|
| Sypialnia Roberto | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Sypialnia Roberto Wto Sty 09, 2018 7:18 pm | |
| Sporej wielkości pomieszczenie, w którym głównym elementem jest łóżko dwuosobowe, tak zwane królewskie, ustawione na niewielkim podwyższeniu. Z wysokim oparciem i ozdobnymi zakończeniami. Pościel ma czerwony kolor, ale zdarza się również biała czy czarna. Obok łózka stoi szafka nocna z lampką, na której często lądują laptop i telefon.Poza tym w pokoju znajdują się jeszcze takie meble jak szafa z lustrem na rozsuwanych drzwiach, w której wisi kilka garniturów Latynosa, czy komoda na bieliznę i ubrania inne niż garnitury. Na ścianie na przeciwko łóżka wisi telewizor, który jednak jest rzadko używany. Podłogę w całości przysłania biały, puchaty dywan. Dwie ściany mają kremowy kolor, natomiast pozostałe dwie są bordowe. Dodatkowe drzwi w pokoju prowadzą do łazienki i zarazem toalety. Białe kafelki w delikatne błękitne wzorki zdobią zarówno ściany, jak i podłogę. Znajdują się tam kabina z prysznicem, zlew z całkiem dużym lustrem nad nim, półka na niezbędne przybory toaletowe, a także muszla klozetowa. |
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Sypialnia Roberto Czw Sty 11, 2018 9:57 pm | |
| Popijając powoli resztkę wina, Berto patrzał na widok za oknem, tak aby w polu widzenia miał również przyjaciela. Czekał aż jeden z jego pracowników posprząta po ich kolacji. Kiedy Samuel skierował swoje spojrzenie na niego, Latynos delikatnie się uśmiechnął. Widząc jak ten opiera dłonie na biodrach, wiedział, że szykuje się znowu jakaś reprymenda. Znał gesty blondyna, w większości potrafił odgadnąć, który co oznaczał. Dzięki temu wiedział, na co ma się przygotować. Nie było to takie dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że ich przyjaźń trwała już dobre dziesięć lat. - Parę minut. - dodał na potwierdzenie, kiwając przy tym lekko głową i posyłając Cannonballowi niewinny, uroczy uśmiech. Taki, przy którym dziewczynom nogi się uginały w kolanach. A przynajmniej chłopak lubił tak o tym myśleć. Był bardzo pewny siebie i swojego uroku. I nawet jeśli ten urok miał nie działać na Guthrie'go to i tak nie mógł sobie darować użycia tego małego tricku. - Jeszcze powiedz, że mi kołysankę zaśpiewasz i opatulisz kołdrą. Mamo. - burknął na jego słowa, ale i tak nie mógł się powstrzymać od poszerzenia uśmiechu. To miłe, że Samuel tak się o niego martwił, ale przeważnie potrafił o siebie sam zadbać. Czasami. No dobra, rzadko jego plany kończyły się po jego myśli. Zazwyczaj kilka minut przekształcało się w co najmniej godzinę. Kiedy przyjaciel go objął, Sunspotowi zrobiło się cieplej. Nadal udawał naburmuszonego, ale posłusznie ruszył z nim do wyjścia, nie mając większego wyboru skoro ten go trzymał. Poprawił laptopa pod pachą, po czym wolną dłonią objął blondyna na wysokości pasa, dla wygody wsuwając dłoń w jego kieszeń na boku. Bardzo go kusiło umieścić palce w innej kieszeni, ale resztkami woli powstrzymał się przed tym. To byłoby zbyt podejrzane. Przez korytarze, prowadzące do części z sypialniami i pokojami gościnnymi, szli w większości w ciszy. Berto już się nauczył czerpać przyjemność z samej obecności starszego mutanta i wystarczyło mu, że był obok. Dopóki go miał koło siebie, wszystko było w porządku. - Wiesz, nie musisz rano wstawać tylko po to żeby sprawdzić czy się wyspałem. Śpij, ile chcesz. - odezwał się w którymś momencie, gdy mijali kolejne metry korytarza i skręcali w część odpoczynkową. Od jego pokoju dzieliło ich już tylko kilka metrów. To nawet nie minuta spaceru. A szkoda. Wolałby dłużej sobie tak iść z Samuelem. Ramię w ramię, w lekkim objęciu. Dobrze, że Cannonball się przyzwyczaił do tego, jak lekko Latynos podchodził do kontaktu fizycznego. W końcu dotarli pod drzwi jego pokoju i się zatrzymali. Bobby się odsunął od chłopaka na krok i obrócił w jego stronę, nie stając prosto twarzą do niego, lecz lekko po skosie. Wysunął w międzyczasie dłoń z jego kieszeni, powoli ją przemieszczając na biodro bliżej siebie. - Zaprosiłbym cię do środka, ale na pierwszej randce nie wypada, a sam powiedziałeś, że mam być grzeczny. - zaczął, odrobinę się przysuwając w stronę Samuela. Na ułamek sekundy się zawahał, co można było zauważyć w tym, jak uciekł lekko spojrzeniem z oczu na ramię blondyna. To jednak minęło szybko. Przecież zawsze był pewny siebie, nie mógł teraz nagle się zastanawiać, czy robił dobrze. Uniósł się lekko na palcach - jak on nie cierpiał tego, że jest niższy-, przyciskając dłoń mocniej do biodra starszego mutanta i pocałował go krótko w usta. Nie można tego nawet było nazwać pocałunkiem, co najwyżej całusem. Buziakiem. Wciąż był w stanie wyczuć smak wina na jego wargach. Wszystko to trwało dosłownie kilka sekund, ale jemu już zdążyło serce zabić nieco mocniej w piersi. Cofnął się, stając znów płasko na stopach. - Ale buziak na pierwszej randce jest wręcz wskazany. - dokończył swoją wcześniejszą wypowiedź, cofając szybko dłoń z biodra przyjaciela - Dobranoc. - rzucił jeszcze, nim się obrócił szybko o sto osiemdziesiąt stopni i zniknął za drzwiami swojej sypialni, nie dając Samowi dojść do głosu. Nie chciał teraz widzieć jego reakcji. Tak szczerze to po prostu się bał, jak na to zareaguje. Dlatego wolał szybko się zmyć z miejsca zbrodni.
Ostatnio zmieniony przez Roberto da Costa dnia Sob Sty 20, 2018 6:02 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Sypialnia Roberto Pią Sty 12, 2018 9:29 pm | |
| Sam pominął już milczeniem komentarze przyjaciela, doskonale wiedząc, że tak czy siak zwyciężył tę bitwę, skoro Bobby - nadąsany czy nie - musiał za nim podążyć... A raczej tuż przy nim, praktycznie wtulony w jego bok. Od dawna nie przeszkadzała mu taka bliskość, choć początkowo trochę go krępowała i zastanawiała, gdyż nie był do niej przyzwyczajony. Z rodziną - oczywiście, ale z kimś, z kim nie łączyły go więzy krwi? Berto stopniowo go z tym oswoił, a blondyn oczywiście zgadzał się na wszystko, czasem wymagając tylko odrobiny przekonywania. Panująca w drodze do ich sypialni cisza nawet mężczyźnie odpowiadała. Nie była przecież niezręczna czy pełna napięcia, tylko najzupełniej naturalna i na swój sposób przyjemna. Cannonball nie czuł potrzeby, aby wypełniać ją gadaniem, choć z drugiej strony trochę zdziwiło go milczenie Berto. Spodziewał się, że czeka go nieco więcej grymaszenia, a tak łatwa zgoda na pójście spać niemalże go niepokoiła. Podchodził do niej z podejrzliwością. Kiedy dotarli już pod pokój Bobby'ego i Latynos zaczął się odsuwać, Sam odruchowo cofnął ramię, którym do tej pory luźno go obejmował. Oczekiwał, że Berto zrobi po prostu to samo i z początku na to właśnie wyglądało, lecz przyjaciel najwyraźniej postanowił go jednak zaskoczyć - i ułożył dłoń na jego biodrze. W tym nie było jeszcze nic aż tak dziwnego, bo w końcu Bobby'emu niejednokrotnie zdarzało się dotykać go w naprawdę różnych miejscach, gdy chciał coś powiedzieć i w ten sposób zwracał na siebie uwagę... Ale całej reszty nie dało się już tak łatwo wyjaśnić. Szczerze powiedziawszy nawet kontynuacja wcześniejszego żartu wydawała się w tym momencie drobną przesadą, choć i tak sprawiła, że blondyn uśmiechnął się lekko i jednocześnie przewrócił oczami. Jego spojrzenie spoczęło na przyjacielu, gdyż domyślał się, że ten może chcieć dodać coś jeszcze - na przykład zwyczajnie się pożegnać, skoro już się rozstawali - ale kiedy w następnej chwili poczuł usta Berto na swoich... Wystarczy powiedzieć, że na to zdecydowanie nie był przygotowany. Mężczyzna zamrugał szybko, a następnie jego oczy otworzyły się szeroko, wyraźnie odzwierciedlając jego nieskrywane zaskoczenie. Choć Sam ani trochę nie odsunął się od Latynosa - z wielu powodów, ale między innymi dlatego, że to mimo wszystko był jego Bobby - to nie miał też pojęcia jak inaczej powinien zareagować. Właściwie jego umysł na parę sekund całkowicie się zawiesił, zamiast przeanalizować sytuację i dostarczyć mu jakieś pomocne rozwiązania... Ale chyba nie można go było za to obwiniać. W związku z powyższym blondyn nie zdążył nawet poukładać sobie tego wszystkiego w głowie, a Berto już przemówił ponownie, w ramach wyjaśnień znów odwołał się do żartu z randką i... Zwiał. Usta Sama aż się lekko rozchyliły i mężczyzna zamierzał się odezwać, ale jakoś nie przychodziły do niego żadne pasujące słowa. Był skłonny uwierzyć, że Bobby rzeczywiście się zgrywał. Och, wcale by go to nie zdziwiło, bo jego przyjaciel wyjątkowo lubił mieć ostatnie słowo. Po części wynikało to chyba z zakorzenionego w nim głęboko zmysłu współzawodnictwa, któremu Sam na ogół pobłażał... - ... Dobranoc - powiedział, choć już po fakcie, bo dobrych kilka sekund po tym, jak za Latynosem zamknęły się drzwi. Choć wciąż nie wiedział co myśleć o całej tej sytuacji, to pewien był jednego: wystawanie pod pokojem Berto w niczym mu nie pomoże. Równie dobrze mógł udać się do własnej sypialni i przynajmniej spróbować się przespać.
Z/t za obu.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Sypialnia Roberto | |
| |
| | | | Sypialnia Roberto | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |