|
| Gabinet Roberto | |
|
+2Samuel Guthrie Roberto da Costa 6 posters | Autor | Wiadomość |
---|
Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Gabinet Roberto Sro Cze 15, 2016 4:27 pm | |
| Prywatny gabinet Berto, gdzie zazwyczaj przyjmuje oficjalnie gości. Poza biurkiem i krzesłami znajdują się tam również półki z masą dokumentów. Ot, standardowy gabinet biznesmana.
Ostatnio zmieniony przez Roberto da Costa dnia Czw Wrz 07, 2017 8:41 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Gabinet Roberto Nie Sie 07, 2016 12:30 pm | |
| W trakcie podróży samolotem z Instytutu z powrotem do bazy - tak, tej w Savage Land - Sam miał w końcu dłuższą chwilę, aby przemyśleć sobie wszystko to, co właśnie się wydarzyło. Dyskusja z Loganem, z Rahne... Ujrzenie Domino. Prawdę mówiąc nie był na to przygotowany, tak samo jak i na to, że w trakcie rozmowy z Wolfsbane zdradzi aż tak wiele informacji na temat swojego aktualnego zajęcia. O tyle dobrze, że najwyraźniej Bobby nie miał przynajmniej nic przeciwko... Lecz chyba tak czy siak powinni sobie ustalić na przyszłość kto z ich znajomych ile mógł się dowiedzieć. Chociaż blondyn nie był zadowolony z tego, iż ich spotkanie z Rahne - i Domino - zostało tak prędko ucięte, to jednak doskonale rozumiał, że musiało się tak stać i dlaczego... A w dodatku przecież od początku wiedział, że nie mieli dużo czasu. Ciekawiło go tylko co dokładnie się stało - co było na tyle pilne, że Berto od razu po otrzymaniu wiadomości skierował ich obu do samolotu. O co by nie chodziło, Bobby jakoś nie palił się do wyjaśnienia mu sytuacji. Postanowiwszy chwilowo odpuścić przyjacielowi, Sam w ramach zwalczania nudy znalazł sobie inne zajęcie, a mianowicie wyjął swój komunikator i zabrał się za przeglądanie na nim skrzynki pocztowej. Gdyby miał przy sobie komórkę - teraz zostawioną w bazie - to pewnie skupiłby się na jakiejś grze... Ale z drugiej strony usuwanie zbędnych wiadomości było przynajmniej w pewnym sensie pożyteczne. Filtr antyspamowy nie wyłapywał wszystkiego, a niektóre maile całkiem nieźle maskowały się jako coś istotnego, lecz uwagę Cannonballa zwrócił dopiero jeden wysłany przez kogoś, kto albo był fanem Deadpoola... Albo, co bardziej prawdopodobne, właśnie Deadpoolem. Mężczyzna westchnął cicho, po części ze zrezygnowaniem, po czym zerknął do środka... I od razu się rozbudził. Tego się nie spodziewał, delikatnie rzecz ujmując. W innych okolicznościach podejrzewałby pewnie podstęp, może nawet żart, ale... Ale teraz przed oczami stanęła mu Domino, która dopiero co stawiła się pod Instytutem. To by się zgadzało. Miało sens - nawet jeśli jednocześnie go irytowało. Po użytym w wiadomości rodzaju mnogim Sam mógł się domyślać, że nie tylko on otrzymał coś takiego. Jego spojrzenie instynktownie powędrowało ku Berto, lecz powstrzymał się przed spytaniem go o to. Miał już swoje podejrzenia, opierające się na fakcie, że Cable przebywał w North Salem - czyli zapewne w szkole - i wyjaśniające to, dlaczego Bobby tak nagle zdecydował, że muszą już lecieć... Ale czemu nie chciał się w to angażować? To pozostawało zagadką, a Sam nie zamierzał zaczynać dyskusji na ten temat jeszcze w samolocie. Blondyn ograniczył się więc do wysłania krótkiej odpowiedzi, na którą złożyło się dosłownie jedno zdanie - "Porozmawiam z Berto." Nie był pewien tego, czy jego wiadomość zostanie w ogóle odebrana, ale nawet jeśli... To nie chciał z góry obiecywać nic więcej. Jeżeli w Los Angeles miało dojść do czegoś poważnego, to wszystkie instynkty nakazywały mu tam lecieć i wziąć w tym udział, tyle że... Bobby mógł posiadać dobre powody, aby tego nie chcieć, a Sam nie zamierzał działać wbrew niemu - przynajmniej nie wtedy, gdy nie było to absolutnie konieczne. Wreszcie jednak ich podróż dobiegła końca, odrzutowiec wylądował, a obaj mężczyźni skierowali swoje kroki prosto do gabinetu Berto. Po dotarciu na miejsce Cannonball zatrzymał się przy oknie, przez które na początek wyjrzał, przez krótką chwilę rozważając zwlekanie lub pozwolenie na to, aby Latynos sam pokierował rozmową - nim odrzucił tę myśl. - Zabrałeś nas z Instytutu po wiadomości od Cable'a - zaczął, nawet nie tyle pytając, nie szukając upewnienia się, lecz po prostu stwierdzając fakt. Szczerze wątpił, aby pod tym względem się mylił, choć w dalszym ciągu nie rozumiał powodów, którymi mógł kierować się Bobby. - Co się dzieje? - ustalenie tego zdawało mu się najważniejsze. Wszystkie szczegóły czy też... Czy też motywy stojące za działaniami Berto... Mogły w końcu trochę poczekać. Trochę, ale nie za długo, tego Sam zamierzał dopilnować.
|
| | | Cable
Liczba postów : 238 Data dołączenia : 22/10/2012
| Temat: Re: Gabinet Roberto Wto Sie 09, 2016 4:50 pm | |
| Zmartwienia Samuela okazały się niepotrzebnie. Po zaledwie kilkunastu sekundach od tego jak spróbował odpisać na wiadomość Cable'a, Samuel otrzymał kolejną, chociaż dużo krótszą wiadomość. - "Zuch chłopak.". |
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Gabinet Roberto Nie Sie 14, 2016 10:44 pm | |
| Przez praktycznie cały lot Latynos milczał, skupiając spojrzenie na panoramie przesuwającej się za niewielkim oknem samolotu; od czasu do czasu jedynie bezmyślnie pociągał łyk whiskey ze szklanki przyniesionej przez jednego z pracowników. Sam nie był pewien jak dalej to rozegrać; z pewnością nie zamierzał osobiście się tam stawić, nie mógł sobie na to pozwolić, choćby i na to by go rozpoznano. Dodatkowo wiadomość od Rize zwróciła jego uwagę na to, że rząd może wkrótce wysłać Sentinele by spróbować unieszkodliwić mutanta, który zaatakował L.A. Gorzej jeśli po uporaniu się z jednym mutantem zaczną szukać kolejnych, a nie wątpił, że tam również było ich sporo, sam pochodził z Brazylii, na całym świecie żyły miliony mutantów. Była to o tyle kusząca wizja, że pozwoliłaby zaobserwować na ile stać te roboty i co potrafią wystawione do prawdziwej walki, a nie zwykłego testowania systemu namierzającego. Jeśli poślą tam kogoś ze szkoły oraz sentinele, może zrobić się naprawdę gorąco, a sytuacja bez wątpienia ulegnie niebezpiecznym zmianom. Nie mógł jednak ryzykować, nie chciał też wysyłać Sama, nieco egoistycznie w tym wypadku. Był jego przyjacielem, prawie jak rodzina, a nie chciał go stracić z takiego powodu. Musiał znaleźć bardziej dyplomatyczne rozwiązanie tej sprawy. Dodatkowo gdyby kamery złapał bezpośrednio jego - gdyby z jakichś powodów wybił się z czarnej postaci, lub Sama, ktoś mógłby go skojarzyć. Sama świadomość, że już znajdował się na liście nadludzi, gdzie zajmował dość wysokie miejsce w rankingu zagrożenia było dla niego wystarczającym argumentem by się w to nie mieszać; był pewien, że kwestią czasu by było odebranie mu firmy a z czasem pewnie i organizacji, jeżeli zaczęto by go postrzegać jako jawne zagrożenie dla ludzkości. Nie mógł na to pozwolić. Nawet jeśli zostanie uznany za tchórza albo kogoś kto wypadł z interesu na rzecz wygodnego fotela i luksusowego gabinetu musiał to zignorować, musiał myśleć do przodu, a to oznaczało wycofanie się z pewnych działań by podjąć inne, korzystniejsze. Przyłapał się na tym jak jego spojrzenie kilka razy powędrowało ku blondynowi; nie chciał go narażać, nie chciał by coś mu się stało. Sam był aktualnie jedyną rodziną jaką posiadał i egoistycznie pragnął zatrzymać ją przy sobie, tak długo jak tylko mógł. Sięgnął po tablet i po raz kolejny przejrzał nagrania z Miasta Aniołów, wszystkie jakie udało mu się zdobyć czy to z prywatnych urządzeń, kamer monitoringu, to co zdążyły złapać media. Ognisty ptak niszczący wszystko w zasięgu wzroku, armia, agenci - w skrócie: rzeź. Zdecydowanie nie miał zamiaru puszczać tam Sama, niezależnie od tego czy by się po tym poskładał w przeciągu minut, godzin czy dni. Nie chciał dodatkowo się zamartwiać jego stanem zdrowia gdy musiał zapobiec katastrofie. Kiedy już znaleźli się w gabinecie, Berto zajął miejsce za biurkiem, opierając łokcie na jego blacie. Przymknął na moment powieki, zbierając myśli, bo wiedział, że zbliża się Rozmowa, a wolał być na nią przygotowany, nawet jeśli Sam nie dał mu zbyt wiele czasu. Latynos podniósł wzrok na przyjaciela i zanim przemówił, przesunął dłonią po panelu wbudowanym w blat biurka - na ekranie za jego plecami, teraz podzielonym na kilka okienek pojawiły się nagrania z L.A., co łatwo można było zweryfikować po charakterystycznych literach układających się w słowo 'Hollywood'. - Nie była to jedynie kwestia wiadomości Cable'a. - Zaczął powoli. - Odbyłem dzisiaj rozmowę z Doradczynią prezydenta w kwestiach nadludzi. Uświadomiła mnie o pewnych sprawach, dość istotnych i niebezpiecznych. Rząd pracuje nad robotami, Sentinelami jak je nazwano, które zajmowałyby się eliminacją mutantów. Ostatnio w terenie przeprowadzono testy urządzenia namierzającego i wykrywającego mutantów. Sądziłem, że maszyny są jeszcze dość... Kulawe, jednak uświadomiono mnie, że te prototypy nie miały spełniać funkcji obronnych, jedynie sprawdzić mechanizm urządzenia. - Zamilkł na chwilę, przyglądając się uważnie twarzy blondyna nim podjął swój dalszy wywód. - Zaraz po wiadomości od Cable'a, dostałem kolejną, od naszej drogiej doradczyni. Napisała mi, że ten atak będzie świetnym pretekstem dla rządu by wypuścić Sentinele. Dlatego chciałem jak najszybciej wrócić by nadzorować prace nad zabezpieczeniem nas przed nimi. Innym z powodów dla których nie chcę tam lecieć osobiście jest moja, cóż, sława. Rząd prowadzi spis nadludzi i ponoć na nim jestem, umieszczony pod 'wysokie zagrożenie', jak nie najwyższe. Gdyby jakaś kamera mnie wyłapała w ludzkiej formie mógłbym nie mieć szans by dokończyć badania i zapobiec temu robotycznemu szaleństwu. - Dokończył, przynajmniej chwilowo, czekając na jakieś wtrącenie ze strony przyjaciela; poświęcił również ten moment by zerknąć na komórkę z nadzieją na informację od swoich minionków odnośnie urządzenia i małego wewnętrznego sabotażu. |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Gabinet Roberto Pon Sie 15, 2016 12:03 pm | |
| Choć to właśnie Cannonball zaczął tę rozmowę, to jednak na samym jej początku wciąż jeszcze wyglądał przez okno, nawet jeśli nie śledził tak naprawdę tego, co działo się na zewnątrz, a jedynie szukał czegoś, na czym mógłby zawiesić wzrok. Choć spędził w tej okolicy już sporo czasu, to w dalszym ciągu go zachwycała. Na Ziemi dosłownie nie istniało drugie takie miejsce i potrafił to docenić... Tyle że w tej chwili nie mógł zmusić się do zainteresowania się otoczeniem bazy. Tylko czekał na moment, gdy Bobby przemówi, a kiedy to w końcu nastąpiło - natychmiast przeniósł ku niemu wzrok. Pozwoliło mu to dojrzeć również nagrania, które odtwarzały się teraz za plecami Latynosa i to w głównej mierze z ich powodu Sam odstąpił od okna, aby podejść bliżej biurka - oraz właśnie tych obrazów. Ramiona skrzyżował na klatce piersiowej, zmarszczył czoło i w milczeniu obserwował rozwój wydarzeń na ekranie, jednocześnie poświęcając równą uwagę słowom Berto. Prawdę mówiąc z tego wszystkiego nie miał pojęcia na czym powinien się bardziej skupić. Relacje z Hollywood - z Los Angeles - wyjaśniały przynajmniej na czym polegał problem, o którym pisał Cable. W swojej wiadomości wspominał o wielu ofiarach... I Sam nie dziwił się dlaczego. Walka z udziałem - najprawdopodobniej - wojska, albo być może prywatnego oddziału lub jakiejś grupy, toczona przeciwko czemuś, co chyba nawet nie musiało się wysilać, aby niszczyć swoich przeciwników... Oraz górę... I resztę okolicy. Całe miasto było poważnie zagrożone, a Guthrie z każdą sekundą coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że powinni - albo przynajmniej on powinien - dołączyć jednak do Cable'a. Mógłby nawet teraz teleportować się do bazy na wyspie, a z niej miałby już blisko... Całość podróży potrwałaby może parę minut. Tyle że w tym samym czasie Roberto dokładniej wyjaśniał obecną sytuację, nie tylko tę pod Los Angeles - i jego słów Sam również nie mógł zignorować. Roboty do ścigania i zabijania mutantów... Tworzone przez rząd, który w tej chwili nie miał prawa ich używać. Dlaczego wcale go to nie dziwiło? Ta cała konferencja - gęsto reklamowana, nagłaśniana, wciąż przywoływana w mediach - nie miała chyba żadnego sensu, skoro rządzący najwidoczniej już zadecydowali co będzie dalej i od pewnego czasu przygotowywali się do walki. Na tę myśl Sam od razu zacisnął mocniej szczęki, nie odwracając spojrzenia od ekranu, w który jednak teraz tylko wbijał wzrok - a dokładniej w jeden jego punkt, zamiast aktywnie śledzić wszystkie nagrania. W tej chwili prawie zapomniał o wydarzeniach z Los Angeles. Starał się skupić, ustalić w głowie jak najlepszy plan działania... Jeżeli te roboty, Sentinele, zostaną wypuszczone, to Instytut - wielkie skupisko mutantów - stanie się dla nich idealnym celem. Może i X-Men będą w stanie zwalczyć te maszyny, ale czy obejdzie się bez ofiar? Nie mógł tak ryzykować, ani czekać - powinien już teraz zabrać ze szkoły rodzeństwo... Ze swoją technologią A.I.M. zapewni im o wiele większe bezpieczeństwo, szczególnie w zapomnianym przez świat Savage Land. Było to może bardzo samolubne myślenie, ale mimo wszystko rodzina była przecież najważniejsza - i to właśnie o nią Sam musiał zadbać jako pierwszą, w jakim świetle by go to nie stawiało. A Cable i Los Angeles... Nie. Miałby zbyt wielkie wyrzuty sumienia, gdyby to sobie odpuścił - i pewnie wkrótce tak czy siak zmieniłby zdanie. - Muszę sprowadzić tutaj rodzinę. To urządzenie wykrywa tylko aktywny gen X czy reaguje też w przypadku nieujawnionych mocy? Bo jeżeli wystarczy już sama obecność genu... - nie musiał nawet kończyć tego zdania. Część jego rodzeństwa znajdowała się w wieku, w którym wciąż jeszcze mogła objawić mutacyjne zdolności, co w dodatku było zresztą bardzo prawdopodobne, a w takim wypadku niebezpieczeństwo groziłoby od razu wszystkim na farmie. Sam przymknął na moment oczy i westchnął głęboko, starając się zebrać myśli i odrzucić od siebie te najczarniejsze scenariusze. Kiedy już ponownie rozchylił powieki, przesunął wzrokiem od Berto do nagrań za jego plecami, a następnie z powrotem ku przyjacielowi. - ... Polecę do Los Angeles, jeżeli kamery łapią z takiej odległości, to i tak nikt mnie nie pozna, a nawet jeśli, to najwyżej będzie to S.H.I.E.L.D. albo ktoś inny, kto i tak wie, że współpracuję z X-Men. Jeżeli ten mutant spotkał się z taką nagonką i tylko się broni, to może uda się go jeszcze uspokoić... A z moim polem siłowym mam chyba największe szanse, żeby w ogóle się do niego dostać. Sprowadzisz rodzinę w bezpieczne miejsce? - nie dodał niczego w stylu "jeżeli coś mi się stanie", wolał nie krakać, ale z drugiej strony musiał się upewnić, że akurat to zostanie wykonane. Odruchowo nie określił również rodziny mianem "swojej"... Bo na tym etapie była już tak naprawdę ich wspólna.
|
| | | Emma Frost
Liczba postów : 375 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Gabinet Roberto Sro Sie 17, 2016 8:42 pm | |
| Roberto usłyszał w swojej głowie telepatyczny głos Emmy, jak zawsze idealnie spokojny i opanowany. "Jeżeli będziesz tak miły, mój drogi - i zainteresujesz się aktualnymi wydarzeniami spod Hollywood... Ostrzegam, że X-Men zamierzają się nimi zająć, ale na miejscu jest już generał Ross ze swoją własną ekipą. W jej skład wchodzą nie tylko zwykli ludzie, ale i tacy z super mocami. Ciekawy fakt: ten ognisty ptak to aura, którą utrzymuje wokół siebie Jean Grey. Możesz się domyślać co to oznacza."
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Gabinet Roberto Sob Paź 01, 2016 8:37 pm | |
| Berto dał chwilę Samowi na przetrawienie nowych informacji, jakby nie patrzeć sporo ich było, a w tym nic pozytywnego, oczywiście, że potrzebował minuty czy dwóch na analizę, wysunięcie wniosków i wszelkie inne dodatkowe przemyślenia na jakie była teraz pora. Sam jednak nie marnował czasu, wysłał do swoich naukowców już wcześniej wiadomość by rozstawiono barierę dookoła tej małej, acz niszczycielskiej, wojenki, którą prowadzili w Los Angeles. Mogło to zminimalizować szkody, pomóc w ewakuacji pobliskich terenów i przynajmniej tymczasowo zatrzymać tę istotę w jednym miejscu. Co prawda odcinało to możliwość ucieczki tym, którzy byli tam obecni, jednakże nie było to coś czego nie dało się ominąć. W razie problemów agenci, którzy zostaną pod barierą zaprowadzą bohaterów do stworzonego sztucznie wyjścia... O ile oczywiście ta Istota wcześniej zwyczajnie nie zniszczy bariery. W końcu nie znał jej możliwości i granic wytrzymałości, równie dobrze machnięciem skrzydła mogła rozkruszyć twór najlepszych naukowców na świecie - a ta myśl ani trochę nie spodobała się Berto. Teraz jedynie sprawdzał na telefonie jak mają się postępy związane z tym przedsięwzięciem; na całe szczęście zbliżały się do końca. Dopiero na słowa przyjaciela Berto podniósł wzrok znad urządzenia, przenosząc go na blondyna. Przez chwilę przyglądał mu się uważnie; przetarł oczy, wypuszczając z płuc nadmiar tlenu. Nie miał nic przeciwko temu by sprowadzić tutaj rodzinę Sama, nawet jeśli nie było to odpowiednie miejsce dla dzieci, było zwyczajnie bezpieczne - mimo wszystko wolał jednak by dzieciaki zostały w domu czy w szkole. Nagłe przenoszenie ich tutaj tylko wywoła dodatkową panikę, pojawią się pytania... Sam nie był pewien jak najlepiej postąpić. Te w Instytucie miały jeszcze tymczasowe zabezpieczenie w postaci bransoletek, które tam niedawno dostarczył. Pokręcił nieznacznie głową. - Nie wiem czy reaguje tylko na aktywny gen X czy każdy. Testowano urządzenie tylko przy aktywnych mutantach, jednak nie zdziwiłbym się gdyby na ten moment ich technologia byłaby na tyle zacofana, a wiedza wybrakowana, że wyłapywałby jedynie aktywny gen. Dostarczyłem do szkoły urządzenie, które tymczasowo zapewni im bezpieczeństwo. A przez tymczasowo rozumiem - do momentu aż naukowcy nie skończą pisać nowego kodu, zmienionego, dzięki któremu Sentinele będą zupełnie bezużyteczne. Musiałem jednak przypilnować by nie zmienili go tak, by Sentinele atakowały ludzi. Widzę w tym potencjał, jednak nie narażę miliardów niewinnych ludzi, nawet jeśli dzięki temu zniszczyliby projekt Sentinel. Przynajmniej otwarcie... - Podniósł się na moment i podszedł do regału, a gdy otworzył jedno ze skrzydeł, ukazał się prosty barek z podstawowymi alkoholami. Nalał do dwóch szklaneczek po odrobinie whiskey, podchodząc do Sama i wręczając mu jedną z nich. Sam oparł się tyłkiem o blat biurka, upijając spory łyk. W takich chwilach alkohol zdecydowanie to coś co się przyda, pomoże... Nawilży gardło, pomoże się odprężyć. Zdecydowanie same plusy. A Samowi takie plusy w tej chwili przydadzą się jeszcze bardziej niż jemu, bo raczej był przyzwyczajony do tego, że ma sporo na barkach, na głowie. - Nie, Sam. Nie ma sensu żebyś teraz tam leciał, chyba, że pomóc w ewakuacji. Nerdziki rozłożyły barierę dookoła centrum wydarzeń, kilku przeszkolonych agentów czeka w środku niej, w razie gdyby musieli wesprzeć bohaterów albo wyprowadzić ich stamtąd... - przerwał wypowiedź gdy usłyszał w głowie znajomy głos Panny Frost. Dał jej jedynie krótką informację zwrotną, że przyjął to do wiadomości, jednak Cannonball mógł po chwili usłyszeć jak Latynos zaklął cicho pod nosem. Odwrócił się w stronę ekranów, uważnie przyglądając się postaci ognistego ptaka. - Właśnie poleciał tam ktoś z X-Men... To Jean, Sam. - Odwrócił się przodem do mężczyzny, wbijając w niego spojrzenie. - Jeżeli zachowała swoje zdolności, albo to coś je wzmacnia, nie masz większych szans z telepatą, nawet ty to wiesz. Skupmy się na ratowaniu całego naszego gatunku. |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Gabinet Roberto Nie Paź 02, 2016 12:18 am | |
| Sam bardzo chciałby wierzyć w to, co mówił Berto. Przede wszystkim jego słowa zdawały się mieć sens i w pewnym stopniu działały uspokajająco - niepełna wiedza wroga, jego wybrakowana technologia, to wszystko zadziałałoby na ich korzyść, kupiłoby im czas i przynajmniej jeszcze przez chwilę zadbało o bezpieczeństwo ich rodziny... Tyle że Cannonball nie był pewien, czy naprawdę mogli na to liczyć. Ile lat temu rozpoczęły się badania nad mutacjami? Od jak dawna mogły już trwać takie przygotowania do walki? Nie miał ochoty stawiać życia i zdrowia swojego rodzeństwa na założeniu, że przeciwnicy mutantów nie przewidzieli występowania nieaktywnych genów - albo że świadomie zdecydowali się ich nie szukać lub też nawet z jakiegoś powodu nie byli w stanie tego czynić. Ryzyko było zbyt duże, a stawka za wysoka. Blondyn opuścił na moment wzrok na podłogę, słuchając wyjaśnień Berto na temat Sentineli i zabezpieczeń przed nimi... Lecz nagle podniósł spojrzenie ku przyjacielowi, przyglądając mu się pytająco i równocześnie marszcząc lekko czoło. W tym momencie Bobby był już zajęty czymś innym - dobieraniem się do alkoholu, któremu w tym momencie Sam nie zamierzał powiedzieć nie - w związku z czym pewnie nie zwrócił uwagi na wyraz jego twarzy... Ale nie zmieniało to faktu, że Sam nie był do końca pewien cóż takiego drugi mężczyzna miał na myśli, gdy mówił "przynajmniej otwarcie". To znaczy, owszem, zakładał, że chodziło mu o zaledwie oficjalne zakończenie projektu w chwili, kiedy zagrożenie zaczęłoby też dotyczyć zwykłych ludzi... Ale słowa te i tak zabrzmiały niepokojąco. W pierwszej chwili tak, jak gdyby otwartość - lub właśnie jej brak - tyczyły się narażania niewinnych. Ale tego Berto by nie zrobił, a Sam doskonale o tym wiedział i w pełni mu ufał, w związku z czym nawet nie próbował pytać o wyjaśnienie. Nie potrzebował go. Zamiast tego Cannonball po prostu odebrał oferowany mu trunek, a następnie odruchowo skopiował pozycję, którą przyjął Bobby, tym samym zajmując miejsce tuż przy nim - co prawda nie na tyle blisko, aby ich ramiona się ze sobą stykały, ale niewiele im do tego brakowało. Wolną rękę oparł na krawędzi blatu, tą zajętą z kolei zakołysał lekko szklanką, aby wprawić znajdujący się w niej płyn w delikatny ruch. Przez krótką chwilę mu się przyglądał, słuchając już kolejnych słów Berto i nie przerywając jego wypowiedzi. Nie chciał siedzieć bezczynnie w bazie, choć z drugiej strony rozumiał punkt widzenia przyjaciela. Bariera, agenci A.I.M. - oczywiście, że Berto podjął już odpowiednie kroki, by zająć się tą sytuacją, a jednak... A jednak Sam potrzebował działać, bo w tej chwili czuł się bezużyteczny, a przecież został wprost poproszony o dołączenie do akcji. Choć może wypadałoby powiedzieć - wezwany. Nagła pauza ze strony Bobby'ego zwróciła uwagę blondyna i sprawiła, iż ten zerknął na swojego kompana, unosząc lekko brew, po części oczekując od niego jakiegoś wyjaśnienia. To przekleństwo wystarczyło jednak, aby Sam spiął się wyraźnie, natychmiast przygotowując się na najgorsze - choć prawdę mówiąc nie był pewien co dokładnie w tej sytuacji za takie by uznał. Podążył wzrokiem za ruchami Berto i instynktownie znów poszedł w jego ślady: choć nie odwrócił się całkowicie, to spojrzał przez ramię na ekrany, nim znów skierował wzrok ku przyjacielowi. Już zamierzał się odezwać, gdy Bobby sam zabrał głos. Domyślał się udziału X-Men. To było dość oczywiste, gdy wziąć pod uwagę, że całość dotyczyła mutanta, a Cable - wyruszający z North Salem - z oczywistych powodów chciał zabrać ze sobą wsparcie. W związku z tym wspomnienie Jean początkowo pchnęło jego myśli na zupełnie inny tor i w pierwszej sekundzie odniósł po prostu wrażenie, że Marvel Girl poleciała na miejsce jako pomoc... Ale niemalże natychmiast przypomniał sobie o tych ostatnich problemach z Jean i Scottem - o których tak naprawdę nawet wiele nie wiedział, niestety nie miał okazji poznać szczegółów - i od razu ponownie zwrócił spojrzenie ku obrazom z Hollywood. Potem zaś uniósł szklankę do ust i upił z niej solidny łyk; teraz to dopiero go potrzebował. Resztę alkoholu odstawił póki co na blat biurka, jednocześnie wzdychając głęboko. Temu argumentowi nie mógł zaprzeczyć. Z telepatą rzeczywiście nie miałby żadnych szans - no, może tylko jedną, której nawet nie był do końca pewien i wolałby jej nie sprawdzać w takich okolicznościach - ale szczerze powiedziawszy prawie nikt nie mógłby walczyć z mocami psychicznymi na takim poziomie. Przychodziło mu do głowy jedynie kilka osób... Które z kolei najpewniej nie poradziłyby sobie z telekinetyczną stroną zdolności Jean. - Dzięki za to "nawet ty". Zawsze potrafisz mnie podbudować - skomentował na początek, choć nie czuł się szczerze urażony i dało się to łatwo stwierdzić po tonie jego głosu. Zresztą... I bez tego Berto by to przecież wiedział. Co ważniejsze natomiast, mężczyzna powinien też zrozumieć, iż brak protestu, rzucenie na wstępie czegoś neutralnego, oznaczały, że Sam nie zamierzał się kłócić i obstawać przy swoim. Póki co blondyn oparł się także i drugą - już wolną - dłonią o biurko, po czym odchylił głowę do tyłu i wbił wzrok w sufit. - W porządku. Więc nerdziki pracują, mamy te pierwsze urządzenia, a ty znalazłeś sobie wtykę w rządzie... Co dalej? Bo zgaduję, że masz już jakiś plan. Albo kilka. I co w końcu z tą konferencją? W tej sytuacji wydaje się trochę zbędna, skoro ci na górze i tak planują polowania - to powiedziawszy, Sam obrócił głowę na bok, aby spojrzeć na Berto, lecz poza tym nie zmienił swojej dotychczasowej pozycji. Może na zewnątrz zdawał się spokojniejszy, niż jeszcze przed chwilą, ale na pewno się taki nie czuł.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Gabinet Roberto Pon Paź 24, 2016 5:00 pm | |
| Gdyby Roberto znów zainteresował się swoim telefonem oraz dostarczanymi mu informacjami na temat postępów prac, dowiedziałby się, iż - zgodnie z jego rozkazem - bariera pod Los Angeles została rozstawiona, a agenci A.I.M. pilnowali sytuacji na miejscu. Efekty ich pracy nie ujawniły się na przekazach na żywo, jednakże miało to związek z faktem, iż kopuła była przezroczysta. Od otrzymania wiadomości minęło natomiast kilkanaście, może kilkadziesiąt sekund, gdy Roberto dotknął nagły ból głowy - ostry i gwałtowny, na krótką chwilę wręcz wybielający jego wizję, nim wróciła z mroczkami. W całym tym zajściu nie było niczego naturalnego: towarzyszyło mu niespodziewane uderzenie gorąca, wizja wszechogarniających i naprawdę palących płomieni oraz niezwykle głośny, długi pisk - nieludzki krzyk? - rozbrzmiewający w uszach. Nawet kiedy atak już przeminął, pozostawił po sobie ból głowy - o wiele słabszy, ale nieprzyjemnie pulsujący, przypominający o tym, co się właśnie stało. Ostrzeżenie zdawało się być dość jasne.
|
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Gabinet Roberto Pią Lis 04, 2016 10:38 pm | |
| Na telefony Roberto i Sama mniej więcej jednocześnie dotarła ta sama wiadomość tekstowa, okraszona dodatkowo zdjęciem. Jej treść była krótka: "Obcy z własnymi siłami powietrznymi na naszym terenie." Załączony do niej obrazek przedstawiał ujęcie wykonane z okna hallu Instytutu. Widniało na nim kilka postaci, w tym dobrze zbudowany mężczyzna o granatowej skórze, blada kobieta w ciemnym stroju, a nieco za nimi - bardziej znajome postaci, czyli Rahne i Laura... Być może w pobliżu przebywało więcej osób, ale na zdjęciu nie było ich już za dobrze widać.
|
| | | Emma Frost
Liczba postów : 375 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Gabinet Roberto Sro Sty 04, 2017 6:36 pm | |
| Telepatyczny głos White Queen pojawił się nagle w głowach obu mężczyzn obecnych w gabinecie. "Mówi Emma Frost. Jestem pewna, że wszyscy zajmujecie się teraz czymś niezwykle istotnym, ale obawiam się, że będzie to musiało zaczekać, gdyż ja nie mam zamiaru. Słuchajcie uważnie, bo ani nie lubię się powtarzać, ani nie chcę marnować na to cennego czasu. Znajduję się na terenie Avengers Tower w towarzystwie Ms. Marvel. Wspólnie udało nam się odkryć pewne informacje, które idealnie pokrywają się z tymi, które otrzymałam już wcześniej... Z różnych źródeł. Jakiś czas temu rząd Stanów Zjednoczonych rozpoczął prace nad budową maszyn przystosowanych do polowań na mutantów. Niedawno przeprowadzony został test urządzenia, które odpowiada za odróżnianie nas od zwykłych ludzi... I choć roboty zostały zniszczone, a nikomu nie stała się krzywda, to jednak były w stanie nas namierzyć. Następne będą zapewne lepiej przystosowane do walki. W Instytucie czekają specjalnie przygotowane bransolety, które każdy z was powinien podjąć. Noście je zawsze, a te roboty, Sentinele, nie będą w stanie was wykryć. Niestety nie są to wszystkie wymierzone przeciwko nam działania. Prezydent utworzył grupę pod dowodzeniem generała Thaddeusa Rossa, Red Hulka, w której skład weszli niektórzy przestępcy - w tym Moonstone i Hood - oraz część żołnierzy oddelegowanych z armii. Ich zadaniem jest pilnować wszystkich istot z mocami, nie tylko bohaterów i przestępców, ale i zwykłych cywili. Drużyna ta, Thunderbolts, odnalazła Jean Grey pod Los Angeles i próbowała ją aresztować, czym sprowokowała ją do walki, do której wkrótce potem przyłączyło się S.H.I.E.L.D. Większość agentów zginęła na miejscu, gdy Grey odbiła od siebie pocisk wystrzelony przez Thunderbolts. Wielu żołnierzy również straciło życia. Przybyli na miejsce X-Men zatrzymali bitwę, a Ross został aresztowany przez S.H.I.E.L.D., ale praktycznie na pewno rząd go z tego wyciągnie, a jego grupa będzie działać dalej, pod okiem doradczyni prezydenta, Rize. Stanowią dla nas zagrożenie, bo będą traktowani inaczej od nas. Mogą doprowadzać do starć, a i tak wina spadnie na nas. Uważajcie na nich. Jeżeli wejdziecie w kontakt z Jean, zachowajcie ostrożność. Nie jest sobą. Reaguje gwałtownie i chaotycznie. Wygląda na to, że jej działania kontroluje inna istota. W tej chwili towarzyszą jej Rogue, Wolverine i Cyclops, jednakże nie wiem dokąd zmierzają. Dwoje mutantów, którzy udali się wraz z tą częścią X-Men do Los Angeles, kobieta i mężczyzna, zamierza ukraść pozostawionego tam Blackbirda. Śledźcie jego położenie, bo planują coś, co może sprowadzić na nas wszystkich kłopoty. Chcą zgromadzić więcej osób i wspólnie zaatakować twórców Sentineli... Czyli kogoś, kto współpracuje z rządem. Domyślam się, że jesteście sobie w stanie wyobrazić efekty ich działań. Co ważne, rząd już teraz dysponuje listą zawierającą dane istot z nadludzkimi mocami, posegregowaną według poziomu zagrożenia, jakie stanowią te osoby. Część z nas najprawdopodobniej się na niej znajduje. Pozwolę sobie przypomnieć, że powstanie takiej listy miało być omawiane dopiero na zbliżającej się konferencji... Zdaję sobie sprawę z tego, że to wszystko prezentuje się dla nas okropnie, ale nie jesteśmy sami. Avengers są po naszej stronie, a posiadają o wiele większą siłę przebicia, niż wydaje się władzom. S.H.I.E.L.D. na rękę będzie zapobiegnięcie konfliktowi. Bądźmy ostrożni i czujni, nie dawajmy ludziom kolejnych powodów do agresji, a być może uda nam się jeszcze uratować sytuację."
|
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Gabinet Roberto Sro Lip 19, 2017 10:19 pm | |
| Choć Sam zadał swojemu przyjacielowi pytanie, to jednak nie dane mu było doświadczyć jakiejkolwiek odpowiedzi, a przynajmniej jeszcze nie teraz, gdyż nagle jedno po drugim miało miejsce kilka nagłych wydarzeń... Zaczęło się od dziwnego zachowania Berto, jak gdyby coś niespodziewanie go zabolało i blondyn od razu ponownie obrócił się przodem do niego, z niepokojem i czujnością otwarcie wymalowanymi na twarzy. Jedna z jego dłoni instynktownie wylądowała na ramieniu Latynosa, stanowiąc źródło wsparcia zarówno psychicznego, jak i fizycznego, gdyby miało się okazać, że mężczyzna tego potrzebował. Nim jeszcze Guthrie dowiedział się o co w ogóle chodziło, w pomieszczeniu rozległy się dwa sygnały nadchodzących wiadomości - praktycznie jednocześnie na telefonach ich obu. Zdezorientowany i tym bardziej podejrzliwy, Sam rzucił okiem w kierunku, w którym znajdowała się jego własna komórka, lecz nie sięgnął po nią, decydując się jednak skoncentrować na przyjacielu. Co by się nie działo, istniały pewne priorytety, a w oczach Cannonballa najwyższy od zawsze posiadała rodzina. Berto był jej częścią. Wiadomości mogły poczekać na później, lecz przekaz telepatyczny już o wiele trudniej było zignorować. Co prawda zanim on nastąpił, Sam zdążył zająć się Latynosem, a przede wszystkim upewnić się, że tak naprawdę nie stało mu się nic poważnego - wymierzony ku niemu atak najprawdopodobniej nie miał go zranić, tylko stanowić pewnego rodzaju ostrzeżenie - ale kiedy w jego myślach pojawił się kobiecy głos, Guthrie mimo wszystko lekko się wzdrygnął. Nie spodziewał się tego. Dlaczego nagle aż tyle spraw musiało się posypać? Mimo wszystko blondyn jedynie rzucił okiem na Berto, aby upewnić się, że on również słuchał tej wiadomości, po czym skupił się już na otrzymywanych słowach. Roboty polujące na mutantów, urządzenia zdolne ich odszukiwać... Na te wieści mężczyzna był przygotowany, bo w końcu przyjaciel wyjaśnił mu już co i jak. Więcej informacji na temat sytuacji pod Hollywood uzupełniło dotychczasową wiedzę Cannonballa, ale i tak w jednym czy dwóch momentach Sam syknął cicho. Wszystkie te ofiary wcale nie poprawią tego, jak ludzie na nich patrzyli... Choć nic z tego nie było zbyt przyjemne, to jednak niezwykle ważne - ale zainteresowanie mężczyzny i tak wzrosło jeszcze bardziej w chwili, gdy komunikat dotarł do tematu parki zamierzającej zaatakować twórców Sentineli. Mężczyzna i kobieta, mutanci, którzy udali się do Los Angeles z X-Men... Ale najwyraźniej do nich nie należeli, skoro właśnie w ten sposób zostali opisani. Cannonball miał dziwne przeczucie, że domyślał się kim było przynajmniej jedno z nich, a zerknięcie na twarz Berto utwierdziło go w przekonaniu, że prawdopodobnie myśleli o tym samym. To... Na pewno wyjaśniałoby parę rzeczy... Na wiadomość o spisie - o którym już wiedział - oraz na próby podniesienia na duchu pod koniec telepatycznego przekazu Sam nie zwrócił aż tak wielkiej uwagi. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego możliwości działania były bardzo ograniczone, szczególnie teraz, gdy nie chciał występować przeciwko decyzjom Berto... Ten zaś, z grubsza, dopiero co kazał mu przecież siedzieć na miejscu i się nie wychylać... Ale nie bardzo mu się to podobało i nie mógł powstrzymać się przed zastanawianiem się co dalej. Mimo wszystko jednak nie zamierzał się sprzeciwiać, bo doskonale rozumiał tok myślenia przyjaciela - i tak naprawdę potrafił go zaakceptować. Miał sens. Nie zmieniało to faktu, że Sam chciał przynajmniej dowiedzieć się więcej - i zamierzał wyciągnąć z Latynosa wszystkie istotne informacje, które w chwili obecnej posiadał. Miał być ochroniarzem, tak? Więc musiał posiadać pełny wgląd w sytuację, aby dobrze bronić całą swoją rodzinę, ze wszystkimi jej przedłużeniami.
Z/t za obu.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gabinet Roberto | |
| |
| | | | Gabinet Roberto | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |