Przeklinając pod nosem, szła miastem. Co za durna baba! Poprawiła nogawkę czarnych szortów i przystanęła, by poszukać telefonu w torebce. Diabli by ją wzięli,żeby wrzeszczeć na niewinnego klienta! Cholera! Szukała uparcie telefonu i jęknęła w duchu. Znowu zgubiła telefon. Warknęła i sięgnęła dłonią do długich, jasnych włosów z kilkoma ciemnymi pasemkami. Spięła je w kok,żeby nie wpadały jej do oczu. Och,niech ona znajdzie tego złodziejaszka... Warczała i klęła pod nosem, stojąc przed budynkiem Baxter. Dalej machała dłonią w torbie, w nadziei, że jednak JEDNAK jest tam gdzieś jej komórka. Klęknęła na chodniku i ze złością zaczęła wyjmować rzeczy z torby. Notatnik, kilka spinek, kosmetyczka... Co za dno! Nie ma,nie ma! Klucze są przynajmniej na miejscu. Westchnęła. No to czas kupić nowiutki telefon. Za pensję kelnerki ciężko jej będzie...