|
| Sypialnia Rica i Stara | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Sypialnia Rica i Stara Nie Sty 31, 2016 11:08 am | |
| Sypialnia znajduje się na trzecim - czyli przedostatnim - piętrze budynku zajmowanego przez X-Factor Investigations i na tę chwilę jest w zasadzie dość pusta, co po części wynika z faktu, że do niedawna nie była nawet używana. Na jej umeblowanie składają się przede wszystkim dwuosobowe łóżko, sporych rozmiarów szafa, a także biurko wraz z krzesłem... I to by w zasadzie było na tyle. Dekoracji czy przedmiotów osobistych - przynajmniej zostawionych na widoku - jest tutaj niewiele, a wręcz praktycznie ich brak. Blat biurka zajmuje natomiast znaczna ilość sprzętu komputerowego.
Biorąc pod uwagę, że to RicStar, z góry obejmuję w zasadzie cały temat oznaczeniem tylko dla dorosłych - choć pewnie pojawią się w nim także i inne treści - oraz uprzedzam wrażliwych, że tak, to jest związek męsko-męski, w dodatku kanoniczny - żeby nie było żadnych pretensji.
Ostatnio zmieniony przez Rictor dnia Nie Sty 31, 2016 7:30 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Nie Sty 31, 2016 7:24 pm | |
| Po opuszczeniu biura droga poprowadziła obu mężczyzn w górę - prosto ku sypialni Rica... A właściwie teraz chyba już ich wspólnej, skoro Star wyraził chęć pozostania w X-Factor. W budynku znajdowało się jeszcze całkiem sporo wolnych pomieszczeń, które docelowo mieli zająć przyszli pracownicy agencji, jednakże Rictor zdecydowanie wolał podzielić się z kochankiem własnym pokojem - a w dodatku podejrzewał, że rudzielec byłby pod tym względem podobnego zdania, gdyby zapytał go o opinię. Dotarcie do sypialni zajęło im tylko chwilę, a choć po drodze Shatterstar prowadził - siłą rzeczy zgodnie ze wskazówkami Latynosa, ale jednak - to drzwi otworzył już sam Ric. Zamknął je zaraz po tym, jak tylko obaj wkroczyli do środka, lecz nie kłopotał się kwestią przekręcania klucza... Prawdę mówiąc taka konieczność nie przyszła mu nawet do głowy. Nie przejmował się też zbytnio wyglądem swojego pokoju. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że daleko mu było do przytulności, ba, że był w zasadzie dość pusty... Ale jemu osobiście nie robiło to większej różnicy. W pełni akceptował ten fakt i w zasadzie sam go już praktycznie nie zauważał. Tak czy siak nie potrzebował wiele... A poza tym dopiero co się tutaj wprowadził. Był usprawiedliwiony. Podejrzewał, że pewnie powinien teraz coś powiedzieć, może wspomnieć o tym, że od tej chwili będą razem mieszkać właśnie w tym pokoju - ale tak naprawdę to się przecież rozumiało samo przez się. Nic innego nie przychodziło mu natomiast do głowy, zresztą w głównej mierze dlatego, że krążyło po niej obecnie coś zupełnie innego... Przyjemniejszego. Ciężko było myśleć, gdy górę brały instynkty i potrzeby - nie tylko ciała, ale i ducha... W związku z powyższym Rictor w końcu odpuścił sobie zarówno ewentualne mówienie, jak i większość myślenia, a zamiast tego skupił się tylko i wyłącznie na działaniu oraz czuciu; to wydawało mu się w tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem. Przemanewrowanie Stara w stronę łóżka było akurat proste - tak samo jak i wsunięcie dłoni pod jego kurtkę, aby szybko i sprawnie zsunąć ją z jego ramion, silnych i ciepłych. Wylądowała na podłodze, a w tym momencie Ric przejmował się nią już tylko na tyle, aby ominąć ją - i tym samym uniknąć możliwego poślizgnięcia się na jej materiale. Inna sprawa, że nie wątpił, iż w razie czego rudzielec bez problemu by go złapał. Póki co Latynos nie spieszył się jeszcze ze zdejmowaniem reszty ubrań kochanka - albo własnych, skoro już o tym mowa. Ułożył dłonie na jego klatce piersiowej, napierając na nią lekko, ale stale - w taki sposób, aby Star wiedział, że w dalszym ciągu ma się cofać... Do momentu, aż w końcu natrafili na brzeg łóżka, gdyż wówczas Ric pchnął już nieco mocniej. Och, nie miał żadnych złudzeń; może i Shatterstar ze swoimi pneumatycznymi kośćmi był zaskakująco lekki, ale za to na jego wagę składały się przede wszystkim bardzo sprawne mięśnie, więc podporządkowanie się zależało tylko i wyłącznie od jego dobrej woli... A tej w stosunku do Rica miał na szczęście sporo. Mutant nie zwlekał - od razu podążył w ślad za ukochanym, na początek klękając po obu stronach jego bioder, by następnie poświęcić jeszcze krótką chwilę na ściągnięcie przez głowę swojej koszulki. Odrzucił ją na bok, celując w oparcie krzesła, zresztą z powodzeniem... Dzięki czemu później będzie miał jednak trochę mniej do zbierania z podłogi - choć pewnie niedługo jakiś element ubioru i tak dołączy na niej do kurtki Stara. - Więc co do tego pokazywania mi jak bardzo za mną tęskniłeś... - to mówiąc, Ric nachylił się do przodu, dla równowagi opierając obie dłonie na klatce piersiowej rudzielca. Nie osunął się jeszcze niżej, więc ich ciała dzieliło trochę przestrzeni... Która zapewne zaraz zniknie. W międzyczasie natomiast Latynos powędrował palcami jednej ręki wzdłuż biegnącego ukośnie pasa, odruchowo rozważając jak najszybciej się go pozbyć.
|
| | | Shatterstar
Liczba postów : 27 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Pon Lut 01, 2016 12:37 pm | |
| Posłusznie podążał za jego instrukcjami, prowadząc ich do sypialni Latynosa, szybko i zwinnie, nieco niecierpliwie; myśl na to co udało mu się osiągnąć bardzo go motywowała. Cieszył się, że Ric był tak chętny i otwarty, oraz również tęsknił; patrząc na to, że ich drogi już wcześniej się rozchodziły rudzielec miewał wątpliwości co do tego, czy Latynos chciał go jeszcze oglądać, nie mówiąc o czymkolwiek innym. Na szczęście na tym polu niewiele się zmieniło. Wsunął się pierwszy do pomieszczenia, odwracając w stronę mężczyzny i czekając na jego kolejne kroki. Nie był pewien czy będzie to w pełni dynamiczne, takie jakie chciał pokazać Rictorowi czy kochanek będzie wolał nieco wolniejsze tempo, a nie miał zamiaru mu nic narzucać; nie był pewien na czym stoi i z czym Julio czuł się komfortowy, w końcu Star nie wiedział jak bardzo Ric się rozwinął na tym polu, ile eksperymentował. Dlatego będzie lepiej jeżeli Latynos przejmie pałeczkę i zrobi wszystko tak jak lubi. Pchnięty zaczął się powoli cofać, zwinnie, nie był to dla niego większy problem, był zmodyfikowany do tego stopnia, że tak prosta czynność jak poruszanie się tyłem nie była dla niego większym problemem. Nie wspominając o tym, że łatwo ulegał wpływom i zachciankom drugiego mężczyzny, jego dotykowi... Na zniknięcie własnej kurtki, nie zwrócił większej uwagi, i tak była zbędna w tym momencie, a im mniej materiału stało pomiędzy nimi, tym lepiej - i to rozumiał doskonale, na tyle, że nikt nic nie musiał mu tłumaczyć. Ułożył dłonie na jego biodrach, trzymając go blisko siebie, nie na tyle by ich ruchy były w jakikolwiek sposób ograniczone lub zaburzone, ostatnie czego potrzebowali to upadek ze splątanymi kończynami, mało przyjemny upadek na ziemię w takim momencie. Mogłoby nieco zniszczyć atmosferę... Albo zachęcić ich do szybszego działania... W tym momencie rudzielec nie był pewien, niewielu rzeczy był chyba pewien. Przynajmniej w kwestiach związanych z Rictorem, chciał... Musiał nauczyć się go na nowo, jego ciała - niby tego samego, a jednak innego. Usiadł na brzegu łóżka, po chwili odchylając się jednak bardziej do tyłu, w taki sposób by oprzeć cały swój ciężar ciała na przedramionach. Oczy mu już lekko pociemniały, serce zabiło mocniej, ciało Mojoworldera reagowało już samoistnie, pełne pragnienia i pożądania skierowanych do Latynosa. Brak koszulki wywołał delikatny uśmiech na jego twarzy, czarujący i pełen zadowolenia. Uniósł jedną dłoń, śledząc opuszkami palców zarysy mięśni na jego brzuchu, powoli i dokładnie - masując ciemną skórę, pokrytą bliznami, które z resztą też uważnie badał, jakby chciał się ich nauczyć na pamięć. Cichy i zahipnotyzowany widokiem. Dopiero słowa mężczyzny ściągnęły uwagę rudzielca, skierował na niego srebrne spojrzenie, przesuwając dłoń po jego nagim torsie, przez szyję na kark, by przyciągnąć go blisko siebie i wpić się w jego usta mocno i namiętnie, jednak nie przejmując pełnej kontroli nad nim, pozwalając Rickowi dominować, jeżeli tylko będzie miał ochotę. Drugą ręką objął go w pasie, całkiem opadając na łóżko, przy czym uciekło z jego ust ciche westchnięcie, przytłumione przez pocałunek. Przyciągnął go na tyle mocno, by pomiędzy ich ciałami znikła cała przestrzeń, zbędna zresztą. Rozdzielił na chwilę ich wargi, nie odsuwając przy tym głowy, głównie dlatego, że nie miał gdzie ale także chciał się lepiej przyjrzeć oczom kochanka... Oddychał nieco ciężej, tylko trochę, na próbę poruszając biodrami, tak by otrzeć się o ciało Rictora, ciekaw jego odzewu. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Pon Lut 01, 2016 3:08 pm | |
| Ric niemalże zadrżał z powodu tego delikatnego dotyku kochanka na swym brzuchu... A może rzeczywiście, być może nie udało mu się jednak powstrzymać tego jakże naturalnego odruchu? Sam nie posiadał kompletnej pewności, lecz Star pewnie całkiem łatwo mógł to wyczuć. Prawda była taka, że rudzielec od zawsze praktycznie bez trudu potrafił wywołać w nim najróżniejsze reakcje - dosłownie jak nikt inny. Nawet te najniewinniejsze, najbardziej nieumiejętne pocałunki, którymi wymieniali się jeszcze długie lata temu, każdorazowo rozpalały Latynosa do białości... I z tego wszystkiego teraz mężczyzna nieomal żałował tego, że przemówił, aby zyskać sobie uwagę kochanka, tym samym go rozpraszając i przerywając tę pieszczotę. Wszelkie myśli dotyczące ewentualnego żalu przeminęły właściwie natychmiast - kiedy tylko ciepła dłoń Stara powędrowała stopniowo w górę, jednocześnie posyłając wzdłuż kręgosłupa Rica wyraźny dreszcz. Domyślał się... Nie, w zasadzie wręcz wiedział co będzie dalej - dlatego też chętnie pozwolił sprowadzić się niżej, po drodze zamykając oczy i przemieszczając nieznacznie własne ręce, zsuwając palce na boki ukochanego, aby nic nie rozdzielało w tej chwili ich ciał. Ten pocałunek zaczął się jak ich pierwszy tego dnia, lecz Rictor chętnie przejął zaoferowaną mu z taką łatwością kontrolę, aby odpowiednio nim pokierować... Pogłębić go, ale i w pewnym sensie spowolnić, nie ujmując mu przy tym jednak namiętności - i tego niezaspokojonego pragnienia, które zawsze przebijało się we wszystkich ich pieszczotach; pragnienia nie tylko na poziomie czysto fizycznym, ale i psychicznym, emocjonalnym... Tak, szczególnie emocjonalnym. Gdy Star przerwał pocałunek, zresztą zdecydowanie zbyt szybko, Ric cofnął minimalnie głowę i rozchylił powieki, by móc wygodniej spojrzeć na kochanka - najpierw omiatając wzrokiem całą jego twarz, aby następnie skupić się już tylko i wyłącznie na jego oczach... Wpatrujących się z kolei w niego samego. Star był taki piękny... Właściwie to idealny, dosłownie. Inżynieria genetyczna zrobiła swoje, zapewniając mu nie tylko nadludzkie możliwości, ale i wygląd, za który niektórzy pewnie daliby się pociąć - też dosłownie. Oczywiście rudzielec był również fizycznie bardzo różny od Rica - co akurat temu ostatniemu niezwykle odpowiadało. Różnica w odcieniach ich skóry w pewnym sensie niemalże go fascynowała, a już zwłaszcza w chwilach, gdy miał okazję obserwować ich ciała jedno przy drugim, złączone ze sobą albo... Poruszające się przy sobie wzajemnie. Tak jak teraz - gdyż oto właśnie Star posunął się o krok dalej, tym samym sprawiając, że Ric westchnął cicho i jednocześnie instynktownie odpowiedział mu podobnym gestem, nim przemieścił się lekko, poprawiając swoją pozycję... Szukając najlepszego na ten moment ułożenia. W tym czasie natomiast - nie chcąc, aby kochanek choćby przez krótką chwilę poczuł się zaniedbywany - ponownie pochylił głowę, obdarzając jednak uwagą nie usta, lecz szyję rudzielca. - Masz na sobie za dużo. Zrób coś z tym - polecił pomiędzy kolejnymi pocałunkami, drobnymi i krótkimi, zmierzającymi powoli, lecz niezmiennie w stronę ucha drugiego mężczyzny... Którego płatek zaraz potem pochwycił w zęby i lekko za niego pociągnął.
|
| | | Shatterstar
Liczba postów : 27 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Wto Lut 02, 2016 11:42 am | |
| Star uwielbiał te pocałunki, które kontrolował Ric. Zawsze wiedział co zrobić, jak je pokierować by rozbudzić i zachęcić Stara. Pobudzić, zdecydowanie. Uwielbiał też się nim w pełni oddawać, uszczęśliwiać Rictora tymi drobnymi gestami, czuć jak jego ciało się rozgrzewa, słyszeć bicie jego serca, ciche odgłosy przyjemności jakie wydaje...Nie zawsze ciche, jednak te wyjątkowo lubi; zdają się być takie nieśmiałe, niewinne, a jednocześnie niesamowicie pobudzające, przynajmniej dla kosmity. Na odwzajemniony gest Star przymknął powieki, a z jego ust uciekło nieme westchnięcie, wyrażone przez gorący oddech, który omiótł twarz kochanka, delikatnie łaskocząc jego skórę. Wkrótce jednak Julio mógł zauważyć kolejną zmianę; kiedyś Star był cichy w łóżku, każde doznanie, zbliżenie, spotykało się z ledwo słyszalnymi dźwiękami lub jedynie rozchylonymi wargami. Większość emocji wymalowana w jego oczach, część na twarzy, jednak odgłosy nie były mocną stroną gladiatora, przyzwyczajony do zachowywania ciszy, jedynie w walce podnosząc głos. Teraz to wyglądało inaczej, zupełnie inaczej. Te kilka drobnych pocałunków wywołało słodkie westchnięcia, wciąż ciche, jednak i tak o wiele bardziej znaczące i słyszalne w porównaniu z tym na co pozwalał sobie Star gdy byli młodsi. Na polecenie gotów był się podnieść, jednak zęby na płatku ucha, a dodatkowo te lekkie pociągnięcie wyrwało z gardła rudzielca ciche jęknięcie, palce zaś mocniej zacisnęły się na biodrze Latynosa. Gdy powstały przy tym dreszcz się uspokoił, Star uniósł się do siadu, delikatnie zsuwając z siebie Rica i sadzając go na materacu; podniósł się rozpinając pasy z torsu i rzucając obok kurtki, zaraz po tym zabrał się za rozsuwanie koszuli, która w ślad za pasami wylądowała na ziemi. Zdjął także swoje ostrza, by im nie przeszkadzały... Posłał Ricowi pytające spojrzenie, szybko jednak dochodząc do wniosku, że nie ma sensu wszystkiego przedłużać, więc chwilę później stał już całkiem nagi, posyłając kochankowi delikatny uśmiech, pełen samozadowolenia. Tym razem to on na nim usiadł, okrakiem, przebiegając palcami po jego klatce piersiowej. - Tak lepiej? - Szepnął mu do ucha, naśladując jego wcześniejsze ruchy i składając czułe i słodkie pocałunki na jego szyi, powolne... Na początku skupiając się na jednej stronie. Stopniowo przenosił się w prawo, po drodze delikatnie zasysając jego jabłko Adama, jednakże tak, by nie zostawić po sobie śladu, obawiając się, że kochankowi mogłoby się to nie spodobać. Gdy dotarł do prawego ucha, uśmiechnął się lekko, zostawiając je w spokoju i zamiast tego osuwając się z wargami niżej, na jego tors, co nie byłoby zbyt proste i wygodne dla zwykłego człowieka, jednak przy jego gibkości i zwinności nie było to większym problemem. Dłonie powoli gładziły jego boki, badając mięśnie i blizny, masując delikatnie ciemną skórę. Mruczał przy tym cicho, jak kot; przesunął dłońmi po jego ramionach , zatrzymując się na nadgarstkach i kierując jego dotyk na swoje plecy - bardzo, bardzo nisko. Wyprostował się, znów odnajdując jego usta własnymi, po raz kolejny inicjując pocałunek, jednak nie przejmując nad nim kontroli, chciał czuć dominację Rictora, jego kontrolę... I silne dłonie; własnymi ramionami objął jego szyję, przylegając swoim ciałem do jego, delikatnie się ocierając... Czując jak krew spływa w odpowiednie miejsca, zresztą nie tylko jego. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Wto Lut 02, 2016 5:27 pm | |
| Ric skłamałby mówiąc, że nie odczuwał w tym momencie satysfakcji - i to ogromnej. Podobało mu się to, w jaki sposób potrafił oddziaływać na swojego kochanka, wydobywać z jego ust te drobne westchnienia, co zresztą było tylko sprawiedliwe - gdyż działało przecież w obie strony. Och, tak; Star zdecydowanie potrafił mu się odwdzięczyć tym samym, zresztą bez większego wysiłku. W pewnym sensie Latynosa nawet dziwiło to, że po tak długiej rozłące bez najmniejszego problemu przeszli do... Cóż, powiedzmy po prostu, że do sypialni, aby nie definiować w tej chwili poważniejszych kwestii. Głównie zastanawiało go to, jakim cudem sam tak łatwo na to przystał - niemalże o nic nie pytając, niczego nie ustalając... Aż tak był zdesperowany? Tak bardzo tęsknił? Owszem. Przynajmniej na ostatnie pytanie odpowiedź brzmiała: tak. Na duchu podnosiła go jednak myśl, że najwyraźniej nie był jedyny - o czym świadczyły zarówno wcześniejsze słowa, jak i przede wszystkim wszelkie akcje Stara. Teraz, gdy rudzielec podniósł się już z miejsca, aby - zgodnie z poleceniem - pozbyć się reszty swoich ubrań, Ric mógł poświęcić chwilę na podziwianie jego stopniowo odsłanianego ciała... Mimochodem uśmiechając się przy tym lekko, a jeżeli nawet oczy pociemniały mu z podniecenia, to sam nie był w stanie tego stwierdzić. Tak, do tego widoku również się stęsknił... I z niejakim zaskoczeniem odkrył, że podczas ich rozłąki Star praktycznie w ogóle się nie zmienił - co pewnie nie powinno go aż tak bardzo dziwić. Czynnik regeneracyjny zadbał o to, aby na skórze mężczyzny nie pozostały żadne blizny, a jego ciało samo w sobie już wcześniej było przecież praktycznie idealnie wyrzeźbione... Więc cóż takiego mogłoby jeszcze ulec modyfikacji? No właśnie. Wybijając się wreszcie z tego typu rozmyślań - które niezwykle korzystnie wpływały na sprawny przepływ krwi w południowe rejony organizmu - Ric rozpiął własne spodnie, a następnie na moment przemieścił się ku krawędzi łóżka, aby móc je zdjąć, zresztą od razu wraz z bielizną. Uznał, że lepiej będzie już teraz mieć to z głowy - żeby potem nie musieć się szarpać z żadnymi elementami ubioru... To uczyniwszy, Latynos przesunął się mniej więcej na środek materaca, ponownie wbijając wzrok w Stara - i nie spuszczając już z niego oczu. Uważnie obserwował rudzielca, podczas gdy ten znów wspinał się na łóżko... A także na niego samego. Rictor odchylił się przy tym w taki sposób, aby ułożyć się na plecach, spoglądając teraz na kochanka z dołu - spod półprzymkniętych powiek. Pod zwinnymi palcami Stara jego klatka piersiowa unosiła mu się i opadała w rytm wyraźnie już cięższych oddechów, serce z kolei biło zdecydowanie szybciej niż w stanie naturalnym. Dłonie oparł na biodrach ukochanego, z czasem zsuwając je niżej, powoli i raczej bezmyślnie gładząc jego uda. Mutant zamruczał cicho, gdy rudzielec pochylił się i wyszeptał mu do ucha swoje pytanie - które równie dobrze mogłoby być retoryczne, choć Rictor nie był tak do końca pewien czy Star rozumiał ideę retorycznych pytań, ale w tej chwili i tak nie chciał się nad tym zastanawiać. Zresztą... Nie bardzo w ogóle mógł - nie w sytuacji, w której usta rudzielca znalazły się tuż przy jego szyi, poddając ją tym samym pieszczotom, które krótko wcześniej zaprezentował sam Ric... ... A jednak nie, nie były dokładnie identyczne. Star trochę je zmodyfikował, a nawet dodał coś od siebie i właśnie przez to w tym momencie Latynos ponownie odczuł nieprzyjemne ukłucie niepewności - a wręcz zazdrości, która teoretycznie w tej chwili nie posiadała jeszcze nawet logicznych, rozsądnych podstaw. Czy działania te były owocem pracy wyobraźni Stara... Czy też wynikały z wcześniejszych doświadczeń - nabytych z kimś innym? Myśl ta na moment wybiła Rica z nastroju, skierowała kąciki jego ust w dół, choć nie była wystarczająco silna, aby miał przerwać kochankowi. Rictor doskonale wiedział czego chciał od niego rudzielec, gdy tak otwarcie pokierował jego rękami... A mimo to postanowił jeszcze mu tego nie dawać. W pierwszej kolejności przesunął dłonie wyżej, bez pospiechu, gładząc i głaszcząc plecy kochanka, przez chwilę wędrując palcami wzdłuż jego kręgosłupa - nim w końcu pozwolił im powrócić niżej, po drodze lekko zadrapując skórę Stara. Wiedział, że ślady i tak zaraz znikną, więc nie było żadnego powodu, aby się pod tym względem ograniczał. Dopiero w trakcie kolejnego pocałunku - równie gorącego i namiętnego co poprzednie, posyłającego przez jego ciało fale ciepła oraz niesamowicie przyjemnych dreszczy - zdążył zrobić coś więcej. Jego dłonie zsunęły się na pośladki ukochanego, masując je powoli, zapowiadając dalsze pieszczoty, a jednak jeszcze do nich nie przystępując. Momentami pozwalał swym rękom zawędrować na moment w dół, na uda rudzielca, lub przeciwnie - cofał je ku górze, na jego biodra... Lecz za każdym razem powracał do głównej pieszczoty. Czuł, jak gorąca jest skóra Stara - i jak twardy staje się jego członek... A to wszystko sprawiało, że niemalże zapominał o swoich wcześniejszych czarnych myślach, spychał je na obrzeża świadomości - na później. - Star... - zaczął, gdy tylko pocałunek dobiegł końca, jednakże prawdę mówiąc nie bardzo wiedział co powiedzieć dalej. Brakowało mu słów - w każdym z języków, które znał. Kocham, potrzebuję, pragnę... Wszystkie te i podobne określenia zdawały się zbyt słabe, a Ric i tak nigdy nie radził sobie ze słowami - z rozmowami. Pewnie tym lepiej dla niego, że znalazł sobie kochanka, który o wiele lepiej reagował na czyny oraz na język ciała... W tym ostatnim była nadzieja, gdyż przynajmniej oczy Rictora jasno wyrażały to, czego mężczyzna nie potrafił w tej chwili ująć w odpowiednie słowa. Jedna z jego dłoni na moment oderwała się od ciała rudzielca, aby przenieść się wyżej, przeczesać krótko jego miękkie włosy, a na koniec ułożyć się na jego policzku - lewym, a więc w pobliżu gwiazdy. Palce Latynosa obrysowały nawet ostrożnie zewnętrzną i dolną część jej kształtu.
|
| | | Shatterstar
Liczba postów : 27 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Sob Lut 06, 2016 11:54 pm | |
| Można śmiało powiedzieć, że Star lgnął do dotyku kochanka, nawet jeśli nie dostawał tego co chciał, nieznacznie poruszał biodrami, ocierając się o dłonie Rictora, powoli i delikatnie. Podobało mu się to co z nimi robił, jak go dotykał, jak masował jego pośladki, chociaż musiał na to chwilę poczekać, zasłużyć. Na zadrapania cicho zamruczał, w zamian za to gryząc go w ramię, wbijając mocno zęby, jednak nie do krwi, trochę jak ostrzeżenie, przyjemne, z tego co mu się wydawało. Zassał lekko skórę, dla złagodzenia efektu - specjalnie wybrał miejsce, które łatwo ukryć pod ubraniem, bo Ric mógłby nie być zadowolony z widocznego śladu. A Star nie chciał go denerwować, zwłaszcza w takim momencie. Czując już jego dłonie na swoich pośladkach, zamruczał mu cicho w usta, zadowolony, że w końcu zyskał swój cel. Tak, tego też mu brakowało; wciąż pamiętał czasy gdy Julio go tak dotykał, na początku ich cichego związku, gdy Latynos wciąż miewał problemy z akceptacją siebie i preferował by to Star mu ulegał, a rudzielec? Nie miał nic przeciwko. Zawsze zależało mu tylko na szczęściu Rictora. Na dźwięk swojego imienia, zadrżał lekko, mimowolnie, spoglądając w oczy kochanka i dostrzegając w nich wszystko czego potrzebował. Słowa i emocje, których Ric nie umiałby wyrazić, a sam Star nazwać, ale wiedział, gdzieś w głębi duszy, że czuł to samo. Jego oczy były odbiciem wnętrza Shatterstara, dlatego też nie musiał mówić nic więcej. - Wiem, Julio. - Szepnął jedynie w odpowiedzi, nie odrywając spojrzenia od jego oczu. Pięknych i fascynujących, niezmiennie po tylu latach. Gdy poczuł dotyk na policzku, przymknął powieki, a na jego ustach wykwitł delikatny uśmiech, pełen spokoju i zadowolenia. Rozchylił nieznacznie wargi, cicho wzdychając; ujął go za nadgarstek, przekręcając nieznacznie głowę - musnął wargami opuszki jego palców. Delikatnie je pocałował, krótko i słodko, mrucząc przy tym nisko. Mimo tego, że był dzielnym wojownikiem, ludzkim, który odnosił rany, stałe rany podczas walk, a skóra się niszczyła, Julio miał delikatne dłonie. Ciepłe i przyjemne w dotyku, czasami szorstkie, ale nie było w tym w końcu nic dziwnego, był mężczyzną, wyjątkowym i cudownym mężczyzną. Ujął jego palce między wargi, środkowi i wskazujący, zasysając je delikatnie. Wysunął je tylko na moment, by posłać kochankowi pełny zadowolenia uśmiech, w jego oczach odbił się przy tym niebezpieczny błysk. Wrócił do swojego poprzedniego zajęcia, tym razem jednak dodając do całości pieszczotę językiem, powoli muskający oba palce i każdy z osobna, mrucząc przy tym nisko. Mmm, podobało mu się dokąd to zmierza, zdecydowanie, bo już wiedział - w końcu to nie był ich pierwszy raz. Zaczął nieznacznie poruszać głową, wydając przy tym ciche dźwięki, westchnięcia i pomruki, nim wypuścił jego palce w ust, kierując jego dłoń w okolice swoich pośladków, resztę pozostawiając Julio; sam tym czasem wygiął się nieznacznie do tyłu, jedną dłoń opierając nisko na jego torsie, tuż przed sobą, drugą sięgając za siebie - po męskość kochanka. Ujął ją pewnie u trzonu, powoli przesuwając ją do góry, i znów na dół, powtarzając ciągle ten gest, nadając mu większej płynności i swobody, oraz, co ważniejsze, tempa. Były coraz szybsze, intensywniejsze, doprowadzające na skraj, by nagle zwolnić, uspokoić się, odbierając kochankowi emocji, jednym prostym gestem. Spojrzał przez ramię na męskość Rictora, sztywniejąca pod jego ruchami. - Jak chcesz to dzisiaj zrobić, Ric? Na co masz ochotę? - Niemalże wymruczał, odnajdując spojrzeniem jego twarz - piękną twarz. Właśnie w takich momentach Julio był najpiękniejszy, bo był sobą, obdarty ze wszystkich masek, które zakładał przed innymi, teraz był idealny. W tych ich prywatnych, intymnych momentach. W ich świecie. I takiego Star zawsze go będzie pamiętał i pragnął. Niezależnie od tego jak bardzo dorośnie, jak się zmieni i na jak długo się rozdzielą, to pozostanie we wspomnieniach Mojoworldera. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Nie Lut 07, 2016 1:47 pm | |
| Prawdę mówiąc Ric już jakiś czas temu osiągnął w swoim życiu taki - cudowny zresztą - etap, w którym kompletnie przestało go obchodzić co myślą o nim inni ludzie i dlaczego. W zależności od swojego nastroju albo zupełnie ignorował ich nieprzychylne opinie - albo doprowadzał do raczej gwałtownych i intensywnych konfrontacji, jeżeli i tak był już wówczas... Zirytowany. W skrócie: nie miało dla niego większego znaczenia to, czy ktoś zauważy ślady po ugryzieniach na jego ciele. Jeżeli nawet - to jego sprawa. No i Stara. Ich, nikogo innego. Proces powstawania tych wspomnianych śladów był z kolei na swój sposób przyjemny. Trochę bolesny również, to oczywiste, ale mimo wszystko... Podniecający. Rozpalający. Rictor nigdy nie nazwałby samego siebie masochistą - co to, to nie - lecz mimo to był skłonny przyznać, że odrobina bólu wymieszana z przyjemnością dawała czasem cudowny efekt... Nie wspominając już nawet o wszystkich odczuciach, które wiązały się z ideą bycia oznakowanym przez kochanka - gdyż one stanowiły całkowicie osobną historię. Rictor nie był pewien czy Star spoglądał na to wszystko w podobny sposób. Rozumiał go stosunkowo dobrze - przynajmniej w porównaniu do reszty świata, bo niewiele osób mogłoby się pewnie poszczycić takim wglądem w sposób rozumowania rudzielca - i miał wystarczająco dużo czasu, aby mniej więcej go rozpracować, ale... Momentami wciąż jeszcze wahał się podczas interpretacji jego zachowań. Zastanawiał się, czy działało to w obie strony - ale szczęśliwie przynajmniej w tym wypadku Star najwyraźniej bez trudu pojął intencje Latynosa. W związku z powyższym na tę chwilę Ricowi nie pozostawało już nic innego, jak tylko śledzić pełnym fascynacji wzrokiem poczynania kochanka, podczas gdy ten obdarzał taką uwagą jego palce - najpierw jedynie delikatnie je całując, a potem... Potem przechodząc już do o wiele bardziej pobudzających pieszczot, które sprawiły, że mutant nieświadomie zwilżył ruchem języka swoje lekko rozchylone wargi. Już to niezwykle jasne odwołanie do robienia loda samo w sobie wystarczyło, aby intensywne ciepło zaczęło gromadzić się w okolicach krocza Rica, a wyobraźnia podsunęła mu niesamowicie interesujące obrazy - lecz przecież doskonale wiedział, że nie był to jedyny cel tego ssania. Nadciągało coś o wiele przyjemniejszego, bardziej satysfakcjonującego... A teraz miał do czynienia zaledwie z preludium, ze wstępem do prawdziwego przeżycia. Także i tym razem pozwolił Starowi sobą posterować, na skutek czego jego dłoń prędko powróciła na swoje poprzednie miejsce. Nie kazał kochankowi czekać; bezzwłocznie zsunął palce pomiędzy jego pośladki, ułatwiając to sobie zresztą drugą ręką, a następnie samymi opuszkami naparł lekko na wejście rudzielca, póki co tylko go drażniąc, kusząc... Zapowiadając więcej. Przez krótką chwilę to okrążał palcami, to pocierał ten ciasny krąg mięśni - lecz kiedy tylko Star również zaczął działać, opóźnianie stało się nagle o wiele trudniejsze, a sam Ric westchnął głęboko i drżąco, jednocześnie walcząc z silnym dreszczem, który przebiegł mu właśnie wzdłuż kręgosłupa. - Tak jest dobrze - odparł cicho na pytania kochanka, po części rzeczywiście mając na myśli pozycję, w jakiej właśnie się znajdowali, lecz poza nią także i całą tę sytuację. Tak... Tak było bardzo dobrze. Wspaniale. Właściwie to w tym momencie Ric miał wręcz wrażenie, że nie mógłby chcieć od życia niczego więcej. Nie czekał już dłużej; powoli nacisnął mocniej na wejście kochanka - aż w końcu wsunął w niego pierwszy palec, na początek wskazujący. Przez myśl przeszła mu jeszcze refleksja, że na przyszłość naprawdę powinni zaopatrzyć się w lubrykant, ale w tej chwili ślina z wcześniej sprawdzała się nawet nieźle. No i... To nie był nawet pierwszy raz, gdy musieli się do niej ograniczyć. Pomimo dłuższej przerwy doskonale pamiętał co powinien zrobić. Najpierw jeden palec, poruszający się bez pospiechu - i stopniowo coraz głębiej... A potem jeszcze drugi, ostrożnie wprowadzony środkowy, również wilgotny, bo najwyraźniej Star także nie potrzebował żadnego przypomnienia. Gdy oba były już wewnątrz, po krótkiej chwili Ric przełączył się na ruch naśladujący nożyce - aby jak najlepiej rozciągnąć i przygotować kochanka. Mimo to przez cały ten czas nie spuszczał wzroku z jego twarzy, obserwował jego reakcje... Nie sądził, by musiał przerwać, ale wolał mieć pewność - nie wspominając już o tym, że Star wyglądał po prostu... Pięknie. Zachwycająco.
Ostatnio zmieniony przez Rictor dnia Pią Lut 12, 2016 11:21 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Shatterstar
Liczba postów : 27 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Sro Lut 10, 2016 4:51 pm | |
| Westchnął cicho, czując jak palce kochanka odnajdują drogę między jego pośladkami, sam przy tym wzmocnił ruchy swojej ręki, napierając mocniej kciukiem na sam czubek. Jego klatka piersiowa zaczęła mocniej się poruszać od tych wszystkich pieszczot, które serwował mu Rictor, gdyby wciąż miał długie włosy, pewnie łaskotałyby teraz dłonie kochanka, delikatnie, gdy Star odchylał głowę do tyłu, poruszając nieznacznie biodrami, ocierając się o ciało drugiego mężczyzny, rozpalone i pragnące, zupełnie jak jego. Jednak gdy tylko poczuł palce w sobie, z jego warg uciekł cichy jęk; aż cofnął dłoń z jego członka, obie pewnie opierając na torsie mężczyzny, dla równowagi. Wzdłuż jego kręgosłupa przebiegły wyraźne dreszcze, intensywne, poruszające niemalże całym jego ciałem, gdy Julio go tak przygotowywał. Brakowało mu tego konkretnego dotyku, na który jego ciało reagowało jak na afrodyzjak. Pozwalał mu działać, nie przeszkadzając w niczym, rozkoszując się tymi prostymi czynnościami, a jednak tak bardzo podniecającymi. Pochylił się, wpijając w jego usta mocno i namiętnie, masując jego klatkę piersiową, czasem napierając palcami na jego sutki, pocierając je lekko, zmysłowo - bardziej na próbę, by sprawdzić, czy mężczyźnie nie przeszkadza taka forma pieszczot. Przesunął językiem po jego dolnej wardze, zasysając ją delikatnie; zamruczał na to słodko, patrząc mu w oczy. W końcu jednak ujął go za nadgarstek, odsuwając od siebie jego dłoń, wyprostował się, przesuwając nieznacznie do tyłu, by znaleźć idealnie nad sztywną męskością kochanka. Sięgnął po nią między swoimi udami, ujmując pewnie i nakierowując na swoje wejście. Jednak nie wsunął jej od razu, wolał się trochę podroczyć, odrobinkę. Ocierał ją między swoimi pośladkami, prężąc się przy tym jak rasowy kocur, a na jego twarzy odmalowane były rozkosz i swego rodzaju tęsknota za tym uczuciem. Silnymi, dużymi dłońmi i sporych rozmiarów twardością przyciśniętą do jego ciała, rozpaloną. Mmm, wyraźnie czuł gorące od niej bijące, jak chce więcej, a on miał tę władzę by dać mu więcej. W końcu jednak postanowił odpuścić, posłał mu słodki uśmiech, wsuwając go w siebie, stopniowo opadając coraz niżej, tym samym przejmując go głęboko, do samego końca. Drgnął gwałtownie, wzdychając głośno i odruchowo się na nim zaciskając. Po jego ciele rozeszły się fale gorąca, kumulując się uparcie w dolnych partiach ciała mężczyzny; jego serce zabiło szybciej. Poruszył na próbę biodrami, jednak zamiast standardowych uniesień, zrobił nieznacznie kółko, szukając dla nich najlepszego kąta, najprzyjemniejszego. Jęknął cicho przy jednym z układów, pozostawiając swoje ciało w takim ułożeniu i już przystępując do prawidłowych ruchów. Uniósł się na nim nieznacznie, zaraz znów opadając na kochanka ze słodkim westchnięciem. Tak, tak było idealnie... Oparł dłonie na jego udach, siłą rzeczy wyginając kręgosłup w lekki łuk i poruszając się na nim, póki co powoli i głęboko, do samego końca, aż jego męskość uderzała delikatnie w prostatę Mojoworldera - co wywoływało ciche westchnięcie. Zamknął oczy, rozkoszując się tymi chwilami, czerpiąc z nich w pełni i nie zawracając sobie głowy niczym innym, przyziemnym. Pozwolił swojemu ciału o potrzebom przejąć kontrolę, do podświadomości spychając wszelkie inne, zbędne sygnały, które teraz docierały do jego zmysłów. Liczył się jedynie Rictor i nic innego. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Sob Lut 13, 2016 4:36 pm | |
| Z oczywistych powodów Ricowi bardzo trudno było się w tej chwili na czymkolwiek skupić. Jego ciało w pewnym sensie przeskoczyło na autopilota, pozwalając mu ograniczyć się do odczuwania całej tej przyjemności, wszystkich emocji... Oraz do obserwowania kochanka, gdyż owszem, był jeszcze na tyle przytomny, aby świadomie śledzić zmiany zachodzące na jego twarzy, podziwiać jego reakcje, zachwycać się tym, jak sam na niego wpływał... Cudowny. Tak bardzo cudowny... I tylko jedna drobna rzecz w całym tym obrazku jakby Ricowi nie pasowała - ale nie zdążył o nią teraz zagadnąć, gdyż Star znów go pocałował, a to z kolei automatycznie sprawiło, że Latynos zapomniał w zasadzie o wszystkim innym - dosłownie o całym bożym świecie. Trudno byłoby mu się zresztą dziwić... Rudzielec całował jak nikt inny, a wszelkie towarzyszące temu pieszczoty tylko dodatkowo rozpalały Rica, ba, wręcz wystawiały na próbę jego wytrzymałość... Która, nawiasem mówiąc, była naprawdę niczego sobie. Musiała być - przy takim kochanku. Słabszy mężczyzna nie dotrwałby przy nim nawet do głównego punktu programu. Pocałunek nie mógł jednak trwać wiecznie - niestety, choć z drugiej strony Ric nieszczególnie się tym przejmował, bo w końcu był pewien, że niedługo doświadczy kolejnych, równie przyjemnych... Jednych słodkich i czułych, innych zaś namiętnych i gorących, lecz zawsze pełnych... Cóż, pełnych miłości. Tak czy siak - mieli pod tym względem całkiem spory rozrzut. Skoro zaś Star najwyraźniej chciał sam się obsłużyć - to Ric nie miał nic przeciwko. Posłusznie cofnął dłonie, znów układając obie dość nisko na udach rudzielca, właściwie tuż nad kolanami, gładząc tam bezmyślnie jego skórę, nie mogąc się powstrzymać przed cieszeniem się jego ciałem... I po prostu obecnością. Z bijącym mocno - niemalże boleśnie - sercem obserwował poczynania kochanka, spoglądając na niego pociemniałymi z podniecenia oczami. Ani na chwilę nie odrywał od niego wzroku, choć omiatał spojrzeniem całą jego sylwetkę... I oczywiście twarz. Z tego wszystkiego Ric gwałtownie wciągnął powietrze w płuca i zmuszony był na moment zagryźć dolną wargę, aby zapanować nad swoimi reakcjami - a dopiero po chwili westchnął głęboko, drżąco. Zgadywał, że najprawdopodobniej zasłużył sobie na całe to drażnienie się, bo w końcu sam przed chwilą wcale nie był lepszy... A przecież nie mógł powiedzieć, że ten wstęp mu się nie podobał, wprost przeciwnie. Nie zmieniało to faktu, że całą swoją silną wolę wkładał obecnie w to, aby nie przejąć kontroli nad sytuacją - bo ani przez chwilę nie wątpił, że Star by mu na to pozwolił. Tyle że... Nie o to w tym teraz chodziło. A w dodatku rudzielec wciąż wyglądał cudownie - wręcz w hipnotyzujący sposób, gdy tak wił się i prężył... Kiedy w końcu zaczął osuwać się niżej, Latynos aż jęknął przeciągle, choć mimo wszystko dość cicho. Jego mięśnie wyraźnie się napięły, plecy utworzyły łagodny, subtelny łuk, zaś dłonie powędrowały stopniowo coraz wyżej po udach kochanka. Jedna spoczęła na jego biodrze, druga z kolei zatrzymała się póki co w połowie drogi; palce obu zacisnęły się mocno na ciele rudzielca. Doskonale wiedział, że może sobie na to pozwolić. Uczucie było niesamowite. Nie... Nie nowe, nie do końca, bo przecież sypiali ze sobą już wiele razy, lecz jednak zawsze Ric odnosił wrażenie, jak gdyby czegoś tak wspaniałego doświadczał po raz pierwszy w życiu... Choć może należałoby tutaj uściślić: zawsze ze Starem. Nikt inny nawet się do niego nie umywał, nie mógłby. Z żadną inną osobą Latynos nie czuł się nawet w połowie usatysfakcjonowany - a Star z kolei dawał mu wszystko to, czego potrzebował. Gorąco, ciasno, po prostu idealnie - a potem rudzielec zakręcił biodrami i zanim Rictor zdążył się powstrzymać, jego usta opuścił kolejny jęk, teraz już głośniejszy, a całe ich otoczenie lekko zadrżało. To wystarczyło, aby mężczyzna prędko odzyskał trzeźwość myślenia - przynajmniej na tyle, aby uspokoić ziemię, choć nawet tak krótki i delikatny wstrząs musiał zostać zauważony przez sąsiadów. Cudownie, dopiero co niedawno się tutaj wprowadzili i od razu zaczęli dostarczać całej okolicy atrakcji... Mimo to jednak Ric się uśmiechnął - i po części zdziwił tym samego siebie. Jego zdolności od zawsze wiązały się z odczuwanymi przez niego emocjami, przez co musiał dbać o to, aby jedne i drugie nie wymknęły mu się całkiem spod kontroli, lecz odpuszczenie sobie raz na czas było naprawdę... Przyjemne. Wręcz oczyszczające. A jeżeli nie mógł zrobić tego tutaj i teraz, ze Starem, który w razie czego zapanowałby nad sytuacją - to niby gdzie i kiedy? Póki co Latynos pilnował jeszcze, aby nie zaserwować sąsiedztwu kolejnych wstrząsów, lecz nie zmieniało to faktu, że czuł je wyraźnie - zbierające się, kumulujące, pod jego skórą i pod powierzchnią ziemi... Dobrze, że jego ciało było do tego przystosowane, bo dzięki temu przynajmniej miał pewność, że jego drżenie było zupełnie naturalne - i niczym mu nie groziło. Jego kontrola topniała wraz z każdym ruchem kochanka - po części dlatego, że to był przecież Star, lecz i po prostu przez to, że pod tym względem Ric nawet nie do końca chciał nad sobą panować. Wreszcie było mu dobrze, a planeta z całą pewnością zasługiwała na to, aby cieszyć się wraz z nim. Skoro on codziennie, przez każdą chwilę swojego życia - licząc od dnia, gdy objawiły się jego moce - odczuwał jej emocje, to czy nie musiało to działać w obie strony? Często miał wrażenie, że tak. Rictor nie znosił bezczynności - a ta pozycja mimo wszystko nie dawała mu wielkiego pola do popisu. Ot, mógł jedynie wychodzić na przeciw ruchom bioder rudzielca, pieścić jego skórę... I to właściwie tyle, gdyż przy takim ułożeniu ich ciał nie był nawet w stanie przyciągnąć do siebie Stara do pocałunku. To właśnie dlatego w końcu nie wytrzymał; zwinnym ruchem przetoczył ich na bok i dalej, umieszczając Stara na jego plecach - samemu pochylając się teraz nad nim i płynnie przejmując pałeczkę. Jedną dłoń pozostawił na jego biodrze, lecz palcami drugiej powiódł wzdłuż jego uda, w ten sposób sugerując mu, aby objął go nogami w pasie. Nie tracił czasu - od razu zaczął się w nim poruszać, z góry narzucając dość szybkie tempo, lecz mimo to skupiając się przede wszystkim na głębokości pchnięć. Spoglądając tak z góry na kochanka znów odniósł wrażenie, że coś mu tutaj nie pasuje... - Dlaczego obciąłeś włosy? - spytał przytłumionym przez pożądanie głosem i, no dobrze, może nie była to najlepsza pora na takie pytanie, ale nic nie mógł na to poradzić. Ta kwestia nie dawała mu spokoju, zresztą na równi z zapamiętanymi z dawnych lat obrazami... Star z rozrzuconymi na poduszkach długimi, ognistymi kosmykami - albo stojący pod prysznicem, z włosami pięknie okalającymi jego cudowne ciało... No właśnie.
|
| | | Shatterstar
Liczba postów : 27 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Nie Mar 06, 2016 1:28 pm | |
| Star bez trudu wyczuł wibrację otoczenia, spoglądając kontrolnie na Rictora, gotów go uspokoić. Sam nie miał nic przeciwko małym trzęsieniom, nawet były miłym dodatkiem, zwłaszcza, że utrwalały go w przekonaniu jak dobrze kochanek się z nim czuł. Poprzednie doświadczenia takich sytuacji jednak przekonały go, że powinien pilnować Rica dla dobra budynków i sąsiadów. Na ich szczęście, mężczyzna zdołał się opanować ograniczając swoją reakcję jedynie do wibracji jego ciała - słodkich i intensywnych wibracji, które Star odczuwał przez każdą cząsteczkę swego ciała. Na jego ustach odmalował się słodki uśmiech, z lekko rozchylonych warg uciekały ciche jęki. Przesunął swoimi dłońmi po własnym ciele, jakby sprawdzając czy drży ono wraz z ciałem kochanka. Już zapomniał, jak niesamowite to było uczucie - rozpalone ciało, bliskość, namiętność, wibracje roznoszące się po jego wnętrzu wystarczająco intensywnie by wyłączać wszelkie instynkty Stara, pozwalając mu jedynie odczuwać. Tym samym zmiana pozycji go poniekąd zaskoczyła, co na szczęście nie dobiło się zbytnio na jego twarzy. Powinien był to wyczuć wcześniej przez spięcia mięśni kochanka, zauważyć w jego oczach - przyjemność płynąca z kontaktu ich ciał była jednak zbyt zajmująca, by pamiętał o tak drobnych rzeczach. Poniekąd sprawiały one, że czuł się coraz bardziej ludzki i pasujący do tego świata. Znajdując się już na plecach, posłał kochankowi delikatny uśmiech, chętnie podążając za jego propozycją i obejmując go nogami w pasie. Pneumatyczne kości w takich momentach były ogromną zaletą, pozwalały im na poznawanie siebie w różnych pozycjach i miejscach, na sposoby o jakich inni mogli jedynie marzyć lub smakować je częściowo, z o wiele większym trudem. Przyciągnął go blisko siebie, czując wyraźnie jak męskość Rictora się w niego głęboko wbija, głęboko, trafiając w delikatne punkty jego ciała o jakich jeszcze jakiś czas temu nie miał pojęcia. Tyle się przy nim uczył, tyle odkrywał. Z ust rudowłosego uciekały ciche westchnięcia przyjemności, czasem wymieszane z jękami, przytłumionymi - jakby mężczyzna wciąż miewał problemy w wyrażaniu siebie i swoich emocji. Mimo starań i nabranego doświadczenia, pewne rzeczy było ciężko wyplenić, odruchy i zachowania. Nawet jeśli przy Julio stawał się zupełnie inną osobą, zwłaszcza w tych ich prywatnych momentach, gdy byli sami, zamknięci we własnym wytworzonym i bezpiecznym świecie. Pytanie Latynosa szybko odciągnęło uwagę Gaveedry, całkowicie zmieniając wyraz jego twarzy. Zamrugał, spoglądając na kochanka pytającym spojrzeniem ewidentnie zaskoczony, że ten postanowił przywołać taki temat w TAKIM momencie. A może to było coś tutaj naturalnego? Nigdy wcześniej im się nie zdarzyło, ale świat ciągle się zmieniał, może zasady w seksie również. - O wiele łatwiej dbać i pielęgnować krótkie włosy. - Odparł zwyczajnie, jakby jego postępowanie było największą oczywistością, której Ric w jakiś sposób nie dostrzegł. Od kiedy był sam, nie miał tylu możliwości i luksusów jakie dostarczało mu życie z X-Force, a szybko rosnące włosy stały się problemem, więc najłatwiej było je po prostu obciąć na krótko, co też Mojoworlder uczynił. - Jesteś o to zły? - Dodał po chwili, cicho, bojąc się, że zrobił coś nie tak i Ric nie jest zadowolony ze zmian, które wprowadził w swoim wyglądzie i życiu. Chociaż o tych ostatnich jeszcze nie wiedział... Chyba... Raczej. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Wto Mar 08, 2016 1:52 am | |
| Wyjaśnienie Shatterstara zabrzmiało... Logicznie, a powód rzeczywiście zdawał się być rozsądny, przynajmniej na tyle, na ile w tym momencie skupiony na seksie umysł Rictora potrafił rozróżniać logikę i rozsądek w czyimś postępowaniu albo rozumowaniu... A mimo to jednak Latynos nie mógł powstrzymać się przed tym, aby kąciki jego ust powędrowały na chwilę w dół. Te względy praktyczne wcale mu się nie podobały, ani trochę, choć z drugiej strony pewnie nie powinien wcale się im dziwić. Słowo "praktyczny" wbrew pozorom świetnie opisywało Stara, a cecha ta potrafiła być równie irytująca, co momentami pociągająca... Ale oczywiście tak właśnie dałoby się opisać całego rudzielca. Od pierwszego ich spotkania zarówno denerwował Rica, jak i jednocześnie niesamowicie go rozpalał... Pytanie Stara prędko sprawiło, że Rictor westchnął głęboko, po czym pochylił głowę w taki sposób, że jego twarz znalazła się tuż przy szyi jego kochanka. Co prawda chciał najpierw mu odpowiedzieć, lecz taki układ trochę go rozkojarzył i zamiast tego w pierwszej kolejności przesunął ustami po skórze rudzielca, zapewne ją łaskocząc, aż złożył drobny pocałunek tuż pod jego uchem. W tym czasie dłoń z uda drugiego mężczyzny przeniósł na jego bok, aby ułatwić sobie utrzymywanie na nim równowagi. - Nie. Rozumiem. Tylko... - zawahał się, lecz od razu spróbował to zamaskować poprzez kolejne pocałunki, dość powolne, wędrujące wzdłuż szczęki kochanka. Sam nie był pewien jak powinien ubrać w słowa swoje odczucia; właściwie nigdy sobie z tym nie radził, z poważnymi rozmowami, szczególnie z tymi dotyczącymi emocji... A zwykle nikt nie wymagał ich od niego w chwilach, gdy generalnie z myśleniem radził sobie co najwyżej przeciętnie - tak jak na przykład teraz, bo oczywiście na czas tej rozmowy nie uznał za stosowne przerwać zabawy. Spowolnił co prawda na trochę ruchy swoich bioder, lecz w tym momencie już to stopniowo naprawiał. - Tęsknię do nich? Ale przywyknę - dokończył wreszcie z pewnym opóźnieniem, po czym postanowił sprytnie odwrócić uwagę Stara od tego tematu - i to w najlepszy sposób, jaki tylko znał, a mianowicie gryząc go w ramię, zresztą wcale nie tak znowu lekko. Jednocześnie przebiegł palcami wzdłuż jego boku w górę, może odrobinę zaczepnie, chcąc podkreślić w ten sposób, że skończyli na tę chwilę rozmowę. Inna sprawa, że ten gest również trochę go rozkojarzył, przez co Ric nie mógł się powstrzymać przed przedłużeniem go - i płynnym przekształceniem w kolejny. Otóż na początek przesunął dłoń na klatkę piersiową ukochanego, gładząc jego skórę - czystą, nieskalaną jakimikolwiek bliznami pomimo trybu życia Stara, błogosławiony niech będzie czynnik regeneracyjny - a następnie w okolice jego ramienia i dalej, przy szyi... Wciąż wyżej, aż w końcu dane mu było wpleść palce we włosy rudzielca. Krótko obcięte czy nie, tak czy siak nie zamierzał z tego rezygnować. Miał zupełnie inny plan - i nie zwlekał z jego realizacją, namiętnie wpijając się w usta kochanka. Do tego momentu udało mu się już mniej więcej odzyskać wcześniejszy rytm i tempo pchnięć... Oraz przede wszystkim nastrój, zdecydowanie. Oczywiście oznaczało to również, że im bardziej się zatracał - tym ciężej było mu kontrolować drżenie, tak jego własnego ciała, jak i ziemi w okolicy... To pierwsze nie stanowiło żadnego problemu, wręcz przeciwnie, ale na drugie musiał uważać.
|
| | | Shatterstar
Liczba postów : 27 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Sro Mar 09, 2016 9:57 am | |
| Star grzecznie czekał na odpowiedź mężczyzny, jedynie utrzymując na nim swoje błękitne spojrzenie. Z nieznacznie rozchylonych warg, wciąż uciekały ciche westchnięcia przy każdym pchnięciu, ruszeniu biodrami kochanka - nawet jeśli te się nieznacznie uspokoiły na czas tej krótkiej rozmowy. Mimo wszystko umysł Stara potrafił odciąć przyjemność od spraw teraźniejszych, a aktualnie za priorytet uznał upewnienie się, że jego zmiana wyglądu nie przeszkadzała znacząco Rictorowi. Rudzielec uwielbiał pocałunki, nawet jeśli nigdy tego nie przyznawał na głos, były miłą odmianą w porównaniu z tym czego zaznawał przez większość życia. Delikatne muskanie wargami jego skóry, masowanie i pieszczenie - a Ric zawsze wiedział gdzie go pocałować, by poczuł miłe dreszcze. Westchnął cicho, obejmując go pewnie ręką za szyję, trzymając blisko siebie, nie chcąc by te słodkie pieszczoty zbyt szybko się skończyły, nawet jeśli wciąż czekał na odpowiedź Rictora. To "tylko" niespecjalnie mu się spodobało, zwłaszcza przerwane w takim momencie, chociaż Ric starał się dość szybko odwrócić jego uwagę i częściowo mu się to udało. Przymknął powieki, wbijając paznokcie w jego skórę, zostawiając delikatne czerwone ślady na ciemnych plecach; uwielbiał cerę Rictora, była piękna, niezwykła, a szczególnie uwielbiał porównywać jego cerę do własnej, gdy tworzył się między nimi kontrast - tak idealnie ukazujący jakimi przeciwieństwami byli, a mimo to wciąż trwali razem, jako przyjaciele i kochankowie. Już chciał odpowiedzieć, że może zapuścić włosy, jeśli Ric ma takie życzenie, jednak ugryzienie już bardzo skutecznie odwróciło jego uwagę, aż jęknął głośno do jego ucha, przyciągając go bliżej siebie, pozbywając się jakiejkolwiek przestrzeni, która mogła ich dzielić. Każde kolejne pchnięcie wywoływało ocieranie ich ciał, pobudzanie męskości Stara, zamkniętej między nimi. Drżał intensywnie pod kochankiem, wbijając palce w jego ciało, śledząc opuszkami zarys jego mięśni, każdą bliznę zostawioną przez lata intensywnych ćwiczeń i treningów, walk z przeciwnikami. Wszystko zapisane na jego pięknym, umięśnionym ciele. Zacisnął się na nim mocno, zaczynając poruszać własnymi biodrami, wychodząc na spotkanie jego pchnięciom. Wił się pod nim, coraz głośniej pojękując. Rictor szybko go uciszył, wpijając się mocno w jego usta. Mruknął mu w wargi, gorąco odwzajemniając pocałunek, samemu wplatając palce we włosy Latynosa, przytrzymując go blisko siebie, delikatnie przeczesując ciemne kosmyki. Czuł jak podniecenie kumuluje się w jego podbrzuszu, rozpalając Mojoworldera do granic, wywołując intensywne dreszcze biegnące wzdłuż jego ciała, łatwo wyczuwalne przez kochanka. Dodatkowe wibracje wywoływane przez Rictora jedynie silniej stymulowały prostatę Shatterstara, doprowadzając go na skraj wytrzymałości, przynajmniej w wypadku tej rundy... - Jeszcze chwila... - Szepnął cicho, gdy ich usta się rozdzieliły, przygryzając ząbkami płatek jego ucha, ciągnąc za niego lekko. Złapał go w pewnej chwili za biodra, kierując jego ruchami, tylko odrobinę, dając mu znać, by mocniej w niego wchodził, przez te ostatnie chwile Star chciał go poczuć wyjątkowo intensywnie, nadrobić lata rozłąki w kilku ruchach. Nie było to możliwe i świetnie zdawał sobie z tego sprawę, jednak wciąż mogło być zapowiedzią kolejnych stosunków. Pamiętną zapowiedzią. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Czw Mar 10, 2016 6:36 pm | |
| Tego nie trzeba było Ricowi powtarzać - szczególnie, że sam również zbliżał się już powoli do granicy swojej wytrzymałości, czego był doskonale świadomy, nawet jeśli starał się przedłużyć tę przyjemność. Latynos ponownie wtulił twarz w szyję kochanka, chłonąc jego zapach... Który teraz mieszał się z jego własnym, a także z charakterystyczną wonią seksu. Gdyby ktoś zagadnął go o zdanie, stwierdziłby, że to idealne połączenie. Przynajmniej w myślach, bo tak naprawdę większości osób za takie pytanie kazałby się pewnie odwalić lub ewentualnie jedynie by je zignorował, gdyby miał akurat dobry dzień... Ric pozwolił na to, aby Star nim pokierował - i wyjątkowo chętnie uległ jego woli, w międzyczasie w dalszym ciągu muskając nosem jego szyję, raz po raz składając na niej również czułe pocałunki. Wiedział, że właściwie tyle by wystarczyło; rudzielec dochodził już przy nim w taki sposób, nie byłaby to żadna nowość... A jednak bardzo łatwo mógł zafundować mu coś więcej - i dlatego oczywiście zamierzał to zrobić. Dłoń, którą do tej pory trzymał na biodrze kochanka, przesunął teraz pomiędzy ich ciała - co wcale nie było takie proste, nie w chwili, gdy Star tak się o niego ocierał, tak ściśle starał się do niego przylegać... Tak po prawdzie spora część Rica też nie była zachwycona nawet tak niewielką utratą kontaktu fizycznego, ale w końcu miał w tym swój cel; zacisnął więc palce na członku partnera, a następnie zaczął poruszać wzdłuż niego ręką, prędko znajdując takie tempo, by akurat zgrało się z pchnięciami bioder. Latynos sam nie był nawet pewien kiedy dokładnie zamknął oczy, lecz teraz zmusił się do rozchylenia powiek, aby móc śledzić wzrokiem zmiany zachodzące na twarzy rudzielca... Przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe w tej pozycji. Oddychał przy tym ciężko i zapewne łaskotał w ten sposób skórę kochanka. Praktycznie słyszał szum własnej krwi, a serce waliło mu jak oszalałe... Nie potrzebował już wiele więcej. Wystarczyło jeszcze tylko kilka mocnych pchnięć i wreszcie doszedł - wciąż we wnętrzu Stara, tak wspaniale gorącym, poruszając się w nim tak długo, jak czuł w sobie to cudowne drżenie związane z orgazmem... A potem - właściwie dopiero po kilku sekundach - zorientował się, że wibracje znów wymknęły mu się spod kontroli, a ziemia lekko się trzęsła. Uspokojenie jej było na szczęście stosunkowo proste, przynajmniej teraz, gdy Ric sam czuł się wybitnie rozleniwiony i wyjątkowo zadowolony z życia. Latynos ostrożnie wysunął się z kochanka, przy okazji znów przebiegając palcami po jego klatce piersiowej - nie mógł się przed tym powstrzymać - nim w końcu się na niej ułożył, wzdychając przy tym cicho. Nie radził sobie z poważnymi rozmowami. Szczególnie w takiej sytuacji najchętniej jeszcze by trochę pomilczał, odpoczął w ramionach kochanka... Ot, układ idealny. Tyle że... Pewnie powinni się jednak rozmówić. Wcześniej w gabinecie tak naprawdę wiele sobie nie wyjaśnili, tylko same podstawy, nim poniosły ich emocje... Co w ich przypadku było zresztą do przewidzenia. Nie mniej jednak Ric zupełnie nie wiedział od czego tym razem zacząć. - Prysznic? - zasugerował wreszcie po dłuższej chwili takiego milczenia, gdy oddech zdążył mu się już mniej więcej uspokoić, a i rytm pracy serca wrócił do względnej normy. Ciało wciąż miał wyraźnie rozgrzane, zresztą czuł, że Star również... Prysznic się im przyda. I być może doprowadzi do drugiej rundy. Najprawdopodobniej. Oby.
|
| | | Shatterstar
Liczba postów : 27 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Sob Mar 12, 2016 8:46 pm | |
| Odczucia, emocje, zmysły, rozkosz... Wszystko to go przytłaczało, nie wiedział na czym się skupić, ciało reagowało na wszystko samo. Nawet jeżeli Star nie był tego typu osobą, ten stosunek przyniósł mu wiele wspomnień, urywanych, chaotycznych, jednak ostrych i wyraźnych, jakby właśnie się odbywały przed jego oczami. Każdy wcześniejszy stosunek, spędzone razem chwile, gorący dotyk rozpalonego ciała kochanka - wszystko to do niego wróciło, jak uderzenie, wypełniając jego ciało, żyły, wchodząc w jego komórki. Nie był pewien czy spowodowała to rozłąka, czy radość z wspólnych chwil, po tak długim upływie czasu. Nie miało to jednak większego znaczenia, liczył się jedynie fakt, że znów mógł czuć ciało Rictora, jego mięśnie rysujące się pod palcami Stara, jego dotyk, silne pchnięcia wstrząsające całym rudzielcem. Cóż... Nie tylko pchnięcia i nie tylko nim, bo jak zdążył zarejestrować, albo raczej - jak zdążyły zarejestrować jego wyostrzone zmysły, cały budynek zaczął drżeć. Bardzo dobry znak. Bardzo... Co zresztą Star wkrótce poczuł we własnym wnętrzu, gorące nasienie kochanka, namacalny dowód na to jak dobrze im razem było. Przynajmniej rudzielec zawsze tak to postrzegał, za każdym razem gdy byli razem, gdy się kochali, wtedy gdy Rictor się przed nim otworzył. Zadrżał intensywnie, dochodząc chwilę po Rictorze, dodatkowo stymulowany dłonią kochanka, brudząc ich ciała własnym nasieniem. Puścił nogami jego talię, starając się uspokoić własny oddech, co mu chwilę zajęło, nawet długą chwilę jak na jego standardy. Potrafił walczyć przez długie godziny, trenować, zaprowadzać swoje ciało do granic wytrzymałości, i mieć mniejszy problem z opanowaniem własnego oddechu, niż po kilku minutach z Julio. Latynos był niezwykły i robił z Gaveedrą niezwykłe rzeczy, nie tylko te czysto fizyczne,chociaż im też nie mógł niczego zarzucić, ale z nim, z jego umysłem i emocjami - o których istnieniu jeszcze jakiś czas temu nawet nie wiedział. Objął ramionami Rictora, delikatnie, z wyczuciem bawiąc się jego włosami, chłonąc jego zapach, ciesząc się, że jego kochanek jest zadowolony i rozluźniony, co nie zdarzało się często. Ric zawsze był zły lub zdenerwowany, spięty; łatwo wpadał w złość i irytację. Mimo tego wszystkiego jednak był niesamowitą osobą, dobrą, więc Star zawsze się cieszył gdy miał okazję oglądać go naprawdę zadowolonego, a nie jedynie maskującego negatywne emocje, które pewnie w sporej mierze wywoływane były złym stanem planety. Dar jak i przekleństwo... Ciekawe co by było gdyby Ric trafił do prehistorycznych czasów, gdy jeszcze nie było wszystkich budynków, maszyn, fabryk... Ciekawe czy wtedy by był szczęśliwy. Star zabrałby go do tamtych czasów by to sprawdzić, gdyby tylko mógł, miał technologię ze swojego świata. Ze wszelkich rozmyślań wyrwało go pytanie Julio. Pokiwał głową, niechętnie się podnosząc do siadu, wciąż trzymając Rica w swoich ramionach. Przez krótką chwilę miał ochotę wziąć go na ręce i zanieść do łazienki, tak jak robili to w filmach, jednak szybko zdusił w sobie tę ochotę, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że mężczyzna by tego nie chciał. Nie lubił tych gestów, tego wszystkiego co robiły pary w telewizji - dlatego zszedł z łóżka, łapiąc Latynosa za rękę i, nie przejmując się ubraniami, albo raczej ich brakiem, zaciągnął go do łazienki. Raczej nie trzeba tłumaczyć, że ich dwójka naga, w jednym miejscu, blisko siebie dość, szybko szybko przerodzi się w dalszą część ich zabawy; jednak bardziej mokrą, a Shatty nieco więcej czasu spędził na kolanach... Nie, żeby narzekał, uwielbiał taką formę ich miłości, idealna gdy mieli mniej czasu albo nie chcieli się tak ubrudzić, sam Ric zaś reagował równie cudownie jak zawsze. Po prysznicu ich drogi się nieznacznie rozeszły - Stara kroki skierowały się w stronę salonu, Rictora natomiast kuchni, ponieważ Latynos uparł się, że Star powinien coś zjeść. Rudzielec nie miał zamiaru narzekać, na początku, może trochę, jednak gdy w oczy rzucił mu się telewizor, szybko zmienił zdanie. Znalazł pilota, przerzucając kanały, by znaleźć coś odpowiedniego...Aż w pewnym momencie w oczy rzuciło mu się coś niezwykłego, zwłaszcza, że nie trafił na program rozrywkowy, a wielki robot lewitujący nad ziemią nie był zapowiedzią niczego dobrego, utrwalił go w tym widok Domino, która gdzieś przemknęła w tle. A to oznaczało jedno - wyzwanie! Nie czekając ani chwili dłużej pobiegł do Rica, łapiąc go za przedramię. - Domino walczy z ogromnym robotem w Central Parku, musimy tam iść, Ric. Musimy go pokonać. - Powiedział, z nieukrywanym entuzjazmem, myśl o walce zawsze tak na niego działała, nie sądził też, by Ric mu odmówił tej drobnej przyjemności, nie kiedy był tak szczęśliwy. Dlatego też chwilę później, skierowali swoje kroki do wyjścia i dalej, w stronę Central Parku.
/ztx2 |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Czw Kwi 28, 2016 6:42 pm | |
| Po krótkim pożegnaniu się z Quicksilverem w parku, Ric podążył w ślad za Starem do samochodu - i dopiero w jego wnętrzu ponownie wsunął dłoń do wewnętrznej kieszeni kurtki, aby upewnić się, że podprowadzony z robota układ w dalszym ciągu był bezpieczny. Może i nie posiadał żadnych poważnych powodów, aby myśleć, że speedster jakimś cudem zdążył go przejąć i to bez alarmowania o tym samego Rictora - ale przecież nie zmieniało to faktu, że przezorny zawsze bezpieczny... A przezorności mutant posiadał akurat pod dostatkiem. Podejrzliwości jeszcze więcej, skoro już o tym mowa. Grunt jednak, że pożyczony element spoczywał spokojnie na swoim miejscu, w związku z czym Latynos mógł odetchnąć bezgłośnie z ulgą, odpalić silnik i wreszcie ruszyć, tym samym zabierając Stara z powrotem do siedziby X-Factor Investigations. W dodatku po drodze nawet minęli się z policją, która dopiero teraz docierała do Central Parku... Same plusy, nie ma co. W budynku znów nie zastali Madroxa. Być może wstąpił do - z braku lepszego słowa - domu wówczas, gdy ich akurat nie było, ale prawdę mówiąc nic na to nie wskazywało. Z drugiej strony nic nie świadczyło również przeciwko tej wersji... Więc póki co Rictor uznał po prostu, że nie będzie się tym jeszcze przejmował. Jeżeli jego - a teraz właściwie ich - szef nie wróci do rana, to wtedy zaczną go szukać, ale w tej chwili mieli przecież na głowie pilniejsze sprawy. Tak czy siak, Ric prędko odesłał Stara na górę, do swojego - ich, już ich - pokoju, przy okazji od razu przekazując mu urządzenie zgarnięte z wnętrza robota. Wierzył w swoje umiejętności, niemniej jednak zdawał sobie sprawę z tego, że rudzielec najprawdopodobniej poradzi sobie pod tym względem lepiej... I dlatego poinstruował go tylko, że potrzebne narzędzia znajdzie w biurku - lub na nim w przypadku paru śrubokrętów - resztę zaś pozostawił w rękach samego Shatterstara. Rictor nie uważał się za jakoś szczególnie opiekuńczą czy troskliwą osobę. W gruncie rzeczy miał problemy nawet z zajmowaniem się samym sobą - głównie dlatego, że często po prostu nie widział takiej potrzeby, nie wówczas, gdy tyle innych kwestii miało wyższy priorytet od, powiedzmy, porządnego wyspania się. Mimo to w tym wypadku skłonny był spróbować - i to właśnie z tego powodu sam wybrał się do kuchni, aby zlokalizować coś zjadliwego. Nie było to takie łatwe; może i potrafił przyrządzać znośne posiłki, ale ostatnimi czasy jakoś nie zawracał tym sobie głowy i Madrox najwyraźniej również nie, jeżeli sądzić po deficycie pośród składników. W końcu udało mu się namierzyć stosunkowo świeże resztki chińszczyzny na wynos, wciąż w charakterystycznych opakowaniach... Choć nie, "resztki" to złe słowo - gdyż właściwie obie porcje były praktycznie nietknięte. Tym lepiej dla nich. Tak zaopatrzony, Ric mógł wreszcie dołączyć do Stara w sypialni. Podczas gdy rudzielec rozłożył się na podłodze, Latynos zajął miejsce przy biurku, gdzie od razu odpalił komputer, jedzenie z kolei umiejscowił tak, aby obaj mieli do niego łatwy dostęp. Już chwilę później skubał bezmyślnie swoją porcję, skupiając się przede wszystkim na zawartości przeglądanych baz danych - należących akurat do S.H.I.E.L.D. - oraz od czasu do czasu przeczesując palcami włosy swojego partnera. - Coś ciekawego? - zagadnął w pewnym momencie, nie odrywając przy tym wzroku od ekranu monitora. Jak do tej pory sam nie natknął się jeszcze na nic interesującego... Nic takiego, co mogłoby się jakoś wiązać z dzisiejszym zajściem albo z tym robotem w ogóle. Mimo to nie zamierzał się poddawać. W końcu poza S.H.I.E.L.D. miał też do sprawdzenia parę innych agencji i organizacji...
|
| | | Shatterstar
Liczba postów : 27 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Nie Cze 05, 2016 8:54 pm | |
| Przez całą drogę powrotną Star był cicho, w końcu nie było powodów by się odzywał, zamiast tego znów przyglądał się mijanym ludziom i budynkom przewijającym się za oknem samochodu. Wciąż musiał się tyle nauczyć o tym świecie, chociaż spędził tu lata, nie rozumiał wielu rzeczy. Emocji, zwrotów, zwłaszcza tych slangowych, zachowań. Często zdawały się tak niesamowicie nielogiczne, a jednak całkowicie normalne dla tego miejsca i czasu. Nie dało się ukryć, że często tworzyły się chwilowe nieporozumienia w grupie przez zaburzoną komunikację, i nie był pewien jak sprawy potoczą się dalej, zwłaszcza teraz gdy zaczął się otwierać na sferę emocjonalną, jeszcze niedawno zupełnie dla niego obcą i nieosiągalną. Gdy już dotarli do budynku, który Madrox i Ric wzięli na kwaterę główna swojej agencji, Star przejął od Rictora urządzenie wyciągnięte z robota i posłusznie udał się na górę wyjmując z szuflad wszystkie potrzebne mu narzędzia. Część ta nie była specjalnie skomplikowana, zwłaszcza w porównaniu z tym z czym Star miał do tej pory do czynienia, ziemska technologia rzadko kiedy wykraczała poza jego możliwości - gorzej kiedy chodziło o sprawy czysto informatyczne, którymi zajmował się Rictor. Znał się na mechanice, funkcjonowaniu, kodowanie, jak to zwali, pozostawiał w rękach kogoś kto lepiej się czuł w tej materii. Póki co. Nie sądził by nauczenie się czegoś nowego było dla niego specjalnie skomplikowane, nigdy nie było, ale nie miewał kontaktu z komputerami i nigdy nie uważał ich za niezbędnych w swoim życiu. Przed powrotem Rictora, Star zdążył już rozłożyć urządzenie na tyle by wydzielić to co było w nim najważniejsze, nie był do końca pewien jak to się nazywało, ale pozwolił sobie pożyczyć jakieś sprzęty elektroniczne i zapożyczyć z nich kilka części by zamienić brakujące elementy, które wzmacniały sygnał jaki emitowało urządzenie, w robocie. Nie działo się nic specjalnego i Star coraz bardziej zaczynał się obawiać, że nie odpowiadało ono za nic konkretnego, było swego rodzaju ulepszeniem, które chciał wprowadzić twórca? Chociaż nie rozumiał jak dokładniej miało wpływać na całokształt. Dopiero gdy Ric wszedł do środka Star wyczuł jakąś zmianę, spięcie i przeskok. Zmiana częstotliwości? Niewykluczone. Jednak czemu zareagowało dopiero na Latynosa? I jakie to miało zadanie? Czyżby wyczuło czyjąś obecność? Miało sygnalizować, powiadomić kiedy ktoś znajdował się w pobliżu? Czemu więc nie zmieniło się kiedy wyłapało bliskość rudzielca? Przywykło do niej...? Przecież to tak nie działa, jeszcze nie teraz i nie w tym świecie. Nie oderwał się od przedmiotu, zbyt skupiony na rozgryzaniu tej zagadki i próbowaniu różnych możliwości, by znów wywołać tę zmianę, jednak nic nie działało. Na głaskanie jedynie lekko przekrzywiał głowę by było Rictorowi wygodniej, nie odrywając się jednak od swojej pracy. Dopiero na pytanie podniósł wzrok na Latynosa. - Nie jestem pewien. Gdy wszedłeś do pokoju coś się zmieniło, jednak po tym przestało odpowiadać. W robocie najpewniej było coś co wzmacniało sygnał jaki wysyła to urządzenie, jednak nie wiem na czym to dokładniej polega. - Odparł, jeszcze raz uważnie przyglądając się ów części, gdzieś mając skrycie nadzieję, że znów coś się stanie, niestety złudną, bo urządzenie zdawało się zastygnąć w stanie, do którego doprowadziło je pojawienie się Latynosa. Odłożył więc je na bok, sięgając po jedno pudełko z jedzeniem niespiesznie próbując jego zawartości. Nie czuł specjalnego głodu, ale wiedział, że powinien regenerować odpowiednio siły. Z zaciekawieniem spojrzał na ekran komputera. - Co robisz? |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Pon Cze 06, 2016 9:29 am | |
| Odpowiedź rudzielca sprawiła, że Rictor przestał na moment czytać i odruchowo opuścił spojrzenie na blat biurka, w tym czasie analizując nowe informacje. Czyli... Wyglądało na to, że mieli do czynienia z jakiegoś rodzaju czujnikiem. Po prostu ruchu? Nie, bo w takim wypadku reagowałby przecież częściej... Musiał więc odpowiadać na coś innego, ale co dokładnie? Opcji było tak naprawdę wiele, lecz jeżeli wziąć po uwagę, iż chodziło o bojowego robota, który zaatakował tak po prostu w parku... Może lepiej byłoby spojrzeć na to wszystko z drugiej strony. Jaki mógł być cel tej maszyny? Zwyczajne sianie zamieszania, niszczenie miasta, zabijanie przypadkowych osób? Mało subtelne, ale po świecie chodziła wystarczająca liczba szaleńców, aby można w to było uwierzyć. Tyle że... Ten robot nie wybrał sobie byle kogo, tylko Domino i jej towarzyszkę - a teraz samego Rica. Przez to z kolei nasuwały się już pewne wnioski. Urządzenie mogło odpowiadać za rozróżnianie twarzy, ale nawet w tych czasach taki sprzęt nie działał idealnie. Margines błędu był nieprzyjemnie duży. Oczywiście przeciętnemu przestępcy pewnie nie przeszkadzałyby przypadkowe ofiary, ale jeżeli polował na konkretnych ludzi - no właśnie, właściwie nie do końca na ludzi... Ktoś z czasów X-Force mógł mieć jeszcze z nimi jakiś problem, zresztą z niezłym opóźnieniem, lecz w takim wypadku Shatterstar również wywoływałby reakcję. Było przecież jednak coś, co Domino i Rictor mieli wspólnego, a Star już niekoniecznie... Ta teoria wymagała przeprowadzenia testów. Dopiero pytanie rudzielca wyrwało Latynosa z zamyślenia i nakazało mu się obrócić bardziej w stronę partnera. No tak, trochę się chyba na moment zawiesił, ale przynajmniej może wpadł na coś ciekawego. Miał tylko nadzieję, że nikt nie będzie ich w stanie namierzyć z powodu tego drobnego układu... Bo miał zamiar zabrać go niedługo na wycieczkę. I Stara również. - Sprawdzam najpoważniejszych graczy, S.H.I.E.L.D. i całą resztę. Jeżeli mają coś o tym ataku w parku, to dzięki ich uprzejmości i lukom w systemach bezpieczeństwa my niedługo też się o tym dowiemy. Znalazłeś cokolwiek, co świadczyłoby o tym, że twórca tego urządzenia potrafiłby je wyśledzić? Czeka nas wycieczka do szkoły, a wolałbym nie ściągnąć kolejnych robotów na dzieci - inna sprawa, że sporo z tych nieletnich byłoby pewnie zachwyconych, że mogą powalczyć sobie z czymś naprawdę... Ale X-Men raczej nie podzielaliby ich opinii w tej sprawie. Może jednak bezpieczniej byłoby skontaktować się z grupą i sprowadzić paru jej członków tutaj? Tak czy siak, Rictor zamierzał zaufać osądowi przyjaciela. - Chcę zobaczyć jak zareaguje na innych mutantów - dodał w ramach wyjaśnienia i był pewien, że tyle wystarczyło. Sporo osób nie doceniało inteligencji Stara, lecz Ric wiedział o tym, jak bardzo się myliły. Jeżeli mieli do czynienia z czymś zaprogramowanym do atakowania mutantów... To obaj na równi zdawali sobie sprawę z wynikających z tego konsekwencji. Na tym polu Latynos nie miał żadnych wątpliwości. Nie chcąc marnować więcej czasu, Rictor obrócił się znów w stronę komputera, aby wycofać się z zasobów S.H.I.E.L.D., zacierając za sobą wszelkie ślady. Robił to już wcześniej i jak do tej pory nie miał jeszcze właściwie żadnych problemów. Być może przyczyniała się do tego jego ostrożność, którą niektórzy ochrzcili mianem paranoi... Ale wszystko jedno. Ważne, że miał do sprawdzenia jeszcze parę innych miejsc. Teraz może FBI.
|
| | | Shatterstar
Liczba postów : 27 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Pon Cze 06, 2016 2:03 pm | |
| Wpatrywał się w partnera gdy ten zamyślił się, dość głęboko, nie da się ukryć, na jego słowa. Sam pewnie rozważał czemu urządzenie zachowywało się nietypowo, czemu mogło służyć i dlaczego ktoś wysłał je w teren. Testy próbne? Najpewniej, jednak to wciąż nie rozwiewało jego wątpliwości. Nie był pewien czy dobór celu, jakim była Domino i jej znajoma były kwestią przypadku; miał jednak dość silne wrażenie, że nie. Tak czy inaczej, nie przerywał Rictorowi, zamiast tego skupiając jeszcze swoją uwagę na jedzeniu. Nie było najgorsze, chociaż wątpił by było szczególnie zdrowe - z drugiej strony, Rictor nigdy szczególnie nie dbał o swój organizm. Nie oceniał, oczywiście, przywykł do tych zwyczajów Latynosa i nigdy nie miał interesu w tym by je zmieniać, w końcu był dorosłym mężczyzną i decydował za siebie. Działało to w obie strony, z reguły, nie licząc momentów kiedy Rictor tłumaczył coś Starowi lub wprowadzał go w pewne zwyczaje lub zasady. Dopiero gdy Latynos się odezwał, podniósł spojrzenie z jedzenia, wpatrując się z dołu w twarz mężczyzny, na tyle na ile ich aktualna pozycja mu pozwalała. Zmarszczył nieznacznie brwi, nie bardzo rozumiejąc co mężczyzna chciał mu przekazać dokładniej. Wiedział czym jest Tarcza, ale reszta... Jakoś średnio to do niego dotarło. - Graczy? Będziesz oglądał mecz? - Przekrzywił nieznacznie głowę, próbując dostrzec na ekranie coś co mogłoby świadczyć o obserwacji graczy, czy czegokolwiek podobnego, chociaż wątpił by w tych cyfrach znajdowały się dane osobowe sportowców. Dopiero kolejne słowa sprawiły, że odstawił opakowanie z daniem, sięgając po czujnik i po raz kolejny obracając go w dłoniach, uważnie mu się przyglądając. Nie znalazł niczego co mogłoby służyć za namierzanie, jednak wolał jeszcze raz się upewnić bim udzieli Rictorowi odpowiedzi. - Nie. Nic z tych rzeczy, było w robocie, co do tego nie mam wątpliwości, to urządzenie jednak nie zostało zabezpieczone w ten sposób. Widać twórcy albo nie szkoda stracić, albo był przekonany, że nikt tego nie ruszy. - Podał Julio urządzenie, samemu podnosząc się chwilę później z podłogi i układając dłonie na biodrach, już z wygodniejszej pozycji obserwując kochanka. Do szkoły... Widać obaj mieli pewne podejrzenia odnośnie tego czemu urządzenie zareagowało na Rictora, a sam robot zaatakował właśnie Domino. Pozostawało pytanie jak urządzenie bez całego systemu jakim robot pewnie dysponował zareaguje na taką ilość mutantów, jeżeli faktycznie to na nich było wyczulone. Patrząc na to, że sprawa osób z genem X stawała się coraz głośniejsza, a świat otwarcie się o nich dowiedział, niewykluczone, że ktoś postanowił się tym zająć samemu. Likwidacja? A może łapanie i testowanie? Spojrzał na Rictora, w momencie gdy mężczyzna akurat na niego nie patrzył, obiecując sobie, że jeżeli sprawa rozwinie się w nieciekawym kierunku, niebezpiecznym, będzie musiał bardziej uważać na Latynosa. Nigdy nie wątpił w jego umiejętności, Rictor był potężnym mutantem, ale nie wiadomo co twórca miał w zanadrzu i co dokładniej planował. A nie pozwoliłby w jakikolwiek sposób zranić Latynosa, nie kiedy miał na to jakiś wpływ, a co ważniejsze, mógł temu zapobiec. A posiadał tę przewagę, że czujnik na niego nie reagował. - Gdyby w szkole udostępnili mi kilka części, mógłbym sprawdzić czy urządzenie działa konkretniej, poza wyczuwaniem mutantów, jeżeli to jego faktyczny cel. W aktualnym stanie równie dobrze może nawet nie drgnąć, przyzwyczajone do twojej obecności. - Ułożył dłonie na ramionach drugiego mężczyzny przez moment przyglądając się jego poczynaniom. Na chwilę obecną i tak nie miał nic konkretnego do roboty, a skoro czekała ich wycieczka nawet nie miał co liczyć na obejrzenie czegoś w telewizji. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Pon Cze 06, 2016 8:27 pm | |
| Ric przejął podane mu urządzenie, lecz tylko ułożył je ostrożnie na biurku i póki co w żaden sposób się nim nie zajmował. Ufał ocenie Stara, sam nie dokonałby lepszej, więc wolał skupić się na tym, co wymagało jeszcze zrobienia - czyli na przeglądanych bazach danych, które posiadał właśnie przed sobą. Jeżeli mieli rację odnośnie swojego odkrycia, to powinni się pospieszyć: powiadomić Madroxa co się dzieje, odwiedzić X-Men, a potem... Tak naprawdę sam jeszcze nie był do końca pewien co potem. - Porozmawiamy z nimi. Jak dobrze pójdzie, to może dostaniesz nawet kogoś do pomocy - zapowiedział, mając przy tym na myśli głównie Hanka McCoy'a. Akurat kto jak kto, ale on raczej przebywał teraz w Instytucie... Bo większość składu była niesamowicie zmienna i przez to trudno było przewidzieć kogo zastanie się na miejscu, a kto gdzieś balował, na przykład jako część innej drużyny. Nawet się nad tym nie zastanawiając, Rictor znów obrócił się lekko na krześle - starając się to zrobić w taki sposób, aby nie zrzucić dłoni Stara ze swoich ramion - na skutek czego znalazł się niemalże bokiem do biurka, tym samym umożliwiając rudzielcowi zajęcie miejsca na swoich kolanach, jeżeli ten sam tak zadecyduje. Oczywiście nie zaproponował mu tego na głos, do tego mu było daleko, a bez wypowiadania słów przecież zawsze mógł się jeszcze wycofać z samego gestu - bo był on chyba wystarczająco wieloznaczny... Co akurat mogło jednocześnie stanowić pewien problem, jeżeli Shatty po prostu nie zrozumie w czym rzecz. Nawet jeśli tak się jednak stanie - to trudno. W końcu i tak mieli na głowie ważniejsze sprawy i taki kontakt stanowiłby tylko miły, choć zapewne krótkotrwały dodatek. - Dziwne, że S.H.I.E.L.D. nie odnotowało jeszcze dzisiejszych wydarzeń. Zwykle są pierwsi - zauważył, po czym - niezależnie od tego, czy rudzielec skorzystał z tego niemego zaproszenia czy nie - znów skierował swoją uwagę ku ekranowi komputera. Jeżeli miał już Stara na kolanach, to objął go ramieniem w pasie i oparł się o niego lekko, aby posiadać dostęp do klawiatury oraz myszy, w innym wypadku - rzecz jasna po prostu nie musiał się o to martwić. Następne sprawdzane źródło informacji również nie zawierało niczego ciekawego na temat robota z parku, a przynajmniej nie gdzieś na widoku - nie w żadnym oczywistym miejscu. W tym momencie opcje były tak naprawdę dwie: przerzucić się na kolejną ofiarę lub spróbować kopać głębiej... I Ric zdecydował się właśnie na to ostatnie. Prędko przeskakiwał między kolejnymi bazami danych, starając się wyłowić z nich coś interesującego... Aż w końcu jego uwagę przykuła taka, której nie widział przy swoich poprzednich wizytach. To samo w sobie wystarczyło, aby czuł się zobowiązany, żeby ją zbadać. Decyzja ta okazała się być istnym strzałem w dziesiątkę. Baza zawierała listę pozycji - będących nazwiskami całej masy ludzi. Musiało ich tam być przynajmniej parę setek, najwyraźniej w kolejności alfabetycznej... Rictor przewinął część spisu, zatrzymując się w losowych miejscach, aż trafił na kogoś znajomego - Cassidy, Theresa. Od razu wybrał ten rekord, aby podejrzeć jego zawartość czy powiązania. Zdjęcie w kostiumie, nazwisko i pseudonim, typ - Homo Superior - oraz stopień zagrożenia - średni, co wskazywało na to, że osoba odpowiedzialna za zbieranie tych informacji nigdy nie spotkała porządnie zdenerwowanej Terry - a dalej już miejsce urodzenia... Zdolności oraz znane słabości. W miarę odkrywania zawartości bazy Ric marszczył czoło i mrużył oczy, a jego umysł pracował na coraz wyższych obrotach. Latynos cofnął się do spisu, by sprawdzić przynajmniej kilka z innych interesujących go nazwisk. Zaczął od Madroxa - znów średni poziom zagrożenia - potem rozejrzał się za Starem - którego w ogóle nie znalazł - a na koniec, po krótkim wahaniu, wyszukał samego siebie. Nie czuł się szczególnie zachwycony, ale też i nie był zaskoczony tym, że opatrzono go wysokim stopniem. Ciekawość zaspokojona - teraz chętnie dowiedziałby się co to miało w ogóle znaczyć. - Ustawa rejestracyjna nie weszła jeszcze w życie. Spis mutantów... - przerwał na chwilę, gdyż trafił akurat na nazwisko "Rogers, Steven", którego właściciel zdecydowanie nie posiadał genu X, a jeżeli nawet, to z całą pewnością nie był on aktywny... Czyli drobna poprawka: - Spis osób z mocami - sprostował i szczerze mówiąc chciał dodać coś jeszcze, w jakiś sposób ująć to, jak bardzo niewłaściwe i nielegalne mu się to wszystko wydawało oraz to, jak wielką burzę wywołałoby ujawnienie tego pliku... Media miałyby pożywkę na długie tygodnie... Ale ostatecznie tego nie zrobił. Zamiast marnować czas na mówienie, zabrał się za kopiowanie bazy, aby móc jak najszybciej się wycofać. Teraz to dopiero mieli spraw na głowie. Najgorsze było zaś chyba to, że Ric nie czuł się nawet zdziwiony całą tą sytuacją. W pierwszej chwili może trochę zaskoczony, owszem, ale przede wszystkim... Delikatnie mówiąc, wyprowadzony z równowagi. Zgoda, wściekły. I rozgoryczony. Jasne, że rząd miał już gotową listę - czy ktoś spodziewał się czegoś innego? Pewnie tylko czekali na dzień, kiedy ustawa przejdzie i zacierali ręce...
|
| | | Shatterstar
Liczba postów : 27 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Sro Cze 08, 2016 8:18 pm | |
| Nie było tajemnicą, że Star nie domyślił się, że ta zmiana pozycji miała być zaproszeniem. Przyjrzał się Rictorowi, podejrzewając, że po prostu tak było mu wygodniej, dlatego sam jedynie cofnął dłonie z jego ramion, puszczając je wzdłuż własnego ciała. Zaś na oświadczenie, że powinien dostać odpowiednią pomoc, nawet w postaci kogoś, skinął lekko głową. Przyda mu się ktoś z możliwościami i wiedzą, co do tego nie miał żadnych wątpliwości - był inteligentny i znał się na tym, jednak nigdy nie pogardzi pomocą kogoś równie lub bardziej doświadczonego, zależy kogo mu dadzą. Jego wzrok znów padł na urządzenie, a myśli popłynęły w kierunku rozważań; na temat tego jak dokładniej działało urządzenie, jak czytały je roboty, czy faktycznie śledziło mutantów, czy twórca zamierza je rozwijać, a jeżeli tak - w jaki sposób? Skoro roboty miały polować na ludzi z genem X, oznaczało to, że miały jakiś arsenał - na ten moment dość biedny, skoro pokonanie robota nie zajęło więcej niż kilku chwil. Brał pod uwagę to, że zarówno on jak i Julio byli wyćwiczeni pod względem walki i nie pierwszy raz radzili sobie z przeciwnikiem, który z założenia miałby być silniejszy od nich, jednak bo wydarzeniach z parku Star mógł spokojnie zakładać, że sam Robot był niedopracowany. Nie miał większych szans ze sporą liczbą osób o zdolnościach nadprzyrodzonych - tu pojawia się więc pytanie: czy mogło chodzić jedynie o przetestowanie urządzenia i sprawdzenie jak robot się zachowa? Uważał to za zbyt ściągające uwagę, ale kto wie... Może twórca już miał przyszykowane coś mocniejszego, a może właśnie uczył się na błędach. Jedyne na co Star liczył w tym momencie to to, by osoba odpowiedzialna za robota nie obserwowała ich w parku; nie przyniosłoby to niczego dobrego, a nie chciał by Ric był w większym niebezpieczeństwie niż było to konieczne. Nawet nie był do końca świadom tych myśli i uczuć, po prostu... Wiedział. Coś w nim reagowało gdy choćby pojawił mu się w głowie obraz zagrożonego Rica... Gdy zauważył na ekranie zdjęcie Theresy, pochylił się, jedną dłoń opierając na biurku, drugą zaś na oparciu krzesła Latynosa, tym samym znów sprawiając, że byli bardzo blisko siebie. Wzrokiem przebiegł po zamieszczonych opisach, unosząc nieznacznie jedną brew, ledwo zauważalnie. Było tam wiele istotnych informacji, wystarczających do tego by w jakiś sposób zagrozić kobiecie, unieszkodliwić, a co gorsze - zabić. Wystarczyło rozsądnie się nimi posłużyć, a nie brakowało osób, które wiedziały jak to zrobić. Zarówno tych groźnych jak i zwyczajnie zaniepokojonych obecnością osób o nadludzkich umiejętnościach. Madrox oraz sam Rictor również tam byli, jak i wiele, wiele innych nazwisk - część z nich nawet Star znał, niewiele, bo i nie miał do czynienia z tak ogromną liczbą ludzi, a zgadywał, że wiele z tych nazwisk należało do młodych i niedawno odkrytych mutantów, więc nawet nie miał sposobności by je poznać. Czując jak kochanek nieznacznie się spiął, pewnie nawet nieświadomie, ułożył jedną dłoń na jego ramieniu. Widział jak robili tak w filmach gdy chcieli kogoś pocieszyć albo zapewnić, że miał w nich oparcie, więc sam Star również tego spróbował - zapewniając Rica, że jest obok. Nie był pewien czy zostanie to dobrze odebrane i czy sam właściwie to zrobił, ale uważał, że był to gest wart spróbowania. - Obawiają się nas. Prędzej czy później musiało to nastąpić, nawet jeśli to niebezpieczne. Gdyby ktoś niewłaściwy dostał te informacje... - Spojrzał na mężczyznę, teraz zmieniając pozycję w taki sposób by oprzeć się o blat biurka, krzyżując ręce na torsie i - co najważniejsze - być przodem do Latynosa. Śledził jego mimikę twarzy, analizował, licząc, że uda mu się coś z niej wyczytać i... Zrozumieć. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara Czw Cze 09, 2016 10:29 am | |
| Prawdę mówiąc z tego wszystkiego Rictor nie zwrócił nawet w pierwszej chwili większej uwagi na to, że Star się przemieścił i pochylił. Zarejestrował ten ruch gdzieś na granicy swojej świadomości, ale to tyle - za bardzo skupiony był bowiem na przeglądanych właśnie materiałach z bazy danych. Dopiero ręka ułożona na jego ramieniu wyrwała go z tego stanu. Jej obecność sprawiła, że mutant drgnął lekko - nieprzyzwyczajony do takiej atencji, a już na pewno jej nie oczekujący - a następnie zerknął na rudzielca... Nawet nie pytająco, nie z zaskoczeniem, nic z tych rzeczy; po prostu na niego spojrzał i to akurat tuż przed tym, jak Shatterstar zabrał głos. Miał oczywiście rację i nic w tym dziwnego, a myśli Rica podążały w dodatku mniej więcej tymi samymi torami. Biorąc pod uwagę doświadczenia ich obu... Wystarczy powiedzieć, że nie posiadali praktycznie żadnych powodów, aby podejrzewać - lub chociaż liczyć na to - że będzie inaczej, łatwiej, pozytywniej. Taki był już chyba los każdego, kto czymś się wyróżniał. Kiedy Star znów zmienił pozycję, do Latynosa niejasno dotarło coś jeszcze - coś niezwiązanego z ich aktualną sytuacją i w jej obliczu niezbyt istotnego, ale jednak wciąż wystarczająco ważnego dla samego Rica. Pewnie powinien był jakoś zareagować na ten wcześniejszy gest rudzielca. Mógł na przykład dotknąć jego dłoni... Zrobić cokolwiek, co pokazałoby mu, że to w porządku. Trudno, moment minął, może następnym razem - o ile Star znowu tego spróbuje. Jeżeli będzie okazja. - Wiem. Dlatego najpierw dostanie je od nas ktoś właściwy. Albo raczej informację o tym, że spis w ogóle istnieje, bo jego zawartością nie zamierzam się póki co z nikim dzielić - ani rzecz jasna samemu z niej korzystać, ale tego mężczyzna już nie dodał. Obaj znali się wzajemnie na tyle dobrze, że najzwyczajniej w świecie nie musiał o tym wspominać. Star i tak rozumiał. Mimo wszystko jednak tutaj rodził się dość poważny problem. Do kogo mogli się z tym zwrócić? Społeczność bohaterów jako ogół raczej jeszcze o niczym nie wiedziała, bo po pierwsze: dotarłoby to do nich taką czy inną drogą i po drugie: wieść pewnie wywołałaby już do tej pory jakąś burzę. Avengers - choć bez wątpienia najbardziej wpływowi - odpadali, bo przecież współpracowali z rządem, nawet jeśli głównie przez S.H.I.E.L.D. Fantastic Four? Rictor nie miał ochoty sprawdzać tego, czy ich leader poprze pomysł zbierania danych o potencjalnych celach - o zagrożeniach. Mógł sobie już za to wyobrazić reakcję X-Men... Choć jako drużyna chyba i tak stanowili najlepszą opcję. Tyle że poza grupami istnieli jeszcze indywidualiści... Baza skończyła się kopiować, najpierw na dysk zewnętrzny, a potem na pendrive'a, którego Latynos natychmiast wypiął i schował do kieszeni. Najchętniej zachowałby tylko jeden egzemplarz, aby zmniejszyć prawdopodobieństwo kradzieży informacji... Ale z drugiej strony byłoby kiepsko, gdyby dysk lub pendrive uległy uszkodzeniu - i w ten sposób straciliby wszystko. Teraz pozostawało już tylko się wycofać, zamknąć co trzeba, na wszelki wypadek odciąć maszynę od sieci... - Chodź, wycieczka do szkoły. Może nawet z małym przystankiem po drodze - to powiedziawszy, Ric nastawił jeszcze wyłączanie samego komputera, po czym podniósł się z miejsca. Odruchowo wsunął dłoń do kieszeni, aby upewnić się, że pendrive ma się w niej dobrze... Po czym zgarnął jeszcze z biurka urządzenie wyciągnięte wcześniej z robota, aby je również zabrać ze sobą.
Z/t za obu.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Sypialnia Rica i Stara | |
| |
| | | | Sypialnia Rica i Stara | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |