Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Pokój numer #512

Go down 
3 posters
AutorWiadomość
Alicia van Wryght

Alicia van Wryght


Liczba postów : 39
Data dołączenia : 22/10/2014

Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Sro Kwi 29, 2015 9:44 am

Pokój numer #512 HdDyNmN

Pokój numer #512 BuMVJZB
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Sob Maj 02, 2015 10:02 am

Herbert niósł Julie na rękach, nie zwracając uwagi na tych kilka osób, które się im przyglądały po drodze i wciąż starał się nie patrzeć za bardzo na dziewczynę.
Coraz ciężej mu to szło, coraz bardziej jego myśli zbaczały na tory, na które raczej nie powinny.

Z drugiej jednak strony załączyło mu się racjonalne myślenie. Od momentu gdy opuścił Klasztor stał się mniej naiwny. Szczególnie, gdy dojechał do Nowego Jorku i jego wyobrażenie o tym mieście, ludziach i chęć pomagania im zderzyły się z brutalną rzeczywistością. Dlatego też sytuacja, w której się obecnie znalazł, nieco go męczyła. Coś mu nie pasowało.. Na przykład to, jakim cudem dziewczyna, którą spotkał i poznał gdzieś, daleko od miejsca, w którym się obecnie znajdował, w tym samym czasie wybrała się nie tylko do tego samego, bardzo dużego zresztą miasta, ale też dokładnie do tego samego miejsca, tego samego hotelu.. Ten zbieg okoliczności był dziwny.
W dodatku gdzieś tam w tle zapalała mu się delikatnie mała lampeczka związana z faktem, że poznał tę dziewczynę dlatego, iż poczuł od niej coś dziwnego. Na szczęście jednak ta lampeczka świeciła mu na tyle daleko i na tyle słabo na razie, że nie była wstanie oświetlić mu drogi do zrozumienia.

Znaleźli się w pokoju. Mimo iż mieszkał tu już od paru ładnych dni, wszystko było ładnie poukładane i posprzątane, jakby dopiero co zajął to miejsce. Wszystkie swoje rzeczy, których zresztą nie miał za wiele, były równiutko poukładane w szafach, torba była schowana.

Chłopak delikatnie położył dziewczynę na łóżku i podszedł do szafeczki.
- Zaraz zobaczymy co Ci się stało.. - Powiedział nalewając wody do szklanki i stawiając przy niej, tak na wszelki, gdyby poczuła pragnienie, po czym klęknął obok.
- Mogę..? - Spytał ostrożnie, wyciągając dłoń w stronę jej nogi, nie chcąc ją dotykać bez jej zgody. Przynajmniej na razie.
Powrót do góry Go down
Alicia van Wryght

Alicia van Wryght


Liczba postów : 39
Data dołączenia : 22/10/2014

Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Sob Maj 02, 2015 2:32 pm

Nikt, od czasów dzieciństwa, nie nosił jej na rękach, w żaden sposób. Próbowała powiedzieć mu że to nic aż tak poważnego, że potrzebuje tylko trochę pomocy, nie od razu poderwania jej z ziemi jak mąż swoją świeżo poślubioną małżonkę. Zawsze ceniła sobie swoją zaradność i niezależność, spodziewała się więc że Herbert raczej pozwoli jej się oprzeć na swoim ramieniu i razem jakoś poczłapią do jej pokoju. O wiele pewniej czułaby się na znajomym terytorium, poza tym pod hotelowym łóżkiem, w wygodnym do sięgnięcia miejscu, umiejscowiła niewielki arsenał, składający się z dwóch pistoletów i sztyletu. Maska oraz płaszcz przezornie schowane były w sejfie. Czuła się niezręcznie, ale również w pewien sposób schlebiało jej zachowanie chłopaka. I, chociaż za żadne skarby świata nie przyznałaby tego nawet sama przed sobą, było jej całkiem przyjemnie.

Alicia, w tym momencie występująca jako Julie, nie należała do ciężkich osóbek. Zbędne kilogramy po prostu nie miały jak i gdzie się zaczepić na zgrabnym, pozornie kruchym ciałku. Prowadziła aktywny tryb życia, składający się głównie z biegania po dachach i strzelania do ludzi, dlatego też choć na pierwszy rzut oka niezbyt dobrze widoczne, pod jasną skórą zarysowywały się mięśnie. Młody czarodziej nie miał więc problemu z samym niesieniem jej, ale błękitnookiej nie umknął wzrok, który chyba z wielkim trudem nie zbaczał w kierunku jej figury. Zabawne. Skąd się tacy nieogarnięci ludzie biorą? Sądząc po rozmowie którą odbywał chwilę temu, posiadał powiązania z klasztorem buddyjskich mnichów. Ale czy wychowywał się tam, czy zaledwie pojawił raz w życiu – tego nie mogła ocenić. Najważniejsze, że Bailiff nie widział jej w tym żałosnym stanie.

Dotarli do pokoju chłopaka, który jak już wiedziała wcześniej znajdował się na tym samym piętrze, właściwie tuż obok jej. Nie podzieliła się tą informacją ze swoim cudownie spotkanym na schodach znajomym, stwierdzając że byłoby to zbyt wiele zbiegów okoliczności nawet dla tak naiwnej osoby. Rozejrzała się po wnętrzu pomieszczenia, zachowanego w zaskakującej czystości zważywszy że zamieszkiwał tu już od tygodnia przedstawiciel płci brzydszej. Spoczęła na łóżku, które stało na wprost wielkiego okna. Słońce chyliło się nieubłaganie ku zachodowi, niebo przybierało odcienie pomarańczu, fioletu i ciemnego błękitu, w mieście zapalały się pierwsze światła. Rozglądała się uważnie by wiedzieć na przyszłość jak prezentuje się rozkład pomieszczeń.

- Chyba jest tylko stłuczona… - odezwała się cichym, zmartwionym głosem, zerkając w kierunku kostki nogi, która spuchła już trochę, ale nie tak jak zwykłe ludzkie skręcenie. Rany na kolanach również przestały krwawić. – Przepraszam jeszcze raz, byłam nieostrożna, i do tego na ciebie nakrzyczałam! Boże, co za wstyd. – Teraz już bez przeszkód mogła schować twarz w dłoniach. Przez palce widziała, jak zbliża dłoń do jej nóg. Skinieniem głowy pozwoliła mu na taki kontakt fizyczny, nie podejrzewała by wiedział co robić z kobietami. Jeśli jednak zacząłby się do niej przystawiać w bardziej nachalny sposób, to mogło się skończyć nieprzyjemnie, tak dla panny van Wryght jak i Herberta. Nie chciała jeszcze porzucać roli zagubionej, niezdarnej nastolatki, poza tym do czasu zregenerowania się stopy miała utrudnione pole działania jeśli chodziło o techniki samoobrony które mogła wykonać.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Sob Maj 02, 2015 4:38 pm

- Nie przepraszaj.. - Odpowiedział cicho, nachylając się bardziej ku jej nogom, gdy zobaczył, że ona mu pozwala na zajęcie się nią.
Ujął ostrożnie jej nogę w łydce, uniósł do góry i palcami drugiej dłoni zaczął delikatnie, pieszczotliwie wręcz, sunąć po jej stopie, sprawdzając co dokładnie się jej stało.
Na moment nabrał chęci właśnie na to, aby spróbować ją nieco podleczyć swoją magią, szybko jednak znów się zatrzymał. Nie mógł się ujawniać, więc przez moment tylko palcami masował jej stópkę, zanim wreszcie puścił i podniósł się.

Stanął jeszcze przy niej i uniósł ją znów, tylko po to, żeby ułożyć ją wygodniej na swoim łóżku.
I kusiło go, aby przy podnoszeniu jej stęknąć, jakby podnosił jakiś większy ciężar, ale i tu ugryzł się w język. Nie znali się jeszcze na tyle, żeby mógł swobodnie sobie żartować a nie chciał, aby się na niego znów obraziła.
Zamiast tego wskazał na jej nogę, gdy już leżała i zaczął mówić.
- Teoretycznie nic poważnego się nie stało, ale, jeśli chcesz, mogę zadzwonić do obsługi hotelowej.. - W jego głosie słychać było lekką dumę z tego, że nauczył się obsługiwać telefon i wie jak sobie radzić w takich sytuacjach.
- Poprosić o przyniesienie paru rzeczy, to Ci się założy bandaż a przy okazji nałoży coś na te kolana. Zawsze to mniej będzie bolało i szybciej wrócisz do formy. - Założył, że jako niewinna i normalna w miarę dziewczyna, powinna się zgodzić na to, aby jej zabandażował stopę, tylko, że wolał o to wcześniej zapytać.

- Więc..? - Cichutko dodał, stojąc już przy telefonie i patrząc pytającą na swojego, leżącego tak jakby na jego łóżku, gościa.
Powrót do góry Go down
Alicia van Wryght

Alicia van Wryght


Liczba postów : 39
Data dołączenia : 22/10/2014

Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Sob Maj 02, 2015 5:44 pm

Na szczęście dla Herberta, udało mu się powstrzymać przed zbytnim obłapianiem jej nóg. I bardzo dobrze, że skończyło się na oględzinach kostki, bo dokładnie wtedy kątem oka wychwyciła stojącą na tle okna sylwetkę mężczyzny w nienagannym garniturze. Ręce nonszalancko włożył w kieszenie spodni i uśmiechał się bezczelnie, trochę przerażająco. Czyli właściwie jak na Bailiffa, kompletnie normalne zachowanie

*Zostawić cię na parę godzin, Alicjo, a od razu lądujesz w czyjejś sypialni* - Zamruczał pod nosem, wyraźnie prowokując ją do utraty cierpliwości, po czym podszedł bliżej. Ustawił się przy krawędzi łóżka, na którym leżała tak, że stali prawie że ramię w ramię. Ponadto, z takiej perspektywy miał bardzo dobry widok na obiekt ich obserwacji - *[color=darkred]I do tego jeszcze zdążyłaś się skrzywdzić[/color=darkred]*

*Lepiej powiedz, gdzie się włóczyłeś* - Pomyślała, delikatnie poirytowana brakiem kompetencji przyjaciela, dla postronnych nadal grając zmartwioną, cierpiącą dziewczynkę. Nie współpracowali od wczoraj, więc jeśli nie stosował się do planu działania musiał mieć ku temu bardzo ważne powody. Wolała usłyszeć je teraz, niż ponownie w ostatniej chwili, zmuszeni do ucieczki przed - przykładowo - zachodzącym słońcem. - *Gdy poszłam do restauracji i spotkałam dzieciaka, twoja obecność dziwnym trafem nie rzuciła mi się w oczy, chociaż przecież miałeś go pilnować*

*Miałem swoje powody* - Chciał tym zdaniem uspokoić Alicię, ale w porę wyczuł, że tak ogólne przedstawienie sytuacji nie przejdzie. - *Sprawdziłem go. Nie ma żadnych powiązań z wampirami, robota skończona* - Dodał po namyśle. Nie była to cała prawda i gdyby Herbert mógł widzieć demona, zauważyłby jak ten wpatruje się w jego twarz, mrużąc przy tym swoje krwistoczerwone ślepia. Spojrzenie to w żaden sposób nie było przyjemne, dogłębnie lustrowało chłopaka i mogło sprawiać wrażenie natarczywego, pragnącego poznać wszystkie jego tajemnice.

- Dziękuję ci bardzo za pomoc - rudowłosa z wdzięcznym uśmiechem spojrzała na swojego wybawcę i usiadła na krawędzi łóżka. Nadeszła pora by się zbierać, najlepiej jak najdalej od Nowego Jorku. Za wiele ryzykowała pojawieniem się to po tak krótkiej przerwie i po co? Dla jakiegoś chłopaka, którego niemal tydzień śledziła tylko po to, aby dowiedzieć się że jest czysty. Z jednej strony ulżyło jej, z drugiej irytowało ile czasu straciła, podczas gdy mogła przecież zająć się jakimś zleceniem - Nie chciałabym nadużywać twojej gościnności. Umiem opatrzyć kostkę, ale jeśli mógłbyś zadzwonić po obsługę, to chciałabym aby pomogli mi przejść do mojego pokoju.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Sob Maj 02, 2015 6:39 pm

Gdy chwycił za telefon, kątem oka coś dostrzegł. I pojawiło się jakieś dziwne uczucie, przypominające te, gdy poznał Julie pierwszy raz. Obrócił głowę w stronę okna, wpatrując się w nie przez moment, ale nie miał pojęcia o co chodziło.
Co się z Tobą dzieje chłopie? Ledwo co opuściłeś Klasztor a już zaczynasz mieć jakieś dziwne.. Jak to się nazywa.. Halucynacje? Albo może ludzie są już tak skażeni zepsuciem, że wszędzie się można natknąć na demoniczną aurę. Rozmyślał przez krótką chwilę, obracając się znów do dziewczyny i uśmiechając się do niej wesoło.

- Zważywszy na naszą niezwykle długą znajomość i tę wielką przyjaźń jaka nas łączy, to nie widzę powodów, dla których miałbym nie śpieszyć Ci z pomocą za każdym razem, jak tylko będziesz damą w opałach! - Powiedział z rozbawieniem, zauważając sam przy tym, że od jakiegoś czasu coraz częściej zdarzały mu się próby zażartowania, co było pewnym urozmaiceniem od tego, jak poważni wszyscy byli w Klasztorze i jak samemu się zazwyczaj starał zachowywać.

- Nie nadużywasz, ale rozumiem. - Chciał jeszcze dodać, że samemu może ją przecież zanieść do jej pokoju, szczególnie, że zaczął już nabierać wprawy w trzymaniu jej na rękach, ale szybko się powstrzymał, wykręcając numer do obsługi. Może już miała dość jego towarzystwa, albo też zwyczajnie uznała, że co za dużo na początek, to nie zdrowo? Szczególnie, że przecież ta ładna kelnerka wspominała, że nie miała by nic przeciwko temu, aby się z nią spotkał po jej pracy. Więc i on nie chciał za długo tutaj spędzić czasu zajęty gościem.
Dlatego poprosił obsługę o pomoc. I odkładając słuchawkę, powiedział do dziewczyny.

- Mam nadzieję, że uda się nam jeszcze spotkać, ale tym razem obejdzie się bez jakiś nieprzyjemności. - W końcu, skoro już ją dwa razy spotkał, to może miło by było, gdyby jednak ich znajomość się nie zakończyła a jakkolwiek rozwinęła.
Powrót do góry Go down
Alicia van Wryght

Alicia van Wryght


Liczba postów : 39
Data dołączenia : 22/10/2014

Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Nie Maj 03, 2015 1:00 pm

- Jestes naprawde bardzo mily, wiesz? - blekitnooka zarumienila sie delikatnie, spuszczajac glowe by przypadkiem nie zostalo to dostrzezone, lecz na tyle nieumiejetnie, aby Herbert z latwoscia mogl rozszyfrowac emocje, ktore mu przekazywala - Mam u ciebie dlug wdziecznosci. Ciesze sie, ze nie jestes jak inni faceci. - zasmiala sie, cicho i odrobinke nerwowo.

Kiedy przybyla obsluga hotelowa i pomogli jej sie podniesc, na do widzenia obdarzyla swojego wybawce cieplym usmiechem. Bailiff nie opuszczal jej, ale gdy przestala patrzec na ucznia Doktora Strange'a zatrzymal sie na chwile. Odwrocil w strone zapewne nieswiadomego jego obecnosci chlopaka, stanal przed nim tak, ze gdyby posiadal materialna forme niemal stykaliby sie nosami. Pionowe zrenice patrzyly na niego uwaznie spod wpol przymknietych powiek.

- Moze i jestes od Czarnoksieznika... - wymruczal sam do siebie pod nosem, przechylajac nieznacznie glowe w bok. - ...ale to chyba nie wszystko, prawda? Ach. Pewnie sam nie wiesz, dzieciaku. - na ustach demona pojawil sie szeroki, krwiozerczy usmiech, odslaniajacy rzad ostrych klow. Obrocil sie nastepnie na piecie i ruszyl przed siebie, poldlugimi czarnymi wlosami smagajac nieswiadomego rozmowce po twarzy - Dowiem sie co takiego mi w tobie przeszkadza.

Alicia jeszcze tego samego dnia opuscila hotel.
[z/t]
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Pon Maj 04, 2015 10:19 am

- Ja zawsze jestem miły! - Powiedział z wesołą nutką w głosie.
Przyglądał się jej cały czas, czując, że mógłby ją częściej oglądać i zauważył to jak się zarumieniła.
Spodobało mu się to, chociaż jeszcze był na etapie bycia ułomnym w kwestiach damsko męskich, więc nic mu kompletnie to nie powiedziało.
- Ja również się cieszę.. - Odpowiedział automatycznie, marszcząc delikatnie przy tym brwi.
Czemu nie jak inni faceci..? Już chciał się zapytać, standardowo nie mając pojęcia o co może w tym wszystkim chodzić, ale sobie odpuścił. Może z czasem samemu się dowie.

Gdy dziewczyna przy pomocy kogoś z obsługi wychodziła, pomachał do niej, wciąż uśmiechając się ciepło, czując delikatne ukłucie w sercu. Jakąś taką małą pustkę. W końcu Julie była pierwszą osobą, którą lepiej poznał, o ile można tak to ująć. Szybko to jednak minęło bo poczuł coś dziwnego..

Uczucie zagrożenia, znów ta dziwna aura.. Wpatrując się w coś przed sobą, zaczął się skupiać, aby wyczuć co też się dzieje wokół niego. Zaraz poczuł coś demonicznego. Coś, co już zdążył poczuć w ostatnim czasie.. Ręce zacisnął w pięści, próbując ogarnąć co to było. Już się w jego myślach pojawił obraz jakiejś demonicznej dziewczyny w masce, już zaczął coś kojarzyć, gdy nagle się rozproszył, bo zobaczył coś przed sobą. Jakiś zarys. Wyższej od niego postaci. I jakiś szept.. Nie do końca zrozumiał co było do niego mówione, ale już jego lewa dłoń się rozwierała, lekko zaczął ruszać palcami, zbierał mistyczną energię, aby wystrzelić w tę postać przed sobą, gdy..

Wszystko zniknęło, rozwiało się. Wraz z dziewczyną, która opuściła jego pokój. A on został sam z coraz dziwniejszymi myślami.

[z/t]
Powrót do góry Go down
Aleksander Rogoziński

Aleksander Rogoziński


Liczba postów : 23
Data dołączenia : 24/09/2016

Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Wto Paź 04, 2016 8:30 pm

- Oesus kutwa nie mogę fuj, ale normalnie zaraz rzygnę. – chociaż Aleksander trzymał się dumnie na nogach przy wejściu do hotelu, a nawet do windy dotarł tylko lekkim slalomem, to po wejściu do pokoju już nie mógł się powstrzymać.
- Aaaaaaale mi niedoooobrzeee. – obecność Azazela w ogóle mu nie przeszkadzała. Może znowu zapomniał, że z kimś tutaj jest? W jednym momencie przeszło mu całe upojenie.
- E. Ty. Chwila. Przecież przed chwilą byłem w barze. I gdzie mój plecak? – wydawałoby się, że atmosfera zrobi się gorąca, ale młodziak padł tylko na łóżko, przewrócił się ledwo na brzuch, potem znowu na plecy i zawył.
- Nie no, nie mogę. Nawet nie dotrę do toalety! – ostatecznie wstał, ale po zrobieniu dwóch kroków puścił pawia. Chwila, chwila! Nie takiego zwykłego, bo latającego! A dokładnie to zawieszonego w powietrzu telekinetyczną mocą. Kilka kropel rzygowin i tak zleciało na drogie podłoże, bo w tym stanie nie mógł się ani skupić, ani nic. Mocy używał raczej instynktownie.
- Ej, patrz, Trevor! – energicznie się wyprostował, uniósł głowę, tym samym machnął rękoma, a treść jego żołądka poleciała prosto w Azazela.
- Eee… Przepraszam? No, tak się czasami dzieje. Generalnie, to jestem jakiś opętany, nie przejmowałbym się tym za bardzo. – i jak gdyby nigdy nic poszedł do łazienki, a raczej dotoczył się do niej, tam przemył twarz, umył zęby, rozebrał się. Nagi jak przy narodzinach wrócił z powrotem do pokoju, gdzie zostawił diablika wyciągnął ręczniki z szafki.
- Dlaczeho te… ręczniki nie są w toalecie? – i wesoło dyndając nieszczególnie okazałym przyrodzeniem po prostu poszedł się myć, co trochę mu zajęło. Ostatecznie woda i mydło pomogły mu „załapać”. O k***a. O k***a. O k***a. Gdzie ja jestem. członek. Nie pamiętam, jak się tu dostałem… Umrę tu. Spać mi się chce. k***a. k***a. Wyszedł z toalety już owinięty ręcznikiem, a następnie walnął się na wyrko i rzucił do swojego towarzysza:
- Eeeej, ale jakbyś chciał sprzedać moją nerkę na czarnym rynku, to zaszyj tak, żeby przynajmniej nie było śladu za bardzo, ok? – po czym chyba mu się zasnęło.
Powrót do góry Go down
Azazel

Azazel


Liczba postów : 49
Data dołączenia : 02/01/2013

Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Nie Paź 09, 2016 5:33 pm

Przybycie do hotelu, zameldowanie się i zaprowadzenie do pokoju bredzącego Daniela było niczym, przy tym, co stało się już na miejscu. Nie, nie chodzi o pijackie bredzenie, chodziło o to, co stało się z "pociskiem" wymiotnym wystrzelonym wprost w Azazela. Pomimo, że na twarzy Władcy Piekieł nie drgną żaden mięsień doznał on dawno zapomnianego uczucia zdziwienia. Lekko zszokowało go to, że poznany zaledwie kilka godzin temu młodzieniec posiada jakąś nadzwyczajną moc. Dziwił go nie sam fakt posiadania jej przez niego mocy i to, że zostało to zatajone. Jednak czasu do namysłu mutant miał mało, wiedząc, że wspomniany wcześniej pocisk powoli, ale jednak rusza w jego kierunku demon w mgnieniu oka przemieścił się w inną część pokoju. Na resztę poczynań Daniela Azazel nie maił zamiaru patrzeć, więc udał się na stojący kilka metrów dalej fotel. Głowę zaprzątnęły my kolejne myśli - czy aby na pewno młodzik jest tym, za kogo się podaje? Czy specjalne zataił fakt posiadania mocy, a skoro tak, to może kłamał też względem imienia? Azazel musiał zabezpieczyć się na tę niespodziankę, najlepiej było to zrobić zabierając krew. Co prawda cyrograf nie miał żadnej mocy, jednak idealnie wpasowywał się w diabelski styl i charakter władcy piekła.
Czekanie, aż młody w końcu padnie i zaśnie zdawało przedłużać się nieskończoność. Jednak po kilku dłuższych kwadransach Daniel zadawał się stracić resztki świadomości i w końcu zasnąć, to była szansa dla "demona". Odczekawszy jeszcze chwilę, Azazel ruszył w stronę śpiącego chłopaka wyciągając ukryty pod płaszczem sztylet. Następnie znów sięgną pod płaszcz, tym razem jednak wyjął cyrograf, który wcześniej podpisał Daniel. Teraz było już z górki, przybierając swą naturalną postać mutant przełożył papier z ręki do ogona, a ostrzem naciął lekko lewą dłoń chłopaka, gdy tylko pojawiło się na niej kilka kropel krwi, ten przyłożył papier do dłoni swego nowego "sługi", tak aby czerwona ciecz znalazła się w miejscu na podpis. Młody nic nie poczuł, alkohol skutecznie go znieczulił. Następnie zabrał cyrograf patrząc na swoje dzieło, było perfekcyjnie. Chciał zobaczyć minę chłopaka, gdy ten się obudzi, a on pokaże mu ów papier.
Azazel jednak nie miał zamiaru wykorzystywać Daniela jako niewolnika, wolał zrobić z niego swego ucznia i wdrożyć go do plany, jaki miał zamiar wykonać.
Kolejne kroki ogoniasty skierował do telefonu, wykręcił numer do recepcji i zamówił właściwie obiad, ponieważ liczył, że właśnie w taki terminie obudzi się towarzysz. Sam postanowił nie czekać, aż przebudzenie z alkoholowego transu nastąpi, więc przeniósł się do swego wymiaru, aby wrócić za mniej więcej pięć godzin.
Powrót do góry Go down
Aleksander Rogoziński

Aleksander Rogoziński


Liczba postów : 23
Data dołączenia : 24/09/2016

Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Pon Paź 10, 2016 12:02 am

Oczywiście, nawalony w przynajmniej kilka par pośladków Aleksander nie miał najmniejszych szans na obronę. Padł. Przynajmniej był umyty, nawet jamę ustną doprowadził wcześniej do względnego porządku. Azazel dokonał swojego brudnego, teatralnego dzieła. Cyrograf podpisany krwią? Scena żywcem wzięta ze sztuk teatralnych!

Młodemu mutantowi śniło się bardzo wiele rzeczy, jego senne marzenia i koszmary szalały feerią kolorów, odcieni, odczuć. Sny były zdecydowanie pełnozmysłowe. Czy to za sprawą wypitej substancji, czy charakterystycznych dla jego daru pływów energii w ciele, które warunkowały wszystkie biologiczne procesy? Do tego miał dojść w niedalekiej przyszłości. Musiał się jednak zmierzyć najpierw sam ze sobą, gdzieś tam w odmętach własnej umysłowości. Azazel, wczuwając się w rolę troskliwego nauczyciela, ustawił obiad. Nie zamierzał jednak dopilnować, czy Aleksander nie zadławi się własnymi wymiocinami podczas snu. Teleportował się do siebie.

Zniknięcie demona okazało się dla niego zbawienne. Dlaczego? Dlatego, że śniący najrozmaitsze dziwy mutant, wyprawiał równie niesamowite rzeczy na jawie. Jego ciało było może i „martwe”, ale podświadomość swoje zrobiła. Jedno z całą stanowczością można powiedzieć – ludzie w sąsiednich pokojach mogli się nieźle nadziwić, kiedy zostali pozbawieni energii elektrycznej, nawet w przenośnych urządzeniach ją zawierających. Nie mniej działo się wokół uzależnionego od cukru nastolatka. Pobojowiskiem, które narobił, przewracając się w wyrze, mógłby poszczycić się niejeden psychol nastawiony na destrukcję. Ciekawe, co na to obsługa hotelowa?

Koniec końców, takie wyładowanie bardzo dobrze zrobiło chłopakowi. Poza tym, że łeb trzaskał go z każdej strony, a światło wręcz parzyło w oczy, to ogólne samopoczucie przeplatane kacem gigantem nie było takie złe. Można by pomyśleć, że toczył tu wojnę z oddziałem agentów. Cóż, wojna rzeczywiście się szykowała – gdzieś w głębi jego portfela. W końcu będzie musiał za to wszystko zapłacić, no nie?
- Aaaaaaaaaaaaaa. Aaaaaaaaaaaa…. – zaśpiewał pięknie, zawył z potężnym zadęciem, wydobywając z siebie charczący dźwięk przepalonego wódką gardła. Czy to już śmierć… Głowa bolała go na tyle, że o żadnej ranie na ręce nawet by nie pomyślał. O nie. Łeb mnie boli. To chyba żyje. Niestety.
- Woooooooooooooooooooooooooooooooooooooda. – pisnął niczym zbity pies, nie mając siły już nawet zbierać myśli. Momentalnie jednak zerwał się, doprawiając się o pulsacyjny ból i zawrót głowy. Mętnym, wypranym przez alkohol wzrokiem, szukał Azazela…
Powrót do góry Go down
Azazel

Azazel


Liczba postów : 49
Data dołączenia : 02/01/2013

Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Nie Paź 16, 2016 2:23 am

Pomimo, iż w wymiarze, którym władał Azazel czas nie istniał, jednak lata, a raczej całe wieki praktyki nauczyły go, jak liczyć czas w ludzkim świecie. Z przybyciem z powrotem do hotelu nie spieszył się, wiedział, że jego towarzysz musi odespać nocne ekscesy i dojść do siebie. Czas spędzony w swoim wymiarze poświęcił na myślenie, do czego mógłby przydać się młodzik. Co prawda Azazel miał w planach nawiązanie kontaktu z dziećmi, których miał całkiem sporo, więc może użyć dzieciaka do szukania informacji o nich? Mutant nie był jednak pewien, czy nieodpowiedzialny i zadufany w sobie chłopak da radę. Miał jednak coś, co mogło posłużyć do motywacji Daniela - nie dający żadnej władzy cyrograf, o czym rzecz jasna dzieciak nie mógł wiedzieć.

Uznawszy, że nadeszła odpowiednia pora, czerwonoskóry po prostu przeniósł się do Nowego Jorku, a konkretnie pokoju hotelowego. Nie maskował się, nie ukrywał już swego prawdziwego oblicza. Pojawił się tam w pełnej krasie - z czerwoną skórą i ogonem. Nie był pewien, co zastanie w środku. Nie widział, co może przez ten czas zrobić chłopak. Jego przypuszczenia okazały się słuszne - pokój wyglądał jak po przejściu tornada. Cóż, samozwańczy demon widział już gorsze rzeczy.

Widząc, że dzieciak budzi się Azazel podniósł leżące krzesło, usiadł na nim i z ciekawością przeglądał się temu, co miało nastąpić. Krzyki, narzekania i wołania o pomoc przyprawiały mutanta o lekki uśmiech - co prawda uśmiechał się w duchu, ale jednak. Po paru minutach, gdy już wzrok chłopaka skierował się na siedzącego na krześle Azazela, te wiedział co nastąpi - pytania. "Kim jesteś?", "Skąd się tu wziąłeś?" i "Czemu jesteś czerwony?" - był do tego przyzwyczajony. Więc pierwszym, co wypowiedział było zwykłe.
- Pytaj o co chcesz.. - skierowane do chłopaka.
Powrót do góry Go down
Aleksander Rogoziński

Aleksander Rogoziński


Liczba postów : 23
Data dołączenia : 24/09/2016

Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Nie Paź 16, 2016 11:32 am

Stało się. Demon przybył. Nie oznaczało to jednak końca świata. Ani nawet końca miasta. Ani hotelu. Ani nawet Aleksandra. Generalnie – żadnego końca. Pierwszą myślą chłopaka, gdy zobaczył czerwoną skórę o specyficznej strukturze, była myśl o straceniu rozumu. Rozejrzał się nieprzytomnym wzrokiem po pokoju. Rozwałka. Jego wzrok spoczął w końcu na Azazelu. Przełknął ślinę (albo to, co miało za nią służyć w tym wysuszonym pysku).

- Trevor Lawrence, hę? – uniósł jedną brew. Najwidoczniej nie tylko on lubił sobie pokłamczuszkować. Pytania do stworzenia rzeczywiście miał, chociaż były one na pewno inne od tych „zawsze” zadawanych.
Mutant przeczesał czuprynę muśniętą srebrem, bo włosy niesfornie opadały mu na oczy, a to – zwłaszcza w TYM stanie – było wybitnie irytujące. Wziął głęboki oddech i w końcu zapytał:
- Czemu rozwaliłeś pokój? – przekrzywił głowę, ściągając usta w coś a’la dzióbek. Jego spojrzenie nagle nabrało świadomości. Stało się bardzo przenikliwe, wręcz w oczach mu się błyskało. Krzyków nie było, chęci ucieczki też nie. Pojawił się natomiast rubaszny śmiech, którzy zintensyfikował tylko ból głowy u młodziaka. Ale jak tu się nie śmiać? Padł na łóżko i powolił całej tej dziwnej radości ulecieć.
- Ooooo rany. To bardzo pocieszające, że nie tylko ja jestem jakimś wybrykiem natury. – oczywiście, słyszał o mutantach w telewizji, ale Azazel był pierwszym, którego tak oficjalnie spotkał.
Skacowany omiótł wzrokiem drzwi. Z trudem wstał, poczłapał do nich i złapał za klamkę. Zamknięte. Tak, jak to zostawiłem na noc. Odwrócił się momentalnie do diabełka i zapytał bez pardonu:
- Przenikasz przez ściany? Latasz? …A może, POTRAFISZ SIĘ TELEPORTOWAĆ? – to było tak bardzo ekscytujące, że aż leczyło go z kaca i pozwalało zapomnieć o tym, że źle się czuje. Sięgnął po kubek, do którego nalał sobie zimnej wody. I wypił. Sprawdził jeszcze, czy na pewno ma tę nerkę, to znaczy, upewnił się, że NIE ma żadnego śladu po cięciach. Uff..

- Ale nie będziesz próbował mnie zabić? – tanio skóry i tak by nie sprzedał, ale jednak nie miał praktycznie żadnego doświadczenia w walce, samoobronie… właściwie, to w niczym. Powinni go zamknąć w garderobie i pozwolić być gwiazdą, do tego akurat się nadawał. Ewentualnie gdzieś w bibliotece i pozwolić czytać - w tym też był dobry.
- Nie będziesz, w końcu mogłeś to zrobić dowolną ilość razy jak dotąd… Więc, czego właściwie chcesz? – minął go i złapał za ogon, macając dość odczuwalnie.
- A co to takie fajne. Czujesz się bardziej zwierzęciem, czy człowiekiem? – pytał całkiem poważnie. Stanął przed Azazelem i zlustrował go wzrokiem. To wszystko było tak bardzo niezwykłe. Zjadłbym coś…

- Zaraz pociągnę ten wątek, ale… – użył telefonu w pokoju, zamawiając sobie tonik, tabletki na ból głowy i deskę owoców. Lubił owocki. Bardzo.
- Lubisz mango? W ogóle, chyba nie jesz kotów, co? – troszkę sobie żartował, ale kto wie, czego można się spodziewać po jakiejś czerwonej bestii?
- Powiedz mi, co właściwie podpisałem wczoraj? – nie dość, ze w ogóle nie był sobie w stanie przypomnieć sobie treści dokumentu, to jeszcze teraz był pewny, że wpakował się w jakiś szwindel. Tylko sam fakt, że coś… podpisywał ćmił go tam gdzieś z tyłu głowy. A może to ciągle kac?
Powrót do góry Go down
Azazel

Azazel


Liczba postów : 49
Data dołączenia : 02/01/2013

Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Nie Paź 23, 2016 11:14 pm

Czemu, za jakie grzechy? Czemu muszę pracować z kimś.... Takim? - To, co wewnątrz czuł Azazel można określić jako połączenie maksymalnego zirytowania i zażenowania. Nie wiedział on, czy powinien zabić chłopaka przez odcięcie głowy, czy może jednak wyrzucić za okno. Ale nie, musiał się opanować. Kilka, lub też kilkanaście głębokich wdechów sprawiło, że opanował burzę szalejącą w jego wnętrzu. Musiał trzymać nerwy na wodzy, nie mógł zabić osoby, którą dopiero co wybrał na swego podwładnego.

Demoniczny mutant przyłożył kciuk i palec wskazujący do zamkniętych powiek masując je. Musiał przeczekać zalew bezsensu ze strony chłopaka, ale cóż.
- Nie, nie jestem Trevor - jestem Azazel. Nie jestem mutantem, tylko demonem. - dwie najważniejsze kwestie zostały wyjaśnione. Racja, skłamał. Miał w tym doświadczenie, w końcu robił to od setek lat.
-Widzisz, muszę ułożyć swoje życie. Wyjaśnić kilka spraw i naprawić pewne błędy. Mam dość sporą ilość dzieci - wiem o sporej części z nich. Niestety, zrobiłem coś, przez co nie chcą mnie znać, a nawet zabić. - była to racja. Próbując otworzyć portal do wymiaru, w którym tkwiła jego armia. Teraz jednak zrozumiał, że horda demonicznych mutantów nie jest ważniejsza od rodziny.
- Co do mojej mocy - po prostu pojawiam się tak gdzie chcę na całej planecie. - to akurat była prawda, powiedziana innymi słowami, ale jednak prawda. - Dla Twojej wiadomości - to nie ja zniszczyłem pokój, a do zwierzęcia bliżej jest Tobie. Przypomnij sobie co robiłeś wczoraj.
No tak, młody zapytał o to, co wczoraj podpisał. Azazel mógł pokazać mu praktycznie bezużyteczny cyrograf, ale nie chciał tego robić. Przynajmniej na razie.
- Może zamiast zadawać bezużyteczne pytania przejdziesz do konkretów? Nie ciekawi Cię po co Cię tu sprowadziłem? - jak widać chłopak nie myślał logicznie. Nie potrafił skupić się na najważniejszych rzeczach. Władcę wymiaru przerażało to, że im bardziej cywilizacja idzie do przodu, tym młodzież staje się głupsza i mniej rozgarnięta.
Powrót do góry Go down
Aleksander Rogoziński

Aleksander Rogoziński


Liczba postów : 23
Data dołączenia : 24/09/2016

Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Wto Paź 25, 2016 4:35 am

Jakież to wszystko było e k s c y t u j ą c e! Rozmawiał z demonem, mutantem, ojcem jakichś dzieci, które chcą go zabić. Sytuacja jak z filmu! Aleksander słuchał z zaciekawieniem. Może i jego podejście było niecodzienne, żenujące lub irytujące, ale jednego nie można mu było odmówić – poświęcał mu niemal całą swoją uwagę i wyraźnie stawiał diablika w centrum zainteresowania. A mógł przecież oglądać seriale w TV.
- Azazel, huh? Tak bardziej ci pasuje, trzeba przyznać. Czytałem kiedyś o Azazelu. Ale to postać z książek. – rzucił przejęty, zapominając właściwie o tym, że zdycha na kaca.

Kiedy ogoniasty mówił o dzieciach, mutantowi w oku błysnęło dziwne światełko porozumienia. Po prostu słuchał tak, jakby ktoś mówił o nim. Nienawidzące dzieci? Demony? Piekielne czeluście? Dzień jak co dzień.
- Mój ojciec też pochodzi z samego dna piekła. Telewizja. Rozumiesz. – w tym momencie bardzo spoważniał, wręcz miało się wrażenie, że zacznie zachowywać się w sposób do sytuacji odpowiedni. Nic z tego.
- Właściwie, to też za nim nie przepadam. Naaaaaah. – machnął olewacko ręką jak rasowy zgrywus.
- Też chciałbym taką moc. – mruknął z autentyczną, umiarkowaną zazdrością. Co prawda nie zdarłby z niego skóry i nie próbował się teleportować, ale ile dałby za takie możliwości. Tyle mógłby zobaczyć… Rozejrzał się po pokoju.
- I beg your pardon… – rzucił z tak brytyjskim akcentem, że można było od tego nabrać ochoty na bekon i jajka.
- …że niby ja to zrobiłem? Nie mam raczej takich umiejętności, chociaż… – pomasował się po ramionach. Kłócić się nie zamierzał. Był pijany, a własnych umiejętności nie znał. Wiedział tylko, że często doprowadzały go na skraj załamania.

- Zwierzęcia? Hmm. Może i coś w tym jest… – pomasował skronie. Czy ciekawiło go to, dlaczego Azazel go tu ściągnął? Chyba powinno, ale…
- Właściwie, to nie ciekawi. Ale jak już tak bardzo chcesz, to możesz mi powiedzieć. – wyszedł z pozycji przemądrzałej księżniczki, która ewentualnie może się zgodzić na wysłuchanie go.
- Czegokolwiek chcesz – bardzo chętnie ci pomogę, ale to już nie dzisiaj, bo generalnie umieram. – przyznał szczerze i zakrył się kołdrą po samą głowę. Kac morderca nie miał serca, ot co.
Powrót do góry Go down
Azazel

Azazel


Liczba postów : 49
Data dołączenia : 02/01/2013

Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1Nie Lis 13, 2016 4:08 pm

[Z góry przepraszam za tak długi czas bez odpisu, nie mogłem się zebrać i miałem jakieś wypalenie. Teraz postaram się wszystko na bieżąco robić.]

Słuchając uważnie chłopaka Azazel zaczynał nabierać przekonania, że może zbyt szybko go osądził. W końcu sam był kiedyś młody - dawno temu i w innej epoce, ale to była prawda. Uświadomił sobie, że nie nadąża już za pędzącym rozwojem świata i zmieniającą się kulturą. Może po prostu tęsknił za czasami, gdy bycie mutantem oznaczało bycie wyrzutkiem, którego wszyscy się bali? Czy może zbyt długo nie przebywał z ludźmi? Tak, zdecydowanie zbyt mało ostatnio rozmawiał z ludźmi. Teraz jednak miał okazję, aby to nadrobić i być może naprowadzić swoje życie na właściwe tory.
- Widzisz, przez całe życie byłem raczej po tej "ciemnej" stronie mocy, teraz postanowiłem to zmienić. Co mi przyjdzie z kolejnej setki trupów, czy kolejnej góry pieniędzy? Nic. - samozwańczy demon mówił prawdę, mógł mordować i zarabiać, ale po co? - Wolę naprawić życie i spróbować odnaleźć moje dzieci. Część z tych, które przeżyły - ale to opowieść na inną rozmowę. - szybko urwał ten temat.
- Cieszę się, że chcesz mi pomóc. - powiedział suchym pozbawionym uczuć głosem. Było mu to w zasadzie obojętne, czy chłopak był chętny do współpracy. Skoro uwierzył w to, że Azazel jest demonem, to równie dobrze mógł uwierzyć w to, że cyrograf jest prawdziwy. Teraz jednak mutant postanowił nie pokazywać pisma - rasowy gracz nigdy nie odsłania wszystkich kart od razu.

Widząc, że obecny towarzysz odczuwa jeszcze efekt nocnej libacji, ten postanowił nie męczyć go nazbyt.
- Mówiąc prościej - chcę stać się dobrym..... - tu Azazel lekko się zawiesił - Człowiekiem? I chcę, żebyś mi w tym pomógł. Większość ludzi ma mnie za jedno z uosobień zła, a Avenges, czy Instytut Mutantów chętnie usieliby mi głowę i powiesili jako trofeum nad kominkiem. Co do tego, że gdzieś już słyszałeś moje imię - jestem na tym świecie od początków jego istnienia i wyrządziłem sporo złego. - tu zakończył swój wywód.
Zastanawiał się, czy powinien opuścić chłopaka zostawiając go z jeszcze większą ilością pytań, czy lepiej wyjaśnić mu to wszystko.
- Hotel jest drogi, a ja opłaciłem tylko Twój nocleg. -tu Azazel podniósł się z krzesła i wyprostował - Na mnie już czas, jednak niedługo się spotkamy. Jeżeli pozostaniesz w Nowym Jorku przez tydzień, to na pewno Cię znajdę.
Po tych słowach uśmiechną się krzywo i znikną w chmurze czerwonego dymu
[z/t dla obydwu]
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Pokój numer #512 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój numer #512   Pokój numer #512 Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Pokój numer #512
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Pokój numer dwa
» Pokój numer #127
» Pokój numer #520
» Pokój numer jeden
» Pokój numer trzy

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Nowy Jork :: Hotel-
Skocz do: