|
| Opuszczone doki | |
|
+4Loki Groot Rocket Raccoon Wolverine 8 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Opuszczone doki Sro Gru 25, 2013 12:00 pm | |
| Dawno opuszczone doki, pełne powierzchni biurowych, zardzewiałych kontenerów i bliskich zatonięciu łódek różnej wielkości. Zgaszone lampy okrywają cały teren ciemnościami, jedynym źródłem światła są latarnie przy ulicy. Całość leży w dzielnicy o dość niepochlebnej reputacji, położonej niedaleko Santa Monici, policja rzadko zapuszcza się w te rejony. *** Część doków uległa zniszczeniu podczas fabularnej walki. |
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Opuszczone doki Nie Lip 20, 2014 3:25 pm | |
| Opuszczone, zatęchłe, cuchnące starością, zaniedbane i mocno już zardzewiałe doki. Miejsce zdecydowanie odpychające i nie wzbudzające ani grama zaufania. Dominującym „zapachem” była tu mieszanka smrodu zdechłych ryb, kurzu, śmieci oraz wszechobecnej korozji. Szop skrzywił się z niesmakiem w chwili, gdy doszedł do niego cały ten odór. Istna tortura dla kogoś o tak wyczulonym węchu. Ale co miał poradzić, obowiązek obowiązkiem pozostanie, zaś patrol był czymś ważnym, nawet jeżeli dotyczył zwykłych, porzuconych doków. Rocket, wszedłszy na teren portu, nadstawił uszu oraz wytężył wzrok, szukając potencjalnych przestępców. Tym samym starał się dostrzec swojego drewnianego towarzysza, który… aktualnie mu gdzieś umknął. Cholera. Zaklął w myślach, rozglądając się naokoło. Niestety, niewiele to dało, zważywszy na to, że nasz ssak jest dość miernego wzrostu. To dało mu do myślenia. Raccoon wspiął się zręcznie na jeden z większych kontenerów i ogarnął jednym spojrzeniem cały „widoczek”. Stety, a może i niestety, nie znalazł niczego, co mogłoby go zainteresować. Szop przysiadł na chwilę, postanowiwszy zaczekać na rozwój wydarzeń, ewentualnie dołączenie do niego Groota. W tym czasie zaś mógł zawsze zrobić coś pożytecznego, toteż wziął jeden ze swoich pistoletów i zaczął go z uwagą doglądać, co jakiś czas przejeżdżając po metalu ściereczką wyciągniętą z jednej z kieszonek. |
| | | Groot
Liczba postów : 17 Data dołączenia : 11/07/2014
| Temat: Re: Opuszczone doki Pon Lip 21, 2014 1:15 pm | |
| Kolejny dzień, a raczej wieczór zmarnowany na cholernie nudne patrolowowanie. Zamiast poszaleć ze swoją ekipą to trzeba stać na warcie niczym jakiś żołnierz lub harcerzyk. Przeważnie na takich zwiadach nic, ale to nic się nie dzieje. Normalnie można zapuścić korzenie przez to ciągłe chodzenie tam i z powrotem czekając, aż jakiś potencjalny przestępca wpadnie w ich sidła. Albo sieć. W końcu pełno w tym rejonie łodzi rybackich. No tak.. jedna chwila nieuwagi i stracił z pola widzenia Rocket'a. Na szczęście, dzięki swojej umiejętności powiększania swojego wzrostu, Groot szybko odnalazł swojego towarzysza siedzącego na jednym z wielu kontenerów i skierował się w jego stronę. Jak zwykle, gdy nie miał co robić zajmował się swoimi spluwami, a drzewostwór mógł mu się jedynie przyglądać. Groot przycupnął obok swojego kompana i zaczał rozglądać się wokół. Po całym terenie były porozwalane wszelkiego rodzaju odpadki. Cały ten "krajobraz" nie wyglądał zbyt estetycznie, choć gdyby ludzie zabrali się do pracy i pozbyli się tych wszystkich zbędnych śmieci to na pewno wyglądałoby tu o wiele lepiej. No, ale cóż.. większość ludzi nie dba o takie miejsca. Jak na razie nie zapowiadało się na nic ciekawego. Żadnych podejrzanych szemrań czy Bóg wie czego. Chociaż kto wie.. wszystko się może zdarzyć, nawet jeśli się tego nie spodziewamy. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Opuszczone doki Pon Gru 08, 2014 9:19 pm | |
| Zwalniam obecnych z tematu. |
| | | Protist
Liczba postów : 8 Data dołączenia : 19/06/2015
| Temat: Re: Opuszczone doki Sob Cze 20, 2015 7:13 pm | |
| Protist przybył do Doków, były puste i takie ciemne. Mogę się tutaj ukryć i stąd badać tą planetę. Co prawda nie natknąłem się na niebezpieczne istoty. A raczej, nie spotkałem tak owych. Muszę być ostrożny, nigdy nie wiadomo, czy komuś nie spodoba się moja głowa i nie będzie chciał zrobić sobie z niej ozdoby. - Obcy miał wiele myśli, w głowie jednak, jego organizm wołał czegoś innego. Chciał jeść, był głodny i to bardzo. Był za duży, do najedzenia się mniejszym ptactwem. Potrzebował czegoś większego. A w tej okolicy, rozbrzmiewa wiele zapachów. Zapachów, które mogą dać mu pożywienie i to dużo. Kamuflując się Protist, wędrował po dokach. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczone doki Nie Cze 21, 2015 2:44 pm | |
| Ostatnie dni Herbert spędził odpoczywając. Rana w nodze może się szybko goiła i nie była jakoś wybitnie uciążliwa, ale dopóki jej nie zaleczył, codziennie medytując i używając leczniczych zaklęć, nie szwendał się nigdzie, ani nie próbował nawiązać kontaktu z nikim.
A skoro nie łaził nigdzie, to mu się nudziło, dlatego też tym namiętniej przeglądał internet, rozwiązywał quizy, brał udział w konkursach. I w jednym z nich wygrał kilkanaście tysięcy dolarów, oraz kilkudniową wycieczkę do Los Angeles, gdzie mógł pozwiedzać plan filmowy. Oczywiście z radością z tego skorzystał, więc znalazł się w tym pięknym, słonecznym mieście.
Plan filmowy został odwiedzony, jednak Herbi uznał, nic złego się nie stanie, jeśli chwilkę pokręci się po tym mieście i zobaczy jak ono wygląda. - I don't want to be the one, yhe battles always choose! Cause inside I realize, that I'm the one confused! - Śpiewając sobie, nie za cicho, ale też nie za głośno, szwendał się po okolicy, docierając między innymi do opuszczonych jak się wydawało doków. Na chwilę. Wprawdzie tu raczej ludzi było mało, prędzej jacyś bezdomni i małe grupki rozrabiaków, ale też można było zobaczyć jak to miejsce wygląda. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczone doki Nie Cze 21, 2015 7:48 pm | |
| NPC Storyline - Duskreaver|E. S. Garcia|Valanthyr -Skan zakończony. Kilka celów, jeden nie został rozpoznany. Czy mam to sprawdzić...? Odezwał się Duskreaver. A.I. stworzone przez uzdolnioną dziewczynkę, przy wykorzystaniu technologii nie pochodzącej z Ziemi, lecz od całkowicie innej cywilizacji w oparciu na ich zasadach. Maszyna towarzyszyła Emilio Garcii - miliarderowi który miał trochę za uszami, jednak starał się zachowywać niski profil i nie pokazywać światu medialnemu. Skuteczność w działaniu Jinkusu sprawiały, że ich współpraca przebiegała pomyślnie oraz bez zakłóceń. Mężczyzna był wysoki, metr dziewięćdziesiąt pięć centymetrów, bardzo dobrze ubrany w drogi garnitur z najwyższej pułki w kolorze czarnym, do tego biała koszula oraz czarny krawat. W tym wszystkim również buty za które można by wyżywić kilka miast przez miesiąc. Mężczyzna pociągnął nosem i spojrzał na swego "małego" towarzysza - mechanicznego wilka który rozmiarem był jakoś dwa i pół razy większy od większych psów. -Nie ma takiej potrzeby. Nasz przyjaciel pojawi się lada moment, a sam twój widok powinien odstraszyć mniej inteligentnych. Jeśli nie, myślę, że wspólnymi siłami damy radę pozbyć się nieproszonych natrętów. Skomentował mężczyzna, poprawiając lekko krawat i wyczekując dalej. Emilio zawsze miał plan awaryjny, pomijając już wszystkie plany standardowe, niemalże na każdy wypadek. Gdy było się kimś takim jak on oraz brało sprawy w swoje ręce - należało być przygotowanym. Zwłaszcza gdy wiedziało się o czymś o czym nie wiedziały nawet najważniejsze rządowe agencje. -Doki nie są dobrym miejscem do rozmowy na ten temat... -Cosmic cube...? Proszę, Duskreaver. Czego mielibyśmy się obawiać? Czy ktoś może polować na jeden z najpotężniejszych artefaktów we wszechświecie, chcąc go zdobyć, przywłaszczyć sobie dla władzy, siły oraz pieniędzy? -Wydajesz się bagatelizować problem... -Spójrzmy prawdzie w oczy, wilku. Doskonale wiemy, gdy jesteśmy podsłuchiwani czy obserwowani. Czy oddanie komuś poczucia kontroli, a następnie zasianie ziarna strachu nie jest... oto i nasz przyjaciel. Po tej krótkiej wymianie zdań, światła w opuszczonych dokach zamrugały, gasnąc i zapalając się ponownie, zupełnie jak by regularna dostawa prądu została zakłócona. Potem pojawił się czarny dym, przed dwójką istot prowadzących rozmowę. Dym uformował się w istotę pokrytą czarnymi niczym noc łuskami, posiadającą pazury i kolce na całym ciele oraz czerwone, świecące ślepia. Był to smok, nie jednak taki jakie znane były z legend na ziemi. Ten miał anthro budowę ciała, stał na dwóch łapach, wyprostowany oraz wyraźnie przystosowany do tej postawy niczym człowiek. Jego skrzydła wydawały się nie istnieć. Złożone kości na plecach nie posiadały błony, jedynie lekki cień wychodzący z nich. Samiec nie wyglądał na kogoś miłego, miał jakieś dwa i pół metra wzrostu i wyraźnie nie pochodził ze standardowego świata. Jakakolwiek magia nie była jednak od niego wyczuwalna, zupełnie jak by nie był istotą magiczną... albo skutecznie się ukrywał. Jego zapach również był bardzo słaby, niemalże niewyczuwalny, praktycznie uniemożliwiający wytropienie go gdziekolwiek indziej - zlewając się po prostu z otoczeniem. Gad, po pojawieniu się, podszedł do dwójki oczekujących go istot i skinął im lekko łbem, a oni odpowiedzieli mu tym samym gestem na powitanie. Widać miało się tutaj odbyć jakieś spotkanie...
Duskreaver:
- Spoiler:
E. S. Garcia:
- Spoiler:
Valanthyr
- Spoiler:
|
| | | Protist
Liczba postów : 8 Data dołączenia : 19/06/2015
| Temat: Re: Opuszczone doki Nie Cze 21, 2015 8:04 pm | |
| Dziwny zapach i specyficzna istota. Budowa ciała i łuski. Dobry obiekt, do ewolucji i głębszej adaptacji. Ukazanie się niewskazane. Kamuflaż wymagany.- Proste komendy jak u robota, przepływały przez głowę Protista. Spokojnie ruszyłem, po budowlach starając się pozostać niewykrytym. Dziwne Anomalie, będące w porcie sprawiały, że protist nie zachowywał się za spokojnie. Głód, jednak był coraz większy. Wielka istota, wyhodowana z próbówki była głodna. Nie miał pewności, o dalszym przebiegu wydarzeń. Obrał sobie najwygodniejszy, punkt obserwacyjny i czekał. Miał głęboką nadzieje, że nie uda się go wykryć. Nie chciał dać się złapać. Chciał tylko polować i jeść. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczone doki Nie Cze 21, 2015 8:21 pm | |
| - I don't know what's worth fighting for, or why I have to scream.. - Nie bardzo wiedząc, że w tym właśnie miejscu zrobił się nagle zjazd jakiś dziwnych osobników w postaci wygłodniałych kosmitów, miliarderów, robotów, czy innych, bliżej nieokreślonych stworzeń i niezrażony tym, że tu nic się nie działo, Herbi nucąc sobie dalej maszerował wzdłuż nadbrzeża.
- I don't know why I instigate and say what I don't mean.. I don't know how I got this way I know it's not alright.. so I'm breaking the habit! I'm breaking the habit tonight! - Teoretycznie rozglądał się za jakimś miejscem gdzie mógłby sobie spokojnie usiąść i z jednej strony mieć baczenie na okolice, czy znów jakaś grupka chcących się dowartościować dzieciaków nie będzie próbowała go zaczepić, co skończy się dla nich dość nienajlepiej, z drugiej móc sobie w spokoju popatrzeć na morze. Albo ocean, albo zatokę, bo nie bardzo interesował się do tej pory tym miejscem, więc też nie wiedział do końca na co patrzy. A to z kolei sprawiło, że w swoim umyśle zapisał, iż ma to sprawdzić jak tylko wróci do hotelu. Bo w końcu nie lubił czegoś nie wiedzieć..
Wychowany w górach, w odległym Klasztorze lubił patrzeć na taką bezkresną wodę. I chociaż o wiele bardziej lubił spędzać czas w otoczeniu, do którego przywykł, to jednak ten widok był również miły dla oka. Tyle że..
Spacerując zobaczył nagle widok, który sprawił, że zapomniał o czymkolwiek innym. Coś smokopodobnego, jakiś dym.. Demon?? W pierwszym odruchu Herbi poruszył palcami chcąc rzucić pocisk magiczny, ale zaraz się powstrzymał. A nóż scyzoryk to jednak nie był demon..? Różne dziwne stworzenia chodziły jak się okazało po tej planecie. Gotów do walki, gdyby była ona koniecznością, bądź do próby ucieczki, przyglądał się tej istocie, zauważając, że nie jest ona sama. A jej towarzystwo jeszcze bardziej zaskoczyło chłopaka i rozbudziło jego chorą ciekawość.
Tam było coś, co mu przywodziło na myśl walkę z robotami, jaką miał niedawno. Plus.. Tam był człowiek, czy tylko coś, co człowieka przypominało?? Próbował wyczuć od nich jakąś magię i tak trochę się zagubił. Różne rzeczy słyszał od Doktora, ale jakoś nie wyobrażał sobie, że w takiej sytuacji się znajdzie, ani nie bardzo też wiedział, czy tego typu grupki są czymś w miarę naturalnym tutaj, czy nie bardzo. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczone doki Pon Cze 22, 2015 9:31 pm | |
| NPC Storyline - Duskreaver|E. S. Garcia|Valanthyr Czarnołuski smok wyciągnął prawą rękę przed siebie, ustawiając otwartą dłoń wewnętrzną stroną do góry. W podobnej mgle co on przed chwilą, w jego dłoni pojawiło się szare, ołowiane pudełko. Obaj wilk oraz człowiek skierowali ku obiektowi swe spojrzenia, ciekawi zawartości. -To jest to o czym myślę...? Zapytał zaciekawiony miliarder. Ot miło by było położyć swe łapska na cosmic cube. Artefakt dający niemalże absolutną władzę. Kto by nie chciał? Wszak... był tylko człowiekiem. -Nie... Odezwał się czarnołuski smok. Jego głos był niski, zimny, wręcz przesiąknięty negatywnymi emocjami. -To crathygtanski artefakt. Rzucił. Garcia wyciągnął dłonie w kierunku pudełka, chwycił je, a następnie otworzył powoli. W środku znajdował się mały pierścień z czterema kolcami, nad którymi lewitowało coś co przypominało miniaturową gwiazdę. Człowiek chwycił pudełko, a smok cofnął się o krok do tyłu, pochylając się lekko i łapiąc oddech. Artefakt zaczął błyskawicznie pochłaniać wszelaką energię magiczną w okolicy, wydając się nią żywić lub czerpać z niej energię. Człowiek i wilk zauważyli nagłą zmianę u smoka. -Artefakt pochłania energię magiczną... skanuję... to crathygtanska technologia, jest prawdziwy. Odezwał się wilk. Emilio spojrzał na smoka, a następnie zamknął ołowiane pudełko, nie chcąc go męczyć. Nie omieszkał zadać dręczącego go pytania. -Przypomnisz mnie, Valanthyr, dlaczego służysz naszej sprawie...? Bez obrazy ale wydajesz się nie interesować takimi sprawami. Istota o twej sile... Zapytał, na co odpowiedź padła natychmiast. Smok tylko wpierw się wyprostował i zmierzył człeka swymi krwistoczerwonymi, świecącymi lekko ślepiami. -Kyrat pokonał mnie i oszczędził me życie. Honoruję jego wolę, służąc jego rozkazom i ucząc się od niego. Wyjaśnił smok. Zupełnie jak by... nie wiedzieli, że mają towarzystwo? Lub się tym nie interesowali? Wątpliwości szybko zostały jednak rozwiane. -Jesteśmy obserwowani. Człowiek oraz stworzenie wyraźnie nie pochodzące z tych okolic, na dachu. Odezwał się ponownie wilk. Smok o tym wiedział od początku, po prostu go to nie interesowało. Człowiek natomiast... można powiedzieć, że w tym towarzystwie nie miał obaw, by czuć się zagrożonym. Garcia wystąpił krok do przodu, mijając smoka i kierując swój wzrok najpierw na Herberta, a następnie w stronę Protista. -Uczono mnie, że nie ma honoru w zabijaniu słabszych. Damy więc wam możliwość wycofania się, ucieczki, uratowania swego życia. Co wy na to? Odezwał się miliarder. W tym momencie wilk wystąpił po jego lewej stronie, chwytając swym ogonem rękojeści noży przyczepionych do jego bioder. Maszyna przygotowała się do ewentualnej walki, ustawiając się przy tym w bardziej przyczajonej pozycji i skupiając się głównie na obserwowaniu Protista. Czarnołuski smok stanął natomiast po prawej stronie Garcii, w neutralnej, luźnej pozycji - skupiając swój wzrok na Herbercie. Widać dobrali sobie cele i oczekiwali reakcji ze strony tych, którzy im przeszkadzali. W międzyczasie mężczyzna schował pudełko do wewnętrznej kieszeni marynarki, by nie było niepotrzebnie na widoku.
Ołowiane pudełko:
- Spoiler:
Artefakt:
- Spoiler:
|
| | | Protist
Liczba postów : 8 Data dołączenia : 19/06/2015
| Temat: Re: Opuszczone doki Pon Cze 22, 2015 9:40 pm | |
| Oni mnie wyczuć i widzieć. Niedoskonały, musieć w najbliższym czasie stać się mnie wykrywalny. Maszyna, ona mnie znać. Atakować. Nie odpowiednio. Mówić, że smok być potężny. Esencja wymagana. Możliwość ulepszenia. Musieć oszukać, ukryć się na nowo. Przypuścić bardziej, skoncentrowany efekt. Głodny. Musieć się posilić. Przedmiot nie interesować. Oni powiedzieć, że chcieć zabić słabszy. Ja być gotowy, do walki nikt nie będzie zabijać słabszych. Wiele myśli przeszywało jego ciągle zmieniający się umysł. Dorastał, można by dojść do takiego wniosku. Jednak, nadal miał umysł dziecka. Chciał polować i jeść, nic innego go nie interesowało. Maszyna skupiła się na nim. Nie znał jej, jednak wiedział, że jego kwas dobrze przeżera metale. Musiał mieć tylko okazje. Wydał z siebie przeraźliwy warkot, który był esencją wszystkich przerażających od głosów zwierząt na ziemi. Przybrał jaskrawe barwy, które służyły jako znak ostrzegawczy. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczone doki Wto Cze 23, 2015 6:35 am | |
| Każdy praktycznie by się od razu wycofał, widząc takie towarzystwo. A już szczególnie ktoś, kto był zaprogramowany na bycie jednym z największych geniuszy. No ale spójrzmy prawdzie w oczy.. Herbi był jeszcze mało doświadczonym nastolatkiem, którego ciekawość była stanowczo większa niż u większości ludzi. Ta właśnie ciekawość, oraz zwykłe zaskoczenie sprawiły, że stał tak, przyglądając się uważnie tej dziwnej trójce.
Usłyszał, że smok jest kimś o dużej sile. I że wspomnieli jeszcze o kimś, kto był silniejszy. Zapamiętał to sobie, łącznie z tym, że szukali czegoś. Widział pudełko, patrzył jak je otwierają.. O! To coś wysysa energię magiczną! Oczy mu się trochę poszerzyły, szczególnie gdy widział jak to coś zadziałało na smoka. Taki artefakt mógłby się przydać do walki z demonami. I zapewne z silniejszymi magami, dla których zaklęcia są jedyną bronią. Jeśli artefakt wysysa magię, to pewnie z ich zaklęć również, czyli by je osłabiał. Fajna opcja..
Strasznie ciekawe było jednak to, czego jeszcze szukali. Miał wrażenie, że ten, w końcu całkiem ciekawy artefakt, rozczarował ich nieco. Czyli poszukiwali czegoś fajniejszego, potężniejszego. Herbi by chętnie to coś zobaczył.
W końcu jednak trzeba było zakończyć te przemyślenia, bo ta dziwna trójka zwróciła swoją uwagę na niego. A przy okazji okazało się, że to nie koniec nowości, bo zaraz rozległ się jakiś dziwny warkot i uwaga Herbiego na moment skupiła się na kolejnej istocie, jakiej nigdy w życiu nie widział. Przez moment skupił się, próbując wyczuć od tego nowego zawodnika jakąś energię magiczną. W końcu ten wygląd był dość demoniczny. Ale kicha.. Nic.. Może to jakiś kosmita? Albo wyhodowany potwór? To by już chłopaka nie zdziwiło.
Tylko co teraz.. To wszystko było zbyt interesujące, aby od tak sobie odejść i "zapomnieć" o sprawie. W dodatku nie było nigdzie powiedziane, że ta nowa bestyjka nie skorzysta z okazji i nie pogna za chłopakiem, czyli teoretycznie słabszą i samotną ofiarą, jak tylko Herbi się odejdzie z tego miejsca. Z drugiej strony ta dziwna trójka nie robiła nic o czym Herbi by wiedział a co by mogło zaliczać się do rzeczy "natychmiast do powstrzymania". Więc nie było ani jednego powodu, żeby z nimi walczyć a tak by się pewnie skończyło zostanie chłopaka tutaj. Gdzieś tam pojawiła się myśl, aby zwyczajnie do nich zagadać, ale pojawienie się tego nowego stworzenia uniemożliwiło to na razie.
Dlatego też ostrożnie zaczął się wycofywać, wzrokiem wypatrując jakiś większy kontener, oddalony trochę od tej całej gromadki, na który zaraz się zaczął wspinać. Przy okazji rozejrzał się za wszystkim, co leżało luzem i mógłby to jako broń wykorzystać. A na dachu kontenera znów przyjrzał się uważnie zarówno tej dziwnej trójce, jak i jaskrawej bestii sprawdzając, czy aby ich zainteresowanie nim nie przeradza się w coś niezdrowego dla niego, czy też, gdy się od nich oddalił, przynajmniej częściowo, to ich uwaga była już mniejsza. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczone doki Sro Cze 24, 2015 8:47 pm | |
| NPC Storyline - Duskreaver|E. S. Garcia|Valanthyr
-Mądre posunięcie. Skomentował człowiek, obserwując jak Herbert się wycofuje. Oczywiście wiedzieli, a wręcz widzieli, że nie uciekł. Jego ruch pozwolił mu jednak zadbać o to, by nie skupiali na Herbercie już takiej uwagi. Protist ujawnił się natomiast, wydobywając z siebie ryk, który jednak nikogo z tej trójki nie wzruszył. Jedynie człowiek i smok podnieśli na niego swój wzrok, wcześniej po prostu skupiając się na Herbercie. -Ciekawy osobnik... mógłby dobrze prezentować się jako trofeum. -To coś jest zbyt niebezpieczne by pozostawić ja na tej planecie. Dyrektywy federacji... -Chrońcie artefakt. Ja się nim zajmę. Rzucił czarnołuski, wtrącając się i zmieniając swój cel. Smok wystąpił kilka kroków do przodu, oddalając się nieco od swych kompanów i robiąc sobie trochę miejsca. Wilk oraz człowiek również wycofali się na bezpieczną odległość, bo jednak walka dwóch dwu i pół metrowych istot raczej wymagała miejsca. Smok postanowił wykonać pierwszy ruch, szybko to zakończyć. Na niebie błysnęło czerwone światło, a następnie z niebios "spadł" czerwony piorun, który trafił bezpośrednio w Protista, powodując spięcie wszystkich mięśni oraz potężny ból, uniemożliwiający normalne funkcjonowanie. Smok był istotą magiczną i właśnie z tej magii korzystał. Co ciekawe, energia pioruna nie rozeszła się po budynku, lecz po trafieniu celu po prostu zniknęła. Niestety stwór nie miał dane by wytchnąć po pierwszym uderzeniu, gdyż zanim chociażby upadł na dach budynku czy z niego spadł - grunt pod nogami mu zniknął, gdy czarnołuski uniósł go telekinezą - nadal nie wykonując żadnych ruchów ani gestów - a następnie rzucił nim o ziemię, jakieś pięć metrów od siebie. To uderzenie było nieco słabsze od trafienia piorunem, jednak nadal odczuwalne. Valanthyr jedynie obrócił się w kierunku istoty, stawiając lewą łapę z przodu wraz z lewym profilem, ręce mając spokojnie opuszczone wzdłuż ciała, a nogi dalej wyprostowane. Zupełnie jak by już wygrał to stracie. Możliwe bowiem, że przeciwnik nie znajdował się na jego poziomie. Niemniej jednak wszystko się zaraz okaże. Protist powinien być na ten moment nieco potłuczony i obolały, smok bowiem nie wkładał wiele siły w swe aktualne ataki. Wilk który towarzyszył człowiekowi - gdzieś nagle zniknął, jak by wyparował. Być może się ukrył, być może stał niewidzialny lub po prostu dokądś się udał.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczone doki Pią Cze 26, 2015 1:13 pm | |
| O cokolwiek tu nie poszło i kimkolwiek nie były te osoby, zaczęło się robić zabawnie i ciekawie. Herbi miał nadzieję, że sobie w spokoju poogląda to starcie, zanim wybuchy i użyta magiczna energia nie przyciągną uwagi Tarczy, czy jakichkolwiek "bohaterów". Albo chociaż zwykłych ludzi, których tu na szczęście było mało, jednak ktoś tam się mógł pojawić.
Ale oczywiście chłopak nie byłby sobą, gdyby tylko siedział, więc szybko znalazł jakiś patyk, pręt, czy cokolwiek innego, podobnego kształtu, ujął lewą dłonią i zbliżył do ust tak, jakby trzymał mikrofon. - Proszę Państwa, witamy wszystkich na tegorocznym półfinale mistrzostw mieszanych sztuk walki, organizowanych przez naszego sponsora, Przedsiębiorcę! - Mówiąc dość głośno wskazał dłonią na człowieka, który przybył tutaj ze smokopodobnym, oraz mechanicznym wilkiem. - Wielkie oklaski dla tego Pana! - Dodał jeszcze i usadowił się wygodniej. Uważnie przy tym obserwował okolice, oraz walczących, nie chcąc samemu zostać zaatakowanym z zaskoczenia, albo oberwać jakimś odłamkiem. Dobrze, że to starcie się odbywało kawałek od niego, no ale..
- W lewym narożniku widzimy obecnie naszego starego zawodnika, który jest dla nas wzorem do tego, aby nie patrzeć na pochodzenie. Jak wszyscy wiemy został zrobiony w Chinach jako podróbka smoka i jak większość ich podróbek nie w pełni przypomina swój odpowiednik. To jednak nie sprawiło, że się poddał, wręcz przeciwnie całemu światu pokazał, iż ma wielki talent. Powitajmy więc Palacza!! - Zagrzmiał trochę głośniej, po czym nachylił się w bok i nieco ciszej powiedział, jakby obok ktoś siedział, komu należy wyjaśnić. - Palacz wziął się stąd, że zawsze jego pojawieniu się towarzyszy kłąb dymu. Cóż.. Wszyscy modlimy się, aby rak krtani nie zakończył jego kariery.
Zaraz przeniósł wzrok na tego dziwnego, jaskrawego potwora, który wcześniej zaryczał. - W prawym narożniku widzimy nowego gracza, potężnego zerga, który, mimo tragicznej śmierci rodziców tuż po tym jak wykluł się z jajka, stał się czempionem swojego gniazda. Powitajmy więc naszego Żarłoka! - Znów mówił głośniej, do mikrofonu, co jakiś czas kątem oka zerkając na człowieka.
Widział artefakt, który wyraźnie osłabił smokopodobnego i, jak mówili, wysysał magię. Nie bardzo wiedział co się właściwie dzieje, kim są te wszystkie stworzenia, ani co chcą, ale chciał, aby walka potrwała chwilkę i nie była tak przykro jednostronna. Chociażby po to, aby miał czas zobaczyć cokolwiek. Dlatego też przy użyciu telekinezy chciał wyrwać szybko pudełko z kieszeni "Przedsiębiorcy" i przenieść artefakt, po drodze wyciągając go z pudełka, w stronę walczących. Gdzieś za plecami "Palacza", żeby ten nie wiedział za szybko co się dzieje, ustawiając artefakt tak, aby był zakryty przed oczami smokopodobnego. - Walka się zaczęła! Jak widać Palacz wytoczył od razu ciężką artylerię, zobaczymy, czy Żarłok się podniesie po tym ciosie! - Komentował dalej, wprowadzając swój plan w czyn. Na szczęście jego telekineza nie była magią, no i nie było po nim widać żadnych fizycznych ruchów, więc istniała pewna szansa, że główne podejrzenie spadnie raczej na potworka walczącego ze smokopodobnym. A jeśli się Herbiemu udało, to na koniec zakrzyknął jeszcze, lekko zaskoczony. - O! Trener Palacza wysyła mu małe wsparcie! |
| | | Protist
Liczba postów : 8 Data dołączenia : 19/06/2015
| Temat: Re: Opuszczone doki Pią Cze 26, 2015 3:19 pm | |
| ,,Ból. Istota przejściowa, uodpornić organizm. Dziwna Energia, pochodzenie nie zananę. Osłabienie, spalanie Materii Zapasowej. Plan gotowy. Nie dać skupić na sobie uwagi, by nie być trafionym. Odległość około 10-20 metrów.- Umysł Protista szalał. Chęć polowania, gotowa do działania. Jednak największym problemem stały się zdolności istoty. Jakby umiał, sprawić by zmienił swój punkt zainteresowania na coś innego. Albo sprawić, by nie mógł się skupić. - Głodny. Ostrzeżenie zignorowane. Posilić się.- Słowa tak samo jak myśli, nie należały do najbardziej zaawansowanych. Jednak, poza tymi prostymi stwierdzeniami znajdował się drapieżnik doskonały. Organizm zaczął spalać substancje zapasowe, które były przechowywane na taką okoliczność. Kosmita zaczął pracować na pełnych obrotach, jego odbudowana tkanek została dostosowana mniej, więcej do poziomu ciosu piorunem. Teraz jego celem stał się smok. Ruszył w stronę Smoka, celem jednak nie stała się linia prosta czy po prostu szybkie ruszenie. Protist biegł szybko obierając się na rękach i nogach. Zmieniał przy tym szybko barwę, starając się wykorzystywać zmienną ciemne-jasne, w celu osłabienia skupienia. Gdyby, tego było mało starał się unikać głębszego sprężenia. Przemieszczał, się w stronę obcego wykonując szybkie przeskoki i zmienne w różnych kierunkach. W chwili, gdy znalazł się wystarczająco blisko skoczył nad istotę. Zamachując się chitynowymi ostrzami, splunął sporą ilością kwasu, szybko jednak zaczął zwijać się, przez co mógł wykorzystać jeden atak. Potężny zamach ogonem od góry. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczone doki Sro Lip 01, 2015 8:36 pm | |
| NPC Storyline - Duskreaver|E. S. Garcia|Valanthyr Herbert dorwał się do jakiegoś kawałka pręta pozostawionego samemu sobie i zaczął głośno komentować to co się działo, zwracając na siebie uwagę - nie tylko stron walczących czy bogatego obserwatora - ale również garstki ludzi którzy akurat przechodzili w okolicy, a zwabieni krzykami przyszli zobaczyć co się dzieje. Smok w międzyczasie przekrzywił łeb na bok, słuchając tego co mówił do niego Protist. Valanthyr w pewnym sensie to rozumiał, jak to smok. Choć jego rasa była bardzo zaawansowana zarówno technologicznie jak i magicznie, to nie odwrócili się od swych instynktów. Nie oznaczało to jednak, że zamierzał dać się pożreć tylko dlatego, że to coś - dla niego - było głodne. Herbert chwycił na ślepo pudło z artefaktem, znajdujące się w kieszeni mężczyzny, a następnie wyszarpał je na zewnątrz, otwierając je w powietrzu. Ten gdy tyko zorientował się co się dzieje, wyciągnął rękę ku pudełku, prawie je łapiąc. Do tego cała jego ręka wraz z głową (jedyne widoczne części ciała) pokryły się czarnym kolorem, jak by coś się wewnątrz niego aktywował. Przez to prawie złapał pudło z artefaktem. Prawie, bo musnął je koniuszkami palców, a artefakt wypadł na zewnątrz. Słońce znajdujące się na pierścieniu runęło powoli ku ziemi, jednak zanim w nią uderzyło, wypuściło z siebie - bez ostrzeżenia - potężną falę energii. Uderzenie wyglądało niczym mała supernova, niszcząc wszystko co znalazła w swym zasięgu i nie dając niczemu ani nikomu czasu na ucieczkę. Energia o ognistym kolorze uderzyła w każdego, odrzucając wszystkich na kilkadziesiąt metrów do tyłu oraz raniąc każdego poważnie, powodując liczne złamania, pęknięcia kości, rany, otarcia oraz siniaki (pozwolę wam samodzielnie wybrać, radzę wykazać się kreatywnością bo mogę zmienić zdanie i samodzielnie narzucić uszkodzenia). Potem wszystko zrobiło się dla wszystkich ciemne, czarne, dźwięki na chwilę zamilkły... i po kilku minutach cała znajdująca się tutaj grupa zaczęła się "budzić". Herbert i Protist obudzili się na wypalonej ziemi, ranni, czując zapach spalenizny. Jeszcze przed chwilą były tutaj doki, kontenery, magazyny... teraz nie było niczego. Czarnołuski smok z którym miał walczyć Protist, zdążył już podnieść się z ziemi. Również był ranny, miał na ciele wiele ran ciętych oraz szarpanych, również oparzeń... choć nie wydawał się tym przejęty. Na skraju chodnika, gdzie na dole była woda, pojawiła się ręka. Mężczyzna powoli wciągnął się do góry. Na jego ciele nie było ran, nawet rysy. Jedynie brud, kurz oraz poważnie poszarpane ubranie, odsłaniające miejscami dobrze umięśnione ciało... jak na kogoś w jego wieku, mogło wydawać się to dość... dziwne. Był ktoś jeszcze, kto zwrócił uwagę smoka oraz bogacza. Mający jakieś dwa metry i sześćdziesiąt centymetrów wzrostu, czarnołuski gad w anthro postaci, kroczył powoli po spalonej ziemi. Powoli podszedł do małego pierścienia, artefaktu który niedawno był w pudełku - po którym nie było teraz nawet śladu. Wyglądał niczym smok, cały pokryty łuskami, kończyny zakończone pazurami o typowym dla "zwierzęcego" wyglądzie, do tego kolce pokrywające ciało, ogon, oraz białe kły, ślepia, dziwne "tatuaże" jak również właśnie pazury i dłoni u łap. Gad był dobrze zbudowany, umięśniony, niemniej jednak wyglądał bardziej na typ "atlety" aniżeli mięśniaka. -Czy to... widmo...? Zapytał mężczyzna, spoglądając na wielkiego, czarnego gada. Smok drgnął jedynie, rozkładając lekko swe skrzydła i otwierając dłonie, obnażając przy tym pazury. -Ten artefakt nie należy do ciebie, Widmo. Odezwał się gad o krwistoczerwonych ślepiach. Owe widmo, podniosło pierścień, łapiąc go pazurami, a następnie spojrzało po zebranych, uśmiechając się złowrogo. Czarnołuski chwycił pierścień w dłoń, zaciskając go w pięści i odezwał się do wszystkich. Nie jednak werbalnie, jak standardowa istota. Użył telepatii, bardzo potężnej telepatii. Każdy bowiem usłyszał go swym umyśle, nie mogąc nawet wyczuć połączenia. Zupełnie jakby ten niski, wrogi głos wydobywał się z ich własnych głów, nie był tworem istoty trzeciej. /Wiecie czym jestem... a jednak śmiecie stawiać mnie żądania. Waszym problemem powinni być te dwie pod istoty, przez które straciliście artefakt. Artefakt starożytnej cywilizacji, potęgę, prawda...? A może... spróbujecie go odebrać...?/ Po tych słowach, widmo stanęło wyprostowane, bez żadnych pozycji bojowych czy czegokolwiek innego. Obie ręce opuścił spokojnie wzdłuż ciała, ogon opadał na ziemię. Lewa dłoń była otwarta, ukazując długie i ostre pazury, prawa zamknięta, trzymała schowany artefakt. Czarnołuski gad wbił swój wzrok w niebo, a z daleka dało się usłyszeć syreny alarmowe, nadciągających pojazdów ratowniczych. Do tego miejscami dało się ujrzeć zwęglone zwłoki ludzi, którzy akurat byli w pobliżu, gdy doszło do wybuchu. Smok i człowiek jednak czekali, jak by nie do końca wiedząc co mają zrobić... lub zastanawiając się co powinni.
Widmo (aktualnie w formie anthro, tutaj poglądowo):
- Spoiler:
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczone doki Czw Lip 02, 2015 4:14 pm | |
| Herbert dostrzegł zmianę kolorystki "Przedsiębiorcy". A więc on też nie jest człowiekiem. Pewnie jakimś mutantem, albo cyborgiem. Może czymś magicznym.. Chociaż nie. Ten smokopodobny cuś jest istotą magiczną i na niego artefakt działał a na tego byłego już człowieka nie, czyli odpadało raczej.
Kolejną myślą było to, że ten niezidentyfikowany były człowiek najwyraźniej posiadał jakieś dziwne zdolności, bo artefakt, zamiast znaleźć się w pobliżu walczących, nad ziemią, spadł. A więc coś zniwelowało telekinezę Herbiego.
Na dalsze jednak dywagacje nie starczyło czasu, bo nastąpił wybuch. Dla Herbiego, który nie był tak wytrzymały jak wszyscy tu obecni zbawieniem było to, że znajdował się najdalej. Dużo dalej niż każdy z nich. Pewnie o wiele gorzej by było, gdyby to on się znalazł w centrum wybuchu. Niestety jednak i on odleciał nagle do tyłu, wyłączając się na kilka minut z rzeczywistości.
Otworzył ostrożnie oczy. Obraz miał zamazany, w uszach mu dudniło. Nie czuł własnego ciała, jedynie wiedział, że leży pod jakimś kontenerem niczym szmaciana lalka. Czucie szybko zaczęło wracać a wraz z nim pojawiał się ból. Olbrzymi ból.
Nie mógł poruszyć lewą ręką, zapewne została złamana. Lekko poruszył głową i zobaczył tkwiący w jego boku pręt, który wcześniej wykorzystywał jako mikrofon. Niektóre miejsca się dymiły, więc na pewno był poparzony. Kątem oka zobaczył, że jego stopa leży pod nienaturalnym kątem, pewnie skręcona, albo również złamana. Oddychał ciężko, czując że coś jest nie tak w okolicy płuc. Złamane żebro? Pęknięte? Potwornie go bolała głowa z tyłu, czuł tam wilgoć, ale nie był wstanie sięgnąć dłonią, aby sprawdzić. Siniaków, licznych otarć, czy tego, że miał rozcięcia w wielu miejscach nie liczył, bo to jakby był mniejszy problem. Tak czy psiak był na razie wyłączony z rozgrywki.
Gdzieś tam, jak przez mgłę, z oddali dotarły do niego słowa o widmie. Nie był wstanie się jednak na tym skupić, ani nawet zobaczyć co też się dzieje. Za to głos w jego głowie okazał się kolejnym błogosławieństwem. Zaskoczenie, zdziwienie i zaciekawienie pomogło mu chociaż trochę zapomnieć o bólu.
Kim jesteś? Zadał pytanie w myślach głównie po to, aby się czymś zająć i aby mieć się na czym skupić, gdy zacznie powolutku starać się poruszyć mniej poranioną ręką, żeby sprawdzić dokładniejszy stan swojego ciała. Nie miał siły wypowiadać tego na głos, ale skoro tamten był telepatą i to dość potężnym, to raczej nie było dla niego problemem, aby usłyszeć myśli Herbiego. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczone doki Nie Lip 12, 2015 8:39 am | |
| NPC Storyline - Duskreaver|E. S. Garcia|Valanthyr|Widmo Pod Protistem zarwała się gwałtownie ziemia, pochłaniając go i wrzucając do kanałów, gdzie jego los pozostał dalej nieznany. Obok Herberta z wielkim hukiem coś spadło albo raczej wylądowało. Chwilę po owym dźwięku, po lewej stronie mężczyzny pojawił się wcześniej obecny tutaj wilk, który nagle stał się po prostu widzialny. Maszyna skierowała swój wzrok wpierw na czarnołuskiego jaszczura dzierżącego artefakt, a następnie na Herberta, bardzo powoli obracając mechaniczny łeb w jego stronę. -Właśnie... skazałeś swą rasę na wymarcie. Rzucił krótko wilk, kierując swe spojrzenie ku czarnołuskiemu widmu o białych ślepiach. Następnie wilk ruszył do przodu, mijając człowieka i pochodząc bliżej do widma, stając w odległości kilku metrów od niego, tak jak jego towarzysze - otaczając istotę z trzech stron na kształt trójkąta. Widmo nie wydawało się tym jednak w najmniejszym stopniu przejęte. Czarny smok znajdujący się nieopodal postanowił ruszyć pierwszy, fazując się do widma poprzez zmianę w dym - błyskawiczne przesunięcie się do istoty którą chciał zaatakować - i ponowne przybranie fizycznej formy. Smok szarpnął rękoma przed siebie, chcąc chwycić większego od siebie gada za ramiona i zapewne coś dalej zrobić, niemniej jednak sam atak nie doszedł do skutku, gdyż widmo wykonało kopnięcie okrężne niskie, czyli zamachnęło się łapą pod kolano smoka, błyskawicznie go trafiając i po prostu ścinając z nóg. Ciekawym jak na ludzkie standardy mogło się wydawać, że widmo wykonało kopnięcie w pełni profesjonalnie, wbrew "bestialskiemu" wyglądowi oraz ludzkiemu wyobrażeniu - ten osobnik najwyraźniej wiedział jak walczyć. Smok runął na ziemię, a widmo tą samą łapą zamachnęło się z góry na dół, chcąc go wbić w ziemię i zapewne przebić na drugą stronę podłoża. Smok znów zmienił się w dym, teleportował za widmo, pojawił i... został trafiony ogonem. Słyszalny był dźwięk pękających łusek oraz kości. Uderzenie posłało smoka w powietrze i wbiło w jakąś ścianę która się do tej chwili ostała, przebijając go na wylot i chowając w chmarach kurzu. Syreny pojazdów służb ratowniczych słyszalne były coraz dokładniej, co oznaczało, że byli coraz bliżej i zapewne niedługo wejdą w zasięg tej walki. -To nie twoja walka. Zabierz smoka w bezpieczne miejsce. Odezwał się wilk, kierując swe słowa do Garcii. Ten spojrzał na wilka jakby zastanawiając się czy A.I. mówi poważnie, niemniej jednak po chwili zastanowienia i nasłuchiwaniu pojazdów, stwierdził, że muszą się stąd wynosić. Ujawnienie ich misji nie byłoby teraz zbyt rozsądnym posunięciem. Dlatego też Emilio obiegł teren walki dookoła, udając się w chmary kurzu by odnaleźć smoka, podnieść go, a następnie w bliżej nieokreślony sposób (przez słabą widoczność) zniknąć z tego terenu. Widmo natomiast odwróciło się w stronę maszyny. Wilk natomiast powoli wyciągnął dzierżony na grzbiecie MIECZ, który chwycił swym ogonem, a raczej jego końcówką która została specjalnie do tego przeznaczona. Wilk ustawił ostrze nad sobą niczym skorpion swój jadowity kolec, a widmo jedynie wyszczerzyło lekko swe kły, najwyraźniej nie biorąc walki z maszyną na poważnie...
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczone doki Nie Lip 12, 2015 5:54 pm | |
| Pierwszą myślą chłopaka po pojawieniu się zmechanizowanego wilka, była ciekawość, jak ta dziwaczna trójka wyczuwa telekinezę. Czy był wśród nich psionik, czy można było wyczuć magią, albo czy ten robot miał wbudowane jakieś czujniki? To by była dopiero ciekawostka.. A może mieli jakieś inne sposoby? Herbert chętnie by je poznał.
Dobrze, że miał o czym myśleć i na czym się skupiać, bo dzięki temu odrywał swoje myśli od tego, jak bolało go jego ciało. Między innymi dlatego rejestrował z zaciekawieniem tę walkę, szczególną uwagę poświęcając dłoni, w której ten kolejny stworek trzymał ten artefakt. Jeśli to go w jakiś sposób uwolniło, czy też pomogło mu się dostać na ten świat, to może dzięki temu można by doprowadzić do odwrotnego efektu. Niestety jednak Herbi nie miał możliwości nic zrobić w swoim stanie.
Starając się skupić na walce, jaka się toczyła, chłopak powoli sprawdzał swój stan. Gdy "Palacz" zaczął walczyć z przybyszem, Herbi wyciągnął z siebie pręt, od razu zaklęciem o zmniejszonej sile wypalił sobie ranę, żeby powstrzymać ewentualne krwawienie. Gdy smoczkowaty dostał łupnia a metalowy wilczek odzywał się do swojego kompana, chłopak skupił się i posłał energię leczniczą w stronę swojego żebra. Daleko mu było do zdolności uzdrawiających takiego maga jak Strange, ale przynajmniej troszkę przyspieszy regenerację. A gdy wreszcie smok został zabrany z pola walki, chłopak kolejny raz rzucił na siebie zaklęcie leczące, tym razem na lewą dłoń. I skupił się na walce zbierając siły na to, żeby albo znów spróbować poczarować, albo aby w inny sposób się sobą zająć.
[z/t]
Ostatnio zmieniony przez Herbert dnia Czw Lip 16, 2015 6:52 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczone doki Czw Lip 16, 2015 2:24 pm | |
| NPC Storyline - Duskreaver|Widmo
Syreny zbliżających się pojazdów służb ratowniczo-technicznych jak również porządkowych były coraz lepiej słyszalne, praktycznie znajdowali się oni na miejscu. Wilk powoli schował ostrze, odkładając je z powrotem na miejsce. Widmo, widząc to, warknęło cicho, a następnie zniknęło. Nie towarzyszył temu żaden efekt specjalny, żadne kłęby dymu czy skoki energii. Po prostu w jednym momencie był, a w drugim go już nie było. Maszyna obróciła swój łeb powoli w kierunku Herberta, spoglądając na niego przez krótką chwilę. Nie trwało to jednak długo, jak twór również zniknął, jednak w jego wypadku był to efekt włączenia kamuflażu i po prostu ulotnienia się z tego miejsca. Herbert pozostał sam w zniszczonej części starych doków, ze zbliżającymi się służbami bezpieczeństwa, jak również zgliszczami oraz zwęglonymi ciałami dookoła. Po istotach które jeszcze przed chwilą tu były, nie pozostał żaden ślad. [npc zt]
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Opuszczone doki Sob Gru 09, 2017 4:23 pm | |
| Już dłuższy czas temu część starych doków została zniszczona - lecz cała reszta tego terenu tak czy siak praktycznie nie była używana. Mało kto się tutaj zapuszczał, ot, czasami bezdomni albo drobni kryminaliści, innym razem młodzież szukająca sobie należycie "fajnego" miejsca na popijawę... W skrócie, nieciekawy element, jakże charakterystyczny dla tej okolicy. Tego wieczoru było podobnie, czyli właściwie pusto. Jeżeli nawet ktoś kręcił się w pobliżu, to najpewniej w opuszczonych budynkach, nie zaś na zewnątrz... I wyjątkowo dobrze się stało, bo to właśnie to miejsce posłużyło za lądowisko okruchu skalnego kosmicznego pochodzenia. Zjawisko było zapewne widoczne z odległości przynajmniej kilkudziesięciu, jeżeli nie kilkuset kilometrów, lecz tak naprawdę pojedynczy obserwator miałby poważny problem ze znalezieniem tego obiektu - chyba że już na wstępie przebywał blisko. Meteoryt wylądował z hukiem, uderzył zaś pomiędzy dwoma magazynami, w plac, w którym utworzył sporych rozmiarów krater - zajmujący praktycznie całą tę wolną przestrzeń i sięgający głęboko. Sam kamień był w porównaniu z tym niewielki, bo średnicą nie sięgał nawet jednego metra, już bliżej jego połowy, ale to nic dziwnego; lecąc przez atmosferę ziemską musiał rozgrzać się do ogromnej temperatury, przez co w większości uległ spaleniu i bardzo ograniczył swoje wymiary. Spoczywał na dnie leja, wciąż gorący, czarny i lekko błyszczący.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Opuszczone doki Sob Gru 09, 2017 5:11 pm | |
| Satelity A.I.M. obecnie głównie śledziły Ziemię i poczynania mutantów na jej powierzchni. Wyszukiwały tych znanych publice, którzy byli przestępcami jak i nieznanych, którzy akurat w danym momencie użyli swojej mocy do czegoś. Komputery rejestrowały osobnika, zapisując jego zdjęcie i moc w bazie danych naukowców. W końcu dostali polecenie od Berto, by śledzić wszelkie przejawy działalności mutantów. Musieli być gotowi do konferencji i w razie potrzeby móc zainterweniować. Nie znaczyło to jednak, że kosmos mógł robić sobie co mu się podoba. Po ostatnich wydarzeniach, inwazji kosmitów, naukowcy szczególnie uważnie obserwowali okolice ich rodzimej planety. Meteoryt więc nie mógł umknąć ich uwadze. I nie umknął. Jeszcze nim kosmiczny odłamek zdążył dotrzeć do atmosfery ziemskiej, satelita A.I.M. już uważnie badał jego trajektorię, wyliczając miejsce spadnięcia. Komputery się nie myliły. Skała podążała wprost na Los Angeles. Na szczęście w miejsce, które nie było zbytnio uczęszczane przez ludzi. To wykluczało konieczność szybkiej reakcji by ewakuować okoliczną ludność. Członkowie A.I.M. szybko zaczęli organizować wyprawę. Meteoryt był idealnym obiektem do przeprowadzenia badań. Zwłaszcza, że według parametrów coś było z nim nie tak. Różnił się od zwykłych meteorytów choć na odległość nie do końca mogli stwierdzić czym dokładnie. Stąd wyprawa. Musieli, po prostu musieli to koniecznie zbadać. Przed nimi pojawiła się zagadka i nie spoczną, dopóki jej nie rozwiążą. Jeszcze przed tym, jak odłamek trafił w powierzchnię między dwoma magazynami, w stronę doków ruszył poduszkowiec. Zadanie było proste. Zabrać go na pokład i dostarczyć do laboratorium. Po dotarciu na miejsce, kamień leżał już wbity w ziemię, w wydrążonym przez siebie kraterze i parował. Załoga w pierwszej kolejności wykonała pomiary promieniowania, by upewnić się, że meteoryt nie jest napromieniowany i mogą go bez obaw zabrać. Następnie ze spodu statku wysunęło się metalowe ramię, które miało go pochwycić i wciągnąć na pokład. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Opuszczone doki Sob Gru 09, 2017 7:11 pm | |
| Meteoryt wydzielał rzecz jasna lekkie promieniowanie, lecz pomiary nie wykazywały niczego szkodliwego, w związku z czym przeniesienie go na poduszkowiec powinno być bezpieczne... Przynajmniej pod tym jednym względem, bo pod innym mógłby już teoretycznie stanowić jakieś zagrożenie. Podniesienie skałki nie było łatwe - wymagało ostrożności i precyzji, bo jej powierzchnia okazała się dość gładka. Niemalże kulisty kształt, ścianki z delikatnymi krawędziami... Być może zostały w taki sposób stopione, ale i tak mogło się to wydawać dziwne. Do tego dochodziła jeszcze kwestia ciężaru... Bo waga obiektu była zaskakująco wysoka - jak na te wymiary. Wynosiła około dwóch ton, co oznaczało, że - na przykład - podobnej wielkości kula ołowiu byłaby prawie trzy razy lżejsza.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Opuszczone doki Sob Gru 09, 2017 9:57 pm | |
| Kiedy już mieli pewność, że dawka promieniowania była nieszkodliwa, metalowe ramię pochwyciło meteoryt. Przy okazji włączono elektromagnes. Zazwyczaj meteoryty składały się z żelaza, więc to powinno pomóc w utrzymaniu odłamka, który nie dość, że był niezwykle gładki jak na to czym był to okazał się wyjątkowo ciężki. Na pewno żaden z naukowców nie spodziewał się takiego ciężaru. Od razu pojawiły się lekkie wątpliwości co do przydatności elektromagnesu. Mogli jedynie liczyć, że może jednak coś tego żelaza jest i jednak ten zadziała. Operacja wciągania znaleziska na pokład odbywała się powoli, na ile wyposażenie statku im pozwalało, wykonywali skany odłamka. Najwięcej jednak będą mogli zbadać dopiero w laboratorium. Musieli tylko zabrać go tam. Po kilku minutach, które wydawały się wiecznością, skała znalazła się wewnątrz pojazdu i ostrożnie została opuszczona na podłoże pokładu. Naukowcy cały czas bacznie monitorowali meteoryt. Nauczyli się, by spodziewać się niespodziewanego.
z/t ze znaleziskiem~ |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Opuszczone doki Sob Sty 13, 2018 11:08 pm | |
| Chociaż poprzedniego wieczoru Berto zapewniał go, że nie będzie to wcale konieczne, rano Sam tak czy siak udał się do pokoju przyjaciela i dopilnował nawet, aby ten zjadł porządne śniadanie, podczas którego osobiście mu towarzyszył. Nie rozmawiali o tym, co się między nimi stało - głównie dlatego, że Bobby nie zaczynał tematu, więc blondyn zdecydował się do niego dostosować. Tak czy siak nie wiedziałby co powinien powiedzieć. Później mężczyzna zrobił sobie rundkę wokół bazy, najpierw na zewnątrz, a następnie w środku. Zaczepił kilku nerdzików, z paroma z nich uciął sobie pogawędki, wspomniał o planowanym przybyciu Jay'a... I o tym, że nie był on ani nieśmiertelny, ani aż tak odporny na obrażenia jak Cannonball. Wolał się upewnić, że minionki na sto procent wbiją to sobie do głowy i nie spróbują niczego dziwnego. W pewnym momencie grupka naukowców znalazła mu nawet zajęcie, choć blondyn nie był pewien czy podwładni Bobby'ego naprawdę potrzebowali jego pomocy, czy też starali się po prostu sprawić, aby nie kręcił im się pod nogami. Jak by nie było, ważne, że dostał coś do roboty, nawet jeżeli coś prostego i szybkiego w wykonaniu. Uzbrojony w kilka przyrządów - między innymi w urządzenie, które pozwalało mu zachowywać niewidzialność, aby nie zwracał na siebie uwagi ludności cywilnej podczas lotu oraz w niewielkich rozmiarów miernik, mający pobrać dane dla nerdzików - Cannonball teleportował się pomiędzy bazami do tej na A.I.M. Island, a następnie już o własnych siłach ruszył w kierunku Los Angeles. Droga była krótka, więc nie musiał się nawet rozpędzać i po chwili znalazł się ponad zniszczonymi, opustoszałymi dokami. Różnica czasu sprawiała, że na miejsce tak czy siak dotarł późnym wieczorem, ale to mu nie przeszkadzało. W końcu odzyska ten czas po powrocie do Savage Land... Przynajmniej w pewnym sensie. Mężczyzna wylądował ostrożnie na dachu jednego z pobliskich magazynów, z góry spoglądając na krater, który utworzyło uderzenie meteorytu. Częściowo korzystał przy tym z okolicznego oświetlenia, ale w głównej mierze polegał na swoich goglach, a dokładniej ich najnowszej wersji, ofiarowanej mu przez minionki. Dzięki nim mógł bez problemu przyjrzeć się otoczeniu - jak gdyby spoglądał na nie w biały dzień. Szczerze mówiąc blondyn spodziewał się, że zniszczenia będą o wiele większe i z ulgą odnotował, że tym razem jednak się mylił. Cały krater został odgrodzony, lecz tak naprawdę nie była to żadna przeszkoda, a już na pewno nie dla Sama... Choć podejrzewał, że zabieg ten tak czy siak miał tylko informować postronnych, aby się nie zbliżali, a nie rzeczywiście utrzymywać ich z daleka. Ludzie i tak robili co chcieli... Może gdzieś w pobliżu kręcił się chociaż patrol policji, który miał tego wszystkiego pilnować? Cannonball jeszcze nie wyłączał swojego maskowania, lecz wyjął z przedziału zabranego ze sobą pasa miernik, który powoli obrócił w dłoniach, zerkając na niego z zainteresowaniem. Urządzenie było bardzo drobne, prostokątne i przeznaczone do gromadzenia informacji o... Sygnaturach energetycznych, promieniowaniu i paru innych sprawach, które teraz wyleciały już mężczyźnie z głowy. Wystarczyło, aby zszedł niżej i je uruchomił, a potem zabrał z powrotem do A.I.M. Prosta instrukcja.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Opuszczone doki | |
| |
| | | | Opuszczone doki | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |