|
| Pokoje Lokiego | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Pokoje Lokiego Pon Cze 18, 2012 7:31 pm | |
| Zespół pomieszczeń stanowiących prywatne kwatery Lokiego. Składają się na niego pokój dzienny, sypialnia, garderoba i łazienka. Układ prezentuje się następująco - po wejściu znajdujemy się w głównej sali, z której prowadzą drzwi do tej sypialnej. Do garderoby i łazienki natomiast można się dostać już tylko z niej, nie zaś z pokoju dziennego. To wyjaśniwszy, przejdźmy jednak do opisów właściwych! Pokój dzienny jest to miejsce obszerne, przestronne, wysoko sklepione i jasne, do czego przykłada się nie tylko kolorystyka - na którą składają się przede wszystkim odcienie zieleni i złota, choć oczywiście nie wyłącznie one - ale i liczne wysokie okna, wpuszczające do środka dużą ilość światła. Parapety przy nich wystają w taki sposób, że potraktowane mogą zostać jako siedziska, zaś kotary umożliwiają odcięcie się od świata zewnętrznego w razie zaistnienia takiej konieczności - czy życzenia. Znaleźć tu można fotele i sofę wykonane w tym samym guście, pomiędzy nimi zaś dość nisko osadzony stolik, a także większy stół z przystawionymi do niego kilkoma krzesłami w dalszej części pomieszczenia. Uświadczyć można paru rzeźb i roślin doniczkowych. Wzdłuż jednej ze ścian ciągnie się regał, na którym dominują różnej maści książki - lecz nie tylko one na nim spoczywają. W paru miejscach znajdują się specjalne misy stanowiące w gruncie rzeczy podstawki pod ogień. Sypialnia również nie zalicza się do małych sal. Kolorystycznie częściowo pokrywa się z pokojem dziennym, gdyż tu także wiele jest zieleni i złota, lecz dołącza do nich i czerń, wcale nie w małej ilości. Podłogę wyściela miękki i puszysty dywan. Oczywiście główną atrakcję stanowi stojące na środku łoże - ogromne, urozmaicone sporą ilością poduszek i do tego mogące pomieścić zdecydowanie więcej osób, niż powinno to być konieczne - a już na pewno zważywszy na to, do kogo należy. A, no i ma baldachim. Przejdźmy jednak dalej... Tutaj także ustawiono regał, jednak jego zawartość jest już... Prywatniejsza. Oczywiście wciąż są to głównie księgi, lecz takie, których wolałby nie zostawiać na widoku. Owszem, mówimy między innymi o tomach magicznych. W jednej ze ścian znajduje się kominek - elegancki, rzeźbiony. Do tego oczywiście tutaj również dochodzą podstawki pod ogień, a także co nieco roślinności. W jednym rogu sypialni umiejscowiono kanapę, pasujący do niej fotel oraz stolik. Z sypialni przejść można do garderoby i do łazienki, które to pomieszczenia są także połączone ze sobą wzajemnie. Pierwsze z nich rozumie się raczej samo przez się, jako że pełni właściwie tylko jedną funkcję, drugie zaś można już pokrótce opisać. Tak więc jest ono przede wszystkim, cóż, wygodne i odpowiednio wyposażone, lecz na tym nie poprzestaje. Rozwija się bowiem w: przyjemne, głównie przez wykorzystanie w ramach wanny sporego zbiornika wpuszczonego w podłogę - i stanowiącego niemalże miniaturowy basen. Bardzo miniaturowy, ale jednak.
Ps. Kto wyłapie wszystkie podteksty i słowa zachęty - dostanie ciasteczko. Nie odnosi się to do Heli, bo to moja własna krew. Rodzona córka po prostu WIE.
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Sro Cze 20, 2012 11:44 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Pon Cze 18, 2012 9:47 pm | |
| Ogólnie rzecz biorąc - mogło być gorzej. O wiele gorzej, jeśli mamy już być ściśli i dokładni. Prawdę powiedziawszy bowiem gdyby Loki znajdował się na miejscu Odina i miał wyznaczyć komuś karę za tego typu zbrodnie... Prawdopodobnie poszedłby w śmierć. Albo przynajmniej w wieczne odosobnienie - być może ono byłoby nawet właściwsze. Prawdopodobnie dorzuciłby do tego jeszcze jakieś tortury - ot, żeby przestępcy nie było czasem za przyjemnie... Zarządziłby cokolwiek, co naprawdę skrzywdziłoby więźnia, zniszczyło go doszczętnie... W związku z powyższym będąc prowadzony na ogłoszenie wyroku - szczerze mówiąc przerażony wówczas, choć idealnie skrywający to pod maską opanowania, lekceważącego poczucia wyższości i wręcz lekkiego rozbawienia - z całą pewnością nie spodziewał się... Czegoś takiego. Doprawdy, areszt domowy? W pierwszej chwili po usłyszeniu werdyktu sam nie bardzo wiedział jak się tak naprawdę względem niego czuje. Pewnie, był mu on jak najbardziej na rękę - jakby nie patrzeć pozostawiał go praktycznie nietkniętym i otwierał drogę na dalsze działania. Nałożenie blokady na magię było pewną niedogodnością, owszem, lecz Loki był pewien, że w ten czy inny sposób sobie z nią poradzi; już w tej chwili miał co najmniej kilka pomysłów, które - jeśli tylko uda mu się je zrealizować - powinny świetnie zadziałać. Z drugiej strony jednak... Czy oni traktowali go jak dziecko? Czy nie docierała do nich waga tego, co uczynił? Odin musiał być głupcem - tak, starym głupcem, który nie potrafił nawet obiektywnie ocenić postępowania swojego... Ach, no tak, nie: własnego syna, lecz przygarniętego artefaktu, zdobyczy wojennej... Nie o tym jednak teraz. Wolał nie zagłębiać się w tę kwestię - nie w momencie, gdy powinien skupiać się na czymś o wiele istotniejszym... I zarazem pilniejszym. Prawdę mówiąc warunki owego aresztu już same w sobie były lżejsze od tego, czego oczekiwał po poznaniu swej kary. Mimo to w całej swej dumie świadomie zdecydował się nie opuszczać własnych pokojów - gdyż owszem, właśnie w nich został ponownie umieszczony. Było to niemalże śmieszne. Kiedy zaprowadzono go do nich po przybyciu do Asgardu sądził po prostu, że jest to jedynie wymyślna tortura - niestety, co przyznawał z niechęcią, nie do końca niedziałająca zresztą. "Zobacz co straciłeś", miał zapewne pomyśleć... I cierpieć. Teraz jednak - wiedząc już, że nie jest to próba psychicznego znęcania się nad nim - cieszył się z tej okoliczności. Nie przyznałby się do tego otwarcie, lecz rzeczywiście tęsknił za tym miejscem. Mimo to obecnie, spoczywając na parapecie w pokoju dziennym i wyglądając niewidzącym tak naprawdę wzrokiem na zewnątrz, Loki zajmował się w głębi ducha o wiele poważniejszymi sprawami. Praktycznie od chwili przybycia do Asgardu rozważał możliwe drogi ucieczki na wolność. Odkąd zaś poznał swą karę - zawęził poszukiwanie odpowiedniej metody i w tym momencie mógł się już pochwalić listą całkiem interesujących, lecz jednak w głównej mierze z tego czy innego powodu wadliwych planów. Średnio mu to odpowiadało, prawdę mówiąc, lecz nie miał zamiaru się poddawać. Jednego był pewien: w zaistniałych okolicznościach będzie mu potrzebne wsparcie z zewnątrz. Wiedział to zresztą niemalże od samego początku. Tak więc od prawie dwóch miesięcy Loki spędzał większość swego czasu telepatycznie przeczesując wszelkie dostępne mu tereny w celu zlokalizowania osoby, która go usłyszy - i zgodzi się wyciągnąć ku niemu pomocną dłoń. Jak do tej pory nie przyniosło to jeszcze żadnego skutku. Zdolności psioniczne - szczęśliwie odrębne od jego mocy magicznych, a więc tym samym pozostające niezablokowane przez Odina - posiadał dość silne, lecz najlepiej działały one w przypadku istot mu podległych lub z nim spokrewnionych. Trzeba przyznać, że w tej chwili bardzo ograniczało to jego możliwości... I osłabiało go. Ostatnimi czasy nieustannie odczuwał zmęczenie - zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Pulsujące bóle głowy były już na porządku dziennym, zdawał też sobie sprawę z własnej nienaturalnej bladości - zawsze cieszył się jasną karnacją, lecz to było już chorobliwe. Był to dla niego tylko kolejny powód, aby nie opuszczać swych komnat. Od pewnego czasu zresztą zwiększył się wyraźnie jego zapał - kwestia uwolnienia się zyskała nagle na pilności. W innych okolicznościach mógłby poczekać - nie brakowało mu wcale cierpliwości - lecz teraz... Miał złe przeczucia. Bardzo złe. Można by wręcz powiedzieć - choć on sam z całą pewnością nie użyłby tego określenia - że się obawiał. Cóż wywołało w nim taki niepokój - może ktoś spytać. Otóż mimo chwilowego braku mocy magicznych Loki mimo wszystko wciąż pozostawał czarownikiem. Wyczuwał mistyczną energię, często potrafił rozpoznać poszczególne jej rodzaje i na tej podstawie ustalić informacje chociażby na temat jej źródła. Sam umiał korzystać z artefaktów - i posiadał na ich temat sporą wiedzę, zarówno książkową, jak i praktyczną. Dlatego też gdy nad Asgardem roztoczyła się nowa - obca - i silna esencja magiczna, Loki automatycznie poczuł się jej spragniony... Ale i jednocześnie zagrożony. Dość szybko zorientował się również, że kojarzy tę moc, obecnie już kryjącą się całkiem skutecznie. Pewien czas zajęło mu docieranie do szczegółów, lecz wreszcie połączył ze sobą fakty i wspomnienia. Ta energia odpowiadała najwyraźniej rękawicy, którą widywał w skarbcu Odina. Biorąc pod uwagę wszystko to, co na jej temat wiedział - sytuacja ta nie zwiastowała raczej niczego dobrego. Mógłby oczywiście kogoś o tym poinformować i zostawić sprawę w cudzych rękach. To wydawać by się mogło logicznym rozwiązaniem... Lecz spójrzmy prawdzie w oczy: kto uwierzy kłamcy? Thor, może, ale poza nim? Ostatecznie Loki przekonał samego siebie, że nie warto nawet próbować. Zwłaszcza, że choćby i nawet na poczekaniu przychodziła mu do głowy cała masa innych opcji, z których najbardziej zachęcająca brzmiała: zdobądź wspólnika, zabierz rękawicę i wynoś się stąd. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić - owszem, lecz nie było to wbrew pozorom aż tak trudne, jak można by się było tego spodziewać. Nie był tylko pewien czy zdąży. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Wto Cze 19, 2012 5:14 pm | |
| Przemierzył pół pałacu, a jego kroki odbijały się przytłumionym echem wśród grubych ścian. Odgłos ten był jednak nierówny, bowiem Thor zmieniał tempo marszu - raz przyspieszał, to znów na moment zwalniał, jakby tracił kontakt z rzeczywistością. Dla kogoś, kto obserwowałby przynajmniej połowę jego drogi wyglądałoby to co najmniej dziwnie. Bóg piorunów myślał intensywnie. Właściwie miał wrażenie, jakby ktoś rozpętał burzę w jego własnym umyśle, na dodatek nie szczędząc przy tym błyskawic - by porażać, oraz grzmotów - by zagłuszać i mieszać wszelkie informacje, bądź odczucia łączące się w miarę logiczną całość. Gdyby w tym momencie ktoś umieścił go w próżni, przestrzeni bez najmniejszego dźwięku, gdzie zostałby sam na sam z własnym umysłem... Och, istnieje zbyt duże prawdopodobieństwa popadnięcia w stan bliski szaleństwu, o ile nie osiągnięcia go w czystej postaci. Zatrzymał się, gdy od celu wędrówki dzielił go jeden zakręt. Nie wiedział czy jest gotowy, czy w ogóle chce... Chciał. Dlatego zebrał się w sobie i przedsięwziął tę swego rodzaju wyprawę. I faktycznie, czuł się, jakby miał posłać całe swoje jestestwo na wojnę, która będzie się toczyć pośród chłodu, może nawet lodowatych drwin - i pomińmy fakt, jak bardzo te epitety pasują do sytuacji. Mógł nie być przygotowany w pełni, nie przewidział do końca nawet własnych ruchów. Ale chciał. Chciał tak bardzo, że był skłonny zignorować protesty pozostałych części swego bytu. Oparł z impetem dłoń zaciśniętą w pięść o ścianę i pochylił głowę tak, że włosy uniemożliwiały dojrzenie wyrazu twarzy. Odetchnął głęboko parę razy, po czym wyprostował się. Nadał swemu obliczu poważny wyraz, co nie było łatwe. Areszt domowy, pomyślał z niedowierzaniem. Jednocześnie przez głos jego myśli przebijała się ulga. Po powrocie do Asgardu nie był pewny nawet w dziesięciu procentach jak ojciec zareaguje na zaistniałą sytuację, jaki werdykt padnie z jego ust. Były chwilę, gdy jego wyobraźnia podsuwała najgorsze obrazy, co kończyło się zazwyczaj okładaniem ściany pięściami - z całej siły, zapamiętale, z zaciśniętymi zębami. Bo ból fizyczny jest lepszy od fizycznego, czyż nie tak mówią? Thorowi jednak nie pomogła ta metoda ani raz, co nie wpływało korzystnie na jego kondycje psychiczną. Oczywiście, bronił się zapamiętale, taką miał naturę. Mimo to nie był w stanie ignorować wewnętrznie bólu, z którego istnienia niewielu zdawało sobie sprawę. Kiedy Odin ogłosił areszt... W pierwszej kolejności pomyślał "Cóż za absurd", jednakże trwało to jedynie ułamek sekundy. Później po jego ciele rozlało się uczucie ulgi odsuwające widmo najgorszego koszmaru. Zaczesał palcami włosy do tyłu i wyprostował się biorąc ostatni głębszy oddech. powolnym krokiem wyszedł zza rogu i od razu zauważył straże przed jednymi drzwiami. Mnóstwo straży różnego pokroju - w końcu, gdy więzień posiada tak ogromny wachlarz umiejętności, nawet jeśli zostały one ograniczone, zwykła straż nie jest dobrym pomysłem. Znajdowali się tam mężczyźni znający różne typy walk, posiadający różne typy broni, a nawet Ci posiadający wiedzę magiczną. Najwyższe środki bezpieczeństwa. Thor ściągnął brwi mimowolnie i stanął przed nimi. Wystarczyło spojrzenie i jeden ruch głowy, by uświadomić im własne żądanie, szybko spełnione nawiasem mówiąc. Wszedł ostrożnym krokiem, acz nie tym tak typowym dla wojownika na polu walki. Szybko omiótł spojrzeniem pomieszczenie, po czym jego wzrok padł na Lokiego. Zatrzymał się mniej więcej w połowie odległości między bratem a drzwiami i spoglądał, a w jego oczach kłębiło się zbyt wiele emocji, nawet jeśli zdołał przybrać kamienny wyraz twarzy. - Witaj, bracie. - przemówił wolno, a jego głos praktycznie nie zawierał emocji. Od tego momentu jego plan nie istniał, pozostawało czekać na rozwój konwersacji - lub wydarzeń, w zależności od reakcji Lokiego. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Wto Cze 19, 2012 6:54 pm | |
| Dziwne to było uczucie - myślą wybiegać na ogromne dystanse, z prędkością, której prawdopodobnie nigdy nie osiągnie się w fizyczny sposób. Sięgać daleko - poza granice jednego świata, poza Asgard i wszystkich tych, którzy byli mu teraz wrogami, którzy już na zawsze nimi zapewne zostaną... O ile prędzej czy później nie będzie w stanie przejąć nad nimi kontroli rzecz jasna. Grunt jednak, że przemierzanie krain telepatycznie, jeszcze nie do końca astralnie, gdyż projekcja pożarłaby zdecydowanie zbyt wiele energii - a nie mógł sobie w tej sytuacji pozwolić na jej tracenie - choć przydatne i z czasem wygodne, wymagało od podróżującego tą metodą dłuższej praktyki celem przywyknięcia do wszelkich specyficzności. Chociażby samo spojrzenie; każda okolica rozumiana w sensie materialnym była blada i rozmazana, nie miały one bowiem w ogólnym rozrachunku większego znaczenia. Istoty żywe natomiast widoczne były aż nazbyt wyraźnie - ich aury mieniły się i pulsowały, barwne i żywe, zachęcające do bliższego kontaktu... Lecz praktycznie każda z nich była w tej chwili dla niego bezużyteczna. Cóż takiego mogłyby dla niego zrobić te niemalże bezsilne stworzenia? Niewiele, najwyżej w razie konieczności posłużyłyby jako mięso armatnie, lecz póki co Loki myślał raczej nad subtelnym rozwiązaniem sprawy - bez niepotrzebnego ściągania na siebie zbyt szybko uwagi. Czyż tak nie będzie o wiele sprawniej i przyjemniej? Zwróćmy też uwagę na dźwięki. Słyszał ciche szumy rozmów i myśli, dobiegających go jednocześnie z najbliższego otoczenia - nic nie mógł na to poradzić, gdyż choć zakłócały mu odbiór, to zarazem świadczyły przynajmniej o jego niezwykłej czułości, a więc w gruncie rzeczy stanowiły coś pozytywnego - lecz także i odgłosy nadciągające z odległych miejsc, przez które przemykała właśnie część jego świadomości. W związku z tym wiedział chociażby, że kilka światów dalej planowany jest na przykład w tym momencie dość interesujący zamach stanu - choć osobiście podszedłby do niego inaczej, gdyż zauważał dość poważne luki w strategii spiskujących... Tak samo posiadał też informację o tym, że stojący tuż za jego drzwiami strażnik, mag, naprawdę wolałby teraz znajdować się gdzieś indziej - w domu z żoną lub, o dziwo, tutaj właśnie, obok Lokiego, próbując wyciągnąć od niego sekrety czarnoksiężnictwa. Było to niemalże zabawne, że osoba, którą przydzielono do pilnowania go, w rzeczywistości chciałaby uciąć z nim sobie pogawędkę... Być może będzie w stanie jakoś to wykorzystać, kto wie? Wszystko może się kiedyś przydać. Na chwilę Loki stracił poczucie tego, gdzie obecnie zawędrował - nastąpiło to na skutek próby rejestrowania jednocześnie "tutaj" oraz "tam" i, co niechętnie przyznawał nawet przed sobą samym, było tym samym jego własną winą - lecz nagle jego uwagę przykuło niesamowicie ciekawe źródło energii. Skupił się na nim, starając się zbliżyć, dotknąć go... I szybko stało się dla niego jasne, że aura ta emitowana jest jednocześnie przez dwie istoty, choć nie na równi. Natychmiast skierował swe zapędy ku silniejszej psychice. "... Fenrisie. Jak się czujesz, mój bracie?" - gdy tylko dobiegły go te słowa, wszystko od razu nabrało sensu. Para ta stanowiła rodzeństwo, stąd też to uderzające podobieństwo między ich energiami, oczywiście... Jednakże nie to było najważniejsze. Aura ta przyciągnęła bowiem Lokiego dlatego, że przypominała mu jego własną - i teraz już rozumiał dlaczego. Fenris... Tak, to było imię syna, o którego istnieniu dowiedział się tak niedawno. Druga istota natomiast - ta, którą łatwiej było mu dotknąć - musiała być Helą. Jego własną córką. Jak to możliwe, że nie wpadł na to wcześniej? Przecież skomunikowanie się z nimi stanowiło idealne rozwiązanie - nasuwające się praktycznie samo. Nie dość, że był w stanie się z nimi porozumieć, to jeszcze podejrzewał, że jego dzieci muszą posiadać zdolności na odpowiednim poziomie... Podsumowując, był to układ idealny - o ile tylko uda mu się go zawiązać. "Helu, moja córko... Wiem, że mnie słyszysz. Potrzebuję twojej pomocy" - tyle przesłał ku niej na początek. W pierwszej kolejności chciał jedynie poznać jej reakcję. Nie wiedział jeszcze jak kobieta jest do niego nastawiona, lecz był dobrej myśli; język miał sprawny i cieszył się świadomością, że praktycznie każdą sytuację powinien być w stanie naprostować. Słowa bezsprzecznie były jego ulubioną dziedziną. Pogrążony w swym nowym odkryciu Loki praktycznie zupełnie stracił kontakt z otaczającym go światem, dlatego też gdy drzwi otworzyły się tak nagle, jego ciało aż przeszedł dreszcz zaskoczenia, który jednak udało mu się skutecznie zamaskować. W jego oczach na moment zabłysnęła złość, gdyż przypadkowo zerwał dopiero co uzyskany kontakt z Helą. Ponowne odszukanie jej może być trudne i czasochłonne, a nie mógł już sobie pozwolić na zbyt długą zwłokę. Przynajmniej wiedział gdzie się jej mniej więcej spodziewać... Jeszcze zanim intruz się odezwał, Loki wiedział już kim on jest; doprawdy, istniała tylko jedna opcja, więc nie był to żaden wyczyn. Nie musiał więc go w tym celu słuchać, ani obracać ku niemu twarzy - którą pozostawił zwróconą ku oknu. Częściowo kierował się przy tym chęcią zirytowania swojego nie-brata, lecz miał także i inny powód, do którego wolałby się nie przyznawać. Po prostu... Nie miał ochoty, by ktokolwiek oglądał go w tej chwili - zmęczonego, bladego, sprawiającego wrażenie pokonanego... Mylne wrażenie, rzecz jasna, lecz póki co nie miał jak tego udowodnić. -Do kogo się zwracasz? Czyżby był tu z nami ktoś jeszcze?- spytał dość obojętnym tonem, jednocześnie ostrożnie podejmując próbę odnalezienia po raz kolejny aury Heli. Nie miał większych nadziei na rychłe powodzenie, lecz im szybciej zacznie, tym prędzej osiągnie swój cel. A tutaj znajduje się moja telepatyczna rozmówczyni. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Wto Cze 19, 2012 8:28 pm | |
| Przez krótki moment obserwował dokładnie każdy szczegół, jaki był zdolny wyłapać w aparycji Lokiego. Blada skóra, cienie pod oczami... Pozostawało jeszcze i tak spora ilość detali, które wyłapywał, ale nie potrafił ich krótko nazwać, by nadążyć za szybko pracującym mózgiem. Jednak cóż za paradoks - pomimo szybkości, z jaką poruszały się jego myśli miał wrażenia jakby kilkukrotnie spowolniono czas. Właśnie teraz i właśnie tutaj - gdy znajdował się w jednym pomieszczeniu z Lokim. Z osobą, z którą dorastał, z którą się śmiał i żartował, która w przeciągu paru dni stanęła przed nim jako przeciwnik, którą uważał za zmarłą, a która powróciła rozpoczynając pasmo zniszczeń i ofiar na jego drogiej planecie. Z bratem. Owszem, Odin zdradził mu tajemnicę pochodzenia Lokiego i Thor skłamałby mówiąc, że przyjął to bez szoku. Lodowi olbrzymi - istoty, których pokonał jego ojciec, z którymi sam walczył, choć o mały włos nie skończyło się to tragedią. Ci, których, gdy był jeszcze głupcem chciał zniszczyć. A czy zniszczyłby brata? Byłby do tego zdolny? Oczywiście, że nie! Może i stał teraz przed przedstawicielem wrogiej Asgardianom rasy, jednakże nikt przez całe życie Thora nie był bliżej niego samego. Po prostu nikt.
- Przestań, Loki. Nie zniechęcają mnie Twe słowa, i tak będę nazywał Cię bratem - odparł nie zmieniwszy wyrazu twarzy. W głosie dało się słyszeć upór, którego siłę można by porównać do adamantium, gdyby ktoś stworzył odpowiednią skalę. Gdyby nie to, jak sytuacja wpływała na psychikę Thora zapewne podszedłby i wymierzył odpowiednio silny cios, by pokazać swój stosunek do usłyszanych bzdur. W jego mniemaniu bzdur, warto zaznaczyć, bo czysto teoretycznie to Bóg Kłamstw miał rację. Fakt, iż Loki na niego nie patrzył, ba, wręcz traktował jak niechciany, a obowiązkowy punkt pobytu w Asgardzie, sprawiał Thorowi ból. Na jego twarzy nie zadrgał nawet jeden mięsień (no dobrze, może drobne napięcie w okolicy szyi), jednakże wewnątrz ... Wolał nawet o tym nie myśleć, jeszcze straciłby kontrolę nad mimiką twarzy, a tego nie chciał.
- Przychodzę do Ciebie z pytaniem, na które chciałbym byś udzielił mi prawdziwej odpowiedzi.- o tak, mocno zaakcentował to słowo, wciąż nie spuszczając wzroku z brata. Stał wyprostowany, co też stanowiło zabezpieczenie przed niewłaściwym ruchem. Przypomniał sobie Lokiego w momencie, gdy z Sif i Trójką Wojowników wsiadali na konie, by pognać do Haimdalla. Śmiał się, stał obok nich, jakby byli jedną grupą - Bo byli, prawda? Thor nie umiał na to pytanie odpowiedzieć, nie był pewny czy już wtedy nie miał do czynienia z Bogiem Kłamstw zamiast asgardzkiego księcia. I to było najgorsze - cała przeszłość Thora ze wszystkimi pięknymi i szczęśliwymi momentami, które tak dobrze kiedyś wspominał, może stanowić jedną wielką, misternie tkaną pajęczynę kłamstw. Lawirowanie między fałszywymi spojrzeniami i słowami stało się wyczerpujące, wpędzające w obłęd. Może ktoś by go nawet dostrzegł na dnie jego oczu, gdyby stanął dostatecznie blisko. Na szczęście nikt tego nie robił, a Thor nadal utrzymywał swoją wyprostowaną postawę. A złość? No tak, oczywiście fakt, iż Midgard ucierpiał, a dziesiątki niewinnych ludzi straciło życie wywoływał w Bogu Piorunów wściekłość.
- Jesteś skłonny to uczynić czy wolisz kontynuować obmyślanie kolejnych destrukcyjnych planów? Thor założył ręce na piersi nawet wciąż wytrwale lustrując brata. Chociaż może "lustrować" nie jest do końca odpowiednim słowem? Może chciał zapamiętać każdy jego szczegół, detal, cień na skórze... Może. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Wto Cze 19, 2012 10:25 pm | |
| Obecność Thora w pomieszczeniu irytowała czarnowłosego na tyle, że nie był w stanie w pełni skupić się na próbach odzyskania połączenia z córką; zmniejszało to znacząco jego szanse na powodzenie i w tej chwili był niemalże skłonny porzucić ową czynność na czas trwania niechcianej wizyty. W ten sposób w końcu i tak niczego nie osiągnie... No, może tylko odegra się na swoim nie-bracie, prezentując mu postawę pełną wyższości i opierającą się na ignorowaniu i braku jakiegokolwiek zainteresowania jego osobą. Tak... Właściwie to mogło być nawet warte wysiłku - i tyle wystarczyło mu, aby jednak kontynuować starania o kontakt, pomimo narastającego bólu głowy, dobrze znanej już przypadłości. Pierwszą wypowiedź blondyna - reakcję na uszczypliwą, choć jak najbardziej prawdziwą uwagę - postanowił pominąć milczeniem. Nie dlatego, że nie posiadał na nią pasującej odpowiedzi; co to, to nie! Raczej nie zdarzało mu się nie mieć w mgnieniu oka gotowej odpowiedniej riposty na cokolwiek. W jego naturze leżała przecież cudowna elokwencja... O której zresztą słusznie zwykło się mawiać, że jako sztuka zrodziła się z ambicji, nienawiści, fałszu i pochlebstwa. Tak, Loki mógł być tego żywym dowodem, potwierdzeniem owego powiedzenia. Mimo to jednak w tym konkretnym wypadku świadomie wybrał milczenie - z jednego tylko prostego względu. Zakładał mianowicie, że jego cisza zadziała nie-bratu na nerwy. Liczył na to. Tak więc rzecz jasna wcale nie miało to nic wspólnego z faktem, że w słowach Thora zabrzmiała pewność siebie i upór, które w innych okolicznościach - w odczuciu zapewne każdej dowolnej osoby poza Lokim - byłyby... Kojące. Lecz oczywiście nie w oczach czarnowłosego, o tym należy pamiętać. Trickster czuł na sobie spojrzenie swego nie-brata - intensywne i natarczywe. Sprawiało ono, że tym bardziej nie miał ochoty kierować ku niemu swego wzroku; potrafił być bowiem równie zawzięty co Thor, zarówno w kwestiach istotnych, jak i tych jak najbardziej błahych... Takich jak ta właśnie. Był pewien, że któreś z jego działań musi odnieść skutek i Thor wreszcie się stąd wyniesie, zostawiając go w końcu samego, tak jak sobie tego przecież życzył. Sam na sam z myślami... ... I wycieńczającymi poszukiwaniami... ... I nie chcącymi działać planami... ... Do czasu, aż znowu ktoś sobie o nim przypomni. Oczywiście, że tego właśnie chciał. Któż śmiałby w to jeszcze wątpić? Potrzebował przede wszystkim ciszy i spokoju, które gwarantowała mu samotność, aby móc oddać się własnym pilnym sprawom. I nie - wcale nie bolała go świadomość odcięcia od jakiegokolwiek towarzystwa. Ostatnimi czasy nabrał już w tym praktyki. Zdążył się wręcz przyzwyczaić - i ani trochę nie narzekał. Nie zależało mu na żadnych kompanach, nie licząc może tych, których mógłby wykorzystać, aby się stąd wreszcie wydostać. Zapowiedź zapytania wyrwała Lokiego z zamyślenia i niemalże sprawiła, że obrócił się ku nie-bratu; niemalże, gdyż szczęśliwie w ostatniej chwili powstrzymał ten zdradziecki odruch. Domyślał się czego mniej więcej Thor może chcieć się od niego dowiedzieć - do głowy, coraz bardziej bolącej zresztą, przychodziło mu kilka spraw i był prawie ciekaw tego, o którą chodzi. Nie mniej jednak kolejne słowa blondyna wywołały u trickstera jedynie przewrócenie oczami - i nic więcej. Ciekawe czy milczenie rzeczywiście poskutkuje? Wpędzanie Thora w gniew było rozrywką niskich lotów, lecz jedną z nielicznych, na jakie Loki mógł sobie obecnie pozwolić. Całkiem niespodziewanie czarnowłosy poczuł wilgoć na twarzy i jego dłoń automatycznie powędrowała ku owemu konkretnemu miejscu - a gdy ponownie ją odsunął, na palcach dojrzał krew. No tak, nic nowego. Zmęczenie prowadziło do krwawienia z nosa, to naturalne - choć prawdę mówiąc dość irytujące na dłuższą metę. Ostatnio zaś takie rzeczy zdarzały mu się niestety coraz częściej... Odrobinę zbyt długo wpatrywał się w czerwone ślady na swej dłoni, nim ponownie ją opuścił. Niechętnie uznał, że tę oznakę słabości wypadałoby jakoś zamaskować, dlatego też w pierwszej kolejności obrócił głowę tak, aby nie-brat nawet przesunąwszy się na bok nie mógł dojrzeć jego twarzy, następnie zaś... Zdecydował się przemówić. -Ranisz mnie swymi krzywdzącymi przypuszczeniami. Doprawdy, ja i destrukcyjne plany?- właściwie rzeczywiście mógłby to potraktować jako obrazę wobec swojej inteligencji. W tej sytuacji nie opłacało mu się siać zniszczenia... No, chyba, że w ramach akcji dywersyjnej, którą zresztą przez pewien czas rozważał. Miał istotniejsze sprawy na głowie, ot co. -Zadaj swoje pytanie- zarządził. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Sro Cze 20, 2012 10:47 pm | |
| Spoglądał na Lokiego i najchętniej zacisnąłby usta, by utworzyły idealnie prostą linię, zmrużył oczy, ściągnął bardziej brwi - po prostu dał po sobie poznać, że zaczynają go takie zabawy irytować. Ha, zabawy. Mówimy o mistrzu magii, który po niezrealizowanym w stu procentach zamiarze zniszczenie Jotunheim powraca z martwych siejąc spustoszenie w Midgardzie. Nie, zdecydowanie całej tej sytuacji daleko było do zabawy, nie mówiąc już oczywiście o czymś w rodzaju śmiechu. O nie, całą aurę między bogami wypełniał nieznośny chłód. Zupełnie, jakby powietrze zastygło i zaczynało powoli zamarzać. Obumierać?... Ten aspekt wizji faktycznie przerażał Thora. Loki był w jego mniemaniu idiotą - nie głupcem, idiotą, egoistą, nawet pokusiłby się o określenie sadysty, gdyż to, w jaki sposób traktował jego, całą rodzinę, ludzi tylko na to wskazywało. Jak żywe stanęło przed jego oczami wspomnienie agenta, którego tuż przed nim Loki zabił. Tak po prostu. Jakby tego nie było dosyć, przecież targnął się na jego własne życie zrzucając go w tej przeklętej puszce. Przez moment zaczął się zastanawiać - a gdyby wtedy zginął? Gdyby pozostało z niego krwawe i poszarpane ciało... czy Loki w ogóle by wykazał jakąkolwiek reakcję? Jej brak byłby dla boga piorunów najgorszą opcją. Niech chociaż to byłby szyderczy śmiech, ale przynajmniej coś. Podobno przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, tylko obojętność, więc zawsze pozostaje świadomość, że nie byłoby mu wszystko jedno. Dlatego obecna sytuacja doprowadzała Thora do rozpaczy. Ta perfidna obojętność, jego najgorsza obawa właśnie miała miejsce. Światełkiem nadziei - nikłym, ale jednak - pozostała jako taka irytacja, którą wyczuwał od brata i modlił się wręcz, by nie okazało się to złudzeniem. Na całe szczęście jego twarz wciąż miała ten sam wyraz, z całych sił nie chciał dać Lokiemu tej satysfakcji i pokazać jak skuteczne są jego zagrania. Zignorował pierwszą uwagę Boga Kłamstwa, jakakolwiek reakcja nie miałaby dobrych skutków, a stanowiła zbyt duże ryzyko popełnienia błędu. Doprawdy, miał niesamowitą ochotę podejść, chwycić go za fraki i przycisnąć do ściany. Uświadomić jak głupio się zachowuje, ilu o nim myślało po tamtym okropnym wydarzeniu, jak bardzo matka go opłakiwała... Ale miał świadomość, że byłoby to bezsensowne i nie należałoby się spodziewać cudownego nawrócenia. Pomińmy kwestię wciąż uparcie tlącej się nadziei w sercu Thora. Przemówił:
- Czu uczyniłeś... - zrobił krótką pauzę, gdyż nie mógł znaleźć odpowiedniego określenia na występki Lokiego. - ...to wszystko z mej winy?
Nurtowało go to już dłuższy czas. Właściwie pierwszy raz zaczął się zastanawiać nad poczynaniami brata w ten sposób już podczas walki na moście, a przynajmniej wtedy narodziły się zalążki. Zadanie tego pytania nie było łatwe, z reszta jak sama konwersacja, ale musiał wiedzieć na czym stoi. Chwiejący się grunt już go wykańczał psychicznie, nawet jeśli wiedział o tym tylko on.
- Pamiętaj - szczera odpowiedź. - zaznaczył ponownie, a wyraz jego twarzy nie ulegał zmianie. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Pią Cze 22, 2012 12:20 am | |
| W pierwszej chwili - natychmiastowo zorientowawszy się w krótkim wahaniu blondyna oraz jego prawdopodobnych powodach - Loki niemalże odczuł delikatne ukłucie dumy i, a jakże, satysfakcji. Czyżby Thor nie znał nawet słów, które w pełni oddałyby wagę i istotę jego czynów? Toż to istne pochlebstwo, doprawdy... Jeszcze trochę i się od tej pochwały zarumieni! Jednakże pytanie samo w sobie było już nieco bardziej problematyczne. Przede wszystkim - o dziwo - wykraczało poza zakres tematów, które czarnowłosy zdążył już w sobie w duchu przygotować wraz z pasującymi do nich odpowiedziami. To zaskoczenie nie było w żadnym wypadku miłe. Loki niechętnie zadecydował, iż będzie trzymał się - nawet przed samym sobą - wersji, że Thor ma po prostu dziwną hierarchię wartości i dlatego pominął wszelkie istotniejsze kwestie, aby przejść do tej konkretnej. Tłumaczenie to było wystarczająco logiczne, aby w nie uwierzyć. Początkowo miał ochotę automatycznie odrzec: tak... Głównie dlatego, że była to po prostu najwygodniejsza wersja, a do tego wcale nie tak bardzo odległa od prawdy, jak mogłoby się to wydawać. Oczywiście w rzeczywistości istniało o wiele więcej czynników i Thor był chyba głupi - lub tak bardzo pewny siebie i własnej wartości - jeśli sądził, że dosłownie wszystko zależało tylko od niego... Ale po co wyprowadzać go z błędu? Nie wspominając już o tym, że odpowiedź twierdząca zdecydowanie powinna wywołać najlepszy efekt - najbardziej krzywdzący, dewastujący psychikę, a przecież właśnie na tym zależało czarnoksiężnikowi. Tak, to twoja wina; jesteś odpowiedzialny za wszystko, co uczyniłem; stworzyłeś mnie takim, jakim jestem teraz... Czy jesteś szczęśliwy, gdy patrzysz na swe dzieło? ... Ale to nie byłaby do końca prawda. Rzecz jasna Loki nawet przez chwilę nie zamierzał trzymać się obietnicy, której przecież tak właściwie nawet nie złożył - pominął bowiem tę kwestię milczeniem, na co Thor najwyraźniej nie zwrócił uwagi. Zgodził się usłyszeć pytanie nie-brata, lecz w gruncie rzeczy nie dał mu nawet gwarancji, że udzieli mu na nie jakiejkolwiek odpowiedzi - a co dopiero takiej zgodnej ze stanem rzeczywistym. To byłaby już tylko jego dobra wola... Zaś jej rezerwy w stosunku do Thora wyczerpał już dawno temu. Mimo to - poruszenie tej sprawy wprawiło go w niechciane i zarazem niepotrzebne zamyślenie. Nie podobało mu się to i gdy tylko się w tym zorientował, bezzwłocznie skarcił się w duchu i sprowadził swe myśli na bezpieczne, świadome tory. Wybory, wybory... -Tak- odparł wreszcie krótko, z idealną pewnością siebie i kompletnym opanowaniem. Był w końcu mistrzem, bogiem kłamstw; któż mógłby rozpoznać oszustwo w jego głosie? Na pewno nie Thor... O to akurat Loki był już zupełnie spokojny. W końcu jego nie-brat nigdy nie należał do wybitnych myślicieli. -Przez ciebie, dla ciebie, interpretacja jest zgoła dowolna- dorzucił tym samym tonem, wciąż uparcie nie patrząc na Thora. Miał szczerą nadzieję, że przynosi to pożądane efekty... Ale niestety nie do końca mógł się o tym przekonać. Sugerował się przede wszystkim aurą i głosem nie-brata, ale był pewien, że nie oddają one wiernie wszystkiego. Chętnie zajrzałby do jego głowy... Ale w tej chwili wolał tego nie próbować. Póki co miał przecież o wiele lepsze i przydatniejsze zastosowania dla swych zdolności telepatycznych. Oto jednak ponownie Loki zmuszony był unieść rękę do swej twarzy, gdyż wyczuł, że krew zaczęła właśnie płynąć zdecydowanie bardziej obficie. Tym razem przetarł ją natychmiast, bez zbędnego oceniania sytuacji - i tam już chwilowo pozostawił swoją dłoń. Trudno; najwyżej się z tym zdradzi. Już wolał to od dyskomfortu spowodowanego swobodnym krwawieniem. -Mogę ci pomóc w czymś jeszcze?- słowa te były wyraźnym wskazaniem, że Loki chciałby już zostać sam. W innych okolicznościach być może spróbowałby jeszcze podrażnić swojego nie-brata - nawet pomimo czekających go poszukiwań - ale teraz... Cóż, teraz właśnie potrzebował prywatności. I zamierzał ją uzyskać, w ten czy inny sposób. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Sro Cze 27, 2012 1:33 pm | |
| Z Thor spoglądał na Lokiego nieruchomo, zupełnie jakby wrósł w posadzkę, na której stał. Równie dobrze mógł zostać potraktowany mocą szkatuły z Jotunheim, efekt byłby z grubsza podobny. Oczywiście, wtedy boga piorunów przyozdobiłby dodatkowo szron i lód i nie był właściwie pewien czy ta opcja nie byłaby dla niego korzystniejsza. Choćby chciał nie mógłby się poruszyć – żadne, nawet najmniejsze drganie mięśni, przełknięcie śliny, ruchy klatki piersiowej przy każdym oddechu. Nic nie byłoby zdolne zdradzić jego prawdziwej kondycji psychicznej i właśnie o to w obecnej chwili modlił się najgorliwiej. No dobrze, istniała jeszcze jedna rzecz, o którą błagał w duchu bardziej niż o samokontrolę, ale wolał się na tym nie skupiać, reakcja mózgu, a co za tym idzie organizmu mogłaby być daleko od jego zamierzeń. „Tak.” Jedno słowo, trzy litery. Raptem cholerne. Trzy. Litery. Nigdy nie sądził, że coś tak pozornie drobnego, tak krótka odpowiedź na o wiele poważniej brzmiące pytanie będą w stanie zadziałać niczym szpony z adamantium na jego wnętrzności. Wnętrzności, umysł, jego jestestwo w ogólnym pojęciu. Najsilniej jednak ucierpiało oczywiście jego serce, gdziekolwiek mentalnie się w ciele znajdowało. Poczuł ból – kłujący, przywodzący na myśl zagłębiającą się stopniowo wyszczerbioną klingę miecza, której ostre krawędzie bez litości rozszarpują delikatny narząd. Podobną reakcję zaobserwował(o ile był w stanie logicznie poskładać fakty odnośnie własnego wnętrza w tym momencie) na dnie żołądka, w gardle, a jego umysł… Thor miał wrażenie jak gdyby grunt pod stopami już nie składał się z lawirujących odłamków, na których musi utrzymać względną równowagę. O nie, te odłamki właśnie zaczęły spadać, jakby wcześniej trzymane żyłkami na podobieństwo marionetek, a teraz ktoś przeciął linki stanowiące jedyne ich zabezpieczenie. Ktoś. Lalkarz. Loki. Thor desperacko walczył z całym swoim ciałem, włączając w to mimikę twarzy i ruchy mięśni. To ostatnie nie do końca zakończyło się powodzeniem, gdyż mięśnie ramion miały chyba własny plan na reakcję. Jednakże zamiast się spiąć one…. Rozluźniły się. Dziwna rzecz. Jednakże może było to spowodowane właśnie tym powolnym upadkiem, jaki zapoczątkował Loki. Gdy tonący zdaje sobie sprawę, że już nic go nie uratuje – poddaje się, przestaje walczyć. Z drugiej jednak strony może ten drobny odruch organizmu chciał chronić swego właściciela? Podczas upadku najmniejsze szkody odnosi się w stanie rozluźnienia mięśni, które ów upadek amortyzują. Istniała zatem możliwość, że podświadomie Thor próbował się ratować, szukał najmniejszego, najbardziej wątpliwego i absurdalnego sposobu, ale próbował. Nagle ta podświadoma myśl zawitała w jego świadomości. Jest spadającym topielcem. Można powiedzieć nawet, iż rozpoczął dzięki bratu swą własną agonię. Ale on chce żyć, tak bardzo chce żyć i funkcjonować, walczyć do samego końca, do cholernego Ragnaroku. Poczuł przypływ energii, którą można przypisać działaniu adrenaliny, jak to ma miejsce u istot walczących o przetrwanie naginając do granic własne możliwości. Musi znaleźć oparcie, nić, która nadal połączyłaby go z Lokim tą samą nadzieją, którą żywił przez ostatni czas. Choćby było to największym absurdem jaki znało dziewięć światów, musi coś takiego odszukać. „Przez ciebie, dla ciebie…” „Dla ciebie…” „Dla.” „Ciebie…” Znalazł. Poczuł jak jego mentalne serce zaczyna bić znowu. Nie zdradzi się z tym, nie przed Lokim, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Gdyby jego brat odkrył sposoby na przetrwanie Thora nie miałby zapewne najmniejszego problemu z obróceniem ich w pył, a następnie rozrzuciłby pozostałości w przestrzeń kosmiczną z szerokim uśmiechem na ustach. Wizja prawdopodobna, nawet drastycznie możliwa do spełnienia, choć Thor oczywiście wolał jej nie dopuszczać do świadomości jako takiej. Była to po prostu… jedna ze złych możliwości, do której nie chciał dopuścić. Tak, takie tłumaczenie jego umysł przyjął z wdzięcznością. Ach, ta jego pokręcona logika. Cóż, ale grunt, że jest dzięki niej w stanie się uratować. Wziął głęboki oddech rozświetlający nieco chaos myśli w jego głowie, w końcu musiał sobie przypomnieć na czym stanął jego plan odpowiedzi. Zaraz, jaki plan? Miał zamiar być całkowicie szczery w tym, co mówi(a to , że przemilczy tę jedną ożywczą informację… Przemilczmy, to się nie liczy. „W dobrej wierze” i tym podobne). - Niezwykle ranią mnie Twe słowa, bracie, jednakże jestem w stanie je zrozumieć. I był, faktycznie, a przynajmniej na tyle, na ile pozwalały mu jego zdolności. Było wiele momentów, w których analizował ich wspólną przeszłość. Teraz, gdy w końcu przestał myśleć jak głupiec, a na pewno znacznie mniej niż swego czasu, widział wszelkie swoje błędy – w zachowaniu, w słowach, w sposobie bycia. Szczególnym echem odbiło się w jego głowie zdanie, które padło podczas pamiętnej wyprawy do Jotunheim, a które w zestawieniu z wydarzeniami mającymi miejsce zaraz po nabiera na sile. „Znaj swe miejsce, bracie.” Tak, teraz Thor niesamowicie żałuje tych słów. Tych i wielu innych. I faktycznie, zauważał swój wkład, o ile tak można powiedzieć, w tworzeniu Lokiego takim, jakim się stał. „Nigdy nie chciałem tronu, chciałem tylko być Ci równym.” Rozumiał już wszystko, rozumiał wszelką zasadność słów brata, a przynajmniej, tak jak było powiedziane, starał się z całych sił. I właśnie chyba to bolało go bardziej niż słowa brata – fakt, iż każde zdanie ma swoje uzasadnienie, nie są tylko pustym jadem mającym na celu sadystyczne umartwienie boga piorunów(choć zapewne też jest to jedną ze składowych). - Chciałbym zatem prosić Cię o przebaczenie. Za wszystkie krzywdy jakie Ci wyrządziłem, bracie. – powiedział spokojnym tonem, jednakże nuta czająca się w jego głosie miała sprawić, by Loki nie potraktował tych słów jak kpiny lub czystej formalności jaką Thor uznał za stosowne wypełnić. Nie, jemu naprawdę na tym zależało. - Nie powiem, iż pragnę, by było jak za dawnych lat, gdyż nie było wtedy tak, jakbym sobie tego życzył. Pragnąłbym byśmy mogli zbudować nasze porozumienie od nowa, bez tych wszystkich błędów, które swego czasu popełniłem. Mistrzostwo tych słów mogło polegać na tym, iż Thor nie rozklejał się, wciąż mówił poważnie i spokojnie, wciąż utrzymywał nutę stosowną do takich słów, jeśli wypowiada się je szczerze i z pełną odpowiedzialnością za nie. Postąpił parę kroków w przód, by móc lepiej spojrzeć na twarz brata i wtedy także zauważył krew płynącą z jego nosa. Ściągnął brwi i uważnie na niego spoglądał. - Nie sądziłem, iż jesteś aż tak osłabiony – przyznał. Oczywiście, że domyślił się skąd krwotok bierze swe źródło, nie jest kretynem, nawet jeśli czasem się tak zachowuje. On jest… po prostu impulsywny, tak, tej wersji się trzymajmy nie zapominając, że kiedyś było dużo gorzej. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Nie Lip 01, 2012 5:02 pm | |
| Gdy tylko Thor zabrał głos, na usta Lokiego wstępować zaczął automatycznie pełen zadowolenia uśmiech, którego mężczyzna wprost nie mógł powstrzymać... Do czasu. Wraz z kolejnymi słowami bowiem trudne stało się właśnie utrzymywanie go na twarzy dla stworzenia odpowiednich pozorów. Ach, a więc teraz jego nie-brat go rozumiał, tak? Rychło w czas - o ile rzecz jasna to w ogóle prawda, w co akurat Loki szczerze wątpił. Nie mógł nawet uwierzyć w to, że Thor rzeczywiście i prawdziwie CHCIAŁ zrozumieć; nie, to nie na tym przecież polegało. Po prostu jego prawy, szlachetny nie-brat czuł się do tego zobowiązany - ot i wszystko. Był to jeden z czynników, które robiły sprawę jeszcze bardziej irytującą. Nie; to złe słowo, choć prawdę mówiąc Loki chciałby, aby rzeczywiście jedynie o irytację tu chodziło. Niestety jego własne uczucia były pod tym względem o wiele silniejsze - nawet jeśli robił wszystko, aby sprawiać wrażenie zupełnie niedotkniętego słowami Thora. Chciał przebaczenia? Loki miał aż ochotę zaśmiać mu się prosto w twarz - choć wcale nie było mu oczywiście wesoło. To było wręcz... Absurdalne. Po prostu śmieszne. Thor nie mógł chyba naprawdę wierzyć, że coś uzyska jedynie tymi pustymi słowami - lecz jeśli rzeczywiście tak było, to najwyraźniej był głupszy, niż to czarnowłosy optymistycznie zakładał. Chociaż nie, może nie była to kwestia czystej głupoty... Raczej naiwności. Grunt, że efekty w przypadku obu tych możliwości sprowadzały się ostatecznie do tego samego. W tej chwili Loki odczuwał niesamowitą chęć zniszczenia swego nie-brata w dosłownie kilku doskonale dobranych zdaniach. Właściwie to słowa aż cisnęły mu się na usta; same ułożyły się w głowie i uparcie nie chciały jej opuścić. Mógłby go skrzywdzić - bardzo. Wytknąłby mu wszystkie te najbardziej bolesne kwestie, zapewniłby o tym, że nie istnieje taka możliwość, aby kiedykolwiek zawiązało się między nimi porozumienie, ba, nawet jego najdrobniejsza, najcieńsza nić... I przekonałby się wówczas na własne oczy, czy aby na pewno Thor tak bardzo żałuje swoich czynów. Tak; wizja wyprowadzenia go z równowagi była niezwykle kusząca... ... I naprawdę żadnego problemu nie sprawiało Lokiemu ignorowanie cichego, słabego głosu, który przemawiał w jego wnętrzu krótko, zwięźle i na temat, a mianowicie: "ja również tego pragnę". Od dawna świetnie szło mu niezwracanie na ów głos uwagi. Prawie się do niego zresztą przyzwyczaił - i w żadnym razie nie przyznawał mu racji. Nie mógłby przecież, nie po tym wszystkim, co miało miejsce... Bo to by było zbyt bolesne. Wiedział i był przekonany o tym, iż spraw nie da się już naprawić. Mniej lub bardziej świadomie - ostatnio z naciskiem na to drugie - palił za sobą wszystkie mosty, a bez nich nie był już w stanie przebyć tej rwącej rzeki kłamstw, błędów i pretensji. Coś takiego byłoby marzeniem w gruncie rzeczy nierealnym... Dlatego po prostu nie chciał go żywić. Dobre sny pozostawiały po sobie tylko rany - i nie wychodziły poza świat mrzonek i ułudy. Zdążył do tego przywyknąć. Zrezygnował już z miłych i przyjemnych marzeń; zastąpił je satysfakcjonującymi, acz chłodnymi w swej istocie celami. To takie adekwatne. W swym zamyśleniu - a także zmęczeniu, prawdopodobnie nawet bardziej - Loki nie zwrócił w ogóle uwagi na to, że jego nie-brat zbliżył się do niego na tyle, aby ujrzeć tamowaną w miarę możliwości krew, która ani myślała przestać płynąć... Choć trzeba przyznać, że przynajmniej znów sączyła się teraz wolniej i mniej obficie. Był to z jego strony głupi błąd, za którego popełnienie momentalnie skarcił się w duchu. -Możecie być dumni z osiągniętego efektu- zaprzeczanie i tak nie miałoby najmniejszego sensu; Thor, choć naiwny, posiadał jednak pewne resztki logicznego myślenia, które pod tym względem raczej trudno byłoby zmylić. Po co się bez sensu wysilać? Lepiej obrócić to na swoją korzyść, skonstruować kłujący komentarz... Tak, to potrafił, w tym się znakomicie odnajdywał. Dobrze jednak; miał przecież obecnie o wiele ważniejsze sprawy na głowie i musiał się na nich porządnie skupić, jeśli chciał osiągnąć sukces. Nie mógł pozwolić sobie na rozpraszanie uwagi w chwili, gdy priorytetem było ponowne skontaktowanie się z Helą i uzyskanie jej pomocy w ucieczce z Asgardu... Co prawdopodobnie nie będzie zresztą należało do najłatwiejszych zadań. To znaczy - przekonywanie jej do współpracy, bo samo uwolnienie się przy jej asyście miało już całkiem niezłe szanse na powodzenie. Naprawdę nie wymagał od niej zresztą tak wiele; plan był już właściwie gotowy, wystarczyło tylko, aby kobieta poświęciła chwilę swego czasu na jego realizację - och, pół godziny, nie więcej. Tyle powinno w zupełności pokryć całą akcję... A powiedzmy sobie szczerze: cóż takiego mogło zajmować na co dzień boginię umarłych? Odrobina rozrywki wręcz dobrze jej zrobi. To prawie przysługa - a przynajmniej obopólna korzyść. Kto wie, może jednak uda im się nawet jakoś dogadać...? Zawsze istniała taka szansa. Oczywiście Loki zdawał sobie sprawę z tego, że Hela może mieć do niego żal - choć osobiście uważał, że jest to kompletnie bezpodstawne i, co więcej, niezwykle względem niego krzywdzące. Prawda, nie zajmował się ani nią, ani jej rodzeństwem, nawet się nimi nigdy nie zainteresował. Zgoda, nie robił sobie nic z warunków, w jakich przyszło żyć tej trójce, a które zgotował im zresztą sam Odyn. Na swoją obronę mógł jednak powiedzieć, iż nikt nie raczył go w ogóle poinformować o posiadanym potomstwie - i wyjątkowo był to argument w zupełności prawdziwy. Cóż mógł na to poradzić? Do głowy mu nawet nie przyszło, że coś takiego może się wydarzyć. Jedna pomyłka i proszę... Być może jednak los miał w tym jakąś konkretną intencję, kto wie? Może będzie w stanie wykorzystać jeszcze te dzieci we własnych celach? Byłoby miło. A skoro już o wykorzystywaniu mowa... Tak... Ten pomysł był tak oczywisty, że Loki wprost nie mógł uwierzyć, iż nie wpadł na niego wcześniej. To już jego drugi błąd tego rodzaju popełniony w ostatnim czasie. Musiał się zacząć pilnować - nawet jeśli była to tylko wina wycieńczenia ciała i ducha. W takich warunkach również powinien się przecież mieć na baczności... Nie o tym jednak teraz. Później. Thor - naiwny, najwyraźniej wciąż go kochający Thor - był idealnym materiałem do manipulacji. Wystarczyłoby zapewne tylko trochę podkoloryzować sytuację... I kto wie, może - świadomie lub i nie - pomógłby Lokiemu przy realizowaniu planu jego ucieczki? Myśl warta i godna spożytkowania, ot co. Czarnoksiężnik wierzył, że poradzi sobie z wprowadzaniem jej w życie... Ach, tylko od czego by tu zacząć? Nie miał niestety zbyt wiele czasu do namysłu, plan musiał zostać zmodyfikowany już, teraz, natychmiast - w końcu nie mógł przewidzieć kiedy będzie za późno... No dobrze. Postawmy więc może na pozorną prawdę. -Teraz ja zadam pytanie tobie- poinformował więc swego nie-brata, układając już sobie w głowie następną wypowiedź. Musiała być dopracowana w każdym szczególe, dopięta na ostatni guzik... Bez jakiejkolwiek - najmniejszej chociażby - rysy, która mogłaby później doprowadzić do pęknięcia całości. -Ujmując rzecz czysto teoretycznie: gdybym powiedział ci, że ma się stać coś złego... Co byś zrobił?- takie określenie sprawy zdawało się być niemalże idealne. Budziło niepewność i zaniepokojenie, a do tego testowało grunt; jak wielkie - lub oczywiście jak małe - były w tej chwili pokłady zaufania Thora? Czy byłby skłonny mu uwierzyć? Czy wziąłby to na siebie? Jeśli tak... To już on wiedział, jak powinien dalej poprowadzić tę dyskusję... Loki ostrożnie odsunął dłoń od swej twarzy, upewniając się, że krew przestała chwilowo płynąć... I wtedy to poczuł. Po raz kolejny odnalazł telepatycznie aurę swych dzieci i nie tracąc już więcej czasu skierował swe myśli od razu ku córce. Był pewien, że usłyszała go przy poprzedniej próbie - jej obecny stan psychiczny świadczył o tym bardzo dobitnie. Teraz wystarczyło tylko ją do siebie przekonać... Co prawda łatwiej powiedzieć, niż zrobić, lecz i tak był do tego nastawiony pozytywnie. "Helu, przetrzymują mnie ciemiężcy twoi i twoich braci. Ci, którzy zachowali przede mną wasze istnienie w sekrecie... Nie sądzisz, że powinniśmy się na nich za to zemścić? Za wszelkie wyrządzone nam krzywdy? A potem - możemy być wolni... Wszyscy, każde z nas..." Była to po części prawda. Rzeczywiście planował w miarę możliwości oswobodzić swych potomków i zabrać ich ze sobą - jako zalążek nowej armii. Oczywiście tego kobiecie nie przekazał, nie pozwolił też, aby mogła wyczuć jego intencje. Udostępniał jej tylko te myśli, które były mu na rękę, zaś resztę swego umysłu zamknął przed nią szczelnie. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Pon Lip 09, 2012 5:30 pm | |
| Thor przyglądał się Lokiemu i w końcu dopuścił, by na jego twarzy odmalowało się coś poza kamiennym spokojem i powagą. Jego brwi ściągnęły się w odruchu współczucia, które także stało się dobrze widoczne w oczach. To nie tak, że jemu było żal Lokiego, że się nad nim litował „bo tak robi dobry i przykładny brat”. Jakiekolwiek były umowne wyznaczniki idealnego starszego brata Thor miał je w głębokim poważaniu. Robił i mówił to, co uważał za słuszne dla samego siebie. Teoretycznie powinien w ogóle nie widzieć się z Lokim, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Niech odczuje swój błąd, ma czas do przemyśleń i wewnętrznej pokuty, przemyśli swe czyny w samotności – i inne standardowe procedury w tych wypadkach. Jednakże w tym rzecz. Loki zbyt długo był sam. Definitywnie, i Thor miał tego pełną świadomość, dlatego chwilowo powiedział „dosyć” normom, które „powinno się wykonać”. Może i nie łączyły ich więzy krwi, ale ze strony boga piorunów wciąż uważał go za brata – duszą i sercem. Świadomość, iż mag zapewne weźmie to za naiwny żart bolała niemiłosiernie, ale mówi się trudno. W końcu nie kocha się na zasadzie „co powiedzą inni”. - Nie – powiedział nie odrywając od niego wzroku. – Nie czuję się dumny, możesz mi wierzyć. Spojrzał na miejsce obok brata, po czym ponownie wrócił do niego wzrokiem. - Mogę? –zapytał. I właściwie nie zdziwiłby się, gdyby Loki zaczął żartować – jak to, przyszły król Asgardu prosi o pozwolenie? Po raz pierwszy w życiu? Westchnął w myślach przygotowując się na taka ewentualność. Tak, prosił o pozwolenie, ale też zauważmy, że Loki nie był byle kim. Także powinien mieć prawo do tronu, przecież sam ojciec powiedział: „Oboje urodziliście się, by rządzić”. I nie obchodziło go, że najprawdopodobniej już wtedy miał na myśli prawdziwą tożsamość jednego z nich. W końcu Laufey nie żyje, więc teoretycznie nowym królem Lodowych Gigantów powinien być siedzący przed nim mag. Powinien być. Jego prawie zakończone powodzeniem plany eksterminacji całej rasy mogły jednak nieco nadszarpnąć stosunki z Jotunheim. Eksterminacja rasy i Bifrost – Thor doskonale pamiętał tę walkę, podczas której dowiedział się swych przewinień. Nie wszystkich, oczywiście, pozostałe odkrywał stopniowo i wcale nie osładzało to żałoby po bracie. Żałoby – i masz, teraz z nim rozmawia stojąc tuż obok. Choć jakby spojrzeć to Loki faktycznie mógł zawitać do zaświatów. Jego obecny stan – blada cera, cienie pod oczami, w których malowało się ślad zmęczenie. Na dodatek to krwawienie. Jeśli istota tego pokroju wykazywała krwotok z osłabienia to należało to traktować już jako zupełnie inny poziom. I spójrz – zmądrzałbyś nieco wcześniej, a całej katastrofy można było uniknąć, szydził perfidny głos na dnie jego świadomości. Najgorszy aspekt – mówił prawdę, co do joty. Mentalnie zacisnął zęby. Chciał ufać bratu, chciał tego z całego serca, ale nie był w stanie. Nie wiedział jakby wykorzystał przejaw głębszych uczuć ze strony Thora. W końcu nikt się tak nie znał na manipulacji emocjami jak Loki, jego kolejna boska umiejętność. W reakcji na następne pytanie nieznacznie uniósł brwi, jednakże była to różnica rzędu milimetra, maksymalnie dwóch. W ogóle zaskoczył go sam fakt, że ta konwersacja zaczynała być pełnym dialogiem. Zaczynał godzić się z myślą, iż będzie nadal ignorowany, ewentualnie raczony krótkimi i zdawkowymi odpowiedziami z dodatkiem dłuższych wypowiedzi przesyconych jadem – ale te zaszczycały go rzadko, wręcz mógł spokojnie potraktować je jako rarytas, łaskę od brata, który raczył zwrócić na niego większą uwagę. Głosie, zamilcz. Zastanowił się głębiej powtarzając pytanie kilka razy wewnątrz swego umysłu. Chciał być pewien, że dokładnie odczytał jego znaczenie – ot, przyzwyczajenie do ukrytego sensu i żartów. Standard przy obcowaniu z Lokim dłużej niż pół wieku, a niektórzy mogli się już przyzwyczaić chociażby przez kilka lat, jeśli czerpał z tego wybitną rozrywkę. Gdy był skłonny przyznać bez wahania, ze zrozumiał każdy aspekt wypowiedzi odpowiedział pewnie, jakby to była jedyna słuszna opcja do wyboru. Nie, jakby to był jedyny wybór, reszta nie wchodziła w grę. - Zapobiegłbym temu. Prosta odpowiedź odzwierciedlająca równie proste myślenie Thora. Spoglądał na Lokiego oczekując dalszego ciągu, gdyż miał przeczucie, że to nie koniec tego, co ma mu do powiedzenia. A przynajmniej miał taką szczerą nadzieję, chciał go słuchać i chłonąć jego głos. Fetysz ten jednak nie został dopuszczony do świadomości, a nawet podświadomie tkwił bardzo głęboko. Jeszcze nie czas. Dodatkowo istniała szansa, że Loki w końcu ujawniłby mu część siebie, a on potraktowałby taki dar jak niesamowicie cenny skarb.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Wto Lip 10, 2012 5:16 pm | |
| Na pierwszą wypowiedź swojego nie-brata Loki miał ochotę zareagować prychnięciem - tak, pewnie, już mu w to wierzył. W końcu to takie proste, prawda? Zaufać jego jakże oczywistej dobrej woli i najlepszym intencjom. Siłą woli powstrzymał jednak ten odruch, praktycznie nie pozwalając rosnącej irytacji odbić się na swej twarzy... Może z wyjątkiem oczu. W nich złość była aż nadto widoczna - można by wręcz rzec, że nią błyszczały. Nie było to godne zastępstwo dla poświaty magii, która w normalnych okolicznościach odbiłaby się w tym momencie w jego oczach... Lecz to zawsze coś. Krótkie pytanie Thora sprawiło, że czarnoksiężnik zerknął na niego - i z jednej strony był to błąd, gdyż przez ten gest tym bardziej ujawnił nie-bratu swe uczucia, lecz poza tym... Tak, poza tym miał okazję dojrzeć emocje kryjące się w oczach blondyna - i wcale nie były one miłe. Ha! Nie potrzebował wcale jego współczucia. Ani jego, ani niczyjego innego, skoro już jesteśmy przy tym temacie. Nie chciał miłosierdzia, gdyż je można było okazywać przegranym... A on do nich w żadnym wypadku nie należał. Nie wypowiedział jeszcze swojego ostatniego słowa - nie, wprost przeciwnie, to był dopiero początek jego drogi ku chwale. Już niedługo wszyscy się o tym przekonają. Niech się tylko wydostanie... -Jeśli taka jest twoja wola, wasza wysokość- słowa te przyszły do niego właściwie same; nie musiał się nawet przez chwilę zastanawiać nad odpowiednio kąśliwą ripostą. Nic zresztą dziwnego; dlaczego bowiem żmija miałaby szukać swego jadu przed ugryzieniem? Było to dla niej naturalne - i dla niego również. Mieli to po prostu w sobie. Na stałe. Jad. Thor zamilkł na moment, prawdopodobnie w duchu rozważając odpowiedź na jego pytanie - i słusznie; najwyraźniej nawet on z biegiem czasu był w stanie nauczyć się, że przy Lokim należy zwracać niezwykłą uwagę na słowa. Dobrze się zresztą stało, gdyż w ciszy, która dzięki temu zapanowała, czarnoksiężnika dobiegł kobiecy, bezcielesny głos. Natychmiast przypisał go automatycznie Heli. Zapamięta go sobie dobrze. „Zastanawia mnie, od jak dawna wiesz o naszym istnieniu. Moim i mych braci. Do tej pory nie próbowałeś się ze mną skontaktować. Cóż takiego sprawiło, że postanowiłeś się do nas zwrócić… Z tą propozycją? Czyżby desperacja?” No tak. Mniej więcej robienia mu takich wymówek się spodziewał - i zdążył już ułożyć sobie w głowie kilka wersji wyjaśnień. Ach, wybory, wybory... Na które wytłumaczenie powinien teraz postawić? Najlepsze będzie zapewne to najbliższe prawdy, gdyż wówczas najmniejsze będzie prawdopodobieństwo wyjścia jej na jaw. Jako patron kłamstwa świetnie znał reguły, którymi rządziły się oszustwa. Dopowiadanie szczegółów do faktów było sztuką prawie że zupełnie bezpieczną - a już na pewno w jego wykonaniu. Nim jednak zdążył sformułować i przesłać kobiecie odpowiedni odzew, Thor znów przemówił - i to w taki sposób, który nieomal wywołał uśmiech na ustach trickstera. Idealnie. Taka odpowiedź oznaczała, że mógł spokojnie kontynuować swój najnowszy plan, oczywiście wciąż zachowując przy tym należytą - i charakterystyczną dla niego - ostrożność. -A jeśli dlatego, że to coś się nie wydarzy... Dojdzie w zamian do czegoś o wiele gorszego? Co byś uczynił z góry o tym wiedząc?- Loki bacznie ważył swe słowa i kontrolował ton swojego głosu. Wszystko musiało zabrzmieć perfekcyjnie, jeśli rzeczywiście miał pokierować działaniami swojego drogiego nie-brata. Nie mógł też przesadzić; chyba nawet Thor uznałby to z jego strony za nazbyt podejrzane. No, a teraz wracając do Heli... "Daleko mi do desperacji, jeśli nie liczyć tej odczuwanej w stosunku do chęci poznania osobiście mojego potomstwa. Musisz wiedzieć, moja droga, że informacje o waszym istnieniu dotarły do mnie bardzo niedawno - w chwili, gdy znajdowałem się już daleko poza granicami Asgardu i nie mogłem do niego powrócić... Tak jak i nie byłem wówczas w stanie dostać się do twojego królestwa. Moja telepatia była w owym czasie mocno ograniczona, a nie znając twej aury po prostu nie potrafiłem odszukać cię myślą. Podjąłem wtedy pewne kroki w Midgardzie... Chciałem przejąć nad nim kontrolę, aby przygotować tam dla nas wszystkich należne nam miejsce. Sądziłem, że po jego podbiciu będę w stanie sprowadzić cię do mnie jeszcze nim ktokolwiek się zorientuje w moich prawdziwych planach, Jormungand zaś i tak znajduje się już w Midgardzie... Myślałem też o pojmaniu syna Wszechojca i wymienieniu go za Fenrisa... Z bólem serca stwierdzam, że nie udało mi się tego osiągnąć. Thor położył kres mojej wizji naszego wspólnego, idealnego świata i sprowadził mnie do Asgardu, aby i mnie uwięzić. Jak widzisz idzie w niechlubne ślady swego ojca... Ale wciąż mamy szansę. Chwilowo odebrano mi magię, co pozwoliło mi na swobodny rozwój telepatii - i mogłem cię wreszcie odnaleźć. Szukałem od dwóch miesięcy, odkąd tylko tu trafiłem... I oto jesteś. Wiem co powinniśmy zrobić, abyśmy wszyscy mogli się wydostać - najpierw w bezpieczne miejsce, a potem... Potem czeka nas nasza upragniona zemsta." Prawdę mówiąc trickster był całkiem dumny z tej wersji wydarzeń. Spora jej część była jak najbardziej wierna stanowi rzeczywistemu. To prawda, że dowiedział się całkiem niedawno - i że nie był w stanie szybciej skontaktować się z Helą. Jego telepatia rozwinęła się w większym stopniu dopiero w ciągu ostatnich dwóch miesięcy... Co oznaczało, że to ograniczenie mistycznych mocy przyniosło jednak jakiś pozytywny efekt. W istocie również miał świetny plan działania... Który wypadałoby jak najszybciej zacząć wprowadzać w życie. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Nie Lip 15, 2012 11:27 pm | |
| Spoglądał na brata wytrwale, z resztą nie musiał się właściwie starać czy zmuszać. Po tej rozłące chciał zapamiętać każdy szczegół jego wyglądu, każdy cień na policzkach, linię ust czy błysk w oczach… A jeśli już o nich mowa, to energia z nich emanując raniła Thora. Każda fala gniewu czy irytacji, która odbijała się w zielonych tęczówkach torowała sobie jednocześnie drogę wprost do jego serca, każdego nerwu, umysłu. Wiele go kosztowało, by nie przysunąć się do brata i nie objąć go ramionami. Najchętniej oparłby głowę na jego ramieniu i zaczął błagać o wybaczenie nie wstydząc się ewentualnych łez. A była to właściwie bardzo prawdopodobna opcja, biorąc pod uwagę nawał emocji kłębiących się wewnątrz jego głowy. Jednakże miał świadomość, że nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał wytrwać, być tym silnym następcą tronu, bo tylko tak zdoła wytrzymać do końca – jaki by on nie był. Choć właściwie i tak już zboczył z tej ścieżki odwiedzając brata, a raczej wdając się z nim w dłuższą dyskusję. Ba, przysiadając tuż obok(i pomijając milczeniem jadowitą odpowiedź Lokiego, dla własnej stabilności psychicznej)! Podświadomie zastanawiał się jak reaguje na to Haimdall – bo przecież widzi ich doskonale, a nawet słyszy każde słowo, czyż nie? Ciekawiło go także czy powie o tym ojcu, a jeśli tak – jaka z kolei będzie jego reakcja. Matka by go pochwaliła, wręcz był pewien. Udzieliłaby pomocy w takich przedsięwzięciach, w końcu zawsze wspierała Lokiego – bez względu na wszystko. Tak, stanowiła prawdziwe oparcie. Cóż – nie ważne kto i czy w ogóle się dowie, nie zamierzał rezygnować, ani tym bardziej czuć się winnym. Bo na czym miałaby polegać ta jego rzekoma wina? Na trosce o brata? Na chęci jego powrotu? Na przeprosinach? Brzmiało to co najmniej śmiesznie, absurdalnie. O nie, bez zawahania będzie kontynuował. I zachowa swoją postawę, by okazać siłę – ale nie manifestując potęgę władzy czy wyższość osoby wolnej nad pojmaną. Skąd – pragnął wciąż ukazać, że w razie potrzeby będzie niczym skała, o którą można się oprzeć nawet w najcięższej chwili. A on zawsze będzie gotów złapać swego brata i go podtrzymać , a nawet pomóc się podnieść – chociażby z samego dna najprawdziwszej otchłani. Kolejne pytanie maga spowodowało delikatne, ledwie zauważalne ściągnie brwi u Thora. To zaczynało brzmieć jak jakiś klucz – szlak prowadzący do odszyfrowania jego poczynań lub chociaż sposobu myślenia. Czyżby coś wiedział, miał jakieś przeczucie? Powinien potraktować to jako ostrzeżenie czy wskazówkę do interpretacji samej w sobie osoby brata? Ach, tak wiele pytań i żadne nie posiada odpowiedzi – a przynajmniej jeszcze nie teraz. Jeszcze raz przeanalizował to pytanie, by znów wyzbyć się wszelkich podejrzeń o tysiące ukrytych znaczeń czy haczyków świadczących o tym, że jest to żart, kolejna psota Lokiego, który w ten sposób kpiłby z Thora. W końcu jednak odpowiedział – powoli, bacząc, by nie zgubić lub nie przeinaczyć po drodze żadnego słowa. - ... Zrobił bym wszystko, by doprowadzić do tego pierwszego. – i na tym zakończył oczekując kontynuacji rozmowy. Niepewność, ale też ciekawość rosły w nim równoległe. W tym momencie prędzej zapatrzyłby się w oczy brata niż zauważył, na przykład, czyjeś nadejście. Pragnął odszukać jakąś głębszą nadzieję, połączenie z Lokim, które by wyraźnie mówiło „on coś Ci zdradza – czyli chociaż trochę, nawet jeśli w najmniejszym stopniu, Ci ufa. Lub pragnie Ci ufać”. Takie myśli były dla boga piorunów niczym gorący okład – ożywcze ciepło, chwilowa ulga dla rany, wciąż odświeżanej przez niewerbalne sygnały pochodzące od brata. Nie podda się – będzie walczył o niego, o nich. Chciał odzyskać swego kochanego Lokiego, by znów byli razem. A wtedy on zatroszczy się o niego tak, jak powinien był to uczynić wieki temu, już na samym początku. Będzie go chronił, rozśmieszał… Tak bardzo chciał zobaczyć jego uśmiech… Pamiętał, kiedy ostatni raz go widział. Bifrost, tuż przed przeniesieniem do Jotunheim. Loki chciał przekonać Haimdalla, by ich przepuścił i wtedy… Z trudem powstrzymał się przed uzewnętrznieniem emocji. Doskonale pamiętał, co poszło wtedy nie tak i było to zbyt rażące, wręcz karygodne… Chciałby zapomnieć, ale nie zrobi tego – niech to będzie częścią jego kary. Niech nigdy nie zapomni o tym, jakim głupcem był. O tak, niegodny… Był niegodny – własnego brata…
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Wto Lip 17, 2012 3:13 pm | |
| Jeszcze przez chwilę czarnoksiężnik pozwalał sobie spoglądać na - siedzącego obecnie tuż obok niego - Thora, lecz teraz w jego oczach odbijała się już nie tylko irytacja, ale i coś na kształt... Ostrożnego zastanowienia, głębokiego namysłu, jak gdyby racjonalność i chłodne kalkulacje znów zaczynały brać nad nim górę. W tym momencie po prostu nie opłacało mu się dalej atakować brata, czy to jadowitym słowem, czy okrutnym gestem, czy nawet zwykłym nieprzychylnym wzrokiem. W jego głowie formowały się już inne możliwości, o wiele bardziej pożyteczne. Tylko czy aby na pewno mógł sobie na nie w tej chwili pozwolić...? Były to opcje ryzykowne, owszem, lecz mogły przynieść wręcz niewyobrażalne korzyści. Ach, wybory, wybory... Tym razem także udzielenie odpowiedzi zajmowało Thorowi trochę czasu - było to o tyle niesamowite, że zdawał się naprawdę nad nią myśleć, to zaś jawiło się Lokiemu jako wręcz zgoła abstrakcyjne. Jego nie-brat i rozważanie czegoś, no proszę... Najwyraźniej rzeczywiście się zmienił - albo po prostu sprawiał takie wrażenie. Jedno z dwojga. Trickster nie zdziwiłby się wcale, gdyby chodziło o to ostatnie. „Zakładając, że twe wyjaśnienia są prawdziwe… Jaki jest twój plan, w którym miałabym brać udział razem z mym bratem? Czego od nas oczekujesz?” Głos Heli niemalże sprawił, że Loki uśmiechnął się lekko do samego siebie - zdołał się oczywiście powstrzymać, nie ukazał w swej postawie czy zachowaniu nawet śladu tego nagłego tryumfu i zadowolenia, które to zalały go właśnie ciepłą falą... Ale w głębi swego umysłu już zacierał ręce. Wszystko szło wspaniale. Może i jego córka nie zgodziła się jeszcze udzielić mu pomocy, lecz w tym momencie było już dla niego jasne, że to tylko kwestia czasu, prawdopodobnie zresztą całkiem krótkiego. Złapał ją. Właściwe argumenty potrafiły zdziałać cuda, odpowiedni dobór słów - pokonać każdą barierę, usunąć dowolną niedogodność. Bóg kłamstw nie miał czasu, aby od razu odpowiedzieć swej już-niedługo-nowej-podwładnej, gdyż oto odezwał się i jego nie-brat... Dokładnie po jego myśli na dodatek. Prawdę mówiąc Lokiemu nieomal trudno było uwierzyć w to, jak niespodziewanie wszystko zaczynało się układać zgodnie z jego zamierzeniami. Prawie każda kwestia dosłownie na raz przybierała odpowiedni dla niego obrót... Gdyby tylko jeszcze mógł odzyskać swoje moce - wówczas uznałby, że świat stał się nagle bliski ideału. Potem zaś zapewne uczyniłby ten jeden krok, aby rzeczywistość do owego ideału doprowadzić - oczywiście zgodnie z własną wizją. Miał już ich oboje w garści - owszem, Helę bardziej, lecz jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że kobieta prawdopodobnie wykazać się może wyższym ilorazem inteligencji od Thora. To zaś oznaczało, że o ile nie-brata stosunkowo szybko powinien być w stanie do końca przekonać do swych racji, tak z córką przez cały czas będzie musiał zachowywać pewną ostrożność. Nie stanowiło to oczywiście problemu, a jedynie drobną różnicę w postępowaniu, jakie wobec nich obierze. Nic wielkiego, ot co - nie dla niego. W pierwszej kolejności wypadało zająć się Thorem. Było to o tyle kłopotliwe, że dotychczasowa rozmowa była jeszcze w miarę niegroźna, lecz jej dalszy ciąg może się okazać ryzykowny... I powinien odbyć się bez świadków. Ach, Heimdall - gdyby tylko trickster wciąż posiadał swoją magię, bez trudu mógłby osłonić pomieszczenie przed jego wzrokiem. W tym wypadku jednak musiał sobie radzić z tym, co miał... Czyli z telepatią. Z tej odległości i przy tego rodzaju - co Loki przyznawał niechętnie - więzach powinna zadziałać idealnie. O ile tylko Thor z niczym się nie zdradzi. Pozostawała też kwestia stworzenia wystarczająco realistycznych pozorów - czarnoksiężnik był bowiem pewien, że są nieustannie obserwowani, dlatego też wypadałoby wyjaśnić nagłą ciszę, która miała zapanować na czas korzystania z przekazów myślowych. Szczęśliwie Loki wysoko cenił swoje talenty aktorskie. -Mam dość tej rozmowy- słowa te wypowiedział dość cicho, ale wyraźnie, dbając o to, aby zabrzmiała w nich nutka zrezygnowania i zmęczenia; tak, to wszystko było w jego sytuacji jak najbardziej naturalne. Dodatkowo opuścił spojrzenie, pogłębiając tylko obraz zmarnowanego stworzenia, które potrzebowało teraz jedynie odpoczynku i już naprawdę nie chciało dłużej dyskutować na takie niewygodne tematy. -Zostaniesz ze mną jeszcze?- teraz natomiast pozwolił sobie na najlżejszą sugestię prośby w głosie. Tak nieśmiałą, że niemalże niezauważalną... Ale jednak stanowczo nie do zupełnego przegapienia. Sprawiało to wrażenie, jak gdyby zadziałał mimowolnie i teraz sam się wahał - lecz po chwili ostrożnie wyciągnął rękę ku dłoni brata i powoli ujął ją we własną. Nie podobało mu się to, lecz nie okazał tego po sobie nawet w najmniejszym stopniu. Zaraz potem odwrócił wzrok, kierując go na zewnątrz. W oczekiwaniu na decyzję brata postanowił wysłać do Heli przygotowany zawczasu przekaz myślowy, zawierający w sobie jego ogólny - i prawdę mówiąc wciąż na bieżąco modyfikowany - plan działania. Oczywiście nie zamierzał zdradzić jej wszystkiego, o nie; to nie byłoby mu w żadnym razie na rękę... Ale kobieta powinna dobrze orientować się w sytuacji. Kto wie, może nawet będzie w stanie pomóc mu od strony logistycznej...? Nie, żeby tego potrzebował, ale dopuszczał do siebie opcję, że zawsze może być lepiej. "Przede wszystkim muszę odzyskać pełnię sił. Będę w stanie to uczynić, jeśli dostarczysz mi odpowiednią ilość energii magicznej z zewnątrz. Potrafisz się teleportować, prawda? Ukażę ci zaczerpnięty z mej pamięci obraz skarbca Odina, do którego się przeniesiesz i zdobędziesz dla nas trzy przedmioty. Wskażę ci je wraz z widokiem pomieszczenia. Potem teleportujesz się do mnie. Gdy moja magia będzie już wolna, wrócimy do twojego brata. Oswobodzę go, a potem ukryjemy się przed wzrokiem naszego wroga." Póki co nie wspomniał jej jeszcze o drobnych zmianach, które być może wprowadzi do planu w ciągu najbliższych minut. Były one zależne od reakcji jego nie-brata na wizję, którą miał zamiar mu przedstawić. Tak... Zdecydował się poinformować go o tym, co ma nastąpić - częściowo. We własnym wydaniu. Thor i tak uwierzy mu niemalże we wszystko... Prawda? Miał taką nadzieję, bo inaczej cały plan upadnie. Wciąż na niego nie patrząc, Loki zwrócił się do niego telepatycznie, spokojnym tonem, licząc na to, że nie zaskoczy swojego nie-brata na tyle, aby ten okazał po sobie jakąś wyraźną reakcję, którą mógłby zauważyć Heimdall. To byłoby bardzo niewygodne. Dla pewności jednak w tym samym momencie zacisnął nieco mocniej palce na jego dłoni - miało to w razie czego posłużyć za zastępczy powód zdziwienia. Oby wystarczająco przekonywujący. "Nie odzywaj się, będę odbierał myśli bezpośrednio z twojej głowy. To musi pozostać między nami. Potrzebuję cię, bracie mój. Możesz mi pomóc? To ważne... Nie tylko dla mnie, ale do Asgardu." Taka zachęta powinna wystarczyć na początek. Dawała tricksterowi czas na zastanowienie się nad tym, jak najwłaściwiej rozegrać sytuację, a jednocześnie zaciekawiała rozmówcę... Tak, co do tego nie miał żadnych wątpliwości. W dodatku pozwolił sobie na zastosowanie małego wybiegu, a mianowicie użył w stosunku do Thora określenia "brat" - był przekonany, że chwyci go tym za serce i tym bardziej zdobędzie jego uwagę. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Czw Lip 19, 2012 10:02 pm | |
| Na pierwsze słowa brata kiwnął delikatnie głową, ze zrozumieniem. No tak, w końcu był osłabiony, a on mu tak wiele czasu zajmuje. Że też mu nie przyszło wcześniej do głowy, by zostawić go już w spokoju, dać odpocząć. Przecież mógłby wrócić następnego dnia lub za dwa dni, by kontynuować rozmowę. Skarcił się w duchu za to karygodne przegapienie tak prostego i oczywistego faktu. Świetnie, jak chciał być dla Lokiego idealnym bratem – a przynajmniej jak najlepszym – jeśli wystawia odporność jego organizmu na taką próbę i zapomina się w taki sposób? Chyba faktycznie jego przeszłość w tej „profesji” była godna pożałowania, jak tak na to spojrzeć. Musi się nauczyć tak wielu rzeczy, zachowań, wyrobić odpowiednie odruchy… Spokojnie, ma mnóstwo chęci, postanowienia – po prostu pragnie osiągnąć cel i zostać tym możliwie najlepszym bratem, więc nie ważne jak trudną i mozolną drogą się to okaże, nie podda się, nie ma takiej opcji. Zaraz po skinieniu głową chciał wstać i zostawić Lokiego samego, by w spokoju zregenerował chociaż część sił, odpoczął. Spodziewał się, że on tylko ewentualnie odpowie kiwnięciem, wzruszeniem ramion, zirytowanym spojrzeniem – nawet jeśli zdawał się być wyczerpanym. Potem bez słowa pozwoli mu odejść nie zaszczyciwszy go nawet słowem. Albo ponownie rzuciłby kąśliwym „Wasza Wysokość” w połączeniu z „bywaj” lub „żegnaj” – dla podkreślenia, że nie chce go więcej widzieć. A on by i tak przyszedł. Nie potrafiłby go zostawić, nie chciałby. W takich chwilach postrzeganie upory jako zalety, było kwestią sprzeczną, zależną od stron debatujących. W każdym bądź razie, na taką reakcję brata był z góry przygotowany. Ale on poprosił go, by został. Loki poprosił go, by został… Szok – bo to słowo najlepiej opisywało stan Thora - odmalował się w wyrazie jego twarzy w postaci nieco uniesionych brwi, a przede wszystkim był dobitnie widoczny w oczach. Dodatkowo można było dostrzec w nich wzruszenie, a przynajmniej delikatną sugestię takiego odczucia. Przestało jednak być sugestią, gdy brat ujął jego dłoń. Nie do wiary… Miał wrażenie, jakby właśnie ktoś mu podarował wszystkie skarby najbogatszej planety w obecnym układzie słonecznym. Nie pozwolił szczęściu wyjść na jaw, ale od środka zalewało całe jego jestestwo w postaci delikatnego ciepła. Dotyk dłoni Lokiego, miał wrażenie jakby minęły wieki od czasu, gdy mógł to poczuć ostatni raz. Chciał, by to trwało jak najdłużej, gdyby nie jego własna pozycja zacząłby się modlić o przedłużenie momentu, zatrzymanie czasu – cokolwiek. Poruszył delikatnie palcami, jakby chciał pogłaskać brata. Uczynił to leciuteńko, nie chciał go odstraszyć czy zrazić, ale też nie mógł się oprzeć. Cały ten czas wpatrywał się w niego jak zaklęty, choć wciąż dało się dostrzec powagę na jego twarzy. Nawet nie docierał do niego cichuteńki głosik rozsądku, który doradzał ostrożność w obliczu mistrza kłamstw, jakim był Loki. Skądże znowu – Thor mu ufał, a przede wszystkim pragnął tego z całego serca. Rozum w tym starciu przegrywał przez nokaut – nie miał najmniejszych szans. Gdy usłyszał głos brata rozlegający się w swej głowie ledwo powstrzymał mięsnie twarzy. Tylko uniósł brwi, jednakże wciąż wpatrywał się w niego, może nieco intensywniej, z zaciekawieniem wręcz. Telepatia? Dlaczego zaczął się z nim komunikować w ten sposób? Czyżby jeszcze przed chwilą nie był zmęczony? Przez moment poczuł zupełną konsternację, jednakże zaraz jasna lampka zabłysła wewnątrz umysłu. Musi mieć jakiś specjalny powód, jakąś poważną sprawę, którą tylko tak chce się podzielić – i tylko z nim. Haimdall może słyszy i widzi wszystko, ale wymiana myśli jest dla niego nie do przechwycenia. I zapewne o to też chodziło Lokiemu, co podkreśla dodatkowo powagę sytuacji. Skupił się maksymalnie na jego słowach łapiąc każdy dźwięk, każdą pojedynczą literę. Potrzebował go. Loki , jego kochany brat go potrzebował. Prosił go o pomoc. Żeby tego było mało – nazwał go „bratem” – w końcu, usłyszał to z jego ust. To, czego tak bardzo pragnął. Wprawdzie nie oczekiwał najpiękniejszego z wyznań, jednakże samo to „maleństwo” wystarczyło, by wzmocnić ciepło w jego wnętrzu. Miał ogromną ochotę objąć go mocno i nigdy już nie wypuścić, zacząć głaskać, mówić wszystko, co mu leżało na sercu, wręcz wyspowiadać się… Ale nie, powstrzymał się, prawie nie dał po sobie poznać tej fali uczuć. Prawie- ale jednak w większości. Na dodatek ta troska o Asgard, o dom… W tym momencie rozsądek doszedł do głosu. O tak, Thor chciał mu ufać i już dany kredyt zaufania wynosił naprawdę sporo, jednakże należało zachować zimną krew i pamiętać o nie tak dawnych wydarzeniach, czynach, słowach… Delikatnie zmarszczył brwi i odpowiedział w myślach: W czym pomóc, Loki? Powiedz, wysłucham Cię. Póki co nie zapewniał o udzieleniu owej pomocy, choć ledwo się opanował. Nie, musiał pamiętać o dwóch stronach medalu, entuzjazm entuzjazmem, ale rozmawiamy z naczelnym kłamcą Asgardu, a może i galaktyki. No i jeszcze ta aura tajemnicy - „to musi pozostać między nami”. Spokojnie, najpierw wysłuchajmy co miał do powiedzenia, potem należy podjąć decyzję. Chyba faktycznie się zmienił, w końcu dopuścił do siebie głos rozumu, a sytuacja nie była łatwa. Wręcz idealna dla impulsywnego boga piorunów. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Nie Lip 22, 2012 7:21 pm | |
| No i proszę, haczyk został od razu wstępnie złapany. Thorem tak łatwo było manipulować, że to praktycznie powinno być poniżej godności bóstwa kłamstw - ale oczywiście Loki nie miał zamiaru się tym przejmować. W końcu posiadał w tym poważny interes, więc nie planował się ograniczać tylko dlatego, że coś zdawało się być nazbyt proste, aby się do tego uciekać. W takich sytuacjach honor nigdy nie stanowił dla niego zbyt wielkiego problemu... Praktycznie czuł promieniujące od swojego nie-brata gorące uczucia. Z nadzieją i radością na czele, ze wzruszeniem, które w innych okolicznościach zapewne albo doprowadzałoby trickstera do szału - albo do łez. Śmiechu. Wewnętrznie, ma się rozumieć, gdyż raczej nie dałby po sobie poznać żadnej z tych reakcji, a przynajmniej nie od razu. Obecnie zaś... Cóż, jakby na to nie patrzeć, właśnie na takie zachowanie Thora liczył. Oczekiwał, że ten będzie zachwycony okazywaną mu uwagą, że poczuje się znów kochany i ważny w oczach swego najdroższego młodszego brata... Dokładnie tego potrzebował, aby móc przeprowadzić swój plan. Przynajmniej o tyle dobrze, że blondyn potrafił się opanować i nie zdradził ich już na samym początku jakąś nieopatrzną odzywką czy zbyt gwałtownym zachowaniem w obliczu telepatii... Właściwie to przyjął ją wręcz zaskakująco dobrze - tyle musiał mu Loki przyznać, choć dość niechętnie. Grunt jednak, że nie zrobił nic, co mogłoby wzbudzić ewentualne podejrzenia Heimdalla. To by dopiero utrudniło sprawę... Trickster zdążył już ułożyć sobie wszystko w głowie i teraz wiedział z całą pewnością co konkretnie powinien przekazać Thorowi w myślach. Serce zaczęło bić mu nieco mocniej, tylko odrobinę szybciej, ale starał się nie okazywać po sobie ani śladu zdenerwowania - przecież miał sytuację zupełnie pod kontrolą, nie powinien się tak stresować, wszystko pójdzie dobrze... Musi, bo to w końcu on obmyślił tę strategię. Była ryzykowna, tak, ale zupełnie możliwa do wykonania - zwłaszcza dla niego. Nie miał się po prostu czym przejmować. "Bracie mój, wysłuchaj mnie do końca, a sam zrozumiesz, że sytuacja jest... Trudna - i musi pozostać tylko między nami dwoma. Musi. Gdy tylko sprowadziłeś mnie na powrót do domu, odczułem potężną negatywną energię nad Asgardem - i sądzę, że ona zauważyła mnie, dlatego skryła się przed moimi zmysłami, ale wciąż gdzieś tu jest. Wątpię, by Heimdall był w stanie ją odnaleźć - nawet ja potrafiłem go oszukać, a co dopiero tamta siła... A wiesz równie dobrze jak ja, że ojciec mi nie zaufa. Nie po tym wszystkim, co się stało. Oczywiście ty mógłbyś spróbować z nim porozmawiać - ale jako źródło informacji podać mógłbyś tylko mnie, a więc wracamy do punktu wyjścia. W takim układzie nie dałby wiary żadnemu z nas. Próbowałem odszukać tę moc - dlatego jestem w stanie takim, w jakim jestem. Telepatia ma swoje granice, momentami zaskakująco bolesne..." Najlepsze w tym wszystkim było to, że Loki nawet nie musiał póki co kłamać - nie bardzo w każdym bądź razie. Miejscami troszkę koloryzował, owszem, ale w gruncie rzeczy zdecydowana większość podawanych nie-bratu informacji była prawdziwa. Zabawne, ale tak rzeczywiście się złożyło - i już. Jeśli uda mu się sprzedać Thorowi tę historię w odpowiedniej wersji, to zapewne zyska nie tylko jego współczucie, niemile widziane zresztą, ale i realną pomoc - będącą już z kolei jak najbardziej na miejscu. Oby, oby... "Ta energia odpowiada przedmiotowi, który spoczywa w skarbcu naszego ojca. To ów artefakt ją sprowadził - ściągnął na nas wszystkich ogromne zagrożenie. Trzeba się go pozbyć, zabrać z Asgardu... Ale ojciec się na to nie zgodzi. Większym złem może być zniszczenie naszego domu, wraz ze wszystkimi jego mieszkańcami. Mniejszym natomiast... Zdobycie tego przedmiotu i usunięcie go stąd... Do innego świata. Odciągniemy niebezpieczeństwo - a może i nawet będziemy w stanie razem je powstrzymać. Wspólnie. Tylko my możemy coś zdziałać, bracie mój..." Wciąż subtelnie odwoływał się do kluczowych słówek: NASZ ojciec, NASZ dom... Bracie... Razem. Chciał działać zarówno na świadomość, jak i na podświadomość Thora - i miał wrażenie, że odniesie na tym polu niemały sukces. W końcu znał się na tym jak nikt inny. Miał za sobą lata - całe stulecia - praktyki, bóg piorunów należał zaś do osób bardzo podatnych na tego typu zupełnie naturalne "czary". Przekaz telepatyczny otrzymany od Heli wybił nieco Lokiego z dyskusji prowadzonej z jego potencjalnie bardzo pożytecznym nie-bratem. Oczywiście dość szybka odpowiedź kobiety była wspaniała sama w sobie, choć odrobinę zbyt podejrzliwa, jak na gust trickstera... Cóż, z drugiej strony czegóż innego mógł się spodziewać po stworzeniu, które nosiło jego własną krew? Inteligencja była tu rzeczą oczywistą. "Tak, potrafię się teleportować. Czym jednak będą te trzy przedmioty? Nie wydaje mi się, aby wszystkie były potrzebne do ucieczki, o ile skarbiec Asgardu niedawno nie wzbogacił się o kilka nowych rzeczy. Czy jednak me pojawienie się w miejscu twego uwięzienia nie zostanie zauważone? Nie narażę mego brata bez powodu." Szczęśliwie Loki posiadał odpowiedź na wszystkie te pytania - może nie zawsze do końca zgodną ze stanem rzeczywistym otaczającego go świata, ale z całą pewnością wystarczająco przekonywującą, aby za takową spokojnie uchodzić. Ostatecznie liczył się przecież tylko efekt końcowy, który uda mu się w ten sposób wywrzeć na bogini, czyż nie tak? "Ukażę ci ich obraz. Dwa z nich będą potrzebne przy realizacji planu, trzeci zaś po prostu do nas należy. Jest naszym dziedzictwem, które Odin bezprawnie przywłaszczył sobie już ponad tysiąc lat temu. Przy okazji... Cieszę się, że tak wspaniale orientujesz się w kwestii zawartości jego skarbca. Jeśli zaś chodzi o twoje przybycie, to możliwe, że zostanie wykryte - prędzej lub później. Osobiście liczę na później, ale już dawno temu nauczyłem się, że szczęściu trzeba pomagać. Przeprowadzimy dywersję, aby odwrócić wzrok Heimdalla; będzie skuteczna, bez obaw. Jeśli nie zauważy cię on, to i nikt inny - teleportacja oszczędzi ci w końcu podróży korytarzami. W takim wypadku nie będzie nawet wiadomo, że to TY się tu pojawiłaś... O ile w ogóle domyślą się udziału kogoś z zewnątrz. Niebezpieczeństwo jest minimalne i zależy tylko od tego, jak dobrze ty sama sobie poradzisz... Wierzę zaś, że pójdzie ci świetnie." Szczypta komplementów, cała masa zapewnień i dość spora dawka uspokojenia - do takich właśnie składników bóg chaosu odwołał się tworząc swą wiadomość dla Heli. Do tego jeszcze nie mógł powstrzymać się od drobnej uszczypliwości w temacie jej wiedzy o skarbcu, lecz w gruncie rzeczy była ona całkiem delikatna i miała pełne prawo pozostać niezauważoną przez samą główną zainteresowaną. Koniec końców nie powinien jej przecież obrażać - nawet w formie żartu - gdy chciał uzyskać jej asystę... Po tej króciutkiej przerwie - w trakcie której Loki postarał się o to, aby wyglądać nie tylko na przemęczonego i osłabionego, co przyszło mu w tym momencie niestety naturalnie, lecz i na zmartwionego sytuacją, co wymagało już od niego pewnej gry aktorskiej - trickster ponownie poświęcił całą swą uwagę swojemu nie-bratu. Oczywiście w dalszym ciągu nie spoglądał na niego otwarcie, gdyż to mogłoby zostać uznane za podejrzane... Ale w chwili, gdy znów do niego przemówił, pozwolił sobie na spojrzenie na niego kątem oka - pełne ostrożnej nadziei i być może nawet tęsknoty. Był dumny z tego wzroku. "Bracie najdroższy... Wiem, że cię zawiodłem - i nie tylko ciebie... Ale to jest dla mnie szansa na odkupienie mych win. Jeśli tylko uda nam się ochronić Asgard przed tym zagrożeniem... Być może w ten sposób udowodniłbym ojcu, że na równi z tobą godzien jestem bycia jego synem..." Tak; ten argument miał chyba spore szanse na przeważenie szali. Teraz pozostawała jednak jeszcze jedna dość paląca kwestia, a mianowicie: należałoby jakoś odwrócić uwagę Heimdalla od najważniejszych miejsc, to jest od skarbca oraz prywatnych komnat boga kłamstw. Oczywiście zawsze można było je ukryć przed jego wszech-wizją... Pod tym względem Loki miał już w końcu spore doświadczenie. Sam wypracował zaklęcie, które mogło oszukać wzrok strażnika - i wiedział dobrze, że jak do tej pory nie zostało ono jeszcze w żaden sposób przez nikogo złamane. Potrzebował tylko kogoś, kto zadziała jako medium... Szkoda, że Thor nie miał za grosz talentu do magii. Hela z drugiej strony - ona mogła mieć pewne predyspozycje... W głowie boga chaosu już kształtował się odpowiedni plan. Po raz kolejny odezwał się do swej córki: "Przesyłam ci potrzebne do teleportacji wizje pomieszczeń oraz treść zaklęcia, które ukryje cię przed spojrzeniem Heimdalla. Rzuć je tuż przed przeniesieniem się do skarbca, skupiając się przy tym na własnej osobie. Gdy będziesz już na miejscu - pomyśl o moich komnatach i użyj czaru ponownie. Dzięki temu zachowasz przed nim całą salę." Tyle musiało wystarczyć. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Nie Lip 29, 2012 6:24 pm | |
| Słuchał Lokiego bardzo uważnie, chłonąc każde, nawet najmniejsze słowo. Właściwie można by powiedzieć, że zwracał uwagę choćby na przerwy między poszczególnymi wyrazami – ile trwały, ile oddechów w sobie zawierały i jakie one były… Dodatkowo obserwował intensywnie jego twarz – mimika, emocje, stan - co raczej ograniczało się do zmęczenia, a to z kolei powodowało, że coraz bardziej miał ochotę go najzwyczajniej w dziewięciu światach objąć. Tak jak za dawnych lat, młodszy i starszy brat. Bo w końcu owszem, Thor nie był idealny, wręcz sporo wad i błędów ma na koncie, ale też nie stanowił wyrodnej części rodzeństwa. Potrafił pocieszyć Lokiego, wesprzeć lub właśnie przytulić, jeśli tego czasem potrzebował. I może powinien był częściej się na tym skupić? Może właśnie tego głównie mag potrzebował? Istniała taka opcja i, szczerze powiedziawszy, była jedną z najbardziej prawdopodobnych dla boga piorunów. Po prostu nie przyjmował do wiadomości, że jego brat stał się zły zupełnie. W sumie nawet nie twierdził, że jest zły, raczej… Zagubiony? Zraniony, to przede wszystkim. Tylko głębokiej, uparcie ziejącej rany należało się przecież spodziewać po tym, co miało miejsce. I on chciał pomóc zasklepić tę ranę – choćby miało mu to zabrać dziesiątki tysięcy lat. Zwrócił uwagę na każdy zabieg trickstera – „nasz”, „mój bracie”… Jego serce rosło z każdą sekundą, wypełniało się nadzieją i tą słodką iluzją tworzącej się na nowo więzi między nimi. Ależ oczywiście, że się złapał na ten trik, właściwie podświadomie pragnął usłyszeć te magiczne określenia, by podtrzymać swoje absurdalne koło ratunkowe. Odbiło się to już w jego twarzy, a mianowicie w oczach – drobne iskierki ciepła, które jakby wypłynęły z serca i chciały w ten sposób oznajmić wszem i wobec jak podniesiony na duchu jest ich „właściciel” – i jak bardzo naiwny zarazem. Choć może należałoby to jednak określić ogromną wiarą w innych? Możliwe, trudno stwierdzić. W końcu te dwie cechy dzieli bardzo cienka granica, którą Thor z łatwością byłby w stanie przeoczyć(a przynajmniej prawdopodobieństwo wynosiło dosyć sporą liczbę procentów). Jaki był pierwszy odruch blondyna? Ha, cóż za oczywistość – jedna z największych znanych dziewięciu światom. Bóg piorunów miał ochotę zgodzić się na udzielenie wszelkiej pomocy. Tu, teraz, natychmiast. Stanąć ponownie ramię w ramię z bratem i to na dodatek w obronie Asgardu – miejsca, w którym wszystko miałoby szansę (w końcu) na szczęśliwy finał. Inna część umysłu Thora zaczęła martwić się owym zagrożeniem. To brzmiało poważnie, szczególnie, jeśli ów niewidzialny wróg posiadał zdolności umożliwiające mu ukrycie się przed Lokim. I faktycznie, mała szansa, że ojciec będzie skłonny go wysłuchać. On mógłby z nim porozmawiać, ale w momencie gdy zdradzi źródło… Tak jak powiedział mag, powrót do punktu wyjścia. Może byłby w stanie przekonać nawet Sif i pozostałych kompanów do współpracy, jednakże to nie zmieni zdania Odina, nawet nim nie drgnie. „… że na równi z tobą godzien jestem bycia jego synem...” Mocny argument, nawet za mocny, gdyż od razu przypomniał walkę, w której padło owo znaczące zdanie powodujące jedne z najsilniejszych wyrzutów sumienia. Odruch jeszcze mocniej dał o sobie znać i Thor musiał mocno się zaprzeć w sobie, by nie ujawnić zbyt wiele przed swym bratem – bo oczywiście tych drobnych iskierek, które nawiasem mówiąc wciąż nie znikały, nawet nie był świadom. Z resztą, nie stłumiłby ich – chciał zachować kontrolę nad własnym organizmem, ale bez przesady, niektórych przejawów nie było wręcz sensu ukrywać. W końcu Loki znał go wystarczająco dobrze, czyż nie? Już miał się zgodzić, rozchylić usta, z których padłyby słowa tak oczekiwane przez maga… Ale nagle do głosu – po raz kolejny po wręcz morderczej walce – doszedł rozsądek. Entuzjazm nieco opadł, choć bardzo mu się ta zmiana nie podobała. Ściągnął brwi i spojrzał na Lokiego uważniej. Gdy się odezwał jego słowa padały ostrożnie, powoli. - Pragnę Ci wierzyć, bracie, uwierz mi. Pragnę tego bardziej niż możesz sobie wyobrazić i zależy mi na bezpieczeństwu Asgardu, sam dobrze o tym wiesz. Jednakże… – westchnął. Czuł się wewnętrznie rozdarty, co nie ułatwiało mu całej sytuacji. – Tak wiele się zdarzyło. Mimo, że w głównej mierze jest to moja wina, z Twoich ust padło tyle kłamstw… Skąd mam mieć pewność, iż Twe słowa nie są jednym z nich? Co jeśli pragniesz wykorzystać mnie do swej ucieczki? – mocniej ściągnął brwi. Spoglądał na Lokiego prosząco, wręcz jakby błagał o zaprzeczenie swych obaw. Miał wrażenie, że ktoś umieścił Mjolnira w miejscu jego wnętrzności, a on właśnie przestał być go godny. Ta konwersacja również jego wiele kosztowała – mag był(a przynajmniej tak się prezentował) wyczerpany, zmęczony, jednakże Thor – choć wziąć zaskakująco dobrze sobie radził – miał psychikę na podobieństwo rozbitego naczynia, które ktoś starał się za wszelką cenę skleić, choćby najbardziej żałosnymi sposobami. Postanowił się częściowo odkryć przed bratem mając nadzieję, że być może w ten sposób zaskarbi sobie jego przychylność w jakimkolwiek stopniu. - Loki… – patrzył mu prosto w twarz. – Ja po prostu bardzo się boję Twoich kłamstw…
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Sro Sie 01, 2012 12:47 am | |
| O ile tylko było to wciąż w ogóle możliwe, to wydawało się, że Loki zbladł w tym momencie jeszcze bardziej. Jego serce przyspieszyło wyraźniej niż przedtem, poczuł też nagły ciężar w klatce piersiowej - i był zmuszony zacisnąć zęby, aby odruchowo nie powiedzieć nie-bratu czegoś... Nieprzyjemnego, żeby nie ująć tego dosadniej. Żałowałby tego później, oczywiście, bo w końcu wciąż jeszcze miał spore szanse na przekonanie go do współpracy. No, ale naprawdę, za przeproszeniem - albo i nie... Jak można być takim skończonym idiotą? Do trickstera dosłownie to nie docierało, nie potrafił ogarnąć tego swoim rozumowaniem, a w końcu inteligencją akurat grzeszył i zwykle nie miał problemów z pojęciem czegokolwiek. Przecież szło już tak dobrze, Thor nawet pozytywnie zareagował na telepatię, nie dał po sobie zbytnio poznać zaskoczenia, a tu nagle - to. Jak on mógł w taki sposób się zapomnieć? Gdyby Loki go nie znał - gdyby chodziło o kogokolwiek innego - to zacząłby podejrzewać, że uczynił to on umyślnie, aby zepsuć te piękne plany tworzące się w głowie boga kłamstw... Ale nie Thor. On by tego nie zrobił, prawda? Lepiej dla niego, aby tak właśnie było. Dobrze, a teraz skupmy się, jeszcze nie stało się nic nieodwracalnego, każdy błąd w ten czy inny sposób można naprawić - wystarczy jedynie odrobina wysiłku. No, może w tym wypadku trochę więcej, niż tylko odrobina... Co nie zmieniało faktu, że wciąż mógł działać i jakoś zapobiec dalszym szkodom - a przynajmniej w znacznym stopniu je ograniczyć. Wbrew pozorom to nie było nawet aż takie trudne. W głowie już odruchowo układał sobie odpowiednie rozwiązanie. Powinien nawiązać do poprzedniej dyskusji. Ciągłość oczywiście nie byłaby niestety zachowana, temat różniłby się nieco, ale to miało prawo zadziałać... Jeśli tylko w odpowiedni sposób to wszystko rozegra - a wierzył, że będzie w stanie to osiągnąć. W końcu i wtedy podjęli dość poważny temat, a właściwie to wręcz rozważanie - czysto teoretyczne rzecz jasna, bo jakże by inaczej? To brzmiało jak niezły plan. Właściwie najlepszy, na jaki tylko mógł sobie w tej chwili pozwolić. -Mówiłem już, że mam dosyć tej rozmowy- tak, to był niezły początek; sugerował wyraźnie, że po prostu kontynuują przerwaną uprzednio kwestię. Oby tylko Thor zrozumiał o co chodzi i nie zepsuł niczego więcej... Bo trickster naprawdę nie czuł się na siłach, aby znów przemawiać do niego telepatycznie. Przekazywanie wiadomości Heli na taką odległość samo w sobie i tak już było wystarczająco wycieńczające, nie potrzebował do tego żadnych dodatkowych atrakcji. No dobrze, chyba że rzeczywiście nie będzie miał innego wyjścia... Musiał szybko działać. Nie pozwalając swojemu nie-bratu nawet dojść do słowa - gdyż to mogłoby wszystko zrujnować, więc lepiej póki co nie dopuszczać do jego odzywania się - Loki zacisnął mocno palce na jego dłoni, ot, przede wszystkim w ramach ostrzeżenia, choć zapewne Thor i tak odbierze to po swojemu... Po czym przemówił ponownie, tym razem spoglądając już mu prosto w oczy. Zadbał o to, aby w jego własnych nie odbijało się nic więcej, jak tylko szczerość i jakże słuszne zranienie uczuć... No, a do tego może jeszcze delikatna nutka tęsknoty. -To już zresztą bez znaczenia. Nieistotne. Myślałem...- w tym momencie pozwolił sobie na krótką chwilę wahania; zaledwie sekundę czy dwie, ale za to jaki mogło to wywrzeć efekt! Zaraz potem odwrócił głowę w bok, jak gdyby nie mógł lub nie chciał dłużej patrzeć na blondyna, po czym dla dodatkowego podkreślenia tego wrażenia zamknął jeszcze oczy. Mniej więcej w tej samej chwili cofnął swą dłoń z uścisku Thora. Te ostrożne zabiegi w zamyśle miały krzyczeć do boga piorunów: "To znowu twoja wina! Wszystko zepsułeś! Brat chciał się przed tobą otworzyć, a ty go tak po prostu odtrąciłeś, zawiodłeś go! Jesteś teraz z siebie zadowolony? Jesteś?" -Pomyliłem się w ocenie. Powinienem był wiedzieć... Ty już mi nigdy nie zaufasz. Czego byś nie mówił - jestem stracony... W twoich oczach i we wszystkich innych również...- słowa te wypowiedział tonem na pozór spokojnym i dumnym, lecz zadbał o to, aby głos lekko, niemalże niezauważalnie się łamał, wskazując tym samym na jego "prawdziwe" uczucia. Rozchylił powieki, ale wciąż nie patrzył na brata - zamiast tego pozwolił swym oczom się zaszklić, jak gdyby łzami, które oczywiście w żadnym wypadku nie popłynęły po jego policzkach. Rzecz jasna powstrzymał je, bo w końcu był taki dzielny, czyż nie? Musiał wziąć się w garść. W samotności i tak nikt nie otarłby tych łez... A mentalnie skłonny był poklepać się po ramieniu i złożyć sobie gorące gratulacje za ten popis zdolności aktorskich. Ale to akurat lepiej póki co przemilczeć. Trickster podniósł się z miejsca i natychmiast odwrócił się tyłem do brata, zaś przodem do drzwi, które prowadziły do jego sypialni - ot, delikatna sugestia, że zamierza odejść. Rozważał jeszcze dorzucenie czegoś w stylu "Wynoś się", jednakże uznał, że byłoby to zbędne. Sprężynę można naciągać tylko do pewnego momentu, aby pięknie i satysfakcjonująco wystrzeliła. Odrobinę za daleko - i pęknie. Stanie się bezużyteczna... A tego by przecież nie chciał, o nie. Wręcz nie mógł sobie na to w obecnych okolicznościach pozwolić. Nim jednak Loki zdążył zadecydować jakie będzie jego kolejne posunięcie, stało się coś, czego nie tylko nie planował, ale i wręcz nie przewidział, a mianowicie... Zupełnie niespodziewanie zachwiał się i zmuszony był w trybie natychmiastowym wyciągnąć rękę w bok, aby oprzeć się o ścianę. W jego oczach odbiło się przy tym zaskoczenie, którego jednak szybko się pozbył. Trzeba było korzystać z tego, co dawał mu los. Prawdę mówiąc nie powinien się tak dziwić, że zakręciło mu się w głowie. Koniec końców naprawdę czuł się ostatnimi czasy dziwnie chory i zmęczony - niestety nie mógł temu zaprzeczać, gdyż już nawet sam jego wygląd świadczył pod tym względem przeciwko niemu. Tym razem był to jednak znak, że powinien już kończyć swoją dyskusję na odległość z Helą - jakby nie patrzeć to on ponosił wszelkie jej konsekwencje, jako że zainicjował ją i właściwie sam podtrzymywał połączenie. "Udaj się do podwodnego zamku Lady Ran. To moja daleka kuzynka, pomagała mi już wcześniej z drobniejszymi sprawami. Zaoferuj jej, że jeśli wywoła zamieszanie, które przyciągnie uwagę Heimdalla, w zamian za tę przysługę sprezentuję jej wspaniały plac zabaw - Midgard. Zapewnię jej godną rozrywkę. Ja przez ten czas zorganizuję dla nas wsparcie w samym pałacu. Nie bój się - będzie to ktoś lojalny. Jeśli zaś chodzi o datę... Czas jest dla nas cenny. Nie chcesz chyba, aby Twój brat musiał czekać, prawda? Zbyt długo to już trwa, stanowczo zbyt długo. Porozmawiaj z Ran i wówczas odezwij się do mnie. Raczej nie ruszę się z miejsca. Teraz jednak muszę już kończyć, aby zająć się naszym potencjalnym sprzymierzeńcem... Wierzę, że świetnie sobie poradzisz, moja droga." W takim wypadku nawet jeśli zawiedzie zaklęcie - choć nie, powinien raczej rzec: jeżeli zdolności Heli nie wystarczą, gdyż sam czar był bez zarzutu, bo w końcu sam go stworzył - to Heimdall i tak zajęty będzie czymś innym i nie zwróci raczej uwagi na intruza w pałacu... Miejmy nadzieję. Pod tym względem powinni być bezpieczni. Ran zapewne zgodzi się w tym uczestniczyć; była odważną i znudzoną kobietą... A to było bardzo niebezpieczne połączenie. Zwłaszcza w jej przypadku - potężnej bogini mórz. Loki odczekał jeszcze kilka sekund, po czym zerwał połączenie telepatyczne ze swą córką. Niestety nie mógł powiedzieć, że dzięki temu od razu poczuł się lepiej, a przynajmniej nie fizycznie - choć bardzo by tego chciał. Jeśli jednak taka była cena, którą miał zapłacić za wyrwanie się z tego miejsca... Proszę bardzo, był na to gotowy, choćby i zaraz. Z drugiej strony jego samopoczucie rzeczywiście nieco się poprawiło. W każdym bądź razie nie miał już wrażenia rozdarcia, jak gdyby starał się być w dwóch miejscach jednocześnie i obu im poświęcać równą uwagę... |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Pią Sie 03, 2012 12:57 pm | |
| Świadomość skutku wywołanego przez jego słowa, reakcja Lokiego, w której każdy element był na tyle genialnie przemyślany, docierały do niego stosunkowo powoli. Być może była to wykształcona reakcja umysłu, który wolał sobie dawkować informacje zdolne go właściwie zabić – jeśli uchwycone w odpowiedniej formie i, co ważniejsze, zaserwowane naraz. Pierwszy warunek został spełniony idealnie, dlatego naturalnym posunięciem w akcie desperacji było powstrzymanie drugiego. O tak, Thor podświadomie czuł jak ten chwiejny, utrzymywany na linkach absurdu grunt zaczyna mu się przerażająco chwiać pod nogami, jak odłamki podłoża rozsypują się w pył przybliżając go do porażki, upadku na samo dno. Mało tego – świadomość, że sam sobie zgotował taki los wcale nie polepszała jego stanu psychicznego, wręcz przeciwnie. Właściwie – jak do tego doszło? Zaraz, co poszło nie tak? Przecież to było w pełni racjonalnie zadane pytanie, bóg piorunów miał pełne prawo go użyć. Ba, Loki dał mu ku temu wszelkie podstawy. Pragnął tylko usłyszeć… No właśnie, co? Zapewnienie w stylu „ależ skąd, nie okłamałbym Cię przecież” raczej brzmiało po stokroć bardziej absurdalnie od jego sposobów na utrzymanie jako takiej kondycji psychicznej. Oczywiście, że jego brat miał wszelkie predyspozycje, by zacząć zalewać go łgarstwami na skalę światową, kunsztem oszczerstw zdolnych oszukać samego Sfinksa. Przecież nie istniała chyba większa oczywistość w tym momencie i o to chodziło – o kwestię zaufania samego w sobie. W końcu, jeśli roztrząsać wszelkie przewiny Lokiego dojdziemy do wniosku, że ewentualnie można mu zaufać za pięćset lat aresztu. Jednakże patrząc na jego stan… E voila, kolejny gwóźdź do trumny Thora. Szklące się oczy, ten minimalny gest dłoni, samo w sobie odsunięcie się od brata sprawiły, że ten miał ochotę poderwać się z miejsca, by na powrót znaleźć się tuz przy nim. Zacząłby przepraszać, prosić, by nie odchodził, nie znowu. Każda komórka jego ciała tak właśnie nakazywała mu uczynić, ale wiedział, że to nie na tym miało polegać – ha, jeszcze był zdolny do kontrolowania się i to z całkiem niezłym skutkiem. Widać poczynania trickstera jednocześnie zahartowały go nieco, zaczął się uczyć przyjmując zdolności pomagające przetrwać. Któż by pomyślał, czyż nie? Opanowywał się ostatkiem sił, choć już ściągnął brwi w taki sposób, że zdradzały w małym stopniu rozpacz ogarniającą jego myśli. Wyczerpanie maga, całokształt znaków zewnętrznych przedstawiających go w tak mizerny sposób sprawiły, że Thor poczuł właściwie fizyczny ból w okolicy klatki piersiowej. To nie tak miało być, nie chciał nigdy widzieć brata w tym stanie, nigdy. Jak on mógł do tego dopuścić, jak mógł popełnić tak prosty i idiotycznie durny błąd? Tak, takie nagromadzenie określeń jest tutaj jak najbardziej wskazane. Każde słowo Lokiego mogłoby równie dobrze być wybuchem Tesseractu we wnętrznościach blondyna – i tu mamy przykład boskiego cudu, bo fakt, iż był zdolny do jakiegokolwiek hamowania się należałoby podpisać pod tą właśnie kategorię. Przepraszam. To jedno słowo miał zamiar powtarzać w kółko. Chciał objąć brata i wyrzucać je z siebie bez ustanku, dopóki starczy mu sił. I znów rozsądek dał sygnał – to nie słowa będą w stanie tutaj coś zdziałać, należało działać, i to działać w najlepszy sposób. Nie wystarczyło, że zacznie zaprzeczać – „nie, nie jesteś stracony, nigdy, nie mów tak”. Czyż przed chwilą sam nie pokazał, że nawet on ma co do niego wątpliwości? Piękny popis zaufania, doprawdy. Musiał przestać mówić o zaufaniu. Nadszedł czas, by je pokazać, dać dowód na potwierdzenie słów, wypełnienie obietnicy. Zachwianie się maga stało się tym perfekcyjnym impulsem, który zdjął coś w rodzaju blokady. Thor momentalnie zerwał się z miejsca i znalazł się tuż przy nim kładąc mu delikatnie dłoń na ramieniu. W jego oczach wyraźnie malowała się troska, a także niepokój. Po cóż miałby to ukrywać, przecież właśnie o to chodziło, by Loki zauważył, że bóg piorunów się o niego martwi, że chce o niego zadbać. Spoglądał na niego przez chwilę rozważając i względnie segregując wszelkie argumenty jakie tylko rodziły się w jego głowie. Miał za dużo do stracenia, jeśli znów wybierze złe rozwiązanie. Właściwie… straci wtedy wszystko, straci samego w sobie Lokiego. Nie wiedział czy po raz kolejny by to przetrwał, a jego chęć życia wciąż była równie silna, co miłość do brata. Skończył się czas na wahania, teraz już tylko działania. I nie pytajcie czy Thor był skłonny poświęcić swój ukochany Asgard dla pomocy tricksterowi, jeśli okazałoby się, że ten jednak go wykorzystuje. Ostatnio jego priorytety stały się jasno zhierarchizowane. - Pozwól, że Ci pomogę, bracie. Powiedział to delikatnie, łagodnym tonem, który faktycznie był jak najbardziej na miejscu nie tylko dla niego samego, ale także do samej w sobie sytuacji. W jego oczach, co miał nadzieję Loki zobaczy, malowało się coś, co nie pozwalało rozumieć tego tylko w jeden sposób. Zdecydował, podejmie wszelkie ryzyko. Pamiętał doskonale o Heimdallu, który zapewne nawet na ułamek sekundy nie spuszczał z nich wzroku i nie przepuszczał najmniejszego słowa, dlatego zadbał o dopasowanie wypowiedzi. Jak widać ekstremalne sytuacje i przejścia sprawiły, że zaczął szybko się uczyć. - Odpocznij, niedługo Twój stan się poprawi. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Nie Sie 05, 2012 11:36 pm | |
| Przez krótką chwilę Loki obawiał się, że może jednak jego nie-brat wyjątkowo wykaże się przebłyskiem inteligencji i myślenia przyszłościowego i nie złapie przynęty - bo oczywiście istniała taka opcja, przecież od samego początku świadomie podejmował wielkie ryzyko próbując tego zagrania, ale i tak wierzył, że ma duże szanse na powodzenie. Jak widać zresztą nie mylił się... Choć ostatecznie sporą rolę w tym wszystkim odegrał najwyraźniej zwykły przypadek - a więc ta drobna utrata równowagi. Bez niej sprawy mogłyby się jeszcze potoczyć inaczej... Czując rękę nie-brata na swym ramieniu trickster uśmiechnął się w duchu, choć oczywiście nie pozwolił, aby w jakikolwiek sposób odbiło się to na jego twarzy. Co prawda musiał się nieźle pilnować, aby nie wzdrygnąć się pod dotykiem blondyna, ale i na tym polu odniósł spory sukces. Rozluźnił się i po chwili wahania - jakże idealnie wyliczonego - ułożył na dłoni Thora swą własną, nagradzając go tym drobnym gestem za podjęcie słusznej decyzji. Jednocześnie opuścił spojrzenie ku podłodze i westchnął cicho, jak gdyby dla uspokojenia się, choć oczywiście także i to było niczym innym, jak tylko umyślnym posunięciem - mającym na celu utwierdzenie brata w jego postanowieniu. ... Tak więc mu pomoże. Wszystko zdawało się zmierzać ku lepszemu. Helę miał już w zasadzie w garści, ale niestety tylko od niej zależało, czy będzie w stanie pozyskać dla nich pomoc Ran. Loki podejrzewał, że jeśli tylko jego córka odpowiednio użyje argumentów, które jej podał, to bogini mórz nie powinna się zawahać nawet na moment. Wiedział dobrze, że zrobiłaby wiele dla rozrywki, a nigdy jakoś nie przejawiała obecności sumienia. Kto wie, być może po przeniesieniu się do Midgardu będą kontynuować dość luźną współpracę? Bez ograniczania się wzajemnie, oczywiście, ale pewne wsparcie byłoby na pewno mile widziane. Mogliby wiele dla siebie zrobić... Oczywiście do tego dołączała także kwestia Fenrisa. Trickster nie był pewien jego konkretnych umiejętności, ale rozumiał, że w grę wchodzi znacząca siła fizyczna. Ciało bestii przy boskiej inteligencji... Tak, wszystko wskazywało na to, że syn ów może okazać się całkiem przydatny. Trzeba go będzie uwolnić, zdobyć jego zaufanie i w ten czy inny sposób do siebie przywiązać albo też od siebie uzależnić. Nie powinno to być bardzo trudne - zwłaszcza jeśli Fenris rzeczywiście miał prawdziwie wilcze usposobienie, a to właśnie wynikało z posiadanych przez Lokiego informacji. Po dostaniu się do Midgardu natomiast... Ha, ta sprawa nie pozostawiała zbyt wielu wątpliwości. Przede wszystkim na pewien czas zapewne się ukryją. Wówczas czarnoksiężnik będzie już na powrót posiadał całą swoją magię i bez problemu oszuka wzrok Heimdalla, a także dowolny inny. Skorzystają najprawdopodobniej z mieszkania, które Lokiemu udało się zorganizować podczas jego ostatniej wizyty na Ziemi; tak będzie im najwygodniej. Co prawda nie był jeszcze pewien czy dobrym pomysłem będzie powiadomienie Thora o miejscu swego pobytu... Ale więcej argumentów przemawiało jednak "za" - o dziwo. Potem natomiast zajmą się prawdziwie istotnymi kwestiami... Póki co zaś powinien skupić swą uwagę na bogu piorunów. Musiał się teraz o niego starać, ażeby ten przypadkiem nie przejrzał jeszcze na oczy i nie zmienił zdania - a przy tym konieczne było pilnowanie się, aby nie przeholować. Nie mógł przecież wydać mu się nagle sztucznie przyjazny, czyż nie? To dopiero wzbudziłoby kolejne podejrzenia... Nie, na to nie mógł sobie w żadnym razie pozwolić. Nie teraz, gdy był już tak blisko wolności. -Tak, zapewne masz rację, bracie mój...- tę cichą wypowiedź podkreślił nieznacznym kiwnięciem głową, po czym wreszcie skierował swój wzrok na twarz Thora. Uczynił to powoli, jak gdyby nieco niepewnie, dbając o to, aby właściwie oddać swoje domniemane wahanie. Pozwolił, by lekki niepokój odbił się w jego oczach... Zupełnie tak, jakby teraz to on nie był do końca przekonany o tym, czy aby może zaufać... Po tej scenie. -Najlepiej będzie, jeśli położę się na trochę. Dotrzymasz mi towarzystwa?- trickster z chęcią wykorzystał fakt, że i tak praktycznie trzymał już dłoń swojego nie-brata we własnej i teraz zsunął ją ze swego ramienia... Ale wcale jej nie puścił. Wręcz przeciwnie, minimalnie mocniej zacisnął na niej palce. Zaraz potem - właściwie nie dając nawet blondynowi ani chwili na odpowiedź, na jakikolwiek ewentualny protest - ruszył ku drzwiom prowadzącym do swej sypialni, oczywiście siłą rzeczy prowadząc Thora za sobą. Nie miał najmniejszego zamiaru tak łatwo go teraz wypuścić. Musieli jeszcze w końcu omówić parę naglących spraw... Po wkroczeniu do owego pomieszczenia, Loki odstąpił wreszcie od swej być-może-przepustki-na-wolność i podszedł do łóżka. Zajął na nim miejsce, ale póki co jeszcze się nie kładł; czuł się bardzo zmęczony i obawiał się, że w takim wypadku skłonny byłby odpłynąć - a nie mógł sobie na to pozwolić. Przynajmniej jeszcze nie teraz, gdy powinien ustalić z Thorem kilka istotnych informacji na temat sytuacji, w której się znajdują... To znaczy oczywiście: na temat sytuacji, w której WEDŁUG NIEGO się znajdują, żeby było jasne. Przecież naturalnym powinno być, że planował streścić mu jedynie własną wersję wydarzeń. Taką, która jak najlepiej ustawi go w oczach nie-brata. Z drugiej strony nawet ta zupełnie prawdziwa wizja miałaby spore szanse na przekonanie Thora... Ale po co podejmować dalsze - zbędne - ryzyko? Grunt, że trickster nie mógł jeszcze odpoczywać - jak bardzo nie chciałby uniknąć dalszego korzystania z telepatii, tak teraz musiał jej użyć. Nie było innej opcji. Wypadałoby załatwić tę sprawę jak najszybciej... Pewnie, teoretycznie rzecz biorąc i tak musiał czekać na wiadomość od Heli, więc równie dobrze mógłby się teraz przespać... Ale to nic by mu nie dało. W tym stanie sen i tak już mu nie pomoże. Nie zregeneruje jego sił nawet w minimalnym stopniu - bo przecież nie pozbył się ich w naturalny sposób. Pozwolenie organizmowi dojść do siebie na własną rękę zajęłoby zbyt długo. O wiele prościej będzie jeszcze trochę się wysilić, odzyskać magię i uleczyć się dzięki niej. "Jesteś więc gotów usłyszeć więcej?" |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Pią Sie 10, 2012 9:14 am | |
| ”Bracie mój”… ”Dotrzymasz mi towarzystwa?”… Drobny – choć można by się przy tym kłócić znając Lokiego – gest w postaci chwycenia za rękę. To mogło się wydawać idiotyczne, naiwne, głupie, poniekąd nieodpowiedzialne, nawet żałosne czy jakich by jeszcze określeń nie użyć. Mogło, trudno, jednakże dla Thora znaczyło to więcej niż można było przypuszczać. Przychodząc do komnat brata względnie przygotował się psychicznie, że ten nawet nie zechce z nim rozmawiać. Właściwie na wstępie zdziwił się, że ten od razu nie kazał mu odejść, choć racja każda kropla jadu była niczym trucizna zdolna zniszczyć go od środka. Właściwie… Po takich przejściach i to w takiej ilości, po takim zachowaniu Lokiego – ilu już by zrezygnowało? Ilu, by przegrało pogrążając się w rozpaczy lub, co gorsza, odwracając się raz na zawsze, zamykając za sobą wszelkie drzwi? Co najlepsze, tutaj odporność Asgardian nie ma nic do rzeczy – mają psychikę czysto ludzką, czyż nie? Kochają, nienawidzą, robią sobie wrogów i nawiązują przyjaźnie. Lojalność, zazdrość, żądze, smutek, żal. Zero różnic na tej płaszczyźnie. Więc dlaczego on – jeden z formacji Avengers, wielki obrońca Midgardu, bóg piorunów, następca tronu wciąż niestrudzenie trwa przy swoim bracie? Ha, jakby tego było mało, przecież nie łączą ich żadne więzy krwi, powiązania się skończyły. Więc czemu? Bo jest dla niego najważniejszą osobą we wszystkich dziewięciu światach i dalej. „Dorastaliśmy razem, bawiliśmy się razem, walczyliśmy razem.”. Ta więź nie zrodziła się od tak, bo przypomniał sobie o Lokim, gdy ten był na najlepszej drodze do zniszczenia Jotunheim po okłamaniu właściwie każdego kogo się dało. O nie, ona już wtedy istniała, wcześnie nie zdawał sobie z tego sprawy. Zaślepienie, własny egoizm, egotyzm… Niestety, lista jest dłuższa. Niecałe dwa lata to niewiele, szczególnie dla kogoś kto żyje tysiące. Mimo to dobitnie uświadomiły bogu piorunów, że bez Lokiego… Jest nikim. Zignorował zupełnie opinie z zewnątrz – tron stał się nagle sprawą drugorzędną, gdy budził się codziennie ze świadomością, że już nigdy nie zobaczy brata. Nie usłyszy go. Mogłyby to nawet być same kłamstwa, ale był skłonny wtedy za to oddać naprawdę wiele, a z czasem – wszystko. Właśnie z tej przyczyny uśpił wszelkie instynkty samozachowawcze podczas tego spotkania, a szczególnie teraz. Niech się dzieje co chce, trickster wypełnił jego umysł, omamił go i zrealizował swój plan. Pięknie, wspaniale, no doprawdy. Kto wie, może nawet gdzieś tam na dnie umysłu Thor miał tego świadomość, może po prostu stwierdził, że jest w stanie postawić wszystko na jedną kartę, byleby tylko zatrzymać szansę na pojednanie z bratem. Kto wie… Dał mu się bez słowa zaprowadzić do jego sypialni, z resztą nie wiedział nawet co powiedzieć. Był oszołomiony gestem maga, zupełnie na to nieprzygotowany, choć oczywiście należało to do jego pragnień i nadziei. Miały one jednak etykietkę „może kiedyś, za tysiąc lat” z nutą żalu, ale i gotowości na przeczekanie każdego okresu czasu. Cóż, trudno. Jeśli ma go to ryzyko doprowadzić nawet do śmierci – co jest wielce prawdopodobne biorąc pod uwagę niedawne wydarzenia – niech i tak będzie. Do samego końca, do ostatniego tchnienia będzie stał po stronie brata. Gdy Loki usiadł na łóżku blondyn właściwie wciąż był jeszcze w lekkim szoku. I niesamowicie zatęsknił do tego, darowanego na raptem krótką chwilę, dotyku, uścisku. Westchnął w myślach. No tak, nie może być tak dobrze, nie na samym początku. I tak przekroczono granice jego oczekiwań, więc doceni to (o tak, będzie to przeżyła w ciszy swego umysłu jeszcze przez długi okres czasu) i poczeka na rozwój wypadków. Zorientował się nagle, że pozwolił sobie na rozluźnienie rygoru w kwestii własnej mimiki. Przywołał się do porządku, ale tylko trochę – nie chciał w końcu, by brat uznał go znów za kłamcę. Owszem, prezencja przyszłego monarchy, zaraz w drugiej kolejności za troską starszego brata, wręcz opiekuna. Oczywistym jest, że nie miał pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak anioł stróż, ale zapewne uznałby go za postawę, funkcję, do której chce dążyć. Tak, wziął to sobie mocno do serca, czyż nie? Rozsądek uznałby, że za mocno, ale najwyraźniej tym razem nie udało mu się zabrać głosu. Słysząc ponownie głos Lokiego w swojej głowie tym razem nawet w jego oczach nie odmalowało się zdziwienie. Fakt faktem, nie był specjalnie przyzwyczajony do telepatii, jednakże jego mózg chyba uznał ten dzień za coś na kształt święta rzeczy niesłychanych i po prostu przyjął swobodnie do wiadomości kolejny przekaz. W tym czasie akurat spojrzał przez okno, chcąc poniekąd ocenić ile czasu już minęło. Właściwie stracił rachubę, tyle wrażeń na raz… Po chwili spojrzał na brata. Gdy go widział w stanie takiego wyczerpania miał ochotę po prostu do niego podejść i kazać mu iść spać w trybie natychmiastowym. Niechętnie przyznał jednak, że to nie czas na coś takiego. Kiedy wszystko się uspokoi, gdy znów będzie dobrze – wtedy będzie go wysyłał do łóżka. Teraz jednak… Oczywiście, bracie. Powiedz mi wszystko co powinienem wiedzieć.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Sob Sie 11, 2012 1:13 am | |
| Loki uważnie obserwował wszystkie zmiany zachodzące na twarzy swego nie-brata... Zaraz, stop. Zdecydowanie powinien przestać nazywać go tak nawet w myślach, przynajmniej na razie - bo jeszcze kiedyś przypadkowo zdradzi się z tym na głos i będzie zmuszony jakoś się wytłumaczyć... Za duże ryzyko, choć oczywiście wierzył w swoją inwencję twórczą w zakresie wszelakich wymówek. Po co się jednak próbować w tej dziedzinie, jeśli o wiele łatwiej i bezpieczniej byłoby po prostu uniknąć tej okoliczności? No właśnie. Od teraz więc będzie się już pilnował. Grunt, że jego drogi brat przyjmował wszystko znów bardzo dobrze. Najwyraźniej wystarczyło tylko, że raz zdecydował się mu zaufać... Oczywiście było to tricksterowi najzupełniej na rękę i w żadnym razie nie narzekał, ale z drugiej strony doznawał dziwnego ukłucia - no właśnie, czego? Miał pewność, że nie były to wyrzuty sumienia. Niepokój...? Hm, też nie do końca, gdyż w tej chwili czuł się już względnie ubezpieczony. Trudno; nie miał zamiaru teraz się tym przejmować. Posiadał w końcu inne - ważniejsze - rzeczy na głowie. -Nie dołączysz do mnie?- z tymi słowami na ustach czarnoksiężnik wyciągnął rękę w stronę brata, zapraszając go bliżej zarówno swą wypowiedzią, jak i owym gestem. Powodowały nim przy tym dwie główne kwestie. Przede wszystkim niezwykle irytowało go to, że Thor tak stoi i najwyraźniej nie za bardzo wie co powinien ze sobą dalej zrobić - choć trzeba przyznać, że to ostatnie było także do pewnego stopnia zabawne. Poza tym zdążył już zauważyć ile dla boga piorunów znaczy każdy podarowany mu kontakt fizyczny, nawet ten najdrobniejszy... Stanowiło to więc całkiem niezły bodziec i zarazem przekonywujący argument. W związku z tym lepiej było mieć brata blisko, aby móc w razie czego w chwili wątpliwości znów ująć go za dłoń lub wykonać inny temu podobny manewr. W tym właśnie momencie Loki poczuł, że ktoś stara się nawiązać z nim połączenie telepatyczne. Szybko zidentyfikował tę osobę jako swoją córkę, co w gruncie rzeczy nie było dla niego żadnym zaskoczeniem. Koniec końców w tej chwili tylko ona mogłaby czegoś takiego próbować... Choć spodziewał się raczej, że nie nastąpi to aż tak szybko. Czyżby już zdążyła rozmówić się z boginią mórz? Raczej nie było na to większych szans... Ciekawe, bardzo ciekawe. Oczywiście niemalże od razu zezwolił na kontakt i odebrał przekaz. "Ojcze, nie spotkałam się jeszcze z Ran, jednak myślę że wiem coś, co powinno cię zainteresować. Pamiętasz może Njorda? Spotkał się dziś ze mną, właśnie rozmawiamy. Wyraził chęć współpracy z tobą - sam powiedział, że chciałby cię uwolnić, a także zemścić na śmiertelnikach z Migdardu. Co o tym sądzisz?" Ach, "ojcze", tak? Czyli teraz przeszliśmy już do takiego tytułowania? Wspaniale, to był z całą pewnością dobry znak. Kobieta prawdopodobnie użyła tego słowa nieświadomie - i właśnie to było w tym wszystkim najlepsze. Wyglądało na to, że całkiem łatwo było jej przyzwyczaić się do myśli, iż rzeczywiście łączą ich pewne więzy... To zaś w znaczącym stopniu ułatwiało wszelkie możliwe manipulacje. Wystarczy spojrzeć na takiego Thora... Choć z drugiej strony akurat on z całą tą swoją miłością był już wręcz ekstremalnym przypadkiem. Wracając jednak do pilniejszej kwestii... Njord. Bóg wiatru. Cóż, z całą pewnością było to stworzenie zdolne do wywołania niezłego zamieszania - najpewniej wystarczającego, aby ściągnąć wzrok Heimdalla, a wraz z nim uwagę wielu strażników. Mógłby więc zadziałać jako substytut Ran... To oszczędziłoby im sporo czasu, a po panią mórz mogliby się zawsze wybrać później. Tak mogłoby być nawet lepiej. Co prawda powody kierujące poczynaniami Ran były łatwiejsze do rozszyfrowania, a co za tym idzie istniała mniejsza szansa na oszustwo, niż ze strony Njorda, lecz mimo to ryzyko i tak było niewielkie - na tyle, że czarnoksiężnik skłonny był je podjąć. Przy najbliższej okazji wybada sobie dokładnie pobudki nowego sojusznika. "W takim wypadku możesz zapomnieć chwilowo o Ran - tobie zostawiam decyzję. Pozyskaj ją dla nas, jeśli uważasz, że szybko zdążysz to uczynić. W najgorszym wypadku później zaprosimy ją do współpracy, bo tak czy siak jest cennym sprzymierzeńcem... Ale Njord nam póki co wystarczy. Chcę, aby zasiał zamęt u bram miasta - jak najwięcej i jak najszybciej, ale uprzedź mnie kiedy dokładnie będzie zaczynał. Heimdall na pewno od razu się nim zainteresuje i wówczas będziesz mogła przenieść się do skarbca. Pamiętaj o zaklęciu ochronnym... I przynieś mi obiekty, które ci ukazałem. Spiesz się. Mój tutejszy sojusznik jest najwyraźniej skłonny zdradzić dla mnie Asgard... Pod pewnymi warunkami. Przy nim nie będziemy rozmawiać o niczym istotnym. Wierzę, że będziesz potrafiła odegrać wraz ze mną odpowiednie sceny, aby utrzymać go po naszej stronie..." No tak - to ostatnie może z czasem stać się dość trudne... Skomplikowane. Jakby nie patrzeć bez większych problemów odzyskał właśnie poparcie Thora, ale co dalej? Przecież mimo wszystko bóg piorunów nie był zupełnym idiotą, choć jego naiwność momentami sprawiała, że otoczenie jako takie odnosiło inne wrażenie. W końcu może zorientować się, że coś nie jest do końca tak, jak mu to trickster przedstawił... Zapewne do tego właśnie dojdzie... A w takim wypadku świat może nagle stać się dość bolesnym miejscem. Loki wolałby tego w miarę możliwości uniknąć. Przydałoby się już zacząć szykować odpowiedni plan na tę ewentualność. Póki co jednak... Musiał wyjaśnić mu jeszcze parę rzeczy. "Przede wszystkim liczy się czas, mój drogi. Konieczne jest przeprowadzenie akcji jak najszybciej. Zostań przy mnie do tego momentu, w innym wypadku nie będę mógł cię przyzwać... Będąc w takim stanie. Sam rozumiesz. My sami nie będziemy musieli wiele zrobić, ktoś z zewnątrz przyniesie nam ten problematyczny obiekt - pod osłoną zaklęcia, więc nikt się nie zorientuje co się stało. Wszystko przygotowałem. Pozostaniemy ukryci przed wzrokiem Heimdalla i nie będzie w stanie odnaleźć nas tam, dokąd się udamy... Będziemy bezpieczni - i Asgard również, wolny od tego przeklętego artefaktu..." Zaraz potem Loki otrzymał wiadomość od Heli - o tym, że wszystko jest na dobrej drodze i już wyruszają. Były to dobre wieści; szybkie przeprowadzenie akcji stanowiło w końcu jeden z priorytetów. Oby tylko sobie poradzili... |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Sro Sie 22, 2012 2:09 pm | |
| W oddali rozległ się odgłos rogu - w sypialni praktycznie niedosłyszalny, przynajmniej początkowo. Zaraz potem jednak rozbrzmiewać zaczęły kolejne, coraz bliżej i bliżej, a więc i co za tym idzie: głośniej. Niesiony przez nie przekaz był jasny dla każdego wojownika Asgardu: jesteśmy atakowani. Stojący za drzwiami strażnicy pozostali oczywiście na posterunku, lecz mimo to zapanował między nimi istny zamęt. Natychmiast zaczęły się zapytania, rozmowy na temat tego, co się dzieje. Prowadzone były podniesionym głosem pełnym niepokoju - słowa nie mogły jednak dotrzeć do sypialni przez grube ściany pałacu.
|
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Pią Sie 24, 2012 10:47 am | |
| W momencie, gdy Loki wyciągnął do niego dłoń doznał dziwnego wrażenia. Tak jakby to był moment ostatecznej decyzji, końcowego kroku, po którym nie będzie możliwości odwrotu. I tak by raczej z niej nie skorzystał – ha, raczej? W chwili obecnej czuł, że jest w stanie pochwycić ową dłoń i podążyć za nią naprzeciw samemu Ragnarokowi. I nie ważne co się stanie, tak długo jak jego brat będzie obok nic innego nie ma rangi priorytetu. Zdawał sobie sprawę, że właściwie taki układ przewiduje również wszelkiego rodzaju intrygi, zdrady i tym podobne opcje niezgodne z jego wewnętrznym kodeksem moralnym. Wiedział o tym doskonale, to już przestawało czaić się tylko w podświadomości, wysyłać ostrzegawcze mini-impulsy czy pulsować na alarm. O nie, miał już po prostu taką świadomość, którą – co najlepsze – akceptował. Sytuacja jasno mu się już rozgraniczyła. Zostanie w Asgardzie obserwując opadającego z sił brata i poza słowami nic nie zaoferuje albo pomoże Lokiemu, będzie mu cały czas towarzyszył, był tuż obok, wspierał – tak jak powiedział, nie ważne co, zawsze znajdzie się tuż obok, zbyt długo było inaczej. Jeśli będzie niszczył własne credo… Trudno, powoli wyniszczy się psychicznie, ale uznawał to za naprawdę małą cenę, szczególnie po tym roku. Tak, to było zdecydowanie za dużo. Niektórzy powiedzą „ha, to taki krótki okres czasu dla kogoś kto może żyć tysiące lat”. Może i krótki statystycznie, w porównaniu jako takim. Jednakże jeśli się straci kogoś najcenniejszego, bezpowrotnie (bo tak przecież myślał), mało tego – zda sobie sprawę jak wielki wkład miał w całą tragedię, która się rozegrała… Rok nabiera rangi bolesnej, wręcz rozszarpującej od środka wieczności, podczas której trzeba się budzić i zdawać sobie sprawę: Własny upór, chciwość, egotyzm, wręcz czysta głupota doprowadziły do tego. Loki nie wróci, nie wypowie jednego słowa, nie wykona żadnego gestu. Nie wyłoni się, jak to miał w zwyczaju, gdy byli sami, zza któregoś z filarów i nie doda mu otuchy lub nie wykona, którejś ze swoich sztuczek. Loki nie żyje. Nie, już nigdy więcej nie chce tego przeżywać. Nie odpuści już, gdy okazało się, że jest inaczej. Spojrzał na brata uważniej na kilka sekund, właściwie przesunął po nim wzrokiem, jakby dla pewności. Żył. Unosząca się klatka piersiowa, spoczywające na nim spojrzenie, które zdecydowanie nie należało do umarłego, słowa opuszczające jego usta, gesty, które wykonywał. Aż miał ochotę się uśmiechnąć z radości, ulgi. Pohamował jednak tę reakcję, po czym podszedł do trickstera i delikatnie ujął jego dłoń, po czym zasiadł tuż obok na skraju jego łoża. O tak, kolejny przykład jak bardzo tak drobny gest pomagał bogu piorunów, jak kurczowo trzymał się każdej danej mu w ten sposób szansy. - Wybacz, bracie. Założyłem, ze będziesz potrzebował przestrzeni dookoła siebie, bym w każdej chwili mógł się oddalić umożliwiając Ci odpoczynek, jeśli tylko tego sobie zażyczysz. – odpowiedział powoli, acz dosyć naturalnym tonem, w którym pobrzmiewała wyraźna (dla kogoś takiego jak Loki) nuta troski. Jednocześnie zreflektował się i odpowiedział na przekaz telepatyczny, dosłownie dwie sekundy, po tych słowach. Chciał, by zajęło to jak najmniej czasu, pragnął zachować jak najlepiej pozory krótkiej wymiany zdań, która toczyła się na głos i nie przeciągać konwersacji telepatycznej. ”Rozumiem. Jestem gotowy w każdej chwili udzielić Ci odpowiedniej pomocy, tak jak powiedziałem. Daj mi tylko odpowiednie instrukcje, Loki.”, a po chwili wahania dodał ”Dobrze jest Cię mieć znowu obok, mój bracie. Gdy to wszystko się skończy – w końcu wszystko pójdzie odpowiednim torem.” I tym razem to on ujął mocniej na krótką chwilę dłoń Lokiego. Trwało to kilka sekund i było raczej mimowolnym gestem, który najpierw wykonało ciało blondyna, a dopiero potem mózg stwierdził, że właściwie i tak w końcu by to miało miejsce. Thor spojrzał bratu prosto w oczy i tylko na moment, dosłownie sekundę po jego twarzy przebiegł cień uśmiechu, który pozostał jednak niczym refleks świetlny w jego oczach. Niewyraźny odgłos pierwszego roku młody bóg uznał właściwie za omam – dzień pełen wrażeń, możliwe, że jego zmysły nie do końca już funkcjonowały w tak drobnych sprawach jak powinny. Gdy jednak dźwięk nasilił się i definitywnie opuścił krainę złudzeń w sercu blondyna zakiełkował niepokój, który szybko rósł. Zerwał się na równe nogi i postąpił krok do przodu, jakby od razu chciał biec, by sprawdzić sytuację, jednakże zaraz przystanął w miejscu, ściągnął brwi i spojrzał na Lokiego. W pierwszej chwili zwątpienie zaatakowało jego umysł – co jeśli porywa się w siatkę kolejnych kłamstw, jeśli skończy ponownie o krok od śmierci i to z ręki tej osoby, najważniejszej w jego życiu, siedzącej zaledwie metr, może dwa od niego? Po chwili jednak stłumił ten nagły atak właściwie strachu. Nie, zobowiązał się do zaufania, podarował szansę nie tylko tricksterowi, ale i samemu sobie. Zacisnął usta, po czym odetchnął głęboko. ”Część twego planu?”, jednakże na głos dodał, co by nikt z potencjalnych obserwatorów nie miał wątpliwości: - Zostanę z Tobą dla bezpieczeństwa. W tym stanie pozwól, że ja będę Cię bronił, jeśli zajdzie taka konieczność. W końcu nadal jesteś członkiem rodziny królewskiej. Straż, Sif i pozostali przyjaciele powinni poradzić sobie z agresorem, natomiast jeśli nie – wyprostował się – Twa ochrona jest mym priorytetem, jako brata. Jego spojrzenie nie znosiło sprzeciwu.
|
| | | Hela
Liczba postów : 169 Data dołączenia : 26/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Pią Sie 24, 2012 12:17 pm | |
| Bogini umarłych, mogła się spodziewać różnych rzeczy. Wiedziała, że kiedy przybędzie do Lokiego, na jej drodze mogą stanąć zaalarmowani strażnicy. Dwóch, trzech, pięciu... Tak, zawsze to było możliwe. Nawet dosyć prawdopodobne, powinni oni stać na zewnątrz "celi", a nie w środku. Poza tym, mogła brać pod uwagę inne utrudnienia, jak jakaś blokada mocy. Nawet kajdany, choć o czymś takim i innych ekscesach Loki zapewne by ją uprzedził. Ale nawet z tym by sobie poradziła, szczególnie kiedy miała przy sobie te trzy artefakty, swój Nightsword oraz umiejętności. Nie przychodziło jej nic innego do głowy, co mogłoby sprawić większy problem. Do czasu, aż pojawiła się w komnatach ojca. Hela zmaterializowała się od razu w sypialni Lokiego. Z tamtego miejsca wyczuwała go telepatycznie, więc wygodniej było znaleźć się od razu przy nim. Kobieta wciąż brała pod uwagę ewentualnie trudności, np. w postaci straży. Dlatego zamiast pojawić się w zwykłej, wyprostowanej pozycji, osoby przebywające w sypialni ujrzały schyloną, opierającą się o jedno kolano postać z długą, zieloną peleryną. I kiedy uniosła głowę, żeby zorientować się w sytuacji... Hela spodziewała się wielu rzeczy. Ale nie tego, że poza czarnowłosym mężczyzną ujrzy Thora. Zadziałała od razu, prawie automatycznie. Niebieska szkatuła znalazła się z cichym stuknięciem na podłodze, szybko odwinięta z magicznego materiału. Tym samym też Hela zyskała możliwość posługiwania się prawą ręką, co bez wahania wykorzystała. Ułamek sekundy później, zielonkawa rękojeść Nightsworda pewnie leżała w jej dłoni, a srebrne ostrze zostało wycelowane w przyszłego władcę Asgardu. Część klingi wciąż była nieco zakrwawiona - pozostałość po strażnikach ze skarbca. Sama bogini umarłych stała już wyprostowana, w lewej dłoni wciąż trzymając kulę oraz rękawicę. Zbyt wiele rzeczy leżących na podłodze obok niej nie było też dobrym pomysłem. A szkatuły Thor sam nie ruszy. Zielone oczy były utkwione w jasnowłosym mężczyźnie, jednak bogini nie miała zamiaru czekać na dłuższe wyjaśnienia lub na to, aż ten wyciągnie swój Mjolnir. Ale co tak właściwie robił tutaj bóg piorunów? Przybył sam pilnować Lokiego, kiedy usłyszał róg? Czyżby aż tak mu nie ufał? Ciekawe. Chociaż zdecydowanie kłopotliwe i utrudniające całą akcję. I zobaczył ją. Raczej nie rozpoznał, bardzo w to wątpiła, ale Odin nawet po krótkim opisie powinien połączyć co niektóre fakty. Ciekawe tylko jak teraz pozbędą się przyszłego władcy? Cóż, zobaczą. Na początek zapewne spróbuje przebić go kilka razy Nightswordem. Po tym będą się martwić. W między czasie też Hela doszła do wniosku, że powinna skontaktować się z Njordem i Ran. Już dosyć długo walczą, a we dwójkę mimo wszystko nie poradzą sobie, jeśli Odin zacznie interweniować. "Njordzie, jestem u Lokiego. Przenieście się pod skałę Fenrisa. W Midgardzie mielibyśmy problem z odnalezieniem się" wysłała krótko do boga wiatru, kiedy udało jej się odnaleźć go telepatycznie. Co prawda, wolałaby sama z Lokim udać się do brata i go uwolnić, ale faktycznie, znalezienie siebie nawzajem w Midgardzie byłoby zbyt kłopotliwe. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pokoje Lokiego | |
| |
| | | | Pokoje Lokiego | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |