojrzenia tego, co było po drugiej stronie. Bardzo odczuły to jednak urządzenia elektroniczne. Komunikatory oraz komórki uległy spaleniu. Pancerz Amelii wyłączył praktycznie wszystkie systemy, poza wspomaganiem oraz HUDem prezentowanym przez ISACa. ISAC zresetował się kilkukrotnie, wyrzucając informacje o błędzie krytycznym oraz niemożności połączenia się z jakimkolwiek systemem sojuszniczym.
Fala uderzeniowa przeszła w końcu przez barierę, ujawniając to co zostało na zewnątrz. Wraz z energią uderzenia, zniknęła bariera. Po drugiej stronie znajdowały się zgliszcza oraz pas wypalonej ziemi. Epicentrum wybuchu było jednym wielkim kraterem, zatrzymującym się około kilometra od ich aktualnej pozycji. Houston dosłownie zniknęło z mapy oraz kontynentu. Mało który budynek przetrwał eksplozję, jeśli już cokolwiek - to były to pojedyncze ściany lub zabudowania, zniszczone, nienadające się do odbudowy. Za nimi, przetrwał jedynie budynek uniwersytetu, ochroniony przez barierę złotego. Student opuścił powoli swe ręce, zaciskając je w pięści. Nic nie powiedział. Onuris rozejrzał się natomiast po okolicy, z niedowierzaniem rysującym się na jego pysku. Bardzo widocznym, emocje bowiem ciężko mu było teraz kryć. Z miasta nie zostało dosłownie nic. Żadnych oznak życia.
ISAC zdążył się w końcu zresetować. Po pojazdach w okolicy czy na niebie, nie było śladu. Urządzenie natychmiast przechwyciło transmisję, czytelną lecz przeplataną zakłóceniami w tle.
-CJTF do HQ i jakichkolwiek przyjaznych jednostek! Potrzebujemy pomocy! Duże straty! Jakakolwiek jednostka sojusznicza, potrzebujemy pomocy medycznej!
-Pazur 1, CJTF Actual, uwaga. Siły w mieście poniosły ogromne straty.
-Powtarzam, jakakolwiek sojusznicza jednostka--
-CJTF, Core Actual. Przygotowujemy siły ratownicze, jednak musicie pozostawić czysty kanał.
Tutaj transmisja urwała się.
Powrót do góry Go down
Elixir

Elixir


Liczba postów : 324
Data dołączenia : 03/01/2017

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Czw Maj 04, 2017 7:34 pm

W trakcie swojej przemowy i tuż po niej Josh w napięciu obserwował poczynania Ankylona. Nie zwracał przez to uwagi na to, co robili wszyscy pozostali, ale w tej chwili chyba i tak nic im tutaj bezpośrednio nie zagrażało... A poza tym praktycznie każde z nich potrafiłoby przez chwilę o siebie zadbać, więc chłopak się tym nie przejmował. Dzięki temu przynajmniej oszczędził sobie kolejnej dawki złości na Amelię - bo nie zorientował się, że dziewczyna trzymała rękę na broni i najwyraźniej za nic wzięła sobie informację, by nawet nie myśleć o walce.
Jego wzrok oraz zainteresowanie skupiały się więc na szarym smoku, a także po części na Onurisie. Chłopak nie rozumiał do końca tego, co się teraz między nimi działo, nie potrafiłby z pełną pewnością siebie opisać tej sytuacji, a przynajmniej nie bez opierania się o przypuszczenia i domysły... Ale widział, że jego słowa - a może i myśli oraz wspomnienia? - musiały przynosić jakiś efekt. Gdyby nie kontrola, którą utrzymywał nad swoim organizmem, zapewne serce zabiłoby mu szybciej na znak stresu podczas oczekiwania na ostateczną decyzję Egzekutora.
Zbliżenie się, kolejny cios - lecz od początku wolniejszy od poprzednich ataków... I na czas zatrzymany. Na ten widok Elixir prawie odetchnął z ulgą, lecz w porę się opanował, nie chcąc niczego zapeszyć, bo w końcu sprawa wcale nie była jeszcze przesądzona. Z drugiej strony... Być może gest ten nie oznaczał od razu, że udało im się wybronić Onurisa, ale zawsze był to krok we właściwą stronę, prawda? Niepewność stanowiła okropne uczucie.
Wyczekując dalszego rozwoju wydarzeń, uzdrowiciel drgnął niemalże w tym samym momencie, gdy ręka Ankylona znów została wprawiona w ruch - i prędko spotkała się z ciałem białego. Nastolatek nie był nawet pewien czy zareagował tylko z powodu własnego zaskoczenia czy też odruchowo dostosował się do samego Onurisa... Ale to chyba nie miało znaczenia. Czoło mutanta zmarszczyło się, oczy lekko zmrużyły, kiedy przyglądał się działaniom Egzekutora i starał się je zrozumieć. Nie podobał mu się ten cały proces wydobywania ze smoka światła. Przypominał mu trochę to, co wcześniej robił czarny... A wtedy nie skończyło się to za dobrze. Josh w dalszym ciągu nie zadecydował czy jasność reprezentowała jedynie energię życiową czy też coś więcej, coś na kształt duszy, lecz jedno i drugie brzmiało źle. Czy była to forma kary? Wyroku? Jeżeli tak... To jak bardzo poważnego? Bo po tym wszystkim chyba nie chodziło wciąż o śmierć?
Uwaga Elixira przeniosła się już praktycznie w całości na Onurisa, a kiedy ten w końcu został puszczony i upadł na kolana, mutant miał ochotę natychmiast ruszyć mu z pomocą. Powstrzymywała go przed tym jedynie świadomość, że - teoretycznie rzecz biorąc - Ankylon mógłby nie być zachwycony jego wkroczeniem do akcji. Nie wiedział przecież co dokładnie siedziało w głowie szarego, więc mimo wszystko wolał poczekać na jakikolwiek znak, że wolno mu było działać... A już teraz zdawał sobie sprawę z tego, że będzie miał co robić. Dobrze, że wcześniej otrzymał od Onurisa informacje na temat budowy jego ciała.
Póki co jednak Egzekutor obrócił się, a jego ruch sprawił, że spojrzenie Josha szybko na niego przeskoczyło i odszukało oczy smoka. Nastolatek sam zorientował się, że na moment lekko usztywnił ramiona, ale szybko pozbył się tego efektu, choć w dalszym ciągu stał wyprostowany i na pozór spokojny. O tym świadczyły reakcje jego ciała, lecz nie psychika... Zdradzająca najpewniej przede wszystkim to, że chciał już przejść do tego, co robił najlepiej, czyli do leczenia. Najpierw Onuris, a potem... Potem każdy inny, kogo spotkają, a kto będzie tego potrzebował. W końcu to właśnie po to Elixir chciał tutaj w ogóle przylecieć.
Śmiertelność jako pokuta nie brzmiała aż tak źle, choć trochę mało szczegółowo - ale Josh nie zdążył zapytać o żadne konkrety, gdyż zaraz po wygłoszeniu swoich słów Ankylon tak po prostu zniknął mu z oczu. Nastolatek zamrugał szybko i odchylił głowę lekko na bok, lecz prawdę mówiąc na jego twarzy nawet nie odbiło się zdziwienie. Zdążył przywyknąć do takich niespodzianek. Chłopak powoli nabrał powietrza w płuca, a następnie odetchnął głęboko. Wyglądało na to, że przynajmniej jedno zagrożenie zostało odpędzone...
Ta myśl przypomniała uzdrowicielowi o demonicznej istocie, która wcześniej uciekła z pola walki. Wzrok chłopaka przesunął się po części okolicy, ale w gruncie rzeczy nie liczył naprawdę na to, że gdzieś ją dostrzeże. Ten jej fragment był na to o wiele za mały, a nawet jeżeli potrafiłby szybko wzrosnąć, to pewnie wolałby się przed nimi ukryć... Więc raczej nie skorzystałby z tej opcji. Szkoda, że Elixir nie potrafił go wyczuć.
Podczas gdy mutant się rozglądał, powoli obracając głowę, wypatrując bez większej nadziei czarnego i na wszelki wypadek upewniając się, że w pobliżu brakowało innych niebezpieczeństw - wówczas Bezimienny dorzucił coś jeszcze na temat kary Onurisa. Odebranie mocy... Wciąż było lepsze od utraty życia, choć sam Elixir wiedział, że bez swoich zdolności czułby się już paskudnie, nawet jeżeli początkowo wcale ich nie chciał. Teraz... Chyba nie chciałby bez nich funkcjonować. Co dokładnie składało się jednak na moce smoka? Już sam z siebie musiał być silny i wytrzymały, jego ciało zdawało się potężne... Więc zapewne chodziło o manipulowanie jego energią?
Jednocześnie usatysfakcjonowany i zniechęcony skanem terenu, Josh ponownie przeniósł spojrzenie na Onurisa, przy którym był już Bezimienny, a następnie sam ruszył w ich kierunku. Nawet nie próbował wnikać w to, co działo się pomiędzy nimi, choć z ciekawości prześledził tę wymianę wzrokiem... A zatrzymawszy się przy smoku, rozpalił w dłoni swoją bioenergię i ostrożnie oparł ją na ramieniu białego. W trakcie kontaktu fizycznego łatwiej było mu ocenić szkody, a znajomość organizmu Onurisa wyraźnie przy tym pomagała. Mutant skupił się na początek na składaniu żeber, równocześnie sprawdzając też to, czy jakieś ich odłamki nie wymagały usunięcia. Nie byłoby dobrze, gdyby miały uszkodzić organy wewnętrzne, więc nastolatek wolał się ich po prostu pozbyć, rozpuścić je, a ubytki zastąpić świeżą tkanką.
Następna w kolejce była rana na przedramieniu, głęboka, lecz przynajmniej prosta do naprawienia, a ta na klatce piersiowej zostawała na sam koniec. Przez cały ten czas Elixir milczał, koncentrował się na swoim zadaniu, a jeżeli ktoś inny przemawiał - to jedynie tej osoby słuchał. Osobiście uważał, że dość się już nagadał, przynajmniej na jakiś czas... Lecz oczywiście nie mogło być za pięknie, bo jego uwagę prędko zwrócił szum wydobywający się z jego komunikatora - i nie tylko. Uzdrowiciel uniósł wolną rękę, aby odruchowo przysłonić urządzenie przy uchu, licząc na to, że wyłapie jakieś słowa. Mimo to nie przestawał leczyć, dzieląc uwagę pomiędzy te dwie czynności, chcąc jak najszybciej doprowadzić smoka do jak najlepszego stanu.
Czoło blondyna zmarszczyło się, gdy spośród zakłóceń zaczęły wyłaniać się pierwsze strzępki informacji... Bardzo niepokojących informacji. Wzrok skierowany miał w dół, wbity w ziemię, więc nie widział reakcji pozostałych, choć pewnie wyczuwałby ją w przypadku Onurisa, z którym utrzymywał kontakt. Wspomniane literki i cyfry, chyba jakiś kod, nic mu nie mówiły, ale konieczność opuszczenia miasta i ładunek strategiczny już tak - tyle że Blackbirda zostawili kawałek stąd i powrót do niego trochę by potrwał... Nie wspominając już o tym, że odrzutowiec nie pomieściłby ich wszystkich, wliczając w to smoka i ludzi z uniwersytetu... I nie tylko stamtąd. Co innego wchodziło w grę? Ile mieli w ogóle czasu?
Elixir już miał się odezwać, aby zarządzić... Sam nie wiedział do końca co, na pewno dołączenie do osób w budynku, może znalezienie zejścia pod ziemię? Tyle że nagły błysk odpowiedział na jego wcześniejsze pytanie odnośnie pozostałego do eksplozji czasu. W pierwszym odruchu nastolatek chciał spojrzeć w jego kierunku, ale rozsądek prędko wkroczył do akcji i do tego nie dopuścił. Taki blask nie zrobiłby dobrze jego oczom. Z drugiej strony... W tym momencie to już chyba nie miało żadnego znaczenia, bo może i leczył się niesamowicie szybko, ale jeszcze nie potrafił się poskładać po rozerwaniu na kawałki czy wyparowaniu.
Już znajdując się pod wytworzoną przez Bezimiennego złocistą barierą, z jej wnętrza obserwując z lekko rozchylonymi ustami - o dziwo bezpiecznie - bezgraniczną biel po drugiej stronie, Josh poczuł się tak naprawdę... Przede wszystkim zaskoczony. Nie tylko tym, co się właśnie wokół niego stało - choć chłodna logika podpowiadała mu, że najprawdopodobniej był w szoku - ale... Własnymi myślami i zachowaniem. Nie pamiętał, żeby w ciągu tych kilku sekund doświadczył strachu. Sądził, że jego ukłucie musiało się pojawić, ale nie mógł go sobie przypomnieć... Wiedział natomiast, że nawiedziło go silne zrezygnowanie. Ot, spotykało go coś, przed czym dosłownie nie mógł się obronić, nie mógł nic poradzić - nie pozostawało mu więc nic innego, jak tylko zaakceptowanie tego faktu i... I może jeszcze ponure pomyślenie o tym, że taka śmierć była bardzo, ale to bardzo niesprawiedliwa. Z drugiej strony... Od dawna świetnie zdawał sobie sprawę z tego, że X-Men na ogół nie umierali ze starości. Chyba mógł się cieszyć chociaż z faktu, że w pewnym sensie zdążył dołączyć do drużyny, nawet jeśli nie do głównego składu. Ciekawiło go też czy jego rodzice w ogóle się o tym wszystkim dowiedzą. Instytut pewnie mimo wszystko dałby im znać...?
Dopiero uczucie gorąca przy uchu wyrwało chłopaka z tego stanu zawieszenia oraz autorefleksji i sprawiło, że bez namysłu sięgnął do rozgrzanego komunikatora, który po prostu wyjął i pozostawił na otwartej dłoni, przez krótką chwilę mu się przyglądając. Z opóźnieniem dotarło do niego, że w dalszym ciągu utrzymał drugą rękę na ramieniu Onurisa, wciąż rozpaloną... I zorientował się, że przez cały ten czas kierował do jego organizmu swoją energię biomolekularną, kontynuując leczenie. Zaciskając luźno pięść wokół komunikatora, mutant cofnął też w końcu tę drugą dłoń i opuścił obie ręce luźno wzdłuż ciała.
Kiedy tylko bariera zniknęła, Josh powiódł wzrokiem w kierunku, z którego przed chwilą nadciągnęła fala. Nogi automatycznie poniosły go do przodu, gdzie zrównał się z Bezimiennym, a może nawet wysunął się nieco przed niego. W tym momencie nagle naszła go myśl, że coś było bardzo nie tak - kompletnie bezsensowna, bo przecież widział na własne oczy, że praktycznie wszystko było nie tak. Kilka sekund zajęło mu zorientowanie się skąd wynikało to okropne wrażenie. Przywykł do tego, że wyczuwał wokół siebie mnóstwo istot, przepływ energii życiowej, a teraz... Teraz już tylko pojedyncze jednostki.
Elixir sam nie rozumiał jakim cudem w obliczu tego nieszczęścia zachowywał taki spokój, ani dlaczego w dalszym ciągu zmuszał swoje ciało do normalnego funkcjonowania... Choć jedno mogło się łączyć z drugim. Chyba i pod tym względem powinien zrzucić winę na szok, lecz miał wrażenie, że ten już ustępował, a pozostawało jedynie uczucie pustki - i wciąż tej strasznej niesprawiedliwości. Przybył tutaj, bo chciał pomóc leczyć rannych... A teraz nie było już chyba kogo. Bardzo się przydał, nie ma co...
I pewnie zmiotło im Blackbirda. W porównaniu z innymi, ten problem zdawał się teraz nic nie znaczyć, a jednak Josh na moment się go pochwycił, używając go niczym kotwicy, by nie dać się zmieść falom niechęci, zrezygnowania, bezużyteczności i załamania. X-Men nie będą zadowoleni. Ta maszyna musiała kosztować majątek... No i jak bez niej wrócą po wszystkim do Instytutu?
Chłopak drgnął wyraźnie, gdy jego uszu dobiegł kolejny komunikat, tym razem wygłaszany przez głośnik. Jego spojrzenie nie od razu oderwało się od całego tego obrazu zniszczenia, lecz wspomnienie potrzeby pomocy - medycznej - sprawiło już, że obrócił się znów przodem do reszty członków grupy. Nie patrzył na ich oblicza, bo nie był pewien co na nich zobaczy... I trochę się tego obawiał - tak naprawdę każdej możliwości. Szoku, strachu, obojętności, przybicia... Nie wiedział co byłoby gorsze, a w dodatku nie miał pojęcia jak sam wyglądał. Wydawało mu się, że neutralnie, ale w rzeczywistości w jego oczach widniało jeszcze niezrozumienie.
- Z tej strony pomoc medyczna. Jakieś pomysły jak najszybciej możemy dostać się do tych, którzy się właśnie zgłaszali? Możesz się z nimi skontaktować, może załatwić nam transport? Na piechotę to pewnie trochę daleko - zwrócił się na początek do Amelii, kierując twarz w jej stronę. W razie czego brał też pod uwagę drugą opcję. Bezimienny robił już przecież nie takie sztuczki, więc być może mógłby ich podrzucić na miejsce, teleportacją albo inaczej.
- Trzeba też zabrać ludzi z tego budynku. Lepiej nie zostawiać ich tutaj samych, a przy rannych mogą się przydać nawet jako przynieś, podaj, pozamiataj. X-23, Icarus, możecie ich wyprowadzić? - zasugerował następnie. Liczył na to, że cywile pójdą z nimi po dobroci, bo w końcu jeszcze przed chwilą za nich walczyli, ale... Dopuszczał do siebie możliwość, że będą potrzebowali drobnej motywacji. Laura z kolei bywała całkiem niezłą motywacją. Już w milczeniu obserwował jak dziewczyna rusza w stronę budowli i jak Jay podąża za nią, nadzorując sytuację z powietrza.
Prawdę mówiąc Josh sam się sobie trochę dziwił, że potrafił w tej sytuacji wydawać chyba całkiem logiczne polecenia... Czy może raczej sugestie. Nie chciał nawet myśleć o tym, jak odbierali to inni, szczególnie w połączeniu z jego ogólną reputacją. Jakaś część niego miała nawet ochotę wyjaśnić, że to wcale nie było tak, że nie przejmował się tym, co zaszło, że tego nie rozumiał albo to lekceważył... Tylko po prostu łatwiej mu było funkcjonować, gdy trzymał się wizji, iż zaraz jeszcze komuś pomoże - a w tym celu musiał działać dalej. Z drugiej strony przy takim ujęciu sprawy chyba i tak wychodził na egoistę.


Ostatnio zmieniony przez Elixir dnia Czw Maj 11, 2017 7:44 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Surge
Mistrz Gry
Surge


Liczba postów : 277
Data dołączenia : 04/05/2013

University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1Sob Maj 06, 2017 5:56 pm

Słuchając Josha, Nori jednocześnie uważnie obserwowała Ankylona i Onurisa choć jej spojrzenie zdecydowanie bardziej się koncentrowało na Ankylonie. Od jakiegoś czasu to właśnie on był tu najważniejszy. A dokładniej jego decyzje. Od niego w sumie zależało życie Onurisa, które młodzi mutanci chcieli ocalić. Zależało im na tym. Miała nadzieję, że słowa Josha i być może ich wszystkich wspomnienia czy wiedza o pewnych osobach, które Ankylon mógł sobie wyłapać z ich umysłów, przekonają go do tego by nie wykonywać wyroku.
W pewnej chwili wręcz wstrzymała oddech, gdy smok wykonał rozmach łapą w stronę białego, a ta wylądowała na boku jego łba. Była niemal pewna, że wykona cios. Jednak nic się nie stało. A przynajmniej nie to, czego się spodziewała. Nie było uderzenia. Nie było ataku. Obserwowała jak spod łapy Ankylona zaczęło się wydobywać białe światło, które powoli ogarniało całe ciało ich sprzymierzeńca. Nie wiedziała co się dzieje, ale chyba nie było to nic złego. Zdawało się, że Onuris od tego nie cierpiał gdyż nie wydawał z siebie żadnego dźwięku. Tylko skulił się nieco w sobie. W końcu światło zniknęło, a białołuski opadł na kolana. Wciąż jednak żył, więc nie doszło do egzekucji. Tylko co w takim razie się stało?
Na odpowiedź nie musiała długo czekać. Drgnęła lekko gdy Ankylon zrobił kilka kroków w ich stronę, odruchowo wręcz przysunęła się do Josha nieco, wbijając w szarego spojrzenie. Usłyszała krótkie wyjaśnienie po czym Egzekutor zniknął. Zamrugała z lekkim zaskoczeniem. Takiej teleportacji czy cokolwiek to było, jeszcze nie widziała. Jakby stwór po prostu przestał nagle istnieć. Śmiertelność. Czyli Onuris i jemu podobni są nieśmiertelni? Jej taka kara nie wydawała się czymś wielkim. Nadal żył. Podobno niektórzy uważali nieśmiertelność za przekleństwo. Przynajmniej tak było w filmach. W rzeczywistości mogło być inaczej, ale tego nie mogła wiedzieć. Ona na pewno nie chciałaby patrzeć jak wszyscy jej bliscy umierają, podczas gdy ona sama ciągle by żyła. To byłoby okropne.
Podążyła wzrokiem za Joshem, ale szybko się zorientowała, że ten znowu chciał uleczyć Onurisa. No tak, do czego głównie jego moc została stworzona. W dodatku Ankylon zniknął, więc mógł się już tym zająć. Zdawało się, że nic im nie grozi. Czarnego też nie było nigdzie widać. Ten kawałek, który przetrwał, umknął już dawno. Spojrzała w stronę budynku, by sprawdzić co z ludźmi w nim, gdy jej komunikator zaczął szumieć. Popukała w niego palcem, ale to nic nie dało. Po chwili to samo zaczęło się dziać z pobliskim radiem i wszyscy usłyszeli urywany komunikat. Ładunek strategiczny? Opuścić teren Houston? To nie brzmiało dobrze. Zmarszczyła brwi, spoglądając w stronę, gdzie zostawili Blackbirda. Niby nie był jakoś bardzo daleko, ale ewakuowanie tych ludzi zajęłoby trochę czasu. Może zdążą. Gdyby tak użyła swojej prędkości...
Nie miała niestety czasu na namysł, komunikat chyba trochę za późno wydano, bo już po chwili coś błysnęło, huknęło i rozeszła się fala uderzeniowa. Dziewczynę zamurowało. Dosłownie. Nawet nie drgnęła. Czyli teraz ma umrzeć już tak na serio? W taki sposób? Nie w walce? Beznadzieja. Nawet jeśli miała świadomość, że może zginąć to raczej wyobrażała to sobie zawsze jako śmierć w walce. A nie podczas zrzucenia bomby na nią. I innych. Kto będzie wiedział co zrobili? Kto będzie o nich pamiętał po tym jak zginą?
Wszystkie te myśli przemknęły przez jej umysł błyskawicznie. Przez kolejną chwilę miała pusty umysł, nie mogła zrozumieć tego. Nie nadeszło to czego się spodziewała. Żyła. I to nie wyglądało tak jak poprzednio, że umarła i ktoś to cofnął. Nie, teraz na pewno nie umarła. Zamrugała i w końcu zdała sobie sprawę, że student otoczył ich barierą, która chroniła ich przed wybuchem. Ich i ludzi w budynku, jak zdążyła zauważyć. Chwilę patrzała na tą barierę, po czym nogi się pod nią ugięły i wylądowała tyłkiem na ziemi, siadając na niej, z rękoma opartymi o podłoże za jej plecami. Wpatrywała się w otaczającą ich biel. Dopiero teraz pojawił się strach. Prawdopodobnie pojawił się za późno, z powodu szoku. Teraz byli bezpieczni. Mimo to Surge właśnie teraz poczuła strach. Strach, że mogła umrzeć. Że brakowało naprawdę niewiele. Bez studenta byłoby już po nich. Nic by z nich nie zostało. Mogłoby się zdawać, że kompletnie straciła kontakt z rzeczywistością.
Jednak piekące ciepło zmusiło ją do powrotu. Sięgnęła do komunikatora, ściągając go i zapewne by go odrzuciła, ale przez metalową rękawicę nie czuła już pieczenia. Nie nastąpił odruch odepchnięcia tego, co sprawiało ból. Spojrzała na urządzenie i odłożyła je na ziemię. Pewnie już i tak do niczego się nie nadawał. Rozejrzała się po tym, jak bariera zniknęła. Houston już nie było. Odczuła ulgę, zdając sobie sprawę, że tylko Houston, a nie wszystkiego. Co i tak nie było pocieszające.
- Oni naprawdę wszystkich zabili? - zadała pytanie, bardziej chyba do siebie niż do kogokolwiek innego, bo raczej nikt nie byłby w stanie udzielić jej odpowiedzi. Chyba. Zacisnęła dłonie w pięści, wciąć je opierając na ziemi - A to niby my jesteśmy potworami i ci niebezpieczni - teraz przemawiała przez nią złość, co wyraźnie było słychać po tonie głosu i widać po napiętych mięśniach szczęki. Niemal warknęła, wypowiadając te słowa. Jak ktoś kto za nic miał życie tysięcy ludzi miał czelność nazywać ich niebezpiecznymi? Czy oni zabijali setki ludzi? Czy mieli ich gdzieś? Zawsze starali się wszystkich ratować. Za wszelką cenę. A tu jakiś idiota, grzejący krzesło za biurkiem wydał wyrok śmierci na całe Houston. O nie, ona na pewno nie będzie pomagać takim idiotom. Cywilom, spoko. Ale nikt jej nie wmiesza nigdy w pomoc rządowi.
Przez złość i negatywne rozmyślania nawet nie zwróciła uwagi na komunikat o ekipie ratowniczej ani na to jak Josh znów zaczął wydawać rozkazy. Czy tam prośby. Potrzebowała chwili na uspokojenie się. Inaczej może kogoś pogryźć. Oczywiście nie dosłownie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





University of Houston - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 2 Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
University of Houston
Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
 Similar topics
-
» Sam Houston National Forest
» HPD headquarters in Downtown Houston
» Houston City Hall
» Houston Police Officer's Memorial
» Downtown Houston

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Houston (miasto w odbudowie)-
Skocz do: