|
| Lada | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Lada Pią Lis 07, 2014 8:41 pm | |
| First topic message reminder :Bar, miejsce gdzie jak w każdej karczmie można się porządnie upić. Jest to jedno z najczystszych miejsc w całej karczmie oraz to najbardziej okupowane przez szemrane typy z Shadow Isle. Ceny są tu bardzo wysokie, a trunki poza rumem i grogiem niezbyt różne. Jest tu kilka beczek, które pełnią rolę krzeseł, a karczmarzem, który obsługuje cały przybytek jest dosyć nieprzyjemny w obyciu... zresztą kto by się czuł swobodnie przy zombie? Przy ladzie dosyć często można zasięgnąć informacji, jeśli ma się odpowiednio wypchaną kieskę i dobre stosunki z pewnymi osobami. Częstym zjawiskiem mającym miejsce w tej części karczmy jest gra w kościanego pokera. Deski niby są lekko przegniłe, ale jak na razie jeszcze pod nikim się nie zarwały co dobrze świadczy o jakości drewna... albo o szczęściu osób uczęszczających do tego miejsca.
Ostatnio zmieniony przez Rhoshan dnia Sob Lis 19, 2016 8:01 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
She-Hulk
Liczba postów : 108 Data dołączenia : 17/04/2013
| Temat: Re: Lada Czw Lis 17, 2016 11:18 pm | |
| Jen popijała niespiesznie kolejną kolejkę znakomitego kapitańskiego rumu i przysłuchiwała się z zaciekawieniem konwersacji dżentelmenów o tym samym nazwisku. Coś podobnego... Wyglądało na to, że nie-wiedźmina sprowadzały do tej przeklętej krainy sprawy rodzinne. Jej leniwą kontemplację przerwało ponowne pojawienie się Lveliasa. Zmierzyła zaaferowanego druida przeciągłym spojrzeniem, w którym można było dostrzec delikatny wyrzut, że w tak brutalny sposób przerywa jej chwilę relaksu. Skinęła głową, zdjęła skrzyżowane stopy z sąsiedniego stołka i z westchnieniem odstawiła szklankę na ladę. Pozwoliła Lveliasowi zapakować resztki jej własnej kolacji. Ona sama nie miała przy sobie żadnego dobytku, wyłączając podartą piżamę, zdobyczną skórzaną kurtkę i dwa miedziaki w kieszeni. - Tylko ręki? - uniosła brew, zerkając na wciąż żywego Renko. Z pewnym zaskoczeniem przyjęła jego zgodę na wspólną wyprawę, choć nie dorównywało ono zdumieniu faktem, że Lvelias już zdążył znaleźć dla przybysza miejsce w swoim zawiłym i kompletnie dla niej niezrozumiałym planie. Wychodząc przyjaźnie skinęła Czarnobrodemu. - Nie trać głowy - poradziła z uśmiechem. - I dzieki za rum. Przed karczmą czekał na nią kolejny szok. Cieniste wilki, których dosiadali skrzydlaci w pierwszej chwili obudziły w niej wspomnienie niedawnego starcia w grocie pod stacją benzynową, choć miała równocześnie wrażenie, że wydarzyło się to wieki temu. W porę stłumiła bitewny odruch, nie mogła jednak powstrzymać się od spojrzenia na towarzyszy, by sprwdzić jakie wrażenie wywarł na nich ten widok. - Dlaczego ja się jeszcze dziwię? - rzuciła z westchnieniem i w taki czy inny sposób podążyła za niewielką acz osobliwą karawaną. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Lada Sro Lis 23, 2016 1:26 am | |
| Stary Renko przez moment łączył fakty i przyglądał się twarzy Nathana jakby weryfikując czy przypadkiem tamten go nie okłamywał. - Faktycznie wyglądasz jak ja za młodu tylko trochę mniej przystojny i bardziej cherlawy – skomentował pirat na początku, a na samo wspomnienie o Van Der Deckenie pokiwał głową. Któż by nie znał tego pirata? Nie znać tego nazwiska to prawie jak być kapitanem bez własnej załogi. Ino wstyd i hańba na wieku dla każdego kto zwie się wilkiem morskim, a nie zna opowieści o Latającym Holendrze oraz kapitanie, który rzucił wyzwanie bogu. - No proszę, jednak moja krew! Ha! Słyszałeś Teach? Ten tutaj wysadził Van Der Deckena w powietrze hahaha! – widocznie pistolet skałkowy, który dzierżył był na tyle charakterystycznym, że obaj piraci byli go w stanie rozpoznać. Chociaż Czarnobrody był bardziej skonsternowany w kwestii samego faktu, że Decken żył. Wyglądało na to, że karczmarz właśnie zwietrzył pomysł na biznes, a na dodatek wyciągnął z tego bardzo przydatną informację. Oczywiście zaczął o tym myśleć zaraz po tym jak zebrał szczękę z podłogi. Dosłownie. Stary Renko wzniósł jeden, pożegnalny toast za swoją krew i najwyraźniej wrócił do swojej rutyny popijania rumu. Ciekawe skąd miał na to pieniądze? Może ogrywał piratów w karty albo kradł? Czarnobrody tylko odprowadził wzrokiem domniemaną orczycę, druida oraz Nathana po czym schylił się pod ladę w poszukiwaniu czegoś. Zanim zamknęły się drzwi można było dostrzec, że wyciąga butelkę, którą po chwili przystawi zapewne do ust. Nieco ładniej ozdobioną butelkę. Kiedy grupa znalazła się na zewnątrz, skrzydlaci już siedzieli na swoich wierzchowcach. Zostało im wyjaśnione, że nie będą dosiadać ich w roli pasażerów z trzech prostych powodów. Pierwszym był wzgląd bezpieczeństwa i żaden skrzydlaty wolał nie mieć za plecami kogoś kto potencjalnie może mu wbić nóż pod żebra. Drugim była kwestia, że wilki znacznie szybciej się zmęczą i trzeba będzie zrobić postój. Wpływała na to po prostu dodatkowa masa jaką musiałyby mieć na plecach przez dłuższy czas, a nie trzeba wspominać o opancerzeniu i sakwach, które pewnie trochę ważyły. Ostatni powód był już nieco mniej oczywisty chociaż również należał do tych prostych. Tamci musieli pokazać swoją wartość jako wojowników. O wiele prościej było przebyć mroczny las na wierzchowcu niż pieszo. Liczyła się tutaj wytrzymałość, konserwowanie sił oraz umiejętność obrony przed potencjalnym zagrożeniem. Chociaż z drugiej strony można było też wyraźnie dostrzec, że tamci niespecjalnie przejmują się losem podróżników, którzy do nich dołączyli. Mroczne wilki zawarczały jednak zaraz zostały przywołane do porządku poprzez mocne szarpnięcie jeźdźców za uzdy. Chwilę później mroczne zwierzęta ruszyły do przodu wolnym krokiem. Na tyle, że dało się za nimi nadążyć gdyby utrzymać w miarę szybkie tempo. Coś pomiędzy truchtem, a szybkim spacerem. Wilki najwyraźniej były również odporne na ogień pochodni, który rzekomo miał odstraszać takie stworzenia. Dało się to pewnie wyjaśnić tym, że są „oswojone” i światła się nie lękają tak bardzo jak ich leśni pobratymcy. Wnioski czy jest to pozytywna bądź negatywna informacja mogli wyciągnąć sami. Kobieta nadal miała na głowie kaptur chociaż z jej pleców po lewej również coś wystawało. Pewnie skrzydło, które było zakryte płaszczem aczkolwiek sądząc po wielkości tego wzgórka, który się formował na jej plecach to najpewniej było nieco mniejsze niż samczego przedstawiciela tego gatunku. Jakby smuklejsze, gdzie skrzydła mężczyzny wydawały się silne oraz zadbane. Od samego wyjazdu z osady nie zamienili żadnego słowa ze sobą ani również z członkami karawany. Rzucali tylko od czasu do czasu spojrzenie w kierunku idących za nimi towarzyszy jednak nie robili tego jednocześnie. Można powiedzieć, że spojrzenie było wahadłowe. Raz zerkała kobieta, raz mężczyzna. Nigdy oboje w tym samym momencie. Jechali obok siebie. Kobieta po lewej, mężczyzna po prawej, a między nimi było dwa metry odstępu. Na samym początku podróży pojawił się pewien problem, bo wychodząc z teoretycznie bezpiecznej przestrzeni nagle ilość światła drastycznie malała. Skrzydlaci nie mieli żadnej pochodni, ani innego źródła oświetlenia, a właśnie mieli wjechać w ciemny las, który najpewniej nie jest tak bardzo przyjazny. Chociaż tamci najwyraźniej nie najgorzej widzieli w ciemnościach a do tego wilki również były czujne. Co innego w przypadku Jen, Sly’a oraz Lveliasa, którzy mogą mieć problem w przeniknięciu wzrokiem przez iście egipskie ciemności. Z drugiej strony rozpalnie ognia również może mieć konsekwencje. Warto się zastanowić nad tym jak ten problem rozwiązać. Zwłaszcza, że las niebawem powita ich swoimi powykrzywianymi gałęziami oraz mgłą, która rozpościerała się na wysokości kostek.
|
| | | Lvelias
Liczba postów : 114 Data dołączenia : 14/07/2016
| Temat: Re: Lada Pią Lis 25, 2016 10:26 am | |
| Zabawne. Ten młodzieniec z krwią bardzo bogatą w żelazo miał takie samo nazwisko, co ostatni z piratów w barze. Renko nie było chyba najpopularniejszym z ziemskich nazwisk, ale druid machnął na to ręką. W jego ojczyźnie, gdzie wciąż panował kult wielkich rodów, spotkanie kogoś z twoim nazwiskiem nie było niczym nadzwyczajnym, nawet jeśli widziałeś go pierwszy raz w życiu. Na wypadek, gdyby jego nowi towarzysze z baru nie byli świadkami jego transformacji, wysłał im empatyczne sugestie żeby wsiedli na jego grzbiet. W tej formie był rozmiarów dorodnego byka, a na jego gęstym futrze będzie pewnie wygodnie siedzieć. Lvelias często wykorzystywał siłę niedźwiedzia do przenoszenia cięższych ładunków, lub jeźdźców, choć nie pamiętał kiedy ostatnim razem dwóch na raz. Co innego z dopasowaniem się do rytmu kroczącego niedźwiedzia. Jeżeli jego pasażerowie nie mieli żadnego doświadczenia w jeździectwie utrzymanie się na jego grzbiecie będzie mogło wymagać kilku prób i błędów. Gdy już ruszyli druid z niemałą ulgą odkrył, że ich przewodnicy nie wyrwali od razu do przodu, czego się z obawą spodziewał. Co więcej, co jakiś czas nawet się oglądali, czy niedźwiedź dotrzymuje kroku wilkom, albo jego pasażerowie dalej trzymają się jego grzbietu. Pod postacią niedźwiedzia druid nadal był w stanie prowadzić z kimkolwiek rozmowę na poziomie empatycznym, ale nie zdradzał się z tym szczególnie, wykorzystując chwilę przerwy w rozmowie na uporządkowywanie dalszego planu. Oczywiście zapytany zapewne odpowie, o ile kogoś naszłaby ochota zagadywać siedemset kilogramowego niedźwiedzia podczas spaceru. Nieszczególnie zdziwił się gdy pomimo gęstniejącego wokoło mroku, skrzydlaci nie kwapili się z używaniem jakiegokolwiek źródła światła. Mogli mieć do tego więcej powodów, niż prawdopodobnie się spodziewał, a pomyślał o wielu. Łącznie z widzeniem w ciemnościach i możliwością strojenia głupich min do niczego nie spodziewających się turystów. No i po ciemku oczywiście łatwiej polować. Jednak skoro wejdziesz między mroczne jednoskrzydłe wrony, to widź w ciemności jak i ony, czy jak szło to ziemskie powiedzenie. Lvelias nie mógł niestety wyczuć, czy skrzydlaci naprawdę widzą w ciemnościach, ponieważ w jakiś sposób umykali przed jego Wzrokiem. Sam jednak skoncentrował się na kolejnym prostym zaklęciu, którego często używał w takich okolicznościach. Skoncentrował się na chwilę po czym przysporzył swojej niedźwiedziej formie umiejętności rozpoznawania otoczenia podobnej nietoperzom. Gdyby ktoś zwrócił na to w ciemnościach uwagę zobaczyłby jak małżowina uszna niedźwiedzia powiększa się i gubi futro, aby dostosować się do nowych warunków. Oczywiście Lvelias mógł równie dobrze wytworzyć proste magiczne światło, lub na szybko zorganizować jakąś żagiew z walających się po okolicy badyli. Nie chciał jednak wchodzić w paradę swoim dobrodziejom. Jego pasażerowie będą musieli mu zaufać brnąć coraz bardziej w ciemność. Jak bardzo spaczone nie byłyby tutejsze zwierzęta, druid wciąż podświadomie wyczuł by ich obecność. W razie jakiejkolwiek potrzeby stworzy światło dzięki któremu jego towarzysze nie będą bezradni, ale liczył na to że obejdzie się bez tego typu przygód. Przynajmniej na razie. Zresztą jak często w życiu masz okazję przejechać się na poruszającym się dzięki echolokacji ogromnym niedźwiedziu? Powinien pobierać opłaty za przejazd... |
| | | Sly
Liczba postów : 214 Data dołączenia : 04/10/2015
| Temat: Re: Lada Pią Lis 25, 2016 3:39 pm | |
| Nathan tylko odsalutował pradziadowi. Miło spotkać rodzinkę... nawet jeżeli jest to zmartwychwstały zombie. Przynajmniej wiadomo było po kim te zdolności. Gdy ujrzał transformację gościa z rogami, nie skomentował. Jednak to by na niego wsiąść, miał naprawdę spore obawy. Coś tam na koniu dawno jeździł, jednak obawiał się o poobijanie swojego ciała. Jak się okazało, słusznie. Po dwóch pierwszych lądowaniach na ziemi, udało mu się jako tako utrzymać na jego grzbiecie. Gdy zaś ściemniło się, wyraził swoje obawy -Nie podoba mi się to-Powiedział gdy zapadł zmrok. Postanowił podejść do problemu od ruskiej strony. Wsunął dynamo do ręki. Po pewnym okresie poruszania ręką iskry zaczęły skakać po niej, dając pewne efekty świetlne. Nie było to światło latarki, ale przynajmniej trochę otoczenia było widać. |
| | | She-Hulk
Liczba postów : 108 Data dołączenia : 17/04/2013
| Temat: Re: Lada Czw Gru 01, 2016 11:26 pm | |
| Ku irytacji Jen, nikt nie okazał nawet śladu zdziwienia przemianą Lveliasa. Ona sama przeżyłaby zapewne spory wstrząs, gdyby nie rum wciąż krążący w jej żyłach, przyjemnie przytępiający świadomość otaczającego ją absurdu. - Jest pewnie jeszcze wiele talentów, którymi nie uznałeś za stosowne się podzielić? Naprawdę mamy na tobie jechać? - spytała retorycznie, mierząc niedźwiedzia karcącym spojrzeniem. - Chciałabym zaznaczyć, że zwykle nie robię takich rzeczy na pierwszej randce, ale te okoliczności nie należą do typowych - dodała, z westchnieniem gramoląc się na grzbiet bestii tuż za Nathanem. Nie była wprawnym jeźdźcem, ale słusznej siły mięśnie nóg pozwoliły jej utrzymać się "w siodle" bez większego wysiłku. Kiedy Renko po raz kolejny zsunął się z grzbietu Lveliasa na ziemię, podała mu rękę i pomogła złapać równowagę. - Mnie też nie, ale nie mamy większego wyboru. Jak myślicie, co nas czeka na miejscu? - spytała, nawet nie siląc się na szept. Już się przekonała, że ich skrzydlaci przewodnicy mają słuch godny nietoperzy i niewiele umyka ich uwadze. W każdej chwili mogli przyłączyć się do rozmowy, choć nie wydawali się tym w najmniejszym stopniu zainteresowani. Prawdę mówiąc wykazywali oburzający brak wychowania, właściwy ludziom obdarzonym nadmiarem władzy lub celebrytom. Mroczny las robił na zielonej ważenie jeszcze bardziej ponure, niż martwa plaża Zatoki Rzeźnika oglądana po raz pierwszy. Wytężała wzrok i słuch, choć bardziej dla zabicia czasu, niż w nadziei, że zdoła dostrzec niebezpieczeństwo zanim to na nich spadnie. Ufała swojej sile i sprawności, ale w kwestii obserwacji otoczenia była niemal całkowicie zdana na towarzyszy. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Lada Wto Gru 06, 2016 12:06 am | |
| Przez pewien okres czasu Skrzydlaci jechali przed grupką bez słowa. Nawet nie odwracali się w ich stronę. Dopiero kiedy Lvelias użył czaru to kobieta odwróciła się w ich stronę. Przez moment widać było, że jej oczy są czerwone niczym krew i delikatnie się świecą. Usta miała nieco rozchylone, a wcześniej neutralne oblicze stopniowo napełniało się gniewem. Jej partner również obrócił się i teraz oboje patrzyli karcącym spojrzeniem na niedźwiedzia, który był ujeżdżany przez Sly’a i Jen. Wierzchowce skrzydlatych się zatrzymały i zaskomlały delikatnie, a oblicze przewodników stawało się coraz mniej przychylne. - Wy… bluźniercy. Jak śmiecie stroić sobie żarty z naszego bóstwa opiekuńczego? – wycedziła przez zęby, a w jej ręce pojawiła się czarna mgła, która stopniowo formowała się w coś długiego. Głos kobiety był przesycony jadem tak silnym, że hejterzy internetowi mogliby się od niej uczyć. Była po prostu wściekła i gotowało się w niej. Najwyraźniej z jakiegoś powodu została zirytowana i chyba miało to związek z aktualną formą Druida. Może niedźwiedzie to święte zwierzęta w ich kulturze, a tamci właśnie dokonali profanacji porównywalnej z wrzuceniem wieprzowiny do meczetu? Błysnęła wokół obiektu fioletowa iskra, która ostatecznie nadała mu kształt rapiera. Ostrego, wykonanego z purpurowego kryształu z ozdobną rękojeścią w kształcie dwóch skrzydeł złączonych ze sobą, do której przyczepione były trzy pergaminowe paski zapisane symbolami. Owe symbole nie pasowały do wzorca, który można było dostrzec w szyldzie karczmy czy chociażby na tamtej tabliczce przy latarni, ani nawet nie pasowały do oznaczeń na busoli. Broń była nieco dłuższa od standardowego miecza jednoręcznego ale tylko niewiele. Mężczyzna za to, założył lewą rękę za plecy i podobna mgła uformowała w jego dłoni miecz. Nie byle jaki miecz, bo o niebieskim, kryształowym ostrzu zdobionym szpiczastymi ornamentami. Była to broń dwuręczna, która na pewno swoje ważyła jednak ten trzymał dwumetrowe ostrze w jednej ręce jakby było lekkie niczym piórko. Gwardziści wraz z wierzchowcami obrócili się całkowicie w kierunku siedzących na niedźwiedziu. Wilki zakłapały paszczami, w których osadzone były rzędy ostrych niczym brzytwy zębów. Obnażyły kły i warcząc zaczęły podchodzić do niedźwiedzia. Kobieta nieco od prawej, mężczyzna od lewej. Oba wierzchowce były lekko pochylone, by najwyraźniej w każdej chwili móc skakać. Gdyby ich sytuacja nie była zła to najwyraźniej los postanowił im spłatać kolejnego figla. Otóż źródło światła nie tylko odstraszało stworzenia, ale paradoksalnie również je przyciągało. W pobliżu dało się usłyszeć szelest w krzakach, a momentami nawet dało się w ciemności dostrzec czerwone ślepia. - Zginiecie marnie za tę zniewagę – powiedział mężczyzna. W tym czasie Druid mógł wyczuć, że kobieta używała magii. Machnęła parę razy rapierem w powietrzu kreśląc fioletowe symbole. Wymamrotała coś pod nosem, a fluktuacja magiczna przeskoczyła na jej towarzysza, a następnie na nią samą. Pokryła ich bardzo nieprzyjemną w odczuciu magią, której bardzo blisko było do demonicznej aczkolwiek to nie było jeszcze to. Dla mniej magicznych osób wizualnie wyglądało to tak, że symbole które tamta naszkicowała w powietrzu przemieniły się we mgłę i otuliły oboje niczym płaszcz albo jakiś rodzaj bariery, który przywierał bezpośrednio do ich odzienia. Wyglądało na to, że chyba ich podróż może się nieco przedłużyć i skomplikować.
|
| | | Lvelias
Liczba postów : 114 Data dołączenia : 14/07/2016
| Temat: Re: Lada Wto Gru 06, 2016 8:21 am | |
| Lvelias już miał zamiar empatycznie skarcić ich nowego kompana za rozniecanie widzialnego światła, które może sprowadzić na nich spore kłopoty, gdy nagle po reakcji skrzydlatych okazało się, że tak naprawdę to pomysł druida był dużo, duuuuużo gorszy. Z tego co opisywał im stary Teach, wkurzanie skrzydlatych nie było najlepszym pomysłem, a jeśli jego przyjaciółka Jennifer z Nowego Yorku, była rzeczywiście legendarną She-Hulk, to popis ze stołem w karczmie był nie lada wyczynem. Sam nie był pewien czy byłby stanie utrzymać podobny poziom pojedynku na magię ze skrzydlatą kobietą. Wolał się tego nie upewniać, jeśli nie byłoby to absolutnie konieczne. Cóż, elf uczy się przez całe swoje życie. Lekcja o bóstwach opiekuńczych gwardzistów była bez wątpienia ciekawa, lecz wolałby odbyć ją w innych okolicznościach. Zastanawiał się czy czarnobrody nie znał tej informacji, uznał ją za niewartą prezentacji, czy świadomie zataił ten fakt? Druid nie był też pewien czym było bóstwo opiekuńcze skrzydlatych. Czy przemawiała do nich bardziej siła niedźwiedzia, czy zamiłowanie nocy nietoperza? Tak czy siak, o ile ich bóstwo naprawdę istniało, to było kolejną z sił z którą można by się było sprzymierzyć w tej niegościnnej krainie. W Tir na Nog duch niedźwiedzia był jego dobrym przyjacielem. Oczywiście pozabijanie mu kliku wyznawców może znacząco przekreślić pertraktacje pokojowe. Najbardziej ironiczne z tego wszystkiego było to, że rogaty elf taki, a nie inny sposób działania obrał właśnie po to by NIE obrazić swoich dobrodziei. Postarał się wysłać tę ideę, oraz swój respekt do zwierzęcych bogów do skrzydlatych gwardzistów empatycznie, pokornie cofając też swoje zmiany, skazując się ponownie na ciemności lasu. Jego zdolności do empatii na istotach umykających jego Wzrokowi działały naprawdę różnie, dlatego nie spodziewał się niczego konkretnego. Bardzo jednak liczył że obejdzie się bez walki, ponieważ robienie sobie wrogów z najpotężniejszych obrońców tej wyspy nie pomoże im w jego planie. Nie mówiąc o tym że naprawdę potrzebował dostępu do pracowni magicznej z prawdziwego zdarzenia, wielu brakujących mu informacji, których spodziewał się znaleźć w Khatarsis, oraz najzwyklejszej bazy wypadowej. Na domiar złego odgłosy zbliżającej się zewsząd zwierzyny potwierdziły wstępne obawy druida. Świetnie. Może jednak w obliczu zagrożenia skrzydlaci odpuszczą im tę zniewagę. Jeśli skrzydlaci nie zareagują na jego pokorę i jednak przypuszczą atak, zamieni się w ptaka i wzniesie się w powietrze, co prawdopodobnie poskutkuje twardym lądowaniem jego pasażerów. Z powietrza postara się rozpracować magię kobiety, aby należycie ją kontrować. Założył przy tym że Jean, oraz Renko dadzą sobie radę z mężczyzną. Postarał się też określić ilość i rodzaj cienistych zwierząt w okolicy. Może nie wyglądał na takiego przy pierwszym poznaniu, ale lubił działać zgodnie z planem. Z wymyślonym na poczekaniu, szalonym, karkołomnym i nierzadko skandalicznym planem, ale zawsze planem.
[może zrobimy jakieś małe ZT? To już chyba nie jest lada umrzyka XD] |
| | | Sly
Liczba postów : 214 Data dołączenia : 04/10/2015
| Temat: Re: Lada Nie Gru 11, 2016 3:24 pm | |
| No i świetnie. Ujawniły się uszy nietoperza, w efekcie nasi drodzy towarzysze postanowili ich zaatakować. Jeszcze pewnie coś się czaiło w mroku... nie no, dzień jak co dzień. Nathan zastanowił się co zrobić. Na początek, dobrze byłoby zeskoczyć z niedźwiedzia. Wykonał skok do przodu, w stronę przodu niedźwiedzia, robiąc przewrót na końcu. Potem lewą ręką dobył miecza, a prawą pistoletu. -A jak przeprosimy?-Zapytał zrezygnowany, widząc jak jakaś magia pokrywa przeciwników. Nathan tylko westchnął. -Czuję się jak w jakimś fantasy-cyberpunku. Panie Adminie, Systemie Matrixa czy inny mistrzu gry, teraz chyba powinien być samouczek.*-Stwierdził cynicznie. Skoro życie to gra, może spłynie na niego łaska buffa, albo przeciwnicy dostaną debuffa? Albo cokolwiek. Zaczął kierować się bokiem w prawo, a raczej aktualnie swoje lewo. Wiedział że Rapier to szybka i śmiercionośna broń, ale... Nie nadaje się do blokowania ciosów. Ale szczęki wilka mu się nie podobały. Zatem czekał na moment, gdy kobieta ujawni wyraźną agresję w jego stronę, i odwróci wilka. Wtedy będzie mógł zastrzelić zwierzę strzałem w mózg... no i powiedzieć że chciała go zabić. Zerknął na ostrze. Trzymał je mechaniczną ręką, po której skakały iskry. Wedle wszelkiego prawa fizyki, szabla powinna w takim wypadku być przedłużeniem jego ręki, a co za tym idzie- przy dotknięciu kopać prądem. Ale to już musiałyby ujawnić iskierki skaczące po szabli. Jeżeli ich nie będzie, to trudno. Jak będą... no to trochę lepiej, bo większe szanse na przeżycie. Ciekawe czy są respawny?
*To nie łamanie czwartej ściany. To podyktowana charakterem postaci cyniczna wypowiedź |
| | | She-Hulk
Liczba postów : 108 Data dołączenia : 17/04/2013
| Temat: Re: Lada Sro Gru 14, 2016 10:49 pm | |
| Nie była w nastroju do takich bzdur. Zdecydowanie nie. Obraza uczuć religijnych? Poważnie? W życiu zawodowym unikała podobnych spraw jak ognia. Medialny smród potrafił się ciągnąć za człowiekiem miesiącami, a niesmak pozostawał na całe życie. Osobiście była zdania, że jeśli religia jest dla kogoś na tyle drażliwym tematem, że powoduje chęć wytoczenia procesu, jedynym ratunkiem dla takiej osoby jest pustelnicze życie na szczycie jakiejś góry. Jeżeli zaś ta sama religia wywołuje żądzę mordu, cóż... dla takich ludzi ratunku zwykle nie ma. Zeskoczyła z grzbietu Lveliasa gdy tylko zaczął się z powrotem przemieniać. Stanęła na rozstawionych szeroko nogach przed szykującą się do ataku kobietą, w pozie sugerującej, że nie ruszy się z miejsca, choćby napierał na nią lodowiec. Ramiona skrzyżowała na piersi a głowę uniosła w taki sposób, jakby chciała sprawić wrażenie, że to ona, a nie dosiadająca wierzchowca skrzydlata jest chwilowo wyższa wzrostem. Tę postawę miała w malym palcu. Mówiła "Ja mam rację, ty się mylisz". Mówiła "Wycofaj się i przemyśl jeszcze raz swoje postępowanie". Wystudiowała ją przez lata spędzone na sali sądowej. Prawdę mówiąc, zdarzało jej się spotykać prokuratorów bardziej przerażających od tej dwójki, choć z pewnością żaden nie posiadał ich umiejętności bitewnych. Miała nadzieję, że tego ostatniego nie będzie zmuszona testować. - I wy uważacie się za cywilizowanych? - spytała, mierząc skrzydlatych spojrzeniem, w którym niesmak mieszał się z irytacją. - Powiem wam, co robią cywilizowane istoty w obliczu nieporozumienia, a zapewniam was, że z tym mamy tu do czynienia. Cywilizowane istoty nie rzucają się sobie do gardeł jak dzikie zwierzęta, tylko rozmawiają o problemie. Uważacie się za lepszych od wszystkiego, co mieszka w tym lesie? Udowodnijcie to i przestańcie się do cholery wygłupiać. Dołożyła starań, aby w jej głosie słychać było rozczarowanie i nutkę wściekłości, która zaczynała w niej buzować. Może odwoływanie się do ich dumy i ambicji było błędem, a może nie. Zbyt krótko miała z nimi do czynienia, aby być czegokolwiek pewną, jeśli jednak tlił się w nich ów płomyczek rywalizacji, który tak dobitnie pokazał skrzydlaty mężczyzna podczas pojedynku w karczmie, mogła mieć nadzieję, że jej słowa odniosą jakiś skutek. Jeśli nie, pozostawało jej mieć nadzieję, że jakoś zatrzyma szarżę kobiety nim ta zdąży dosięgnąć jej towarzyszy. W pełni świadomie osłaniała ich w tej chwili własnym dwumetrowym zielonym ciałem. - Mój przyjaciel uważa, że możemy sobie wzajemnie pomóc - kontynuowała już spokojniejszym tonem, wskazując Lveliasa. - Ze względu na dobro nasze i mieszkańców tej wyspy, mam nadzieję, że się nie myli. Jeżeli jednak tak jest, pozwólcie nam odejść swoją drogą i przestańcie marnować nasz czas. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Lada Sob Gru 17, 2016 5:05 am | |
| Każda napotkana losowa sytuacja bywa swoistą lekcją. Druid z puli zwierząt najpewniej wyciągnął jedno albo oba na raz, które przez skrzydlatych uznawane są za święte i najwyraźniej przez to, że tamci siedzieli na nim to uznano taki czyn za bluźnierstwo. Karczmarz najwyraźniej do tamtej informacji zwyczajnie nie miał dostępu z pewnych względów. Zresztą dobrze widać było, że do Gwardii mieszkańcy wyspy odczuwają więcej niechęci niż chęci. Gdyby mogli to najpewniej unikaliby w ogóle z nimi kontaktu i to mogło wytłumaczyć pewne luki w wiedzy chociażby takiego Czarnobrodego, który najpewniej opierał się na informacjach od przyjezdnych. Niemniej teraz przynajmniej wiadomo czemu unikać oraz bohaterowie mogli poznać stosunek Skrzydlatych do religii. Chociaż niekoniecznie wszystkich skrzydlatych bo równie dobrze tylko ta dwójka przed nimi mogła być tak fanatyczna pod tym względem. W każdej religii znajdą się radykałowie. Jedni będą wysadzać się w imię boga, zaś inni po prostu pójdą nawracać mniej inwazyjną drogą. Empatyczna wiadomość najwyraźniej została odebrana bo kobieta i mężczyzna spojrzeli po sobie, kątem oka nadal obserwując znajdujących się przed nimi podróżników. Chociaż mogło to być związane też z wypowiedziami Sly’a, których kompletnie nie zrozumieli. Oczywiście tylko tej drugiej części, bo pierwszą najpewniej przyjęli do wiadomości i rozważyli mniej lub bardziej. Nie opuszczali jednak broni gdyż najemnik również swoją wyciągnął. Najwyraźniej przez tak napiętą sytuację empatyczna więź może nie odnieść w pełni zamierzonego efektu i tylko na moment tamtych ostudzić. Wilki ponownie kłapnęły paszczami i ponownie warknęły kiedy jeźdźcy szarpnęli za uzdy, by opanować wierzchowce. Nie do końca jednak można było być pewnym pozytywnego skutku zachowania Jen. Owszem postawa Zielonej w połączeniu z jej posturą mogłaby przestraszyć kogoś kto nie ma jak walczyć na poziomie powyżej zwykłego śmiertelnika. Jeśli to co pirat mówił o Skrzydlatych w kontekście walki z potworami to Jen niekoniecznie musiała ich przerażać. Mało tego ta postawa gryzła się z pokornością druida i dolewała oliwy do ognia wraz z uzbrojonym najemnikiem. Najgorsza jednak nie była jej postawa, a słowa które mogły być uznane za obelgę. Zostały jednak skitowane komentarzem kobiety, która opuściła rapier wzdłuż prawego uda i kręciła nim kółka w powietrzu. Powolne, okrężne ruchy gdzie efekt już nie był zbyt widoczny zaś dla osób magicznych wyczuwalne było koncentrowanie energii w czubku miecza. Spływała ona potem wzdłuż ostrza i powoli zmierzała najwyraźniej ku rękojeści. - Na tej wyspie panuje zasada silniejszego. Zjedz lub zostań zjedzonym. Nawet mój towarzysz porzuciłby mnie gdybym miała narazić go na niebezpieczeństwo – cóż najwyraźniej również inteligentne istoty wyznają tę zasadę jednak nie ma się co im dziwić. Taka zasada ma więcej sensu w miejscu gdzie absolutnie wszystko tylko czeka, by zabić. Ciekawe jak tutaj wygląda polityka, o ile istnieje? Na kobietę argument Jen nie podziałał, ale w mężczyźnie coś faktycznie drgnęło i zacisnął dłoń na rękojeści swojego miecza. Dopiero ostatnia kwestia sprawiła, że na moment mordercze intencje całkowicie zniknęły. Pomóc? Spojrzeli zdziwieni na She-Hulk. Nie było to jednak takie dziwienie, które maluje się na twarzy w momencie kiedy znajdzie się coś dziwnego, a bardziej idące w kierunku farmazonów prawionych na imprezie. Na ich twarzach dosłownie malowało się „o czym ona gada? Nienormalna?”. Na odpowiedź jednak nie było czasu. Lvelias dał radę mniej więcej określić ile tych istot jest w pobliżu. Mógłby się zastanawiać czy mają tak wielki problem, a może po prostu się pomylił? Skąd te wątpliwości? Cóż istot w pobliżu była ponad 30 i najwyraźniej nie były małe. No jakby liczyć coś mniejszego niż rozmiar rosłego wilka to pewnie wyszłoby tak ze 100. Z jednego krzaku w stronę mężczyzny wyskoczyło coś. Tamten najwyraźniej nie zdążył zareagować i stworzenie wielkości rosłego wilka zrzuciło go z wierzchowca, który najeżył swoje czarne, cieniste futro i odwrócił się w stronę krzaków. Jeździec został zrzucony przez jakąś dziwną hybrydę pantery, jaszczura oraz sądząc po rozmiarach uszu to najwyraźniej również nietoperza. Szpony stworzenia były ostre oraz zakończone lekkim haczykiem. Ciało praktycznie w pełni było pokryte łuskami (poza podbrzuszem oraz gardłem). Ogon zakończony był 4 wyrostkami, które formowały się w kolejny zestaw ostrzy. Szczęki stworzeń wyglądały jak u kotowatych z tą różnicą, że tutaj zęby były bardziej wyrośnięte. Na pysku z utwardzonej skóry formowało się coś w rodzaju maski, która miała chronić czaszkę. Potwór był wielkości dosyć wyrośniętego wilka aczkolwiek nadal mniejszego niż wierzchowce Gwardzistów. Sądząc po skoku to stworzenia należą do tych bardzo szybkich i zwinnych, a na dodatek najpewniej nie najgorzej widzą w ciemnościach oraz słyszą. Bardzo szybko otoczono podróżników i stopniowo z krzaków można było dostrzec pary oczu oraz niebieskie wyrostki w okolicach pyska. Świeciły się delikatnie w ciemności imitując najwyraźniej jakiś element flory. W sumie na niektórych drzewach dało się dostrzec okazjonalnie jakiś rodzaj grzyba, który świecił się podobnie jak te wyrostki. Co się jednak stało z mężczyzną, na którego wskoczyło stworzenie? Musiał się przez moment poszarpać i własną ręką zasłonić przed zestawem zębów. Wbiły się one w pancerz, który wraz z wcześniej rzuconym zaklęciem ochronił ciało noszącego. Tamten bardzo szybko to wykorzystał i wolną ręką uderzył stworzenie w bok głowy, a następnie zrzucił je z siebie doskakując do niego błyskawicznie. W mgnieniu oka wbił rękę w podbrzusze stworzenia, które zaczęło syczeć oraz skomleć z bólu. Szarpało się przez moment i po chwili najzwyczajniej w świecie umarło. Skrzydlaty wstał szybko sięgając po miecz, który leżał tuż obok niego. Kobieta szybko zeskoczyła ze swojego wierzchowca i wraz z mężczyzną stanęli plecami do siebie, a bokiem do druida oraz reszty. Wilki jakby nauczone stanęły obok swoich właścicieli tak by pokryć obszar przeciwległy do trójki podróżników. Z krzaków wyskoczyła dziesiątka podobnych stworzeń w stronę Jen, Sly’a i Lveliasa zaś na Skrzydlatych pomknęło znacznie większe stadko, bo aż 30 osobników, które wyskakiwały z trzech stron. Podobnie rozkładało się to w przypadku drużyny bohaterów, bo też z trzech stron wypadły. Aczkolwiek w innej proporcji bo na każdą stronę przypadało odpowiednio 3:3:4. Wychodziło na to, że w kierunku najemnika i druida mknęły po 3 sztuki zaś na Jen z racji, że była większa pomknęły 4 osobniki. Druid mógł wyczuć, że pantery były cholernie głodne oraz rozjuszone i raczej tak łatwo nie odpuszczą. Najwyraźniej to nie był również koniec ich kłopotów, bo w krzakach czaiło się tego znacznie więcej. //wrzucajcie tutaj |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Lada | |
| |
| | | | Lada | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |