Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Lake Conroe

Go down 
3 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Wto Sie 16, 2016 7:29 pm

First topic message reminder :

Lake Conroe - Page 2 9

Lake Conroe znajduje się na północ od Houston. Jakość wody jest generalnie dobra, średnia głębokość w jeziorze to 6,2 metra - maksymalna natomiast to 23 metry. Miasto Houston kontroluje 2/3 interesów jeziora.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Pon Wrz 12, 2016 8:46 am

Słowa Daalkiina dotarły uszu wilka w dosłownie ostatnim momencie. Już miał zamiar odpruwać lekko uchylone drzwi kapsuły, gdy czarnofutry się do niego odezwał. Nie był to ani rozkaz, ani groźba. Po prostu krótkie ostrzeżenie. Fenris nie dał sobie powtarzać dwa razy. Ton głosu Odrodzonego sugerował że grzebanie w obcej technologi nie było najlepszym pomysłem, a wilk chcąc nie chcąc musiał zdać się na jego ocenę.
Gdy  Daalkiin wyświetlił nad swoim ramieniem hologram mapy, Fenris mimowolnie porównał go z mapą zamieszczoną swojej głowie przez Lokiego. Anomalia, o której wspomniał obcy, była o wiele mniejsza niż ją sobie wyobrażał. Powoli zaczynał rozumieć z czym mają do czynienia. Jeżeli ten kolejny myślący okręt jest świadomy, to wilk dokładnie wiedział co może czuć będąc uwięziony tyle lat ziemią bez żadnej żywej duszy. Przez czas swojego zamknięcia miał czas sobie wyrobić absolutną pogardę i niechęć do dowolnych form zniewolenia. Przez moment poczuł nawet nić sympatii z uwięzionym okrętem. Szybko przypomniał sobie jednak jakie jest tutaj jego zadanie. Skinął czarnofutremu łbem na znak że zrozumiał. Zastanawiające jak ten cały drednot trafił na ziemię bez wiedzy ludu Daalkiina, oraz czy jest jedyny, czy w jest ich w Mitgardzie ukrytych więcej. Prawdopodobnie najeźdźcy o nim wiedzieli. Te fakty były ze sobą zbyt powiązane, żeby były przypadkiem. Te pytania mogły jednak zaczekać aż uporają się ze sprawą. Zresztą nie sądził żeby Amelia, albo Daalkiin byli w stanie na wszystkie odpowiedzieć zanim nie odnajdą swojego zagubionego statku. Okrętu bojowego. Czegoś...
Niechętnie więc, jakby od niechcenia, powlókł się w stronę jeziora, z którego jeszcze przed chwilą został wyrzucony ciosem stalowego przeciwnika. Pozwolił sobie raz jeszcze zerknąć na przybysza w zbroi. Gdy człowiek tytułujący siebie Rhodesem doszedł do wniosku, że nie wyciągnie od Daalkiina nic więcej, łącznie z chociażby odpowiedzią na swoje słowa, czy uwagą jakąkolwiek, uruchomił mechanizmy pancerza i odleciał w siną dal. Fenris sam nie wiedział co czuł na ten widok. Zawód? Czarnofutry puścił człowieka wolno, nie wykorzystując go, ani nie zabijając, żeby nie zdradził nikomu co tu dziś zobaczył. Wilk bardzo dziwił się takiemu postępowaniu, ale widocznie tak działają przybysze z „The Core”. Z drugiej strony, człowiek był wśród swego ludu uznawany za wojownika, a taki powinien mieć prawo pozostać wysłuchanym. Ignorowanie go w ten sposób powodowało ujmę na jego honorze, a sam Fenris nie był pewien, czy na jego miejscu potrafiłby tak samo schować dumę w (metaforyczną) kieszeń i odejść bez słowa. Prawdopodobnie nie, dlatego liczył na to że nauczy się panowania nad swoim gniewem, zanim stanie w podobnej sytuacji. Mimo tych myśli nie odezwał się słowem odprowadzając wzrokiem człowieka. Daalkiin był wodzem tej wyprawy i to on decydował za grupę. O ewentualnej słuszności swoich decyzji będzie rozmawiał potem ze swoim władcą, nie z Fenrisem. Teraz nie było na to czasu, a grupa nie powinna mieć różnicy zdań, jeśli chciała sprawnie wykonać swoje zadanie. Obserwując Amelię doszedł do wniosku, że pomimo ich ogromnych różnic w charakterze, to mieszaniec uważa dokładnie tak samo. Fenrisa cieszyło w duchu, że pomimo wszystkich zmian; technologi, której nie rozumiał i zwariowanego świata, do jakiego trafił; zasady drużyn wojennych się nie zmieniły. Dawało mu to pewien stabilny grunt, więź z dawnymi czasami, na którym mógł pewniej stanąć.
Nałożył w myślach współrzędne, jakie pokazał im Daalkiin na mapę swojego ojca. Zastanawiał się ile jego nowi towarzysze broni są w stanie wytrzymać pod wodą. Spojrzał na Amelię i stwierdził że jeśli domieszka krwi rasy, której zapachu nie rozpoznawał, nie dodała jej skrzeli, to musi być naprawdę dobrym nurkiem, jeśli chce dopłynąć tak daleko pod wodą. Z drugiej strony widział już tyle dziwów Midgardu, że powinien zacząć się powoli na nie znieczulać. Złapał więc pełne płuca powietrza i wszedł zaraz za amelią w taflę wody. Płynąc kierował się na punkt, który pokazał im czarnofutry. Starał się nie wychylać za bardzo z prędkością. Mimo że w wodzie czuł się jak ryba w...no, w wodzie, płynął raczej tak, żeby dorównać pozostałym. Warto zachować sobie w rękawie kilka sztuczek na czarną godzinę.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Wto Wrz 13, 2016 3:59 pm

Stała już po kolana w wodzie czekając tylko na wskazanie gdzie dokładnie ma płynąć. Jakby nie było jezioro było dosyć duże i pewnie w conajmniej kilku miejscach całkiem głębokie. Podejrzewała, że obiekt ktorego poszukują znajduje się na sporej głębokości więc już mentalnie szykowała się na sesje nurkowania, zastanawiając się jednocześnie na ile Wilczek może wstrzymać oddech.

" Może on potrafi oddychać pod wodą..." pomyślała patrz ac badawczo na futrzaka. Nie widziała nic co by mogło sugerować, że może on siedzieć pod wodą jakoś szczególnie długo, ale jeśli się na to pisze to widocznie jest pewien tego, że da radę i nic jej do tego. Najwyżej się go odtransportuje na powierzchnie w najgorszym przypadku. Sobą się jakoś specjalnie nie przejmowała. Raz potrafiła obejść się bez tlenu bardzo długo, dwa była niemal pewna, że jej pancerz chroni ją przed utonięciem. No i Daalkiin raczej nie wystawiał by jej na takie niebezpieczeństwo, prawda? Wystarczyło zaufać .

Obejrzała się na stojącego wciąż na brzegu , przed samą linią wody dowódce, a po chwili zaledwie centrymenty od niej pojawił się holograficzny, ale bardzo wyraźny obraz. Po ułamku sekundy zrozumiała, że to teren pod wodą. Przyjrzała się mu uważnie, jedynie na moment odrywając od niego wzrok tylko po to by zerknąć na Fenrisa, gdy oficer zwrócił mu uwagę. Uniosła brwi i pokręciła głową. Sama przyjrzała się pobieżnie kapsule idąc do wody, ale wolała do niej nie podchodzić bliżej niż to konieczne. Jeszcze zrobi wielkie BUM i będzie problem.

Wróciła do wyświetlanego przez Daalkiina obrazu studiując go uważnie. Gdy wyryła już sobie wszystko w pamięci spojrzała na Daalkiina, bo akurat zaczął im tłumaczyć ich zadanie bardziej dokładnie. Ogólniki już znała, ale wreszcie miała bardziej szczegółowe informacje.

Kiwnięła głową. Nie miała pytań więc spojrzała na Wilczka, może on jakieś ma, a jeśli nie to po prostu wskoczyła do wody i zanurkowała dokładnie w kierunku drednota. Choć była stworzeniem całkowicie lądowym i silnie związanym z ziemią umiała pływać. Braciszek tego dopilnował. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie lekcji pływania. W każdym razie plywała może nie doskonale- nie jak zawodowiec czy ktoś w tym stylu, ale radziła sobie w wodzie i pod nią całkiem dobrze. Nie popisywała się choć mogłaby, ale uznała to za zbędne. Po prostu płyneła nie za wolno nie za szybko, spokojnie. Dzięki oczom nawykłymi do ciemności- w końcu z natury była nocną istotą, i zapisanej w pamięci mapie podwodnego świata jeziora, nie miała specjalnych problemów w zlokalizwoaniu " anomalii". Zatrzymała się przy przypominajacym gródź włazie i poczekała aż Daalkiin i Wilk do niej dołączą. Niczego nie dotykała, jedynie dryfowała jakieś dwa metry od włazu
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Czw Wrz 15, 2016 12:49 pm

NPC Storyline - Ahrovokun|Daalkiin

Jedną mądrą decyzją udało się temu człowiekowi podjąć. Daalkiin odwrócił się, gdy tylko mężczyzna odleciał i zniknął im z oczu. Kiedy oficer ruszył w kierunku wody, Ahrovokun zajął się kapsułą. Maszyna obniżyła powoli pułap, podleciała do obiektu, a następnie w niewidoczny dla oka sposób - naznaczyła kapsułę. Ta chwilę później błysnęła w białym świetle i zniknęła z tego miejsca, wraz z ciałami tutejszych najeźdźców. Po tym, myśliwiec również zniknął, uruchamiając swoje maskowanie i zmieniając pozycję.
Jeśli chodzi o podróż pod wodą, to Amelia ze wzrokiem nie miała problemu, chociażby ze względu na fakt, iż posiadała hełm który rozjaśnił otoczenie to pełnej, czystej widoczności. Obraz był przefiltrowany w taki sposób, by widziała niemalże tyle samo co na brzegu. O systemach podtrzymywania życia nie wspominając. ISAC pozwalał oczywiście na wyświetlanie wszelakich danych o otoczeniu, w tym sam pancerz to umożliwiał. Nawet wpływ wody na jej uzbrojenie - który był żaden. Choć możliwe, że było to stworzone z myślą o większych głębokościach, na planetach z silniejszą grawitacją.
Daalkiin wskoczył do wody i zanurkował natychmiast, błyskawicznie dopływając do dwójki kompanów. Ze względu na długi, niemalże gadzi ogon, pływało mu się bardzo łatwo. Gdy tylko do nich dotarł, wykonał pierwszy krok w kierunku zamkniętego włazu. Właz wyglądał identycznie do śluzy w okrętach podwodnych. Dodatkowo wykazywał się specyficzną kolorystyką, identyczną jak otoczenie. Bez wiedzy, że tu jest, prawdopodobnie by go nawet nie zauważyli. Drugą sprawą był jego... stan techniczny. Właz wyglądał jak świeżo postawiony. Nowa sztuka z fabryki, jeszcze nie używana. Oficer podpłynął go śluzy i chwycił za koło umożliwiające otworzenie jej. Nie pociągnął za nie, a jedynie sprawdził jego stan, przesuwając po nim dłonią oraz szukając ewentualnych pułapek. ISAC co prawda nie wykrywał zagrożenia, jednak nie mieli do czynienia z technologią słabszą od własnej, lecz równą lub nawet bardziej zaawansowaną.
Czarnofury cofnął się od włazu, a następnie wskazał gestem pyska na Fenrisa, a następnie na właz, wydając nieme polecenie by to wilk zajął się otworzeniem przejścia. Daalkiin, pełniąc rolę dowódcy, wolał skupić się na obserwacji otoczenia, czujności. Poświęcenie uwagi na siłowanie się z zamkiem, utrudniłoby mu to zadanie.
Fenris mógł poczuć się zaskoczony, gdy podpłynął i spróbować ruszyć gródź. Koło nie chciało dać się poruszyć. I nie było to spowodowane wodą dookoła. Właz był po prostu wzmocniony, zablokowany. Wilk musiał na prawdę zaprzeć się oraz włożyć sporo swej siły w otworzenie włazu. O urwaniu czegokolwiek nie było nawet mowy. Materiał był nieziemsko twardy. Tutaj ISAC Amelii wskazał owy materiał jako "Crathygt". Ten sam z którego stworzony był chociażby Dur-Shurrikun. Fizycznie nie posiadali możliwości by chociażby zarysować ten obiekt. Choć problem z otwarciem to było raczej zabezpieczenie, mając nie wpuścić nieproszonych gości.
W końcu jednak śluza puściła, umożliwiając odkręcenie zamka, a następnie podniesienie grodzi do góry. Otwierając właz, oczom trójki kompanów ukazało się wpierw jasne światło oraz przezroczysta bariera znajdująca się przy samej śluzie, blokująca dostęp wody do środka. W tym momencie ISAC odezwał się ponownie.
-Wykryto niestabilną anomalię czasoprzestrzenną.
Rzuciło krótko urządzenie, informując z czym dokładniej mieli do czynienia. Daalkiin postanowił tym razem pójść przodem, podpływając do wejścia chronionego przez barierę, a następnie przechodząc przez pole do środka. Dokładnie wpadając, gdyż bariera znajdowała się na górze dziury, a pod nią idealnie była anomalia. Tak więc jak tylko czarnofutry wszedł do środka, anomalia wciągnęła go do siebie, nie pozostawiając po oficerze śladu. Nie pozostało nic tylko udać się za nim.
Podróż była błyskawiczna. Po wyjściu na drugą stronę, Daalkiin stał już przy jakiś rozsuwanych na boki drzwiach. Było to małe, kwadratowe pomieszczenie wyglądające bardziej jak składzik - tylko pusty. W pomieszczeniu nie było żadnego światła, tak więc jedyne obecne dostarczane było przez ISACa którego miał na ramieniu Daalkiin, a którego światło zostało uruchomione. Amelii tutaj ponownie pomagał pancerz, który odpowiednio filtrował obraz, dając pełną jasność pomieszczenia bez zniekształceń kolorystycznych. Ściany były jasne, wręcz srebrne - podobne do tych znajdujących się na tytanie. Czarnofutry stał przy drzwiach, a dokładniej przy znajdującym się przy nich panelu, sprawdzając wzrokiem urządzenie.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Czw Wrz 15, 2016 1:54 pm

Gdy tylko podpłynęli pod tajemniczy właz Fenrir od razu zachciał się nim zająć. Jednak Daalkiin ubiegł go i samemu zabrał się do badania przejścia. Po krótkiej chwili odsunął się jednak i pozwolił wilkowi działać. Fenir nie był pewien, czy Daalkiin nie znalazł żadnych pułapek, czy wręcz przeciwnie, znalazł i chce żeby wilk pierwszy się za nie zabrał. Asgardczyk postanowił jednak postawić wszystko na jedną kartę, bo do tej pory przybysze z the core nie okazali się wrogo nastawieni i skinął czarnofutremu na znak że rozumie.
Gdy położył wreszcie łapy na kołowrocie postarał się naśladować okrężny ruch jaki wykonywał Daalkiin podczas swoich oględzin. Właz nawet nie ruszył. Zdenerwowany wilk z całej siły zaczął szarpać za metal, chcąc wyrwać kawał blachy ale bez większego efektu. Wrócił więc do próby przekręcenia przedmiotu, tyle że z większą siłą. Zaparł się o pobliskie skały i napiął wszystkie mięśnie. Powoli tracił nadzieję na sukces i rozważał rozejrzenie się czy gdzieś w okolicy nie ma przypadkiem jakiegoś napisu „If he be worthy...” na pobliskich skałach, ale nagle właz ustąpił, a dalsze obroty poszły już gładko. Wilk podniósł właz i zapraszającym gestem wskazał go swoim kompanom. Gdy istoty z The Core znalazły się już wewnątrz, sam też wsunął się do środka i zamknął za wszystkimi przejście na wypadek gdyby byli śledzeni.
Gdy tylko lekko wysunął się poza krawędź bariery blokującej wodę grawitacja zdała się sobie o nim przypomnieć i jego własny ciężar pociągnął go w dół, ku źródle światła, które to natychmiast przeniosło go w jakieś inne miejsce. Wilk sprawnie wylądował na czterech łapach i podniósł się. Odruchowo zwierzęcym sposobem otrzepał się z wody. Jego dwójka kompanów czekała na niego w ciemnościach. Na ich widok stanął znowu na obydwu nogach i zachował względną powagę. W przeciwieństwie do niego oni mieli przy sobie swoje tajemnicze źródła światła. Fenris nieźle radził sobie w mroku, ale tutaj ciemność była niemal całkowita. Znowu stanęło mu przed oczami mroczne więzienie w którym spędził niemal milenium.
Na chwilę zdjął go instynktowny strach przed ponownym uwięzieniem, lecz dosłownie po kilku sekundach wziął się w garść. To nie był Hel. Tak prawdopodobnie wyglądało wnętrze myślącego statku, który przybyli uwolnić. Tym rozważaniom towarzyszyło dziwne uczucie. Przez moment, rozglądając się po mrocznych i zatęchłych pomieszczeniach, Fenrir poczuł się jakby został pożarty przez gigantycznego smoka, co i tak nie było tak złe jak jego niegdysiejsze więzienie. Jeśli jego obecny wzrost bardzo przeszkadzałby w poruszaniu się, dostosuje się do rozmiarów pomieszczeń.
Spojrzał co w obliczu tej nagłej zmiany otoczenia uczynią jego znajomi. Jak znał Daalkiina to raczej nie będzie to przerwa na dostosowanie oczu do ciemności. Pozwolił sobie wyprzedzić na moment czarnofutrego. Mimo że nie mógł tutaj bardzo polegać na swoim wzroku nie czuł się ograniczony. Gdy już opuścili toń jeziora, wrócił do niego jego węch, na którym polegał bardziej niż na którymkolwiek ze zmysłów. Pozwolił sobie wciągnąć do płuc stęchłe powietrze wypełniające drednota. Próbował ocenić rozmiary kompleksu, jak długo mógł już znajdować się na dnie jeziora, oraz najważniejsze, czy ktoś poza nimi czai się w mroku. Niezależnie od tego co wyczuje, podniesie z ziemi swoje noże i przygotuje się do ewentualnej walki. Daalkiin wcześniej sugerował, żeby nie podnosić głosu nie będąc wezwanym, więc miał nadzieję że jego postawa wyraźnie przekaże: „Co teraz?”
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Pią Wrz 16, 2016 7:48 pm

Myślała, że w panujących pod powierzchnią wodą ciemnościach będzie musiała polegać na swoim wzroku, ale oczywiście znów zapomniała o ultra wypasionym super pancerzu który miała na sobie. Nie było to szczególnie trudne, bo był on wyjątkowo wygodny. Nie ograniczał ani jej ciała ani zmysłów, a jedynym przypomnieniem, że ma na głowie hełm były komunikaty. Najważniejsze teraz jednak jest to, że hełm sprawił, że widziała idealnie, jakby nagle pod wodą ktoś włączył światło. Zaśmiała się w myślach, lekko pokręciła głową na własną głupotę i podziękowała za cudowną kosmiczną technologię The Core, dzięki której nie tylko widziała doskonale, ale również nie musiała w żaden sposób martwić się o powietrze.
Dryfowała spokojnie niedaleko włazu obok Fenrisa czekając na Daalkiina. Długo czekać nie musieli. Dzięki ogonowi, do którego kiedy się dobierze, dowódca przypłynął do nich bardzo szybko i od razu zaczął " macać" właz, by potem gestem kazać otworzyć go wilczkowi. Amelia w tym czasie po prostu patrzyła czekając na jakieś polecenia dla siebie, zgodnie ze wcześniejszym rozkazem siedząc cicho i nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów. Obserwowała otoczenie w czasie gdy wilk walczył z najwidoczniej zabezpieczonym bardzo dobrze włazem. Podziwiała skały, małe i większe rybki i glony.
Wskoczyła zaraz za Daalkiinem nogami w dół, dzięki czemu gdy grawitacja zaczęła na nią działać miękko wylądowała lekko uginając kolana dla lepszej amortyzacji, po czym odeszła kilka kroków na bok by zrobić miejsce dla Wilka. Zaczęła się rozglądać po pokładzie, który wręcz łudząco przypominał wnętrze Dura. Rozglądała się podchodząc za Daalkiinem do drzwi i panelu. Stanęła około dwóch kroków za dowódcą i obróciła się bokiem, tak by móc jednocześnie widzieć drzwi i korytarz. Dłoń trzymała lekko na pistolecie u swojego pasa. Widząc, że Fenris nie do końca orientuje się w przestrzeni przez panujące ciemności uruchomiła światło swojego ISAC-a tak by oświetlało korytarz w którym stali i pozwoliło nieco więcej zobaczyć Wilczkowi.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Pon Wrz 19, 2016 7:22 pm

NPC Storyline - Ahrovokun|Daalkiin

Gdy tylko ostatnie z nich przeszło przez anomalię, dziura zamknęła się za nimi, zamykając jedyne znane aktualne wyjście z sytuacji. ISAC zameldował Amelii oraz Daalkiinowi, że nie jest w stanie określić ich pozycji. Z kolei samo miejsce było dość... dziwne. Pomijając fakt, że znajdowali się małym pomieszczeniu przypominającym składzik - z tylko jedynym wyjściem - przez co ISAC Daalkiina wystarczał na oświetlenie, nie dało się wyczuć żadnego specjalnego zapachu. Na ścianach nie było kurzu ani innych śladów. Wszystko było tutaj zadbane, niemalże nowe - nieużywane. Przynajmniej tak wyglądało. Niemniej jednak sprawiło to, że Fenris nic nie wyczuł, gdyż powietrze było świeże - takie samo jak na zewnątrz.
Daalkiin dalej znajdował się przy panelu, nie dotykając niczego chwilowo. Woda spływała po nim dalej, czarne futro samca było wręcz przyklejone do jego ciała, podkreślając jego budowę oraz mięśnie. Jemu samemu dodatkowy balast wydawał się nie przeszkadzać. W końcu, oficer podniósł dłoń i sięgnął do panelu. Gdy przesunął do niego palce, niepewnie przesunął opuszkami po urządzeniu. Panel zareagował, zaświecił się na biało. Wtedy też Daalkiin przyłożył całą dłoń do urządzenia i pozwolił mu odczytać z kim miał do czynienia.
-Jest... żywy.
Rzucił krótko oficer, stojąc w bezruchu i jakby czekając - co dalej. Drzwi otworzyły, rozsuwając się na boki. Wyjście na korytarz stało otworem. Po kilku sekundach, wszystko zostało rozświetlone, mrok uległ przed światłością - choć świateł nie było nigdzie widać. Niemniej jednak podobnie wyglądało to na Dur-Shurrikunie. Teraz dokładnie dało się dostrzec, że ściany wyglądały tak, jak gdyby jednostka została świeżo zbudowana. Jedyny bród nanieśli oni sami. Daalkiin ruszył przodem, wychodząc przez drzwi na korytarz i zatrzymując się na nim. Stwór rozejrzał się w lewo i prawo, czekając aż Amelia oraz Fenris do niego dołączą. Gdy to uczynili, wydarzyło się coś innego.
-Wykryto anomalię.
Rzucił krótko ISAC. W ten, rozległ się alarm. Ściany spowił ciemny, niebieski kolor, a po okręcie zaczął rozchodzić się alarm. Było to jednak nienaturalne, bardzo rozmazane. Dźwięk alarmu był natomiast przytłumiony, a wszystko było widoczne jak przez mgłę. Dało się usłyszeć kroki, a po chwili z za zakrętu wybiegły trzy istoty. Były to ponad dwu metrowy stwory w biało-srebrno-czarnym umundurowaniu. Mieli gadzie pyski, masywne ogony, łapy oraz dłonie pokryte pazurami - jak również futro. Amelii szybko mogło udać się skojarzyć te postaci z Dur-Shurrikunem. Ci jednak byli w pełni wyposażeni. Trzymali w dłoniach uzbrojenie, biegli centralnie w kierunku całej trójki - jednak wydawali się ich nie widzieć. Daalkiin podniósł powoli dłoń przed siebie, w lekkim odruchu - by ich zatrzymać. Całą trójka tajemniczych żołnierzy, przebiegając - przeszła przez Daalkiina, Amelię oraz Fenrisa - nie dotykając ich. Pobiegli oni korytarzem dalej. Czarnofutry spojrzał za nimi, odprowadzając ich spojrzeniem, a następnie powracając wzrokiem do Fenrisa oraz Amelii.
-Crathygtanie. To sprawka magii.
Rzucił krótko, rozglądając się po otoczeniu ponownie. Iluzja dalej się utrzymywała. Oficer sięgnął dłonią do ściany i przesunął po niej powoli, rozmywając nieco iluzję - która jednak zaraz powróciła na swe miejsce.
-Udajcie się na mostek. Ja pójdę do serca okrętu, obudzę go. Cokolwiek by się działo, nie stawiajcie oporu. Jesteśmy wewnątrz tej istoty. Tutaj on jest panem życia i śmierci. Pytania?
Odezwał się, wydając polecenie i wyjaśniając nieco - jak również wskazując gestem pyska drogę w którą powinni byli się udać. Daalkiin pójdzie w przeciwną stronę. O siebie nie musiał się martwić, znał te okręty na pamięć. Z kolei Amelię oraz Fenrisa poprowadzi ISAC. Nie powinni byli się rozdzielać, dla bezpieczeństwa - jednak oficer nie zamierzał brać ich ze sobą do tak newralgicznego miejsca - jak rdzeń maszyny. Na pewno nie po dobroci.

-----

Tymczasem na zewnątrz, sytuacja ulegała dalszemu rozwojowi. W związku z zarejestrowaną aktywnością, na miejsce został wysłany oddział w nieoznakowanych maszynach. Specjalistyczne helikoptery transportowe w liczbie sześciu, wraz z trzema helikopterami szturmowymi.
Lake Conroe - Page 2 Rkzr6b
Lake Conroe - Page 2 2q3w0sk
Ahrovokun, widząc nadlatujące jednostki wojskowe, ustawił się nisko nad brzegiem - tam gdzie wcześniej - a następnie wyłączył kamuflaż, ujawniając swą pozycję.
-Shooter 1 do wszystkich, mamy kontakt. To jeden z nich. Trzymać formację.
Odezwał się dowodzący operacją pilot, lecący w jednostce szturmowej. Jego maszyna znajdowała się na szpicy, po jego prawej i lewej stronie znajdowały się dwa dodatkowe helikoptery, natomiast za nimi, gęsiego - leciały jednostki transportowe. Wszystkie maszyny kierowały się prosto na wspomniany myśliwiec.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Wto Wrz 20, 2016 1:40 pm

Czyste powietrze i brak jakichkolwiek zapachów, których źródłem nie byliby oni sami zdezorientował i zaniepokoił wilka zarazem. Brak możliwości odbierania świata węchem, na którym nauczył się tak polegać odczuł dużo bardziej niż fakt braku osobistego źródła światła. Świeżość powietrza wprawiła zaś wilka w zadumę. Spodziewał się zatęchłego powietrza podwodnego grobowca, czego nie powstrzymał się skomentować.
-Nie wiem jak stary jest ten okręt, ale ząb czasu zdał się go ominąć. - skomentował półszpetem, gdy Daalkiin zajął się pobliską konsolą. Dla nich może była to oczywistość, ale wilk chciał wyrazić swoje zdumienie.
Wedle oceny czarnofutrego statek był jednak żywy. A więc ich przypuszczenia były słuszne. Nie sposób powiedzieć ile czasu drednot czekał w tym miejscu, aż ktoś nie przybędzie go z niego uwolnić, ale Fenris aż zbyt dobrze znał ten los. Niezależnie od tego, że nie było częścią planów Lokiego, ani co właściwie The Core chciało od statku, pozostawienie go własnemu losowi nie wchodziło w grę. Skinął więc tylko głową obcemu.
- Naszym obowiązkiem jest mu pomóc – stwierdził stanowczo. Skrzywił się na dźwięk własnych słów, gdy uświadomił sobie jak bardzo brzmiał teraz podobnie do własnego wuja, którym gardził.
Nagłe zapalenie się świateł na moment oślepiło wilka, który zdążył już się przyzwyczaić do półmroku. Widok, który się przed nimi rozpostarł zdawał się potwierdzić przeczucie wilka. Nie był pewien, czy to naturalne dla statków tego typu, czy w tym więzieniu nie płynie czas, ale nie chciał już o to pytać. I tak zbyt wiele razy wygłupił się przed nieznajomymi pustymi przypuszczeniami i niewiedzą.
Ani nagła zmiana oświetlenia, ani pojawienie się tajemniczych stworów nie zaskoczyło wilka, który cały czas zachowywał czujność. Gdy tylko zbliżyli się dostatecznie blisko, ignorując gest czarnofutrego, wilk skoczył ku nim i ciął swymi sztyletami z zamiarem rozpłatania najbliższemu z nich gardła. Ostrze oczywiście przeszło na wylot, ale wilk w pędzie wyprowadził jeszcze kilka kolejnych nim uświadomił sobie, a raczej Daalkiin mu uświadomił, z czym ma do czynienia. Magia! Wilk po prostu wiedział że ma tutaj miejsce. Nie był pewien czy da się wyczuć magię węchem, ale na pewno nie wyglądał na zdziwionego słowami Daalkiina. Bardziej na rozzłoszczonego i poirytowanego.
-Magia magii nie równa – odezwał się po chwili obserwacji widmowych istot i po pytaniu obcego - Mój ojciec potrafi sprawić że nieistniejące obrazy wydają się tak realne jak miecz w twojej dłoni, a ma siostra jest w stanie sprowadzić duchy poległych wojowników z powrotem na pole bitwy. - przerwał na moment tę nietypową dla siebie opowieść, jakby rozważając, który z przykładów jest bardziej prawdopodobny w tym przypadku. - Magia jest dobrze znana wśród mego ludu. To jednak wygląda jakby śpiący okręt śnił koszmary o minionych dziejach. Czy przypuszczacie co się tu może dziać?
Poczekał na odpowiedź kompanów, po czym rzekł jeszcze Daalkiinowi – Nie mogę ci tego obiecać. Jeśli coś będzie zagrażać życiu mojemu lub....Amelii...stanę w naszej obronie. - po czym na koniec dodał – Powodzenia przyjacielu – do oddalającego się już Daalkiina.
Podążył przodem w kierunku, który wskazał czarnofutry. Nie znał jednak drogi więc pozwolił dogonić się kobiecie. Widywał wspaniałe Asgardzkie okręty, dlatego nie czuł się aż tak bardzo zagubiony. Wydawało mu się że słyszał nawet określenie „mostek” ale nie był pewien co oznaczało.
Przemierzając puste korytarze drednota pozostawał czujny, wręcz spięty, cały czas starając się złapać jakąkolwiek woń poza nimi samymi. Zastanawiał się jak wielki jest ten okręt i czy byłby w stanie dorównać jego bratu, Jormungandowi. Nie zaczynał samemu rozmowy, bo cisza była ostatnią rzeczą jaka wilkowi przeszkadzała, a wręcz przeciwnie pomagała wykryć ewentualne zagrożenia. Przy okazji rozglądał się za jakąś bronią, czy „pamiątką” którą mógłby potem pokazać ojcu na dowód swoich słów. Ale wszędzie panował taki porządek, że ciężko było cokolwiek znaleźć w pustych korytarzach.


Ostatnio zmieniony przez Fenris dnia Sro Wrz 21, 2016 8:39 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
James Rhodes

James Rhodes


Liczba postów : 83
Data dołączenia : 19/09/2012

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Wto Wrz 20, 2016 5:08 pm

Zmierzając do wcześniej spisanych koordynatów, James wrócił na miejsce, tym razem z Iron Manem... a nawet trzema Iron Manami! Musiał przyznać, że był zadowolony z tego jak JARVIS'owi udawało się go nie tracić z oczu, nawet gdy latali tuż przy ziemi, manewrując z drogi przed drzewami. Czemu to robili? Rhodes miał nadzieję na ominięcie radaru. Jako, że był wyjątkowo małym obiektem latającym ( patrząc w skali przeciętnego myśliwca), powinni mieć spore problemy z namierzeniem go. Jakieś 100m przed celem rozkazał każdej ze zbrój iść pieszo, samemu robiąc to samo. Coraz mniej przeszkód na drodze radaru sprawiało, że będzie nawet łatwiej ich wykryć. Tak mogą zostać uznani za zwykłych ludzi, którzy się zgubili. Zajął miejsce tam gdzie poprzednio, a reszta skafandrów, pochowała się gdzieś w okolicy, na tyle blisko by jego głos był słyszalny dla każdej jednostki.
Oto i on. Ten pyskaty pilot i jego kupa żelastwa. Co dziwne zaczął się wycofywać nad wodę. Znowu go wykrył przed nawiązaniem kontaktu wzrokowego? War Machine już miał tłumaczyć swoim podwładnym plan ataku, gdy usłyszał obroty wirników. Spoglądając w górę, zauważył dziewięć helikopterów. Sześć transportowych i trzy szturmowe. Pewnie to przez nie zmienił pozycję. Nie lubią się, może przyleciały po niego. Nie były oznakowane, nie ma gwarancji, że pracują dla USA. Pomimo tego jak bardzo chciał zezłomować to UFO, miał za mało informacji by działać. Wysłał krótką wiadomość "1, 2, 3" do AT by sprawdzić czy sygnał wciąż jest blokowany. Jeżeli tak było, zwrócił się do MK III następującymi słowami:
-Odleć daleko, aż złapiesz zasięg. Prześlij to pytanie moim kolegom z wojska, tylko koniecznie moim głosem. "Tutaj James Rhodes, mam 9 nieoznakowanych helikopterów na Huston, powinienem się martwić?". Wróć jak najszybciej i zdaj relację. Po drodze unikaj konfrontacji za wszelką cenę i leć nisko. Now go
Wrócił go obserwowania rozwoju sytuacji.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Pią Wrz 23, 2016 3:34 pm

Poczuła się delikatnie mówiąc nieswojo gdy właz zamknął się za nimi, a komunikat ISAC-a bynajmniej jej samopoczucia.Zamknięci w klaustrofobicznie małym pomieszczeniu w okręcie na dnie jeziora...miejscówka z najgorszych koszmarów,pomijając fakt że okręt ma własną świadomość i może chcieć ich zabić.
Niespecjalnie zdziwiła się brakiem kurzu czy zapachów. Na Durze było niemal tak samo,a ze słów Daalkiina wynikało, że to ta sama technologia. Niemniej jednak widok idealnie czystych, wyglądających na całkowicie nowe wnętrz robił wrażenie i kazał się zastanowić ile zarabiają sprzątaczki. Uśmiechnęła się i obróciła głowę do Fenerisa,gdy ten skomentował pół szeptem otoczenie. Dla niego czystość musiała być jeszcze bardziej zaskakująca niż dla niej w końcu nigdy nie widział Dura.
Obserwowała Daalkiina uważnie, a jej uwadze nie umknął widok wyrzeźbionego ciała samca, wreszcie widocznego dokładnie dzięki klejącemu się i ciężkiemu od wody futru. Było na co popatrzeć więc nie kryła się z tym, że na moment zawiesiła oko na nim. Fakt, nie był dla niej w żaden sposób atrakcyjny fizycznie,ale potrafiła docenić jego mięśnie i wysportowaną sylwetkę. Mruknęła cicho z uznaniem i wróciła do obserwowania poczynań dowódcy oraz sytuacji.
Jej serce zaczęło nieco szybciej bić, gdy patrzyła jak uruchamia się panel, a po chwili otworzyły się drzwi. Bała się co zastaną za nimi i jednocześnie była podekscytowana.
Nie wiedziała czego się spodziewała, ale to co zobaczyli nie mało ją zaskoczyło. Pusty korytarz niemal identyczny jak te na Durze. Wyszła za Daalkiinem rozglądając się wokół czujnie z ręką na pistolecie.
Zamrugała szybko sądząc,że ma halucynacje. Wokół nagle się zatłoczyło się od stworków i zaczął wyć alarm,ale wszystko było przytłumione,jakby senne. Istoty wydawały się ich nie zauważać, a potem przeszły przez nich jak duchy.
-On...ma koszmar...?
Powiedziała cicho, niemal do siebie obserwując. Wyglądało jakby okręt wspominał coś,może to jak trafił na dno jeziora. Informacja, że w sytuacji maczała długie palce magia wywołała nieprzyjemne dreszcze na jej placach. Jeszcze magii im tu brakowało...I wielkiego wilka machającego sztyletami na niematerialne twory. Z trudem powstrzymała cichy śmiech widząc jak Fenris rzuca się na stworki całkowicie bezskutecznie. Jego ostrza przeszły przez ciała istot tak jak one chwilę później przez nich.
-Tak jest
Odpowiedziała po prostu. Spojrzała na Wilka czy on nie ma jakiś pytań, a potem ruszyła we wskazanym kierunku. Po drodze zatrzymała się przy Daalkiinie i lekko chwyciła go za dłoń. Nic nie powiedziała. Miała nadzieję, że samiec zrozumie jej gest.Chciała tylko przekazać mu by na siebie uważał.
-Miło,że poczekałeś
Zaśmiała się cicho dołączając do Wilka.ISAC był ich przewodnikiem po trzewiach wielkiego okrętu. Szła równym, nie za szybkim ale i nie za wolnym krokiem. Pilnowała się by cały czas być blisko Wilka.
- Skąd pochodzisz?
Spytała cicho odnosząc się pośrednio do jego wcześniejszych słów, a właściwie wyznań. Z tego co mówił wynikało, że należy do potężnej rodziny. Do mostku mieli kawałek, a ją zjadła ciekawość. Rozmowa nie była wskazana, ale to jedną rzecz musiała wiedzieć już teraz.


Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Nie Wrz 25, 2016 9:02 am

NPC Storyline - Ahrovokun|Daalkiin|SOAR

Daalkiin poczuł się wyraźnie zakłopotany zachowaniem wilka. Czyżby przed chwilą nie powiedział, że okręt jest tutaj "overlordem"? Gdyby w jakikolwiek sposób mogli wpływać na to co właśnie widzieli, Fenris posłałby całą trójkę do piachu.
-Trzymaj broń przy sobie. Prawdziwi odebrali by tobie życie.
Rzuciło w komentarzu na zachowanie wilka, kiedy po drodze owe "widma" ich mijały. Być może nawet nie same stwory co właśnie okręt. Daalkiin doświadczył kilka raz "abordażu" na niektóre z głównych okrętów wojennych we flocie The Core. Potem trzeba skrobać ściany lub podłogę.
-Maszyny nie śnią, nie w ten sposób. Nawet jeśli ten "śni", na pewno nam tego nie pokaże.
Skomentował, a potem już pozostało im ruszyć w drogę. Oficer skinął Fenrisowi, a potem ruszył, mijając się po drodze z Amelią. Kobieta chwyciła go za dłoń, co sprawiło, że samiec stanął na chwilę w miejscu, kierując spojrzenie na podwładną. Gdy go puściła, czarnofutry odprowadził ich spojrzeniem, a następnie ruszył przed siebie - znikając w korytarzu.
Przemierzając korytarze, Amelia mogła poczuć się praktycznie jak na pokładzie Dur-Shurrikuna. Z tą różnicą, że ktoś tutaj zgasił światło. Drzwi były jednak pootwierane, spokojnie dało się zajrzeć do różnych pomieszczeń. Niektóre wyglądały na kwatery załogi z wieloma nowoczesnymi łóżkami piętrowymi, inne na pokoje spotkań czy sale treningowe. W pewnym momencie zbliżyli się do magazynu pełnego broni. Był tu niemalże cały arsenał. Zanim jednak dwójka kompanów zdążyła podejść do drzwi, odezwał się ISAC.
-Wykryto Crathygtanskie uzbrojenie. Zaleca się trzymać dystans i nie podejmować kontaktu.
Rzuciła maszyna, chcąc prowadzić ich dalej. Amelia przeszła lekcję dotyczącą zabezpieczeń na broni, którą wykorzystuje The Core. możliwe, że Crathygtanie stosowali ten sam schemat, stąd ISAC odradzał jakikolwiek kontakt fizyczny z tym uzbrojeniem. Pozostało im zadecydować - czy kierować się dalej na mostek - czy może zatrzymać i sprawdzić fortunę.
-----
Na powierzchni, dziewięć statków powietrznych zbliżyło się do, oczekującego przy jeziorze, myśliwca. Rhodes natomiast potwierdził sam sobie, że sygnał nie był już blokowany - był jednak słabszy, ze względu na bliskość miasta. Dało się już jednak nawiązać łączność z Avengers Tower oraz resztą świata zewnętrznego. Przynajmniej z tego miejsca. Co do pytania do "kolegów z wojska", mściciel nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Nikt nic nie wiedział, zwłaszcza biorąc pod uwagę ilość operacji wojskowych, które miały miejsce w okolicach Houston. Poza tym, większość była najzwyczajniej w świecie przekierowana pod jedno dowództwo, odcinając zewnętrznych wojskowych czy polityków - z dala od samej operacji.
Śmigłowce szturmowe dalej prowadziły szpicę, podlatując w końcu do samego jeziora oraz myśliwca. Helikoptery szturmowe zostały minięte przez maszyny transportowe, które utworzyły półokrąg dookoła myśliwca. Boczne drzwi transportowców rozchyliły się, a następnie spuszczone zostały liny, po których w dół zaczęli zsuwać się wyposażeni oraz uzbrojeni żołnierze. Ich mundury posiadały kamuflaż MultiCam oraz oznaczenia jednostek, jak i prywatne naszywki - typowe dla żołnierzy. Wojskowi zeszli na ziemię, rozchodząc się po okolicy. Niektórzy przyjrzeli się myśliwcowi, nie przerywając jednak swych obowiązków. Na ziemię zeszło łącznie dwanaście oddziałów, które zaczęły zabezpieczać okolicę. Desant miał miejsce w różnych miejscach jeziora - nie tylko przy samym myśliwcu. Wyglądało to więc jak poważniejsze zabezpieczenie okolicy. Następnie jednostki transportowe zaczęły patrolować okolice niedaleko zrzuconych przez siebie żołnierzy, natomiast szturmowe pozostawały przy myśliwcu, kontaktując się z nim drogą radiową.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Pon Wrz 26, 2016 9:51 am

Gdy Amelia znowu do niego dołączyła, kolejny raz poczuł się zbity z tropu przez jej uśmiech. Daalkiin wielokrotnie zaznaczył im, w jak wielkim są niebezpieczeństwie, a mimo to kobieta podbiegła do niego niemal śmiejąc się. Przez całe życie chyba Fenris nie zaznał tyle radości, ile tego jednego dnia zobaczył w tej dziewczynie, a przecież sytuacja wcale nie była do śmiechu. Przez to wszystko na podziękowania odpowiedział tylko skinieniem głowy i ruszył dalej. O ile wilk dobrze rozumiał relację sługa-suweren, łowca-ofiara, więzy krwi, czy profesjonalne podejście wojownika, jakie przedstawiał Daalkiin, to pierwszy raz miał do czynienia z sytuacją, gdy ktoś zachowywał się do niego przyjaźnie, a do tego bezinteresownie.
Nie mógł już jednak pozostawać cicho gdy mijając kolejny pusty korytarz kobieta zapytała go o pochodzenie. Zbeształ się sam w myślach za to tak wiele powiedział. Poczuł się przy tych istotach na tyle bezpiecznie, że przestał uważać na to co mówi o swojej przeszłości. Teraz niestety nie było odwrotu i wilk chcąc nie chcąc poszedł za ciosem, snując po cichu opowieść, którą kontynuował kiedy przemierzali puste sale.
- Pochodzę z bardzo odległych krain. Od grodu Houston dzieli je tyle, ile tylko może dzielić dwa istniejące miejsca. Mój lud potrafi dotrzeć na ziemię właśnie tylko dzięki pomocy magii. Nie jest znany mi żaden fizyczny sposób, by dostać się do mych rodzinnych ziem. Tutejsi żywią przekonanie, że mój lud żyje wśród gwiazd, lecz patrząc na ciebie, Amelio, oraz na Daalkiina, widzę jak bardzo się mylą. - Fenris zastanawiał się czy okręt, którym podróżują słyszy ich rozmowę, ale jeśli tak, to przynajmniej będzie wiedział z kim ma do czynienia. - Nie widzę jednak sensu w rozważaniach o moim domu, ponieważ nigdy nie dane będzie mi tam powrócić. Dawno temu zostałem skazany przez władcę tamtych ziem za zbrodnie, których nigdy nie popełniłem, a przeciwko mnie świadczyła tylko mglista przepowiednia znana dawno wśród mego ludu. Spędziłem niesłusznie niemal milenium w więzieniu poza czasem, zanim mój dobry ojciec nie uwolnił mnie z niego i pomógł zbiec tutaj. Teraz ukrywam się przed wzrokiem mego dawnego władcy przez wzgląd na siebie i ojca. Nie ma dla mnie powrotu. Być może dzięki nam wasz okręt spotka lepszy los. - zakończył kolejną długą, nietypową dla siebie opowieść. Ostatnim zdaniem chciał zwrócić ich uwagę znowu na zadaniu, jakie przed sobą mają. W pewnym stopniu chciał usprawiedliwić przed amelią swoje luki w wiedzy, która dla niej i czarnofutrego wydaje się podstawowa. Czuł się gorszy z powodu swojej niewiedzy, a przecież był jednym z rasy tytułującej się bogami. Całą opowieść wygłosił ściszonym głosem, miał jednak nadzieję że jeśli okręt był ich świadomy, tak jak przestrzegał ich Daalkiin, to rozpozna w wilku towarzysza niedoli, który tylko stara się pomóc.
Po pewnym czasie dotarli jednak do czegoś, co było chyba okrętową zbrojownią. Wilk momentalnie zapomniał o swoim melancholijnym nastroju rozglądając się łapczywie po całym uzbrojeniu, zwłaszcza że wiele z broni bardzo przypominało mu asgardzkie odpowiedniki. Tylko komunikat Ameliowego ISAC'a powstrzymywał go przed wyrzuceniem swoich noży i wypróbowaniu wszystkiego wypróbowaniu wszystkiego co było w pomieszczeniu. Tęsknym wzrokiem patrzył to na Amelię, to na stojak z brońmi podpisanymi jako „Fenkreniik„ jakby była w stanie coś na to poradzić. Nawet nazwa topora przypominała mu nazwy jego ludu.
Jeśli jednak dziewczyna nie mogła nic na to poradzić, to podreptał smętnie dalej w kierunku mostka. Tyle wspaniałych dzieł sztuki kowalskiej gnuśniało tutaj nigdy nie zaznając ognia bitwy. Może po tym wszystkim poprosi Daalkiina, albo nawet sam okręt, o jeden z tych darów.
Oczywiście dalej szedł przodem, żeby w razie konieczności mógł ostrzec Amelię o niebezpieczeństwie.
Powrót do góry Go down
James Rhodes

James Rhodes


Liczba postów : 83
Data dołączenia : 19/09/2012

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Czw Wrz 29, 2016 1:25 pm

-Co to znaczy "nie wiem"!? Mogli mi chociaż zostawić liścik w drzwiach o treści "Proszę nie wysadzaj w powietrze tych nieoznakowanych helikopterów nad Houston"- narzekał przez słuchawkę komunikatora-Ok, ok... Zapytam się inaczej. Mam pozwolenie na ostrzelanie ich gdyby odmówiły współpracy?- dodał uspakajając swój ton. Póki co nie krzywdzili ludności cywilnej, więc miał nieco czasu. Kto wie, może mu nawet pomogą? Znając jego szczęście to raczej nie, ale jako człowiek desperacko poszukujący pozytywów łapał się wszystkiego co choć trochę mogło by być na plus dla niego.

Wyglądało na to, że przeczesywali okolicę. Szkoda by było gdyby znaleźli go i jego oddział skafandrów.
-Jeżeli otworzą na Ciebie ogień, strzelaj bez rozkazu- poinformował AI drogą radiową. Przy okazji nieco się rozsunęli, korzystając z tego, że komunikacja radiowa póki co działała. Teraz ciężej by było ich znaleźć i mieli by mniejsze problemy z otoczeniem wroga. Wątpił, że mają pociski przeciwpancerne, ale wolał dmuchać na zimno. Walizka z jedną ze zbrój wrzucił głęboko w krzaki i oznaczył jej pozycje na mapie która była wyświetlana w prawym górnym rogu interface'u.

Spróbował nawiązać połączenie radiowe z jednym ze śmigłowców. Najchętniej by je zezłomował, ale szkoda by było trafić przed sąd wojskowy, bo zachciało mu się walki powietrznej.
-Tu Podpułkownik James Rhodes. Jesteście w przestrzeni powietrznej USA, nie mam żadnych informacji z bazy o waszej obecności. Podajcie powód waszego przybycia i imię waszego dowódcy, albo będę zmuszony was zestrzelić- nadał do nich spokojnym, wręcz znudzonym głosem, jakby ciągle patrolował przestrzeń powietrzną. Rozejrzał się nerwowo i nasłuchiwał by mieć lepsze rozeznanie w otoczeniu i pozycji żołnierzy.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Czw Wrz 29, 2016 7:40 pm

Uśmiechnęła się delikatnie widząc na pyszczku Daalkiina zmieszanie, gdy Wilk rzucił się na niematerialne istoty. Ona sama zareagowała by pewnie dość podobnie będąc na miejscu futrzaka,gdyby wcześniej nie odczuła na własnej skórze jak dużą władzę ma okręt na znajdujące się wewnątrz niego istoty. Wiedziała, że lepiej nie buntować się ,szczególnie że Daalkiin kazał im nie robić nic bez rozkazu. Dlatego nie dotykała nawet ścian. Wolała nie ryzykować denerwowania okrętu.
"Ciekawe w jaki sposób maszyny śnią..." zastanawiała się chwilę zanim rozeszli się w wyznaczonych przez dowódcę kierunkach.
Idąc z Wilkiem korytarzami bardzo musiała się początkowo starać ,żeby nie opuścić całkiem gardy i pozostać całkowicie czujna. Uderzające wręcz podobieństwo do wnętrzy Dura sprawiało,że niemal automatycznie zaczęła czuć się bezpiecznie, tak jak na pokładzie okrętu, który stawał się powoli jej domem. Gdyby nie zgaszone światła mogłaby nawet pomylić korytarze. Ciekawie, jak to na nią przystało, ale wciąż czujnie zaglądała do mijanych pomieszczeń, które wydawały się być kwaterami załogi.
-Mieszkali tu sami w wojownicy
Rzuciła zaglądając do którejś z kolei niewielkiej kwatery z piętrowymi łóżkami, a w myślach wciąż przewijały jej się porównania. W porównaniu z tym jej kwatera była całkowicie spersonalizowana. Zaczynało jej się wręcz wydawać to niestosowne. Oczywiście jej kwatera jej się podobała i to bardzo, ale zaczynała dochodzić do wniosku, że przecież tak jak mieszkańcy tego okrętu była swego rodzaju żołnierzem i jej kwatera powinna być surowa i skromna. Czuła wręcz wyrzuty sumienia myśląc o swoim wielkim łóżku.
Po drodze śmiała sie w myślach widząc lekkie zdezorientowanie na pysku samca. Mogła się co najwyżej domyślać o co chodzi, ale coś, zwane doświadczeniem, mówiło jej że to ona sama a raczej jej zachowanie frapuje Wilka. Często jej się zdarzało że jej towarzysze nie do końca ją rozumieli. Była istotą pogodną i uśmiechnięta niemal zawsze, co budziło zdziwienie otoczenia. Uśmiechała się bowiem nawet wtedy gdy powinna być poważna, jakby jej usta zostały permanentnie wykorzywione w radosnym uśmiechu. Tylko jej oczy pokazywały prawdziwy stan jej ducha. Teraz mimo pozorów luzu i wesołości była czujna i skupiona. Jej patrzałki spokojnie skanowały otoczenie, a uszy wyłapywały najmniejszy szelest.
Słuchając opowieści nie odzywała się słowem. Jedynie gdy skończył mówić chwyciła go lekko pod ramię i krótko przytuliła.
Mijali wiele różnych pokoi, aż dotarli do magazynu broni. Ona już widziała niemal identyczny, wiedziała jaką mniej-więcej broń mogą tam znaleźć więc przede wszystkim patrzyła na reakcje Wilka podejrzewają, jak się po chwili okazało całkowicie słusznie, że na nim arsenal zrobi wielkie wrażenie. Nim samiec zdążył rzucić się na karabiny, maczugi i inne odezwał się ISAC. Spojrzała na Wilka przepraszająco.
- Sama też uważam, że lepiej żebyśmy nic nie ruszali. Chcesz, mogę ci dać mój karabin. Jest dokładnie taki jak te tam
Uśmiechnęła się do samca, choć w jej głosie słychać było lekkie wahanie. Nie dlatego że nieufała Wilkowi. Karabin który miała na plecach był częścią jej uzbrojenia i nie czuła się dobrze rozstając się z nim. Poza tym nie była pewna czy powinna.
-Chodźmy dalej. Mamy misję
Rzuciła już idąc dalej w kierunku mostka.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Nie Paź 09, 2016 7:48 pm

NPC Storyline - Ahrovokun|Daalkiin|SOAR

Arsenał wypełniony był po brzegi uzbrojeniem, karabinami, pistoletami czy ładunkami wybuchowymi. Nie było tam jednak żadnej broni białej, może poza "prostymi nożami". Dwójka kompanów porzuciła więc zbrojownię, po czym ruszyła dalej w kierunku centrum dowodzenia okrętem. ISAC wskazywał, że CIC znajdowało się już dość niedaleko. Na ich szczęście, anomalia która ich tutaj sprowadziła - musiała "wyrzucić" grupkę dość blisko tego miejsca.
-Anomalia wykryta. - wtrącił się znowu elektroniczny kompan Amelii. Idealnie w czas by ostrzec dwójkę przed kolejnym doświadczeniem. Urządzenie wskazało, że znajdowali się blisko centrum dowodzenia okrętem. Początkowo nie dało się nic wyczuć czy zauważyć. Dopiero kilka korytarzy dalej, przy samym wejściu do CIC, ISAC ponownie ostrzegł o obecności anomalii. Lekkie światło wydobywało się zza otwartych drzwi. Za nimi znajdować się miało centrum dowodzenia.
Gdy dwójka kompanów zbliżyła się do drzwi, za nimi znajdowało się... życie? Anomalia pokazała to co działo się na mostku. Po drugiej stronie, przy drzwiach, stali w pełni wyposażeni strażnicy. Podobni do tych których spotkali przy wejściu na okręt. Ci posiadali jednak pełne opancerzenie, w tym na łapach, łbach czy nawet długich ogonach. W dłoniach trzymali karabiny szturmowe, stojąc w bezruchu i pilnując samego centrum. W środku znajdowało się dodatkowo kilku takich strażników, rozmieszczonych przy drugim wejściu do centrum dowodzenia - oraz przy ścianach, w strategicznych miejscach, dla obserwacji jak i krycia całości pomieszczenia. Dodatkowo, w środku znajdowało się około dwudziestu innych reprezentantów rasy Crathygtan. Niektórzy siedzieli w fotelach przy rozmieszczonych na ścianach panelach, inni stali lub krążyli po pomieszczeniu. Nie posiadali oni opancerzenia, a jedynie czarno-srebrne mundury, elegancko wykończone, wojskowe - kryjące ich korpusu oraz nogi. Przy pasach każdy z załogantów, znajdowały się zarówno podręczna broń - jak i dodatkowe oporządzenie, głównie elektronika. Na środku pomieszczenia znajdował się stół, nad którym wyświetlona była aktualna sytuacja. Wyglądało to jak trwająca bitwa. Okręt na którym się znajdowali, zaznaczony był na niebiesko. Obok niego znajdowało się kilkadziesiąt podobnych mu wyglądem jednostek. Przed nimi natomiast - tysiące jeśli nie setki tysięcy innych maszyn, wrogich, oznaczonych kolorem zielonym. Przy samym stole stało kilku oficerów. Jednym z nich była samica. Wzrostem była ona bardzo podobna Daalkiinowi. Dwa metry i dwadzieścia centymetrów. Tak jak inni - posiadał na sobie mundur wojskowy, jedynie pagony na ramionach różniły się od innych. ISAC niemalże automatycznie podpisał ową osobę, wyświetlając obok anomalii - holograficzną informację. Tak więc Fenris również mógł to odczytać. Napis mówił "Prymarcha Carei Sethea". Samica obserwowała pole bitwy, uzgadniając coś z pozostałymi oficerami. Ich słów nie dało się zrozumieć. Były bowiem wytłumione przez samą anomalię.
W pewnym momencie przez dwójkę bohaterów coś przeszło. Dosłownie - było wielkie, ogromne, przeniknęło - będąc częścią owej anomalii. Tutaj znów Amelia mogła rozpoznać owy twór. Był to wielki gad, przypominający bezskrzydłego smoka. Dużo ponad dwa i pół metra wzrostu - prawie trzy. Czarne łuski pokryte czerwonymi pasami oraz płomieniami. Było to jedno z widm, które poznała już Amelia - Kattal, jeden ze starożytnych. Wielki gad zbliżył się do stołu przy którym stali oficerowie, podchodząc od strony prymarchy. Wszyscy zajęci byli swoimi sprawami, nikt nawet nie zwrócił na niego uwagi. Widać musiało to być tutaj dość normalnym widokiem. Samica uniosła wzrok do góry i uśmiechnęła się smutno do wielkiego gada. Wyglądała na zmartwioną. Mimo to, zaraz mina ta zniknęła z jej pyska, a wszyscy powrócili do swych zajęć. Zaraz po tym, wielki gad chwycił prymarchę za nadgarstek i pociągnął, odwracając się oraz prowadząc w stronę wyjścia. Widać czegoś od niej chciał. Nikt im nie przeszkadzał. Jedyne co mogło zaniepokoić zarówno Amelię jak i Fenrisa, był fakt, że gad spojrzał na nich zupełnie tak - jak gdyby ich widział, wiedział o ich obecności. Lub że go obserwują. Mimo to przeszedł przez nich, a następnie zniknął. Kilka sekund po tym, cała anomalia również zniknęła. Pomieszczenie spowiła ciemność. Wszystkie urządzenia oraz panele w pomieszczeniu - były wyłączone. Odezwał się natomiast ISAC należący do Amelii, łącząc rozmowę z Daalkiinem.
-Jesteście w centrum dowodzenia? Dobrze. Zrobiłem co trzeba, generator jest sprawny. Zasilanie jednak nie zostało przywrócone. Być może rzeczywiście śpi... spróbujcie go wybudzić, ja sprawdzę coś jeszcze. Dotknijcie paneli i czekajcie na efekt. Tylko ostrożnie.
Wyjaśnił oficer, kończąc komunikację poprzez ISACa. Żaden z paneli nie wykazywał oznak działania. Choć miało się to zaraz zmienić, gdy tylko spróbują jednego z nich dotknąć.
-----
Helikoptery dalej krążyły nad okolicą, zataczając nad nią koła oraz wypatrując ewentualnych zagrożeń na ziemi. Trzy jednostki szturmowe stały przy myśliwcu obcej cywilizacji, nawiązując z nim kontakt na szyfrowanym kanale.
Sytuację zmieniło nagłe wywołanie jednostek przez Rhodesa. Helikoptery szturmowe odwróciły się gwałtownie od maszyny, która podniosła się z kolei do góry na ich wysokość.
-Shooter 1 do wszystkich jednostek, zachować ostrożność.
Rzucił dowódca. Żołnierze znajdujący się na ziemi rozeszli się, szukając prowizorycznych osłon oraz rozkładając uzbrojenie. LKMy jak i wyrzutnie ziemia-powietrze. Z kolei następna transmisja została już wysłana do Rhodesa.
-Skoro nie masz, to radzę się stąd zabierać.
Rzucił ostrzegawczo pilot. Po tych słowach, helikoptery szturmowe obróciły się dokładnie w kierunku Rhodesa. Najwyraźniej został namierzony. Jednostki nie otworzyły jednak ognia, choć za nimi zareagowali żołnierze oraz pozostałe helikoptery transportowe. Jedynie myśliwiec stał w miejscu "nie przejmując się" sytuacją.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Pon Paź 10, 2016 12:32 pm

Na wieść Amelii o mieszkańcach statku, wilk pokiwał tylko z uznaniem głową. Dobrze rozumiał surowy styl życia wojownika, a ilość mijanych kwater robiła na nim wrażenie. Tylko ci gotowi do całkowitego poświęcenia walce, mogli zaznać sławy Valhalli. Mógłby pomyśleć że miejsca tu było tyle, że spokojnie można by tu pomieścić cały zastęp Einherjerów na służbie jego dziada Odyna. Może nawet dwa.
Gdy tylko Fenris skończył opowiadać krótką historię swojego długiego życia, Amelia gwałtownie się do niego zbliżyła, co znowu wywołało falę sprzeczności w umyśle wilka. Z jednej strony od razu pomyślał, że wybrała ten moment by zaatakować, bo był rozproszony opowieścią. Z drugiej natomiast nie wyczuwał w niej ani grama agresji, co przeczyło pierwszemu skojarzeniu. Podczas tej sekundy gdy wilk walczył sam ze sobą czy powinien się bronić czy nie, kobieta była już całkiem blisko i delikatnie objęła go ramionami. Fenrir miał wrażenie, że powinien się wyrwać. Wyrwać się, cisnąć Amelią o ścianę, lub oderwać jej obie ręce. Czuł że zrobiłby tak, ale z kimkolwiek innym. W niewyjaśniony sposób wilk przeniósł się nagle z powrotem do czasów swojego dzieciństwa, gdy żył razem z matką i rodzeństwem w żelaznym lesie, a ojciec czasem odwiedzał go żeby zobaczyć jak rośnie. Dawno zapomniane chwile ciepła, szczęścia i miłości. Jednak gest pocieszenia został przerwany tak nagle jak tylko się pojawił i Fenris znów był krwiożerczą bestią, która bez zastanowienia rozszarpała by dowolną istotę, którą wskazałby mu Loki, lub głód.
Potrząsnął głową, jakby otrząsając się z resztek niewygodnych wspomnień i potruchtał, żeby dogonić Amelię, która zdążyła pójść kawałek dalej.
Gdy okazało się że w zbrojowni nie znajduje się żadna broń biała, zapał wilka opadł. Odmówił niemo przyjęcia karabinu, po czym skinął porozumiewawczo i ruszyli dalej.
Po kolejnym „Anomalia wykryta” Fenris wywrócił tylko oczami. Mimo to tym bardziej skupił się na otoczeniu wokoło uparcie starając się złapać dowolą woń, której źródłem było coś innego niż oni sami. Gdy tylko dotarli do pierwszej pary strażników od razu rozpoznał kolejną iluzję. Gestem pokazał Amelii że może opuścić broń, a przynajmniej spocząć. Oczywiście strażnicy nie byli w żadnym stopniu świadomi ich obecności, więc nic nie przeszkodziło im we wkroczeniu na mostek. Gdy znaleźli się na miejscu, wilk przez chwilę obawiał się że kolejna anomalia przeniosła ich w jakieś odległe miejsce, pełne zgiełku i życia, jednak krótki test polegający na próbie kontaktu ostrzy z dowolną istotą szybko rozwiał te przypuszczenia.
Przyznał w myślach, że samica dowodząca widocznie watachą z wyglądu jest całkiem ponętna, choć Prymarcha, to bardzo dziwne imię. Jednak że widmo samicy było mu w tym momencie tak samo użyteczne jak nawet żywa samica, szybko stracił nią zainteresowanie i przyjrzał się toczonej batalii. Nie znał oczywiście możliwości statków po obydwu stronach, ale często zdarzało się że potężni Asgardczycy wygrywali bitwy ze znaczącą przewagą liczebną słabszych przeciwników.
Nie przypuszczał jednak że wróg nadobnej Prymarch stawałby do boju, którego nie liczył by wygrać, więc wszystko zależeć będzie zapewne od mądrości przywódców i kunsztu wojowników. Czyli tak jak powinny wyglądać wszystkie bitwy w oczach wilka.
Wkroczenie na salę wielkiego gada oderwało jego uwagę od stołu. Mimowolnie wyciągnął przed siebie swoje sztylety, czując przecież że stwór także jest tą samą marą, co wszystko wokoło. O dziwo jak na wszystkie inne widma był dziwnie świadomy ich obecności. Gdy oczy tajemniczego jaszczura i wilka asgardu się spotkały, ten zaryzykował nieznaczne skinienie łbem w geście powitania i szacunku, ciekaw reakcji.
Jednak gdy tylko jaszczur zniknął za rogiem wraz z Prymarch wizja rozpłynęła się i pokój znów wrócił do rzeczywistości. Dodatkowym bodźcem był głos Daalkiina  dochodzący z Ameliowego ISAC'a. Nie czekając na dalsze zachęty wilk wybrał z paneli ten, który według niego najbardziej się do tego nadawał (jeśli nie były oznaczone wybrał losowy) i przetarł po nim futrzaną łapą.
„Dziś kolejny tytan zrzuca kajdany”. Pomyślał tylko rozglądając się po okolicy i czekając na pierwszy efekt.


Ostatnio zmieniony przez Fenris dnia Sro Paź 12, 2016 7:02 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
James Rhodes

James Rhodes


Liczba postów : 83
Data dołączenia : 19/09/2012

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Pon Paź 10, 2016 5:15 pm

O, wspaniale. To tak jakby ten dzień nie mógłby pójść w żaden sposób lepiej. Najpierw wojskowi sami nie wiedzą jakie misje wysyłali do Houston, teraz tamci odmawiają współpracy... Mógł zostać z Carol i Emmą, pić kawkę, nie przejmować się niczym... Z drugiej strony co to za bohater który nie reaguje na niebezpieczeństwo? To jego obowiązek, nawet jeżeli miałby oddać za niego życie znowu. Z tego co wiedzą jest tu sam, a nie z czterema innymi zbrojami. Widział, że obróciły się w jego stronę. Skupiły się na celowaniu w niego... Dobrze, w takim wypadku nie ruszy się z osłony.
-Tu James Rhodes, jednostki nad Houston ukazały się nieprzyjazne. Rozpoczynam atak. Przygotujcie wsparcie- powiedział przez radio do dowództwa. Dobrze jest mieć backup, jeżeli coś pójdzie źle.
-Oj zabiorę się stąd... I was ze sobą- odpowiedział kąśliwie do przyszłych nieboszczyków. Przełączył radio na frekwencję skafandrów.
-Mk III i IV, wylatujecie z boków, celujcie w dwa helikoptery szturmowe, pełna moc repulsorów, celujcie w pilotów, bądź w ogony- wydał szybko polecenie. Będą najpierw musieli odwrócić maszyny, by wycelować w każdego z nich no i dadzą War Machine szansę na atak.

Kiedy obie maszyny wyleciały z boków, odczekał dosłownie sekundę i sam odpalił wszystkie silniki, w tym te dodatkowe i wystrzelił w powietrze. Z wyrzutni rakiet na jego lewym ramieniu wypaliły dwie salwy, w każdej po dwie rakiety, wycelowane rzecz jasna w helikoptery, w ich kokpity tak dokładniej. To w połączeniu z repulsorami od "Iron men" powinno szybko załatwić oba pojazdy, a przynajmniej pilotów. Nie była to niestety (dla jego wrogów) jedyna broń w żelaznym garniturze Jamesa. Karabiny maszynowe na jego nadgarstkach zaczęły pruć ołowiem w żołnierzy którzy mieli wystarczającego niefarta by akurat dzisiaj wejść mu w drogę. Gatling gun na jego prawym ramieniu także nie miał chwili wypoczynku, plując pociski z niesamowitą prędkością w najciensze miejsce między wirnikami, a właściwym helikopterem. Jeżeli nie miał możliwości trafić w nie, to celował w ogon (uszkodzenie części odpowiedzialnych za stabilizację to prawie jak zniszczenie całego pojazdu.

Rzecz jasna nie lewitował przy tym, a ciągle unosił się, robił uniki i korzystał ze swojej możliwości poruszania się w nieprzewidywalny sposób, natychmaistowej zmiany kierunku ( w końcu ilu ludzi walczy ze skafandrami na co dzień? ) w wypadku gdyby oni też chcieli go zestrzelić. Najwygodniej by mu było schować się przed pozostałym helikopterem transportowym, by mieć tarczę przed ostrzałem myśliwca o ile taki nastąpi. Zawsze miał MK VI wciąż w ukryciu.

-You've choosen a wrong day to piss me off, amigo- rzucił przez radio w pewnym momencie.
-Schowajcie się za ich helikopterami i atakujcie ich ludzi na ziemi, jeżeli macie taką możliwość- rzucił do JARVISA kontrolującego MK III i IV. To będzie ciekawa potyczka.

___________
Tak dla jasności w kwestii skafandrów, to MK VI został w ukryciu, wciąż z rozkazem strzelania w każdego kto otworzy na niego ogień. Te które wystartowały przed Rhodesem, zrobiły to w formie takiego bardzo szerokiego V, by odwrócić ich uwagę od środka.

Gwoli przypomnienia, skafandry są diabelsko szybkie, więc proszę MG o zwrócenie na to uwagi przy odpisie :D
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Pon Paź 10, 2016 9:37 pm

Rhodes only:
NPC Storyline - Ahrovokun|Sabre|SOAR

Piloci maszyn nadal byli ludźmi, tak więc zostali zaskoczeni nagłym wyskoczeniem z krzaków - dwóch pancerzy. Zbroje zgodnie z poleceniem wymierzyły w kokpity, otwierając ogień oraz rozsadzając kokpity obracających się za nimi helikopterów.
-Shooter 2! Shooter 3! sk***.
Rzucił pilot znajdujący się w maszynie po środku, szarpiąc za ster i cofając helikopter do tyłu. Dwie pozostałe maszyny runęły na ziemię, stając w płomieniach już w powietrzu - na dole dodatkowo wybuchając.
Żołnierze znajdujący się na ziemi zostali podziurawieni - dokładniej grupa zaraz przy śmigłowcach. Wybuchy odebrały im skuteczną możliwość ukrycia się. Odpowiedź była natychmiastowa. Śmigłowce transportowce otworzyły ogień z dział strzelców w kierunku wszystkich zbroi, które wytrzymywały ostrzał gatlingów. Z ziemi, z różnych punktów jeziora - wystrzelono osiem pocisków ziemia-powietrze z ręcznych wyrzutni przeciwlotniczych, kierując ostrzał głównie na dwie zbroje które wyskoczyły pierwsze. James znajdował się najdalej, chwilowo poza zasięgiem.
Na ostrzale względem War Machine skupił się ostatni śmigłowiec bojowy, który wykonał beczkę w lewo, gwałtownym manewrem zmieniając kierunek poruszania się. W ruch poszły rakiety hellfire oraz 25mm działo na froncie. Jedna z grup naziemnych uruchomiła nadajnik ratunkowy, odpowiedź była niemalże natychmiastowa.
-Sabre 1 do Shooter 1. Słyszymy co się dzieje, lecimy do was. ETA w dwie minuty.
Odezwał się przed radio kolejny człowiek. Patrol czterech F-22 raptorów zmienił swój kurs oraz ruszył w kierunku jeziora, co z resztą dało się ujrzeć na ewentualnych radarach.
Myśliwiec obcych - Ahrovokun - również zareagował, robiąc nieco porządku na polu bitwy. Maszyna wystrzeliła spod kadłuba torpedę, która uderzyła w ziemię prosto przed ukrywającym się modelem VI. Przy uderzeniu doszło do silnej eksplozji która wstrząsnęła okolicą i dosłownie rozniosła wszystko na strzępy - wraz z ukrywającym się pancerzem. Najwyraźniej myśliwiec świetnie zdawał sobie sprawę z obecności dodatkowej jednostki na polu bitwy. Po tym akcie, jednostka odwróciła się i ruszyła w stronę pozostałych dwóch, zdalnie sterowanych zbroi.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Sro Paź 12, 2016 8:20 am

Poczuła lekkie napięcie w ciele wilka gdy się do niego zbliżyła. Nie trzeba było długo kombinować, żeby dojść do wniosku, że Wilczek nie zaznał w swoim życiu zbyt wielu miłych gestów i ma małe problemy z zaufaniem. Był wojownikiem i to było po nim widać nie tylko fizycznie, ale i po jego zachowaniu, szczególnie niepewności w stosunku do Amelii. Nie chcąc zbytnio nadużywać widocznie kruchego zaufania Fenrisa Amelia po krótkiej chwili się odsunęła, uśmiechając się jednak przy tym.
Zaglądając do arsenału niemal automatycznie zaczęła szukać wzrokiem jakiś swoich ulubionych zabawek i... rozczarował ją niemal kompletny brak białej broni. Wszędzie ultranowoczesne karabiny, miotacze i inne tego typu zabawki, a z jej ulubieńców tylko zwykłe, przynajmniej na oko, noże. Żadnych mieczy czy chociaż łuku i strzał.
"Nasza lepsza", pomyślała zerkając na swojego kompana, który najwidoczniej też woli białą broń, bo jego zapał widocznie opadł. Na odmowę jedynie skinęła głową i ruszyła dalej.
ISAC ciągle służył im za przewodnika, a także system alarmowy i właśnie ponownie ostrzegła przed anomalią. Amelia cały czas czujnie, choć także bardzo spokojnie rozglądała się po otoczeniu, a na słysząc komunikat dodatkowo nastawiła bardziej uszu, choć ani jednego ani drugiego nie było po niej specjalnie widać. Szła luźnym krokiem, wyprostowana, z lekkim uśmiechem, a jedynymi oznakami jej czujności były ręka luźno położona na broni i oczy powoli skanujące korytarz z jednej strony na drugą.
Dotarli wreszcie do jakiś drzwi, które najwyraźniej prowadziły do celu ich wycieczki- mostka i od razu zobaczyli kolejną iluzję. Amelia zlustrowała spokojnie spojrzeniem strażników przy drzwiach gdy tylko znaleźli się w zasięgu jej wzroku i ruszyła dalej za Wilkiem, który nie wiedzieć czemu nagle ją wyprzedził o kilka kroków i kazał gestem odłożyć broń. Uniosła zdziwiona brwi widząc ten gest i popatrzyła na samca jak na wariata. Przecież nie dobyła broni, jak mogłaby ją opuścić? Nawet nie specjalnie się przejęła widokiem strażników, bo od razu zauważyła, że to iluzja. Wyprzedziła Wilka przewracając oczami i lekko otarła się dłonią o jego ramie dając mu znać, żeby sam wyluzował. Tylko się zmęczy ciągle chodząc napięty jak struna.
Weszła na mostek, a właściwie stanęła w drzwiach na niego prowadzących trochę wolniejszym krokiem niż szła wcześniej wyraźnie bardziej uważna, rozglądając się po kolejnej iluzji. Tym razem widać było, że okręt jest w trakcie działań wojennych. ISAC powiadomił ich, ze jedna z samic to Prymacha Carei.
Przed oczami am tak wyraźnie jak ta iluzja stanęło wspomnienie sprzed zaledwie kilku godzin, może doby. Ona sama, przed przysięgą czytająca o Durze. Niczym film przewinęła wspomnienia szukając jednej konkretnej chwili, a właściwie jednego tekstu który przeczytała przed przysięgą. Kilka zdań, zaledwie trzy czy cztery linijki, tyle wystarczyło by Amelia poczuła się stosunkowo bezpiecznie. Wciąż czujna, ale wyraźnie bardziej pewna stanęła w drzwiach uśmiechając się szeroko. Przypomnienie sobie skąd zna imię Prymachy i co dokładnie o niej wie zajęło jej mniej niż ułamek sekundy, więc dla stojącego niedaleko Wilka wyglądało to tak, jakby Am zrobiła krok i z w miarę poważnej miny przeszła od razu do szerokiego uśmiechu. Jej postawa tez się nieznacznie zmieniła ukazując jej stan ducha. Wydawała się nieco bardziej rozluźniona, zdjęła dłoń z pistoletu na swoim pasku opuszczając przy tym ramiona.
-Można powiedzieć, ze jesteśmy wśród swoich
Rzuciła szeptem w momencie gdy na mostek wkroczył Kattal.
- Spokojnie. Znam go.
Dodała kładąc dłoń na sztyletach Wilka i lekko pchając w dół by opuścił broń.Na widok gada i posłane w ich kierunku spojrzenie uśmiechnęła się szeroko lekko mrużąc oczy zaskoczona tym kontaktem wzrokowym, ale po chwili pomachała po prostu.
- Tak, dotarliśmy mijając po drodze zbrojownie. Okręt pokazał nam na mostku kolejną iluzję. Wydaje mi się, że to coś w rodzaju wspomnienia z ostatniej stoczonej bitwy. Wśród dowództwa była Prymacha Carei, pojawił się również Kattal, który chyba był świadom naszej obecność, a przynajmniej sprawił takie wrażenie. Dosłownie przed chwilą iluzja się rozpłynęła.
Zdała Daalkiinowi szybki raport po czym ruszyła krok za Fenrisem by wybudzić okręt. Nie zastanowiła się długo podeszła do panelu, który znajdował się najbliżej miejsca, gdzie widzieli Carei. Dotknęła trzech najbliższych paneli, jeden po drugim i odsunęła się o krok czekając na jakąś reakcje.
Powrót do góry Go down
James Rhodes

James Rhodes


Liczba postów : 83
Data dołączenia : 19/09/2012

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Czw Paź 13, 2016 2:24 pm

-U wystrzelili we mnie 25 tysięcy dolarów? Wypłata zazwyczaj dopiero po robocie- pomyślał, widząc serię Helicopter launched fire-and-forget (ten reseach na Wikipedii wow), która została wystrzelona z boku bojowego helikoptera. Kierowane laserowo, niesamowita siła niszcząca, stosunkowo proste do użycia. O ile nie miał flar, posiadał coś nawet lepszego. Lecąc w kierunku przeciwnym do helikopterów (przypominam, że James bez problemu może wyprzedzić tą rakietę), wycelował w rakiety rękami i wystrzelił z repulsorów w postaci ciągłego promienia. Powinien zdetonować rakiety ze względu na specyfikę tego typu promieni. Nie było to laser który zacząłby rozcinać pocisk, a coś bardziej przypominającego energetyczną ścianę, zmierzającą ku celu. To powinno się zająć tymi konkretnymi rakietami na jakiś czas.

Teraz pora na 25mm działko, które wcześniej czy później będzie w stanie zaliczyć na nim czysty strzał, czy nie daj Boże całą serię. Nie była to idealna sytuacja. Zaczął wykonywać uniki w każdą możliwą stronę, byleby pilot musiał się naprawcować by za nim nadążać. W tym czasie wydał szybki rozkaz:
-Mk IV, odepchnij go z boku
Zadaniem zbroi było podlecenie od któregoś z boków helikoptera, gdy jest skupiony na Rhodeyu i odepchnięcie go na bok, by dać War Machine chwilę na odetchnięcie. Nie musiał go nawet dotykać, wystarczy wystrzelić impuls z repulsorów, by zbić go z kursu. Jeżeli jakoś zauważy skafander zmierzający w jego stronę i się odwróci by w niego strzelać, teraz to Rhodes będzie działał. Strzeli promieniem repulsora w działko w miejscu w którym łączyło się z helikopterem, by je uszkodzić.

Niezależnie od tego która z tych akcji się powiedzie, spróbuje podlecieć do przedniego okna. Najpierw przebił je ręką, a następnie rozerwał pasy pilota, którego zresztą chwilę później wyrwał za rękę z pojazdu. Nie chciał go skrzywdzić, jedynie trzymać. Wzniósł się wraz z nim do góry. Dał sobie chwilę na przyjrzenie się polu bitwy. Poza martwymi ciałami i krwią na trawie, zauważył spory rów w miejscu w którym powinna być jedna ze zbroi. Aw, a obiecał, ze ich nie popsuje. Jego wzrok zatrzymał się także na statku obcych. On też padnie, w swoim czasie. Póki co udało mu się im przeszkodzić, cokolwiek robili. To wszystko nie miało sensu. Nieoznakowane helikoptery, jego informator niczego nie powiedział, a oni zachowywali się strasznie nieuprzejmie wobec, bądź co bądź bohatera tylu żołnierzy. Zazwyczaj z szacunku mówili mu rzeczy których nie powinni mówić. Czerwone otwory na oczy w masce wbiły się w trzymaną za nadgarstek osobę.
-Mam pytania-rzekł do niego, po czym wraz z resztą skafandrów odleciał by spokojnie zdobyć nieco więcej informacji.

Próba (?) [z/t]
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Sob Paź 15, 2016 10:05 pm

NPC Storyline - Ahrovokun|Daalkiin|Deinmaar|Sabre|SOAR


-Co zrobił? - Zapytał zaskoczony oficer, słysząc słowa Amelii. Najwyraźniej jego słowa nie zostały wcześniej zrozumiane lub znajdowali się pod działaniem specyfiku... albo schizofrenii. - -Po tej misji zgłosicie się do centrum medycznego. Oboje. Bez dyskusji.
Dokończył oficer, a następnie połączenie zostało przerwane. Amelii oraz Fenrisowi nie pozostało nic innego, jak wykonać wcześniejsze polecenie - czyli dotknąć paneli. Wszystko w dalszym ciągu było wyłączone, do momentu gdy oboje położyli dłonie na panelach. Wtedy te uruchomiły się. Nie dotyczyło to wyłącznie paneli których dotknęli - ale wszystkich, w całym pomieszczeniu. Panele rozbłysnęły delikatnym światłem, w samym pomieszczeniu zostało uruchomione oświetlenie. Coś się jednak zmieniło. Oboje - Amelia oraz Fenris - nie byli w stanie cofnąć swych dłoni od urządzeń. Jakby zostali z nimi sklejeni. Kilka sekund później, obojgu świat całkowicie pociemniał - a zmysły zostały wytłumione.
Zmysły obojga kompanów powróciły do "normalności", jednak znajdowali się oni w innym miejscu. W pustce, wypełnionej gwiazdami. Kosmos miał tutaj kolor niebieski, gwiazdy świeciły w różnych odcieniach - choć głównie na biało. Oboje znajdowali się na... czymś, być może ziemi. Pod stopami/łapami nie mogli niczego dostrzec. Niemniej jednak dało się wyczuć, że na czymś stoją. Nie posiadali również swej broni, choć pozostały ekwipunek dalej na sobie mieli - jak np. pancerz Amelii. Oboje stali również obok siebie, mogąc się swobodnie komunikować. Zmysły nie pozwalały niczego wyczuć, pancerz Amelii wydawał się natomiast martwy. Zero informacji, żadnych odczytów czy odpowiedzi. ISACa po prostu nie było, tak jak jej broni.
-Zaszliście za daleko. - odezwał się nagle potężny głos pradawnej istoty. Był to ktoś silny, o potężnym charakterze. Bardzo poważny, doświadczony. Chwilę później, oczom obojga ukazała się postać Crathygtanina - albo kogoś przypominającego Crathygtan. Amelia mogła szybko skojarzyć tą postać z Dur-Shurrikunem, dla Fenrisa - był po prostu podobny do przedstawicieli rasy którą przed chwilą widział. Miał na sobie spodnie od munduru bojowego z przypiętym oporządzeniem dodatkowym. Wydawał się realny, prawdziwy... z tym, że istota ta była niemalże idealna w swej kreacji. Doskonale ukształtowane mięśnie, silny, o wyglądzie wojownika. Jego futro było krystalicznie białe. Od prawego ramienia, wzdłuż całej prawej ręki - aż po dłoń - ciągnęły się znaki, niezrozumiałe symbole. Być może była to tylko ozdoba. Poza tym - reszta futra była po prostu biała. Na torsie, rękach, pysku, szyi. Niemalże odbijał światło.
-Nie jesteście Crathygtanami. Nie jesteście również ich sojusznikami.
Rzucił stwór, robiąc kilka kroków w przód, podchodząc do dwójki. Białofutry zaczął powoli obchodzić ich dookoła, nieśpiesznym krokiem. Długi, masywny ogon ciągnął się za nim nieśpiesznie. Z kolei w tym momencie, ani Amelia ani Fenris nie mogli nic uczynić... nawet poruszyć się, powiedzieć cokolwiek. Nic.
-Prymitywne istoty, nieświadome niebezpieczeństwa. - Zaczął stwór - -"Wilk Asgardu". "Pożeracz Bogów" - takie tytuły sobie nadajecie, tam skąd pochodzisz?. "Bestia w Łańcuchach". Martwa bestia. - Odezwał się do Fenrisa, obchodząc ich nadal dookoła. Po tych słowach, białofutry zatrzymał się przed Amelią, kierując spojrzenie swych białych, świecących ślepi prosto na nią. - -Amelia Stein. "The Core"?
Odezwał się do kobiety, a następnie niewidzialne więzy puściły, pozwalając dwójce ponownie się poruszać. Stwór odszedł od nich na kilka kroków, ustawiając się do obojga plecami. Spojrzenie skierował przed siebie, lekko w górę - ku gwiazdom.
-Jestem Drednotem Deinmaar, Imperium Crathygtanskie. Znajdujecie się w mym umyśle. Twierdzicie, że przyszliście po mnie, jednak wasze umysły nie potrafią pojąć mego istnienia. Czego tu szukacie? Zguby? Śmierci?

Zapytał Crathygtanski Drednot, stojąc dalej plecami do swych rozmówców oraz oczekując odpowiedzi w milczeniu. Nawet nie drgnął, jedynie jego dłonie skrzyżowane były za plecami, splecione jedna na drugiej. Łapy były lekko rozstawione. Osobnik ten na pewno był żołnierzem, stał bowiem niemalże na baczność.

-----

Zignorowany Ahrovokun dopadł błyskawicznie pancerz mk III, niszcząc go serią pocisków o bliżej nieokreślonej dla Ziemian strukturze. Wyglądało to nieco jak broń laserowa, jednak pociski wytworzone były z jakiegoś rodzaju metalu. Podziurawił on pancerz bez najmniejszego problemu, penetrując go na wylot.
Helikoptery transportowe wzięły się za ostrzał Rhodesa, wszystkie sześć maszyn. Strzelcy pokładowi otworzyli ogień z gatlingów. Dwie maszyny niedługo po tym wzywali mayday przez radio, raportując strącenie.
MK IV nie mógł tutaj dużo pomóc. Zaraz po strąceniu trójki, myśliwiec obcych zmienił na niego kurs - prawie że pojawiając się na ogonie pancerza w ułamku sekundy. Zanim jednak rozpoczął ostrzał, drużyny naziemne odpaliły pociski ziemia-powietrze niemalże ze wszystkich kierunków, nie dając pancerzowi najmniejszych szans. Jeśli nie któraś z rakiet, zniszczył go po prostu myśliwiec. Maszyna obcych nie próżnowała. Gdy tylko pozbyła się drugiego pancerza, natychmiast obróciła się w kierunku Rhodesa. Pojedyncza, wystrzelona przez myśliwiec kula - na minimetry minęła głowę mściciela. Śmigłowce transportowe zaczęły rozlatywać się na boki, robiąc sporo miejsca - natomiast Shooter 1 kontynuował tutaj atak - zachowując względny dystans od War Machine oraz nie ścigając go. Po kilku hellfire'ach, szturmowiec odpalił salwę z niekierowanych rakiet znajdujących się w "beczkach" na skrzydłach - wszystkie w kierunku War Machine. Jako, że plan Rhodesa zawiódł, nie mógł on zbliżyć się we wcześniej ustalony sposób - do helikoptera.
JARVIS zaalarmował podpułkownika o kolejnym zagrożeniu. Prosta informacja "LOCKED" pojawiła się zapewne na hudzie, informując o namierzeniu przez F-22 raptory, które dotarły na pole bitwy. Cztery maszyny znajdowały się w odległości dwóch kilometrów od pola walki, ponad tysiąc metrów nad ziemią. Dwie z nich namierzały już cel. Do tego dochodził helikopter bojowy, żołnierze na ziemi, myśliwiec obcych oraz cztery śmigłowce transportowe których gatlingi nie przerywały ostrzału z odległości. Mniej skutecznego - jednak nadal obecnego.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Nie Paź 16, 2016 9:07 am

Zamrugała zdziwiona słysząc stanowczy ton Daalkiina. Już miała spytać po kiego licha ma iść do centrum, nic jej przecież nie jest, ale oficer zdążył przerwać połączenie zanim udało jej się choćby otworzyć usta. Wzruszyła tylko ramionami i ruszyła do paneli. Później z nim pogada, przynajmniej po to by jej wytłumaczył czemu ma iść do centrum medycznego.
Ledwie dotknęła panelu ten włączył się, ale nie tylko on. Wszystko w pomieszczeniu się uruchomiło, nawet światła. Panele rozbłysły delikatnym światłem, a oświetlenie uruchomiło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Jeśli o czarach mowa chyba nie dotyczyły tylko świateł i sprzętu... dotknęło również jej, a gdy spojrzała w bok na Fenrisa domyśliła się, że on czuje to samo. Nie mogli oderwać się od paneli. Czuła się niemal tak jak gdy Nodin składał jej przysięgę. Ręka po prostu przyrosła do panelu. Nie szarpała się. Wiedziała, że będzie mogła zabrać rękę dopiero gdy okręt o tym zdecyduje.
- Nie szarp się. Stój spokojnie i czekaj
Rzuciła do Wilka na wszelki wypadek, gdyby ten próbował siłą zabrać dłonie z paneli. Sama też stała całkiem spokojnie obserwując otoczenie, które nagle zmieniło się diametralnie, a może to tylko przez to, że jej zmysły nagle przestały działać normalnie.
Nagłe wytłumienie zmysłów i równie nagły ich powrót mocno ją zaniepokoiły. Oliwy do ognia jej niepokoju dolewała świadomość, ze stoi w pustce. Dosłownie nic wokół niej nic pod nią. Nie wiedziała czy to iluzja wywołana anomalią czy serio coś ją przeniosło w sam środek kosmosu, ale wolałaby opcję pierwszą. Nawet jako sowa, gdy lata widzi pod sobą ląd, jego brak był dla niej bardzo dezorientujący. Brak broni i sklejenie z panelem też nie pomagały.
" Kopia Dura" pomyślała gdy zobaczyli istotę, która się do nich odezwała. Amelia nie musiała długo się zastanwiać - to avatar okrętu na którym się znajdowali. Trochę ją to uspokoiło. Postać choć w gruncie rzeczy obca, wyglądała znajomo, a jej głos był spokojny i słychać było w nim potęgę.
" Bo właściwie, z tego co się orientuje Crathgtan już nie ma..." przeszło jej przez myśl, ale się nie odzywała. Podejrzewała, że tak jak Dur jeśli chce drednot może usłyszeć jej myśli i wcale ich nie kryła.
Kiwnęła spokojnie głową gdy stworek się do niej zwrócił. Po chwili więzy puściły. Opuściła dłoń i stanęła w lekkim rozkroku patrząc wprost na ich gospodarza.
" Dopiero się uczę pojmować cokolwiek w tym pogmatwanym świecie stworków...okręt ze świadomością to wciąż nowość..."pomyślała, a na głos powiedziała.
- Witaj Deinmaarze. Przybyliśmy tu z rozkazu Tytana Dur-Shurrikuna i Starożytnego Kattala. Dostaliśmy informacje o anomalii, przyszliśmy ją zbadać.
Wytłumaczyła mając nadzieje, że jej słowa coś wskórają na ich korzyść.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Nie Paź 16, 2016 3:54 pm

Usłyszane słowa Daalkiina bardzo zdziwiły. Może dlatego że pierwszy raz odkąd się poznali brzmiał jakby coś nie szło po jego myśli. Nawet gdy pierwszy raz napotkali dziwne widma nie był tak wytrącony z równowagi. Może obawiał się że te wszystkie wizje są efektem jakiegoś rodzaju odurzenia. Nie powiedział natomiast nic, co w jakiś sposób przekreślało jego poprzedni plan, więc zabrał się za obsługę paneli.
W wyobraźni wilka przebiegało na raz setki scenariuszy, jak wyglądać mogłoby przebudzenie tego typu istoty. Z niemałym zniecierpliwieniem oczekiwał pierwszych oznak życia w pomieszczeniu wokoło nich. Jednak pierwsze wrażenie nie okazało się w żadnym stopniu przyjemne. Gdy jego łapa została przytwierdzona do panelu, niemal naderwał sobie ścięgna, odruchowo próbując ją wyswobodzić. Dopiero słowa Amelii trochę go uspokoiły, ale znowu skazany był na ślepe posłuszeństwo i ufność swoim kompanom.
Po chwili cały mostek znikł, a na jego miejsce pojawiła się pustka kosmosu. Brakowało jej jednak poczucia nieważkości, które powinno jej towarzyszyć. Pod stopami czuć było oparcie, mimo że wzrok na to nie wskazywał, a więc była to po prostu kolejna wizja. Dodatkowo tym razem zostali pozbawieni wszelkich przedmiotów, poza tymi broniącymi przyzwoitości Amelii. Fenris zmartwił się tym, że poprzednie widzenia nie oddziaływały w ten sposób na nich samych, ale zrzucił no na karb zbliżania się do ich celu.
- Anomalia wykryta? - spojrzał pytająco w stronę Amelii, nie spodziewając się właściwie żadnej odpowiedzi. Niestety charczący ton jego głosu nie był w stanie określić czy mówi to żartem, czy się gniewa. Sam pysk wilka pozostawiał niewiele miejsca na okazywanie emocji.
Nagle przemówił głos zdający się przemawiać zewsząd wokół. Wilkowi przyszły na myśl boskie próby mające ocenić rezon bohaterów, w których tak swego czasu lubował się jego dziad. Zaraz Jednak właściciel głosu ułatwił im zadanie prowadzenia rozmowy ujawniając się przed nimi. Nawet przy swoim zacofaniu wilk świetnie zdawał sobie sprawę, że istota, która przed nimi stoi jest tą, po którą przybyli. Jeden krótki rzut oka pozwolił Fenrisowi docenić niemal idealnie zarysowaną linię mięśni i sylwetkę postaci. Ocenił ją w myślach jako dobrego wojownika i pomyślał że zaszczytem byłaby walka z nim.
Gdy stwór przechadzał się wokoło nich, jak gdyby oceniał niewolników na targu, nie pozostało mu nic innego jak słuchać. Z ironią usłyszał jak Amelia została razem z nim zaszufladkowana jako prymitywna. On sam już dawno się z tym pogodził, ale mówienie w ten sposób o kobiecie przynosiło jej obrazę. Kontem oka zauważył jednak, że nie dała się sprowokować. Wielce zdziwił się natomiast że nie rozpoznał Amelii, czy całego The Core, jako sojuszników swojej rasy.
Następnie zdarzyło się coś, czego wilk nie spodziewał się prędko doświadczyć. Istota powołała się na jego imiona. Krótka litania jego tytułów wywołała w nim mieszaninę uczuć i jeśli nie wiedział jaki był w tym cel drednota, ale na pewno wywołała na nim potężny efekt. Imiona, z których niegdyś był dumny zabrzmiały dziwnie surrealistycznie wypowiadane tutaj, daleko od Asgardu, w nieznanym miejscu, do tego nie wypowiadane przez członka jego rasy. Przez chwilę obawiał się że nazwy te dadzą do myślenia jego towarzyszce i znów cała konspiracja weźmie w łeb. Wszystkie z tych imion zostały nadane mu już po jego zamknięciu, a o ich znaczeniu dowiedział się tylko za sprawą odwiedzającej go w więzieniu siostry. Wilk wspomniał raz jeszcze bogów, którzy zadrwili z niego tamtego dnia, a "Bestia w łańcuchach" przelała do reszty szalę. Na moment wybuchł ponownie od dawna pielęgnowanym gniewem, jednak pustka i chłód kosmosu szybko pomogły mu nad sobą zapanować. Znowu zbeształ się w myślach że tak się odsłonił. Istota z którą mieli do czynienia albo potrafiła czytać we wspomnieniach, albo miała dostęp do wydarzeń minionych. Wilk spodziewał się że raczej to pierwsze, gdyż nawet sam Odyn przy całej swojej wszechwiedzy nie był w stanie sięgać z taką łatwością tak wiele lat wstecz. Przy całej ogromie swojej mocy stwór chyba nie mógł dowiedzieć się o nich wszystkiego, zważywszy że nie ufał nawet Amelii.
Po odezwaniu się stwora do kobiety ich więzy puściły. Mimo iż wilk nie miał sobą do zaoferowania nic, co mogłoby zaimponować istocie, stał wyprostowany, starając się wyglądać możliwie dumnie. Nie chciał się tym popisać przed bytem. Po prostu postawa taka była dla niego naturalną podczas rozmowy wojowników w jego kulturze. Gdyby stał inaczej okazałby drednotowi brak szacunku. Amelia odezwała się pierwsza, a to dobrze, bo wilk sam nie wiedziałby co powiedzieć. Czuł jednak że stwór wie już zapewne, że on sam nie zna ani Durshurikuna, ani Kattala, o którym wspomniała.
- Mówisz że znajdujemy się w twoim umyśle, choć nie tak bardzo jak ty w naszych - zaczął zauważając ogrom mocy istoty - Wiesz zatem czym są dla mnie tytuły nadane mi przez mój lud, po tym jak zamknęli mnie na wieczne potępienie w celi poza czasem. Zwę się Fenris... - wspomniał o jedynym imieniu, którego nie wymienił stwór - ...a martwy zostałem w chwili gdy mój dziad zdecydował że nie ma dla mnie miejsca w tym świecie. Udało mi się zbiec po tysiącu lat, dzięki innym, którym mój los nie był obojętnym. Żyję teraz pożyczonym czasem. A jeśli próba zmarnowania go na oszczędzeniu innym mego losu jest według ciebie godna kary, zabij mnie.
Tutaj wilk zrobił pauzę, podczas której oczekiwał najgorszego. Jeśli jednak nic się nie stało, a on mógł dalej mówić kontynuował.
- Nie będę kłamał. Jeszcze zeszłego świtania nie zdawałem sobie sprawy z twojego istnienia. Nie wiem kim są Crathgtanie, drednoty, durshurrikuny, czy prymarchy. Wiem tylko że moja towarzyszka wraz z podobnymi sobie ruszała ci na pomoc, bo uznała że jesteś w potrzebie, a ja uznałem że jest to sprawa słuszna. Jeśli uważasz inaczej, ukaż nam swą mądrość.
Wiele ryzykował, ale miał dość ukrywania się. Zwłaszcza w obliczu wspomnienia własnej historii, którą miał wrażenie że stwór opacznie zrozumiał.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Nie Paź 30, 2016 10:36 pm

NPC Storyline - Ahrovokun|Daalkiin|Deinmaar|Nodin

Stwór stał spokojnie nad pustą przestrzenią, spoglądając przed siebie. Nie poruszał się, słuchał jedynie ich wyjaśnień. Wbrew możliwym podejrzeniom, wspomnienie Dur-Shurrikuna czy nawet Kattala, nie wydało się odnieść na tej istocie żadnego wrażenia. Nie wyglądał na wzruszonego lub chociażby minimalnie poruszonego tą kwestią.
-A więc stało. Przegraliśmy. Pamięć jednak nie zginęła. Skoro zachowałem się ja, mogli zachować się i inni.
Odezwał się Deinmaar, nadal nie odwracając się. Słowa te wydawał kierować się bardziej do siebie, niż do nich. Najwyraźniej jednak chciał, by oni również je usłyszeli. Nie przemawiały przez niego żal ani smutek. Wydawał się bardzo... obojętny, neutralny. Być może była to kwestia jego jestestwa - żywotu maszyny. Z drugiej strony, mógł to po prostu ukrywać lub na prawdę nic nie czuć.
Ogon samca poruszył się płynnie oraz powoli w lewo, a następnie w prawo. Zaraz potem, białofutry stwór odwrócił się do swych rozmówców i podszedł do nich powolnym, nieśpiesznym krokiem.
-Zabić? Zrobią to za mnie, Ulf. - odparł krótko, przypominając imię którym przedstawił się wilk zarówno Amelii jak i Daalkiinowi - na brzegu jeziora. -Przybyłeś by szpiegować, kraść technologię której nie rozumiesz. Uratowali tobie życie więcej razy niż byłbyś w stanie zliczyć. - Dodał do swych słów, nawiązując do kilku sytuacji które miały już miejsce, choć nie wyjaśniając wszystkiego. Okręt po prostu wiedział więcej.
-Niemniej jednak... wasz czas dobiegł końca.
Rzucił krótko stwór, odchodząc na bok i odwracając się frontem do środka "miejsca" w którym się znajdowali. Można by przypuszczać, że teraz ich zabije... nic bardziej mylnego. Wyświetlił im holograficzny obraz pomieszczenia w którym się znajdowali. Nie do końca oni, lecz ich ciała. Z tym, że w pomieszczeniu nie byli już sami. Ich ciała nie poruszały się, stały nieruchomo z dłońmi opartymi na delikatnie świecących panelach. Natomiast poza nimi - w CIC stały cztery, opancerzone istoty. Ich ciała były wysokie, smukłe oraz opancerzone od stóp po same głowy - w pancerze kojarzące się z tolkienowskimi książkami. Dzierżyli po dwa miecze każdy, było ich czterech. Wzrostem sięgali ponad dwóm metrom, około dwustu trzydziestu centymetrom.
KLIK
Dwóch zostało przy wejściu, natomiast pozostałych dwóch ruszyło przed siebie. Jeden w kierunku ciała Amelii, drugi - Fenrisa. Ich ciała były nieruchome, bezbronne. Wrogowie przygotowali swe ostrza, podchodząc bliżej. Białofutry nie wydawał się tym przejmować - ani myślał by ich wypuścić. Ich los wydawał mu się... obojętny. Pierwszy zbliżył się do Amelii, podnosząc prawe ostrze do góry, prosto - by wykonać pchnięcie. Mierzył w kark kobiety, chcąc jej zadać szybką i bezbolesną śmierć. Ostrze ruszyło ku niej, w ten stało się coś innego. Ciało Amelii otoczyła czarna energia, która z niej wręcz wyskoczyła, formując się w ponad dwu i pół metrową postać. Dłoń postaci złapała ostrze, łamiąc je. Druga ręka w locie, wręcz błyskawicznie uformowała pazury - które trafiły w zaskoczonego przeciwnika, rozrywając jego krtań oraz urywając mu łeb. Martwe truchło padło na ziemię, cień uformował ogon i trzasnął nim w Amelię.
W tym momencie karpatince znów poczerniało przed oczami. Fenris zobaczył jeszcze tylko, jako postać rzuciła tym ruchem - Amelią w jego kierunku... a potem i jemu pociemniało przed oczami. Oboje obudzili się na ścianie. Wilk został w nią "wbity" choć bez żadnego śladu na metalu. Kobieta została natomiast w swym pancerzu - wbita w wilka, lądując na nim. O ile Fenris mógł coś poczuć, o tyle Amelii uderzenie zamortyzował zarówno wilk jak i posiadany przez nią pancerz. Urządzenie z resztą szybko wybudziło ją, posyłając do organizmu silny zastrzyk adrenaliny. Ekran wskazywał jasno "NIEBEZPIECZEŃSTWO", naznaczając trzech pozostałych przy życiu przeciwników.
Cała trójka - już dostrzegalna - była jednak zajęta kimś jeszcze. Otaczali oni ponad dwu i pół metrowe, masywny stworzenie. Był to czarnołuski Nodin. Z wyglądu przypominał - dla Fenrisa - "spotkanego" wcześniej stwora który zauważył ich poprzez anomalię. Ten był jednak prawdziwy. Różnił się wyglądem, jednak na pewno pochodzili z tej samej rasy.
KLIK
Było w nim jednak coś, co mogło wzbudzać niepokój. Jego ciało było poszarpane, w wielu miejscach poważnie spalone oraz poparzone. Brakowało łusek, na korpusie, ramionach, nogach - nawet na pysku - znajdowała się czarna krew istoty. Rany były świeże, jednak nie nowe. Zadane jakiś czas temu. Stwór stał pomiędzy trzema przeciwnikami, otoczony przez nich. Jego łapy były lekko rozstawione, kolana ugięte, sylwetka nieco zgarbiona, natomiast dłonie znajdowały się na wysokości klatki piersiowej, blisko siebie. Łokcie pozostawały zamknięte blisko ciała, natomiast dłonie były otwarte - ukazując czarne pazury. Krwisoczerwone ślepia spoglądały na rywala znajdującego się tuż przed widmem. Nodin wydawał się ledwo stać na nogach. Drżał, dyszał, jakby z trudem łapał oddech.
Amelia i Fenris ujrzeli przed sobą... barierę. Od ściany do ściany, nie mieli możliwości dołączyć do walki. Jedne co im pozostało, to obserwować. Przeciwnicy zaatakowali pierwsi, wszyscy trzej na raz. Ich ostrza ruszyły ku ciału czarnołuskiego niczym włócznie, szukając miejsca które mogą przebić. Nodin nie stał, lecz zareagował natychmiast. Odchylił korpus do przodu, pochylając się oraz unosząc tylną łapę. W ten sposób kopnął przeciwnika znajdującego się za jego plecami - po lewej stronie - w korpus, odpychając go od siebie. Natychmiast przesunął również swe ciało, stawiając nogę z powrotem na ziemi. Łuski na grzbiecie widma przyjęły na siebie ostrze drugiego stojącego za plecami przeciwnika. Ostrza przesunęły po nich, nie robiąc czarnołuskiemu najmniejszej krzywdy. Trzeci przeciwnik - z przodu, zaatakował jednym ostrzem brzuch widma, drugim klatkę piersiową. Nodin strącił w bliskiej odległości oba ostrza przedramieniem - rozcinając sobie rany na ręce, jednak ratując ranny, ledwo chroniony korpus. Wytrącił tym przeciwnika z równowagi, posyłając go na inną ścianę. w ten sposób kupił sobie chwilę czasu, by móc zająć się drugim, pozostającym za jego plecami. Amelia, jako osoba która miała do czynienia z widmem - Onurisem - oraz widziała jego szybkość, czas reakcji, łatwo mogła dostrzec i porównać, że Nodin jest po prostu słaby oraz powolny. Czas jego reakcji był wręcz tragiczny, względem tego co powinien robić. Być może pokonałby ludzkiego karatekę. Drugi przeciwnik nie był jednak byłe człowiekiem. Widmo odwróciło się błyskawicznie, obracając się frontem do przeciwnika oraz z bliska starając się wykonać cios na krtań wroga - za pomocą pazurów. Trafił. Obaj trafili. Nodin wbił pazury w szyję rywala, rozrywając ją, natomiast jego brzuch przeszyło ostrze - idealnie w miejscu odsłoniętej, ciężkiej rany. Gad zakrztusił się krwią, która wypłynęła zarówno z jego pyska jak i z brzuch. Ciało kolejnego rywala padło na ziemię. Czarnołuski obrócił się w tym czasie, a podczas obrotu chwycił wbite w brzuch ostrze i wyciągnął je - zupełnie jakby wyciągał miecz pokrowca. Wykonał nim cięcie z dołu - ku górze, proste - na czas blokując atak rywala z góry. Warkot samca rozniósł się echem po pomieszczeniu. Przeciwnik cofnął się, a zaraz potem obaj wrogowie stanęli obok siebie. Nodin wyrzucił przechwycony miecz na ziemię, ustawiając się w identycznej jak wcześniej pozycji. Czarnołuski stał pomiędzy Amelią oraz Fenrisem, a dwoma wrogami. W tym momencie, bariera padła - pozwalając im dołączyć do ciężko rannego widma. Densorinskie widmo nie powiedziało słowa, nawet nie spojrzało na dwójkę. Uwolnił ich jednak, najwyraźniej uznając, że sam nie da sobie rady. Jego rany były po prostu zbyt poważne.
-Ruszcie się... dłużej was bronić nie będę.
Padło ostrzeżenie... jakże nieprawdziwe.
-----
Ze względu na rezygnację gracza z postaci, akcja z War Machine zostaje wycofana od początku.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Pon Paź 31, 2016 10:18 am

Skinęła niepewnie głową w odpowiedzi na pytanie Wilka. Jego ton nie specjalnie zrobił na niej wrażenia, więc posłała w kierunku samca spokojny, choć nieco krzywy uśmiech.
" Przy nim telepatia jest całkowicie zbędna", przewróciła oczami słuchając Wilka. Przynajmniej w jednym miał całkowitą rację. Okręt siedział w ich głowach i słuchał myśli. Nieco irytujące, ale można się było do tego przyzwyczaić. Ona nawet nie specjalnie się tym przejmowała. Nawet gdyby chciała spróbować zablokować Deinmaara nie miała na to większych szans i dobrze o tym wiedziała. Pozostawało czekać i obserwować rozwój wydarzeń. Jak na razie nie zrobił im krzywdy, ale to może się zmienić.
Spodziewała się jakiejś, jakiejkolwiek reakcji na wspomnienie o Kattelu albo chociaż Durze, ale się zawiodła. Deinmaarowi nawet brew nie drgnęła.
" Przynajmniej spróbowałam", westchnęła w myślach i dalej spokojnie obserwowała stwora.
Na jej ustach zagościł lekki uśmiech. Może w głowie stwora nie było słychać żadnych emocji, wydawał się być zupełnie zobojętniały, ale treść jego wypowiedzi zabrzmiała, przynajmniej w uszach Amelii, nadzieją. Deinmaar liczył na to, że jego kompani przetrwali. Nie skomentowała jego słów, nic nie powiedziała, ani nawet nie pomyślała, jedynie uśmiechnęła się lekko.
Jej brwi powędrowały aż do lini włosów, gdy stwór ponownie się odezwał.
" Chciałbyś nas zabić?", przeszło jej przez myśl, ale na głos spytała tylko:
- Kto?
Wpadła w słowo Deinmaarowi, ale ten chyba nawet tego nie zauważył. Moze dlatego, że powiedziała to szybko, na wydechu, przez co jej głos stał się bardzo cichy. Nie dostała odpowiedzi. Zamiast tego stwór oświadczył, że ich czas dobiegł końca, a potem pokazał im mostek, gdzie ich nieruchome ciała były otoczone przez jakieś stwory rodem z mrocznych odmętów świata fantasy. Istoty najwidoczniej były tymi, którzy mieli zabić ją i Wilka w zastępstwie okrętu, a oni mogli tylko patrzeć na wszystko całkowicie bezradni. Sparaliżowane ciała nie były zdalne do jakiejkolwiek obrony. Praktycznie pewne było, że oboje zaraz zginą. Jak zahipnotyzowana patrzyła jak jedna z istot unosi miecz z zamiarem zadania jej śmiertelnego ciosu. Nie mogła zamknąć oczu. Już żegnała się z życiem, gdy nagle stało się coś niepodziewanego- jej ciało objęła czarna energia, która wydała jej się dziwnie znajoma. Energia uformowała się w dobrze znaną dziewczynie postać.
- Nodin
Westchnęła z wyraźną ulgą rozpoznając wielkiego jaszczura, widmo Desorinu. Jej ulga szybko minęła, gdy gad ukazał się całkowicie. Aż jęknęła widząc jego rany, obrażenia i braki w opancerzeniu. Nie zdążyła się jednak zbyt dokładnie przyjrzeć, bo wielki ogon odepchnął jej ciało. Znów pociemniało jej w oczach i po ułamku sekundy już była w swoim ciele upadając na wywróconego na ścianę Fenrisa. Gdy tylko odzyskała w pełni świadomość swojego ciała wstała i rzucając na Wilka tylko jedno przepraszające spojrzenie i ruszyła przed siebie z zamiarem pomocy Nodinowi, jednak trafiła na jakąś barierę. Prychnęła zła i jednocześnie zmartwiona patrząc z lekkim lękiem na widmo. Wilk mógł tego nie zauważyć, ale jej od razu w oczy rzuciło się jak słaby i powolny jest Nodin. Chciała mu pomóc, ale przez barierę mogła jedynie obserwować, co ja denerwowało niezmiernie. Nie chciała patrzeć, a jednocześnie bała się zamknąć oczy.
Nodin nie musiał powtarzać dwa razy. Ledwie bariera puściła, Am wycelowała i strzeliła w pierś jednego ze stworów. Fizycznie nie miała z tymi istotami większych szans, pozostawała jej broń, a tej miała pod dostatkiem na szczęście. Miała tylko nadzieję, ze karabin który miała na plecach zadziała na te istoty. Strzelała szybko więc istniała minimalna szansa, że stwory nie zdążą się zasłonić.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1Wto Lis 01, 2016 3:10 pm

Wilk w milczeniu czekał na najgorsze. Nie był pewien czy śmierć zadana poza ciałem sprawia ból, ale był pewien że jeśli zginie bez walki, to opuści ten świat bez honoru, a na to nie mógł pozwolić. Stwór wreszcie odezwał się by wydać swój osąd. Był to wyrok skazujący. Widocznie drednot nie widział ich nawet na tyle godnymi, by własnymi rękami odebrać im życie. Gdy tylko wilk zobaczył na obrazie przed nimi wojowników podchodzących do nich z mieczami zaczął mimowolnie szarpać się we własnej postaci. Kaci podnosili broń do gardła Ameli, a on szarpał się jak mógł, jego stalowe mięśnie napinały się i kurczyły pod skórą, jednak bez żadnego efektu. Przed oczami znów stanął mu Saurian. Wtedy też patrzył nie mogąc zrobić nic, patrząc jak drwi sobie z niego zabójca Morgulusa. Narastał w nim gniew, lecz tym razem świadomie wpuścił go do środka, licząc na to że z jego pomocą wyrwie się z uścisku. Wszystko na nic.
Gdy już myślał że sprawa jest stracona, jakaś cienista aura wyłoniła się z ciała Amelii i stanęła w ich obronie. Gdy wraz z amelią uderzył chwilę potem o ścianę, nawet nie poczuł uderzenia. Niemal momentalnie odbił się od ściany i ruszył z impetem w stronę wroga. Na jego drodze stała jednak bariera, od której niemal się odbił. Kilka razy w gniewie uderzył o nią pięściami, ale bez większego efektu. Gdy zobaczył że w ten sposób nic nie wskóra, pozornie się uspokoił. Było to jednak tylko złudzenie. Wcale nie stłumił swojego gniewu, tylko przemienił go w broń gotową do uderzenia. Dyszał ciężko i niczym zwierzę zamknięte w klatce chodził w tę i z powrotem wzdłuż przeszkody nie spuszczając wzroku z przeciwników. Analizował sytuację zmysłem drapieżcy. Jego improwizowane sztylety zostały na konsolecie, gdzie je zostawił, nie miał więc żadnej broni do walki. Ich smoczy wybawca dawał sobie radę z przeciwnikami własnymi szponami, jednak ich rozmiar mówił sam za siebie i Fenris nie był pewien czy powtórzy jego wyczyn. Ostatecznie skupił się na stylu walki wojowników i smoka, żeby być gotowym gdy przyjdzie mu z nimi walczyć.
W zwierzęcy sposób analizował położenie w którym się znalazł. Został zdemaskowany, stał się wrogiem wszystkich tutaj. W pierwszym odruchu chciał zabić wojowników, a potem korzystając z zaskoczenia, samego smoka i być może nawet Amelię, a następnie zbiec z tym co już wiedział. Potrząsnął jednak głową i zebrał się w sobie. Wiedział że tak myśli wilk, nie potomek królów Asgardu. O ile wizja ta wydawała się kuszącą, wiele ryzykował, a niewiele mógł zyskać. Postanowił więc grać dalej kartami, jakie mu rozdano. Zwłaszcza że Amelia chwilowo nie wydawała się szczególnie przejęta odkryciem jego tożsamości i zadania.
Pozwolił sobie na krótkie spojrzenie na towarzyszkę. Oczy jarzyły mu się czerwienią, a twarz straciła resztki człowieczeństwa. Dodatkowo widocznie urósł w te kilka chwil, być może nawet przewyższając Nodina wzrostem. Nie był pewien co mogła w nim zobaczyć. Chciałby jednak by był to Fenris, bestia Asgardu.
Wtem bariera puściła. Fenris tylko czekał na ten moment. Momentalnie puścił się do przodu, złapał w biegu leżącą przy truchle jednego z przeciwników broń i z całą siłą wpadł na następnego. Postarał się obalić go na ziemię, a następnie przyszpilić do podłogi swoją łapą. Gdy nie będzie się mógł ruszać z całej siły, oburącz, wbije broń w łączenie pancerza na szyi ofiary. Gdy będzie trzeba, poprawi nacisk stopą, niemal tak jak ogrodnik wbija saperkę w ziemię.
Jeśli wyeliminuje swojego przeciwnika zawyje krótko. Dawno nie miał okazji zabić kogoś w walce, nawet tak krótkiej. Jeżeli stwór, w którego wystrzeliła Amelia nie padnie od jej ataku, wilk rzuci mu pod nogi oderwaną głowę kompana, starając się go sprowokować i stanie w pozycji obronnej.
Jeśli natomiast wszystko pójdzie zgodnie z planem wyprostuje się i skrzyżuje ręce na piersiach. Wiele powinno zostać powiedziane, ale on nie miał zamiaru zaczynać. Wciąż jednak uważał, nie będąc pewien reakcji drednota na tę nieudaną próbę egzekucji.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Lake Conroe - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 2 Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Lake Conroe
Powrót do góry 
Strona 2 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Houston (miasto w odbudowie)-
Skocz do: