|
| Brookfield Place | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Brookfield Place Czw Maj 02, 2019 2:18 pm | |
| Brookfield Place to centrum handlowe połączone z kompleksem biurowym, położone na Manhattanie przy West Street, tuż przy brzegu rzeki Hudson. Wcześniej znane było jako World Financial Center. W jego pobliżu znajduje się między innymi World Trade Center. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Brookfield Place Sob Maj 04, 2019 9:34 am | |
| Inaczej niż Harry. Spider-girl żadną miarą nie mogła powiedzieć, że sytuacja przed centrum handlowym jest tym czego się spodziewała. Pierwszy raz miała do czynienia z inwazją obcych, stąd ciężko było jej określić, jak powinien wyglądać obraz tuż po niej. Widok chaotycznie przemieszczającego się tłumu, przerażonych i niepewnych twarzy, zdezorientowanych ludzi, nawołujących się wzajemnie, czy kilku zakrwawionych rannych, usiłujących pomóc sobie na własną rękę, bardziej kojarzył się nastolatce z jakąś apokalipsą, niż stopniowym powrotem do normalności. Gwen była przekonana iż lada chwila w okolicy stanie się coś strasznego, coś co będzie wymagało jej interwencji. Przypuszczała że roboty mogą przypuścić kolejny atak albo okaże się, że część centrum zostało zawalone w czasie wcześniejszych walk, a obecnie pod jego gruzami znajdują się dziesiątki ofiar. W głowie dziewczyny momentalnie zrodził się problem, w jaki sposób ma przebrać się w strój spider-girl, nie zdradzając jednocześnie swojej tożsamości przed Harry’m? Skorzystać z łazienki? Przebieralni? A może udać wystraszoną i schować się w tłumie? Rozważając powyższe dylemat Stacy coraz mocniej ściskała trzymany w dłoniach plecak. Jednocześnie wyobraźnia nastolatki podsuwała jej inne przerażające myśli. A co jeśli w jej rzeczywistości również doszło do podobnego ataku? Oba wymiary zdawały się być w jakiś sposób połączone, różniąc się od siebie jedynie kilkoma detalami. Dość istotnymi detalami. Na przykład takim, że w jej świecie była ona zamiast spider-mena. Nie żeby Gwen miała skłonności do przeceniania swoich umiejętności, ale obawy czy pozostali bohaterowie poradzą sobie bez niej i tak nie chciały jej opuści. Wszystkie te wątpliwości sprawiły że Gwen najchętniej od razu pobiegłaby w stronę budynku centrum handlowego, czyli w stronę przeciwną niż zmierzała większość osób z otaczającego ich tumu, zawczasu wyłamując drzwi limuzyny solidnym kopniakiem. Jak na złość okazało się że luksusowe samochody nie mają tradycyjnych klamek służących do otwierania drzwi, najwyraźniej specjalnie ukrytych, w tym celu aby Harry mógł odegrać swoją rolę dżentelmena. - Eksplodowały? Jak bomby? Ta same z siebie? I nikt nie wie czemu? - Po drodze nastolatka zarzucała przyjaciela dziesiątkami pytań, usiłując zrozumieć co się dzieje. Wyjaśnienie Harry’ego odnośnie scenariusza według którego zakończyły się starcie z najeźdźcami z kosmosu, w żaden sposób nie uspokajały dziewczyny. Rzekomy wybuch w miejscu tak zatoczonym jak centrum handlowe musiał być katastrofalny w skutkach. Gwen była przekonana że nie może pozostać bezczynną. Powinna przynajmniej zrobić rekonesans i sprawdzić czy jej pomoc nie jest gdzieś potrzebna. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z powagi sytuacji, w skutek czego czuła się nieco winna, iż od razu nie pospieszyła bohaterom z pomocom. Nieoczekiwanie okazja do podobnego zwiadu nasunęła się sama z siebie. Jakaś starsza kobieta zaczepiła Harry’ego, z rozpaczliwym błaganiem czy ten nie widział jej córki, jednocześnie podsuwając milionerowi jakieś zdjęcie prosto pod nos. - Niech pani spróbuje wywołać małą przez biuro komunikacyjne. - Zaproponowała Stacy przypominając sobie iż contra handlowe moją podobną komórkę, służącą na przykład do informowaniu gości na temat obecnych promocji, czy innych lokalnych atrakcji. W obecnej sytuacji taki komunikator mógł się okazać bezcenny dla osób zaginionych, tyle że w powszechnym chaosie najwyraźniej o nim zapomniano. - Chwila! Ogarnę to. Znam się na sprzęcie nagłaśniającym. Ten tutaj nie powinien być bardziej skomplikowany niż mój koncertowy. Jak córka ma na imię? Zaraz wracam. Nie czekając na opinię i sprzeciw Harry’ego, Gwen wyrwała przed siebie, zdeterminowana aby zrealizować swój cel. Przepychając się przez tłum, nastolatka wbiegła wreszcie do rozległego holu , zatrzymując się przed tablicą informacyjną, w poszukiwaniu znaczonego tam biura służb technicznych. Podejrzewała zż budynek będzie w większości odpowiadał temu jaki zna z jej świata, problem w tym iż nigdy wcześniej nie interesowała się gdzie jest zlokalizowana taka komórka. Zanim jednak dziewczyna zdołała ją namierzyć, jej uwagę przykuł krzyk kogoś w prawym skrzydle centrum handlowego. - Policja! Na pomoc, niech ktoś coś zrobi! Proszę! - Usłyszała Gwen, natychmiast rozglądając się w kierunku skąd dochodziło wołanie o pomoc. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Brookfield Place Wto Maj 07, 2019 3:54 pm | |
| Harry jedynie wzruszył ramionami na ten szereg pytań odnośnie sytuacji z robotami. Choćby i chciał na nie odpowiedzieć, to nie bardzo mógł to zrobić, bo oficjalnie powinien posiadać mniej informacji niż w rzeczywistości... Co nie zmieniało faktu, iż nie był na sto procent pewien dlaczego doszło do tych eksplozji. Miał swoje podejrzenia, opierające się w większości na założeniu, że Mścicielom udało się znaleźć jakieś odgórne rozwiązanie, ale poza tym... Naprawdę mógł tylko zgadywać. A na co Gwen jego domysły? Inna sprawa, że mężczyzna naprawdę nie miał ochoty drążyć tego tematu. Był... Męczący. Być może wynikało to z faktu, że zdążył się już przyzwyczaić do tego rodzaju i podobnych katastrof. Jasne, nie zdarzały się - jak można by oczekiwać - średnio raz w tygodniu, nawet w Nowym Jorku, ale... I tak wystarczająco często, aby nie robić na nim ogromnego wrażenia. Pod tym względem zapewne wyróżniał się trochę na tle reszty obywateli i to nie tak, że nie zdawał sobie sprawy ze swojej lepszej sytuacji i uprzywilejowania. Wiedział, że był bezpieczniejszy od ogółu, zarówno przez Formułę, jak i przez to wszystko, co zapewniał mu majątek. Więc... Prawdopodobnie przeżywał te tragedie słabiej i łatwiej mu było przejść nad nimi do porządku dziennego. Nie oznaczało to, że nie docierały do niego ból i strach innych. Po prostu... Czuł się od nich trochę oderwany i to pewnie dlatego teraz tak zaskoczyło go nagłe bycie zaczepionym przez obcą kobietę. Przynajmniej go przy tym nie dotknęła, ale za to zablokowała mu drogę i od razu podsunęła zdjęcie - na które Osborn odruchowo spojrzał, mrugając szybko w wyrazie zaskoczenia i równocześnie odchylając się nieco do tyłu. Zazwyczaj nie zwracał uwagi na twarze mijanych osób, a jeżeli nawet, to rzadko je zapamiętywał. Nie były dla niego... Ważne. Dlatego właśnie wątpił, aby mógł pomóc. Szczęśliwie najwyraźniej nie musiał tego robić, bo zanim jeszcze zdążył w jakikolwiek rozmyślny sposób zareagować, Gwen już przejęła pałeczkę i kontrolę nad sytuacją, przez co Harry automatycznie przeniósł na nią wzrok. Pomysł miała... Całkiem dobry, przynajmniej w teorii. No i powinien ich zwolnić z konieczności angażowania się - a raczej tak wydawało mu się przez te kilka cudownych sekund przed ofertą Gwen. Harry ledwo powstrzymał odruch głębokiego westchnięcia albo wzniesienia oczu ku niebu, a cokolwiek innego chciałby zrobić nie miało i tak znaczenia, bo dziewczyna już wyrwała z miejsca - prosto do budynku. Chociaż tyle dobrego, że i tak do niego zmierzali... - Niech pani lepiej i tak przejdzie pod to biuro - zalecił odrobinę niezręcznym tonem, co prawda bez wątpienia zwracając się do nieznajomej, lecz wzrokiem odprowadzając znikającą w tłumie Gwen. Normalnie może Osborn bardziej przejąłby się jej zachowaniem i natychmiast za nią podążył, ale... Przecież miał jej numer, więc mógł trzymać rękę na pulsie. Może i nie pochodziła z tego świata, ale chyba nie powinna się w parę minut wpakować w zbyt wielkie kłopoty, prawda? Prawda...? Chwilowe rozdzielenie się nie przeszkadzało Osbornowi z jeszcze jednego powodu. Dzięki niemu mógł bez zbędnych pytań wyjąć telefon i spróbować skontaktować się z Peterem... Zakładając, że ten w ogóle odbierze od niego wiadomość i na nią zareaguje. Bo równie dobrze mógł być w tym momencie czymś zajęty, na przykład popijać kawkę z Mścicielami - albo raczej im ją przynosić - czy czym tam się bohaterowie trudnili po zakończonej akcji. Poza tym Harry wciąż nie chciał wiedzieć gdzie w ogóle Parker trzymał komórkę w tym swoim zdecydowanie zbyt obcisłym kostiumie... Nie namyślając się więc długo, mężczyzna wyjął z kieszeni własne urządzenie, odblokował je i od razu wszedł w rozmowę z przyjacielem. Wiadomość skomponował tak krótką i treściwą, jak tylko był w stanie - "Spotkałem się z nią, wygląda na alt świat, potrzebuje pomocy, by tam wrócić. Powinieneś się z nią zobaczyć." Wątpił, aby musiał informować o kim mówił, bo w końcu parę godzin wcześniej rozmawiali o tej sytuacji... I wierzył w inteligencję Petera pod kątem rozwinięcia skrótu od słowa alternatywny. Słanie esemesów w tym temacie i tak nie było najbezpieczniejsze, ale jakoś się ze sobą komunikować musieli, a rozmowa na głos w tłumie brzmiała jeszcze gorzej. Czekając na odpowiedź, Osborn zdecydował się przynajmniej częściowo pójść w ślady Gwen, a mianowicie ruszył w stronę holu, manewrując między innymi przechodniami. Komórkę trzymał w ręce, więc wibracje od razu zwróciły jego uwagę - i zatrzymał się już we wnętrzu budynku, choć umyślnie na uboczu, aby nikomu nie przeszkadzać. Odpowiedź okazała się... Całkiem przewidywalna - "Mówisz poważnie? Oczywiście, w końcu to ty. Tylko czy jesteś pewien, że to żaden klon, iluzja czy inna sztuczka? Ciężko w to uwierzyć." Harry sam rozważał wszystkie te możliwości i w dalszym ciągu gdzieś w głębi ducha trochę się o nie martwił, ale... Mimo to czuł się względnie przekonany. "Wystarczająco pewien. Sprowadź telepatę, jeżeli chcesz na sto procent, ale tak między nami, praktycznie przyznała się do pajęczych mocy. Jej zachowanie i informacje pokrywają się z naszym światem dość, żeby to miało sens. Jesteśmy w Brookfield Place, tym przy WTC." Tym razem jego odpowiedź musiała być już dłuższa, żeby odniósł się do wszystkich ważnych kwestii. Jej zakończenie nie stanowiło co prawda bezpośredniego zaproszenia, ale podejrzewał, że Peter tak właśnie zinterpretuje jego słowa. Może i Gwen nie chciała się z nim teraz spotkać, ale w końcu musiała, a plaster lepiej było zerwać szybko, zamiast po trochę się z nim bawić. Tym razem odpowiedź dotarła chyba nawet szybciej - "Nie wiem, gdzie znalazłbym telepatę od ręki, ale skoro mówisz, że jesteś pewien. To wszystko wydaje się dziwne, ale spotkam się z nią. Brookfield Place? Daj mi trochę czasu i spróbuję tam dotrzeć. W której konkretnie części chcesz się tam spotkać?" Harry również nie zwlekał z zareagowaniem, a jego krótka pauza wynikała jedynie z faktu, iż uniósł głowę, aby ocenić jakie sklepy znajdowały się w pobliżu, żeby mógł użyć ich jako charakterystycznych punktów. Zaraz potem już odpisał - "Hol, na lewo od wejścia, tak między Omegą i Bottegą. Dam znać, jeżeli coś się zmieni." Skoro zaś to wyglądało na załatwione, Osborn przeniósł się do esemesowego wątku z Gwen i jej również posłał wiadomość, podobną do tej ostatniej - "Czekam w holu, między Omegą i Bottegą, tak będzie łatwiej się znaleźć. Wróć do mnie, gdy przekażesz tamten komunikat." Prawdę mówiąc Harry nie miał pojęcia gdzie znajdowało się to całe biuro komunikacyjne, ale Gwen najwyraźniej tak, więc powinna też być w stanie po fakcie go odszukać. Zanim jednak mężczyzna zdążył schować telefon, otrzymał jeszcze jedną odpowiedź od Petera - "W porządku. Spróbuję jak najszybciej przyjść, ale nie jestem zbytnio w okolicy. Byłem zajęty innymi sprawami, więc może mi to trochę zająć czasu." Nie przejmował się już odpisywaniem, tylko zablokował ekran i wsunął komórkę z powrotem do kieszeni. Wówczas przesunął się jeszcze trochę bardziej pod ścianę i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, gotów poczekać na Gwen. Albo na Parkera, ale prawdopodobnie prędzej na Gwen.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Brookfield Place Sro Maj 08, 2019 9:18 am | |
| Gwen miała w zwyczaju błyskawicznie zmieniać priorytety swoich działań. Nawet jeśli osoby pokroju Harry’ego podobne zachowanie mogły traktować jako przejaw roztrzepania i braku organizacji, sama nastolatka uważała je za swój atut. Przecież to nie było tak że o czymś zapominała. Co najwyżej ustawiała niektóre sprawy coraz dalej w kolejce rzeczy do zrobienia. I tak jak była przekonana, że ostatecznie wróci do swojego świata i uratuje Petera, tak po drodze zamierzała też pomóc Wiewiórze, spotkać się z spider-menem, odnaleźć zaginionego dzieciaka tamtej kobiety i zrobić całą masę innych ważnych rzeczy, na czele z uratowaniem Centrum Handlowego. Stacy pozostawała przekonana, że nawet jeśli nie od razu, to w końcu ogarnie to wszystko. Póki co, wbiegając do skrzydła budynku, skąd dochodziło wolanie o pomoc, dziewczyna wyobrażała sobie wszelkie wydumane katastrofy, jakie spodziewała się tu zastać, na czele z walącym się właśnie na nich sąsiednim wieżowcem, czy ujrzeniem lada moment wraku kosmicznego robota, tykającego niczym bomba. Tą ostatnią możliwość podsunął jej Harry. Gwen zaczęła nawet analizować, gdzie mogłaby zdetonować potężny ładunek, znaleziony w tak zatłoczonym miejscu, (może na przykład wrzucić go do rzeki), gdy nagle dostrzegła, że czekający ją problem jest znacznie mniejszego kalibru niż sama zakładała. - Przyjazny pająk z sąsiedztwa? – Mruknęła ironicznie widząc dwójkę drobnych złodziejaszków i awanturę w sklepie odzieżowym. Bandy podobne do tych zdarzały się wszędzie, a zatłoczone centra i ludzie w amoku zakupowym, dość często tracący czujność jak chodzi o swój portfel, stanowili dla nich idealne miejsce na zdobycie łupów. Zwykle ich działania zaczynały się i kończyły na wywołaniu zamieszania, kradzieży i późniejszym zniknięciu bez śladu, choć w tym przypadku najwyraźniej coś poszło nie tak, albo też, przekonani o chwilowej bezkarności, złodzieje postanowili zagrać o coś więcej. Poprzez wystawową szybę Gwen dojrzała mężczyznę z kilkudniowym zarostem, którego twarz skryta była za kapturem. Zbir wygrażał kasjerce nożem, domagając się jak najszybszego opróżnienia sklepowej kasy, w czasie gdy jego dużo postawniejszy kompan cisnął drugiego z sprzedawców pomiędzy wieszaki z kolekcja T-shirtów. Spider – girl nie znosiła złodziei, a już szczególnie takich żerujących na cudzym nieszczęściu. Ludzie ci byli pragmatyczni, bez skrupułów i zdolności do jakiejkolwiek refleksji. Najwyraźniej chaos wywołany atakiem obcych, stanowił dla nich impuls by wykorzystać szansę która sama pchała się im ich ręce. Gewn postanowiła zainterweniować, nawet jeśli początkowo czuła jedynie rozczarowaniem, spodziewając się tutaj czegoś znacznie bardziej spektakularnego. Tym bardziej że zajecie się tą dwójką nie powinno zając jej dużo czasu. „Będę za dwie minuty” – Odpisała dziewczyna sprawdzając na telefonie informacje od Harry’ego. Przynajmniej wiedziała gdzie tamten jest, dzięki czemu nie musiała się przejmować ewentualnym możliwym spotkaniem. Nie podejrzewała zresztą że sprawa z zwykłymi oprychami może zająć jej dłużej. Szybko jednak okazało się, iż w swoich kalkulacjach nastolatka nie uwzględniła czasu jaki zmarnuje na poszukiwanie łazienki, gdzie mogłaby się przebrać w kostium spider - girl. Gwen nie zakładała również tego, że gdy wreszcie trafi pod właściwe drzwi, zastanie tam kolejki chętnych by skorzystać z swoich pięciu minut przed lustrem. - No co z wami, kobiety. Nawet teraz? – Prychnęła zirytowana Stacy. Jak na ironie męska łazienka była zawsze wolna. Uznając że właśnie to jest jedna z tych trudnych decyzji, z jakimi musi mierzyć się bohater, Gwen postanowiła wybrać opcję „bez czekania”. Miała nadzieje że nikt z tego powodu nie będzie krzyczał. Nastolatka bardzo rzadko decydowała się na takie spontaniczne akcje, właśnie dlatego że konieczność przebierania się, a szczególnie upychania do plecaka aktualnie noszonych rzeczy, stawała się dla niej bardzo drażliwa. Gwen spojrzała na zegarek. Jeszcze nie zaczęła działać a już była spóźniona. Podejrzewała, że Harry spokojnie na nią czeka, dumając przy tym najróżniejsze teorie, ale przecież nawet taki H2O nie będzie ciągle siedział bezczynnie, co z kolei oznaczało ze ona nie może sobie pozwolić na dalszą zwłokę. Cały czas pozostając w biegu, bohaterka wpadła do sklepu, hamując w drzwiach efektownym ślizgiem. - Dzień dobry. Zdaje się że któryś z panów pomylił dzisiejsze promocję. Jedyną rzeczą jaką rozdajemy tu za darmo, jest pajęcze lanie. – Przywitała się spider – girl, od razu strzelając swoją siecią w kierunku chudzielca z nożem, a tym samym pozbawiając bandziora jego broni. W innych okolicznościach Gwen byłaby gotowa dać zbirom porządną nauczkę, by ci zastanowili się gdy następnym razem zechcą komuś wymachiwać nożem przed twarzą, jednak obecnie nastolatka musiała zadowolić się samym faktem, iż po kilku sekundach obaj kryminaliści wisieli głową w dół, w eleganckich pajęczych kokonach, potulnie czekając na przybycie policji. - To chyba mój rekord. – Oświadczyła spider-gir, chcą sprawdzić czas w jakim uporała się z problemem, nagle orientując się przy tym, że nie ma przy sobie swojego plecaka. A także to gdzie go zostawiła. – Yyy.. to ja… będę uciekać. Miłego dnia. – Błyskawicznie pożegnała się Gwen, znów biegnąc, tym razem w stronę łazienki, tylko po to by na miejscu przekonać się, że ta jest obecnie zamknięta. „Brawo Gwendolyne”. – Spider girl pogratulowała sobie w myślach własnej nieporadności, czując na sobie spojrzenia kobiet, grzecznie czekających w kolejce do damskich toalet. Nie pozostawało jej nic innego jak jeszcze raz wrócić do sklepu. - To znów ja, pani pozwoli że pożyczę sobie kilka ciuchów? – Spytała Gwen siląc się przy tym na uśmiech. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Brookfield Place Pią Maj 10, 2019 8:09 pm | |
| Stojąc tak sobie na uboczu ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej ramionami, Harry bardzo przykładał się od emanowania aurą nie zbliżaj się do mnie, nie rozmawiaj ze mną, ignoruj mnie i idź dalej. Nie był w nastroju na pogawędki z przypadkowymi osobami, czy to takimi, które by go jednak rozpoznały, czy z takimi, które czegoś by od niego chciały... Zgoda, zwykle nie był, ale to inna sprawa. Grunt, że obecnie mężczyzna w wyrazie zniecierpliwienia stukał palcem wskazującym we własną rękę i powoli rozglądał się po swoim najbliższym otoczeniu, wypatrując Gwen lub Petera. Nie minęło aż tak dużo czasu, nim wibracje dochodzące z kieszeni zwróciły jego uwagę na nową wiadomość. No tak, powinien się był spodziewać... Dlatego nie namyślając się długo, mężczyzna sięgnął po telefon i zerknął na otrzymany tekst. Dwie minuty. W porządku. Czyli prawdopodobnie z pięć, ale to i tak lepiej, niż gdyby taki okres oczekiwania zapowiedział mu Parker. Wówczas na pewno w ogóle by mu nie uwierzył, bo w końcu Peter słynął ze spóźniania się, zawsze i na wszystko, niezależnie od tego, ile czasu miał na przygotowanie się do wyjścia. Choć może Osborn oceniał go trochę zbyt surowo, bo gdzieś tam w głębi ducha zdawał sobie sprawę z tego, iż roztrzepanie jego przyjaciela odpowiadało tylko za połowę tych przypadków. Reszta wynikała najpewniej z konieczności ratowania miasta i zdejmowania kotków z drzew. Harry nie odpisał na tę wiadomość, ale i nie schował ponownie komórki. Skoro już wiedział, że miał dla siebie trochę czasu, to równie dobrze mógł wykorzystać go na zerknięcie w sieć. Najpierw szybko przejrzał swoją skrzynkę e-mailową, ale na szczęście od ostatniego sprawdzania nie pojawiło się w niej nic ważnego. Dobrze, bo teraz nie miał za bardzo warunków do zastanawiania się nad istotnymi kwestiami firmowymi, a inne... Cóż, inne mogły bez problemu poczekać do wieczora. Zajmie się nimi z domu. O ile będzie mu to dane, skoro teraz musiał się też opiekować Gwen... A odnosił wrażenie, że będzie to robota na pełen etat - i pomoc Parkera niczego pod tym względem nie zmieni. Dwie minuty zdążyły mu już tak minąć, ale dziewczyny na horyzoncie wciąż widać nie było, w związku z czym Osborn z czystym sumieniem włączył przeglądarkę i zabrał się za śledzenie serwisów informacyjnych. Mimo wszystko wolał się upewnić, że zagrożenie na sto procent przeminęło, że nagle nie wypłynęło coś nowego, przed czym lepiej byłoby się gdzieś zaszyć... Ale najwyraźniej nie, o dziwo i na szczęście. Większość wiadomości dotyczyła już zakończonych walk oraz otoczki całego tego ataku - jednakże jego uwagę zwróciły również doniesienia z Nowego Orleanu. Oczywiście nie zamierzał się w nie mieszać, to nie była jego sprawa, a bohaterowie prędzej czy później na pewno nad wszystkim zapanują, lecz... Lubił wiedzieć co się działo w kraju i na świecie. Koniec końców takie wydarzenia odbijały się często na jego interesach, w ten czy inny sposób. Przeglądając kolejne newsy i strony, co jakiś czas Harry podnosił wzrok, aby przesunąć nim po okolicy w poszukiwaniu Gwen lub Parkera, ale w dalszym ciągu żadnego z nich nie widział. W tym pierwszym przypadku odrobinę go to niepokoiło, bo przecież wziął dziewczynę pod swoją opiekę, nawet jeżeli bardzo nieoficjalnie... Ale z kolei spodziewał się, że na Petera trochę poczekają, więc o niego się nie martwił. Parker sam zapowiedział, że potrzebował trochę czasu, aby dotrzeć do centrum handlowego - chociaż raz nie starając się mydlić mu oczu... Co stanowiło całkiem miłą odmianę. Harry potrafił to docenić. Nie oznaczało to, że konieczność czekania sama w sobie go nie irytowała, bo jednak nie był zbyt cierpliwą osobą, przynajmniej w takich okolicznościach... Ale jakoś sobie z tym jeszcze radził. Póki mógł się czymś zająć, nie było tak źle, a komórka dostarczała mu jakiejś formy rozrywki. O ile mógł w ogóle tym mianem określić czytanie o ostatnich tragediach... Nieważne. Gorzej, że nie obraziłby się za możliwość porozmawiania z Parkerem przed przybyciem Gwen, ale na to nawet nie liczył. Jakoś nie wierzył, że pojawiliby się w preferowanej przez niego kolejności, nie tylko ze względu na swoje obietnice, dzielącą ich odległość i całą resztę praktycznych kwestii, ale i tak po prostu przez typowe szczęście - albo raczej nieszczęście - Osborna. Trudno. Musiał przynajmniej próbować wierzyć w to, że Peter był wystarczająco dobrze przygotowany na to spotkanie... I że w jego trakcie nie palnie czegoś niewłaściwego. Za bardzo. I zbyt często. Bo coś palnie na pewno... I Harry już się na to mentalnie nastawił, naprawdę. Oby tylko Gwen nie była na niego zbyt zła za to, że go sprowadził. Co prawda Osborn podejrzewał, że powinno jej szybko minąć - kiedy tylko dotrze do niej, że tak było jednak lepiej - ale w pierwszym momencie mogło się zrobić nieprzyjemnie.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Brookfield Place Sob Maj 11, 2019 3:09 pm | |
| Szczęśliwie dla spider – girl, w całej tej zaistniałej sytuacji, sprzedawcy w sklepie odzieżowym okazali się nad wyraz wyrozumiali, bez sprzeciwu pozwalając jej skorzystać z asortymentu jakim dysponował salon. Być może wpływ na to miał fakt, iż Gwen przed chwilą ocaliła firmę przed koniecznością liczenia się z znacznie większymi stratami, czy chociażby to, że para zatrzymanych przez nią zbirów posiadała przy sobie znaczną ilością gotówki, los której znalazł się obecnie w rękach dwójki pracowników sklepu, w każdym bądź razie nastolatka bez przeszkód zaopatrzyła się w dresową bluzę z kapturem, szerokie spodnie i czapkę pod którą była w stenie schować sięgające ramion włosy. Wszystko to po to by w jakiś sposób zamaskować noszony obecnie strój bohaterki oraz nie przyciągać uwagi przechodniów, faktem iż stoi się w kolejce przed męska toaletą. Stacy była przekonana iż jakoś będzie w stanie wytłumaczyć Harry’emu te nagłe samodzielne zakupy. Poza tym nie spodziewała się z jego strony wykładów o modzie, czy w ogóle jakichkolwiek uwag odnośnie wybranych przez siebie kreacji. Dziewczyna nie miała pojęcia jak podchodziła do podobnych spraw jej odpowiedniczka w tym świecie. Ona sama raczej nie zaliczała się do osób zorientowanych co do aktualnych modowych trendów. To Mary Jane zwykle doradzała Gewn co i jak. Tymczasem spider – girl, jeśli w ogóle śledziła jakieś nowinki w kwestii strojów, to raczej były to doniesienia odnośnie najnowszych kostiumów superbohaterów, takich jak na przykład uniform Kapitan Marvel, niż te z znanych salonów mody. Nerwowo przeskakując z nogi na nogę, Gwen zastanawiała się jak bardzo jest już spóźniona. Dwie minuty minęły na pewno, a ona nawet nie znalazła biura informacji, o nadaniu jakiegokolwiek komunikatu nie wspominając. Dziewczyna w ciemno mogła zakładać, że nawet jeśli Harry głośno nie poruszy tego tematu, to gdzieś tam w swojej głowie zanotuje sobie to dziwne zdarzenie, pytając o nie w najmniej dogodnym do tego momencie. W tej sytuacji chyba najlepszym rozwiązaniem będzie wrócić do niego, przyznać się do porażki i kontynuować poszukiwania już w dwójkę. Oczywiście tym razem starannie omijając ten sklep, w którym wcześniej zawitała jako spider – girl. Przede wszystkim jednak Gwen musiała odzyskać swój plecak i komórkę. Bez tej ostatniej nie była w stanie ruszyć dalej. Nawet nie pamiętała w okolicy jakich sklepów H2O miał na nią czekać. - Siedzenie tu tyle czasu powinno podchodzić pod paragraf. - Złośliwie zauważyła Stacy, gdy drzwi od łazienki wreszcie się otworzyły. Sekundę później nastolatka zorientowała się, że wychodzący stąd młody chłopak ma przy sobie jej plecak. - Hej! To moje! Oddawaj! - Krzyknęła spider – girl, natychmiast rzucając się w pościg. Dopiero po chwili Gwen uświadomiła sobie, że był to błąd. Powinna była od razu kopniakiem wepchnąć złodzieja do środka i siłą wyrwać mu z rąk swoją własność. Tymczasem krzycząc niepotrzebnie tylko sprawiła iż uwaga przechodniów skupiła się dokładnie na niej. W takich momentach, konieczność ukrywania swojej drugiej tożsamości, stawała się nad wyraz ciężkim obowiązkiem. Stacy zrozumiała, że musi złapać intruza nie wzbudzając przy tym większych podejrzeń, chociaż już samo to że dziewczyna dogania i kladzie na podłogę swojego rówieśnika, musiało wzbudzać jakieś zainteresowanie. Co gorsza drań usiłujący zwinąć jej plecak okazał się być wyjątkowo szybkim. Gwen kontynuowała pościg czkając na okazję w której jej ofiara wbiegnie w jakiś poboczny korytarz, gdzie z kolei ona będzie mogla wykorzystać swoje pajęcze umiejętności. Na logikę tak właśnie powinno to wyglądać. Jakby nie patrzeć, przeciskając się przez tłum, złodziej ryzykował iż w końcu trafi na kogoś kto w poczuciu obywatelskiego obowiązku zechce pomóc okradzionej. Niestety ten konkretny rabuś najwyraźniej tego nie wiedział, ponieważ zamiast kierować się do bocznego wyjścia, ruszył prosto w kierunku holu, tam gdzie na ławce czekał Harry, zapatrzony w ekran swojego smartfona. - Zatrzymaj go! - Zawołała Gwen, mając nadzieje ze jej przyjaciel nie tylko jest w stanie wystarczająco szybko zorientować się w sytuacji ale również w jakiś sposób jej przeciwdziałać. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Brookfield Place Sro Maj 15, 2019 9:47 pm | |
| Prawdę mówiąc w tym momencie Harry rozważał już wysłanie do Gwen kolejnej wiadomości, albo nawet zadzwonienie do niej, aby szybciej i bardziej bezpośrednio omówić sprawę. Fakt faktem, że nigdzie się w gruncie rzeczy nie spieszył, ale nie oznaczało to od razu, że chętnie spędzał swój cenny czas czekając praktycznie bezczynnie w centrum handlowym... Szczególnie w takim tłumie. To chyba najbardziej mu w całej tej sytuacji przeszkadzało. Nawet trzymając się na uboczu i dzięki temu mając dla siebie trochę przestrzeni, mężczyzna wciąż czuł się przytłoczony. Z tym postanowieniem, Osborn wyszedł z przeglądarki, równocześnie podnosząc się na moment z miejsca, aby przed nawiązaniem połączenia jeszcze raz rozejrzeć się po okolicy... Bo a nuż Gwen właśnie się do niego zbliżała i dzwonienie okazałoby się kompletnie niepotrzebne? Zamiast niej jego uwagę przyciągnął jakiś chłopak przeciskający się między ludźmi... Najwyraźniej w ogromnym pospiechu, jeżeli sądzić po tym, jak na nich wpadał, lawirował, zderzał się z nimi barkami i ani myślał za to przeprosić. Ech, Nowy Jork. Jak go nie kochać. Harry zapewne by to zignorował i wrócił do własnych spraw, gdyby w następnej sekundzie ponad szum głosów, urządzeń i przemierzających ulice na zewnątrz samochodów nie wybił się znajomy głos... I tak naprawdę Osborn nie musiał się nad tym nawet zastanawiać, by połączyć fakty i bardzo prędko dojść do wniosku, iż oczywiście, że Gwen się w coś wpakowała, jak mógł w ogóle liczyć na coś innego? W końcu ta jej wersja zdawała się mieć w sobie całkiem sporo z Parkera, pomijając cisnący się na usta podtekst... To normalne, że musiała też być magnesem na kłopoty. Mężczyzna poświęcił tylko moment na westchnięcie, połączone z równoczesnym wsunięciem telefonu do kieszeni, aby w zamieszaniu przypadkiem nie wyleciał mu z dłoni. W tym czasie nie spuszczał już wzroku z uciekającego - zbliżającego się do niego - chłopaka i... Tak, teraz rozpoznawał już chyba trzymany przez niego plecak Gwen. Czyli jedna kwestia sama się wyjaśniła. Pozostawało tylko pytanie... Jak najlepiej będzie go zatrzymać? Gdyby dookoła nich było teraz więcej miejsca, Harry po prostu by go przewrócił. W takim wypadku wyglądałoby to chyba wystarczająco naturalnie i złodziejaszkowi ciężko byłoby się wymknąć, bo najpierw musiałby zmarnować moment na pozbieranie się z ziemi... Ale w obecnych okolicznościach najprawdopodobniej wylądowałby po prostu na innym przechodniu, może pociągnął go ze sobą na podłogę, a może tylko się od niego odbił... Nie, nieważne. To nie miało sensu. Złapanie za sam plecak mogłoby go z kolei uszkodzić, za ubranie - rozerwać je i tak czy siak pozwolić chłopakowi zwiać... Tak naprawdę zostawała tylko jedna opcja, która powinna być bezpieczna, ale i tak wymagała włożenia odrobiny wysiłku w utrzymywanie pozorów. Tak się nad tym wszystkim zastanawiając, Osborn zbliżył się już do miejsca, przez które nieznajomy powinien chcieć się zaraz przecisnąć, odczekał aż do idealnego momentu, kiedy ten musiał go minąć... I wówczas chwycił go za nadgarstek, jednocześnie zahaczając stopą o jego kostkę, aby podciąć mu nogę. Jako że przytrzymywał go w miejscu, a nawet szarpnął jego rękę ku górze, nie ryzykował obaleniem chłopaka na przypadkową, niewinną osobę, sam zaś szybko przemieścił się za jego plecy, zmieniając przy tym nieco swój uchwyt... Dla własnej wygody i po to, żeby mimo wszystko nie zrobić mu zbyt poważnej krzywdy. Choć rękę w miarę możliwości mu wykręcił, przynajmniej na tyle, na ile pozwalała na to obecność plecaka... W którym to celu musiał przyklęknąć za nim na jedno kolano, ale trudno. Czego się nie robiło dla - och, w tym wypadku dla Gwen. Albo raczej dla własności Gwen. Skoro zaś już o niej była mowa, to Harry zakładał, że dziewczyna powinna do niego niedługo dotrzeć... Choć prawdę powiedziawszy po usłyszeniu jej głosu nie tracił czasu na odnalezienie jej wzrokiem w tłumie. Zakładał, że musiała być wystarczająco blisko, ale teraz tym bardziej nie mógł tego sprawdzić. Nie dość, że znajdował się niżej, to jeszcze musiał mieć na oku rzucającego się i protestującego chłopaka... A jeżeli raz czy drugi pozwolił sobie trochę mocniej zacisnąć palce, to hej, dbał o to, aby nie połamać mu kości, coś mu się chyba od życia na leżało. Na przykład te całkiem satysfakcjonujące jęki bólu delikwenta za każdym razem, gdy nacisk na moment wzrastał... Nie, wbrew pozorom Osborn wcale nie miał sadystycznych zapędów. Tylko... Cieszył się z tej sprawiedliwości. Co było najzupełniej normalne. Prawdziwa sztuka polegała na utrzymywaniu balansu pomiędzy sprawowaniem kontroli i wyglądaniem tak, jak gdyby miał z tym drobne problemy - nie za duże, aby chłopak nie poczuł się pewniej, ale jednak jakieś. Mógł się przecież powoływać na siłownię i treningi z samoobrony, to każdy by zrozumiał, ale wszelkie nadludzkie czynniki musiały już pozostać tajemnicą... W związku z czym udawał. Na szczęście z graniem ról też posiadał już niezłe doświadczenie. - Gwen? - spytał, podnosząc przy tym trochę głos, ale nie krzycząc. Skoro wcześniej dosłyszał zawołanie dziewczyny, a od tego czasu musiała zmniejszyć dzielącą ich odległość, to miał nadzieję, że mogła wyłapać swoje imię. A że wokół nich zrobiło się teraz nieco więcej wolnej przestrzeni, pozwalającej ludziom wygodniej obserwować rozwój wydarzeń i nie musieć się w nie wtrącać... To tak naprawdę tym lepiej dla nich. Przynajmniej pod tym względem, bo wylądowanie na widoku wcale nie było takie dobre.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Brookfield Place Czw Maj 16, 2019 7:50 am | |
| W typowy dla siebie sposób, czyli dopiero po fakcie, Gwen nagle nabrała wątpliwości czy aby na pewno dobrze postępuje, na siłę próbując zrobić z Harry’ego bohatera? Była przekonana odnośnie tego, iż wcześniej czy później sama ujęłaby złodzieja, w związku z czym angażowanie w to przyjaciela było niepotrzebnym narażaniem go na niebezpieczeństwo, tym bardzie iż obawiała się, że uciekinier może mieć przy sobie nóż lub inną broń. Co by nie mówić, byli w Nowym Yorku. Wariatów gotowych zaatakować za głupi plecak tu nie brakowało, a ona z kolei miała wystarczająco traumatycznych przeżyć związanych z utratą kogoś bliskiego. Tymczasem Harry Osborn z tej rzeczywistości, raz że szybko awansował do tej właśnie grupy osób, a dwa, wyraźnie dał jej do zrozumienia, że będzie zły jeśli ona za bardzo namiesza w jego świecie, co zapewne również dotyczyło się sprowadzenia zagrożenia na jego osobę. Z drugiej strony „uciekaj” wypowiedziane chwilę po tym jak krzyknęła „łap go”, specjalnie nie miało sensu. A już z całą pewnością nie pomogłoby Osobrnowi podjąć decyzji. Gwen nie pozostawało nic innego jak zwiększyć swoje wysiłki w kwestii torowania sobie drogi przez zatłoczone centrum handlowe. Wcześniej przykładała sporo starań aby z gracją wymijać innych zakupowiczów, teraz natomiast po prostu ich odpychała, niektórych z siłą zdecydowanie nieadekwatną do postury smukłej nastolatki, a wszystko po to by dopaść zbiega zanim ten dopadnie Harry’ego. Harry’ego który jak się okazało radził sobie świetnie z zatrzymaniem i obezwładnieniem napastnika. - Oddawaj! – Gwen od razu zabrała się za odzyskiwanie swojej wartości, ignorując przy tym fakt, iż szarpiąc za plecak utrudnia nieco przyjacielowi kontrolowanie swojej ofiary, zmuszając Harry’ego by ten przekładał dłonie przez paski jej torby. O dziwo pobieżna inspekcja zawartości plecaka nie wykazała jakichkolwiek braków. Gwen z każdą chwilą coraz bardziej nabierała przekonania, iż nie trafiła na profesjonalnego złodzieja, a jedynie na takiego uczynionego przez okazję. Nastolatka nie miała przy sobie zbyt wielu cennych rzeczy, a te nieliczne spokojnie można było przerzucić do kieszeni, nie wzbudzając przy tym niczyjej uwagi. Sam plecak zaś miał natomiast sentymentalną wartość tylko dla niej. Poza tym samo zachowanie chłopaka, który najpierw uciekał bez sensu, przepychając się tłum, a teraz złapany zaczął wrzeszczeć o pomoc, tak jakby to on stał się ofiarą całego zajścia, sugerowało iż ona i Harry mieli do czynienia z amatorem. Gwen nie miała pojęcia co powinni z nim zrobić. Biorąc pod uwagę wielkość ewentualnej szkody, wzywanie policji nie miało sensu, a to co wydawało się dziewczynie najbardziej odpowiednie, czyli zasadzenie złodziejaszkowi solidnego kopa, też nie bardzo wchodziło w grę, chociażby z racji ilości gapiów, zainteresowanych całym wydarzeniem. Na szczęście tą poważną decyzję mogła pozostawić Harry’emu, samej koncentrując się na tym jak wytłumaczyć swoja nagłą zmianę wyglądu. - Niczego nie brakuje. – Oświadczyła krótko, tak aby H20 wiedział iż dalsze przesłuchiwanie więźnia jest bezcelowe. – Jeśli zaś chodzi o to… - dziewczyna wskazała na swoje ciuchy - … to może nie pytaj. – Zasugerowała Gwen, podświadomie czując że takim rozwiązaniem tym bardziej podsyca ciekawość Herry’ego, sprawiając iż ten nie odpuści, wobec czego należało znaleźć jakiekolwiek wytłumaczenie. Nawet to najbardziej niedorzeczne. - Dobra, pewnie i tak zapytasz. Więc wyobraź sobie, że szukam tego miejsca z którego nadają komunikaty, a tu nagle patrzę - promocja. Ostatnie sztuki. Wiem, że brzmi strasznie to egoistyczne, ale pomyślałam że w ten sposób mogłabym równocześnie zapytać obsługę gdzie owo biuro informacyjne w ogóle jest. I tak siedzę w przebieralni, a tu jakieś łapsko chwyta mój plecak i … no dalej to już wiesz. To może chodźmy po prostu na te zakupy? – Zakończyła Stacy, przekonana iż było to najbardziej beznadziejne, nie trzymające się logiki, absurdalne tłumaczenie, które co gorsza próbowała wcisnąć jednemu z najbystrzejszych umysłów w mieście. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Brookfield Place Sob Maj 18, 2019 8:21 pm | |
| No tak, oczywiście, że plecak miał priorytet... Nawet nie siląc się na powstrzymanie odruchu przewrócenia oczami - i pomimo tego, iż kąciki jego ust przez moment lekko zadrgały, zdradzając, że nie był tak naprawdę poważnie zirytowany - Harry dostosował się do działań Gwen, aby mogła zdjąć swoją własność z pleców nieznajomego. Dla bezpieczeństwa przy okazji naparł na nie kolanem, nisko, żeby nie przeszkadzać w odzyskiwaniu plecaka... Ale czuł się z tym jakoś tak pewniej. Nie to, żeby uważał, że ten chłopak mógłby im jeszcze uciec, ale zawsze wolał dmuchać na zimne. Ostrożność leżała zwyczajnie w jego naturze. Głęboko, głęboko zakorzeniona. Ignorując dalsze protesty złodzieja, Osborn rzucił okiem ku Gwen, starając się przynajmniej wyczytać coś więcej z wyrazu jej twarzy, skoro póki co skupiła się na sprawdzaniu zawartości torby. Choć nie lubił być ignorowany, to w tym wypadku mimo wszystko jej się nie dziwił i to głównie dlatego nie chciał wybijać jej ze skoncentrowania. W końcu mógł poczekać te kilka, kilkanaście sekund, korona z głowy by mu przez to nie spadła... A już wolał, żeby zorientowała się teraz, jeżeli czegoś jej brakowało. Odzyskanie tego potem byłoby problematyczne, niezależnie od tego, jakie podejmą zaraz kroki - czy zaangażują policję, ochronę centrum, czy też zrobią jeszcze coś innego. Skoro zaś już o tym była mowa... To Harry przede wszystkim wątpił, aby w tej chwili jakiekolwiek służby miały czas przybyć i się tym zająć. Nie dość, że wyrządzona szkoda była drobna, więc w najpoważniejszym wypadku złodziej zapłaciłby pewnie kilkaset dolarów grzywny, może w porywach trafił na parę miesięcy do więzienia... Co może by go czegoś nauczyło, a może tylko pogorszyło jego sytuację... To przecież policja musiała być teraz potrzebna w całym mieście i to z pewnością do bardziej istotnych przypadków. Niezbyt się to Osbornowi podobało, ale odnosił wrażenie, że w takich okolicznościach lepiej było po prostu odpuścić. No, może po uprzednim nastraszeniu chłopaka... Choć z drugiej strony siniaki, obolałe ramię i nadgarstek oraz upokorzenie mogły już być dla niego jakąś nauczką. Harry nie zdążył jeszcze do końca zadecydować czy aby na pewno chciał to Gwen zasugerować, gdy dziewczyna odezwała się jako pierwsza, potwierdzając to, czego się spodziewał. Mężczyzna kiwnął głową na tę informację, wciąż pogrążony w myślach, lecz kiedy blondynka kontynuowała, zmuszony był ponownie na nią zerknąć. Jego brew powędrowała w górę, spojrzenie z kolei - za wskazaniem - przeskoczyło w dół, na strój Gwen. Szczerze mówiąc nie sądził nawet, żeby chciał wiedzieć... Prawdopodobnie by się zdenerwował. Po co marnować serum na zajmowanie się jego biednym sercem. Osborn już zamierzał powiedzieć właśnie to - no, może łagodniejszą wersję tego - kiedy jego towarzyszka gładko przeszła do monologu, którego podobno chciała uniknąć. Nie był zdziwiony. Za to rozbawiony owszem i zapewne odbiło się to w jego oczach... Oraz w sposobie, w jaki w miarę słuchania jeden kącik jego ust uniósł się zauważalnie w pół-uśmiechu. Och, nie wierzył w to wyjaśnienie. Ani trochę. Ale musiał przyznać, że dostarczyło mu jakiejś rozrywki, w związku z czym chwilowo był skłonny je przepuścić. Tak czy siak domyślał się z czego mogło wynikać takie kłamstwo, więc nie czuł ogromnego parcia na wymuszenie przyznania się do prawdy. - Nie zamierzałem pytać - odparł zwyczajnie, pozwalając Gwen mentalnie pluć sobie w brodę za to, że nie poczekała na jego reakcję, tylko od razu wkroczyła do akcji. Chociaż... Najwyraźniej lubiła mówić, więc może takie snucie historii jej nie przeszkadzało. Nieważne. Grunt, że z jej słów wynikało, iż najwidoczniej ona również nie chciała wzywać policji. Albo nie przyszło jej to do głowy. Wydawała się na tyle roztrzepana, że akurat w to mężczyzna byłby skłonny bardzo łatwo uwierzyć. Nie zmieniało to faktu, że czuł się zobowiązany przynajmniej do przedstawienia jej opcji. No i... Wciąż musiał jej powiedzieć o Parkerze. - Za moment pójdziemy na zakupy, obiecuję, tyle że najpierw mamy tu coś jeszcze do zrobienia. Ale na początek... Zgaduję, że chcesz go po prostu wypuścić? - spytał, równocześnie palcem wskazującym stukając dwa razy o nadgarstek wciąż mocno trzymanego przez siebie chłopaka, jak gdyby w ogóle mógł mówić o kimkolwiek innym. Trzeba przyznać, że nawiązanie tego tematu sprawiło, iż złodziejaszek niespodziewanie zastygł w bezruchu, jak gdyby doszedł do wniosku, iż perspektywa odejścia z miejsca wydarzeń bez zgarnięcia przez służby zasługiwała na bycie potulnym. Chłopak spróbował nawet zerknąć przez ramię na Gwen... W sposób, który prawdopodobnie uważał za proszący i pełen nadziei. Harry'emu kojarzył się trochę z Peterem, gdy liczył na to, że ktoś go za darmo nakarmi. Wiedziałeś, że chciał cię naciągnąć, ale i tak działał na serce, więc w dziewięciu przypadkach na osiem się łamałeś. Albo to może Osborn miał względem niego zdecydowanie zbyt miękkie serce. Pewnie tak. Wobec tego tutaj na szczęście zbyt miękkiego serca nie posiadał, w związku z czym na tę jego szopkę zareagował jedynie przewróceniem oczami. Najchętniej trochę by go nastraszył, ale nie wiedział kiedy zawita do nich Parker, a do tego czasu wolałby już mieć tę sprawę z głowy. W końcu pajęcze poczucie sprawiedliwości mogłoby się jeszcze odezwać i wkręcić ich w czekanie na policję albo gorzej. Bardzo prawdopodobne. I obecnie zbędne.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Brookfield Place Pon Maj 20, 2019 5:01 pm | |
| Torba odzyskana przez Gwen, błyskawicznie powędrowała na należne jej miejsce, to jest na plecy swojej właścicielki. Wbrew obawom, wszystko ułożyło się po myśli spider- girl. Dopiero teraz dziewczyna zauważyła, że Harry okazał się zadziwiająco wojowniczy, a przy tym na tyle sprawny, by z łatwością poradzić sobie z zatrzymaniem zbiega. Jej samej natomiast pozostało jedynie posprzątać po całym tym zamieszeniu. Nastolatka musiała postanowić coś w kwestii dalszych losów złodziejaszka, decydując o puszczeniu go wolno lub oddaniu go organom władzy, jako iż nieoczekiwanie ów wybór Osborn pozostawił jej, a poza tym, co dla samej Stacy było zresztą dużo ważniejsze, musiała sprawić by Harry w jakiś sposób zbagatelizował temat ostatnich wydarzeń, zapominając o nim jak najszybciej. Nie bez znaczenia było również to, by odwrócić od siebie uwagę gapiów i pozbyć się niechcianych tłumów. - Nie wiem czy zamierzałeś pytać. W każdym razie chciałam podkreślić, że temat jet na tyle nieistotny, iż w ogóle nie warto o nim myśleć. - Wyjaśniła Gwen, choć nie miała przekonania czy sugerowanie przed Harrym, że coś jest niegodne analizy, nie przyniesie przypadkiem odwrotnego skutku. Za to schwytany przez H2O chłopak natychmiast wyczuł w tym swoją szansę, błędnie odczytując słowa nastolatki, tak jakby te dotyczyły jego osoby. - Skoro tak, to co wam szkodzi mnie puścić? - Spytał złodziej. W odpowiedzi dziewczyna przybrała najbardziej srogi, bezkompromisowy, chłodny i pogardliwy wraz twarzy na jaki było ja stać. W tym celu zmarszczyła brwi, przymrużyła oczy, nieznacznie wydęła poliki, a same usta zacisnęła w cienka linię. Dodatkowo efekt rozgniewanej miały wspomóc dłonie ułożone na biodrach i ciało delikatnie pochylone w stronę skrępowanego łotra. Dziewczyna starła się również by jej głos brzmiał sucho i ozięble, a przy tym na tyle kategorycznie by uciąć jakikolwiek sprzeciw. - Dlaczego przywłaszczasz sobie cudze rzeczy? - Spytała Gwen. Nie wiadomo czy sprawiła to jej postawa, ton głosu, sens wypowiedzianego zdania, naciski z strony Harry’ego, czy w ogóle fakt iż pojmany nagle uświadomił sobie iż tak łatwo się nie wykręci, w każdym bądź razie chłopak nagle zmiękł, blednąc przy tym z przerażenia. - Ja … nie chciałem jej zabierać. Zamierzałem odnaleźć właścicielkę i oddać jej zgubę. - Wybełkotał chłopak, tym samym przyznając się do grzebania wśród zawartości torby. - I dlatego uciekałeś przede mną? - Nie dowierzała Gwen. - No bo wtedy… sorki… ale nawet nie wyglądasz jak dziewczyna… Przepraszam. Nieoczekiwanie dla złodzieja, zamiast się obrazić i jeszcze bardzie naciskać na jego karę, Stacy uśmiechnęła się pogodnie. - Mi tyle wystarczy. Możemy kontynuować zakupy. - Oświadczyła Harry’emu. Wszystko wyglądało na to iż tym razem los się do niej uśmiechnął. Nawet okoliczni gapie zaczęli się rozchodzić, w sporej mierze rozczarowani faktem, że z spodziewanej awantury niewiele wynikło. Ludzie ci najwyraźniej spacerowali po centrum handlowym tylko i wyłącznie w poszukiwaniu sensacji. Szybko zresztą znaleźli dla siebie inny interesujący obiekt plotek. Początkowo wśród tłumi dało się słyszeć jedynie mało sprecyzowane pomruki, jednak chwilę później nastąpiło ogólne poruszenie, za sprawą którego, większość osób zdecydowało się podążyć w ściśle określonym kierunku. - Czy mi się dobrze zdawało, czy też oni mówili o jakiś napastnikach, policji i czymś mega niezwykłym… chwila, a może ktoś tu znalazł szczątki tych robotów? Chodźmy. - Zauważyła wyraźnie podekscytowana Gwen, niemalże tupiąc nad Harry’m by ten jak najszybciej zostawił chłopaka i poszedł z nią za tłumem. Stacy nie lubiła być wścibska, jednak w sytuacjach gdy miała pod rękom „takie” odkrycie, postanowiła zaryzykować własną reputację. W końcu nigdy nie wiadomo kiedy podobna szansa pojawi się ponownie. Poza tym uważała iż każdy bohater powinien kierować się swoim instynktem. Niestety ten jej nie zawsze okazywał się być nieomylnym, czasem zamiast spodziewanego niebezpieczeństwa, prowadząc ją do celu który sama spowodowała. Spider-girl zorientowała się o co chodzi gdy podążając za tłumem, udało jej się pociągnąć Harry’ego prosto pod sklep w którym wcześniej związała w kokon parę włamywaczy. Oczywiście taki widok mężczyzn zwisających z sufitu musiał wywołać nie lada poruszenie. Póki co oni sami stali na skraju grupy ciekawskich, jednak Gwen zdawała sobie sprawę, iż nawet tu ryzykuje że któryś z sprzedawców rozpozna ją poprzez ciuchy jakie ma na sobie. - Eee… to chyba kolejna promocja. Nic ciekawego. - Zauważyła nastolatka, tym razem próbując nakierować uwagę przyjaciela na zupełnie inną cześć centrum handlowego. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Brookfield Place Sro Maj 22, 2019 9:17 pm | |
| Harry jedynie przewrócił oczami na dalsze tłumaczenia dziewczyny, po czym posłał jej spojrzenie zdające się mówić jasne, co tylko nie powiesz. Mimo to, zgodnie ze swoim wcześniejszym postanowieniem, nie naciskał i o nic nie pytał. Nie zależało mu aż na tyle, szczególnie w tym momencie, gdy nie dość, że ich rozmowy słuchał ten niedoszły złodziej, to jeszcze prawdopodobnie przynajmniej część gapiów, tych stojących wystarczająco blisko. Chociaż tyle dobrego, że nikt nie próbował się wtrącać. Co prawda normalnie Osborn nigdy nie posądziłby o takie ciągoty żadnego mieszkańca Nowego Jorku - pomijając bohaterów, ale oni stanowili osobną kategorię - ale z jego szczęściem akurat tu i teraz mogłoby kogoś tknąć sumienie i poczucie obywatelskiego obowiązku. Gdyby nawet mężczyzna chciał coś odpowiedzieć, to nie miałby ku temu obecnie okazji, bo do ich dyskusji wreszcie wtrącił się powalony chłopak... I Harry zdecydował się pozwolić Gwen rozegrać tę sytuację mniej więcej tak, jak miała na to ochotę. Oczywiście na wszelki wypadek wciąż monitorował rozwój wydarzeń, w razie czego gotów na czas wkroczyć, ale jak do tej pory nic nie wskazywało na to, aby miał zostać do tego zmuszony... Więc chyba mógł dziewczynie pod tym względem zaufać. Osborn słuchał więc i czekał, póki co zachowując swoje uwagi dla siebie - a parę ich zdecydowanie posiadał. Przede wszystkim naprawdę, naprawdę nie wierzył temu złodziejowi i to był pewnie główny problem. Jego tłumaczenie brzmiało po prostu głupio i Harry ledwo powstrzymał się przed parsknięciem na nie śmiechem... Szczególnie kiedy odruchowo wyobraził sobie jak jego Gwen zareagowałaby na taki tekst. Och, na pewno by się nie uśmiechnęła. Mogła być miła i urocza, ale do swojego wyglądu przykładała wagę. Podchodziła do niego bardzo starannie i ostrożnie. Fakt, iż ta Gwen najwyraźniej zupełnie się tym nie przejęła, stanowił więc dla Osborna drobne zaskoczenie... Nawet jeżeli prawdopodobnie nie powinien, bo przecież mężczyzna zdążył się już zorientować, że pod tym kątem jej podejście musiało być inne. Luźniejsze. Mimo to Harry zaczynał się właśnie zastanawiać czy mógł się już powoływać na dysonans poznawczy. I jak mógłby się tego odczucia pozbyć, bo naprawdę było dla niego niekomfortowe. Co z tego, że na rozsądek rozumiał sytuację? Wszystko to dawało przynajmniej jeden efekt, na którym Osbornowi tak czy siak zależało, czyli straszyło ich złodzieja. Dobrze. Należało mu się. Co prawda Gwen zakończyła zabawę zdecydowanie zbyt szybko, ale, ponownie, Harry'emu nie zależało w wystarczającym stopniu, aby miał zaprotestować. W związku z tym ograniczył się do posłania dziewczynie długiego spojrzenia... A w tym czasie ona już zmieniła temat, świergocząc coś na temat policji i szczątków robotów. Cudownie, tylko tego potrzebowali. Wzdychając głęboko, lecz cicho, Osborn niezbyt delikatnie puścił chłopaka i podniósł się na równe nogi, pozwalając młodemu w ekspresowym tempie pozbierać się z podłogi. Odprowadził go wzrokiem, gdy ten równie prędko wystartował z miejsca, zapewne starając się zniknąć w tłumie na wypadek, gdyby obecność policjantów w centrum doprowadziła Gwen do nagłej zmiany zdania. Harry nie sądził, aby miało to nastąpić, ale musiał przyznać, że nieznajomy wykazywał przynajmniej jakieś resztki instynktu samozachowawczego. W końcu lepiej dla niego, żeby jak najszybciej zszedł im z oczu. Wszystko to oznaczało, że Osborn nie spieszył się z ruszeniem za wskazaniem blondynki. Co prawda nie ociągał się na tyle, aby miało to wyglądać na umyślne opóźnianie, ale sprawdzenie zamieszania nie było dla niego niczym pilnym. Przeciwnie, szczerze mówiąc wolałby tego w ogóle uniknąć. Zgodnie z jego przewidywaniami kłopoty zdawały się podążać w ślad za Gwen lub chociaż tworzyć się w jej pobliżu, a on naprawdę posiadał dość własnych i nie czuł potrzeby pakować się w żadne nowe. - Jeżeli chcesz - zgodził się jednak, bo na kłócenie się tym bardziej nie miał w tym momencie ochoty. Pozostawał tylko jeden problem, którym mężczyzna zajął się po drodze w wybrane przez Gwen miejsce... A mianowicie wyjął z kieszeni telefon i prędko skomponował krótką wiadomość tekstową, którą od razu nadał do Parkera - "Porywa mnie dalej, dam znać." Po zatrzymaniu się niedaleko zbiorowiska ludzi, Harry instynktownie podniósł wzrok, szukając szyldów lub innych dobrze widocznych znaków charakterystycznych... I jego brwi podjechały w górę, gdy zamiast tego jego spojrzenie padło na podwieszonych pod sufitem jednego ze sklepów mężczyzn. - Masz bardzo dziwne wyobrażenie promocji - skomentował suchym tonem, nawet nie patrząc przy tym na Gwen. Co do niczego ciekawego, to w gruncie rzeczy dyskutować nie mógł, bo faktycznie w tym mieście człowiek po pewnym czasie przyzwyczajał się do tego rodzaju widoków, ale... Ale cóż, teraz przynajmniej wiedział już gdzie dokładnie - i dlaczego - dziewczyna mu wcześniej na tak długo zniknęła. No i wyszło na to, że wcale nie musiał pytać. - Ale o tym pogadamy później. I nie w miejscu publicznym - dodał, a że do tego czasu zdążył zorientować się w otaczających ich lokalach, to znów sięgnął po telefon i wysłał kolejny SMS, równie zwięzły co poprzedni, zawierający jedynie nazwy dwóch z pobliskich sklepów. To powinno być dość informacji, żeby Peter mógł ich bez problemu namierzyć. W końcu centrum posiadało rozstawione tu i tam mapki, z których w razie czego mógłby skorzystać.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Brookfield Place Czw Maj 23, 2019 9:13 am | |
| Gdyby nie obawa dotyczącą możliwości zdemaskowania, Gwen bardzo chętnie zrzuciłaby odpowiedzialność za swoje czyny na działalność spider-mena, a tym samym, wykazując zainteresowanie bandziorami uwiezionymi w pajęczej sieci, zyskałaby możliwość ponownego wypytania Harry’ego odnośnie informacji na temat poszukiwanego przez siebie bohatera. Dziewczyna była przekonana, że jej przyjaciel wie więcej niż do tej pory powiedział, jednak nie chciała za bardzo naciskać, po to by nie wzbudzać podejrzeń. Uznała ze lepiej aby cały ów proces pozyskiwania wiadomości wyglądał naturalnie. Obecnie zaś pozostawało jej jedynie mocniej naciągnąć czapkę na uszy i udawać że niczego nie dostrzega, jednocześnie ciesząc się faktem, że sam Osborn nie drąży kłopotliwych tematów. - Wyczulenie na promocje to ewolucyjna cecha. Oczywiście u posiadaczy platynowych kart, takowa w ogóle się nie wykształca. – Odcięła się nastolatka, słysząc komentarz Harry’ego na temat swojego postępowania. Rzucone luźno „pogadamy później”, zabrzmiało dość złowróżbnie, jednak Gwen nie specjalnie się tym przejęła. Stwierdziła jedynie iż sama będzie musiała przećwiczyć to całe przewracanie oczyma, które tak świetnie wychodziło Harry’emu. Dziewczyna nie miała pojęcia ile tak naprawdę H2O był w stanie dostrzec i jakie na tej podstawie wysnuł wnioski, w każdym bądź razie ona zauważyła, że mężczyzna dość często zerka na ekran swojego telefonu. Tak jakby się nudził. Trudno zresztą było zakładać że towarzystwo nieco roztrzepanej nastolatki będzie dla milionera sprawą wyjątkowo interesującą. Nawet jeśli ta pochodziła z alternatywnej rzeczywistości. - Kłopoty w pracy? – Niby od niechcenie spytała Gwen, próbując się dowiedzieć co trapi jej towarzysza. Być może po prostu, jak większość mężczyzn, Harry nie przepadał za zakupami, co by oznaczało, że z każdym kolejnym kwadransem spędzonym w centrum handlowym coraz trudniej będzie mu powstrzymać się przed ostentacyjnym ziewaniem. Bardzo prawdopodobne było również to, iż jako milioner w ogóle nie odwiedzał takich miejsc. Stać go było zapewne na stylistę i na to by producenci znanych odzieżowych marek sami pukali do jego rezydencji. - To jak, pokażesz mi w których butikach ubierają się krezusi? – Zażartowała Stacy obdarowując Harry’ego szerokim uśmiechem. Dziewczyna zdała sobie nagle sprawę, że dokuczenie przyjacielowi z racji tego iż ten jest obrzydliwie bogaty, wcale nie musi być czymś złym. Jej MJ zawsze podkreślała, że powinni oceniać Harry’ego za to jaki jest, a nie z racji tego kim zarządza i ile ma pieniędzy w kieszeni, z kolei ona i Peter uważali, że skoro są blisko, to mogą sobie pozwolić na odrobine poufałości, podczas gdy to szef Oscorp powinien wyrobić sobie do tego dystans. Oczywiście przy Mary podobnych żartów było znacznie mniej. Na szczęście sama Gewn mogła mieć pewność, że przynajmniej ten tutaj Harry na nią nie naskarży. Gdy tak próbowała ciągnąc mężczyznę za sobą, gdziekolwiek byle dalej od sklepu w którym działała spider-girl, z głośników rozmieszczonych po całym holu nagle rozległ się głos informujący o miejscach zbiórki, dla osób zaginionych. Wszystko wskazywało na to że kobieta którą spotkali wcześniej, sama wprowadziła jej plan w życie. Na każdym piętrze wyznaczono charakterystyczne lokalizacje, gdzie następnie spisywano osoby będące w potrzebie. Co więcej, informator przekazywał również wytyczne dotyczące poruszania się pojazdów, które obecnie blokowały całe Centrum. Stosowanie się do procedur miało pomoc w rozładowaniu gigantycznego korka, a jednocześnie umożliwić służbom ratowniczym dotarcie do środka. - Myślisz ze sami na to wpadli, czy to wszystko moja zasługa? – Z nieukrywaną satysfakcją spytała Gwen wpatrując się w jeden z głośników. – Może jak kiedyś tam spotkam wreszcie pana Starka, powinnam mu powiedzieć ze jestem genialna? – Podsumowała nastolatka. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Brookfield Place Sro Cze 05, 2019 3:46 pm | |
| Harry jedynie zamruczał cicho - w sposób, który mógłby zostać uznany albo za neutralny, albo za potakujący - na ten komentarz o wyczuleniu na promocje. Jeżeli miał rację we wszystkich lub przynajmniej w większości swoich podejrzeń, to byłby raczej skłonny stwierdzić, że taki dodatkowy zmysł charakteryzował najwyraźniej pająki... Musiał, bo inaczej Osborn nie miał pojęcia jak Peter przeżywał na wypłatach z gazety... Ale oczywiście na głos tego powiedzieć nie mógł, jeszcze nie teraz i przede wszystkim nie tutaj, w miejscu publicznym. W dalszym ciągu trzymał się postanowienia, by nie naciskać. Dopiero następne pytanie Gwen bardziej przykuło jego uwagę i wywołało wyraźniejszą reakcję... Oraz delikatne ukłucie zakłopotania. Szybki rachunek sumienia potwierdził, iż być może jego zachowanie nie wskazywało na ogromne zainteresowanie, może wręcz na drobne lekceważenie, choć nie to było jego zamiarem. Zwyczajnie wychodził z założenia, iż krycie się z wysyłaniem wiadomości wyglądałoby bardziej podejrzanie od robienia tego otwarcie... I z opóźnieniem dotarło do niego jak poza tym mogło się to prezentować. Jego wina, potrafił to niechętnie przyznać - przed samym sobą. Najgorsze było zaś chyba to, iż nie dawało to nawet żadnych efektów. Parker mu nie odpisywał. Z jego szczęściem mógł nawet porzucić albo zgubić gdzieś komórkę... Lub po prostu korzystał z drogi powietrznej, pajęczynowej, dlatego nie mógł na nią zerknąć. Trudno, koniec końców mężczyzna nie spodziewał się, że jego przyjaciel dotrze na miejsce w krótkim czasie, więc nie czuł się nawet tą zwłoką zawiedziony. Głównie zrezygnowany i lekko zirytowany... To ostatnie dlatego, iż zmuszała go do kontrolowania sytuacji. Nieważne. Jeżeli Peter pojawi się w centrum, będzie mógł sam do niego napisać i zapytać o ich aktualne położenie. Harry miał dość podsyłania mu aktualizacji, w związku z czym teraz potrząsnął przecząco głową, zablokował komórkę i wsunął ją z powrotem na jej miejsce w kieszeni. W razie czego wyczuje dochodzące z niej wibracje, nawet jeżeli w typowym dla centrum handlowego hałasie nie dosłyszy sygnału dźwiękowego. - Już nic, nie przejmuj się - 0dparł krótko. Co prawda Gwen akurat powinna się trochę przejmować, przynajmniej zakładając, że Parker ich nie wystawi - co nie było wcale takie pewne - ale to nic. Prędzej czy później im wybaczy, choćby tylko ze względu na to, że w tym świecie nie miała większego wyboru. Kogoś musiała się trzymać, zezłoszczona czy nie. Może było to ze strony Osborna kiepskie podejście, ale nie zamierzał zaprzeczać faktom. Na szczęście dziewczyna najwyraźniej była w tym momencie bardziej zainteresowana kontynuowaniem zakupów i Osborn musiał przyznać, że w tym wypadku miała rację - naprawdę powinni się w końcu za to zabrać. I... Pewnie się pospieszyć. Jeżeli Peter do nich dołączy, to zapewne emocje ich obojga wezmą górę i Gwen straci wszelkie zainteresowanie sklepami. Póki co więc Harry przewrócił oczami na sposób, w jaki ujęła sprawę, równocześnie unosząc kącik ust w krzywym uśmiechu... I walcząc z chęcią zabrania nastolatki do właśnie takiego butiku dla krezusów. Och, jakże go ciekawiło to, jak by zareagowała - i czy faktycznie znalazłaby tam coś dla siebie. Miał wrażenie, że nie. Nie dlatego, że spoglądał na nią z góry, nic z tych rzeczy, tylko... Sam zdawał sobie sprawę z tego, że ta wyższa moda potrafiła wyglądać co najmniej śmiesznie. Lub sztywno. Przeczuwał, że ta Gwen zechce znaleźć dla siebie coś luźniejszego i codziennego. Może bardziej sportowego? Przeglądając w myślach tutejsze sklepy i starając się dobrać coś pasującego stylem, Harry już zamierzał odpowiedzieć, gdy z głośników zaczął być nadawany komunikat dla zagubionych osób. Mężczyzna odruchowo odchylił głowę minimalnie do tyłu i uniósł spojrzenie, lecz zaraz potem jego wzrok padł już na Gwen, kiedy ta ponownie się odezwała. Szczerze mówiąc nie miał pojęcia czy ktoś skorzystał z jej pomysłu, czy też centrum robiło po prostu swoje, zgodnie z jakimiś odgórnymi przykazaniami, ale nie przeszkadzało mu pozwolenie dziewczynie myśleć, że to rzeczywiście była jej zasługa... Bo może była. - Powinnaś. W niektórych sytuacjach lepiej zrobić wrażenie pewnością siebie, niż nie pozostawić po sobie zupełnie żadnego skromnością - odparł, bo przynajmniej za to mógł poświadczyć. Umiejętność wybicia się była istotna. A jeżeli nawet przez takie podejście można było wyjść na osobę arogancką... To traciło to na znaczeniu, kiedy mogło się podeprzeć swoje słowa czynami i udowodnić, iż nie chwaliło się bez powodu. Osborn miał z kolei przeczucie, że to akurat Gwen mogła zrobić. Może się mylił, ale opierał swoje domysły na... Na sposobie alternatywności ich światów, jeżeli brzmiało to sensownie. - A teraz na poważnie, sugeruję zacząć od tych sklepów, w których z większym prawdopodobieństwem trafisz na coś w twoim guście, a potem możemy iść się pośmiać z dzisiejszej mody w tych bardziej wyszukanych - zaoferował, nie dzieląc się już z dziewczyną informacją, iż jedne i drugie tak naprawdę nie różniły się aż tak strasznie cenami. Tak, to było drogie miejsce, w konwencjonalnym tego słowa znaczeniu. Za to oferowało dobrą jakość. Pomagało też to, iż większość tutejszych sklepów sprzedających ubrania dla kobiet znajdowała się niedaleko siebie, więc łatwo im będzie się między nimi przemieszczać. - Madewell? Nawet jeżeli nie spodoba ci się tam nic innego, to przynajmniej wybór jeansów powinien być wielki, w tym się specjalizują - dodał, odbijając już w odpowiednim kierunku, żeby poprowadzić Gwen do wspomnianego przez siebie lokalu. Obok niego był jeszcze Kors, po przeciwnej stronie alejki między innymi J.Crew... Pomiędzy nimi blondynka powinna być w stanie zebrać garderobę na jakiś czas. A jeżeli nie, to zawsze mogli na poważnie spróbować w tych bardziej eleganckich sklepach. To w końcu nie tak, że nie posiadały żadnej oferty dla młodszych osób.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Brookfield Place Czw Cze 06, 2019 8:12 am | |
| Gwen z ulgą przyjęła fakt, iż zaproponowany przez Harry’ego sklep, nie jest tym w którym ona zdążyła narobić zamieszania. Dzięki temu mogła przynajmniej pozwolić poprowadzić się na zakupy bez konieczności wszczynania kolejnej dziwnie brzmiącej dyskusji. Nawet jeśli w dalszym ciągu uważała, że uzupełnienie posiadanej przez nią garderoby, jest sprawą zupełnie zbędną, bo przecież nie zamierzała pozostawać w tym świecie na długo, i tak nie miała gdzie trzymać nadmiaru ubrań, a poza tym mogła do woli korzystać z ciuchów jakie zostawiła po sobie druga Gwendolyne, do tego w porównaniu z czekającym ich zadaniem związanym z odnalezieniem drogi do jej rzeczywistości, zakupy wydawały się rzeczą błahą i niepotrzebnie zajmującą czas, nie oznaczało to wcale iż nastolatka nie posiadała perfekcyjnie dopracowanego shopping planu. Jak na prawdziwą dziewczynę przystało, na taką okoliczność Stacy zawsze pozostawała przygotowana. Jednak tym razem nie chodziło o to by wzbogacić się o cos w „swoim guście”, ale przy pomocy platynowej karty Harry’ego, zrealizować inny konkretny cel. Krótki rzut oka na garderobę swojej odpowiedniczki, uzmysłowił Gwen jak bardzo z własnymi kreacjami pozostaje nie na miejscu. Co prawda jej samej jakoś to specjalnie przeszkadzało, ale uznała, że kiedyś wreszcie należy podjąć decyzję by ubierać się stosownie do wieku. Zwłaszcza jeśli w perspektywie ma się spotkanie z panem Starkiem i drugim Peterem. W podobnych sytuacjach lepiej jest wyglądać na koleżankę z pacy Harry’ego Osborna, niż na jego zbuntowaną młodszą siostrę. Dlatego też bez wodzenia wzrokiem po półkach oznaczonych jako działy młodzieżowo – sportowo - rockowe, nastolatka zawędrowała do miejsca gdzie mogła znaleźć kolekcje eleganckich koszul oraz pasujących do nich swetrów, spódniczek i rajstop. Jedynie buty postanowiła pozostawić w bardziej sportowej stylizacji, w obawie iż nie zrobi dobrego wrażenia rozkładając się na ziemi tuz przed panem Starkiem, chwile po tym jak połamie obcasy. Te ostatnie zdecydowanie odpadały. Przy obecnych wyborach Gwen starała się kierować wszystkim zapamiętanymi przez siebie modowymi wskazówkami udzielonymi jej przez MJ, choć tych utrwalonych w pamięci akurat nie było zbyt wiele, oraz gustem jaki sama dostrzegła u drugiej Stacy. Z tego co nastolatka zdążyła się zorientować, tamta była ciut starsza od niej i najwyraźniej dobór odpowiedniej stylizacji stanowił dla niej jeden z kluczowych priorytetów. Poza tym dziewczyna patrzyła jak najszybciej znaleźć się w przebieralni, raz ze cały czas miała na sobie strój spider – girl, a dwa, obsługa sklepu spoglądała na nią nad wyraz podejrzliwie, niczym na potencjalną złodziejkę. Być może sprawiła to dość napięta sytuacja w całym Centrum Handlowym albo po prostu jej rówieśniczki nie stanowiły tu typowej klienteli, a jeśli nawet to nie zabierały z sobą rzeczy jakby jednym wyjściem planowały ubrać się na cały sezon. Fakt, że większość sklepów jeszcze nie funkcjonowała normalnie, najlepiej obrazowało to jak duża część zarówno kupujących jak i członków obsługi sklepowej stała bez ruchu, wgapiona w ekran telewizora, na którym zamiast typowych w tym miejscu reklam, obecnie leciało wydanie lokalnych wiadomości ilustrujących krajobraz po ataku robotów. Większość z osób zainteresowanych sytuacją w mieście, w milczeniu przyswajała sobie kolejne informację, tak jakby czekała na wytyczne odnośnie tego co robić dalej. Inny dyskutowali energicznie, forsując przy tym własne najdziwniejsze teorie. Jedni oskarżali pana Starka, zwalając całe nieszczęście na eksperyment który wymknął się spod kontroli, inni uważali że mamy do czynienia z atakiem z kosmosu lub buntem sztucznej inteligencji. Nie brakowało tez teorii spiskowej na temat rządu chcącego dokopać swoim obywatelom. Powyższa dyskusja przybrała na sile zwłaszcza w momencie gdy na ekranie pojawiło się miejscowe Centrum Handlowe, obarczone komentarzem, iż jedna z maszyn najprawdopodobniej eksplodowała tuż nad nim, a szczątki robota z dużym prawdopodobieństwem mogą znajdować się obecnie na dachu olbrzymiego kompleksu. Lidziom nakazano ostrożność i nie zbliżanie się do miejsca eksplozji, Wszystkim miały się zająć właściwe służby. Tyle że w opinii Gwen „właściwe” oznaczało dokładnie tyle, iż jest to sprawa dla niej. - Podobają ci się? – Nastolatka spytała Harry’ego prezentując mu swoje wybory, jednocześnie zastanawiając się jak zyskać odrobine czasu, podczas którego sprawdzi dach budynku. – To ja śmigam do przymierzalni. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Brookfield Place Nie Cze 09, 2019 3:03 pm | |
| W porządku, tego Harry się nie spodziewał. Zupełnie. Ostatnimi czasy rzadko kiedy coś naprawdę go zaskakiwało, głównie dlatego, że w całej swojej zgryźliwości przyzwyczaił się do - głównie nieprzyjemnych - niespodzianek i obecnie przyjmował je na ogół ze zrezygnowaniem i opcjonalnie gorzkimi myślami... Ale naprawdę oczekiwał, że Gwen skupi się na młodzieżowych kreacjach i na tę właśnie ewentualność planował. Co prawda nie miało to ogromnego znaczenia od tej strony, bo namierzone przez niego sklepy tak czy siak oferowały też bardziej eleganckie stroje, ale szok pozostawał szokiem. Nawet jeżeli całkiem nieźle skrywanym, pomijając uniesienie brwi i może drobne zawahanie się przy którymś kolejnym kroku. Osborn starał się nie chodzić ciągle tuż za swoją towarzyszką. Kręcił się w pobliżu, czekał, dzielił swój czas między obserwowanie tego, co robiła, a rozglądanie się po samym sklepie, ale nie chciał jej przeszkadzać. Tego nauczyły go zakupy z MJ. Pomagać, kiedy tego wymagała, a poza tym dawać jej przestrzeń do działania, bo ona sama wiedziała najlepiej czego chciała... Aż do momentu, gdy pytała go o zdanie, rzecz jasna. Szczerze powiedziawszy tak się teraz nad tym zastanawiając, mężczyzna czuł się trochę wytresowany, ale chyba nawet to akceptował. Przynajmniej odebrał odpowiednie przygotowanie na przyszłość - na okazje takie, jak ta. Zerkając po otoczeniu Harry nie był natomiast nieświadomy spojrzeń, które otrzymywała od personelu Gwen. Jego samego nie spotykały, być może ze względu na płeć, a może na to, że wyraźnie robił tu tylko i wyłącznie za towarzysza, więc nie ruszał ubrań... Lub może obsługa pamiętała go z wizyt z Mary Jane i dlatego był relatywnie ignorowany. Nieistotne, bo tak naprawdę obchodziło go przede wszystkim to, że najwyraźniej nikt go tutaj nie rozpoznawał z imienia i nazwiska - albo raczej z firmy. I oby tak już zostało. Anonimowość była w cenie. Dopóki zaś nikt nie wykraczał poza zwykłą podejrzliwość i dokładne obserwowanie poczynań Gwen, w jej imieniu również nie reagował. Zwracanie na siebie uwagi mijałoby się z celem, zarówno dla niego, jak i dla niej, a poza tym tak naprawdę nie istniały żadne realne podstawy do wykłócania się... Bo niestety krzywo się panie na nią patrzyły stanowiło raczej kiepski argument. Oczywiście istniała też opcja, że cała ta nerwowość wynikała po prostu z ostatniego ataku, a w takim wypadku czepianie się byłoby tym bardziej niedelikatne i nawet Harry, mający ogólnie kiepsko rozwiniętą empatię, potrafił to zrozumieć. Albo wypadałoby powiedzieć, że przynajmniej posiadał tego świadomość. Nieważne. Grunt, że on sam starał się już unikać śledzenia nadawanych wiadomości, bo prędko zdążył się zorientować, że w większości powtarzały rzeczy, o których i tak słyszał lub gdzieś je wyczytał... Albo zobaczył na własne oczy. Innymi słowy, traktowały o tym, czego nie chciał rejestrować i przeżywać ponownie. Wystarczyło, że o tym wiedział - rozdrapywanie nie miało sensu... A słuchanie mniej lub bardziej szalonych opinii osób obecnych w sklepie tylko go irytowało. Brakowało mu cierpliwości do takich sytuacji. I do ludzkiej głupoty. Może przede wszystkim do tego ostatniego... Zainteresowanie Osborna przyciągnęła dopiero wzmianka o centrum handlowym, w którym się w tym momencie znajdowali. To wystarczyło, aby w końcu rzucił okiem ku telewizorowi, równocześnie lekko marszcząc czoło. Cudownie, tylko tego im jeszcze brakowało - żeby sufit zawalił im się na głowę. Z drugiej strony... O ile w grę nie wchodził jeden z tych ogromnych robotów, to zagrożenie powinno być względnie niewielkie. I skupiać się głównie wyżej, a nie na parterze, na którym przebywali... No i może wokół budynku, gdyby coś miało zlecieć z dachu. Nie zmieniało to faktu, że informacja ta stanowiła świetną motywację do pospieszenia się. Lepszą od coraz późniejszej godziny, bo Harry był mimo wszystko przyzwyczajony do funkcjonowania wieczorami i nocami. Niestety nie z tych przyjemnych powodów. Z zamyślenia wyrwała go na szczęście Gwen i to jeszcze zanim zdążył porządnie się rozkręcić. Spojrzenie mężczyzny - po szybkim zamruganiu - powędrowało ku ubraniom, które wybrała... I instynktownie spróbował przywołać z pamięci kreacje preferowane przez MJ, czyli po prostu jej gust. Równie szybko dotarło do niego, że nie, to nie ta okazja, a gdy lepiej przyjrzał się podsuwanym strojom... Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że bardziej pasowały do tego, co pamiętał na temat garderoby Gwen. Może nie idealnie, ale o to byłoby trudno, bo w końcu moda i kolekcje w sklepach się zmieniały... Lecz wciąż wystarczająco blisko. Albo do tego, co nosiły niektóre pracownie Oscorp, te biurowe. Harry odnosił wrażenie, że właśnie o to dziewczynie chodziło, w związku z czym kiwnięciem głowy wyraził swoją aprobatę, nim przemówił. - Jasne. Powinny ci pasować, o ile w jakimkolwiek stopniu ufasz mojej ocenie. Tylko... - widział, że Gwen tak czy siak się spieszyła. Posiadał oczy. W rekordowym tempie uzbierała garderobę, nie narażając go na popadnięcie na stojąco w śpiączkę ze znudzenia, a teraz już wybierała się do przymierzalni, ale... Chyba mimo wszystko czuł się zobowiązany, żeby zwrócić jej uwagę na wspomnianą przed chwilą sytuację. Na wypadek, gdyby sama nie dosłyszała o czym była mowa. Miał tylko nadzieję, że tego zaraz nie pożałuje i nie osiągnie dokładnie odwrotnego efektu od zamierzonego. - Załatwmy to wszystko sprawnie, co? Dobrze by było niedługo się stąd zebrać, nawet jeżeli tylko po to, żeby nie przeszkadzać w akcji... Zgaduję, że straży pożarnej. Resztę potrzebnych drobiazgów ogarniemy bliżej domu - dokończył, ruchem głowy wskazując na telewizor, choć z kolei przez te ostatnie słowa miał tak naprawdę na myśli, że ktoś to dla nich zrobi. W końcu przybory toaletowe i inne akcesoria były dość uniwersalne i zebranie ich mogło zostać zlecone. Poza tym... MJ trzymała u niego parę swoich rzeczy i pewnie by nie zauważyła, gdyby ubyło jej na przykład trochę szamponu czy jakichś perfum. Więc w ostateczności pod tym względem byli ustawieni. - A po drodze możemy jeszcze zorganizować coś do jedzenia - dorzucił w ramach próby przekupstwa. Na Parkera to zazwyczaj działało, więc na tę Gwen też mogło, kto wie? A skoro już o Peterze była mowa... To, sądząc po braku wibracji z kieszeni, wciąż nie otrzymał od niego żadnej odpowiedzi. Bosko. Wcale nie czuł się olewany, ani trochę. Jasne, rozumiał to, że pająk mógł mieć jakiś powód, by się nie pojawiać i nawet nie odzywać - bo akurat zdejmował kotka z drzewa albo plątał ośmiornicy metalowe kończyny, czy czym tam się zwykle nie zajmował - lecz takie traktowanie i tak było irytujące. Harry nawet sobie nie wyobrażał tego, jak znosiła to MJ. Na jej miejscu chyba nie potrafiłby być z kimś, na kim w ogóle nie dało się polegać.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Brookfield Place Pon Cze 10, 2019 7:36 am | |
| Tak jak podejrzewała, Harry również zwrócił uwagę na informacje prezentowane w telewizji, dotyczące rzekomej eksplozji nad Centrum Handlowym, choć w odróżnieniu od Gwen, jej przyjaciel podchodził do nich dużo bardziej sceptycznie, dostrzegając w nich raczej potencjalne zagrożenie niż szansę. Niestety dla niego, ostrożność u Osborna była rzeczą tak naturalną, że w sytuacjach gdy ten rzeczywiście chciał zwrócić uwagę na możliwe niebezpieczeństwo, jego słowa co do zasady zostały zbagatelizowane. Bo przecież skoro zawsze mówił że „lepiej uważać”, to kolejna taka przepowiednia nie robiła już wrażenia. Mniej więcej tak samo działało ciągłe ostrzeganie przy przejściach przez jezdnię. Nikt tego nie robił, chodź każdy zapewniał że jest inaczej. Zwłaszcza że w umyśle nastolatki szczątki robota znajdujące się na dachu wieżowca oznaczały wyścig po to, kto pierwszy wejdzie w posiadanie kosmicznej technologii. Niewielkie ryzyko, dużo determinacji, odrobina szczęścia i można było ustawić się na resztę życia. Wyobraźnia Stacy podpowiadała jej sytuacje w której oto zjawia się na długo wyczekiwaną rozmowę z panem Starkiem, mając pod pachą kosmiczny procesor. Naturalnie w takim momencie jej akcje od razu podskoczyłyby znacznie do góry, a poza tym jeśli to ona będzie tą która przejmie pozostałości po Santinelach, to tym samym nie dopuści by takowe wpadły w ręce jakiś zbirów, którzy z kolei mogliby je wykorzystać do szkodzenia ludzkości. Idealne połączenie korzyści zbiorowej i indywidualnej. Dziewczyna żałowała jedynie tego, że jej plan nie był tak idealny jak wyznaczone przy jego pomocy cele. Wciąż miała przed sobą jedną przeszkodę co do której brakowało jej pomysłu jak ją obejść, a mianowicie ciekawość Harry’ego. Pomysł z przebieralnią był dość średni. Po pierwsze dlatego iż nie dało się z niej wyjść niezauważoną. Gwen w ciemno mogła zakładać że jej przyjaciel będzie czekał gdzieś obok, na moment w którym pojawi się w nowej kreacji. Zresztą nie tylko on, bo przecież połowa sklepowego personelu zerkała na nią podejrzliwie. Poza tym nawet dla spider- grill dotarcie na szczyt wieżowca, zabranie elektroniki, ukrycie jej i powrót na miejsce do przymierzalni, oznaczało czas który trudno było wytłumaczyć samym pobytem za parawanem. To po prostu nie mogło się udać. Nawet jeśli zamienić przymierzalnię na łazienkę. - Chcesz powiedzieć, że nie idziemy tam na górę tylko wycofujemy się rakiem? – Upewniła się Gwen przez chwile przekonana iż Harry mógł żartować, przez co lada moment zaproponuje wspólną ekspedycje na dach. Oczywiście nic takiego nie nastąpiło. – Jasne. Rozumiem. To twoja rzeczywistość, a my nie mieliśmy w niej mieszać. – Zapewniła nastolatka, w myślach krzyżując palce jak przy każdym kłamstwie. Stacy rozglądała się po sklepie odzieżowym, szukając dla siebie najlepszego rozwiązania. Na szczęście Harry sam podsunął jej pomysł, po pierwsze tym iż na pytanie o wybraną kreacje, udzielił najbardziej ogólnej, sztampowej, w praktyce nic nie znaczącej opinii, typowej dla mężczyzn, których główna uwaga skoncentrowana byłą na jak najszybszym zakończeniu zakupów. Swoją drogą Gwen była ciekawa jak Mary reagowała na te wszystkie „Tak, ładne. Bierzmy.”. - To działam. Zrobię zdjęcie i przedyskutuje to jeszcze z moją modową konsultantką. – Oświadczyła dziewczyna wskazując na dokonane wybory, celowo przy tym nie wspominając kogo konkretnie ma na myśli jak chodzi o udzielanie powyższych porad. Najważniejsze iż dzięki temu Harry powinien zrozumieć, że sam proces przymierzenia może porwać nieco dłużej niż on by tego oczekiwał. Po drugie Harry miał jeszcze jedną słabość – był sobą. Z kolei Gwen nie musiała długo czekać by wykorzystać taki atut. Wystarczyło by tylko na chwile oddaliła się od towarzysza, zmierzając w stronę przebieralni, by została zaczepiona przez jedną z ciekawskich kobiet. - Część młoda, czy mogłabym zapytać kim jest ten przystojny mężczyzna z którym rozmawiałaś przed chwilą? – Spytała kobieta w przyciemnianych okularach i finezyjną fryzurą przypominjącą pudla. - Kto? A ten. No przecież to słynny Harry O. Milioner, szef największej firmy w mieście i … a zresztą sama go pani o to zapyta. Jest tu co prawda incognito, ale mi udało się go namówić na autograf. – Odpowiedziała Gwen. Na właściwą reakcje nastolatka nie musiała długo czekać. Jej rozmówczyni najwyraźniej usłyszała wszystko poza sugestią o potrzebie prywatności z strony Harry’ego. - Przepraszam, panie Osborn! Czy mogłabym zamienić z panem dwa słowa! – Krzyknęła kobieta, wymachując dłonią w kierunku H2O. Stacy uśmiechnęła się triumfalnie. Jednym ruchem odegnała od siebie podejrzenia o kradzież, zapewniała sobie iż cała uwaga personelu skupi się na Harrym, w końcu taki celebryta w sklepie nie zdarzał się co dzień, a przy okazji zajęła czymś przyjaciela, na czas gdy spider – girl powędruje na szczyt wieżowca. Rzut okaz za siebie pozwolił Gwen upewnić się ze wokół Osborna zgromadził się tłum, niemal całkowicie ograniczający mu pole widzenia na nią samą. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Brookfield Place Czw Cze 13, 2019 5:37 pm | |
| Już pierwsza reakcja Gwen na jego słowa sprawiła, iż Harry uniósł brew... Na początek lekko, ale potem jeszcze bardziej, najpierw w taki sposób, jak gdyby wręcz wyzywał ją do wyrażenia innej opinii, następnie zaś po prostu w wyrazie niedowierzania. Poszło dziwnie łatwo. Jasne, usłyszał z grubsza to, co chciał usłyszeć, coś rozsądnego i logicznego, a w dodatku pokrywającego się z ich wcześniejszymi ustaleniami, ale... Paranoja nie pozwalała mu do końca spocząć na laurach i cieszyć się drobnym sukcesem. Tyle że... W obecnym układzie nie pozostawało mu tak naprawdę nic innego, jak tylko - odrobinę sceptycznie - kiwnąć głową, a następnie powędrować spojrzeniem po sklepie w poszukiwaniu przebieralni. Mógł sobie wątpić do woli i szukać dziury w całym, ale fakt pozostawał faktem, że przecież dziewczyna nie ucieknie mu stąd oknem. Prawdopodobnie. To znaczy, pewnie by mogła, gdyby się na to uparła, ale chyba nie zaryzykowałaby zauważenia, czy to przez niego, czy przez kogokolwiek innego... A w samych przebieralniach okien nie było na pewno, czyli ta opcja odpadała. Może więc i miała ochotę coś odstawić, ale brakowało jej ku temu sposobności i tym właśnie Osborn się pocieszał. - Mhm, powodzenia - odparł na informację o zdjęciu i konsultantce... A kiedy Gwen zaczęła się już od niego oddalać, nagle dotarło do niego co mu w tym zdaniu nie pasowało. Przyzwyczaił się do tego, iż MJ robiła podobnie, choć na szczęście nigdy nie zasięgała takich porad u niego, a po prostu wysyłała zapytania do swoich przyjaciółek w jego towarzystwie - lub o tym i ich reakcjach po fakcie mu wspominała... Ale rzecz w tym, że ona miała do kogo się w ogóle zwrócić. A Gwen? Zupełnie nowa w tym świecie, zapoznana z... Z tą kobietą, o której wcześniej wspomniała i najprawdopodobniej z nikim więcej? Bo przecież nie wysłałaby takiego ememesa do wiewióry, której tak chciała pomóc, skoro miały ważniejsze kwestie do omówienia na początek. Lekko zaalarmowany tym przemyśleniem, Harry powiódł jednak wzrokiem za dziewczyną, marszcząc przy tym czoło i krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Być może przesadzał, nie byłby to dla niego pierwszy raz, ale na ogół ostrożność mu się opłacała. Oczywiście na skraju jego świadomości wciąż błąkała się myśl, iż nie miało to znaczenia, bo Gwen i tak nie mogła się stąd wymknąć niezauważona, ale z każdą chwilą stanowiło to coraz mniejsze pocieszenie... Szczególnie w momencie, gdy zaczepiła ją jakaś kobieta, która najwyraźniej po krótkiej wymianie zdań - niedosłyszalnej dla niego - zwróciła się twarzą w jego stronę. Co było... Niepokojące. I podejrzane. A potem ta kobieta przemówiła. Albo raczej krzyknęła. W głębi ducha Harry aż się skrzywił, już ze względu na sam fakt, iż ktoś zupełnie obcy i zapewne nie mający do niego żadnego realnego interesu uznał za stosowne go zaczepić... Lecz w następnej sekundzie dotarło do niego co się tak naprawdę stało. Nie, nie tylko to, iż został rozpoznany i zaraz prawdopodobnie obsiądą go sępy. Niestety na to musiał zawsze brać poprawkę, gdy udawał się w miejsce publiczne i to bez ochrony. Ale okoliczności tego zajścia wyraźnie sugerowały, iż Gwen mieszała w nim palce, co w połączeniu z już i tak podkręconą podejrzliwością Osborna doprowadziło go do jasnego wniosku. Został wystawiony. Mężczyzna zdążył tylko na moment przymknąć oczy i dla uspokojenia westchnąć głęboko, co tak czy siak nie pomogło mu do końca zachować wewnętrznej równowagi, a kiedy ponownie rozchylił powieki, wokół niego - zgodnie z przewidywaniami - faktycznie zaczynał się już zbierać mały tłum. Cudownie, bo jeszcze tylko tego dzisiaj potrzebował. Najgorsze było zaś chyba to, że nie mógł nawet być niemiły, żeby pozbyć się niechcianego towarzystwa, bo to by mu na dłuższą metę zaszkodziło... A Oscorp naprawdę nie mogło sobie pozwolić nawet na najdrobniejsze psucie wizerunku. Ale zaraz. Jeżeli nie mógł z czymś walczyć, to czemu nie miałby tego przynajmniej wykorzystać? Bo to nie tak, że jego ręce pozostawały związane i musiał w milczeniu poddawać się męczarniom pod postacią nadskakujących mu pracownic. Przecież to był sklep, a skoro personel chciał mu się podlizać i zwrócić na siebie uwagę, to... To równie dobrze mógł konkurować o jego sympatię wykonując swoją pracę. Czyli pomagając klientom. Dokładniej tej jednej klientce, która z nim tutaj przybyła... - Tak, właściwie to nie tyle mnie, co mojej towarzyszce... To ta blondynka z naręczem ubrań, na pewno ją panie przy mnie zauważyły, przyda jej się asysta przy całym procesie przymierzania, dobierania rozmiarów i decydowania co najlepiej na niej wygląda - wciął się w momencie, gdy jedna z pracownic szczególnie głośno zagadnęła go o to, czym mogłaby mu służyć. Co prawda w tej chwili sam nie mógł Gwen dojrzeć, bo był na to zbyt osaczony, dlatego liczył na to, że personel będzie ścigać się o to, by pomóc. Podejrzewał, że możliwość pochwalenia się przed pracodawcą większą sprzedażą i przede wszystkim zagłaskaniem potencjalnie cennego klienta będzie na tyle kusząca, iż kobiety ruszą do boju... Przynajmniej te, które były tutaj zatrudnione, bo wśród nich i ich charakterystycznych strojów widział również zwykłych gapiów. Na szczęście nie mylił się i przynajmniej część z nich faktycznie zaczęła rozglądać się za opisaną przez niego dziewczyną... Co by przy okazji rozluźniło otaczający go wianuszek, kiedy wkroczyły do akcji. Tak jak się spodziewał, kilka osób jednak przy nim zostało, ale nie pracownic sklepu. Na to nie mógł nic poradzić, w związku z czym ograniczył się do przylepienia na twarz lekkiego, ale uprzejmego uśmiechu i słuchania jednym uchem tego, co miały mu do powiedzenia... Podczas gdy spojrzeniem znów omiótł wnętrze lokalu, starając się namierzyć Gwen - i już mieć na nią oko.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Brookfield Place Pią Cze 14, 2019 9:20 am | |
| Gwen nie zamierzała czekać i sprawdzać czy jej plan przyniesie spodziewane efekty. Założyła po prostu że tak się właśnie stanie. W odróżnieniu od Harry’ego, nastolatka nie była kimś kto martwił się na zapas, co w połączeniu z dużą wiarą w swoje możliwości, przekonaniu o posiadaniu nietuzinkowej inteligencji, objawiającej się błyskotliwością tworzonych pomysłów oraz bezsprzecznej słuszności własnego postępowania, nastolatka zaczęła działać, całkowicie skupiając się na tym co przed nią, zamiast na pozostawionym w sklepie przyjacielu. W ostateczności jakoś się przecież wytłumaczy. Szczęściem dziewczyny, Harry nie wybrał na początek eleganckiego ekskluzywnego butiku, który swoje zyski oparł na pojedynczej sprzedaży wysoko cenionych marek, stawiając na większy salon, który poza jakością miał również na uwadze wielkość obrotu, generowaną przez średnio zamożną klientelę. Sklep był dość dłuży. Zajmował dwie kondygnację posiadając przy tym kilka przebieralni i rzędy regałów, za którymi Gwen dość łatwo mogła zniknąć z oczu swojemu towarzyszowi, a następnie wytłumaczyć się że akurat ta najbliższa z garderób była zajęta. Nie mając pojęcia że szuka jej cały personel, a jej nieobecność na terenie sklepu wcześniej czy później zostanie odkryta, tym samym na nowo wzbudzając podejrzenia o planowanej kradzieży, bo przecież odwrócenie uwagi obecnością „rzekomego Osborna” mogło być tylko złodziejską zagrywką, Gwen przystąpiła do działania. Wepchnęła swoje rzeczy do jednej z kabin, a następnie przy pomocy pajęczej sieci zablokowała drzwi, upewniając się zawczasu by ta mistyfikacja nie była nazbyt widoczna , dzięki czemu zwykły klient, szarpiąc za klamkę i czując opór, powinien zorientować się iż przebieralnia jest zamknięta, po czy szukać innej wolnej. Przekonana iż wszystko jest jak należy, Stacy w pośpiechu opuściła sklep, zmierzając do windy w holu. To był najsłabszy element jej planu, ponieważ musiała czekać na moment w którym znajdzie się w windzie sama. Dopiero wówczas mogła upchnąć swoje ubranie do plecaka i już jako spider – grill wjechać na najwyższe z pięter. Póki co los jej sprzyjał. Ostrzeżenie nadane w komunikacie telewizyjnym sprawiło iż ludzie unikali górnych kondygnacji wieżowca. Być może ci którzy przebywali tu wcześniej, ewakuowali się zaraz po tym gdy usłyszeli wybuch tuż nad swoimi głowami? Gwen nie zamierzała tego analizować. Zamiast tego potrzebowała znaleźć dla siebie jakaś drogę dach. Schody alarmowe, niedomknięte okno, albo szyb wentylacyjny. Niestety w Centrum Handlowym nikt nie zamierzał ułatwiać zadania potencjalnemu szaleńcowi, który w sposób bardzo spektakularny chciałby spaść z samego szczytu, a co za tym idzie również nastolatka musiała szukać dla siebie alternatywnej trasy do celu. Rozglądając się po pomieszczeniach, na górze wyglądających raczej na typowy biurowiec niż miejsce gdzie ludzie tłumie robią zakupy, w końcu jakby nie patrzeć na taką wysokość nie dałoby się przenieść wszystkich zainteresowanych handlową ofertą, Gwen dotarła wreszcie do klatki schodowej, której wejście zablokowane było żółtą taśmą ostrzegawczą. - I niby te trochę foli miałoby kogoś powstrzymać? – Pogardliwie prychnęła spider – girl, zauważając iż samo znakowanie nosi wyraźne ślady tego, iż ktoś już przez nie się przebijał. Najwyraźniej skutecznie. Cokolwiek uderzyło w budynek musiało zrobić to gdzie w pobliżu, ponieważ to właśnie ten teren oznakowano jako „w remoncie”. Przeciskając się do zakazanej strefy, Gwen znalazła wreszcie to czego szukała. Oberwany sufit, otwierający przejście do klimatyzorowni, a następnie jeszcze wyżej. Bez wahania podskoczyła, a następnie podciągnęła się na górę. Większość znajdujących się tu urządzeń pracowała przez cały czas, generując przy tym spory hałas. Było tu też ciemno, przez co nastolatka musiała chwile odczekać do czasu aż jej wzrok przyzwyczai się do nowych warunków. Za to gdy tylko dostrzegła drzwi zewnętrzne, postanowiła więcej się nie patyczkować, wywarzając je solidnym kopniakiem. Skoro i tak właściciel budynku zamierzał przystąpić do inwestycji związanej z naprawą poniesionych strat, to dodatkowe zawiasy nie powinny stanowić dla niego dużego kosztu. Gwen odczekała chwilę. Zgodnie z kanonem jeśli coś miałoby do niej strzelać lub też rzucić się na nią, to ów moment powinien nastąpić właśnie teraz. Tymczasem póki co jedyna reakcją na jej przybycie, były podmuchy wiatru, na tych wysokościach dość wyraźnie dające się we znaki. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Brookfield Place Sro Cze 19, 2019 5:23 pm | |
| Uwolnienie się nie było łatwe. Wbrew pozorom Harry nie posiadał z tym nawet ogromnego doświadczenia, bo na ogół udawało mu się uniknąć aż takiego zainteresowania, gdy wychodził gdzieś samotnie... W towarzystwie zaś łatwiej się było przed tym uchronić lub ostatecznie wymigać, a kiedy miał przy sobie podwładnych albo ochroniarzy, to całość robiła się już dziecinnie prosta - bo po prostu zrzucał robotę na kogoś innego. Teraz nie miał tak dobrze i musiał jakoś poradzić sobie sam. Mimo wszystko trochę zaskakiwało go to, jak bardzo niektóre osoby nie potrafiły czytać języka ciała... Lub jak niesamowicie małą umyślnie przywiązywały do niego wagę. Sam również nie grzeszył empatią, ale potrafił bez większych problemów zrozumieć to, co przekazywała mu postawa rozmówcy. Wiedział, kiedy ktoś czuł się nieswojo czy niezręcznie i miał dość danej sytuacji - jak on teraz. Być może otaczające go kobiety naprawdę tego nie rozumiały. Może ich to nie obchodziło... Ale grunt, że zaczynało się to już robić irytujące. Wcześniej było po prostu niefortunne. Nastroju nie poprawiało mu także to, iż w pobliżu nie wiedział Gwen... I wciąż miał złe przeczucia odnośnie jej poczynań. Koniec końców próbowała go spławić, zresztą całkiem skutecznie, więc coś planować musiała. Byle nie starała się zwiać na dach, bo Osborn naprawdę nie sądził, aby istniała ku temu potrzeba. Straż pożarna poradzi sobie przecież z zabezpieczaniem terenu, a jeżeli chodziło o resztki robota... To, no właśnie, były to resztki. Po masowej autodestrukcji szanse na agresję ze strony maszyny były chyba w najlepszym wypadku nikłe, więc służby mogły pozbierać pozostałości i odpowiednio je zutylizować... Och, kogo on oszukiwał. Na pewno chciała dostać się na dach. Nie przejmując się swoim otoczeniem, na tę myśl Harry aż westchnął z frustracją, ale jego niechciane towarzyszki niespecjalnie się tym przejęły. W dalszym ciągu starały się przegadać jedna drugą, ale prawdę mówiąc mężczyzna nie był nawet w stanie podążać za ich jakże oryginalnymi narracjami... Choć, zgoda, głównie dlatego, że w ogóle nie próbował. Miał na głowie ważniejsze sprawy. Zresztą, sprawiał jako takie pozory słuchania, więcej chyba nie można było od niego w tych okolicznościach oczekiwać. Niespodziewanym błogosławieństwem okazał się dźwięk telefonu. Nie wiadomości tekstowej, lecz dłuższy, towarzyszący przychodzącemu połączeniu... I Osborn wewnętrznie podskoczył z radości. Szczerze powiedziawszy w tym momencie wziąłby nawet informację z Oscorp o ucieczce jakiegoś eksperymentu. No, zgoda, może nie, bo to oznaczałoby dla niego zbyt dużo roboty i zapewne kontrolowania wizerunku, ale... Ale przypomnienie o nudnym spotkaniu biznesowym już by przyjął. Z pocałowaniem ręki. Jak się okazało, kiedy tylko w ekspresowym tempie wyjął komórkę z kieszeni i zerknął na jej ekran, nie dzwonił do niego ani nikt z firmy, ani nawet nie Parker. Nie to, żeby tego ostatniego się spodziewał, choć brał tę możliwość pod uwagę... Lecz nie, na wyświetlaczu widniał inny kontakt - MJ. To... Mu odpowiadało. Sam miał do niej sprawę, a właściwie dwie. Poza tym, tak czy siak błogosławił ją za wyczucie czasu, które pozwoliło mu rzucić pobliskim paniom przepraszający uśmiech, a następnie wycofać się w okolicę wejścia do sklepu. Prawdę mówiąc wcale nie było tam ciszej... Ale za to bezpieczniej. Rozmowa przebiegła szybko i zakończyła się przedwcześnie, w dodatku z jego własnej winy. Zamierzał rozpocząć ją od upewnienia się, iż z Mary Jane wszystko było dobrze po tym całym ataku, ale nie dała mu dojść do słowa - równocześnie dziękując mu za to, że o niej pomyślał w kwestii organizowania ochrony i... Wytykając mu, że naprawdę nie musiał, bo sama by sobie świetnie poradziła. Na dodatek jego podwładni najwyraźniej działali jej na nerwy. Trochę to wszystko zbiło Harry'ego z tropu, bo nie rozumiał czy ostatecznie MJ była zadowolona czy nie, ale na szczęście do jednej z jej lepszych cech należało to, iż szybko potrafiła przejść nad czymś takim do porządku dziennego. Więc tak zrobili. Wówczas udało mu się już dowiedzieć, że nic jej się nie stało i spędziła większość dnia z daleka od akcji... A potem popełnił błąd taktyczny i spytał o Petera. To znaczy, nie o to, co robił wtedy, ale teraz. Po cichu liczył na to, że być może Mary Jane wiedziała gdzie się znajdował i kiedy można by się go było tutaj spodziewać, ale dziewczyna niespodziewanie się na to pytanie wycofała i z opóźnieniem dotarło do niego dlaczego. Jasne. Nie miała pojęcia ile Harry pamiętał i jak do tego obecnie podchodził, więc kierowała nią pewnie lojalność... Mógł się spodziewać, że czymś takim doprowadzi do końca dyskusji. W końcu w miejscu publicznym nie mógł jej niczego wytłumaczyć. Szkoda. Przez chwilę kusiło go nawet umówić spotkanie, w trakcie którego zapoznałby MJ z tą wersją Gwen, ale to najwyraźniej musiało jeszcze trochę poczekać... Zakładając, że blondynka w ogóle do niego wróci. Chyba nigdzie mu przez ten czas nie przepadła? A przynajmniej nie na dobre. Wątpił, aby miała coś takiego odstawić, ale z drugiej strony jej ostatniego zagrania też się nie spodziewał, więc kto wie. Musiał jednak bardziej na nią uważać. Pozwolił uśpić swoją czujność i to był błąd. Skoro zaś miał już komórkę w ręce, Osborn zdecydował się spróbować wysłać do Gwen krótką wiadomość. W pierwszej chwili planował zwykłe gdzie jesteś? Zamieszanie w sklepie sugerowało mu, że pracownice nie mogły jej znaleźć, więc posiadał usprawiedliwienie... Tyle że tańczenie wokół tematu i przymykanie oka zaczynało go już powoli drażnić. To głównie dlatego ostateczna wersja esemesa brzmiała inaczej... "Mam szczerą nadzieję, że nie pełzasz po dachu." Czy pająki pełzały? Chyba nie, ale to określenie zdawało mu się pasować najbardziej. Nie oddawało tego ich niepokojącego sposobu poruszania się, ale przynajmniej było równie paskudne.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Brookfield Place Czw Cze 20, 2019 11:48 am | |
| Gwen nie miała sprecyzowanego wyobrażenia tego co spodziewała się zastać na szczycie wieżowca. Wcześniej w ogóle nie interesowała się Santinelami, toteż niewiele wiedziała o ich budowie, motoryce, gabarytach, szczegółach konstrukcji, czy chociażby tego w jaki sposób miałby przebiegać proces ich samozniszczenia. Miała nadzieje, że był to tylko jeden wybuch, ten który rozerwał maszynę na kilka mniejszych części, ale takich które dało się jako pozbierać, inaczej niż przy pomocy miotły i szufelki. Z drugiej strony logika podpowiadała, iż owa autodestrukcja miała na celu nie doprowadzić do tego, by wróg przejął jakiekolwiek dane na temat robotów, a co za tym idzie seria eksplozji była w tym przypadku skuteczniejsza niż pojedyncza detonacja. Tym bardziej iż taki efekt można by uzyskać na przykład poprzez celowe przegrzanie elektroniki, z kolei jeden duży ładunek, zamontowany na plecach robota, mógłby eksplodować od przypadkowego wystrzału, tym samym znacznie zmniejszać możliwości bojowe maszyny. Nastolatka żałowała iż nie przykładała się bardziej do lekcji fizyki. Słyszała kiedyś o czarnych skrzynkach, i choć nie miała pojęcia jak one działają i czy rzeczywiście mają kształt pudełka w tym konkretnym kolorze, to wiedziała iż są to części maszyn, które po pierwsze zawierają ważne zdane, a po drugie są zrobione tak by przetrwać eksplozję. To właśnie coś takiego dziewczyna zamierzała odnaleźć. I to szybko, gdyż z racji możliwych podejrzeń Harry’ego, nie miała zbyt dużo czasu. Nie wspominając o wielce prawdopodobnej dość rychłej interwencji służb rządowych. Spider – gilr rozejrzała się po okolicy, próbując ocenić skalę trudności czekającego ją zadania. Niestety ta okazała się dość spora, w sutek czego dziewczynie odruchowo opadły ramiona. Dobre wici były takie iż wszystko wskazywało na tio iż robot znad centrum handlowego rzeczywiście eksplodował tuż nad wieżowcem, a jego fragmenty znajdują się na dachu. Problem w tym iż energia wybuchu nadała częściom Santinela takiej siły, iż praktycznie każdy z nich działał jak pocisk, wywołując dodatkowe zniszczenia w konstrukcji budynku. A było tu co niszczyć. Począwszy od wielkich wentylatorów, po mechanizmy sterujące pracą wind, a na hydroforniach skończywszy. Krótko mówiąc dach wyglądał jakby szalało na nim niewielkie tornado, a wszelkiej maści porozrzucanych w nieładzie mechanizmów, czy elektroniki było tu co niemiara. Niestety złomowisko zniszczeń nie zostało opatrzone żadnymi wskazówkami, odnośnie tego które jego elementy należą do obcej cywilizacji, a co za tym idzie Gwen musiała liczyć się z faktem, iż jej potencjalna zdobycz w równym stopniu może okazać się częścią robota, jak i podzespołem instalacji oświetleniowej w biurowcu. Tym bardziej iż na decyzję miała zaledwie klika sekund. Stacy zaczęła w pośpiechu zbierać wszystko co według niej przypominało procesory, pomięci, nośniki danych lub inne ważne części sterujące, a przy tym było na tyle małe by dać się schować w plecaku. Postanowiła, że szczegółowe rozeznanie zrobi później. Poza ogromem zniszczeń jej uwagę przeciągły tez ślady stóp, wyraźnie zarysowane na zebranym na ziemi pyle. Ktoś tu był przed nią. Gwen chciała sprawdzić ten trop, jednak telefoniczna wiadomość od Harry’ego skutecznie przypomniała jej iż nie ma na to czasu. - Punkt dla ciebie Sherlocku. - Dziewczyna skomentowała wzmiankę o dachu. Nie miała pojęcia w jaki sposób jej przyjaciel tak szybko połapał się odnośnie miejsca jej pobytu? A może wcale nie wiedział, a sam sms to tylko forma ironii? Tak, to założenie wydawało się jej najbardziej korzystne, wobec czego Gwen zamierzała się go trzymać. Nie czuła się dobrze z tym iż oszukuje H2O, zwłaszcza w sytuacji gdy ten był jej jedyną nadzieją na pomoc. Niestety przyznanie się do tożsamości spider – girl, raczej nic by tu nie pomogło. Na ile mogła nastolatka starała się operować niedopowiedzeniami, tak by przynajmniej własne sumienie móc uciszyć tym iż nie kłamała w żywe oczy, dlatego też odpisując na wiadomość, celowo pomineła kwestie dachu. „Wcale nie pełzam. Uwijam się jak tylko mogę, ale nie jest łatwo wybrać coś z tak bogatego asortymentu. Będziesz zły jeśli kupimy wszystko?” - Napisała Gwen. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Brookfield Place Pon Cze 24, 2019 4:33 pm | |
| Obrana przez Harry'ego taktyka unikania niechcianego towarzystwa opierała się w tym momencie przede wszystkim na wgapianiu się w telefon... Nie, może nie tylko na tym, bo poza wbijaniem w niego wzroku mężczyzna przesuwał jeszcze palcem po ekranie, nie robiąc tak naprawdę niczego konkretnego, przeskakując sobie po prostu po rzędach ikonek, byle sprawiać wrażenie, że czymś się zajmował. Gdyby miał przy sobie słuchawki, to pewnie by je teraz założył, bo to rozumieli chyba wszyscy. Uniwersalny przekaz. Nie słyszę cię, nie chcę rozmawiać, daj mi spokój. Niestety jednak Osborn nie mógł sobie na to pozwolić, więc zmuszony był liczyć na to, że samo skupianie się na komórce wystarczy. Prawdę mówiąc nie spodziewał się, że wiadomość zwrotną od Gwen otrzyma tak szybko. To... Nieco go zaskoczyło. Albo raczej sprawiło, iż jeszcze raz przemyślał swoje wnioski. Prędka reakcja pasowała mu bardziej do sprawdzania ubrań w przymierzalni, niż do szwendania się gdzieś po dachu... A treść esemesa oczywiście to potwierdzała, bo jakże by inaczej. Tyle że wówczas cała reszta traciła sens. Zachowanie dziewczyny, ten przekręt ze zwróceniem na niego uwagi przypadkowej harpii, wcześniejsze zagadywanie o roboty, szczególnie ostatnim razem - i podejrzanie łatwo uzyskana zgoda, by odpuścić... Wszystko to wskazywało na to, iż coś faktycznie było nie tak. Może przemawiała przez niego ta jego paranoja, ale w gruncie rzeczy zazwyczaj całkiem nieźle wychodził na jej słuchaniu. Zgoda, nie zawsze, ale statystyki zaburzył sobie głównie tym okresem, w którym serum nie pozwalało mu myśleć trzeźwo... Obecnie zaś nie musiał się o to martwić. Jego efektów nie odnotowywał już od dłuższego czasu. Nie oznaczało to, że żadnych nie było, lecz przynajmniej ustały te wyraźniej zauważalne. Tak naprawdę nie mógł chyba liczyć pod tym względem na nic więcej. Podsumowując, Harry wciąż uważał, że miał rację... Albo raczej był skłonny to utrzymywać i się z tego nie wycofywać, nawet jeżeli gdzieś tam w głębi ducha odzywał się w nim cichy głosik wątpliwości. Na szczęście - albo i nie - mężczyzna potrafił być bardzo uparty. Z drugiej strony tak czy siak nie przychodził mu do głowy żaden sposób, by przyłapać Gwen na gorącym uczynku, czyli albo bezpośrednio na dachu, albo przynajmniej w drodze powrotnej z niego... To znaczy, żaden rozsądny sposób. Przejść na górę musiało być kilka, więc sam nie obstawiłby wszystkich, a poza tym nie chciał ruszać się z tej okolicy na wypadek, gdyby jednak się mylił i Gwen znajdowała się gdzieś w sklepie. To eliminowało również opcję wybrania się na dach, ale na tym mężczyźnie tak czy siak nie zależało. Zbyt wiele przeciwwskazań. Oczywiście mógłby spróbować poczekać na dziewczynę po prostu przy drzwiach do butiku, ale... Stojąc przy jednych nie widział drugich i vice versa. Minus dwupoziomowego lokalu, niestety... Nie wspominając już o tym, że przecież Gwen mogła nawet zaryzykować wycieczkę którymś oknem, zupełnie pomijając klasyczne wejścia do sklepu. Wcale by się nie zdziwił. Gdyby chociaż wiedział w której przebieralni rzekomo przebywała, to w ostateczności poświęciłby się i ulokował przy niej, modląc się do dowolnego bóstwa o to, by sztuczka z telefonem w dalszym ciągu działała i nikt go ponownie nie zaczepił. Może to była jakaś myśl? W końcu Gwen mu odpisywała... Wszystkie te jego przemyślenia sprawiły, iż Osborn zwlekał z odpowiedzią na esemesa jakieś kilkanaście sekund, przez ten czas głównie wpatrując się w wyświetlacz swojego telefonu, ale raz czy drugi rzucając wokół siebie okiem... Między innymi dla utwierdzenia się w przekonaniu, że faktycznie ze swojej pozycji nie miałby szans w żaden sposób obserwować okolicy drugich drzwi. Wiedział, że nie, ale to był odruch. W końcu jednak mężczyzna zabrał się za wstukiwanie nowej wiadomości, reakcji na słowa Gwen... "Nie będę. Szczególnie jeżeli to przyspieszy sprawę. Robi się późno." Nie namyślając się wiele, Harry wysłał ten tekst, po czym zawahał się na moment, dosłownie na dwie, góra trzy sekundy, równocześnie marszcząc czoło i wciąż nie odrywając spojrzenia od ekranu komórki. To był niezły pomysł, albo raczej najlepszy, na jaki mógł sobie w tych okolicznościach pozwolić, bez łamania postanowienia o dyskrecji i tak dalej. No i... Zapytaniem niczego nie ryzykował. Przeciwnie, wręcz podążał za wersją wydarzeń Gwen. Powinna być z tego zadowolona, prawda? "Gdzie jesteś? Przebieralnie na dolnym czy górnym poziomie?" Proszę, wysłane, bez czekania na odpowiedź dziewczyny. Jeżeli tylko udzieli mu tej informacji, będzie mógł zająć miejsce na właściwym piętrze... I czekać. O ile faktycznie nie skorzystała z okna - i nie zamierzała tego powtórzyć podczas wracania - to będzie musiała go minąć... A w tę opcję szczerze wątpił, bo przecież jaki butik stawiał przymierzalnie tak, by posiadały okna? Byłoby to co najmniej nietypowe. Chyba że mylił się całkowicie i Gwen faktycznie zajmowała się teraz próbowaniem ubrań, ale o tym Harry nie chciał myśleć. Och, wolałby, żeby okazało się to prawdą, ale zakładanie najgorszego wychodziło mu o wiele lepiej. Przynajmniej mógł się wtedy na to złe przygotować. Skoro zaś już o tym mowa, to Parker w dalszym ciągu nie dawał znaków życia. No i świetnie.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Brookfield Place Wto Cze 25, 2019 1:23 pm | |
| Spider - girl wpatrywała się w znalezioną elektronikę, ułożoną wokół swoich stóp. Pocierając brodę nie kryła irytacji. Nagle zdała sobie sprawę, że nawet siedząc tutaj tydzień, nie byłaby w stanie określić które z tych przedmiotów prezentują jakąś wartość. Raz że było tego wszystkiego za dużo. Dwa, bez przyrządów ona nie potrafiła określić które z tych podzespołów nadaję się jeszcze do ponownego uruchomienia, a trzy pozostawał jeszcze problem ewentualnego odczytu informacji zawartych w tych rupieciach. Nadzieja zdobycia na dachu wieżowca czegoś naprawdę ważnego powoli zaczynała przypominać loterię. I to taką w której z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć iż wszystkie losy są puste. Gwen doskonale zdawała sobie sprawę iż będzie w stanie zabrać raptem dwa lub trzy z wytypowanych przez siebie przedmiotów, a na podjecie decyzji nie ma już czasu, o czym dobitnie przypomniał jej kolejny sms od Harry’ego. W takich sytuacjach zwykła zdawać się na kobiecą intuicję, albo na pierwszą z brzegu wyliczankę, taką która akurat wpadła jej do głowy. Z niewielką satysfakcją nastolatka zauważyła iż przynajmniej udało jej się zdemontować jedną z swoich bardziej wybujałych teorii, odnośnie tego, że po zniszczeniu, kosmiczny robot mógłby zacząć proces samo-odbudowy, po to by ponownie zagrażać mieszkańcom. Nic takiego z całą pewnością nie nastąpiło. - W porządku, teren zabezpieczony więc misję mogę uznać za … - Jak na ironię w chwili gdy głośno wypowiadała te słowa, spider – girl znalazła się w świetle reflektorów, pochodzących z latającego tuż nad nią helikoptera. Dziewczyna przeklęła głośno, dopiero teraz przypominając sobie iż przecież informację o rozbitym Santinelu przed chwilą transmitowano w telewizji, a co za tym idzie śmigłowiec stacji musiał znajdować się gdzieś blisko. Brakowało jedynie tego by w chwili obecnej Harry ponownie spojrzał w ekran monitora, a wówczas ona na pewno się nie wywinie. Właśnie została gwiazdą telewizyjną i choć sytuacja wyglądała dla niej dramatycznie źle, dziewczyna nie mogła się powstrzymać by nie pomachać w stronę obiektywu. Pomachać i natychmiast rzucić się do ucieczki, zawczasu sięgając po pierwszą z brzegu zdobycz. Przynajmniej udało jej się rozwiązać problem wyboru części którą zabierze z dachu centrum handlowego. Za to wciąż miała przed sobą problem Osborna szukającego ją w sklepie. Na szczęście zablokowane wcześniej drzwi od windy nadal pozostawały otwarte, dzięki czemu Gwen nie marnowała dodatkowego czasu, błyskawicznie przebierając się i zjeżdżając na dół. Po drodze wysłała wiadomość tekstową do przyjaciela. „W górnej. Nie. Czekaj! W dolnej. Sama już nie wiem. Dwa razy wychodziłam zmieniać rozmiar, bo ciuchy nie pasowały. Jak zauważysz kogoś przeciskającego się między ekspozycjami, obładowanego niczym wielbłąd, to tym kimś będę właśnie ja” Gwen starała się by jej odpowiedź brzmiała naturalnie, a jednocześnie sama w sobie niczego nie podpowiadała. Póki co, nie licząc krótkiego epizodu przed kamerami, wszystko szło po myśli nastolatki. Dzięki pajęczemu wzrokowi, udało jej się dojrzeć Harry’ego zanim ten spojrzał w jej stronę, co pozwoliło jej zgrabnie ominąć wypatrującego ją sojusznika. Będąc już w sklepie, skulona przemykała między jedną a drugą wystawą, po drodze zabierając z nich kilka dodatkowych bluzek, tak aby w razie czego móc wytłumaczyć swój pobyt poza przebieralnią. Kłopoty zaczęły się dopiero przy samych kabinach. Nie chcąc zwlekać, Gwen po prosu szarpnęła drzwi tej, w której wcześniej pozostawiła swoje rzeczy, od razu wchodząc do środka. Niestety przy całej tej akcji trafiła na stojącą z boku wyraźnie zniecierpliwioną klientkę, oburzoną faktem iż ona sama czekała pod drzwiami na próżno. - Co to ma znaczyć! - Oburzyła się kobieta, wrzeszcząc na cały sklep. - Przeklęte bachory zachowują się jakby cały sklep należał do nich! - Nie mam pojęcia o co pani chodzi. - Siląc się na grzeczność powiedziała Stacy, jednocześnie próbując wyminąć agresywną klientkę. W odpowiedzi tamta zaatakowała ją swoją torebką, siarczystym zamachem starając się zdzielić nastolatkę przez głowę. Gwen zareagowała instynktownie, najpierw parując cios, a potem samej wymierzając kontrę, w skutek której kobieta przeleciała kilka metrów tuż nad najnowszą kolekcją żakietów. - O rany! - Gwen nerwowo zaczęła rozglądać się wokół siebie, nie bardzo wiedząc co robić. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Brookfield Place Nie Cze 30, 2019 8:33 pm | |
| Zupełnie tak, jak gdyby świat chciał zafundować Harry'emu porządny mętlik w głowie, na kolejną wiadomość musiał trochę poczekać, z każdą sekundą coraz bardziej się niecierpliwiąc. To... Trochę psuło jego wcześniejszą teorię - o ile można tu było w ogóle użyć tak szczodrego określenia - odnośnie czasu na odpis i tego, na co się przekładał, ale trudno. Tak czy siak zdążył już przecież zdecydować co myślał. I że zamierzał się tego trzymać. Mężczyzna starał się nie okazywać po sobie na zewnątrz tego, iż na coś czekał. W dalszym ciągu bawił się telefonem, przechodząc między ikonkami aplikacji, zerkając na listę połączeń czy esemesowych rozmów, a w pewnym momencie w akcie desperacji rozważając już nawet włączenie jakiejś gry... Tyle że na szczęście to właśnie wtedy przybyła do niego upragniona odpowiedź. Która... Nie była do końca tym, czego oczekiwał. Chociaż nie. Po namyśle, chyba właśnie czegoś takiego powinien się był spodziewać, ale po prostu życzyłby sobie czegoś innego. Bardziej konkretnego i bezpośredniego. Tak naprawdę nie otrzymał od Gwen żadnej informacji i koleżanka paranoja oczywiście sugerowała mu już, że dziewczyna zrobiła to umyślnie... Co było możliwe. Nawet bardzo. Ale przede wszystkim irytujące i mało pomocne, bo nie pozwalało Osbornowi zrealizować jego wstępnego planu z obstawieniem wskazanych przebieralni. Potrzebował nowego. Wypuszczając powietrze przez nos w nie do końca, ale prawie westchnięciu, Harry od razu stuknął palcem w pole wpisywania odpowiedzi. "Znikaj tak dalej, a kupię ci obrożę z dzwonkiem jak kotu. Przynajmniej będę wiedział gdzie jesteś." To by trochę pomogło. A jeszcze lepiej sprawdziłby się jakiś chip, nadajnik, który wskazywałby mu na położenie dziewczyny. To... Wcale nie był taki głupi pomysł, bo w Oscorp pewnie zrobiliby mu coś takiego praktycznie od ręki. Problem w tym, że Gwen raczej nie byłaby zachwycona perspektywą noszenia czegoś takiego. Osborn miał dziwne wrażenie, iż prawdopodobnie nie przekonałby jej argument, że to dla jej własnego bezpieczeństwa. A szkoda. Tak czy siak, tym razem mężczyzna nie czekał już na odpowiedź. W końcu nie zapowiadało się na to, żeby udało mu się wyciągnąć z Gwen jakąś przydatną informację, więc równie dobrze mógł się poświęcić, wrócić głębiej w sklep i po kolei sprawdzić przebieralnie najpierw na jednym, a potem na drugim poziomie. Nic innego mu już chyba nie pozostawało... I tyle ze wszystkich jego skomplikowanych przemyśleń i planów. Byle nikt go znowu nie zaczepił, bo teraz miał do tego jeszcze mniej cierpliwości niż przed chwilą. Harry starał się promieniować aurą bycia zajętym. Wciąż żałował, że nie posiadał przy sobie słuchawek, ale musiał sobie jakoś poradzić bez nich. Szybki krok, spojrzenie skierowane prosto przed siebie, bez rozglądania się na boki, które mogłoby sugerować wahanie... Jak długo sugerował otoczeniu, że zmierzał w konkretne miejsce i wiedział czego chciał, istniała chyba szansa, że nikt nie wejdzie mu w drogę, prawda? Taką miał nadzieję. Z drugiej strony miał też nadzieję na to, że uda im się w spokoju dokończyć te zakupy i zmyć się do domu, ale rzeczywistość zdecydowała się stanąć w sprzeczności z jego marzeniami. Znowu. Nie tylko przez to przed chwilą, co byłby jej jeszcze skłonny wybaczyć, ale głównie ze względu na kobietę, która wylądowała właśnie na podłodze w polu jego widzenia... I to po całkiem spektuakularnym przelocie, zważywszy na okoliczności. Prawdę mówiąc Osborn miał ochotę przymknąć oczy i odliczyć w myślach do dziesięciu, ale - jeżeli jego podejrzenia były słuszne - chyba nie powinien marnować na to czasu. Zamiast tego wolał skorzystać z momentu, gdy to ta kobieta skupiała na sobie większość uwagi otoczenia. Jedna czy druga pracownica butiku już zmierzała ku niej z pomocą, Harry z kolei natychmiast skierował się w przeciwnym kierunku, gdzie oczywiście, że zastał Gwen, bo kogo innego. Naprawdę, na tym etapie nie był już nawet zdziwiony. Zaszedł dziewczynę z boku, nieco zaskoczony tym, że w przebieralni za nią najwyraźniej faktycznie znajdowały się jakieś ubrania, co mogło, choć nie musiało świadczyć na jej korzyść... I ujął ją pod łokieć. - Weź tylko swoje rzeczy, zakupy zamówimy ci przez internet - odezwał się równocześnie. Nie trzymał Gwen na tyle mocno, aby nie była w stanie w razie czego wychylić się i zgarnąć tego, co do niej należało, ale z drugiej strony nie zamierzał też jej całkowicie puszczać. Wolał już mieć ją na oku, żeby znowu czegoś nie odstawiła... Nawet jeżeli podejrzewał, iż tak czy siak byłaby w stanie to zrobić. Nieważne. Grunt, że nie powinni zbyt długo tu zabawiać. Damage control mogło nieco poczekać, ale lepiej, żeby zajęli się tym z innego miejsca. Albo raczej on się zajął, bo najpewniej na tym się skończy. Kiedy tylko Gwen zgarnęła swój dobytek - lub potwierdziła, iż wszystko swoje miała przy sobie - i porzuciła resztę rzeczy, mężczyzna natychmiast ruszył z nią w stronę wyjścia ze sklepu. Plusem całej tej sytuacji powinno być to, że ochrona i tak posiadała już ręce pełne roboty w związku z niedawnymi robotami, obecnymi dzikimi tłumami i tamtymi osobnikami przyczepionymi do sufitu... Och. Na terenie centrum pewnie znajdowała się policja. Chyba że już odjechała z tamtymi. Oby, bo na spotkanie z funkcjonariuszami Harry tym bardziej nie miał w tym momencie ochoty. Nawet jeżeli wątpił, aby mogli coś zrobić. - Przyciągasz kłopoty bardziej od Parkera. Albo przynajmniej w inny sposób - skomentował jeszcze cicho po drodze, teraz krocząc już z pochyloną głową, jak gdyby mogło to coś zmienić. To ostatnie dodał głównie dlatego, że irytacja względem Petera nie pozwalała mu przyznać, iż przyjaciel był pod tym względem mniej problematyczny. Choć rzeczywiście jego kłopoty objawiały się głównie przez ogromne spóźnienia czy nieobecności w ważnych momentach... No i nagłe znikanie, ale to akurat z Gwen dzielili.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Brookfield Place Pon Lip 01, 2019 9:33 am | |
| Gwen znalazła się w sytuacji w której każde możliwe rozwiązanie zaliczało się do tak zwanych złych opcji. Najprościej byłoby po prostu uciec z miejsca zdarzenia. Pracownicy sklepu raczej nie powinni zgłaszać tego incydentu na policję, zwłaszcza gdy zorientują się w tym, że przecież nic nie ukradła. Co najwyżej pomyślą sobie o niej kilka nieprzyjemnych zadań, jako o klientce która najpierw zaciąga do przymierzalni połowę ekspozycji, a potem zwiewa jak oparzona, pozostawiając za sobie gigantyczny bałagan. Jeśli zaś chodzi o poszkodowaną, nastolatka nie miała złudzeń co do tego, że akurat ta kobieta wezwie organy prawa, bez względu na to czy Stacy zostanie i spróbuje załagodzić sytuacje, czy zwieje nie oglądając się na nikogo. Gwen mogła jedynie mieć nadzieje, że analiza nagrania pokaże kto tu rzeczywiście był napastnikiem, no i że uda jej się jakoś udobruchać Harry’ego, ponieważ o ile ona pozostawała anonimową dziewczyna, to towarzyszący jej milioner z całą pewnością nie był „jakimś tam klientem”. Zwłaszcza że wcześniej nastolatka sama ujawniła jego tożsamość. Siłą rzeczy dochodzenie musiało skupić się na H2O właśnie. Plus tego był taki, iż ten raczej miał dobrych prawników. Szczęśliwie dla Gwen, Harry również okazał się niezbyt zachwycony perspektywą dalszego pozostawania w sklepie, zarządzając taktyczny, a przy tym bardzo dyskretny, odwrót. Dziewczyna bez oporu przystała na taki plan, skinieniem głowy potwierdzając natychmiastową gotowość do wyjścia poza salon odzieżowy. Póki co tylko dzięki napiętej sytuacji oraz wyjątkowemu opanowaniu jakim cechował się Harry, udało jej się uniknąć niemalże nieuniknionej awantury i wybuchu pretensji, choć nawet bez wyjątkowych zdolności Gwen przeczuwała iż ta wisi nad nią w powietrzu. Nastolatka z ulgą przyjęła fakt iż przynajmniej zyska trochę czasu by przygotować argumenty na swoją obronę. Była gotowa zacząć od tego iż to Harry wpadł na pomysł zakupów i upierał się przy jego realizacji. Bo przecież nie raz wychodził na podobne wyprawy z Mary, więc dokładnie powinien zdawać sobie sprawę ile to trwa. Zwłaszcza gdy w grę wchodzą tak gigantyczne zakupy. A ona z kolei nic nie poradzi iż jak większość mężczyzn, biznesmen Osborn nie lubi czekać bezczynnie. Po namyśle dziewczyna uznała że zrzucanie całego oskarżenia na przyjaciela nie jest najlepszym rozwiązaniem. Zwłaszcza gdy samej miało się świadomość odpowiedzialności za zaistniały wypadek. Co prawda niewielkiej, ale jednak jakieś tam poczucie winy siedziało w głowie Stacy, nawet jeśli na potrzeby lepszego samopoczucia przez cały czas zostawało skutecznie tłumione przez dziesiątki różnych usprawiedliwień. Nie chcąc postawić się w sytuacji w której będzie musiała publicznie przyznać się do błędu, Gwen uznała ze bezpieczniej będzie znaleźć dla siebie inną linię obrony. - Hej to ona mnie zaatakowała. – Usprawiedliwiała się nastolatka. – Nie mówiłam wcześniej ale…, no troszkę ćwiczę. Mam na myśli sztuki walki. Jak na ironie w momencie gdy zaczęła ów wywód, na telebimie umieszczonym w holu centrum handlowego wyświetlono wiadomości z machającą spider – girl w roli głównej. Zdesperowana Gwen starała się stanąć w taki sposób by to ona skierowana była przodem do ekranu, a Harry patrzył na nią. Teoretycznie mogłaby sama zwrócić uwagę na treść informacji, przekonując że skoro przedstawiane wydarzenia dzieją się niemal w tym samym czasie, ona jest tu, a zamaskowana bohaterka tam, to przecież nie mogą być jedną i tą samą osobą, ale z drugiej strony Gwen zdawała sobie sprawę, że Harry nie urodził się wczoraj. Ilość nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności z jakimi miał do czynienia odkąd ona mu towarzyszy, musiała dawać do myślenia, w związku z czym lepiej dla niej było pozostać w sytuacji w której oboje wiedzieli że on wie, ale udawali że nic takiego nie ma miejsca. Pozostawało jedynie pytanie jak długo Harry chciał ciągnąć taką grę? - Peter przyciąga kłopoty? Jak to? Przecież to najspokojniejsza osoba na świecie. – Głośno zastanowiła się dziewczyna, zadowolona z udanej próby zmiany tematu. – Poza tym to wciąż twój najlepszy przyjaciel prawda? - Upewniła się Gwen, chcąc się przekonać czy posiadanie cechy związanej z biciem magnesem na problemy przypadkiem nie zdyskwalifikuje ich znajomości. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Brookfield Place Pią Lip 05, 2019 9:43 pm | |
| Wbrew pozorom Harry ani przez chwilę nie wątpił w to, że Gwen prawie na pewno została sprowokowana do działania. Nie potrzebował do tego jej zapewnień, choć z drugiej strony wyjaśnienia byłyby już całkiem mile widziane... To znaczy, prawdziwe wyjaśnienia, bo w tej chwili najwyraźniej wciąż bawili się w fałszywe. A może nie? W końcu zawsze najlepiej było kłamać przez częściową szczerość, sam nierzadko to praktykował... Być może więc dziewczyna rzeczywiście trenowała sztuki walki, dokładnie tak, jak mu to powiedziała, tylko... Tylko nie był to powód jej siły. Tak czy siak, bardziej irytowało go w tym momencie to, iż Gwen zdecydowała się zatrzymać w holu i to tak niefortunnie, że on sam musiał się przez to trochę obrócić, aby ponownie znaleźć się przodem do niej. Jasne, pewnie mógłby spróbować mimo wszystko pociągnąć ją za sobą w stronę wyjścia, ale przeciwko temu pomysłowi świadczyło kilka niezłych argumentów. Po pierwsze, nie chciał robić sceny, nawet jeżeli mogła się ona zagubić w tłumie. Po drugie, zwyczajnie nie lubił uciekać się do rozwiązania siłowego. Po trzecie... Po trzecie podejrzewał, że Gwen mogła mu pod tym względem nie ustępować lub nawet go przewyższać, a wolał tego nie sprawdzać tu i teraz - gdyby się zapomniała i odruchowo postawiła mu opór... Między innymi dlatego, że mogłoby to wzbudzić czyjeś podejrzenia. Co prawda mutantów i kosmitów zdawało się przybywać z każdym dniem, ale po co się z czymś takim zdradzać? Więc tak, Osborn był zirytowany, choć nie na tyle, aby miał zaryzykować zrobienie z tym czegoś poważniejszego od posłania dziewczynie pełnego frustracji oraz zniecierpliwienia spojrzenia. Być może odrobinę przesadzał. Troszeczkę. Nie był na tyle ślepy, aby tego nie przyznać, przynajmniej przed samym sobą, jeżeli nie przed resztą świata... Ale po prostu się martwił - i starał się zapobiegać problemom, zarówno swoim, jak i Gwen. W związku z tym uważał, że miał pełne prawo się denerwować. - Tak, to wciąż mój najlepszy przyjaciel, ale wcale nie jest taki spokojny, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Świetnie się kamufluje. Udaje niewinnego nerda, ale cicha woda brzegi rwie i tak dalej. Sama się może przekonasz - przyznał na dociekania blondynki. Może i narzekanie na Petera stanowiło dla niego już jakąś formę rozrywki... Masochistycznej, bo w jej trakcie przy okazji wyprowadzał się z równowagi, ale równocześnie zyskiwał z tego nieco satysfakcji. Szczególnie wtedy, gdy ktoś go słuchał. Z drugiej strony... Rozumiał jak to brzmiało dla kogoś z zewnątrz. A ta Gwen bez wątpienia się do takich osób zaliczała. To znaczy, owszem, wiedziała o nich więcej od przeciętnego znajomego - czy też właśnie nieznajomego - ale... Ale w inny sposób. Dosłownie, bo przecież część jej informacji mogła być wręcz błędna, sprzeczna ze stanem z ich świata. Z tego wszystkiego Harry nie był więc do końca pewien na ile mógł sobie przy niej pozwolić, aby w dalszym ciągu rozumiała, iż jego marudzenie na Parkera zazwyczaj nie oznaczało braku sympatii. Chyba że zaczynali się kłócić na poważnie, ale to co innego. No i... Jak uczyła ich historia, nawet wtedy nie przestawał tak naprawdę Petera lubić. Czasem równocześnie go nie cierpiał, ale o dziwo jedno drugiego nie wykluczało. Teraz wreszcie Harry mógł sobie pozwolić na przymknięcie na moment oczu, wzięcie głębokiego oddechu, a następnie odliczenie w myślach - choć nie do dziesięciu, jak wcześniej miał ochotę, a do pięciu. Zaraz potem jego spojrzenie uciekło na moment na bok, lecz bez większego celu. Wątpił, aby ktoś z tamtego sklepu zamierzał spróbować wyciągnąć konsekwencje z poczynań Gwen, a nawet gdyby, to szanse na znalezienie ich obecnie wśród tylu osób były nikłe, więc chyba faktycznie nie musieli się tym przejmować. W porządku. Jeżeli później pojawią się jakieś skargi, to będzie miał czas na spokojnie się nimi zająć, a w tym momencie nikt nie powinien zawracać im głowy. - Przynajmniej wiesz co ci przypasowało i w przybliżeniu w jakich rozmiarach. Albo rzeczywiście zamówimy z ich strony, albo wyślę jutro kogoś do skompletowania tych ubrań osobiście. A teraz... Jesteś gotowa się zbierać czy trzyma cię tu coś jeszcze? - po części odnosił się do faktu, że Gwen zatrzymała się przed chwilą tak nagle i opóźniła ich wyprawę na zewnątrz, ale... Skłamałby mówiąc, że nie nawiązywał również do jej wcześniejszego zniknięcia. Tylko subtelnie, bo w razie czego wciąż mógł powołać się na to pierwsze. Lubił na wszelki wypadek zostawiać sobie takie furtki. Szczerze powiedziawszy mężczyzna miał ogromną ochotę sięgnąć po komórkę i skontaktować się już z kierowcą, aby sprawdzić gdzie się zatrzymał - co było przecież wygodniejszą opcją od szukania samochodu po okolicy - ale jakoś się przed tym powstrzymywał. W końcu dopiero co dał Gwen wybór, nawet jeżeli doskonale wiedział, że dziewczyna praktycznie na pewno nie oznajmi nagle, że hej, jednak miała tutaj coś jeszcze do załatwienia. Ona prawdopodobnie również zdawała sobie z tego sprawę... Co nie zmieniało faktu, iż natychmiastowe odjęcie temu gestowi wagi nie byłoby zbyt kulturalne.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Brookfield Place | |
| |
| | | | Brookfield Place | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |