|
| Budynki portowe | |
|
+8Mikael Johnny Blaze Otto Octavius Scarlet Spider Shiklah Deadpool Hela Loki 12 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| | | |
Autor | Wiadomość |
---|
Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Nie Lut 05, 2017 4:46 pm | |
| Budynki portowe - Godzina 1:23 AM
Mrok, stara latarnia która gasła co chwilę, by moment później oświetlić mały skrawek otoczenia przez 2 sekundy. Dało się słyszeć szum wody lekko obijającej o brzeg tego kawałka portu. Pomiędzy kontenerami widoczna była mała grupka ludzi. Sześcioro dobrze zbudowanych ludzi stojących z karabinami maszynowymi w rękach na przeciwko postaci okrytej długą, czarną szatą z kapturem, która była lekko postrzępiona u dołu. Pod kapturem dało się tylko dostrzec parę czerwonych oczu powodujących dreszcze gdy się na nie spojrzało. Jeden z mężczyzn wyszedł na przód, był on prawdopodobnie liderem danej grupy. Emanował pewnością siebie, jednakże z każdym krokiem w kierunku zakapturzonej postaci czuł pewny niepokój, nie wiedział z czego to się wzięło, aczkolwiek to uczucie było prawdziwe. Gdy zbliżył się na odległość 5 metrów, krople potu zaczęły spływać po jego czole, a jego nogi lekko się trzęsły. Oczywiście starał się jak najbardziej zamaskować te znaki. - Mamy to o co prosiłeś. - Powiedział lider wskazując jednocześnie na dwie metalowe walizki stojące kilka metrów za nim. - Chcemy zobaczyć zapłatę, wtedy dokończymy wymianę. - dodał po chwili. Zakapturzona postać zwróciła wzrok w kierunku towaru, po czym z powrotem spojrzała na mężczyznę stojącego na przeciw. - Zapłatę? Ależ oczywiście, ależ oczywiście. Jednakże... Nie jestem pewien czy takiej zapłaty oczekiwaliście. - Wypowiedział Dracula z nutą ironii i lekkiego przyśmiechu. Lider grupy zmrużył oczy na ułamek sekundy, po ich otwarciu, nikogo przed nim nie było. Odwrócił głowę do tyłu w stronę swoich towarzyszy. - Gdzie on jest?! - wykrzyczał. Jednakże zamiast odzewu zobaczył tylko zakapturzoną postać w czarnej szacie, lecz tym razem zabarwionej częściowo na ciemno-czerwony kolor. Ów postać miała wbite kły w szyję jednego z mężczyzn. Nieco niżej dało się dostrzec ciała czterech pozostałych ludzi, które leżały w kałuży krwi. Najgorszy nie był sam widok martwych ciał, ale to w jakim stanie się znajdowały. Rozszarpane części ciała leżały nieco dalej, był to makabryczny obraz. Dracula wyciągnął kły z szyi ofiary i obrócił głowę. - Tak, tak. Prawie zapomniałbym podziękować za owocną współpracę. - Powiedział Dracula, po czym w mgnieniu oka stał już za ostatnim żyjącym członkiem wcześniejszej grupy. Mężczyzna nie zdążył nawet zareagować, starał się obrócić szybko głowę. Jednakże po chwili na jego szyi pojawiła się czerwona kreska i głowa oddzieliła się od reszty ciała upadając na ziemię. |
| | | Mikael
Liczba postów : 105 Data dołączenia : 12/03/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Nie Lut 05, 2017 5:37 pm | |
| Dni, miesiące, lata, dekady, a nawet wieki, tyle właśnie czasu zajęło Mikaelowi wytropienie władcy wampirów - Draculi. Dzisiaj w końcu miał nadejść dzień, w którym ponownie się spotkają. Chęć zemsty, zabójstwa tliła się w oczach Szweda. W końcu udało mu się ustalić, gdzie tego wieczoru ma się znaleźć osławiony złą sławą władca mitycznej rasy. Zwykłe budynki portowe, a więc machlojki i ciemne interesy przyświecały wizycie Rumuna tym okropnym miejscu. Zero klasy. Ale nie to było ważne. Mikael powoli szedł w stronę budynku. Kiedy poczuł krew już wiedział, że Dracula musiał zacząć działać. Wtedy Mik wyszedł z ukrycia i stanął zaraz za Draculą widząc, że ten dopiero wyciera gębę z krwi i powoli wraca do zmysłów. Wtedy też Szwed zaczął ironicznie klaskać, powstrzymując się od natychmiastowej próby ataku. Chciał napawać się chwilą, dniem, w którym w końcu przyjdzie mu dokonać zemsty na tym, który zniszczył mu życie i zamordował całą rodzinę. Teraz mógł w pełni poczuć satysfakcję z tego, że w końcu udało mu się znaleźć tego bezwzględnego i bezdusznego potwora, który zmieniło go w to samo. Powoli idąc w stronę Draculi, Mikael postanowił wypowiedzieć kilka słów: - Wielki Dracula, władca wampirów i samozwańczy król wszystkich potworów, robi interesy w tak obrzydliwym miejscu. Pogratulować gustu. Jednak nie ma to znaczenia, ponieważ to twój ostatni dzień na tym świecie. Moja zemsta się dopełni, a Ty zginiesz z moich rąk. Powiedział Szwed i na razie czekał na odpowiedź. Uzbrojony niemal po zęby był gotów na jedyną w jego życiu poważną walkę. Nigdy wcześniej nie był tak podekscytowany, a jednocześnie rządny krwi jak dziś... |
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Nie Lut 05, 2017 7:13 pm | |
| Dracula stał pośrodku zmasakrowanych ciał. Przetarł resztki krwi z twarzy rękawem jednocześnie wyczuwając czyjąś obecność zza pleców. Dzięki wyostrzonym zmysłom wciągnął dużą ilość powietrza przez nos by poczuć zapach osobnika. - Wampir? ale... jest coś jeszcze. Zapach psa. Mieszaniec, huh? może być ciekawie. - pomyślał nawet się nie obracając. Po chwili nieznajomy zaczął swój monolog. Dracula dalej nie zrobił nic, zachował się jakby nic nawet nie słyszał. Uklęknął na jedno kolano i uchwycił w swoje dłonie głowę lidera grupy którą chwile temu zmasakrował. - Jak miałeś na imię? Z resztą nieistotne. Też coś słyszałeś, czy tylko mi się wydawało? Brzmiało jak szczekanie bezpańskiego psa. - powiedział przyśmiewczo patrząc na trzymaną głowę. Krew spływała mu po bladych dłoniach. Dracula wyprostował się, po czym powoli obrócił się w kierunku hybrydy. Widząc jego twarz tylko lekko się uśmiechnął, przez chwilę wyglądał jakby coś sobie przypominał. - Odważne słowa chłopcze. RODZICE nie nauczyli cię, że to nie ładnie tak się pałętać samemu po zmroku? Oh, widocznie nie mieli sposobności. Aczkolwiek pomimo braku manier, muszę pogratulować odwagi panie...? - wypowiedział stanowczym tonem bez nuty emocji, kładąc szczególną uwagę na słowie "rodzice".
|
| | | Mikael
Liczba postów : 105 Data dołączenia : 12/03/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Nie Lut 05, 2017 7:27 pm | |
| - Mikael, ale nie łudzę się, że je skojarzysz, spotkaliśmy się tylko raz, prawie 500 lat temu, kiedy to postanowiłeś wyrżnąć moją rodzinę, jak pewnie wiele innych, a mnie zamienić w potwora. Ciekawe, że słyszysz bezpańskiego psa, bo w ciągu kilku chwil będziesz skamlał jak zbity pies. Cały ten czas zabijałem takich jak Ty, tylko po to, by dotrzeć do ciebie. Teraz mi się udało. Masz jakieś ostatnie słowa, zanim poślę Cię do diabła? Powiedział Mikael, tym razem z całą nienawiścią do osoby, która przed nim stała. Czekał kilkaset lat na to, aż w końcu znajdą się w tym miejscu, razem. Szwed musiał przyznać, że Dracula świetnie uciekał nie zostawiając śladów. Tyle czasu zajęło mu wytropienie go, więc siłą rzeczy czuł też pewien rodzaj respektu do jego umiejętności. Teraz wiedział jednak, że nie będzie mu łatwo uciec z łapsk Mikaela. Szwed cały czas był zwarty i skoncentrowany, gotów do walki na śmierć i życie... |
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Nie Lut 05, 2017 8:02 pm | |
| - Mikael... aaa ten Mikael? Wybacz, totalnie nie kojarzę, haha. - odpowiedział kończąc ironicznym śmiechem. - Twoją rodzinę? Jak miałbym to pamiętać? Powiedz szczerze, zabijając karalucha zapada ci to w pamięć? Gdzie moje maniery, jak wpadłeś na pogawędkę, to może zaparzę jeszcze kawy, jaką pijasz? Ja osobiście lubię dodać 50ml świeżej krwi, smakuje wyśmienicie. - dodał po chwili niewzruszony. Podczas tej rozmowy Dracula ciągle obserwował otoczenie dokładnie je analizując. |
| | | Mikael
Liczba postów : 105 Data dołączenia : 12/03/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Nie Lut 05, 2017 8:44 pm | |
| - To dobrze, może posmakujesz swojej dla odmiany. Powiedział Mikael, po czym na pełnej prędkości ruszył w stronę Draculi. Nie miał jednak, przynajmniej na ten moment, intencji ataku. Chciał zatrzymać się centymetry przed jego twarzą i spojrzeć mu prosto, głęboko w oczy. Chciał spojrzeć w oczy potwora, do którego nawet on się nie równał, mimo zabicia setek tysięcy, a może milionów ludzi. Chciał się przekonać, co zobaczy w oczach takiego sadysty. Jednocześnie był w każdej chwili gotów do obrony, gdyż wiedział, że wampir może grać nieczysto. Chciał go zabić, ale chęć spojrzenia w oczy człowiekowi, który zabił jego rodzinę była równie duża, co chęć zabicia go... |
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Nie Lut 05, 2017 8:57 pm | |
| Widząc natarcie przeciwnika Dracula dalej pozostawał obojętny. - Hmph... Nie jesteś godzien. W obliczu tego władcy nawet najwięksi geniusze bledną. - powiedział, po czym polizał zakrwawioną dłoń i sięgnął prawą ręką do wnętrza płaszcza wyciągając z niego swój miecz. Następnie skoczył w kierunku bocznej ściany najbliższego kontenera i z całej siły odbił się od niej by polecieć w kierunku nacierającego wroga. Gdy pomiędzy nimi zostało około 2 metry odległości Dracula z całych sił cisnął głową lidera którą wcześniej trzymał w lewej dłoni prosto w stronę głowy Mikaela, blokując po części jego punkt widzenia. Od razu po tym wyprowadził oburącz atak mieczem z dołu w kierunku klatki piersiowej hybrydy. |
| | | Mikael
Liczba postów : 105 Data dołączenia : 12/03/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Sro Lut 15, 2017 6:31 pm | |
| Cóż, mimo iż nie chciałem na razie atakować, to Dracula zdecydował się działać. Na widok mojego ruchu, od razu uskoczył, ja zaś od razu się zatrzymałem i widząc, że chce zaatakować frontalnie i rzucić łbem, odleciałem kilka metrów w górę w tył i wystrzeliłem 5 nabojów z rewolwerów, w jego stronę, w miejsca ewentualnych także uników. Miałem przeczucie, że pokonanie go nie będzie łatwe, dlatego od razu schowałem rewolwery i złapałem za katany z pleców. Na razie nie atakowałem, czekałem na ruch przeciwnika, jednocześnie będąc gotów do obrony. Chciałem zobaczyć, jak będzie starał się rozegrać tę walkę myśląc, że ma nade mną przewagę w każdym aspekcie. W końcu na razie nie wiedział, jak silny i szybki jestem dzięki temu, że mam w sobie także wilkołaczą cząstkę... |
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Nie Lut 19, 2017 2:32 pm | |
| Lecąc jakiś metr nad ziemią w kierunku przeciwnika, Dracula planował rzucić głową którą trzymał w lewej dłoni w elemencie zaskoczenia gdy będzie około 2 metry od mieszańca. Jednakże widząc iż Mikael nie planuje zmierzyć się w starciu bezpośrednim, a uskakuje do tyłu by zyskać na odległości, Dracula wydał z siebie głośne "Hmph", po czym wbił miecz w ziemie by zatrzymać swoje momentum. Trzymając rękojeść miecza który solidnie trzymał się ziemi, zrobił lekki obrót wokół jego osi co całkowicie wyhamowało lot. - Chciałem sprawdzić jego siłę w tej wymianie. Jednakże wnioskując po szybkości jego reakcji i zwinności ruchów, nie wydaje się być słabszy ode mnie. Różnica z pewnością jest nieduża. Nierozważnym byłoby walczyć bezpośrednio nie znając jego możliwości. Problematyczny przeciwnik. - pomyślał Dracula, jednocześnie wyjmując miecz z ziemi. W tym samym czasie Mikael mierzył już w jego kierunku z rewolwerów. - Pff, mierne triki i zabawki - powiedział z pogardą po czym wyskoczył w górę i zmienił się w stado nietoperzy, kierując się w stronę "labiryntu" kontenerów, jednocześnie wydając z siebie złowieszczy śmiech rozchodzący się po całym porcie. Dracula zmaterializował się za jednym z kontenerów będąc poza polem widzenia przeciwnika, po czym złapał za ów kontener i cisnął nim w stronę przeciwnika z całą swoją mocą. - Muszę zebrać więcej informacji na temat jego umiejętności i budowy fizycznej, czas na lekkie testowanie, hehe. - pomyślał złowieszczo. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Budynki portowe Nie Lut 26, 2017 6:46 pm | |
| / Pierwszy post fabularny.
Ostatnie kilka tygodni dla Fausta było koszmarne. Co prawda przynoszące korzyści, jednak obawy związane z sytuacją jaka panowała w mieście szargały jego osobą. Chociaż z zawodu uchodził za egzorcystę, wiele stałych klientów prosiło go o prowadzenie niektórych ceremonii i sakramentów, kiedy ich wiara w kościół, jako instytucje upadła. Był też oczywiście dobrą alternatywą, ze względu na koszta wykonywanych usług. Od jakiegoś czasu parał się problemem wampiryzmu, jak z prawdziwą plagą. Nie wiedział czy to sprawka jednej istoty, czy też przez jakieś specjalne wydarzenie obudziły się całe zastępy nieumarłych. Gdyby nie fakt że widział rany po kłach na własne oczy, uznałby to za miejską legendę. Stąpał po tym świecie kilkaset lat i nie miał okazji spotkać tych przybyszów z zaświatów. W takich chwilach, zastanawiał się nad swoim wcześniejszym postępowaniem. Z jednej strony znał wszystkie grzeszki "wielkich" inkwizytorów, jednak wiedział również że osoby oskarżone o tak zwany wampiryzm były na listach egzekucyjnych. Teraz prowadził pogrzeby ofiar, z których całą krew odsączono. W większości wypadków, nie było nawet po co otwierać trumien. Słowa modlitwy odbijały się od dębowych desek, by te później wraz z ciałem nieszczęśnika spoczęły na wieki, pogrzebane pod tonami ziemi. Na próżno było szukać informacji w lokalach o szemranej reputacji czy wypytywać rodzin, których członek stał się nieszczęśliwie posiłkiem. Przełomem w luźnym śledztwie okazała się wizyta u pewnego członka kryminalnego podziemia w Nowym Yorku. Przychodził tam regularnie, jako spowiednik i zyskał niemałe zaufanie, dlatego też o wielu zdarzeniach w domu gangstera rozmawiało się luźno w towarzystwie kleryka. Nie były to potwierdzone nowiny, a jednak był to jakiś punkt odniesienia.
Na tą noc przygotowywał się od bardzo długiego czasu. Przede wszystkim skupił się na informacjach, które pozyskał dawno temu od ludów średniowiecznej europy. Tak silna wiara w zabobony i nadprzyrodzone istoty mogła by wydawać się głupia. Były to bajki i legendy, jednak gdzieś w tym wszystkim musiało być ziarnko prawdy. To głupie że Faust podążając tropem starodawnych wierzeń, był gotów zaryzykować swoje życie, jednak perspektywa zahamowania postępującego pasma pogrzebów z winy dzieci nocy była dla niego niezwykle ważna.. Była dobroczynną, pociągającą ideą, niosącą ogrom dobrego. Więcej informacji wykopał z internetu. W małej kawiarence internetowej na Manhattanie, z pomocą miłej ekspedientki przeczesywał artykuły, starając się dowiedzieć jak najwięcej o nadchodzącym "polowaniu". Co prawda jej odczucia były mieszane, a mina podczas czytania kolejnych faktów i wyszukiwania stron skwaszona, to jednak zapach zielonych dolarów potrafił załatwić dużo. Nawet zniweczyć oporne uczucia obrzydzenia, płynące z wnętrza głowy. Resztę okrasił popkulturowym chłamem, tam również szukając inspiracji. Z tego wszystkiego wynikła niezwykła zbieranina wiedzy, według której dobrał swój ekwipunek. Zainwestował oszczędności na gruby srebrny łańcuszek, na którym zawiesił wcześniej poświęcony, piętnasto-centymetrowy krzyżyk, wykonany z tego samego kruszcu. Zaprzyjaźniony garbarz wykonał dla niego pas z ośmioma miejscami na próbówki. Z pomocą zapomnianej sztuki jaką jest alchemia, uwarzył specjalną substancję. W rtęci rozpuścił ogromne ilości srebra, a wszystko rozrzedził przy użyciu wody święconej. Dorzucił do swojego dzieła poszatkowany czosnek i cebulę. Jako że składników starczyło mu na cztery naczynia mikstury, pozostałe cztery menzurki wypełnił benzyną. Wszystko to, zawarte było w probówkach z wytrzymałego szkła, które można było z łatwością transportować. Zakupił paralizator działający na dystans i latarkę z mocnym światłem UV. Liczył że choć trochę będzie mógł panować nad promieniami emitowanymi przez urządzenie, ponieważ sam nie umiał ich tworzyć. Niestety nie miał już czasu tego przetestować.
Kiedy przyszła wyczekiwana data, ubrał się w czarny podkoszulek i bluzę. Założył spodnie, które nie krępowały by jego ruchów, a na stopy wcisnął popularne, ciemne adidasy. Wsiadł do autobusu, podążającego w stronę portu i usiadł na tyłach. Brzęczące na pasku naczynia przyciągały uwagę współpasażerów. Budziły podziw, jednak tak samo sugerowały że Faust nie do końca ma wszystko w porządku pod kopułą. Oparł głowę o szybę i podparł brodę ręką, dokładnie obserwował drogę. Nigdy nie był w tej części miasta, więc przyda się wzorzec, gdyby miał wracać innym sposobem.
Dwudziestominutowa przejażdżka skończyła się kilka metrów od celu. Już z oddali widział zarysy kontenerów transportowych. Sprawdził latarkę i zacisnął na niej mocno lewą dłoń, po czym znów ją wyłączył. Wtedy usłyszał złowieszczy śmiech, rozchodzący się po całej okolicy. Był pewien że to właśnie obiekt jego poszukiwań. Zbliżając się co raz to bardziej, do jego uszu dochodziły co raz to bardziej wyraźne dźwięki, których źródła na razie nie mógł namierzyć ani zinterpretować. -Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.- Wyrecytował pod nosem. Chociaż był pewien swoich działań, dopiero teraz zaczął odczuwać strach, związany z przybyciem w to miejsce -Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:- Kontynuował, mijając ogrodzenie terenu, na którym spoczywały stalowe opakowania, na towary eksportowe. -....orzeźwia moją duszę. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoje imię.- Dodał i zatrzymał się. Wtedy dotarło do niego, że sługi szatana, za jakie miał wampiry, mogły go już wyczuć. Wciągnął masy powietrza nosem i odetchnął. W kilka sekund doprowadził swój umysł do spokoju, starając się nie wzburzać fal, na morzu niepewności. Skoncentrował się i wytworzył na około siebie obręcz światła. Nie byle jakiego światła - czarnego, nie zauważalnego dla oka w aurze nocy. Obręcz przesuwała się wraz z kolejnymi krokami, nie odstępując od Asmodeusza. -Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Twój kij i Twoja laska są tym, co mnie pociesza.-Uniósł głos i wchodził w głąb sztucznego labiryntu. Nie włączał latarki, jednak wciąż trzymał ją w pogotowiu. Z każdym krokiem oglądał również otoczenie. Pozostawał maksymalnie skupiony. Byli sprawniejsi od niego, więc nawet milisekunda stracona w kalkulacji by wyprowadzić reakcję, mogła być dla niego śmiertelna. - Stół dla mnie zastawiasz wobec mych przeciwników; namaszczasz mi głowę olejkiem; mój kielich jest przeo.... - Chmura kurzu uniosła się kilka metrów od francuza. Coś huknęło niemiłosiernie. Nogi samoistnie stanęły skostniałe ze strachu. Przełknął ślinę i przeczesał obszar wzrokiem. -Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia i zamieszkam w domu Pańskim po najdłuższe czasy.- Dokończył i ruszył w stronę rozwijającego się chaosu i latających kontenerów. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Budynki portowe Czw Mar 02, 2017 11:55 am | |
| Około godziny 1.10 AM Mini sub z Parretter i Hallem podchodził właśnie do ściany doków. “Szedł” prawie przy dnie, aby maksymalnie ograniczyć widoczność z brzegu. Ostrożnie aby nie zmącić mułu na maksymalnie niskiej emisji wdychanego tlenu z butli. Parretter rozejrzała się dokoła. Dzięki technologii zainstalowanej w goglach widziała wszystko bardzo wyraźnie. Lewy okular poza tym wyświetlał stale dane środowiskowe. Obecnie również przejął wyświetlanie danych z pada taktycznego. Dzięki temu mogła wywołać obraz z każdej kamery w systemie czy nawet widok satelitarny. Jeśli wydarzy się coś ważnego centrala mogła ją również o tym powiadomić nie tylko dźwiękowo przez komunikator ale również wysyłając odpowiedni obraz. Ich sprzęt zawierał każdą technologię firmy zwiększającą ich szanse walce z potworami. W ich oporządzenie wchodziły między innymi “Anty Mentale” chroniące ich umysły przed przejęciem czy też “Niespodzianki” urządzonka przy pasie reagujące na bliski ruch dużych obiektów. Specjalna amunicja i granaty. I wiele innych. Przygryzła wargę. Żeby mieli taką technologię w FOKACH. Widziała kątem oka, ale nie za bardzo się tym przejmowała, wielokrotne ruchy wokół nich.System od razu namierzał i rozpoznawał jednostki. Tak jak podczas innych misji czy to podczas ćwiczeń, drony podejmował właśnie własne zadania. Była świadoma że dwa drony, obecnie pod wodą, ubezpieczają ich, a reszta kierowała się ku lub była w środku kanałów których zakończenie wychodziło na port. Po sforsowaniu zabezpieczeń rozstawią sieć zabezpieczeń i same rozpoczną operować jako jedno z nich. Takie samo wsparcie miały zespoły naziemne a część ich dronów dostawała się do kanałów od powierzchni. Obecnie według wytycznych operowały samodzielnie według algorytmów i danych pod nadzorem centrali. Kiedyś czuła się gorzej ubezpieczona przez maszyny choć w wojsku też mieli drony. Jednak te były nowocześniejsze i bardziej… samodzielne. Jak by nie było byli naprawdę zabezpieczeni. Jej wzrok przykuł ruch jej partnera. Dobili do nabrzeża. Hall ruszył do tyłu po generator. Jeden już rozstawili. Jak uruchomią całą sieć kopuła zamknie się na obszarze około mniej więcej kilkuset metrów, więżąc cele w środku. Przynajmniej teoretycznie. Widziała jak drony wokół niej zaczeł żywy taniec rozmieszczając zabezpieczenia przy generatorach i wzdłuż domniemanej linii pola. Wszystko szło sprawnie. Każdy element był trenowany dziesiątki jak nie setki razy. Po rozstawieniu odeszli do punktu gdzie mieli czekać jako zabezpieczenie linii podwodnej. Zabezpieczyli większy perymetr wokoło siebie czujnikami ruchu i kamerami. Teraz “ Anioły” z centrum dowodzenia mogły nad nimi czuwać. Jej dłonie zacisnęły się na broni pneumatyczną. Przejrzał też wszystkie środki obszarowe które mogłyby zaszkodzić wampirowi pod wodą. Upewniła się czy nie ma też przy sobie nic co można zidentyfikować i tym samym naprowadzić na ślad kim są i dla kogo pracują. Są gotowi.
Mniej więcej w tym samym czasie. Czarne, ciche jak śmierć, nieoznakowane MD doszły do linii brzegowej lecąc przy samej tafli wody. Zawisły tylko na chwilę aby wysadzić desant i zawróciły do bazy. Oba wykonywały tę samą czynność prawie jednocześnie w odległości kilkuset metrów od siebie. Zespoły zeszły “Miękko” na strefę zrzutu i rozpoczęły przemieszczanie ku celom taktycznym. Za nimi poruszały się bezgłośnie samodzielne drony “Muły” rozmieszczając zabezpieczenia w postaci pułapek przeciw wampirom czy też zestawy czujników laserowych lub ruchu a kamer działały w różnych spektrach. W ten sposób zabezpieczały perymetr przed ucieczką czy potencjalnymi sojusznikami. Jednocześnie kamery i czujniki znacząco wzmacniały bezpieczeństwo operujących tu zespołów. Nad głowami operatorów niewidoczne ale obecne poruszały się drony, każdy w swoim korytarzu z wyznaczonym zadaniem. Kilka służyło jako zwiad bezpośredni zespołów i ich zabezpieczenie. Inne czekały na znak aby zaatakować bezpośrednio wampiry. Nad ich głowami również stale poruszały się na wysokim pułapie drony szpiegowskie które przenosiły się “krok w krok” za celami. Kilka “Mułów” powietrznych zrzuciło na niskim pułapie maszyny kroczące i wróciły do bazy. “Łaziki” szybko przedostały się do kanałów i rozpoczęły ich zabezpieczenie w podobny sposób jak sprzęt pod wodą. Drony zwiadowcze mimochodem namierzały emanacje duchowe i przekazywały dane do Jasona. Będą mogli je wykorzystać podczas realizacji planu . Wysoko nad głowami wszystkich krążył jak cień zagłady ciężko uzbrojony i niewykrywalny dron odrzutowy. Jego uzbrojenie miało byc definitywną odpowiedzią jeśli nie uda się rozwiązać tego innymi środkami. Ani jego ani jego uzbrojenia nie można było powiązać z tym miejsce. Na razie krążył tylko jak drapieżny ptak gotowy się w każdej chwili rzucić się na ofiary. Zespoły szybko rozstawiły generatory zamykając obwód. Wokoło generatorów i linii pola powstały zabezpieczenia w postaci pułapek, czujników, kamer oraz sentry gunów. Sami operatorzy zajęli wyżej ustawione pozycje zabezpieczając teren raczej przed podejściem jakiś istot niż przed wyjściem z klosza. Snajperzy zajęli wyżej położone miejsca specjaliści od broni trochę niżej we dwóch. Sieć zabezpieczeń oraz drony zapewniały mi względne bezpieczeństwo. Ich storje były jedno rodne, twarze zakryte a oni sami zostawili wszystko co mogło by ich zidentyfikować. Uważnie obserwowali przestrzeń przed sobą wyczuleni na każdy ruch. Zresztą zestaw czujników, kamer, nadzór dronów oraz satelitarny tworzył tak gęstą sieć że sami raczej byli wykonawcami poleceń centrali która dużo szybciej widział zmiany. Jednak ich własna technologia sama ustawiła się na ostrzeganie jeśli zostanie naruszony perymetr obrony operator pobierając dane czy z to kamer czy czujników. Niektóre z ich czujników badały nawet znaczące zmiany gęstości powietrza aby wykrywać istoty niewidzialne. Same pułapki były technologiczne lecz umieszczono też kilka magicznych, wcześniej przygotowanych, przeciw wampirom oparte na sacrum. Znajdowały się one nie tylko na poziomie ulicy ale też na przykład na dachach. Shaw obserwował obecnie kończenie rozstawiania sprzętu i ludzi ze swojego punktu. Wybrała jeden z wyższych budynków z mniejszym dachem. Przykryta specjalną płachtą była prawie niewidoczna. Żadnych nie naturalnych załamań rzucających się w oczy. Sam uniform skutecznie maskował jej ciepło oraz np. zapach plus standardowe zaawansowane technologicznie wyposażenie. Stanowisko zabezpieczała sieć kamer i czujników oraz pułapki gazowe lub np. z opiłkami srebra. Coś się zbliży lub nadepnie i BAM! Wiedziała że na ulicach leżą też pułapki “Żelusie”. Specjalnie w sumie dla niej i Nolandla. Tworzy z celu taki nieruchomy maneki strzelniczy. Zbytek łaski. Przydałby się jednak obserwator ale sieć i jej własny pad połączony z dronem zwiadu dają duże możliwości. Pady były wygaszone i przekazywały obraz na okular. Jej oko wtulało się w lunetę zmodyfikowanego karabinu SR-25. Na tych odległościach nie potrzebowała ani olbrzymiej siły ognia ani chirurgicznej precyzji. Dlatego wybór padł na ten samopowtarzalny karabin. Dzięki niemu będzie mogła razić wiele celów w krótkim czasie. Odpowiednio dobrany podrasowany w firmie tłumik skutecznie maskował jej p[ozycje tłumiac dziwię oraz rozbłysk. Obserwował punkty podejścia zewnętrznego. Wywiad obawiał się ze mogą przybyć posiłki. Uśmiechnęła się złośliwie. Na to liczy. Inaczej tylko sobie tyłek tu odmrozi. A jej srebrne małe kuleczki w magazynku chętnie się poznają bliżej z gośćmi. Mniej więcej gdzie patrzyła w tej chwili w sporej odległości od linii zamknięcia kopuły wiedziała ,choć nie widziała, że stoją dwa samochody firmy.Land Rover w swoich wnętrzu kryły ludzi którzy czekali na znak do działania. To było ich wsparcie oraz ochrona wozu walki elektronicznej. Sam wóz świetnie się sprawował. A na pewno dzięki niemu nie będzie ofiar postronnych. Oraz pętających się gliniarzy. Jeszcze dalej była świadoma samochodu transportowego dla ew. więźniów oraz kutra w zatoce na którym znajdował się zespół “czyścicieli” których po nich posprząta.
Wampiry nadal walczyły nieświadome zmian zachodzących dookoła. Wiadomości dotarły do Jasona i Ar-kona. Potwierdzono gotowość Ghost Ridera. Na razie realizacja w toku. Centrala czeka gotowa do zabezpieczenia terenu. I wszystko szło zgodnie z planem kiedy… W perymetr wszedł jakiś mężczyzna. Wyglądał jakoś nie na miejscu. System odnotowywał podniesiony poziom stresu. Cpu zwiadowczego drona skierowało go nad człowieka. Czujniki zidentyfikowały go jako istotę żywą, tym samym wydając polecenia nie uśmiercania go. Snajperzy przenieśli cel gdzie indziej. Interpretacja sprzętu które miał przy sobie, stres i kierunek marszu prowadziły do wniosku że przybył chyba podjąć walkę z wampirami. Wóz WRE “dostał się” do jego komórki i zidentyfikował posiadacza. Asmodeusz Aureli, nie powiązany z kościołem egzorcysta. To by tłumaczyło słabe wyposażenie. Wstępna interpretacja połączeń i zawartości telefonu wskazywał na samodzielne “polowanie”. Bardzo odważny człowiek. Lub całkowicie szalony. Nie zmieniało to jednak faktu że wszedł w strefę działania i to bez pośredniego. Centrala przesunęła trzy drony do osłony człowiek i rekomendowała pospiech dla członków oddziału walki bezpośredniej. Wysłano do nich nowe dane i rekomendowano ochronę człowieka. Operatorzy nie zdążą go już podjąć. Dobrze że większość już jest prawie na miejscu. Zapadła decyzja. Nad terenem działań uniosła się niewidoczna kopuła, Rozjaśniana czasem refleksem wyładowań. Teren został odcięty. Obecność ujawniona. Drony wewnątrz dalej pozostawały ukryte starając się namierzać cele. Jednak stracili już element zaskoczenia. Te kilka chwil egzorcysta może tylko polegać na siebie i ew. wsparcie maszyn. Posiłki nadciągają.
Ostatnio zmieniony przez Jason Darkwood dnia Pią Mar 03, 2017 5:18 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Johnny Blaze
Liczba postów : 140 Data dołączenia : 29/08/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Czw Mar 02, 2017 11:07 pm | |
| Trzeba oddać honory nowym znajomym Johnnego, bo faktycznie wyglądało na to, że wiedzą co robią. On sam jednak nie wiedzieć czemu nie stresował się tym starciem aż tak bardzo, stał spokojnie pomiędzy dwoma kontenerami, oparty o swój motocykl i przyglądał się tym przygotowaniom z kamienną miną. Od czasu do czasu wrzucał do ust garść cukierków lub drażetek, po czym rozgryzał je i rzuł, monotonnie poruszając szczęką. Widział, jak niebo zapełnia się dronami, a teren otaczają żołnierze. Może to zbytnia pewność siebie, ale uważał, że skoro już mają jego w drużynie, to dadzą sobie radę. Tak, Blaze opanował swoje nowe moce całkiem nieźle i czuł się teraz dużo lepiej i pewniej. Jednak mimo to stwierdził, że lepiej mieć tyle przewagi nad wrogiem ile się tylko da, dlatego wyciągnął ze swego motocyklu shoutgun i zarzucił go sobie na plecy. Nie ćwiczył co prawda za często strzelania, ale moc Rider'a powinna tutaj wystarczyć. Łańcuch też, wyjątkowo jak na niego, zarzucił na siebie jeszcze w formie człowieka, a nie demona. Wsiadłwszy na motocykl ruszył powoli pomiędzy kontenerami i zaczął rozglądać się za Jasonem. Spodziewał się, że to od niego wyjdzie znak do rozpoczęcia zabawy. Znalazł go, jednakże widać od razu było, że coś go zafrasowało. Nie przyszedł tu jednak po to, by pocieszać Sierściucha, miał do niego inną sprawę.
- Ten Drakula... Wiecie co on potrafi? - zagaił, szeleszcząc dłonią w opakowaniu po żelkach - W sensie, to taki wampir wampir? Jak z horrorów? Długie kły, peleryny, nietoperze, I wanna suck your blood? Te klumaty?
Jako Ghost Rider widział tyle szaleństw, że fakt istnienia hrabiego wampirów jakośs go nie zdziwił. Kwestia teraz tyczyła się tego, ile z historyjek na dobranoc było prawdziwych, a ile z nich to fikcja literacka. Rzując żelka Johnny czekał na odpowiedź, równolegle obserwując pracę ekipy. Faktycznie, organizacje mieli niezłą, a nie czuć też od nich było wyraźnego mroku. Każdy niemal z nich miał jakieś grzeszki na sumieniu, ale nikt nie zasługiwał na Pokutne Spojrzenie. Przynajmniej tak póki co się sprawy miały dla Zarathosa siedzącego w Blazie.
- No i ich tam chyba jest twóch. Mam zdjąć obu? Czy jeden z nich to sojusznik? |
| | | Mikael
Liczba postów : 105 Data dołączenia : 12/03/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Sob Mar 04, 2017 12:50 pm | |
| Cóż, sytuacja stawała się coraz bardziej zagmatwana, oba wampiry chciały śmierci tego drugiego, jeden, aby w przyszłości nie miał problemów, ten drugi zaś dla zemsty. Ob cele bardzo szczytne, więc można by się spodziewać, że obaj zrobią wszystko, co w ich mocy, aby postawić na swoim. Mikael na razie nie szedł na całość, badał przeciwnika, i za pewne vice versa, po jego przeciwniku też nie było widać, aby szedł na całość, raczej używał tylko części swoich umiejętności, by sprawdzić Szewda. Kiedy rzucił kontenerem w Mika, też po prostu ruchem ręki odbił go w prawo. Kiedy wylądował na ziemi, nagle jego zmysły, węch oraz słuch szczególnie zaczęły słyszeć jakiś głosy, jakbym na zewnątrz coś zaczęło się dziać. Nie wiedział dokładnie o co chodzi, ale na razie postanowił się wstrzymać od walki i wsłuchać w otoczenie, jednocześnie, kątem oka, mając Draculę na oku, a lewą rękę na mieczu. Nie mógł ryzykować, że ten go zaskoczy, kiedy wyraźnie coś wisi w powietrzu. Co? Cholera wie, ale Mikael był gotów w każdej chwili ruszyć tyłek, aby uciec, jednak na razie nie mógł tego zrobić, bo nie był pewny sytuacji... |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Budynki portowe Sob Mar 04, 2017 8:06 pm | |
| Z każdym krokiem postawionym w głąb labiryntu, stworzonego z metalowych puszek, zmysły Asmodeusza zdawały się wariować. Od upadku inkwizycji nie miał powodu, by odczuwać strach. By drętwieć z niepokoju. Dobrze wiedział, że istotą strachu nie jest coś, co czai się w mroku. Istotą strachu jest to, czego jego oko nie zdołało uchwycić i poznać na przestrzeni wieków. Wampiry bez wątpienia były czymś takim. W podwyższonym stanie stresu i gotowości na działanie, do jego uszu dochodziły szmery, których na co dzień nie był by w stanie by nawet spostrzec. Serce zabiło szybko, chcąc wydostać się z piersi Francuza. Oparł plecy o jedną z blaszanych ścian, przylegając do niej i zaczerpnął powietrza. Wyciągnął wzdłuż ręce, a dłonie położył na zimnej i chropowatej fakturze kontenera. Bulgocząca krew w żyłach, parzyła niczym żywy ogień, a po skroniach spłynęły mu pojedyncze kropelki potu, próbując ochłodzić jego rozpalone oblicze. Co rusz pozbywał się strachu, by ten nawrócił z zdwojoną siłą. Nie był żadnym wojownikiem. Był tylko mężczyzną wyposażonym w wiarę i kilka gadżetów domowej roboty. Zadarł głowę do góry i z nadzieją spojrzał na granatowe niebo, szukając w nim wsparcia od samego stworzyciela i większych pokładów odwagi. Będąc w paszczy lwa, jak na paradoks miał czas by jego źrenice podążały za wolno płynącymi, szarymi obłokami na niebie. Właśnie wtedy dostrzegł coś, czego się nie spodziewał. Jako że jego dar był specyficzny, on sam wyrobił w sobie nawyk znajdywania każdego źródła, czy też najmniejszego odbicia światła. Zamrugał gwałtownie kilka razy, uważając to za przejaw wybujałej wyobraźni, ale skupiając się co raz to mocniej wiedział że promień światła płynący gdzieś z oddali, odbija się w obiektywie kamery, która była częścią wyposażenia jednego z dronów. [ Oczywiście nie jest w stanie nazwać tej machiny.]Serce płonęło żywcem, a każda myśl w jego głowie zamieniała się w popiół. Dotarła do niego świadomość że nie jest tutaj sam, w polowaniu na nieczyste istoty, ale obawiał się nastawienia trzeciej strony konfliktu. Znów zaczerpnął powietrza... -Czy to najjaśniejszy dzień, czy najciemniejsza noc, żadne zło nie umknie mi, mój wzrok dostrzeże jego moc... a ci, co złego wielbią moc, niech mojej lepiej strzegą się, nawet w ciemną, czarną noc nie poddam się. Na pewno nie... - Zacytował.
Nie będąc pewny sytuacji w jakiej się znalazł i intencji wszystkich osób, które znajdywały się w dokach, porzucając dotychczasowe, niwelujące działania odczucia, odważył się zadziałać. Kierowany siłą woli i niezłomną wiarą podjął wreszcie działania. Ostrożnie postawił krok i stanął na środku sztucznie utworzonego korytarza. Na swój cel wziął przede wszystkim wysokie punkty doków. Z obręczy, którą stworzył przed wejściem na teren, oddzielał stopniowo zabarwione na czarno fotony, w tym samym czasie tworząc nowe, które wciąż uzupełniały jego "prywatną" ochronę. Cząsteczki przemieszczał powoli, tak by nie stworzyć zakłóceń obrazu na jakiekolwiek kamerze[ o ile jakaś widzi pojedynczy foton ;v] i uniknąć wykrycia, że on jest źródłem zamieszania. Gdy tylko w jakimś miejscu miał wystarczająco środków, materializował tam obraz - wyglądający jak postać z horroru. Czarna, stworzona z cienia, przypominająca humanoida postać, zawierająca czasem złowieszcze atrybuty była motywem przewodnim. Na skutek jego działań, cały teren zaroił się od wyimaginowanych jednostek, które pojawiały się i znikały, by za chwilę być w innym miejscu. Były widzialne dla każdego, kto był tutaj obecny. Chociaż takie nagięcie rzeczywistości wymagało ogromnego skupienia od mutanta, dawał z siebie wszystko, a ten zabieg miał być swoistym chaosem, odwracającym uwagę od czegoś innego. Manipulując dalej swoimi tworami z czarnego światła, ruszył w głąb. Wiedział że iluzje nie na długo będą oszukiwać przeciwników, jak i potencjalnych sojuszników. Zatrzymał się na odsłoniętym placu między kontenerami i wszystko się uspokoiło. Tworzone postacie znikły. Rozłożył ręce i wzniósł je do góry, gadając łacińskie formułki pod nosem. Z miejsca przed którym stał, do góry zaczął piąć się wysoki pion, jasnego, przebijającego światła. Mierzył on z dwadzieścia metrów, a ramiona, które po chwili z niego wyrosły, miały po pięć metrów każde.*** -W imię Najwyższego swe życie na jego szale oddaję, a ku chwalę jego, to miejsce i symbol, wiarą swą Błogosławię.- Wypowiedział formułkę, wymyśloną na poczekaniu, wiedząc że słowa, są tylko słowami, a prawdziwa moc tkwi w zakorzenionej wierze, która przepełniała całą jego duszę.W końcu był sługą bożym od ośmiuset lat. Nie mniej jednak obowiązkiem jest choć trochę nadać godności ceremonii. Nie bał się ujawnienia swojego daru... Nie w takiej sytuacji. Gdy zobaczył przebłyski na niebie, było to dla niego jasnym znakiem od Boga. Nie wiedział w tym zbiegu okoliczności i powiązań z tajemniczą grupą posiadającą drony.
Krzyż miał wiele zadań. Krzyż był ideą. Analogią, sugerującą że świat powinien być przesiąknięty wiarą. Że ludzie nie słusznie odwrócili się od Boga. Był symbolem dla tych wierzących. Dodawał wiary, gdy widzieli go z daleka. Był znakiem, że coś tej nocy dzieje się w dokach. Że ktoś podejmuje walkę... Nawet niekoniecznie ze złem, a z swymi słabościami. Był sygnałem dla dobrych istot, że powinny się tutaj znaleźć. Krzyż otulał ducha Asmodeusza, koił skołatane nerwy i wprawiał w uczucie bezpieczeństwa. Krzyż przede wszystkim miał zdekoncentrować, zniszczyć morale wampirów i swym światłem, które otulało całe doki, ujawnić ich obecność. Między kontenerami zrobiło się cieplej, [ prawie każdej emisji światła towarzyszy ciepło.] a cała aura nocy zanikła pod naporem jasnych promieni.
Off top: *** Krzyż mniej więcej wygląda tak z daleka. Z bliska sobię wyobrazicie. :http://swamplot.com/wp-content/uploads/2009/02/sagemont-cross-night.jpg Oczywiście on sam nie ma jakiś właściwości. Chodzi o wiarę. Najbardziej działa na Asmodeusza... no i istoty nieczyste. ;v |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Budynki portowe Sob Mar 04, 2017 9:04 pm | |
| Samochód na cichych obrotach dojechał do stanowiska wozu WRE. Jason wysiadł z niego, zapalił papierosa a delikatny żar oświetlił twarz wyrażającą aprobatę. Wszystko szło jak na razie zgodnie z instrukcjami i procedurami. Miał świetnie wyszkolonych ludzi. Był z nich dumny. Od strony wozu walki elektronicznej nadchodził starszy technik. Jedne z ludzi Jonesa, chyba Randy Pool. Szedł szybkim krokiem, twarz miał przesłoniętą kominiarka oraz goglami elektronicznymi a przy prawym biodrze wisiał w kaburze H&K MP7 .
-"Sir melduję, wszystkie drony na pozycjach, operatorzy zabezpieczyli wyznaczone perymetry, zaplecze gotowe ale jest problem...." dodał wyraźnie z napięciem w głosie.
Wyraz samo uznania znikł jak starty gumką z twarzy Jasona. Jaki *&^%$ problem! Jego firma nie miewa problemów tylko drobne trudności. Nie problemy! I nie na ^%$&^* polu walki! Przecież tam są jego ludzie! Taki jeden mały problem i wszyscy będą martwi!!!! Wyraz twarzy musiał być bardziej dobitny niż tysiąc słów szefa, bo technik trochę zmalał i dodał jakby ciszej.
-”Szefie, kilka minut temu do strefy działań przedostał się człowiek. (było słychać wyraźnie jak kołnierz ociera się o krtań podczas przełykania śliny) Przyszedł od strony nabrzeża gdzie jeszcze do końca nie zabezpieczono terenu. Po rozpoznaniu że to człowiek i utworzeniu prognozy że jest to prawdopodobnie łowca, powstrzymano snajperów i drony prze eliminacją celu. Centrala również przysunęła do jego ochrony trzy HRAE. (tu nastąpiła drobna pauza. Człowiek rozpoczął kontynuację jeszcze mniej pewnym głosem) Wszystkie dane przesłaliśmy do pana na Pad..”
Jason zły nie na żarty, otwierał już usta żeby porządnie obsobaczyć technika, za banialuki o danych na jego Padzie oraz fuszerkę na nabrzeżu. No nie do pomyślenia! Spojrzał jednak wcześniej na swój odbiornik. Kchymm… Cholera wyciszył nadchodzące przekazy… no to za to mu się nie dostanie. Spojrzał na dane i …. zdębiał. Już miał się pogrążyć w gonitwie myśli i spekulacji z których wyrwał go głos Ridera. Nawet nie słyszał kiedy podszedł. Odwrócił w jego kierunku głowę i spojrzał półprzytomnie. Po chwili dotarł do niego sens co mówi Ghost. Skinął na Poola który przysłuchując się rozmowie od razu wyciągnął w kierunku Jonnego Pad z danymi.
-”Tu masz wszystkie zebrane dane i posiadane przez nas. Tak Drakula to taki wampir jak z telewizji a nawet gorszy. To prawdziwy potwór. Ten drugi nie wiemy. Twoje zadanie jest takie. Ruszasz przez okno w polu które zaraz wskaże ci Randy i ściągasz na siebie uwagę wampirów zwłaszcza Drakuli. Jeśli nie uda się nam go zakołkować w pierwszym podejściu...rób z nim co uważasz za słuszne. Byle zginął na dobre. Co do drugiego potencjalnie traktujemy go jak sojusznika w walce z Hrabia. Jeśli jednak w jakikolwiek sposób zagrozi komukolwiek z naszych ludzi lub cywili, też zmieniamy go na cel. Po walce zdecydujemy w obu przypadkach co dalej. Kiedy zaatakujesz Drakulę jeden z naszych dronów przekaże naszą informację dla drugiej “pijawy”.
Jason zrobił przerwę z dziwną minę wyraźnie przyglądając się Johnnemu.
-”I na terenie działań może być człowiek…..To nasz człowiek” Dokończył niezbyt pewnie.
_”Dobra Ghost. Czas na show! I Przynieś im piekło! Liczymy na ciebie…”
Odwrócił się do Poola
-”Kiedy tylko Ghost Rider wjedzie i ściągnie na siebie uwagę rozpoczynamy realizację planu. Drakula albo zakołkowany albo zniszczony, drugi wampir wiadomość a później zależy jak będzie chciał. Na twardo czy na miękko. Drakulę atakować tak aby nie narażać sojuszników w terenie działania. Oczywiście biorąc pod uwagę ich wytrzymałość i specyfikę.”
To mówiąc uścisnął dłoń Johnnego z miną pełną przekonania w możliwości Ghost Ridera. No w końcu widziała to na własne oczy wielokrotnie. Kiedy Blaze zatopił się w lekturze danych, Jason odszedł na bok i wyciągnął komórkę. Spojrzał jeszcze na pad jak rozmieszczeni są operatorzy. Najbliżej był oddział drugi.
-”Pool odblokujcie połączenie z człowiekiem w kopule. Chcę z nim porozmawiać.Przesuńcie Payna i Tasude na koordynaty 303 132. Niech czekają do odwołania lub podjęcia tego człowiek. Podeślijcie GMC po niego jeśli wyjdzie.”
Następnie poczekał na potwierdzenie i rozpoczął wybieranie numer z pada. Noc cholernych cudów. Podniósł głowę kiedy biegł ku niemu jeden z techników.
-”Sir ten człowiek posługuje się mocami. Mamy nagranie na którym…”
Jason uciszył go jednym machnięciem ręki. Przecież *&^%$ wie. Zakończył wybieranie i wybrał połączenie. Kiedy po drugiej stronie linii ktoś odebrał odezwał się.
-”Faust co ty tu *&^%$ robisz. Życie ci niemiłe! Rób zwrot przez prawą rękę tak jak stoisz (mówił patrząc na obraz w czasie rzeczywistym w padzie podzielony na wizualizację i termograf) i szybko idź do przodu. Moi ludzie cię podejmą i przywiozą do mnie. Cholera po tylu latach akurat tu i dziś musiałeś się ujawnić. Faust…. (było słychać zrezygnowane sapnięcie). A i ten z płonącą czaszką, eee to nasz współpracownik. Ruszaj proszę na miejscu ci wszystko wyjaśnię. Przydasz się.”
Rozłączył się nie chcąc przedłużać tej rozmowy w nieskończoność i pozostawiając możliwość do przedyskutowania innych opcji. Ostatnie szczegóły planu. Spojrzał na dwa duchy policjantów które z nim przybyły.
-”Tam są istoty, wampiry, które musimy powstrzymać dla dobra obywateli tego miasta i innych. Trzymajcie się ich tak aby nie wiedzieli o waszej obecności. Najlepiej ich ciała. Kiedy dotrą do swoich kryjówek znajdę was lub wezwę a wy mnie do nich doprowadzić. I tam zostaną ukarani. Idźcie proszę.”
Zaciągnął się dymem z papierosa patrząc jak odpływają ku centrum wydarzeń i wrócił do pierwotnych myśli. To już jest wyjątkowo podejrzane. I Zarathos i Faust jednego dnia i nocy. Spojrzał zapytaniem na niebo. Ale po co? |
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Pon Mar 06, 2017 5:14 pm | |
| Widząc jak Mikael odbija ręką rzucony kontener, Dracula nie był ani trochę zdziwiony. Potwierdziło to jego wyobrażenie siły przeciwnika, która rzeczywiście nie wydawała się być mniejsza niż jego własna. Z tego typu wrogiem starcie bezpośrednie nie byłoby zbyt roztropnym ruchem. Kto wie co mieszaniec ma jeszcze w zanadrzu. Niestety Dracula nie był zbytnio przygotowany na tego typu starcie jeżeli chodzi o wyposażenie. W końcu kto by pomyślał, że jakiś samozwańczy mściciel z głęboką urazą do jego osoby pojawi się podczas dokonywania transakcji o tej porze. Samo to w sobie było wielkim zdziwieniem, szczególnie że nawet grupa bandziorów z wcześniej nie wiedziała z kim dokonuje wymianę. Aczkolwiek dało się to jeszcze zrozumieć. Z tak wielką rządzą zemsty, bardzo możliwym jest, że Mikael śledził jego poczynania już dużo wcześniej. W każdym razie Dracula na razie postanowił nie angażować się w typowo bezpośrednią walkę na całość, starając utrzymać dystans. -Wydajesz się jakiś rozkojarzony!-zaśmiał się Dracula, widząc że Mikael zaczął dziwnie zwracać uwagę na otoczenie. Po czym raz jeszcze cisnął w niego innym kontenerem. Oczywiście wiedział, że taki atak nie przyniesie żadnego skutku. Liczył jednak bardziej na to, że jego lekceważące podejście i gra słowna w stosunku do przeciwnika zachwieje trochę jego stan emocjonalny, który z pewnością i tak nie jest w najlepszym stanie, bo jak miałby być skoro Mikael w końcu spotkał swojego stwórce i demona jednocześnie? Dracula doskonale zdawał sobie sprawę, że ten spokój na zewnątrz to prawdopodobnie pozory, ale kto wie. - Lepiej poczekać na jego ruch, może znajdę jakiś słaby punkt. - pomyślał Hrabia |
| | | Mikael
Liczba postów : 105 Data dołączenia : 12/03/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Pon Mar 06, 2017 5:56 pm | |
| Mimo chwilowego braku zainteresowania Draculą, Mik nadal obserwował jego poczynania innymi zmysłami, dlatego był w stanie powiedzieć, co mniej więcej robi pijawka. Kiedy zauważył, że w przeciwieństwie do niego nie zauważył, że coś się dzieje na zewnątrz pomyślał, że jego własne zmysły musiały się rzeczywiście wzmocnić po połączeniu z wilkołakiem. Kiedy Szwed usłyszał jego ruch i że coś łapie, od razu zwrócił się w jego stronę i widząc lecący kontener, od razu użył mocnego high-kicka, aby go odbić, po czym powiedział do rumuna: - Uwierz mi, że bardzo chcę twojej śmierci, ale z moich rąk a nie czyichś, a mam wrażenie, że coś dzieje się na zewnątrz Ktoś idzie w ich stronę z krzyżem, mogącym spowodować nieprzyjemny ból przez wiarę. Od razu więc Mik wyciągnął rewolwery i starał się strzelać w stronę tajemniczego jegomościa...
Ostatni raz upominam - nie używamy pierwszej osoby, tylko trzeciej! Przepisz post tak, żeby był zgodny z regulaminem. ~ Loki
Ostatnio zmieniony przez Mikael dnia Wto Mar 07, 2017 1:01 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Johnny Blaze
Liczba postów : 140 Data dołączenia : 29/08/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Pon Mar 06, 2017 6:00 pm | |
| Przez pole siłowe Johnny przeszedł bez problemów, wszystko załatwił już Jason więc operator WRE bez ociągania zrobił małą dziurę, przez którą były kaskader się przedostał. Prowadząc swój motocykl u boku odstawił go za jednym z kontenerów poza widokiem dla walczących wewnątrz tego "mistycznego bąbla", równocześnie słysząc, jak ludzie za nim krzątają się aby zabezpieczyć na powrót teren.
Johnny rzucił ostatnie spojrzenia na informacje zawarte w padzie na temat swego przeciwnika i westchnąwszy rzucił go nieopodal motocyklu. Teraz nie będzie mu potrzebne to, zresztą pewno i tak uległoby zniszczeniu podczas przemiany. Sprawdził, czy łańcuch na pewno dobrze leży dookoła jego piersi, wyciągnął też shotgun i odruchowo sprawdził naboje. Zaraz też sam uśmiechnął się ze swej głupoty, ale niektórych ludzkich odruchów nigdy się nie wyzbędzie. To w sumie chyba dobrze...
Przewiesił broń przez plecy i rozluźnił ramiona, przekręcił też głowę na bok aż dało się słyszeć chrzęst ocieranych o siebie kości. Zakręcił małe kółka prawym barkiem i strzelił palcami. W tym momencie usłyszał głośne uderzenie czegoś sporego o ziemię i instynkt samozachowawczy sprawił, że skulił się nieco i przyległ do ściany kontenera stojącego nieopodal. Zaraz jednak poczuł jak Zarathos budzi się w nim i domaga wypuszczenia. Tym razem nie miał zamiaru mu niczego bronić.
- Załatwmy te wampirki - mruknął do siebie i chwyciwszy się za głowę krzyknął z bólu.
Rozbłysk ognia i odgłos wybuchu zagłuszyły ten krzyk, a siła przemiany wysadził w powietrze kontener, do którego przylegał plecami. Poleciał on w kierunku centrum pola siłowego, a po kilku sekundach pomiędzy walczącymi postaciami pojawił się Ghost Rider.
W dłoni prawej trzymał płonący łańcuch, ćwieki na jego skórze i rękawicach zwiększyły się, zmieniły w groźnie wyglądające szpikulce. Błyskająca płomieniami trupia czaszka nie zdradzała żadnych emocji, a puste oczodoły nie ułatwiały rozpoznania tego, co mógłby planować demon. Strzelba wisiała na jego plecach, jednak nie wykonywał póki co żadnych gestów sugerujących, które sugerowałyby sięgnięcie po nią.
- Pijawko - zapewne splunąłby, gdyby miał czym i jak - Nie wiem komu nadepnąłeś na odcisk, ale możesz mi wierzyć, pożałujesz wszystkiego, co zrobiłeś. O ile zdążysz.
Słowa skierowane do Drakuli wypowiedziane było dosadnie i powoli, mimo to jednak Ghost Rider nadal nie wykonywał żadnych agresywnych ruchów. Stał jedynie gotowy do ataku lub obrony poruszając lekko na boki głową, przez co ogień pałający z jego czaszki falował w powietrzu. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Budynki portowe Pon Mar 06, 2017 8:03 pm | |
| Ar’Kon po przybyciu na miejsce towarzyszył w ciszy Jasonowi. Gdy nadeszła pora konfrontacji i padło polecenie rozpoczęcia działań, jego ludzka wizualizacja powoli zamazała się i rozpłynęła. Przyjął formę fali radiowej i podążył za Ghostem. Będąc już za barierą uniósł się na wysokość 100m i przemieścił nad pole walki, by mieć pełen ogląd na sytuację. Był jak ostrze, które w odpowiedniej chwili spadnie na wrogów i w razie potrzeby dokona anihilacji dobierając najskuteczniejszą formę energii... Tymczasem nawiązał radiowy kontakt z pobliskimi dronami by mieć jeszcze dokładniejszy ogląd na sytuację. Był ciekaw rozwoju wydarzeń, bo w jego oczach miejsce, aż kipiało od różnych form energii, która była jego całym jestestwem. Jednak nic go tak nie zafascynowało jak nowy przybysz. Z ukontentowaniem podziwiał jego fotonowy pokaz. Miał nadzieję, że nic złego go nie spotka. W końcu ktoś, kto być może widzi świat tak jak on. Fotony... |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Budynki portowe Wto Mar 07, 2017 11:46 am | |
| Jason nadzorował przy monitorach przebieg akcji. Faust zwrócił się ku miejscu podjęcia ale nie usunął znacznika w postaci krzyża. Ma to swoje plusy. Posiada prawdziwą wiarę no i koncentruje na sobie uwagę. Na ten moment to dobrze ale jak wyjdzie będzie musiał go zgasić bo zdradzi pozycję jego ludzi. Drakula ewidentnie koncentrował się na przeciwniku. Który swoją drogą wykazuje zaskakujące możliwości psychoruchowe. Coś w środku w Jasonie poruszało się niespokojnie. Czuł to kilka razy ale tylko w obecności innych likantropów zwłaszcza wilkołaków. Nie w obecności wampirów. Nigdy. Nie możliwe żeby był wilkołakiem..... Jest wampirem. Jason z ciekawości aż pochylił się fizycznie do monitora. Nic nie widzi ale....niektóre ruchy są takie swojskie. Ciekawe... Dostrzegł skoncentrowanego na nim technika i odwzajemnił spojrzenie Randego.
-"Przygotować drona numer trzy. Na razie w ukryciu za plecami Draculi. Dron numer 12 przed drugą pijawę i ma nadać manifest oraz ustosunkować się do jej zachowania. Każde zachowanie agresywne potraktować jako atak i reagować. W dwu sekundowym opóźnieniu do rozpoczęcia przekazu z drona numer 12 wystrzelić kołki.Miejmy nadzieję ze nasze ultimatum rozproszy go na tyle że ich nie dostrzeże. Sygnałem na rozpoczęciem nadawania jest wejście Ghost Ridera. Jeśli nie trafią atakujemy wspierając Ridera z odległości. Co do środków obszarowych zaczekamy jak będzie kwalifikacja drugiego wampira."
Wyprostował się za plecami techników i założył ręce na klatkę piersiową. Przewidywał że jeśli nie uda się zatrzymać Drakuli kołkami przybierze formę nietoperzy i spróbuje odlecieć. Powinny go powstrzymać drony z miotaczami lub bronią szybkostrzelną. Ew. Gaz lub UV. Jest jeszcze Ar-kon. W najgorszym wypadku zatrzyma się nagle i niespodziewanie na polu siłowym. Zatrzymywało o wiele silniejsze istoty. Z nim też sobie poradzi. Możliwe że spróbuje uciec do wnętrza budynku. Podłoże zabezpieczyło pole jednak nie w zamkniętych pomieszczeniach. Ale tam też przesunęli już Drony. Niektóre wewnątrz niektóre na zewnątrz budynków. To śmiertelna pułapka. Pomieszanie środków ogłuszających i śmiertelnych zostawi z niego miazgę. W sumie najlepiej jakby właśnie wszedł do pomieszczenia. Ściany zamkną i spotęgują użyte środki. Jednak podejrzewał że Ghost Rider i tak sobie świetnie poradzi. Co do drugiego jeśli będzie chciał walczyć, cóż są na to gotowi. Może i lepiej bo rozwiąże im ręce. Dwa drony zrzucą gaz. Faust o ile nie zdąży dotrzeć do wyjścia a wszystko zostało już wyliczone pod jego prędkość plus minus dwie minuty, będzie musiał to później odchorować ale oprócz kilku dniowych przykrych dolegliwości przechodzonych nawet w ich centrum medycznym nie zagraża to jego życiu. Przetestowali już to. Reszta w zasięgu działania jest albo w szczelnych kombinezonach lub na to nie czuła. U wampirów wywołuje za to przez kontakt ze skórą natychmiastowe skutki śmiertelne atakując ich martwą strukturę. Jednak to jest ostateczność. Jeśli drugi wampir zawiedzie ich oczekiwania mechy kroczące (a jest ich obecnie kilkanaście sztuk) wystrzelą na całym obszarze race z środkiem na bazie Lakrymatoru jednak zmodyfikowanym pod anatomię martwych ciał wampirów. W czasie testów na pojmanych osobnikach doprowadza przez kontakt ze skórą wampira do silnych zawrotów głowy, poczucia nudności oraz ostrego podrażnienia śluzówek i spojówek. U słabszych osobników zdarzały się przypadki krwawienia z oczu czy wymioty krwią. Prawdopodobnie jeśli wampiry za długo będą przebywać w środku czeka ich to samo. Mogą nawet wypróżnić się śmiertelnie z krwi. Nie zabezpieczeni ludzie reagują jak w przypadku mocnego stężenia gazu łzawiącego. Bardzo nieprzyjemne ale do przeżycia. Dla własnego komfortu lepiej niech Faust przebiera nogami. Jeśli jednak drugi wampir zachował się rozsądnie cała siła ognia zostanie skoncentrowana na Draculi. Ludzie niech zostaną za barierą a w środku potwory zajmą się potworami. Czekając na poczynania Ridera z dalszymi rozkazami musiał jednak podjąć decyzję. Jeden z wampirów najwidoczniej spłoszony wielkim krzyżem Fausta zaczął strzelać w tym kierunku. Nie wiem czy miał nadzieję trafić na ślepo przez te wszystkie kontenery jednak wygląda tak jakby spanikował. Skrzywił się sarkastycznie. Tak wiary w Fauście było zawsze dużo. Choć dziś do czegoś to się przyda. Ale oddając mu honor mimo że był członkiem inkwizycji to porządny człowiek. Wielu uratował z Jasonem czy bez. No trudno, ten ostrzał pijawy, potraktujemy na razie jako atak paniki. Jeśli nie minie cóż….Armia dostanie dwie metryki zgonu wampirów. Szkoda. Jason zapalił papierosa i widząc poczynania Ridera, kiwnął głową na znak żeby zaczynać.
Ułamki sekund później w centrum pola
Duża część przebywających w polu (i tylko te, bo pozostałe w kanałach czy w zatoce pozostały nieaktywne czekając na swoją kolej) pozostała w ukryciu czekając w zasadzce na ruchy wampirów. Dron numer trzy nie zmienił pozycji tylko dokładnie namierzył się na serce Draculi. Dron numer dwanaście szybkim ruchem wyłonił się mniej więcej z kierunku z którego przybył Ghost Rider. I zawisł groźnie przed Wampirem numer dwa. Głośnym mechanicznym wypranym z uczuć głosem przekazał.
-”W imieniu rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki proponujemy współdziałanie w celu pojmania lub eliminacji wampira Draculi. W przypadku jakiejkolwiek próby przeciwdziałania naszym akcjom lub agresywnej postawy zastanie Pan potraktowany jako wróg. Proszę NATYCHMIAST dać odpowiedź.”
Mimo dość przyzwoitej formy przekazu, dron bez oznakowań, czarny i opancerzony nie pozostawił złudzeń że jest to raczej ultimatum niż prośba. Kropką kończącą wszelkie dysputy była wymierzona w wampira lufa szybkostrzelnego działka z odpowiednio dużym kalibrem aby przeciąć go wpół.
W czasie transmisji ultimatum mniej więcej przy “Stanów” dron numer 3 wystrzelił bezgłośnie kołek w serce Drakuli. Jednocześnie zakładając że jednak plan może się nie powieść, nad głowami oraz dookoła zaroiło się od tej części dronów które miały teraz wkroczyć do akcji a nie czekać w zasadzce. Pięć kroczących maszyny na swoich pająko podobnych nogach szybko i zgrabnie wbiegło w teren działania jednocześnie, o ile Drakula nie został unieruchomiony, kładąc ogień z szybkostrzelnych działek wyznaczone perymetry. Strzelały nie tylko bezpośrednio w wampira ale również pokryły ogniem sektory w które mógł się przemieścić Dracula. Srebrna amunicja po trafieniu zrobi z wampira mielone. Szybkoszczelośc gwarantowała duże natężenie pocisków na dany obszar dramatycznie zwiększając szanse trafienia jak i ilość kul w ciele. Nie przejmowano się za również Ghost Riderem w środku ostrzału. Mu akurat nie za bardzo wyrządzi on krzywdę. Jeden z karabinów strzelał w Drakulę pociskami “żelowymi” jeśli trafi przykuje go do miejsca. Co do Fausta i drugiego wampira ich “korytarze” pozostawały poza ostrzałem. Choć w drugim wypadku mogło to się od razu zmienić. “Lotnictwo” też “rzuciło” się na Hrabiego. Co prawda tylko cztery drony ale wiele innych pozostało w obwodzie. Leciały dość szybko ku Drakuli pokrywając jego ew. drogi ruchu płomieniami z miotaczy oraz prowadziły ostrzał działek. Jeden z nich zamontowane miał działo soniczne które strzelało prawie nieprzerwanym ogniem w pijawkę. W razie gdyby Wampiry zaczęły się zbyt szybko przemieszczać po obszarze przygotowano granaty grawitacyjne które wystrzelą drony pod górą kopuły. Zmieni to ciążenie na dużym obszarze i przykuje je do podłoża. Podobnie jeśli oba okażą się wrogie wystrzelone zostaną granaty z UV oraz z odłamkami srebra. Oraz anty wampirzy gaz łzawiący. Ostatecznie wystrzelą śmiertelny. Jednocześnie miotacze rac uniosły się na dronach kroczących ustawiając się w pozycji do uwolnienia pocisków z gazem. Cały czas nieprzerwanie satelita i drony zwiadowcze śledził w różnych pasmach każdy krok wampirów. Duchy uczepione ich ciał były jak GPS dla Jasona. Jeden z dronów poza zasięgiem walki wystrzelił właśnie dwa pociski które po uderzeniu pokryją spory obszar markerem dla ich satelity. Pijawki mogą uciec. Ale dokąd? To będzie zmasowany atak który odpowiadał najbliżej pojęciu piekła.Nie możliwością jest nawet zorientowanie się w końcu kto i gdzie atakuje. Przy takim natężeniu ognia i mnogości przeciwników niewielu może przetrwać. Pytanie czy drakula podoła.
********************************************************************** Po tym poście Mistrz Gry da swoje sędziowanie obecnych akcji i dalsze mg dotyczące naszych poczynań. Prosi w związku z tym aby z następnymi odpisami się wstrzymać aż do jego postu. Z góry dziekuje.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Budynki portowe Nie Mar 12, 2017 7:35 pm | |
| Popularny dźwięk dzwonka Nokii stał się słyszalny wprost z kieszeni spodni Francuza. Wyjął tylko telefon i rzucił potężnie wprzód, wprost o ścianę kontenera. Oczywiste było że nie odebrałby w takiej sytuacji swojego telefonu komórkowego. Nie, kiedy kilkanaście metrów dzieliło go od spotkania potężnych istot, skąpanych w mroku. Tak więc Jason nie dostał żadnej informacji zwrotnej, tak samo Asmodeusz, nie wiedział o obecności swojego przyjaciela na placu boju. Może tak było i lepiej. W środku powtarzał modlitwę do Ojca, gdy jego oczy i uszy przeplatały się w dostarczaniu sygnałów, według których kontenery latały po porcie.
Krzyż rozświetlał otoczenie, powiększając kilku procentowo szansę na wcześniejsze wykrycie nadchodzącego zagrożenia i dodawał sił na duchu. Na nic jednak zdały się te siły, gdy tylko rozległ się odgłos strzałów, najprawdopodobniej kierowanych w jego stronę. Skołatany nerwami rozum w akcie paniki, był w stanie zalecić i wystosować tylko jedno rozwiązanie. Faust zamachnął się ręką w od dołu do góry, generując przed sobą dużą i grubą połać światła, którą od razu zagęścił, aż do wytrzymałości stali. Odruchowo również ukucnął, za wytworzoną przez siebie osłoną, przylegając do niej z dbałością, by żaden fragment jego ciała nie wynurzył się zza chroniącego go pola. Wybuch w kolejnej części doków jeszcze bardziej podlał kiełkujące w nim ziarno strachu. Stworzone pędy powietrza i kurz dały o sobie znać. W momencie gdy coś rozświetliło przestrzeń portową, ani w myśl było mu wychylenie łba za swojego schronienia. Dopiero dochodzący echem głos wypowiedzi Ghost Rider'a, upewnił go w przekonaniu że grają po tej samej stronie... Miał nadzieję, że ten równie szybko to zauważy.
Wiedząc że musi podjąć jakieś działanie, a nie czekać tutaj na swoją śmierć, rozpiął klamrę swojego pasa. Wstał dynamicznie i wyrzucił go równomiernie na przód i do góry, by następnie swoją tarczę przekształcić w dużej wielkości igły, które z poważną prędkością ruszyły wprost na wyrzucone w powietrze fiolki, w celu ich rozbicia. Korzystając z pędów powietrza, które wytworzone zostały przez odbijane kontenery, liczył że rozpyli środek stworzony na krwiopijców, a benzyna, zawarta w dodatkowych naczyniach zapłonie na skutek temperatur emisji, tudzież iskier, które tworzyły się przy tarciu o siebie jego "pocisków" i wytworzy domowej roboty napalm. -Obyś nie był jednym z nich, przybyszu.- Mruknął przejęty pod nosem, równocześnie stawiając kilka sporych rozmiarów kroków do tyłu. Błękitne oczy przeczesywały przestrzeń, w poszukiwaniu oponentów. Faust zamaszystymi ruchami rąk formował przy sobie utwardzone pociski, by później nadać im tor lotu i próbować trafić wampiry. Równocześnie wiedział, że musi spodziewać się kontrataku - w takiej więc sytuacji zaprzestanie ofensywy i za wszelką cenę spróbuje ukryć się lub zatrzymać pędzący w jego stronę obiekt, przy użyciu swej mocy. |
| | | Mikael
Liczba postów : 105 Data dołączenia : 12/03/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Nie Mar 12, 2017 10:03 pm | |
| Cóż, sytuacja wyglądała tak średnio dla Mikaela, co prawda był w obecnym momencie odporny na promienie UV, na światło, ale temperatura i wiara silnych księży czy egzorcystów, dalej na niego działała, więc musiał uważać. Wcześniej wystrzelił w stronę goście 4 pociski(nie było doprecyzowane w poprzednim poście, ale mam nadzieję, że teraz może być), ale nie zamierzał teraz na tym poprzestać. Od razu odskoczył mocno w tył, jednocześnie uważając na otoczenie(by w coś nie walnąć), używając przy tym iluzji na nieprzyjacielu, pokazując mu obraz samego siebie, który znajduje się zaraz obok niego(przez światło mogę nie widzieć dokładnie gdzie on jest, chociaż z mocniejszymi jeszcze zmysłami dzięki wilkołaczej stronie kto wiem), a przynajmniej w przybliżeniu i "klon" miał zrobić natychmiastowe cięcie z góry do dołu mieczem(oczywiście wszystko iluzja), i rozproszyć człowieka. Prawdziwy Mikael szukał już zaś drogi ucieczki, gdyż chwilę później pokazał się także płonący jeździec, który był postrachem takich jak on i Dracula. Na razie nie reagował na niego, ale był gotów zarówno do wystrzału kilku kul więcej, jak i obrony czy ucieczki. Musiał na razie odłożyć sprawy z Draculą na później, a kto wie, czy i nie współpracować. Zresztą, miał wrażenie, że Draculi też teraz nie w głowie walka z nim... |
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Budynki portowe Pon Mar 13, 2017 3:25 pm | |
| Dracula stojąc pomiędzy kontenerami, zastanawiając się nad kolejnym ruchem Mikaela nagle dostrzegł sporych rozmiarów krzyż ze światła. Wiadomo było, że Mikael nie jest już jedynym nieproszonym gościem na ów terenie. - Szkoda, że zapomniałem okularów przeciwsłonecznych. - powiedział pod nosem. Widząc, że Mikael nawiązał się w starcie z nowym przeciwnikiem, Dracula uznał że narazie lepiej będzie obserwować rozwój wydarzeń, więc ukrył się pomiędzy kontenerami. Chwilę później usłyszał wybuch, który poniósł za sobą podmuch ciepłego powietrza. Niedługo potem w zasięgu jego wzroku wyłoniła się płonąca postać Ghost Ridera. Słysząc słowa intruza, nie ciężko było stwierdzić, że raczej nie przyszedł na herbatkę. Hrabia spojrzał w kierunku demona ozięble, zachowując bezpieczny dystans. Spojrzenie potrwało dosłownie ułamek sekundy. Dracula odwrócił głowę w kierunku starcia mieszańca z Faustem. - Mik, co ty na to żeby chwilowo przerwać naszą rozgrywkę. Trzeba wytępić parę karaluchów. Ja sobie utnę pogawędkę z panem zapalniczką, a tobie zostawiam tego księżulka. Mam dosyć wrażliwą cerę, a opalanie planowałem zostawić na lato. - powiedział donośle Dracula, kierując słowa w stronę Mikaela.
|
| | | Doctor Strange
Liczba postów : 150 Data dołączenia : 13/08/2012
| Temat: Re: Budynki portowe Wto Mar 14, 2017 12:19 am | |
| Na niebie nad Nowym Jorkiem znajdował się kolejny obiekt, poza samolotami, magicznymi istotami, które dryfowały wysoko nad ziemią, innymi ludźmi czy też samymi gwiazdami. Przypominał z daleka czerwoną chusteczkę na wietrze. Kluczem w tym zdaniu jest "z daleka", ponieważ po bliżej inspekcji można zaobserwować, że to Doctor Strange we własnej osobie, latający... cóż, właściwie to lewitujący dzięki swojemu płaszczowi lewitacji z prędkością znacznie większą od chusteczki na wietrze. Był tak wysoko, że zobaczenie go wymagało niesamowitego wzroku albo szczęścia, choć im bliżej był do krzyża, tym bardziej obniżał lot. Przez całą drogą leciał z rękoma splecionymi i przygryzioną dolną wargą. Ten krzyż nie emanował magiczną aurą, gdyby naprawdę był magicznym obiektem tych rozmiarów, wyczułby go z daleka. Wciąż, zastanawiał go sens istnienia tego świecącego konstruktu. To raczej nie próba wciągnięcia go w pułapkę, przecież każdy mógłby zobaczyć ten znak i do niego przybyć... i może o to chodzi? Może to prośba o pomoc. Najlepiej zbadać tą sytuację dokładniej. Sorcerer Supreme zawisł nad polem walki. Zerknął jedynie w dół, zauważając póki co parę osób. Ciężko z tej odległości określić czy go widzą. Wyczuł pewną niepokojącą magiczną energię na dole. Miał dziwne wrażenie, że już gdzieś taką widział. Póki co to nie był dla niego zbyt wielki problem, choć na wszelki wypadek postawił pod sobą płaski, zielony dysk ozdobionym mistycznymi symbolami. Dla wygody stanął na nim. Mimo wszystko dobrze jest mieć grunt nogami, który przy okazji działa jak tarcza. Chwycił za złoty artefakt na jego piersi i zaczął wymawiać następujące słowo: - Wszechwidzące oko Agamotto użycz mi swej mocy
Momentalnie został otoczony złotym blaskiem, a na jego czole otworzyło się trzecie oko. Przechylił nieco głowę na bok i spojrzał w dół. -Cóż, TERAZ mnie widzą- wymamrotał do siebie. Pora nie pierwsze zaklęcie wieczoru, panie i panowie. Wziął głęboki wdech i wydech. Wyciągnął rękę przed siebie, w stronę krzyża. Obraz między jego palcami był zniekształcony niczym woda. -Niech ta walka pozostanie poza zmysłami śmiertelników- powiedział, szarpiąc gwałtownie ręką. W jednej chwili dla całej populacji Nowego Jorku, poza tutaj obecnymi, budynki portowe wydawały się puste, jak powinny być o tej godzinie, bez żadnych zniszczeń i laserów. Zniknął nawet wielki krzyż. Osoby obecne tutaj i ich ataki również powinny pozostać niezauważone. Iluzja, którą rzucał wiele razy, kiedy musiało dojść do konfrontacji. Dał sobie chwilę na przyjrzenie się otoczeniu, obecnym postaciom i potencjalnym problemom. W końcu przytaknął sam sobie i użył zaklęcia teleportacji. Pojawił się za Draculą. Na jego twarzy widniał wyzywający uśmiech. -Oh, potańcówka i nie zostałem zaproszony? I na dodatek nie mam partnera do tańca? Naprawdę, krzywdzicie mnie- powiedział, nawet nie próbując udawać, że mówi poważnie. Właściwie brzmiał nieco jakby miał się roześmiać po ostatnim słowie. Nietraktowanie przeciwników jako poważne zagrożone to dobry sposób na wzbudzenie w nich niepokoju. Zresztą Stephen jak zwykle wysoko cenił swoje możliwości. -Oh, Zarathos. Jak miło się składa, mam pewną ofertę, no i chciałbym przeprosić- rzucił, jakby nie stały między nimi wampiry czy coś. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Budynki portowe Nie Mar 19, 2017 8:49 am | |
| Ghost Rider nie wykonał żadnego ruchu, podobnie z resztą do Draculi, który postanowił zachować niski profil. Pociski Mikaela na minimetry minęły Fausta, zanim ten zorientował się, że ktoś w ogóle do niego strzela. Dwa ostatnie mogły już rozbić się na "stalowej" powierzchni, którą ten utworzył, chowając się za nią jednocześnie. Faust rozpylił środek przypominający napalm, na dość małej powierzchni, kierujący się centralnie na Mikaela. Ten miał dosłownie dwie-trzy sekundy na reakcję - uciec bądź przyjąć na siebie. Nie mówiąc już o kolejnym ataku Fausta - pociskach. Jednak Dracula nadal był bezpieczny, schowany za kontenerami. Przynajmniej przed jednym zagrożeniem, gdyż tuż za nim pojawiło się - potencjalne - drugie. Rzucone przez Strange'a zaklęcia zadziałało, ukrywając okolicę przed słabszymi, nieczułymi na magię umysłami. Nie zadziałało jednak wstecz, tak więc ten kto widział coś wcześniej - nadal o tym pamiętał. Całość wydarzeń została ukryta dopiero teraz.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Budynki portowe | |
| |
| | | | Budynki portowe | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |