Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 HPD headquarters in Downtown Houston

Go down 
AutorWiadomość
Gość
Gość




HPD headquarters in Downtown Houston Empty
PisanieTemat: HPD headquarters in Downtown Houston   HPD headquarters in Downtown Houston Icon_minitime1Czw Mar 17, 2016 11:46 am

HPD headquarters in Downtown Houston HPDHQDowntownHouston
HPD headquarters in Downtown Houston HoustonPoliceDeptHQ
Kwatery główne policji w Houston znajdujące się w budynku "1200 Travis", który usytuowany jest w Downtown Houston.
Powrót do góry Go down
Norbert Ronae
NPC
Norbert Ronae


Liczba postów : 113
Data dołączenia : 14/09/2016

HPD headquarters in Downtown Houston Empty
PisanieTemat: Re: HPD headquarters in Downtown Houston   HPD headquarters in Downtown Houston Icon_minitime1Sob Gru 31, 2016 2:15 pm

Okres przebywania w obozie wojskowym zaczynał Norberta powoli nużyć. Owszem przyzwyczaił się do różnego traktowania korespondentów wojennych na froncie w obozach wojskowych, ale w obozie pod Houston przez większość czasów było po prostu nudno. Rozmowy z oficjalnym przedstawicielem odbywały się rzadko, a informacje przekazywane podczas nich były gorzej niż skąpe. Gdyby nie widok bariery, oraz tytanicznych okrętów wroga na horyzoncie można by rzec że nie czuło się nawet czyhającego za rogiem niebezpieczeństwa. Większość informacji docierała do nich drogą plotek. Ponoć wojskowi już dawno znaleźli sposób na przedostanie się przez barierę, a nawet udało się zniszczyć jeden z krążowników wroga.
Pewnego dnia wszystko się zmieniło. Do namiotu prasy wszedł jakiś kapral, wywołał Norberta z nazwiska i kazał iść za sobą. Poprowadził go przez obóz w stronę namiotów oficerskich. Zbliżała się już noc i obóz przestawiał się na sztuczne oświetlenie reflektorów i lamp. Nikt nie zwracał na nich szczególnej uwagi. Dopiero gdy skręcili w stronę prywatnych kwater oficerskich i stanęli przed jedną z nich Norberta nagle olśniło. Przed kwaterą widniała tabliczka z imieniem i nazwiskiem Bukowskiego. Poznał go podczas konfliktu w Afganistanie. Nawet się wtedy zaprzyjaźnili, a odlatując Norbert obiecał odnaleźć i jego rodzinę i przekazać im prywatną przesyłkę Bukowskiego. Pomógł też zacząć jego synowi karierę w dziennikarstwie. Nie był to wielki wysiłek, bo młody miał i tak lżejsze pióro niż wielu "wyjadaczy" z branży. No ale to było dawno, wtedy nie był to oficer Bukowski, a i tak jakiś czas temu kontakt mailowy im się urwał. Skoro stacjonował tutaj, to nie trudno było zgadnąć dlaczego.
Szeregowy bez słowa otworzył drzwi i spojrzeniem dał dziennikarzowi do zrozumienia żeby wszedł. Kwatera była skromniejsza niż Norbert zakładał, lecz i tak o niebo wygodniejsza od prycz szeregowców, czy prasy. Z początku Norbert nie poznał swojego przyjaciela w mundurze oficerskim i z dodatkowym zarostem, który przyznał że dodawał mu powagi. Jednak gdy ten wstał i z uśmiechem podał mu dłoń rozpoznał w nim człowieka, którego poznał na bliskim wschodzie. Rozmawiali krótko. Nie mieli zbyt wiele czasu. W prostych żołnierskich słowach Bukowski przedstawił Norbertowi szybko jak wygląda sytuacja w Houston. Stwierdził że może przerzucić jednego człowieka spoza jednostki do miasta, ale musi to się odbyć tego wieczora. Od dawna wiedział że Norbert jest w obozie, ale nie chciał by okazało się że jest inaczej traktowany z powodu znajomości. Teraz miał okazję to nadrobić, ale dziennikarz byłby zdany na siebie. Norbert nie zastanawiał się dwa razy. Nie był pewien czy jego przyjaciel robi to oficjalnie czy nie, ale po prostu wolał nie pytać.
Szybko wrócił do namiotu, spakował najpotrzebniejsze rzeczy i dał się poprowadzić wojskowym. Wyrobiono mu oficjalną przepustkę, przeszukano więcej razy niż to było konieczne, ale nie zabrano mu telefonu, kamery, ani aparatu. W końcu poprowadzono go do wyrwy w barierze, której już sam widok przysparzał na myśl obrazy z filmów sci-fi. Nie będąc pewien czy właściwie powinien, cyknął jej szybko zdjęcie. Po tym wszystkim trzeba będzie ustalić co właściwie powinno znaleźć się w mediach. Norbert nie był wielkim fanem ograniczania wolności w mediach, ale zdradzania sekretów narodowych jeszcze mniejszym. W końcu znalazł się po drugiej stronie wraz z kilkoma innymi ludźmi. Oni jednak nie zwracając na niego uwagi oddalili się w swoją stronę i dziennikarz został zupełnie sam w swojej drodze do miasta.
Gdy zaczął dochodzić do miasta zaczynało powoli świtać. Norbert nic nie spał tej nocy, ale adrenalina zupełnie ignorowała ten fakt. Do tej pory nie spotkał żadnej żywej duszy. Raz coś przestraszyło go ruszając się w krzakach, ale okazało się że to chyba jakieś zwierzę. Latarki używał tylko kiedy to było absolutnie konieczne, jednak uśpione miasto nie generowało typowej dla metropolii łuny światła i gwiazdy bardzo dobrze oświetlały drogę. Gdy już znalazł się w centrum wygrzebał z plecaka typowy dziennikarski kapelusz z rondem i napisem "PRESS" z poprzedniej epoki. Wszyscy jego przyjaciele twierdzili że wyglądał on strasznie kiczowo, ale Norbert twierdził że przynosi mu szczęście.
Obraz miasta nie różnił się wiele od typowych nieszczęść znanych ludzkości. Poprzewracane samochody, wiele zrujnowanych budynków. Może sporadyczne ślady dziwnej broni, niepodobnej do tych znanych ludzkości przypominały mu że nie ma do czynienia z żadnym kataklizmem, ale atakiem obcej cywilizacji. W pół godzinny nazbierał materiału graficznego do kolejnych pięciu artykułów o ataku obcych. Powoli zaczynał żałować że nie wziął ze sobą żadnej broni. Nigdy nie postrzelił żadnego człowieka, nie mówiąc już o zabijaniu, ale w obliczu obcej inwazji nie był pewien co myśleć. Czy zabijanie kosmitów też jest niehumanitarne? HUMANitarne? Cóż, to pewnie zależałoby od tego jak do tematu podchodzą kosmici, ale jakoś wątpił że kapelusz z napisem "prasa" powstrzyma ich przed atakiem.
W końcu znalazł się pod budynkiem komendy głównej policji Houston. Wyglądał na nietknięty, a po bliższych oględzinach okazało się że jest zamknięty. Wewnątrz nie było śladów żywej duszy, ale nie widać też było śladów włamania i szabrów. Bez chwili namysłu Norbert wyjął swój zestaw wytrychów i zaczął grzebać przy zamku. Być może w środku znajdzie jakieś materiały o tym co tu się właściwie działo. Szansa na jakieś pisemne raporty jest raczej mała, chyba że pracowali to najwięksi służbiści świata. Może jednak nagrały się jakieś rozmowy telefoniczne przerażonych mieszkańców wzywających pomocy, lub nagrania z monitoringu. No i być może znajdzie tam jakąś broń. Powoli też zaczynał odczuwać znużenie, a posterunek policji wydawał się tak samo dobrym miejscem na postój, jak każde inne. Może nawet troszkę lepszym.


Ostatnio zmieniony przez Norbert Ronae dnia Nie Sty 08, 2017 7:29 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




HPD headquarters in Downtown Houston Empty
PisanieTemat: Re: HPD headquarters in Downtown Houston   HPD headquarters in Downtown Houston Icon_minitime1Nie Sty 08, 2017 2:12 pm

NPC Storyline - Jinkusu|Orillion

Ulice Houston były dość wyludnione. Nim bardziej ktoś zbliżał się do Downtown, czyli samego centrum - tym mniejsza była szansa na spotkanie żywej duszy. Może poza patrolami najeźdźców. Choć w tym wypadku, Ronae miał wystarczająco dużo szczęścia, by na żaden nie natrafić. Będą już jednak w centrum - przy HPD headqueters, człowiek lub jakikolwiek organizm żywy - znajdował się tuż pod okrętem dowodzenia obcych. Centralnie pod nim. Kolos o długości 40 km widoczny był z bardzo daleka. Niewiele osób miało tyle odwagi lub było na tyle głupie, by się tutaj zapuszczać. CJTF nie odnotowało tutaj jednak sporej aktywności wrogich patrolów. Kto mógł - uciekł stąd dawno temu. Przygnało tu natomiast reportera, szukającego sensacji.
Zamek nie chciał łatwo ugiąć się próbie włamania. Na dobrą sprawę skutecznie stawiał opór. Był zapewne odporny na włamania. Zawsze pozostawała możliwość próbowania z szybą. Nie dało się jednak przewidzieć czy same szyby nie były wzmacniane, jak również czy nie uruchomiłoby to alarmu, który na pewno był wewnątrz budynku. Zapewne ostatnim czego chciał Norbert, było ściągnięcie na siebie uwagi połowy Houston.
W okolicy panowała względna cisza, w oddali od czasu do czasu dało się coś usłyszeć. To strzały, huk, jakiś krzyk tudzież ryk. Typowe, po takim czasie w mieście, można było się przyzwyczaić. Niemniej jednak Norbert nie był tutaj dłużej sam. O ile mógł być pochłonięty otwieraniem zamka, a ktoś kto się do niego zbliżał - raczej podkradał, potrafił zrobić to po cichu... o tyle szyby odbijając światło, pokazały postać. Wielką postać. Bardzo wielką oraz masywną postać. Zerkając przed siebie, reporter zobaczył w szkle odbicie ponad dwumetrowego stwora. Dokładniej, mierzył jakieś 235 centymetrów. Był masywny, umięśniony, dobrze zbudowany. Poruszał się na lekko ugiętych kolanach, stawiając powoli i pewnie łapy na ziemi. Krokom nie towarzyszył żaden odgłos, stwór potrafił się skradać. Wyglądał jak smok, z tym, że nie posiadał skrzydeł - natomiast grzywę na karku oraz futro pokrywające całe ciało, pod którym znajdowały się mniejsze, niewidoczne z daleka łuski. Długi, masywny ogon, lekko uniesiony w powietrzu by nie robić hałasu oraz nie zdradzić się za szybko. Owa bestia traciła jednak na byciu bestią, gdy Norbert mógł zorientować się, jak wyposażony był ten "smok". Miał na sobie spodnie od munduru bojowego w kamuflażu czarnym. Mężczyzna jako reporter z doświadczeniem, mógł po kroju oraz rozmieszczeniu kieszeni rozpoznać, że był to element ubrania wojskowego. Wzmocnienia na kolanach, pas taktyczny, duża ilość kieszeni w tym kieszenie cargo. Dopasowane do niego rozmiarami. Do tego przy pasie oraz na biodrach dopięta duża ilość różnorakich ładownic. Od takich o przeznaczeniu na magazynki, po przyborniki, sprzęt, narzędzia, dodatkowe wyposażenie. Na łapach stwora nic się nie znajdowało, stąd możliwe ułatwienie dlaczego poruszał się tak cicho - mimo swych rozmiarów. Korpus również był goły, okryty wyłącznie jego własnym futrem. Tak samo dłonie czy łeb - żadnych gadżetów. Jedynie na lewym ramieniu znajdowało się urządzenie o którym znajomy oficer poinformował reportera. ISAC. Podręczne komputery obcych, którzy dołączyli do walki po stronie Stanów Zjednoczonych. Oficer kazał nie wchodzić im w drogę, tłumacząc, że mają ten sam cel co armia - nadal jednak są istotami z poza planety. Ich intencje nie były do końca pewne - pomimo zawiązanej współpracy oraz zmiany nazwy z Joint Task Force na Combined Joined Task Force. Z tyłu przy pasie stwora znajdował się nóż, przy prawym biodrze w kaburze - pistolet. Wszystko w rozmiarach tego wielkiego jegomościa. Wszystko wieńczył karabin który stwór trzymał w dłoniach, wymierzony prosto w Norberta. Poruszał się taktycznie, ugięte kolana, pochylona sylwetka, broń przy ramieniu z celownikiem przy oku oraz palcem zdjętym ze spustu. Jego mina nie wskazywała na złe zamiary. Ot zachowywał powagę, jednak żadnego szczerzenia kłów czy mordu w szarych ślepiach.
Do tego wszystkiego - stwór nie był sam. Obok niego znajdowały się cztery drony, które mniej więcej miał po pół metra wzdłuż i wszerz plus dodatki. Trzy drony posiadały cztery ramiona wyposażone w działa małego kalibru. Dwie znajdowały się po lewej stronie niebieskiego smoka, jedna po prawej w formacji "V". Był również czwarty dron który znajdował się po prawej stronie smoka, za uzbrojonymi dronami. Jego ramiona sugerowały brak uzbrojenia. Możliwe, że była to jednak jednostka naprawcza lub medyczna. Albo badawcza. Kto wie.
-Podnieś ręce powoli do góry, na boki, z dala od ciała. Bez gwałtownych ruchów. Następnie powoli odwróć się w naszą stronę.
Odezwał się stwór, wydając spokojnym głosem polecenie. Dość stanowczo, typowo dla wojskowego żargonu.
-Nie wykryto zagrożenia.
Odezwał się drugi głos, nieco elektroniczny z ramienia stwora. Urządzenie przemówiło. Smok jednak nie wyglądał na tak przekonanego. Możliwe, że człowiek został właśnie zeskanowany. Z resztą poza "smokiem" mierzyły do niego trzy uzbrojone drony. Nikt normalny niczego by nie próbował. Pytanie czego mógł chcieć ten obcy. Być może reporter został uznany za szabrownika.
Powrót do góry Go down
Norbert Ronae
NPC
Norbert Ronae


Liczba postów : 113
Data dołączenia : 14/09/2016

HPD headquarters in Downtown Houston Empty
PisanieTemat: Re: HPD headquarters in Downtown Houston   HPD headquarters in Downtown Houston Icon_minitime1Nie Sty 08, 2017 7:28 pm

Znajdując się pod kolosalnym okrętem kosmicznym nie mógł nie zrobić mu paru fotek. Żadna z fotografii jaką wykonał nie odzwierciedlała jednak ogromu statku. Eksperymentował kilka razy z perspektywą, fotografując wysokie budynki na tle kolosa, ale i tak nie oddawało to słuszności jego rozmiarom.
Po dłuższej chwili męczenia się z zamkiem Norbert postanowił zrezygnować. Liczył trochę że opuszczając budynek w pośpiechu funkcjonariusze nie zdążyli go protokołowo zamknąć. Mógł oczywiście próbować dalej oblężać budynek, ale wątpił że alarm jest wyłączony skoro zamek w drzwiach został zamknięty na cztery spusty, a nawet czy uda mu się wybić okno kawałkiem gruzu. Mógł znaleźć sobie przecież całą masę innych miejsc na postój, a zwrócenie na siebie uwagi kogokolwiek z armii najeźdźców nie wchodziło w grę.
Wyprostował się więc i już miał odwrócić się, aby ruszyć w dalszą drogę, gdy zauważył w odbiciu szyb komisariatu podkradającą się do niego sylwetkę. W pierwszym odruchu miał zamiar puścić się pędem wąskimi zaułkami za budynkiem, jednak widok wycelowanego w niego karabinu szybko go do tego pomysłu zniechęcił. Momentalnie, bywając już w podobnych sytuacjach podniósł ręce do góry w geście poddania. Gdyby obcy chciał go zastrzelić, to nie czekałby aż reporter wstanie. Istniała więc dla niego jakaś wątła nadzieja. Nie był do końca pewien na którą ze stron konfliktu właśnie trafił, bo informacje jakie zwykli ludzie dostawali o kosmitach Houston były bardzo lakoniczne. Odetchnął z wyraźną ulgą gdy zauważył też dziwne urządzenie na ramieniu stwora. Pasowało dość dobrze do opisu wyposażenia kosmitów z tego całego "Combined Task Force". Norbert żył już na tyle długo żeby wiedzieć że nie oznacza to wcale że jego przyszłość maluje się teraz miło i różowo. Przestrzeżono go żeby nie wchodzić im w drogę. Nie był wciąż pewien czy przebywa tu w stu procentach legalnie, nie mówiąc już o tym że nie wie nic o zachowaniu tych bestii. Czy rozumieją angielski? Reporter miał szczerą nadzieję że nie mają w zwyczaju pożerać żywcem pierwszego przedstawiciela rasy, którą po raz pierwszy spotykają. Religia bywa okropną rzeczą.
Przynajmniej niektóre z tych wątpliwości zostały rozwiane, gdy stwór kazał mu się odwrócić.
- Masz na myśli dla ciebie, czy dla mnie? - zapytał z lekko wymuszonym uśmiechem starając się przełamać pierwsze lody. Mylnie zinterpretował że głos ten pochodził od stwora. Owszem, brzmiało to okropnie, co sam w duchu przyznał, ale pierwszy raz, do jasnej opatrzności, rozmawiał z kosmitą i trochę się denerwował.
- Jestem z prasy - dodał po przełknięciu śliny. Na potwierdzenie swych słów wskazał palcem na swój kapelusz, wciąż trzymając ręce w górze. "Boże, czy oni też mają prasę?" - Moim zadaniem jest przekazywać ludziom ziemi, to co zobaczę. - wytłumaczył najkrócej jak umiał. - Wielu chciałoby wiedzieć co się tutaj dzieje. Nie wiedzą czy są bezpieczni. - Obserwował stwora chcąc ocenić jego reakcję. Gdyby zmierzał w złym kierunku od razu by zamilkł. Przy okazji mógł mu się lepiej przyjrzeć. Zastanawiał się jakim cudem taki ogromny....ktoś się do niego podkradł. Adrenalina znowu odegnała znużenie gdzieś bardzo daleko. - Nazywają mnie Norbert - wyciągnął powoli rękę w geście pokoju. Oczywiście gdyby oceniając reakcję kosmity mogłoby okazać się to samobójstwem, nie będzie ryzykował i dalej będzie trzymał ręce w górze. - Norbert Ronae.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




HPD headquarters in Downtown Houston Empty
PisanieTemat: Re: HPD headquarters in Downtown Houston   HPD headquarters in Downtown Houston Icon_minitime1Nie Sty 08, 2017 8:57 pm

NPC Storyline - Jinkusu|Orillion

-Za chudy jesteś na zagrożenie.
Skwitował krótko smok, odnosząc się do słów reportera dotyczących tego do kogo skierowane było zagrożenie. Oczywiście, że sprawdzony został człowiek, a system wypluł dla obcego odpowiedź. Smok powoli opuścił karabin, prostując przy tym swe nogi o rozluźniając postawę. Skoro nie było zagrożenia, nie było również celu by ten człowiek widział całe swe życie przed oczami.
-Norbert Ronae. Tożsamość potwierdzona. Przepustka zagwarantowana.
Znów odezwał się głos z urządzenia znajdującego się na lewym ramieniu stwora. Ten przyjął tylko informację, a następnie zerknął ku swym mechanicznym kompanom, którzy nadal mieli człowieka na muszce.
-Zabezpieczcie teren.
Rzucił krótko. Trzy drony natychmiast rozleciały się w różnych kierunkach, wzdłuż ulicy, ustawiając się nisko nad ziemią oraz chowając za przeszkodami. Każdy dron pilnował wybranego sektora, zamykając całkowicie ulicę w razie pojawienia się nieproszonych gości. Niebieski stwór ruszył w tym czasie w stronę człowieka. Spokojnym, stanowczym krokiem. Teraz już owe kroki dało się usłyszeć, głównie gdy pazury na palach łap, ocierały się o powierzchnię pod nimi.
-Nie powinieneś przybywać tu sam. Bez broni. Pod wymierzonym w dół działem okrętu najeźdźców.
Skomentował krótko nieznany osobnik. Minął on mężczyznę, podchodząc do drzwi budynku. Następnie sięgnął prawą dłonią do swojego lewego ramienia, z którego zdjął ISACa. Następnie poprowadził dłoń w dół i przystawił urządzenie do zamka drzwi prowadzących do wnętrza budynku. Zaraz po tym, oboje usłyszeli dźwięk przekręcającego się w środku zamka. Samiec cofnął swą dłoń i ponownie "przypiął" urządzenie do swego lewego ramienia. Na dobrą sprawę ISAC w jakiś sposób przyssał się do futra/łusek stwora. Ten z kolei sięgnął dłonią do klamki i otworzył drzwi, wchodząc następnie do środka jak gdyby nigdy nic.
-Chodź.
Rzucił krótko człowiekowi. Na zewnątrz nie było zbyt bezpiecznie. Drony dadzą sobie radę, potrafiły się ukryć. Człowiek niekoniecznie będzie w stanie. A stwór nie chciał musieć wybiegać z budynku w pośpiechu, by go ratować. Gdy weszli na kilka kroków, znajdując się w holu, kosmita rozejrzał się po pomieszczeniu.
-Jestem Orillion. Inżynier The Core.
Przedstawił się. Ot zapomniał na początku, a uznał, że pomoże to nieco człowiekowi... poczuć się pewniej. Przy stworze pół metra wyższym od niego, wielkim jak czterech czy pięciu takich ludzi. Nie mówiąc już o masie czy sile.
-ISAC - to urządzenie które mam na ramieniu - twierdzi, że jesteś reporterem wojennym.
Zaczął nieco, ot by poruszyć rozmowę. Następnie ruszył przed siebie w stronę jednego z korytarzy. Zakładał, że dziennikarz pójdzie za nim. W końcu mowa o osobie która przekazuje informacje innym. A ten tutaj spotkał gadającego smoka, pokrytego srebrno-niebieskimi łuskami oraz futrem, posiadającego technologię sci-fi, do tego go nie zeżarł - tylko do niego gadał. Zagranie tutaj było akurat proste. Stwór miał wzbudzić zaufanie człowieka. W końcu jakąś się z tą rasą muszą dogadać, a dziennikarz który pośle pozytywny artykuł w świat to dobra opcja. Przynajmniej by ludzie nie panikowali. Ta planeta oraz jej ludność, swoje przeszli. Jeśli więc reporter poszedł za nim, to Orillion będzie kontynuował, kierując się korytarzem w stronę schodów, a następnie na górę. I mają nieco problemów w przejściem drzwiami pożarowymi - biorąc pod uwagę jego posturę oraz wzrost.
-Okręt, nad nami, to jednostka dowodzenia. Jedna z mniejszych i słabszych. Nie spodziewali się po was oporu. Nie spodziewali się również nas.
Skomentował, wchodząc jakieś trzy piętra wyżej. Na drodze stanęły im metalowe, pancerne drzwi. Smok stanął przed nimi, skierował swe spojrzenie najpierw na przejście, a następnie na człowieka. Obok znajdował się panel na karty. Niby mógł złamać to zabezpieczenie, jednak...
-Nie mów nikomu.
Odezwał się, a następnie wyprowadził pchnięcie lewą ręką przed siebie, otwartą dłonią - samym zamku. Efekt był taki, że zamek wraz z kawałkiem ściany został wyrwany od reszty konstrukcji, a drzwi otworzyły się. Smok spojrzał jeszcze raz na człowieka, a następnie wszedł do środka. Za drzwiami znajdowały się pomieszczenia informatyczne. Cała masa pomieszczeń informatycznych. Niebieski od razu ruszył przed siebie w znanym sobie kierunki. Wcześniej widział plany budynku. Wiedział dokąd zmierza.
-Ze wszystkich możliwych miejsc we wszechświecie, zaatakowali planetę gdzie średnia wzrostu wynosi metr osiemdziesiąt, a istoty ją zamieszkujące są mniejsze od mojego ramienia.
Wywarczał przez zaciśnięte kły, kierując się przed siebie korytarzem oraz czasami pochylając łeb by nie uderzyć w lampę lub narożnik. Zatrzymał się przy kolejnych drzwiach, które otworzył. W środku znajdowała się serwerownia. Samiec podszedł do jednego z komputerów, które z resztą nadal działały na zasilaniu awaryjnym, a następnie zdjął ISACa z ramienia. Urządzenie za pomocą magnetyzmu, zostało przyklejone do bocznej ściany komputera.
-Zaraz będziemy wszystko mieli. Nie trafiłeś niestety na super ciekawą misję operatora obcej cywilizacji. Zgrywam dla CJTF bazy danych policji. Przestępcy, mieszkańcy, broń... wszystko będzie potrzebne.
Wyjaśnił nieco, by Norbert wiedział co smok w ogóle tutaj robi. Po co przyszedł i dlaczego dorwał się do serwerów. Nie były to specjalnie tajne informacje, jeśli chodzi o jego misję. Na dobrą sprawę miał się tutaj udać kto inny ale smoka znudziło dbanie o pojazdy w obozie. Tak więc znalazł się tutaj, zamiast grupki ludzi - jeden on. Z ludzkim reporterem.
Powrót do góry Go down
Norbert Ronae
NPC
Norbert Ronae


Liczba postów : 113
Data dołączenia : 14/09/2016

HPD headquarters in Downtown Houston Empty
PisanieTemat: Re: HPD headquarters in Downtown Houston   HPD headquarters in Downtown Houston Icon_minitime1Pon Sty 09, 2017 11:22 am

Norbert cmoknął i pokiwał głową zgadzając się niemo ze stworem. Komuś jego postury Norbert nie zrobił by chyba nawet krzywdy uderzając go oburącz kamieniem w głowę. Stwór wykazywał jednak chęć dialogu i poczucie humoru, co dziennikarz od razu docenił.
Jednak na prawdziwy głęboki oddech ulgi pozwolił sobie dopiero gdy dziwne drony potwierdziły jego tożsamość. A więc okazało się że przebywał tutaj w dwustu procentach legalnie.
- Nie lubię broni. Jestem pacyfistą. - odpowiedział niebieskiemu na jego słowa. - "Brak zagrożenia" daje ludziom...istotom mniej powodów do strzelania do mnie. - zacytował słowa które wcześniej wypowiedział na jego temat dron. - A poza tym to z raportów które widziałem śmiem wątpić czy ta broń, na którą mam pozwolenie stanowiła by tutaj zagrożenie dla kogokolwiek poza mną.
Stwór podszedł wolnym krokiem do dziennikarza. Norbert był naprawdę dobrym rozmówcą, na czego dużą część przekładała się analiza sygnałów niewerbalnych. Spuszczenie człowieka z muszki karabinu na ogół stanowiło dobry znak, że rozmowa idzie w dobrą stronę. Przez chwilę dziennikarz sądził że twór uściśnie mu dłoń i już przygotowywał się na miażdżenie palców, ten jednak wyminął go i otworzył swoim urządzeniem drzwi komisariatu. Norbert nie namyślał się dwa razy, żeby pójść za nim.
- Miło mi. I dzięki że mnie nie zastrzeliłeś. - Norbert uznał przedstawienie się obcego za znak że może już opuścić dłonie, które do tej pory trzymał na wszelki wypadek w górze. Potem okazało się że stwór ów wie kim jest z zawodu. A on głupi myślał że nie wiedzą co to prasa... Oczywiście nagle przypomniał sobie po co właściwie tu jest i zaczął grzebać w torbie. - Czy mogę nagrywać tę rozmowę. Myślisz że mogę zrobić ci zdjęcie? Byłbyś twarzą swojego gatunku w relacjach ziemsko-... - No właśnie. Właściwie jakich? Norbert musiał poddreptywać żeby dotrzymać długiego kroku stwora. Jeśli się zgodzi to wyjmie całą elektronikę jaką ma i zacznie swoją pracę. Jeśli nie, to zostanie przy starym dobrym notesie i ołówku.
- Owszem, jestem - przypomniał sobie że właściwie nie odpowiedział na pytanie kosmity. - I nie tylko. Zajmuję się też sprawami nadnaturalnymi. Ostatnio to dość gorący temat. Zawsze twierdziłem że to coś na kształt powołania. Trochę jak służba w wojsku. - Dodał aby minimalnie utożsamić się z potworem, zapisując tym samym w kajecie "??THE CORE!!" i podkreślając je kilkoma liniami.
- Naprawdę? To dość głupie, nieprawdż? Magellan zginął od włóczni tubylca podczas odkrywania nowych ziem. Historia lubi się powtarzać. Z tym że nasze dzidy mają brzydką tendencję do zostawiania po sobie grzybów atomowych i radioaktywnego opadu. Nie wiesz kto to Magellan, prawda? - dodał po uświadomieniu sobie faktów. - No i tak właściwie to co tu robicie? Nie żebyśmy nie byli wdzięczni, wierz mi. I kim właściwie jesteście?
Po przejściu kilku pięter stwór bez większego wysiłku wyłamał pancerne kraty zabezpieczeń policji.
- To? To przecież było tak zanim tu dotarliśmy. - uśmiechnął się do niebieskiego. Widział że miał w nim bratnią duszę, przynajmniej jeśli chodzi o trzymanie się ustalonych reguł. Za drzwiami znajdowała się serwerownia policji. W sumie to czego na początku szukał Norbert, jednak teraz zupełnie o tym zapomniał.
- I to już drugi raz. - przytaknął smokowi - Słyszałeś kiedyś o Chitauri? Zaatakowali Nowy York jakiś czas temu. Kosmos stał się nagle dla nas bardzo tłocznym miejscem. Wiesz czego mogą u nas szukać ci tutaj? - wskazał palcem na sufit pomieszczenia, jednak oczywiście chodziło mu o krążownik nad nimi.
- Nie będę narzekał. Na nudnych misjach pewnie rzadziej do was strzelają, co? Czy mógłbyś potem. No wiesz. Zabrać mnie do obozu? Mam już dość materiału z samego miasta. Teraz muszę złapać trochę dzielnych chłopców Stanów Zjednoczonych w akcji.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




HPD headquarters in Downtown Houston Empty
PisanieTemat: Re: HPD headquarters in Downtown Houston   HPD headquarters in Downtown Houston Icon_minitime1Pon Sty 09, 2017 4:13 pm

NPC Storyline - Jinkusu|Orillion

Pacyfista, do tego mały, żadnej naturalnej broni. Nie miał nawet łusek które zatrzymałyby pociski. Pazurów, którymi mógłby kogoś rozerwać na strzępy. Pacyfista? Raczej szaleniec. Nie, żeby znajdował się w strefie wojny, gdzie "ci źli" masowo mordują ludność cywilną.
-Z tego co wiem, poza mną i kilkoma operatorami The Core, wszyscy biegają z tutejszymi karabinami i nieźle sobie radzą.
Skomentował krótko kwestię broni oraz sensu jej posiadania, gdy obaj kierowali się ku serwerowni.
-W waszej kulturze może i wyglądamy jak bestie. I na dobra sprawę zdarzało mnie się kogoś rozszarpać pazurami oraz wygryźć krtań. Ale atakowanie cywilów to nadal zbrodnia wojenna.
Dodał do kolejnej wypowiedzi, nieco przyswajając człowiekowi dlaczego do niego nie strzelił. To nie było tylko spowodowane jego charakterem. Orillion nie należał do tych których gorszy, że przeciwnik nie ma broni. Jeśli Norbert byłby wrogiem, to mógłby nawet szlochać, ryczeć i błagać o życie, powołując się na bogów oraz własną rodzinę. Smok by go po prostu zastrzelił. Nie był jednak wrogiem. Na dobrą sprawę nie był nawet sojusznikiem. Był cywilem. Poza tym... no właśnie, reporter, dziennikarz, prasa. Co mógł zrobić, jak nie sięgnąć po sprzęt do nagrywania? Zanim więc dotarli do miejsca podróży, niebieski udzielił mu odpowiedzi i na to pytanie.
-Tak długo jak długo nie prowadzę działań mogących zagrozić bezpieczeństwu organizacji do której należę, Federacji Planet lub narazić na niebezpieczeństwo tutejszą ludność, możesz dokumentować moje działania. Jeśli jednak powiem, że masz czegoś nie nagrywać - nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę. Co do zostawania twarzą to może sobie daruję. Zarówno The Core, Federacja jak i Densorini mają o wiele lepszych przedstawicieli. Bardziej medialnych.
Wyjaśnił krótko. Wewnętrznie nie miał nic przeciwko byciu nagrywanym. Uważał nawet, że powinni dać się nagrywać - tak długo jak długo nie stwarzało to zagrożenia - by pokazać się z nieco lepszej strony. Lub przynajmniej nie wzbudzać niepokoju. Nie, żeby obcy z którymi walczyli tak bardzo się od nich różnili. Jakieś gadopodobne stworzenia również się tam znajdowały. Lub coś co posiadało kły, pazury. A on posiadał to samo. Jego kompanii również.
Obaj znaleźli się już w serwerowni. ISAC filtrował oraz zgrywał dane, zamykając po kolei każdy serwer, by osoby nieuprawnione nie dostały się do zawartych tam informacji. W tym czasie był moment, by nieco porozmawiać. Reporter nie próżnował i korzystał z okazji póki się dało. Prawda, nie miał pewności czy duży mu zaraz gdzieś nie ucieknie.
-Wojskową organizacją która działa na rzecz Federacji Planet. A jesteśmy tu w celu do którego ciągle się przygotowujemy. Prowadzimy wojnę oraz udzielamy wszelakiej pomocy. Wojskowej, medycznej, surowcowej.
Wyjaśnił, podchodząc przy okazji do jednej ze ścian i opierając się o nią. Musieli trochę poczekać, zanim urządzenie skończy pracę. Nie była to kwestia mocy obliczeniowej ISACa, co po prostu samych serwerów. Nie uczyni tutaj żadnego cudu, skoro sprzęt jest powolny to ISAC nie zgra niczego szybciej, niż pozwala na to przepustowość serwerów. Smok skrzyżował ręce na klatce piersiowej, obserwując człowieka z którym prowadził rozmowę.
-Drugi? Może nie przekazuj tego dalej, jednak "kosmici" nawiedzają tą planetę regularnie. - Wtrącił krótko odnośnie ilości spotkań z obcą cywilizacją. Oczywiście nie wszystkie były tak huczne oraz głośne. Nie wszystko tak wybuchało. -Chitauri zapewne szukali sobie kolonii. Planety do życia. Czytałem raport zwiadu odnośnie zniszczenia grupy w kosmosie. Znając tą rasę, zapewne ukrywają się wśród was... o tym również nie mów. Nie potrzeba paniki. Z kolei ci tutaj chcą przerobić tą planetę, jej ludność oraz zasoby na papkę, którą następnie się pożywią oraz wzmocnią.
Odpowiedział, wyjaśniając nieco. W sumie nic nowego. Ziemia była bogata w surowce, zarówno naturalne jak i... energetyczne. Dużo nadludzi o różnych zdolnościach, których można było wykorzystać do własnych celów.
-Teoretycznie. W praktyce zawsze mogę dostać nowy przydział. Wystarczy, że coś się posypie, a ja będę akurat najbliżej.
Po tych słowach, smok odsunął się od ściany i podszedł do urządzenia. Ostatni z serwerów został wyłączony, tak więc ISAC zakończył swą pracę. Orillion ponownie przypiął urządzenie do lewego ramienia, a następnie chwycił pewniej karabin w dłonie. Spojrzał na człowieka, lecz zanim zdążył coś powiedzieć, uprzedził do ISAC.
-Wrogie patrole wykryte.
Rzucił krótko. Smok warknął cicho, a następnie ruszył szybszym krokiem, wychodząc z pomieszczenia i kierując się do okna pokazującego ulicę na której przed chwilą byli. Zerkając lekko przez okno, stwór dostrzegł czterech pancerniaków ze sporą obstawą zbliżającą się do ich pozycji. Kolejnych czterech kierowało się ku nim ulicą z drugiej strony.
-Trzymaj łeb nisko.
Rzucił krótko do człowieka, by zaraz odwrócić się i ruszyć pędem w stronę schodów. W międzyczasie dotknął dłonią ISACa, na co ten zareagował. Efekt dało się usłyszeć oraz zobaczyć na dworze. Jeden z uzbrojonych dronów wysunął się z za samochodu i rozpoczął efektywny ostrzał pierwszego ze zbliżających się patroli. Zaskoczona grupa została zdziesiątkowana, zanim w ogóle zorientowali się co się dzieje. Maszyna precyzyjnie namierzała cele oraz prowadziła ogień wyborowy, nie marnując amunicji. Niedobitki rzuciły się za osłony, to samo uczynił drugi patrol, który jeszcze nie wszedł do walki. Pozostałe trzy drony - dwa uzbrojone oraz jeden wyróżniający się, pozostawały w ukryciu. Niebieski zbiegł w tym czasie na dół, wbiegając do lobby i chowając się za biurkiem przy którym zazwyczaj siedzi obsługa. Drewniane deski nie były dobrą osłoną przed ogniem albo dopóki siedział i nie było go widać, dopóty był bezpieczny. Smok nie wydawał reporterowi żadnych poleceń. Nie miał czasu się nim zajmować, skoro na razie musiał martwić się sobą oraz dronami.
Powrót do góry Go down
Norbert Ronae
NPC
Norbert Ronae


Liczba postów : 113
Data dołączenia : 14/09/2016

HPD headquarters in Downtown Houston Empty
PisanieTemat: Re: HPD headquarters in Downtown Houston   HPD headquarters in Downtown Houston Icon_minitime1Wto Sty 10, 2017 10:49 am

Norbert przyznał że całkiem polubił tego kosmitę. Może dlatego że po takim uzbrojonym gigancie, do tego ewidentnym wojskowym, nie spodziewał się że będzie...no...miły?
- Nic o was nie wiem. Skąd mogłem wiedzieć że w kosmosie obowiązuje konwencja genewska. Czy jakaś tam. - poprawił się. Bardzo dziwnie rozmawiało mu się z osobą która możne nie znać podstawowych niuansów jego świata. Nie chciał stwora w żaden sposób urazić - Rozumiem. Rozumiem. Przyznam tylko że jestem bardzo przejęty, a nie chcę żeby coś mi umknęło. - pstryknął guzik od dyktafonu i zamontował go sobie przy pasie. - Czyli jesteś Densorinem? - zapytał. The Core, a już tym bardziej Federacja brzmiały jak organizacje, czyli to trzecie mogło być nazwą gatunku. Dziennikarz nie chciał nazywać go cały czas w swojej głowie kosmitą i stworem.
Norbert był bardzo wdzięczny stworowi za wszystkie odpowiedzi. Był o wiele lepszym rozmówcą niż połowa ziemskich gwiazd i polityków, czyli tych z którymi rozmawiać należało w tym zawodzie. Odpowiadał na pytania tak by dziennikarz go zrozumiał.
- Może przemawia teraz prze zemnie wewnętrzny człowiek, ale co wy z tego macie? Jest u nas powiedzenie że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Demokracja zawsze znajdzie się tam gdzie ropa. Skądś przecież bierzecie fundusze. - Norbert reprezentował tutaj typowo ludzki punkt widzenia. Prawdopodobnie wielu jego czytelników też zadałoby sobie to pytanie. Dziennikarz wolał je zadać nie dla tego że nie wierzył kosmicie, ale dlatego że naprawdę chciał poznać jego zdanie na ten temat. Nie mówiąc już o tym że na ziemi ludzie nie są przyzwyczajeni do otrzymywania czegoś za darmo, dlatego zawsze spodziewają się drobnego druczku.
- Miałem na myśli drugi oficjalny. W obliczu obecnych wydarzeń ciężko zakładać że kontrolujemy nawet 40% przylotów innych ras na ziemię. Ciągle dochodzą nas słuchy o ludziach z dziwnymi mocami. Ponoć coś dzieje się z ludzkim DNA i spontanicznie mutuje w obrębie pokolenia, ale żeby wszyscy?
Przytaknął jednak niebieskiemu. Co innego gdy takie informacje pozostawały ludzkimi domysłami, a co innego gdy pochodziły z pewniejszego źródła. Jak na przykład innego kosmity. Informacja o prawdopodobnym celu najeźdźców trochę nim wstrząsnęła. Spodziewał się poniekąd chęci podboju, może zdobycia niewolników, czy podporządkowania rasy, ale to co usłyszał strasznie ludzi jako gatunek umniejszało. Mieli zostać niczym więcej tylko pożywieniem, czy biopaliwem, niemal niczym wór kartofli. Nie było do tego innych planet? Jakichś BEZ inteligentnych form życia na zaawansowanym poziomie cywilizacyjnym? Chociaż rozumiał że zaawansowany to w tym przypadku pojęcie bardzo względne. W nieskończonym wszechświecie istniały chyba jednak planety o stopniu rozwinięcia niższym niż na Ziemi. Wieść o tym że jednak nie mogłaby być strasznie dołująca dla człowieczego ego.
Nagle cały nastrój sielanki i miłej pogawędki prysł niczym bańka mydlana. Gdyby była to scena z filmu dziennikarz pewnie doceniłby wyczucie dramatyzmu urządzenia. Nie była to jednak scena z filmu. Smok wydał mu polecenie, na które zdążył tylko skinąć głową, nim tamten wybiegł. Nagle cały pacyfizm dziennikarza szlag trafił. Poczuł się bardzo bezbronny w obliczu tej sytuacji. Niebieski mówił że konwencjonalna broń działa jak każda inna. Norbert postanowił się więc za jakąś rozejrzeć. Może piętro niżej jest magazyn broni policji. Spróbuje się do niego przedostać. Na zewnątrz słychać już było strzały. Orillion kazał mu się nie wychylać i Norbert zgadzał się z nim w stu procentach. Unikał okien i starał się iść pochylonym lub nawet na czworaka. Jeśli znajdzie jakąś broń, ukryje się za jakimś rogiem, czy biurkiem, tak by widzieć wszystkie możliwe okna i drzwi. Idealna byłoby pomieszczenie z tylko jednym wejściem. Być może nawet sama zbrojownia. Jeśli nie znajdzie sobie broni, lub stwierdzi że mocowanie się z zamkiem zbyt długo by mu zajęło poszuka sobie jakiejś po prostu jakiejś dobrej kryjówki. W najgorszym razie starczy nawet sama szafa. Jeśli chodzi o niego to na miejscu niebieskiego również by się nie wychylał, ale gad (chyba gad, ale miał przecież futro) wyglądał na takiego, który wiedział co robi.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




HPD headquarters in Downtown Houston Empty
PisanieTemat: Re: HPD headquarters in Downtown Houston   HPD headquarters in Downtown Houston Icon_minitime1Sro Sty 11, 2017 4:16 pm

NPC Storyline - Jinkusu|Orillion

Niebieski smok wybiegł z pomieszczenia, zostawiając reportera za sobą. Początkowo podejrzewał, że wewnętrzna chęć uwiecznienia walki pomiędzy obcymi weźmie w człowieku górę nad zdrowym rozsądkiem. Tak się jednak nie stało. Skoro więc smok został sam, nie musząc martwić się o nikogo postronnego - wziął się do pracy.
Norbert zdołał ukryć się w budynku HPD. Niestety policyjny arsenał był dla niego niedostępny. Smok sobie poszedł, a pomieszczenie znajdowało się za kratami, tak więc wstęp tylko dla tych którzy mają klucz lub potrafią wchodzić z drzwiami do środka.
Wymiana ognia na zewnątrz nie trwała specjalnie długo. Minęły może z trzy minuty, a po tym wszystko ucichło. Jeśli mężczyzna znajdował się ukryty za drzwiami, to mógł teraz usłyszeć szybkie kroki kogoś kto zbliżał się do miejsca w którym ten się znajdował. Drzwi otworzyły się, a po drugiej stronie dało się już ujrzeć niebiesko-srebrnego stwora, który momentalnie sięgnął prawą dłonią w stronę człowieka, łapiąc go za ubranie i podciągając do góry - stawiając go tym samym na nogi.
-Idziemy.
Rzucił krótko, ciągnąc Norberta za sobą z pomieszczenia na korytarz. Smok od razu ruszył w stronę wyjścia budynku, szybkim chodem - już nie biegiem. Na korytarzu puścił go oczywiście, bo inaczej reporterowi mogłoby zabraknąć gruntu pod nogami. Gdy oboje wyszyli przed budynek, oczom człowieka ukazała się prawdziwa jatka, która przed chwilą miała tu miejsce. Ulice zarówno po jednej jak i drugiej stronie, splamiony były krwią obcych patroli które przed chwilą się ku nim kierowały. Ciała były poważnie uszkodzone, głównie zakrwawione i podziurawione były łby owych istot. Dookoła nadal znajdowały się cztery drony, jeden pozostawał w pogotowiu - medyczny - pozostałe trzy pilnowały sektorów.
-Niebezpieczeństwo wykryte. Wzywam ewakuację... Jednostka odebrała sygnał. ETA dwie minuty.
Odezwał się ISAC. Smok zerknął kątem oka na swe ramię, a chwilę potem ziemia zatrzęsła się, a po okolicy rozniósł się potężny ryk jakiegoś stworzenia, znajdującego się całkiem niedaleko. Z tej odległości przynajmniej nie był w stanie zagrozić ich słuchowi. Choć Orillion potrząsnął łbem w geście irytacji.
-Brzmi jak widmo.
Rzucił krótko, a zaraz po tym niebo pojaśniało bielą. Potężny promień energii uderzył w barierę, przebijając ją oraz niszcząc całkowicie. Jedno trafienie wystarczyło, by wyczerpać cały zapas dostępnej energii, przeznaczony na utrzymanie tarczy. Po pierwszym - nadciągnął drugi promień - a wraz z nim potężny huk rozniósł się po okolicy. Znajdujący się nad nimi okręt dowodzenia został trafiony oraz poważnie uszkodzony przez ostrzał. Smok uniósł swój wzrok do góry, obserwując wydarzenia z dość neutralnym wyrazem pyska.
-Bariera padła. Czyli nadeszła kontrofensywa.
Odezwał się, a jego słowa poparte zostały zaraz przez wydarzenia na niebie. Poza dwoma okrętami obcych, które zaczęły przemieszczać się na północ - w stronę głównego okrętu wystrzelono setki rakiet, a niebo poszarzało od ilości myśliwców US Air Force które znalazły się bardzo wysoko nad nimi. Poza jednostkami USAF, dało się dojrzeć większe - obce maszyny. Prawdopodobnie należące do wspomnianego The Core.
-Oto co z tego mamy. Wróg ma kilka maszyn mniej oraz jedną potencjalną kolonię mniej.
Odrzekł spokojnie na wcześniej zadane pytanie. Usłyszał je i pamiętał. Były też inne, choć samiec nie specjalnie chciał w tym momencie na nie odpowiadać. Zaraz po tym, białe światło błysnęło obu istotom oraz kilku maszynom przed ślepiami. Znaleźli się w białym, sporym wnętrzu Skilaaniik Gunshipa. Jednostka zawisła nad nimi pod osłoną kamuflażu, a następnie wciągnęła na pokład teleportacją. Aktualnie obaj znajdowali się w przedziale transportu piechoty, co dało się ustalić po ilości siedzeń po bokach oraz szafkami nad tymi siedzeniami - na ewentualne uzbrojenie czy rzeczy prywatne - nawet bagaż. Kilka metrów dalej znajdowało się wejście do pustej kabiny pilota. Okręt mimo to poruszał się, co dało się ujrzeć przez przednią "szybę". Orillion od razu ruszył przed siebie, wchodząc do kabiny i rozsiadając się na fotelu po lewej stronie. Dotykowe panele zaświeciły się, a smok położył na nich swe dłonie.
-Siadaj obok i obserwuj.
Rzucił krótko smok, a maszyna wykonała zwrot o sto osiemdziesiąt stopni, wykonując przy tym również manewr obrotu o 360 stopni, przez co przez chwilę znajdowali się głowami do dołu... Norbert nie spadł jednak na sufit. Pojazd posiadał własny generator grawitacji, która trzymała go w miejscu, uniemożliwiając mu latanie po okręcie - pomimo ostrych, szarpanych ruchów przy starcie. Gunship ruszył pomiędzy budynkami, kierując się z dala od centrum. Panel obok nich zaczął wyświetlać sytuację strategiczną, naliczając kilkaset sojuszniczych jednostek latających oraz sporo więcej maszyn na ziemi - jak również piechoty - zaznaczając dokładnie pozycję swoich na niebiesko - wrogów na zielono. Z wrogów dało się dostrzec kilkadziesiąt pojazdów na ziemi, przypominających czołgi. Do tego kilkaset jednostek piechoty - jak i trzy okręty. Jeden czterdziesto-kilometrowy gigant oraz dwa mniejsze. Do tego okręt pokazał Drednota (tego samego na którym był wcześniej Fenris) na północ od miasta przesuwającego się powoli ku samemu miastu oraz kierującemu skuteczny ogień ku wszystkim trzem wrogim pojazdom. Reporter znalazł się właśnie na okręcie obcych, w środku bitwy powietrznej - choć jego pojazd aktywnie nie brał w niej udziału.
Powrót do góry Go down
Norbert Ronae
NPC
Norbert Ronae


Liczba postów : 113
Data dołączenia : 14/09/2016

HPD headquarters in Downtown Houston Empty
PisanieTemat: Re: HPD headquarters in Downtown Houston   HPD headquarters in Downtown Houston Icon_minitime1Czw Sty 12, 2017 10:04 am

Dobry reporter wojenny, to taki który wraca opowiedzieć o tym co widział. Słysząc strzały cały czas walczył ze sobą czy może nie podejść jednak do okien i nagrać strzelaninę, ale przecież filmów sci – fi było już aż nadto, a sceny walk nie są najważniejsze w tym co on ma tutaj do zrobienia. Gdy jednak już tę walkę przegrał, wydobył swoją podręczną kamerę i zabierał się za podkradnięcie do okna, odgłosy walki ucichły.
Norbert nie miał nawyku dyskutowania z żołnierzami. Wielu jego kolegów po fachu twierdziło że są ponad przeciętnymi wojskowymi i za wszelką cenę próbowało tę wyższość wyegzekwować. Nasz dziennikarz jednak wolał po prostu nie przeszkadzać tym ludziom w pracy. Zwłaszcza jeśli chwilowo elementem ich pracy było zachowanie go przy życiu. Tak więc gdy smok łapą poderwał go z klęczek i wyprowadził na zewnątrz nie stawiał większego oporu.
Na zewnątrz zastał krwawy obraz tego, co zostało z domniemanego patrolu. Skoro nie było niebezpieczęstwa, a bateria kamery była pełna, pozwolił sobie na włączenie jej uwiecznienie tego co zostało z wrogich stworów. Przy okazji zachaczył raz, niby od niechcenia o Oriliona, aby jego też mieć na przysłowiowej taśmie. Miał wrażenie, że gdyby leżeli tutaj martwi ludzie pewnie wykrzesałby z siebie więcej współczucia. Materiały z tragizmu wojny zawsze miały wielką moc propagandową i użyte w odpowiednich rękach mogły wywołać niemal dowolny skutek. Jednak tutaj to zupełnie nie działało. Nadchodziły nowe czasy i wiele zmian dla gatunku ludzkiego. Ciekawe czy kiedykolwiek będziemy w stanie utożsamiać się z innymi gatunkami w galaktyce. Sądząc po tym że ludziom wystarczą takie błahostki jak pigment skóry aby określać kogoś jako gorszego, ten dzień nie nadejdzie chyba jeszcze w tym wieku.
Nagle powietrze przeszył głośny ryk. Mimo że dochodził z dość daleka, zaskoczony dziennikarz niemal upuścił swoją kamerę.
- Widmo? - Norbert zapatrzył się w kierunek z którego według niego dochodził dźwięk – To dobrze czy źle? Nie spodziewałbym się takiego hałasu po czymś...kimś...kogo nazywają widmem. - znowu się poprawił. Kiedyś się jeszcze wyrobi.
Gdy potężny huk rozdarł niebo, a bariera upadła on wciąż miał włączony sprzęt do nagrywania. Z refleksem godnym rewolwerowca wycelował ją w górę, tak że zdążył jeszcze złapać rozpadającą się barierę. Co więcej nagrał też drugi strzał z nieznanej broni, który uderzył wprost w okręt dowodzenia wroga. Sam nie był pewien co się wokoło dzieje, ale wiedział że po prostu musiał to uwiecznić. Norbert miał wrażenie że mniej więcej tak czuł się człowiek, który nagrał znany filmik spod WTC. Dziennikarz był zbyt oniemiały tyloma nowymi wrażeniami, że nie zdążył pomyśleć nawet co odpowie Orilionowi gdy niebo przysłoniły wręcz siły powietrzne stanów zjednoczonych atakujących okręt. Widok, który z daleka przypominał trochę festiwal latawców i nowy rok razem wzięty w rzeczywistości był chyba największą operacją militarno-powietrzną w historii. Zaaferowany dziennikarz skupił się na swojej kamerze, jakby była w tej chwili najważniejszym elementem jego życia.
Orilion znowu z wyczuciem dramatyzmu godnym Hitchcock'a skwitował to zdaniem, które Norbert miał szczerą nadzieję że nagrało się pomimo hałasu. Potem ludzie znowu będą gadać że wszystko zostało zainscenizowane. Dziennikarz nawet w to nie wątpił. On sam czuł się jak widz jakiegoś kina 7D, a co dopiero niedowiarkowie i zwolennicy teorii spiskowych.
Gdy otoczyło go białe światło z początku myślał że zostali trafieni jakąś ukrytą bronią obcych. Jednak gdy po przebudzeniu nie zastał świętego Piotra z kluczami, tylko wnętrze czegoś co wyglądało na transporter opancerzony, przypomniał sobie komunikat o transporcie ewakuacyjnym.
Wszystko działo się naprawdę szybko. Czując że dostępuje nie wiadomo jakiego honoru usiadł na drugim fotelu pilota. Brak przeciążeń podczas akrobacji tylko pogłębiał wrażenie odrealnienia rzeczywistości. Norbert niemal spadł z fotela odruchowo kontrując siłę odśrodkową, która nie nastąpiła. Gdy zauważył że kierują się w stronę obrzeży miasta wyłączył kamerę i zamknął w końcu usta.
- Czy... czy dzieje się to co myślę że się dzieje? - bomba. Mistrz oratorski a wystarczy kilku kosmitów a komunikatywność spada do poziomu ameby. - To dokąd lecimy?
Zrobił jedno zdjęcie mapy nie mając pojęcia jak kiedyś wyjdzie. Przyjrzał się też jej dokładnie starając się określić kto właściwie ma przewagę i ile z niebieskich okrętów to siły stanów zjednoczonych, a ile obcych. „Obcych” zaśmiał się sam do siebie w myślach i stwierdził że przecież wszyscy niebiescy to „Nasi”. - Chyba to wygrywamy. - dodał po chwili wpatrywania się w mapę. - Czy na statkach może być więcej sił wroga? Jaką mają siłę rażenia? - dopytywał się już ze szczerego zaangażowania w sprawę. Ktoś kto planował tę operację na pewno to przewidział, jednak wrogie statki nie wykonały dotąd żadnego ruchu i były sporą niewiadomą.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




HPD headquarters in Downtown Houston Empty
PisanieTemat: Re: HPD headquarters in Downtown Houston   HPD headquarters in Downtown Houston Icon_minitime1Czw Sty 12, 2017 8:56 pm

NPC Storyline - Jinkusu|Orillion

Obaj znaleźli się już w pojeździe, który kierował się z dala od centrum. Smok odetchnął po chwili, puszczając konsolę i dając pojazdowi samodzielnie kierować się w wybranym kierunku. Na dobrą sprawę od początku go przecież nie pilotował - maszyna zaczęła poruszać się, zanim ten usiadł za sterami. Niebieski skierował swe spojrzenie na reportera, który przykleił sobie kamerę do ręki i postanowił wszystko uwiecznić w formie elektronicznej - dla potomnych.
-Większe ode mnie, często masywniejsze, o posturze "bogów". Posiadają pancerne łuski, pazury przecinające pojazdy opancerzone, ostre kły... do tego władają potężnymi mocami. Bardzo groźne, choć zależy na jakiego trafisz. Niektóre są milsze od innych.
Odpowiedział człowiekowi na pytanie dotyczące widm.
-Oczywiście nie możesz tego podać do publicznej wiadomości.
Dodał, prostując nieco swoją wypowiedź. Ostatnie czego społeczeństwo potrzebowało, to wiedza o istnieniu nadnaturalnej siły która myślą może zakończyć całe ich istnienie na tej planecie. Orillion nie wykazywał żadnych obaw przed byciem nagrywanym. Lub nagrywaniem tego co miało tutaj miejsce. Ostatecznie i tak przejdzie to przez kontrolę, zanim gdziekolwiek trafi. Człowiek nie musiał tego wiedzieć. Choć pewnie z doświadczenia się z tym liczył.
-Nie wiem o czym myślisz, bo nie potrafię odczytywać czyiś myśli. - Odpowiedział krótko, spoglądając na człowieka wymownie. Prawdą było, że tego nie potrafił. Posiadał własną moc z której czasami korzystał, jednak umysły innych pozostawały poza jego zasięgiem. - -Na razie z dala od centrum oraz serca bitwy. Zaraz dowiemy się czy nie jestem w jakimś konkretnym miejscu potrzebny. Pytania?
Dokończył swoją odpowiedź. Maszyna przemierzała dalej ulice, co jakiś czas skręcając i nieco wydłużając czas lotu. Pojazd dokonywał przy okazji bliskiego, bardzo dokładnego skanu otoczenia. Na ten moment mieli więc trochę czasu na rozmowę oraz dodatkowe pytania. Przynajmniej do momentu - do którego nie przyjdzie jakiś rozkaz. Niebieski przesunął ogonem po ziemi, a następnie podsunął go sobie przy nogach, kładąc obok łap. Obejrzał jeszcze swe ciało, sprawdzając, czy na pewno go nie postrzelili lub czy nie doznał żadnych ran. Upewniwszy się, pobieżnie, że nic mu nie jest - skierował swą uwagę ponownie na Norberta.
Powrót do góry Go down
Norbert Ronae
NPC
Norbert Ronae


Liczba postów : 113
Data dołączenia : 14/09/2016

HPD headquarters in Downtown Houston Empty
PisanieTemat: Re: HPD headquarters in Downtown Houston   HPD headquarters in Downtown Houston Icon_minitime1Pią Sty 13, 2017 11:13 pm

- To takie ludzkie powiedzenie. - sprostował od razu widząc że smok potraktował je dosłownie - Znaczy że dzieje się coś oczywistego, co jednak nie jest typowe i może wymagać potwierdzenia.
Dziennikarz poczuł że na powrót ogarnia go znużenie. Zarwanie nocy i ekstremalne skoki adrenaliny zbierały swoje żniwo. Zastanowił się przez moment czy mają na pokładzie jakieś energetyki, ale picie czegokolwiek co mogło dać kopa tej górze mięśni może skończyć się dla niego zawałem serca. Dopiero pytanie niebieskiego przypomniało mu o przerwanym wcześniej wywiadzie. Reporter zdecydował się maksymalnie wykorzystać tę krótką przerwę, zwłaszcza że Orilion zasugerował że niedługo może zostać przydzielony gdzieś indziej. Biorąc pod uwagę obecną sytuację było to bardziej niż prawdopodobne. Pytanie co wtedy z Norbertem?
- Setki pytań. - odparł krótko - Ale czas to chyba luksus, którym nie dysponujemy w nadmiarze. Wspominałeś coś o Densorinach. Tak nazywacie własną rasę? Możesz coś o was opowiedzieć? Po drugie co właściwie zrobicie gdy skończy się bitwa o Houston? O ile możesz to powiedzieć. Ludzie mają wiele teorii. Jedna z nich głosi że najetyczniej byłoby zostawić nas własnemu rozwojowi, choć po tym co dzisiaj widziałem nie wiem czy to jeszcze możliwe. Wybacz że tak bombarduję cię pytaniami, ale nie wiem kiedy trafi mi się następna okazja. Uwierz mi, wolałbym porozmawiać z tobą po pracy przy piwie.
Dobrze że miał ze sobą dyktafon. Zapamiętał sobie żeby gdy tylko będzie miał wolną chwilą pozbyć się fragmentu z widmami. Bądź co bądź Norbert zawsze szanował prywatność swoich rozmówców. Może dlatego udawało mu się utrzymywać jakoś tak rozległą sieć kontaktów. Czuł się trochę źle zadręczając niebieskiego pytaniami. W sumie to była jego praca, ale wciąż.
- A ty? Chcesz dowiedzieć się czegoś o ziemi? Choć przypuszczam że wiecie o nas znacznie więcej niż my o was. Jak inne rasy w kosmosie postrzegają ziemię? Od dawna jesteśmy na waszych mapach? - I znowu pytania. Zboczenie zawodowe i tyle. Miał szczerą nadzieję że Orilion nie będzie miał mu tego za złe. Zwłaszcza że ze sporym prawdopodobieństwem zawdzięczał mu życie.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




HPD headquarters in Downtown Houston Empty
PisanieTemat: Re: HPD headquarters in Downtown Houston   HPD headquarters in Downtown Houston Icon_minitime1Nie Sty 29, 2017 7:49 pm

NPC Storyline - Jinkusu|Orillion

Smok zerknął tylko kątem oka na człowieka, swojego rozmówcę. Powiedzenie, które świadczy o tym, że nie warto otwierać pyska? Ludzie byli ciekawi. Ten tutaj zwłaszcza, mniej zaadaptowany do istot z poza ziemi, w przeciwieństwie do operatorów The Core.
Niebieski słuchał swego rozmówcy, trzymając dłonie na delikatnie podświetlonej konsoli. Pojazd wzbił się w międzyczasie nieco wyżej, nie mając możliwości zmieszczenia się w niektóre uliczki. Lot był w miarę spokojny, jak na panującą dookoła sytuację. Mniej więcej przed człowiekiem, wyświetlił się kolejny panel holograficzny, ilustrujący komunikację pomiędzy sojuszniczymi maszynami. Były tam dosłownie - słowa, jak "potrzebne wsparcie", "przyjąłem", "odbij w lewo". Ze wskazanymi codename'mami jednostek, które wzajemnie siebie wywoływały. Nie było jedynie dźwięku, a obraz przesuwał się na hologramie bardzo szybko. Niczym komputer, czyniący akurat jakieś kalkulacje. Szybkość komunikacji była wręcz nienaturalnie wielka, jak dla istot organicznych. Gad spojrzał na swego rozmówcę ponownie, gdy ten zapytał o jego rasę.
-Densorini, tak. Pochodzimy z planety zwanej Densorin. Jest nas sporo, różnych ras. Od istot posiadających łuski oraz skrzydła, po takie które mają na sobie wyłącznie futro. Ewentualnie hybrydy. - Odparł, a kończąc tą część wypowiedzi, spojrzał na człowieka kątem oka. Z jedną z takich hybryd miał właśnie do czynienia, choć w jego wypadku nie była to kwestia mieszanki dwóch różnych gatunków.
-Pozostawienie was samym sobie wymagałoby od was chęci porzucenia postępu technologicznego. - Odpowiedział tutaj krótko, nie chcąc się już dalej zagłębiać w ten temat. Przynajmniej w tym momencie.
-To raczej ciężkie pytanie. Niektóre cywilizacje wiedziały o was zanim sami zrozumieliście czym jesteście. Inne skupiły tu swoją uwagę po wydarzeniach sprzed dwóch lat. Ale tymi informacjami się już nie podzielę.
Wyjaśnił, a chwilę później wnętrze pojazdu zaświeciło się ciemnoniebieskim kolorem. Amerykańskim "navy". Holograficzna mapa pośrodku zaznaczyła na zielono okręt dowodzenia obcych, który zaczął w tym momencie spadać ku ziemi - prosto na Houston. Orillion zacisnął swe kły, przyśpieszając nieco maszynę. Świat walił im się na głowę, dosłownie. Przynajmniej do momentu, gdy okręt wygasił alarm i wskazał, łącznie z obliczeniami - że wrogi okręt stanął nieruchomo w powietrzu.
-Moja codzienność. - Smok westchnął sam do siebie, a zaraz potem, przed panel odezwał się obcy głos.
-Orillion, współrzędne zaktualizowane. Okręt został chwycony przez jakąś istotę. Energia jest widoczna na naszych skanerach. Udaj się do Downtown Houston i zapewnij tej istocie bezpieczeństwo. CRU jest w drodze, ETA. 15 minut. Zabierze znad waszych głów wrogą bazę. Utrzymajcie się. Potwierdź.
-CHG Orillion, przyjęto i zrozumiano. Kieruję się na Downtown.
Odparł smok, a transmisja została zakończona. Gunship podniósł się pionowo do góry, a następnie opadł i obrócił tak, by horyzont znów znajdował się względem przyciągania grawitacyjnego planety.
-CRU. Urkyn'Vareis Cruiser. Wiesz, że coś się dzieje, gdy na miejsce ma przylecieć sentient, maszyna zdolna do sięgnięcia po moce magiczne.
Skomentował tylko, a okręt pognał w kierunku Downtown. Orillion wstał w tym czasie, a następnie udał się na tył pojazdu, do przedziału pasażerskiego. Pojazd kontynuował lot samodzielnie. Smok natomiast otworzył jeden ze znajdujących się na ścianach schowków. Sięgnął dłońmi do środka, odczepiając od energetycznych zawiasów sporą broń. Broń była wielka, nawet w dłoniach mającego dwa metry i trzydzieści pięć centymetrów stwora. Z wyglądu wydawała się zaawansowana, jednak jakby... mniej, niż wszystko dookoła.
-Czyściciel. Oczyszczenie. Nilz. Ostatnie chyba brzmi najprzyjemniej. Technologia jest tu na tyle zaawansowana, że jeśli broń rozpozna kogoś jak przyjaciela to spust zostanie zablokowany. Ta broń jest starsza niż wasza i moja cywilizacja. Nie pyta do kogo strzela.
Wyjaśnił spokojnie, przyglądając się działu, stając następnie frontem do człowieka oraz trzymając równolegle do siebie samą broń, by Norbert mógł się przyjrzeć temu czemuś.
-Słuchałem rozmowy maszyn w Downtown. Twierdzą, że atakują się tam sojusznicy, widma. A to oznacza dla nas bardzo duży problem, bardzo silnego przeciwnika. Wysadziłbym ciebie gdzieś dla bezpieczeństwa ale tutaj jesteś najbezpieczniejszy. W tym momencie.
Dodał, by następnie obrócić się na bok i położyć działo na jednym z siedzeń. Następnie cofnął się o dwa kroki, sięgnął do pasa i zaczął go rozpinać, ściągać z siebie wszelakie wyposażenie oraz umundurowanie. Nie zwracał przy tym uwagi na człowieka, skupiony na sobie oraz przygotowaniu samego siebie. Zajął się jedynie lekką rozmową, wyjaśnieniem.
-Moim żywiołem jest woda. Zamiana całego tego sprzętu i materiału w wodę jest czasochłonna... oraz energochłonna. Wolę siebie nie ograniczać. Lepiej uniknąć trafienia, niż łudzić się, że jakikolwiek pancerz mnie ochroni.
Dopowiedział, rzucając spodnie od munduru bojowego na jedne z siedzeń. Sięgnął następnie do swego ramienia, na którym przypięty był ISAC. Stwór chwycił go, po czym rzucił urządzenie w kierunku człowieka.
-Nie zgub go, bo się nie wypłacisz.
Dokończył i wyszczerzył nieco kły, opierając się następnie ramieniem o jedną ze ścian. ISAC zareagował na kontakt z człowiekiem, łącząc się z nim oraz wyświetlając informację "Norbert Ronae, tożsamość potwierdzona. Restrykcyjny dostęp przyznany." Urządzenie było niczym smartphone... tylko taki o wiele bardziej zaawansowany. Nie było żadnego menu, jednak reagował na wszelakie myśli, słowa, gesty. Nie dawał jednak dostępu do żadnych danych. Jedynie kontakt z jednostkami dookoła - jak chociażby z gunshipem, na którego pokładzie właśnie się znajdowali.

[zt->Downtown Houston, po moim MG]
Powrót do góry Go down
Sponsored content





HPD headquarters in Downtown Houston Empty
PisanieTemat: Re: HPD headquarters in Downtown Houston   HPD headquarters in Downtown Houston Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
HPD headquarters in Downtown Houston
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Downtown Houston
» Houston Police Officer's Memorial
» Nabór do X-Men i rozwój grupy
» University of Houston
» Houston City Hall

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Houston (miasto w odbudowie)-
Skocz do: