|
| Przed świątynią. | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Przed świątynią. Nie Lis 16, 2014 5:35 pm | |
| Krocząc w zgliszczach zapomnianego miasta starożytnej cywilizacji, możemy zauważyć szczególny obiekt - duża, prostokątna świątynia wykonana z kamiennych bloków. Przybliżając się do niej zobaczymy nad kamienną bramą dwa znaki. Pierwszy z nich pokazuje nam oko, w którego tęczówce znajdziemy kolejny znak podobny do cyfry 8, tylko, że przechylona w ukos. Drugim znakiem jest zwykły okrąg przedzielony na pół grubą kreską. Ten ostatni znak jest przyciskiem otwierającym przejście do świątyni. Powiedzmy jednak więcej o terenie przed świątynią. Zobaczymy zniszczone ściany domostw, a nawet prowizoryczny, kamienny płot pełniący funkcję muru obronnego. Wokół znajdują się też czarne ślady, które przetrwały do obecnych czasów. Ziemia jest jałowa, bez żadnej rośliny ani innego organizmu żywego. Tylko czasami zauważymy wychodzące spod ziemi skorpiony i kroczące jaszczurki. Musimy jednak uważać pod nogi, gdyż możemy nadepnąć na jadowitego węża. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Przed świątynią. Sob Gru 05, 2015 8:51 pm | |
| Kroczący po jałowej ziemi w wielkich butach z grubą podeszwą elf, ten widok szczególnie zapadłby w oczy osobie kryjącej się za zgliszczami dawnych mieszkań wokół dosyć pokaźnej wielkości piramidy z której czubka na spokojnie można byłoby zobaczyć co dzieje się w odległości dwudziestu lub dwudziestu pięciu kilometrów odległości od niej. Elfem o białych jak śnieżny puch włosach okazał się Seith, poprawiający palcem wskazującym opadający na niego kosmyk. Co z tego, że jest na pustkowiu, kompletnym. Można nazwać to nawet brakiem jakiejkolwiek pobliskiej cywilizacji. Bo właśnie tak było. Ale mroczny elf będący agentem Svartalfheimu nie był tym, który potrzebował ludzkiej technologii. Technologii tej planety. - Se'here varta, en comad. - Wysyczał z suchych, ciemnych jak pył ust. A usta jego były pełne jadu, takiego, który mógłby przewędrować do żył tego, który chciałby go skrzywdzić. A raczej taka była siła obecnych słów płynących z niego. Najwyraźniej wyglądał on na lekko rozzłoszczonego, a może rozgniewanego? To wszystko było efektem przebywania na tej planecie. |
| | | Helbindi
Liczba postów : 64 Data dołączenia : 08/09/2012
| Temat: Re: Przed świątynią. Sob Gru 05, 2015 10:10 pm | |
| Helbindiemu było wstyd za siebie - pozwolił, by chwile słabości wzięły nad nim górę, przestał obserwować otoczenie, rozleniwił się. Zdecydowanie za długo siedział w Nowym Jorku, włócząc się po ulicach i szukając bójki dla rozrywki. Nie tak powinien zachowywać się następca tronu. A było co obserwować. Olbrzym nie pochodził z tej ziemi; był przez nią niechciany, była świadoma, że ma na sobie istotę nie z tego wymiaru. On również nie czuł się z tym faktem najlepiej ... Ale miało to swoje plusy. Od jakiegoś czasu czuł, że nie może dłużej przebywać w mieście - nie mógł spać, jeść, robić czegokolwiek wśród tych kruchych istot. Nawet niewychodzenie z apartamentu nic nie pomagało - zdecydował się na wędrówkę. Dopóki Midgard nie da mu spokoju, bo niewątpliwie coś było na rzeczy. Nie wiedział jak dokładniej sprecyzować to podświadome uczucie i co takiego mogło zakłócić jego spokój, ale z czasem się dowie. Z resztą, medytacje na pustkowiach nigdy nikomu nie zaszkodziły. Z niewielkim plecakiem podróżnym przeczesywał tereny pieszo, mając ze sobą jednie wodę, coś do podjedzenia i koc. Wolał podróżować w postaci człowieczej, jednak jego ciało nie było zbyt wymagające. Wiedział, że zbliża się do czegoś..istotnego, gdyż w dziwny sposób aura otoczenia zupełnie się zmieniła. Czyżby magia krążyła gdzieś w powietrzu? - Och. Ciekawe. - zsunął delikatnie okulary z nosa, by mieć lepszy widok. Pokonawszy wzniesienie, jego oczom ukazała się pokaźnych rozmiarów prostokątna świątynia. Cóż, zakładał, że to może być świątynia, bo kto wie? Może Midgardczycy już zdążyli przemienić to w fabrykę, jak mają w zwyczaju? Nie skupił się zbyt długo na okazałej budowli, gdyż jego spojrzenie przykuła samotna postać krocząca w kierunku ów miejsca. Helo zmarszczył brwi, nie do końca będąc pewnym tego, co widzi. Czyżby miał przed sobą Mrocznego Elfa? Ba, na pewno miał przed sobą elfa. Śnieżnobiałe włosy do pasa? Tak absurdalną urodę mają tylko oni. Zachodzące słońce raziło go w oczy, więc ponownie ukrył je za ciemnymi szkłami. Rozsunął swoją kurtkę, by w razie czego mieć szybki dostęp do ostrzy i pistoletu. Następnie skrył się za najbliższymi pozostałościami po budynku mieszkalnym, ale tak, by nadal mieć swobodny podgląd na obcego. Dobrze by było się dowiedzieć z kim ma do czynienia i jakie korzyści może z tego odnieść. Przemianę zostawi na później, teraz to blade światło zawsze towarzyszące mu przy zmianie ciała mogłoby go wydać. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Przed świątynią. Sob Gru 05, 2015 10:38 pm | |
| - Iz'm zabida, rashtara ze shrama - Kolejne słowa wypłynęły z ust elfa, który wyjął zza swoich pleców zakrzywiony nóż o bladozielonej barwie. Końcówka, zakończona jak zbyt mocno naostrzona igła przejechała po wewnętrznej stronie ciemnej dłoni, a czarna krew skapnęła na ziemię. Seith uklęknął na jedno kolano i kciukiem wcierał w jałową ziemię swoją krew. Popłynęły z jego warg kolejne słowa. - Zehl va ta ei cota. - Słowa oznaczały w wolnym tłumaczeniu "Jestem ci winien przysługę". Kolejne krople krwi z dłoni były przeznaczone na wymalowanie na twarzy trzech konkretnych znaków. Tego samego co na świątyni - ósemka w poziomie - a także dwóch innych, znaku bardzo podobnego do znaku ryby z religii chrześcijańskiej, ale różniąca się tym, że były to po prostu 3 koła. Jedno małe zapełnione oznaczające oko. Jedno duże będące tułowiem umówionej ryby oraz małe oznaczającego ogon. Ostatnim znakiem były dwie fale w pionie wyglądające na parę węży. Z korpusu Seitha opadła górna część zbroi, ale nie wytrzymała koszula z mikroskopijnych drobinek różnych kamieni szlachetnych. - He sorata, ita bor'ro - Kolejne słowa, odwrócenie się i spojrzenie w słońce. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Przed świątynią. Pon Gru 07, 2015 11:11 am | |
| Takie spoglądanie w słońce mogło całkiem łatwo uszkodzić wzrok - i w tym momencie Seith pewnie odnosił wrażenie, że już do tego doszło i że z jakiegoś powodu zaczął po prostu widzieć podwójnie, gdyż na niebie trwała bliźniaczka wspomnianej gwiazdy - równie jasna i najwyraźniej posiadająca podobne do niej rozmiary. Tyle że... To nie było możliwe, prawda? Pojawienie się drugiego słońca wpłynęłoby przecież między innymi na ruchy planet w układzie, wszystko by się zmieniło... Więc co się właśnie działo? Temperatura się podnosiła - zaskakująco szybko i przede wszystkim... Cóż, sporo, wręcz do nieprzyjemnego poziomu. Ognista kula na niebie zaczęła natomiast rosnąć albo może raczej się przybliżać; to na pewno ona wydzielała całą tę energię. Coraz bliżej, coraz większa, jak gdyby planowała uderzyć w Ziemię... I chyba tak właśnie było, do tego zmierzała. W pewnym momencie płomienie pokrywały już niemalże połowę widocznego z tego miejsca nieba, resztę tylko rozświetlając. O dziwo jednak mniej więcej wówczas ogień zaczął się powoli cofać, a tworzony przez niego kształt - kurczyć, mimo to nie przywracając jeszcze nieboskłonowi jego naturalnego, błękitnego koloru. "Spadająca gwiazda" schodziła do lądowania, być może zamierzając urządzić biednej planecie coś na kształt powtórki z kresu dinozaurów. Wcześniej musiała się poruszać niesamowicie szybko, ale teraz na szczęście zwolniła; mimo wszystko przemykając nad okolicą i tak wywołała na tyle silny podmuch powietrza, że wręcz zwalał on z nóg. Uderzyła w świątynię, przebijając się przez jej dach do środka. Na skutek tego płomienie zostały dosłownie rozrzucone wokół budynku - choć ich języki tak naprawdę nie miały się nawet czym pożywiać.
|
| | | Helbindi
Liczba postów : 64 Data dołączenia : 08/09/2012
| Temat: Re: Przed świątynią. Wto Gru 08, 2015 6:43 pm | |
| Z dziwnym rozbawieniem obserwował poczynania elfa, nie mogąc pozbyć się tego kpiącego uśmieszku, który prawdopodobnie widniał na jego twarzy, ale to było zbyt dobre. Bardzo długo nie miał styczności z takimi rzeczami, a już szepczącymi do siebie szpiczastouszymi w szczególności. Dzieliła ich zbyt duża odległość by dokładnie słowo w słowo usłyszeć, co mamrocze pod nosem jego „towarzysz”, ale do tego jeszcze dojdzie. Póki co, Mroczny Elf swoją własną krwią, w pełnym skupieniu, dekorował sobie twarz dziwnymi malunkami.. Jak miało to NIE BYĆ zabawne? Helbindi nie miał jakiegoś nadzwyczajnego wzroku, ale udało mu się dopatrzeć kilka szczegółów w jego dziełu - między innymi znak nieskończoności, dwie pionowe fale i jakąś rybę. To nawet nie wyglądało na nic związanego z ojczystą mową wojownika, jedynie jakieś marne zapożyczenia z kultury Midgardu, ale Lodowy Olbrzym nie poświęcił zbyt wiele czasu na studiowanie symboliki elfów, więc nie wiedział dokładnie co mogą one oznaczać. Jego nauczyciele jednak wpoili w jego głowę co nieco ze svartalfheimskiej mowy. Czy on właśnie odprawia jakiś rytuał? Komu on mógłby być winny przysługę? Czy on właśnie nawiązuje z kimś kontakt? Elf skierował swoje spojrzenie ku górze, wpatrując się w słońce. Helo odczekał chwilę, zastanawiając się, co teraz zrobi obiekt jego obserwacji. Poczuł lekkie poirytowanie gdy ten nadal nie zmieniał pozycji. Lodowy Olbrzym westchnął ciężko i bardzo niechętnie również zerknął na niebo. Krzywiąc się niemiłosiernie na tak ostry kontakt ze światłem słonecznym (nawet przyćmiony mocnymi szkłami okularów) Helbindi wytrzymał raptem kilka sekund. Potem musiał przymknąć na chwilę oczy, by uspokoić swoje..widzenie. Bo chyba już było coś nie tak. Już zaczął widzieć podwójnie, tak szybko? To niemożliwe. Rzucił spojrzeniem jeszcze raz, aby się upewnić. Cóż.. chyba jednak miał problem. I to zupełnie inny. Punkt na niebie, który jeszcze przed chwilą uważał za słońce, okazał się ognistą kulą, niebiezpiecznie szybko zmierzającą w ich stronę. Temperatura otoczenia gwałtownie skoczyła do góry, sprawiając olbrzymowi niesamowitą męczarnię. Miał ogromną ochotę pozbyć się wszystkich tych warstw zatrzymujących w nim jakiekolwiek ciepło, ale obawiał się, że żar lejący się z nieba wywołałby u niego tylko jakieś poparzenia. Helbindi nie lubił ognia. Bardzo. Zasłaniał twarz rękoma na ile tylko mógł, jednak nie chciał stracić widoku na kosmiczny przedmiot, teraz podejrzanie zwalniający i..zmniejszający się? Tak bardzo nie rozumiał, o co tu chodzi. Czyżby elf zdołał wezwać jakieś posiłki? Obiekt z impetem uderzył w świątynię, zatrzymując na niej swoją podróż. Ogień powędrował we wszystkie strony, a Helo został powalony przed potężny podmuch powietrza. Klnąc pod nosem, gorączkowo założył swoje okulary na nos, które dopiero co zostały zdmuchnięte przez wiatr. Ten ledwo stojący budynek i tak osłabił siłę ciosu oraz płomienie, niemniej jednak wszystko dookoła stało się chwilowo pogorzeliskiem. Czemu jego walki tutaj zawsze muszą odbywać się w tak nieludzkich warunkach? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Przed świątynią. Wto Gru 08, 2015 7:06 pm | |
| Czyny wykonywane przez elfa były wykonywane z dokładnym poszanowaniem. Pokryty znakami ze swojej krwi, Seith dalej kontynuował swoje modły, rytuały czy w inny sposób nazwane czynności wykonywane przez niego. Nie kpił sobie z kultury Svartalfheimu, gdyż według niego tylko ona utrzymywała go wciąż przy zmysłach w Midgardzie. Inna kultura, obyczaje były dla niego plugastwem, czymś niestosownym dla niego. Wychowanie według svartalfheimskiej szkoły nakazywało, że teraz najprawdopodobniej powinien paść na kolana i rozłożyć ręce w stronę najjaśniejszego punktu na niebie. I tak właśnie uczynił. Klęknął, oblizał swoje ciemne wargi, białe włosy opadały na jego tors, a on wymawiał kolejne słowa. - Ze'tah, oshtaraam zuu ma te rukho. - ostatnie litery każdego wyrazu były akcentowane ich przeciągnięciem, tonacja głosu oraz jego głośność podniosła się. Echo głosu rozniosło się po terenie, więc stojący w oddali blondyn mógł usłyszeć je w swoich uszach cicho, ale wyraźnie. Następnie fala ciepła, narastająca i narastająca. Ze zwykłego ciepła zamieniła się ona w gorąc, piekący skórę mrocznego elfa, który z rozwartymi ustami wpatrywał się w pojawiającą się kolejną kulę światła, nie będącą nieruchomym punktem na niebie. Zdusił nawet krzyk, kiedy kula przeleciała wręcz nad jego głową i uderzyła w sufit świątyni będącej miejscem dowodzenia dla niego. Poryw powietrza spodował, że upadł na klatkę piersiową zaciskając swoje zęby na wardze tak mocno, że na nich pojawiały się kropelki krwi farbujące je na szkarłatną barwę. - Roooooooooooooh! - Wydarł się elf, wpatrując się w to co wyrządziła kula uwięziona teraz już w świątyni w której był jego statek. Ratunek z tej planety. |
| | | Helbindi
Liczba postów : 64 Data dołączenia : 08/09/2012
| Temat: Re: Przed świątynią. Pią Gru 11, 2015 9:20 pm | |
| Ostatecznie zdjął kurtkę. Bo pod spodem miał cienką koszulę z długim rękawem, więc jakieś marne zabezpieczenie nadal było, a on nie potrafił dłużej znieść tego gorąca. Przez chwilę myślał, że się roztopi. Dosłownie. Z drugiej strony nie wiedział, czy dziękować intruzowi za skończenie tego cyrku z modlitwami elfa, czy też zacząć się obawiać nadprogramowego towarzystwa. Cóż, na pewno nie będzie się nudził. Reakcja Mrocznego zaciekawiła go w jakimś stopniu - nie uciekł, wpatrywał się tylko w lot obiektu, by następnie wydać z siebie okrzyk, zapewne wyrażający w jakiś sposób niezadowolenie czy nawet rozpacz. Najwidoczniej ta budowla musiała dla niego coś znaczyć... albo skrywała w sobie coś istotnego dla niego. Helo uśmiechnął się brzydko. Czy nie po to tu przybył, aby badać, szukać, obserwować? Nie wiedział tylko jak przejść w miarę niezauważonym obok syna Svartalfheimu. Nie chciał tak szybko się zdradzać, szczególnie, że atmosfera dookoła mocno nie sprzyjała Lodowemu Olbrzymowi. Jednak, jeśli trzeba będzie..cóż, spoci się chwilę. Nie sądził, by miał jakieś szczególne problemy z pokonaniem elfiego wojownika. O ile nie włada magią. Ale nie wygląda na takiego. Plecak zostawił razem z kurtką, raz jeszcze sprawdził, czy ma ostrza na wierzchu i pierścień na palcu. Tak, ten pierścień będzie zaraz bardzo istotny. Związał włosy, by nie wpadały mu do oczu i zaczął bieg w stronę świątyni, lekko zgarbiony, chowając się od budynku do budynku, za każdą możliwą krzywizną. Może się udać. Jeśli nie, cóż, powalczą już we wnętrzu.
[z/t do wnętrza] |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Przed świątynią. Sob Gru 12, 2015 5:20 pm | |
| Szok. Niedowierzanie. Gniew. Nieporadność. Takie mniej więcej obecne emocje ukazywał elf, który na klęczkach leżał przed świątynią. Jego jedyne miejsce do którego on miał prawo zostało zniszczone przez coś, co nie wyglądało na jego działalność. Jego obrzędy nie miały na celu przywołać żadnej rzeczy. Miały po prostu poprosić bogów o przychylność. A co jeśli to właśnie oni zesłali na niego ten obiekt. Czy jest on zapłatą? Czy może jest on karą dla elfa? Tego nie mógł dowiedzieć się dopóki nie wejdzie w swoją dawną bazę operacyjną. Pytanie było jeszcze następne: Czy statek będący pod nią jest bezpieczny i nienaruszony. Seith usłyszał jak wrota od budowli zamykają się. Nie wchodził tam przecież. A zatem intruz postanowił zagościć w jego strony. Postanowił to sprawdzić
[z/t do wnętrza] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Przed świątynią. | |
| |
| | | | Przed świątynią. | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |