|
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Biuro Roberto Pon Wrz 18, 2017 9:18 pm | |
| Rize nie schowała jeszcze swojego telefonu, choć nie odpisywała również na wiadomość, którą dopiero co na niego otrzymała. Być może zastanawiała się nad tym, o czym ją właśnie poinformowano, może tworzyła w myślach jakąś odpowiedź... Albo po prostu uznała, że ta sprawa mogła poczekać. -Thunderbolts już teraz zrobiło sobie z S.H.I.E.L.D. wrogów. Pod Hollywood jeden z nich doprowadził do śmierci grupy agentów, a Hill nie była z tego zadowolona. Wiedział pan, że niemalże zginęła tam Mockingbird, partnerka jednego z Avengers, Hawkeye'a?- kobieta zrobiła krótką pauzę, jak gdyby z uprzejmości oczekiwała potwierdzenia albo zaprzeczenia, ale zaraz potem mówiła już dalej: -Poza tym mam powody sądzić, że Thunderbolts - lub przynajmniej sam generał Ross - rzeczywiście posiadają dostęp do bazy danych, o której wcześniej rozmawialiśmy... Albo utworzyli własną. Choć Ross zatrudnia przestępców oraz osoby o wątpliwej moralności, to muszę przyznać, że najwyraźniej wierzy, iż działa dla dobra kraju... A taka walka o wyższe dobro potrafi czynić ludzi niebezpiecznymi. Szczególnie wtedy, gdy zajmują wysokie pozycje- dodała, wciąż nie odkładając komórki. Zdawała się patrzeć w stronę Roberto, ale oczywiście ciemne szkła uniemożliwiały stwierdzenie tego z niezachwianą pewnością.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Sob Wrz 23, 2017 11:03 am | |
| Berto jedynie krótko zerknął na telefon kobiety, nie chciał być wścibski choć ciekawiło go trochę co też za informację kobieta dostała, że tak trzymała urządzenie na wierzchu. Nie odezwał się jednak ani jednym słowem na ten temat. Szybko przeniósł wzrok z powrotem na twarz kobiety, czekając spokojnie na jej kolejne słowa. Długo nie musiał na nie czekać. Kobieta kontynuowała temat Thunderbolts i, nieskromnie mówiąc, Latynos był w pewnym sensie zadowolony z ich kiepskiej relacji z S.H.I.E.L.D. Wiedział, że Instytut ma organizację po swojej stronie, więc Tunderbolts tym bardziej powinni uważać. Co do niego samego... Chyba niedługo nadejdzie czas kiedy będzie mógł ogłosić czym teraz jest A.I.M. Jeszcze nie miał okazji nikomu się pochwalić, że przejął organizację i przemianował ją. Większość pracowników zdawała się nie mieć nic przeciwko. Po prostu chcieli mieć możliwość bawienia się technologią i tworzenia nowych wynalazków. Nieważne czy dla dobrych czy złych. - Wiem, że sporo się działo pod Hollywood, ale o tym akurat nie słyszałem jeszcze. Dobrze, że tylko niemalże. - właśnie się cieszył, że zabronił wczoraj Samowi wybrać się tam. Kto wie co jemu by się stało. Musiały się tam dziać naprawdę groźne rzeczy skoro Mockingbird niemalże zginęła. Co do S.H.I.E.L.D. to był ciekaw czy Hill postanowi zrobić coś z Thunderbolts czy może będzie czekać aż wykonają kolejny nieodpowiedni krok. Patrząc na to, że członkowie organizacji byli typami spod ciemnej gwiazdy, prędzej czy później powinie im się noga. Mógłby zaoferować pani Hill współpracę. - Zgadzam się, ludzie czyniący źle i myślący, że robią coś dobrego bywają niebezpieczni. Wręcz szaleni. Powinniśmy ich pilnować. Największym problemem jest fakt, że to organizacja państwowa. - ciekaw był czy wyższe władze wiedziały kogo Ross zatrudnia do swojej organizacji. Ktoś mógłby puścić do publiki plotkę, że Thunderbolts to złoczyńcy udający, że im zależy na kraju tylko po to żeby nie pójść do więzienia. Tyle pomysłów i tak ciężko się zdecydować co zrobić. Będzie musiał później porozmawiać z Samuelem. Może znowu wybierze się do Instytutu? Rozmowa z Emmą na pewno będzie przydatna. Kobieta zdawała się zawsze wiedzieć o najważniejszych rzeczach. Biorąc pod uwagę fakt, że jest telepatką, nie powinno to być takie dziwne. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Biuro Roberto Sob Wrz 23, 2017 3:55 pm | |
| Tym razem Rize odpowiedziała od razu. Jej czoło, które po odebraniu wiadomości było lekko zmarszczone, teraz w końcu się wygładziło, lecz postawa w dalszym ciągu wskazywała na pewne napięcie albo niezadowolenie... Co jednak nie musiało wynikać z tych wieści, bo mogło tyczyć się po prostu tematu rozmowy. -Ross nie zamierza odpowiadać przed kimkolwiek poza samym prezydentem, nawet przede mną. Ma to swoje dobre i złe strony... Ale przynajmniej wiemy, że najprawdopodobniej nie dostosuje się do tego, czego będą od niego i Thunderbolts chcieli inni wpływowi politycy czy organizacje- podsunęła. Obsesyjny upór generała był akurat dobrze znany, szczególnie z czasów, gdy polował na Hulka. Teraz mógł się zajmować czymś na większą skalę... W końcu jednak kobieta zdecydowała się zmienić temat, a dokładniej - najwyraźniej - odnieść się wreszcie do tego, o czym przed chwilą doniósł jej SMS. Co prawda nie zdradziła tego wprost, ale można się tego było domyślać po sposobie, w jaki dobrała słowa: -Wojskowa baza naukowo-badawcza w Pensylwanii została właśnie wysadzona w powietrze. Biorąc pod uwagę tematykę prowadzonych w niej eksperymentów, podejrzewana jest ingerencja mutantów... Powinien mi pan o czymś powiedzieć?- spytała. Jej głos wciąż brzmiał bardzo neutralnie, a nie na przykład oskarżycielsko czy podejrzliwie.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Czw Wrz 28, 2017 12:25 pm | |
| Berto przechylił głowę lekko w lewo, słuchając kolejnych słów na temat generała Ross'a. Skinął lekko, zgadzając się z kobietą. - A prezydent zapewne będzie się starał być ostrożny, by nie wywołać zbyt wielkiego zamieszania. Szkoda tylko, że generał Ross jest tak strasznie upartym człowiekiem z błędnymi przekonaniami. Jest bardzo inteligentny i na pewno jest dobrym strategiem. Przydałby się ktoś taki po naszej stronie. - może nie posiadał jakiejś olbrzymiej wiedzy na temat tego mężczyzny, ale wiedział, że jest uparty i dąży niestrudzenie do postawionego sobie celu. Na pewno byłby świetnym nabytkiem do ich szeregów. Szkoda tylko, że zdarzało mu się źle wybierać swoje cele do realizacji. - Wysadzona w powietrze? - tu wyraźnie Latynos był zaskoczony tymi informacjami. Pierwsze słyszał o tej akcji. Musiało się to dopiero co wydarzyć. Zapewne chwilę przed tym jak panna Rize dostała wiadomość na ten temat na swój telefon. Podejrzewał, że jego nerdziki już wiedziały o tym i gdyby nie fakt, że miał gościa to któryś z nich właśnie by go o tym informował. Oczywiście, że miał kilka swoich typów co do tego, kto mógł dokonać zamachu na ta bazę. Zakładał, że i sama Rize też mogła obstawiać kilku bardziej znanych, szurniętych mutantów, którzy uważali się za lepszych od ludzi i chcieli to udowodnić. Z drugiej strony eksperymenty mogły sugerować, że ktoś chciał po prostu uwolnić więzionych tam mutantów? Ciężko było to zrozumieć. Eksperymenty na ludziach nigdy nie kończyły się dobrze. Na mutantach tym bardziej. - Czy ma pani na ten temat jakieś bardziej szczegółowe informacje? - zapytał kobietę. Sprawa wydawała mu się poważna. Jeśli faktycznie to mutanci ją zaatakowali to właśnie dali idealny pretekst do tego, by użyć Sentineli na nich. Zaatakowanie bazy wojskowej to nie obrabowanie spożywczaka. To już bardzo poważna sprawa. Odczekał aż brunetka powie mu co jeszcze mogła wiedzieć na temat tego wydarzenia, po czym jego dłoń powędrowała w stronę intercomu i wcisnął guzik. - Alan? Wybuch bazy wojskowej w Pensylwanii sprzed... Kilkunastu minut? Chcę dostać wszystkie informacje jakie udało się wam do tej pory zebrać - odezwał się do osoby po drugiej stronie po czym wyłączył urządzenie i spojrzał na swoją towarzyszkę, delikatnie się uśmiechając. - Zaraz zobaczymy co wiadomo o tym incydencie, moi podwładni są naprawdę szybcy w zbieraniu informacji. - zapewnił kobietę. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Biuro Roberto Czw Wrz 28, 2017 3:27 pm | |
| Choć oczywiście nie sposób byłoby stwierdzić gdzie Rize patrzyła, to jednak ludziom zdarzało się wyczuwać na sobie czyjś wzrok - i w tym wypadku Roberto mógłby właśnie czegoś takiego doświadczać. Nic dziwnego jednak, że kobieta tak uważnie mu się przyglądała. Być może nawet oceniała szczerość jego reakcji? -Od eksplozji nie minęło jeszcze pół godziny, więc nic istotnego nie udało się ustalić... Lub przynajmniej nie zostałam o tym poinformowana. Sądząc jednak po personelu liczba ofiar może być trzycyfrowa. Baza znajdowała się w większości pod ziemią- odparła na pytanie mężczyzny. Nie wyjaśniała już znaczenia tego ostatniego fragmentu, ale takie umieszczenie kompleksu utrudniało akcję ratowniczą. Podczas gdy Roberto skontaktował się ze swoim podwładnym, aby uzyskać więcej danych, Rize wykorzystała ten moment, aby szybko odpisać na wiadomość, którą dostała... A może nie, może odezwała się do kogoś innego? Jej SMS zawierał niewiele znaków, więc było to góra parę słów. Zaraz potem komórka wróciła już na swoje poprzednie miejsce. Nie potrwało długo, nim nad biurkiem wyświetlił się hologram - przedstawiający fragment terenu w 3D. Mocno zalesiona okolica, w pobliżu rzeka lub może jezioro, biegnące z południa na północ, jeżeli wierzyć oznaczeniu N przy jednej z krawędzi trójwymiarowej mapki. Na wschód od zbiornika wodnego - po chwili podpisanego jako Allegheny - znajdowało się zaś coś, co wcześniej musiało być omawianą bazą. Zniszczony obszar miał średnicę ponad półtora kilometra, ale pod poziomem gruntu sama placówka mogła być większa. Obraz wyglądał na satelitarny i pewnie możliwie jak najbardziej aktualny. Na środku wypadał płytki krater, wokół niego obsunęła się ziemia, dookoła zalegały również powalone drzewa... Nic przyjemnego. Widok ten można było przez chwilę w spokoju oglądać, bo pukanie do drzwi rozległo się dopiero jakąś minutę później - czyli i tak całkiem szybko. Za zgodą Roberto do środka wkroczył jeden z członków A.I.M. w charakterystycznym kombinezonie, a po powitaniu przystąpił do wyjaśniania: -Odgłos eksplozji dotarł do osób przebywających na terenie kempingu Tracy Ridge, dwa kilometry na wschód od bazy, a także do innych niewielkich skupisk ludności wzdłuż zbiornika Allegheny. Pierwsze zgłoszenie, które udało nam się namierzyć, rozpoczęło się dwadzieścia dwie minuty temu. Zgodnie z naszymi odczytami tuż przed wybuchem doszło do wysokiej fluktuacji energetycznej, która utrzymywała się przez około minutę- opowiedział.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Sro Paź 04, 2017 9:05 pm | |
| - - Pod ziemią, mówi pani. - odezwał się krótko, marszcząc lekko brwi. Bazy pod ziemią miały to do siebie, że mogły się zawalić. W odpowiednich warunkach były równie niebezpieczne co kopalnie. Jeśli ta się zawaliła to pod ziemią mogła zostać uwięziona masa ludzi. Zapewne olbrzymia część z nich zginęła, ale istniała też szansa, że ktoś przeżył. Ściany czy belki, cokolwiek, mogło się tak ułożyć, że nie zabiły człowieka. Wtedy jednak groziło im uduszenie przez brak tlenu. Gdyby tylko mógł to wysłałby tam swoich ludzi do pomocy. Niestety, pracownicy A.I.M. raczej nie byliby tam mile widziani. Nie mógł nic zrobić. Znowu. Zaczynało go dobijać to bezczynne siedzenie. Miał ludzi, miał sprzęt, a nie mógł tego wykorzystać. Musiał w końcu coś zrobić. Choć najpierw sam kazał Samuelowi trzymać się z dala od wszystkiego to teraz chyba już za dużo się działo. Houston, kosmici, Los Angeles, Sentinele, Thunderbolts, teraz ta baza. Latynos przesunął nieco swoją filiżankę na bok, gdy nad jego biurkiem nagle wyświetlił się hologram, przedstawiający okolice ów bazy wojskowej, która została zniszczona. Jej okolice niespecjalnie go interesowały. Dzięki zdjęciom z satelity i tak mogli bez problemu dokładnie ustalić, gdzie ona się znajduje, gdyby chcieli się tam wybrać. Przyglądał się za to okolicy bazy i temu co po niej zostało. Jak wyglądały zniszczenia po tym rzekomym ataku. Nie wyglądało to najlepiej, a i tak pokazywało tylko drobny fragment zniszczeń, skoro baza w większości była pod ziemią. W końcu jedna Roberto usłyszał pukanie do drzwi, na które odpowiedział krótkim "wejdź", więdząc, że to najpewniej pracownik, któremu kazał zebrać informacje na temat tej bazy w Pensylwanii. Jego brwi zmarszczyły się tylko na moment, po chwili twarz wygładziła się i młody mężczyzna spokojnie czekał na raport. Skierował spojrzenie na pannę Rizę, ciekaw czy będzie po niej widać jakiekolwiek emocje po zeznaniu z wypadku. - Fluktuacji energetycznej - powtórzył za pracownikiem A.I.M., przenosząc spojrzenie na hologram i jeszcze raz przyglądając się temu co zostało z bazy. - Nie wiem jak pani, panno Rize, ale dla mnie to wszystko wygląda jakby coś się wydarzyło wewnątrz bazy. Nie widać śladów ataku od zewnątrz. Więc... Albo awaria albo uciekł im ten cały "eksperyment". - podniósł spojrzenie na kobietę, ciekaw jej reakcji. Wydawała mu się być bardzo bystrą osobą, więc spodziewał się, że doszła do podobnych wniosków co on. Oczywiście istniała jeszcze opcja sabotażu. Ktoś z zewnątrz mógł jakoś przedostać się do wnętrza i tam dokonać ataku. Podłożyć ładunki? Jednak ta fluktuacja też sporo mogła im podpowiedzieć. - Dowiedz się, gdzie przebywają obecnie najgroźniejsi terroryści. Mam głównie na myśli mutantów. - teraz jego wzrok skupił się na mężczyźnie z A.I.M. - I tak przy okazji. Nie posyłajcie jedni drugich. Jak kogoś proszę o informację to niech przychodzi osobiście. - rzucił jeszcze mimochodem. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Biuro Roberto Czw Paź 05, 2017 3:17 pm | |
| Oblicze Rize nie zdradzało wiele, gdy kobieta - prawdopodobnie, bo odchyliła lekko głowę do góry - przyglądała się hologramowi. Oczywiście zazwyczaj najwięcej emocji dało się odczytać z czyichś oczu, co w tym wypadku było niemożliwe... Ale usta kobiety tworzyły prostą linię, ich kąciki ani się nie uniosły, ani nie opadły, czoło zaś delikatnie się zmarszczyło. Także i tym razem doradczyni nie obróciła się, kiedy do pomieszczenia wkroczył jeden z podwładnych Roberto. Zareagowała dopiero w momencie, gdy szef A.I.M. podał swoje sugestie. -Albo ktoś niepowołany dostał się do środka i w ten czy inny sposób sprowokował wybuch- dodała, choć oczywiście - o ile nie była telepatką - nie mogła wiedzieć, że Roberto myślał właśnie o czymś podobnym. Właściwie mężczyznę mogłoby nawet zastanawiać to, że Rize od początku zdawała się skłaniać ku tej chyba najmniej korzystnej wersji... Ale może była po prostu pesymistką? Albo chciała się przygotować na najgorsze, żeby potem móc ograniczyć straty. Podwładny natomiast przytaknął na nowe rozkazy - włącznie z tym ostatnim i to naprawdę zaskakujące, że swoją postawą był w stanie wyrazić speszenie, choć przecież całą twarz miał dokładnie zakrytą - obiecał zebrać wymagane informacje, a następnie pożegnał się i opuścił pomieszczenie. Ponad biurkiem w dalszym ciągu unosił się obraz okolicy bazy, który Roberto mógł w każdej chwili odwołać. -Nie muszę panu mówić jak to się może skończyć- odezwała się ponownie Rize, gdy znów zostali w gabinecie sami. Możliwości było wiele: gdyby śledztwo dowiodło, że za wybuch odpowiadali mutanci, wsparcie dla pomysłu Sentineli z pewnością by wzrosło, nie wspominając już o innych konsekwencjach. Co więcej, jeżeli nawet nie udałoby się ustalić powodu eksplozji, niektóre sfery tak czy siak obwiniałyby za niego mutantów i część obywateli mogłaby im uwierzyć. A.I.M. pracowało szybko - i musiało przystąpić do roboty zaraz po tym, jak podwładny wyszedł z gabinetu, bo kilka czy kilkanaście sekund po słowach Rize pojawiły się już efekty. Tablet Roberto sam otworzył plik ze zbiorem informacji na temat tych bardziej znanych terrorystów-mutantów... Lecz niestety przy wielu pseudonimach ostatnie miejsce pobytu pochodziło sprzed paru miesięcy albo nawet lat. Dane były aktualne szczególnie dla osób, które przebywały w więzieniach albo wiodły teraz normalne życia, ale również dla tych łatwiejszych do śledzenia. Większość lokacji wypadała na terenie Stanów Zjednoczonych. Dla Roberto interesujące mogło być też to, że Raft gościło obecnie Pyro i Sabretootha.
|
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Pią Paź 06, 2017 3:00 pm | |
| Do Bobby'ego przyszła wiadomość z numeru należącego do jednego z młodszych braci Sama, Jay'a. Lecę do wioski pod NYC, Valhalli, mają tam młodego mutanta w tarapatach. Nie powinno być kłopotów, ale daję znać na wszelki wypadek - S. |
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Pon Paź 09, 2017 5:34 pm | |
| Berto w ciszy czekał cierpliwie kiedy Rize podobnie jak on oglądała uważnie holograficzną mapę terenu. Może i nic nie widział po niej, ale był pewien, że była zainteresowana tym, jak sytuacja tam wygląda. W końcu z smsa raczej niewiele się dowiedziała o tej sprawie. Teraz mogła zobaczyć o wiele więcej. I to pewnie jako jedna z pierwszych osób. Nie każdy w końcu miał dostęp do zdjęć satelitarnych. - To również jest możliwe jeśli ktoś był w stanie obejść zabezpieczenia - skinął lekko głową. Sam też brał tą możliwość pod uwagę. Nie był więc zdziwiony kiedy kobieta wypowiedziała swoje myśli na głos. Oczywiście do tego byłby potrzebny ktoś sprytny, inteligentny. Być może jakiś mutant, zmieniający wygląda. Latynos znał co najmniej jednego takiego mutanta. A raczej jedną. Jednak możliwości na pewno było o wiele więcej. Równie dobrze ktoś mógł specjalnie doprowadzić do tego wypadku, by winą obarczono mutantów. Nie byłby zdziwiony, gdyby ktoś wpadł na taki pomysł. Skoro już stworzono Sentinele, które miały się zająć mutantami to możliwe było, że ktoś chciał przyspieszyć użycie ich. Zniszczenie bazy wojskowej byłoby w takim przypadku świetną prowokacją. Mężczyzna zerknął jedynie krótko za swoim pracownikiem, jak tylko ten wyszedł z biura, wrócił wzrokiem do swojej towarzyszki. Długo nie musiał czekać na kolejne jej słowa. Skinął lekko głową, rozumiejąc ją doskonale. Tak, oboje myśleli w ten sam sposób. Nie było to takie dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że obecnie mutanci byli najbardziej obdarzani nienawiścią i chyba mało kto nie był do nich negatywnie nastawiony. - Czy ma pani w takim razie jakiś pomysł? Możemy coś zrobić w związku z tą sprawą? - zapytał kobietę, ponownie przechylając się do przodu, by oprzeć łokcie na biurku spleść palce obu dłoni razem. Nim ta jednak zdążyła odpowiedzieć, na jego tablecie już otworzył się plik. Berto spojrzał na niego i przesunął bardziej na środek mebla, tak by Rize również mogła na niego spojrzeć. Zmarszczył lekko brwi, widząc niestety sporo starych dat. Domyślał się, że śledzenie czarnych charakterów nie jest takie łatwe. Jedynym, miłym zaskoczeniem, był fakt, że Sabre i Pyro siedzą w Raft. Szczególnie Sabre. Po nim można było się wszystkiego spodziewać. Był dosyć dobrze znanym kryminalistą. Przeglądając tak całą listę, w pewnym momencie usłyszał sygnał swojego telefonu, świadczący, że przyszła do niego jakaś wiadomość. - Przepraszam - odezwał się krótko do kobiety, wyciągając telefon z kieszeni i patrząc na jego ekran. W pierwszej chwili zdziwił się, że dostała smsa od Jay'a. Zaraz jednak sobie przypomniał, że przecież Samuel poleciał do niego dzisiaj. Mogła więc to byś wiadomość, która jakoś dotyczyła blondyna. Otworzył wiadomość i szybko przebiegł wzrokiem po jej zawartości. Na szczęście nie było w niej niczego złego. Tylko informacja, że wybiera się po jakiegoś młodego mutanta. Przez jego twarz przebiegł uśmiech. Później będzie musiał dopytać starszego Guthrie o szczegóły tego wypadu. Odpisał krótko i zaraz schował telefon z powrotem do kieszeni. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Biuro Roberto Pon Paź 09, 2017 6:40 pm | |
| Rize rzeczywiście nie zdążyła od razu odpowiedzieć, za to bardzo chętnie skorzystała z możliwości przejrzenia informacji na temat znanych terrorystów, do czego oczywiście również musiała się trochę wychylić do przodu. Zapewne miała dostęp do podobnych danych, przynajmniej częściowo, bo prezydent musiał posiadać jakiś własny wywiad... Ale najwyraźniej nie przeszkadzało jej to w porównywaniu różnych źródeł. Pewnie słusznie. Kobieta kiwnęła krótko głową, gdy Roberto zajął się telefonem. Nie wydawała się zainteresowana tą kwestią, jej uwaga wciąż znajdowała się na informacjach na temat przestępców. Być może w myślach starała się ustalić scenariusze, w których te osoby mogłyby wystąpić - jak dostałyby się do bazy, co dokładnie by w niej zrobiły i tak dalej. -Niewiele. Zapewne mogłabym wymusić dla siebie jakąś formę nadzoru nad śledztwem, ale mimo wszystko moja funkcja ogranicza się przede wszystkim do zbierania danych i przedstawiania prezydentowi obrazu sytuacji. Jestem pośrednikiem- odezwała się, kiedy tylko komórka zniknęła w kieszeni Roberto. Nie dodała już kolejnej oczywistości, a mianowicie tego, że sposób przekazywania informacji umożliwiał jej delikatną manipulację wiadomościami. Z drugiej strony nawet w takim wypadku nie dało się zdziałać cudów: fakty pozostawały faktami, można było tylko wpływać na ich odbiór. -Obywatele wiedzą o tym, że bohaterowie, znani i nie, nieustannie chronią ich przed zagrożeniami przynajmniej na równi z policją, wojskiem czy S.H.I.E.L.D. Tyle że... To już dla nich codzienność. Być może w obliczu poważnego, globalnego niebezpieczeństwa przypomnieliby sobie ile zawdzięczają mutantom i innym nadludziom... Możliwie przed konferencją- wspomniała z namysłem, którego wcześniej brakowało w tonie jej głosu.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Sob Paź 14, 2017 5:11 pm | |
| Berto nie miał nic przeciwko, by Rize przeglądała listę miejsc pobytu złoczyńców. W końcu nie były to informacje tylko dla niego. Jeśli mieli współpracować to powinni się dzielić danymi. Kobieta zawsze miała dla niego coś nowego do przekazania kiedy pojawiała się u niego, więc on osobiście powinien się odwdzięczać swoją wiedzą na tematy, które ich interesowały. Ich współpraca im obu mogła przynieść spore korzyści. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Rize również najpewniej była mutantem. W końcu sama również potrzebowała bransolety. - Myślę, że to mimo wszystko całkiem sporo. Ważne żeby informacje nie przechodziły przez kogoś, kto jest przeciwko mutantom. Mógłby je specjalnie przeinaczać. Skoro pani wie, że była to wojskowa baza badawcza to ucieczka eksperymentu jest bardzo prawdopodobna. Chyba wszyscy wiedzą, jak potężny potrafi być mutant, który utraci kontrolę nad sobą. Sabotaż zapewne też jest możliwe choć jeśli była to tajna baza to mało kto pewnie wiedział o niej. - swoją wypowiedź zaczął jeszcze zanim przeniósł spojrzenie na towarzyszkę, później już go od niej nie odrywał. Kolejna wypowiedź kobiety od razu go zaciekawiła i zaczął słuchać jej uważniej. Trochę to brzmiało jak jakiś spisek. Mężczyzna wpatrywał się, nie okazując po sobie w tej chwili żadnych emocji, w pełni skupiony na słowach Rize. Nie był pewien jak powinien je odebrać. Czy to była jakaś sugestia? A może tylko go podpuszczała? Bobby, mając pod sobą A.I.M., był w stanie doprowadzić do poważnego zagrożenia. Wiedział na co stać naukowców. Tylko, że wtedy musiałby się poświęcić. Czy warto było to zrobić dla wyższego dobra? - Patrząc na Houston myślę, że może się zbliżać jakieś globalne niebezpieczeństwo. Wiem, że jacyś mutanci tam byli i walczyli z kosmitami, którzy nas zaatakowali. - wolał na głos nie wyrażać większości swoich myśli, które w tej chwili kłębiły mu się w głowie. Póki co postanowił je zachować tylko dla siebie. Mógł za to nawiązać do naprawdę poważnego zagrożenia. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Biuro Roberto Sob Paź 14, 2017 6:11 pm | |
| Na ten dłuższy wywód Rize - o dziwo - zareagowała lekkim uśmiechem, właściwie tylko jednostronnym, niby to rozbawionym, ale w taki suchy sposób, wyraźnie nie wskazujący na prawdziwe zadowolenie. -Postronni zadziwiająco często wiedzą o istnieniu tajnych baz- skomentowała krótko. Takim informacjom rzeczywiście zdarzało się wyciekać... I czasem wychodziło to światu na dobre, a czasami wręcz przeciwnie. Ile razy ktoś wpadał do placówek S.H.I.E.L.D., choć nie powinien mieć pojęcia o ich istnieniu? Ile razy bohaterowie odnajdywali tajne bazy swoich wrogów, w tym nawet takiej Hydry? Zaraz potem rozmowa zeszła już jednak na inne tory, a ten nieznaczny uśmiech szybko zniknął z ust kobiety - jak gdyby nigdy go tam nie było. Jej twarz znów wyrażała powagę i profesjonalizm, dużo bardziej pasujące do tematu, który właśnie omawiali. -Równie dobrze moglibyśmy liczyć na powrót Chitauri. Też kiedyś zaatakowali jedno z naszych miast, ale od tego czasu już się nie pokazali. Kosmici są zawodni. Nie można na nich polegać- nie zgodziła się, a w trakcie mówienia zmarszczyła lekko czoło, jakby usilnie się nad czymś zastanawiała. Być może to właśnie z tego powodu od razu dodała: -Z drugiej strony ten czy inny światowej klasy złoczyńca średnio raz w miesiącu stara się zrealizować jakiś nowy plan przejęcia władzy nad światem. Być może Doctor Doom czy Ultron wyrobią się przed konferencją i nieświadomie przyczynią się do czegoś dobrego- nie brzmiała tak, jak gdyby do końca w to wierzyła, a jedynie brała pod uwagę taką opcję.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Wto Paź 17, 2017 8:02 pm | |
| - To fakt, zdarzało się nieraz, że ktoś nieodpowiedni miał dostęp do tajnych informacji. Myślę, że to takie nietrudne kiedy ma się telepatę pod ręką. Lub technopatę. Ewentualnie można kogoś postraszyć albo potorturować. - na pewno sam nieraz miał do czynienia z którąś z tych opcji. Może nawet z kilkoma z nich. Wiedział przecież, że wielkie organizacje zawsze kusiły złoczyńców. Lub tych dobrych, by je zniszczyć. Ciekaw był czy ktoś kiedyś próbował się włamać do A.I.M. Poza nim oczywiście. Będzie musiał to sprawdzić jak nadarzy się okazja. - Kosmici są zawodni. Brzmi jakbyśmy faktycznie liczyli na ich inwazję na naszą planetę. - uśmiechnął się krzywo choć faktycznie w tej chwili sytuacja wyglądała, jakby oboje mieli nadzieję na jakiś kryzys na skalę globalną, by mutanci mogli się wykazać i by ludzie zobaczyli, jak bardzo ich potrzebują. Atak kosmitów, choć był już normą dla wielu mieszkańców planety, wciąż budził strach i grozę. - Doom. Ostatnio trochę jego doombotów się kręciło. O Ultronie już dawno niczego nowego nie słyszałem. Być może gdzieś się chowa i tworzy nowy plan przejęcia władzy nad światem. - Latynos odchylił się w fotelu, prostując nogi pod biurkiem i patrząc przed siebie. Ostatnie słowa panny Rize podsunęły mu pewną myśl. Gdyby tak ukraść chociaż jednego doombota i przejąć nad nim kontrolę... To mogłoby się udać. Wystarczyłoby żeby robot zrobił coś naprawdę złego i cała wina spadłaby na Victora. Tylko czy jeden doombot wystarczyłby do poważnego zagrożenia? Trzeba by to połączyć z czymś poważniejszym. - Możemy tylko gdybać na te wszystkie tematy. Przecież nie zmusimy nikogo do ataku specjalnie dla nas. - wypowiedział te słowa tonem, który tylko troszeczkę mógł sugerować, że może jednak zmuszą. Nie chciał dzielić się z kobietą wszystkimi swoimi przemyśleniami. Nie wiedział na ile może jej ufać. Nawet jeśli ta najpewniej była mutantką. Musiał być ostrożny. W głowie powoli sobie układał plan działania. Co po kolei będzie robił tuż po tym jak tylko kobieta zakończy swoją wizytę u niego. Będzie miał parę rzeczy do zlecenia swoim naukowcom. Musiał działać. Termin konferencji powoli się zbliżał, więc trzeba było jak najszybciej coś wymyślić. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Biuro Roberto Wto Paź 17, 2017 9:35 pm | |
| Rize powoli kiwnęła głową podczas tego wymieniania działań - czy też właśnie ich braku - Dooma i Ultrona, lecz w dalszym ciągu sprawiała wrażenie zamyślonej, jak gdyby pochłaniało ją coś innego... Albo jakby coś w tym momencie planowała. Przy temacie oraz tonie ich rozmowy nie byłoby to wcale takie niezwykłe, z czego Roberto musiał sobie zdawać sprawę. -Oczywiście, że nie. Świadome doprowadzenie do sytuacji zagrożenia ludzkiego życia nie wchodzi w grę. Z drugiej strony jednak szkoda byłoby nie wykorzystać okoliczności, które z własnej inicjatywy i niezależnie od nas przygotowałby ktoś inny- zgodziła się mimo to. Właściwie jak do tej pory nie powiedziała niczego, co można by było jednoznacznie zinterpretować jako knucie czegoś podejrzanego. Pewnie na wszelki wypadek się z tym pilnowała. -Choć wygląda na to, że Doctor Doom ma teraz własne problemy na głowie- dodała do swojej poprzedniej wypowiedzi, choć nie rozwinęła o co jej chodziło. Roberto najprawdopodobniej sam widział nagranie, które dopiero co przewinęło się przez media, świadczące o tym, że w Latverii - podobno - doszło do walki z Amerykanami... Albo przynajmniej o tym zajściu słyszał. Kobieta mogła mówić właśnie o tym.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Nie Paź 22, 2017 10:48 am | |
| Oboje się pilnowali z tym co mówili i zapewne oboje doskonale wiedzieli co ta druga osoba próbowała podprogowo przekazać. Być może trzeba będzie coś zorganizować. Póki co źli się obijali, ale z drugiej strony dopiero co wczoraj wydarzyło się naprawdę całkiem sporo i być może nawet oni byli pod wrażeniem ostatnich wydarzeń. - Może być pani pewna, panno Rize, że będziemy uważnie obserwować Ziemię i szukać takich okoliczności. Przecież trzeba powstrzymywać wszystkich złych przed działaniami na szkodę naszej planecie. - to kolejna rzecz, którą będzie musiał zlecić swoim podwładnym. Monitorowanie Ziemi i informowanie o jakichkolwiek przejawach działania znanych złoczyńców. Mniejsi, podrzędni, raczej ich nie interesowali. - Słyszałem o problemach Latverii. - skinął lekko głową, gdy kobieta wspomniała o Doomie. Wiedział aż nazbyt dobrze o tym co tam się działo. Co Cable wyprawiał. Nigdy nie przepadał za gościem. Nawet za czasów X-Force. Samuel miał nieco inne nastawienie do tego mutanta, czego Bobby nie był w stanie zrozumieć. Facet miał zdecydowanie złe podejście przez to, z jakich czasów pochodził. I tu postanowił sprawdzić jak się obecnie sprawy mają w tym małym, dziwnym państwie. Jego ludzie będą mieli dzisiaj całkiem sporo do roboty. No, ale trzeba wykorzystywać swój potencjał jeśli się go ma. Mając A.I.M. pod sobą powinien je wykorzystać jak najlepiej. Koniec obijania się, trzeba zacząć coś robić wreszcie. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Biuro Roberto Nie Paź 22, 2017 3:48 pm | |
| Rize nie wyglądała na chętną do kontynuowania tematu kłopotów Dooma. Być może nie sądziła, aby były dla nich prawdziwie istotne, a może po prostu nie miała w tej kwestii nic więcej do dodania - kto wie? Grunt, że przez parę sekund kobieta milczała, a gdy ponownie przemówiła, znów poruszyła nieco inny problem. -Najważniejsze, aby mutanci nie spróbowali zakłócić przebiegu konferencji. Bractwo z Magneto czy kimkolwiek innym na czele... To będzie dla nich idealny cel. Pokaz siły i niezależności. Zaognienie konfliktu byłoby im w końcu na rękę. S.H.I.E.L.D. i inne służby zapewnią ochronę tak wewnątrz, jak i na zewnątrz budynku, poza tym z pewnością pojawi się paru bohaterów, ale już sama nieudana próba ataku wystarczy- wspomniała. Znów nie powiedziała wprost czego oczekiwała, ale czegoś najwyraźniej tak... Bo inaczej po co by o tym wszystkim mówiła? Roberto pewnie sam zdawał sobie sprawę z zagrożenia ze strony Bractwa oraz z problemów, jakie wywołałaby ingerencja jego członków w trakcie konferencji.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Pon Paź 23, 2017 6:51 pm | |
| Temat Dooma i Latverii zdawał się być skończony skoro kobieta nie miała już nic więcej do powiedzenia na ten temat. Czekał więc spokojnie na kolejną kwestię do omówienia. I tym razem jego towarzyszka go nie zaskoczyła, więc uśmiechnął się delikatnie na jej słowa. - Tak. Prawdę mówiąc, sam od kilku minut myślę o Bractwie. Wydają się być jednymi z tych, którzy chcieliby zrujnować konferencję. Według nich mutanci są wyższą rasą i powinni rządzić ludźmi. Zapewne takie próby dogadania się na spotkaniu byłyby da nich niekorzystne. Proszę się nie martwić o nich, zlecę moim ludziom dokładne sprawdzenie każdego krzaka na Ziemi, by wiedzieć co robią członkowie tej grupy. - zabawne, jak bardzo mieli podobne myśli. Z drugiej strony to dobrze, przynajmniej mogli być pewnie, że różne sprawy zostaną dopilnowane. Berto starał się zapamiętać wszystko co miał do zlecenia swoim nerdzikom, jak tylko panna Rize opuści jego biuro. Nie spodziewał się, że aż tyle tego będzie. Nie żeby się martwił, skądże znowu. On miałby nie dać sobie radę? Nie ma takiej możliwości. Zawsze dopinał swego. Tym razem też sobie poradzi. - Mogę również na wszelki wypadek wysłać kogoś od siebie na konferencję. Oczywiście ten ktoś działałby w ukryciu. - zaproponował jeszcze kobiecie. Gdyby jego twarz nie była tak znana to sam najchętniej wybrałby się tam. Nie był jednak pewien czy to dobry pomysł. O tym chyba będzie musiał pogadać później z Samuelem. Mógłby wysłać jakiś zakamuflowany pojazd uzbrojony, ale pewnie S.H.I.E.L.D. miał urządzenia do wykrywania takich statków. Coś na pewno wymyśli. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Biuro Roberto Pon Paź 23, 2017 8:29 pm | |
| Rize pokiwała głową podczas obietnicy odnośnie pilnowania członków Bractwa - i najwyraźniej to jej wystarczyło. Musiała ufać kompetencjom A.I.M. albo przynajmniej sądziła, że niczego lepszego tak czy siak nie załatwi... Grunt, że na tym przerwała temat i pozwoliła Roberto wrócić do samej konferencji. -Mogę zapewnić zaproszenie, przykładowo wystawione na reprezentanta Da Costa International. Nie będzie to dla nikogo zastanawiające, bo wiele innych dużych przedsiębiorstw już takie otrzymało. Oczywiście byłoby to najprawdopodobniej tylko miejsce na widowni, lecz to chyba nie problem- zaoferowała w odpowiedzi na propozycję mężczyzny. Głowa kobiety poruszyła się, być może sugerując, że Rize przeniosła wzrok w inne miejsce. Zaraz potem doradczyni wypuściła powietrze nosem - trochę głośniej niż zazwyczaj, w sposób przypominający westchnienie. -Ale zajęłam już wystarczająco dużo pańskiego czasu. Na mnie pora. Liczę na to, że będzie mnie pan informował o nowościach dotyczących Bractwa... I może po konferencji spotkamy się w mniej formalnych okolicznościach- zasugerowała w końcu.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Czw Paź 26, 2017 9:49 am | |
| - Jestem za. Poproszę o takie zaproszenie. Co prawda nie jestem jeszcze pewien czy będę mógł być na tej konferencji, ale na wszelki wypadek lepiej mieć zaproszenie niż się wpraszać samemu. Miejsce na widowni zupełnie mi nie przeszkadza, abym wszystko widział i słyszał. - odpowiedział kobiecie, wyraźnie zadowolony z tej propozycji. Z takim zaproszeniem przynajmniej nie będą go o nic podejrzewać, przyszedłby oficjalnie. No dobra, pewnie będą go i tak obserwować, skoro wiadomo, że jest mutantem, ale może nie aż tak uważnie niż gdyby zjawił się bez zaproszenia. - To żaden problem. Dla pani zawsze znajdę wolny czas, o to proszę się nie martwić. - odpowiedział kobiecie z uśmiechem, gdy ta stwierdziła, że zabrała mu wystarczająco dużo czasu. Spotkania przynosiły im obu korzyści, więc nie uważał, że marnuje swój cenny czas na rozmowę z panną Rize. Nie mówiąc już o tym, że z kobietą zawsze przyjemniej się prowadziło interesy. Ostatnie zdanie jego towarzyszki sprawiło, że Berto wręcz rozpromienił się. - Po konferencji. Jestem za. I w takim razie nie zatrzymuję już pani dłużej. Do zobaczenia. - skinął lekko głową, po czym przez intercom polecił jednemu z pracowników odprowadzić pannę Rize do drzwi. Po tym jak jeden z jego poddanych wyprowadził kobietę, Berto od razu zaczął sobie notować wszystko co miał do zrobienia, by o niczym nie zapomnieć. Wyśledzić członków Bractwa, poszpiegować Dooma trochę, wybadanie sytuacji z Sentinelami. Tu trzeba będzie sprawdzić zapewne artykuły w gazetach. Być może Trask nazbyt się nimi chwalił. Dalej sprawdzenie jak się miały roboty na miejscu wybuchu tajnej bazy wojskowej i czy gdzieś wykryto wyjątkowo silną aktywność mutantów. Właściwie to powinni ogólnie z satelit na bieżąco obserwować czy nigdzie żaden mutant nie szykuje się do ataku. Chwilę przyglądał się swoim notatkom sporządzonym na tablecie. Po krótkim namyśle jako punkt pierwszy dopisał jeszcze przesłanie bransolet do ochrony całej rodzinie Guthrie. To byli najbliżsi jego sercu ludzie. W końcu przesłał zadania do swoich nerdzików. Wierzył w nich i wiedział, że dadzą sobie radę. Byli naukowcami z ambicjami i zawsze starali się wykonać wszystkie polecenia. |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Pon Lis 06, 2017 4:28 pm | |
| Po odstawieniu młodzieży do Instytutu Sam zadbał o to, aby większość grupy trafiła do swoich pokojów i odpoczęła, a najbardziej poszkodowaną uczennicę oddał pod opiekę pierwszego napotkanego członka X-Men, któremu krótko wyjaśnił zajście. Nie chciał od razu zostawiać brata, więc jeszcze przez chwilę mu towarzyszył, upewniając się, że wszystko z nim było w porządku, lecz czas uciekał... I w końcu mężczyzna pożegnał się z Jay'em, tłumacząc mu, że musiał pilnie spotkać się z Bobby'm - i to między innymi w sprawie akcji, w której właśnie obaj wzięli udział. Przelot do bazy był nudny, ale przynajmniej stosunkowo krótki. Cannonball znów użył maskowania, dzięki czemu nie musiał martwić się, że ktoś go zobaczy, lecz poza tym i tak trzymał się bardzo wysoko. Po drodze ponownie nawiązał łączność z nerdzikami, aby dowiedzieć się gdzie przebywał Bobby, jednakże po tym krótkim kontakcie skupił się już tylko i wyłącznie na locie. Po dotarciu na miejsce - oraz oczywiście wyłączeniu kamuflażu - blondyn skierował się prosto do biura swojego przyjaciela. Domyślał się, że jego podwładni poinformowali go już, że zaraz będzie miał gościa, ale mimo to na wszelki wypadek najpierw zapukał do jego drzwi, nim je otworzył i zajrzał do środka. Bobby'ego zastał za biurkiem, żadna niespodzianka, pogrążonego w pracy, więc po prostu wkroczył do środka, zamykając za sobą drzwi. - Hej, słyszałem co się stało. Wiadomo już coś więcej? - zapytał od razu, jednocześnie zbliżając się do drugiego mężczyzny, by w następnej chwili osunąć się na jeden z wolnych foteli i przybrać w nim jak najbardziej wygodną pozycję. Nie czuł się może kompletnie wycieńczony, ale mimo wszystko przebył właśnie o własnych siłach sporą odległość, więc odrobina odpoczynku mu się należała... Skoro już mógł sobie na nią pozwolić. Spojrzenie Sama nie opuszczało twarzy jego przyjaciela, gdy czekał na jakieś wyjaśnienia. Z własnymi informacjami - czyli w pewnym sensie z raportem - zamierzał jeszcze chwilę poczekać, żeby na początek mogli zająć się sprawą tej eksplozji. Obie kwestie były ważne, ale mimo wszystko coś być może wymierzonego bezpośrednio w Bobby'ego po prostu miało w oczach Cannonballa priorytet. Poza tym... Wcześniej prosił nerdziki, żeby wspomniały Berto o wydarzeniach spod Nowego Jorku, więc to nie było tak, że mężczyzna w ogóle nie miał o nich pojęcia. W razie czego mógł w każdej chwili zmienić temat i samemu o nie zapytać.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Wto Lis 07, 2017 9:24 pm | |
| Pomyśleć, że kilka godzin temu Berto narzekał w myślach na to, że nic nie robi i powinien się wziąć do roboty. Los okazał się być tak "pomocny", że w jednej chwili zwalił mu masę spraw, którymi powinien się jak najszybciej zająć. Wszystko było równie ważne i pilne. Chociaż nie. Zdecydowanie w tej chwili eksplozje zajęły pierwsze miejsce na liście spraw do ogarnięcia. Chwilę po informacji o wybuchu pod jego firmą dowiedział się, że identyczne ataki odbyły się w kilku innych miejscach na świecie. Co prawda nie mógł w pozostałych miejscach nic zrobić, ale kazał obserwować uważnie poczynania tych państw w celu rozwiązania zagadki kto dokonał zamachu. Był w trakcie przeglądania najnowszych wiadomości na tablecie, gdy dostał wiadomość, że Sam wreszcie ruszył w drogę powrotną i wkrótce tu dotrze. Latynos miał co najmniej kilka, może kilkanaście minut dla siebie. Nie miał zamiaru ich marnować. Wchodził na przeróżne portale informacyjne, przeglądając nagłówki artykułów i jeśli któryś zabrzmiał interesująco to klikał go, by przeczytać całą zawartość. W międzyczasie zerkał na raporty z badań prowadzonych zarówno w Brazylii przy jego firmie, jak i w Valhalli. W końcu usłyszał pukanie do drzwi i nie musiał odrywać wzroku od tabletu, by wiedzieć, że to Samuel wszedł do jego biura. Po prostu wiedział, że to on. Nie wiedział jak. Może to odgłos kroków? A może sposób pukania do drzwi? Mógłby jeszcze strzelać na perfumy, ale te czuł dopiero kiedy blondyn usiadł w pobliskim fotelu. Uniósł wzrok na przyjaciela i lekko pokręcił głową. - Jeszcze nic konkretnego. Poza tym, że w kilku miejscach doszło do identycznych eksplozji. Między innymi w Chinach i Francji. Z lepszych wiadomości- - tu zrobił krótką pauzę, podjeżdżając swoim fotelem na kółkach bliżej mężczyzny - Być może wiemy, z czym mieliście do czynienia w Valhalli. - podsunął mu pod nos swój tablet, pokazując jakieś wykresy, jednym ramieniem opierając się o podłokietnik fotela blondyna - Wahania energii w Valhalli są niemal identyczne jak te, które występowały przy tajnej bazie wojskowej. Byłej bazie, bo dzisiaj została wysadzona w powietrze. Nie muszę chyba dodawać, że przeprowadzano w niej jakieś eksperymenty? Chyba ich eksperyment wymknął im się spod kontroli. - zmarszczył lekko brwi. Bardzo mu się nie podobały te wyniki, bo wychodziło na to, że rząd eksperymentował na młodych mutantach. Bardzo młodych. Niszczyli dzieciom życie. Będzie musiał sprawdzić czy nie ma więcej takich baz. Trzeba coś z tym zrobić. - Powiedz mi jak to jest, że jak tylko spuszczę cię z oka na chwilę to ładujesz się w kłopoty? - zapytał, unosząc spojrzenie na twarz Samuela, ich twarze dzieliło teraz ledwie kilkanaście centymetrów. Zmarszczył lekko brwi. Nie ważne jak długo trzymał Sama obok siebie, w bazie, najlepiej w swoim biurze. Wystarczyło rozdzielić ich na minutę i Guthrie już pakował się w problemy. |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Sro Lis 08, 2017 9:51 pm | |
| Sam słuchał uważnie i z zainteresowaniem opowieści przyjaciela, na bieżąco układając sobie w głowie wszystkie te nowe informacje. Kiedy Bobby podjechał bliżej, a potem podsunął mu tablet, blondyn od razu nachylił się ku niemu i zerknął na ekran urządzenia, potrzebując tylko krótkiej chwili, żeby rozeznać się w tym, na co patrzył. Żaden był z niego naukowiec, ale przebywał z nimi często i przy okazji liznął trochę wiedzy i umiejętności... A zrozumienie tych wykresów okazało się nie być aż tak trudne. Z drugiej strony być może zostały przygotowane w taki sposób, aby pojął je ktoś bez należytego doświadczenia... Choć każda kolejna eksplozja oznaczała więcej ofiar, Cannonball nie był w stanie powstrzymać nagłego uczucia ulgi, a następnie jeszcze potężniejszego ukłucia wyrzutów sumienia. Oczywiście, że chciałby zapobiec ludzkiej krzywdzie, ale po prostu więcej ataków na całym świecie oznaczało, że najwyraźniej Bobby nie był jednak ich bezpośrednim celem... A dobro rodziny i bezpieczeństwo - do której Latynos bez wątpienia się zaliczał, nawet jeżeli nie poprzez więzy krwi - mimo wszystko stanowiło dla niego priorytet. Ważne jednak, że zgodnie z jego przewidywaniami Berto sam przeszedł do tematu Valhalli, a blondyn bez wahania pozwolił mu kontrolować przebieg dyskusji, instynktownie się do niego dostosowując. Powoli pokiwał głową, kiedy przyjaciel mówił o wysadzonej tajnej bazie, a kąciki jego ust skierowały się w dół... Eksperymenty mogły wyjaśniać agresję mutantki i choć Sam wolałby, aby było inaczej, to niestety nie mógł powiedzieć, że takie postępowanie wojskowych stanowiło dla niego jakąkolwiek niespodziankę. Ludzie potrafili robić straszne rzeczy, w tym nawet dzieciom. Z tego wszystkiego Sam podniósł wzrok dopiero w momencie, gdy Bobby zadał mu pytanie... I od razu spojrzał mu prosto w oczy, teraz znajdujące się już tak blisko. Mężczyzna nie czuł się z tym niekomfortowo. Przez ostatnie dziesięć lat tak się ze sobą zżyli, że Berto nie mógłby już zrobić wiele, aby naprawdę go skrępować. W końcu byli dla siebie praktycznie jak bracia... Albo nawet bliżsi. Mimo tych złych wiadomości blondyn znalazł w sobie jeszcze energię, żeby się uśmiechnąć, choć pewnie trochę blado. - Zasugerowałbym założenie mi chipa, ale jestem prawie pewien, że już gdzieś jakiegoś noszę... Więc chyba po prostu musisz przestać spuszczać mnie z oka? - odparł. Wbrew pozorom to pierwsze zdanie nie miało na celu wytknięcia Bobby'emu czegokolwiek, a już na pewno nie żadnych podejrzeń. Odnosiło się raczej do tego, że nerdziki najprawdopodobniej stale monitorowały położenie Cannonballa, skoro były w stanie łączyć się z jego komunikatorem... I możliwe, że z resztą używanego przez niego sprzętu również. Nie przeszkadzało mu to. Przynajmniej wiedział, że w razie czego mogły mu szybko podesłać wsparcie. - Jakie mamy teraz plany? - spytał następnie, już trzeźwiej i poważniej, bo w końcu tego wymagała od nich sytuacja. Nie był pewien co w ogóle mogli zrobić, pomijając czekanie na wyniki badań naukowców A.I.M. Tak naprawdę bez nich nie posiadali chyba zbyt wielu punktów zaczepienia.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Sob Lis 11, 2017 3:10 pm | |
| Rozmawianie na temat eksplozji nie należało do przyjemnych. Niestety pewne sprawy trzeba było omówić. Podobnie jak Valhallę. Im szybciej tym lepiej. Mieć to z głowy. Podzielić się z Samuelem informacjami żeby oboje mieli podobny wgląd na najważniejsze sprawy. W końcu co dwie głowy to nie jedna. Razem zawsze mogli wymyślić lepszy plan działania. Zresztą zawsze działali razem. Bobby nie potrafiłby trzymać go całkiem z dala od spraw, potrzebował blondyna. Berto również się lekko uśmiechnął na wspomnienie o chipie. Wolną rękę zbliżył do Sama, by palcem dźgnąć go w klatkę piersiową. Dokładniej jej lewą stronę. - Chip nie brzmi tak źle choć i tak już masz GPSa w kombinezonie. Myślisz, że skąd nasi naukowcy wiedzą zawsze, gdzie cię szukać? Gorzej jak nie masz na sobie kombinezonu - mężczyzna wydał z siebie ciche "hmm", przechylając lekko głowę. - Pomyślę nad chipem podskórnym. Albo smyczą. - ostatnie dwa słowa zostały zakończone nieco szerszym uśmiechem ze strony Latynosa. Nie był w stanie cały czas być obok Cannonballa choć bardzo by chciał. Fakt, że jego było dużo łatwiej zranić niż Samuela niczego nie zmieniał. I tak będzie się martwił o niego bardziej niż o siebie. Niestety pytanie przyjaciela sprawiło, że znowu musiał spoważnieć. Wyprostował się w swoim fotelu, zostawiając tablet na jego kolanach z otwartą listą spraw do załatwienia, którą zrobił kilkanaście minut temu. Dzięki temu Samuel mógł w pełni się zapoznać z tym, o czym się dowiedział Latynos. - Jeszcze dzisiaj rano myślałem o tym, że wypada w końcu ruszyć tyłek, a nie tylko się przyglądam wszystkiemu. I teraz proszę, nie wiem w co wsadzić ręce najpierw. Przynajmniej załatwiłem najważniejszą sprawę. Wysłałem bransolety na farmę. Wyników z eksplozji jeszcze nie ma, więc tu możemy tylko czekać. Sprawdzamy obecne położenie różnych mutantów. Zapewne to również zajmie trochę czasu. Wyniki z Valhalli chyba prześlę do panny Rize. Ona mnie poinformowała o wybuchu bazy. - spojrzał w stronę Samuela, a na jego twarzy pojawił się ten typowy uśmiech, oznaczający pewność siebie i swoich przekonań. - Znowu mnie odwiedziła. Niby porozmawiać o sprawach państwowych, a na koniec sama zaproponowała spotkanie w mniej oficjalnych warunkach. - uśmiech się poszerzył. Tak, właśnie oznajmił Cannnballowi, że umówił się na randkę. Kiedy już wszystko się uspokoi. Coś co mogło sprawić, że tym chętniej brał się do roboty i rozwiązywania problemów. Na końcu czekał go przyjemny dzień spędzony w towarzystwie pięknej kobiety. |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Sob Lis 11, 2017 4:24 pm | |
| Sam nawet nie powiódł wzrokiem za palcem Bobby'ego, gdy ten zdecydował się szturchnąć nim jego klatkę piersiową. W dalszym ciągu patrzył prosto na twarz przyjaciela, choć oczywiście tak czy siak zobaczył ten gest - i przede wszystkim go wyczuł. Długie lata temu przyzwyczaił się do częstego nawiązywania przez Berto kontaktu fizycznego i już prawie w ogóle nie zwracał na to uwagi... Choć na początku był o wiele bardziej nieśmiały. Bobby potwierdził jego podejrzenia odnośnie namierzania, lecz blondyn nie czuł tak naprawdę potrzeby komentowania tej kwestii... Przynajmniej do momentu, gdy jego przyjaciel zaczął rozwodzić się nad chipem podskórnym lub smyczą. Wówczas obie brwi Sama podjechały już w górę, nawet jeżeli na jego ustach w dalszym ciągu utrzymywał się lekki uśmiech. Jego spojrzenie zdawało się teraz mówić - naprawdę, Bobby? Nie brał tego wszystkiego na poważnie, dlatego mógł po prostu pozostać przy tej niemej reakcji... Nawet jeżeli miał okropną ochotę wspomnieć, że w przypadku smyczy to pewnie Berto zostałby pociągnięty za nim - a nie on zatrzymany. Kiedy Latynos trochę się odsunął, Cannonball już całkiem przejął jego tablet, szybko łapiąc tę niewypowiedzianą sugestię, aby go przejrzeć. Jego wzrok znów skupił się na ekranie urządzenia, lecz w tym samym czasie uważnie słuchał relacji przyjaciela, bo to mówiło mu równie wiele. Informacja o wysłaniu bransolet do reszty rodziny sprawiła, że w klatce piersiowej mężczyzny od razu zelżał uścisk, z którego istnienia do tej pory nawet nie zdawał sobie do końca sprawy. Na jakiś czas byli bezpieczni... Ale co stanie się wtedy, gdy powstaną skuteczniejsze mechanizmy wyszukiwania mutantów? Ta myśl nie dawała mu spokoju. Sam już rozważał na co powinien na głos zwrócić uwagę lub co zaproponować, kiedy Berto zszedł na temat Rize... Oraz ich, najwyraźniej, zaplanowanego spotkania. Blondyn aż oderwał spojrzenie od urządzenia w swoich rękach, żeby zerknąć na Bobby'ego ze zmarszczonym czołem, a jego zaskoczenie szybko przerodziło się w ostrożność. Ani trochę nie podobała mu się ta wizja. - I... Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - spytał powoli, w duchu rozważając jeszcze swoje argumenty, żeby być w stanie logicznie wyjaśnić źródło swojego niepokoju. Złe przeczucie to jedno, ale mężczyzna wiedział też, że posiadał prawdziwe powody do wątpliwości... Z których najmniej poważnym był ten, że podejrzewał całkiem sporą różnicę wieku. Nie wiedział ile lat miała ta kobieta, ale zajmowała wysokie stanowisko, więc praktycznie na pewno już jakiś czas temu przekroczyła trzydziestkę. - Sama do ciebie przychodzi, za każdym razem czegoś chce. Nie sądzisz, że coś kombinuje? Albo cię wykorzystuje? - zasugerował zaraz potem, bo to głównie z tym wiązały się jego obawy... Nawet jeżeli wiedział, że Bobby potrafił sobie radzić i odpowiadać ludziom dokładnie tym samym. Mimo to politykom nie można było do końca ufać i Sam nie czuł się dobrze z myślą, że ktoś żerował na jego przyjacielu.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Nie Lis 12, 2017 4:22 pm | |
| Berto wyrósł w kulturze, gdzie kontakt fizyczny był czymś normalnym i wręcz dobrze widzianym. Poklepanie po ramieniu, przytulenie i poczęstowanie buziakiem w policzek na powitanie. Długo musiał się uczyć, że w Stanach to tak nie działa. Mimo to wobec przyjaciół nigdy nie był w stanie pozbyć się tych odruchów. Sam musiał zaakceptować jego zachowanie i kulturę. Nie miał wyboru. Chyba, że by przestał być jego przyjacielem. W co Latynos nie wierzył. Nie wyobrażał sobie, że blondyn miałby nagle zniknąć z jego życia. Kiedy Cannonball uniósł brwi do góry na słowa o chipie i smyczy, Bobby jedynie uśmiechnął się nieco szerzej. No, może ze smyczą żartował, ale taki chip wydawał mu się świetnym rozwiązaniem. Przynajmniej miałby cały czas chłopaka na oku i w razie potrzeby mógłby się szybko znaleźć tam, gdzie on. Ewentualnie można było zamontować gps w jego telefonie, to też była dobra opcja. Kiedyś przysiądzie do tego i zastanowi się dokładniej. - Randka z piękną kobietą to zawsze dobry pomysł. - odparł bez wahania na pytanie Samuela. Nie rozumiał skąd mu się to wzięło. Jakby blondyn sam nigdy nie chodził na randki. Na randki ze starszymi od siebie. Och, Berto doskonale pamiętał wszystkie dziewczyny przyjaciela. Sam miał z nimi dalsze lub bliższe... Stosunki. Dopóki kobieta była piękna, wiek nie miał dla niego żadnego znaczenia. Poza tym Rize była nadal młoda, nie osiągnęła jeszcze nawet wieku średniego. - To działa w obie strony, mój drogi przyjacielu. Poza tym ja dostaję od niej więcej informacji niż ona ode mnie. To dzięki niej mamy bransolety, wiemy tyle o Sentinelach i wybuchu bazy wojskowej. Bez jej informacji błądzilibyśmy po omacku. Wiedzielibyśmy dużo mniej. Nawet załatwiłem sobie zaproszenie na całą tą konferencję jako właściciel wielkiej, ważnej firmy. - wytłumaczył Guthriemu spokojnie. Nie chciał dyskutować na temat tego czy Rize nie knuła czegoś przeciwko niemu. Może i chciała go wykorzystać, kto wie. Ich spotkania i tak były tajne. Wymieniali się informacjami, których nie powinni praktycznie nikomu zdradzać. Może i ładował się w kłopoty, ale to u niego było normalne. Nie pierwszy raz podejmowałby złe decyzje. - Też powinieneś iść na randkę z kimś. Obaj zasługujemy na odrobinę przyjemności między jedną, a drugą pracą. - zwrócił się wreszcie do przyjaciela, klepiąc go lekko po ramieniu. Mając Sama po swojej prawej, Roberto odchylił się w lewą stronę, opierając łokieć na bocznym oparciu fotela i przyglądając się mężczyźnie. Po prawdzie sam by chętnie zaprosił blondyna na randkę, ale byłoby to co najmniej dziwne. Przynajmniej zapewne z punktu widzenia Cannonballa. Pozostawało mu więc umawianie się z kobietami. To musiało mu wystarczyć. Chociaż... Ciekaw był jak jego przyjaciel by zareagował, gdyby się umówił z jakimś chłopakiem na randkę. Zacząłby się nim brzydzić? Okrzyczałby go za ukrywanie czegoś takiego w tajemnicy? Nie pozwalałby się więcej dotykać, bojąc się, że kryje się za tym jakiś ukryty motyw? To ostatnie, czego Bobby by chciał. Zostać przymuszonym do zdystansowania się wobec niego. Zdecydowanie wolałby żeby zadziało to w drugą stronę. Żeby wzbudziło zazdrość. Nawet jeśli niewytłumaczalną i niezrozumiałą dla samego blondyna. Och, Latynos wtedy by mu pomógł z tą zazdrością. Chętnie by obiecał, że nikt między nimi nie stanie. Jego wzrok w pewnym momencie zrobił się nieco pusty i wyglądał na nieobecnego duchem, dając się ponieść swojej wyobraźni. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Biuro Roberto | |
| |
| | | | Biuro Roberto | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |