|
| Pokoje Lokiego | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Pokoje Lokiego Pon Cze 18, 2012 7:31 pm | |
| First topic message reminder :
Zespół pomieszczeń stanowiących prywatne kwatery Lokiego. Składają się na niego pokój dzienny, sypialnia, garderoba i łazienka. Układ prezentuje się następująco - po wejściu znajdujemy się w głównej sali, z której prowadzą drzwi do tej sypialnej. Do garderoby i łazienki natomiast można się dostać już tylko z niej, nie zaś z pokoju dziennego. To wyjaśniwszy, przejdźmy jednak do opisów właściwych! Pokój dzienny jest to miejsce obszerne, przestronne, wysoko sklepione i jasne, do czego przykłada się nie tylko kolorystyka - na którą składają się przede wszystkim odcienie zieleni i złota, choć oczywiście nie wyłącznie one - ale i liczne wysokie okna, wpuszczające do środka dużą ilość światła. Parapety przy nich wystają w taki sposób, że potraktowane mogą zostać jako siedziska, zaś kotary umożliwiają odcięcie się od świata zewnętrznego w razie zaistnienia takiej konieczności - czy życzenia. Znaleźć tu można fotele i sofę wykonane w tym samym guście, pomiędzy nimi zaś dość nisko osadzony stolik, a także większy stół z przystawionymi do niego kilkoma krzesłami w dalszej części pomieszczenia. Uświadczyć można paru rzeźb i roślin doniczkowych. Wzdłuż jednej ze ścian ciągnie się regał, na którym dominują różnej maści książki - lecz nie tylko one na nim spoczywają. W paru miejscach znajdują się specjalne misy stanowiące w gruncie rzeczy podstawki pod ogień. Sypialnia również nie zalicza się do małych sal. Kolorystycznie częściowo pokrywa się z pokojem dziennym, gdyż tu także wiele jest zieleni i złota, lecz dołącza do nich i czerń, wcale nie w małej ilości. Podłogę wyściela miękki i puszysty dywan. Oczywiście główną atrakcję stanowi stojące na środku łoże - ogromne, urozmaicone sporą ilością poduszek i do tego mogące pomieścić zdecydowanie więcej osób, niż powinno to być konieczne - a już na pewno zważywszy na to, do kogo należy. A, no i ma baldachim. Przejdźmy jednak dalej... Tutaj także ustawiono regał, jednak jego zawartość jest już... Prywatniejsza. Oczywiście wciąż są to głównie księgi, lecz takie, których wolałby nie zostawiać na widoku. Owszem, mówimy między innymi o tomach magicznych. W jednej ze ścian znajduje się kominek - elegancki, rzeźbiony. Do tego oczywiście tutaj również dochodzą podstawki pod ogień, a także co nieco roślinności. W jednym rogu sypialni umiejscowiono kanapę, pasujący do niej fotel oraz stolik. Z sypialni przejść można do garderoby i do łazienki, które to pomieszczenia są także połączone ze sobą wzajemnie. Pierwsze z nich rozumie się raczej samo przez się, jako że pełni właściwie tylko jedną funkcję, drugie zaś można już pokrótce opisać. Tak więc jest ono przede wszystkim, cóż, wygodne i odpowiednio wyposażone, lecz na tym nie poprzestaje. Rozwija się bowiem w: przyjemne, głównie przez wykorzystanie w ramach wanny sporego zbiornika wpuszczonego w podłogę - i stanowiącego niemalże miniaturowy basen. Bardzo miniaturowy, ale jednak.
Ps. Kto wyłapie wszystkie podteksty i słowa zachęty - dostanie ciasteczko. Nie odnosi się to do Heli, bo to moja własna krew. Rodzona córka po prostu WIE.
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Sro Cze 20, 2012 11:44 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Nie Lip 22, 2012 7:21 pm | |
| No i proszę, haczyk został od razu wstępnie złapany. Thorem tak łatwo było manipulować, że to praktycznie powinno być poniżej godności bóstwa kłamstw - ale oczywiście Loki nie miał zamiaru się tym przejmować. W końcu posiadał w tym poważny interes, więc nie planował się ograniczać tylko dlatego, że coś zdawało się być nazbyt proste, aby się do tego uciekać. W takich sytuacjach honor nigdy nie stanowił dla niego zbyt wielkiego problemu... Praktycznie czuł promieniujące od swojego nie-brata gorące uczucia. Z nadzieją i radością na czele, ze wzruszeniem, które w innych okolicznościach zapewne albo doprowadzałoby trickstera do szału - albo do łez. Śmiechu. Wewnętrznie, ma się rozumieć, gdyż raczej nie dałby po sobie poznać żadnej z tych reakcji, a przynajmniej nie od razu. Obecnie zaś... Cóż, jakby na to nie patrzeć, właśnie na takie zachowanie Thora liczył. Oczekiwał, że ten będzie zachwycony okazywaną mu uwagą, że poczuje się znów kochany i ważny w oczach swego najdroższego młodszego brata... Dokładnie tego potrzebował, aby móc przeprowadzić swój plan. Przynajmniej o tyle dobrze, że blondyn potrafił się opanować i nie zdradził ich już na samym początku jakąś nieopatrzną odzywką czy zbyt gwałtownym zachowaniem w obliczu telepatii... Właściwie to przyjął ją wręcz zaskakująco dobrze - tyle musiał mu Loki przyznać, choć dość niechętnie. Grunt jednak, że nie zrobił nic, co mogłoby wzbudzić ewentualne podejrzenia Heimdalla. To by dopiero utrudniło sprawę... Trickster zdążył już ułożyć sobie wszystko w głowie i teraz wiedział z całą pewnością co konkretnie powinien przekazać Thorowi w myślach. Serce zaczęło bić mu nieco mocniej, tylko odrobinę szybciej, ale starał się nie okazywać po sobie ani śladu zdenerwowania - przecież miał sytuację zupełnie pod kontrolą, nie powinien się tak stresować, wszystko pójdzie dobrze... Musi, bo to w końcu on obmyślił tę strategię. Była ryzykowna, tak, ale zupełnie możliwa do wykonania - zwłaszcza dla niego. Nie miał się po prostu czym przejmować. "Bracie mój, wysłuchaj mnie do końca, a sam zrozumiesz, że sytuacja jest... Trudna - i musi pozostać tylko między nami dwoma. Musi. Gdy tylko sprowadziłeś mnie na powrót do domu, odczułem potężną negatywną energię nad Asgardem - i sądzę, że ona zauważyła mnie, dlatego skryła się przed moimi zmysłami, ale wciąż gdzieś tu jest. Wątpię, by Heimdall był w stanie ją odnaleźć - nawet ja potrafiłem go oszukać, a co dopiero tamta siła... A wiesz równie dobrze jak ja, że ojciec mi nie zaufa. Nie po tym wszystkim, co się stało. Oczywiście ty mógłbyś spróbować z nim porozmawiać - ale jako źródło informacji podać mógłbyś tylko mnie, a więc wracamy do punktu wyjścia. W takim układzie nie dałby wiary żadnemu z nas. Próbowałem odszukać tę moc - dlatego jestem w stanie takim, w jakim jestem. Telepatia ma swoje granice, momentami zaskakująco bolesne..." Najlepsze w tym wszystkim było to, że Loki nawet nie musiał póki co kłamać - nie bardzo w każdym bądź razie. Miejscami troszkę koloryzował, owszem, ale w gruncie rzeczy zdecydowana większość podawanych nie-bratu informacji była prawdziwa. Zabawne, ale tak rzeczywiście się złożyło - i już. Jeśli uda mu się sprzedać Thorowi tę historię w odpowiedniej wersji, to zapewne zyska nie tylko jego współczucie, niemile widziane zresztą, ale i realną pomoc - będącą już z kolei jak najbardziej na miejscu. Oby, oby... "Ta energia odpowiada przedmiotowi, który spoczywa w skarbcu naszego ojca. To ów artefakt ją sprowadził - ściągnął na nas wszystkich ogromne zagrożenie. Trzeba się go pozbyć, zabrać z Asgardu... Ale ojciec się na to nie zgodzi. Większym złem może być zniszczenie naszego domu, wraz ze wszystkimi jego mieszkańcami. Mniejszym natomiast... Zdobycie tego przedmiotu i usunięcie go stąd... Do innego świata. Odciągniemy niebezpieczeństwo - a może i nawet będziemy w stanie razem je powstrzymać. Wspólnie. Tylko my możemy coś zdziałać, bracie mój..." Wciąż subtelnie odwoływał się do kluczowych słówek: NASZ ojciec, NASZ dom... Bracie... Razem. Chciał działać zarówno na świadomość, jak i na podświadomość Thora - i miał wrażenie, że odniesie na tym polu niemały sukces. W końcu znał się na tym jak nikt inny. Miał za sobą lata - całe stulecia - praktyki, bóg piorunów należał zaś do osób bardzo podatnych na tego typu zupełnie naturalne "czary". Przekaz telepatyczny otrzymany od Heli wybił nieco Lokiego z dyskusji prowadzonej z jego potencjalnie bardzo pożytecznym nie-bratem. Oczywiście dość szybka odpowiedź kobiety była wspaniała sama w sobie, choć odrobinę zbyt podejrzliwa, jak na gust trickstera... Cóż, z drugiej strony czegóż innego mógł się spodziewać po stworzeniu, które nosiło jego własną krew? Inteligencja była tu rzeczą oczywistą. "Tak, potrafię się teleportować. Czym jednak będą te trzy przedmioty? Nie wydaje mi się, aby wszystkie były potrzebne do ucieczki, o ile skarbiec Asgardu niedawno nie wzbogacił się o kilka nowych rzeczy. Czy jednak me pojawienie się w miejscu twego uwięzienia nie zostanie zauważone? Nie narażę mego brata bez powodu." Szczęśliwie Loki posiadał odpowiedź na wszystkie te pytania - może nie zawsze do końca zgodną ze stanem rzeczywistym otaczającego go świata, ale z całą pewnością wystarczająco przekonywującą, aby za takową spokojnie uchodzić. Ostatecznie liczył się przecież tylko efekt końcowy, który uda mu się w ten sposób wywrzeć na bogini, czyż nie tak? "Ukażę ci ich obraz. Dwa z nich będą potrzebne przy realizacji planu, trzeci zaś po prostu do nas należy. Jest naszym dziedzictwem, które Odin bezprawnie przywłaszczył sobie już ponad tysiąc lat temu. Przy okazji... Cieszę się, że tak wspaniale orientujesz się w kwestii zawartości jego skarbca. Jeśli zaś chodzi o twoje przybycie, to możliwe, że zostanie wykryte - prędzej lub później. Osobiście liczę na później, ale już dawno temu nauczyłem się, że szczęściu trzeba pomagać. Przeprowadzimy dywersję, aby odwrócić wzrok Heimdalla; będzie skuteczna, bez obaw. Jeśli nie zauważy cię on, to i nikt inny - teleportacja oszczędzi ci w końcu podróży korytarzami. W takim wypadku nie będzie nawet wiadomo, że to TY się tu pojawiłaś... O ile w ogóle domyślą się udziału kogoś z zewnątrz. Niebezpieczeństwo jest minimalne i zależy tylko od tego, jak dobrze ty sama sobie poradzisz... Wierzę zaś, że pójdzie ci świetnie." Szczypta komplementów, cała masa zapewnień i dość spora dawka uspokojenia - do takich właśnie składników bóg chaosu odwołał się tworząc swą wiadomość dla Heli. Do tego jeszcze nie mógł powstrzymać się od drobnej uszczypliwości w temacie jej wiedzy o skarbcu, lecz w gruncie rzeczy była ona całkiem delikatna i miała pełne prawo pozostać niezauważoną przez samą główną zainteresowaną. Koniec końców nie powinien jej przecież obrażać - nawet w formie żartu - gdy chciał uzyskać jej asystę... Po tej króciutkiej przerwie - w trakcie której Loki postarał się o to, aby wyglądać nie tylko na przemęczonego i osłabionego, co przyszło mu w tym momencie niestety naturalnie, lecz i na zmartwionego sytuacją, co wymagało już od niego pewnej gry aktorskiej - trickster ponownie poświęcił całą swą uwagę swojemu nie-bratu. Oczywiście w dalszym ciągu nie spoglądał na niego otwarcie, gdyż to mogłoby zostać uznane za podejrzane... Ale w chwili, gdy znów do niego przemówił, pozwolił sobie na spojrzenie na niego kątem oka - pełne ostrożnej nadziei i być może nawet tęsknoty. Był dumny z tego wzroku. "Bracie najdroższy... Wiem, że cię zawiodłem - i nie tylko ciebie... Ale to jest dla mnie szansa na odkupienie mych win. Jeśli tylko uda nam się ochronić Asgard przed tym zagrożeniem... Być może w ten sposób udowodniłbym ojcu, że na równi z tobą godzien jestem bycia jego synem..." Tak; ten argument miał chyba spore szanse na przeważenie szali. Teraz pozostawała jednak jeszcze jedna dość paląca kwestia, a mianowicie: należałoby jakoś odwrócić uwagę Heimdalla od najważniejszych miejsc, to jest od skarbca oraz prywatnych komnat boga kłamstw. Oczywiście zawsze można było je ukryć przed jego wszech-wizją... Pod tym względem Loki miał już w końcu spore doświadczenie. Sam wypracował zaklęcie, które mogło oszukać wzrok strażnika - i wiedział dobrze, że jak do tej pory nie zostało ono jeszcze w żaden sposób przez nikogo złamane. Potrzebował tylko kogoś, kto zadziała jako medium... Szkoda, że Thor nie miał za grosz talentu do magii. Hela z drugiej strony - ona mogła mieć pewne predyspozycje... W głowie boga chaosu już kształtował się odpowiedni plan. Po raz kolejny odezwał się do swej córki: "Przesyłam ci potrzebne do teleportacji wizje pomieszczeń oraz treść zaklęcia, które ukryje cię przed spojrzeniem Heimdalla. Rzuć je tuż przed przeniesieniem się do skarbca, skupiając się przy tym na własnej osobie. Gdy będziesz już na miejscu - pomyśl o moich komnatach i użyj czaru ponownie. Dzięki temu zachowasz przed nim całą salę." Tyle musiało wystarczyć. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Nie Lip 29, 2012 6:24 pm | |
| Słuchał Lokiego bardzo uważnie, chłonąc każde, nawet najmniejsze słowo. Właściwie można by powiedzieć, że zwracał uwagę choćby na przerwy między poszczególnymi wyrazami – ile trwały, ile oddechów w sobie zawierały i jakie one były… Dodatkowo obserwował intensywnie jego twarz – mimika, emocje, stan - co raczej ograniczało się do zmęczenia, a to z kolei powodowało, że coraz bardziej miał ochotę go najzwyczajniej w dziewięciu światach objąć. Tak jak za dawnych lat, młodszy i starszy brat. Bo w końcu owszem, Thor nie był idealny, wręcz sporo wad i błędów ma na koncie, ale też nie stanowił wyrodnej części rodzeństwa. Potrafił pocieszyć Lokiego, wesprzeć lub właśnie przytulić, jeśli tego czasem potrzebował. I może powinien był częściej się na tym skupić? Może właśnie tego głównie mag potrzebował? Istniała taka opcja i, szczerze powiedziawszy, była jedną z najbardziej prawdopodobnych dla boga piorunów. Po prostu nie przyjmował do wiadomości, że jego brat stał się zły zupełnie. W sumie nawet nie twierdził, że jest zły, raczej… Zagubiony? Zraniony, to przede wszystkim. Tylko głębokiej, uparcie ziejącej rany należało się przecież spodziewać po tym, co miało miejsce. I on chciał pomóc zasklepić tę ranę – choćby miało mu to zabrać dziesiątki tysięcy lat. Zwrócił uwagę na każdy zabieg trickstera – „nasz”, „mój bracie”… Jego serce rosło z każdą sekundą, wypełniało się nadzieją i tą słodką iluzją tworzącej się na nowo więzi między nimi. Ależ oczywiście, że się złapał na ten trik, właściwie podświadomie pragnął usłyszeć te magiczne określenia, by podtrzymać swoje absurdalne koło ratunkowe. Odbiło się to już w jego twarzy, a mianowicie w oczach – drobne iskierki ciepła, które jakby wypłynęły z serca i chciały w ten sposób oznajmić wszem i wobec jak podniesiony na duchu jest ich „właściciel” – i jak bardzo naiwny zarazem. Choć może należałoby to jednak określić ogromną wiarą w innych? Możliwe, trudno stwierdzić. W końcu te dwie cechy dzieli bardzo cienka granica, którą Thor z łatwością byłby w stanie przeoczyć(a przynajmniej prawdopodobieństwo wynosiło dosyć sporą liczbę procentów). Jaki był pierwszy odruch blondyna? Ha, cóż za oczywistość – jedna z największych znanych dziewięciu światom. Bóg piorunów miał ochotę zgodzić się na udzielenie wszelkiej pomocy. Tu, teraz, natychmiast. Stanąć ponownie ramię w ramię z bratem i to na dodatek w obronie Asgardu – miejsca, w którym wszystko miałoby szansę (w końcu) na szczęśliwy finał. Inna część umysłu Thora zaczęła martwić się owym zagrożeniem. To brzmiało poważnie, szczególnie, jeśli ów niewidzialny wróg posiadał zdolności umożliwiające mu ukrycie się przed Lokim. I faktycznie, mała szansa, że ojciec będzie skłonny go wysłuchać. On mógłby z nim porozmawiać, ale w momencie gdy zdradzi źródło… Tak jak powiedział mag, powrót do punktu wyjścia. Może byłby w stanie przekonać nawet Sif i pozostałych kompanów do współpracy, jednakże to nie zmieni zdania Odina, nawet nim nie drgnie. „… że na równi z tobą godzien jestem bycia jego synem...” Mocny argument, nawet za mocny, gdyż od razu przypomniał walkę, w której padło owo znaczące zdanie powodujące jedne z najsilniejszych wyrzutów sumienia. Odruch jeszcze mocniej dał o sobie znać i Thor musiał mocno się zaprzeć w sobie, by nie ujawnić zbyt wiele przed swym bratem – bo oczywiście tych drobnych iskierek, które nawiasem mówiąc wciąż nie znikały, nawet nie był świadom. Z resztą, nie stłumiłby ich – chciał zachować kontrolę nad własnym organizmem, ale bez przesady, niektórych przejawów nie było wręcz sensu ukrywać. W końcu Loki znał go wystarczająco dobrze, czyż nie? Już miał się zgodzić, rozchylić usta, z których padłyby słowa tak oczekiwane przez maga… Ale nagle do głosu – po raz kolejny po wręcz morderczej walce – doszedł rozsądek. Entuzjazm nieco opadł, choć bardzo mu się ta zmiana nie podobała. Ściągnął brwi i spojrzał na Lokiego uważniej. Gdy się odezwał jego słowa padały ostrożnie, powoli. - Pragnę Ci wierzyć, bracie, uwierz mi. Pragnę tego bardziej niż możesz sobie wyobrazić i zależy mi na bezpieczeństwu Asgardu, sam dobrze o tym wiesz. Jednakże… – westchnął. Czuł się wewnętrznie rozdarty, co nie ułatwiało mu całej sytuacji. – Tak wiele się zdarzyło. Mimo, że w głównej mierze jest to moja wina, z Twoich ust padło tyle kłamstw… Skąd mam mieć pewność, iż Twe słowa nie są jednym z nich? Co jeśli pragniesz wykorzystać mnie do swej ucieczki? – mocniej ściągnął brwi. Spoglądał na Lokiego prosząco, wręcz jakby błagał o zaprzeczenie swych obaw. Miał wrażenie, że ktoś umieścił Mjolnira w miejscu jego wnętrzności, a on właśnie przestał być go godny. Ta konwersacja również jego wiele kosztowała – mag był(a przynajmniej tak się prezentował) wyczerpany, zmęczony, jednakże Thor – choć wziąć zaskakująco dobrze sobie radził – miał psychikę na podobieństwo rozbitego naczynia, które ktoś starał się za wszelką cenę skleić, choćby najbardziej żałosnymi sposobami. Postanowił się częściowo odkryć przed bratem mając nadzieję, że być może w ten sposób zaskarbi sobie jego przychylność w jakimkolwiek stopniu. - Loki… – patrzył mu prosto w twarz. – Ja po prostu bardzo się boję Twoich kłamstw…
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Sro Sie 01, 2012 12:47 am | |
| O ile tylko było to wciąż w ogóle możliwe, to wydawało się, że Loki zbladł w tym momencie jeszcze bardziej. Jego serce przyspieszyło wyraźniej niż przedtem, poczuł też nagły ciężar w klatce piersiowej - i był zmuszony zacisnąć zęby, aby odruchowo nie powiedzieć nie-bratu czegoś... Nieprzyjemnego, żeby nie ująć tego dosadniej. Żałowałby tego później, oczywiście, bo w końcu wciąż jeszcze miał spore szanse na przekonanie go do współpracy. No, ale naprawdę, za przeproszeniem - albo i nie... Jak można być takim skończonym idiotą? Do trickstera dosłownie to nie docierało, nie potrafił ogarnąć tego swoim rozumowaniem, a w końcu inteligencją akurat grzeszył i zwykle nie miał problemów z pojęciem czegokolwiek. Przecież szło już tak dobrze, Thor nawet pozytywnie zareagował na telepatię, nie dał po sobie zbytnio poznać zaskoczenia, a tu nagle - to. Jak on mógł w taki sposób się zapomnieć? Gdyby Loki go nie znał - gdyby chodziło o kogokolwiek innego - to zacząłby podejrzewać, że uczynił to on umyślnie, aby zepsuć te piękne plany tworzące się w głowie boga kłamstw... Ale nie Thor. On by tego nie zrobił, prawda? Lepiej dla niego, aby tak właśnie było. Dobrze, a teraz skupmy się, jeszcze nie stało się nic nieodwracalnego, każdy błąd w ten czy inny sposób można naprawić - wystarczy jedynie odrobina wysiłku. No, może w tym wypadku trochę więcej, niż tylko odrobina... Co nie zmieniało faktu, że wciąż mógł działać i jakoś zapobiec dalszym szkodom - a przynajmniej w znacznym stopniu je ograniczyć. Wbrew pozorom to nie było nawet aż takie trudne. W głowie już odruchowo układał sobie odpowiednie rozwiązanie. Powinien nawiązać do poprzedniej dyskusji. Ciągłość oczywiście nie byłaby niestety zachowana, temat różniłby się nieco, ale to miało prawo zadziałać... Jeśli tylko w odpowiedni sposób to wszystko rozegra - a wierzył, że będzie w stanie to osiągnąć. W końcu i wtedy podjęli dość poważny temat, a właściwie to wręcz rozważanie - czysto teoretyczne rzecz jasna, bo jakże by inaczej? To brzmiało jak niezły plan. Właściwie najlepszy, na jaki tylko mógł sobie w tej chwili pozwolić. -Mówiłem już, że mam dosyć tej rozmowy- tak, to był niezły początek; sugerował wyraźnie, że po prostu kontynuują przerwaną uprzednio kwestię. Oby tylko Thor zrozumiał o co chodzi i nie zepsuł niczego więcej... Bo trickster naprawdę nie czuł się na siłach, aby znów przemawiać do niego telepatycznie. Przekazywanie wiadomości Heli na taką odległość samo w sobie i tak już było wystarczająco wycieńczające, nie potrzebował do tego żadnych dodatkowych atrakcji. No dobrze, chyba że rzeczywiście nie będzie miał innego wyjścia... Musiał szybko działać. Nie pozwalając swojemu nie-bratu nawet dojść do słowa - gdyż to mogłoby wszystko zrujnować, więc lepiej póki co nie dopuszczać do jego odzywania się - Loki zacisnął mocno palce na jego dłoni, ot, przede wszystkim w ramach ostrzeżenia, choć zapewne Thor i tak odbierze to po swojemu... Po czym przemówił ponownie, tym razem spoglądając już mu prosto w oczy. Zadbał o to, aby w jego własnych nie odbijało się nic więcej, jak tylko szczerość i jakże słuszne zranienie uczuć... No, a do tego może jeszcze delikatna nutka tęsknoty. -To już zresztą bez znaczenia. Nieistotne. Myślałem...- w tym momencie pozwolił sobie na krótką chwilę wahania; zaledwie sekundę czy dwie, ale za to jaki mogło to wywrzeć efekt! Zaraz potem odwrócił głowę w bok, jak gdyby nie mógł lub nie chciał dłużej patrzeć na blondyna, po czym dla dodatkowego podkreślenia tego wrażenia zamknął jeszcze oczy. Mniej więcej w tej samej chwili cofnął swą dłoń z uścisku Thora. Te ostrożne zabiegi w zamyśle miały krzyczeć do boga piorunów: "To znowu twoja wina! Wszystko zepsułeś! Brat chciał się przed tobą otworzyć, a ty go tak po prostu odtrąciłeś, zawiodłeś go! Jesteś teraz z siebie zadowolony? Jesteś?" -Pomyliłem się w ocenie. Powinienem był wiedzieć... Ty już mi nigdy nie zaufasz. Czego byś nie mówił - jestem stracony... W twoich oczach i we wszystkich innych również...- słowa te wypowiedział tonem na pozór spokojnym i dumnym, lecz zadbał o to, aby głos lekko, niemalże niezauważalnie się łamał, wskazując tym samym na jego "prawdziwe" uczucia. Rozchylił powieki, ale wciąż nie patrzył na brata - zamiast tego pozwolił swym oczom się zaszklić, jak gdyby łzami, które oczywiście w żadnym wypadku nie popłynęły po jego policzkach. Rzecz jasna powstrzymał je, bo w końcu był taki dzielny, czyż nie? Musiał wziąć się w garść. W samotności i tak nikt nie otarłby tych łez... A mentalnie skłonny był poklepać się po ramieniu i złożyć sobie gorące gratulacje za ten popis zdolności aktorskich. Ale to akurat lepiej póki co przemilczeć. Trickster podniósł się z miejsca i natychmiast odwrócił się tyłem do brata, zaś przodem do drzwi, które prowadziły do jego sypialni - ot, delikatna sugestia, że zamierza odejść. Rozważał jeszcze dorzucenie czegoś w stylu "Wynoś się", jednakże uznał, że byłoby to zbędne. Sprężynę można naciągać tylko do pewnego momentu, aby pięknie i satysfakcjonująco wystrzeliła. Odrobinę za daleko - i pęknie. Stanie się bezużyteczna... A tego by przecież nie chciał, o nie. Wręcz nie mógł sobie na to w obecnych okolicznościach pozwolić. Nim jednak Loki zdążył zadecydować jakie będzie jego kolejne posunięcie, stało się coś, czego nie tylko nie planował, ale i wręcz nie przewidział, a mianowicie... Zupełnie niespodziewanie zachwiał się i zmuszony był w trybie natychmiastowym wyciągnąć rękę w bok, aby oprzeć się o ścianę. W jego oczach odbiło się przy tym zaskoczenie, którego jednak szybko się pozbył. Trzeba było korzystać z tego, co dawał mu los. Prawdę mówiąc nie powinien się tak dziwić, że zakręciło mu się w głowie. Koniec końców naprawdę czuł się ostatnimi czasy dziwnie chory i zmęczony - niestety nie mógł temu zaprzeczać, gdyż już nawet sam jego wygląd świadczył pod tym względem przeciwko niemu. Tym razem był to jednak znak, że powinien już kończyć swoją dyskusję na odległość z Helą - jakby nie patrzeć to on ponosił wszelkie jej konsekwencje, jako że zainicjował ją i właściwie sam podtrzymywał połączenie. "Udaj się do podwodnego zamku Lady Ran. To moja daleka kuzynka, pomagała mi już wcześniej z drobniejszymi sprawami. Zaoferuj jej, że jeśli wywoła zamieszanie, które przyciągnie uwagę Heimdalla, w zamian za tę przysługę sprezentuję jej wspaniały plac zabaw - Midgard. Zapewnię jej godną rozrywkę. Ja przez ten czas zorganizuję dla nas wsparcie w samym pałacu. Nie bój się - będzie to ktoś lojalny. Jeśli zaś chodzi o datę... Czas jest dla nas cenny. Nie chcesz chyba, aby Twój brat musiał czekać, prawda? Zbyt długo to już trwa, stanowczo zbyt długo. Porozmawiaj z Ran i wówczas odezwij się do mnie. Raczej nie ruszę się z miejsca. Teraz jednak muszę już kończyć, aby zająć się naszym potencjalnym sprzymierzeńcem... Wierzę, że świetnie sobie poradzisz, moja droga." W takim wypadku nawet jeśli zawiedzie zaklęcie - choć nie, powinien raczej rzec: jeżeli zdolności Heli nie wystarczą, gdyż sam czar był bez zarzutu, bo w końcu sam go stworzył - to Heimdall i tak zajęty będzie czymś innym i nie zwróci raczej uwagi na intruza w pałacu... Miejmy nadzieję. Pod tym względem powinni być bezpieczni. Ran zapewne zgodzi się w tym uczestniczyć; była odważną i znudzoną kobietą... A to było bardzo niebezpieczne połączenie. Zwłaszcza w jej przypadku - potężnej bogini mórz. Loki odczekał jeszcze kilka sekund, po czym zerwał połączenie telepatyczne ze swą córką. Niestety nie mógł powiedzieć, że dzięki temu od razu poczuł się lepiej, a przynajmniej nie fizycznie - choć bardzo by tego chciał. Jeśli jednak taka była cena, którą miał zapłacić za wyrwanie się z tego miejsca... Proszę bardzo, był na to gotowy, choćby i zaraz. Z drugiej strony jego samopoczucie rzeczywiście nieco się poprawiło. W każdym bądź razie nie miał już wrażenia rozdarcia, jak gdyby starał się być w dwóch miejscach jednocześnie i obu im poświęcać równą uwagę... |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Pią Sie 03, 2012 12:57 pm | |
| Świadomość skutku wywołanego przez jego słowa, reakcja Lokiego, w której każdy element był na tyle genialnie przemyślany, docierały do niego stosunkowo powoli. Być może była to wykształcona reakcja umysłu, który wolał sobie dawkować informacje zdolne go właściwie zabić – jeśli uchwycone w odpowiedniej formie i, co ważniejsze, zaserwowane naraz. Pierwszy warunek został spełniony idealnie, dlatego naturalnym posunięciem w akcie desperacji było powstrzymanie drugiego. O tak, Thor podświadomie czuł jak ten chwiejny, utrzymywany na linkach absurdu grunt zaczyna mu się przerażająco chwiać pod nogami, jak odłamki podłoża rozsypują się w pył przybliżając go do porażki, upadku na samo dno. Mało tego – świadomość, że sam sobie zgotował taki los wcale nie polepszała jego stanu psychicznego, wręcz przeciwnie. Właściwie – jak do tego doszło? Zaraz, co poszło nie tak? Przecież to było w pełni racjonalnie zadane pytanie, bóg piorunów miał pełne prawo go użyć. Ba, Loki dał mu ku temu wszelkie podstawy. Pragnął tylko usłyszeć… No właśnie, co? Zapewnienie w stylu „ależ skąd, nie okłamałbym Cię przecież” raczej brzmiało po stokroć bardziej absurdalnie od jego sposobów na utrzymanie jako takiej kondycji psychicznej. Oczywiście, że jego brat miał wszelkie predyspozycje, by zacząć zalewać go łgarstwami na skalę światową, kunsztem oszczerstw zdolnych oszukać samego Sfinksa. Przecież nie istniała chyba większa oczywistość w tym momencie i o to chodziło – o kwestię zaufania samego w sobie. W końcu, jeśli roztrząsać wszelkie przewiny Lokiego dojdziemy do wniosku, że ewentualnie można mu zaufać za pięćset lat aresztu. Jednakże patrząc na jego stan… E voila, kolejny gwóźdź do trumny Thora. Szklące się oczy, ten minimalny gest dłoni, samo w sobie odsunięcie się od brata sprawiły, że ten miał ochotę poderwać się z miejsca, by na powrót znaleźć się tuz przy nim. Zacząłby przepraszać, prosić, by nie odchodził, nie znowu. Każda komórka jego ciała tak właśnie nakazywała mu uczynić, ale wiedział, że to nie na tym miało polegać – ha, jeszcze był zdolny do kontrolowania się i to z całkiem niezłym skutkiem. Widać poczynania trickstera jednocześnie zahartowały go nieco, zaczął się uczyć przyjmując zdolności pomagające przetrwać. Któż by pomyślał, czyż nie? Opanowywał się ostatkiem sił, choć już ściągnął brwi w taki sposób, że zdradzały w małym stopniu rozpacz ogarniającą jego myśli. Wyczerpanie maga, całokształt znaków zewnętrznych przedstawiających go w tak mizerny sposób sprawiły, że Thor poczuł właściwie fizyczny ból w okolicy klatki piersiowej. To nie tak miało być, nie chciał nigdy widzieć brata w tym stanie, nigdy. Jak on mógł do tego dopuścić, jak mógł popełnić tak prosty i idiotycznie durny błąd? Tak, takie nagromadzenie określeń jest tutaj jak najbardziej wskazane. Każde słowo Lokiego mogłoby równie dobrze być wybuchem Tesseractu we wnętrznościach blondyna – i tu mamy przykład boskiego cudu, bo fakt, iż był zdolny do jakiegokolwiek hamowania się należałoby podpisać pod tą właśnie kategorię. Przepraszam. To jedno słowo miał zamiar powtarzać w kółko. Chciał objąć brata i wyrzucać je z siebie bez ustanku, dopóki starczy mu sił. I znów rozsądek dał sygnał – to nie słowa będą w stanie tutaj coś zdziałać, należało działać, i to działać w najlepszy sposób. Nie wystarczyło, że zacznie zaprzeczać – „nie, nie jesteś stracony, nigdy, nie mów tak”. Czyż przed chwilą sam nie pokazał, że nawet on ma co do niego wątpliwości? Piękny popis zaufania, doprawdy. Musiał przestać mówić o zaufaniu. Nadszedł czas, by je pokazać, dać dowód na potwierdzenie słów, wypełnienie obietnicy. Zachwianie się maga stało się tym perfekcyjnym impulsem, który zdjął coś w rodzaju blokady. Thor momentalnie zerwał się z miejsca i znalazł się tuż przy nim kładąc mu delikatnie dłoń na ramieniu. W jego oczach wyraźnie malowała się troska, a także niepokój. Po cóż miałby to ukrywać, przecież właśnie o to chodziło, by Loki zauważył, że bóg piorunów się o niego martwi, że chce o niego zadbać. Spoglądał na niego przez chwilę rozważając i względnie segregując wszelkie argumenty jakie tylko rodziły się w jego głowie. Miał za dużo do stracenia, jeśli znów wybierze złe rozwiązanie. Właściwie… straci wtedy wszystko, straci samego w sobie Lokiego. Nie wiedział czy po raz kolejny by to przetrwał, a jego chęć życia wciąż była równie silna, co miłość do brata. Skończył się czas na wahania, teraz już tylko działania. I nie pytajcie czy Thor był skłonny poświęcić swój ukochany Asgard dla pomocy tricksterowi, jeśli okazałoby się, że ten jednak go wykorzystuje. Ostatnio jego priorytety stały się jasno zhierarchizowane. - Pozwól, że Ci pomogę, bracie. Powiedział to delikatnie, łagodnym tonem, który faktycznie był jak najbardziej na miejscu nie tylko dla niego samego, ale także do samej w sobie sytuacji. W jego oczach, co miał nadzieję Loki zobaczy, malowało się coś, co nie pozwalało rozumieć tego tylko w jeden sposób. Zdecydował, podejmie wszelkie ryzyko. Pamiętał doskonale o Heimdallu, który zapewne nawet na ułamek sekundy nie spuszczał z nich wzroku i nie przepuszczał najmniejszego słowa, dlatego zadbał o dopasowanie wypowiedzi. Jak widać ekstremalne sytuacje i przejścia sprawiły, że zaczął szybko się uczyć. - Odpocznij, niedługo Twój stan się poprawi. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Nie Sie 05, 2012 11:36 pm | |
| Przez krótką chwilę Loki obawiał się, że może jednak jego nie-brat wyjątkowo wykaże się przebłyskiem inteligencji i myślenia przyszłościowego i nie złapie przynęty - bo oczywiście istniała taka opcja, przecież od samego początku świadomie podejmował wielkie ryzyko próbując tego zagrania, ale i tak wierzył, że ma duże szanse na powodzenie. Jak widać zresztą nie mylił się... Choć ostatecznie sporą rolę w tym wszystkim odegrał najwyraźniej zwykły przypadek - a więc ta drobna utrata równowagi. Bez niej sprawy mogłyby się jeszcze potoczyć inaczej... Czując rękę nie-brata na swym ramieniu trickster uśmiechnął się w duchu, choć oczywiście nie pozwolił, aby w jakikolwiek sposób odbiło się to na jego twarzy. Co prawda musiał się nieźle pilnować, aby nie wzdrygnąć się pod dotykiem blondyna, ale i na tym polu odniósł spory sukces. Rozluźnił się i po chwili wahania - jakże idealnie wyliczonego - ułożył na dłoni Thora swą własną, nagradzając go tym drobnym gestem za podjęcie słusznej decyzji. Jednocześnie opuścił spojrzenie ku podłodze i westchnął cicho, jak gdyby dla uspokojenia się, choć oczywiście także i to było niczym innym, jak tylko umyślnym posunięciem - mającym na celu utwierdzenie brata w jego postanowieniu. ... Tak więc mu pomoże. Wszystko zdawało się zmierzać ku lepszemu. Helę miał już w zasadzie w garści, ale niestety tylko od niej zależało, czy będzie w stanie pozyskać dla nich pomoc Ran. Loki podejrzewał, że jeśli tylko jego córka odpowiednio użyje argumentów, które jej podał, to bogini mórz nie powinna się zawahać nawet na moment. Wiedział dobrze, że zrobiłaby wiele dla rozrywki, a nigdy jakoś nie przejawiała obecności sumienia. Kto wie, być może po przeniesieniu się do Midgardu będą kontynuować dość luźną współpracę? Bez ograniczania się wzajemnie, oczywiście, ale pewne wsparcie byłoby na pewno mile widziane. Mogliby wiele dla siebie zrobić... Oczywiście do tego dołączała także kwestia Fenrisa. Trickster nie był pewien jego konkretnych umiejętności, ale rozumiał, że w grę wchodzi znacząca siła fizyczna. Ciało bestii przy boskiej inteligencji... Tak, wszystko wskazywało na to, że syn ów może okazać się całkiem przydatny. Trzeba go będzie uwolnić, zdobyć jego zaufanie i w ten czy inny sposób do siebie przywiązać albo też od siebie uzależnić. Nie powinno to być bardzo trudne - zwłaszcza jeśli Fenris rzeczywiście miał prawdziwie wilcze usposobienie, a to właśnie wynikało z posiadanych przez Lokiego informacji. Po dostaniu się do Midgardu natomiast... Ha, ta sprawa nie pozostawiała zbyt wielu wątpliwości. Przede wszystkim na pewien czas zapewne się ukryją. Wówczas czarnoksiężnik będzie już na powrót posiadał całą swoją magię i bez problemu oszuka wzrok Heimdalla, a także dowolny inny. Skorzystają najprawdopodobniej z mieszkania, które Lokiemu udało się zorganizować podczas jego ostatniej wizyty na Ziemi; tak będzie im najwygodniej. Co prawda nie był jeszcze pewien czy dobrym pomysłem będzie powiadomienie Thora o miejscu swego pobytu... Ale więcej argumentów przemawiało jednak "za" - o dziwo. Potem natomiast zajmą się prawdziwie istotnymi kwestiami... Póki co zaś powinien skupić swą uwagę na bogu piorunów. Musiał się teraz o niego starać, ażeby ten przypadkiem nie przejrzał jeszcze na oczy i nie zmienił zdania - a przy tym konieczne było pilnowanie się, aby nie przeholować. Nie mógł przecież wydać mu się nagle sztucznie przyjazny, czyż nie? To dopiero wzbudziłoby kolejne podejrzenia... Nie, na to nie mógł sobie w żadnym razie pozwolić. Nie teraz, gdy był już tak blisko wolności. -Tak, zapewne masz rację, bracie mój...- tę cichą wypowiedź podkreślił nieznacznym kiwnięciem głową, po czym wreszcie skierował swój wzrok na twarz Thora. Uczynił to powoli, jak gdyby nieco niepewnie, dbając o to, aby właściwie oddać swoje domniemane wahanie. Pozwolił, by lekki niepokój odbił się w jego oczach... Zupełnie tak, jakby teraz to on nie był do końca przekonany o tym, czy aby może zaufać... Po tej scenie. -Najlepiej będzie, jeśli położę się na trochę. Dotrzymasz mi towarzystwa?- trickster z chęcią wykorzystał fakt, że i tak praktycznie trzymał już dłoń swojego nie-brata we własnej i teraz zsunął ją ze swego ramienia... Ale wcale jej nie puścił. Wręcz przeciwnie, minimalnie mocniej zacisnął na niej palce. Zaraz potem - właściwie nie dając nawet blondynowi ani chwili na odpowiedź, na jakikolwiek ewentualny protest - ruszył ku drzwiom prowadzącym do swej sypialni, oczywiście siłą rzeczy prowadząc Thora za sobą. Nie miał najmniejszego zamiaru tak łatwo go teraz wypuścić. Musieli jeszcze w końcu omówić parę naglących spraw... Po wkroczeniu do owego pomieszczenia, Loki odstąpił wreszcie od swej być-może-przepustki-na-wolność i podszedł do łóżka. Zajął na nim miejsce, ale póki co jeszcze się nie kładł; czuł się bardzo zmęczony i obawiał się, że w takim wypadku skłonny byłby odpłynąć - a nie mógł sobie na to pozwolić. Przynajmniej jeszcze nie teraz, gdy powinien ustalić z Thorem kilka istotnych informacji na temat sytuacji, w której się znajdują... To znaczy oczywiście: na temat sytuacji, w której WEDŁUG NIEGO się znajdują, żeby było jasne. Przecież naturalnym powinno być, że planował streścić mu jedynie własną wersję wydarzeń. Taką, która jak najlepiej ustawi go w oczach nie-brata. Z drugiej strony nawet ta zupełnie prawdziwa wizja miałaby spore szanse na przekonanie Thora... Ale po co podejmować dalsze - zbędne - ryzyko? Grunt, że trickster nie mógł jeszcze odpoczywać - jak bardzo nie chciałby uniknąć dalszego korzystania z telepatii, tak teraz musiał jej użyć. Nie było innej opcji. Wypadałoby załatwić tę sprawę jak najszybciej... Pewnie, teoretycznie rzecz biorąc i tak musiał czekać na wiadomość od Heli, więc równie dobrze mógłby się teraz przespać... Ale to nic by mu nie dało. W tym stanie sen i tak już mu nie pomoże. Nie zregeneruje jego sił nawet w minimalnym stopniu - bo przecież nie pozbył się ich w naturalny sposób. Pozwolenie organizmowi dojść do siebie na własną rękę zajęłoby zbyt długo. O wiele prościej będzie jeszcze trochę się wysilić, odzyskać magię i uleczyć się dzięki niej. "Jesteś więc gotów usłyszeć więcej?" |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Pią Sie 10, 2012 9:14 am | |
| ”Bracie mój”… ”Dotrzymasz mi towarzystwa?”… Drobny – choć można by się przy tym kłócić znając Lokiego – gest w postaci chwycenia za rękę. To mogło się wydawać idiotyczne, naiwne, głupie, poniekąd nieodpowiedzialne, nawet żałosne czy jakich by jeszcze określeń nie użyć. Mogło, trudno, jednakże dla Thora znaczyło to więcej niż można było przypuszczać. Przychodząc do komnat brata względnie przygotował się psychicznie, że ten nawet nie zechce z nim rozmawiać. Właściwie na wstępie zdziwił się, że ten od razu nie kazał mu odejść, choć racja każda kropla jadu była niczym trucizna zdolna zniszczyć go od środka. Właściwie… Po takich przejściach i to w takiej ilości, po takim zachowaniu Lokiego – ilu już by zrezygnowało? Ilu, by przegrało pogrążając się w rozpaczy lub, co gorsza, odwracając się raz na zawsze, zamykając za sobą wszelkie drzwi? Co najlepsze, tutaj odporność Asgardian nie ma nic do rzeczy – mają psychikę czysto ludzką, czyż nie? Kochają, nienawidzą, robią sobie wrogów i nawiązują przyjaźnie. Lojalność, zazdrość, żądze, smutek, żal. Zero różnic na tej płaszczyźnie. Więc dlaczego on – jeden z formacji Avengers, wielki obrońca Midgardu, bóg piorunów, następca tronu wciąż niestrudzenie trwa przy swoim bracie? Ha, jakby tego było mało, przecież nie łączą ich żadne więzy krwi, powiązania się skończyły. Więc czemu? Bo jest dla niego najważniejszą osobą we wszystkich dziewięciu światach i dalej. „Dorastaliśmy razem, bawiliśmy się razem, walczyliśmy razem.”. Ta więź nie zrodziła się od tak, bo przypomniał sobie o Lokim, gdy ten był na najlepszej drodze do zniszczenia Jotunheim po okłamaniu właściwie każdego kogo się dało. O nie, ona już wtedy istniała, wcześnie nie zdawał sobie z tego sprawy. Zaślepienie, własny egoizm, egotyzm… Niestety, lista jest dłuższa. Niecałe dwa lata to niewiele, szczególnie dla kogoś kto żyje tysiące. Mimo to dobitnie uświadomiły bogu piorunów, że bez Lokiego… Jest nikim. Zignorował zupełnie opinie z zewnątrz – tron stał się nagle sprawą drugorzędną, gdy budził się codziennie ze świadomością, że już nigdy nie zobaczy brata. Nie usłyszy go. Mogłyby to nawet być same kłamstwa, ale był skłonny wtedy za to oddać naprawdę wiele, a z czasem – wszystko. Właśnie z tej przyczyny uśpił wszelkie instynkty samozachowawcze podczas tego spotkania, a szczególnie teraz. Niech się dzieje co chce, trickster wypełnił jego umysł, omamił go i zrealizował swój plan. Pięknie, wspaniale, no doprawdy. Kto wie, może nawet gdzieś tam na dnie umysłu Thor miał tego świadomość, może po prostu stwierdził, że jest w stanie postawić wszystko na jedną kartę, byleby tylko zatrzymać szansę na pojednanie z bratem. Kto wie… Dał mu się bez słowa zaprowadzić do jego sypialni, z resztą nie wiedział nawet co powiedzieć. Był oszołomiony gestem maga, zupełnie na to nieprzygotowany, choć oczywiście należało to do jego pragnień i nadziei. Miały one jednak etykietkę „może kiedyś, za tysiąc lat” z nutą żalu, ale i gotowości na przeczekanie każdego okresu czasu. Cóż, trudno. Jeśli ma go to ryzyko doprowadzić nawet do śmierci – co jest wielce prawdopodobne biorąc pod uwagę niedawne wydarzenia – niech i tak będzie. Do samego końca, do ostatniego tchnienia będzie stał po stronie brata. Gdy Loki usiadł na łóżku blondyn właściwie wciąż był jeszcze w lekkim szoku. I niesamowicie zatęsknił do tego, darowanego na raptem krótką chwilę, dotyku, uścisku. Westchnął w myślach. No tak, nie może być tak dobrze, nie na samym początku. I tak przekroczono granice jego oczekiwań, więc doceni to (o tak, będzie to przeżyła w ciszy swego umysłu jeszcze przez długi okres czasu) i poczeka na rozwój wypadków. Zorientował się nagle, że pozwolił sobie na rozluźnienie rygoru w kwestii własnej mimiki. Przywołał się do porządku, ale tylko trochę – nie chciał w końcu, by brat uznał go znów za kłamcę. Owszem, prezencja przyszłego monarchy, zaraz w drugiej kolejności za troską starszego brata, wręcz opiekuna. Oczywistym jest, że nie miał pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak anioł stróż, ale zapewne uznałby go za postawę, funkcję, do której chce dążyć. Tak, wziął to sobie mocno do serca, czyż nie? Rozsądek uznałby, że za mocno, ale najwyraźniej tym razem nie udało mu się zabrać głosu. Słysząc ponownie głos Lokiego w swojej głowie tym razem nawet w jego oczach nie odmalowało się zdziwienie. Fakt faktem, nie był specjalnie przyzwyczajony do telepatii, jednakże jego mózg chyba uznał ten dzień za coś na kształt święta rzeczy niesłychanych i po prostu przyjął swobodnie do wiadomości kolejny przekaz. W tym czasie akurat spojrzał przez okno, chcąc poniekąd ocenić ile czasu już minęło. Właściwie stracił rachubę, tyle wrażeń na raz… Po chwili spojrzał na brata. Gdy go widział w stanie takiego wyczerpania miał ochotę po prostu do niego podejść i kazać mu iść spać w trybie natychmiastowym. Niechętnie przyznał jednak, że to nie czas na coś takiego. Kiedy wszystko się uspokoi, gdy znów będzie dobrze – wtedy będzie go wysyłał do łóżka. Teraz jednak… Oczywiście, bracie. Powiedz mi wszystko co powinienem wiedzieć.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Sob Sie 11, 2012 1:13 am | |
| Loki uważnie obserwował wszystkie zmiany zachodzące na twarzy swego nie-brata... Zaraz, stop. Zdecydowanie powinien przestać nazywać go tak nawet w myślach, przynajmniej na razie - bo jeszcze kiedyś przypadkowo zdradzi się z tym na głos i będzie zmuszony jakoś się wytłumaczyć... Za duże ryzyko, choć oczywiście wierzył w swoją inwencję twórczą w zakresie wszelakich wymówek. Po co się jednak próbować w tej dziedzinie, jeśli o wiele łatwiej i bezpieczniej byłoby po prostu uniknąć tej okoliczności? No właśnie. Od teraz więc będzie się już pilnował. Grunt, że jego drogi brat przyjmował wszystko znów bardzo dobrze. Najwyraźniej wystarczyło tylko, że raz zdecydował się mu zaufać... Oczywiście było to tricksterowi najzupełniej na rękę i w żadnym razie nie narzekał, ale z drugiej strony doznawał dziwnego ukłucia - no właśnie, czego? Miał pewność, że nie były to wyrzuty sumienia. Niepokój...? Hm, też nie do końca, gdyż w tej chwili czuł się już względnie ubezpieczony. Trudno; nie miał zamiaru teraz się tym przejmować. Posiadał w końcu inne - ważniejsze - rzeczy na głowie. -Nie dołączysz do mnie?- z tymi słowami na ustach czarnoksiężnik wyciągnął rękę w stronę brata, zapraszając go bliżej zarówno swą wypowiedzią, jak i owym gestem. Powodowały nim przy tym dwie główne kwestie. Przede wszystkim niezwykle irytowało go to, że Thor tak stoi i najwyraźniej nie za bardzo wie co powinien ze sobą dalej zrobić - choć trzeba przyznać, że to ostatnie było także do pewnego stopnia zabawne. Poza tym zdążył już zauważyć ile dla boga piorunów znaczy każdy podarowany mu kontakt fizyczny, nawet ten najdrobniejszy... Stanowiło to więc całkiem niezły bodziec i zarazem przekonywujący argument. W związku z tym lepiej było mieć brata blisko, aby móc w razie czego w chwili wątpliwości znów ująć go za dłoń lub wykonać inny temu podobny manewr. W tym właśnie momencie Loki poczuł, że ktoś stara się nawiązać z nim połączenie telepatyczne. Szybko zidentyfikował tę osobę jako swoją córkę, co w gruncie rzeczy nie było dla niego żadnym zaskoczeniem. Koniec końców w tej chwili tylko ona mogłaby czegoś takiego próbować... Choć spodziewał się raczej, że nie nastąpi to aż tak szybko. Czyżby już zdążyła rozmówić się z boginią mórz? Raczej nie było na to większych szans... Ciekawe, bardzo ciekawe. Oczywiście niemalże od razu zezwolił na kontakt i odebrał przekaz. "Ojcze, nie spotkałam się jeszcze z Ran, jednak myślę że wiem coś, co powinno cię zainteresować. Pamiętasz może Njorda? Spotkał się dziś ze mną, właśnie rozmawiamy. Wyraził chęć współpracy z tobą - sam powiedział, że chciałby cię uwolnić, a także zemścić na śmiertelnikach z Migdardu. Co o tym sądzisz?" Ach, "ojcze", tak? Czyli teraz przeszliśmy już do takiego tytułowania? Wspaniale, to był z całą pewnością dobry znak. Kobieta prawdopodobnie użyła tego słowa nieświadomie - i właśnie to było w tym wszystkim najlepsze. Wyglądało na to, że całkiem łatwo było jej przyzwyczaić się do myśli, iż rzeczywiście łączą ich pewne więzy... To zaś w znaczącym stopniu ułatwiało wszelkie możliwe manipulacje. Wystarczy spojrzeć na takiego Thora... Choć z drugiej strony akurat on z całą tą swoją miłością był już wręcz ekstremalnym przypadkiem. Wracając jednak do pilniejszej kwestii... Njord. Bóg wiatru. Cóż, z całą pewnością było to stworzenie zdolne do wywołania niezłego zamieszania - najpewniej wystarczającego, aby ściągnąć wzrok Heimdalla, a wraz z nim uwagę wielu strażników. Mógłby więc zadziałać jako substytut Ran... To oszczędziłoby im sporo czasu, a po panią mórz mogliby się zawsze wybrać później. Tak mogłoby być nawet lepiej. Co prawda powody kierujące poczynaniami Ran były łatwiejsze do rozszyfrowania, a co za tym idzie istniała mniejsza szansa na oszustwo, niż ze strony Njorda, lecz mimo to ryzyko i tak było niewielkie - na tyle, że czarnoksiężnik skłonny był je podjąć. Przy najbliższej okazji wybada sobie dokładnie pobudki nowego sojusznika. "W takim wypadku możesz zapomnieć chwilowo o Ran - tobie zostawiam decyzję. Pozyskaj ją dla nas, jeśli uważasz, że szybko zdążysz to uczynić. W najgorszym wypadku później zaprosimy ją do współpracy, bo tak czy siak jest cennym sprzymierzeńcem... Ale Njord nam póki co wystarczy. Chcę, aby zasiał zamęt u bram miasta - jak najwięcej i jak najszybciej, ale uprzedź mnie kiedy dokładnie będzie zaczynał. Heimdall na pewno od razu się nim zainteresuje i wówczas będziesz mogła przenieść się do skarbca. Pamiętaj o zaklęciu ochronnym... I przynieś mi obiekty, które ci ukazałem. Spiesz się. Mój tutejszy sojusznik jest najwyraźniej skłonny zdradzić dla mnie Asgard... Pod pewnymi warunkami. Przy nim nie będziemy rozmawiać o niczym istotnym. Wierzę, że będziesz potrafiła odegrać wraz ze mną odpowiednie sceny, aby utrzymać go po naszej stronie..." No tak - to ostatnie może z czasem stać się dość trudne... Skomplikowane. Jakby nie patrzeć bez większych problemów odzyskał właśnie poparcie Thora, ale co dalej? Przecież mimo wszystko bóg piorunów nie był zupełnym idiotą, choć jego naiwność momentami sprawiała, że otoczenie jako takie odnosiło inne wrażenie. W końcu może zorientować się, że coś nie jest do końca tak, jak mu to trickster przedstawił... Zapewne do tego właśnie dojdzie... A w takim wypadku świat może nagle stać się dość bolesnym miejscem. Loki wolałby tego w miarę możliwości uniknąć. Przydałoby się już zacząć szykować odpowiedni plan na tę ewentualność. Póki co jednak... Musiał wyjaśnić mu jeszcze parę rzeczy. "Przede wszystkim liczy się czas, mój drogi. Konieczne jest przeprowadzenie akcji jak najszybciej. Zostań przy mnie do tego momentu, w innym wypadku nie będę mógł cię przyzwać... Będąc w takim stanie. Sam rozumiesz. My sami nie będziemy musieli wiele zrobić, ktoś z zewnątrz przyniesie nam ten problematyczny obiekt - pod osłoną zaklęcia, więc nikt się nie zorientuje co się stało. Wszystko przygotowałem. Pozostaniemy ukryci przed wzrokiem Heimdalla i nie będzie w stanie odnaleźć nas tam, dokąd się udamy... Będziemy bezpieczni - i Asgard również, wolny od tego przeklętego artefaktu..." Zaraz potem Loki otrzymał wiadomość od Heli - o tym, że wszystko jest na dobrej drodze i już wyruszają. Były to dobre wieści; szybkie przeprowadzenie akcji stanowiło w końcu jeden z priorytetów. Oby tylko sobie poradzili... |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Sro Sie 22, 2012 2:09 pm | |
| W oddali rozległ się odgłos rogu - w sypialni praktycznie niedosłyszalny, przynajmniej początkowo. Zaraz potem jednak rozbrzmiewać zaczęły kolejne, coraz bliżej i bliżej, a więc i co za tym idzie: głośniej. Niesiony przez nie przekaz był jasny dla każdego wojownika Asgardu: jesteśmy atakowani. Stojący za drzwiami strażnicy pozostali oczywiście na posterunku, lecz mimo to zapanował między nimi istny zamęt. Natychmiast zaczęły się zapytania, rozmowy na temat tego, co się dzieje. Prowadzone były podniesionym głosem pełnym niepokoju - słowa nie mogły jednak dotrzeć do sypialni przez grube ściany pałacu.
|
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Pią Sie 24, 2012 10:47 am | |
| W momencie, gdy Loki wyciągnął do niego dłoń doznał dziwnego wrażenia. Tak jakby to był moment ostatecznej decyzji, końcowego kroku, po którym nie będzie możliwości odwrotu. I tak by raczej z niej nie skorzystał – ha, raczej? W chwili obecnej czuł, że jest w stanie pochwycić ową dłoń i podążyć za nią naprzeciw samemu Ragnarokowi. I nie ważne co się stanie, tak długo jak jego brat będzie obok nic innego nie ma rangi priorytetu. Zdawał sobie sprawę, że właściwie taki układ przewiduje również wszelkiego rodzaju intrygi, zdrady i tym podobne opcje niezgodne z jego wewnętrznym kodeksem moralnym. Wiedział o tym doskonale, to już przestawało czaić się tylko w podświadomości, wysyłać ostrzegawcze mini-impulsy czy pulsować na alarm. O nie, miał już po prostu taką świadomość, którą – co najlepsze – akceptował. Sytuacja jasno mu się już rozgraniczyła. Zostanie w Asgardzie obserwując opadającego z sił brata i poza słowami nic nie zaoferuje albo pomoże Lokiemu, będzie mu cały czas towarzyszył, był tuż obok, wspierał – tak jak powiedział, nie ważne co, zawsze znajdzie się tuż obok, zbyt długo było inaczej. Jeśli będzie niszczył własne credo… Trudno, powoli wyniszczy się psychicznie, ale uznawał to za naprawdę małą cenę, szczególnie po tym roku. Tak, to było zdecydowanie za dużo. Niektórzy powiedzą „ha, to taki krótki okres czasu dla kogoś kto może żyć tysiące lat”. Może i krótki statystycznie, w porównaniu jako takim. Jednakże jeśli się straci kogoś najcenniejszego, bezpowrotnie (bo tak przecież myślał), mało tego – zda sobie sprawę jak wielki wkład miał w całą tragedię, która się rozegrała… Rok nabiera rangi bolesnej, wręcz rozszarpującej od środka wieczności, podczas której trzeba się budzić i zdawać sobie sprawę: Własny upór, chciwość, egotyzm, wręcz czysta głupota doprowadziły do tego. Loki nie wróci, nie wypowie jednego słowa, nie wykona żadnego gestu. Nie wyłoni się, jak to miał w zwyczaju, gdy byli sami, zza któregoś z filarów i nie doda mu otuchy lub nie wykona, którejś ze swoich sztuczek. Loki nie żyje. Nie, już nigdy więcej nie chce tego przeżywać. Nie odpuści już, gdy okazało się, że jest inaczej. Spojrzał na brata uważniej na kilka sekund, właściwie przesunął po nim wzrokiem, jakby dla pewności. Żył. Unosząca się klatka piersiowa, spoczywające na nim spojrzenie, które zdecydowanie nie należało do umarłego, słowa opuszczające jego usta, gesty, które wykonywał. Aż miał ochotę się uśmiechnąć z radości, ulgi. Pohamował jednak tę reakcję, po czym podszedł do trickstera i delikatnie ujął jego dłoń, po czym zasiadł tuż obok na skraju jego łoża. O tak, kolejny przykład jak bardzo tak drobny gest pomagał bogu piorunów, jak kurczowo trzymał się każdej danej mu w ten sposób szansy. - Wybacz, bracie. Założyłem, ze będziesz potrzebował przestrzeni dookoła siebie, bym w każdej chwili mógł się oddalić umożliwiając Ci odpoczynek, jeśli tylko tego sobie zażyczysz. – odpowiedział powoli, acz dosyć naturalnym tonem, w którym pobrzmiewała wyraźna (dla kogoś takiego jak Loki) nuta troski. Jednocześnie zreflektował się i odpowiedział na przekaz telepatyczny, dosłownie dwie sekundy, po tych słowach. Chciał, by zajęło to jak najmniej czasu, pragnął zachować jak najlepiej pozory krótkiej wymiany zdań, która toczyła się na głos i nie przeciągać konwersacji telepatycznej. ”Rozumiem. Jestem gotowy w każdej chwili udzielić Ci odpowiedniej pomocy, tak jak powiedziałem. Daj mi tylko odpowiednie instrukcje, Loki.”, a po chwili wahania dodał ”Dobrze jest Cię mieć znowu obok, mój bracie. Gdy to wszystko się skończy – w końcu wszystko pójdzie odpowiednim torem.” I tym razem to on ujął mocniej na krótką chwilę dłoń Lokiego. Trwało to kilka sekund i było raczej mimowolnym gestem, który najpierw wykonało ciało blondyna, a dopiero potem mózg stwierdził, że właściwie i tak w końcu by to miało miejsce. Thor spojrzał bratu prosto w oczy i tylko na moment, dosłownie sekundę po jego twarzy przebiegł cień uśmiechu, który pozostał jednak niczym refleks świetlny w jego oczach. Niewyraźny odgłos pierwszego roku młody bóg uznał właściwie za omam – dzień pełen wrażeń, możliwe, że jego zmysły nie do końca już funkcjonowały w tak drobnych sprawach jak powinny. Gdy jednak dźwięk nasilił się i definitywnie opuścił krainę złudzeń w sercu blondyna zakiełkował niepokój, który szybko rósł. Zerwał się na równe nogi i postąpił krok do przodu, jakby od razu chciał biec, by sprawdzić sytuację, jednakże zaraz przystanął w miejscu, ściągnął brwi i spojrzał na Lokiego. W pierwszej chwili zwątpienie zaatakowało jego umysł – co jeśli porywa się w siatkę kolejnych kłamstw, jeśli skończy ponownie o krok od śmierci i to z ręki tej osoby, najważniejszej w jego życiu, siedzącej zaledwie metr, może dwa od niego? Po chwili jednak stłumił ten nagły atak właściwie strachu. Nie, zobowiązał się do zaufania, podarował szansę nie tylko tricksterowi, ale i samemu sobie. Zacisnął usta, po czym odetchnął głęboko. ”Część twego planu?”, jednakże na głos dodał, co by nikt z potencjalnych obserwatorów nie miał wątpliwości: - Zostanę z Tobą dla bezpieczeństwa. W tym stanie pozwól, że ja będę Cię bronił, jeśli zajdzie taka konieczność. W końcu nadal jesteś członkiem rodziny królewskiej. Straż, Sif i pozostali przyjaciele powinni poradzić sobie z agresorem, natomiast jeśli nie – wyprostował się – Twa ochrona jest mym priorytetem, jako brata. Jego spojrzenie nie znosiło sprzeciwu.
|
| | | Hela
Liczba postów : 169 Data dołączenia : 26/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Pią Sie 24, 2012 12:17 pm | |
| Bogini umarłych, mogła się spodziewać różnych rzeczy. Wiedziała, że kiedy przybędzie do Lokiego, na jej drodze mogą stanąć zaalarmowani strażnicy. Dwóch, trzech, pięciu... Tak, zawsze to było możliwe. Nawet dosyć prawdopodobne, powinni oni stać na zewnątrz "celi", a nie w środku. Poza tym, mogła brać pod uwagę inne utrudnienia, jak jakaś blokada mocy. Nawet kajdany, choć o czymś takim i innych ekscesach Loki zapewne by ją uprzedził. Ale nawet z tym by sobie poradziła, szczególnie kiedy miała przy sobie te trzy artefakty, swój Nightsword oraz umiejętności. Nie przychodziło jej nic innego do głowy, co mogłoby sprawić większy problem. Do czasu, aż pojawiła się w komnatach ojca. Hela zmaterializowała się od razu w sypialni Lokiego. Z tamtego miejsca wyczuwała go telepatycznie, więc wygodniej było znaleźć się od razu przy nim. Kobieta wciąż brała pod uwagę ewentualnie trudności, np. w postaci straży. Dlatego zamiast pojawić się w zwykłej, wyprostowanej pozycji, osoby przebywające w sypialni ujrzały schyloną, opierającą się o jedno kolano postać z długą, zieloną peleryną. I kiedy uniosła głowę, żeby zorientować się w sytuacji... Hela spodziewała się wielu rzeczy. Ale nie tego, że poza czarnowłosym mężczyzną ujrzy Thora. Zadziałała od razu, prawie automatycznie. Niebieska szkatuła znalazła się z cichym stuknięciem na podłodze, szybko odwinięta z magicznego materiału. Tym samym też Hela zyskała możliwość posługiwania się prawą ręką, co bez wahania wykorzystała. Ułamek sekundy później, zielonkawa rękojeść Nightsworda pewnie leżała w jej dłoni, a srebrne ostrze zostało wycelowane w przyszłego władcę Asgardu. Część klingi wciąż była nieco zakrwawiona - pozostałość po strażnikach ze skarbca. Sama bogini umarłych stała już wyprostowana, w lewej dłoni wciąż trzymając kulę oraz rękawicę. Zbyt wiele rzeczy leżących na podłodze obok niej nie było też dobrym pomysłem. A szkatuły Thor sam nie ruszy. Zielone oczy były utkwione w jasnowłosym mężczyźnie, jednak bogini nie miała zamiaru czekać na dłuższe wyjaśnienia lub na to, aż ten wyciągnie swój Mjolnir. Ale co tak właściwie robił tutaj bóg piorunów? Przybył sam pilnować Lokiego, kiedy usłyszał róg? Czyżby aż tak mu nie ufał? Ciekawe. Chociaż zdecydowanie kłopotliwe i utrudniające całą akcję. I zobaczył ją. Raczej nie rozpoznał, bardzo w to wątpiła, ale Odin nawet po krótkim opisie powinien połączyć co niektóre fakty. Ciekawe tylko jak teraz pozbędą się przyszłego władcy? Cóż, zobaczą. Na początek zapewne spróbuje przebić go kilka razy Nightswordem. Po tym będą się martwić. W między czasie też Hela doszła do wniosku, że powinna skontaktować się z Njordem i Ran. Już dosyć długo walczą, a we dwójkę mimo wszystko nie poradzą sobie, jeśli Odin zacznie interweniować. "Njordzie, jestem u Lokiego. Przenieście się pod skałę Fenrisa. W Midgardzie mielibyśmy problem z odnalezieniem się" wysłała krótko do boga wiatru, kiedy udało jej się odnaleźć go telepatycznie. Co prawda, wolałaby sama z Lokim udać się do brata i go uwolnić, ale faktycznie, znalezienie siebie nawzajem w Midgardzie byłoby zbyt kłopotliwe. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Pią Sie 24, 2012 4:34 pm | |
| Gdy brat ujął go za rękę i usiadł tuż obok, Loki pozwolił sobie na obdarzenie go bladym uśmiechem, po czym kiwnął nieznacznie głową na znak, iż przyjął do wiadomości wypowiedź boga piorunów - lecz po prostu nie uznał za konieczne udzielić mu na nią słownej reakcji. Prawdę mówiąc w ogóle wolał o niej nie myśleć; nikomu by to nie wyszło na dobre, a już na pewno nie jemu samemu. Oczywiście pasowała mu troska brata - w pewnym sensie był nawet ciekaw jak daleko się ona posuwa, jak głęboko sięga. Na ile mógłby sobie teraz pozwolić? Na wiele, tego był pewien, ale gdzie dokładnie leżała granica? Jak interesującą kwestią by to nie było, oby jednak nie musiał tego sprawdzać... Choć głos rozsądku podpowiadał mu, że niestety, tak dobrze nie będzie. Wystawianie zaufania Thora na próbę może okazać się być niebezpieczne, lecz mimo wszystko momentami niezbędne. I wcale nie pomagało mu to, jak brat ściskał jego dłoń, jednocześnie myśląc w ten irytująco naiwny sposób o ich wspólnej przyszłości. Trickster naprawdę nie miał w tej chwili ochoty obchodzić się z sentymentami - zajmowały go o wiele istotniejsze problemy. Musiał się skupić na przeprowadzeniu całej akcji w taki sposób, aby utrzymać przy sobie wszystkich cennych sojuszników... Którzy prawdopodobnie niezbyt się wzajemnie polubią. I to wszystko tylko na jego głowie - a tu jeszcze Thor tak go rozpraszał... To znaczy rzecz jasna rozpraszanie polegało w tym wypadku na wyprowadzaniu go z równowagi. Na denerwowaniu go, żeby czasem nie było na tym polu żadnych wątpliwości. Nieśmiały i nieomal nieuchwytny uśmiech, szczery wzrok - prosto w oczy, a do tego jeszcze słodkie słowa - a w zasadzie myśli - o tym, jak to wszystko potoczy się teraz właściwym torem... Okropność. Tak, zdecydowanie okropność - i w dodatku hipokryzja... Powodująca dziwny ból w klatce piersiowej. To musiał być odzew starych ran - tych zadanych lata temu. Nic więcej. Wypadało mu jednak odpowiedzieć - dla utrzymania pozorów. "Tyle mogę ci obiecać. Zadbam o to." W tym właśnie momencie uwagę boga chaosu przykuł cichy, wyraźnie dochodzący z oddali dźwięk, stopniowo zresztą narastający. Być może początkowo uznałby go za złudzenie, gdyby nie to, że się go spodziewał, a wręcz go wyczekiwał. Odgłosy rogów służących jako alarm... A więc naprawdę się zaczęło. Cudownie - nareszcie. Szczęśliwie mężczyzna idealnie panował nad reakcjami swojego ciała, bo w innym wypadku zapewne uśmiechnąłby się tryumfująco - a nie mógł sobie na coś takiego pozwolić. Jeszcze nie teraz przynajmniej. Zamiast tego postarał się o zainteresowany, lekko zaniepokojony wyraz twarzy, lecz nie taki przesadnie przejęty. Był pewien, że w tej właśnie chwili Heimdall sprawdzał jego reakcję... Choć zapewne szybko przeniesie swą uwagę ku atakującym. W końcu stanowili oni bardziej palący problem. Loki bez słowa obserwował jak jego brat poderwał się z miejsca i ruszył ku drzwiom tylko po to, aby praktycznie natychmiast się zatrzymać. Był to ciekawy obraz odzwierciedlając wewnętrzne rozdarcie między zobowiązaniami wobec całego kraju, a - z braku lepszego słowa nazwijmy to - członka rodziny. Ani przez sekundę nie pomyślał, że Thor mógłby go obecnie zostawić; czuł, że już teraz posiada nad bogiem piorunów wystarczającą władzę, aby go przy sobie zatrzymać... Jak długo będzie w stanie odgrywać swoją rolę. "Poniekąd. To nasi sojusznicy, nie przejmuj się nimi." Trickster był pewien, że stosunkowo szybko uda mu się przekonać wszystkich do tolerowania się wzajemnie. Nie będzie to oczywiście łatwe, ale nie do takich rzeczy udawało mu się już namówić inne istoty, często niezwykle oporne i uparte. Nie miał złudzeń; nigdy nie utworzą względnie sobie ufającej drużyny, współpraca nawet na najbardziej podstawowym poziomie będzie trudna, ale poradzą sobie. Wystarczy, że on sam odpowiednio nimi pokieruje. Zadba o to, aby Hela i Fenris byli razem i otrzymali sporą swobodę, może nawet pozyskali Jormunganda, Ran dostanie swoją zabawę - chętnie jej w tym zresztą pomoże z daleka - a Njord... Cóż, czegokolwiek by nie chciał, nie powinno to stanowić większego problemu. Jak długo będą zadowoleni, chętnie zagrają dla niego, kiedy o to wystąpi. Thor natomiast był już całkiem inną kwestią. Pozostali jakoś się dogadają, lecz stosunki z bogiem piorunów zapewne pozostaną napięte... Z każdej strony. Przede wszystkim Loki świadomy był konieczności trzymania brata blisko siebie. Właściwie nie powinien nawet na chwilę spuszczać go z oczu - bo jeszcze ktoś zacznie siać w jego umyśle zbędne wątpliwości. Coś takiego mogłoby się źle skończyć. A nuż zacząłby pytać o problematyczne kwestie... Nie ma co ryzykować. Thor był mu potrzebny - nie tylko ze względu na swoją siłę. -Tak uczyń...- Loki patrzył teraz bratu prosto w oczy, z ledwie skrywanym namysłem. Tak... Nie chodziło jedynie o jego moc, choć była ona oczywiście niezwykle istotnym elementem... Ale możliwym do zastąpienia. Teoretycznie rzecz biorąc trickster mógłby znaleźć innego sprzymierzeńca, nawet wielu, w tym potężnych - ale czym by ich sobie pozyskał? Obietnicą rozrywki, zemsty, władzy? Pewnie, były to niezłe karty przetargowe, ale jednak nie gwarantowały wierności... Thor zaś będzie lojalny, jeśli tylko bóg chaosu odpowiednio się z nim obejdzie. Co więcej, będzie lojalny z własnej woli, potencjalnie na stałe - nie dla osiągnięcia jakiegoś osobistego celu, lecz po prostu dla niego, dla ukochanego brata... I właśnie to czyniło z Thora najlepszego sojusznika - takiego, który nie zdradzi. Z zamyślenia boga kłamstw wyrwało zjawisko, które jakby nie patrzeć spodziewał się już teraz ujrzeć w każdej chwili. Prosto do jego sypialni przeteleportowała się kobieta, którą automatycznie uznał za swoją córkę - choć był to oczywiście pierwszy raz, gdy miał okazję zobaczyć ją osobiście. Pierwsza do głowy przyszła mu myśl, że teraz mogą już przynajmniej swobodnie rozmawiać - nie martwiąc się o wzrok Heimdalla. Była to znaczna poprawa sytuacji, którą przyjął z zadowoleniem - i nawet podsumował lekkim uśmiechem, który mógł także zostać zinterpretowany jako powitanie. Trickster niezbyt przejął się reakcją Heli na widok Thora. Jego oczy zmrużyły się nieznacznie, gdy szkatuła odstawiona została na podłogę, ale jednocześnie pochwalił kobietę w myślach za pomysł; była na tyle rozsądna, aby nie dotykać jej gołymi rękami. On sam nie musiał się tym oczywiście przejmować - poza tym podejrzewał, że nawet przez gruby materiał przemieniłby się w swą niestety prawdziwą formę... Ale teraz takie szczegóły nie były istotne. Potrzebował po prostu silnego źródła magii, szkatuła zaś nie tylko była potężna, ale i uwalniała jego naturę... Powinna więc zdjąć blokadę nałożoną na niego przez Odyna. Jeśli nie ona - to wciąż będzie mógł spróbować rękawicy, choć w tym stanie byłoby to zapewne bardziej niebezpieczne. Loki wstał z łóżka - zadziwiająco sprawnie jak na kogoś tak zmęczonego, lecz też bez zbędnego pospiechu - po czym znalazł się między swą córką i bratem, tyłem do tego ostatniego i bardzo blisko niego, tym samym tworząc coś na kształt bariery. Pięknie się zaczęło, nie ma co, lecz z drugiej strony nie mógł przecież uprzedzić Heli o czymś takim... Nie zaufałaby mu tak łatwo, a raczej: nie uwierzyłaby w to, że Thor zdradzi dla niego Asgard. Nie mógł sobie pozwolić na taką niedogodność. Później wszystko jej wyjaśni - po swojemu rzecz jasna. -Jesteśmy wszyscy po tej samej stronie. Dostałem twoje wiadomości... Co z pozostałymi? Odwołałaś ich już?- nie mogli sobie pozwolić na zwłokę. Wypadałoby jak najszybciej opuścić Asgard... Ale najpierw najważniejsze. Spojrzenie boga chaosu znów powędrowało ku szkatule i tym razem zbliżył się do niej, zupełnie swobodnie omijając wyciągnięty przez kobietę miecz, po czym pochylił się i podniósł artefakt. Gdy tylko go dotknął jego skóra zaczęła zmieniać kolor i już po chwili cała jego postać przybrała swą prawdziwą formę. Wciąż uparcie trwał zwrócony twarzą ku Heli - nie obchodziło go co ona pomyśli na temat jego wyglądu, w końcu sama nie należała tak naprawdę do miłych dla oka stworzeń, ale Thor... Lepiej, żeby nie oglądał go jako potwora - i na tym poprzestańmy. Mimo wszystko Loki szybko zapomniał o kwestii swego wyglądu - i, co za tym idzie, pochodzenia - kiedy poczuł pulsującą wewnątrz szkatuły magię. O tak, tego właśnie mu brakowało... Ale już niedługo. Ta energia była stara i potężna - idealna do celu, w którym zamierzał ją właśnie wykorzystać. Bez chociażby chwili namysłu sięgnął głębiej, zamykając przy tym oczy i w zasadzie odcinając się od materialnego otoczenia. Praktycznie natychmiast temperatura w pomieszczeniu zaczęła drastycznie spadać - do tego stopnia, że na wszelkich możliwych powierzchniach szybko osiadać zaczął szron. Moc szkatuły po raz kolejny udowodniła, że potrafi zneutralizować czary Odyna: nie tylko zniosła nałożoną przez niego barierę, ale i wypełniła trickstera, odbudowując jego rezerwy energii mistycznej. Lód zaczął się rozchodzić po podłodze i niektórych meblach i to właśnie stanowiło znak, że czas już przestać; Loki zdematerializował szkatułę, aby móc przyzwać ją, gdy będzie mu potrzebna; wraz z jej zniknięciem powróciła standardowa postać mężczyzny. Zaraz potem rozchylił powieki i spojrzał na Helę. -Najpierw zabierzemy mojego brata do bezpiecznego miejsca w Midgardzie, a potem wrócimy po twojego. Teraz zaś... Proszę o kulę i rękawicę- wymownie wyciągnął ręce ku kobiecie. Stał na tyle blisko, że w zasadzie teraz sam mógłby zabrać owe przedmioty, lecz przecież nie było takiej potrzeby, więc po co używać wymuszenia? Grzeczność nigdy nikomu nie zaszkodziła, zwłaszcza ta jedynie pozorna. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Sob Sie 25, 2012 11:37 am | |
| Gdy w sypialni pojawiła się kolejne postać – znikąd, co dodatkowo podkreślało wrażenie całego zajścia – Thor odruchowo chciał zareagować biorąc go za potencjalnego wroga. Trwało to jednak ułamek sekundy, gdyż porzucił ten zamiar po zorientowaniu się w jakiej pozycji znajdował się nowy przybysz, a raczej przybyszka. Wystarczyło mu to, by ocenić, że nie chce zaatakować Lokiego, a przecież taki był priorytet, czyż nie? W końcu miał plan, zapewne to jego sojuszniczka, jak widać był skłonny jej zaufać na tyle, by powierzyć zadania zebrania artefaktów… Zaraz. Całość trwała zaledwie ułamki sekund, jednakże bogu piorunów, wyćwiczonemu w boju, gdzie często tak niewielkie ilości czasu decydowały o życiu lub śmierci całych armii, zdołał objąć spojrzeniem zarówno rękawicę i kulę (co skwitował „on zawsze ma plan i powód” utwierdzając się w zaufaniu do brata) jak i szkatułę. I tutaj już mały impuls, acz nieco silniejszy niż przy poprzednich artefaktach, powiązał fakty i przypomniał mu pewien sekret. Tajemnicę, którą wyjawiono mu po „śmierci” Lokiego. Lodowi Giganci. Syn Laufey’a. Długo nad tym myślał swego czasu i właściwie zadziwiająco szybko oswoił się z tą świadomością. Jednakże dlaczegóż miałby mieć z tym problem? To był Loki, jego brat, osoba najważniejsza we wszystkich dziewięciu światach i poza nimi. Mógł być kimkolwiek, jego geny nie miały znaczenia – jego uczucia nie opierały się na rodowodzie, wyrósł z takich zachowań i podejścia, pozbył się podobnego toku myślenia. No tak, osłabienie. Szkatułą zapewne miała posłużyć jako źródło energii, w końcu jakby nie patrzeć mag miał silny związek z tym przedmiotem. Właściwie jej obecność powinna być najbardziej oczywista, prawdopodobna, do przewidzenia, więc Thor po prostu zaakceptował jawiące się fakty. Cóż, w pewien dyskomfort (ujmując delikatnie) wprawił go za to miecz wycelowany prosto w niego. Szybka ocena sytuacji, zupełnie jak podczas walki – sojusznik, ale nie poinformowany o nim. Możliwe, iż uznał go za wroga, które chce wręcz przeszkodzić Lokiemu, zagrozić mu lub nawet unieszkodliwić. Właściwie nie mógł się dziwić takiemu podejściu, w końcu jakby nie patrzeć to on sprowadził trickstera z powrotem do Asgardu, a tym samym do zamknięcia. Ale teraz mniejsza o to. Postanowił się nie ruszać, uznał to za rozsądniejsze posunięcie. Zmierzył wzrokiem najpierw ostrze, po czym kobietę, która dzierżyła broń. Walka była im nie na rękę, na dodatek wierzył, że brat umie poskromić zapędy swoich pozostałych towarzyszy. Krew na klindze sprawiła, że mężczyzna zmarszczył brwi. Do kogo należała? Skarbiec? Biorąc pod uwagę „zdobycze” nieznajomej to miało najbardziej logiczne podłoże. Jego wyraz twarzy nie zmienił się, nawet, gdy Loki stanął w jego obronie. Ten właściwie drobny ruch niesamowicie podniósł Thora na duchu, prawie odesłało wspomnieniami do dawnych lat, gdy jeden drugiego bronił – czy to w zabawie, czy w prawdziwej walce, które przecież nie raz miały miejsce. Słowa jego brata potwierdziły hipotezę o sojuszniku, co jednak nie przeszkodziło mu zadać własnego pytania, dosyć zasadniczego, nawet jeśli zobowiązał się do pełnego zaufania. - Kim jest ta kobieta? Jego ton głosu był spokojny, acz bez najmniejszego trudu dało się wyczuć dystans, wręcz jakby gotowość. Dusza wojownika, nawet teraz każdy jego mięsień był napięty, by w każdej chwili umożliwić „właścicielowi” zadanie lub odparowanie ciosu, błyskawiczne zerwanie się z miejsca itp. Trwał jednak wciąż wyprostowany, nieruchomo niczym posąg. Tylko w jego oczach znać było drobne błyski, niby błyskawice, które jednak były raczej odbiciem charakteru niż groźby. Dominowało w nim opanowanie. Gdy trickster podszedł do szkatuły i ujął ją w dłonie blondyn nie mógł się powstrzymać i powoli przesunął się o parę kroków obserwując go. Chciał dostrzec jego twarz, by chociaż móc na niego patrzeć z boku, acz mając swobodny widok. Mimowolnie rozszerzył delikatnie oczy obserwując zmieniającą się postać boga kłamstw. Błękitna skóra z wzorami, czerwone oczy… Serce Thora zabiło szybciej, na moment zapomniał o upływającym czasie, dźwiękach rogów, kobiecie w zielonej pelerynie. Można powiedzieć, że widok Lokiego jako Jotuna wręcz go zamurował, jednakże , co ciekawe, nie w negatywnym tego słowa znaczeniu. Nie widział czy to dobrze, czy źle, nie zastanawiał się nad tym, szczerze powiedziawszy, ale… niesamowicie mu się to podobało. Może nie na jego twarzy, ale w oczach odmalował się po prostu zachwyt z nutą fascynacji. W pewnym momencie gdzieś pomiędzy myślami, obecnie tworzącymi lekki chaos, przebiła się jedna świadomość, słowo. ”Piękny.” Dopiero z małym opóźnieniem zorientował się, że temperatura zaczęła gwałtownie spadać, a sypialnie właściwie była w trakcie zamarzania. Poczuł gęsią skórkę, ale żaden dreszcz nie przeszedł przez jego ciało. Zimno, ha, co to dla niego. Nie lubił go, a i owszem, ale jest w stanie wiele wytrzymać chociażby bez żadnej reakcji. Z trudem powstrzymał zawód, gdy Loki wrócił do swej zwyczajnej postaci. Szybko jednak skupił się na jego słowach, po czym przeniósł wzrok na kobietę czekając na jej ruch.
|
| | | Hela
Liczba postów : 169 Data dołączenia : 26/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Nie Sie 26, 2012 9:51 pm | |
| Bogini umarłych zaczynała podejrzewać, że znajomość z bogiem kłamstw znacznie… urozmaici jej dotychczasowe życie. I to o całkiem sporą ilość atrakcji, bo najwyraźniej lista zaskakujących ją rzeczy wciąż się powiększała. A już z pewnością mogła dodać do niej samego Lokiego, który zamiast pozwolić jej działać… stanął w obronie Thora. Prawdopodobnie gdyby nie opanowanie Heli, wyuczone zachowanie i kilka innych istotnych szczegółów, kobieta właśnie upuściłaby miecz z wrażenia. Nie wyglądałoby to zbyt dobrze, szczególnie teraz, w obliczu czającego się w oddali zagrożenia ze strony strażników Asgardu, stojącego przed nią Lokiego, a także samego przyszłego władcy Asgardu – jeszcze do niedawna jej wroga. A teraz? Teraz już nie była tego taka pewna. Jeśli słowa „ojca” miały w jakiś sposób uspokoić Helę, w pierwszym momencie nie odniosły zbyt dużego sukcesu. Ostrze nie drgnęło nawet o cal, wciąż skierowane w Thora. A raczej miało być w niego, gdyż aktualnie od celu dzieliła go pewna osoba. „Wszyscy po tej samej stronie”, tak? Och, w to Hela wątpiła. Z jakiej racji bóg piorunów miałby być po jej stronie? Z żadnej. Więc po stronie Lokiego? Cóż, na to pytanie już bogini nie potrafiła odpowiedzieć. Miała jednak nadzieję, że bóg kłamstw w najbliższym czasie jej to wytłumaczy. Loki wspominał o sojuszniku z Asgardu. Najwyraźniej, o ironio, miał być nim sam Thor. Gdyby niecałą godzinę wcześniej ktoś zasugerowałby Heli coś podobnego, wyśmiałaby go i nazwała szaleńcem. A tu taka… niespodzianka. Nie mając żadnej lepszej alternatywy, bogini umarłych wreszcie upuściła Nightsword. - Powinni już czekać przy mym bracie – odpowiedziała Lokiemu, spoglądając to na niego, to na Thora. I na obu dosyć uważnie. Słysząc jednak pytanie jasnowłosego mężczyzny, w ostatniej chwili udało jej się nie skrzywić. A więc Asgardzki książę nie wie kto panuje w sąsiadujących ziemiach? Doprawdy, godne podziwu. Prawda, Hel nie jest zbyt chętnie odwiedzanym miejscem, lecz czy jakieś podstawowe wiadomości u kogoś na takim „stanowisku” nie powinny być wręcz obowiązkowe? Bogini nie przywykła również do traktowania ją jak powietrze. To niegrzeczne, prawda? - Owa kobieta, jest panią Helu i Niffleheim – zielone oczy znów zatrzymały się na Thorze chwilę dłużej. Przez krótki moment, bogini miała ochotę dodać „wuju” – choćby tylko po to, żeby móc z satysfakcją obserwować jego reakcję – wiedziała jednak, że jeśli nasz kochany książę nie jest poinformowany we wszystkich kwestiach, nie byłoby to dobre posunięcie. Dosyć kłopotliwe. Szczególnie dla Lokiego, choć aktualnie to był nieco mniejszy problem. Widząc jak „ojciec” zbliża się do szkatuły, Hela przesunęła się nieznacznie na bok, robiąc mu miejsce. Musiała przyznać, że przemiana w drugą formę wyglądała niecodziennie, ale miała w sobie pewien, powiedzmy, urok. Ochłodzenie pomieszczenia nie wywarło na niej szczególnego wrażenia, choć gdyby miała oceniać, taka temperatura zdecydowanie bardziej jej odpowiadała. Niffleheim potrafi być bardzo chłodnym miejscem. Kiedy kobieta oderwała spojrzenie zielonych oczu od Lokiego i szkatuły, by znów kontrolnie przenieść je na Thora… aż uniosła nieznacznie brew. Niecodziennie bowiem widzi się boga piorunów tak… zafascynowanego. Zauroczonego wręcz. Tylko czym? W pierwszej chwili Hela pomyślała, że szkatułą i jej mocą. Tak, ta moc jest naprawdę godna uwagi, nawet fascynacji. Może niekoniecznie powinien okazywać ją przyszły władca Asgardu, nawet w tak delikatny sposób, ale jednak. Lecz gdy pani Helu przyjrzała się dokładniej dostrzegła, że bóg piorunów wcale nie patrzy na szkatułę. Nie na nią, tylko na Lokiego. Lista rzeczy zaskakujących robiła się coraz dłuższa i ciekawsza. Czyżby przybrany brat, w takim nowym wydaniu, zrobił aż tak duże wrażenie na Thorze? Pytanie tylko – jak duże? Tak, z pewnością bogini umarłych jeśli będzie mieć ku temu okazję, z chęcią przyjrzy się dokładniej relacjom jej „ojca” i księcia Asgardu. - Podziwianie barwnych skutków działania szkatuły radziłabym odłożyć na czas po wydostaniu się stąd. Jestem pewna, że Loki nie będzie miał nic przeciwko powtórzeniu dla przyszłego władcy Asgardu prywatnego pokazu – zwróciła się do Thora, uśmiechając przy tym nieznacznie. Można by nawet powiedzieć, że uprzejmie. Tę nieznaczną poprawę nastroju bogini, zachwiały nieco wyciągnięte dłonie Lokiego. Nie dała tego po sobie poznać, lecz słowa mężczyzny nie przypadły jej do gustu. Najpierw niespodzianka z Thorem, teraz odstawienie go do Midgardu… Ale w tej chwili, wahanie nie przyspieszy jej powrotu do Fenrisa. A czasu mieli naprawdę mało. W każdej chwili ktoś mógł sobie przypomnieć o ich istnieniu i sprawdzić co tam u Asgardzkiego więźnia numer jeden. Hela schowała Nightsword do pochwy u swego boku, by następnie wręczyć kulę i rękawice Lokiemu. Wewnątrz robiła to bardzo niechętnie. Na zewnątrz jednak, żaden mięsień na jej twarzy czy w rękach nie zdradził tej niewielkiej rozterki. Do Fenrisa i tak i tak muszą iść. W końcu Loki raczej nie naraziłby się na gniew trzech bóstw, a ani Ran, ani Njord nie byliby zachwyceni, gdyby bóg kłamstw się teraz ulotnił.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokoje Lokiego Pon Sie 27, 2012 7:15 pm | |
| Wszystko wskazywało na to, że przynajmniej póki co sprawy układały się całkiem nieźle - o czym świadczył chociażby fakt, że jak do tej pory Hela i Thor jeszcze się wzajemnie nie zaatakowali, pomimo całego wyczuwanego między nimi napięcia. Trickstera w gruncie rzeczy zdziwił względny spokój brata; oczekiwał raczej gwałtowniejszej reakcji, a nie jedynie przyjęcia pełnej gotowości postawy... Lecz cóż, nie miał przecież zamiaru na to narzekać, wręcz przeciwnie - było mu to na rękę. To już bogini zmarłych sprawiała wrażenie bardziej nerwowej; oczywiście miała ku temu słuszne powody, dlatego też Loki nawet nie planował komentować jej zachowania... Na głos. Całkiem zabawne było natomiast to, w jaki sposób Hela została potraktowana przez boga piorunów - zupełnie tak, jak gdyby nie było jej tuż obok nich. Zwrócenie się przez Thora z zapytaniem do niego, zamiast bezpośrednio do niej nie było może zbyt kulturalne, ale za to tak niezwykle satysfakcjonujące... Przynajmniej z punktu widzenia Lokiego. Z drugiej strony musiał przyznać Heli dodatkowe punkty za to, że nie pozwoliła temu zdarzeniu jeszcze bardziej wytrącić się z równowagi - na zewnątrz, bo w głębi duszy prawdopodobnie zadowolona z takiego podejścia nie była. Ciekawe jak bardzo ją to dotknęło w rzeczywistości? Dobrze jednak, że powstrzymała się przed udzielaniem zbyt wielu informacji. Nie był to zdecydowanie czas, a już na pewno nie miejsce na wyjaśnianie Thorowi wszystkich szczegółów; być może zajmie się tym później, gdy znajdą się bezpiecznie w Midgardzie. Niestety już sam fakt, że pomagała im niezbyt popularna - a właściwie to wręcz wyklęta przez Odyna - postać stawiał całą "misję" w złym świetle... Lecz nie było to nic, czego bóg kłamstw nie mógłby odpowiednio sprostować, aby oczyścić się w oczach brata. Prawdę mówiąc już zdążył odpowiednio zmodyfikować w myślach podaną Heli historię, by potem móc przedstawić ją Thorowi. A skoro już mowa o kwestiach, które będzie musiał przedyskutować z bratem, gdy sprawy uspokoją się w wystarczającym stopniu... W trakcie nawiązywania kontaktu ze szkatułą Loki skupiał się właściwie niemalże tylko na niej; musiał ją w końcu uważnie kontrolować - i siebie samego również - aby nie rozpętać przypadkiem lub zupełnie umyślnie lodowego piekła, które na pewno szybko wykroczyłoby poza granice jego sypialni. Mimo tego częściowego odcięcia od reszty świata nie pozostawał całkiem głuchy - a przynajmniej nie na przekazy myślowe. Nie zerwał swego telepatycznego połączenia z Thorem, lecz po prostu na moment o nim zapomniał, dlatego tym bardziej zaskoczony był odbierając od brata jedno krótkie słowo... "Piękny", tak? O dziwo Loki natychmiast zrozumiał, że określenie to z jakiegoś niepojętego powodu odnosi się właśnie do niego samego. Nie potrafił pojąć jak ktokolwiek przy zdrowych zmysłach mógłby użyć w stosunku do niego - to znaczy do jego prawdziwej formy rzecz jasna - takiego epitetu, lecz w tej chwili nic innego tak naprawdę nie wchodziło w grę... W przypadku dowolnej innej osoby uznałby to zapewne za umyślną obrazę, przemyślany docinek, bolesną ironię - ale Thor przecież nie był do czegoś takiego zdolny... Nie on - i już zdecydowanie nie w odniesieniu do trickstera. Czyżby więc naprawdę tak uważał? Ta opcja jawiła się Lokiemu jako zgoła niemożliwa, ale z drugiej strony żadna inna nie miała logicznego sensu. Cóż, w każdym bądź razie - to by było na tyle, jeśli chodzi o ukrywanie tej postaci przed bratem... Może to nawet i lepiej? Przynajmniej od razu miał to z głowy - i w dodatku Thor zdawał się nie mieć nic przeciwko, delikatnie ujmując. Nawiasem mówiąc, blondyn całkiem nieźle zniósł też fakt, że Hela wyniosła ze skarbca nie tylko ten jeden artefakt, o którym Loki już mu wspominał i uprzedzał, ale i dwa inne potężne przedmioty. Obecność szkatuły zapewne zaakceptował po prostu rozumiejąc przygotowane dla niej zadanie, lecz to zaufanie - choć naiwne - i tak było niesamowicie głębokie... I w dodatku wypełniało boga chaosu dziwnym uczuciem zadowolenia z siebie. To w końcu dla niego... Nie o tym jednak teraz. Z zamyślenia boga kłamstw wyrwały słowa jego córki, która najwyraźniej również zorientowała się w nastroju Thora - nie na drodze telepatii, tego był praktycznie pewien, a więc musiało to się wręcz odbić na jego twarzy... Aż szkoda, że nie uchwycił wówczas jej wyrazu. Może wtedy miałby jako taką pewność, że rzeczywiście słusznie zinterpretował jego krótki - i prawdopodobnie zarazem przypadkowy - przekaz. -Być może pozwolę się na to namówić, lecz póki co... Czas już na nas- oczywiście nie miał najmniejszego zamiaru bez powodu powtarzać tego przedstawienia, ale to już wyjaśni sobie z bratem sam na sam, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. Rzecz jasna nie uczyni tego nazbyt dosadnie; musiał pamiętać, aby być dla Thora względnie miły... To dopiero będzie wyzwanie. Spojrzenie trickstera powędrowało ku artefaktom, które przekazała mu Hela. Niesamowicie kusiła go opcja wykorzystania rękawicy, lecz potrafił się przed tym powstrzymać; wiedział, że jeszcze nie pora na tę próbę. Kula natomiast... Cóż, nie było to co prawda jej główną funkcją, lecz zdolna była do otwierania przejść między światami. W dodatku wykorzystywała przy tym swą własną energię, co zwłaszcza w tej chwili było Lokiemu bardzo na rękę. Bóg chaosu wypuścił kulę Agamotto z dłoni, a ta - zamiast upaść na podłogę zgodnie z zasadami grawitacji - zawisła w powietrzu i niemalże natychmiast rozbłysnęła bielą. Już po chwili jej moc posłużyła do utworzenia portalu chwilowo łączącego to miejsce z Midgardem - zgodnie z życzeniem trickstera - i mającego zamknąć się tuż po ich odejściu. Ach, jak podejrzanie łatwo było nią sterować...
[z/t wszyscy troje] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pokoje Lokiego | |
| |
| | | | Pokoje Lokiego | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |