|
| Riverside Park | |
|
+42Gloriana Luna Maximoff Maximus Alice Carter Sammy Denim Wiccan Kate Bishop Speed Lightningrod Jessica Jones Kalia Jolt Peter Quill Ms. Marvel Scattershot Sentry Smuga She-Hulk Black Widow X-23 Macklemore Skye Miguel O'Hara Alicia Masters Wonder Man Helbindi Loki Psylocke Shadowcat Wabik King Snake Wandelopa Freya Scarlet Witch Quicksilver Akaloon Hiver Echo Alex Nicole Morgana le Fay 46 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Morgana le Fay
Liczba postów : 111 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Riverside Park Sob Sie 04, 2012 4:09 pm | |
| |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Morgana le Fay
Liczba postów : 111 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Riverside Park Wto Wrz 03, 2013 5:26 pm | |
| Kołysząc się lekko na swej na pozór delikatnej huśtawce Morgana w skupieniu wysłuchała planów swojego rozmówcy, mając przy tym szczerą nadzieję, że stanowią one jedynie najogólniejszy z możliwych zarys jego rzeczywistych zamiarów. W tej chwili kobieta musiała przyznać mu jedno: przynajmniej wiedział czego chciał i do czego ostatecznie dążył... Jednakże na tym kończyło się jej względne uznanie. Żadnych sposobów, same cele - to nie wróżyło najlepiej jakimkolwiek posunięciom, a już szczególnie tym przeprowadzanym na tak wielką skalę, jaka z całą pewnością będzie wymagana w tym konkretnym przypadku. Nim czarodziejka zdążyła się opanować, jej umysł sam zaczął układać możliwe wersje przyszłych wydarzeń. Wątpiła, aby Helbindi był w stanie osiągnąć cokolwiek na własną rękę, bez pomocy z zewnątrz. Aby tak się stało, musiałby w pierwszej kolejności pokonać i - najprawdopodobniej - zabić brata, a szczerze mówiąc Faerie nie była pewna, czy jedynie to osiągnięcie zapewniłoby mu już wierność armii... Bez wojowników z kolei jego szanse na powodzenie drastycznie malały. Poparcie ludu stanowiło niezwykle niepewny czynnik, o czym sama miała już okazję przekonać się na własnej skórze. Zawsze należało posiadać nad nim jakąś wyższość, możliwość utrzymania kontroli - i to nie odległymi obietnicami, które działały tylko do pewnego momentu, ani nie groźbami... Gdyż te prowadziły do jeszcze rychlejszego upadku władzy. Z drugiej strony pokaz siły byłby zapewne na miejscu. Być może ukazałby poddanym realną szansę na zwycięstwo. Nadzieja podparta faktami i dowodami mogłaby działać wystarczająco długo, aby Olbrzym zrealizował przynajmniej swoje najistotniejsze plany. - W moich czasach byłam królową Gorre, córką diuka Kornwalii. Podejrzewam, że nazwy te nic ci nie mówią, więc wiedz tylko, że należały... Do tego świata. Do Midgardu - wyjaśniła, świadomie nie zagłębiając się w szczegóły dotyczące jej pochodzenia oraz dziedzictwa. Być może później nadarzy się jeszcze ku temu okazja, jeśli oczywiście zajdzie w ogóle taka potrzeba, lecz w tym momencie mieli ważniejsze sprawy do omówienia. - Dysponuję wystarczającą mocą, aby przekraczać granice pomiędzy poszczególnymi światami i wymiarami. W zamian za przysługę czy dwie - zabiorę cię do twojego królestwa... Lub też bezpośrednio do Asgardu, jeżeli tak sobie zażyczysz. Oprócz tego jestem otwarta na propozycje względem innych korzyści z tego układu. Co do moich oczekiwań z kolei... - Morgana przerwała na moment, układając sobie w głowie własne priorytety i sprawnie przesiewając je przez kryterium tego, co mogła jej zaoferować znajomość z Helbindim. - Na początek chciałabym odzyskać pewien obiekt, który niegdyś znajdował się w mym posiadaniu - zadecydowała po krótkiej chwili namysłu. |
| | | Helbindi
Liczba postów : 64 Data dołączenia : 08/09/2012
| Temat: Re: Riverside Park Sro Wrz 11, 2013 5:45 pm | |
| To nastawienie do współpracy było dla niego miłą niespodzianką. Początek z czarodziejką o takiej mocy, by przedrzeć się nawet do samego Asgardu? Nie mógł trafić lepiej. Zastanawiał się jedynie ile osób konkretnie dałoby radę tak przerzucić.. Sam na pewno nie wydostanie Szkatuły z miejsca, które najpewniej jest strzeżone przez całą masę magów czy wojowników. Sama jego obecność zostanie zauważona. W końcu to zły Jotuun pożerający dzieci na kolację. Nie może działać w pojedynkę - ale jak zdobyć popleczników? Najlepiej byłoby zwerbować swoich..przynajmniej zależało by im na celu i byliby w miarę wiarygodni. Morgana musiała mieć na pieńku z dumnymi mieszkańcami Asgardu, inaczej nie uwierzyłby w dobrowolną chęć niesienia pomocy komuś takiemu jak on. Co prawda podała swoją początkową stawkę, ale.. No właśnie. - O jakim przedmiocie myślisz, pani? Jak mogę go dla ciebie zdobyć? - spytał kobietę, mając złe przeczucia co do tego. Zastanawiało go, co mogło być dla niej tak ważne i jakie trudności czekają go w najbliższym czasie. |
| | | Morgana le Fay
Liczba postów : 111 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Riverside Park Sro Paź 30, 2013 12:31 am | |
| Morgana kiwnęła lekko głową, gestem tym wyrażając swą aprobatę wobec postawy rozmówcy, który - jak uznała - chętny był podjąć się jej wyzwania. Przypatrywała się przy tym uważnie jego twarzy, szukając na niej oznak wahania lub, co gorsze, formowania własnych planów, mogących w ten czy inny sposób kolidować z jej zamiarami. Mimo wszystko liczyła na to, iż być może uda im się nawiązać dłuższą współpracę - z gatunku tych, w których partnerzy nie zdradzają się przy pierwszej nadarzającej się okazji, lecz raczej kontynuują czerpanie korzyści z układu tak długo, jak to tylko możliwe... Nim wreszcie pokażą swą prawdziwą twarz. Koniec końców czarodziejka miała kilka ciekawych i istotnych pomysłów do zrealizowania, a asysta kogoś pokroju Helbindiego byłaby przy nich mile widziana. - Mój pożałowania godny brat używał swego czasu pewnej wyjątkowej broni, która po jego śmierci... Zaginęła. Sądzę, że została ukryta przez jego towarzyszy, aby bezpiecznie oczekiwać jego szumnie zapowiadanego powrotu, lecz przyczyny takiego stanu rzeczy są i tak bez znaczenia. Zależy mi na odzyskaniu miecza oraz przeznaczonej mu pochwy. Ich właściwości mogą nam się bardzo przydać, gdy zajmiemy się już zdobywaniem dla ciebie korony... - Faerie uniosła brew, milknąc na moment, aby pozwolić słowom zachęty zasiać swe ziarno w umyśle Helbindiego. Nie planowała zdradzać mu jeszcze szczegółów dotyczących możliwości owych obiektów, na to przyjdzie odpowiedni moment, gdy ich wzajemne zaufanie wystarczająco wzrośnie. Mimo to nie okłamywała go - była skłonna użyczyć mu obu artefaktów, a już w szczególności miecza, dla którego osobiście nie miałaby większego zastosowania. Po prostu chciała go posiąść, aby chociaż w tak szczątkowy sposób zatriumfować nad Arthurem. - Z informacji, które udało mi się zdobyć wynika, że miecz chroniony jest między innymi potężnymi barierami blokującymi magię. Niestety oznacza to, że nie będę ci pomocna w tym zadaniu... I jednocześnie wyjaśnia dlaczego nie podejmuję się go na własną rękę. Jaka jest więc twoja decyzja? Zgadzasz się to dla mnie zrobić? - w głosie Morgany nie słychać było zdenerwowania czy niecierpliwości. Przeciwnie, wydawała się być zupełnie spokojna, jak gdyby nie omawiali właśnie czegoś, co miało dla niej tak duże znaczenie. Jej szare oczy posiadały jednak poważny wyraz, wskazujący na rzeczywistą rangę sytuacji.
Ostatnio zmieniony przez Morgana le Fay dnia Sro Lis 06, 2013 4:40 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Helbindi
Liczba postów : 64 Data dołączenia : 08/09/2012
| Temat: Re: Riverside Park Pon Lis 04, 2013 9:07 am | |
| Zmrużył lekko oczy. Wertował swoją pamięć w celu znalezienia czegoś istotnego na temat jakiegokolwiek miecza, lecz niestety nie słyszał nic o artefakcie pod taką postacią. Zastanawiał się jaką moc posiada ów miecz, skoro według samej Morgany jest w stanie dopomóc mu znacząco w odzyskaniu tronu. O ile umyślnie nie przeceniała jego wagi. Kąciki jego ust powędrowały lekko do góry. Pożałowania godny brat. Wszystko wskazywało na to, iż trafił na odpowiednią osobę. Nie tylko on miał wątpliwości co do świetlanej przyszłości i rządów swojego rodzeństwa. Zastanawiało go jednak do jak poważnej zwady doszło między nią a jej bratem, skoro nawet po jego śmierci ciążyła nad nimi groźba wspólnej konfrontacji. Miecz nie bez powodu został zapieczętowany magicznie. - Z chęcią to uczynię. Podaj mi tylko więcej informacji. - powiedział spokojnym tonem. - Mam tylko szczerą nadzieję, że nie zostanę uznany przez twoje..bariery za istotę magiczną. Czy tutejsza magia miała do czynienia z istotami innego pochodzenia, które posiadają moce różne od czarów? - uniósł lekko brwi. Nie miał żadnych wątpliwości, że Morgana traktuje swoją propozycję jak najbardziej poważnie. On i tak nie miał już nic do stracenia. Zdobędzie dla niej ten miecz, nawet jeśli nie ma żadnego znaczenia w jego późniejszej 'krucjacie'. Przynajmniej zacznie coś robić. Cokolwiek, by chociaż o krok zbliżyć się do Jotunheimu. |
| | | Morgana le Fay
Liczba postów : 111 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Riverside Park Sro Lis 06, 2013 4:41 pm | |
| Morgana przyglądała się mężczyźnie w milczeniu, w głębi ducha wyobrażając sobie procesy myślowe przebiegające obecnie przez jego głowę. Drobny uśmiech uznała za dobry znak - lecz nie chciała na jego podstawie od razu przesądzać całej sprawy. W końcu wciąż jeszcze pertraktowali i wszystko mogło ulec zmianie... Na lepsze lub gorsze. W razie czego gotowa była dołożyć wszelkich starań, aby urzeczywistniła się pierwsza z opcji. Wyrażona wreszcie przez Olbrzyma zgoda sprawiła, iż rysy twarzy Faerie jakby złagodniały. Nie uśmiechnęła się co prawda, lecz kiwnęła powoli głową, a w jej oczach dla odmiany odbiło się jawne zadowolenie. Dalsza część wypowiedzi Jotuna nie stanowiła dla niej z kolei żadnej niespodzianki - na jego miejscu również chciałaby się najpierw dowiedzieć jak najwięcej, a dopiero później przystąpić do działania. Na szczęście na przestrzeni lat udało jej się zgromadzić wystarczającą ilość informacji, aby mogła od razu udzielić blondynowi odpowiedzi na jego pytanie. - Istnieje wiele dziedzin i rodzajów magii. Te naturalne najłatwiej od siebie oddzielić, gdyż posiadają pewne charakterystyczne dla siebie elementy. Przez Ziemię przewinęły się liczne istoty z różnych światów, pozostawiając po sobie ślady... Ale w tym wypadku nie będzie to stanowiło dla ciebie żadnego problemu. Twoja rasa nie ma zbyt dużo wspólnego z moją, a bariery ochronne strzegące miecza nie są w pełni uniwersalne - wyjaśniła. Faerie spokrewnione były z elfami, w szczególności tymi mrocznymi, lecz nie miały wyjątkowych powiązań z Gigantami. Tak samo Avalon nie utrzymywał stałych kontaktów z Jotunheim. Częstsze - choć negatywne - posiadał już z Asgardem... - Gdy będziesz gotowy, przeniosę cię w pobliże miecza. Przekroczysz barierę i dalej ruszysz już sam. Niestety nie są mi znane wszystkie zabezpieczenia, lecz mam powody przypuszczać, iż na miejscu zastaniesz między innymi strażnika - tłumaczyła dalej, ograniczając się póki co do samych konkretów i oszczędzając rozmówcy własnych przemyśleń. Nie chciała przypadkowo wprowadzić go w błąd... Albo wystraszyć. - Znajdę cię, kiedy będziesz już mógł wyruszyć. Do tego czasu... Bywaj - oznajmiła wreszcie. Miała zamiar telepatycznie nadzorować poczynania swojego nowego sojusznika, aby stale być z nimi na bieżąco, dlatego też była przekonana, iż w odpowiednim momencie wyłapie jego intencje. Nie zwlekając już dłużej, Morgana skinęła mężczyźnie głową, po czym teleportowała się z parku.
[z/t] |
| | | Helbindi
Liczba postów : 64 Data dołączenia : 08/09/2012
| Temat: Re: Riverside Park Nie Mar 16, 2014 4:45 pm | |
| To było po prostu piękne. Tak zniknąć. Bo mogła. Okej. Głośno wciągnął powietrze i kopnął kamień. Poczuł się taki.. wykpiony . Trudno. Najwidoczniej nie ma nie aroganckich czarowników. Z drugiej strony on też był dumny niczym paw. Ach, trafił swój na swego. Postanowił przejść się na miasto, poszukać rozrywki, POCZEKAĆ na ewentualnie informacje, choć szczerze wątpił w kolejne spotkanie w najbliższym czasie. Może to nawet lepiej. Pomyślał jeszcze chwilę o całym tym spotkaniu. Przynajmniej sensownie spędziłem ten dzień - przemknęło mu w myślach. Ruszył ku najbliżej bramie.
[z/t] |
| | | Wonder Man
Liczba postów : 60 Data dołączenia : 25/01/2014
| Temat: Re: Riverside Park Sro Wrz 10, 2014 7:17 pm | |
| Dzień pozornie nie różnił się niczym, od wszystkich innych, identycznych, snujących się jeden za drugim - park powoli poddawał się niepowstrzymanemu upływowi czasu, choć na pierwszy rzut oka nikt nie byłby w stanie tego określić. Spokojnie spacerujący ludzie, wśród których nie wyróżniał się praktycznie nikt, przemierzali powoli alejki, wegetując i tak dzień w dzień. Niczym zaskakującym nie był fakt, że pojawił się tu kolejny przybysz, ot zwykły człowieczek, którego uprzedzał blask głębokiego szkarłatu zawartego w jego oczach i ciężki dym papierosa, którym raczył się podczas zwykłej przechadzki. Simonowi nigdzie się nie śpieszyło, dlatego też pozwalał sobie na spokojną, powolną wędrówkę, mając wrażenie że czas zatrzymywał się specjalnie dla niego, że jego przemijanie i nietrwałość są mu niesamowicie obce, tak samo jak otaczająca go codzienność. W pewien sposób, to raczej smutne spostrzeżenie było aż nadto prawdziwe - czy chciał czy nie, był inny, odmienny, odszczepiony od reszty społeczeństwa, niezależnie od tego jak dobrze potrafił się w nie wtopić. Niektórzy nazwali by to piętnem bohatera - ktoś obdarzony specjalnymi zdolnościami nie miał w końcu prawa odrzucić ich w kąt, zaniedbać ich niczym niepotrzebne zabawki. To nie wchodziło w rachubę, choć pozornie miał wybór - mógł korzystać z tego co miał, wedle własnego widzimisię, ograniczało go jedynie sumienie. Przystanął i przeczesał palcami włosy, wdychając do płuc kolejną dawkę śmiercionośnej substancji. Mimo że nie był uzależniony od papierosów, zdecydowanie lubił poczuć się jak zwykły śmiertelnik, chociażby i przez tą ulotną chwilę, gdy jego oddech powoli wysysał istnienie ze zwitku tytoniu. Przez myśl mu przemknęło że być może już jest w nałogu, jednakże znacznie bardziej złożonym od zwykłego głodu nikotynowego. Jego uzależnienie mogło sięgać głębiej. Potrzeba przybliżenia się do normalności. Jeśli coś takiego miało prawo istnieć na świecie, zdecydowanie dotknęło go aż do przesady. Westchnął ciężko i rzucił na ziemię niedopałek miażdżąc go butem - rozwodzenie się nad tym kim i gdzie chciałby być, nie miało najmniejszego sensu. Prawda była jedna i niezbywalna. Nie posiadał żadnej władzy nad swoim przeznaczeniem. Prawdę mówiąc, od narodzenia aż po śmierć każdy miał tylko to co zostało mu przypisane już dawno - mógł tylko odegrać swoją rolę bezbłędnie, niezależnie od własnych pragnień. Każdy byt, każde istnienie było tylko pionkiem większego planu, nawet jeśli ów pionek był przekonany o swej wolnej woli. Otóż to - świat to jedno, wielkie, wspaniałe przedstawienie, gdzie wprawny lalkarz pociąga za sznurki. A przedstawienie bez czarnych charakterów byłoby zdecydowanie nudne oraz męczące dla potencjalnych widzów. A skoro istnieli ci "źli" musiał być tu również ktoś taki jak on, ponieważ równowaga musi zostać zachowana. Westchnął ponownie. Rozmyślania na tak podniosłe tematy zawsze doprowadzały go do niechęci do przyszłości. Trudno zresztą mu się dziwić - mimo dość narcystycznego pseudonimu, gdzieś w głębi czaił się w nim tylko dzieciak, dzieciak który nie zdążył dorosnąć, mimo że powoli ginął we mgle, a on zabił już o nim pamięć nie raz, mając nadzieję że chociaż urywki wspomnień o nim będą trwać. W każdym pozornie dorosłym osobniku była taka cząstka dzieciństwa, niezależnie od tego czy było się zwyczajnym śmiertelnikiem, bogiem, bohaterem czy też czarnym charakterem. To w pewien sposób poprawiało mu humor - przynajmniej pod tym względem, wszyscy byli równi, identyczni. Każdy miał w sobie resztki mniej lub bardziej bolesnej przeszłości, która codziennie wlokła się za ludźmi. A właśnie tej codzienności mu brakowało. |
| | | Alicia Masters
Liczba postów : 6 Data dołączenia : 03/09/2014
| Temat: Re: Riverside Park Sro Wrz 10, 2014 7:44 pm | |
| Cóż, powiedzieć, że miała dziś zły humor to eufemizm na skalę światową. Równie dobrze można by powiedzieć, że słońce jest ciepławe. Alice była dzi w wyjątkowo podłym humorze. Nie interesowało jej, że dzieci biegające po trawnikach w parku rozkoszują się piękną pogodą, że staruszek, spacerujący z równie starym psem, podśpiewuje radośnie. Wręcz przeciwnie, irytowało ją to, że wszyscy są tacy radośni i zadowoleni. Po pierwsze, dzień był DO DUPY. Za gorąco, za słonecznie. Może i słońce jej nie raziło w oczy, że to tak ujmę, jednak świadomość, że po kilkudziesięciu metrach spaceru koszula będzie jej się lepić do pleców była niezwykle irytująca. Po drugie, przypadkowo wkręciła sobie włosy w suszarkę, a jedyną opcją do wydostania ich z upierdliwego urządzenia było obcięcie ich nożyczkami. Niestety, nie mając zbytnio wprawy, musiała udać się do fryzjera, by wyrównać obcięte krzywo włosy. Teraz więc kroczyła w krótko ściętych włosach, warcząc pod nosem inwektywy. Bardzo rzadko zdarzały jej się takie dni. Każdy, kto znał Alicię wiedział, że jest osobą neizwykle pogodną, kochającą i empatyczną, jednak w tej chwili prędzej można by podejść do lwa, śpiewając "Boże, chroń królową", niż zagadać do rozwścieczonej niewidomej, która w dłoni dzierżyła najstraszniejszą broń kobiety (poza fochem oczywiście) - torebkę. Dosyć śpieszny krok kobiety urwał się, kiedy wpadła na coś. A raczej na kogoś. Z tego, co poczuła, był to mężczyzna, chyba wysoki, więc jedynie zadarła głowę i podparła się pod boki. - Patrz pan jak stoisz, co? Ludzie chcą przejść. Ton kobiety mógłby zamrozić słońce, gdyby to było możliwe. Warknęła cicho i poprawiła torebkę. - No dobra. Przepraszam. Moja wina. Odetchnęła cicho, karcąc się w myślach. W końcu to ona w niego weszła, nie on w nią, nie? |
| | | Wonder Man
Liczba postów : 60 Data dołączenia : 25/01/2014
| Temat: Re: Riverside Park Sro Wrz 10, 2014 8:13 pm | |
| Zwykle był człowiekiem raczej przygotowanym na ewentualnie żarty losu - każdy przecież wie, że przyszłość bywa złośliwa i nieprzewidywalna, więc trzeba być gotowym na wszystko. Niestety, pierwszy raz spotykał się z taką sytuacją żeby ktoś na niego wpadał kiedy stał bez ruchu. Jeśli dorzucić do tego że dostał reprymendę za to że stał...cóż, sytuacja zdecydowanie nie należała do sztampowych. Prawdopodobnie jego odpowiedź nie byłaby zbyt przyjemna, jednakże gdy już się przygotował do odparcia słownego ataku, dokonał rozpoznania osoby wpadającej i zamilkł, porzucając zamiar potraktowania w niezbyt przyjemny sposób samooceny "napastnika" (w końcu takie wpadanie na ludzi to prawie jak molestowanie, każdy to chyba wiedział). Osobą która na niego wpadła, była kobieta. Dodatkowo, kobieta prawdopodobnie delikatnie mówiąc pozbawiona percepcji wzrokowej, takie w każdym razie odniósł wrażenie. Zupełnie nie przejął się jej chłodnym tonem - mało co było w stanie zmrozić mu krew w żyłach, a już na pewno nie były to słowa wypowiadane kobiecymi ustami. Nie żeby był szowinistą, po prostu jego pozycja zobowiązywała go do przyjmowania takich sytuacji z godnością. Nie tylko pozycja zresztą - sam fakt bycia mężczyzną sprawiał, że kobiety zasłużyły u niego na sposób odbioru lekko odmienny od zachowania wobec mężczyzn. To właśnie dlatego nie odgryzł jej się w żaden sposób i tylko westchnął ciężko. -Meh. Wybacz że ośmieliłem się zakłócić Twoją drogę po prostej swoją ciężką do wywrócenia osobą. Na przyszłość postaram się poruszać, a raczej nie poruszać, ze zdecydowanie większą uwagą-odpowiedział jej spokojnie. Nie miał raczej ochoty na potyczki słowne, więc wolał odpowiedzieć tak aby nie brzmiało to zbyt nieprzyjemnie. Zlustrował ją wzrokiem i ponownie westchnął. To chyba dość niebezpieczne by całkiem ładna, niewidoma dziewczyna kręciła się samotnie, pomijając już fakt że mogła napotkać na swej drodze znacznie mniej przyjemne w dotyku elementy scenografii niż ciało Simona. Mimo wszelakich starań na świecie kręciło się wiele bydlaków, tylko czekających aż ofiara sama wpadnie im w ręce a ktoś pozbawiony zmysłu wzroku zdecydowanie był wystawiony na wszelkie ataki. Czyj to właściwie był pomysł, żeby nakazywać jej się poruszać tak bez żadnej opieki, w świecie gdzie za każdym rogiem może czyhać jakieś paskudne ścierwo? Ten brak ostrożności wręcz go przytłaczał, jednakże był daleki od prób moralizowania kogokolwiek. -Może Ci pomóc? Może być Ci ciężko przedostać się przez ten niekończący się labirynt ludzkich istnień, a byłoby przykro gdyby ktoś Cie stratował-zagadał uprzejmie. Oczywiście nie próbował być złośliwy, jednakże skoro z taką radością wpadała na wszystko co się rusza (bądź nie rusza) to z parku pełnym spacerujących rodzin raczej nie będzie jej łatwo wyjść bez szwanku. A przecież wolałby nie mieć na sumieniu jej zdrowia i żyć ze świadomością że rozbiła sobie nos, próbując znokautować drzewo, a on mógł jej pomóc tego uniknąć. Chociaż...patrząc na to jak wybuchowa była, taka propozycja mogła się skończyć dla niego kilkoma sprawnymi ciosami torebką. Cóż...no risk, no fun. |
| | | Alicia Masters
Liczba postów : 6 Data dołączenia : 03/09/2014
| Temat: Re: Riverside Park Sob Wrz 13, 2014 7:33 pm | |
| Z zakłopotaniem założyła kosmyk rudych włosów za ucho, spuszczając oczy z nieobecnym wyrazem. Można by uznać kobietę za głupawą z takim wyrazem twarzy, jednak jej oczy zawsze wyrażały taką bezdenną pustkę. Niewidząc, odbierała bodźce nieco inaczej, więc inaczej też reagowało jej ciało. Była teraz mocno zmieszana, co było widać po mowie jej ciała, średnio wiedziała co odpowiedzieć. Pomimo skrępowania, uśmiechnęła się, zażenowana. Brawo, Alicio, brawo. Jak nie w słup, to w faceta. Słysząc propozycję mężczyzny uśmiechnęła się z wdzięcznością. Dobra, rzadko kiedy ktokolwiek proponował jej pomoc. Może i te dziewięć lat radziła sobie ze swoją ślepotą, odkąd poznała Bena było jej łatwiej, jednak miło było usłyszeć że ktoś chce jej pomóc. Wolała już na nikogo dziś nie wpaść, więc poprawiła torebkę na ramieniu i pokiwała głową. - Pomoc się przyda, dziękuję. I jeszcze raz przepraszam. Nie powinnam wpadać na ludzi. Nawet jeśli stoją na środku chodnika. Dalej czuła się winna. Cóż, tak już miała. Długo gniewać się nie potrafiła, ale kiedy już na kogoś nakrzyczała to miała wyrzuty sumienia. Taka była, no i co poradzisz? Czekała, nieco zakłopotana, na reakcję mężczyzny, średnio wiedząc, co ze sobą zrobić. |
| | | Wonder Man
Liczba postów : 60 Data dołączenia : 25/01/2014
| Temat: Re: Riverside Park Sob Wrz 13, 2014 11:18 pm | |
| Mimo wszystko, po jej początkowym zachowaniu spodziewał się zupełnie innej reakcji, dlatego też wydało mu się to raczej nietypowe, że po takim powitaniu ostatecznie zgodziła się na pomoc. Do tego przepraszała. Może po prostu osądził ją zbyt szybko, przyjmując z góry złe założenie? To mogłoby być wręcz krzywdzące gdyby wypowiadał swe przemyślenia na głos. Niestety, to była jedna z jego wad. Ponoć oczy są oknami duszy, zaś w wypadku spotkania tej dwójki to stwierdzenie zdecydowanie traciło jakiekolwiek zastosowanie. Jej oczy przesłaniała mlecznobiała tarcza, zaś szkarłat jego własnej pary nie zwiastował niczego dobrego. Niezależnie od tego jaki by nie był, jedna sprawa była wręcz niemożliwa do poddania dyskusji. Wśród czerwieni jego spojrzenia, nie było ani grama empatii, szczęścia czy jakichkolwiek oznak, że Simon jest jednym "z tych dobrych". Wręcz przeciwnie próba utrzymywania z nim kontaktu wzrokowego, mogła doprowadzić do niezbyt pochlebnych przemyśleń na jego temat które stawiałyby go w nieprzyjemnym świetle. Faktem było, że ktoś kto go nie zna, oceniając go po okładce miał święte prawo uznać go za typa spod ciemnej gwiazdy. Jednakże ona nie mogła go tak oceniać. Szczerze mówiąc, mimo że zabrzmi to wyjątkowo źle, był w pewien sposób szczęśliwy, że udało mu się trafić na kogoś pozbawionego tego akurat zmysłu. W przeciwnym wypadku mógłby ją jeszcze przestraszyć swą osobą, bo choć nie panował nad tym zupełnie, to niektórzy mogli się błędnie zasugerować i uznać że roztacza wokół siebie mroczną aurę. Lecz czy na pewno to byłby błąd? Mimo rozwiniętego poczucia sprawiedliwości, czy naprawdę było mu tak daleko do kogoś, kogo lepiej by było unikać? Nie znał odpowiedzi na to pytanie. -Nie martw się o to, nie jestem zły. Zdarzały się gorsze rzeczy - Ty tylko sugerowałaś że zamierzasz mnie zabić zamiast dzień dobry. Niektórzy od słów przechodzą od razu do czynów, więc fakt faktem zaliczasz się do tej przyjemniejszej części.-mruknął, zdobywając się na krzywy uśmiech. Dopiero po chwili się zorientował że to nie ma przecież sensu - dziewczyna nie jest w stanie ani ujrzeć ani reagować na jego mimikę twarzy. Tutaj niestety pojawił się pewien problem. Owszem, zaoferował jej że pomoże wyjść z parku bez szwanku, lecz to oznaczało że musiał nawiązać kontakt fizyczny, co było dość kłopotliwe na swój sposób. Nie chciał się za bardzo spoufalać, obawiając się że dziewczyna może poczuć się urażona gdyby naruszył za bardzo jej prywatną barierę tlenu należącego do niej. Stąd też nie wiedział jak ma ją prowadzić - chwycić za rękę, zanieść, objąć ramieniem? W końcu zdecydował się na najbardziej rozsądne w swoim mniemaniu wyjście i stanął obok niej, podsuwając jej rękę aby mogła go ująć pod ramię. Co prawda nie mogła tego zauważyć, jednakże osoby niewidome mają wyostrzone inne zmysły, więc uważał że dziewczyna da radę się domyślić. Westchnął cicho i zażartował: -Mam tylko nadzieję że to nie jest podstęp i nie wykorzystasz tego że się zbliżyłem aby rozszarpać mi gardło. |
| | | Alicia Masters
Liczba postów : 6 Data dołączenia : 03/09/2014
| Temat: Re: Riverside Park Pon Wrz 15, 2014 7:01 am | |
| Cóż, powiedzmy sobie szczerze, Alicia nie była osobą, która oceniała ludzi po pozorach - nie lubiła tego, podobnie jak ocenianie jej. Wiedziała też jednak, że są osoby, którym nie wyjaśni się, że osoba niewidoma NIE JEST osobą NIEDOROZWINIĘTĄ. Mimo to miała do siebie spory dystans, zwłaszcza, że zazwyczaj przebywała z Fantastyczną Czwórką i kilkoma innymi osobami, które doskonale wiedziały, jaki Alicia ma stosunek do siebie i swojego, cóż, powiedzmy sobie szczerze, kalectwa. Poza tym, z tymi osobami nie było problemu, kobieta szybko nauczyła się rozpoznawać ich głosy, zapachy, sposób chodzenia. W końcu jednak przewróciła błękitnymi oczyma. - Powiedzmy, że mam dziś zły dzień, więc wpadanie na ludzi na środku parku humoru mi raczej nie poprawia. I właśnie nastąpił ten moment, kiedy wyczuła zawahanie Simona. Może i dziwnie to brzmi, jednak takie rzeczy wyczuła by nawet osoba z działającą percepcją wzroku. W końcu jednak ujęła mężczyznę pod ramię, “spoglądając” w górę z bezczelnym uśmiechem. - Tak, wpadłeś w moje sidła, zaciągnę Cię do piwnicy i potnę siekierą. Stwierdziłła tonem “och, zjem dziś naleśniki i posadzę stokrotki”. No chyba nie weźmie tego tak na serio, nie? Wolała nie trafić za kratki za groźby… Może nie za kratki, ale nie uśmiechało jej się tłumaczenie, że nie miała nic złego na myśli i wcale nie trzyma w piwnicy trupów, no halo. Ona nawet nie schodzi do piwnicy. |
| | | Wonder Man
Liczba postów : 60 Data dołączenia : 25/01/2014
| Temat: Re: Riverside Park Pon Wrz 15, 2014 7:01 pm | |
| Zwrot "zły dzień" zawsze brzmiał w jego uszach nieprawidłowo. Nie był do końca pewien czemu ten zwrot był w powszechnym użyciu, skoro dzień nie mógł być zły, mógł być raczej nieudany. Jednakże zdążył już zauważyć że ludzie często lubili chodzić na skróty, tworząc pozornie bezsensowne związki frazeologiczne i przenośnie, których trafność zwykle nie była przytłaczająca. Być może to właśnie mu umykało? Chociaż zapewne sam tak robił - któż to wie, nigdy nie rozkładał na czynniki pierwsze każdego wypowiedzianego przez siebie zdania. Wolał jednak owego złego dnia nie komentować, w końcu każdy głupi był wiedział że zdenerwowana kobieta jest jak huragan, a ze zjawiskami meteorologicznymi lepiej nie zadzierać. Simon nie miał wątpliwości że dziewczyna żartuję - w końcu ktoś pozbawiony percepcji wzrokowej raczej nie schodziłby do piwnicy. Przecież tam jest ciemno i nawet widzący widza niewiele, więc to byłoby dość masochistyczne poruszać się po miejscu w którym człowiek narażony jest na wpadnięcie na zbieraninę kiedyś-komuś-potrzebnych-przedmiotów. Mimo to nigdy niewiadomo - może powinien zachować szczególną ostrożność i nie pozwalać jej się zbliżać do żadnych ostrych przedmiotów? W sumie...i tak zamierzał to robić, chociaż raczej dla jej dobra. Właśnie z powodu tej jakże wspaniałej przezorności, zdobył się na jakże ostrożną odpowiedź: -Doprawdy? Byłoby bardzo przykro, ponieważ zapewne wykosztowałabyś się na nową siekierę. Prawda była taka, że absolutnie nie miał wątpliwości - starcie Wonder Man vs siekiera byłoby niesamowicie jednostronne, zaś wszelkie próby przebicia się przez jego zewnętrzną powłokę źle skończyłyby się dla biednego narzędzia. Chyba wolał jednak nie odpowiadać przed własnym sumieniem za zniszczenie cudzego mienia, w tak okrutny sposób. Prosta sprawa - uważać na niewidome kobiety z siekierami. Niewidoma kobieta...po chwili namysłu zauważył że nie zna jej imienia. A to niestety oznaczało że zachował się wyjątkowo niekulturalnie, w końcu powinien się przedstawić jako pierwszy. Delikatnie się odchylił, aby uchwycić jej drugą dłoń i złożył na niej szarmancki pocałunek po czym powiedział spokojnie: -Pani wybaczy, nie wiem gdzie podziały się moje maniery - widocznie spotkanie twarzą w twarz mnie delikatnie mówiąc skonfundowało. Nazywam się Williams. Simon Williams. Tak, teraz już mógł powrócić do poprzedniej pozycji, stojąc u jej boku bez obaw że zachował się nie jak należy. Oczywiście dżentelmen był z niego mierny - to był fakt potwierdzony naukowo, bliżej mu było w stronę aspołecznego dupka niż szarmanckiego don Juana, rodem z lat 70', lecz przynajmniej się starał. A to już coś. |
| | | Alicia Masters
Liczba postów : 6 Data dołączenia : 03/09/2014
| Temat: Re: Riverside Park Pią Wrz 19, 2014 11:38 pm | |
| Nie mogła się nie zaśmiać. Cóz, Alicia była kobietą, której smutki nie trzymaly się długo, podobnie, jak nie potrafiła się długo gniewać, tak więc mężczyzna mógł usłyszeć perlisty śmiech niewidomej. - Cóż, miło, że martwisz się o moją siekierę, jednak jest bardzo wytrzymała. Chyba, że jesteś niezniszczalny, czy coś. Wiesz, superbohaterowie i tak dalej. Prawdę powiedziawszy to nie mówiła tego z ironią, przecież sama była z Benem, którego raczej nie dałaby rady pociąć siekierą, ze względu, że mężczyzna cały był z kamienia. Z resztą, wyjątkowo dużo czasu spędziła z Czwórką i Surferem, wiec niewiele rzeczy było ją w stanie zdziwić. Mimo to nie sądziła, by mężczyzna, który własnie jej się przedstawiał, na co mimo woli zarumieniła się dziko. Rzadko można bylo spotkać w tych czasach dżentelmena, więc jego gest był jak najbardziej miły. - Alicia Masters, miło mi. Poprawiła morderczą, śmiercionośną torebkę na ramieniu i dałą się poprowadzić meżczyźnie. Nie sądziła, by był morderca lub gwałcicielem, więc raczej większych obaw nie miała. Mogła wydawać się ogarnięta, jednak nie oszukujmy się - Ślepota utrudniała wiele spraw. Nie widząc napastnika ciężko się bronić, jednak jak dotąd Lic sprała już niejednego bandziora, który próbował zwinąć jej torebkę. Moc jej laski nie zna granic. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Riverside Park Sro Gru 31, 2014 2:09 pm | |
| To mógłby być kolejny spokojny dzień. Mógłby gdyby nie fakt, a raczej irytujące powiadomienie dobiegające wprost z pagera wrzuconego gdzieś w otchłań sporej skórzanej torby. Ciche popiskiwanie doszło w końcu do uszu Szkarłatnej Wiedźmy, podczas gdy ona zażywała popołudniowej sjesty zorganizowanej na szybko w jednym z wolnych pomieszczeń w Avengers Tower. Jeden rzut oka, skrzywienie warg i podniesienie się do pozycji siedzącej wystarczyło, by i mina bliźniaka mutantki, który z nią przebywał wyrażała niezadowolenie. - Wzywają mnie do Riverside. – Wyjaśniła lakonicznie, zbierają się. Nie była zadowolona z takiego obrotu spraw, skoro dopiero co Pietro wrócił z misji. Nie widziała się z nim prawie miesiąc – to o miesiąc za długo. A teraz, gdy w końcu miała go pod ręką nie mogła się nim nacieszyć. Zmieliła solidne przekleństwo w ustach i skierowała się do wyjścia.
Park roztaczał wokół siebie przyjemną aurę spokoju i energii. Będąc tutaj aż chciało się pobiegać – poganiać za kaczkami, czy w sposób podobny spędzić wolne popołudnie. Wanda obserwowała tylko jak słońce chyli się nim, ku całej panoramie nadając reszcie lekko oranżowy odcień – ten odbijał się nawet w jej ciemnych lokach. Stała teraz tutaj, w swoim uniformie roboczym – czerwonym kostiumie opinającym się na jej ciele i przeniosła wzrok na jednego gagatka, który jeszcze chwilę temu rozrabiał w parku – zaczepiał niewinnych i celował do nich z laserowego pistoletu, który robił więcej hałasu i szkód niż był wart. Osobnik, który przed nią klęczał – wcześniej potraktowany kilkoma łupniakami mającymi dać mu do zrozumienia, że nie rozmawia z byle kim był znany Mścicielom. Przynajmniej raz w ciągu miesiąca dawał o sobie znać, w ten czy inny sposób. Dzisiaj zapragnął podsmażyć tyłki personom uprawiającym jogging. - Widzimy się po raz kolejny, Rosier. Nie znudziło Ci się to jeszcze? – Spytała z niejakim wyrzutem w głosie, bo to właśnie przez niego – tego wyrostka została zabrana z cudownych objęć swojego brata. Chłopak jej nie odpowiedział. Rozejrzał się tylko niepewnie i wyskoczył w jej stronę, chcąc ją ogłuszyć. Ta jakby czekała na potknięcie ze strony oponenta, bo tylko wysunęła dłoń wokół, której zamajaczyła szkarłatna poświata, która uformowała się w pewnego rodzaju pejcz, który świsnął przy uchu młodzieńca. Kobieta westchnęła tylko ciężko i przestąpiła z nogi na nogę, czując jak wczesno-jesienny powiew wiatru łopocze jej długą peleryną. Wyjęła jakieś techniczne cudo podarowane przez Starka i niezadowolona zaczęła coś przy nim majstrować. Oby ten wieczór szybko się skończył. |
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Riverside Park Sro Gru 31, 2014 4:42 pm | |
| Tak się akurat złożyło, że o tej porze, w pobliżu, swoje akrobacje wykonywał Spider-Man 2099. Charakterystyczne dla niego szybowanie, przeplatane z nieco bardziej tradycyjnym dla ludzi-pająków bujaniem się na pajęczynie, produkowanej przez jego własny organizm. Opadał właśnie, dzięki anty-grawitacyjnej tkaninie na swoich plecach - powoli - tuż po nabraniu odpowiedniej prędkości oraz wysokości wprawnym rozhuśtaniem się na białej nici, gdy jego uwagę przykuła zielona przestrzeń. Miguel wystrzelił przędzę z lewego przedramienia w stronę kolejnego budynku, jednego z wielu sąsiadujących parkowi, za jej pomocą zbliżył się do ściany, po czym wskoczył na nią, wbijając w twardą powierzchnię niewielkie szpony, znajdujące się na opuszkach wszystkich jego palców. Wdrapał się na sam szczyt i usiadł na krawędzi.
- Park pośrodku przyszłego Downtown. Nawet nie znam jego nazwy. Za kilka dekad wyrównają go z ziemią, podobnie jak całą resztę parków w mieście, a na ich miejscu staną najważniejsze struktury fundamentów górnego miasta. Shock. Powinienem kontynuować moje poszukiwania Baxter Building albo Avengers Tower, bo inaczej nie wyrównają żadnego parku. Tylko to wszystko, za kilka lat, pochłonie... Koniec. - Miguel westchnął ciężko na myśl o zbliżającej się katastrofie, której musi zapobiec. - Mimo wszystko, to miła odmiana ujrzeć jakiś przyjemny "relikt przeszłości". Jak dotąd widziałem tylko cztery wypadki drogowe. W ciągu paru minut drogi! Jak można tak żyć? I ten cholerny smród. Jak tak dalej pójdzie to Spider-Man przyszłości nie uratuje świata, bo zwymiotuje w maskę, po czym udusi się własnym śniadaniem. Shock... - Zaraz też myśli O'Hary zakłócił kolejny atak pulsującego bólu w głowie. Bardziej irytującego, niż rzeczywiście uciążliwego, ale mimo wszystko Miguel zaklął pod nosem. Niedawna podróż w czasie wciąż o sobie przypominała.
Następne kilka minut, S-Man spędził, obserwując park. Jego wyostrzony wzrok pozwalał mu oglądać z bliska znajdujących się tam ludzi. Zakochanych, siedzących na drewnianych ławkach, przy odbijającej promienie zachodzącego słońca wodzie, ludzi spacerujących wśród zieleni. I wtem... - Holy shock! Czy to... ? - Mężczyzna zatrzymał spojrzenie na personie w czerwonym stroju, po to by za chwilę ujrzeć jak kobieta z łatwością powala przestępce. Miguel zmarszczył nieco czoło na widok wyczarowanego pejcza, a maska odkształciła się pod wpływem zmiany ułożenia mięśni jego twarzy, jako że kostium z Niestabilnych Molekuł bardzo dobrze dostosowywał się do kształtu ciała noszącej go osoby. - Każdy ma swoje sposoby - pomyślał, po czym zeskoczył z budynku. W powietrzu ułożył odpowiednio ciało i szybując dotarł do nowo obranego celu.
- Więc to tak wygląda kobieta, na podstawie której mój brat uczył się tworzyć żeńskie holo-grafiki. - Wanda mogła usłyszeć nagle, gdzieś z boku. Spider-Man stał oparty o drzewo, ze skrzyżowanymi dla wygody na klacie rękoma. Miał okazję kilka razy widzieć, jak podczas Dnia Bohaterów, ważnego pod koniec XXI wieku święta poświęconego legendom czasów Heroic Age, wiele kobiet przebiera się za jedną z tych legend - Scarlet Witch. Ale musiał przyznać, że żadna nie oddawała w pełni oryginału. I choć emocje towarzyszące znalezieniu w mieście - na dodatek tak szybko - któregoś z przedstawicieli ery bohaterów sprawiły, że O'Hara niezbyt zawracał sobie teraz głowę czysto męskimi odruchami - to mimo wszystko, zerknął raz po raz tu i ówdzie. Z czystej ciekawości, jak prezentuje się prawdziwa Wanda Maximoff względem "podróbek", oczywiście. A jego nadludzki zmysł wzroku sprawił, że nawet przy szybkich ruchach, jak chociażby wcześniej, podczas ataku kryminalisty pejczem, ciało bohaterki nie ulegało dla Miguela rozmazaniu, tylko cały czas było ostre oraz wyraźne. - Scarlet Witch, prawda? Tylko... - O'Hara zdał sobie nagle z czegoś sprawę. - Rok 2013. Jesteś jeszcze czarnym charakterem czy już należysz do The Avengers... ? - zapytał niepewnie. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Riverside Park Pią Sty 02, 2015 4:47 pm | |
| Ciemnowłosa Cyganka jeszcze przez chwilę kręciła się wokół młodego oprawcy zastanawiając się pewnie kiedy to jeden z agentów Tarczy pofatyguje się do parku i zabierze go od niej. Wanda miała o wiele więcej ciekawszych rzeczy do roboty niż użeranie się z kimś pokroju jej domniemanego syna, który niewielkim był zagrożeniem właśnie dla niej. Przecież mogła właśnie wylegiwać się w swoim apartamencie i popijać cholernie mocne drinki i jednocześnie zażywać relaksujących masaży wykonywanych przez Pietro [bądź Novę], ale nie. Musiała tutaj stać i denerwować się na głupiego dzieciaka, który teraz rzucał jej rozbawione spojrzenie jakby przeczuwał, że Wanda wcale nie chce tutaj stać i czekać na odsiecz. Załatwiła go, siedział grzecznie niczym piesek i tyle. Do tego dzikie urządzenie dzierżone przez kobietę przestało działać – zmarszczka pomiędzy brwiami mutantki powiększyła się, a grymas pojawiający się na jej licu wykrzywił się jeszcze bardziej. Już miała zacząć złorzeczyć pod nosem, gdy poczuła ruch z jej lewej. Odwróciła natychmiast głowę w tamtą stronę, skąd również doszedł do niej głos mężczyzny, chyba tuż po trzydziestce. Zmierzyła go wzrokiem – widziała go po raz pierwszy. Być może należał do grupy tego Rosiera, który dalej klęczał przed nią – jeden rzut oka na niego i wiedziała, że to jednak nie jego wspólnik. Chłopaczyna miał twarz nieskalana rozumem ani żadną myślą, więc nie podejrzewała go jednak o konszachty z kimkolwiek innym. Gdy usłyszała swój przydomek zmrużyła oczy i natychmiast wycelowała dłoń w Miguela, będąc gotowa na atak, gdyby ten sprawiał jej więcej kłopotów niż koleżka z ziemi. - Kim jesteś? – Spytała tylko dobitnie, nie siląc się na jakiekolwiek uprzejmości ze swojej strony. Odwróciła się bardziej w jego stronę, kompletnie tracąc zainteresowanie Rosierem – gdyby ten chciał uciec wystarczyłoby jedno solidne kopnięcie w okolicach gardła, by ten zaczął się dusić. Ucieczka wtedy nie wyszłaby mu na dobre. Wargi Wiedźmy wykrzywiły się w lekkim uśmiechu – a raczej jego imitacji, a ciemne loki zatańczyły wokół jej wyrazistej twarzy. Dalej obserwowała S-Mana z zainteresowaniem. Zadawał jej głupie pytania, niczym uczniak ze szkoły podstawowej, który pyta się nauczycielki czy może wyjść do toalety za potrzebą. Zaśmiała się dźwięcznie słysząc kolejna wypowiedź padająca z ust O’Hary. Kimże on był? Czyżby nie oglądał telewizji, nie czytał gazet? Przejście Scarlet Witch i Quicksilvera na jasną stronę mocy wywołało burzę wśród superbohaterów i jak i tych drugich. Nikt nie wierzył. Że Wanda i Pietro, dzieci wielkiego Magneto zaczęli działać na rzecz dobra i sprawiedliwości. Początki były trudne – sama Wiedźma nie wiedziała jak się zachować, jednak to, że została oszukana przez ojca i resztę jego pobratymców wywołało u niej pewnego rodzaju szok. Chciała coś zmienić w swoim życiu. Powoli, małymi kroczkami chciała znów wierzyć w ludzi. Przed nią jeszcze długa droga. - Niestety, ale muszę Cię rozczarować. Jeżeli chciałeś ujrzeć Scarlet Witch będącą członkinią Bractwa Mutantów to trafiłeś w złe miejsce. Albo rok. - Powiedziała prześmiewczym tonem i dalej celowała w niego niewzruszona. Nie wiedziała kim był, jaki był jego cel, co chciał zrobić. Wolała zachować chociaż dystans i być przygotowaną na ewentualny atak z jego strony. - Ponawiam pytanie. Kim jesteś? - Tęczówki Mścicielki błysnęły niebezpiecznie, a jej pełne usta dalej formowały się w delikatnym uśmiechu, który jednak nie dochodził do oczu. |
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Riverside Park Pią Sty 02, 2015 7:07 pm | |
| W międzyczasie, słońce coraz bliższe było wykonaniu swojego rutynowego, wieczornego zadania polegającego na ukryciu się za horyzontem. Ciemny płaszcz zbliżającej się nocy powoli okrywał park i tylko właśnie budzące się do życia oświetlenie Riverside ratowało piękną zieleń przed czernią. I dobrze, przemknęło przez myśl Miguelowi. W nocy i tak widział wszystko perfekcyjnie, a co za dużo światła, to niezdrowo. Szczególnie dla oczu O'Hary. Natomiast wspominany nieco wcześniej, jesienny wiatr łopotał teraz nie tylko długą peleryną Szkarłatnej Wiedźmy, ale także tkaniną na plecach Pająka przyszłości. Ten wciąż trwał w luźnej postawie, oparty jednym z ramion o brąz masywnej rośliny obok i przyglądał się super-bohaterce.
- W ten sposób ludzie witali się na początku XXI wieku? - pomyślał, zerkając na wyciągniętą ku niemu w nie tak zwykły sposób dłoń kobiety. Czy to gest na przywitanie czy nie, dziwny czy nie, O'Hara postanowił to po prostu zignorować, a wyostrzone spojrzenie, schowanych za niebieską maską, oczu mężczyzny znów przebiegło po całej Wandzie. Tak dokładniej - po jej czerwonym kostiumie, ale przez to i przyciągającą uwagę talię kobiety wzrok Spider-Mana "zmuszony" był zarejestrować. - Shock, przez te wszystkie lata zaginęła część technologii, czy niemal wszystkie resztki dobra na świecie, jakie posiadano w czasach Heroic Age, za to wiedza o tym, jak ubierali się jej obdarzeni nadnaturalnymi zdolnościami przedstawiciele... Ale to może i lepiej. Sam posiadam na klacie symbol, któremu bliżej do czaszki niż pająka, więc wolę nawet nie wiedzieć, jak wyglądałyby parady podczas Dnia Bohaterów, gdyby wszyscy musieli improwizować.
Miguel uniósł brwi w lekkim zaskoczeniu, gdy z ust kobiety przed nim wydobył się śmiech. - Dobrze wiedzieć, że nawet w nieswoich czasach nie mam problemu z zabawianiem kobiet. Ale pamiętaj, Miggy, ta kobieta mogłaby być twoją prababcią. Nie powinienem szaleć w tych czasach z romansami. - A zaraz potem łuk brwiowy mężczyzny podniósł się jeszcze wyżej, gdy panna Maximoff powiedziała o "złym miejscu lub roku". Co zresztą można było zauważyć, bo niebieski materiał maski Spider-Man nieco się przy tym ruchu odkształcił. Rozczarowany? Byłby, gdyby było wręcz odwrotnie. Potrzebował teraz The Avengers, Fantastic Four czy jakiegokolwiek innego super-bohatera, a nie czarnych charakterów. Kogoś, kto chce ratować świat, zamiast go zniszczyć/przejąć nad nim kompletną władzę. - W sumie, nigdy nie miałem okazji poznać swojej prababci. Tym bardziej tej prawdziwej, skoro - shock! - nawet za ojca do niedawna uważałem nie tego człowieka. Spider-Man. - Tuż po szybkich myślach, nastąpiła niezbyt rozbudowana odpowiedź. - Spider-Man przyszłości, konkretniej - 2099 roku. Potrzebuję waszej pomocy, Mściciele - dodał natychmiast, tonem tak poważnym, że może i te słowa mogły brzmieć na kiepski żart, to jednak - gdy zwrócić uwagę właśnie na sposób, w jaki mężczyzna je wypowiedział - wydawało się, że jest on ich jak najbardziej pewien.
Ach, i pod koniec XXI wieku nie będzie telewizji w takiej formie, w jakiej znamy ją obecnie, prasa natomiast zniknie całkowicie. Zważywszy na to, nie - Miguel nie oglądał telewizji, ani nie czytał gazet. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Riverside Park Wto Sty 06, 2015 12:25 pm | |
| Coś w ogólnej postawie nowego pana Pająka było podejrzanego. Nie zachowywał się jak ktoś kto znał jej obecnego zakładnika, ba, Mig nawet chyba nie zwrócił uwagi na Rosiera, którego obłąkane spojrzenie kierowało się raz z szatynki, raz na Latynosa opartego o drzewo. Uśmieszek z jego cwanej gęby zniknął, raz za razem gdy zauważył, że nikt nie zwraca na niego uwagi. A i owszem, cała atencja panny Maximoff skupiła się na dziwnym osobniku, który śmiał przeszkodzić jej w wykonywaniu rutynowego zadania, jakim było łapanie takich gagatków jak ten tutaj. Grymas z twarzy Wiedźmy nie zniknął – ta dalej badała piwnymi tęczówkami jego postawę, dziwny kostium opinający się na każdym mięśniu, a jej uszy wychwytywały coraz to kolejne – bardziej bzdurne, choć nie do końca słowa. - Spider-Man? – Powtórzyła jak echo, a jej brew powędrowała ku górze i utrzymywała się tam dopóki ta nie spojrzała na młodzieńca sponiewieranego u jej stóp. Machnęła dłonią na niego, wprawiając jednocześnie powietrze w delikatne drganie – co za tym idzie, chłopaczyna mógł mieć niemałe problemy z oddychaniem, z łapaniem oddechu. Jej wzrok mówił, by ten spieprzał stąd jak najdalej, bo rozmowa, która zaraz się rozwinie nie powinna dojść do uszu jakiejkolwiek marnej jednostki. Ros chyba zrozumiał jasny przekaz bo zaraz też pokasłując podniósł się z kolan i korzystając z możliwości ucieczki i zachodzącego słońca, którego promienie przeczesywały bujne loki Scarlet. W parku zrobiło się ciemniej – kilka pojedynczych latarni usytuowanych co dwa, trzy metry wzdłuż długich alejek zapaliło się, ocieplając wizerunek Mścicielki, której poważna twarz dosłownie przez chwilę wyrażała zdumienie. Zaraz jednak zatuszowała je umiejętnie, dalej wykrzywiając wargi w uśmiechu, nie do końca rozumiejąc co się właściwie dzieje. Dała uciec zbiegowi – nie martwiła się tym jednak bo nie minie godzina, a ten i tak wpadnie ponownie w jej lepkie rączki. Jej, bądź innego agenta, dlatego też powoli przyzwyczajała się do nowej sytuacji. Jegomość, który wtargnął tutaj nie wyglądał jej na Petera Parkera, dlatego czym prędzej postąpiła krok w jego stronę, wcześniej oczywiście opuszczając ręce wzdłuż ciała, by zaraz spleść je na klatce piersiowej. Jeszcze raz zmierzyła O’Harę długim, badawczym spojrzeniem i pokiwała głową, gdy otrzymała resztę odpowiedzi. Nie powiem, informacja jaka dobiegła do jej uszu nią wstrząsnęła. Nie wiedziała czy mężczyzna stroi sobie z niej żarty, czy mówi prawdę. Nie miała powodu by nie ufać temu człowiekowi, aczkolwiek życie nauczyło ją, że nie warto ulegać pod wpływem chwili czy impulsu. Chyba, że chodzi o seks. Zmarszczka pomiędzy brwiami wygładziła się, a sama kobieta nonszalancko uniosła głowę i oddychała spokojnie, analizując słowa Miguela. W głowie nie chciało jej się mieścić, że to akurat na nią trafił ten facet. Nie była odpowiednim materiałem na przewodnika ani na łącznika, przynajmniej nie teraz kiedy jej myśli oscylowały wokół domu. Wanda miała do czynienia z wieloma psycholami, sama także do końca normalna nie była, o czym świadczyły liczne wahania nastroju, huśtawki emocjonalne – i to nie tylko przed wszystkim znanym dniom, ale też ogółem, na co dzień. Teraz bywało z nią lepiej – miała poczucie stabilizacji, otaczających ją przyjaciół i kochającego brata. Być może dlatego przystanęła i postanowiła nie zignorować dziwnego jegomościa? - W takim razie trafiłeś idealnie. Agentka Maximoff. – Przywitała się mimo wszystko, bo dobrych manier w tych czasach można szukać ze świecą. Nieważne czy ją znał czy nie, musiała to zrobić. Kiwnęła krótko głową i ponownie postąpiła krok czy dwa w jego stronę, tym samym zmniejszając ich dzielący dystans. - O co konkretnie chodzi? - Spytała lakonicznie, wszelkie uwagi zostawiając dla siebie. Nie pytała jak się tutaj znalazł, skąd pochodzi. Chciała konkretów.
|
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Riverside Park Wto Sty 06, 2015 3:34 pm | |
| Kiedy Szkarłatna Wiedźma w mało przyjemny sposób, ale jednak, nie tyle nawet pozwoliła, co kazała złapanemu przestępcy uciec, niebieska maska po raz kolejny dzisiejszego - zmierzającego powoli do końca - dnia odkształciła się na wysokości czoła Spider-Mana z przyszłości, gdy ten zmarszczył je w lekkim zdumieniu. Był oczywiście przyzwyczajony do tego typu sytuacji, skoro w jego czasach kara lub jej brak za nawet najgorsze wykroczenie czy przestępstwo zależała od dwóch, prostych rzeczy - tego, kto je popełnił oraz wobec kogo. Osoby z czarną kartą kredytową mogły szaleć do woli, szczególnie wobec ludzi, którzy akurat zapomnieli opłacić niby-nieobowiązkowy, cotygodniowy podatek za policyjne usługi. Czyli dwie rzeczy na dobrą sprawę redukują się do jednej - pieniędzy. Zresztą, nawet jeśli ktoś miałby zostać złapany w 2099 roku za swoje niecne uczynki, to na ogół kara ograniczała się do odpowiedniej grzywny - czyli znowu, pieniędzy. Gorzej, gdy podpadło się jednej z korporacji. Albo posiadało nadludzkie moce. Albo to i to. - Ja zapewne skończyłbym jako królik doświadczalny.
Ale że bezkarne wypuszczanie kryminalistów "ot tak" było praktykowane już w czasach Heroic Age? Shock - tym razem nie jako stosowany na co dzień w 2099 roku eufemizm dla "fuck". No chyba, że gdzieś tam czai się już inny super-bohater albo... to test dla Pająka? Czy, jako heros, rzuci się on za uciekinierem? Nie, O'Hara wykluczył szybko tę możliwość, bo po co taki test? Zresztą... - To nie moje czasy i nie moi przestępcy. Jestem tu tylko po to, by zapobiec zniszczeniu przyszłości. Może i rok 2099 to okropny świat. Ale, shock, mój świat.
Nie uważał też za konieczne, by rozmowa o zbliżającym się kataklizmie musiała być rozmową w cztery oczy. Szczerze powiedziawszy, wolałby żeby dowiedziała się o nim cała ludzkość 2013 roku i odwaliła robotę z ratowaniem świata za niego, żeby on mógł jak najszybciej wrócić - jakoś - do swoich, naprawionych czasów. Stąd też, gdy Wanda zbliżyła się mężczyzny, ten przed odezwaniem się nie pomyślał nawet, by zerknąć, czy nikt wokoło nie podsłuchuje. Jedyne co zrobił, to zmienił odrobinę swoją pozycję, zaprzestając podpierania się o drzewo. - Od razu przejście do konkretów? Shock, idzie łatwiej, niż myślałem. Spider-Man, niedoszły minister spraw nadprzyrodzonych roku 2099. Skoro już rzucamy oczywistościami - przedstawił się ponownie w odpowiedzi, ostatnie zdanie mówiąc na tyle cicho - pod nosem - by zatrzymać je dla samego siebie. - Konkretnie - sam nie mam dokładnie pojęcia. Wiem tyle, że niedługo - w latach dwudziestych tego wieku - nastąpi tajemnicza katastrofa, która unicestwi całe życie ziemskie. Katastrofa, której pierwotnie nie było na osi czasu. Tylko na jej miejscu znajdowała się inna, odpowiedzialna za koniec Heroic Age. Coś jednak zmieni bieg wydarzeń i wymaże całą przyszłość, w tym i moją teraźniejszość. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Riverside Park Sro Sty 14, 2015 11:08 pm | |
| Komunikator Scarlet Witch odezwał się z wiadomością, iż jej obecność jest pilnie potrzebna - w związku z czym ma się natychmiast zgłosić w Avengers Tower. Kobieta przeprosiła swojego rozmówcę i nakazała mu poczekać na agentów, których zamierzała przysłać, aby się nim zajęli. Zaraz potem natomiast oddaliła się z parku. |
| | | Skye
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 23/02/2014
| Temat: Re: Riverside Park Nie Sty 18, 2015 10:47 am | |
| Skye ostatnimi czasy chodziła na nudne zajęcia dla świeżaków SHIELD. Będąc cały czas pod nadzorem Coulsona, który ją zrugał za nieudaną misję oraz za bycie mało odpowiedzialną, zdegradował ją do stanowiska uczniaka. No dobra. Miał rację. Ale ile można ślęczeć na tych nudnych zajęciach. Jedyny plus z całej sytuacji to to, że podszkoliła się w walce i w używaniu broni palnej oraz paru innych wymyślnych zabawek sprowadzonych z laboratorium Fitza i Simmons.
Aż nadszedł ten piękny dzień... Najwyraźniej za dobre sprawowanie przydzielono jej misję. Na początku bardzo się ucieszyła myśląc, że cała akcja będzie polegać na czymś w czym była najlepsza - hackerstwie. Niestety, nie tym razem. Misja dziewczyny miała na odeskortowaniu mężczyzny do tajnej bazy SHIELD. Jupi. Zawsze o tym marzyła, dlatego mina Skye gdy dowiedziała się o swoim zadaniu była klasycznym poker facem. Co prawda z twarzy Coulsona cały czas nie schodził ten tajemniczy uśmieszek i gdzieś tam w głębi duszy czuła, że jest jakieś drugie dno, ale na pierwszy rzut .... ucha (?!) zadanie brzmiało nudnie i ... nudnie.
No nic to. Z całym oprzyrządowaniem, standardowym czarnym stroju wpakowała się do helikoptera i z pomocą pilota przetransportowała się do Parku Riverside. Małe lądowisko znajdowało się w pewnej odległości od miejsca gdzie zatrzymał się Miguel, dlatego też, gdy już z charakterystycznym hukiem śmigieł wylądowali na miejscu do tego dostosowanym. Skye wyskoczyła z latającej maszyny i ruszyła wartkim korkiem w kierunku jaki został jej wskazany we wcześniejszych wytycznych.
W drodze do Parku dostała informację z kim ma mieć do czynienia i szczerze powiedziawszy w pierwszym momencie pomyślała, że to żart, bo skąd mogła wiedzieć, że był to prezent od Coulsona za dobre sprawowanie?
Mimo to postanowiła robić dobrą minę do złej gry i choć nie do końca wierzyła we wiarygodność tej misji, poszła przywitać się z Miguelem. - Witam. Agentka Skye. - Odparła wpatrując się w jego maskę, tam gdzie mniej więcej powinien mieć oczy. |
| | | Macklemore
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 31/10/2014
| Temat: Re: Riverside Park Czw Sty 29, 2015 4:34 pm | |
| Macklemore ostatnimi czasy bardzo zaniedbał swoją pracę w Tarczy. Nie z powodów zdrowotnych czy innych tego typu rzeczy, a z własnego lenistwa i niechęci bo ileż to można siedzieć w jednym pomieszczeniu i badać to, co Fury aktualnie zbadane potrzebuje mieć. Czasami naprawdę okropnie go to irytowało, jednak nie narzekał bo w końcu sam sobie taki zawód wybrał. Dlatego też nikogo nie powinien zdziwić widok nadrabiającego zaległości Jonathana, a uwierzcie mi roboty było całkiem sporo. Tak więc stał nad tym mikroskopem i notował coś na komputerze. Teraz to marzył tylko o jednym, nie, nie o kubku gorącej kawy, a misji, zadaniu czy coś w tym guście. Rozerwałby się, kości rozprostował i zapał pewno by mu wrócił. Z nim jak z dzieckiem które ma za dużo energii, musi ten nadmiar wyładować w innym wypadku będzie się po prostu łatwo denerwował i męczył.
Jednak marzenia mogą się spełniać, nieprawdaż? Wyjątkowo się zdziwił kiedy dostał informację od Coulsona, że ma zadanie do wykonania wraz z Skye. Z początku trochę się speszył bo nie znał tej kobiety zbyt dobrze, ale cóż, teraz będzie mieć do tego okazję. Poza tym nareszcie szansa wyrwania się z laboratorium! Nie pozwoli zmarnować tej szansy. Szybko się ogarnął, ogarnął mama na myśli szybko skończył badania jakie miał zrobić i teleportował do miejsca spotkania z Miguelem. Przed pojawieniem się w zaplanowanym Parku oczywiście wpierw podpytał się co ma dokładniej osiągnąć tym spotkaniem.
- Witajcie, Agent Macklemore. - Zmierzył ich wzrokiem i wyprostował się czując iż krzyż pomimo tak młodego wieku zaczyna chyba szwankować. Na szczęście było to tylko ból spowodowany długim garbieniem się przed komputerem bo oczywiście siedzenie jest dla głupich, nie? - Jak mniemam to Ciebie mamy zabrać do SHIELD, mylę się? - Spojrzał na niego starając się wypatrzyć oczy w masce. |
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Riverside Park Pon Lut 02, 2015 9:50 pm | |
| Nie ma co ukrywać, że Miguela bardzo zastanawiało, jak Wanda zareaguje na otrzymaną od niego wiadomość o zbliżającej się katastrofie. Czy przyjmie ją z powagą czy może będzie nastawiona wobec tego sceptycznie. W końcu człowiek z przyszłości, którego jedynym powodem podróży w czasie jest zadanie zapobieżenia końcu ludzkości, to dość mało oryginalna sytuacja. Ale w tym przypadku prawdziwa. Jakież więc musiało być jego zdziwienie, kiedy ledwie chwilę po pesymistycznej informacji, w uchu Wandy odezwał się komunikator - co Miguel zdołał usłyszeć, ze względu na rozwinięty u siebie odpowiedni zmysł, ale nie na tyle dobrze, by wiedzieć czego wiadomość do Mścicielki dotyczyła - i Szkarłatna Wiedźma, po szybkich przeprosinach oraz poleceniu, że mężczyzna ma nigdzie się nie ruszać, tylko czekać na agentów, których niedługo ona przyśle, po prostu sobie... poszła.
- Hej, co może być w tej chwili ważniejsze od ratowania ludzkości przed całkowitym wyginięciem?! - krzyknął, rozkładając szeroko ręce, gdy pierwszy szok minął, a kobieta już praktycznie opuściła park i tylko jedna z nadludzkich mocy Spider-Mana przyszłości pozwoliła mu nadal odprowadzać ją wzrokiem. A propos szoku... - Shock! - głośne przekleństwo wyrwało się z ust O'Hary. Nie tak miał pójść ten wieczór. Avengers mieli dowiedzieć się o nadchodzącej katastrofie, zanotować sobie w swoich super-bohaterskich głowach, mięśniach, tarczach z vibranium i w czym tam jeszcze potrzebowali, że mają jej zapobiec, zapytać ewentualnie o wyniki rozgrywek w baseballu na przyszłe kilkadziesiąt lat - bo jak spojrzeć na te wszystkie gry, komiksy i inne z Miguelem w roli głównej, to zadziwiająca ilość osób z przeszłości ma zwyczaj o takie rzeczy pytać. Zrobiło się z tego już istne cliché - a potem szybko odesłać, jakoś, Miguela z powrotem do siebie. Im później to się stanie, im dłużej będzie musiał bujać się od super-bohaterów, do agentów i kogo tam jeszcze trzeba, tym później wróci do domu. A to mu się nie podobało.
W momencie, gdy Skye oraz Macklemore zawitali do parku, Miguel siedział na jednej z pobliskich ławek, rozmyślając w głównej mierze właśnie o domu. O tym, czy uda mu się uratować rok 2099. Nawalił już, gdy zależało od niego życie Dany. Nie może pozwolić sobie na więcej takich strat. Xina, Gabe, nawet matka... Przynajmniej Tyler by zdechł, ale za jaką cenę. O'Hara westchnął ciężko pod maską, by za chwilę zwrócić twarz w stronę nadchodzącej i witającej się z nim agentki. Zaraz potem do ich dwojga dołączył jeszcze jeden osobnik w czarnym uniformie i w tym momencie niebieski materiał maski Spider-Mana odkształcił się po raz kolejny tego dnia, kiedy Pająk zmarszczył brwi. Po tym jak Wanda Maximoff przedstawiła się tytułem "agentki", Miguel miał nadzieję, że może jednak takim tytułem określani są wszyscy Avengers i przyśle do niego właśnie innych super-bohaterów. Strój jednak oraz sposób przedstawienia się nowych znajomych, nawet jeśli w pewnym stopniu podobny do tego, co zaserwowała mu Scarlet Witch, niezbyt o tym świadczył. Poza tym, od Wiedźmy różniła ich inna, bardzo istotna kwestia...
- Jesteście super-bohaterami? Bo garderobę dobraliście zbyt normalnie, jak na to - odparł na powitanie, zerkając raz na własny kostium. - I nie kojarzę was, a na lekcjach historii uważałem wyjątkowo dobrze. Gdy ten raz czy dwa na nich nie spałem. Radzę wam bardziej się starać, bo ludzkość niezbyt was zapamiętała. - Po tych słowach, O'Hara podniósł się z ławki i rozciągnął porządnie, nie siląc się na jakąkolwiek subtelność przy agentach. Wzrok mężczyzna skierował przez przypadek na symbol na ramieniu jednego z nich - jednej z nich, właściwie.
- SHIELD... ? Czyli Doom nie był zbyt oryginalny z nazwą. - Ciekawostka z roku 2099 numer milion pięćset - Podający się za Victora von Dooma osobnik, który po długiej i zagadkowej nawet dla siebie nieobecności na świecie wróci do niego pod koniec XXI wieku, nie będzie już tak złym i rządnym władzy nad Ziemią Doomem, jak dawniej. Ba, w pewnym momencie zostanie nawet, chcącym naprawić wypaczony świat 2099 roku, prezydentem Stanów Zjednoczonych, a całą skorumpowaną policję Ameryki zamieni na stworzone przez siebie SHIELD. Prawda, że niezłą nazwę wymyśli? - Jeśli całe to wasze SHIELD zajmuje się ratowaniem świata, a nie przeprowadzaniem szalonych eksperymentów na pająkach z przyszłości, to jestem cały wasz - odpowiedział na pytanie Jonathana, rozkładając szeroko ręce. |
| | | Skye
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 23/02/2014
| Temat: Re: Riverside Park Czw Lut 05, 2015 8:25 pm | |
| Macka kojarzyła tylko z widzenia i szczerze mówiąc bardzo się zdziwiła, gdy usłyszała kto został jej przydzielony do tej akcji. A może to ona jemu? Nawet nie miała pojęcia jak długo pracował dla SHIELD, a na pewno nie wiedziała, że ma jakieś nadprzyrodzone moce. Te moce, w który będąc jeszcze znaną hackerką tak bardzo się lubowała. Oczywiście wtedy miała zupełnie inny stosunek do całej tej szpiegowskiej organizacji, myśląc, że ich swoistym celem jest wyłapywanie mutantów i przeprowadzanie na nich dziwnych eksperymentów, kalecząc i w rezultacie wyrzucając dosłownie na śmietnik. Okazało się jednak, że jest w srogim błędzie... i 'troszeczkę' pomyliła organizacje. [Machu mach do Mii.]
Anyway przez chwilę stała zastanawiając się co ten 'mózg laboratorium' tu robi, choć sama nie była mistrzem misji, bo jedyną, którą miała – zawaliła, cały czas starała się uargumentować logicznie wybór dla niej partnera. Niestety póki co nie potrafiła znaleźć w głowię nic sensownego, więc po prostu się z nim przywitała.
- Witaj Agencie Macklemore. - Kiwnęła głową świetnie udając powagę oraz pełne opanowanie sytuacji choć ta wyglądała dość... ekhm, nietypowo. Co prawda powinna być przyzwyczajona do takich akcji, w końcu współpracuję z SHIELD nie od wczoraj no, ale... Powróciła wzrokiem do Miguela, ponieważ ten coś zaczął mówić i co jak co, ale to jego osoba była głównym powodem ich wycieczki do parku. Zerknęła na swoje mało rzucające się w oczy ubranie, potem na ubranie Macka. - Cóż, za dnia tak... a nocą. - Ułożyła dłonie w talii robiąc przy tym pozycję zapatrzonego w dal Supermana (a przynajmniej tak jej się wydawało), a potem posłała mu delikatny uśmiech. Nie ufała Miguelowi. Not even close. Jednak nie chciała mu tego pokazać. Tego mniej więcej nauczyła się na lekcjach treningowych chociażby z May, która była świetną agentką. Najlepiej sprawiać wrażenie osoby sympatycznej, na dodatek zupełnie bezbronnej, a każdy wiedział, że Skye pod tym strojem była w pełni uzbrojona. Każdy oprócz O'Hary. No chyba, że w przyszłości z nimi również współpracował tak jak Spiderman. Mniejsza o większość, sytuacja w oczach dziewczyny przedstawiała się mniej więcej tak:
Oto na ławeczce siedział sobie prawdopodobnie pan (o czym świadczył głos wydobywający się spod maski oraz jego HOOOT ciało), przebrany za pseudospidermana, bo kolorki nie te i gadał coś o przyszłości. Skye rzuciła pełne powątpiewania spojrzenie w kierunku Macka karcąc się w duchu, że nie udało się jej powstrzymać tego gestu, ponieważ dała Miguelowi do zrozumienia, że najwyraźniej mu nie wierzy. Po części na pierwszy rzut oka miała go za wariata, imitującego Spidermana, ale z takim komentarzem już się powstrzymała.
- To tajna organizacja. Zresztą nie zależy mi na tym, by zapisać się na kartach historii. Mam inne priorytety. - Odparła miękkim tonem, ponieważ nie chciała by zabrzmiało to oschle. - I dokładnie tak zajmujemy się ratowaniem świata, ale incognito, więc może udasz się z nami do naszej kryjówki? - Spojrzała na niego pytająco, będąc gotowa do odparcia ataku, bądź rzucenia się w pogoń za Miguelem nie zdając sobie sprawy, że szanse są zerowe. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Riverside Park | |
| |
| | | | Riverside Park | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |