|
| Salon z aneksem kuchennym | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Salon z aneksem kuchennym Nie Sty 03, 2016 6:47 pm | |
| Duże pomieszczenie, które pełni jednocześnie rolę salonu, jadalni oraz kuchni. Stanowi przestrzeń wspólną dla wszystkich mieszkańców budynku - pracowników X-Factor Investigatons. |
| | | Wolfsbane
Liczba postów : 154 Data dołączenia : 09/04/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Sro Paź 25, 2017 5:12 pm | |
| Przez całą drogę powrotną z Harlemu Rahne nie odezwała się ani słowem, skupiając się bez reszty na prowadzeniu samochodu. Niewielki postęp, jaki poczynili w śledztwie, przygnębił ją i choć nie chciała dać tego po sobie poznać, jej ściągnięte w wyrazie niezadowolenie brwi i ponure milczenie mówiły same za siebie. Mogła tylko mieć nadzieję, że dostanie jeszcze szansę udowodnienia swojej przydatności. Może pozostali wpadną na jakiś trop analizując dane, które właśnie zdobyli, i sprawa wkrótce ruszy z miejsca. Wilczyca nigdy nie grzeszyła cierpliwością, chwilowo jednak musiała zacisnąć zęby i powściągnąć wrodzoną porywczość. Zaparkowała pod budynkiem, w którym mieściła się agencja, a który na jakiś czas stał się jej nowym domem. Zastanawiała się kiedy zacznie tak o nim myśleć. Zdawkowo pożegnała się z Rictorem przed drzwiami biura, zarzuciła na ramię swoją podróżną torbę i skierowała się na piętro do pokoju, który jej przydzielono. Szybko wypakowała swój skromny dobytek, zrzuciła z siebie wymięte ubranie i weszła pod prysznic. Dopiero czując na skórze uderzenia gorącej wody uświadomiła sobie, jak bardzo jej zmęczona. Próbowała przypomnieć sobie kiedy ostatnio spała i doszła do wniosku, że prawdopodobnie podczas lotu z Edynburga do Nowego Jorku. Kiedy przejrzała w pamięci wszystko, co się od tamtej pory wydarzyło, aż trudno było jej uwierzyć, że upłynęły dopiero niecałe dwie doby. Powinna zadzwonić do matki i dać jej znać, że jest bezpieczna. Powinna zrobić mnóstwo rzeczy… Jutro, postanowiła, zakręcając wodę i sięgając po ręcznik. Wytarła się energicznymi ruchami, wilgotne włosy pozostawiając samym sobie. Po pierwsze, nie miała suszarki, po drugie, i tak zawsze układały się jak chciały, bez względu na jej starania aby okiełznać fryzurę. Resztką sił wsunęła na siebie piżamę i doczłapała do łóżka. Spała, nim jeszcze przyłożyła głowę do poduszki.
Obudził ją ostrzegawczy dźwięk rozładowującej się baterii w telefonie. Machinalnie sięgnęła do szafki nocnej, zaklęła, gdy trafiła dłonią na ścianę, boleśnie obijając sobie kłykcie i ponowiła próbę. Uchyliła powieki i po chwili zdołała zogniskować wzrok na wyświetlaczu. Obok informacji, że pozostało tylko pięć procent mocy, widniała na nim wiadomość od Rictora. Jej treść sprawiła, że Rahne usiadła w łóżku, momentalnie przytomniejąc. Przeniosła spojrzenie na zegarek. Był ranek, nie tak znowu późny, a więc nie spała przesadnie długo. Wiadomość została wysłana poprzedniego wieczora. Musiała zasnąć tak mocno, że nie usłyszała dzwonka. Pokręciła głową, przeczesała palcami włosy, które przez noc zdążyły zupełnie wyschnąć i zwlokła się z łóżka. Założyła świeże ubranie, wyszczotkowała zęby, spróbowała grzebieniem nadać swoim włosom pozory ładu, po czym raźnym krokiem zeszła piętro niżej. Narastające uczucie pustki w żołądku pchnęło ją w kierunku kuchni. Kilka chwil później usadowiła się na jednym z wysokich barowych krzeseł z parującym kubkiem kawy i miską płatków z mlekiem. Puste o tej porze pomieszczenie nie niepokoiło jej. Ostatnimi czasy przywykła do jedzenia w samotności i ceniła sobie ciszę. Jej spojrzenie padło na stosik czasopism na blacie. Szukając czegoś, co zajęłoby jej myśli, przerzuciła tytuły bez większego zainteresowania, pod nimi zaś odkryła zapomnianą, nieco wymiętą mapę samochodową Stanów Zjednoczonych. Zmarszczyła brwi i pochrupując płatki otworzyła ją na odpowiedniej stronie. Nie wiedziała co o tym sądzić. Jeżeli Rictor miał rację, David chciał, aby te koordynaty trafiły do jego rodziny. Ale dlaczego? Co takiego mogło znajdować się po drugiej stronie kontynentu? W dodatku ukryte pośrodku parku narodowego, którego obszar w większości składał się z połaci niczego? Czyżby Jameth ukrył tam jakiś skarb, który po jego śmierci miał trafić w ręce jego syna? Rahne pokręciła głową, nabierając na łyżkę kolejną porcję płatków. Pomysł brzmiał niedorzecznie. Bardziej prawdopodobne było, że miejsce skrywało jakąś ponurą tajemnicę, która kosztowała życie zarówno Davida, jak i jego przyjaciela. Po co jednak w takim razie wplątywać w to dzieciaka i jego matkę? Wilczyca głowiła się bezowocnie nad śniadaniem, zastanawiając się czy w najbliższym czasie nie czeka ich przypadkiem wycieczka na kalifornijską pustynię. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Czw Paź 26, 2017 6:05 pm | |
| Po długim wieczorze i nocy, o poranku Rictor wcale nie czuł się dużo mniej zmęczony niż te kilka godzin wcześniej. Zdecydowanie funkcjonowało mu się lepiej późną porą i prawdę mówiąc nie był nawet pewien co właściwie go obudziło. Stara na horyzoncie ani nie widział, ani nie słyszał, ale temu przestał się dziwić już lata temu; jakimś cudem jego przyjaciel miał rano siłę nie tylko wstać, ale i z własnej inicjatywy iść trenować, podczas gdy Rica na ogół trzeba było do tego zapędzić... Albo jakoś go zwabić. Mimo to samotne leżenie w łóżku nie należało do najciekawszych zajęć, a Latynos mimo wszystko miał co robić, więc zdecydował się nie tracić czasu na wpatrywanie się w sufit i rozmyślanie. W końcu śledztwo samo się nie przeprowadzi... A poza tym powinien pewnie sprawdzić jak wyglądała sytuacja z ich nowym nabytkiem. I poinformować o nim pozostałych - poza Starem, który już o nim wiedział. Z tym postanowieniem Rictor zwlókł się z materaca i w sennym tempie odbębnił całą swoją poranną rutynę, z prysznicem na czele. Zaraz potem - przebrany w świeży strój i bardziej rozbudzony - skierował swe kroki w stronę kuchni. Jeszcze przed wkroczeniem do pomieszczenia odruchowo wyczuł w nim już czyjąś obecność, ale to mu nie przeszkadzało - wręcz przeciwnie, bo przynajmniej będzie mógł od razu załatwić kwestię Davida, nawet jeżeli tylko z jedną osobą. Już w środku oczy mężczyzny bardzo szybko padły na Rahne, najwyraźniej spożywającą śniadanie i pogrążoną w jakiejś lekturze. Pod tym kątem Rictor nie był w stanie stwierdzić na jej temat wiele, ale kartki wyglądały na kolorowe, więc nie wyglądało mu to na książkę. - Hej - zaczął, mimo wszystko udając się w pierwszej kolejności ku lodówce. Po jej otworzeniu od razu pochylił się lekko, żeby przesunąć wzrokiem po dostępnych opcjach. W większości nie zachwycały - albo wymagały dłuższego przygotowania, na co w tej chwili Ric nie miał ochoty - ale z drugiej strony ten kawałek pizzy wyglądał na jadalny... Naprawdę powinni zrobić jakieś zakupy. - Kiedy wieczorem siedziałem w biurze, wpadł do mnie niejaki David Bond. Przez jakiś czas należał do Instytutu, służył pod Cyclopsem, a teraz szuka pracy. Rozmawiałem z Madroxem i najprawdopodobniej go zatrudni. Z zawodu rysownik, z mutacji technopata, ale skupia się na pojazdach, nie ogółem na komputerach - wspomniał, wyjmując talerz z pizzą, zamykając lodówkę i wreszcie zabierając swoje przyszłe śniadanie do mikrofalówki. Przy okazji rzucił okiem na lekturę Rahne... Mapa. W dodatku teren wydawał się znajomy, przez co już domyślał się o co chodziło.
|
| | | Wolfsbane
Liczba postów : 154 Data dołączenia : 09/04/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Sro Lis 08, 2017 11:17 pm | |
| Na pierwszy odgłos zbliżających się kroków uniosła głowę i powitała wchodzącego do kuchni Rictora lekkim uśmiechem. - Dzień dobry. Wyglądasz jak coś, co kot zostawił na wycieraczce. Ciężka noc? Sama czuła się wypoczęta i niemal odświeżona, co zważywszy na jej wilczy metabolizm nie było niczym dziwnym. Musiała przyznać, że druga natura, której niekiedy tak się lękała, miała też niezaprzeczalne zalety. Pociągnęła z kubka łyk kawy i zamieszała łyżką w misce, na której dnie pozostało jeszcze nieco mleka, przysłuchując się wieściom, którymi dzielił się z nią przyjaciel. Przekrzywiła głowę, obdarzając go pełnym namysłu spojrzeniem spod zmarszczonych brwi. - Bond? Jak James Bond? - pozwoliła sobie na żart, po czym spoważniała i pokręciła głową. - Nie spotkałam go. Musiał trafić do Instytutu kiedy byłam w Szkocji. - Wzruszyła ramionami, obejmując dłońmi wciąż przyjemnie ciepły kubek. - Dodatkowy zestaw mocy zawsze się przyda. Swoją drogą, jakim cudem Jaimego stać na opłacanie tylu pracowników? - Zawahała się i zerknęła na Rica, żartobliwie unosząc brew. - Płaci nam, prawda? W milczeniu wysłuchała odpowiedzi, kończąc kawę. Jej wzrok opadł ponownie na rozłożoną na stole mapę. Dostrzegłszy, że Rictor zwrócił uwagę na jej poranną lekturę, postukała palcem interesujący ich obszar. - Dostałam twoją wiadomość. Według mapy jest tam tylko piach i kamienie, ale... to miejsce musiało być w jakiś sposób ważne dla Davida. Sądzisz, że warto to zbadać? |
| | | Longshot
Liczba postów : 9 Data dołączenia : 24/09/2017
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Sob Lis 11, 2017 7:18 pm | |
| Sporo czasu go tu nie było, ale każdy czasem ma swoje sprawy do załatwienia. Jedne z nich są ważne, a inne ważniejsze - oczywiście tylko dla Longshota. Stojąc przed budynkiem agencji, mężczyzna podrapał się w tył głowy, szukając sensownego wytłumaczenia w razie ewentualnych, niezbyt wygodnych pytań. Z marnym skutkiem. Nigdy nie był w tym szczególnie dobry. Być może uda mu się wymyślić coś na poczekaniu? Oby. Wziął głęboki wdech i uchylił drzwi, najciszej, jak tylko się dało. Rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym wszedł do środka dużo pewniejszym krokiem. W końcu był już u siebie. Chyba. Wokół panowała typowa, poranna cisza, ale przechadzając się po budynku, zdołał usłyszeć toczącą się rozmowę w jednym z pokojów. Głosy rozpoznał od razu. Podszedł do framugi drzwi i pierwsze, co ujrzał, to dwie doskonale znane mu osoby. Mimowolnie uśmiechnął się na ten widok, choć uśmiech ten zdawał się być odrobinkę zbyt nerwowy, jak na niego. - O, już na nogach? Cześć, Rictor. Hej, Rahne. - powitał ich, rozkładając przyjacielsko ręce i wchodząc do salonu. Zatrzymał się po kilku krokach i położył prawą dłoń na karku, od razu chcąc znaleźć jakiś temat, który nie będzie dotyczył bezpośrednio jego. Dalej, Longshot, improwizuj. - Macie jakąś naradę czy... - coś nagle odwróciło uwagę Longshota. Poczuł bardzo kuszącą woń w powietrzu. - ... Pizza? - zapytał, kierując wzrok na włączoną mikrofalówkę. - Och, umieram z głodu. - wyznał, sam szukając w lodówce czegoś dla siebie, ale nic nie przypadło mu jakoś szczególnie do gustu. - Mogłem kupić jakieś tacos po drodze. - wymruczał do siebie, ledwo słyszalnie. Na szczęście udało mu się znaleźć jabłko leżące w drewnianej miseczce, akurat tuż obok lodówki. Nie narzekał i wziął jednego kęsa, kierując się do Rahne, która miała na stole coś ciekawego. Longshot od razu lekko spoważniał, orientując się, że to jakaś mapa. - O co chodzi z tą mapą? - zadał pytanie, spoglądając na Rictora. Oczywiste było, że Rahne nie szukała na niej byle czego i musiało chodzić o jakieś śledztwo. Tylko jakie...? Mężczyzna miał nadzieję, że jego długa nieobecność nie przyczyniła się do komplikacji i że dawali sobie radę również bez niego. Lepiej, aby nie poznali powodów dla których zniknął. Wolał, aby wszystkie kości pozostały na swoim miejscu i twarz pozostała w stanie nienaruszonym. Longshot wrócił spojrzeniem na mapę, mrużąc oczy i próbując zrozumieć, o co w tym wszystkim chodziło. Nie wyglądał na zaznajomionego w jakikolwiek sposób ze sprawą. Zależało mu jednak na tym, aby dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Chciał pomóc. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Nie Lis 12, 2017 4:46 pm | |
| Pytanie o ciężką noc Rictor skwitował jedynie krótkim pomrukiem, który mógłby uchodzić za potwierdzający, szczególnie w połączeniu z resztą jego zachowania. Sądząc po porównaniu Rahne, najwyraźniej wyglądał właśnie tak, jak się czuł, ale prawdę mówiąc sam był sobie winien. Przecież nikt nie bronił mu położyć się spać trochę wcześniej... Choć taki David dobrze wyszedł na tym, że tego nie zrobił. Dzięki niemu przynajmniej nie pocałował klamki. Na ustach Latynosa na moment pojawił się cień uśmiechu - bo na większą ekspresję było jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie albo przynajmniej za sennie - kiedy wilczyca nawiązała do filmowego szpiega. Wcześniej też przyszło mu do głowy to skojarzenie, choć szybko się go pozbył. Ich przyszły pracownik pewnie wystarczająco często się z tym spotykał i niekoniecznie mu się to podobało... Choć sprawiał wrażenie osoby z dystansem do siebie. - Uwierzysz, że wygrał w telewizji mały majątek? - odpowiedział pytaniem, choć retorycznym, na pytanie i on wbrew pozorom nie żartował. Był pewien, że to właśnie w ten sposób Madrox uzyskał fundusze na rozpoczęcie działalności biura, a skąd brał je teraz... Może wyciągał coś od rozrzuconych po świecie duplikatów? Ric aż wzruszył ramionami na własne myśli, nie przejmując się tym, że Rahne ich przecież nie słyszała, więc mogła inaczej zrozumieć jego gest. Choć mężczyzna słuchał dalszych słów przyjaciółki, to jego spojrzenie skupiło się już na mikrofalówce. Ręce skrzyżował na klatce piersiowej, obserwując postęp podgrzewania pizzy... I wyczuwając zbliżającą się do nich kolejną osobę. Nie zdążył nawet odpowiedzieć Rahne, gdy do kuchni wkroczył Longshot, zbyt radosny i rozbudzony jak na tę godzinę. Z drugiej strony dla niego to było typowe zachowanie... Ze zmarszczonym czołem spoglądając na poczynania blondyna, Rictor miał tylko nadzieję, że jego dotychczasowa nieobecność nie wynikała z najnowszego przelotnego romansu. Lepiej dla Longshota, by po prostu zaliczył porwanie do innego wymiaru, bo z niego nie mógłby zadzwonić, a z czyjegoś mieszkania - jak najbardziej. Latynos zerknął na Rahne, chcąc wyczytać z jej wyrazu twarzy co o tym myślała, lecz zaraz potem mikrofalówka obwieściła już przygotowanie jego posiłku, więc musiał poświęcić jej chwilę... Akurat wystarczającą, by Longshot zainteresował się mapą. - Nowa sprawa. W bazie możesz sprawdzić wszystkie szczegóły, ale w skrócie wychodzi na to, że może są, a może nie ma pieniędzy, z których dostaniemy część, jeżeli je znajdziemy i opcjonalnie dowiemy się co spotkało ojca klienta. Przyniósł nam plik z ukrytymi współrzędnymi, więc to jeden z tropów. Na drugim końcu kraju. Który tak czy siak trzeba będzie zbadać - to ostatnie zdanie odpowiadało tak naprawdę na wcześniejsze pytanie Rahne. Układając talerz z kawałkiem pizzy na blacie obok mikrofalówki, Ric wolną ręką sięgnął do kieszeni i wyjął z niej komórkę. Odruchowo spojrzał na czas, lecz potem wszedł już w wiadomości, żeby napisać i wysłać krótką do swojej informatorki. Równie dobrze mógł sprawdzić czy miała dostęp do czegoś ciekawego i związanego z ich zleceniem... Zasugerował jej stałe miejsce spotkań i godzinę ósmą wieczorem, po czym schował telefon na jego poprzednie miejsce i ponownie sięgnął po swój talerz. - W biurze zostawiłem karteczkę z kontaktem do nowego, gdyby ktoś chciał się z nim zdzwonić, ale pewnie niedługo i tak sam się tu znowu pojawi. W razie czego, mnie wieczorem nie będzie, a póki co wracam do siebie - zaznaczył, wraz z pizzą kierując się ku wyjściu z kuchni, a po drodze zgarniając sobie jeszcze butelkę z wodą. Nie pamiętał czy w pokoju zostały jakieś napoje, więc wolał się pod tym względem ubezpieczyć.
Z/t
|
| | | Wolfsbane
Liczba postów : 154 Data dołączenia : 09/04/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pią Gru 01, 2017 7:04 pm | |
| Rahne pokręciła głową, nie przestając się uśmiechać na wspomnienie Madroxa. Miło było słyszeć, że przynajmniej pieniądze na prowadzenie agencji zdobył legalnie. Duplikaty, choć niezaprzeczalnie użyteczne, równie często wplątywały Jaimego w kłopoty. Mgliście przypominała sobie, że co najmniej dwa, o których wiedzieli jego przyjaciele, biegały wolno po świecie, a kto wie czy nie było ich więcej. Jeden z nich był, zdaje się, dobrze zarabiającym prawnikiem gwiazd gdzieś na zachodnim wybrzeżu... Ta myśl kazała jej powrócić do bieżących spraw i mapy, którą z takim zapałem studiowała, kiedy więc Rictor zajął się obserwacją swojego posiłku, ona podjęła przerwane zajęcie. Przyjemny, nieco leniwy klimat poranka w agencji został delikatnie zaburzony niespodziewanym pojawieniem się kolejnej osoby, w dodatku takiej, której Rahne zupełnie się nie spodziewała. Przystojny, charyzmatyczny blondyn, w którym Wilczyca rozpoznała dawno niewidzianego rodaka Shatterstara, nonszalancko wkroczył do pomieszczenia i powitał ich z tak typowym dla niego beztroskim uśmiechem. - Cześć, Longshot - odpowiedziała po krótkiej przerwie spowodowanej bezbrzeżnym zdumieniem. Zerknęła na Rictora, badając jego reakcję. Jego zmarszczone czoło przekonało ją, że był nie mniej od niej zdziwiony pojawieniem się blondyna. Ich spojrzenia skrzyżowały się na sekundę, podczas której Rahne zdążyła ponownie unieść brwi i wymownie wzruszyć ramionami. Miało to mniej więcej oznaczać, że co prawda nie ma pojęcia, co sądzić o obecności Longshota, jednak w żaden sposób jej ona nie przeszkadza. - W lodówce powinno być jeszcze trochę mleka. Jestem prawie pewna, że widziała też jakiś ser, ale nie jadłabym go na twoim miejscu - dodała, kiwając głową w kierunku lodówki, równocześnie odsuwając od siebie pusty kubek po kawie. Kiedy blondyn zainteresował się mapą, a Ric przystąpił do wyjaśniania ich najnowszej sprawy, Rahne usłużnie przesunęła mapę wzdłuż blatu, wskazując palcem interesujące ich miejsce. - Chętnie bym tam powęszyła - rzuciła, nawiązując do konieczności zbadania lokacji na pustyni. - Co prawda w mieszkaniu Jamethów nic nie znaleźliśmy, ale zawsze istnieje szansa, że wyczuję znajomy zapach. A nawet jeśli nie, to chwilowo nasz najpewniejszy trop. Przynajmniej dopóki nie dowiemy się czegoś więcej o tym przyjacielu z wojska... Skinęła głową Rictorowi, gdy opuszczał pokój, po czym spojrzała badawczo na Longshota. Ciekawiło ją jakie ma plany i czy w ogóle byłby zainteresowany zajęciem się sprawą wraz z nimi. |
| | | Longshot
Liczba postów : 9 Data dołączenia : 24/09/2017
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Nie Gru 17, 2017 9:30 pm | |
| Longshot nie wydawał się być szczególnie przejęty wyrazem twarzy Rictora albo sprytnie to ukrywał pod maską szerokiego i jakże śnieżnobiałego uśmiechu. Urok osobisty często potrafił ratować blondynowi skórę, więc nie próbował się z nim kryć. W końcu to była jego tajna broń - skuteczna i wyjątkowo praktyczna broń. Mimo ciekawych propozycji Rahne, Longshot pozostał przy swoim jabłku. Wolał nie wracać spojrzeniem na wspomniany ser, który wcześniej od razu rzucił mu się w oczy i nie wydawał się być szczególnie apetyczny, a tym bardziej zjadliwy. Wraz z kolejnym kęsem skierował wzrok na Latynosa, który dość powierzchownie opisał całą sytuację, jednakże podał wystarczającą ilość informacji, aby od razu zainteresować tym mężczyznę. Obowiązki obowiązkami, ale jeśli sprawa budzi ciekawość to od razu potrafi zmotywować człowieka do działania. Tak było i w przypadku Longshota, patrzącego teraz na mapę z błyskiem w oczach. Zdecydowanie będzie musiał poznać w bazie wszelkie szczegóły sprawy. - Wchodzę w to. - powiedział z uśmiechem na ustach, nawet przez chwilę nie wahając się z odpowiedzią. Wydawać się mogło, że nie brał tej sprawy na poważnie, ale nic bardziej mylnego - zawsze chciał mieć w niej jakiś swój wkład. - Z Twoim nosem nie może się nam nie udać. - zaśmiał się do Rahne, w końcu przysiadając się do stolika i nie stojąc jedynie z boku. Na dalsze słowa Rictora blondyn kiwnął głową, po czym odprowadził go spojrzeniem błękitnych oczu do wyjścia. Wraz z jego odejściem, w pomieszczeniu zapanowała cisza. Mężczyzna położył obie ręce na blacie, po czym jednym palcem zaczął delikatnie przyciskać unoszącą się krawędź mapy do gładkiej powierzchni stołu, znajdując sobie jakieś chwilowe zajęcie. Dopiero po chwili uniósł wzrok na twarz towarzyszki i zamrugał, widząc, że ta na niego patrzy i najwyraźniej czeka, aż się łaskawie odezwie. - Trochę czasu minęło od ostatniego wspólnego wypadu. Całkiem miła odmiana, mam nadzieję, że nie wyszedłem z prawy. - rzekł, wyciągając ręce i przeciągając się. Fakt faktem, mężczyzna trochę zaniedbał swoje obowiązki, ale zamierzał to prędko i rzetelnie nadrobić oraz postarać się nie powtórzyć tego w przyszłości, lecz czy to mu aby na pewno wyjdzie... trudno stwierdzić. Nie jego wina, że był obdarzony zdolnością wykraczajacą poza jego własną kontrolę, prawda? - Może pójdę za Rictorem, tylko najpierw sprawdzę te papierki. Jeszcze nie nacieszył się moim powrotem, a wydawał się dokądś spieszyć. - powiedział lekko zamyślony i zmarszczył jedną brew, patrząc w stronę drzwi. Odszedł od stołu, kulturalnie wsuwając za sobą krzesło. - Pewnie niedługo się zobaczymy. - zapewnił rozbawiony i skierował się do wyjścia. Po drodze celnie rzucił za siebie owocem, trafiając do kosza na śmieci. Tak, jak powiedział, pierw spędził chwilę na przejrzeniu aktów sprawy oraz na wszelki wypadek zapisał sobie pozostawiony na kartce numer telefonu. Gdy już to zrobił, wyszedł z budynku.
// z.t // |
| | | Hijack
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 10/09/2017
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pią Gru 22, 2017 1:22 pm | |
| Po wczorajszej przygodzie i długim wieczornym spacerze Davidowi spało się naprawę dobrze. Zresztą, ze spaniem nigdy nie miał problemów. Potrafił zasnąć wszędzie, o każdej porze, nawet na siedząco. Nie potrzebował mega wygodnego łóżka. To motelowe w pełni mu wystarczyło. Rano, a raczej w południe, jak tylko się obudził, zadzwonił do Emmy Frost do Instytutu i poinformował ją o spotkaniu z kosmitką, która szukała kontaktu z mutantami i słyszała o X-Menach. Podał jej szczegóły spotkanie, jakie ustalił z kobietą, po czym życzył miłego dnia i się rozłączył. W następnej kolejności ubrał się, by móc wyjść i przespacerował się do najbliższej kawiarenki, chcąc zjeść porządne śniadanie. Obowiązkowo również musiał wypić sporą kawę. Wolał teraz zjeść posiłek i wtedy mógł iść prosto do X-Factor. W końcu dostał informacje od Rictora żeby dzisiaj do nich przyjść zgłosić się. Wychodziło na to, że zgodzili się go przyjąć. Albo chcieli go najpierw przetestować. Co do tego nie miał pewności. Nie zdziwiłby się, gdyby to opcja numer dwa okazała się tą właściwą. Pewnie nie przyjmowali każdego ot tak, bez sprawdzania osoby. Musiał więc być wypoczęty i najedzony, by w razie jakiegoś testu poradzić sobie z nim. W końcu najedzony, zapłacił za śniadanie i wyszedł na dwór, jeszcze raz ziewając, zasłaniając usta dłonią. Skierował się prosto do budynku i po wejściu podszedł prosto do drzwi biura. Tak jak poprzednio, zapukał po czym otworzył drzwi. A przynajmniej taki miał zamiar. Drzwi okazały się zamknięte. Podrapał się po karku, chwilę się zastanawiając. Skoro miał przyjść dzisiaj to na pewno mają otwarte tylko akurat tu nikogo nie było. Postanowił więc przespacerować się korytarzem i poszukać jakiegoś otwartego pomieszczenia. Wkrótce dosłyszał jakieś dźwięki zza jednych drzwi. Zapukał do nich i otworzył, zaglądając do środka. Okazało się, że trafił do kuchni. - Dzień dobry? Jestem David. Rictor do mnie napisał, że mam dzisiaj przyjść, ale nigdzie go nie widzę. - odezwał się do dziewczyny, na którą tak trafił. Pewnie też jedna z pracownic X-Factor. Inaczej by się nie rozgościła w kuchni. Miał nadzieję, że mężczyzna o nim nie zapomniał i gdzieś tu był. A jeśli go nie było to może chociaż przekazał innym informację na jego temat. Jeśli to trochę kiszka. Będzie musiał sobie pójść i przyjść tu kiedy indziej. |
| | | Wolfsbane
Liczba postów : 154 Data dołączenia : 09/04/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Sro Sty 03, 2018 9:58 pm | |
| Rahne nigdy nie była pewna co myśleć na temat Longshota. Z jednej strony pewni siebie przystojni mężczyźni z żyłką podrywacza zawsze sprawiali, że czuła się nieco nie na miejscu; z drugiej zaś jego przyjazny uśmiech i bezpośredniość były zaraźliwe. Uśmiechnęła się i pomachała wychodzącemu blondynowi na pożegnanie, niezbyt zdziwiona jego entuzjazmem. Dla Longshota całe życie było przygodą. - Okej, ja zawczasu posprawdzam loty na zachodnie wybrzeże. Nie wiadomo jak szybko będziemy musieli wyruszyć. To rzekłszy, przysiadła się do stojącego na kuchennym stole przykurzonego laptopa. Otworzyła pokrywę, kichnęła donośnie, wcisnęła odpowiedni klawisz i zabrała się za zmywanie naczyń, czekając, aż uruchomi się system. Jakiś czas później, gdy przekopywała się przez oferty tanich linii lotniczych, jej wyczulony słuch wychwycił natarczywy dźwięk telefonicznego dzwonka. Zaklęła pod nosem. Zostawiła telefon przypięty do ładowarki w swoim pokoju. Zerwała się od stołu i pobiegła na piętro. W kilku susach pokonała schody. Zdążyła dopaść aparatu i rzucić okiem na wyświetlacz, nim odebrała. Dzwoniła Moira. Rahne ze spokojem wysłuchała przydługiej reprymendy od przybranej matki. Wiedziała, że na nią zasłużyła. Pokrótce streściła wydarzenia ostatnich dni, mimo wysiłków nie będąc w stanie ukryć emocji, jakie wzbudziły w niej wciąż świeże wspomnienia. Zbyt dobrze się na to znały. Mimo wszystko rozmowa z matką przyniosła jej ulgę i tę odrobinę pociechy, jakiej akurat potrzebowała. Solennie obiecała, że z następnym telefonem nie będzie tak długo zwlekać, poinformowała Moirę o planowanym wyjeździe i pożegnała się. Zeszła do kuchni z zamiarem zaparzenia sobie kolejnej kawy i podjęcia poszukiwań połączenia lotniczego. Sięgała właśnie po kubek, ale nadstawiła uszu na dźwięk otwieranych drzwi frontowych i zbliżających się korytarzem kroków. Biuro zdążyło opustoszeć, a chód, choć niewątpliwie męski, nie pasował ani do Rictora, ani Longshota, których już zdążyła spotkać tego ranka. Inny pracownik czy klient? Uniosła wzrok znad klawiatury chwilę zanim David przekroczył próg, by napotkać jego spojrzenie. - David Bond? Tak, Rictor wspominał o tobie. Jestem Rahne. Rahne Sinclair. Podobno byłeś uczniem Instytutu? - Wstała i wyciągnęła dłoń do nieznajomego. – Ric wyszedł załatwić coś na mieście. Nie mam pojęcia kiedy wróci. Usiadła z powrotem i wskazała chłopakowi krzesło naprzeciwko. - Prawdę mówiąc, jestem tu dopiero drugi dzień. Miałeś dziś zacząć pracę? Nie wiem na ile Rictor wprowadził cię wczoraj w temat, ale pomogę na ile będę w stanie. |
| | | Hijack
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 10/09/2017
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pią Sty 05, 2018 6:10 pm | |
| Choć nie zastał Rictora to na całe szczęście mężczyzna nie zapomniał poinformować innych o nim. Przynajmniej Rahne wiedziała z kim ma do czynienia. Niby mógłby i tak wytłumaczyć, kim jest, ale przecież dziewczyna nie musiała koniecznie mu uwierzyć w to, co by powiedział. Ten kłopot jednak miał z głowy. - Tak, byłem. Jakiś czas temu, niezbyt długo. - odparł, również wyciągając rękę, by uścisnąć jej dłoń - Pod Summersem i mam wrażenie, że nie jest tam zbyt lubiany. - dodał z lekkim uśmiechem. Na nim Cyclops również nie zrobił najlepszego wrażenia. To głównie z jego powodu nie wrócił do Instytutu po tym, jak został z niego na krótko wywalony. Miał kontakt telefoniczny z nimi, oni wiedzieli, gdzie mieszka. Mogli w każdej chwili do niego zadzwonić. David chętnie pomoże X-Menom jeśli będą potrzebowali jego pomocy, ale nie miał zamiaru cały czas być u nich. Przysiadł się do dziewczyny, siadając na wolnym krześle i jeszcze raz rozglądając się krótko po pomieszczeniu. Zaraz jednak skoncentrował się na Rahne kiedy ta znowu się do niego odezwała. - Byłem tu wczoraj. Później dostałem wiadomość, że jestem zatrudniony i mam dzisiaj przyjść. - zaczął tłumaczyć swoją sytuację. - Wiem, czym się zajmujecie. Inaczej bym tu nie przyszedł. Nie dostałem tylko żadnych wiadomości, czy jesteście teraz w trakcie jakiegoś zlecenia czy nie. - uniósł lekko jedną rękę, by podrapać się po policzku, przechylając przy tym lekko głowę. Właściwie to Rictor nic mu nie powiedział. Nic na temat tego, czy coś teraz mają do załatwienia. Przeprowadzili krótką rozmowę, jak przy każdej normalnej pracy i miał czekać na wiadomość. - Jeśli rozwiązujecie teraz jakąś sprawę to jak najbardziej chcę wam pomóc. Rictor mówił o moich mocach cokolwiek? - nie chciał przypadkiem zacząć mówić o czymś, o czym jego obecna towarzyszka już wiedziała. Tylko by się wygłupił. Dlatego wolał najpierw zapytać, ile Rictor powiedział innym na jego temat. |
| | | Wolfsbane
Liczba postów : 154 Data dołączenia : 09/04/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Czw Sty 11, 2018 10:40 am | |
| Choć w roli gospodyni czuła się nieswojo, głównie dlatego, że sama nie zdążyła jeszcze na dobre zadomowić się w siedzibie X-Factor, Rahne podjęła mężną próbę stanięcia na wysokości zadania. Komentarz na temat Cyklopa przyjęła z lekkim uśmiechem. Wiedziała, że większość uczniów nie pałała do Scotta Summersa zbytnią sympatią i choć sama czuła wobec profesora swoisty szacunek, na tym etapie znajomości wolała nie wdawać się w dyskusję z Davidem. W końcu mieli grać w jednej drużynie. Antypatie pomiędzy mutantami nie były niczym nowym, skoro jednak nawet tacy antagoniści, jak Logan i Scott od czasu do czasu skłonni byli pracować razem, z pewnością jej współpraca z nowym znajomym ułoży się dalece lepiej. Tym bardziej, że chłopak zrobił na niej dobre pierwsze wrażenie. Po bliższych oględzinach nabrała pewności, że był od niej nieco starszy. Z pewną trudnością powstrzymała odruch obwąchania go. W kontaktach z nowymi osobami zwykła polegać na węchu bardziej niż na wzroku, ale z oczywistych względów zabieg taki mógł nie zostać dobrze przyjęty. Musiała poczekać na dogodniejszą okazję. Tymczasem David snuł swoją opowieść i gdy doszedł do spraw bieżących, Rahne przeprosiła go i zniknęła na chwilę w biurze. Gdy zjawiła się ponownie, trzymała w dłoniach teczkę z aktami sprawy sporządzonymi wcześniej przez Lornę i Rictora. Rozłożyła dokumenty na kuchennym stole tak, aby David mógł je przejrzeć. - To nasza najnowsza sprawa. Zleceniodawcą jest nastoletni syn Davida Jametha, człowieka, którego mamy odszukać. Jego albo jakiś ślad po nim. Rodzina jest przekonana, że Jameth nie żyje, ale niedawno syn otrzymał przesyłkę z dziwnym nagraniem od ojca. Wiadomość sugeruje, że ojciec ukrył gdzieś sporą sumę pieniędzy. Jeśli to prawda, dzieciak obiecał nam część z nich po rozwiązaniu sprawy. Rictor odkrył zaszyfrowane w nagraniu współrzędne. Wskazują to miejsce. - Wyświetliła na ekranie laptopa internetową mapę Stanów Zjednoczonych i powiększyła fragment mieszczący w sobie kalifornijską pustynię i park narodowy. - Zgłosiłam się do zbadania go, podczas gdy Ric sprawdza inne tropy. Jeśli jesteś chętny, przydałaby mi się pomoc. Brak mi doświadczenia w tej pracy. Spojrzała wyczekująco na Davida, ale szybko przekonała się, że na jego gotowość do pomocy mogła liczyć. Od razu przeszedł do rzeczy, a Rahne ceniła sobie bezpośredniość. - Rictor wspominał, że kontrolujesz maszyny...? - Zmarszczyła czoło. - Pojazdy i komputery, zgadza się? Ile opowiedział ci o reszcie z nas? - Spytała i nie czekając na odpowiedź oświadczyła: - Jestem wilkołakiem. Mam nadzieję, że to nie problem. |
| | | Hijack
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 10/09/2017
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Nie Sty 14, 2018 7:36 pm | |
| David niewiele wiedział na temat tego, czym się w tej chwili zajmowało X-Factor Investigations. Właściwie to nic nie wiedział. Mógł się domyślać, że mieli jakąś robotę do wykonania. Kiedy wreszcie w swoich słowach dotarł do tego faktu, Rahne postanowiła go na chwilę opuścić. Mężczyzna zerknął za nią w stronę wyjścia z kuchni, po czym przeciągnął się w krześle, ziewając krótko. Wychodziło na to, że faktycznie czymś się teraz zajmowali i pewnie dziewczyna przyniesie mu jakieś dokumenty czy coś w tym stylu. Ciekawe czy pakują kartki w takie brązowe teczki, jak to zawsze pokazują w filmach. Najlepiej jeszcze jak taka teczka ma jakieś chwytliwe słowo napisane jako tytuł sprawy i datę, kiedy ją rozpoczęto. Mógłby się poczuć jak w filmie. Gdy ponownie usłyszał kroki, mutantka wróciła, faktycznie niosąc teczkę z aktami. Zerknął na dokumenty, zaraz łapiąc za jedną z tych kartek, by nieco dokładniej przyjrzeć się jej zawartości. Jednocześnie słuchał, co Rahne do niego mówiła. Czyli odszukanie zaginionej osoby. To również brzmiało dosyć typowo jak na biuro detektywistyczne. Odnaleźć kogoś, po kim ślad się urwał. Zniknął z powierzchni ziemi. - Czyli poszukiwania człowieka lub zaginionego skarbu? - odezwał się, unosząc w końcu wzrok znad kartki i spoglądając na towarzyszkę. Zerknął też na laptopa, by ujrzeć mapę miejsca, które Rictor wyłapał z jakichś ukrytych współrzędnych w nagraniu. Mapa pokazywała kawałek pustyni i parku narodowego. O ile park narodowy, pełen drzew i w ogóle, mu odpowiadał, o tyle na pustynię zmarszczył lekko nos. Pogoda w Atlancie nigdy nie była zbyt gorąca, tam chyba nawet nie było trzydziestu stopni. Na pustyni na pewno będzie dużo więcej. No, ale skoro zgłosił się tutaj i już go przyjęli to przecież teraz się nie wycofa. I to tylko przez pogodę, która mu nie pasuje. Jakoś to przeżyje. - Jasne. Skoro już mnie zatrudniono to wypada żebym coś zrobił, zamiast siedzieć na tyłku. - chociaż siedzenie na tyłku było bardzo kuszącą opcją. Ewentualnie leżenie. I spanie. To by było idealne. - Komputery tylko takie w pojazdach. Z tym tutaj- - wskazał palcem na jej laptopa - Nie dogadam się choćby nie wiem co. Może kiedyś, jak znajdę czas żeby poćwiczyć. W końcu podobno nasze moce się rozwijają. Póki co mogę kontrolować tylko to co się porusza. - wytłumaczył jej dokładnie, tak jak wcześniej Rictorowi. Musieli być świadomi, że nie był w stanie zostać dla nich hakerem. Jeszcze nie. Liczył jednak, że faktycznie kiedyś się nauczy gadać z komputerami. Na razie mógł po prostu bawić się pojazdami czy robotami i kazać im robić różne rzeczy. - Właściwie to nic, nasza rozmowa nie była zbyt długa. - przechylił lekko głowę w bok. - Problem? Widziałem dziwniejsze moce od bycia wilkołakiem. W Instytucie to dopiero są osobliwości. - odparł z lekkim uśmiechem. Jakby zamiana w wilka miała być dla niego problemem. |
| | | Wolfsbane
Liczba postów : 154 Data dołączenia : 09/04/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pią Sty 19, 2018 9:44 am | |
| Rahne posłała Davidowi półuśmiech wywołany wspomnieniem jej pierwszych dni w Instytucie. Owszem, osobliwości to mało powiedziane. Na początku była niemal przerażona. Dla nastolatki wychowanej w izolacji od świata zmiana była drastyczna. Z czasem akceptacja odmienności innych pomogła jej poradzić sobie z własną - a przynajmniej częściowo pogrzebać w niepamięci głosy nazywające ją wynaturzeniem i potworem. Na całkowite zapomnienie nie mogła i nie chciała sobie pozwolić... Otrząsnęła się z zamyślenia i spojrzała na zegarek. Poranek zamienił się we wczesne popołudnie. Należało zacząć działać. - Nie ma sensu tracić czasu. Najbliższy lot do Los Angeles mamy wieczorem. Jeśli uda nam się go złapać, na miejscu będziemy o świcie. Tam możemy wynająć samochód i poszukać tego miejsca na pustyni, czymkolwiek jest... Z westchnieniem spojrzała na mapę, zamknęła laptopa i skupiła wzrok na towarzyszu. - Jeśli chcesz, zrób kilka zdjęć akt sprawy. Mogą się przydać. Tak naprawdę nie wiemy, czego szukamy, ani czego się spodziewać. - Uśmiechnęła się lekko. - Wygląda na to, że oboje przejdziemy chrzest ognia. Po tym, jak David skończył zajmować się dokumentami, zebrała je starannie i odłożyła teczkę na miejsce w szafie. Oparła się o framugę kuchennych drzwi, skrzyżowała ramiona na piersi i spojrzała pytająco na towarzysza. - Mamy dość czasu na spakowanie się i porządne naładowanie telefonów... Spotkamy się na lotnisku za kilka godzin?
(zt po odpowiedzi Hijacka) |
| | | Hijack
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 10/09/2017
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pią Sty 19, 2018 2:22 pm | |
| David mógł zrozumieć w pewien sposób tych, którzy wyglądali odmiennie przez ich mutacje. Ludzie się ich bali, bo wyglądali dziwnie. Ci, którym wygląda się nie zmieniał, mieli o wiele łatwiej. Ciągle mogli udawać zwykłych ludzi. Żyć tak jak wcześniej. Nie każdy jednak miał to szczęście. On osobiście nie miał problemu z akceptacją swoich mocy choć odkrył je dopiero co w tym roku, a przecież był już trzydziestoletnim facetem. Pomysł Rahne bardzo mu się nie podobał. Bardzo. Wstawanie o świcie? Przecież to masochizm. Nikt normalny nie wstaje tak wcześnie. Dlatego ciężko mu było ze znalezieniem pracy. Na szczęście bycie rysownikiem dawało mu możliwość ustawiania sobie grafiku. Trzeba będzie wyspać się na zapas. - I powinniśmy wziąć ze sobą mapę, kto wie jak tam będzie z zasięgiem. Ale to można na miejscu już jakąś kupić. - pokiwał lekko głową, po czym zgodnie z radą dziewczyny, porobił kilka zdjęć swoim telefonem. - Dwoje nowicjuszy na misji, będzie ciekawie. - dodał, chowając telefon do kieszeni. O ile miał wrażenie, że wilkołactwo Rahne może im się przydać, o tyle nie widział, jak jego technopatia mogłaby się okazać przydatna na środku pustyni. Chyba, że skądś by się tam wzięły jakieś roboty, czy inne bajery technologiczne. - Ja praktycznie nie mam nic do spakowania, jedną parę ubrań. Wczoraj przyleciałem tu i nie sądziłem, że zostanę dłużej niż dwa dni. - wytłumaczył, podnosząc się z krzesła. Będzie musiał sobie przeprać wczorajsze ciuchy i tyle. Innego wyboru nie miał. W najbliższym wolnym czasie będzie musiał wrócić do siebie i zabrać więcej rzeczy. Zwłaszcza, że Rictor powiedział o pokojach sypialnych, które tu mieli. Będzie mógł się przeprowadzić. - W takim razie do zobaczenia na lotnisku. - pożegnał się, po chwili wychodząc z biura. Czas, który Rahne pewnie poświęci na spakowanie się, on spędzi na szybkim przepraniu ciuchów i zdrzemnięciu się. Nastawi sobie budzik na odpowiednią godzinę i wtedy powinien się wyrobić bez problemu. Niby lot będzie nocą, ale skoro mają tam być o świcie to jednak lepiej żeby i wcześniej się trochę przespać.
z/t |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym | |
| |
| | | | Salon z aneksem kuchennym | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |