B.O.R.I.S zawsze działał bez szwanku. Przynajmniej jeśli chodzi o dom. Uśmiech na jego twarzy został wywołany spojrzeniem na wszystkie jego konsole, pod telewizorem. Nie teraz stary.. – powiedział do siebie w myślach młodzieniec. Zdjął marynarkę, kamizelkę, koszulę, odpiął pasek, i guzik od spodni, rzucając wszystko gdzieś niechlujnie w kąt, razem ze skarpetkami, a sam wskoczył pod
prysznic w sypialni. Bardzo gustowny desing pomieszczenia cechował się elegancją. Szklany prysznic był jedynym obok małego basenu relaksacyjnego co było tu na miejscu – oprócz jednego elementu. Na ścianiach jak i różnych kątach poza prysznicem, były umieszczone rurki led. Są one narzędziem do terapii światłem, stosowanej w leczeniu PTSD u żołnierzy i veteranów, ale i innych schorzeń umysłu. A przynajmniej obniżały stres i inne negatywne emocje. Właśnie w tem sposób Tommy pomagał sobie z tym problemem. Tommy wziął oddech i otworzył kabinę prysznica.
„Boris. Aktywuj program czternasty, terapii świetlnej. Włącz muzykę jaką uznasz za stosowną i dostosuj rytm świecenia do rytmu muzyki.”
„Tak jest, szefie.”
SI włączyło rządany program i mówiąc szczerze ma robot gust. Było to nic innego jak
Enter Sandman . Stonowana jednak zachowująca swój metalowy charakter piosenka Metallici – jednej z wielkiej czwórki metalu. Dosłownie chwilę zajęło mu zapomnienie o tym wszystkim o Nowym Jorku, wpadce wizerunkowej pod AT, i pobojowisku jakie widział. Dał się też ponieść emocjom. Pozytywnym emocjom, które sprawiały że ciało aż same rwało się do tańca przy jednym z najlepszych do tego kawałków. Gdy chwyciła solówka, Biznesmen pod prysznicem udawał rękoma że grał na gitarze, wczuwał się. Emocje kompletnie go poniosły. Relaks trwał i pozwalał ogarnąć różne skrajne emocje – a dziwnym trafem pomagał tutaj Rock i Metal. Jako że Tommy nie zamierzał kończyć tak szybko prysznica, postanowił uprzedzić swoje AI, by puściło coś jeszcze.
„Daję ci wybór. Cokolwiek z biblioteki muzyki rockowej. Masz to pokatalogowane po nazwach zespołów. I dostosuj tym razem program jedenasty i dostosuj luminację do rytmu muzyki.”
„Nie ma problemu. Widzę że bawi się Pan całkiem dobrze.”
„Jeśli jakaś muzyka jest dobra, i wpada w ucho, jak najbardziej. Roll it
Borys posłuchał. Tym razem padło na
Fear of the Dark, zespołu Iron Maiden. Skoczny, rockowy klasyk. Nogi same podrygiwały w rytm utworu tak jak i luminacje LEDów. Trwało to jakieś 15 minut gdy skończył się doprowadzać od porządku. Tommy odetchnął z uglą i oczyszczonym wydawało by się umysłem. Przebrał się w piżamę i poszedł w kimę. Dosłownie bo pomimo przypływu energii na ten czas kiedy się relaksował, gdy tylko rzucił się na łóżko plackiem niczym Big Show skaczący na przeciwnika, zasnął dość szybko. I jak szybko przyszedł słodki sen, tak na godzinę przed ósmą rano, zaczął się śnić koszmar. I to koszmar tak realistyczny jakby jego ciało odczuwało swoiste guilty pleasure z tej samo-tortury.
-----sen----
Muzyka pod klimat Rok w tych pierdolonych przymusowych kamaszach. To właśnie myślał Starszy Szeregowy Tomasz Kalwiński, który w wieku 18 lat wstąpił do Armii w ramach służby zasadniczej. „Pierdolona post-komunistyczna regułka.” Powiedział w końcu żołnierz, patrząc się na bezkresnie wręcz pustynie Iraku. Oficjalnie, wojna skończyła się Pierwszego Maja, 2003 roku. Aktualnie mamy 2006 rok a oni dalej odwalają manianę na podbitym już kraju. Chodzi o Amerykanów oczywiście.
„Kapitanie~! Wiadomo coś na temat szczegółów transportu? Lecimy przez tą pierdoloną pustynie dobre 2 godziny. Nudy jak nic.”
„Ciesz się, że Ciapaci nie wyleźli z jaskiń, Szeregowy. „
„Starszy... Szeregowy, Kapitanie..”
„Milczeć~! Nie przerywaj jak mówię.”
„Tak jest, Kapitanie.”
„No. Nie wiadomo. Ponoć artefakt z czasów starożytności.”
„Starożytności? Hahahaha. Że co. Starożytni kosmici i takie tam fanaberie?”
„No właśnie nie fanaberie.. Mamy przetransportować to gówno do bazy a z tamtąd, zabiorą ją chłopaki z USAF do Stanów. Tam będą bezpieczne te cacuszka...”
„Nic więcej pan nie wie?”
„Nie. I z przykrością stwierdzam ten fakt..”
Nagle ni stąd ni z owąd, z pustyni wyłoniło się parunastu bojowników Al Queidy i....
„Kontakt kontakt, wróg na dziesiątej~!”
„DAWAĆ ICH~!”
„Nie bądź w gorącej wodzie kompany, Szeregowy.”
Tomek przeładował karabin AK-47 i zaczął celować do jednego z ciapatych gdy nagle..
„BLACKHAWK STRĄCONY~! POWTARZAM BLACKHAWK STRĄCONY~!”
Powiedział jeden z pilotów śmigłowca który jeszcze nie został strącony.
„JESTEŚMY POD OSTRZAŁEM~! AGH~!”
Drugi blackhawk również spadł pod ostrzałem z różnorakiej broni palnej.
„SZEREGOWY CHWYĆ TĄ PIĘĆDZIESIĄTKĘ JEŚLI CHCESZ ŻYĆ~!”
„AYAYE CAP~!”
Tommy leciał w jednym z 5-ciu zostałych w powietrzu blackhawków. Wziął on pudełko z amunicją, załadował taśmę do MG-42 i przeładował. Ostrzał rozpoczął od razu po załadowaniu ale prowadził tak, by swoi nie oberwali.
„Jest mi pan winny kawę w bazie~!”
„To niby czemu gówniarzu~?!”
„Bo ratuję panu skórę. Niech się pan cieszy że nie chcę gotówki~!”
„Dobra. Kawę postawię ale nie chwal dnia przed zachodem słońca~!”
„Oooooooo k***a... PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO UDERZENIAAAAAGH~!”
Starszy Szeregowy Kalwiński miał pecha. Jego blackhawk również został strącony. I właśnie na nich biegła teraz horda ciapatych.
„Ciapaci na prostej~!”
„To ich – k***a – rozstrzelaj do kurwy nędzy~!”
„Ja pierdole, Clark~!”
„Co~!?”
„Language~!”
„Weź mnie nie wkurwiaj, Kalwiński~!”
„No co, Sierżancie~! Ha. Jedziemy na jednym wózku teraz.”
„Taa. Racja.”
Rozmowa trwała dobre parę minut ale chłopaki w końcu się dogadali. Jeden z poborowych zapytał dwójkę.
„Pamiętacie film Helikopter w ogniu?”
„Ta.. A co?”
„ Mam De Ja Vu.”
„W sumie racja..” Clark właśnie wtedy dostał w łeb. I to on siedział w helikopterze próbując strzelać w głowę konkretnego ciapatego, który zestrzelił czwartego blackhawka z rakietnicy.
„Stary zaraz tu zginiemy~!”
„NIE NA MOJEJ WARCIE~! GRANAT~!”
Tommy rzucił granat odłamkowy który zabił parunastu. Wydawało się że to już koniec ekipy z Siódmego Plutonu Zwiadowczego pod polską banderą, gdyby nie piskliwy dźwięk przelatującego czegoś nad głową.... Nagła ekslozja wyrzuciła Szeregowego z myślenia. Właśnie teraz zrzucono bomby które zmiotły tłum na nich szarżujący. Tommy jak i reszta ocalałych, praktycznie się wręcz radowała. Skakała z radości. Tommy wręcz zaniemówił kiedy usłyszał znajomy, kobiecy głos.
„Szeregowy~! Kalwiński~! Tommy~!”
„O’Neili~! Kopelat skarbie~!”
„Uratowałam ci dupę, cudaku.”
„I nie tylko nam. Załatwisz nam transport?”
„Chinook was stąd ewakuuje. Wszystko powiesz mi w bazie. O’Neili bez odbioru.”
„Kalwiński... Bez odbioru.”
Na ustach tommy-iego rysował się uśmiech. Tym razem, z faktu że jednak sojusznik pomógł. W ciągu 10 minut jednak, coś poszło nie tak. A raczej tego się nie spodziewał. Kolejny dostał w głowę. Ktoś przeżył bombardowanie i zaczęło ostrzał... dwóch niedobitków..
„Cringe~!”
Kompan dostał. Pseudonim Cringe. Właściwie Andrzej Kosyniuk. Sierżant z którym się zaprzyjaźnili. Służył w armii po dwóletniej służbie wojskowej. Cywilne życie go nudziło. Z Tomkiem znalazł wspólny język i się zaprzyjaźnili. Polubili. To jednak sprawiło że ten widok był nieralny. Prawie jak... Koszmar...
---koniec snu---
Tommy wiercił się w tę i wewtę na łóżku przed 8-mą rano. Równo o ósmej, obudził się z przerażeniem w oczach i konkrentym, donośnym krzykiem...
„CRINGE~!”
Tomek wziął parę głębokich wdechów i dotknął klatki piersiowej. Serce biło mu jak s***n, a jakby tego było mało ma w sobie rozrusznik grafenowy.
„k***a. Znowu koszmary... Czemu, Boże...”
Powiedział sam do siebie, Kalvińsky i szybko wstał, powtórzył tą samą procedurę co wieczorem, wrzucił ciuchy do specjalnej pralki i nastawił pranie, ubierając nowe ciuchy. Wziął telefon i zaczął dzwonić do paru miejsc.
„B.O.R.I.S przygotuj mój samolot w ciągu 10 godzin. Boeing 757. W trybie natychmiastowym”
„Tak jest Sir. Znowu koszmary?”
„Taak. Niestety. To wszystko, Borys.”
Tommy ruszył w stronę garażu.
[z/t] Garaż.