|
| Joe's Ginger Restaurant | |
|
+7Wonder Man Nightcrawler Shadowcat Achilles Likaros Luckydevil Mayhem Pathfinder 11 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Pathfinder
Liczba postów : 30 Data dołączenia : 11/02/2013
| Temat: Joe's Ginger Restaurant Wto Lut 12, 2013 8:00 am | |
| First topic message reminder :
Mieści się przy 25 Pell Street. Jest to jedna z typowych, chińskich knajp na Manhattanie. Nikt nie wie, kim jest tytułowy Joe, ale ściąga do siebie kilku stałych klientów, dzięki którym jadłodajnia jeszcze nie zbankrutowała. Mieści się ona na parterze, tuż pod dużym, żółtym szyldem, opatrzonym nazwą "Joe's Ginger" i kilkoma chińskimi znakami, zapewne znaczącymi to samo. Sala jadalna nie jest duża, ale za to bardzo widna. Zapewniają to odpowiedniej wielkości okna i szklane drzwi. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Mayhem
Liczba postów : 55 Data dołączenia : 14/04/2013
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Wto Kwi 16, 2013 5:27 pm | |
| Ta... chciałaś dobrze… chyba sobie. Gość nie wyglądał, jakby różnicę robiło mu czy ktoś podpierniczy mu Ferrari a nie tylko portfel. Przejmowanie się cierpieniem? To ten świat cierpi przez takich, którego teraz tak chciała bronić. Ekonomiczne maszyny bez sumień, żadnego moralnego kręgosłupa, służalczych dupków, którzy za autorytety stawiają osoby z pierwszych stron tabloidów a za nadrzędną wartość mają status swojej firmy. Dlaczego tak surowo oceniał tego chłopaka? Bo za wielkimi fortunami, bogactwem i zyskiem stoi nie tylko talent i praca, ale cierpienie i wyzysk słabszych, biedniejszych, mniej rozumnych, gorzej urodzonych. Tak to już jest. Jedni nazwą to naturalną selekcją – oczywiście, to jak najbardziej godne i sprawiedliwe podejście. Ale zdarzają się też jednostki wybitne, zaradne, szalenie mądre, ambitne i pomysłowe. Nagle okazuje się, że są lepiej przystosowani, aż do momentu, kiedy kto inny zacznie podkładać im kłody pod nogi. Wolność jednego człowieka powinna kończyć się tam gdzie zaczynała się wolność drugiego. Gdzie w tym miejsce dla państwa nadzorującego każdy twój krok? Narzucającego ci wszystkie zachowania, a nawet to co masz myśleć zespołu norm społecznych? Jeszcze lepiej – nie dość, że narzucanych to jeszcze znajdą się tacy, którzy będą chcieli je od Ciebie egzekwować! Idź do kościoła! To nie wypada! O tym nie wolno mówić głośno! Zobacz tylko jak wyglądasz!... wszędzie są zakazy, nakazy, rozkazy. On chociaż przez to, że nosił długie włosy wywalczył sobie społeczne prawo do picia jak zwierzę – Bo to rock’n’ roll. Do wyrażania otwarcie swoich myśli – bo taki obdartus na pewno nie potrafi się zachować w towarzystwie. Do swojego stylu ubierania się – bo on może wyjść w porwanych spodniach. Do choćby siadania na głupim chodniku – bo przecież nie wygląda jak pracownik korporacji, bo nie warto spodziewać się pod nim odpowiedzialności – jest dziki jak zwierzę, inny. I słowo daję – kurewsko mu to pasowało. Mógł upieprzyć sobie koszulkę jeb@nym keczupem z beznadziejnego hot doga, mógł gwizdnąć na widok ładnej laski i nikt by się tym nie przejął, bo to przecież nieokrzesaniec. Mógł być tym zwierzęciem w tłumie cywilizowanych, normalnych ludzi. Mógł być pogardzany, nierozumiany, ale podobnie jak zwierzę – był wolny, na tyle ile potrafił, na tyle ile mógł. To działało też w dwie strony, każdy kij ma dwa końce, a miecz ostry zarówno jest z lewa jak i prawa. Spodziewała się uzyskać poparcie? Czy gdyby upadł na ulicy nie wzięłaby go za zapijaczonego, pozbawionego pracy menela, który młodość spędził na koncertach zamiast pójść do pracy? Gdyby ktoś rzucił do niego „brudzie” stanęłaby w jego obronie i kłóciła się z każdym, który go obraził? Czy wtedy, kiedy prawie zabili go na Harlemie potrafiłaby krzyczeć, wołać o pomoc i wykręcić numer alarmowy? Być może… ale na pewno nie spierałaby się podlatując do zakrwawionego faceta, kopanego i dźganego przez napastników oferując zeznania. Czy panna zastanawiała się kiedyś, czy to nie przez takie wyrokowanie, co jest normalne, a co nie, jak kto powinien się zachować w danej sytuacji a jak nie – ten świat wyglądał tak jak wyglądał?
Kupuj, używaj, miej, bądź – możesz wszystko, możesz być kim chcesz – wszystko co musisz zrobić to włożyć w to wysiłek. WSZYSTKO JEST W ZASIĘGU TWOICH MOŻLIWOŚCI! „Idź do szkoły, ucz się, idź do pracy, weź ślub, miej dzieci, płać podatki, płać rachunki, oglądaj telewizję, podążaj za trendami, zachowuj się normalnie, przestrzegaj prawa - a teraz powtarzaj za mną: JESTEM WOLNY.” – wykuł to na pamięć, by pamiętać, że nigdy nie będzie wolny, choćby rozebrał się do naga i zaczął żyć w dziczy – zawsze będzie ktoś, kto uzna, że to jego część lasu, że to państwowy rezerwat, że jest niepoczytalny i potrzebuje opieki psychiatry. Zawsze będzie ktoś kto wiedział lepiej. On sam nie był lepszy, oceniał ludzi, choć starał się z tym walczyć, miał wady, ponosiło go, ale miał też ku temu powody. Znał się trochę na ludziach. Ten arogancki typ z krwawym widelcem może tylko się bronił przed kradzieżą, może miał naprawdę złote serce. Może nawet dawał trochę grosza na cele charytatywne, ale gdyby przyjąć, że jest właścicielem fabryki, który ma do wyboru – wyśrubować normy by nadążyć z terminami skazując pracowników na zostanie po godzinach, a dać im spędzić więcej czasu z rodziną – jaką decyzję by podjął? Czy gdyby miał do wyboru młodego i sprawnego mechanika, zostawiłby w pracy wykonującego tą samą pracę gościa przed emeryturą, który ciułał nie tylko by utrzymać siebie i żonę, ale także pomóc dzieciom, a być może wnukom? Jack sam nie wiedział jak postąpiłby w takiej sytuacji. Lepsze jest wrogiem dobrego. W tym świecie nigdy nie będzie można usiąść na laurach, zadowolić się z tego co się ma. Zawsze musi być wyżej, szybciej, mocniej – jak w sporcie. Sporcie, w którym zwykli ludzie pełnią role gladiatorów, a rozszalały tłum korporacyjnych członków, elit politycznych i biznesowych z uciechą patrzy jak wojownicy zarzynają się dla ich radości i interesu. „Idący na śmierć pozdrawiają cię!” – Tak witali cesarzy walczący na śmierć i życie, stojąc na piaszczystej arenie, zdani na łaskę tłumu. Czy nie podobnie można się poczuć mówiąc okropnemu szefowi – „Dzień dobry”? Naprawdę dziewczyna, nie czuła się czasem jak gladiator? Zamiast piachu – biuro. Zamiast pancerza – marynarka. Tak samo jak antyczni rzemieślnicy wojennej sztuki trenowała na stażach i szkoleniach, walczyła po 8 godzin dziennie za stawkę, lepszą lub gorszą, ale nieporównywalnie bezsensowną w stosunku do życia i czasu, które traciła każdego dnia. Czy ona nie walczyła każdego codziennie o swoje przetrwanie? Nie widziała, że zamiast ostrym mieczem, rąbie teraz długopisem po spisie oferowanych zajęć? A potem wmów sobie, ja jestem inny, jestem świadomy, tego że mnie ograniczają, jestem wyjątkowy, jedyny! JA WIEM! Ta praca sprawia mi przyjemność, daje mi zadowolenie, mogę za to kupić to co sobie wymarzę, mogę pojechać gdziekolwiek chcę! Ci którzy nie chcą pracować to lenie, nieudacznicy, nieroby! Wszyscy mają źle, to nie tylko tobie jest niedobrze, weź się w garść, wiem, że potrafisz, gdybyś tylko trochę włożył wysiłku… Wysiłku… gdybyś trochę bardziej przypominał niezawodną, niestrudzoną maszynę, choćby trybik… Gdybyś trochę zrezygnował z swojej wygody, gdybyś był bardziej posłuszny, gdybyś nie myślał tak wiele, gdybyś tak wiele nie chciał… Byłoby IDEALNIE. Byłbyś SZCZĘŚLIWY. Byłbyś SPEŁNIONY. Miałbyś KARIERĘ. Byłoby cię STAĆ. Wiem, ja to wszystko wiem… Jestem wolny… jestem wolny… jestem wolny… jestem wolny… Można tak w nieskończoność. Jack nie był wcale inny. Nie był inny ani od tej dziewczyny, nie był inny od tego chłopaka w śnieżnobiałej koszuli. Nie różnił się od złodziejaszka na tyłach knajpy. To co ich różniło, to to, że Mayhem potrafił jeszcze marzyć. Tego mu nie zabrali, do tego go nie zmusili. Nie przekonali go jeszcze, że to niemożliwe, że jego wizje lepszego świata to tylko dziecinne mrzonki. A dopóki tlił się w nim choć słaby promyczek wiary w lepsze jutro, istniała szansa, że kiedyś przerodzi się w ogień. Może jutro, może za rok, czy za dekadę, może nigdy – tak też się może zdarzyć. Ale dopóki nikt go nie zgasił – istniał, był realny, jakkolwiek trudny do utrzymania, jakkolwiek wyczerpujący w próbach by uczynić z niego prawdziwy pożar. Póki istnieje nadzieja, istnieją też siły. Kiedy człowieka przekona się o odniesionej porażce – dopiero wtedy staje się pokonanym. Jack walczył jak potrafił, jak było mu wygodnie – niezadowoleniem, buntem, wyglądem, sprzeciwem, cynizmem, sarkazmem. Czasem brakiem wychowania, czasem chamstwem, czasem śmiechem. Czymkolwiek… byle nie uwierzyć, że wszystko stracone. A jeśli byłoby więcej takich jak on? Posiadaczy małego płomyka? Gdyby wielu w jednej chwili poczułoby się mocnymi, silnymi? Gdyby postanowili otworzyć usta? Ale trzeba chcieć. Poczekają… nie wiadomo jak długo, ale będą trzymać ten ognik tak długo, dopóki dookoła nie zrobi się na tyle zimno i źle, że po prostu trzeba będzie zrobić z niego kojące ognisko. Na razie niech opiekują się tą iskierką… na razie.
A może po prostu był żyjącym w swoim świecie, nieprzystosowanym debilem? Może szukał sposobu by nie robić w życiu niczego, ubzdurał sobie jakąś teorię i z uporem maniaka tłumaczył sobie, że wszystko co złe to wina innych? Kto powiedział, że Jack ma rację? Wystarczy na niego spojrzeć – widać, że zamiast zakuwać wolał pograć przy komputerze, zamiast znaleźć porządną pracę tkwił za ladą w sklepie muzycznym. Szczerze mówiąc – życiowy frajer – no nie oszukujmy się. Nie dorósł i nie dojrzał do bycia dorosłym – wieczne dziecko latające z gitarą. Nie jest tak?
Zmęczył się tą sytuacją. Może go poniosło, może nie powinien się tak zachowywać. Nie wiedział. Wiedział za to, że chce coś zmienić, chce się nad sobą zastanowić. Nie może żyć tak dalej będąc między młotem a kowadłem. Miał dar. Skoro go otrzymał, skoro uszedł z życiem, może było w tym coś więcej? Może śmierć ojca nie powinna iść na marne? Nie wierzył w to, ale lubił czasem pomyśleć, że staruszek patrzy na niego z góry. Byłby zadowolony widząc syna nieszczęśliwym? Dopił piwo i w pośpiechu wyszedł zarzucając na siebie kurtkę. Nie zauważył, że zamaszysty ruch okryciem spowodował, że z kieszeni upadł na ziemię 20 dolarowy banknot. ...Widzenia. - burknął niedbale i szybkim krokiem poszedł gdzieś przed siebie.
z/t
|
| | | Luckydevil
Liczba postów : 9 Data dołączenia : 13/04/2013
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Wto Kwi 16, 2013 6:19 pm | |
| Spojrzał na leżący na ziemi banknot. Nawet przez myśl mu nie przeszło, ażeby zawołać za oddalającym się mężczyznom. Pomimo tego, że jego aktualna pozycja wyrosła na gruncie finansowej potęgi, nie czuł w stosunku do nich nic co mogłoby zostać określone jako pozytywny stosunek. Właściwie traktował je bardziej jako narzędzie i chyba własnie przez to pałał do nich pewną awersją. Abstrakcyjne wydało mu się to, że to leżące na ziemi dwadzieścia dolarów były dla niego dosłownie niczym, a inny chętnie oddali by za nie wszystkie świętości. Napawało go to dumą, być może nawet potęgą. Czuł się mocny, że może przejść obok tych zeszmaconych pieniędzy z podniesioną głową, rzucając pogardliwe spojrzenia dyszącemu nad nimi motłochowi. Był tak bardzo ponad do wszystko. Czegokolwiek by nie mówić dysponował ogromną potęgą! Z tylko dla siebie właściwą złośliwością pragnął przycisnąć banknot butem i zgnieść niczym niedopałek upewniając się, że mimo wszystko nikt z obecnych tutaj nie będzie mógł skorzystać. Skrzywił się paskudnie powstrzymując się od podniesienia banknotu i zwykłego podarcia. Chętnie by to zrobił natomiast byłoby to poniżej jego godności. Czasem sam musiał przyznać, że drzemiące w nim dziecko jest nieznośne i nieprzystosowane do pozycji, którą będzie miał zajmować w przyszłości, a nawet roli którą zmuszony jest teraz odgrywać. do diabła z tym wszystkim... Wsunął marynarkę na ramiona i przeczesał palcami włosy. skinął dziewczynie i bez zbędnych słów udał się ku drzwiom knajpy. Skoro był już najedzony łapanie taksówki będzie mniej bolesnym przedsięwzięciem. Rozczarował się nieco, że to co wydawało mu się, że wyczuł w środku było jedynie fatamorganą. brzydkim złudzeniem świetnej zabawy i kolejnego wyzwania. w perspektywie miał jednak spotkanie ojcem, co mimo że zazwyczaj przebiegało dość stereotypowo i nie brak było przy okazji mnóstwa innych ludzi zawsze było dla niego przeżyciem nie tyle co ekscytującym, a emocjonalnie bolesnym i wyczerpującym. Och, jakże nie mógł sobie tego odmówić! Uśmiechnął się do siebie machając na przejeżdżającą akurat taksówkę... Zatrzymała się, zawsze się zatrzymuje. Bycie bogatym i przede wszystkim wyglądanie na takiego ma nadzwyczaj wiele zalet. Abraham nigdy by sobie tego nie odmówił. Minął paskudną dziurę przy krańcu chodnika (mógłby ktoś się tym w końcu zająć) i szarpnięciem otworzył drzwi do samochodu. Wąsiastky kierowca odwrócił w jego stronę swój wielgaśny czerep, co też skojarzyło się młodzieńcowi z niezbyt udaną animowaną postacią. -Dokąd prze pana?
[zt]. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Wto Kwi 16, 2013 7:00 pm | |
| Wszystkie osoby, którymi się zainteresowała, opuściły bar. Najwyraźniej bardziej ich spłoszyła niż przekonała do siebie. Szlag by to wszystko trafił, dobrze że chociaż nie zdradziła swej tożsamości, dzięki temu stała się po prostu kolejną nadgorliwą małolatą na tym świecie. - Czy nie uważasz, że byłoby zabawnym zbiegiem okoliczności, moja droga Alicjo, gdybyśmy któregoś pięknego dnia dostali zlecenie na tego bogatego lalusia, mistrza żonglowania sztućcami? - Z figlarnym błyskiem w krwistoczerwonych oczach i szerokim, acz niepokojącym uśmiechem , spojrzał na kobietę. - Chciałbym sprawdzić jak bardzo 'takie rzeczy mu się nie przydarzają'. Mimowolnie odwzajemniła uśmiech. To rzeczywiście byłoby niewątpliwie ciekawym doświadczeniem. Dopiła piwo, za które zapłaciła wcześniej i podniosła się z miejsca. Mieszkała niedaleko, skoczy do domu, zostawi torbę i ruszy w miasto. Miała ochotę przebiec się po dachach, niczym kot, po cichu przeskakując z jednego na drugi. Spojrzała porozumiewawczo na Bailiffa, który wiedział o czym myśli błękitnooka i nie miał nic przeciwko takiemu spędzeniu czasu. Wyciągnął w jej kierunku rękę tak, że gdy ta ją pochwyciła wyglądało na to, jakby złapała się oparcia chybotliwego, drewnianego krzesła na ktorym siedziała wcześniej. Demon ulotnił się z jej pola widzenia, jakby rozwiał go delikatny powiew wiatru. Ale nie znikł. Kiedy wyszła na zewnątrz, padało. Zapięła więc swój czarny płaszcz szczelniej, zarzuciła kaptur by nie zmoknąć. Teraz była już pewna, niewiele osób w taką pogodę zechce zapuszczać się na miasto, a tym bardziej patrzeć w niebo. *A więc co zamierzasz?* Usłyszała w głowie, kiedy podążała w stronę domu. [z/t] |
| | | Achilles Likaros
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 23/06/2013
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Wto Cze 25, 2013 9:08 pm | |
| Minęło wiele czasu odkąd Achilles przyjechał do NYC z Afryki. Był to duch niespokojny. Odkąd jego najlepszy przyjaciel go zdradził Achilles stracił wiarę we wszystko w co wierzył. Nie był już zagorzałym Greckim patriotą służącym w lotnictwie jakiego znali jego koledzy z eskadry. Nie. Stał się cyniczny, agresywny, i nienaturalnie wręcz okazujący emocje. Do tego stopnia, że kiedy się zdenerwował, dewastował wszystko w promieniu kilku najbliższych metrów. Siedział teraz spokojnie przy stole, zajadając kurczaka Gong Bao i pół porcji kalmarów. Uwielbiał owoce morza. Były dla niego przysmakiem, nagrodą po wiernej służbie. Kątem oka zwrócił uwagę na niewielki TV wiszący na ścianie. Nastawiony był on na BBC. " Tajemnicze znaki w NYC. We are Superior! Brotherhood! You Are not Alone!" Achilles nieomal się roześmiał. Co to miało wszystko znaczyć? W jego opinii, podobnie jak dalej mówiącej Grace Marquez, była to jakaś nowa sekta. Wreszcie stało się coś, co zmieniło jego spojrzenie na tą sprawę. Nagranie uwiecznione przez BBC. Widział na nim jakiegoś gościa w kapturze krzyczącego na Times Square: " Zjednoczcie się bracia! " " We are Superior! We are the Brotherhood!". - Co za dziwak - mruknął cicho Likaros - ale ma jakieś moce. Przydałoby się go dorwać i dowiedzieć się o co chodzi. Stał, i zapłacił właścicielowi restauracji. Następnie poszedł do wyjścia. Następny przystanek - Times Square!
[z/t] |
| | | Shadowcat
Liczba postów : 172 Data dołączenia : 27/02/2013
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Sob Lip 06, 2013 2:49 pm | |
| Jedzenie było bardzo dobrym pomysłem mimo ściskającego się od nerwów żołądka. Kitty nie pogradziłaby też czymś chłodnym do picia, bo od ciągłego gadania aż zaschło jej w ustach. Ona nie potrzebowała się przebierać, więc poczekała jedynie, aż Nightcrawler ukryje jakoś swoje niebieskie futro i wyruszą do znajomej knajpki. U Joe'go serwowano najlepszą chińszczyznę w tej okolicy i to za relatywnie małe pieniądze, w sam raz na ich kieszeń. Nic więc dziwnego, że Wagner wybrał właśnie to miejsce. Brunetka ruszyła do środka, wybierając stolik znajdujący się niemalże w kącie lokalu, by jak najmniej rzucali się w oczy. Brak holoprojektora utrudniał bywanie wśród ludzi, ale nie było to całkiem niemożliwe. - Dobrze, że jest dziś chłodniej - powiedziała do przyjaciela, zerkając na jego strój. Sięgnęła po naddarte menu, a raczej coś, co najwyraźniej miało za nie służyć. Kilka kartek, spiętych ze sobą dość luźno, zadrukowano posegregowanymi według składników potrawami. Panna Pryde przebiegła szybko wzrokiem po nazwach, po czym zdecydowała się na to, co zwykle zamawiała. - Co wybierasz? Pójdę zamówić - zaproponowała wprost, bo przecież tak będzie łatwiej uniknąć wpadki z rozpoznaniem w Wagnerze mutanta. Pierwszy raz od nieszczęsnego wydarzenia w magazynach robiła coś tak normalnego. Poszła na miasto (o ile można tak powiedzieć o teleportacji, hm) w miłym towarzystwie, odrywając się od zmartwień. Żałowała jedynie, że nie zdążyła powiedzieć Betsy, co zamierzają - wysłała jej jednak telepatycznie myśl, wraz z przeprosinami, iż zostawiła na jej głowie Wabika i Wandelopę. Jakoś to im trojgu wynagrodzi... Zamierzała jeszcze podpytać Night'a o wydarzenia w Hellfire, ale postanowiła zrobić to, jak wróci od lady. |
| | | Nightcrawler
Liczba postów : 107 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Nie Lip 07, 2013 12:16 pm | |
| Oderwanie się na choć na chwilę od problemów było miłą odmianą – ciągły stres prowadził do obniżenia koncentracji, samopoczucia, co w efekcie pociągało za sobą niefortunne decyzje, a tych podjęli już dość. Wyjście z samego serca metaforycznego huraganu pozwalało czasem spojrzeć na sytuację trzeźwiej, spokojniej. Tuż przed opuszczeniem Instytutu zamienił strój używany typowo podczas misji z innymi X-Menami na nierzucające się w oczy jeansy i bluzę z głębokim kapturem. W kieszeni miał też parę zimowych rękawiczek przypominających te dziecięce bez podziału na poszczególne palce – innymi słowy całkiem nieźle przygotował sobie miejski kamuflaż. Wybór stolika w kącie był logicznym rozwiązaniem, a Nightcrawler specjalnie zajął takie miejsce, by mieć za plecami resztę lokalu. W ten sposób nie musiał jeszcze chować rąk, a zawsze było to choć drobne pocieszenie przy ogólnym dyskomforcie, jaki niósł ze sobą fakt ukrywania się. Przeglądając menu owinął pod nogawką koniec ogona wokół jednej z łydek – był nieco za długi i mógł wypaść, gdyby nie uważał. Uwagę Kitty skwitował nieskrępowanym niczym uśmiechem, na chwilę podnosząc na nią wzrok, czego nie dało się tak łatwo zauważyć, zważywszy na fakt, że jego żółte oczy pozbawione były źrenic. Szybko wrócił do studiowania pozycji zadrukowanych na kartkach, szukając tej jednej konkretnej... Aha! - Sajgonki – powiedział niemal z namaszczeniem. Ostatnim razem, kiedy któryś z opiekunów przywiózł do Instytutu kilkanaście opakowań jedzenia od Joego, Kurt szybko zapałał do nich miłością, siadając na żyrandol z całym zapasem. Miny zgromadzonych w jadalni mutantów były bezcenne i żałował, że nie miał akurat w rękach aparatu. |
| | | Shadowcat
Liczba postów : 172 Data dołączenia : 27/02/2013
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Wto Lip 16, 2013 9:11 pm | |
| - Robi się! – zasalutowała żartobliwie i skierowała się ku ladzie, by złożyć zamówienie. Po krótkiej rozmowie z Azjatką skrzętnie notującą w notesiku potrawy, Kitty wróciła do stolika (na razie z pustymi rękoma, gdyż trzeba będzie chwilę poczekać, aż przygotują co trzeba) i usiadła naprzeciwko Kurta. - Więc… – zaczęła, skubiąc rękaw bluzy – Co wydarzyło się w Hellfire Club? Kto zniszczył Twój holoprojektor? – spytała, opierając brodę na piąstce. Niech ona tylko znajdzie tego skurczybyka, to skopie mu tyłek! - Następnym razem idę z wami – dodała, choć miała nadzieję, że po ostatnim razie – tak marnym w skutkach – nie będzie kolejnej wizyty w przybytku Azazela. Pryde spojrzała przez szklaną witrynę baru, znajdującą się za plecami Nightcrawlera. Zima dopiero stawiała swoje pierwsze kroki tego roku, przynosząc ze sobą chłód, ale jesień wciąż pozostawiała ponurą aurę. Jeśli Shadowcat miała wybierać, zdecydowanie wolała tę pierwszą porę. Mimo zimna miała w sobie więcej uroku. Poza tym, mutantka lubiła siąść przy kominku w Instytucie, z kubkiem gorącej, parującej herbaty i napawać się ciepłem bijącym od ognia. Miało to pewną magię, którą zaczęła doceniać wraz z upływem czasu. Lubiła również zabawy w ogrodzie z dzieciakami, wspólne rzucanie się śnieżkami, budowanie śnieżnego igloo i lepienie bałwanów, które dziwnym trafem najczęściej przypominały Wolverine’a, tylko zamiast marchewkowych nosów miały marchewkowe szpony. Ach, beztroska. Teraz nie było nawet wiadomo, co dzieje się z profesorem Xavierem…
Przepraszam, że wciąż tak króciutko, ale mam wenę na poziomie minusowym. ._. |
| | | Nightcrawler
Liczba postów : 107 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Pią Lip 26, 2013 4:05 pm | |
| W trakcie chwilowej nieobecności mutantki spowodowanej składaniem zamówienia, Kurt powiódł spojrzeniem po najbliższych ścianach – może i nie bywał u Joego regularnie, ale mógł spokojnie stwierdzić, że od ostatniego razu w wystroju nie zmieniło się absolutnie nic. Zupełnie jakby knajpka została zawieszona w czasie, działając niezależnie od wydarzeń mających miejsce na zewnątrz. Chłopak zaczął bezwiednie kopać czubkiem tenisówki w nogę od krzesła, na którym siedział, nie przestając nawet, gdy Kitty znów zajęła miejsce. - Tho dosyć... - zaczął, słysząc pytanie odnośnie wydarzeń w Hellfire. - Skhomplikowane. Poruszył się nieznacznie na siedzisku, wsuwając dłonie w przeciwne rękawy bluzy w mimowolnej parodii mufki. Mógł opowiedzieć jej o wielu rzeczach, zaczynając od pojawienia się w Instytucie „wsparcia”, przechodząc do nieudanego wstępu misji i kończąc na fakcie odkrycia dotyczącego rodzinnych powiązań z szefem klubu. Brakowało jeszcze tylko tego, by jego drugi biologiczny rodzic też okazał się terrorystą. Zaczął od odpowiedzi na pytania o holoprojektor – to było najłatwiej wytłumaczyć. - Azazel, szef klubu. Zhauważył nas na monitoringu i nje dhał się zaskoczyć. Zghniótł go w hęku, kiedy się zorienthował, sze ukrywa mnie projekcja – wykrzywił lekko usta po uprzednim zaciśnięciu ich w wąską linię. - Mjieliśmy pecha od shamego początku – ciągnął, płynnie przechodząc do streszczenia tego, co się stało. - Naszhym zadaniem było przeszukać budynek, znaleszcz powiązanja ze zniknięciami, heśli jakieś były... Ale nas znaleźli i mężczyzna, khtórego widziałaś w hallu, zaczął szucać granatami. Był straszny chaos – potrząsnął głową, jakby chciał odpędzić nieprzyjemne wspomnienia. Milczał po tym przez chwilę, skupiając wzrok na przypadkowym punkcie w okolicy zaciśniętych palców panny Pryde. Jej komentarz o kolejnej wizycie wywołał ze strony Kurta krótki uśmiech, w którym błysnęły ostro zakończone zęby. - Haczej nje będzie następnego razu – stwierdził, przestając wreszcie maltretować butem Bogu ducha winne krzesło. Chociaż myśl, że Kitty oferowała swoje uczestnictwo przy niemal dosłownym skoku z nim w ogień piekielny, była dziwnie pokrzepiająca. Zaraz po tym, jak traciła znamiona niepokojącej. - Rozmawiałem z Azazelem, wyghlądało na to, że faktycznie nic nje wiedział o naszych. A po tym, co Nathaniel zhobił z ich wejścia... - urwał na moment, pochylając lekko głowę, gdy Azjatka przyjmująca zamówienia wyszła zza kontuaru, stawiając na ich stoliku oba zamówienia wraz ze sztućcami. Mutant podziękował krótko, odczekując, aż odeszła odpowiednio daleko, zanim podjął przerwany wątek: - Bhyli delikatnie mówiąc njezadowoleni. |
| | | Shadowcat
Liczba postów : 172 Data dołączenia : 27/02/2013
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Sob Sie 10, 2013 11:36 am | |
| Kitty słuchała Kurta z uwagą, co jakiś czas kiwając głową i mrucząc ciche "mhm" w odpowiedzi. Kiedy chłopak skończył, odchyliła się na krześle i splotła ręce na piersi. - No, dobrze się bawiliście - w głosie dziewczyny znalazła się mocno wyczuwalna ironia. Jej wspomnienia z Hellfire Club też nie były najlepsze. Niewiele brakowało, a mogłaby być teraz w Massachusetts Academy, szkoląc się pod okiem Emmy Frost. Aż ciarki przeszły jej po plecach i mimowolnie się wzdrygnęła. - Mógł blefować - zasugerowała, nie do końca wierząc w niewiedzę Azazela. Jeśli milczenie na temat X-Menów było mu na rękę albo, co gorsza, maczał w tym swoje czerwone paluchy, nic dziwnego, że szedł w zaparte. Spora część grupy była poza zasięgiem, ale pozostali też stanowili silną ekipę gotową na wiele, by odnaleźć przyjaciół. - Akurat po nim nie spodziewałabym się szczerości, zwłaszcza wobec nas - dodała, celując w Nightcrawlera pałeczkami i sięgnęła nimi do makaronu przyniesionego przed chwilą przez kelnerkę. Była tak głodna, że nie przejmowała się manierami i wciągała kluski z taką prędkością, jakby miała moce Quicksilvera. - My z Betsy miałyśmy nieco więcej szczęścia - zmieniła chwilowo temat - Udało nam się zwerbować dwójkę nowych uczniów. Dziewczynka, Wandelopa, ma podobne moce do moich. To dziwne uczucie... - zawiesiła na moment głos. Gdyby tylko wiedziała, jak rozwinie się moc rekrutki, uznałaby, że to jeszcze dziwniejsze. Teleportacja? Jakby skrzyżowanie Kitty z siedzącym na przeciwko futrzakiem. - Jest jeszcze chłopak. Nie wiem, co potrafi, ale Psylocke go zbadała. Powinien się nadać. Świeży narybek zawsze był szansą nie tylko dla tych dzieciaków, ale i dla Instytutu, który miał po swojej stronie te zdolne osoby. Trzeba tylko nimi odpowiednio pokierować i zapewnić dobry trening. Pryde dojadła resztki dania i wytarła kąciki ust serwetką z podajnika, po czym uśmiechnęła się delikatnie zadowolona z posiadania pełnego żołądka. |
| | | Nightcrawler
Liczba postów : 107 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Nie Sie 11, 2013 10:58 pm | |
| Brak wtrąceń zdecydowanie ułatwiał zdanie krótkiej relacji – choć Kurt miał cichą nadzieję, że opowiadał to samo ostatni raz. Starszym mutantom musiało wystarczyć odsłuchanie nagrania, jakie pozostawił na dysku komputera. Na komentarz o dobrej zabawie parsknął krótkim śmiechem, rzucając: - Bhrakowało tylko piszam i malowanja paznokci, poza tym impheza pierwsza klasa. Wykrzywił nieco usta w zamyśleniu, próbując zwizualizować Azazela i jego ochroniarzy w koszulach nocnych ze słodkimi nadrukami – nagle choć na chwilę wydali się mniej groźni. - Sam jusz nie wiem, Katzchen – przyznał, gdy dziewczyna wyraziła swoje wątpliwości. Nie mógł odmówić szatynce przezorności i zapewne patrzyła na sytuację dużo obiektywniej od niego, biorąc pod uwagę fakt, że nie brała udziału w wydarzeniach, o których opowiedział. - Nha pewno chsiał namieszać mi w ghłowie. Część jego nie posiadała żadnych złudzeń, co do zadania, jakie miał spełnić wspomniany fakt pokrewieństwa – druga, nastoletnia i wciąż wierząca, że każdy mógł się zmienić na lepsze przy użyciu odpowiedniego bodźca, chyba chciała doświadczyć jakiegoś cudu. Nagłego nawrócenia przestępcy? Śmieszne... A jednak między tymi myślami, a przeżuwaniem podanych sajgonek, które nagle straciły smak, poczuł ukłucie gdzieś w okolicy serca. Jakby ktoś nagle wyprowadził cios prosto w jego klatkę piersiową. Stop, zdecydowanie za bardzo się tym przejmował – jeśli taki był plan Azazela, odwrócić uwagę Nightcrawlera od rzeczy naprawdę ważnych, to skurczybykowi w pewnym stopniu się udało. Przekrzywił lekko głowę, słuchając o nowych mieszkańcach Instytutu – na wspomnienie dziewczynki jego usta rozciągnęły się w mimowolnym, delikatnym uśmiechu. - Whidziałem, jak telepohtowała się po hallu – wtrącił z nagłym entuzjazmem, choć uważając, by nie podnieść głosu. Jeszcze tego im brakowało, uwagi ze strony pozostałych gości knajpki. - I mhówisz, że poza tym fazuje? Phawie jak nasze dziecko – zauważył, po czym niemal natychmiast uderzył się otwartą dłonią w czoło, gdy dotarło do niego, jak to zabrzmiało. Kurt Wagner proszę państwa, elegancja i styl na całej linii. |
| | | Shadowcat
Liczba postów : 172 Data dołączenia : 27/02/2013
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Sob Sie 24, 2013 12:02 pm | |
| Uwaga Kurta z całą pewnością wywołałaby u panny Pryde niekontrolowany atak kaszlu, gdyby jeszcze jadła - nie wiadomo, czy zakrztusiłaby się bardziej ze śmiechu, czy z zaskoczenia. Koniec końców jedynie lekko się zarumieniła (kto by się spodziewał?). Kiedyś, na początku ich znajomości, miała wrażenie, że nie dogada się z Wagnerem. Chwilami wręcz ją irytował, ale z czasem zauważyła, że to naprawdę miła osoba z poczuciem humoru podobnym do jej. Dużo gadał, ale to miało i dobre strony - kiedy ona miała ochotę milczeć, nie panowała niezręczna cisza. Jakoś tak... potrafili się uzupełniać, nawet, gdy się sprzeczali. - Co dokładnie ci powiedział? - spytała, mrużąc oczy. Chciała się tego dowiedzieć, bo może, jakimś cudem, przeoczyli ważny szczegół, mogący podsunąć coś na myśl. Nie bez znaczenia było też to, że Azazel chciał wywołać w głowie Kurta bałagan. Musiała być to szokująca informacja, wywracająca do góry nogami jego spojrzenie na jakąs sprawę, inaczej przecież nie miałaby stworzyć chaosu. A skoro powiedział to taki czart... To tym bardziej się niepokoiła. Kelnerka widząc, iż Kitty skończyła już jeść, podeszła do ich stolika, by zabrać puste naczynia. Zbieranie talerzy trwało dziwnie długo, jakby kobieta ich obserwowała. Gdy jej spojrzenie zatrzymało się na Wagnerze (również przekraczając czas normalnego zachowania), Shadowcat podziękowała jej dobitnie za obsługę, a ta, speszona, oddaliła się. Istniała niewielka szansa, że dostrzegła ona jakieś szczegóły wyróżniające Night'a z tłumu, ale lepiej nie prowokować i nie dawać ludziom szansy na odkrycie jego tajemnicy. - Namolna - mruknęła do siebie, patrząc za znikającą na zapleczu pracownicą. |
| | | Nightcrawler
Liczba postów : 107 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Sob Wrz 07, 2013 4:53 pm | |
| Przez dłuższą chwilę Kurt nawet nie próbował zerkać przez palce dłoni, którą zasłonił oczy – czekał na pacnięcie w głowę, cokolwiek. Należało mu się, bo choć jego poprzednie stwierdzenie byłoby świetnym żartem, gdyby skierował je w stronę kogokolwiek innego, tak teraz wywołało atmosferę skrępowania. Przynajmniej na chwilę, dopóki nie zdecydował się jednak zerknąć, kiedy żaden ciężki przedmiot nie wylądował mu na durnym, niebieskim łbie. Mamrocząc przeprosiny, potarł kark pod kapturem, choć uśmiechnął się krótko rejestrując reakcję Kitty, co zepsuło obraz skruszonego winowajcy. I znów to pytanie – chyba odpowiedź nie mogła zostać tajemnicą, jak na początku planował. Naprawdę wystarczyło, że on się nad tym głowił, gdy zajmowały ich wszystkich sprawy większej wagi. - Sze to on khradł moje majtki, khedy pranie znikhało – odparł w pierwszym odruchu, chcąc zbyć pytanie żartem i wykręcić się od wyjaśnień. Cisza, jaka nastąpiła, nie niosła żadnych znamion tego przyjemnego rodzaju wygodnej ciszy opatulającej siedzących obok siebie ludzi jak miękki koc. Była napięta, rozedrgana, gorzka. Jedno spojrzenie w niebieskie oczy mutantki i Wagner nie musiał mieć dyplomu z psychologii, by stwierdzić, że to co widział, było najprawdopodobniej rozczarowaniem. Hej, nie robił tego przecież dla siebie! Prawda? Prawda. Nie zwrócił specjalnej uwagi na krzątającą się obok kelnerkę, nie odwracając wzroku od twarzy Kitty – chyba szukał na niej potwierdzenia słuszności własnych myśli. Nie stał się jednak żaden cud, boska ręka nagle nie wypisała na rysach dziewczyny odpowiedzi. Gdzieś z dna gardła Kurta wydobył się pomruk, który przyciągnął spojrzenie pracownicy. Odeszła dopiero przegoniona przez siedzącą naprzeciwko X-Menkę. Męska decyzja – ein, zwei, drei... Młody Wagner pochylił się nad stołem, opierając ciężar na przedramionach. - Nje mów nhikomu, dopóki phofesor się nje znajdzie, mają wystharczająco na ghłowach – poprosił, zanim podjął dalej: - Powjedział, że hest moim ojcem – odruchowo oblizał dolną wargę, gdy wreszcie przeszło mu to przez gardło. - Ale Margali mhówiła, sze on umarł hazem z moją matką, kjedy bhyłem dzieckiem – kontynuował, zaczynając nieznacznie gestykulować rękami – znam pszecież nazwisko, jego imję, ghłupi tytuł. Azazel ma thę samą mutację i oghon – między brwiami Kurta pojawiła się zmarszczka sygnalizująca skonfundowanie. - Ich weiß nicht, wer zu glauben, Kätzchen. |
| | | Shadowcat
Liczba postów : 172 Data dołączenia : 27/02/2013
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Nie Wrz 22, 2013 9:09 pm | |
| Fakt, żart Kurta na temat majtek nie był odpowiedzą, jakiej się spodziewała. Oczekiwała prawdy – ostatnio nie działo się najlepiej i było zbyt dużo niewiadomych, by je wciąż mnożyć. Nauczyła się również, że siła leży w grupie, więc naturalnym odruchem u dziewczyny była chęć dowiedzenia się, co i jak. Dzięki temu może będzie mogła ustalić, jakiego typu pomocy udzielić futrzakowi, który był przecież jej przyjacielem, a przyjaciół nie zostawia się samych z problemami. Całe szczęście Wagner zreflektował się, co Kitty zauważyła po zmianie jego pozycji, w jakiej siedział i przybraniu na twarz poważniejszego wyrazu. Kiwnęła głową na jego pierwsze słowa, a słysząc kolejne zdanie – oniemiała. Przytknęła do ust otwartą dłoń, wpatrując się rozszerzonymi z zaskoczenia oczami w Nightcrawlera. - Niemożliwe – wydukała, a przez jej głowę zaczął przebiegać szereg różnorakich myśli. Azazel faktycznie wyglądał jak siedzący naprzeciwko niej mutant, ale to jeszcze nic nie znaczyło. Wandelopa ma podobne do nich moce i nie mają ze sobą nic wspólnego. Wygląd to także część mutacji, może to przypadek. Choć z drugiej strony… Dlaczego by nie? Chłopak mógł zostać za młodu nakarmiony kłamstwami, tylko z jakiego powodu…? - Ale… Och, Kurt – westchnęła i położyła rękę na jego nadgarstku w geście pokrzepienia. Nie miała odpowiednich słów, by jakoś dodać mu otuchy czy przekonać do prawdziwości (bądź nie) tej informacji, zatem postawiła na wsparcie mentalne. Była obok, mógł liczyć na jej obecność, gdyby tego potrzebował. Panna Pryde chwilowo przestała zerkać na salę, nie zauważyła więc powrotu kelnerki, która wcześniej przyglądała się ich dwójce. Kobieta, niezrażona wcześniejszą reakcją brunetki, ponownie podeszła do ich stolika, stawiając na nim talerzyk z dwoma chińskimi ciasteczkami z wróżbą. Kitty oprzytomniała i zerknęła na pracownicę, unosząc do góry brwi – nie zamawiali bowiem nic takiego. Kelnerka jednak skinęła głową na mężczyznę siedzącego tuż przy drzwiach, jakoby podarunek był od niego. Shadowcat skierowała spojrzenie na jegomościa, ale ten zniknął właśnie w drzwiach zahaczających przy poruszeniu o małe dzwoneczki wydające cienki, delikatny dźwięk. - Dziękujemy? – odparła i sięgnęła po swoje ciasteczko, a kobieta odeszła od nich jak wcześniej. Chwyciła za dwa przeciwległe końce i złamała wyrób w połowie. Oczom dziewczyny ukazała się karteczka, będąca wspomnianą wróżbą. Przeczytała ją i bez słowa podała papierek Kurtowi, patrząc przy tym na niego wymownie. Otrzymali bowiem informację, gdzie może znajdować się… profesor Xavier. Nie mogła w to uwierzyć. Czyżby tamten facet podsunął im trop? On coś wie? Trzeba go dogonić! |
| | | Wonder Man
Liczba postów : 60 Data dołączenia : 25/01/2014
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Nie Maj 11, 2014 11:15 am | |
| Simon wraz ze Skye przeszli kilka ulic i dotarli do jednych z najsłynniejszych restauracji w Nowym Jorku. Ceny nie było tu niskie, ale za to obsługa bardzo dobra. Idealne miejsce na spotkanie. Nie tylko biznesowe czy koleżeńskie. Wonder Manowi chodziło bardziej o randkę. Chciał wykorzystać, że w Balthazarze jest urządzany wieczór zakochanych i poznać Skye naprawdę dobrze. Simon wybrał jeden ze stolików, pomógł Skye usiąść, po czym sam usiadł i otworzył menu. W karcie znajdowały się przeróżne dania za niewiarygodnie duże ceny. Wonder nie przejmował się tym za bardzo. Spojrzał znad menu na Skye i powiedział - Nie patrz na ceny. Zamawiaj co chcesz. Uśmiechnął się do niej, po czym wezwał kelnera. Ten zapalił im świecę na środku stołu, co spowodowało, że Simon poczuł się dosyć niezręcznie. Jednakże po chwili zdołał się otrząsnąć i zapytał Skye: - No... Ty wiesz już o mnie dużo. Teraz czas na ciebie. Po tym zaczął bawić się menu obracając je w swojej dłoni. |
| | | Skye
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 23/02/2014
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Nie Maj 11, 2014 12:17 pm | |
| Przez całą drogę Skye starała się grzecznie wypytać oraz wyciągnąć z Simona jakieś informację, jednak ten był już bardziej tajemniczy. Mimo to cały czas nie opuszczała ich miła i wręcz przyjacielska atmosfera. Gdy doszli do restauracji zatrzymała się na chwile przed drzwiami. Nie była pewna czy chce tam wchodzić ponieważ miejsce to wyglądało na dość wykwintne, a ona miała na sobie skórzaną kurtkę, koszule w kratkę oraz nieco wyciągnięty t-shirt bez rękawów z logiem AC/DC, czarne obcisłe jeansy z dziurą na jednym kolanie oraz wytarte czarne conversy. Dziewczyna zerknęła niepewnie na Simona, jednak ten jakby nie widział żadnego problemu. Powróciła zaraz wzrokiem do mężczyzny, który nie tylko otwierał drzwi, ale również był odpowiedzialny za selekcję. Ten zmierzył dziewczynę z góry na dół i z powrotem, a potem spojrzał na Simona, przy którym nawet się nie zawahał. Otworzył drzwi i wpuścił ich do środka. Skye wsunęła dłonie w spodnie i wchodząca jako pierwsza zatrzymała się w hallu. Spojrzała na Simona przez ramie, ale widząc jego pogodną minę również się uśmiechnęła. Dziewczyna musiała zostawić kurtkę w szatni, ale na oddanie plecaka się nie zgodziła. Naciągając na siebie nieco mocniej koszule usiadła w końcu przy stoliku. Rozejrzała się dookoła i pochyliła nad stołem, przytrzymując długie i piękne włosy tak by się nie przypaliły od świeczek, a potem szepnęła do partnera. - Dziś mamy Walentynki albo co? - zaśmiała się niepewnie i chwyciła za menu. Faktycznie ceny były wręcz z kosmosu. Dziewczyna zerknęła na Simona z nad karty, ale on był albo skrępowany albo namiętnie wybierał posiłek ponieważ nie odrywał oczu od papierowego menu. - Na początek napiła bym się dobrego wina. - odparła i położyła kartę na talerz. - A co byś chciał o mnie wiedzieć? Muszę Tobie od razu wyjaśnić, że moja historia na pewno nie jest tak barwna i fascynująca jak Twoja. - posłała mu uśmiech z nutką smutku. Nie lubiła mówić o sobie. Nie lubiła spojrzenia pełnego żalu i ubolewania nad jej losem, w końcu nie każdy pochodził ze szczęśliwej rodzinki żyjącej na przedmieściach. |
| | | Wonder Man
Liczba postów : 60 Data dołączenia : 25/01/2014
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Nie Maj 11, 2014 2:32 pm | |
| Simon czuł się niezręcznie całą tą sytuacją. Niby był ze Skye na koleżeńskiej kolacji, jednakże tak naprawdę czuł, że wszyscy dookoła niego są dla siebie kimś więcej niż tylko znajomymi poznanymi dwie godziny temu. - Chyba tak... Albo trafiliśmy na piękny wieczór zakochanych. - odpowiedział Skye na jej pytanie dotyczące Walentynek. Przejrzał kartę, po czym zawołał kelnera i powiedział: - Dla mnie pozycja numer 5, dla tej pani najlepsze czerwone wino jakie tylko jest w tym mieście. I uwierz jeśli takie nie będzie stracisz robotę. Rzucił mu szeroki uśmiech, a następnie diametralnie spoważniał i spojrzał na Skye. - Nie wiem. Najlepiej opowiedz mi swoją historię. Mamy dużo czasu, a ja nie mam ochoty wracać tak wcześnie do domu. Skąd się tutaj wzięłaś, co robisz w wolnym czasie, kim jesteś, jakie masz moce... Choćby te zwyczajne, ludzkie. Powiedz mi o sobie wszystko... Po tym ściągnął w końcu swoje okulary przeciwsłoneczne odsłaniając swoją twarz. |
| | | Skye
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 23/02/2014
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Nie Maj 11, 2014 4:03 pm | |
| Natomiast Skye mogła od razu wskazać, kto jest na pierwszej randce, a kto wyczekuję na randkę tzw. w ciemno. Dziewczyna od zawsze lubiła obserwować ludzi. Potrafiła również w niebywałym tempie zapamiętywać pewne szczegóły, chociażby mimika twarzy, albo samą jej charakterystykę. Zapamiętywanie było przydatne w nauce kodów oraz pewnych systemów, które były niezbędne do włamywania się na najbardziej zabezpieczone dyski. Simona np. prawdopodobnie 'poznała' ze zdjęcia w dokumentach, które zwinęła S.H.I.E.L.D. - W takim razie i my możemy udawać zakochanych, co by wtopić się w tłum. - puściła do niego oczko rozbawiona swoim żartobliwym pomysłem. Skye nawet pomyślała, że Simon podłapał jej sugestię, gdy tym gromkim głosem uświadamiał kelnera co go czeka, gdy wino nie będzie zbyt dobre. Sama nie była wielkim smakoszem, więc nawet gdyby faktycznie przyniósł jakieś rocznikowo mało imponujące, to pewnie by się nie zorientowała. Gdy tak spoważniał to i Skye zrobiła nieco poważniejszą minę. Zamówiła to na co miała ochotę czyli jakąś sałatkę - dziewczyna ostatnio nie miewała zbyt dużego apetytu. - Nie mam żadnych mocy, jestem zwykłym człowiekiem. - wzruszyła ramionami. - Znam się tylko na komputerach. - dodała przesuwając plecak z laptopem bliżej ściany, by cały czas odczuwać jego obecność. - Nie znam swojego prawdziwego imienia i nazwiska, a moje życie to tułaczka od jednych domów zastępczych do drugich, właściwie to są moje pierwsze wspomnienia. - odrzuciła kosmyk włosów do tyłu i uśmiechnęła się z nutką smutku. - Czasami nawet nie zdajemy sobie sprawę do czego człowiek jest zdolny się przyzwyczaić. - wzruszyła ramionami dając mu do zrozumienia, że ta jej smutna historia to 'nic takiego' i nie warto się nad tym rozwodzić. Simon natomiast zarzucił tyle pytani, że dziewczyna nie była do końca pewna czy na wszystkie odpowiedziała. Odpowiedziała na nie, bo i on podzieli się informacją o swojej tożsamości. Gdy zdjął okulary poczuła się nieco pewniej, chociaż spodziewała się chociażby innego koloru tęczówek. Ot tak. Kaprys. |
| | | Wonder Man
Liczba postów : 60 Data dołączenia : 25/01/2014
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Nie Maj 11, 2014 7:56 pm | |
| Simon słuchał uważnie wszystkich tych słów Skye. Przynajmniej się starał. Jego instynkt wciąż podpowiadał mu, że dookoła nich za chwilkę może coś się wydarzyć. Do restauracji może wjechać jakiś samochód-bomba lub jakichś superzłoczyńca mógłby wystrzelić w stronę Nowego Jorku bombę atomową. Wtedy Wonder Man chyba zamordowałby przyczynę danego problemu. Po pierwsze naraziłby niewinnych na śmierć, po drugie naraziłby Skye na śmierć. Polubił tą dziewczynę. Traktował jak przyjaciółkę, może młodszą siostrę. To śmieszne, że przywiązał się do niej mimo tylko dwóch godzin znajomości. Co chwilkę starał jej się posyłać szeroki uśmiech, aby czuła się przy nim komfortowo. Kiedy usłyszał jej smutną historię sam poczuł się źle. W dziwny sposób utożsamił się z dziewczyną. - Hm... rozumiem. W takim razie jesteś hakerką. Na pewno znałaś mnie przed dzisiejszym dniem. W końcu każdy z Avengersów jest w jakichś bazach danych, a ty zapewne znasz sposoby na dostanie się do każdej z nich. Uśmiechnął się ponownie i kontynuował: - A teraz? Masz jakieś mieszkanie? Jakiś stały kąt? Jeżeli czegoś byś potrzebowała wystarczy powiedzieć... Po tym położył dłoń na jej ramieniu, po chwili muskając jej policzka. Nie znał jej charakteru i nie znał jej reakcji, ale po prostu chciał jej dotknąć... Ot tak. Po prostu musiał. |
| | | Skye
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 23/02/2014
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Nie Maj 11, 2014 8:46 pm | |
| Skye widziała, że mężczyzna co i rusz się roskupiał. Nie wiedziała dlaczego, nie wiedziała również, że posiada instynkt, który powiadamiał o niebezpieczeństwie. Jedno było pewne, Skye zdawała sobie sprawę z ogromu odpowiedzialności jaką musiał nieść na swoich barkach Wonder Man i bardzo się cieszyła, że mogła go poznać. Odczuwała jego troskę i dobro, więc i ona o dziwo szybko zaufała mężczyźnie, a jednocześnie go polubiła. Nie był bufonem, chociaż mógł się za takiego uważać skoro wspomniał o swojej antysympatii w stosunku do ludzi. Skye nie chciała mu wierzyć. Nie dość, że obronił ją przed oprychami i zabrał z tego miejsca, to podzielił się z nią czymś co superbohaterzy strzegli jak mogli - swoją prawdziwą tożsamością. - Okay, nie będę oszukiwać, znałam Cię przed dniem dzisiejszym i mam kilka tajnych informacji o Avengers i o paru innych organizacjach. A Ty za pewne możesz mnie kojarzyć, ponieważ prawdopodobnie mogłam parę razy podpaść... nie tylko policji. - posłała mu nieco przepraszający uśmiech i upiła większy łyk wina, bo akurat zostało polane. - Stały kąt? Jasne.. mam vana. - posłała mu uśmiech niepoprawnej optymistki. - Jednak niedługo będę musiała zmienić lokum. - westchnęła. Zaraz jednak stwierdziła, że przydało by się jakieś miejsce w NY. Tym bardziej, że gdyby poszło źle z S.H.I.E.L.D. to mogła by się gdzieś ukryć. A po drugie nie chciała tracić z Simonem kontaktu. Dlatego też dodała. - Zresztą Tony Stark raczej nie byłby zadowolony, gdyby się dowiedział o nowym sublokatorze, który na dodatek jest wstrętnym hackerem. - przy słowie 'wstrętny' przewróciła zabawnie oczami. Skye dostrzegła zainteresowanie swoją osobą, ale nie wyczuwała w nim nic oprócz troski. Gdy dotknął jej policzka uśmiechnęła się i stwierdziła, że to całkiem przyjemne. Zaraz jednak się odsunęła, bo akurat kelner przyniósł ich zamówienie. Skye spojrzała na talerz i chwyciła za widelec, a potem nadziała na niego pomidorka koktajlowego, który zaraz zniknął w buzi Skye. |
| | | Wonder Man
Liczba postów : 60 Data dołączenia : 25/01/2014
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Nie Maj 11, 2014 9:30 pm | |
| Wonder Man słysząc pierwsze słowa Skye cmoknął szczęśliwie i klasnął. Już wiedział skąd ją kojarzył. Dawno temu, a być może dwa tygodnie temu (Simon stracił poczucie czasu) ktoś z jego otoczenia (dokładniej mówiąc z otoczenia Superbohaterów) narzekał, że pewna sprytna istota ludzka przeszła jedne z największych zabezpieczeń baz rządowych i wykradła tajne dokumenty. Domyślił się po dzisiejszym spotkaniu, że była to Skye. Zaimponowała mu i może nie pasowała do Avengers, jednakże zdecydowanie była wyjątkowa. Zresztą sam Wonder Man czuł od pewnego momentu jakieś rozdarcie wewnętrzne. Czy czasami nie powinien odejść od Avengersów? Czy nie powinien się ustatkować? Założyć rodziny? Wysłuchał do końca Skye i pokiwał twierdząco głową. Stark zdecydowanie nie byłby zadowolony, gdyby do ich lokum przyszła taka gwiazda... Mogłaby mu popsuć sporo krwi. Sam Simon widział w niej potencjał na miarę Hummera czy Starka. Oczywiście w dziedzinie komputerów, nie w budowaniu śmiercionośnych broni, co raczej było bezpieczniejszą opcją. Spojrzał na Skye, która połykała właśnie pomidora i poczuł się strasznie dziwnie. Poczuł dziwne uczucie w żołądku, toteż szybko posłał wzrok na kelnera, który przyniósł mu kolację. Złapał za widelec i szybko, aczkolwiek wykwintnie zabrał się za jedzenie. Po chwili wziął łyk wina i powiedział. - Masz rację. Stark nie byłby zadowolony, ale wiesz co? Nie daleko Avengers Tower miałem stare mieszkanie... Właściwie apartament. Obecnie z wiadomych względów jest puste. Ja bywam tam niezwykle rzadko. Przydałby mi się ktoś kto pilnowałby moich niektórych rupieci, które zostały na miejscu. Jeśli chcesz mogłabyś się tam wprowadzić. Uśmiechnął się szeroko. - Za mieszkanie u mnie nie musiałabyś zbyt wiele robić. Mieszkasz za darmo. Zapłacę wszystkie rachunki wystarczy zadzwonić. Przychodziłbym do ciebie jeśli potrzebowałbym... pomocy. To jest pewnych informacji na temat różnych osób. Co ty na to? Ty zyskasz bezpieczne schronienie w naprawdę bezpiecznej dzielnicy, a ja zyskam przyjaciółkę, która pomoże mi w trudnych chwilach. Myślę, że byłaby to lepsza opcja niż mieszkanie w małej klatce 2x2 czy w samochodzie. Nawet jakby był wyposażony w głowice jądrowe. Ponownie cmoknął, wziął łyk wina i wrócił do posiłku czekając na odpowiedź. |
| | | Skye
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 23/02/2014
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Nie Maj 11, 2014 10:04 pm | |
| Dziewczyna się ucieszyła aczkolwiek była zaskoczona reakcją Simona. Myślała, że zakuje ją w dyby i zaciągnie na komisariat. Nie no dobra, aż tak brutalnie chyba by jej nie potraktował, w końcu był gentlemanem i uratował damę w opałach. Czy Wonder Man by był świetnym ojcem? Na pewno, przecież prawie każde dziecko uważało swojego ojca za superbohatera, a tu Simon by był nim w każdym calu. Jego kobieta by miała trochę gorzej. Pewnie znikał by co noc, bo cały czas by odczuwał powinność ratowania ludzi z opresji. Nie ma co. Taki superbohater miał skazę na całe życie. Zresztą ukrywanie swojej prywatności musiało być w takim wypadku jeszcze bardziej wzmożone, w końcu wróg zawsze szukał słabostek swojego przeciwnika. Nawet nie wiedział jak bardzo się ucieszyła z jego pozytywnej reakcji. Miała swoje pobudki dla których chciała uzyskać akurat takie informację. No i po części chciała się sprawdzić. Najwyraźniej nie istniał system do którego nie potrafiła się włamać. Zajmowało jej to mniej albo więcej czasu, ale póki co nie istniał. Skye słuchała go jak opowiadał o mieszkaniu, ona za to pałaszowała to co miała na talerzu. Stwierdziła, że jednak była głodna, tylko strach przez napastnikami zabrał jej cały apetyt. Popijała co i rusz wino. Oczywiście zapomniała, że godzinę wcześniej w dość ekspresowym tępię wypiła kufel piwa, na dodatek na pusty żołądek, więc powoli zaczęła odczuwać delikatne zawroty głowy. Mimo to cały czas trzymała fason. - Świetnie! - odparła ciut za głośno, więc zaraz zakryła dłonią usta i spojrzała na obecnych przepraszająco. - Obiecuje nie robić tam imprez! - mówiąc to podniosła lewą rękę, a zaraz zmieniła ją na prawą wszak tą trzymając w górze wypowiada się słowa przysięgi. - Nie no rachunki opłacę, nie chce naginać Twojej uprzejmości i dobroci. Szczerze mówiąc, to ja powinnam stawiać kolację w podziękowaniu za uratowanie mnie od tych oprychów. - posłała mu pełen wdzięczności uśmiech, a gdy skończyła jeść, wytarła usta w chusteczkę. Roześmiała się gdy zażartował z wyposażenia w głowice jądrowe. Musiała przyznać, że miał niezłe poczucie humoru. Wypiła kolejny łyk wina i odparła. - Możesz przychodzić jak będziesz chociażby potrzebował towarzystwa, jestem dobrym słuchaczem. - kiwnęła łebkiem by to jeszcze potwierdzić. - A pomocy mogę Tobie udzielać zdalnie, no chyba, że będziesz chciał nauczyć się paru komputerowych trików. - poruszyła zabawnie brwiami. Eh, po tym alkoholu troszkę się rozgadała... |
| | | Wonder Man
Liczba postów : 60 Data dołączenia : 25/01/2014
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Nie Maj 11, 2014 10:22 pm | |
| Wonder Man co chwilę się uśmiechał. Nie wiedział czy było to spowodowane alkoholem w jego krwi, czy po prostu dobrym humorem w jaki wprawiła go Skye. Dawno nie dogadywał się tak dobrze z dziewczyną. Przez chwilę pomyślał nawet, że mógłby się z nią spotykać, aczkolwiek szybko odrzucił ten pomysł. Koniec końców to kobiety walczyły o Simona, nie Simon o nie. I być może ta filozofia wciąż go gubi. W końcu do dzisiaj nie miał żony, a wszystkie kobiety z którymi wcześniej się spotykał okazywały się... puszczalskie. Nie mógł jednakże spotykać się ze Skye. Nawet o tym nie myślał. Po pierwsze była za młoda jak dla niego. Równie dobrze mógł być jej ojcem. Po drugie strasznie by się o nią denerwował. Przecież nie posiadała żadnych mocy, poza hackerstwem, a mimo to mogła narazić się wielu niebezpiecznym ludziom. Po trzecie (chodziło już tu o jego lenistwo) nie miał zamiaru uczyć Skye samoobrony. Nie był przecież aż tak dobrym człowiekiem, aby za darmo tracić czas na jakieś panienki. Jednakże kiedy Skye przystała na jego propozycję poczuł ulgę. Zyskał poważnego sojusznika. Teraz bez wątpienia mógł odejść od męczącej grupy jaką była Avengers i poświęcić się pracy najemnika. Wraz ze Skye mógłby podbić cały świat... Zrób to Wonder Manie... przecież możesz. Avengersi cię nie powstrzymają, jesteś od nich silniejszy. Simon szybko się otrząsnął. Do jego głowy powróciły złe myśli. Jakby od... Zemo. Przecież to niemożliwe, aby ten był w pobliżu. Wonder Man nerwowo poruszył głową, po czym szybko wstał ze stolika. - Przepraszam. Muszę iść się odświeżyć. Rzucił krótko w stronę Skye i ruszył w stronę łazienki. Pochylił się nad kranem z zimną wodą i oblał nią szybko twarz. Złe myśli wciąż mu towarzyszyły, jednak próbował je usunąć myśląc o Avengers i miłej Skye, którą poznał zaledwie 2 godziny temu. |
| | | Skye
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 23/02/2014
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Pon Maj 12, 2014 6:40 am | |
| Szczerze mówiąc Skye w życiu by nie pomyślała, że Wonder Man, mężczyzna, który wydaje się być przystojnym i bardzo dystyngowanym facetem, ma takie myśli w stosunku do dziewczyny. Przecież od razu na wstępie pomyślała, że nie jest w jego typie. Skye wyobrażała sobie go z długonogą modelką odziana w najpiękniejszą sukienkę prosto z wybiegów mody, świecącą na kilometr zajebiście drogą biżuterią, która założył jej zaraz przed wyjściem. Tak klasycznie. Ona by siedziała przy swojej białej toaletce, a on by zaszedł ją od tyłu i prosząc o uniesienie włosów, zapiał by na długiej szyi wyimaginowanej przez Skye kobiety. Naszyjnik był by oczywiście tylko dopełnieniem stroju. Dziewczyna nie mogła wiedzieć, że Simon ma bardzo złe doświadczenia, mimo to miała by nadzieje, że jej osoba mogła by zmienić pogląd mężczyzny na tego typu tematy. Chociaż nigdy nie lubiła przekonywać kogoś na siłę. Skye czuła, że mężczyzna toczy jakąś wewnętrzną walkę, ale zupełnie nie miała pojęcia o co chodzi. Dużo by dała, by móc poznać jego myśli i żałowała, że nie ma takich mocy. Jednak gdy tak się zerwał do jej umysłu wdarło się poczucie winy. Może już za dużo gadała? A może mężczyzna żałował, że złożył jej taką propozycję. Na sercu poczuła ciężar i nie wiedziała za bardzo jak ma zareagować. Czy uciec? Czy siedzieć? Upiła kolejny łyk ,bardzo dobrego zresztą wina i zerknęła w stronę łazienki. Bardzo chciała, żeby Simon już wrócił. Martwiła się. |
| | | Wonder Man
Liczba postów : 60 Data dołączenia : 25/01/2014
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Pon Maj 12, 2014 11:27 am | |
| Simon spojrzał w lustro. Był na siebie wściekły. Właśnie zdał sobie sprawę z tego jak głupio wypadł w oczach Skye. Jego oczy były przelane wściekłością i Wonder Man doskonale to widział. Zastanawiał się co tak naprawdę dzisiaj chce zrobić. Podejrzewał, że dziewczyna się o niego martwi. W końcu wybiegł do łazienki bardzo szybko, bez wyraźnego powodu. Simon wszedł do kabiny. Zastanawiał się co powinien zrobić. Powiedzieć jej wszystko? Nie mówić jej nic? Wonder Man wściekły wyszedł z kabiny, po czym jeszcze raz spojrzał w lustro. Zacisnął pięść... i uderzył w nie. Simon poczuł lekki ból. Wiedział, że odłamki szkła utknęły mu w dłoni, jednakże w końcu poczuł ulgę. Wyładował się na lustrze, a złe myśli nagle odpłynęły. Wonder był zdziwiony. Jeszcze nigdy nie miał tak gwałtownych zmian nastroju. Oczywiście był nieobliczalny, mógł w jednej chwili śmiać się ze Skye, po czym nagle stać się śmiertelnie poważnym gościem i spuścić łomot swojemu kuzynowi. Jednakże jeszcze nigdy nie myślał o powrocie na ścieżkę zła. Może dlatego, że nigdy nie poznał takiej kobiety... Simon wyszedł z łazienki. Czuł, że ręka wciąż mu krwawi, jednak nie przejmował się tym. Uśmiechnął się do Skye, usiadł na swoim miejscu i powiedział: - Przepraszam za to niewinne zniknięcie. Odchrząknął i kontynuował: - Wino ci smakuje? Mam nadzieję, że tak i ten kelner też ma taką nadzieję. Puścił jej oczko. - I spokojnie. Nie zapomniałem o mieszkaniu. Nadal masz je w garści. Uśmiechnął się. |
| | | Skye
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 23/02/2014
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant Pon Maj 12, 2014 11:51 am | |
| Skye siedziała sobie spokojnie i troszkę zaczęła się nudzić. Nadal czuła się głupio i poczucie winy wywiercało jej dziurę w brzuchu. Mimo to postanowiła poczekać i wyjaśnić całą zaistniałą sytuację. Nawet nie zdawał sobie sprawy jaką poczuła ulgę gdy Simon wyszedł z łazienki, a nie np. uciekł przez okno. Co prawda nie wiedziała jak duże są okna znajdujące się w toalecie, ale kłamała by gdyby nie przyznała się do takich myśli. Uśmiechnęła się do niego niespokojnie. - Nie wyglądało to na niewinne zniknięcie coś się stało? Może zmieniłeś zdanie? – zapytała. Zaraz Simon jednak potwierdził swoją wcześniejszą propozycję. Z niepewną miną kiwnęła z dwa razy potakując i wychyliła do końca kieliszek. No nic, huh tyle stresów, prawie pusty żołądek oraz alkohol nie był najlepszym mixem ever, ale przynajmniej czuła się już bardziej zrelaksowana. Właściwie w tym momencie przyszłość nie była jej straszna. Zaraz jednak przetrzeźwiała. Ręka Simona dość obficie krwawiła, więc biedna poderwała się z miejsca, a potem oklapła ponownie na krzesło. Przesunęła się wraz z nim w kierunku mężczyzny. - Ktoś Cię pobił? – zmarszczyła brwi i zrobiła naprawdę przejętą minę. Spojrzała przez ramię w kierunku łazienki, a potem ponownie wróciła wzrokiem do twarzy, a zaraz potem ręki Simona. Na dłoń położyła delikatnie chusteczkę i oplotła nią szczelnie rany. Nie wiedziała czy tak to się powinno robić, ale się starała. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Joe's Ginger Restaurant | |
| |
| | | | Joe's Ginger Restaurant | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |