|
| Van Cortlandt Park | |
|
+17Jolt Doctor Strange Sūn Wùkōng Iceman Austin Roberts X-23 Gambit Mary Carol Danvers Ms. Marvel Max Springfield Alyce Evans Loki Black Widow Wonder Man Aiden Shannon Morgana le Fay 21 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Morgana le Fay
Liczba postów : 111 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Van Cortlandt Park Wto Mar 11, 2014 5:48 pm | |
| First topic message reminder :Ulokowany na Bronxie trzeci pod względem wielkości park Nowego Jorku, w którym znajduje się między innymi Muzeum Van Cortlandta - najstarszy budynek Bronxu - oraz największe w mieście jezioro słodkowodne. Park zawiera wiele atrakcji, na przykład basen publiczny, liczne place zabaw, pola przeznaczone pod grillowanie lub uprawianie różnych sportów, takich jak koszykówka, piłka nożna, krykiet, jazda na łyżwach, golf i wiele innych. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Sro Lis 04, 2015 12:30 pm | |
| Wyrzucając płonący dywan przez okno można było tylko mieć nadzieję, że nie oberwie nim nikt spośród zebranych u podnóża budynku gapiów. Z tej wysokości ludzie mieli przynajmniej szansę, by zdążyć się odsunąć, a nawet jeśli nie... To w tym momencie Kamala, Max i Black tak czy siak raczej by się o tym nie dowiedzieli. Na zewnątrz rozległo się co prawda kilka krzyków, ale mogły przecież równie dobrze oznaczać samo zaskoczenie. Najważniejsze jednak, że dzięki temu manewrowi można już było w miarę swobodnie przemieszczać się po salonie - no, przynajmniej o tyle, o ile. Dalej nie było to rzecz jasna ani trochę przyjemne, wysoka temperatura biła z każdej strony, ale zawsze to jakaś poprawa. W końcu gorąco bolało mniej od fizycznego kontaktu z płomieniami. Wkroczenie głębiej w pomieszczenie dowiodło, iż pozbawione drzwi przejście rzeczywiście prowadziło do kuchni, zresztą podłużnej i całkiem sporej, przed pożarem chyba nawet całkiem ładnej. Teraz część znajdującego się w niej sprzętu dosłownie topniała; ciekawe czy coś z tego mogło wybuchnąć pod wpływem ognia? Otworzenie drogi ku dwóm ostatnim pokojom odsłoniło natomiast łazienkę po lewej, po prawej zaś... Coś jeszcze - coś, co zapewne pełniło rolę sypialni, ale prawdę mówiąc w tym momencie ciężko byłoby to poznać. Część sufitu się zerwała; gruz spadł na meble i obciążył dodatkowo podłogę, która co prawda póki co jeszcze się trzymała, ale pewnie nie było jej łatwo. Sklepienie zostało uszkodzone do tego stopnia, że powstały w nim dziury prowadzące na dach. Wszystko to miało jeden plus: jeżeli nawet do sypialni dostał się wcześniej ogień, to w głównej mierze został stłumiony. Najgorzej oberwało łóżko, które zajmowało centrum pokoju - ustawione bokiem do drzwi - oraz podłoga za nim. Pozostałe meble ucierpiały w mniejszym stopniu; im bliżej drzwi stały, tym lepiej się miały. Gruzu było w zasadzie zaskakująco sporo, więc być może na dachu mieściło się do tej pory coś jeszcze, co zleciało wraz z sufitem?
|
| | | Max Springfield
Liczba postów : 10 Data dołączenia : 17/09/2015
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Pią Lis 13, 2015 11:35 pm | |
| Maxie nie czekając na całą resztę wbiegł do sypialni. Chciał sprawdzić, czy nikt nie został tam przywalony przez gruz, czy uwięziony przez ogień. Kiedy zauważył, że nikogo nie było w środku chłopak w głębi duszy jęknął. Chciał już po prostu stąd wyjść, gdyby znaleźli kogoś miałby pretekst aby zwinąć się z tego budynku bez wyrzutów sumienia, które będą go pewnie męczyć jeżeli ucieknie stąd teraz. Na szczęście nie był tutaj sam. Towarzyszyła mu bohaterka na pełny etat - Ms. Marvel. Niech ona zajmie się ratowaniem ludzi, Max rozejrzy się za jakimś sposobem na opuszczenie pułapki. Nie można też zapomnieć o tym wszystkowiedzącym, zakapturzonym gościu, on też im pomoże. Maxie zarzucił torbę na plecy i zaczął oglądać gruz, czy aby nikt nie jest nim zawalony, jeżeli nikogo nie znajdzie zacznie się wspinać po wielkie kupie betonu na dach.
Wybacz Loki, mega zalatany byłem |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Pon Lis 16, 2015 12:53 pm | |
| Black się rozejrzał. Kuchnia. Nawet ładna. Problem w tym że meble praktycznie pływały. Czyli nikogo tu nie ma. -kto chcę kanapki?-zapytał dla rozluźnienia atmosfery. Wszedł do zawalonej sypialni. -nikt?OK.-powiedział. Zasilił na widok zawalonego łóżka. Po chwili się odezwał -dobra, na górze coś jest. Wchodzę.-stwierdził. Wziął lekki różni wg i wspiął się po gruzach na górę. Przypomniał sobie o jego mocy. Włączył "wykrywacz i zaczął wyczuwać myśli osób |
| | | Ms. Marvel
Liczba postów : 29 Data dołączenia : 07/09/2015
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Sro Lis 18, 2015 10:03 pm | |
| Gdy salon był już w miarę/jeszcze nadający się do swobodnego przejścia, szybko podbiegła do pierwszego pomieszczenia, jak się okazało, kuchni. Pustej. Ach, nie ma co panikować, kto skryłby się przed ogniem w kuchni, prawda? Kamala usiłowała się uspokoić, gdyż naszedł ją niespodziewany atak lekkiej histerii. Kogoś słyszała w tym mieszkaniu, ktoś tu MUSIAŁ być. Ale gdzie?.. Sprawdziła następny pokój - łazienkę - pusta. Sypialnia na przeciwko? Zdecydowanie gorzej. Sufit był w większości zawalony, najciężej właśnie nad łóżkiem. Niewiele myśląc Ms. Marvel weszła do wnętrza pokoju, by dokładniej przyjrzeć się gruzom, co już z resztą robił nieznajomy nastolatek. Czy ktoś mógł być w nich uwięziony? Nic nie słyszała, nic nie widziała. Z całego chaosu w głowie wyrwał ją ten zakapturzony facet. Jak to na górze coś jest? Czemu o tym wcześniej nie pomyślała? Wydłużyła swoje nogi na tyle, by móc rozejrzeć się po dachu, lecz by nie być widoczną dla gapiów na dole. - Macie coś? - spytała głośno, lustrując otoczenie. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Czw Lis 19, 2015 5:49 pm | |
| Oglądanie gruzu - wśród którego tu czy tam tliły się jeszcze płomienie, choć drobne i w tym momencie raczej nieszczególnie groźne - pozwoliło Maxowi dojrzeć coś znajdującego się najwyraźniej pod nim... Ale nie na zniszczonym łóżku, tylko obok niego, już na podłodze. W wyrwie pomiędzy fragmentami sufitu - zresztą całkiem sporymi - dało się coś zauważyć... ... Kawałek twarzy? Nie było co prawda widać jej zbyt wiele, a cienie rzucane przez gruzy dodatkowo ukrywały ile mogły, ale zamknięte oko praktycznie musiało być ludzkie; długie rzęsy mogłyby sugerować kobietę, ale tak naprawdę byłby to tylko strzał. Niestety w tych okolicznościach nie dało się stwierdzić czy osoba ta żyła, więc pewnie tak czy siak wypadałoby ją odkopać, aby to sprawdzić. Skórę na kości policzkowej miała za to zdartą i poszarpaną... Ale nawet pomijając to - i tak nie prezentowała się ona zbyt zdrowo, co mogło z kolei sugerować jakąś chorobę skóry albo chociaż uczulenie. Zbliżenie się lub poruszenie odłamków znajdujących się tuż przy poszkodowanym cywilu sprawiło, iż powieka nagle się otworzyła, ukazując zielone oko - którego źrenica początkowo zdawała się aż nienaturalnie wąska, nim stopniowo rozszerzyła się do stanu mniej więcej standardowo ludzkiego. Zaraz potem powieka ponownie opadła, teraz już wolniej. Przynajmniej ofiara wciąż żyła. Tymczasem ze swoich miejsc na dachu Kamala i Black w zasadzie nie mogli zobaczyć zbyt wiele - a przynajmniej nic naprawdę interesującego. Aby przyjrzeć się tłumowi lub zorientować się w aktualnej sytuacji strażaków musieliby najpierw zbliżyć się do krawędzi i za nią wyjrzeć. Spacerowanie po dachu mogłoby się natomiast skończyć nie najlepiej; skoro załamał się w jednym punkcie, to równie dobrze mógł też runąć w innym, szczególnie pod wpływem dodatkowego ciężaru. Pozostawała więc jeszcze kwestia znalezienia sposobu na zejście na dół.
***
Taka krótka informacja - ja przypominam, że kolejki właściwie nie ma, więc nie musicie czekać na to, aż Max odpisze. No, chyba że tego wymagają dialogi albo potrzebujecie na coś reakcji.
|
| | | Ms. Marvel
Liczba postów : 29 Data dołączenia : 07/09/2015
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Czw Lis 19, 2015 9:36 pm | |
| Skoro na dachu nie dojrzała niczego wartego uwagi (czytaj: żadnej rannej osoby, potrzebującej pomocy), wróciła z powrotem na dół, do Maxa. Który coś spostrzegł, swoją drogą. Zerknęła w kierunku, w którym on był obrócony i już wiedziała. Oko! Które się otworzyło! Żyje! Póki co - owszem. Dlatego aby zachować ten stan, Ms. Marvel czym prędzej ruszyła do pomocy przy odgruzowywaniu ofiary. Delikatnie starała się odciążać uwięzioną osobę, by nie pogorszyć lub spowodować żadnej rany. Wszystko odrzucała obok siebie, aczkolwiek nie gwałtownie, by przypadkiem nie pogorszyć stanu budynku dookoła nich. Dom nadal płonął, strażaków nadal nie było w środku, przynajmniej na tym piętrze, a oni nadal tutaj. Jedyny plus jest taki, iż nie mają więcej terenu do zbadania, więc to nie powinno już zająć zbyt długo. Czy się myli? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Pią Lis 20, 2015 7:47 am | |
| -zaraza. Niczego tu nie ma-zawołał do pary nastolatków na dole. Spojrzał jeszcze przez krawędź dachu i wróci do sypialni. Zauważył że nastolatki pochylają się nad czymś w kupię gruzu. Czyżby kogoś znaleźli? Podszedł do nich i kucnął. Zauważył oko... ludzkie oko! Długie rzesy mogły należeć do kobiety,albo transwestyty. No nic, transwestyta też człowiek. Pomógł reszcie odsunąć resztę gruzów. Równocześnie odniósł wrażenie jakby ogień się zbliżył. Trzaski słychać było głośniej. Będą musieli zwiewać dachem. - wiecie co... mam chyba pomysł jak stąd uciec. Ale będzie problem z nią.-powiedział gdy zakończyli odsówanie gruzów |
| | | Max Springfield
Liczba postów : 10 Data dołączenia : 17/09/2015
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Pią Lis 20, 2015 11:35 pm | |
| W końcu na coś ten wielki łeb się przydał. Pod gruzami była jakaś osoba! Od razu nie omieszkał poinformować o tym swoich nowopoznanych towarzyszy. Pomiędzy cegłami leżała prawdopodobnie była jakaś kobieta. Ms. Marvel natychmiast wzięła się za odgruzowywanie, w czym pomogli jej Max i ten drugi typek w okularkach. Nie posiadając super siły dziewczyny mógł tylko jakoś niezgrabnie całym ciałem podpierać większe kawałki dachu. Skupił się też mocno, aby asekurować się telekinezą i wyrzucać małe odłamki. Wrócił myślami do momentu, w którym oko przywalonej osoby się otworzyło. Jego źrenica była wyjątkowo niewielka, wręcz nienaturalna. Maxie nie chciał od razu podejmować pochopnej decyzji, więc nie poinformował o swoich podejrzeniach towarzyszy. Niepotrzebna im tutaj panika. - Do rzeczy, nie mamy czasu. - burknął na faceta w oksach, kiedy ten postanowił poinformować że ma plan, ale zamiast po prostu go powiedzieć, wolał marnować cenne sekundy. Chłopak wciąż pomagał odgruzowywać osobę i był gotowy, aby w razie czego udzielić jej pierwszej pomocy. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Sob Lis 21, 2015 10:06 am | |
| - możemy uciec dachem. ja sobie poradzę, ale nie wiem jak wy. Ms Marvel powinna dać sobie radę, ale obawiam się o przeniesienie rannego.- wyraził swoje obawy Black. on umiał parkour, Ms Marvel umiała się rozciągnąć więc jakby co to przejdzie na spokojnie. ale był problem z maksem. no i z poszkodowaną. nie wiedział jak to rozegrać. -masz pomysł jak przenieść ją po dachach?-zapytał ich obu obawiając się najgorszego
Dłuższe posty, znowu przypominam! ~ Loki |
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Sro Lis 25, 2015 8:49 pm | |
| Zwiększenie temperatury czy promieniowania, o czym poinformował ją JARVIS, nie było czymś, co Carol chciałaby usłyszeć. Ostatnio nie było nic na tyle pozytywnego czy coś w tym stylu, co miałoby sprawić, że będzie lepiej. Spotkanie i nadmiar informacji z X-Menami, wielka gościnność w Avengers Tower, a w międzyczasie próba krótkiej umowy, by dostać informacje w zamian za uczniów i narzucona przez Hill opieka nad stworzoną przez Fury'ego grupą młodych uzdolnionych. Nic z tych rzeczy nie przekonywało i nie pocieszało. Tym bardziej ta ostatnia, chociaż im więcej Carol o tym myślała, to co jakiś czas była bliższa zmiany zdania. Wiedziała jednak dobrze, że lepiej będzie najpierw o wszystkim się dowiedzieć, by móc spojrzeć na to nie tylko z jednej czy dwóch perspektyw. Podczas lotu po Nowym Jorku, komunikator nieprzyjemnie poinformował o zdarzeniu w parku. SHIELD najwidoczniej chciało, aby upewnić się, że nie jest aż tak źle jak się prezentuje, choć Carol nie wiedziała po co miała tam się zjawić. Tym bardziej, że jak jej było wiadomo, jeden z agentów tam aktualnie przebywał. Dodatkowa informacja o zgrupowaniu przed domem, straży pożarnej i dwójce dodatkowych osobników (w tym i młodszej Ms. Marvel, o której tyle wiedziała, że działała w innym miejscu) - no, bardziej zainteresowało. Oczywiście, nie miała zamiaru zatrzymywać się i zasilić grupę gapiów. Zwłaszcza że dzięki swoim mocom mogła latać - miała szansę obserwować z góry. Widzieć, jak budynek lada moment się zapadnie, jak języki ognia sięgają wyżej i jaśnieją, rozświetlając okolicę. Danvers była bardziej po cywilnemu ubrana. Ot, wyróżniała ją górna część stroju z błyskawicą. W każdym razie - blondynka zatrzymała się niewiele wyżej nad dachem kamienicy, upewniając się wcześniej czy widownia przed kamienicą jest w miarę bezpieczna, a służby porządkowe nie potrzebują wsparcia na dole. Postronni też byli niemałym problemem, zwłaszcza ci ciekawscy. Następnie miała zamiar upewnić się, co jest właściwie z samym budynkiem czy coś lub ktoś zwróci jej uwagę i czy jest szansa na bezpieczne wyciągnięcie tych, co znajdywali się w środku. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Czw Lis 26, 2015 12:18 pm | |
| Ms. Marvel - ta chronologicznie numer jeden - dotarła na miejsce akurat w momencie, gdy grupa przebywająca na ostatnim piętrze kończyła już usuwać gruzy przygniatające ofiarę, w związku z czym przez dziurę w dachu mogła to oczywiście zobaczyć - i sama również mogła zostać ujrzana. Poszkodowana kobieta leżała na boku i miała na sobie spodnie dresowe oraz koszulkę, które być może służyły za piżamę. Po czole spływała jej strużka krwi, więc zapewne oberwała w głowę; z tym mogą być później kłopoty. Właściwie to pod nosem też miała zaschniętą krew, ale w o wiele mniejszej ilości i niekoniecznie związaną z zawaleniem sufitu. W rudych włosach - zresztą dość rzadkich, co ułatwiało rozeznanie - brakowało ciemniejszej czerwieni, więc wśród nich raczej nie trzeba się było doszukiwać kolejnych obrażeń. Reszta ciała natomiast - to już inna sprawa. Odsłonięta skóra na rękach wyglądała na mocno obtartą - tak jak i na jednym policzku. W zasadzie stan ten można by określić jako "na granicy krwawienia", bo zdarcia były dość głębokie, zaczerwienione pod spodem, ale nic z nich nie wypływało; chociaż tyle dobrego. Gorzej wyglądało udo tuż nad kolanem, gdyż tam wbił się zaostrzony kawałek gruzu - całkiem spory, o nieregularnych krawędziach, przez co rana wcale nie wyglądała dobrze - i krwawiła dość obficie. Kto wie, może nawet sięgała do kości... Najważniejsze jednak, że w końcu ranna została odkryta i można było się nią zająć, zabrać w bezpieczniejsze miejsce... Możliwie jak najszybciej, bo dym oraz temperatura panujące w budynku przeszkadzały coraz bardziej, a dochodzące z różnych kierunków trzaski nie napawały optymizmem. Nagle gdzieś w oddali rozległ się kolejny huk, jak gdyby coś znowu się zawaliło.
Btw, Black, spróbuj może pisać dialogi trochę jaśniejszym odcieniem, bo ten męczy oczy przy próbach odczytania - przynajmniej moje.
|
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Nie Lis 29, 2015 10:26 pm | |
| Sytuacja nie prezentowała się cudownie, to od razu można było zauważyć, nic nowego. Dom w płomieniach, publika nieopodal, wyjce syren, dym i zbyt gorąco. Carol zmrużyła oczy, dostrzegając parę postaci, które poruszały się na ostatnim piętrze tejże kamienicy, domu czy co to tam było. Blondynka nie miała zamiaru dłużej się zastanawiać, jak to wszystko się prezentuje. Rozeznanie w sytuacji - ogarnięte. Można było zadziałać. Kobieta zatem od razu, zdecydowanie, wleciała do środka, przez podziurawiony i osłabiony dach. Najpierw spojrzała po obecnych, aby krótko się zorientować, kto tutaj się znajduje, a następnie zwróciła uwagę na ranną kobietę. Przy niej też przykucnęła, patrząc po jej ranach i współczuła. Rany nie były jej obce, więc Carol była w stanie wyobrazić sobie, przynajmniej częściowo, jak to cholernie musi boleć. - Agencie Black, znajdźcie jakąś w miarę całą deskę - poleciła, zerkając przez ramię. - Najpierw ją wyniosę... - oczywiście kobietę, nie deskę - a potem po was przylecę - dodała po chwili, samej też rozglądając się za płaskim kawałkiem drewna. Ms. Marvel 1.0 postanowiła - jak wyżej zostało napisane - wynieść kobietę z budynku. Co prawda, mogłaby uniknąć tego, aby użyć deski, bo w tym przypadku, kiedy płomienie i dym robią swoje, ważniejsze jest uratowanie życia, nie patrząc na to, jakie mogą być skutki. Lepiej przecież przeżyć, prawda? Nie miała zamiaru szukać do dnia następnego jakiegoś kawałka drewna, więc uprzedziła ranną, że ją wyniesie i żeby się jej złapała mocno, jeśli da radę, choć to nie było koniecznie. Po chwili też Carol wsunęła jedną rękę pod zgięcie kolan, a drugą pod pachę kobiety, wcześniej obracając ją ostrożnie na plecy. Spodziewając się, że reszta chwilę odczeka lub sama zapragnie się wydostać, Danvers wyleciała z budynku, aby ranną oddać służbom porządkowym. Taki był plan - oddać i wrócić po resztę.
Ostatnio zmieniony przez Carol Danvers dnia Czw Gru 03, 2015 2:50 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Sro Gru 02, 2015 10:14 pm | |
| Black ucieszył się w duchu z przybycia Avengersa. Rozwiązało to jego problem z próbą przeniesienia poszkodowanej. -przyjąłem-zameldował. Natychmiast też rozpoczął poszukiwania deski. ~pomyśl John. Łóżka są zwykłe z drewna. Tylko że łóżko mocno oberwało. Czyli znajdę tam co najwyżej drzazgi. Ale jeśli łóżko, to jest to sypialnia. Czyli stoi tu szafa!~wydedukował Black. Podszedł do szafy i wyciągnął drzwi z zawiasów. Przejrzał im się. Powinny się nadać. Włożył drzwi pod pachę i wrócił do pary nastolatków. - nie jestem pewien jak ona chcę to rozegrać, ale przynajmniej problem rozwiązany-powiedział do nich-mocy niech będą dzięki za Avengersów*-dodał po chwili.
*nie wiem jak to napisać więc napiszę tak |
| | | Ms. Marvel
Liczba postów : 29 Data dołączenia : 07/09/2015
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Czw Gru 03, 2015 9:42 am | |
| Razem z pomocą chłopaka udało jej się uwolnić ciało kobiety spod gruzów. Osoba ta była nieprzytomna, ale na pierwszy rzut oka prezentowała się lepiej, niż przypuszczała po osobie przywalonej ciężkim materiałem. Cóż, na pierwszy rzut oka. Kiedy dokopali się do nóg i odkryli, iż ten wielki kawałek szkła jest w CZĘŚCI jej ciała, osadzony dosyć głęboko na dodatek, sprawy się trochę pokomplikowały. Podejrzany pomocny typek w kapturze raczej nie zabłysnął pomysłowością proponując ucieczkę przez dach, bo w sumie tylko taka droga im pozostała. Kamala mogłaby wtedy wziąć ofiarę na ręce i jakoś wybalansować sobie drogę na pobliski dach, ale z taką raną już nie była tego taka pewna. Nie chciała niczego pogorszyć. Pytającym wzrokiem zaczęła szukać pomocy u stojącego obok towarzysza. - A twoje...mojo.. nie da rady? - zaczęła, nie wiedząc dokładnie jak określić jego moce. W końcu to on załatwił sprawę z dywanem i teraz wykazał się nimi przy odgruzowywaniu. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy zupełnie znikąd pojawiła się w budynku....- CAROL FREAKING DANVERS?!! Jej oczy nabrały wielkości spodków, nadal nie do końca wierząc w to, czego właśnie jest świadkiem. Ms. Marvel (nie, nie Kamala, ta PIERWSZA i NAJWSPANIALSZA) uklękła przy kobiecie, najwidoczniej chcąc zorientować się w jej obrażeniach, po czym wydała bardzo sensowne polecenie, jak się okazuje, agentowi. Chwilę później zniknęła z kobietą, pozbywając ich największego obecnie problemu. Be cool, be cool, be cool. - Okej, czas na nas. Ktoś chce się pode mnie podczepić czy wolicie się wydostać z... Ms. Marvel? - to pytanie było niezręczne - Wiecie, mogę się zamienić w drabinę czy coś... Mimo płonącego budynku teraz jakoś nie chciała opuszczać tego miejsca. Co jeśli już jej nigdy nie zobaczy? Ale z drugiej strony... co jak co, ale kiedy Mściciel zaczyna interweniować do takich spraw jak pojedynczy płonący budynek, to ktoś będzie musiał oberwać za zwalenie sprawy. Kazanie od Avengera? Mogę z tym żyć. Wzruszyła ramionami i zaczęła wdrapywać się na dach, by znaleźć dobre miejsce do zejścia. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Czw Gru 10, 2015 4:41 pm | |
| Na szczęście Carol nie musiała ryzykować niesienia poszkodowanej na rękach, bo Black stosunkowo szybko zorganizował "deskę" - i to sporą, bo aż całe drzwi od szafy. Plus sytuacji był więc taki, że przynajmniej kobieta się z niej nie zsuwała. Minus: niezbyt wygodnie było ją nieść. Ot, coś za coś. Tak czy siak Ms. Marvel mogła wznieść się w powietrze i ponad dach, przy okazji wymijając strużki dymu - na tyle ciemnego, że miejscami aż blokował wizję. Rana rudowłosej kobiety wciąż mocno krwawiła, teraz było z nią chyba nawet gorzej... Być może przekładanie ofiary na drzwi w jakiś sposób pchnęło ten odłamek gruzu? Trudno orzec. Po drodze Carol mogła dojrzeć między innymi to, że strażaków wokół budynku jakby przybyło, choć w okolicy najwyraźniej nie pojawił się żaden nowy wóz. Czyżby ci, którzy do tej pory znajdowali się we wnętrzu budynku, zdecydowali się go jednak opuścić? Uznali, że niebezpieczeństwo jest zbyt duże? To nie wróżyło za dobrze. Gdy Mścicielka wylądowała przed budowlą i odstawiła drzwi na podłoże, jeden ze strażaków skierował się ku rannej. Niestety pogotowia nie było jeszcze na miejscu. Zebrany tłum zerkał z ostrożnym zainteresowaniem na poszkodowaną, ale na tym w zasadzie poprzestawał - no, oraz jeszcze na szeptaniu między sobą. Tymczasem w samym budynku sprawy rzeczywiście prezentowały się coraz gorzej, przynajmniej w tym miejscu, w którym znajdowali się Kamala, Max i Black. Przy łóżku podłoga nieprzyjemnie zaskrzypiała i jakby się wygięła - strasząc załamaniem się pod resztkami mebla oraz pod gruzami, które wciąż zalegały w tej okolicy. Płomienie znów zaczęły rozprzestrzeniać się po pomieszczeniu, póki co głównie w pobliżu drzwi, wspinając się po wszystkim tym, co mogło się tylko nimi zająć. W skrócie - czas się kończył.
|
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Nie Gru 13, 2015 9:29 pm | |
| Carol odebrała wcześniej deskę od Blacka i bez jakiegokolwiek słowa zaczęła przenosić kobietę. Jak zauważyła Kamalę, która obok niej się znalazła - zerknęła parę razy w stronę dziewczyny, nie mając jednak zamiaru spowalniać całej akcji. Tym bardziej, że dym był nieszczególnie pomocny i co jakiś czas Ms. Marvel musiała porządniej odchrząknąć, a nie była tutaj aż tak długo. Nie przejmowała się też raną; jak wcześniej zostało wspomniane - Carol widziała służby. One się tym odpowiednio zajmą i lepiej było nie powodować krwotoku, będąc kilkanaście metrów od osób, których zawód na tym polega. Przynajmniej ktoś, kto więcej miał do czynienia z rannymi, kiedy Mściciele starali się ogarnąć to, co się działo wówczas w danym momencie. W tymże przypadku - trójka osób, w tym dwójka mająca mniej niż 20 lat. Kobieta zapragnęła orientacyjnie dowiedzieć się, jak to jest z ranną, jednakże uznała, że tym mogą zająć się zaraz. Odbiła się od ziemi, by nieco na oślep skierować się do zniszczonego dachu, aby stamtąd zabrać Maxa, Blacka na jedną rękę, każąc jednemu złapać tego drugiego. Natomiast z drugiej ręki miała skorzystać Kamala. O ile Carol nie miałaby problemu ze znalezieniem dziewczyny w tej gęstwinie ciemnego dymu i o ile Khan sama nie znalazła się na dole, rzecz jasna. Zatem, jak łatwo wywnioskować - po prostu złapać kolejne osoby i z nimi wylądować na ziemi, nieopodal całej publiki, ale jednak nie w centrum. No, chyba że ciekawska widownia sama by się przemieściła. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Pon Gru 14, 2015 12:24 pm | |
| -problem rozwiązany.-stwierdził enigmatycznie Black. Już miał stwierdzić że czas się zbierać, gdy łóżko(czy też miejsce gdzie się znajdowało) zaczęło skrzypieć. Gdy spojrzał w to miejsce, zauważył że podłoga się wygieła, tworząc dołek. Groziło to zawaleniem. - czas się zbierać. Dam sobie radę, nie wiem tylko jak Wy. Chyba że Ms.Marvel powróci.-tu zakaszlał, gdyż dymu zaczęło być coraz więcej. Musiał się jak najszybciej zbierać. -pośpieszcie się, nie wiem jak długo to wytrzyma!-zawołał do reszty, wyskakujac przez dziurę w dachu. Postanowił że ucieknie dachami, nie obciążając Avengerki. Zaczął biec po dachach, a gdy minął budynek obok tego płonącego, zszedł z dachu. Po chwili znalazł się na poziomie ziemi, skąd obserwował płonący budynek z zewnątrz. Reszta lada moment powinna się wydostać. |
| | | Ms. Marvel
Liczba postów : 29 Data dołączenia : 07/09/2015
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Czw Gru 17, 2015 7:40 pm | |
| Wszyscy najwidoczniej ją olali. Mówiąc "wszyscy" miała na myśli Maxa i agenta Blacka, który, jak zwykle, poradzi sobie sam. Kamala jedynie wzruszyła ramionami i za pomogą swoich długich kończyn jakoś zahaczyła o sąsiedni budynek, po którym potem zeszła. Raczej nie powinna mieć naocznych świadków, jeśli tak, to niezbyt wielu, gdyż starała się, aby miejsce, po którym schodziła, było mało widoczne dla gapiów. Zerknęła w górę widząc jak jej idolka z dwójką jej towarzyszy ląduje nieopodal publiki. Westchnęła i zacisnęła pięści, aby dodać sobie odwagi, ale błyskawicznie się opamiętała i jeszcze przed tym zamieniła się w wysoką normalną blondynkę z dużą błyskawicą na kurtce. Nie chciała się w żaden sposób wrzucać w oczy tym podejrzanym ludziom, ale jednak wypadało zamienić kilka słów z jej..zespołem. Ranną kobietą już zajmowali się medycy. Podeszła do superbohaterki, czając się lekko, gdyż jednak bała się nierozpoznania. Dlatego też zaczęła się szeroko uśmiechać (co było w sumie wywołane przez panikę i zakłopotanie) i wskazywać wcale nie tak dyskretnie na znak na piersi. - Em, p-proszę pani? Znaczy, Ms. Marvel? - zaczęła niepewnie, nie wiedząc czego może się po niej spodziewać. Miała wrażenie, że im więcej powie, tym bardziej się ośmieszy. Już policzki płonęły jej ze wstydu. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Sob Gru 19, 2015 1:41 pm | |
| Podczas pierwszej próby wydostania się na dach Black przypadkowo odłamał fragment krawędzi dziury w suficie, który pochwycił - i zleciał razem z nim z powrotem na podłogę, dodatkowo ją obciążając; aż zatrzeszczała przez to z niezadowoleniem, a i kolana mężczyzny wcale nie przyjęły tego najlepiej. W tym momencie agenta minęła zresztą Kamala, która dzięki wydłużeniu nóg bez problemu dostała się na sąsiedni budynek. Za drugim razem Blackowi poszło już o dziwo lepiej, a zagadka tego sukcesu szybko się wyjaśniła: otóż Max asekurował go telekinetycznie, aby dach się pod nim nie załamał. Niższa temperatura na zewnątrz oraz czystsze powietrze z pewnością poprawiały samopoczucie. W tym czasie Carol była już niedaleko i w parę sekund później mogła złapać agenta - do którego miała po prostu najbliżej - a następnie zejść jeszcze niżej, by zgarnąć także i Maxa.
***
Jeżeli o mnie chodzi, to na dobrą sprawę możecie pisać dalej już na własną rękę, przy czym od razu informacja: Maxa pomijajcie, uznajcie najlepiej, że zniknął gdzieś w tłumie i dostał tutaj z/t. Strażacy pracują dalej, z czasem przybędzie karetka, budynek jest w kiepskim stanie i może się przynajmniej częściowo zawalić. Amen.
|
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Wto Gru 22, 2015 10:56 am | |
| Zauważyła chwilowe zmaganie się Blacka z próbą wyjścia i tym, jak Max mu dopomagał albo cokolwiek robił, żeby tylko ten znowu nie zleciał na dach. Tego pierwszego Carol złapała w połowie przedramienia. - Męska duma, huh? - rzuciła, nie konkretyzując czego dotyczy ten komentarz, ale równie dobrze samemu można było wywnioskować, o co chodziło. Zaraz też kobieta poleciała niżej, by zgarnąć też i Maxa, z którymi w końcu wylądowała na ziemi. Ledwo co postawiła obu panów na ziemi, to ten młodszy już zniknął w tłumie, jakby do czegoś mu się spieszyło. Nie wnikała, co dalej i nieszczególnie tym się przejęła. Rozejrzała się po zebranych zauważając, że strażacy zajmują się już kobietą. Zerknęła też na budynek, który wypełniony ogniem i dymem, powodował największy huk, gęstwina oświetlona światłami wozu strażackiego - skłamałaby, gdyby powiedziała, że tak na co dzień nie dzieje się w Nowym Jorku, w każdym jego zakątku. Nim jednak zdążyła się odezwać, by choćby spytać Blacka o to, co właściwie się stało (czy ma pojęcie), podeszła do niej jakaś obca dziewczyna. Chwilę Carol zajęło rozpoznanie w niej nastolatki, która znajdywała się w tym budynku, a wymowne kręcenie dłonią przy znaku na jej kurtce pomogło Danvers wyjaśnić, z kim rozmawia. - Dobra robota z tym budynkiem - wielokrotnie spotykała się z tym, że wypada chwalić. Zwłaszcza jeśli widzi się młode osoby, które próbują coś zdziałać w dobrej sprawie. Kamala mogła zauważyć nawet cień uśmiechu na twarzy Ms. Marvel. - Słyszałam, że gdzie indziej zazwyczaj... działasz, więc od kiedy Nowy Jork? - spytała bezpośrednio, zwracając na nią uwagę i zerknęła w stronę Blacka, jakby kontrolnie. Być może czekała na jakieś krótkie wyjaśnienie, co właściwie się wydarzyło? |
| | | Ms. Marvel
Liczba postów : 29 Data dołączenia : 07/09/2015
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Czw Gru 24, 2015 12:03 pm | |
| UFFF. Z Kamali z ulgą zeszło powietrze, gdy jednak została rozpoznana. P czym mimowolnie się wyprostowała, pękając z dumy na słowa Mścicielki. I zaraz, zaraz, czyżby mignął jej przed oczyma najpiękniejszy uśmiech na świecie? Niee, to byłoby za dużo szczęścia na raz. Zaraz jednak straciła całą pewność siebie. - Uh, jestem tu od zaledwie paru dni. Szkooła. - Kamala zrobiła minę typu "if you know what i mean" kiedy wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowo, ale zaraz się opamiętała, bo przecież Ms. Marvel nie była jej rówieśniczką ani koleżanką, a światowej klasy superbohaterem, któremu na dodatek skradła pseudonim. Jej policzki mimowolnie przybrały purpurowej barwy, nawet przy zmienionej postaci, a jej głowa powędrowała w dół. Coś czuła, że zaraz może dojść do rozmowy na ten temat, ale.. hm, wróć. Słyszała o mnie? Słyszała o moich "działaniach"?? Jej oczy rozszerzyły się do wielkości spodków, a usta mimowolnie się rozchyliły, by potem ona zaraz mogła ponownie przejąć kontrolę nad swoim ciałem i błyskawicznie je zamknąć. Wlepiła wzrok w swoją idolkę. - Nie jesteś zła..? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Pią Gru 25, 2015 11:40 am | |
| John obserwował obie superbochaterki. Zsunął kaptu z głowy, i zdjął okulary przeciwsłoneczne. Mimowolnie zauważył że jego płaszcz się lekko przypalił. ~Zaraza~pomyślał. Znowu co będzie trzeba wyprać, a biorąc pod uwagę fakt że bez płaszcza czuł się jak bez ręki, to będą cięźkie dni. Teraz, gdy adrenalina z powodu pożaru zaczęła się ułatwiać, zaczął odczuwać ból w kolanach. Tam, w budynku nie chwycił się zbyt dobrze sufitu, przez co spadł. Kolana nie przyjęły tego najlepiej. Za drugim razem sufit się trzymał, ciekawe czemu. Nie miał zbyt wiele czasu na zastanowienie, gdyż wtedy to złapała go Ms.Marvel z Avengersów. Jego i Maxa. Właśnie, Max. Ledwo wylądowali, a ten już zniknął w tłumie. Ciekawe czemu. No nic z tym nie zrobi, więc odpuścił. -to ja Was zostawię same.-powiedział do superbochaterek. Odwrócił się i skierował w stronę nowego Jorku. Po chwili był już na ulicach, skąd skierował się do domostwa.
[Z/T] |
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Czw Gru 31, 2015 9:50 am | |
| Carol uniosła brew, słysząc odpowiedź Kamali. No tak, szkoła, nie szkoła. Aż sama Danvers zapomniała jak to jest. Taka stara przecież była. Potrafiła jednak zrozumieć pewną niechęć. Każdego w końcu dotyczyła. - Przynajmniej nie będziesz mogła narzekać na nudę w tym mieście - podsumowała z lekkością, wiedząc doskonale, że to z jednej strony mogłoby pocieszyć, a z drugiej zmartwić. Zwłaszcza że swego czasu złoczyńcy i wszyscy, co chcieli - a nie mogli (tak było jej przykro, że aż wcale) - zdobyć świat, zaczynali od tego miejsca. Danvers musiała się zastanowić nad odpowiedzią. - Na pewno byłam zdziwiona - przyznała na sam początek, odpowiadając całkiem rzeczowo. Jasne, pewnie przez jakiś czas rozważała czy nie odwiedzić drugiej Ms. Marvel, jednakże wydarzenia, które miały miejsce i ogólnie mało wolnego czasu sprawiło, że rozmowa dopiero zaistniała teraz, w tym momencie. A czy to nie było więc wygodniejsze? - Nie. Liczę na to, że pokażesz, że nie bez powodu nazwałaś się Ms. Marvel - wyjaśniła blondynka, unosząc brwi. Wbrew pozorom, nie miała tonu, jakby ją chciała zganić, choć autorka - o popatrz, czyli ja - nieźle mogła to zniszczyć, wiadomo. Bardziej przez myśl blondynki przeszło, co było powodem, ale nie należała do osób, które wyjaśniałyby chętnie i do tego godzinami. - I że nie będę żałowała tych słów - dodała po chwili, zdobywając się w końcu na otwarty uśmiech. Jakby zgoda, swobodne zapewnienie, że jednak nie jest aż tak zła, jak mogła być. Mogło to także być ostrzeżeniem, by jej wstydu nie zrobiła czy cokolwiek w tym stylu, trudno powiedzieć. W rzeczywistości nie zajęło jej to długo (nawet jeśli była blondynką), odpowiedziała dość prędko. Jedynie opis tego po prostu wydłużał całe zachowanie!
edit (6 I 2016 r.) Carol najprawdopodobniej musiała "znieść" chwilowe zapewnienie przez Kamalę (albo i nie?), że dziewczyna nie ma zamiaru jej zawieść w związku z działaniem jako superbohaterka. I to się kobiecie spodobało; pewność siebie, świadcząca o tym, że jest to działanie (jest moc!), właściwie jego chęć. Wyszła też z pewną propozycją, zgarniając dziewczynę na bok, jednakże czas i miejsce nie wydawało się zbyt odpowiednie, a i sama Khan zdawała się być zbyt rozemocjonowana, żeby zadecydować od razu. W takiej sytuacji Danvers po prostu zaproponowała, że spotkają się za jakiś czas i porozmawiają o tym wszystkim i zaznaczyła, że nie będzie miała problemu ze znalezieniem jej. Chyba. Obie panie po chwili rozmowy, obserwacji tego, co się działo za nimi - pożegnały się i każda z nich ruszyła w swoją stronę (chyba że Kamala potrzebowała "podwózki", to taką dostała).
ZT za obie. |
| | | Mary
Liczba postów : 9 Data dołączenia : 22/02/2016
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Czw Lut 25, 2016 7:39 pm | |
| Zanosiło się na całkiem spokojny dzień. Wielu ludzi było dzisiaj w parku, jednakże pewna trochę się wyróżniała. Dziewczyna westchnęła ciężko, czując niektóre spojrzenia mężczyzn na sobie. Czasami to naprawdę było bardzo męczące. Zanosiło się dzisiaj na ładną pogodę, wszak była wiosna. Lekko się uśmiechnęła, po czym usiadła na pobliskiej ławce. Delikatnym ruchem poprawiła bandaż, który był na jej prawej ręce i spojrzała w stronę nieba. Spacerowała od jakiegoś czasu, jednakże dalej nie mogła znaleźć tego miejsca. Domyślała się, że go źle szuka. Nie miała odpowiednich danych, aby znaleźć to miejsce. W każdym razie, odpocznie tutaj sobie chwilę, aby potem ruszyć w dalszą drogę. Jak to się mówi, przed siebie, czyż nie? Zamierzała odnaleźć własną drogę, jednakże, to czasami nie jest proste. Pracowała wcześniej w kawiarni, chociaż nie było jej tam lekko. Ludzie zazwyczaj patrzyli na nią dość krzywym wzrokiem. Nie znosiła tego. Dalej siedziała na ławce, aby móc po chwili z niej wstać i ruszyć dalej. |
| | | Gambit
Liczba postów : 105 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Van Cortlandt Park Pią Lut 26, 2016 11:50 pm | |
| - Tak, tak, tak. Wiem doskonale, fizjologia i tak dalej. Ktoś tu ogląda za dużo seriali. - Gambit nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jej pozornie negująca odpowiedź, podszyta była lekkim skrępowaniem, a może nawet zdziwieniem nad samą sobą. Nie było jednak sensu naciskać bardziej i ciągnąć tematu. Jeszcze przyniosłoby to odwrotny skutek.
Ponagliła go, a on grzecznie, bez dalszej dyskusji zajął miejsce tuż za nią. Motocykl wytoczył się powoli z garażu, a słońce po raz kolejny dało o sobie znać. Pęd powietrza rozrzucał bezwładne kosmyki włosów, gdy oboje mknęli drogą. Remy, choć nigdy nie dałby tego po sobie poznać, zastanawiał się czy dobrze robi. Może lepszym pomysłem byłoby pozwolić jej jechać samej? Zostawić z ciszą i spokojem, z możliwością wyłączenia myśli. Może wręcz narzucił się jej, choć to wydawało się najmniej prawdopodobne. Największym wrogiem Laury była jej własna, krzywdząca samoocena, moralność, przez którą samookaleczała swoje "ja", a wręcz wydzierała żywcem z ciała. To rany, których nawet healing factor nie może zasklepić. Bezsilność, to słowo, które najlepiej określa stan Gambita w tej chwili, a tak chciałby jej pomóc i złagodzić ból.
Z myśli wyrwał go zbliżający się z każdym metrem park. - To co? Teraz romantyczny spacer i wata cukrowa? |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Van Cortlandt Park | |
| |
| | | | Van Cortlandt Park | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |