Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Salon z kuchnią

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Doreen Green

Doreen Green


Liczba postów : 89
Data dołączenia : 27/06/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Pią Sie 19, 2016 1:48 pm

Po wejściu do mieszkania oczom ukazuje się niewielki pokój, który oprócz standardowych sprzętów i mebli kuchennych zawiera wygodną kanapę i telewizor. Z okna rozciąga się miły dla oka widok na Central Park.

Salon z kuchnią 003820_940_zpsqusxpue8
Powrót do góry Go down
Esco

Esco


Liczba postów : 41
Data dołączenia : 08/07/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Czw Wrz 08, 2016 6:23 pm

Gdy Doreen wpuściła Escobara do środka, pierwsze, co zwróciło uwagę chłopaka to czystość, jaka panowała w tym pokoju. Ani grama kurzu, wszystko utrzymane w stonowanej kolorystyce, żadnych oczojebnych motywów, kontrastujących kolorów. Kto by się spodziewał, że dziewczyna w jego wieku jest w stanie tak zająć się domem. Na pewno zasługę w tym mają i wiewiórki. Stał tak przez dłuższą chwilę, ogarniając wzrokiem cały pokój, po czym nie chcąc zabrudzić podłogi, zdjął buty i wszedł do pokoju.
-Miły... pokój...-mógł się spodziewać, że znajdując się w raczej cichej i spokojnej okolicy, mieszkania będą zadbane i schludne. Położył pudełko z ciastkami na stole, po czym podszedł do okna, z którego było widać Central Park. Rozejrzał się, spoglądając na budkę z jedzeniem, przy której stali jeszcze kilka minut temu. Dobrze, że przywiązał dziwnego ziomka z zielonymi oczami nieco niżej, tak zaraz ktoś by go zauważył. Obrócił wzrok w kierunku Squirrel Girl.
-Gdzie... ogon?-uniósł brew lekko do góry. Nie wspominał o dorabianych uszach, choć nie znaczyło, że nie dostrzegł ich zniknięcia.
-Jak ona go tam mieści?-w oczekiwaniu na odpowiedź dziewczyny, Esco przygotował już sobie drugie pytanie, które nie wiedzieć czemu strasznie chciał zadać.
Powrót do góry Go down
Doreen Green

Doreen Green


Liczba postów : 89
Data dołączenia : 27/06/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Pią Wrz 09, 2016 11:16 am

Doreen starannie zamknęła za nimi drzwi i z ulgą zrzuciła buty. To był długi dzień i dobrze było być w domu, nawet w towarzystwie niespodziewanego gościa. Tippy leżała już rozciągnięta na oparciu kanapy, pękatym brzuszkiem do góry.
- Dzięki - odparła dziewczyna wesołym tonem. Całe szczęście, że poprzedniego wieczoru pozmywała górę naczyń piętrzących się w zlewie, bo pierwsze wrażenie nie byłoby już tak dobre. - Rozgość się. Tam jest łazienka, a tam wolna sypialnia - wskazała palcem odpowiednie drzwi. Przechodząc obok pstryknęła włącznik czajnika, po czym otworzyła lodówkę i wetknęła do niej głowę. Ze środka wiało pustką. Na jednej z półek stał w połowie pełen karton mleka, na innej resztki wczorajszej pizzy, keczup i dość podejrzany kawałek sera. No tak. Nie spodziewała się nikogo, wiec nie zrobiła zakupów. Była niemal pewna, że gdzieś ma jeszcze jakieś płatki śniadaniowe i, oczywiście, pochowane po całym mieszkaniu orzechy do podjadania. Dobrze, że po drodze najedli się ciastek...
Doreen westchnęła i sięgnęła po talerz z pizzą. To powinno wystarczyć w ramach kolacji. Wsunęła naczynie do mikrofalówki i zerknęła na chłopaka, który teraz zdawał się podziwiać widok z okna.
Ciekawe o czym tak myśli, zastanowiła się. Wzruszyła ramionami i sięgnęła do szafki po kubki. Zalewała właśnie herbatę wrzątkiem, kiedy Esco zaskoczył ją niespodziewanym pytaniem. Zbita z tropu, odruchowo wyciągnęła szyję i przyjrzała się swoim wypchanym spodniom.
- Co? Aa... Sąsiedzi nie wiedzą, że go mam, a wolę nikogo nie straszyć. Wiesz, starsze panie o słabym sercu - wyjaśniła, stawiając na stoliku przed kanapą dwa parujące kubki. - Zdziwiłbyś się jak giętkie są wiewiórcze ogony. Mało znany fakt. Poza tym to głównie futro, więc dość łatwo się kompresuje. Ma swoje plusy, zwłaszcza zimą.
Mówiła dalej, zupełnie nieświadoma wewnętrznego monologu chłopaka, kiedy przerwała jej zdumiewająco donośna czkawka dochodząca z oparcia kanapy. Doreen powstrzymała odruch plaśnięcia się dłonią w czoło.
- Przepraszam za nią. Ma tak, kiedy się przeje. Ostrzegałam ją. - Spojrzała z przyganą na wiewiórkę. - Ostrzegałam cię.
Tippy-Toe z widocznym trudem przewróciła się na bok.
- Było warto - oświadczyła.
Kolejne czknięcie na szczęście zagłuszył sygnał wyłączanej mikrofalówki. Zrezygnowana Doreen pokręciła głową i nałożyła sobie i Esco po kawałku pizzy.
- Mam nadzieję, że jesteś głodny.
Postawiła talerze na stoliku i opadła na kanapę obok ledwie żywej wiewiórki. Dopiero teraz przyszła jej do głowy masa oczywistych pytań, które powinna zadać chłopakowi. Z jednej strony zdążyła się już sporo o nim dowiedzieć, na przykład tego, że miał moce, i to nie byle jakie, z drugiej jednak nie miała pojęcia kim tak naprawdę był ani skąd pochodził. Miał maniery zupełnie niepasujące do typowego nowojorskiego włóczęgi, no i nie śmierdział tak, jak oni, musiał więc mieszkać na ulicy od niedawna. O tak, miała mnóstwo pytań, ale nie zamierzała poddawać go przesłuchaniu teraz, kiedy najwyraźniej poczuł się bezpiecznie.
- Więc... Skąd właściwie jesteś? - zdecydowała się zagadnąć, wybierając możliwie najmniej groźną opcję. Wgryzła się w swój kawałek pizzy w oczekiwaniu na odpowiedź.
Powrót do góry Go down
Esco

Esco


Liczba postów : 41
Data dołączenia : 08/07/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Sob Wrz 10, 2016 1:00 pm

Usiadł przy stole, obserwując krzątającą się po kuchni dziewczynę. Mimo, że w głowie miał już przygotowane kolejne pytanie, nie musiał go zadawać. Pokiwał jedynie głową słysząc o giętkości wiewiórczych ogonów i ich zaletach podczas zimy.
-One... widzieć... dużo...-zaczął, nawiązując do starszych pań o słabych sercach. Nie było miejsca, gdzie w oknach nie siedziałby jakiś snajper i nie wypatrywał, czy dzieciaki nie psują kwiatków, albo co sąsiadka niesie w siatce.
-One... jak... snajper... Ty... nie... widzisz... one... tak...-na pewno jakaś starucha, choćby przypadkiem, ale musiała kiedyś spojrzeć. Szczególnie teraz, gdy obecność mutantów została odkryta. Wiewiórczy ogon, czy telekineza, dla nich to wszystko siedzi w jednym mutancim worze bez dna. Poza tym przez tyle lat chodzenia po Ziemi...
-...choć... nie... strzelać...-bo w sumie komu miałyby się poskarżyć, że żyją obok dziewczyny - wiewiórki, czy chłopaka, który potrafi unieść kilka większych suv'ów stojąc kilkadziesiąt metrów dalej. Policji? Rządowi?
Esco odwrócił głowę w kierunku rozwalonej na kanapowym oparciu wiewiórki.
-Ona... u siebie...-dodał. Zresztą, czkawka mu nie przeszkadzała. Prawdę mówiąc co go obchodziła wiewiórka. Leżała, nie latała, a to, że zjadła za dużo słodkiego to już jej problem. Chłopak lekko się uśmiechnął w jej kierunku, po czym wrócił do patrzenia na dziewczynę.
-Ja... już... nie jeść... Może... Tipsy...-celowo przekręcił imię wiewiórki. On już dzisiaj swoje zjadł. Wielki Hamburger poprawiony sowitym deserem z ciastek od Evraina. Jeszcze kawałek pizzy i on sam niewiele różniłby się od leżącej na oparciu wiewiórki. Nie pogardził jednak herbatą. Od dawna nie pił niczego ciepłego. Taka herbata dobrze robiła na wypchane fast-foodem i ciastkami kichy. Przed wzięciem pierwszego łyka musiał trochę podmuchać herbatę. Nie mógł pić wrzątku dopiero zdjętego z ognia. Oparł łokcie o kolana, odwracając się ciałem w stronę Squirrel Girl i wiewiórki.
-Ohio... ale... był... całe... Stany...-odparł, upijając nieco chłodniejszą już herbatę. Spodziewał się, że bez mini przesłuchania się nie obejdzie, choć rozmowa przy herbacie była zdecydowanie mniej szkodliwa, niż siedzenie w jakiejś klinice, nie wiedząc, czy za chwilę nie wytoczą przeciw tobie masę sprzętu do eksperymentów.
Powrót do góry Go down
Doreen Green

Doreen Green


Liczba postów : 89
Data dołączenia : 27/06/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Sro Wrz 14, 2016 3:01 pm

Szczerze się roześmiała, kiedy przed oczyma stanął jej obraz starej pani Morris z parteru czatującej w oknie z karabinem snajperskim. Musiała przyznać, że staruszka rzeczywiście była odrobinę niepokojąca. Nie wspominając o jej koleżankach z kółka brydżowego.
Spojrzała na Esco z zupełnie nowym rodzajem ciekawości. Chłopak miał poczucie humoru i bystry umysł. Jak to się stało, że skończył jako bezdomny w Nowym Jorku? Musiał prowadzić naprawdę interesujące życie… Pełne niewygód, ale interesujące.
- Będzie na później – odparła, kiedy dobrowolnie zrzekł się swojej porcji na rzecz wiewiórki. – Tippy zdecydowanie ma już dość. Prawda, T?
Odpowiedziało jej wyjątkowo nieszczęśliwe czknięcie. Doreen westchnęła i wróciła do pochłaniania pizzy, podczas gdy Esco odpowiadał na jej pytanie.
- Serio? Długo już tak podróżujesz? Ja jestem z Kalifornii – dorzuciła po chwili zastanowienia. Ostatecznie cała masa ludzi stamtąd pochodziła, a i tak pewnie zdradzał ją akcent. – Słuchaj… Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale jakim cudem taki fajny gość, jak ty, skończył na ulicy? W dodatku masz moce. Pomyśl, co mógłbyś z nimi osiągnąć!
Doreen w zamyśleniu oblizała palce z resztek keczupu i sięgnęła po kubek z herbatą, przyglądając się chłopakowi. Naprawdę zżerała ją ciekawość. No i nie mogła przepuścić takiej okazji, żeby jakoś pomóc potrzebującemu. Tak czy owak, musiała dowiedzieć się więcej. Ona dopuściła go do swojej tajemnicy, miała więc nadzieję, że zdołała zdobyć choć trochę jego zaufania i Esco odwdzięczy się tym samym. Swoją drogą, nie była nawet pewna, czy to jego prawdziwe imię. Brzmiało jak imię obcokrajowca albo ksywa.
Powrót do góry Go down
Esco

Esco


Liczba postów : 41
Data dołączenia : 08/07/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Pią Wrz 16, 2016 1:15 pm

-Nie... nie... całe...-dodał po krótkim zamyśleniu, spoglądając na rozwaloną na oparciu Tippy.
-Alaska... Hawaje... tam nie...-postanowił się ograniczyć do tych pięćdziesięciu stanów znajdujących się bezpośrednio na kontynencie. Na Hawaje za daleko, a Alaska jest z natury nieprzyjazna dla dzieciaków poszukujących wrażeń. Kilka osad ludzkich na cały stan, a reszta to lasy, góry i zimno. Może kiedyś odwiedzi w szczególności Alaskę, by przekonać się, jak się tam żyje...
Choć prędzej wyleci do Londynu na zaproszenie Evraina, niż postawi nogę na dzikiej ziemi Alaski.
-Trochę... słychać... Ładne... plaże... dziewczyny... ciepło...-dodał z uśmiechem, gdy Doreen wyjawiła mu swoje pochodzenie. Pierwszej części pytania musiał poświęcić nieco więcej czasu.
-Więcej... rok...-w końcu odparł, biorąc kolejny łyk na wpół zimnej herbaty.
Słysząc kolejne pytanie dziewczyny, Escobar ponownie się uśmiechnął, spoglądając za okno na świecący na zewnątrz księżyc.
-Bo... mam... moce...-zaczął, gdy wyraz jego twarzy wrócił do normalnego, lekko przymulonego stanu, zastanawiając się, czy mówić dalej.
-Zobacz... masz... moc... robić... co... chcesz...-spojrzał na dziewczynę.
-Ja... chciał... zobaczyć... kraj...-po czym odstawił kubek z herbatą na stół i zaczął wyliczać na palcach kolejne miejsca...
-Być... w... Los Angeles... plaża... Być... w... lasy... w Montana... Wielki... Kanion... Widział... dwa... Oceany... Mardi Gras... łapać ryby... w Mississippi...-długo by wymieniać, więc na razie skończył. Piękne życie... Będzie o czym opowiadać wnukom...
-Przez... moc... to... móc...-miał nadzieję, że taka odpowiedź zadowoli dziewczynę. Widział, że już wcześniej udało mu się pozyskać jej pełną uwagę.
-Czasem... za cicho... bo... sam... ale... nie... bardzo... z... mówić... więc...-wypowiadając te słowa, wyraz twarzy bladego chłopaka zmienił się na nieco bardziej rozluźniony, z lekkim uśmiechem na twarzy. Mógł sobie pozwolić na odrobinę luzu. Przynajmniej będzie miał, gdzie się kimnąć, choć raczej walnie się na kanapę, niż zajmie łóżko w pokoju gościnnym. Po co miałby narażać dziewczynę na dodatkowe koszty związane z praniem, gdy może się przykryć kocem na równie wygodnej i na pewno częściej używanej kanapie.
Powrót do góry Go down
Doreen Green

Doreen Green


Liczba postów : 89
Data dołączenia : 27/06/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Sob Wrz 17, 2016 5:59 pm

Doreen słuchała historii z rosnącym zdumieniem i podziwem. Ona sama nigdy tyle nie podróżowała po Stanach. Jasne, rodzice zabrali ją na kilka wycieczek krajoznawczych, kiedy była mała, ale to, o czym opowiadał Esco robiło tym większe wrażenie, że zwiedził cały kraj zupełnie sam i, najwyraźniej, bez większych środków. Nie przerywała opowieści, pozwalając by na jej twarzy zagościł rozmarzony uśmiech.
Zaczynała rozumieć chłopaka, tak przynajmniej jej się wydawało. Nigdy nie próbowała patrzeć na kwestię posiadania mocy w ten sam sposób. Ona sama, odkąd pamiętała, chciała używać swoich do pomagania innym, i choć nie brakowało jej pewności siebie, nie ukrywała, że życie bohatera i dreszczyk emocji, jaki się z nim wiązał, w jakiś sposób zaspokajał jej próżność. Czy powinno ją dziwić, że inni mogą korzystać ze swoich mocy, aby spełniać własne marzenia? Kim była, aby mierzyć ich swoją miarą?
Kiedy Esco skończył swój wywód, w przypływie entuzjazmu wyraziła powyższe rozmyślania na głos.
- Hej, cieszę się, że się poznaliśmy, wiesz? - dodała z szerokim uśmiechem. - Nie wiem jak długo planujesz zostać w mieście, ale możesz u mnie pomieszkać póki ci się nie znudzi. Albo wpaść kiedyś z wizytą, jeśli, no wiesz, jeśli chciałbyś z kimś pogadać - zaproponowała odrobinę niezręcznie. Sam powiedział, że takie życie może być odrobinę samotne. Każdy od czasu do czasu potrzebuje przyjaciela. - Tylko nie pakuj się więcej w podejrzane towarzystwo, okej? - dodała żartobliwie, nawiązując do ich spotkania w parku.
- Jeszcze herbaty? - Doreen opróżniła swój kubek i wstała, żeby zaparzyć im po dolewce. Po chwili odwróciła się i skierowała zaciekawione spojrzenie na chłopaka. - A tak właściwie, to dokąd teraz planujesz jechać?
Powrót do góry Go down
Esco

Esco


Liczba postów : 41
Data dołączenia : 08/07/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Czw Wrz 22, 2016 8:17 pm

-Jak w ciągu kilku chwil nastawienie człowieka do człowieka może się diametralnie zmienić...-pomyślał, słysząc miłe słowa Squirrel Girl skierowane w swoją stronę. Niedawno była gotowa z nim walczyć przez bułę z budy, a teraz proponowała mu wspólne mieszkanie. Teraz mógł jedynie myśleć co by było, gdyby zachował się inaczej. Jednym szybkim ruchem mógłby skręcić tamtemu chłopakowi kark i równie szybko rozbroić obydwie dziewczyny i wiewiórkę... Na szczęście Doreen nie była do niego wrogo nastawiona. Jak na razie, poza rodziną w Columbus, byłaby pierwszą osobą, której Esco nie chciałby od tak "skreślić". Zwyczajne bycie miłym, a ile może zdziałać. Gdyby całe otoczenie z Columbus było do niego nastawione tak, jak Squirrel Girl... Definitywnie brakowało tam takiej osoby...choć to może kwestia regionalna...
-Cały... przyjemność... moja...-odparł w miarę krótko, posyłając lekki ukłon oraz uśmiechając się w stronę dziewczyny, unosząc jeden z kącików ust do góry.
-OK...-dodał na "przestrogę" dziewczyny. Z racji bladej gęby i nie najlepszej reputacji, jakiej dorobił się w Columbus, to on był klasyfikowany jako "podejrzane towarzystwo", więc fajnie było to usłyszeć o kimś innym, być traktowanym jak normalny człowiek.
Skinieniem głowy zgodził się na propozycję dziewczyny, podając jej swój kubek. Popatrzył w sufit, zastanawiając się krótką chwilę nad odpowiedzią.
-Hawaje... lub...-była późna wiosna, na dworze cieplej i cieplej, więc pomysł z wyspami wydawał się być idealny. O tej porze roku nie było nic lepszego, niż możliwość wylegiwania się cały dzień gdzieś na plaży, pod wielkim parasolem, sączenia drinka i zerkania spod ciemnych okularów na rozgrzane kobiece ciała okryte jedynie skromnymi skrawkami materiału. Dochodziła jeszcze druga opcja. Esco zaczął szukać po kieszeniach wizytówki od Evraina...
-...tu...-położył skrawek papieru na stole, stukając kilkakrotnie palcem na mapkę...
-Jechać... z... mną?-choć nie spodziewał się usłyszeć twierdzącej odpowiedzi, nie szkodziło zapytać, a nuż Doreen zgodzi się towarzyszyć blademu chłopakowi w podróży...
Powrót do góry Go down
Doreen Green

Doreen Green


Liczba postów : 89
Data dołączenia : 27/06/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Sro Wrz 28, 2016 8:03 pm

Zajęła się parzeniem herbaty w miłym poczuciu osiągniętej harmonii. Może jeszcze nie byli przyjaciółmi, ale polubiła tego dziwnego chłopaka i cieszyła się, że nie pomyliła się co do niego. Naprawdę lubiła dawać ludziom drugą szansę.
Uśmiechnęła się tęsknie na wzmiankę o Hawajach. Sama chętnie zrobiłaby sobie krótkie wakacje. Za to kiedy Esco położył na stole wizytówkę, którą otrzymał od tajemniczego faceta w parku, wyraźnie się zdziwiła. Postawiła na blacie dwa kubki ze świeżą herbatą, przysiadła na krześle naprzeciwko i uniosła brew.
- Poważnie? Na drugi koniec świata? Do knajpy gościa, którego przypadkowo spotkaliśmy w parku o zmierzchu? Myślisz, że to bezpieczne?
Musiała przyznać, że sytuacja wzbudziła jej ciekawość, ale restauracja mogła się równie dobrze okazać szwindlem a jej właściciel psychopatą. Nie żeby wątpiła w to, że Esco potrafi o siebie zadbać. W parku miała okazję zobaczyć próbkę jego umiejętności i wciąż była pod wrażeniem. Uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.
- Z drugiej strony, przecież umiesz się obronić. Przyślij mi pocztówkę, jak już tam dotrzesz. Nigdy nie byłam w Londynie.
Podmuchała w herbatę i upiła mały łyczek. Wtedy chłopak wypalił z pytaniem, czy chciałaby mu towarzyszyć, i niemal się zakrztusiła. Nie mogła powiedzieć, że propozycja nie była kusząca. Przez chwilę pozwoliła swojej fantazji pracować na pełnych obrotach. Wyobraziła sobie ich trójkę, siebie, Esco i Tippy, podróżujących po Europie i przeżywających przygody. Wiedziała jednak, że nie może ot tak porzucić swoich obowiązków...
- Byłoby fajnie - uśmiechnęła się - ale póki co tu jest moje miejsce. Mam uczelnię, codzienne patrole, wiewiórki... No i nie wiem jak wytłumaczyłabym się przed rodzicami. - Zaśmiała się na tę myśl. Mama i tata byli wyrozumiali i kochający, ale raczej prędko by jej nie wybaczyli nagłego porzucenia studiów. Spojrzała na chłopaka i uniosła swój kubek w toaście. - Trzymam za ciebie kciuki. I serio czekam na tę pocztówkę. Właściwie...
Wiedziona nagłym impulsem sięgnęła po notesik z ołówkiem leżący na stoliku do kawy, wyrwała kartkę i naskrobała na niej ciąg cyfr. Przesunęła ją po blacie w kierunku chłopaka.
- To mój numer - wyjaśniła. Nie była pewna, co pchnęło ją do tego kroku. Może nie chciała, aby zadzierzgnięta tego wieczoru znajomość zbyt szybko się urwała, a może po kryjomu miała nadzieję, że właśnie spotkała potencjalnego wspólnika. Tak czy inaczej, postanowiła zrobić wszystko, co w jej mocy, żeby upewnić się, że Esco nie napyta sobie biedy jak tylko się rozstaną. - W razie gdybyś potrzebował kiedyś pomocy - dodała. - Raczej nie przepłynę oceanu, jeśli akurat będziesz w Anglii, ale tutaj działa równie dobrze, co wiewiórcza poczta. Prawie. Wiewiórkom nigdy nie wyczerpuje się bateria i rzadko tracą zasięg.
Zaczynała paplać bez sensu, co dobitnie świadczyło o potrzebie odpoczynku. Udało jej się stłumić ziewnięcie. Zerknęła na Tippy, która już od kilku minut drzemała na oparciu kanapy, pochrapując. Czkawka chyba jej minęła.
Powrót do góry Go down
Esco

Esco


Liczba postów : 41
Data dołączenia : 08/07/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Wto Paź 04, 2016 5:31 pm

-Dlaczego... nie...-odparł z wyraźną pewnością siebie, opierając plecy na krześle, przyjmując przy tym rozluźnioną postawę. Lubił wyzwania, a przedostanie się przez Atlantyk definitywnie do takich należało. Bez wielkiej sumy pieniędzy, ale z głową na karku i, co najważniejsze, mocami mógł absolutnie wszystko. Podebranie jedzenia z przypadkowej budy nie było problemem, więc żarcie mógł sobie kołować sam. W niektórych przypadkach przynosiło o wiele więcej, jak choćby combo w postaci przytulnego kąta oraz miłej i ładnej dziewczyny. Czego chcieć więcej, prócz zwiedzania świata w dobrym towarzystwie, z wiewiórką jako przyzwoitką, czy bez.
Kubek z gorącą herbatą uniósł się samoczynnie, podlatując do ust bladego chłopaka. Gdy Esco upił niewielki łyk, kubek zrobił kilka obrotów w powietrzu, nie wylewając jednak ani kropli, po czym wrócił na stół.
-Wiem... jak... radzić... problem...-po czym spojrzał na kubek, który jeszcze przed chwilą był przy ustach chłopaka. Nawet taką herbatą mógł zrobić komuś krzywdę. Na odpowiedź Doreen nie musiał długo czekać, choć jej reakcja sprawiła, że Esco lekko podniósł się z miejsca nie wiedząc, czy Squirrel Girl rzeczywiście się nie zakrztusiła. Gdy jednak alarm okazał się fałszywy, chłopak usiadł z powrotem na miejsce. Choć lekko spochmurniał, mając na uwadze sytuację dziewczyny nie spodziewał się usłyszeć wybuchu radości i głośnego, zrzucającego śpiącą wiewiórkę z oparcia "TAK!". Choć w jego opinii część o rodzicach była trochę naciągana. No ale... bywa.
-To... kiedy... wolna...?-spytał, choć nie widział siebie czekającego na nową koleżankę całe życie. A znając życie, Doreen dopiero zaczynała swoją karierę jako studentka, więc najbliższe kilka lat miała zajęte. Na pierwszy rzut oka wydawała się być równolatką Escobara, lub najwyżej rok młodszą/starszą, choć według chłopaka raczej młodszą.
Choć opierał się snu jak tylko mógł, dwa kubki ciepłej herbaty oraz siłująca się z własnym zmęczeniem Doreen zrobiły swoje i blady chłopak ziewnął.
-Studentka... idzie... spać... brać... Tippsy... Ja... sprzątać...-wskazał palcem na Tippy, po czym wstał, a za nim zaczęły lecieć brudne naczynia, a kurek z ciepłą wodą sam się odkręcił, gdy Esco podszedł do kuchennego zlewu i zaczął zmywać, zaś kartka z numerem zniknęła gdzieś w kieszeni bluzy.
Powrót do góry Go down
Doreen Green

Doreen Green


Liczba postów : 89
Data dołączenia : 27/06/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Sro Paź 12, 2016 9:21 pm

Doreen wzięła na ręce śpiącą wiewiórkę, ułożyła ją sobie na kolanach i pogłaskała ją delikatnie po pękatym brzuszku. Tippy spała jak zabita. W ramionach dziewczyny zwinęła się delikatnie i przykryła ogonem, tworząc puszystą kulkę. Doreen uśmiechnęła się do niej z czułością.
Zaśmiała się, kiedy przed twarzą przeleciał jej kubek pełen herbaty. Nie wiedziała czy Esco postanowił się popisać, czy był w nastroju do żartów, ale podobało jej się jego swobodne zachowanie. Minęło sporo czasu odkąd tak zwyczajnie relaksowała się w towarzystwie rówieśnika, bo na takiego mniej więcej chłopak wyglądał.
- Właściwie zbliża się letnia przerwa. Może wtedy. Niczego nie mogę obiecać, ale nie mam jeszcze planów na wakacje... Mogłabym wpaść - odparła ostrożnie na pytanie. Nie żeby bała się wyzwań. Gdyby od jej wyprawy na stary kontynent rzeczywiście zależał czyjś los, nie wahałaby się. Tymczasem jednak nie mogła mieć pewności, że jeśli nagle opuści Nowy Jork, na miejscu nie wydarzy się coś, co wymagałoby jej interwencji. Pozostawała jeszcze kwestia egzaminów semestralnych, ale tej Doreen poświęciła nieco mniej uwagi. Zawsze starała się być do przodu z materiałem, na wypadek gdyby musiała opuścić zajęcia z powodu pogoni za jakimś bandziorem.
- Nie chodzi o to, że nie chcę, naprawdę. Po prostu chwilowo jestem tu zakopana po uszy. Jedne i drugie - zaśmiała się i posłała Esco pełne skruchy spojrzenie. - To znaczy i jako studentka, i Squirrel Girl. Więc o ile nie chce ci się na mnie czekać, nie chciałabym w międzyczasie pozbawiać cię przygody.
Ziewając na chwilę przymknęła oczy, a kiedy je otworzyła, odkryła, że jej gość już zabrał się za zmywanie naczyń. Poderwała się z krzesła, niemal zrzucając sobie z kolan śpiącą Tippy-Toe.
- Nie, czekaj! Daj spokój, ja to zro... - zaczęła, ale zamilkła na widok samoodkręcającego się kranu i latającej zastawy. Znów musiała się roześmiać. Nagle zrozumiała, jaki mógł mieć w tym cel. Jeżeli w ten sposób chciał po prostu odwdzięczyć się jej za gościnę, nie zamierzała dłużej protestować. Musiała przyznać, że nawet jej tym prostym gestem zaimponował.
- Popisujesz się, wiesz? - rzuciła głosem, w którym pobrzmiewała przyjazna kpina. Wstała, zgarniając delikatnie pochrapującą wiewiórkę, podeszła do stojącego przy zlewozmywaku chłopaka i ostrożnie uściskała go wolnym ramieniem.
- Dzięki, nie musiałeś, ale to miłe - uśmiechnęła się. - To ja lecę do łóżka. Rozgość się gdzie chcesz. Tylko nie zdziw się, jeśli w zapasowym materacu i kanapie będą zakopane żołędzie.
Zniknęła w korytarzu, by po chwili pojawić się raz jeszcze z zapasowym kocem i sporych rozmiarów poduszką, które ułożyła starannie na krześle.
- Dobrej nocy - zawołała i radośnie pomachała do chłopaka, nim zamknęły się za nią drzwi sypialni.
Powrót do góry Go down
Esco

Esco


Liczba postów : 41
Data dołączenia : 08/07/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Pią Paź 14, 2016 7:14 pm

-Więc jednak znalazła chwilę czasu...-przebiegło blademu chłopakowi przez myśl, słuchając słów dziewczyny. Na początku "nie", teraz "jeszcze nie wiem"... Może spróbowałby jeszcze raz i Doreen by uległa? Kto wie, choć Esco nie zamierzał specjalnie nalegać i narzucać Squirrel Girl niczego wbrew jej woli. Wiedział, że studia w dzisiejszych czasach to ważna rzecz, no chyba, że odpowiada ci podkradanie jedzenia z przydrożnych bud z żarciem i zdanie "Byleby do piątku... nie paść z głodu." Doreen była przykładem osoby myślącej i kolejne próby przekonywania... Esco musiał przyznać, że trochę kusiło go spytać jeszcze raz...
-Nie... wpadać... starać się... Wpaść... być... dziecko...-odparł z kącikiem ust uniesionym lekko do góry. Żartowniś się znalazł. Lubił łapać za słówka, choć żarciki "chorych na afazję" prawdopodobnie były na tym samym poziomie co teksty Shakespeare'a - autor musiał tłumaczyć co miał na myśli na następnej stronie. Tym bardziej docenił żarcik Doreen o uszach, tylko nie potrzebnie to wyjaśnianie, co Esco skwitował lekkim kręceniem głowy na boki z uniesioną jedną brwią do góry.
-Nie... Przed... kim?-odparł krótko. On tylko zmywał po kolacji i nie chciał, by Squirrel Girl go uprzedziła. Nie miał pomysłu, jakby mógł podziękować. Pewnie mógł zrobić śniadanie następnego poranka, ale zaraz mogłyby pojawić się pytania. "Skąd to wziąłeś?" było jednym z nich. Mógłby powiedzieć, że miał trochę pieniędzy, ale jak to tak, bezdomny z pieniędzmi. Esco postanowił pozostać przy zmywaniu. Jutro na śniadanie będą słodkości, które blady chłopak w międzyczasie schował do lodówki. Gdy dziewczyna podeszła i objęła go ramieniem, ten nie powiedział ani słowa, jedynie puścił oczko w jej stronę. Może i nie musiał, ale chciał. Do jutra wszystko by pozasychało i byłoby trudniej zmyć.
Zaraz po przyniesieniu przez dziewczynę poduszki i koca, Esco ułożył je na kanapie.
-Iść iść... Jutro... szkoła...-odmachał, po czym gdy Doreen zamknęła drzwi sypialni, pozostawiając chłopaka samego w pokoju, chłopak stanął przy oknie, przyglądając się panoramie Central Parku. Schował ręce do kieszeni, widząc drzewo, do którego przywiązał tamtego mutanta.
-Widzę posiłki przyjechały...-rzekł sam do siebie w myślach widząc motocykl i dwie sylwetki stojące przy drzewie.
-Mówiłem, że nawieje...-szkoda, że zwiał. Cóż. Bywa. Nie chciał skręcać karku przy Doreen. Kątem oka spojrzał lekko w górę na dziwną białą smugę przecinającą niebo i znikającą gdzieś za drzewami.
-Meteor? Nie...-wzruszył ramionami. W mieście, które nie śpi i nad którym niebo jest zawsze rozświetlone nagle coś takiego? Ziewnął.
-Olać... niech ci Avengers to ogarną...-wspomniał prześmiewcze słowa Evraina. Kimkolwiek by nie byli, najprawdopodobniej uchodzili za obrońców miasta, aczkolwiek po słowach mężczyzny szło stwierdzić, że nie szło im to nazbyt dobrze. Zrzucił z siebie bluzę, która przeleciała kilka metrów i zawisła na oparciu krzesła, a sam blady chłopak walnął się na kanapę, owinął kocem i przymknął oczy. Fajnie było tuż przed snem ujrzeć Nowy York nocą.
Powrót do góry Go down
Doreen Green

Doreen Green


Liczba postów : 89
Data dołączenia : 27/06/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Pią Paź 21, 2016 11:43 pm

‘Na miejscu już nikogo nie było, najwyraźniej gość, którego złapałaś uciekł, a zapach po nim zaginął. Logan nie mógł zająć się sprawą, bo jest na ważnej misji. // X‘

Wiadomośc wyświetliła się na ekranie telefonu dziewczyny wiewiórki, lecz ona już tego nie widziała. Zaciągnięte w sypialni zasłony sprawiły, że nie spostrzegła też srebrzystego rozbłysku na nowojorskim niebie. Wyszczotkowała zęby, zamieniła nieco przybrudzone po przygodach w parku ubranie na wygodną piżamę i czym prędzej zagrzebała się w pościeli. Nie była przy tym bynajmniej zaniepokojona faktem, że w jej mieszkaniu znajduje się chłopak, którego poznała ledwo kilka godzin wcześniej, choć jej ufną naturę niewątpliwie wspierała ufność, jaką pokładała w swoich umiejętnościach defensywnych.
Tippy, jak miała w zwyczaju, ułożyła się na głowie Doreen i niemal natychmiast zaczęła chrapać. Dziewczyna pogłaskała wiewiórkę z roztargnieniem, wtuliła się w poduszkę i odpłynęła w sen. Obie śniły o orzechowych ciastkach, tylko we śnie Doreen częstował ją nimi mężczyzna z cygarem w zębach i bokobrodami...

Obudziła się jeszcze przed budzikiem. Zdjęła sobie z oczu ogon Tippy-Toe i przyjrzała się ułożeniu wskazówek zegara. Do rozpoczęcia zajęć miała jeszcze kilka godzin. Przeciągnęła się, budząc tym samym wiewiórkę.
- Która godzina? - poskarżyła się Tippy, ziewając.
- Wpół do ósmej. Wstawaj, Tips. Jeśli się pospieszymy, to może zdążymy zrobić zakupy zanim Esco się obudzi.
- Ach. On - przypomniała sobie wiewiórka po chwili zadumy, z właściwą sobie obojętnością. Ludzie niebędący Doreen na ogół niezbyt ją interesowali.
Doreen żwawo wyskoczyła z łóżka, ubrała się, starannie ukrywając ogon, i wepchnęła do kieszeni klucze, kilka banknotów i telefon, na który w pośpiechu nawet nie spojrzała.
Po krótkim namyśle postanowiła nie ryzykować obudzenia Esco i opuścić sypialnię przez okno. Upewniwszy się, że pod rosnącym obok drzewem nikt akurat nie przechodził, wskoczyła na gałąź i opuściła się na chodnik. Zaspana Tippy-Toe niechętnie podążyła za nią.

Po niespełna trzydziestu minutach wróciła do mieszkania głównym wejściem z wiewiórką siedzącą jej na ramieniu, bez widocznego wysiłku niosąc kilka dużych toreb wyładowanych zakupami spożywczymi. Zamknęła drzwi stopą i robiąc przy tym nieco hałasu, odłożyła zakupy na stół. Cała ta krzątanina mogła obudzić śpiącego na kanapie Esco, o ile nie wstał już wcześniej, albo nie spał naprawdę mocno.
Wypakowując torby sięgnęła jedną ręką do kieszeni, aby sprawdzić godzinę na ekranie telefonu. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, w drugiej dłoni trzymała akurat paczkę chleba tostowego, która nie narobiła zbytniego hałasu upadając na podłogę. Z pewnością jednak okrzyk Doreen już do cichych nie należał.
- Co?! Nawiał?!
Nawet jeśli Esco nie był jeszcze w pełni obudzony, wzburzona Doreen zapomniała się i mimo wszystko skierowała do niego kolejne słowa.
- Dasz wiarę? Koleś z parku uciekł! Ciekawe jak wyzwolił się z tych twoich gałęzi. I co teraz robi. Mam nadzieję, że więcej o nim nie usłyszymy, bo pożałuje...
Dopiero kiedy dała upust emocjom, ponownie przeanalizowała wiadomość. Była zdumiona (i może lekko rozczarowana), że jej autorem nie był James, z drugiej jednak strony, przydzielił do sprawy Laurę, co znaczyło, że potraktował jej prośbę poważnie. Doreen lubiła dziewczynę z intensywnością, która tę ostatnią mogła odrobinę przerażać. Nie wątpiła, że X uważnie zbadała miejsce i była pewna swego, kiedy mówiła, że ślad po świecącym osobniku zaginął. Będzie odtąd musiała uważniej patrolować park. Choć bardziej prawdopodobne było, że chłopak postanowił zniknąć z miasta i słuch po nim zaginął.
Doreen westchnęła, godząc się z losem. Podniosła z podłogi porzucony chleb i machnęła nim w kierunku gościa.
- Tosta?
Powrót do góry Go down
Esco

Esco


Liczba postów : 41
Data dołączenia : 08/07/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Nie Paź 30, 2016 12:51 pm

Mimo faktu, że pierwsza noc po spotkaniu z nową miła dziewczyną, w nowym miejscu powinna być raczej nieprzespana, Esco spał jak zabity, śniąc o wspomnianych wczorajszego wieczora miejscach...

Siedział na krawędzi Wielkiego Kanionu, spoglądając na lecący w dół kamień oraz wsłuchując się w odgłos wyjącego w oddali wilka.
Jedno mrugnięcie później, blady chłopak siedział z wędką nad wielką rzeką Mississippi. Słyszał szum wody, jego blady łeb oświetlało palące Słońce, a wędka wygięła się w nienaturalny sposób.
-Bierze!-krzyknął, podrywając się z leżaka i łapiąc za wędkę...


Esco mlasnął, po czym przewrócił się na drugi bok.

Znowu palące Słońce, jednak było znacznie cieplej.
-Raz Mojito z lodem. Robi się.-barmanka z zalotnym uśmiechem odebrała zamówienie. Esco siedział pod słomianym dachem, obserwując w oddali grupkę dziewczyn grających w siatkówkę. Jedna odwróciła głowę, szukając piłki. Kątem oka spojrzała na bladego chłopaka, i uśmiechnęła się poprawiając jednocześnie włosy.
-Pański drink.-dziewczyna postawiła szklankę przed Escobarem. Ten również uśmiechnął się w jej stronę. Ta wróciła do swojej roboty, a Esco mógł skosztować...


"Co?! Nawiał?!"

-...-po drinku, dziewczynach i rybie z Mississippi nie było już śladu. W gardle sucho. Napiłby się czegoś. Dziwne. Wczoraj przecież nic nie było... Usiadł, przecierając oczy.
-Kto...-no tak. Tamten ziomek z parku musiał znaleźć sposób, żeby się wyswobodzić i nawiać.
-Skręciłbym kark i by nie było problemu.-pomyślał, kręcąc klatką na lewo i prawo, oczekując na strzyknięcie w żebrach.
-Raz... Dwa... Wystarczy...-gdy każda strona torsu chłopaka wydała z siebie charakterystyczny dźwięk.
-Wiązać... jak... człowiek... nie mutant...-wyciągnął rękę przed siebie, a bluza przeleciała kilka metrów lądując od razu na ramionach telekinetyka.
-Cześć... Tak... Dwa...-posłał dziewczynie krótki uśmiech, po czym wstał i ruszył do łazienki. Nie było go może z pięć minut. Szybko ochlapał gębę, wyszczotkował zęby, żeby nie odstraszyć dziewczyny nieświeżym oddechem.
-Nie... myśleć... o... tamten... On... nie... przyjdzie...-usiadł, czekając na przypieczony chleb.
Powrót do góry Go down
Doreen Green

Doreen Green


Liczba postów : 89
Data dołączenia : 27/06/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Nie Lis 06, 2016 9:20 pm

Westchnęła raz jeszcze i podczas gdy Escobar zniknął w łazience, wrzuciła chleb do tostera i wypakowała resztę zakupów. Kiedy chłopak ponownie do niej dołączył, na stole stały już dwa talerze (oraz jeden mniejszy dla wiewiórki), słoik dżemu, masło orzechowe i dwie spore szklanki soku pomarańczowego. Doreen stała przy oknie z ramionami skrzyżowanymi na piersi i z niewyraźną miną spoglądała na park. Opuszczony ogon dziewczyny kołysał się niespokojnie to w jedną, to w drugą stronę.
- Tak myślisz? - rzuciła w odpowiedzi na ostatnią uwagę chłopaka. - Skąd ta pewność?
Tosty wybrały właśnie ten moment na wyskoczenie z tostera. Doreen nałożyła na talerze po dwie kromki i gestem zaprosiła gościa do stołu, sama zaś usiadła naprzeciwko i zapatrzyła się w etykietę jednego ze słoików. Dopiero na pełne wyrzutu "chittnięcie" Tippy ocknęła się i odłamawszy kawałek swojego tosta, położyła go na mniejszym talerzyku i starannie posmarowała masłem orzechowym.
Nie dało się ukryć, że dziewczyna popadła w nietypowe u niej przygnębienie. Wciąż wyrzucała sobie, że dopuściła się zaniedbania i na swój sposób zawiodła. Oparła podbródek na dłoni i dopiero na widok Esco zdobyła się na delikatny uśmiech. Przynajmniej ktoś skorzystał na jej wczorajszej eskapadzie, a i ona sama nie mogła narzekać na odrobinę towarzystwa.
- Nic mi nie będzie - westchnęła i pokręciła głową. - Mogliśmy to lepiej rozegrać i tyle. Teraz już niewiele da się z tym zrobić.
Upiła łyk soku, a wolną ręką namacała telefon i wystukała na ekranie odpowiedź na wiadomość Laury:
"Szkoda, ale mam nadzieję, że nie będzie sprawiał więcej problemów. Dzięki, że się tym zajęłaś. Gdybyś potrzebowała mnie do czegokolwiek, wystarczy, że powiesz słowo. Całuski. Pozdrów swojego staruszka. Mam nadzieję, że nie pakuje się w kłopoty."
Zignorowała karcące spojrzenie Tippy, która przez cały czas zerkała jej przez ramię, i pacnęła "Wyślij". Humor nieco jej się poprawił. Doreen zwróciła teraz pełną uwagę na swojego gościa.
- Wybacz. Masz rację, to chyba koniec tej sprawy. Nie będę więcej o tym myśleć. Lepiej zrobię, jak powtórzę podstawy baz danych na dzisiejsze zajęcia.
Uśmiechnęła się, ale wbrew swoim słowom, nie spojrzała nawet na leżący w korytarzu uczelniany plecak. Z zapałem za to zabrała się za swoje śniadanie. Przełknęła drugą kromkę i wstała, aby zadbać o dokładkę.
- Jeszcze? - zwróciła się do Esco. - Chwilę mnie nie będzie, ale czuj się jak w domu. Mam kablówkę, jeśli będziesz się nudził. No, chyba że chcesz pójść ze mną. Na większości wykładów przyjmują wolnych słuchaczy, więc nikt nie powinien się czepiać. O ile oczywiście nie masz innych planów. Zwiedzanie Nowego Jorku i tak dalej.
Paplała z ożywieniem, całkowicie już zapomniawszy o feralnej przygodzie. Myślała już tylko o czekającym ją dniu. Zły humor nigdy długo się jej nie trzymał a dowolne obowiązki pochłaniały ją bez reszty.
Powrót do góry Go down
Esco

Esco


Liczba postów : 41
Data dołączenia : 08/07/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Pią Lis 11, 2016 1:08 pm

Jego uwadze nie mógł umknąć ogon dziewczyny, poruszający się z niemal hipnotyczną mocą. Chłopak wciąż był pod wrażeniem dodatkowej części ciała dziewczyny.
-On... wie... nauczyć się...-zrobił krótką pauzę, by znaleźć właściwe słowo.-...park... pilnowany...-Esco również się tego nauczył. Tysiące, albo nwet setki tysięcy wiewiórczych oczu obserwujących każdy ruch, zdających raport przy każdej najmniejszej nieścisłości, jak choćby podebranie hamburgera z budy z żarciem. Na szczęście, Esco już nie musiał się już specjalnie starać o każdy kawałek chleba. Choć kilka tostów dziennie więcej może specjalnie nie obciąży domowego budżetu Doreen. Musiał pomyśleć, w jaki sposób będzie mógł podziękować za pomoc... Co jak co, ale na tym świecie nie było osoby, która ofiarowałaby coś od siebie, nie oczekując niczego w zamian. Nawet, jeżeli na pierwszy rzut oka tego nie widać. Każdy chce coś w zamian za pomoc, jak nie teraz, to po jakimś czasie. Wysłuchał słów dziewczyny, po czym z aprobatą skinął głową.
-Starczy...-odpowiedział na pytanie odnośnie tostów. "Tułacze" życie przyzwyczaiło go do małych porcji. Ewentualnie później coś sobie skołuje.
-Nigdy... nie był... na... wykład... Pójdę...-choć na samą drogę wpadł mu fajny pomysł. Może dzięki niemu Doreen całkiem zapomni o tamtym osobniku.
-Daleko?-spytał, a na jego bladej gębie pojawił się lekki uśmiech. Bez wątpienia coś planował.
Powrót do góry Go down
Doreen Green

Doreen Green


Liczba postów : 89
Data dołączenia : 27/06/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Pią Lis 18, 2016 4:38 pm

- Oczywiście, że jest pilnowany. Myślisz, że się obijamy? - Tippy-Toe ochoczo potwierdziła słowa Esco w przerwie pomiędzy gryzami chleba z masłem orzechowym. Uśmiech Doreen stał się szerszy. Równocześnie ukłuło ją delikatne poczucie winy. Jak mogła zwątpić w swoich wiernych towarzyszy? Wiewiórki przecież wiedziały i widziały niemal wszystko, co działo się w mieście i często dostarczały jej najświeższych plotek.
Z zadowoleniem skinęła głową gdy chłopak zgodził się towarzyszyć jej na uczelnię. Czułaby się podle zostawiając go samemu sobie na większą część dnia.
- Nie tak daleko. Obok parku Washington Square, kilka stacji metrem. Tips nie lubi podróżować pod ziemią, ale jakoś przeżyje, prawda, T?
Wiewiórka wskoczyła Doreen na ramię i otrząsnęła się ze wstrętem. Wyraźnie nie cieszyła jej ta perspektywa, ale gotowa była pójść na ustępstwo po sytym śniadaniu.
- Świetnie, to postanowione. - Doreen zerknęła na zegarek. - Idziemy?
Zarzuciła plecak na ramię i kiedy Esco podążył za nią do wyjścia, zamknęła za nimi drzwi na klucz. Dostrzegła uśmiech i dziwny błysk w oczach chłopaka. Uniosła brew pytająco.
- Co cię tak rozbawiło?

//zt x2


Ostatnio zmieniony przez Doreen Green dnia Wto Gru 06, 2016 5:05 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Esco

Esco


Liczba postów : 41
Data dołączenia : 08/07/2016

Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1Sob Gru 03, 2016 4:23 pm

-Washington Square?-blady chłopak powtórzył w myślach po dziewczynie. Chyba według tego, co powiedział matce jeszcze w Columbus właśnie tam miał pójść na studia. Przysiągł, że mijał nawet budynek uczelni, nim trafił co Central Parku.
-Nic...-zaczął, patrząc jak Doreen przekręca klucz w zamku drzwi wejściowych. Fakt, że wiewiórka nie przepadała za przemieszczaniem się pod ziemią sprawił, że Esco był już całkowicie pewien co do swojego pomysłu.
-Wiewiórka... nie lubić... pod... ziemią...-niejako powtórzył słowa dziewczyny.
-Wiem... gdzie... szkoła... Mijał... wczoraj... Przed... Park...-pomyśleć, że gdyby spełnił obietnicę z domu, właśnie zaczynałby pierwszy dzień na uczelni.
Esco obrócił głowę w kierunku, w którym mniej więcej znajdował się Uniwersytet Nowoyorski.
-Tam... wielki... biały... łuk...-choć wielkich białych łuków w Nowym Yorku mogło być więcej, Esco kojarzył tylko ten jeden.
-Dawaj... późno...-po czym poczekał, aż dziewczyna ruszy pierwsza, by podążyć za nią.

zt
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Salon z kuchnią Empty
PisanieTemat: Re: Salon z kuchnią   Salon z kuchnią Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Salon z kuchnią
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Salon/kuchnia/jadalnia.
» Kuchnia
» Kuchnia
» Kuchnia
» Kuchnia

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Nowy Jork :: Mieszkania :: Mieszkanie Doreen Green przy Central Parku-
Skocz do: