Gość Gość
| Temat: Re: Most Qel'thu Sa'd Pon Cze 26, 2017 9:47 pm | |
| Patrząc po usposobieniu skrzydlatych oraz temu jak wygląda środowisko, w którym żyją, można było snuć pewne domysły dlaczego urzędniczka sprawiała tyle problemów. Jeśli zwalczali potwory dosyć długo to pewnie natykali się nawet na takie, które przybierały bardzo niepozorne wizerunki. O tym jednak dało się również przekonać w ich normalnym świecie poza barierą, gdzie najgroźniejszy bandzior mógł wyglądać jak przyjazny sąsiad. Kobieta bez cienia zainteresowania zerkała na grzebiącego w torbie druida. Położyła dłoń na blacie biurka i miarowo zaczęła stukać o nie paznokciami, jakby wyraźnie sygnalizując że jej czas był cenny. Kątem oka zerknęła w stronę Jen, która podeszła bliżej biurka. - Bariera powstała po to, by zamknąć najgorsze plugastwa tego świata wewnątrz niej. Nieroztropnym byłby ten kto postanowiłby ją naruszyć – skomentowała urzędniczka odgarniając dłonią kosmyk włosów za ucho. Uśmiechnęła się delikatnie kiedy Hulczyca wychwalała miasto. Co jak co, ale jej rasa była dumna ze swojego dorobku, a i miała czym się pochwalić. Zbudowali to wszystko sami, wewnątrz jaskini gdzie warunki są naprawdę surowe. - Turystów? – zapytała. Chyba tu ten termin nie był zbyt popularny, ale patrząc po tym że cywilizacyjnie pewnie zatrzymali się gdzieś w XVI wieku, a może trochę wcześniej to nic dziwnego – Zbudowaliśmy to wszystko sami wewnątrz jaskini, a kryształ pozwolił nam uprawiać rolę, hodować zwierzęta oraz bronił nas kiedy zaszła taka potrzeba. Nasi przodkowie byli potężni jak niedźwiedzie i zadbaliśmy o to, by następne generacje takie były. 10 skrzydlatych równych jest legionowi nieumarłych – odpowiedziała pusząc się z dumy. Po chwili przyjrzała się pazurowi, a następnie na moment przymknęła oczy. Wyglądała na skupioną i w istocie taka była. Szukała magii w tym przedmiocie i takową znalazła. Najwyraźniej też próbowała to do czegoś porównać, jednak najwyraźniej brakowało jej podobnego wzorca i niezbyt wiedziała co zrobić w pierwszej chwili. Oparła się łokciem o biurko, a następnie ułożyła policzek na dłoni, wydmuchując z płuc powietrze. Dopiero pozdrowienie rozwiało wszelkie wątpliwości. Jeśli pazur nie śmierdział jak jakaś plugawa magia oraz druid znał pozdrowienie, które wykorzystują tylko urzędnicy albo wysocy kapłani to mogła dać ten niewielki kredyt zaufania. - Zatem strzeż jej mądrze i nie wpadaj w kłopoty. Zapytajcie straży. Oni was pokierują do najbliższej świątyni – powiedziała wypisując na kawałku pergaminu jakieś pismo. Zdecydowanie alfabet różnił się od tego, który do tej pory widzieli. Najpewniej był to jakiś rodzaj starego języka, który wykorzystywany był tylko do pism urzędowych lub dokumentów, które rozpoznają tylko osoby wykształcone. Utrudniało to również podrobienie takiego dokumentu, a dodatkowym zabezpieczeniem była pieczęć przybita pod dokumentem. Skrzydlata miała w biurku szkatułkę z sygnetem, który obsypywała niebieskim proszkiem wyciągniętym również z tejże szkatuły. Potem wystarczyło przyłożyć i gotowe. Pieczęć w kształcie paszczy niedźwiedzia z wieńcem laurowym, a może po prostu pary skrzydeł ułożonej w ten sposób. Urzędniczka wręczyła druidowi dokument, który zwinęła w rulonik i zawiązała karmazynową wstążką. Następnie odprowadziła ich do wyjścia. Dalej pozostało tylko ruszyć dalej, gdyż po okazaniu glejtu strażnicy mieli wpuścić podróżników do środka. No i rzecz jasna odprowadzić do najbliższej świątyni. /Zt dla was tutaj |
|