Warsztat

Nie mógł uwierzyć, że tak się dał. Był zbyt mściwy by mu odpuścić. Pora było zaciągnąć rady u "Iron Mana", a właściwie kilku sztuk Iron Mana. Zazwyczaj miał dostęp do domu Starka, chyba, że ten zaznaczył, że nie ma. Wleciał pasem startowym dla zbrój, który prowadził od razu do jego warsztatu. Może i nie był wynalazcą, ale wszystko co chciał było już na miejscu, wystarczyło to tylko doszlifować.
-JARVIS, przygotuj mk III, IV i VI. Przygotuj się też na parę nowych makro- rzucił w eter ściągając zbroję. Podszedł do butelki whisky stojącej na stole i nalał nieco do szklanki obok. Zapewne nie powinien tego robić przed akcją, ale jakoś musiał się "ostudzić" po tym wszystkim. Zatarł ręce, patrząc na trzy zbroje ustawione w szeregu tuż przed nim. Gwizdnął ze zdziwienia. Niektóre serio przywracały wspomnienia, zwłaszcza mk IV. Nie miał czasu ich oglądać, miał małe co nieco do roboty.
-Jakaś muzyka relaksacyjna?- rzekł spokojnie. Z radia można było usłyszeć muzykę z lat 80'- Ok, może być. Zacznijmy od ustalenia kilku haseł. W strefie moich działań komunikacja radiowa jest zakłócana, musimy robić to w stary dobry sposób, drogą ustną. Z tego co wiem Ci kosmici znają się na amerykańskim wojsku, więc standardowe hasła odpadają, jeżeli nie chcemy by byli cały czas jeden krok przed nami. Strzelam w ciemno, ale pewnie nie znają się na popkulturze, spróbujmy to wykorzystać- rzekł jakby do całego oddziału, kiedy cały czas tak naprawdę rozmawiał z jednym AI Starka podzielonym między nie. Musiał się chwycić każdej przewagi jaką mógł dostać. Usiadł przy jednym z komputerów i zaczął wymyślać komendy, których mógłby użyć by zmylić przeciwników. I pomyśleć, że James Rhodes, ten który uważał, ze nic nie zastąpi prawdziwego pilota, będzie pracował z dronami. Co prawda preferowałby prawdziwego Tonego, ale z tego co wie ów był czymś zajęty. Skoro o tym mowa, powinien pewnie zdać raport na temat tego co widział. Wysłał wiadomość tekstową do AT, która pewnie wyświetli się w komunikatorach.

Cytat :

Avengers. To ja, James Rhodes. Udało mi się zdobyć nieco nowych informacji w kwestii inwazji na Houston. Nie udało mi się przedrzeć do miasta, ale za to napotkałem oddział kosmitów. Potrzebuję waszej pomocy, ponieważ nie było mnie wtedy w NY. Kolejno istoty które spotkałem: Wilk stojący na dwóch łapach, był większy ode mnie, daję mu około dwóch metrów. Mówił staroangielskim. Kolejną osobą jest dziewczyna. Podawała się za ziemiankę i na taką wyglądała. Czarne włosy, blada cera, miała tylko niebieskie oczy, które nie wyglądały zbyt naturalnie. Rozpoznała mnie jako War Machine, więc zna się na Ziemi. Ostatnim... Nie miałem właściwie okazji się przyjrzeć, pamiętam ciemne futro, wyglądał na leadera. Był też z nimi jakiś myśliwiec. Rings any bells? Może któryś to mutant?
PS. Stark, jeżeli to widzisz, przepraszam za porysowanie zbrój.

Z westchnięciem wysłał wiadomość. Pomasował swoje skronie. Dopiero teraz uświadomił sobie w co się wpakował oraz JAK głęboko się w to wpakował. Odsunął się wraz z krzesłem od ekranu gdy skończył wklepywać komendy których miało się nauczyć AI.
-Ok. Jesteś AI nie programem, więc nie muszę Cię programować, racja? Po prostu zapamiętaj te hasła i co oznaczają. Nie bój się. Gdyby Stark miał coś przeciwko, już dawno by mi zabronił- rzucił w stronę zbroi, gdyż było to bardziej naturalne od gadania z, cóż, powietrzem. W tak zwanym międzyczasie napisał raport dla ludzi z wojska. Opisał na razie tylko, że widział kosmitów oraz ich zachowanie, pomijając dokładne opisy. Miał pewien plan. Skoro o planach mowa, pora wcielić ten w życie.
Założył zbroję i podniósł teczkę z mk V. To było tylko koło ratunkowe na wypadek gdyby War Machine została zniszczona.

Spoiler: