|
| Sklep Jubilerski | |
|
+4Black Cat Scarlet Witch Quicksilver Taskmaster 8 posters | Autor | Wiadomość |
---|
Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Sklep Jubilerski Pią Cze 27, 2014 5:26 pm | |
| Sklep znajdujący się w centrum miasta, w którym bogaci ludzie kupują rzadkie oraz drogocenne błyskotki idealne miejsce, jeżeli chcesz wydać szybko pieniądze lub jeszcze szybciej zarobić jednak z okradaniem radzilibyśmy się wstrzymać ze względu na jego systemy zabezpieczeń. |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Pią Cze 27, 2014 5:33 pm | |
| Taskmaster dostał proste zlecenie okraść jubilera teoretycznie gdyby zależało mu tak bardzo na forsie to sam by obrabował tego jubilera jednak tu chodziło o jakiś wyjątkową błyskotkę, więc tylko i dlatego postanowił przyjąć to zlecenie zamiast dać wykonać tą robotę komuś innemu. Normalnie w biały dzień wparował do sklepu uzbrojony tak jak zawsze, czyli łuk, strzały, miecz, pistolet oraz tarcza. Wyciągnął pistolet i strzelił w sufit. - Zachować ludzie spokój to nikomu nie stanie się krzywda to tylko napad. Krzyknął do wszystkich w sklepie i jak na zawołanie wszyscy zaczęli panikować: Krzyk, płacz błaganie o litość oraz nie zapominajmy o użalaniu nad swym życiem nawet znaleźli się tacy, co go przekupić próbowali.
|
| | | Quicksilver
Liczba postów : 98 Data dołączenia : 07/12/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Pią Cze 27, 2014 6:15 pm | |
| W swoim zwykłym, cywilnym stroju, Pietro przemierzał ulice Nowego Jorku. Na jego twarz oraz białe włosy padały ciepłe promienie słoneczne. Jak zwykle, na Nowojorskich ulicach panował hałas dziesiątek samochodów przemierzających jezdnię. Dało się jeszcze usłyszeć świergot wróbli, lub szelest poruszających się liści z każdym podmuchem wiatru. Ale Pietro wychwycił jeszcze jeden dźwięk, mianowicie strzał dochodzący z budynku, w którym mieściły się usługi jubilerskie. W jego myślach rozbrzmiewało zdanie „cholera, a chciałem tylko połazić po mieście...”. Niestety, chcąc nie chcąc jakiś koleś musiał popsuć dzień Quicksilverowi i zrobić napad na jubilera. Bo się po prostu bez tego żyć nie da. Powracając, Białowłosy mężczyzna przemaszerował kilka kroków i po chwili usłyszał bardzo wyraźny męski głos. Nasłuchiwał jeszcze chwilę, chcąc ocenić, ile ludzi jest w środku. Jeden napastnik... Kilka osób. Pośpiesznie wyjął komórkę, wykręcił numer alarmowy. Nie chciał się mieszać, więc stwierdził, że zwykły telefon do służb miejskich wystarczy. Jeżeli policja nie dojedzie na czas, a złodziej będzie już uciekał, dorwie drania. Taki był jego plan, i miał nadzieję, że wypali. |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Wto Lip 01, 2014 4:08 pm | |
| Taskmaster przyglądał się jak wszyscy padają na glebę w panice jak to zwykle podczas napadów bywa jednak jakiś ochroniarz chciał zgrywać bohatera więc z wyciągniętym pistoletem paraliżującym wymierzoną w najemnika powoli podchodził do niego. - rzuć broń. powiedział pewien siebie ochroniarz Taskmaster zaś spojrzał w jego kierunku i szybko rzucił w jego głowę pistoletem, następnie uskoczył w bok i szybkim susem znalazł się przy niedoszłym bohaterze ogłuszając go oraz zabierając broń. - mówiłem żeby zachować spokój.mruknął do wszystkich i udał się na zaplecze gdzie powinien znajdować jego cel tam przeprowadził szybkie poszukiwania wraz z przesłuchaniem właściciela sklepu i tak oto już z łupem miał się zmyć gdy przed głównym wejściem pojawił się radiowóz policji oczywiście Taskamaster nie zamierzał i tak wychodzić frontem tylko wejściem dla personelu które znajdowało się z tyłu budynku. |
| | | Quicksilver
Liczba postów : 98 Data dołączenia : 07/12/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Czw Lip 03, 2014 12:24 pm | |
| Tylne wejście już dawno było obstawione. Chociażby przez samego białowłosego. Skrzyżował ramiona na torsie, czekając na rabusia. Nie miał zamiaru walczyć, tylko rozbroić napastnika i odstawić go w ręce policji. Na tyle mógł na razie sobie pozwolić. Drzwi się uchyliły. Tak jak się spodziewał, wyszedł drzwiami przeznaczonymi dla personelu. Chciał się wycwanić, coś mu nie wyszło. A więc tak jak się spodziewałem... Zauważył policję przed głównym wejściem, dlatego skierował się tutaj...
-Wybierasz się gdzieś? – uniósł wysoko lewą brew, żeby wyglądać poważniej – Odłóż to, co zabrałeś ze sklepu.
Czekał tylko na reakcję zakapturzonego typa. Miał nadzieję, że nie rozpocznie bezsensownej walki – Pietro miał tutaj przewagę. Czasami nawet sam białowłosy wolał załatwiać sprawy pokojowo, bez zbędnego przelewu krwi. |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Sro Lip 16, 2014 12:49 pm | |
| A to ci niespodzianka tego nie przewidział że jakiś chłopczyk będzie zgrywać bohatera. - Chcesz to co zabrałem? No to łap. Rzucił w kierunku chłopaka skórzany woreczek obwiązany sznurkiem w środku znajdowała się parę kamieni szlachetnych jednak to nie było to na czym naprawdę zależało Taskmasterowi ponieważ miał jeszcze coś schowanego o czym niekoniecznie musiała wiedzieć osoba trzecia. - No to co mogę sobie już iść? Powiedział zniecierpliwiony opierając się jedną ręką o rękojeść miecza druga zaś dyskretnie odpinając pistolet tak na wszelki wypadek gdyby bohaterek zwietrzył podstęp. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Sro Lip 16, 2014 3:43 pm | |
| Tego popołudnia Scarlet spędziła praktycznie kilka godzin na szperaniu w jednym z komputerów Starka w poszukiwaniu czegoś nowego na temat swojego przeciwnika, z którym to zmierzyła się jakiś czas temu budowie. Mężczyzna ją ciekawił, nigdy nie spotkała wcześniej kogoś tak specyficznego. Do tego ta dziwna anomalia i jego zachowanie. Zmęczona tym szukaniem wyłączyła dziką machinę i westchnęła ciężko jednocześnie zahaczając wzrokiem o tarczę zegara wiszącego naprzeciw niej. Zbliżała się tak zwana godzina zero, kiedy to ona w towarzystwie innego Mściciela robił tak zwany obchód w co poszczególnych miejscach, dzielnicach Nowego Jorku, w którym ostatnimi czasy nie działo się za dobrze. Skierowała swe kroki do jednej z przebieralni, wcześniej pytając kilku osób, pracowników Tarczy, czy ktoś z nich widział jej brata, z który to akurat dziś miała wybrać się na spacer. Nikt jednak nie udzielił jej właściwej dla niej odpowiedzi i niezadowolona ze zmarszczonymi brwiami poszła przywdziać swój strój. Dzięki nowoczesnej technologii jej odzienie nabrało kilku, fajnych gadżetów, jak ten zegarek, który namierza tych Avengersów, z którymi akurat chcesz się skontaktować, czy prościej, zobaczyć. Już ubrana, w obcisłe body podkreślające wszelkie krągłości swojej właścicielki, skórzane buty o wysokiej cholewie, długie rękawice oraz osobliwą tiarę zerknęła tylko na wyświetlacz tego całego ustrojstwa i upewniwszy się, gdzie Pietro się znajduje wyszła z budynku, nie zwracając uwagi na spojrzenia pracowników agencji. Jak widać nie wszyscy przyzwyczaili się, że córa Magneto zdecydowała się na współpracę z nimi, jednak ta nie zamierzała pokazać, że szepty i plotki na jej temat ją jakkolwiek obchodzą. Stwierdziła w duchu, że wygląda świetnie i że reszta może pocałować ją w kształtny tyłek, tylko po to by na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Gdy poczuła już pierwszy podmuch wiatru we włosach, który zaraz to załopotał również jej szkarłatną peleryną nie czekając na nic, wybiła się i poszybowała w stronę jednej z lepszych nowojorskich ulic, na których znajdowały się nie tylko eleganckie restauracje czy butiki, ale i sklep jubilerski. Widząc zamieszanie wokół budynku zwolniła nieco i rozejrzała się po placu. Na pierwszym planie znajdowała się grupka ludzi, która z przejęciem komentowała całe to wydarzenie rozgrywające się w środku. Jedni wyjmowali telefony, po to by pstryknąć kilka fotek bandziorowi i mężczyźnie, który z nim rozmawiał. Jasne włosy, łobuzerki uśmiech i te jasne oczy… - Pietro. – Skwitowała krótko zaraz po tym jak wylądowała za swoim bliźniakiem, tak by mieć oko na Taskmastera, który chyba nie spodziewał się, że zostanie przyłapany na gorącym uczynku przez najlepszego speedstera na świecie, prawda? Na jego twarzy musiało malować się zaskoczenie gdy do Quicksilvera dołączyła jego siostra, kobieta nieobliczalna, z którą lepiej nie zadzierać. Sama Maximoff oparła dłonie o biodra i zmierzyła wzrokiem napastnika, który jak widać niczym białogłowe miał słabość do błyskotek, by zaraz spojrzeć i podejść do braciszka – na jej licu wystąpił lekki uśmieszek zadowolenia, bo nie dość, że znalazła bratnią duszę, to jeszcze i złoczyńcę, którego bez problemu wrzuci za kratki. - Jak widzę dobrze się bawisz beze mnie. Normalnie byłabym zła, ale jak widzę samotna wędrówka ma swoje plusy. – Tutaj jej wzrok ponownie trafił na kopiującego mistrza, a jej oczy na moment przysłoniła mgła, jakby ta zastanawiała się nad czymś. Coś jej nie pasowało. Ten zbyt chętnie oddawał im swój łup, więc to by znaczyło, że ten coś przed nimi ukrywa. Czyżby? - Oddaj wszystko co masz. WSZYSTKO. – Powiedziała na spokojnie kierując swoją wypowiedź do Taskmastera oczywiście przy tym bez problemu panując nad głosem jak i ruchami. To była jej pierwsza akcja z braciszkiem, więc stres lekki czy nie się pojawił… |
| | | Quicksilver
Liczba postów : 98 Data dołączenia : 07/12/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Sro Lip 16, 2014 5:32 pm | |
| Lekko zdziwiony zaistniałą sytuacją, spojrzał niepewnie na Taskmastera. Gdyby nie był Mścicielem, owa propozycja byłaby dla niego interesująca... Ale teraz? Musiał chronić innych, a nie przyjmować jakieś łapówki od zbirów. Nie zainteresowany woreczkiem ze „skarbami”, nawet go nie złapał. Bezwładnie upadł na ziemię, wydając z siebie głuchy odgłos obijanego o siebie szkła. Po co miałby dawać mi to, co zabrał? Coś mu się nie zgadzało. Czyżby chował coś jeszcze za pazuchą? Coś cennego, co pomogłoby wykonać swoją misję od zleceniodawcy? Pewnie tak. Jeszcze to pytanie, czy sobie już może iść, takie na luzie. Białowłosy westchnął, paskudnie uśmiechając się do zakapturzonego gościa.
-Wiesz, pewnie nie możesz już sobie iść, a czemu pytasz? – wypowiadając to zdanie, Pietro dyskretnie obserwował poczynania jego rąk – Pokaż, co tam jeszcze chowasz. Cała akcja była hałaśliwa – wiele głosów gapiów, komentujących poczynania białowłosego oraz Taskmastera, radiowozy policyjne na sygnale oraz pozostały szum uliczny. Jednakże wychwycił jeszcze jeden, dobrze znany mu głos. Głos jego najukochańszej siostry, Wandy. Odwrócił głowę szybko w jej kierunku. Szła w jego kierunku, najwidoczniej jakoś chciała pomóc w całej tej popapranej akcji. I w sumie dobrze, bo przeciwnik wyglądał na godnego uwagi... Ale w sumie, co to dla Pietro. Trzy szybkie uderzenia i po sprawie.
-Wanda, co ty tu robisz? I tak, wspaniale się bawię w towarzystwie tego zbira... – tu wskazał brodą na Taskmastera, krzyżując ramiona na torsie – ten cwaniak coś kombinuje, tak dodam. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Czw Lip 17, 2014 9:23 am | |
| - Zauważyłam. – Mruknęła tylko rozbawiona reakcją brata na swój widok, jak i jego ogólnym zachowaniem. Pietro był osobą trudną do zidentyfikowania, miał swoje humorki, był pyszny i dumny – dało się z nim jednak wytrzymać, a tylko Wanda umiała nad nim zapanować. Miała pewnego rodzaju władzę nad białowłosym, którą lubiła wykorzystywać. Teraz jednak na spokojnie mierzyła wzrokiem Taskmastera, który ewidentnie skrywał coś przed nimi. Jakiś mroczny sekret, czy może coś drogocennego co skrywał za połami szaty, czy gorzej – w miejscach niedostępnych dla innych śmiertelników? Żaden z przestępców, z którymi dotychczas współpracowała nie zachowywał się w taki sposób, dosyć oklepany, starając się zgrywać ważniaka nieporuszonego tą całą sytuacją. Inni, którzy przewinęli się przez jej życie rzuciliby się do ucieczki, zaatakowali ich, zrobiliby cokolwiek by ocalić swój skarb – tak z trudem zdobyty poprzez wcześniej mam nadzieję zaplanowaną akcję. Nie znała tego gościa, nie wiedziała czego się po nim spodziewać – mogła jedynie twierdzić, ze albo ten ma super plan w zanadrzu, który niebawem wcieli w życie, albo jest na tyle głupi, że w towarzystwie jednego czy dwóch superbohaterów udaje niewinnego. Była gotowa jednak na odparcie jakiegokolwiek ataku z jego strony, czy to od strony fizycznej czy tej drugiej, którą w sobie skrywała. Była gibka i szybka – jej refleks nie był najgorszy, ale nie mógł równać się z refleksem Quicksilvera, który pewnie zdołałby okrążyć Ziemię trzy razy, zanim ta zdecydowałaby się na atak. No, może bez przesady, ale ten nie miał sobie równych. Kobieta odetchnęła lekko marszcząc przy tym nieznacznie ładnie zaznaczone brwi i przeniosła wzrok ze złoczyńcy na swojego brata ignorującego całkowicie woreczek z kosztownościami rzucony mu od nogi. Z samej ciekawości Scarlet Witch chętnie zerknęłaby na to, co się w środku kryje – czy może ogromne diamenty, cudowne rubiny czy może jeszcze co innego? Kolia z pereł, która wspaniale wyglądałaby na jej szyi? Na samą myśl aż uśmiechnęła się lekko i taki to grymas posłała w stronę bliźniaka. Jej oczy zamigotały jasnym blaskiem mówiącym o dobrym samopoczuciu bohaterki. Nie była zdenerwowana – wręcz przeciwnie, rozluźniona, skora do żartów, jednak twardo stąpająca po ziemi, z przekonaniem mogąca toczyć słowne jak i fizyczne bitwy na temat wolności, prawdy i innych dobrych pobudek, które chroniła od niedawna. Żałowała jednak, że nie ma takiego super złotego wiadra na głowie jakie posiadał Nova. To chyba dzięki niemu ten jegomość zdobywał informacje na temat pozostałych członków drużyny, ale i innych osób, które miał okazję poznać. Przydatna rzecz, to prawda. Może faktycznie będzie upierała się by na misjach być z Richardem? Hm, jakieś dziwne uczucie spłynęło po jej plecach, wzdłuż jej kręgosłupa, a dłoń lekko zadrżała. Ignorując dreszcze przechyliła głowę na bok, nie zmieniając ani na chwilę swojej pozycji. - Co z tym gagatkiem robimy? Czy wiesz coś na jego temat? – Spytała cicho, tak żeby tylko jej brat usłyszał to co do niego mówi. Może nie było to zbyt grzeczne, ale cóż, inaczej tej sprawy załatwić nie mogła, a skoro złodziejaszek się nie odzywał, to dlaczego ta miałaby milczeć? Oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi ze strony mężczyzny, zawiesiła na moment spojrzenie na twarzy Taskmastera, jakby zastanawiając się nad odpowiednią dla niego karą.
|
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Czw Lip 17, 2014 2:27 pm | |
| No i kolejna osoba do kolekcji się pojawiła a dokładnie przyleciała czy oni mają tu dziś akurat jakiś zlot superbohaterów? No cóż na twarzy Taskmastera pojawił się uśmieszek miał teraz okazję do wykorzystania lepszą nawet niż przewidywał jego plan zdążyli się zlecieć już przechodnie brać zakładników nie zamierza jednak w tłumie prędzej zniknie niż od tak w pustych alejkach dodatkowo ludzie za nim oraz za herosami. Bez żadnego słowa wykorzystując moment dekoncentracji oraz przeprowadzanej rozmowy między rodzeństwem szybko wyciągnął pistolet oraz miecz wykonał odskok z obrotem w tył w kierunku ludzi za nim stojących, strzelając w kierunku chłopaka nawet jak nie trafi w niego to przypadkiem może trafić przychodniów ciekawe co w takiej sytuacji zrobią. Dodatkowo podczas obrotu trzymał wyciągnięty miecz który mógł zranić każdego kto się za blisko zbliży. |
| | | Quicksilver
Liczba postów : 98 Data dołączenia : 07/12/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Czw Lip 17, 2014 3:36 pm | |
| Widząc błysk w oku swojej siostry, doskonale wiedział, o co jej chodzi. Woreczek z kosztownościami, który leżał pod jego stopami. Zawartość owej sakwy miał zamiar zwrócić jubilerowi, w końcu teraz był Mścicielem, musiał dbać o dobro ludzkości i takie tam... Kiedy usłyszał pytanie zadanie szeptem, uśmiechnął się szczeniacko. Plan był prosty. Rozbroić typa, sprowadzić do parteru po czym oddać go w ręce policji. Akcja wydawała się dość prosta, jednakże trzeba uważać na jakiekolwiek ruchy ze strony Taskmastera.
-Miałem w planie go unieruchomić... – w tym momencie zauważył szybki ruch wykonywany przez Taskmastera. Wyciągnął on spluwę i swój miecz. Strzelił. Pietro w jednym momencie, w ułamek sekundy uniknął kontaktu z kulą która prawdopodobnie przestrzeliłaby jego tors, kierując się lekko w prawo. Taskmaster uniemożliwił mu do siebie dostęp trzymając ten cholerny miecz... Chociaż. Jakby tak z drugiej strony się temu przyjrzeć, to istniały szanse że białowłosy zajdzie go tyłem, wykręci rękę i sprowadzi do pionu. Jeszcze spojrzał na siostrę, czy aby na pewno, na swój sposób jest bezpieczna. Była.
-Tak się nie będziemy bawić, panie miecz i spluwa. – rzucił w stronę Taskmastera, kpiąc– Oddasz nam co masz, i po sprawie. Nie daj się prosić dwa razy. Albo trzy.
Pietro uniósł wysoko prawą brew, patrząc przeszywająco na zakapturzonego zbira, którego miał już po dziurki w nosie. Użeranie się z nim trwało długo, o wiele za długo. Quicksilver lubił załatwiać wszelkie sprawy szybko... W końcu był speedsterem, miał to we krwi. Wyczekiwał już tylko na dalsze reakcje Taskmastera, lub komentarze ze strony Wandy. Ach, niech potraktuje już go tą wiązką energii. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Czw Lip 17, 2014 4:57 pm | |
| Tak jak wspomniałam wcześniej – mimo tego, że kobieta wymieniła kilka zdawkowych zdań ze swoim bratem bliźniakiem to nie oznaczało, że ta straciła czujność. Cały czas obserwowała dziwnego osobnika i czekała na jego ruch, który lada moment a nadszedł. Nie było to jednak do końca przemyślane zagranie, bo gdy ten wykonał pierwszy krok Wanda zaraz uniosła obie dłonie i ze skupieniem wypisanym na jej twarzy uformowała tarcze ochronną dla wszystkich gapiów znajdujących się wokół nich. Jednocześnie nakazała spojrzeniem, by Ci spieprzali jak najszybciej z tego miejsca, póki jest jeszcze w miarę bezpiecznie. Nie miała zamiaru ratować ich wszystkich po kolei i sprawdzać czy nikomu nic się nie stało. W chwili obecnej było to miejsce zbrodni, rabunku, więc nie było tu zbyt przyjemnie, a i Ci nie potrzebowali kolejnych ofiar. Jej bariera ochronna była mocna, wytrzymała. Nie straszne jej było kilka pocisków, czy ostrze miecza. Sama Scarlet nie była nawet zmęczona wykonywaniem tak prostego zadania, które mimo, że wymagało koncentracji nie przeszkadzało jej również w chłodnej kalkulacji sytuacji jak i wyprowadzenia ataku w stronę Taskmastera. Nie zamierzała bawić się w kotka i myszkę – ostatnim razem tak działała i to nie skończyło się dla niej dobrze, dlatego teraz postanowiła działać szybko i sprawnie. Widząc, że na całe szczęście Pietro zgrabnie uniknął kuli, ta odetchnęła z ulgą – bardzo martwiła się o swojego brata, jak ten radzi sobie z całą sytuacją. Czy jest mu ciężko odnaleźć się w grupie Avengersów, którzy jeszcze do niedawna byli ich wrogami? Wandzia wiedziała, że QS ma trudności z wykonywaniem czyichś poleceń, dlatego też nie była pewna co do jego odczuć. Mimo wszystko za każdym razem gdy zostawali sam na sam starała się go wspierać, by ten nie czuł się zbyt samotny. To okropne uczucie gdy ukochana osoba nie radzi sobie do końca z nową sytuacją… Dlatego była wdzięczna losowi, że ma brata, na którego zawsze może liczyć. I odwrotnie… Kobieta nie przestraszyła się ostrza – wręcz przeciwnie, spojrzała na nie prawie, że z uznaniem jakby dla kunsztu wykonanej dobrze roboty, i zaraz to powróciła do oczu kopiującego mistrza. Lekko skupiwszy energię w dłoni wokół, której pojawiła się szkarłatna poświata zerknęła mimochodem na brata, który jak na razie stał spokojnie beztrosko wpatrując się w złodziejaszka. Prawą rękę wycelowała w Taskmastera i czym prędzej wystrzeliła potężną wiązką czystej energii w jego łapę, w której trzymał pistolet. Było duże prawdopodobieństwo, że ten oberwie niekoniecznie w rękę, a gdziekolwiek indziej – pocisk mocy był duży i silny, a Wiedźma rześka i gotowa do akcji. By zdobyć przewagę nad przeciwnikiem uniosła się kilkanaście centymetrów nad ziemią, by być trudniejszym celem do zlokalizowania, jednocześnie starając się drugą wolną łapką trzymać barierę ochronną. Czując wiatr we włosach omiatający jej delikatną twarz, jej pełne wargi ułożyły się we wrednym uśmiechu. Jak widać ta zła część charakteru mutant ki właśnie się odzywała. I nie widać było, że zamierza się schować. - Radziłabym oddać wszystko co masz. W przeciwnym razie stracisz coś ważniejszego niż ta Twoja marna spluwa. – Powiedziała głośno, mrużąc przy tym oczy. Każdy facet miał to coś, co było dla niego cenniejsze niż złoto. Chyba wiadomo co miała dokładnie na myśli nasza Wanda, która bez oporu pozbawiłaby tego tu żałosnego przedstawiciela płci brzydkiej męskości. Na samą myśl tego jak krew lałaby się z jego wnętrza miała ochotę parsknąć śmiechem. Jak widać Scarlet chyba długo nie umiała zgrywać grzecznej.
|
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Czw Lip 17, 2014 9:11 pm | |
| Wszystko prawie szło po jego myśl miecz sprawdził się w roli trzymania chłopaka na dystans zaś jednak nie przewidział że ta wiedźma wytrąci mu pistolet z ręki wiązką energii a zabolało to go jak cholera. Ludzie zaczęli uciekać w popłochu więc czemu nie wykorzystać tego powoli z mieczem przed sobą cofał się do tyłu. - Jesteście naprawdę upierdliwi. Odpowiedział rodzeństwu które przykleiło się do niego jak rzep do psiego ogona, jeszcze nie pokazał im wszystkich swych możliwości i zamierzał jeszcze ich zaskoczyć. Obrót o sto osiemdziesiąt stopni i wbiegł w tłum przeciskając się z mieczem w ręku co powodowało że ludzie się częściowo odsuwali od niego jednak alejka była ciasna więc i tłok był w niej nie liczył na ukrycie się w tłumie ponieważ nie wyglądał jak inni jednak liczył że spowolni to tą dwójkę pożal się boże herosów. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Czw Lip 31, 2014 4:03 pm | |
| Kobieta tylko pokręciła głową ze zrezygnowaniem gdy spojrzała na to co robi złoczyńca. Na usta cisnął jej się niezbyt miły komentarz, jednak zdusiła w sobie kilka przekleństw i wydała z siebie tylko ciche tchnienie. Jeżeli tak mają wyglądać przestępcy w Nowym Jorku, którzy teoretycznie mają coś do zaprezentowania, to Wanda miała szczerą nadzieję, że to są tylko żarty. Nie wiedziała czy ma się śmiać czy płakać, bo zachowanie Taskmastera było nie tylko dziwne, a głupie. Stanowczo zbyt głupie jak na kogoś, kto nie był zwykłym obywatelem spod ciemnej gwiazdy, jak to mawiają. Kobieta po krótkiej chwili wzruszyła ramionami i jak gdyby nigdy nic posłała jedną z lżejszych wiązek swojej energii celując tak, by magia hex trafiła w stopy przeciwnika, co jeżeli się powiedzie powinno przeszkodzić mu w dalszej ucieczce. Bo jak wiemy doskonale… Nie jest przyjemnością biec przez Nowy Jork w przypalonych butach, czując jednocześnie swąd spalonej skóry. Szkarłatna Wiedźma powiodła najpierw wzrokiem po przestraszonych mieszkańcach miasta i uniosła jedną dłoń, chcąc ich nieco uspokoić. Przecież są tutaj Mściciele ! Nic nikomu się nie stanie, chciała rzec, jednak nie miała takiej pewności. Szaleniec wymachujący mieczem i nie potrafiący korzystać z broni palnej na pewno nie jest zbyt bezpieczny dla otoczenia, dlatego też wybiła się lekko w powietrze, zataczając krąg wokół swego brata, od tak, by zaraz przesunąć się szybko i zwinnie w stronę mężczyzny, który uciekając przed nimi torował sobie drogę ostrzem, co skutecznie odstraszało gapiów, którzy jeden po drugim zaczęli wycofywać się do swoich obowiązków. Scarlet uśmiechnęła się pod nosem, ciesząc się na myśl, że jednak ten cwaniaczek na coś się przydał. Przynajmniej wystraszył cywili, co oznaczało mniej roboty dla nich. Nie wyobrażała sobie siebie jak pociesza tych wszystkich staruszków, czy kobiety z dziećmi. Chyba jeszcze do tego nie dojrzałam. Pomyślała i nabierając pędu zbliżyła się do Taskmastera, na tyle by móc wymierzyć potężnego kopniaka w tył jego czaszki – skoro ten bezmyślnie biegł przed siebie nawet się za nimi nie oglądając to cóż. Dostał czy nie dostał, Wanda zaraz to wybiła się ku górze by uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z jego strony i pomknęła ku Pietro, który stał z boku i rozmyślał chyba o niebieskich migdałach. Zamachała mu dłonią przed twarzą i posłała mu serdeczny uśmiech przepełniony siostrzaną miłością. - Kochanie, zajmij się nim. Obawiam się, że mogę stracić kontrolę nad sobą, a tego chyba nikt by nie chciał. – Powiedziała na pozór pieszczotliwie, chociaż tak naprawdę wiedziała doskonale co by się stało gdyby ktoś ją wytrącił z równowagi. Nie będzie użerać się z kimś głupim, z kimś, kto tak naprawdę jest nemo pośród innych czarnych charakterów, z którymi jest o wiele więcej zabawy. Do tego wiedziała także, że jej kochany braciszek bez problemu rozłoży gościa na łopatki, zanim ten zdąży powiedzieć ‘Moim ulubionym daniem są ruskie pierogi.’. Puściła zatem oczko do Quicksilvera i zataczając jeszcze jedno koło nad zebranymi pogoniła ich w stronę pogotowia, które to przyjechało dopiero co na sygnale. Może ktoś z obecnych tu był ranny ? Może ktoś zasłabł? Komuś strzyka w kolanie, albo ciśnienie się podniosło? Pannę Maximoff niezbyt już to interesowało – czuła, że jej brat wszystkim się zajmie dlatego też z czystym sumieniem oddaliła się prędko, myśląc już tylko o relaksującej kąpieli w Avengers Tower. Czując wiatr we włosach, uśmiech pojawił się na jej bladym licu, a spojrzenie ciemnych oczu skupiło się na jednym konkretnym punkcie…
[z/t] |
| | | Quicksilver
Liczba postów : 98 Data dołączenia : 07/12/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Pią Sie 15, 2014 5:57 pm | |
| Kiedy Wanda od niego odeszła, ten zrozumiał, że musi działać sam. Phi, żeby on sobie nie poradził? W końcu posiada zdolności, o których zamarzyłby nie jeden chłopiec. Uśmiechnął się pod nosem, i popatrzył na uciekającego przez tłum Taskmastera. Dobre posunięcie. Wiadomo, że cywile będą uciekali przed stycznością z jakąkolwiek bronią, w końcu chcą jeszcze trochę pożyć, nie? Wrócić do swoich rodzin, spokojnie zjeść kolację czy też obiad. Quicksilver tylko westchnął. Kiedy tylko użył swoich mocy, poczuł wiatr we włosach. Cudowne uczucie, dobrze przez niego znane. Nie minęła nawet sekunda, a ten już był przy Taskmasterze. Przy okazji pozbawił go kontroli nad mieczem – ten znajdował się już kilka metrów dalej. Przyszpilił go swoim kolanem do ziemii, przez co ten nie mógł ruszać niczym innym, jak głową i ewentualnie rękoma. Jednakże to wymagało sporego wysiłku.
-Nie wiem co tam masz, już mnie to nie obchodzi. Wkurzyłeś mnie. – wykrzywił wargi, w mało przyjemny sposób i patrzył się swoim bezlitosnym wzrokiem na Taska – Lepiej się stąd wynoś. Dam ci już spokój, tylko nie pojawiaj mi się więcej na oczy.
Warknął, po czym wstał, puszczając najemnika wolno. Czy tak powinien zachowywać się mściciel? Na pewno nie. Trudno, raz się żyje. Najwyżej go wywalą, ale tym się nie przejmował. Po sekundzie był już w innym miejscu. Trochę dalej, z dala od tego zgiełku. Pozostawił za sobą tego nieszczęsnego najemnika i ten cały tłum gapi. Postanowił się jeszcze trochę po przechadzać po świeżym powietrzu, jednakże z dala od tych zwykłych, nic nie wartych ludzi, których musiał ochraniać.
[z/t] |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Wto Cze 16, 2015 8:57 pm | |
| To była jej noc. Felicja nie mogła już dłużej wysiedzieć we własnym mieszkaniu, w tych dusznych w jej mniemaniu czterech ścianach. Dobrze było znów poczuć wiatr we włosach, kiedy stało się na dachu budynku a miasto miało się u swoich stóp. Wszystko miała dopięte na ostatni guzik. Zazwyczaj nie planowała swoich... skoków z tak wielką dokładnością, starając się uwzględnić wszelkie, możliwe scenariusze oraz kruczki, nie mniej podejrzewała, że jubiler może budzić jeszcze jako takie zainteresowaie po incydencie sprzed kilku dni, czyli nieudanej próbie kradzieży oraz kajających się zbirach. Ona, w przeciwieństwie do nich, była profesjonalistką i zamierzała załatwić to po swojemu. Kot zgrabnie zeskoczyła na sąsiedni, niec obniżony budynek. Przemknęła dalej, nawet się za siebie nie oglądać. Noc była jej sprzymierzeńcem, zresztą umiała działać tak, aby nie rzucać się w oczy. Okrążyła już dostatecznie docelowy sklep jubilerski, aby nabrać pewności, iż nikt nieproszony nie kręci się w poblizu. Ześlizgnęła się w końcu na ulicę, jak kot lądując na czterech łapach. Celowo wybrała wejście od tyłu, na zaplecze i warsztat w jednym. Być może dokładało jej to dodatkowej fatygi, aczkolwiek Kot chciała się nacieszyć tym miejscem, co zdecydowanie nie byłoby możliwe gdyby wparowała jak gdyby nigdy nic od głównych drzwi. Zgarniając sprzed oczu białe pukle, wsunęła interaktywny wytrych do drzwi, a te w kilka sekund stanęły przed nią otworem. Nie weszła od razu, priorytetem było zlokalizowanie kamer, a ich unieszkodliwienie poszło gładko. Mogła być z siebie dumna. Wsunęła wytrych do kieszeni, jednocześnie palcami wyczuwając bardzo poręczny gadżet, odpowiedzialny za deszyfracje. Z uśmiechem, w końcu weszła do środka, niemalże jak do siebie. Bezszelestne kroki od razu poniosły ją dalej; rzecz jasna nie zapomniała o tym, aby najpierw zamknąć za sobą drzwi. Te wszystkie świecidełka, ukryte za bardzo marnej pod względem ochrony szyby, puszczały do niej perskie oczko, nie mniej musiały jeszcze chwile poczekać. Kot przede wszystkim znalazła się przy panelu odpowiedzialnym za alarm, a długie palce godne pianistki wklepały odpowiednia sekwencje, co by po prostu uśpić. |
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Czw Cze 18, 2015 4:11 pm | |
| W przypadku Miguela, dzisiejszą dobę zdecydowanie można było nazwać pracowitą. Pomijając już kilka poprzednich, które do tego doprowadziły - i to, jak absurdalnie może brzmieć mówienie w czasie przeszłym o dniach oraz nocach, które z obecnej perspektywy zarówno O'Hary, jak i przede wszystkim innych mieszkańców Nowego Jorku roku 2013, odbędą się dopiero za 86 lat - Spider-Man przyszłości zaliczył podróż w czasie, liczne rozmowy, zarówno z - legendarnymi dla niego - super-bohaterami Heroic Age, jak i agentami tzw. SHIELD, a do tego od groma podróży z jednego miejsca w drugie, by owe odbyć. W którymś momencie sytuacja zmusiła nawet Miguela do krótkiego, oczywiście wygranego starcia, z jednym ze wspomnianych agentów.
Teraz leciał razem z Susan Storm - znaną także jako Invinsible Woman - jednym z należących do Fantastic Four odrzutowców. Ona pilotowała, on natomiast podziwiał rozciągające się pod nimi widoki skąpanego w nocy miasta - walczącego jednak skutecznie z ciemnością za pomocą całej gamy świateł, których w ogromnej metropolii XXI wieku było pełno. Oczywiście daleko było temu do Nueva York z końca tego samego wieku - które, może i skorumpowane, wizualnie na pewno niejednemu zapierało dech w piersiach - jednak dla O'Hary była to wystarczająca odmiana, by nie popaść w znudzenie podróżą. Szczególnie, że Susan najwidoczniej postanowiła wstrzymać rozmowy na temat ich aktualnego problemu - zbudowania urządzenia, które pozwoli im odnaleźć przyczynę katastrofalnych zmian w przyszłości - do momentu, aż znajdą się w Baxter Building - tak Miggy przypuszczał. Zapewne wolała poczekać, aż będą już dysponować odpowiednim sprzętem, a także pracą naukową dr Jane Foster i tym samym będą mogli zastosować wszelkie pomysły w praktyce.
Wracając do podziwiania widoków - O'Hara nie miał z tym najmniejszych problemów, mimo nocy oraz prędkości z jaką podróżowali. Shock, był to w końcu mknący bezpośrednio do celu odrzutowiec. Oczy Miguela jednak pozwalały mu śledzić spojrzeniem nie tylko miasto ogółem, ale i każdą ulicę z osobna - a wszystko dzięki Accelerated Vision, jednej z mocy, jakie zapewniły mu pajęcze geny. Nawet gdyby nagle zgasły wszystkie światła w mieście, O'Hara bez problemu widziałby wszystko, niczym zwykły człowiek za dnia. Na dodatek noktowizja nie była jedyną z cech Accelerated Vision. Wyostrzony wzrok Miga sięgał ogromnych odległości - pozwalając dostrzec mu wyraźnie nawet pojedynczych ludzi, którym nie strach było podróżować o tej porze po ulicach Nowego Jorku - a także odbierał w pełnej ostrości wszystko to, co dla przeciętnego człowieka byłoby, ze względu na szybki ruch, rozmazane i tym samym nie do rozpoznania. Wprawdzie skutkiem ubocznym takich zdolności była wysoka wrażliwość na światło, no ale cóż - każdy ma swoje słabości. Jedni kryptonit, inni świecenie latarką po oczach.
A propos ludzi podróżujących nocami po NY - w którymś momencie podróży, tak się akurat złożyło, ot, zbieg okoliczności, że latynos spojrzał na ten konkretny sklep jubilerski... Więc na widok dobierającej się do niego Black Cat uniósł wysoko brwi. What the shock? Śledził ją wzrokiem, aż nie zniknęła za rogiem, który prowadził prosto do tylnego wejścia. Sytuacja, kostium, pora - wszystko wystarczająco wymowne. To nie twoje czasy, nie twój świat, nie twoje obowiązki. Masz ważniejsze sprawy na głowie, Miggy, niż uganianie się za włamywaczami. Na pewno gdzieś obok jest już jakiś heros tych czasów, prawda? Prawd... - Aw, shock that - Spider-Man przyszłości zaklął pod nosem i zaczął szykować się do opuszczenia pojazdu. - Włamanie niedaleko. Mniej niż pięć minut i będę z powrotem w drodze do Baxter Building. Nawet nie zdążysz przygotować sprzętu - odparł zarozumiale. - Nie zwalniaj. Trzy, dwa, jeden... Teraz. - Pająk wyskoczył dokładnie w momencie, w którym - według jego szybkich obliczeń - odrzutowiec - o ile Susan zachowała dotychczasową prędkość - powinien był znaleźć się najbliżej wspomnianego jubilera, maksymalnie minutę drogi, zawierającej pośpieszne swingowanie. Spider-Man zanurkował w dół, opadając z ogromną szybkość - a znalazłszy się na pośród pierwszych szczytów wieżowców, ułożył odpowiednio ciało, pozwalając zadziałać wykonanej z anty-grawitacyjnego materiału "pelerynce".
Większość drogi Pająk pokonał szybując - okazjonalnie tylko wspierał się bujaniem na sieci, gdy zaczynało brakować mu pędu. W końcu znalazł się przy sklepie jubilerskim, więc obrócił w powietrzu ciało, by skręcić w przestrzeń między wspomnianym, a sąsiednim budynkiem. Wystrzelił z przedramion po pajęczej nici, chwytając się w ten sposób ścian obu budowli, by spowolnić nimi opadanie i tym samym zamortyzować lądowanie. O'Hara musiał przyznać w duchu, że po ostatnich paru godzinach, gdy jedynym intensywniejszym ruchem było tamto krótkie starcie z agentem Macklemorem, rozruszanie się chwilą zwinnych ewolucji w powietrzu było naprawdę odprężające.
Po szybkich oględzinach, Miguel doszedł do wniosku, że - zgodnie z jego domysłami - włamywaczka użyła tylnego wejścia - raz, że skierowała się na tyły budynku, gdy wcześniej miał okazję oglądać ją w trakcie podróży odrzutowcem, a dwa, zamek drzwi nie stawił oporu, gdy O'Hara spróbował je otworzyć. Nie czekając, Spider-Man wkroczył więc do środka. Poruszał się tam ostrożnie, po cichu przemykając w ciemności warsztatem i ewentualnymi innymi pomieszczeniami, zmierzając do tego, w którym podejrzewał obecność Black Cat - właściwego sklepu, gdzie pełno było kuszących złoczyńców kosztowności, a więc i celu wszelkich włamywaczy. I rzeczywiście, Miguel zastał tam Kotkę - majstrującą przy odpowiedzialnym za alarm panelu. To i wcześniejszy widok unieszkodliwionych kamer zasugerowały mężczyźnie, że zapewne ma on do czynienia z profesjonalistką w swoim fachu. Aczkolwiek na tym etapie nie rozpoznał w niej jeszcze "jednej z najlepszych włamywaczek Heroic Age", za którą - według ustaleń piszących - Black Cat ma być uznawana na kartach historii pod koniec XXI wieku.
Niewiele się zastanawiając, Pająk z owej przyszłości wskoczył bezszelestnie na wysoki sufit - w ten sposób nie tylko miał lepszy widok na całe pomieszczenie, ale i łatwiej było mu pozostawić swoją obecność tutaj w tajemnicy przed Felicią. Nie żeby planował kryć się w nieskończoność. Ruszył powoli bliżej kobiety, pełznąc po suficie. Oryginalny Spider-Man zapewne rzuciłby teraz jakimś dowcipem - pomijając już jego relacje z obecną tu kobietą. Jednak ten Pająk nie był Parkerem. W takich momentach preferował ciszę, a teraz - chciał w pełni wykorzystać atut, jakim dysponował, atakując z zaskoczenia. Kiedy więc Black Cat kończyła wyłączać alarm, O'Hara postanowił działać. Wyrzucił ręce w jej kierunku, napinając przy tym odpowiednie mięśnie i pobudzając tym samym gruczoły w przedramionach do produkcji lepkiej pajęczyny. Ta wystrzeliła w stronę włamywaczki w postaci rozłożystej sieci, przylepiając się na całej długości do jej rąk, a także do barków i górnej części pleców. W następnej chwili Miggy przyciągnął przędzę do siebie, po czym przylepił jej koniec do powierzchni nad sobą - więc jeśli wszystko poszło po myśli latynosa, Felicia skończyła swoje wielkie włamanie, wisząc pod sufitem sklepu na pajęczynie, na dodatek w pozycji uniemożliwiającej użycie ostrych pazurków do przecięcia białej sieci. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Wto Lip 07, 2015 11:08 am | |
| Uwagę Miguela - i pewnie nie tylko jego - mógł, a wręcz powinien ściągnąć odgłos wybuchu, który rozległ się całkiem blisko, bo pewnie jakieś parę budynków dalej. Potencjalny zamach terrorystyczny mimo wszystko posiadał chyba wyższy priorytet od kradzieży, jak atrakcyjna nie byłaby złodziejka... Którą zresztą w tej chwili Spider-Man łatwo mógł unieruchomić, aby poczekała sobie mniej lub bardziej grzecznie na policję.
***
Na wszelki wypadek - żebyś się nie pogubił - dodam, iż dalsza akcja toczyła się będzie w tym temacie. |
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Wto Lip 07, 2015 9:32 pm | |
| O'Hara nie potrzebował ataku terrorystycznego, by czuć potrzebę szybkiego uporania się z włamywaczką. Od samego początku planował przerwać jej kradzież, nim ta na dobre się zacznie - szybko unieruchomić Black Cat, a następnie, po przysłowiowych "pięciu minutach", ruszyć do Baxter Building, tak jak zarozumiale obiecał Susan Storm. Jakkolwiek przyjemną nie była możliwość, by się trochę rozruszać, na dodatek w towarzystwie, shock, naprawdę atrakcyjnej złodziejki, którą - mimo ciemności czy zwinnych w przypadku zarówno Spider-Mana, jak i Black Cat ruchów - Miguel mógł dojrzeć doskonale dzięki swojemu Accelerated Vision, mężczyzna miał znacznie bardziej priorytetowe zadanie. Poza tym, po prostu preferował uporanie się z takimi sprawami szybko i bez zbędnej paplaniny czy teatralności - w przeciwieństwie do nawyków, jakie przejawiał pewien inny Spider-Man.
Genetyk nie spodziewał się, że gdy zeskoczy z powrotem na ziemię - z gracją godną każdego z Ludzi-Pająków, oczywiście - pojawi się inny powód do pośpiechu, niż ratowanie świata czy własne preferencje. - What the shock? - wymsknęło się O'Harze, w momencie, gdy dźwięk eksplozji dosięgnął jego uszu. Nawiasem mówiąc, taka osoba, jak Felicia Hardy, z pewnością mogła zauważyć, iż głos osobnika w niebiesko-czerwonym kostiumie jest całkowicie odmienny od tego, jaki zaszufladkowała sobie w pamięci pod nazwą "Spider-Mana". Nawet, jeśli Miggy wypowiedział ledwie jedno, krótkie zdanie.
Latynos obrócił głowę w kierunku, z którego dobiegł hałas sprzed chwili, a następnie, bez zbędnego namysłu, wrócił uwagą do Felicii, by czym prędzej skończyć to, co zaczął - unieruchamianie przestępczyni. Ponieważ ta kobieta na pewno zdecydowałaby się odezwać w t a k i ej sytuacji, kiedy to S p i d e r - M a n zaatakował ją z zaskoczenia podczas włamania, a potem unieruchomił, bez ani jednego, nawet najmniejszego dowcipu - a co jeszcze bardziej zastanawiające, gdy mężczyzna w końcu postanowił się odezwać, jego głos okazał się zdecydowanie inny, a przy tym i świadczący o nieco większej ilości przeżytych wiosen, niż w przypadku Parkera... O'Hara wystrzelił niewielką ilość pajęczej sieci w stronę ust panny Hardy, gdy tylko spróbowała.
Wprawdzie włamywaczka trwała już dłuższą chwilę zawieszona na pajęczynie, na dodatek w pozycji uniemożliwiającej zrobienie czegokolwiek rękoma, S-Man nie mógł mieć pewności, że Black Cat nie zna jakichś zadziwiających, zwinnych sztuczek na przykład za pomocą nóg - szczególnie w świecie, w którym nadludzkie moce wszelkiego rodzaju były na porządku dziennym. Dlatego też Miggy zaczął okrążać Felicię, w tym samym czasie bezustannie produkując ze swoich przedramion spore ilości przędzy, którą to stopniowo coraz bardziej owijał przestępczynie... Aż ostatecznie skończyła ona w grubym, wytrzymałym kokonie z białej sieci - uwięziona w nim od stóp, aż po biust. Jakby tego było mało, O'Hara - tuż po tym, jak pod materiałem jego maski pojawił się lekki uśmiech samozadowolenia - zalepił jeszcze oczy białowłosej. W ten sposób nie tylko była ona porządnie unieruchomiona, ale i tymczasowo pozbawiona jednego z najistotniejszych zmysłów. Swoją drogą - jak na "jedną z największych włamywaczek czasów Heroic Age" poszło wyjątkowo łatwo.
Oczywiście, Felicia nie będzie musiała spędzić w tej niewygodzie nie wiadomo ile czasu, niech się nie obawia - już niedługo mało komfortowy kokon zostanie zastąpiony przez przytulną, cieplutką celę. A to dlatego, że kiedy tylko Miguel skończył swoje pajęcze dzieło, ruszył w stronę panelu odpowiedzialnego za alarm, który jeszcze niedawno Black Cat wyłączyła. Wprawdzie była to - z perspektywy O'Hary - przestarzała technologia, ale tylko bitmózg nie potrafiłby odszukać wzrokiem wyraźnie podpisanego przycisku, odpowiedzialnego za ponowne uruchomienie urządzenia. Następnie genetyk ruszył ku jednej z gablot wystawowych... I rozbił ją silnym oraz pewnym uderzeniem prawej pięści.
W całym sklepie zabrzmiało charakterystyczne wycie, które z pewnością powinno było zwrócić uwagę jego właściciela - szczególnie, że eksplozja z wcześniej zapewne go (a może ją?) obudziła. Jednak gdy ten zejdzie na dół, sprawdzić co się stało, nie zastanie już Spider-Mana i Black Cat. Pozostanie tylko ta druga - pięknie sprezentowana i oczekująca, chcąc czy nie chcąc, na przybycie policji. Wielce też prawdopodobne, że i nieopisanie wściekła. Autor ma tylko nadzieję, że nie zmieni ona kostiumu, charakteru oraz życiowych ambicji na zostanie głową kryminalnego podziemia Nowego Jorku, tylko dlatego, ponieważ podpadł jej jeden Człowiek-Pająk.
[z/t] |
| | | Lady Mist
Liczba postów : 6 Data dołączenia : 15/05/2016
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Pon Maj 23, 2016 7:00 pm | |
| Nocna cisza w głośnym i oślepiającym migającymi bilbordami Nowym Jorku jest czymś rzadkim i cenionym. Rosaleen lubiła spokój, zwłaszcza przed każdym zatargiem z prawem na swoim koncie. To pozwalało oczyścić umysł i uspokoić sumienie, przygotować się mentalnie przed małym skokiem... Tyle razy narzekała w duchu na stan swojego konta, a mimo to zawsze czuła niepokój ilekroć była zmuszona dopuścić się kradzieży. (Nie)Człowiek jest zobowiązany robić to co musi by zapewnić byt innym i sobie... Rosa powtarzała sobie w kółko, że gdyby tylko istniał inny sposób, by zdobyć odpowiednią ilość pieniędzy, gdyby tylko był... Ale nie było. Chcąc nie chcąc, czekała ją nocna wyprawa. Spokojnie zasunęła rolety w swoim mieszkaniu i przebrała się w strój roboczy, po to, by smużką mgły wymknąć się w ciemną noc. Wśród wyziewów rur wydechowych pojazdów oraz pary sunącej w niebo z klubów, domów i różnych lokali, nikt nie zauważyłby gołym okiem delikatnych oparów, unoszących się w powietrzu. Lady przemknęła niezauważona aż pod drzwi sklepu. Drzwi i okna zastawiono kratami, za szkłem migał czerwony czujnik - gdyby ktoś spróbował użyć wytrychu, zawiadomiono by osiem najbliższych posterunków policji. Mist nie miała przy sobie nawet spinki do włosów, proste, bo jej nie potrzebowała. Miała zupełnie innego asa w rękawie... Mgła przypadła do chodnika, sunąc po nim leniwie, aż pod próg drzwi i delikatnie, z wyczuwalną finezją, przemknęła przez kilkumilimetrową szczelinę. Nie minęło czasu więcej niż mrugnięcie oka, aż mleczny opar zawirował w powietrzu. Była świadoma obecności kamer. Ktoś by się zdziwił, widząc kobietę w białym smokingu, mgła, dlatego potrzebowała więcej mgły... Odkryła najbliższą kamerę i pojawiła się przed nią w ludzkiej postaci, oślepiając bielą mgły. Jej ciało zaczęło parować, jak powierzchnia gorącej kawy w filiżance, widoczność stawała się coraz bardziej ograniczona, aż postronny mógłby powiedzieć, że szyby sklepu były białe, jakby obklejono je od wewnątrz watą cukrową. Nikt nic nie widział, nawet ona, dlatego nieco po omacku, dziewczyna podeszła do lady, oddzielonej ochronnym szkłem. Popukała palcem w dolną wargę, po czym z subtelnym uśmiechem zamieniła się w swoją mglistą postać i wsunęła przez kolejną szczelinę. Jeden za drugim, naszyjnik, pierścienie, perłowe kolczyki, wszystko to rozmywało się w powietrzu jakby nigdy nie istniało. Zajęło to może kilka sekund, Rosaleen stanęła przed blatem, otrzepała smoking i wepchnęła do wewnętrznych kieszeni swoje zdobycze. To by było na tyle, następnie zaniesie to do Beetle'a, Żuczek będzie wiedział gdzie i na jak czarnym rynku opchnąć te świecidełka... Westchnęła cicho, przypominając sobie słowa lekarza - leczenie oraz sprzęt w utrzymaniu były coraz droższe. Ile jeszcze pieniędzy potrzebowała? Do jak wielu kradzieży musi się dopuścić, by w końcu jej rodzina miała zapewnioną opiekę do ostatnich swoich dni? Lady Mist zaklęła cicho i skierowała się do drugiego blatu, z zamiarem opróżnienia i go, ze wszystkich błyszczących i bajecznie drogich wyrobów jubilerskich. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Pon Maj 23, 2016 8:48 pm | |
| Kolejne Doomboty przynosiły sukcesy w tak wielkim mieście jakim był Nowy Jork. Właśnie tam Victor von Doom skupił swoją główną uwagę. Miasto zaatakowane przez kosmitów było tak często odwiedzane przez innego rodzaju odmieńców. Było to na rękę Dr. Doomowi. Robot patrolował ulicę obok sklepu jubilerskiego i ujrzał tajemniczą personę się do niego włamującą za pomocą dziwnej umiejętności. Stał za szybą sklepu i przyglądał się. Chciał jakoś się skomunikować z będąc wewnątrz osobą, więc wysunął rękę do przodu i wyświetlił na ścianie przed nią następujące słowa: "Lady Mist, wiem kim jesteś. Nie mam zamiaru dzwonić po służby porządkowe. Mogę Ci pomóc. Robot ubrany w czarny garnitur i zielony krawat stał uśmiechnięty i czekał, aż przestępczyni się do niego odezwie i wyjdzie na spotkanie. |
| | | Lady Mist
Liczba postów : 6 Data dołączenia : 15/05/2016
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Wto Maj 24, 2016 10:34 am | |
| Już, sekunda, złoty wisiorek, kolczyki z błękitnych diamentów, perłowa broszka, wszystkie te kosztowności zostały bez litości i uwłaczając ich cenie, upchnięte w wewnętrznych kieszeniach białego smokingu. Rosa otrzepała rękawy i unosząc wzrok, zamarła na moment. Przed szybą wystawową, ktoś stał... I jak to możliwe, że widział ją przez gęstą mgłę spowijającą wnętrze sklepu, nie wiedziała, ale osobnik patrzył wprost na nią... Czuła to. Aż poczuła dreszcz na karku. Błysk światła sprawił, że odwróciła głowę i wśród mlecznych oparów, na ścianie pojawił się jarzący napis. O, szlag by to... Czy to tylko ona, czy słowa "nie zamierzam dzwonić po służby porządkowe" miały w sobie wydźwięk szantażu? W sensie, jeśli nie wyjdzie nieznajomemu naprzeciw, to zaraz zleci się tutaj mnóstwo radiowozów i syreny policyjne ogłuszą trzy ulice? Jej pseudonim artystyczno-zły był już znany, wspaniale... Natomiast ostatnie trzy słowa wywołały lekki skurcz kwaśnego uśmiechu. O nie, nikt nie był w stanie jej pomóc, ani rząd, ani organizacje charytatywne, ani urzędnicy szpitalni, nikt, choć prosiła, ugięła się i błagała. Musiała sama zakasać rękawy i zebrać pieniądze dla swojej rodziny. Choćby i brudne, to dalej miały swoją wartość. W przeciwnym razie patrzyłaby biernie jak i siostra i matka odczepiane są od maszyn podtrzymujących życie - bo szpitala nie stać na opiekę nad nimi. Ktokolwiek stał przed sklepem jubilerskim najwyraźniej nie zamierzał odejść. Lady Mist mruknęła pod nosem, zamieniła się w mgłę i wyszła z budynku w ten sam sposób w jaki weszła. Przez moment wilgotne opary stworzyły na chodniku dokładny zarys postaci, ale fantazyjnie utkany z mgły. Z wolna nabierał on bardziej stałej formy, aż w ludzkiej postaci stanęła kilka metrów przed nieznajomym, stukając laską o bruk i mrużąc podejrzliwie oczy. Wyglądał... Zaskakująco normalnie, czarny, dopasowany garnitur, formalny strój dopełniała zieleń krawatu i trochę niepokojący uśmiech. Rosaleen oparła obie dłonie skryte w białych rękawiczkach o laskę, nie spuszczając spojrzenia z mężczyzny. - Świadomość, że zna Pan mój pseudonim artystyczny, mile zaskakuje moją próżność. W większości gazet wciąż mają mnie za anonimową kobietę, pozostawiającą za sobą tylko mgłę... Jednak skupiając się na Pańskiej wiadomości - nikt nigdy nie chce niczego bezinteresownie. Transakcją wiązaną jest również pomoc dla mnie, nie mijam się z prawdą, czyż nie? Żeby uniknąć zbędnych pytań i Pańskiego wywodu... Jak sądzi Pan, że może mi pomóc? Ostatnie słowa rozbrzmiały metalicznym chłodem. Istotnie, Lady Mist nie wiedziała kogo ma przed sobą. Mógł to być, po pierwsze ktoś, kto chce wynająć jej usługi, by ukradła coś dla niego z określonego miejsca za konkretną cenę. Po drugie, mógł to być jakiś popapraniec, zafascynowany nadprzyrodzonymi zdolnościami bohaterów i złoczyńców. Po trzecie, to mogła być zasadzka. Rosa pozostawała czujna. Wprawdzie nie wiedziała jak policja spróbowałaby pojmać mgłę, ale nie chciała przez zbytnią pewność siebie wpaść w jakieś bagno. Jej skoki też nie były spektakularne, nigdy nie szczyciła się większym rozgłosem, także prawdopodobnie, jedynie najzwyklejsza policja zajmowała się jej przypadkiem. No, może nie taka zwykła, ale na pewno była na szarym końcu listy nowojorskich szubrawców. Co nie zmieniało faktu, że stając oko w oko z kimś równie podejrzanym, w każdej chwili była gotowa zniknąć i rozmyć się jak mgła. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Wto Maj 24, 2016 9:09 pm | |
| Doombot stał i podziwiał damę. Podziwiał to niedopowiedzenie. Analizował jej wszystkie ruchy i zachowania. Przeskanował pośpieszenie twarz i próbował jak najwięcej informacji wydobyć. Jej historia była ciekawa i tragiczna. Doom zauważył pewną smutną zbieżność. Chciał kupić nią zaufanie młodej złodziejki: -Witaj, Panno Rustwood. Jak już wcześniej mówiłem chcę Ci pomóc. Taka młoda i zdolna kobieta nie powinna marnować czasu na marne kradzieże drogiej biżuterii, która jest wynkiem cudzej ciężkiej pracy. Ja w młodszym wieku od Ciebie straciłem rodzinę i w tym miałem szczęście. Mniejszą stratą jest śmierć nieznanej Ci bliskiej osoby niż kogoś z kim spędziłaś całe życie. Mogę zaoferować Ci dostatnie życie i wyleczenie Twej rodziny. Jestem wybitnym naukowcem. Nie powinno mi to sprawić problemu. Czy jesteś w stanie wysłuchiwać moich rozkazów dla ich dobra? Nie będą to okrutne rozkazy. Głównie odpowiednie misje mające na celu coś wielkiego. Zjednoczenie ludzkości. W tej przyszłości nikt nie będzie ciepieć, a panować będę ja, Victor Von Doom. Może to dla Ciebie brzmieć dziwnie, że jakiś robot z ulicy podaje się za mój twór. To zrozumiałe, lecz trzeba zacząć działać jak najszybciej. Świat sam się nie podporządkuje Naszej woli. Nie myśl sobię, że będzie tylko nasza dwójka. Moje maszyny są też w innych dzielnicach nowego Yorku. Ludzie z opowiednimi umiejętnościami są rekrutowani wszędzie. Kwestia czasu zanim urośniemy w siłę większą od Shield, Hydry, czy nawet Avengers. Swoje imię wyraźnie zaakcentował i wymówił głośniej. Cały czas nawiązywał kontakt wzrokowy i pokazywał otwarte i przyjazne gesty.
|
| | | Lady Mist
Liczba postów : 6 Data dołączenia : 15/05/2016
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Wto Cze 21, 2016 7:30 pm | |
| Potrzebowała całej swojej samokontroli by nagle nie napiąć mięśni i nie zdradzić się w żaden sposób ze swoimi lękami czy przeczuciami. Dłonie Lady Mist delikatnie zacisnęły się na gałce laski i szare oczy wbiły w rozmówcę, który spokojnym i przyjaznym tonem kierował do niej swoje słowa, jakby wiedział dobrze co kryje się w jej duszy... O czym właściwie mówił? Słysząc nazwisko "Rustwood" dziewczyna poczuła przypływ gorąca a naraz chłód strachu, zaciskający się na jej żołądku. Przez krótką chwilę nie mogła zebrać myśli. Ten oto osobnik znał jej dane... Znał historię jej życia i jeszcze miał czelność grać jej na uczuciach, roztaczając piękną wizję uzdrowienia matki i siostry a potem dalsze życie w cukierkowej krainie jednorożców... Sam najwyraźniej nie miał pojęcia o czym, a próbował wziąć ją pod włos. Choć nie, doskonale wiedział co robił. Rosaleen w kilka chwil ujrzała jednak z dwie dziury w jego przemowie - przynajmniej dwa punkty w których ich interesy, jak również poglądy, rozbiegały się wyraźnie. Jednak milczała, słuchając słów Von Dooma. Co do pewnych rzeczy, bezsprzecznie miał rację. Kradła biżuterię, czyjś wytwór, czyjąś krwawicę, a właściciel sklepu na pewno będzie musiał liczyć się z konsekwencjami jej skoku. To oczywiste, lecz nim pozwoliła sobie na wślizgnięcie do jubilera, sprawdziła uważnie ten koncern a Beetle podesłał jej kilka ciekawych informacji. Banki, sklepy czy zakłady, w których pojawiała się Lady Mist często zawierały podejrzane spółki z półświatkiem, wzbogacały się na pracy dzieci, które za dolara dziennie spędzały godziny w ciężkim znoju. Być może też testowały swoje produkty na zwierzętach albo zatruwały rzeki gdzieś w Indiach, kto wie? Jej przyjaciel haker był ekologiem niemal tak fanatycznym jak Ci z Greenpeace'u, właściciele miejsc które rabowały zawsze mieli coś poważnego na sumieniu. To pozwalało jej nie mieć takiego silnego poczucia winy po kradzieży, ale prawda... Kradzież jest przestępstwem, jej białe rękawiczki powinny być skalane brudem podeptanego prawa. A o Von Doomie słyszała... Tak samo jak o wszystkich organizacjach jakie wymienił. Nie miała jednak pojęcia czemu zainteresował się nią - przecież Rosaleen robiła wszystko by uniknąć zbędnego rozgłosu i ograniczyć życie swojego drugiego ja do zbędnego minimum. A nie dość, że znał jej dane personalne, to jeszcze wiedział co się dzieje z jej rodziną. Źle, oj bardzo źle... Jeśli odmówi współpracy, czy ten podejrzany jegomość i potencjalny szaleniec gotów zagrozić jej albo jej bliskim..? Może źle odczytuje jego propozycje i jest to naprawdę okazja nie do odrzucenia... Jedna z tych, których odmowa kończy się gorzej niż koszmar..? - ... Zaskoczył mnie Pan. - zaczęła spokojnie, już bez strachu, choć obawa jak kolec tkwiła w jej gardle. - Przyznaję, że to co robię, nie jest legalne i wbrew pewnym staraniom, krzywdzi kilka osób. Niemniej, nie podoba mi się to, że gra Pan na moich uczuciach, Panie Doom. Każdy człowiek jest inny, każdy inaczej przeżywa stratę, smutek, śmierć kogoś bliskiego. Moja reakcja może nie odpowiadać pańskiej, z tej prostej przyczyny lepiej nie utożsamiać własnej krzywdy z cudzą. Co do mojej rodziny i dostatniego życia... To drugie mało mnie interesuje. Nie mam żadnej pewności, że jest Pan w stanie zrobić to, co Pan sugeruje. A jeśli nawet, nie mam też gwarancji, że Pan to zrobi. Z drugiej jednak strony, jaką mógłby Pan mieć pewność, że będę Pana słuchać po spełnieniu obietnicy? To działa w drugą stronę. Przykro mi to przyznać, ale z miejsca nikomu i byle komu nie ufam. Jeśli odmówię, czy posunie się Pan do drastycznych kroków, dla przykładu porwie moją rodzinę, każąc mi wybierać, pomiędzy posłuszeństwem a ich śmiercią? W duchu Rosaleen zastanawiała się poważnie nad propozycją Dooma, jednak nie tak, jakby tego oczekiwał. Uzdrowienie jej rodziny nęciło, bo to było jej marzenie, jednak choroba była nieuleczana. Tylko cud byłby w stanie wybudzić ze snu jej mamę oraz Mary... Obawiała się jednak zostania wykorzystaną, albo, gdyby cud się zdarzył, byłaby niewolnicą Dooma, musząc wypełniać jego rozkazy. Może i roztoczył przed nią piękną wizję świata, gdzie nie będzie cierpienia, każdy kraj, rasa i wiara zjednoczą się, ale Lady nie była aż tak naiwna. Teraz pozostało jak najspokojniej i najuprzejmiej podziękować Panu, pamiętając o grzeczności... - Roztacza Pan przede mną wizję nieosiągalnej utopi. Rozumiem też, że moje zdolności są dla Pana przydatne, w innym przypadku obyłoby się bez trudu odkrycia mojej tożsamości oraz historii. Powiem może wprost. - wolno wzięła oddech. - Podchodzę sceptycznie do tego pomysłu. Nie wiem jaki interes chce Pan ubić z moją osobą, ale nie ufam za grosz i nie wiem czego Pan ode mnie oczekuje. Oddania? Bezwzględnego posłuszeństwa? Może i jestem złodziejką i nie będę musiała spełniać "okrutnych rozkazów", ale to nie zmienia faktu, że mogę i pewnie będę przyczynić się do czegoś złego - czy też raczej drogi, do czegoś dobrego. Jeśli mam zamienić kradzież i niepewny los na dostatek i krew na cudzych rękach... Podziękuję.
OOC Wróciłam. Przepraszam za to zniknięcie, ale sesja szła w parze z awarią internetu w akademiku, ale już po wszystkim i oto jestem. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Sklep Jubilerski Pon Cze 27, 2016 9:02 pm | |
| Robotowi nieco zrzedła mina. Nastawienie tej kobiety bardzo go zniechęcało do dalszego wyszukiwaniu. Jednak jego misja nie zakończyła się pozytywnie. Nie mógł od tak po prostu zostawić tej przestępczyni. Jeśli nie chciała po dobroci i nie wierzyła w Jego umiejętności postanowił podejść do tematu w zupełnie inny sposób. Metoda tak zwanej marchewki nie działała to czas użyć kija. Skoro nie wierzy w Jego możliwość uleczenia Jej rodziny to niech uwierzy w to, że może im zanieść śmierć i cierpienie. -Bardzo mało wiesz. Praktycznie nic nie wiesz. Dr. Doom jest w stanie dokonywać cudów i nie tylko. Nie wierzysz w moje dobre intencję, więc przedstawię sprawę w brutalniejszym i bardziej przyziemnym świetle. Będziesz dla mnie pracować, albo zabiję Twoją rodzinę. To łatwiejsze do zrobienia. W końcu życie jest tak kruche szczególnie osób tak bardzo chorych... Nie sądzisz? Jak myślisz jaka dawka arszeniku sprawi, że ich serce przestanie bić? Albo po prostu lekarze przypadkiem nie będą mieli dostępu do leków im potrzebnych... Zaczął się złowrogo uśmiechać i czekać na reakcję Lady Mist. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Sklep Jubilerski | |
| |
| | | | Sklep Jubilerski | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |