Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Lake Conroe

Go down 
3 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Wto Sie 16, 2016 7:29 pm

First topic message reminder :

Lake Conroe - Page 4 9

Lake Conroe znajduje się na północ od Houston. Jakość wody jest generalnie dobra, średnia głębokość w jeziorze to 6,2 metra - maksymalna natomiast to 23 metry. Miasto Houston kontroluje 2/3 interesów jeziora.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Nie Gru 11, 2016 6:17 pm

Wilk nie zdążył nawet zacząć tłumaczyć co tutaj robi gdy strzał przeszyły mu pierś. Przeklął w myślach swój głupi odruch zasłonięcia się mieczem, który widocznie sprowokował czarnofutrego. Wilk nawet nie był pewien co wprawiło go w większy szok, to że oficer nie dał mu dojść do słowa, czy łatwość z jaką jego pocisk spenetrował wilcze ciało. Jeszcze przed paroma minutami walczyli razem ramie w ramie a teraz strzelił do niego jak do psa, patrząc mu prosto w oczy! Mimo że ciało wilka powoli osunęło się na kolana jego oczy rozbłysły gniewem. Chciał obrzucić Daalkiina wiązanką najplugawszych asgardzkich przekleństw, ale z jego gardła wydał się tylko dziwny charkot i więcej krwi.
W tym tragicznym stanie zastała go Amelia, oraz dwa towarzyszące jej widma. Wilk liczył już tylko na to że go dobiją. Zginie nie zadawszy nawet jednego ciosu. Nici z Valhalli. Może przynajmniej zajmie się królestwem siostry pod jej nieobecność, gdy już tam trafi.
Do jego zamglonej świadomości przebijały się poszarpane obrazy obrazy. Z początku myślał że do pomieszczenia wtargnął Urkyn'Vareis który naszedł niedawno Daalkiina. Potem jednak zauważył że to kolejna z tych bestii, której jeszcze nie miał "zaszczytu" poznać. Usłyszał znajome już imię Carei, ale nie zrozumiał kontekstu, wodząc za nią oczami po pomieszczeniu. Jego wzrok powoli także odmawiał mu posłuszeństwa.
Po jakimś czasie zobaczył unoszący się przed sobą miecz. Nie był pewien czy to jakaś halucynacja, czy też jego wrogowie zostawili go tutaj przez pomyłkę, ale zobaczył w niej swój jedyny ratunek. Nie miał prawdopodobnie szans nawet pomyśleć o jakimkolwiek ataku gdy w pomieszczeniu były aż dwa smoki. Miał zamiar po prostu skrócić swoje męki. Może w zaświatach potraktują go łaskawie.
Ledwo tylko złapał za klingę, dziwna ożywcza magia przywróciła mu siły w przeciągu sekund. Gdy tylko poczuł leczniczą energię podniósł się z ziemi, tak że gdy magia dokończyła dzieła stał już równo na nogach. Daalkiina nie było w okolicy, z widmami było coś nie tak, obok niego stała Amelia z podobnym mieczem, a na przeciwko nich kolejne widmo, dziwnie eteryczne i mniejsze niż jego bracia.
Nie był pewien jak dobrze jego ludzka znajoma radzi sobie z bronią białą, ale on znał się dość dobrze i wiedział jak wykorzystać przewagę liczebną w podobnym starciu.
Ruszył momentalnie aby przeciąć drogę do Amelii widmu starając się sparować jego pierwszy cios ostrzem swojego miecza. Jeśli odległość nie była zbyt wielka, pokusi się jeszcze o podniesienie wcześniej swojego starego miecza do drugiej ręki i zakleszczenie broni przeciwnika, jeśli uda mu się wyhamować impet ciosu swoim magicznym ostrzem.
"TERAZ!!" - postarał się krzyknąć telepatycznie do Amelii. Starał się możliwie uwydatnić lukę w obronie wroga. Nie był pewien czy czytanie w myślach działa tak jak myślał, ale jeśli naprawdę krzyczał tak głośno, jak twierdził Nodin, to Amelia pewnie go usłyszy.
Cała ta sytuacja wydawała mu się coraz bardziej surrealistyczna. Już trzeci raz, nim minął jeden obrót słońca zostawał na zmianę brutalnie okaleczony i przywrócony do pełni sił. Nagle go olśniło. A co jeśli ostrze jednego z pancerników z jeziora Houston było zatrute, on walczy teraz o życie na brzegu, a wszytko wokoło to tylko jego majaki? Jak inaczej wyjaśnić inteligentne statki, Urkyn'Vareis i anomalie?
Mimo co teraz z chęcią pomoże wrazić ostrze w sylwetkę czegoś co wyglądało jak jedno z widm. Potem pomyśli co dalej.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Pon Gru 12, 2016 8:57 pm

Nie miała pojęcia dlaczego Nodin klęka. Ostatnio, gdy to robił złożył jej pokłon i przysięgę wierności. Nie chciała kolejnych pokłonów, a tym bardziej przysiąg. Ogólnie nie chciała by widmo robiło cokolwiek wbrew sobie, tylko dlatego, że ona tego chce. Wystarczy, że musi ją bronić, gdy wpakuje się w kłopoty. Czuła się okropnie z myślą, ze Nodin jest w jakiś sposób ubezwłasnowolniony przez nią. Dokładniej przez ta straszną klątwę, którą Onu na nich rzucił na nich, wiążąc czarnołuskiego z nią. Stąd jej myśli i bronienie się przed wszystkim co wygląda, przynajmniej dla niej, jakby widmo robiło coś tylko ze względu na nią. Chociaż w tej konkretnej sytuacji, Nodin chyba ukląkł by po prostu ułatwić rozmowę. Im obojgu. Więc przestała oponować w myślach i skupiła się na rozmowie.
-Z wyglądu może i są podobni, ale kolor łusek czy kształt łba to nie wszystko, prawda? Więzy krwi to też nie jedyna rzecz decydująca o byciu rodziną...
Uśmiechnęła się do Nodina podkreślając szczególnie drugą część swojej wypowiedzi. W końcu ją i Onu z całą pewnością żadne więzi nie łączyły, poza jej głębokim uczuciem siostrzanej miłości do widma. I choć ani prawo ani biologia tego nie potwierdzały ten wielki gad był jej bratem i nie pozwoli nigdy i nikomu tego negować. Miała też cicha nadzieję, że mimo dość niemiłych jakby nie patrzeć początków, Nodin ją kiedyś choć trochę polubi. O tym, że kiedykolwiek mógłby traktować ją tak jak Onu, jak siostrę, wolała nawet nie marzyć. Po co łamać sobie serce?
Rozczuliło ją nieco, gdy wielki gad klęczący przed nią przytulił swój policzek do jej dłoni. Przede wszystkim była zaskoczona, bardzo mile, ale jednak zaskoczona. Nie spodziewała się tego, a już na pewno nie po nim. W końcu właśnie Nodin miał dość silne podstawy by nie okazywać jej najmniejszej sympatii, a tu w krótkim czasie nie tylko pozwolił jej się przytulić, ale i przytulił sam z siebie łeb do jej dłoni. Opancerzonej, ale wciąż.
Zabrała powoli dłoń, gdy tylko Nodin się odezwał.
- Wiesz czym może być ta anomalia?
Spytała cicho wysuwając nieco głowę do przodu i przekręcając ją w lewo, jakby nadstawiając prawego ucha, bo komentarz widma obudził w niej wrażenie, że jeśli ten nie wie po co dokładnie tu przyszli, to przynajmniej coś podejrzewa. Dobrze byłoby wiedzieć czego szukają, a nie tylko miotać się po omacku, wiedząc tylko, że ma to zły braciszek ich Kattala, Czarny Ogień.
W sumie będzie kiedyś musiała wyciągnąć od któregoś widma, kto i na jakiej podstawie wymyśla te przydomki.
Nie bardzo wiedziała o co chodzi Nodinowi z " nadzieją" i dlaczego jej to właśnie teraz mówi, czuła jednak, że gdy przyjdzie pora zrozumie, a właściwie z jego tonu wywnioskowała, że nie będzie tak miły i kochany, żeby nieco jaśniej wyjaśnić jej znaczenie swoich słów.
- Przyciągnę go za ogon jak będzie trzeba
Rzuciła pół żartem, a na wpół poważnie, bo spodziewała się, że sprowadzenie Onu do domu nie będzie ani proste ani przyjemne. Nie wątpiła, że jej gadzi braciszek chce wrócić. Obudził się jednak w jej piersi mały kudłaty i bardzo szybko rosnący potworek- strach. Bała się, że pokładają w niej za duże nadzieję, ze nie podoła i zawiedzie nie tylko Nodina, czego by pewnie dosłownie nie przeżyła, ale przede wszystkim siebie i Onu. Te na razie małe, ale wciąż umacniające się wątpliwości można było usłyszeć w jej głosie. Lekkim drżeniu, krótkim, niemal niesłyszalnym zająknięciom. Nawet jej postawa straciła sporo na pewności, choć starała się to ukryć mocniej ściągając ramiona i wręcz nienaturalnie mocno się prostując, co zapewne sprawiło, że tylko traciła na wiarygodności.
" Dam radę i kropka kropkowana w kropkowane kropki. Nie ma innej opcji. Tylko.... niech ktoś mi powie jak ja mam to zrobić...", motywowała się w myślach, jak na razie dość nieudolnie, ale wątpliwości kołaczące jej się w głowie powoli cichły. Całą sobą odsunęła w kąt umysłu rozmyślania o Onu i tym jak ma go sprowadzić tam gdzie jego miejsce i starała się skupić na chwili obecnej. A obecnie właśnie coś lub ktoś ją teleportował, o ile się nie myliła.
Zobaczyła tylko jasny rozbłysk, a potem stała już w zupełnie innym pomieszczeniu. Koło niej  nadal znajdował się Nodin, ale oboje oddzielali teraz dwóch samców, a przed nimi, gdzieś pomiędzy pojawił się...Inu. Może widziała tylko jego plecy, ale całą sobą po prostu wiedziała, że to on. Chwilę stała po prostu ze wzrokiem przyklejonym po prostu do jego skrzydeł, ale po chwili zerknęła na resztę towarzystwa. Daalkiina z wyciągniętą bronią. Fenrisa krwawiącego z rany postrzałowej i... trzeciego stworka, którego nie znała. Niepewnie uniosła bliższa samcowi rękę w geście powitania zerkając jednak tylko na niego przelotnie, bardziej skupiona na tym co się działo wokół z resztą samców. Zastanawiała się co tu zaszło przed ich pojawieniem. Czemu Daalkiin strzelił do Wilczka, skoro do tej pory odnosił się do niego raczej pozytywnie, a raczej neutralnie? Skąd zmiana? Czego ciekawego dowiedział się dowódca, ze nagle strzela do, przynajmniej tak jej się wydawało ich sprzymierzeńca?
" I czemu ten smok idzie prosto na pustą ścianę do chomiczka?", w myślach aż zrobiła zszokowaną minę wprost pytającą, o co w tym wszystkim chodzi, z uniesionymi blisko twarzy dłońmi to przybliżającymi się to oddalającymi, kręceniem głową i zmarszczonymi brawami. Co prawda to jedynie jej własne wyobrażenie samej siebie, ale wystarczająco wymowne.
Wyobrażenie, tak jak jej zdziwienie prysło, gdy wyciągniętą w kierunku....pustki dłoń smoka owinęła czerwona energia.
" Nie podoba mi się to", pomyślała na sekundę przed tym jak energia powędrowała po ręce gada i przed nim pojawił się miecz.
" Ładny", skomentowała w myślach przyglądając się uważnie broni, co jednak nie było jej dane zbyt długo robić, bo nagle smok uderzony falą energii przeleciał tuż obok niej, ledwo udało jej się zrobić krok w tył by uniknąć zderzenia, lądując na ścianie. Co dużo ciekawsze, to samo stało się z Nodinem, ale z nikim innym. Przez całą resztę fala przeszła po prostu jakby ich nie było.
I rozwyły się alarmy.
- Ale...- zaczęła pytanie, jednak nim skończyła Daalkiina już nie było- ...dlaczego?- dokończyła ze zrezygnowaniem patrząc za odbiegającymi samcami.
- Coś ty mu zrobił?-spytała zerkając na Wilka. Było to pytanie retoryczne, bo nie miała czasu na słuchanie odpowiedzi, zbyt zajęta myśleniem nad sposobem w jaki ma " zająć się widmami". Dwa wielkie gady plus jeden wielki Wilk. I ona jedna. Widma zwijają się z bólu otoczeni czerwonymi wyładowaniami, Fenris chyba umiera, a ona ma go dobić gdyby coś kombinował. Normalnie bajka... tylko taka na opak.
Szczerze miała Wilka w nosie, bardziej martwiąc się widmami.
-Ou...
Westchnęła zaskoczona, gdy tuż przed jej nosem pojawił się miecz z błękitnym artefaktem w klindze, o dziwo idealnie dopasowany do niej wielkością
" Serio? Pokonać miecz?",  pomyślała, a jednocześnie chwyciła klingę i zachwycając się w duchu jak cudownie jest wyważony, jak idealnie leży w dłoni. Jakby tego było mało, gdy tylko go dotknęła poczuła się silniejsza. Aż zabolało ją, gdy uświadomiła sobie, jak wiele kosztuje smoka utrzymanie mieczy i, ze zabierze je gdy tylko rozprawią się z tym złym orężem fruwającym gdzieś niedaleko nich...a właściwie już nie fruwajac. Nagle znikąd pojawił się jakiś stwór i trzymał miecz mierząc prosto w nią.
" Tego już za wiele...Czemu we mnie....? Wilk jest osłabiony bardziej!", rzuciła w myślach jednocześnie szykując się na sparowanie ciosu i planując kontratak. Sięgnęła też myślą do Wilka chcąc skoordynować ich działania i ewentualnie bronić umysłu samca, gdyby ten stwór trzymający miecz, a może sam miecz miał ochotę czytać w ich myślach. Dotknęła wilczego umysłu dokładnie w momencie gdy ten wrzasnął do niej w myślach.
- AU!
Pisnęła, bo wrzask sprawił jej niemal fizyczny ból. Wilk normalnie myślał głośno, a gdy specjalnie do niej wrzasnął było to dla niej okrutnie głośne. Miała ochotę unieść rękę i potrzeć skronie, zamiast tego przygotowała się do walki wyczytując z Wilka jaki ten ma plan. Widać myśleli dość podobnie, bo ona przywołała jedno ze swoich ostrzy Yolsil by mieć jakby dwa miecze. Wolała walczyć dwoma po prostu.
Pozwoliła Fenrisowi sparować cios samej szykując się by wykorzystać wszelkie luki w obronie stwora i zaatakować. Błyskawicznie wtedy wykonałaby szybkie cięcie w odsłonięty bok stwora Yolsilem, a drugim ostrzem postarała się wytrącić mu broń z ręki. Jeśli Wilk był za daleko i nie da rady sparować ciosu stwora, sama sparowałaby cios biorąc ostrze atakującego miecza w kleszcze swojej broni, tak by większość ataku przyjąć na miecz smoka, a swojego Yolsil używają jako wspomagania, a następnie postarała się jak najbardziej wystawić przeciwnika dla Wilka.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Wto Gru 13, 2016 11:47 am

NPC Storyline - Ahrovokun|Daalkiin|Deinmaar|Inusannon|Kayerith|Nodin

Energetyczny stwór natrafił na Fenrisa, który stanął mu na drodze. Istota nie wykonała jednak żadnego ataku za pomocą miecza, lecz po prostu wykonał kopnięcie boczne lewą łapą. Cios był szybki, błyskawiczny - lecz zauważalny. Nie wydawał się być na tyle szybki co na przykład Nodin, wcześniej w centrum dowodzenia. Niemniej jednak plan zablokowania ostrza przez Fenrisa, nie powiódł się - gdyż atak ten nigdy nie miał miejsca. Dla samego wilka obyło się tym razem bez większych strat, może poza lekkim obiciem żeber oraz byciem odepchniętym na metr lub dwa do tyłu, by znów musieć łapać równowagę. Amelia pozostała więc na chwilę sama na polu walki, atakując pchnięciem bok stworzenia za pomocą energetycznego ostrza, natomiast mieczem sędziego próbując wytrącić ostrze z dłoni energetycznego stwora. Ten skontrował to uderzenie, odmachując się Nikaną od dołu, hacząc wpierw nienaostrzoną częścią miecza o ten należącego do sędziego. Przy zderzeniu, oba ostrza uwolniły niewielką ilość energii która rozeszła się po nich. Miecz Amelii został podniesiony do góry wraz z jej ręką, wytrącając ją z równowagi i uniemożliwiając atak na bok stwora drugim ostrzem. Następnie, ciągnąc własne ramię po okręgu, stwór przepchnął miecz karpatianki na prawą stronę, krzyżując dwa jej ostrza o siebie, po czym obrócił się - puszczając ostrza od Nikany, natomiast dosięgając przy tym wolną dłonią głowy Amelii. Karpatianka poczuła silne uderzenie, a następnie hełm został dosłownie rozerwany - o minimetr chroniąc skórę kobiety przed pazurami widmo-podobnego tworu. ISAC wyświetlił Amelii w miejscu dawnego HUDu hełmu informację o zniszczeniu części pancerza - czyli hełmu, którego tylna część została odłączona by ten całkowicie opadł z jej głowy jako nieużyteczny. Pozostała część pancerza była nienaruszona i dalej pracowała, zapewniając jej ochronę oraz wspomagania organizmu.
Stwór stał teraz frontem do Amelii oraz lewym bokiem do Fenrisa, z nikaną opuszczoną przy prawej nodze. Świecące ślepia skierowały się ku Amelii, obserwując ją i czekając.
Kawałek dalej, Inusannon zacisnął swe kły. Jego ślepia dalej rozświetlała czerwona energia, którą uwalniał, pozwalając im używać własnych mieczy. Smok napiął swe mięśnie i z trudem oraz determinacją, zaczął podnosić się powoli do góry, chcąc stanąć na własnych nogach.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Wto Gru 13, 2016 1:23 pm

Odrzucony siłą ciosu wilk odzyskał równowagę parę metrów dalej. Jego szczęki wykrzywiły się w lekkim wyrazie satysfakcji, gdy zdał sobie sprawę że cios przeciwnika mieścił się w znanych mu "normach". Bolało mniej więcej tak, jak boleć powinno uderzenie tego typu istoty, a dał się trafić, głównie przez swoją nieuwagę, nie nadnaturalną prędkość przeciwnika.
Fenris nie był pewien co działo się gdy tracił przytomność, ale stwór zdawał się żywić jakiś rodzaj Vendetty do Amelii, poświęcając jej większość swojej uwagi. Na jego miejscu Fenrir wolałby wykończyć większego przeciwnika, zwłaszcza po tym gdy się odsłonił. On jednak dał mu czas na dojście do siebie i zajął się "tańcem" z kobietą.
Na szczęście okazało się że, tak jak przypuszczał wilk, nawet w kwestii walki wręcz Amelia potrafiła zaskoczyć i nie ustępowała wcale wiele pola wilkowi.
Fenris błyskawicznie zabrał się do kolejnego ataku. Liczył na to że zdąży dopaść bestię, gdy ta była jeszcze zajęta walką z wojowniczką The Core. Zaszedł gada szybko od tyłu i ciął z obydwu stron na kształt nożyc, uważając przy tym na pancerny ogon. Ostatnio nauczył się bardzo respektować tę część ciała.
Bardzo się wystawiał przy tego rodzaju ataku, ale liczył na to że zdąży zaatakować, nim stwór skończy z Amelią. Jeśli nie, poczeka na okazję gdy razem będą w stanie przypuścić atak. Jak szybki by nie był, nie będzie w stanie zablokować czterech mieczy jednym.
Jeśli w walce nadarzy się do tego okazja, spróbuje wbić swój stary miecz w ogon dziwnego "widma". Sprawdzi tym samym, czy skoro jest wolniejszy i słabszy, to być może nie tak twardy jak jego realniejsi bracia. Być może uda mu się tak przyszpilić smoka, a w najgorszym razie odebrać jego uwagę od Amelii.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Czw Gru 15, 2016 8:04 pm

Syknęła cicho widząc jak stwór uczy Wilka latać z pomocą dość mocnego kopniaka. Nie poświęciła jednak stanowi Fenrisa zbyt wiele uwagi tylko kontem oka dostrzegając, ze nic specjalnie mu nie jest, bo wstaje dość szybko. Cios musiał nie być zbyt mocny. Zresztą sama zauważyła, że stworek porusza się wolniej niż się tego spodziewała. Podejrzewała, że przynajmniej częściowo będzie miał zdolności widm, skoro przed nimi właśnie miał się bronić, jak wynikało ze słów smoka. Jednak nie. Był widocznie wolniejszy i słabszy, choć wciąż niebezpieczny dla niej i Wilka. Szczególnie, że sądząc po postawie i ruchach, dobrze wiedział jak walczyć mieczem.
Walczyć z nią, bo nie wiedzieć czemu uwziął się na nią i zostali na polu walki chwilowo sam na sam. Niestety tak, jak działania Wilka, jej własne skończyły się fiaskiem. Cios w bok stwora został skontrowany.
-Ach..
Westchnęła zaskoczona, gdy po obu ostrzach rozeszła się fala energii. Nie miała jednak za wiele czasu by podziwiać fajerwerki, bo jej ręka wraz z bronią została uniesiona w górę pozbawiając ją częściowo równowagi i uniemożliwiając jej cios drugim ostrzem.
Zauważyła tylko jak stwór puszcza Nikanę, a potem czuła już tylko zawroty głowy , a jej HUD wyświetlał informacje o uszkodzeniu pancerza.
" Jakbym nie wiedziała..." zakpiła w myślach . Przed oczami dosłownie tańczyły jej mroczki. Mrugała szybko by się ich pozbyć i jednocześnie walczyła o zachowanie minimum równowagi. Nie dość, ze miała ręce skrzyżowane w bardzo nienaturalny sposób utrudniając jej zachowanie silnej postawy to jeszcze kręciło jej się teraz w głowie.
Potrzebowała sekundy by się otrząsnąć. Głowa dalej bolała i jakby tego było mało została bez hełmu, który całkiem bezużyteczny leżał teraz u jej stóp.
Zrobiła półkroku w tył dla odzyskania w pełni równowagi i potrząsnęła krótko uwolnionymi ramionami. Spojrzała na stwora spod uwolnionych z warkocza kosmyków. Nie chciało jej się ich nawet teatralnie zdmuchiwać.
Będąc cały czas połączona mentalnie z Wilkiem poznała jego plan, gdy tylko ten go wymyślił. W ciszy własnego umysłu przyznała futrzakowi rację. Ogony trzeba szanować. Są cenną bronią. Szczególnie te będące własnością widm.
Dochodząc już zupełnie do siebie od razu ruszyła do ataku, a skoro Wilk planował atakować tułów stwora, ona postanowiła zaatakować górne partie. Szybko poprawiła chwyt na mieczu Inu, a jednocześnie wykonała szybki cios Yolsilem w kierunku szyi stwora, tnąc poziomo od lewej do prawej, jakby chciała mu podciąć gardło. Spodziewała się, że widmopodobne coś zablokuje jej cios, a wtedy ona wykorzysta moment i pchnie go mieczem sędziego w pierś.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Czw Gru 15, 2016 10:19 pm

NPC Storyline - Ahrovokun|Daalkiin|Deinmaar|Inusannon|Kayerith|Nodin

Stwór stał już pomiędzy dwójką. Gdy Fenris spróbował objeść go od tyłu, ten przestawił swe ciało tak, by nadal - pod kątem - stać bokiem do obojga przeciwników. Gdy oboje zaatakowali go niemalże równocześnie, energetyczny stwór odskoczył do tyłu, schodząc oboju z linii ataku i cóż, powodując, że Amelia i Fenris skierowali miecze przeciwko sobie. Zapewne mogliby się zderzyć, nie mając szans wyhamować - gdyby nie fakt, że oba miecze sędziego dosłownie zatrzymały się w powietrzu - bez ich woli - szarpiąc ich i zmuszając by sami się zatrzymali. Choć nie było to spowodowane troską o użytkowników, a bardziej chęcią uniknięcia przez oba ostrza wzajemnego trafienia.
Nikana oraz jej użytkownik wylądowali tuż przy Inusannonie, plecami do smoka. Ten zacisnął swe kły, spoglądając na przeciwnika, który znalazł się bardzo blisko niego. Czerwony, energetyczny stwór zamachnął się ostrzem centralnie na smoka, do tyłu - niczym cepem - celując prosto w szyję gada. Sędzia z Kyrat stał w miejscu, obserwując wszystko i nie poruszył się nawet na moment. Ostrze Nikany uderzyło o szyję smoka, zatrzymując się jednak na łuskach z odgłosem jakby metal zderzył się z metalem. Czarnołuski smok zamknął na chwilę swe ślepia i odetchnął, dalej walcząc z przeszywającym go bólem. Stwór cofnął natomiast miecz i obrócił się na powrót w kierunku Fenrisa i Amelii, tym razem wyciągając ostrze przed siebie oraz łapiąc rękojeść pewniej w obie dłonie. Ugiął lekko kolana i czekał. Inusannon stał natomiast tuż za przeciwnikiem, jednak nic nie robił. Nie wydawał się jednak nie mieć siły. Być może o czymś wiedział, domyślił się czegoś - o czym im nie mówił. Pytanie - dlaczego ostrze nie ścięło smoczego łba, a jedynie zatrzymało się na łuskach?
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Pią Gru 16, 2016 8:26 pm

Tak jak sądziła. Stwór niemal natychmiast przejrzał zamiary Wilka i zmienił pozycję tak by cały czas mieć futrzastego na oku, stojąc teraz bardziej bokiem do Amelii. Zaklęła w myślach, ciągle jeszcze dochodząc do siebie po uderzeniu w głowę. Zastanawiała się też, czemu miecz się na nią uparł. Bo uwziął się z pewnością. Wilka tylko odpycha pozwalając mu być z boku, a na nią wciąż naciera, jakby mu coś zrobiła. Aż prychnęła pod nosem.
Widząc jak stwór odskakuje w tył, przez co teraz na linii jej ciosu znalazł się Fenris, wystraszyła się, bo nawet ze swoim refleksem miała niewielkie szanse by wyhamować cios. Byli po prostu za blisko siebie. Zdążyła jedynie zmienić tor ruchu Yolsilem i jego pozycję przez szybkie zgięcie nadgarstka tak, że zamiast ciąć poziomo zszedł po skosie w dół skierowany czubkiem całkowicie w górę, co najwyżej ocierając się wierzchem o nos Wilka. Gorzej sytuacja się miała z mieczem Sędziego, którym miała zadać pchnięcie. Było już za późno by zdołała zatrzymać ten ruch. Nagle coś ją szarpnęło. Nie za mocno, ale wystarczająco gwałtownie by nią całkiem wyraźnie zatrzęsło i zmusiło do całkowitego zatrzymania się. To miecz Sędziego. Zwyczajnie zatrzymał się w powietrzu. Szybko złapała równowagę i przyciągnęła oba ostrza do siebie, przyglądając się jednocześnie przez milisekundę mieczowi smoka. Patrząc w jakiej pozycji się zatrzymał raczej nie chodziło o to, żeby uchronić Wilka od ciosu. Futrzak bez większego problemu mógłby nabić się na ostrze, gdyby go szybko nie zabrała.
Spojrzała na stwora i zamarła... Stał stanowczo za blisko Inu. Z jej ust wyrwał się jęk przerażenia, gdy stwór zamachnął się i jego ostrze uderzyło o szyję smoka wydając odgłos jakby metal zderzył się z metalem. Chciała bronić smoka, który zwijał się z bólu więc marne szanse, że utrzymując dla nich miecze do walki uda mu się walczyć z tym czymś.
Chciała, ale... coś jej zaczęło nie pasować. Miecz miał podobno walczyć z widmami, dlaczego więc nie przebił łusek smoka? No i dlaczego stwór dalej nie próbuje zrobić Sędziemu krzywdy, a wygląda jakby...go bronił?
- O co tu biega?
Spytała. Po części smoka, po części stwora, a w ostateczności okręt może jej coś wytłumaczy.
- Wygląda jakby cię bronił...
Skomentowała. Spokojnie i bardzo ostrożnie podeszła do stwora zastanawiając się co ten zrobi jeśli go nie zaatakuje. Schowała Yolsila, a miecz sędziego trzymała w pogotowiu, ale luźno przy prawej nodze. Stanęła przed stworem zaledwie na odległość długości miecza. Poprawiła chwyt i czekała. Patrząc na niego spokojnie i uważnie. Zaatakuje ją czy zrobi coś innego? Była w pełni przygotowana na ewentualne sparowanie ciosu, obronę. Nie zamierzała jednak nic robić póki stwór sam nie spróbuje jej zaatakować.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Pią Gru 16, 2016 11:05 pm

Stwór był od wolniejszy od normalnych widm, to prawda, ale sprawiało to że łatwość z jaką unikał ich ciosów irytowała wilka jeszcze bardziej. Nie rozważał zbyt długo dziwnej fizyki broni, które uniknęły wzajemnego trafienia. W przedziwnej jaskini cudów jaką okazał się być drednot był to zaledwie pryszcz i wilk powoli zaczynał wypychać od siebie te mniej znaczące niespodzianki, żeby po prostu głowa mu nie wybuchła.
Stwór wylądował zaraz przy dwóch znajdujących się w okolicy Urkyn'Vareis. Przez chwilę wilkowi zdawało się że będzie ich chciał potraktować w charakterze zakładników, aby rzucili broń. Niedoczekanie! Jeśli myśli że będzie w stanie coś im zrobić to się grubo myli.
Widmowe widmo nie zareagowało jednak z przewidywaniami Fenrisa. Wyprowadziło ono jedno czyste ciecie w stronę nieznanego mu smoka. Miecz, oczywiście odbił się z brzdękiem od skóry smoka, jednak po minie widma Fenrir uznał, że sam atakowany nie był tego tak samo pewny.
Energetyczna sylwetka odwróciła się w ich stronę i wyciągnęła przed siebie miecz w zapraszającej pozycji. Nie było co liczyć na to że tak dobrego przeciwnika trafią podczas przypadkowej burzy ostrzy. Wilk odrzucił więc swoje stare ostrze, zakładając że pewnie i tak nie wyrządziłoby większej szkody bytowi. Złapał miecz podobnie do swojego przeciwnika i już miał zacząć biec w jego stronę, gdy słowa Amelii zatrzymały go.
- Tak wygląda? Bo jak na mój osąd, to przed chwilą planował rozpłatać mu gardło. - rzekł, jednak nie powstrzymał jej bardziej przed tym co planowała.
Amelia podchodziła z opuszczoną gardą w stronę istoty, a wilk szedł powoli za nią w pewnym odstępie. Nie chciał podchodzić zbyt blisko, aby nie zniweczyć jej planu, jednak nie chciał być zbyt daleko, gdyby trzeba było interweniować.
Gdyby coś poszło nie tak wilk od razu zacznie działać. Miał w rękawie jeszcze jednego asa, którym do tej pory nie zdecydował się zagrać. Jeśli, czego wilk był niemal pewien, stwór jednak dalej będzie agresywny, rzuci się w stronę dwójki. Jeśli Amelia wciąż będzie stała pomiędzy nimi odepnie ją w miarę delikatnie wolną ręką. Wątpił w to jednak, bo ludzka kobieta do tej pory wydawała się dużo szybsza od niego. Jeśli będzie miał natomiast wolną drogę ataku rozpędzi się i zmarkuje uderzenie od boku z szarży. W ostatniej chwili jednak zamiast zaatakować ciało, postara się możliwie zbić miecz widma, aby utorować sobie do niego drogę, po czym wilczo rzucić się przed siebie porzucając broń i starając się doprowadzić do zwarcia.
Liczył na to że uda mu się jeden z celów. O ile to możliwe chciał możliwie unieruchomić widmu prawą rękę, tą w której trzymał swój cenny miecz, a w idealnym przypadku rozbroić gada. Mógłby niespodziewanie założyć mu dźwignię, lub jeśli okaże się to prostsze, najzwyczajniej w świecie przygwoździć go swoim cielskiem. Wiedział już ze smok ten jest słabszy od swoich cielesnych braci, lecz wolał dmuchać na zimnie i pozwoli sobie wpuścić do umysłu trochę własnego gniewu, a wraz z nim zwiększyć rozmiar.
Gdyby unieruchomienie smoka nie było tak łatwe jakby się zdawało, wilk spróbowałby go podciąć i z całej siły cisnąć nim przez drzwi do pomieszczenia, które miał nadzieję pozostawały jeszcze otwarte. Liczył na to że Deinmaar obserwuje walkę i gdy tylko stwór znajdzie się poza pomieszczeniem do którego nie ma dostępu, ten szybko się z nim rozprawi.
Ostatecznością, gdyby wszystko inne zawiodło, Fenris spróbuje zatopić kły w pancerzu widma. Nie uda mu się to prawdopodobnie, ale jeśli złapie go w szczęki przemieni się tak w swą najbardziej zwierzęcą postać, aby zyskać jeszcze więcej masy i zwyczajnie przytrzyma go jak wilk dorwaną kuropatwę.
Bardzo wystawiał się na atak, zanim uda mu się doprowadzić do zwarcia, ale liczył na to że przewaga niestandardowego ruchu, oraz tak jak dotychczas, skupianie się stwora na Amelii wystarczy, aby mu się udało. Prawdopodobnie pozbawi się tym samym możliwości zranienia w jakikolwiek sposób widma, ale liczył na to że Deinmaar, lub Amelia dobiją go, kiedy go im wystawi.
No, możliwe też że Amelia dogada się z widmem. Wtedy cały plan tej chwalebnej walki pozostanie tylko w zawiedzionej głowie wilka.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Czw Gru 22, 2016 10:51 pm

NPC Storyline - Ahrovokun|Daalkiin|Deinmaar|Inusannon|Kayerith|Nodin

Czerwone wyładowania energetycznie zniknęły z ciał obu widm, pozostawiając ich wolnymi. Inusannon otworzył swe ślepia i cofnął się o krok do tyłu, robiąc nieco miejsca. Czarnołuski Nodin podniósł się z kolei do góry, łapiąc powoli równowagę oraz wydając z siebie cichy, gardłowy warkot.
Energetyczny stwór, utrzymując ostrze przed sobą, wykonał proste pchnięcie w przód. Amelia o znów o minimetry uchyliła głowę przed kontaktem z ostrzem. Wtedy też Fenris odepchnął ją na bok, robiąc sobie miejsce. Atak wilka, a raczej próba zamarkowania pierwszego ataku oraz zaatakowanie miecza, sprawiły, że sztuczny wytwór wykorzystał impet uderzenia o ostrze by obrócić ostrze pod kątem 45 stopni, rękojeścią do góry, po lewej stronie. Stwór chciał wykonać standardowy ruch, jaki czyni się w takiej sytuacji - gdy jednak Fenris puścił swój miecz, wydarzyło się co innego. Ostrze sędziego padło z brzękiem metalu na ziemię, natomiast Nikana wraz z energetycznym widmem przeniosła się za wilka - teleportując energetyczną postać o metr do przodu.
Jeśli chodzi o samego Fenrisa, grunt znów zarwał mu się pod nogami. Wilk poczuł jak jego mięśnie momentalnie słabną, klatka piersiowa zostaje rozerwana, powraca silny ból - a do pyska napływa krew z wnętrza ciała. Samie bezradnie runął na ziemię, prosto na Inusannona, który jednak nie złapał go, a odsunął się na bok, pozwalając mu twardo lądować na podłożu. Nie został jednak ponownie ranny. Ba, energetyczny twór go nawet nie drasnął. To stare rany powróciły - rany które nigdy nie zostały wyleczone, lecz zakryte na czas dzierżenia miecza. Gdy Fenris puścił ostrze, rany powróciły.
Czerwone, energetyczne widmo odwróciło się powoli w stronę Amelii, wyciągając ku niej swe ostrze. Kobieta miała zostać sam na sam z przeciwnikiem, przynajmniej tak wyglądało to do momentu w którym czarnołuski przefazował z jednej części pokoju, do drugiej - tuż przed Amelię. Ponad dwu i pół metrowe ciało gada zakryło całkowicie Amelię, oddzielając ją od przeciwnika. Nodin jeszcze nie dawno był ranny, nadal był jednak słaby - lecz determinacji mu nie brakowało.
/Atakujecie twór, zamiast pana./
Rzucił krótko w umysłach dwójki istot Nodin. Oboje starali się atakować energetyczną istotę - a to miecz był ich przeciwnikiem. Cóż, do tego momentu. Ostrza sędziego - jedno leżące na ziemi, drugie znajdujące się w dłoni Amelii - zdematerializowały się w czerwonym świetle, a następnie zniknęły. Po tym, Inusannon wyciągnął prawą rękę w kierunku Nikany oraz energetycznego tworu który ją trzymał.
-Podporządkuj się mej woli, Nikano.
Odezwał się smok, a czerwona energia miecza rozpadła się i zmieniając się energetyczne sznury - ruszyła do gada. Sam miecz zaczął unosić się w bezruchu w powietrzu, by zaraz powoli przesunąć się nad ziemią, prosto do dłoni smoka. Ten chwycił rękojeść Nikany, a następnie podniósł ostrze na wysokość swego wzroku.
-Identyczna jak me ostrza. Krew, łuski i kości widma.
Skomentował smok, kierując swe spojrzenie na leżącego na ziemi wilka. Nodin odwrócił się natomiast do karpatianki, obniżając na nią wzrok i krzywiąc lekko swój łeb. Zaraz jednak, jego uwagę przykuło drugie widmo. Inusannon, który opuścił powoli swe ostrze, zbliżając Nikaną do pyska wilka. Gad stał obok leżącego na ziemi wilka, dość luźno, bez specjalnych zabezpieczeń. Nie czuł się zagrożony, nie czuł potrzeby zmieniania postawy. Skrzydła smoka przyklejone były do jego grzbietu, ogon nieruchomo leżał przy jego nogach z ostrzem na końcu, ustawionym na zewnątrz. Smok wydawał się nieporuszony stanem w jakim znajdował się wilk.
-Zastanawiasz się dlaczego, prawda? Dlaczego świat jest przeciwko tobie? Skazany za przepowiednię, która być może nigdy się nie ziści. Oskarżasz innych o swe cierpienie, samemu je powodując, Fenrisie. To dlatego Daalkiin do ciebie strzelił. Możesz tutaj umrzeć. Ciało nie da już rady uleczyć tych ran. Nie czeka ciebie jednak chwała ani zaświaty. Nie czeka królestwo śmierci. Jeśli umrzesz, pozbędę się twego istnienia. Świat o tobie zapomni. To przekazał tobie Odrodzony. Tak czynią Urkyn'Vareis. Uniosłeś swą siłę przeciwko tym, którzy nie poczynili tobie żadnej krzywdy. Doprowadziłeś do śmierci istot na tej planecie. Karą jest śmierć. Ja jestem jednak sędzią. Ja ustalam zasady. Dla ciebie jest jeszcze nadzieja, jest jeszcze przyszłość. Czy potrafiłbyś po nią sięgnąć? Odrzucić bełkot o fałszywych bogach oraz sztucznych przepowiedniach? Uformować swą własną ścieżkę?
Wyjaśnił spokojnym tonem smok, bez emocji, bez najmniejszej empatii. Ostrze dalej znajdowało się przy pysku widma. Jego ciało było słabe, krew już jednak nie napływała do pyska. Mógł on mówić, nawet próbować się poruszyć. To drugie może z gorszymi efektami oraz możliwymi komplikacjami. Ale zawsze. Nodin stał w tym czasie przy Amelii, nie wypowiadając się, jedynie obserwując. Próba ta nie dotyczyła bowiem wyłącznie Fenrisa. Każdy mógł odezwać się, wpłynąć na osąd sędziego. Czarnołuski nie należał jednak do tych, którzy specjalnie się przejmowali.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Sob Gru 24, 2016 8:17 pm

" Coś mi tu po prostu nie pasuje. Miecz, który ma atakować widma zatrzymuje się na łuskach jednego nie czyniąc mu żadnej krzywdy....", przekazała Wilkowi w myślach. Tak przed chwilą stwór zaatakował Inu, ale miecz się zatrzymał na łuskach Sędziego, a teraz istota trzymająca go stała przed smokiem i wyglądała bardziej jakby chciała bronić go przed nimi niż zrobić krzywdę. Zawsze mogła się mylić i taką opcję też brała pod uwagę. Cały czas się też zastanawiała jak pokonać stwora, a właściwie miecz. Tylko jak się walczy z mieczem. Zawsze walczyła z dzierżącym oręż i nie miała pomysłu jak inaczej miałaby walczyć.
" Ou. Coś się chyba dzieje...", pomyślała, gdy kątem oka zauważyła, ze z ciał widm zniknęły czerwone wyładowania. Czar którym miecz atakował widma puścił, a tak się jej przynajmniej wydawało. Zmarszczyła brwi i dalej patrzyła na stwora czekając co też ten zrobi. Jedynie kątem oka obserwowała widma i Wilka. Jeszcze mocniej zmarszczyła brwi widząc jakie ruchy wykonują.
W ostatniej chwili uchyliła się przed ciosem. Ostrze o milimetry minęły jej już niczym niechronioną głowę. Niemal w tym samym momencie poczuła pchnięcie i wylądowała z głośnym plaskiem na zadku dobry metr dalej. Skrzywiła się lekko czując jak boleśnie jej pośladki spotkały się z podłogą.
Wstała szybko i z przerażeniem patrzyła jak miecz Sędziego upada, a Wilk zwyczajnie pada jak stał znów ciężko ranny, ledwo żywy.
Wszystko trwało sekundy więc nie za wiele dałaby radę zrobić. Wstała i już miała przed sobą stwora z wyciągniętym ku niej ostrzem.
" Aleś się uwziął...", pomyślała. Serio będzie musiała się dowiedzieć co miecz ma do niej. Już szykowała się do dalszej walki, gdy przed nią wyrósł Nodin.
"...A ty nie powinieneś leżeć?" Rzuciła w myślach, ale na głos nic nie mówiła patrząc tylko zmartwiona na widmo.
" A jak się walczy z mieczem?", pytała całkiem serio. Próbowała obezwładnić stwora, zaatakować miecz i ani jedno ani drugie nie wyszło. Zwyczajnie nie miała pojęcia jak walczyć z ... mieczem. A mówić o mieczach, ten który trzymała zniknął i miała ogromną nadzieję, ze to sprawka smoka, bo nie bardzo miała w tej chwili ochotę tłumaczyć się ze zgubienia jego miecza. Podejrzewała, ze raczej nie popisała się, za to Sędzia właśnie zaczął się popisywać na całego. Nie miała nic przeciwko więc stała i przyglądała się jego poczynaniom. Dalej w jego obecności czuła się dziwnie, jakby czegoś jej brakowało przez cały czas, a teraz byłą bliska zyskania tego, tylko wciąż nie wiedziała czy to " coś" jest. Jak na razie nie podobało jej się to co czuje. Wystarczyło, ze smok był blisko a ona traciła sporo ze swojej koncentracji, a zważywszy na to, że od skupienia zależało w jej życiu wiele był to duży problem.
- Kości...
Powtórzyła głucho. Ten miecz jest zrobiony z kości i krwi... tak jak miecz Inu.... ten miecz który trzymała w rękach zaledwie dwie sekundy temu...Spojrzała na swoją dłoń, na Nikane i na smoka. Miecz z kości i krwi. "Zdarzy się coś jeszcze dziwniejszego, czy to już jakaś magiczna granica... Błagam niech to będzie granica. Trzymałam kość jakiegoś widma i nią walczyłam. To nie jest normalne", pomyślała dalej przyglądając się rozwojowi wydarzeń jeszcze przez moment. Potem przypomniała sobie o Wilku, którym, skoro Inu trzymał już NIkane, należałoby się zająć. Podeszła więc do Wilka, uklękła obok z zamiarem obejrzenia jego ran i opatrzenia go chociaż prowizorycznie,ale wtedy Inu zaczął mówić. Klęczała więc obok Wilka i słuchała co też widmo ma do powiedzenia. Zrozumiała, ze właśnie odbywa się sąd nad Wilkiem. Milczała patrząc jedynie na smoka z dołu wielkimi oczyma.
" Ma śliczne oczy...eee" zacisnęła powieki mocno i skupiła wzrok na Wilku z całych sił starając się nie spoglądać na Inu. Smok dawał futrzakowi szanse. Położyła dłoń na policzku Fenrisa i pogłaskała lekko. Chciała mu przekazać, żeby przyjął ofertę jaką składa mu smok. Bo dawał mu ogromną szansę. Jak dla niej całkiem kuszącą i odpowiedź byłą prosta, ale coś jej mówiło, ze dla futrzaka to takie proste może nie być. Nie wtrącała się pozwalając by Wilk podjął decyzję klęcząc jedynie obok. Z bliska widziała, ze Wilk może mówić choć jego obrażenia były poważne, więc lepiej dla niego by szybko podjął swoją decyzję.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Wto Gru 27, 2016 12:12 pm

Tak jak wilk przypuszczał istota z mieczem nie pozwoliła do siebie spokojnie podejść Amelii. Dziewczyna była jak zwykle szybka, ale wilk wolał dmuchać na zimne i pomógł jej zejść z linii ciosu. Sam tak jak zaplanował zbił miecz widma na bok powodując sobie lukę i skoczył na gada.
Niestety dokładnie z chwilą w której puścił miecz, otworzyły się wszystkie jego stare rany i zamiast sprowadzić wroga do parteru, uderzył ciężko o podłogę niedaleko widm wydając z siebie tylko stłumiony skowyt.
Nie było tak źle jak pamiętał. Być może jego ciało wykorzystało czas jaki odbył pod iluzją zdrowia aby się zregenerować od prawdziwych ran. Nie znaczyło to niestety że było dobrze. Było bardzo daleko od dobrze. Jego uszu nie dochodziły żadne odgłosy walki. Wiele zachodu kosztowało wilka choćby odwrócenie się na plecy i oparcie o ścianę pomieszczenia.
Gdy mógł już jako tako sapiąc rozejrzeć się po pomieszczeniu okazało się że walka już się skończyła, a miecz, który wcześniej dzierżyło eteryczne widmo, znajdował się teraz w dłoni jednego z nowo przybyłych. Istota wyglądająca zupełnie jak smok z legend kierowała ostrze w krtań wilka, a on był tak słaby, że nawet nie mógł unieść dłoni i odruchowo ściskał ranę po strzale Daalkiina. Wilk patrzył tylko wzdłuż ostrza miecza na wyraz twarzy smoka. Smok mówił a wilk na niego patrzył. Zastanawiał się czy istota znowu czyta mu w myślach, czy to co mówi jest aż tak oczywiste, że nawet nie musi. Tak czy siak istota niemal cytowała pytania, które wilk wiele razy zadawał sobie w głowie. Nigdy nie zadał ich sobie na głos, bo byłaby to oznaka słabości, albo co gorsza, niesubordynacji względem ojca. Wilk jednak wiele razy, podczas gwieździstych nocy szukał wewnątrz siebie odpowiedzi na te pytania bez większego skutku, dlatego wątpił by nagłe objawienie zstąpiło na niego teraz, gdy umysł powoli znowu zachodził krwią, a on czuł już znajome odrętwienie rozchodzące się od miejsca z raną.
Na wieść o definitywności egzekucji widm wilkowi wyraźnie zrzedła mina. Zawsze walczył z odwagą mając namacalną pewność alternatywy po śmierci. Valhalla była odwiecznym prawem wojowników. Często pozwalał sobie na ryzyko w boju, wiedząc że gdzieś tam czeka na niego nagroda. Ba, czasem niemal celowo jej wyglądał. Teraz gdy dowiedział się że nawet to, lub królestwo jego siostry mogłoby zostać mu odebrane, pierwszy raz odkąd widziała go Amelia wyglądał na zbitego z tropu.
Słuchając dalej w krótkim czasie emocje wilka zmieniały się jak w kalejdoskopie. Szybko otrząsnął się, lub zdawał się otrząsnąć z tamtej chwili słabości. Zaraz potem nadeszły na zmianę nadzieja, gniew za bluźnierstwa, których dopuścił się smok, a zaraz potem duchowe przytaknięcie. Suma sumarum tak samo myślał o bogach. Może za wyjątkiem swojego ojca, który swoją wielkością, potencjałem i majestatem przewyższał całą resztę, nawet Odyna.
Smok chciał sądu, a wilk chciał żeby ten sąd był uczciwym. Był zbyt słaby by mówić, więc postarał się dokładnie przedstawić w swojej głowie ten obraz, aby wszyscy mogli go zobaczyć. Owszem zabił wielu ludzi odkąd przebywał w Midgardzie. Powodowały niem wtedy na ogół gniew, albo głód. W pierwszym przypadku sam za każdym razem gardził sobą gdy gniew przejmował kontrolę nad jego czynami. Z głodem było inaczej często zdarzało się że nienasycony apetyt wilka znajdował sobie ujście na ludzkich istotach. Nie było w tym jednak nic więcej niż relacji drapieżnik ofiara. Co więcej ludzie stanowili bardzo słabe źródło pokarmu, a radość z polowania na nich była o wiele mniejsza niż z w walki z niedźwiedziem, lub pościgu z sarną przez las. Ludzie byli raczej ostatnim wyborem żywieniowym wilka, choć nie ukrywał że zabił kilku nieszczęśników którzy znaleźli się zbyt blisko niego w złym czasie. Gdzieś z tyłu głowy Fenris czuł, że chodzi nie tylko o to. Czasem ludzie ginęli też w wyniku jego bezpośrednich decyzji, jak w dniu gdy poznał Morgulusa. Wtedy jednak powodowało nim niemal to samo uczucie jakie nakazało mu przybyć tutaj i pomóc w przebudzeniu Deinmaara. Współczucie. Najczystsza pogarda dla zniewolenia w każdym rodzaju i chęć oszczędzenia innym swojego losu. Coś, co ktoś stojący obok mógłby określić jako najwyższą z cnót Fenrisa doprowadziło raz do śmierci wielu osób, drugi raz przypuszczalnie do jego własnej.
Uśmiechnął się pod nosem. Paradoksalnie czuł się jak podczas komunii z bogami. Umierał i teraz norny sądziły nad jego losem. Nigdy ich nie spotkał, lecz legenda głosiła że jedna była piękna, a dwie brzydkie. Spojrzał najpierw na dwa widma, potem na Amelię, gdy go pogłaskała i ten mały dowcip losu wywołał krótki uśmiech na jego twarzy.
Szybko jednak odzyskał powagę. Mimo że smoki nie lubiły tego określenia, on sam myślał o nich jako o mitycznych istotach i jako takim nie chciał okazywać braku szacunku. Dokładnie przemyślał słowa widma, mimo iż czuł że jego czas się kończy. Wisiał nad nim miecz, powstrzymywany tylko cierpliwością smoka, oraz coraz bardziej realna groźba wykrwawienia się na śmierć. Amelia miała racje, dla wilka odpowiedź na to pytanie nie była łatwa. Być może była to wręcz najtrudniejsza walka jaką musiał kiedykolwiek stoczyć, jednak z tej perspektywy co innego zostało mu do zrobienia przed śmiercią.
W końcu jednak przemówił. Bardzo powoli i bardzo niewyraźnie. Jego głos łamał się. Raz mówił ciszej raz głośniej. Często kaszlał krwią, tak więc większość jego wypowiedzi smoki musiałyby pewnie wyciągnąć z jego głowy. Już nie bardzo go to obchodziło.
- Łatwo jest zapomnieć o przeszłości, jednak trudniej sprawić by przeszłość zapomniała o tobie - zaczął powoli - Fałszywi bogowie, jak ich nazwałeś, znają mnie pod mianem niszczyciela światów. Zwiastuna kresu ich cywilizacji. Nawet gdy ja zapomnę o tym mianie, oni nie zapomną. Nigdy. Już teraz pewnie mnie szukają i tylko magia mego ojca chroni mnie przed ich wzrokiem. Nie da się odrzucić przeszłości i tego co już zostało uczynione i powiedziane. - wyjaśnił swoją pierwszą wątpliwość. O dziwo mówił dość smutno, jakby o czymś co stracił. - Przyszłość... W najśmielszych oczekiwaniach nie warzyłem się sądzić że jakąś mam, a co więcej że należy ona do mnie. Mówisz o fałszywych bogach. Mówisz mi kim nie są Asgardczycy i kim ja nie jestem. Gdy każesz komuś odrzucić ścieżkę, którą kroczy przez las całe życie, jedyne co mu pozostaje to zgubić się w gęstwinie. Odkąd z wami jestem wiem że wiecie znacznie więcej ode mnie i nie macie powodu zatajać prawdy. Powiedzcie więc. Czym są istoty tytułujące się bogami z Asgardu. Ki...czym ja jestem? Skąd wiecie że przepowiednie się nie sprawdzą? - Ostatnie pytanie zadał bardziej aby się upewnić niż dać przekonać. Sam po wielokroć zastanawiał jak to się może stać że on jeden przyczyni się do upadku Asgardu. Owszem, widział się jako potężnego wojownika, jednak walka z samym Odynem, którego ponoć miał zgładzić, to nie lada wyzwanie, a co dopiero resztę Asgardu. Cieszył się w duchu że znalazł wreszcie jakiegoś rozmówcę, z którym mógł zderzyć swoje myśli, nawet jeśli był nim jego kat.
Jeśli to miał być jego sąd, to był świadom że nie wypadł najlepiej, ale może udzielą mu błogosławieństwa wyjaśnień przed śmiercią. Przed śmiercią za którą nie czeka go nic...
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Sob Gru 31, 2016 9:18 pm

NPC Storyline - Asuna|Deinmaar|Inusannon|Nodin

/Masz przed sobą sporo nauki./
Głos czarnołuskiego widma rozbrzmiał w umyśle Amelii. Nie była to bezpośrednia odpowiedź na jej pytanie, raczej na dalsze myśli które trapiły ją w tym temacie. Samiec mógłby stać tu przez jakiś czas i wyjaśniać jej kim był przeciwnik oraz co robili źle. Miejsca ani czasu na to, jednak, nie było.
Stojący obok Fenrisa smok, nadal dzierżący starożytne ostrze, nie zwrócił uwagi na zachowanie Amelii. Interesowały go jedynie myśli oraz słowa wilka. To, co ten na prawdę teraz czuł. W końcu miało to ułatwić widmu dokonanie wyboru. Zabić czy dać żyć? Albo co właściwsze - dać wilkowi możliwość obrony. Inusannon nie gustował bowiem w zabijaniu dla samego zabijania. Robił to, co uczynione być musiało.
Smok stał nieruchomo, trzymając ostrze przy krtani wilka, nieprzejęty jego słowami. Słuchał jednak ważnie, każdego słowa oraz każdej myśli. Wszystko było ważne. Każde uczucie, wspomnienie. Jednak wilk nie wiedział nawet, kim sam był. Kim byli ci, którzy tak długo go otaczali. W żaden sposób go to nie usprawiedliwiało.
/Nie jest ważnym czym jesteś, a czym chcesz być./
Tajemniczy głos odezwał się w umysłach zebranych tu istot. Należał do samicy. Jej głos był spokojny, wręcz kojący. Zaraz po tym, obok Nodina pojawiła się postać, formująca się z ognistej energii. Samica, przypominająca bezskrzydłego smoka. Widmo, ciężko byłoby się nie domyślić po łuskach, pazurach, pysku. Jej sylwetka była szczupła, mięśnie - jak u widma - widoczne, lecz umiarkowanie, nie odbierając jej uroku. Kark pokrywały kolce, podobnie łokcie oraz masywny ogon. Łuski samicy przebierały płomienne odcienie, dominował tu kolor czerwony. Górna część łba była ciemniejsza, kolor ten ciągnął się po karku, grzbiecie oraz zewnętrznej części kończyn - aż po ogon. Szyja, korpus oraz dolna część ogona istoty były natomiast jaśniejsze. Jak inne widma, tak i jej dłonie wieńczyły ostre pazury. Wzrostem mierzyła trochę ponad dwa i pół metra, znajdując się w swojej anthro postaci. Ogon wieńczyły ostre kolce, przystosowane w formie naturalnej broni. Istota pojawiła się tuż obok Nodina, zerkając wpierw na Fenrisa, następnie na Amelię, stojącego obok smoka - po czym skupiła swą uwagę na czarnołuskim widmu, któremu brakowało nieco łusek. Samce nie wydały się wzruszone jej nagłym pojawieniem. Inusannon nawet nie drgnął, nie łypnął w jej kierunku. Nodin zwrócił ku niej swą uwagę, ze względu na pojawienie się jej zaraz przy nim.
/Asuna?/
Odezwał się zapytaniem czarnołuski. Wspomniana samica obróciła się do ku swemu bratu, po czym przesunęła wzrokiem po jego ciele, oceniając ubytki w pancerzu. Ciepły uśmiech zagościł na jej pysku, by ta zaraz przeszła do czynów. Wyciągnęła ona swe dłonie ku Nodinowi, kładąc je otwarte, wewnętrzną stroną na brzuchu samca. Spod dłoni wydobyło się delikatnie, płomieniste światło. Asuna zaczęła przesuwać dłońmi powoli w górę torsu widma, a wraz z tym spod jej dłoni uwalniała się energia, która rozchodziła się po całym ciele widma, naprawiając wszelakie ubytki oraz uszkodzenia. Na oczach zebranych, łuski czarnego gada zaczęły odrastać, wszelakie ślady po ranach czy otarciach zanikać, ukrywane następnie pod naturalnym pancerzem. Płomiennołuska przesunęła dłońmi po korpusie kompan , aż po sam mostek, by następnie przejechał dłońmi na ramiona widma, a na koniec zsunąć się po nich na ręce gada oraz w następstwie podążyć dalej aż po same dłonie. Kończąc swój zabieg, samica przybyszka chwyciła delikatnie słonie większego od siebie widma, swymi własnymi. Różnicę w rozmiarach było widać jak na dłoni - umięśniony, masywny samiec stał przed nieco niższą, szczuplejszą samicą. Całkowicie zdrowy, każda łuska niczym nowa - na swym miejscu. Widma spojrzały sobie wzajemnie w ślepia, a następnie puściły swe dłonie. Oboje cofnęli się o krok do tyłu, unosząc swe dłonie na wysokość swych klatek piersiowych. Prawe dłonie zamknęli w pięści, kciukami na zewnątrz. Lewymi dłońmi przykryli swe prawe, zamknięte w pięści, łącząc je. Następnie oboje pochylili się do siebie w lekkich ukłonach, na znak szacunku oraz podziękowania. Synchronizacja była niemalże idealna. Widma nie spuściły z siebie wzroku, spoglądając sobie w oczy. Gdy oboje się wyprostowali, Nodin cofnął się jeszcze o krok, a następnie otoczył w czarnej energii i rozpłynął - znikając z obecnego miejsca.
-Zapewne nie przyszłaś tu do mnie, siostro.
Odezwał się Inusannon, cofając powoli ostrze Nikany od krtani Fenrisa. Smok przesunął miecz do do swej nogi, układając go równolegle do niej - ostrzem w stronę podłoża. Smok skierował swe spojrzenie na samicę, a ta, uśmiechając się ciepło - podeszła do trójki istot.
/Potrzebuję samicy. Jednak samca również mogę przygarnąć. Nie zamierzasz go w końcu uśmiercać, bracie./
Odpowiedziała płomiennołuska, podchodząc bliżej smoka. Samica sięgnęła lewą dłonią w kierunku gada, zbliżając pazur palca wskazującego do łusek na piersi samca. Pozwoliła sobie przesunąć powoli pazurem po jego łuskach, następnie skierowała swe spojrzenie w kierunku Amelii oraz Fenrisa.
Inusannona - tak jak jak wcześniej Nodina - otoczyła energia, tym razem czerwona. Smok zniknął pod pokrywą z energii która rozpadła się po przeniesieniu jego osoby, a dwójka pozostała tu sam na sam z nowo przybyłą przedstawicielką Urkyn'Vareis. Samica ugięła swe kolana, a następnie klęknęła przy rannym wilku. Uniosła ona nad nim swą prawą dłoń, wewnętrzną stroną do dołu - do ciała samca. Pod nią, uformowała kulę przypominającą płomień, która następnie powoli opadła na Fenrisa. W momencie gdy energia dotknęła ciała wilka, ta rozeszła się po nim, zasklepiając rany oraz przywracając ubytki w futrze. Fenris mógł poczuć przyjemne ciepło rozchodzące się po całym jego ciele, a wraz z tym wszelakie rany oraz ból zanikały całkowicie. Wraz z nimi zanikały również ślady krwi na futrze stworzenia.
Asuna sięgnęła następnie tą samą dłonią w stronę Amelii, wyciągając otwartą dłoń, wewnętrzną stroną do góry. Ogon widma powoli krążył po ziemi za jej plecami, a ona czekała, aż karpatianka dotknie jej dłoni. Gdy ta to uczyni, podobna energia przejdzie również przez jej ciało, odświeżając ją, przywracając energię oraz niwelując wszelakie oznaki walk w jakich do tej pory kobieta brała udział.
/Nasz czarnołuski przyjaciel złamał wiążącą go klątwę./
Rzekła telepatycznie do Amelii, informując ją o czymś co zapewne kobietę zszkouje. Albo i nie. Niemnie jednak karpatianka nie została okłamana. Nodin złamał wiążącą go z nią klątwę. To właśnie jej przekazała. Nie powiedział kiedy, jednak można było się domyślać, że nie zrobił tego przy jej pojawieniu się. Musiało się to stać wcześniej. Jej samej przyjdzie ustalić, w którym momencie.
Jeśli wilk spróbuje w międzyczasie wstać, podnieść się by nie leżeć pomiędzy Asuną, a Amelią - widmo opuści swą dłoń, położy ją na środku mostka wilka, a następnie dobije go do podłoża. Niezbyt mocno, jednak na tyle odczuwalnie - by wilk nie mógł tak po prostu wstać. Jednocześnie Fenris będzie mógł poczuć fizyczną siłę znajdującej się przy nich istoty. By się jej oprzeć, nie wystarczy po prostu zwykła siła mięśni. Istota wydawała się szczuplejsza od niego, mniejsza od innych widm - jak to samica. Jednocześnie jej siła była ogromna. Asuna zwróci się również do wilka.
/Inusannon ugodził twe istnienie klątwą w ramach pokuty. Minie ona gdy nadejdzie odpowiedni ku temu czas. Ilekroć zabijesz niewinną istotę, kierując się swymi bestialskimi żądzami - zaniknie istnienie istoty, która jest dla ciebie ważna./
Ostrzegła wilka, mówiąc spokojnie i uśmiechając się ciepło. Klątwa która w żaden sposób się nie objawiła. Sędzia zostawił ją po sobie i po prostu zniknął, nie informując nikogo o niej. Szczęście, że Asuna ujawniła tajemnicę.
/Zapytałeś czym jesteś. Wilkiem Asgardu. Jest was tam przecież więcej, niż wyłącznie ty. Wychowałeś się po prostu gdzie indziej, niż tobie podobni. Ani ty ani asgardczycy nie jesteście bogami, jak niektórzy uważają. Nie potraficie tworzyć życia. Nie potraficie go odbierać. Nieznane jest wam kształtowanie rzeczywistości. Jesteście śmiertelni, ja wszyscy./
Wyjaśniła Urkyn'Vareis, podnosząc dłoń i pozostawiając na skórze Fenrisa swój pazur z palca wskazującego, którym go ukłuła. Nie pozostawiła po tym żadnego śladu, jedynie cóż... odczucie ukłucia. Następnie podniosła swą dłoń, zabierając ją od wilka.
/Przepowiednia? To my kształtujemy rzeczywistość. Znajdująca się tutaj karpatianka miała zginąć, lata temu. Uratował ją jeden z mych braci. Ochronił, a następnie opiekował się nią i uczył./
Skomentowała kwestię przepowiedni. Słowa te trafiły do obojga. Fenrisowi miały wyjaśnić, że nie ma czegoś takiego jak "przeznaczenie". Amelia natomiast... właśnie dowiedziała się, że ta Asuna mogła doskonale wiedzieć o niej oraz Onurisie. Oczywiście wiedzę tę mogła wziąć z jej głowy. Lub ktoś jej powiedział. A może była w to bardziej zaangażowana, niż mogło się im wydawać?

Asuna
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Nie Sty 01, 2017 1:49 pm

Kiwnęła głową uśmiechając się z lekkim smutkiem do Nodina, gdy jego głos rozbrzmiał w jej głowie. Dobrze wiedziała, że  musi się wiele nauczyć. Znała się na ziemskich przestępcach. Wiedziała jak sobie z nimi radzić. Jednak jej aktualni przeciwnicy to zupełnie inna bajka, a raczej koszmar. Jak na razie nie miała tęczowego pojęcia jak walczyć ze swoimi nowymi wrogami.
"-Pomożesz mi później?", spytała telepatycznie Nodina. Chodziło jej o to, by widmo pomogło jej wykryć wszystkie błędy jakie popełniła i znaleźć sposób na ich naprawę. Teraz nie było na to miejsca i czasu, ale może po misji Nodin znalazłby dla niej moment.
Właściwie nie zdziwiła się, że smok nawet nie uraczył jej nawet spojrzeniem. Chyba będzie musiała się do tego przyzwyczaić.
Lekko drgnęła, gdy w jej głowie rozległ się nieznajomy głos.  Nie trudno było się domyślić, że należy on do jakiejś samicy, był bowiem dużo delikatniejszy niż głos Nodina czy Inu, będąc przy tym bardzo spokojnym, a nawet kojącym. Spojrzała w stronę Nodina obok którego z ognistej chmury wyłoniła się sylwetka ich niespodziewanego gościa. Niespodziewanego dla niej, bo widma nie wydawały się specjalnie zaskoczone.
Skłoniła lekko głowę, przymykając powoli powieki w geście powitania, gdy spojrzenie samicy spoczęło na moment na niej. Potem już tylko obserwowała ją i Nodina podczas ich ciekawego powitania. Była oczarowana synchronizacją widm i mocą samicy. Uśmiechnęła się szeroko, gdy mierząc spojrzeniem ciało Nodina nie znalazła żadnych ubytków.
" Ciekawe czy bym tak mogła...", pomyślała. Bardzo by chciała nauczyć się leczyć w sposób jaki zrobiła to przed chwilą Asuna, ale nie wiedziała czy leży to w jej zasięgu. Może tylko widma tak potrafią, a ona będzie musiała zadowolić się bandażami. Innym problemem było znalezienie kogoś kto zgodziłby się ją tego nauczyć. Spojrzała z nadzieją na Asune, myśląc czy samica nie byłaby może chętna. Wydawała się całkiem sympatyczna i przyjazna.
- Mnie?
Wymsknęło jej się z zaskoczenia. Spojrzała na Asunę, a zamiast źrenic równie dobrze mogłaby mieć dwa pulsujące znaki zapytania. Po co była potrzebna widmu? Już zabranie Fenrisa wydawało jej się bardziej zasadne. On przynajmniej był wielkim wilkiem z ostrymi pazurami, którego Inu chciał ukarać. Odtransportowanie go poza zasięg miecza smoka było by całkiem zrozumiałe. Ale ona? Na co ona komu?
Samica podeszła z ciepłym uśmiechem do Inu, a Amelia nie wiedzieć czemu, a przynajmniej ona nie rozumiała tego, poczuła się nieswojo. Miała ochotę wstać i przytulić smoka, byle tylko samica go nie dotykała. Zamknęła mocno powieki. Gdy otworzyła oczy Inusa i Nodina już nie było, a Asuna wyciągała dłoń do niej. Podała jej swoją dłoń, kładąc ją delikatnie na dłoni samicy. Poczuła, jak energia przechodzi przez jej ciało, a wszelkie zmęczenie i ból znikają. Uśmiechnęła się z wdzięcznością do Asuny.
Zamrugała zaskoczona. Sekundę zajęło jej przetworzenie informacji. Gdy wszystko pookładało się w jej głowie skinęła głową z lekkim uśmiechem, a z jej ust wydobyło się ciche westchnienie, którego znaczenie było bardzo niejednoznaczne, tak jak to co właśnie czuła Amelia. Z jednej strony ucieszyła się, że Nodin już od niej w żaden sposób nie zależy, z drugiej jednak podejrzewała, że złamanie klątwy wiąże się z zagrożeniem życia widma, a to już jej nie cieszyło ani trochę.
-To dobrze
Powiedziała na głos, bo w jej głowie panował zbyt wielki mętlik by przekazywać słowa telepatycznie. Wilk pewnie był lekko zdezorientowany jeśli nie słyszał co Asuna powiedziała do Am, więc dziewczyna uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco, pokazując mu, że nie ma się czym przejmować.
Asuna zajęła się Fenrisem, a Amelia opadłą do tyłu zmieniając pozycję. Siedziała teraz z kolanami przed sobą obejmując je lekko, pogrążana we własnych myślach. Dopiero ostatnie słowa wybudziły Am z lekkiego transu w jaki wpadła.
- Miałam zginąć?
Powtórzyła patrząc na samice wielkimi oczami.
-Skąd właściwie wiesz o tym?
Spytała całkiem spokojnie. Widmo mogło przecież wyciągnąć to z jej własnej głowy, ktoś mógł jej powiedzieć, choć Amelii wydawało się, że związek miedzy nią a Onu nie jest jakoś specjalnie rozpowszechnioną informacją. Kattel wiedział, ale Nodin już nie miał bladego pojęcia. Teraz okazuje się, że Asuna coś wie. Wiedza Kattala jakoś specjalnie nie martwiła Am.  Czuła, ze Starożytny to nie tylko zwrot grzecznościowy.
Siedziała przyglądając się uparcie samicy.
-Wiesz coś o Onu?
Spytała niemal z błaganiem. Tęskniła za bratem, bardziej niż to na zewnątrz pokazywała, nie chcąc wybuchnąć płaczem. Może i dbał o to, żeby Am nigdy nie zwątpiła, ze o niej pamięta, ale nie było go już tyle czasu, ze nawet sporadyczne prezenty nie pomagały dziewczynie. Teraz wręcz błagała o jakieś informacje. Gdzie jest, co robi a przede wszystkim czy nic mu nie jest.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Pon Sty 02, 2017 9:53 am

Wilk powiedziawszy wszystko co miał do powiedzenia leżał spokojnie czekając na osąd. Nie był pewien czy zrobił na kimkolwiek wrażenie. Nie był pewien czy sam na sobie zrobiłby wrażenie gdyby się teraz zamienili rolami z sędzią. Przedłużająca się cisza nie wróżyła nic dobrego. Wilk nie zamknął oczu. Wręcz przeciwnie, wpatrywał się w dzierżącego miecz smoka. Jeśli miał teraz umrzeć, umrze z podniesioną głową patrząc w oczy swojego zgładziciela.
Wtem, kolejny głos rozbrzmiał w jego głowie. Był bez wątpienia kobiecy i przez moment Fenris myślał że to jedna z walkirii po niego przybyła. Potem jednak uświadomił sobie że musiało być z nim naprawdę źle skoro o tym pomyślał pomimo obietnic smoka, tego że takiej śmierci daleko od chwały, oraz faktu że żadna normalna walkiria nie poszłaby z własnej woli po jednego z największych wrogów Asgardu.
A zatem kto? Wilk pozwolił sobie spuścić w końcu wzrok z Inusannona i raz jeszcze rozejrzeć się po pomieszczeniu. Jego oczom ukazało się kolejne widmo, tym razem kobiece. Ile było tych istot? Tych które spotkał dzisiaj spokojnie starczyłoby do rzucenia Asgardu na kolana dwa razy. Nie przypuszczał też istnienia kobiet widm, ale to było akurat logiczne. Przecież skądś musiały brać się nowe widma. Ciekawe jak młodego smoka musiałby spotkać, aby mieć z nim szansę w walce.
Widocznie jednak i nowo przybyła i obecne już Urkyn'Vareis  byli sobie znajomi. Wnioskując z jej słów Fenris miał jeszcze żyć. Przynajmniej miał nie zostać zgładzonym na miejscu, poprawił się w myślach, bo do przeżycia dnia została jeszcze daleka droga.
Na szczęście i pod tym względem zdecydowano się ofiarować mu łaskę. Samica nachyliła się nad nim, a na wierzchu jej dłoni zaczęło tańczyć niewielkie światło. Magia. Fenris potrafił wyczuć podobne rzeczy. Do tego niemal tak pradawna jak magia Odyna, może nawet bardziej. Nie minęło kilka chwil a wilk znowu wrócił do sił. Stracił rachubę który to już raz tego dnia i jakoś nie czuł z tego powodu uczucia ulgi, jak gdyby spodziewając się że ten stan może się bardzo prędko zmienić. Jednak gdy chciał wstać samica bez większego wysiłku przytrzymała go przy podłodze. Nie był pewien czy była to troska o jego zdrowie, pokaz siły, czy element jakiegoś rytuału, którego nie rozumiał, ale tak czy siak zrezygnował ze stawiania oporu i leżał dalej na ziemi. Wiele się tego dnia wydarzyło i wilk powoli tracił swój wojowniczo-buntowniczy nastrój. Nie mówiąc już o tym że wątpił czy dałby w ogóle radę samicy. Wydawała się wątlejsza od samców, ale wciąż prawdopodobnie dała by radę pokonać wilka jedną ręką. Zamiast tego postarał się wyczuć co stało się z Daalkiinem i „wrogimi obiektami w okolicy”. Prawdopodobnie jednak nic mu to nie da, gdyż jego węch zawodził go odkąd tylko postawił stopę na drednocie.
Znowu skupił wzrok na smoczycy, gdy ta się do niego odezwała. A więc tak miał wyglądać wyrok sędziego. Widma dysponowały naprawdę potężną magią, skoro potrafiły utkać takie zaklęcie nie poświęcając mu większej uwagi. Dobrze że smoczyca postanowiła go przed nią ostrzec nim byłoby za późno. Z drugiej strony Fenrir miał wrażenie że żyje pod wpływem podobnej klątwy odkąd znalazł się w Mitgardzie. Teraz przynajmniej nie będzie miał złudzeń. Przez moment zdawało mu się że sędzia bardzo pomylił się w doborze kary, gdyż dla wilka nie istniało coś takiego jak bliscy. Potem jednak przypomniał sobie o siostrze i nagle spokorniał. Był w stanie pomyśleć tylko o niej. Ewentualnie o bracie i ojcu. Jeżeli czyny Fenrisa stawiały ich w niebezpieczeństwie klątwa była naprawdę potężną i wilk będzie musiał mieć wielkie baczenie na swoje czyny. I co miało kryć się pod „odpowiednim ku temu czasem”?
Nie miał czasu długo się nad tym zastanawiać, bo nie dość że samica wstawiła się z nim u swego brata, uleczyła jego rany, to jeszcze udzieliła mu odpowiedzi na nurtujące go pytania. Nie wiedział czym sobie zasłużył na jej łaski, ale nie można było powiedzieć że nie był jej wdzięczny. To co jednak usłyszał wprawiło go w niemałe osłupienie. Owszem, żyła w Asgardzie rasa podobnych mu wilków, ale nie byli niczym więcej niż prymitywnymi zwierzętami. Grasowały po lasach w watahach napadając na wszystko i wszystkich co stanęło na ich drodze. Tak samo jak on mogli przybierać formy zwierząt, lub dwunożnych wilków. Nie potrafili oni jednak w swym bestialstwie przybierać ludzkich form, a Fenris przyrzekłby że pokonałby dziesiątkę takich w walce. Jednak dorastając w poczuciu boskości twierdził że jest czymś więcej. W życiu nie pomyślałby że mógłby być jednym z nich. Dwoje z nich, Freki i Geri, porzuciło swe człekokształtne formy służąc Odynowi jako zwierzęta łowne.  Ale podobieństw było rzeczywiście dużo. Czy miałby być tak po prostu zwierzęciem?
Wyglądało na to że nie tylko on został wprowadzony w błąd. Argumenty samicy były słuszne. Jedynym bogiem zasiadającym w Asgardzie był Odyn. Stary drań karmił resztę swojego potomstwa obietnicami potęgi i skrawkami boskości, ale to wszystko to była tylko farsa.
Wilk nareszcie mógł wstać, co zresztą uczynił, jednak ogrom prawdy sprawił że niemal się zachwiał. Co do ostatnich słów kobiety, to nie był pewien czy mówiąc „my” miała na myśli każdą z istot drwiąc tym samym z idei przeznaczenia, czy tylko wielkie Urkyn'Vareis, które miały na tyle mocy by z nim walczyć.
Wszystko to było zdecydowanie zbyt wiele dla wilka jak na jeden dzień. Przybył tutaj w poszukiwaniu wiedzy, ale spotkał więcej niż zakładał odnaleźć. Czy jego ojciec wiedział o tym wszystkim. Wilk musiał z nim czym prędzej porozmawiać. Być może on rzuci trochę światła na słowa smoczycy. Po Amelii widać było że jej słowa zrobiły na niej nie mniejsze wrażenie niż na wilku. Chwilę minęło jednak nim Fenris przestał wpatrywać się tępo w ścianę rozważając to co usłyszał.
- Wiele ci zawdzięczam, Pani – wilk uderzył się pięścią w pierś w Asgardzkim geście oddania honoru – Przywróciłaś mi życie na więcej niż jeden ze sposobów. Mówiłaś wcześniej że nas potrzebujesz? Powiedz zatem jak mogę ci się odwdzięczyć?
Smoczyca przyznała że przybyła głównie po Amelię, jednak wilk nie lubił pozostawiać długów niespłaconymi. Odczuwał pilą potrzebę kontaktu z kimś bliskim i opowiedzenia wszystkiego co dzisiaj usłyszał, ale to mogło poczekać
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Wto Sty 03, 2017 9:58 pm

NPC Storyline - Asuna

Widmo podniosło się również, prostując się i kierując spojrzenie na Amelię, z góry. Samica nadal była widmem, stąd też nadal była "nieco" większa. Ale do tego już się raczej przyzwyczaili.
/Popraw mnie jeśli się mylę ale mój brat uratował twe życie, prawda? Gdyby nie on, dzisiaj by tutaj ciebie nie było. Tak więc dane było tobie zginąć. Widmo zadbało, by stało się inaczej./
Odpowiedział karpatiance, spoglądając na nią z uśmiechem na pysku. Asuna była bardzo spokojna, sytuacja nie była dla niej nerwowa tudzież nowa. Z jednej strony była bowiem widmem, z drugiej natomiast - mogła nieco więcej wiedzieć o całej sytuacji. Z resztą nie zamierzała się z tym wszystkim kryć, w końcu po coś tutaj przybyła. Do tego doszły pytania Amelii, którymi kobieta obsypała widmo. Zanim łuskowata odpowiedziała jej, wpierw postanowiła odezwać się do wilka, kierując na niego również swe spojrzenie.
/Pomożesz nam przemówić do rozsądku jednemu z mych braci./
Rzuciła krótko. Oczywiście pod słowem "brat" kryło się hasło "widmo". Można więc było się domyślić, że niebezpieczeństwo będzie śmiertelne. Asuna machnęła mocniej ogonem, odwracając się na jednej łapie i podchodząc powoli do znajdującej się w pomieszczeniu komory hibernacyjnej. Położyła na niej swą lewą dłoń, przesuwając po metalowej powierzchni urządzenia oraz przyglądając się mu z zainteresowaniem. Nadal wydawał się spokojna, nieporuszona tym wszystkim.
/Znam Onurisa od czasów gdy byliśmy pisklakami./
Zaczęła spokojnie, odwracając się powoli do dwójki, a następnie czyniąc ku nim kilka kroków. Mina widma nieco spoważniała, ognistołuska zaczęła przesuwać ogonem powoli na lewo i prawo, zamiatając ziemię za sobą.
/Wiem o wszystkim. Wiem, że przeżył konfrontację z Czarnym Ogniem. Wiem, że jego wola została mu podporządkowana. Onuris stawia temu jednak opór. Nadal wykonuje swe zadanie, jako splugawione widmo. Spotykaliśmy się potajemnie. Pokazał mnie wszystko. Obrazy, historię, nawet uczucia którymi ciebie darzy, niczym siostrę krwi./
Po tych słowach, ognistołuska podeszła jeszcze kilka kroków do przodu, do dwójki istot z którymi teraz rozmawiała. Uniosła swe ręce i skrzyżowała je na swej klatce piersiowej.
/Cały ten czas mu pomagałam, utrzymywałam jego stan w tajemnicy przed Urkyn'Vareis. Szukałam sposobu by mu pomóc. Ale ten głupiec pozwolił sobie na walkę w wymiarze limbo. Egzekutorzy trafili na jego trop. Teraz jest to więc wyścig z czasem. Znajdziemy go my albo oni. Jeśli egzekutorzy nas ubiegną, poleje się krew./
Wyjaśniła, spuszczając łeb na chwilę w dół. Skierowała swe spojrzenie na ziemię, zaciskając delikatnie swe kły oraz unosząc wargi. Następnie kontynuowała swą wypowiedź, a jej ogon znów zaczął sunąć na lewo i prawo.
/Onuris da sobie radę. Jego ciało oraz dusza noszą znamiona starożytnego. Martwię się o egzekutorów. To moi bracia, jak wszystkie Urkyn'Vareis. Jeśli staną mu na drodze, a on ich zabije, nie będzie dla niego powrotu. Chcę uniknąć bratobójczej walki. Nie może mnie pomóc żadne z mych braci lub sióstr. Pozostajecie więc tylko wy. Osłoniłam wasze umysły przed niechcianym dostępem. Nim dłużej jednak zwlekamy, tym pewniejsza obecność egzekutorów w tym miejscu./
Po tych słowach, Asuna uniosła łeb do góry, spoglądając na Amelię oraz Fenrisa. Opuściła powoli swe dłonie, a jej ciało otoczyła delikatna, energetyczna mgiełka o płomiennym kolorze jej energii.
/Pomimo całej sytuacji, nie oczekuję od was chęci współpracy. Jeśli nie wyrazicie zgody, usunę waszą pamięć i zostawię was tutaj. Gdy zdecydujecie się pomóc, nie będzie odwrotu ani odkupienia./
Skomentowała, oczekując teraz ich odpowiedzi. Oczywistym było, że pomoc jej będzie się wiązała ze sprzeciwem wobec woli widm. Kara będzie mogła być tylko jedna, identyczna o której powiedział Sędzia - Inusannon. Śmierć. Całkowita. Asuna była jednak zdecydowana, gotowa by narazić swe istnienie oraz lojalność wobec braci i sióstr. Nawet za cenę przelania ich krwi. Jeśli któreś z nich się nie zgodzi - utraci pamięć z momentu jej pojawienia się. Wspomnienia zostaną zastąpione innymi. Jeśli natomiast oboje wyrażą zgodę, płomiennołuska przejdzie dalej.
/Istnieje możliwość, że spotkamy inne widmo, które będę musiała powstrzymać. Nie mieszajcie się do walki. Zaatakowanie widma jest wyrokiem. Możliwe również, że Onuris nie będzie chciał współpracować. Wtedy będziemy musieli go do tej współpracy zmusić./
Dokończyła swą wypowiedź, czekając teraz na ich reakcję. Oto nieznana im samica chciała ich zabrać na misję samobójczą. Wiedziała jak znaleźć Onurisa, była w stanie go wytropić. W tym wszystkim kierowała się chęcią pomocy bratu, przyjacielowi z czasów pisklaka. Pytanie, co na to ta dwójka?
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Sro Sty 04, 2017 10:32 am

Wilk stał i słuchał smoczycy. Nie lubił odzywać się niepytanym. Przez te wszystkie lata zamknięcia oduczył się w ogóle przebywania z ludźmi, dlatego czasem zdawał się nieco wyłączony z rozmowy. Słowa łuskowatej samicy nie rzuciły wiele światła na interesującą wilka koncepcję przeznaczenia. Podkreśliła że to dzięki widmom właśnie zły los Amelii się nie ziścił. Prawdopodobnie dopiero po osiągnięciu wystarczającej mocy można wyrwać się z okowów losu.
Niedługo jednak nieznana mu Urkyn'Vareis zwróciła się ku niemu i zdradziła pokrótce swój plan. Świetnie. Dokładnie w momencie gdy powoli rozumiał potęgę widm i zdecydował się nie wchodzić im w drogę o ile to nie konieczne szykuje się kolejna okazja do przecięcia z jednym z nich szlaków.
- Ostrzegam że nie słynę ze zdolności oratorskich. - odparł jej krótko. Nie żeby nie było tego po nim widać. Kobieta wiedziała jednak przecież jakie szanse ma on czy Amelia w walce z jednym z jej rasy. Miała więc pewnie jakiś plan, ale wilk wolał uświadomić jej że może być w nim niepotrzebny.
Samica kontynuowała swoją opowieść. Wilk słuchał jej z zaciekawieniem rozglądając się po pomieszczeniu. Mogło się wydawać że nie poświęca jej słowom wiele uwagi, nic jednak bardziej mylnego. Spodziewał się jak zwykle nie zrozumieć ani słowa, jednak opowieść smoczycy aż nadto przypominała mu jego świat. Braterstwo krwi, pradawna moc, egzekutorzy, podporządkowanie woli i prawa widm. Kiwał co jakiś czas potakująco głową na znak że doskonale rozumie honor wojowników, jakimi są Urkyn'Vareis Nie miał okazji poznać Onirusa, lecz spotkanie z Czarnym Ogniem zapamięta na długo. Wieść o kolejnym uwięzionym niesłusznie rozpaliła na moment płomienie gniewu w oczach Fenrisa, te jednak zgasły po paru chwilach, gdy wilk uświadomił sobie jak marnym jest wyzwaniem dla Czarnego Ognia.
Potem stało się coś naprawdę dziwnego, przynajmniej w oczach wilka. Smoczyca ofiarowała im...wybór? Wilk przez moment rozważał tę opcję. Owszem, obiecał sobie po uwolnieniu że nie przejdzie obojętnie obok dowolnej niesłusznie więzionej istoty, a taką widział w tej chwili tego całego Onirusa. Jednak, czego zauważenie przyszło mu z wielkim trudem, przy całej swej sile dla widm jest jedynie pyłkiem na wietrze, a plan kobiety zakładał przeciwstawienie się całej rasie.
Nagle coś sobie uświadomił. Klątwa sędziego. Jeśli smoczyca usunie mu wspomnienia czy będzie pamiętał o jej istnieniu? Jeśli nie to życie jego rodzeństwa i ojca byłoby śmiertelnie zagrożone. Nie było więc wyjścia. Została walka z rasą bogów, po której nie czeka nawet Valhalla.
- Wilk Fenris spłaca swe długi, Pani – odpowiedział po tej krótkiej chwili namysłu. Nie był pewien czy jej zaklęcie chroni jego myśli też przed jej własnym wzrokiem. To że obcował z magią dużo częściej niż z technologią nie znaczy że wiedział jak działa. Być może sobie także odcięła dostęp, bojąc się że ktoś mógłby wykorzystać tę lukę w obronie zaklęcia. Jeśli nie to doskonale znała dylemat wilka. Bądź co bądź zdecydował się jej pomóc i to szczerze. Może nie z aż tak szlachetnych pobudek jak mogłoby się wydawać, ale na pewno szczerze. No i przynajmniej nie zdradzi swojego ślubu przechodząc obok innej istoty w kajdanach. Nie był pewien jak będą mogli zmusić do współpracy Onirusa, gdy sam nie będzie miał siły walczyć z Czarnym Ogniem, ale jeśli ta samica dysponuje taką mocą, to wilk chciałby to zobaczyć.
- Czarny Ogień – podjął po chwili temat spoglądając na Amelię. - Tobie też wydawało się że on i Daalkiin rozmawiają? Zniknął na chwilę po tym jak my się tam pojawiliśmy. Jaki inny mogło to by mieć sens niż przekazanie informacji?
Tak tylko rzucił w eter. Może kobiety zbagatelizują tę myśl, a wtedy on także o niej zapomni. Jemu samemu wydawało się to jednak co najmniej dziwne.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Sro Sty 04, 2017 6:59 pm

Uniosła głowę podążając spojrzeniem za Asuną i aż jęknęła cicho, czując jak coś jej strzyka w karku. Stojąc przy Nodinie samica nie wydawała się tak wysoka. Samce były od niej dosyć wyraźnie wyższe. Jednak wciąż była widmem sporo wyższym od Am, nawet gdyby ta wstała. Dziewczyna jednak siedziała i jej kark dał jej wyraźnie znać, ze nie chce być wyginany pod takim kątem. Odchyliła się więc nieco by zwiększając odległość ulżyć biednym kręgom. Przyjęła przy tym dość wyluzowaną pozycję nadającą się raczej na plaże podpierając się rękoma dosyć mocno odchylona do tyłu, właściwie pół leżąc, ale miała to w nosie. Była zbyt leniwa by wstawać jeśli nie musiała. Wolała posiedzieć. Nie wiadomo zresztą kiedy znów będzie miała okazję posiedzieć.
" Czasem wciąż się zastanawiam czemu...", przeszło jej przez myśl. Nigdy do końca nie rozumiała, czemu Onu pojawił się wtedy z nikąd i ją uratował. Nawet nie wiedząc jak poteżną istotą jest podejrzewała, że miał tysiąć innych ważniejszych i ciekawszych zajęć niż ratowanie tyłka małej dziewczynki, która znalazła się w złym miejscu i czasie. Nie to, żeby nie była mu wdzieczna i nie cieszyła się, że z nią został. Na swoje pytanie odnoscie jego motywacji odpowiadała sobie częśto sama- Onu był po prostu dobry i chciał pomóc. Asunie jedynie skinęła głową. Jej wcześniejsza reakcja była bardzo spontaniczna i chyba normalna, gdy słyszy się, że miało się zginąć mając niecałe sześć lat. Odwzajemniła uśmiech, choć nieco niepewnie lekko pogrążona we własnych myślach. Ciągle zastanawiała się przede wszystkim ile i skąd Asuna wie oraz jakie zadanie przed nimi postawi.
Na drugie z tych pytań otrzymała odpowiedź, gdy samica przemówiła, tym razem do Wilka. Na dźwięk jej słów Amelia wstała powoli i podeszła dwa kroki do niej przyglądając jej się uważniej. Od tej chwili już cała jej uwaga była skupiona na samicy. Podążała za nią wzrokiem i czekała na jej dalsze słowa. Nie trudno było się domyślić po jej wcześniejszych słowach, że owym bratem, któremu należy przemówić do rozumu jest Onuris. Jej brat. Była więc bardziej niż zainteresowana sprawą.
Jej brwi powędrowały powoli do góry, gdy samica znów zaczęła mówić. Przyglądała się jej i podejrzewała, że spokój na jej pysku jest jedynie pozorny. Ruchy ogona bowiem sugerowały, że jest lekko poruszona. Gdyby Amelia miała ogon pewnie wywijał by jeszcze bardziej nerwowo. Była wręcz podekscytowana, coraz bardziej z każdym słowem samicy,
-Zwyczajnie mnie obgadywał, gad
Zaśmiała się by nieco rozładować napięcie, głownie swoje własne. Im dłużej trwała przemowa Asuny, tym większą sympatią darzyła ją Amelia. Była przyjaciółką jej braciszka, kimś komu on najwidoczniej bardzo ufał. Poczuła delikatne ukłucie zazdrości, od którego aż zadrżała i objęła się ramionami, by się pozbyć niechcianego uczucia. Onu zwierzał się i ufał Asunie, nie jej. Choć rozumiała, ze po prostu na nic by mu się nie przydała, nie potrafiłaby pewnie mu w żaden sposób pomóc, naraziłaby siebie i jego tylko na wielkie niebezpieczeństwo, nic nie mogła chwilowo poradzić na przykre myśli które przeszły jej jak błyskawica przez głowę.
Gdy przedstawiła im swoją prośbę, Am nawet chwili się nie namyślała. Podeszła do samicy i objęła ją ramionami za ramiona. Uściskała ją lekko przytulając policzek do boku jej głowy. Odsunęła się z uśmiechem. Wzięła głęboki oddech.
- Co my tu jeszcze robimy? Ratujmy ogon tego głuptoka.
Spojrzała na Wilka i po sekundzie kiwnęła głową.
- Rozmawiali prawie na pewno, a raczej Ogień coś do niego mówił. Tylko Daalkiin wie co powiedział...
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Czw Sty 05, 2017 11:15 am

NPC Storyline - Asuna

Widmo nic nie odpowiedziało na słowa Fenrisa. Jej planem po prostu nie było wykorzystanie wilka w roli dyplomaty. Ale dodatkowa para rąk może być użyteczna. Lepiej ją mieć, aniżeli jej nie posiadać, a potrzebować.
Amelii udało się nieco zaskoczyć samicę, nagłą potrzebą okazania bliskiego poparcia. Do tego stopnia, że płomiennołuska ledwo zdążyła podnieść prawą rękę, a Amelia już jej uciekła. Widać widmo nie siedziało im tak głęboko w głowach. Lub było to bardziej skomplikowane, niż mogło się wydawać. Z drugiej strony, mogła się skupiać na zagrożeniach, a nie pozytywnych emocjach. Asuna potrząsnęła nieco łbem, by następnie przejść o krok dalej.
/To nie takie proste. Onuris jest bardzo zdolnym stworzeniem. Potrafi zadbać o to, byśmy nie mogli go odnaleźć./ Zaczęła na wstępie, chcąc wytłumaczyć im obecną sytuację oraz nieco przybliżyć jej plan... albo wybory jakie mieli w jej ocenie. Z resztą można było się domyślić, skoro wspomniany samiec tak długo działał niczym podwójny agent, nie dając się odnaleźć zarówno temu który go kontrolował, jak również swym braciom. /Mogę próbować go wytropić, choć nie będzie to łatwe. Nie wiem również czy zdążymy go znaleźć przed egzekutorami./ Zaproponowała na początek, oferując pierwszą opcję. Czyli proste tropienie. Asuna była w stanie odnaleźć Onurisa, tak jak zwykła czynić to do tej pory. Nigdy jednak nie było to łatwe, najczęściej samie co po prostu pozwalał się jej odnaleźć. Nie mogła jednak mieć pewności, że znajdzie go, gdy ten nie zechce być odnalezionym.
/Amelia może spróbować go po prostu zawołać, gdy znajdziemy się na miejscu. Mógłby usłyszeć, tylko wraz z nim mogą zjawić się egzekutorzy./ Skomentował drugą opcję jaka przyszła jej do głowy. Wcześniej Amelia w ten sam sposób wezwała Nodina. Niemniej jednak takie "wezwanie na ślepo" działało niczym sygnał SOS nadawany przez jakąś jednostkę. Odbiorą go wszystkie, zdolne do tego jednostki, znajdujące się dookoła. Istniała więc bardziej niż prawdopodobna szansa, że tak jak pojawiłby się Onuris (lub o ile by się stawił) o tyle zwróciliby na siebie uwagę egzekutorów. Ryzyko istniało.
/Możemy również posłużyć się niebezpieczniejszą dla was opcją. Jeśli znajdziecie się w sytuacji zagrożenia waszego życia - zwłaszcza Amelia z którą Onuris czuje się związany, być może po prostu pojawi się by was uratować. Zwłaszcza gdy atakować was będą żołnierze teoretycznie podporządkowani temu, któremu służy on sam./ Wyjaśniła trzecia opcję. Tutaj oczywiście nadal istniało "być może". Być może bowiem, Asuna mogła wrzucić Amelię i Fenrisa pomiędzy wrogów oraz pozwolić im spróbować ich zabić. Wtedy też, jeśli wszystko zadziała jak w przypadku więzi pomiędzy widmami - Onuris pojawi się by im pomóc. Niemniej jednak nie było to w żaden sposób gwarantowane. Nie wiedzieli nawet czy wspomniany samiec byłby w stanie się pojawić. Może jest zajęty, może plugastwo przejęło nad nim resztę kontroli. Niezależnie od tego, Asuna przedstawiła im te opcje, by dać dwójce kompanów wybór. Mogli to przedyskutować lub zaproponować coś od siebie. Samica wybrała trzy najprostsze rozwiązania, przy ich aktualnych możliwościach.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Czw Sty 05, 2017 12:37 pm

Wilk ostrożnie wysłuchał mówiącej kobiety. Upewnił się że skończyła mówić nim sam zaczął. Nie wydawała się zainteresowana rozmową z Daalkiinem, więc samemu także porzucił ten temat. Osobiście najbardziej niepodobała mu się druga opcja. Zrzucanie sobie na kark więcej przedstawicieli gatunku Asuny nie wchodziło dla niego w grę.
- Dawno temu uchodziłem za największego tropiciela Asgardu. Być może będę w stanie ci pomóc. Odkąd jestem wewnątrz Drednota moje zmysły stępiły się, jednak na ogół jestem zdolny podążać za zapachem przez setki mil. Nie zdarzyło mi się jeszcze by ktoś mi umknął. Rozumiem że moce Urkyn'Vareis wykraczają poza moje pojmowanie, ale jeśli Onirus nie spodziewa się nas, dostarczysz nas odpowiednio blisko, poznam jego zapach, a on przez jakiś czas nie będzie zmieniał swojego położenia, być może damy radę. - tutaj wilk obwąchał samicę. Odkąd tu był jego węch niemal nie działał, ale pewnie i bez tego na samicy znajdowały się dziesiątki woni obcych dla wilka i nawet jeśli wśród nich była woń Onirusa, on bez jej pomocy jej nie rozpozna.
- Nie wiem jak wielka jest twoja moc, Amelio, ale jak dotąd widma nie zawiodły ani razu gdy byłaś w niebezpieczeństwie. Jeśli Onirus jest tym bratem krwii, przybędzie by cię chronić. Ja sam mogę stać przy tobie dopóki się nie zjawi. - tyle. Wilk tylko wyraził swoją pewność co do honorowania tego typu więzi. Nie dopuszczał możliwości żeby będąc o własnych zmysłach i gotowym do pomocy, Onirus nie przybyłby na pomoc Amelii. Więcej nie miał nic do dodania. Nie krytykował otwarcie drugiej opcji. Czekał co postanowią kobiety. Koniec końców to był ich świat, a wilk czuł się niemal jak z innej bajki. To one powinny podjąć decyzję.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Czw Sty 05, 2017 5:54 pm

Spokojnie wysłuchała planów samicy do końca studiując w myślach każdy, szukając plusów i minusów, choć właściwie wszystkie wyłożyła Asuna, sama jedynie dodała jeden czy dwa. Każdy niósł za sobą ryzyko mniejsze lub większe.
Amelia nie specjalnie paliła się do tłumaczenia czegokolwiek Wilkowi, który jednocześnie ją bawił i delikatnie irytował. Jednak częściowo go rozumiała. Sama czasem wielu rzeczy nie pojmowała i zadawała pytania, które jej bardziej poinformowanych rozmówcom pewnie wydawały się nieco głupie. Dlatego nie komentowała niewiedzy Fenrisa. Jednak czasem trzeba było wiele wytłumaczyć, jak na przykład sprawę zapachu.
- Wilku nie trudź się. To nie wina okrętu. Nie zauważyłeś jeszcze? Widma nie zostawiają po sobie żadnych woni. Nie raz się o tym przekonałam podczas zabaw w chowanego. Więc tropienie po zapachu nie wchodzi w grę. Widmo może wytropić prawdopodobnie jedynie inne widmo.
Wytłumaczyła mu spokojnie uśmiechając się ciepło, a może nawet nieco protekcjonalnie. Sama lata temu zauważyła, że nie jest w stanie wytropić swojego brata po zapachu. W tym względzie równie dobrze mogłaby uznać, ze Onu nie istnieje, bo po prostu nie zostawiał żadnych nawet najmniejszych wyczuwalnych przez nią śladów. Nie zależnie jak mocno rozwinął się jej węch z wiekiem ani jak mocno się starała.
-Po pierwsze nie mam jakiś specjalnie wielkich mocy. Może jestem nieco potężniejsza niż sądzisz lub na co wyglądam, ale to wciąż nie za wiele i nic specjalnego.- wytłumaczyła spokojnie patrząc na Wilka. Po jego reakcjach wnioskowała, że nie spodziewał się jak do tej pory po niej zbyt wiele, co zresztą nie jest dziwne- była drobna, szczupła i w porównaniu ze swoimi towarzyszami maleńka i słaba. Wszystko zależy jednak od tego do kogo ją porównać.  Była potężniejsza od człowieka i to o wiele, nie tylko mówiąc o jej mocach ale też o możliwościach fizycznych.
- Dwa- nie przypominaj mi o ratujących mnie widmach. Dzisiejsze pojawienie się Nodina będzie mnie dręczyć jeszcze przez jakiś czas- jej głos nabrał lekkich nut żałości. Nodin mocno oberwał tylko przez to, że był zmuszony ratować jej zad i choć była mu za to ogromnie wdzięczna, nie potrafiła zagłuszyć wyrzutów sumienia.
- Po trzecie- czy ja ci wyglądam na widmo albo chociaż coś podobnego. Onu traktuje mnie jak siostrę krwi, ale żadne więzy poza uczuciami nas nie łączą- mówiła już całkiem neutralnym, może nieco znudzonym tonem. Podczas swojej przemowy do Fenrisa odeszła kilka kroków od Asuny i skrzyżowała ręce na piersi. Zaczęła spacerować i głośno myśleć, tak by również Wilk słyszał, bo jej myśli z pewnością niemal stu procentową wyraźnie słyszała Asuna.
-Na nasze nieszczęście i szczęście przynajmniej na razie dla Onu, jest nie tylko zdolny ale też piekielnie sprytny. Egzekutorzy mogą mieć problem ze znalezieniem go, ale my również jeśli nam nie pozwoli. To główny problem pierwszego planu. Jeśli nie będzie chciał byśmy go odnaleźli, będzie to niemal niemożliwe. Inna sprawa, ze egzekutorzy już ruszyli, a my wciąż stoimy, co daje im przewagę czasu. Jest to jednak najbezpieczniejszy plan dla nas. Niewiele ryzykujemy. Jednak dla Onu istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie zdążymy i cała misja pójdzie w diabły, ja stracę brata - skomentowała pierwszy plan cały czas chodząc. - Mogę go zawołać i zjawi się niemal na pewno. Istnieje jednak opcja, ze będzie zajęty i nie będzie mógł przybyć, a wzywając jego jak powiedziała Asuna, mogę sprowadzić egzekutorów i albo przy odrobinie szczęścia przeżyjemy albo co bardziej prawdopodobne pozabijają nas jak indyki na święto dziękczynienia. Wiem, że to czarny scenariusz, ale wciąż bardzo prawdopodobny. Trzeci plan zakłada, ze sami zrobimy z siebie, a szczególnie ze mnie wielki czerwony znak " Ratunku", całkowicie świadomie narażając się na to, że zginiemy i to nie będzie szybka śmierć po której nie trafimy do Valhalli czy gdzieś tam.Tak czy inaczej prawie na pewno będzie trzeba walczyć z egzekutorami. Jesteś na to na pewno gotowa Asuno?
Zwróciła się do samicy patrząc na nią uważnie z lekkim współczuciem. Jeśli przyjdzie im walczyć z egzekutorami, będzie to głównie zadanie Asuny. Będzie wiec walczyć z własnymi braćmi. Sprzeciwi się własnej rasie. Amelii było przykro, po prostu. Było to konieczne do uratowania Onu i Amelia była świadoma, ze Asuna chce pomóc bratu. Nie chodziło o to, że nie wierzy w Asunę, a raczej o to, że chciała jeszcze raz usłyszeć, ze samica jest gotowa sprzeciwić się swoim by wyciągnąć gada z kłopotów.
-Jeśli coś nam, mi zagrozi tylko Onu dostanie sygnał, czy tak jak przy wołaniu- wielki transparent dla wszystkich" Chodźcie tutaj"?- spytała jeszcze Asuny upewniając się co do swoich podejrzeń.
-Jeśli w tym przypadku Onu jako jedyny "poczuje wezwanie"- pokazała w powietrzu znak zapytania- to jestem za tą opcją. Jeśli nie, może spróbujmy go wytropić. A nóż, widelec, łyżeczka, spodeczek pozwoli nam się znaleźć.
Powiedziała  spokojnie. Nie miała nic przeciwko narażaniu się dal brata, zresztą wierzyła całym sercem, że ten się zjawi i zrobi porządek, a jej i jej towarzyszom nic a nic się nie stanie. Nie chciała go wołać. To by go za bardzo narażało na egzekutorów i zmusiło i jego i Asune do walki z własnymi braćmi. Chciała im obojgu tego oszczędzić. Plan z wytropieniem go popierała mając nadzieję, ze Onu po prostu im pozwoli się znaleźć. Głównie na tym teraz się opierała. Na nadziei i wierze.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1Pią Sty 06, 2017 12:40 pm

NPC Storyline - Asuna

Przedstawicielka Urkyn'Vareis uśmiechnęła się na słowa Fenrisa. Nie musiała tutaj nic tłumaczyć, bo Amelia sama poruszyła temat.
/Ma rację./ Wtrąciła w słowa Amelii. Pomijając już to co czuł, nie czuł lub co wydawało się Fenrisowi. /Gdybyśmy mogli zostać wytropieni za pomocą prostych zmysłów, nazywanie nas widmami nie byłoby właściwe. A to istoty takie jak wy nadały nam to określenie. Dawno temu./
Dokończyła, dodając nieco - niewiele - do wyjaśnień Amelii. Oczywiście samo słowo "widma" zostało do nich dobrane po czymś więcej, niż tylko niemożności wykrycia. Zdecydowanie łatwiej dało się wypowiedzieć, niż "Urkyn'Vareis".
Amelia pozwoliła sobie na przemyślenie wszystkiego na głos. Asunie nie robił oto żadnej różnicy. Ona sama nie mogła wykonać niektórych z tych punktów. Na dobrą sprawę, mogła wyłącznie próbować go tropić. Co do tej pory odnosiło mierne skutki. Onuris szybko połapałby się w podstępie, jeśli to ona położyłaby swe życie na szali. W końcu była jednym z widm. Byle grupka śmiertelnych przeciwników nie zrobi na niej wrażenia. Tak więc nagłe leżenie na ziemi w kałuży krwi, tylko wzbudziłoby podejrzenia.
/Czy jestem gotowa zginąć? Tak./
Odparła krotko na trudne pytanie zadane przez Amelię, nie zastanawiając się nad nim nawet specjalnie. Może bardziej je poprawiła. Asuna była widmem, a mówiła o starciu z elitą wśród swej rasy. Najgroźniejszymi istotami które należały do Urkyn'Vareis. Istotami które przeszły przez "ciemną stronę" mocy widm. Zadeklarowanymi, by chronić wszelakie istnienie przed nimi samymi. Przed widmami.
/To zależy od tego ile widm zdążyłaś do siebie przywiązać./
Odpowiedziała na pytanie karpatianki Asuna. Samica nie mogła jej powiedzieć, że przybędzie na pewno oraz tylko i wyłącznie Onuris. Równie dobrze Am mogła związać się z istotą dla której stała się ważna, a tej również nie widzi się śmierć Amelii.
Płomiennołuska westchnęła lekko, nieco zrezygnowana ich nastawieniem. Fenris był bierny, a Amelia chciała uniknąć ryzyka. Tylko Asuna pamiętała, że może nie być w stanie wytropić Onurisa. Samica wybrała więc postawienie wszystkiego na jedną kartę. Najbardziej niebezpieczną ale równocześnie dającą spore szanse powodzenia planu. Lub miała taką nadzieję. Przeszła więc do swojego planu. Bez ostrzeżenia chwyciła dwójkę swą mocą, a następnie zamknęła ich w swej płomiennej mocy - zabierając ich z tego miejsca na ulice miasta - Downtown Houston.

-----

Amelia i Fenris znaleźli się nagle na środku skrzyżowania, w centrum miasta. Nie było żadnego błysku, mrugnięcia, nawet ostrzeżenia. Asuna przeniosła ich tutaj, jednak po niej nie pozostał ślad. Szybko przyszło się im jednak przekonać, że nie byli sami. Coś wpłynęło na zmysły, całe organizmy zarówno wilka jak również karpatianki. Oboje widzieli przed oczami przezroczyste fale, jakby energii lub dźwięku. Wypływały one z jednego budynku, jedna po drugiej - dużymi prędkościami. Każde zderzenie owej "energii' z ich ciałami powodowało ostre zawrotny głowy, nudności, ciała zaczynały obojgu ciążyć, a oczy zamykać się. Zupełnie jakby oboje dostali nagle bardzo wysokiej gorączki. Na nic nie zdawały się nawet czynniki regenerujące czy naturalne odporności ich organizmów. Nogi zaczęły się obojgu uginać, mięśnie zrobiły się sflaczałe.
Gdy oboje padli na ziemię, podeszły do nich istoty. Dwumetrowe potwory, wyglądające niczym połączenie owada z jakimś organicznym stworzeniem. Były chude, giętkie. Nie posiadały rąk lecz ostrza. Wraz z nimi, do obojga podeszły dwa pancerniaki, tak znajome z wydarzeń przy jeziorze, kilka godzin wcześniej. Poza nimi, zbliżyło się kilka gadopodobnych stworów uzbrojonych w długie karabiny oraz skąpe opancerzenie. Amelia jako pierwsza poczuła silne uderzenie w tył głowy, po którym straciła przytomność. Fenris mógł kątem oka zobaczyć przez rozmazany obraz, cofającą się kolbę broni jednego z obcych. Jego samego chwilę później spotkał ten sam los, tylko z rąk pancerniaka, który przyłożył mu w łeb. Osłabienie organizmu zrobiło resztę.

-----

Amelia i Fenris obudzili się w betonowym pokoju. Podłoga była szara, ściany pomalowane na biało. Czuć było wilgoć oraz zimno spowodowane niską temperaturą wewnątrz pomieszczenia. Nad nimi paliła się stara żarówka, która bzyczała cicho przez przepływający w niej prąd lub delikatnie zwarcie. Przed nimi znajdowały się metalowe drzwi. W pomieszczeniu nie było żadnych okien.
Jeśli chodzi o ich stan, to na pewno nie było dobrze ani wygodnie. Przede wszystkim, oboje znajdowali się w pozycji stojącej, wisząc z dłońmi przypiętymi łańcuchem do sufitu. Łańcuchy wydawały się nie pochodzić z ziemi, nie posiadały bowiem prostych zamków zatrzaskowych, do tego dało się na nich dostrzec elektronikę. Nie było mowy o rozerwaniu łańcucha lub zerwaniu go ze ściany. Siła wszelakich szarpnięć była niwelowana. Dodatkowo - oboje nadal czuli się słabo, choć efektu dziwnych fal które wtedy na nich podziałały - nie było.
Dalej pozostawała kwestia ich stanu. Zmysły dalej były przytłumione, wzrok rozmazany, słuch działał słabiej. Jednak wszystko powoli wracało do normy. Poza dziwnym zmęczeniem w ciałach. Oboje odczuwali to tak, jakby ich organizmy poddawane były od długiego czasu ciężkiemu wysiłkowi. Zimno panujące w pomieszczeniu, najbardziej mogło dawać się we znaki Amelii. Głównie dlatego, że nie posiadała futra, jak Fenris. Karpatianka szybko z resztą mogła zorientować się w czymś niezbyt przyjemnym. Z oczywistych względów, pozbawili ich wszelakiego oporządzenia. Wilk za dużo przy sobie nie miał, jednak kobietę pozbawili wszystkiego - łącznie z ubraniami które miała wcześniej pod pancerzem. Karpatianka szybko zapewne zrozumie, jak kończą kobiety które trafiają do niewoli. Choć nic jej jeszcze nie zrobili, poza tym prostym poniżeniem. Z drugiej strony - przy pojmaniu miała na ramieniu ISACa. Znak rozpoznawczych operatorów The Core. Kolejnym co kobieta mogła odczuć, była wilgoć na głowie, pośród włosów oraz karków. Coś spływało z jej głowy na kark, przez ramiona - skraplając się na ziemię. Amelia mogła się domyślić oraz poczuć ból - Fenris mógł to po prostu zobaczyć. Przy uderzeniu, musieli rozciąć skórę na głowie kobiety. Nikt nie kwapił się do opatrzenia jej.
Ciężko było ustalić jak długo się tu znajdowali. Nie byli bardziej ograniczeni. Mogli normalnie mówić, nawet ich nogi były wolne. Jedynie łańcuchy, które trzymały ich ręce w górze, a ich samych przykutych do sufitu. Diabelstwa nie chciały puścić, zerwać się. W pewnym momencie drzwi otworzyły się. Do pomieszczenia weszły dwie ISTOTY. Istoty przypominały nieco widma. Wielkie niczym Nodin, pokryte łuskami, kolcami. Ostre kły, pazury. Tylko wygląd, jakby bardziej wrogi. Demoniczny. Wraz z nimi, do pomieszczenia weszło więcej zimna. Amelia oraz Fenris poczuć się mogli nieswojo. Odczuć wewnętrzny niepokój. Jakby istoty te pochodziły z samego serca otchłani, niosąc jej aurę ze sobą. Stworzenia wydawały się sobie podobne. Na pewno pochodzili z jednej rasy. Przypominali widma, jednak jakby nimi nie byli.
Biały ruszył w stronę Amelii, czarny ku Fenrisowi. Gdy obaj się zbliżali, niepokój w umysłach wilka oraz karpatianki narastał, niezależnie od ich woli.
"Śmierć... poniżenie... zawołajcie go."
W umysłach obojga rozbrzmiały głosy. Jakby ich własne, tylko wypaczone. Mówiąc do nich. Czarny stwór wyprowadził uderzenie prosto w pysk Fenrisa. Wilk poczuł się niczym człowiek w którego właśnie uderzył pociąg. Bestia powtórzyła następnie uderzenie, prost na żebra samca. Następnie zaczęła go tłuc bez opamiętania. On sam, poza fizycznym bólem, zaczął odczuwać to samo, jak w momencie gdy był skuty przez asgardczyków na lata. Wspomnienia zaczęły wracać, silniejsze niż kiedykolwiek. Wraz z nimi powracał strach, niepewność.
"Wezwijcie go do nas."
Znów odezwały się głosy. Biały stwór chwycił prawą dłonią za krtań Amelii, zaciskając ją na niej i ponosząc kobietę do góry. Karpatianka poczuła problemy z łapaniem oddechu. Stwór szarpnął lewą ręką, a zaraz potem kobieta poczuła pazury na lewym ramieniu, które przeciągnęły po jej skórze aż po prawe biodro - rozcinając jej skórę i tworząc bolesną ranę ciągnącą się przez cały korpus kobiety. Karpatianka poczuła, jak rana piecze, niemalże pali ją na całej długości. Nie był to zwykły ból spowodowany raną. Dało się to odczuć, jakby w samej ranie znajdował się kwas - którego tam na prawdę nie było. Stwór puścił Amelię, pozwalając jej paść na nogi, a następnie uderzył ją podobnie jak jego kompan Fenrisa - tylko, że w brzuch. Kobieta poczuła trzask łamanych żeber oraz niemiłosierny ból spowodowany uderzeniem.
Stwór tłukący Fenrisa niczym worek z mięsem wstrzymał się nagle. Obaj oprawcy odwrócili się od swych ofiar. Poczynili kilka kroków od nich, rozglądając się na boki, jakby wyczekując czegoś albo kogoś.
"Przybył... zawiódł naszego pana. Zniknie jego istnienie."
Znów padły głosy. Oba stwory dały im spokój, zostawiając ich samym sobie. Skupione na czym innym. Czymś czego tutaj nie było. A może jednak?
W pewnym momencie, gdy oba stwory znajdowały się plecami do Fenrisa i Amelii, czas jakby stanął. Wszystko przestał się poruszać. Żadnych dźwięków, przeciwnicy nie drgnęli. Nawet wydająca dźwięk żarówka - zamilkła.
/Jesteśmy... wybaczcie zwłokę./
Odezwał się znajomy głos. Była to poznana wcześniej Asuna. Dwa cienie padły na karpatiankę oraz wilka z za ich pleców. Jeden większy, drugi drobniejszy - należaćy do wspomnianej samicy. Płomiennołuska podeszła do Fenrisa, łapiąc za łańcuchy oraz niszcząc je swą magią, wyrywając go tym samym z okowów. Wszelakie złe wspomnienia, strach - zniknęły. Samica chwyciła Fenrisa, obejmując go lekko za korpus, by ten nie spadł na ziemię niczym kłoda. Wraz z tym, jej moc uzupełniła energię jego ciała, zagoiła rany jakie bestie spowodowały w umyśle stwora.
/Mnie dopadli pierwszą... Nie idź ku nim. Czas stanął dla całej istoty życia, jeśli jednak coś poruszysz - on również ruszy./
Odezwała się samica, puszczając Fenrisa i pozwalając mu stanąć o własnych siłach. Wilk mógł ujrzeć wiele ran na ciele widma. Szarpanych, ciętych, obić. Nie wydawały się groźne, bez problemu stała o własnych siłach. Wyraźnie jednak stoczyła walkę. Zapewne to spowodowało opóźnienie, jak i fakt, że tutaj trafili.
Amelia nie została pozostawiona samej sobie. Jej łańcuchy zalśniły na biały, a następnie zniknęły, dezintegrując się w białej energii. Ciało kobiety początkowo zbyt słabe by ustać, runęło do tyłu. Zanim ta jednak padła na ziemię, ktoś chwycił ją za plecy. Potężna, wielka ręka objęła ją za łopatkami. Jej ciało zostało uniesione do góry, nogi spoczęły natomiast na kolanie istoty która ją chwyciła, a klęknęła. Wzrok szybko zaczął powracać do normalności, a pierwszym co rzuciło się w oczy były śnieżnobiałe łuski. Wielka dłoń zbliżyła się do głowy karpatianki, odgarniając włosy z twarzy kobiety. Czarny pazury przesunął czule zewnętrzną stroną po jej policzku. Drugą ręką dalej była obejmowana przez stwora, który oparł ją o swoją klatkę piersiową, pozwalając jej głowie spocząć na swym ramieniu. Białe światło obiegło jej ciało, a ból zniknął. Wraz z nim nieprzyjemne uczucia, rany, nawet bród jak chociażby krew na jej skórze. Amelia mogła ujrzeć białe łuski na korpusie samca, przeplatane z czarnymi. Tworzyły płomieniste wzory na jego ciele, podobne do tych które posiadał Kattal. Istota prezentowała się identycznie, jak samiec którego widziała w archiwum okrętu w hali bohaterów. Kierując spojrzenie dalej w górę, Amelia ujrzała znajomy pysk. Różnił się jedynie kolorami. Nie był już tak czarny jak kiedyś, było w nim więcej odcieni bieli. Ślepia nie były krwistoczerwone, lecz białe - niczym łuski. Na pysku samca rysował się ciepły uśmiech, ze ślepi widać było troskę oraz opiekę.
/Siostrzyczko./
Odezwał się ciepły, znajomy głos w umyśle Amelii. Dane było go usłyszeć również Fenrisowi oraz Asunie. Onuris klęczał na ziemi, trzymając Amelię w ramionach, nie interesując się całkowicie otoczeniem. Był niczym swój brat - Nodin. Wielki, dwieście sześćdziesiąt dwa centymetry wzrostu. Dobrze zbudowany i umięśniony, choć nie tak masywny. Bliżej mu było do atlety, niż potężnej bestii, jak to niektórzy postrzegali jego brata krwi. Masywny ogon, długie i potężne pazury wieńczące dłonie jak oraz łapy. Do tego kolce ciągnące się przez grzbiet stwora, jak również te znajdujące się na pysku gada. Widmo emanowało potężną, czystą aurą. Budowała ona na duchu, podnosiła morale. Niczym anioł, który zszedł na ziemię by dodać odwagi. Białołuski wykorzystał swą magię i odział Amelię w bluzkę z krótkim rękawem oraz spodnie - wszystko w śnieżnobiałym kolorze. Prowizoryczny ubranie które przypominało trochę cichu ze szpitala albo piżamę. Nadal jednak lepsze to, niż nic. Zanim ruszą dalej, widmo chciało dać Amelii się przywitać. Asuna przyglądała się sytuacji, co jakiś czas kontrolując dwa nieruchome stwory. Trzymała je magia. Pytanie jak długo.


[zt -> Downtown Houston
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Lake Conroe - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Lake Conroe   Lake Conroe - Page 4 Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Lake Conroe
Powrót do góry 
Strona 4 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Houston (miasto w odbudowie)-
Skocz do: