Informacje, które przekazywał im agent, były dokładnie notowane w pamięci Clinta. Hawkeye nie miał zamiaru dopuścić do siebie symbionty. Zwłaszcza, jeśli te miały sposobność szukać sobie gospodarza. Pal licho, mógłby powiedzieć, że nie są faworytami zmiany swojego hosta. Nie zmieniało to nadal faktu, że opętanie, przejęcie kontroli, jakkolwiek to nazwać - nie, to nie było hobby Clinta i nie miał zamiaru w tym uczestniczyć.
W międzyczasie, łucznik pozwalał sobie na to, by przekartkować podane dokumenty, które na moment zostały zignorowane. Dłuższy niż mogłoby się wydawać. Sokole Oko sprawdził swój kołczan, upewniając się do tego, jakie strzały się znajdują i spojrzał na Ant-Mana.
- Możemy spodziewać się, że są w okolicach metra, gdzie… najwięcej było skupisk i najczęściej prowadzą - przerwał, spoglądając na agenta. Barton niekiedy miał problem z przekazywaniem informacji, ale głównie ze względu na to, iż zajmował się czymś innym. - Nieopodal zejść w każdym razie - dorzucił po chwili.
Spojrzał na Lebiediewę. Skojarzył z raportów dotyczących misji Rogersa i Romanoff.
- Taka odległość do pokonania na symbionty? - spytał, jakby próbując zażartować, a zarazem wyrazić zdumienie.
Mogli ruszać.