Karolina pożegnała się z Chase'm i Molly. Rozumiała doskonale, że chłopak nie był w stanie wziąć udziału w pogrzebie i nawet nie wspominała o tym żeby jakoś pomógł. Cała ta sytuacja była w ogóle dziwaczna. Tak. Dziwna było zbyt lekkim określeniem. Dziwaczna bardziej pasowało. W końcu niecodziennie spotykało się podróżnika w czasie. W dodatku podróżnika, który był kimś znajomym. Nie randomową, obcą osobą.
Molly, jak to Molly, na pewno skutecznie odwróci jego uwagę od tego tematu. Mała zawsze była pełna energii i potrafiła znaleźć coś do roboty. W dodatku z Chase'm byli niemal jak rodzeństwo, więc tym bardziej dobrze im zrobi wspólny wypad gdzieś. Ważne, żeby jakoś sobie poprawili nastrój.
Miała zająć się pogrzebem z Xavin- Xavinem. Nie była pewna jak odmieniać imię Skrulla. Nico też miała im pomóc, ale najwidoczniej znalazła sobie jakieś zadanie do wykonania. Kar miała nadzieję, że jej ukochana przyjaciółka nie wpakuje się w żadne problemy, szukając tego całego Victora. Przecież nie wiedzieli kim chłopak jest. Co jeśli był groźny? Powinni wszyscy razem go poszukać, tak byłoby najlepiej. Jednak na nią spadł inny, ważny obowiązek. Grzebanie kogoś, kto podobno był jej koleżanką nie było łatwe. Na szczęście Xavin pomagała jej zachować spokój i wykonała większość roboty z kopaniem. Była jej za to wdzięczna. Tyle, że po wszystkim i ona zniknęła, mówiąc, że ma coś ważnego do załatwienia. Sama nie była pewna czy cieszy się z tego powodu czy nie. Nie wiedziała co myśleć o "narzeczonej". Wcale nie miała ochoty spełniać obietnicy swoich rodziców. Jednocześnie jednak dowiedziała się, że to podobno bardzo ważne i ma ocalić ich rasy.
Dziewczyna została więc sam na sam ze swoimi myślami. Położyła się na trawie, wpatrując w niebo i rozmyślając nad wszystkim co ją spotkało do tej pory. Najtrudniej będzie jej chyba dochować swojej diety. Bycie weganką nie było łatwe. Tęskniła też za swoim domem. I za rodzicami. Pomimo tego co zrobili. Mimo wszystko to byli jej rodzice. Nie ważne jak okropnymi ludźmi- Istotami byli. Westchnęła cicho i przymknęła oczy. Nie miała kompletnie nic do roboty. Mogła się chwilkę polenić. Dopóki reszta nie wróci.
W końcu z zamyślenia wyrwały ją jakieś odgłosy. Czyżby drużyna wróciła? Albo chociaż jej część. Trzeba to sprawdzić. Podniosła się więc powoli z ziemi i ruszyła do środka bazy.
z/t