Nowojorski Hotel Kamelia przez długie lata okrył się sławą i niesławą, ciesząc się zarówno opinią luksusowego lokum, centrum tragicznych wypadków, jak i istnego raju dla miłośników zjawisk nadprzyrodzonych. Co jednak kryje się za historiami o niefortunnych zbiegach okoliczności, rozmyślnych zbrodniach i ingerencjach istot nie z tego świata?
Hotel po raz pierwszy otworzony został w roku 1919. Jego właścicielem był wówczas Adam Carlston, który nadał mu nazwę na cześć ukochanej żony, Amelii, wraz z którą zamieszkał w budynku. Z czasem rodzinny interes przeszedł w ręce ich potomka, Josepha, który również osiedlił się w hotelu ze swoją małżonką, Sophie. To właśnie Joseph zmuszony był sprzedać go w 1983 roku, tym samym wprawiając w ruch machinę, która najprawdopodobniej przerosła jego samego.
Przez następne trzydzieści lat hotel często przechodził z rąk do rąk, niejednokrotnie doprowadzając do bankructwa swoich kolejnych właścicieli. To właśnie w tym okresie doszło w nim do licznych incydentów, w tym między innymi do zatruć, porażeń prądem, upadków z wysokości, a nawet do wielkiego pożaru w 2000 roku. W czerwcu 2013 roku hotel powrócił jednak do rodziny Carlstonów, gdy Adam - wnuk Josepha - zebrał potrzebne fundusze i wykupił go jako prezent dla babki. W grudniu tego samego roku Kamelia znów została otworzona.
Można by rzec, że przez następne pół roku trwała istna sielanka. Interes kwitł i nawet doniesienia o duchach nie robiły wrażenia na gościach - przeciwnie, zdawały się ich przyciągać. Kamelia zaczęła reklamować się właśnie jako nawiedzony hotel i to okazało się być strzałem w dziesiątkę... Do czasu. Dokonane w budynku z zimną krwią - i w dodatku bardzo nietypowe - morderstwo przerwało pasmo sukcesów. To w tym momencie tak naprawdę zaczyna się moja historia.
Wraz z moim kamerzystą wybraliśmy się na miejsce wydarzeń tuż po tym, jak usłyszeliśmy o tej zbrodni - i udało nam się nawet wejść do środka. Wówczas myślałam jeszcze, że mieliśmy niezwykłe szczęście, że jako jedni z pierwszych zobaczymy miejsce zbrodni i osobiście zbadamy sprawę... Niestety prędko zmieniłam na ten temat zdanie.
Seria dziwnych wydarzeń rozpoczęła się tuż po tym, jak wkroczyliśmy do wnętrza budynku. Pomieszczenia zmieniały się, gdy tylko się obejrzeliśmy, drzwi znikały i pojawiały się w innych miejscach, okna zaś zablokowała ciemna substancja, która okazała się mieć właściwości żrące. Szukanie wyjścia nie dawało żadnych efektów. Nie było drogi ucieczki... I z każdą chwilą sytuacja się pogarszała, aż w końcu ja i mój kamerzysta zostaliśmy rozdzieleni.
Szukając go natknęłam się na kogoś innego, chłopca i dziewczynę, którzy - jak się wkrótce dowiedziałam - posiadali nietypowe, lecz bardzo przydatne w tych okolicznościach zdolności. Ona wykazywała umiejętności duchowe lub telepatyczne o specyficznej naturze, które upodobniały ją do stereotypowego medium. On potrafił otwierać portale pomiędzy wymiarami. Podejrzewam, że para ta musiała być mutantami. Oboje przedostali się do hotelu podążając w ślad za mną i moim kolegą, na skutek czego - tak jak my - zostali w nim uwięzieni. Medium twierdziła natomiast, że oprócz nas w środku przebywał ktoś jeszcze.
Niedługo potem niezbyt szkodliwy, lecz ruchomy labirynt zmienił się w prawdziwą szkołę przetrwania. Budynek nas atakował, ale nie tylko fizycznie, lecz i od strony psychologicznej, starając się wpędzić nas w przerażenie i paranoję, utrzymując nas w ciągłym biegu. Być może to coś, co sterowało hotelem, karmiło się naszym strachem... A może posiadało po prostu sadystyczne skłonności? Może jedno i drugie. Grunt, że na naszej drodze stanęło wiele przeszkód i pułapek: chłonące krew drzwi, wyciągnięte prosto z horrorów windy, zwodnicze ślady, zapętlające się korytarze... Pożary.
W końcu spotkaliśmy także i ostatnią z osób zagubionych w hotelu, kolejną nastolatkę, która przedstawiła nam się jako Miss America. Opowiedziała nam o wizjach, które ukazało jej coś w budynku. W pierwszej z nich widziała chorą, przestraszoną kobietę, dyskutującą o czymś z mężczyzną. W drugiej - tę samą, lecz zdrową kobietę w towarzystwie drugiej, młodszej, czeszącej jej włosy. Ostatnia wizja przedstawiała zaś kłótnię wspomnianego mężczyzny i dziewczyny z drugiej wizji, którą podglądała kobieta z obu poprzednich. Stroje tych osób Miss America opisała jako "przedpotopowe", określiła je jako pochodzące sprzed wieku albo dwóch. Mówiła również, że całość wyglądała niczym wyjęta ze starego, czarno-białego filmu.
To właśnie dzięki Americe udało nam się spotkać ognistą istotę, która mogła być zjawą, uwięzioną w płonącej wersji hotelu. Z jej słów dowiedzieliśmy się, że w budynku żył i być może w dalszym ciągu żyje potwór - nazywany przez nią diabłem - żywiący się duszami, kontrolujący rzeczywistość wewnątrz budowli. Zjawa ta przyznała się do podjęcia próby zabicia go ogniem, co rzuciło nowe światło na pożar z 2000 roku. Z jej pomocą sformułowaliśmy plan działania.
Nasze medium zgodziło się przejść do wymiaru, w którym przebywały pojmane dusze, aby je oswobodzić, a w tym czasie my obiecaliśmy skupić na sobie uwagę potwora. Nie było to ani łatwe, ani bezpieczne. Zdesperowany przeciwnik atakował nas wszystkim, co posiadał, wliczając w to gigantyczne macki, lecz wyraźnie słabł, zapewne tracąc energię czerpaną z uwalnianych dusz. Z tego wszystkiego w końcu udało nam się stoczyć z nim walkę w jego naturalnym środowisku - w podziemnym zbiorniku pełnym mazi. To Miss America zadała mu ostateczny cios, który w końcu umożliwił nam powrót do naszego świata i ucieczkę z Kamelii.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, jak nieprawdopodobnie brzmi cała ta historia. Na poparcie moich słów posiadam jednak na dyktafonie zapis dźwięków z mojego pobytu w hotelu, a także próbkę mazi, która blokowała okna, a od pewnego momentu rozlewała się po całej budowli. Badanie jej pozwoliło ujawnić niektóre z jej właściwości, lecz nie wyjaśniło ani jej pochodzenia, ani pełnego składu. Co ciekawe, sprawą zainteresowało się również S.H.I.E.L.D., które nie tylko wysłało do hotelu swoich agentów, ale i okazało się być odpowiedzialne za obecność w budynku Miss Americi. Agencja nie zainteresowałaby się raczej morderstwem, którym przecież mogłaby - i powinna - się zająć policja, prawda?
Ze wszystkich zgromadzonych przeze mnie informacji i doświadczeń udało mi się skonstruować możliwą wersję wydarzeń sprzed lat. Zgodnie ze słowami zjawy, potwór pojawił się w hotelu mniej więcej wówczas, gdy został on otwarty i przez następne sto lat czerpał energię z przewijających się przez niego gości. Sądzę, że właściciele - a przynajmniej niektórzy Carlstonowie - byli tego świadomi, co więcej, podejrzewam, że Adam Carlston zaprosił to stworzenie do zamieszkania w Kamelii. Na własnej skórze przekonałam się o tym, że istota ta potrafiła zmieniać świat wokół siebie, Amelia Carlston zaś ciężko chorowała. Ówczesna medycyna nie dawała jej szans, a jednak kobieta dożyła sędziwego wieku. Czy możliwym jest, że to właśnie sprowadzony przez jej męża demon utrzymywał ją w dobrym stanie?
Wróćmy na moment do wizji, o których wspomniała Miss America. Słuchając ich sądziłam, że nie zostały jej ukazane w kolejności chronologicznej lub też młoda bohaterka z jakiegoś powodu sama je przestawiła - ale jeżeli nie? Być może miała okazję ujrzeć chorą Amelię, której stan między pierwszą i drugą wizją uległ poprawie... Która następnie spędzała czas ze swoją synową, Sophie, a następnie potajemnie była świadkiem jej kłótni z Adamem?
Być może ktoś lub coś chciało, abyśmy poznali całą prawdę? Wiemy, że w Kamelii trwał przynajmniej jeden "dobry duch", płonąca zjawa, która udzieliła nam pomocy. Czy to właśnie ona zesłała te wizje? Idąc dalej tym tropem, czy istnieje szansa, że sama się w nich pojawiła? Czy spotkaliśmy Amelię, która zmarła przecież na terenie hotelu i mogła zostać w nim uwięziona? Być może jej dusza, karmiona do tej pory przez demona, stała się silniejsza od pozostałych i to dlatego mogła ingerować w jego działania, aby nas chronić? Może to właśnie Amelia była odpowiedzialna za wielki pożar w Kamelii, dzięki któremu chciała naprawić zbrodnie swego męża?
Pewności najprawdopodobniej nie będziemy mieli nigdy. Udało mi się jednak spotkać z Sophie Carlston, teraz już staruszką, która w hotelu spędziła wiele lat swojego życia. Jej stan zdrowia stopniowo pogarszał się od czasu, gdy wraz z mężem straciła hotel, jednakże przez ostatnie dni rodzina zaobserwowała wielką poprawę. Seniorka zrobiła się zdecydowanie pogodniejsza, a nawet samodzielniejsza. Co ciekawe, zmiana stanu jej zdrowia zgrała się w czasie z wydarzeniami, które opisałam w tym artykule.
Sophie bardzo niechętnie mówiła ze mną o Kamelii. Przypominam, że to właśnie dla niej jej wnuk potężnie się zadłużył, aby wykupić i wyremontować hotel - a rodzina staruszki potwierdza, że jeszcze niedawno kobieta nie przestawała o nim opowiadać, często wspominając dawne lata spędzone w Kamelii. Kiedy zapytałam ją, czy wie o tym, że hotel najprawdopodobniej nie zostanie już ponownie otworzony, Sophie powiedziała mi tylko jedno.
"I dobrze."
Scarlett Byrne