|
| Nora Hooda | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
The Hood
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Nora Hooda Czw Paź 13, 2016 8:16 pm | |
| ~**~ Czy to miejsce nazwanie być norą? Jeśli przyjrzymy się dokładniej to można bardziej określić to jak zwykłe miejsce w którym się śpi. Ale dla Parkera Robbinsa jest to miejsce w którym oprócz tego, że śpi to załatwia też interesy. Nie wygląda to na jakieś biuro, lecz po prostu ma wymuszać na kimś presję. Czasami takie pomieszczenie ma też swój klimat. |
| | | The Hood
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Czw Paź 13, 2016 10:14 pm | |
| - Mówię ci, Cynthia, że dzisiaj nie uda nam się zrobić tego napadu. Za dużo ich w tym cholernym budynku. Powinniśmy spróbować zrobić to dopiero za tydzień. Moja wtyka mówi mi, że wtedy mają reset systemów ochronnych i na około dwie godziny nikt nie będzie miał dostępu do kamer, bo nowe zabezpieczenia właśnie przez tyle będą się wgrywać. - Gruby, męski głos zaintonował każdy z wyrazów z tonem, cóż, lekkiego poskromienia chęci zarobku zamaskowanej w ciemny full-mask kobiety. Ta zaś stała przy oknie, patrząc się na kapiący za oknem deszcz. Jej oczy skupione były na pomykających w dół kroplach deszczu. Trzymała swoje dłonie skrzyżowane na biuście, aż w końcu odsunęła się od okna i spojrzała w oczy łysego mężczyzny - Zdaję sobie z tego sprawę... Ale... Boże, Clyde. To wszystko mnie przytłacza. Odkąd go nie ma, czuję jak powoli tracę kontrolę nad tym miejscem. On wiedział co robić. A ja... - Dłonie kobiety zaczęły drżeć, ale nie dawała po sobie niczego poznać. Nadal po prostu przyglądała się mężczyźnie. Za to ten nazwany przez nią "Clydem" wstał z fotela i położył na jej ramieniu swoją rękę. - Wiem. Ale masz mnie. Pomagam wam, bo wiem, że nie tylko ty mnie potrzebujesz, ale i Parker. Zaufaj mi. Poradzimy sobie. Musimy. - Jego usta z wąskiej kreski rozszerzyły i ułożyły się w półksiężyc, a potem zdejmując rękę oparł się o biurko. - Tak, masz rację. Poradzimy sobie... Ale wiesz... - Ich rozmowę przerwało pukanie. Po krótkim odczekaniu wszedł do pomieszczenia jeden ze zbirów, który stanął tylko i powiedział szybko. - Cynthia, musisz to zobaczyć. On wrócił. Hood wrócił. - I zostawiając otwarte drzwi po prostu poszedł. Cynthia zamarła na chwilę i ruszyła szybkim krokiem do drzwi. A gdy tylko stanęła, cóż... totalnie nie wiedziała co powiedzieć, czy się ruszyć czy nie. Widziała na dole JEGO. Całego i żywego. No, może tak było dla zwykłych, niebliskich Hoodowi ludzi, ale tylko ona jedyna wiedziała, że cierpi. Poznawała wszystkie jego gesty i wyrazy twarzy. Zbyt dużo czasu ze sobą spędzali. - Cześć. - Parker wydał z siebie proste, normalne powitanie. Jak gdyby ten czas spędzony w Raft był tylko zaledwie zwykłym, krótkim weekendem. A nie zdawał sobie sprawy jak czuła się Cynthia. - Tylko "cześć" masz mi do powiedzenia? Tylko tyle? Właź do środka... Już! - Wycedziła przez zęby, a następnie schowała się za drzwiami drugiego pomieszczenia. Cóż, Parker musiał to zrobić tak czy siak. Konfrontacja z tą kobietą była na tyle groźna, że była przecież drugą po Masque kobietą w walkach. Z bólem czoła, Parker wchodził powoli po schodach, trzymając się barierki i siłując się z samym ze sobą, aby nie wydawać jęków. Było to trudne, ale dopiero za zamknięciem drzwi wydał z siebie głośne westchnięcie. - No, Parker. - Odezwała się po chwili Cynthia. - Co się z tobą dzieje. Widzę, że wyglądasz jakbyś zaraz miał nam tutaj paść. - Chłód w głosie kobiety był słyszalny. Była zarówno wściekła na mężczyznę, ale także i uradowana, że wrócił. Parker usiadł wygodnie na łóżku i patrząc się w sufit odezwał się do swojego przyjaciela. - Clyde, idź po Cole'a. Niech prześwietli mnie swoim wzrokiem. A potem przynieście jakieś silne przeciwbólowe, bo to boli tak kurewsko, że nie wytrzymam chyba ani chwili dłużej. - Błądząc oczami po suficie usłyszał tylko kroki wychodzącego kolegi i nie odzywając się w ogóle do Cynthii, czekał tylko na przyjście jednego ze swoich ludzi. I w końcu usłyszał ich wszystkich. - Cole, wiesz co masz robić. - po czym zamykając oczy, Parker już tylko myślał o czymś miłym, czymś mogącym go uspokoić. Za to osoba przez niego wezwana skupiła się przez chwilę, aż w końcu stając przy Hoodzie sprawiła, że jej oczy zaświeciły się jasnym światłem. Światło rozchodziło się od stóp do głowy, a Cole momentalnie stanął wzrokiem nad czołem swojego szefa. - Masz czip w swojej głowie. Myślę, że da się to usunąć. Nie wygląda na aktywny, ale... Jakiś taki przypalony. Zaraz zawołamy dwóch kolejnych chłopaków, żeby ciebie trzymali. Wyciągnie z ciebie to gówno i będziesz wolny. Ale będziesz musiał lecieć na dropsach przez minimum kilka dni. To coś powoduje, że pewnie tracisz jakieś wspomnienia, ale nie wnikam jakie. Odpowiada za wspomnienia krótkotrwałe. Twoje ostatnie z pewnym miejscem czy coś.. Znikną. sk*** załatwiły ciebie, ale nie martw się, pewnie da się to odpracować. Dobra, zawołajcie jakichś mięśniaków, zaraz zaczynamy. Przynieście jeszcze pigułki, bo inaczej to nam będzie wył tutaj cholernie z bólu i będzie gówno, a nie robota. - Cole wydawał polecenia bardzo stanowczym głosem, a jak na doświadczonego byłego lekarza przystało, musiał swoją robotę wykonać perfekcyjnie. Za moment pojawiło się dwóch bandytów Hooda, którzy chwycili go kolejno jeden za górną partię ciała, zaś drugi za nogi. Lekarz dał do połknięcia Parkerowi dwie tabletki przeciwbólowe naraz. Gdy tylko zostały one popite przez niego przystawioną do ust wodą, zabieg zaczął się.
Cole wyjął paczkę skalpeli, które nasączył alkoholem i pogrzał swoją zapalniczką. Zdezynfekowane narzędzie przyłożył do czoła Parkera w miejscu w którym znajdował się zniszczony czip. Przyłożył go mocniej do skóry i zaczął nacinać jedną prostą krechę, a w miejscu nacięcia zaraz zaczęła wychodzić na wierzch ciemnoczerwona ciecz. Hood po raz pierwszy wydarł się, lecz został stłumiony przez dłoń Cynthii. Medyk nacinał dalej, aż w końcu skończył. Teraz było co raz ciężej. Trzeba było wyciągnąć czip tak delikatnie, aby nie dokonał większych obrażeń w skórze Robbinsa. Cole skupił teraz całą swoją uwagę na chwyceniu zdezynfekowanych obcęgów. Gdy tylko przybliżył się z nimi do czipu, Parker wrzasnął po raz kolejny, dysząc w rękę kobiety. Mężczyzna odpowiedzialny za zabieg musiał wyciągać obce ciało powoli, żeby mięso skóry nie zostało nadszarpnięte. Powoli wyciągany czip sprawiał co raz więcej bólu Hoodowi, a gdy ten wiercił się, zbiry przyciskały jego części ciała mocniej do materaca łoża. Cynthia jednak nadal trzymała nerwy na wodzy i blokowała jego usta. Cole tamował krew wacikami, aż w końcu cała reszta niepożądanego elementu odstąpiła od czoła Hooda. Teraz pozostawało już tylko zaszyć ranę. Medyk wyjął nić chirurgiczną, nałożył ją na igłę i zaczął zszywać z dokładnością miejsce w którym znajdowało się rozcięcie już bez czipu. Gdy już skończył, zębem odciął nić od igły zębem. - Będziesz żył, Hood, będziesz żył. Tylko musisz teraz uważać na siebie. Nie wiadomo co może się wydarzyć. Nie każdy organizm jest taki sam. Sam rozumiesz. Teraz wypoczywaj. - Po czym zbierając swoje pomoce w "operacji", odszedł wraz z innymi ludźmi Robbinsa. W sali pozostała już tylko kobieta, która masowała prawą rękę swojego bliskiego kolegi oraz jego kumpel, Clyde. - Zostawię was samych. Zorganizuje wartę. Co godzinę tutaj i za drzwiami będzie stało dwóch naszych. Musi być bezpieczny. Na razie, C. I trzymaj się, Parker. - Ostatnie zdanie powiedział już do śpiącego z wycieńczenia mężczyzny. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Pią Paź 14, 2016 10:22 pm | |
| Zaczęło się dość nietypowo - a mianowicie od obniżenia temperatury w budynku oraz tuż przy nim, prędko i wyczuwalnie, choć jednak nie w każdym punkcie po równo. Wyraźnie zimniejsze obszary pokrywały się z miejscami, w których znajdowały się wszelkiej maści kamery, czujniki, rejestratory dźwięku albo ruchu i tym podobne urządzenia. Tak nagła zmiana warunków łatwo je unieszkodliwiła - poprzez doprowadzenie do awarii. Technologia wyłączona z gry. Oczywiście coś takiego nie mogło pozostać niezauważone przez element ludzki, a przynajmniej nie na długo... Lecz nikt nie miał za bardzo czasu, aby zareagować, gdyż dosłownie kilka sekund później obecne w budowli istoty rozumne jak jeden mąż zamarły w bezruchu... Wszystkie - z jednym wyjątkiem. Robbinsa nie dotknął ten nienaturalny paraliż, choć czuwającą przy nim kobietę już tak. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała, więc najwyraźniej funkcje niezbędne do życia nie zamarły, za to zdolność poruszania się, obserwowania otoczenia czy myślenia - owszem. Niedługo potem natomiast otworzyły się drzwi pomieszczenia, w którym przebywał Hood... I do środka wkroczył młody mężczyzna o jasnych, nieco przydługich włosach i odziany w elegancki, czarny garnitur. Przez ostatnie miesiące Loki bardzo przyłożył się do zbadania między innymi poziomu zaawansowania technologii Midgardu. Wiedział już na przykład, że zwykła niewidzialność wciąż mogła zostać wykryta przez urządzenia wyłapujące sygnaturę cieplną... A to oznaczało, że dla bezpieczeństwa wolał wykorzystać jednocześnie kilka różnych swoich umiejętności. Pod budynek przybył w kamuflażu, potem uszkodził maszyny, zatrzymał ludzi - a już w środku zniknął, by pojawić się dopiero przed wejściem do ostatniego pokoju. Zdawał sobie sprawę z tego, że po fakcie Ziemianie zorientują się, iż coś się właśnie stało... Ale tak naprawdę co z tego? On będzie już wtedy daleko i niczego mu nie udowodnią. Życie znów zaczynało się robić ciekawe. Trickster czuł się dobrze z tym, że mógł nie tylko śledzić bieżące wydarzenia, ale i brać w nich udział - i to w swój ulubiony sposób, a więc stojąc z boku i wtrącając się po to, aby subtelnie namieszać. Spotkania młodych, zbuntowanych bohaterów, problemy w S.H.I.E.L.D. i agenci, którym nie podobało się postępowanie agencji... Muzyka dla jego uszu, nektar dla jego duszy. No i bywało zabawnie. W związku z powyższym Loki uznał, że najwyższy czas, aby podejrzał jeden ze swoich wcześniejszych pomysłów... Właściwie to wręcz zachciankę, z którą co prawda nie wiązał większych nadziei, ale uważał, że każda forma burzenia porządku - nawet na małą skalę - wyjdzie ostatecznie na dobre. Przynajmniej bohaterowie mieli co robić i nie tracili pracy. W pewnym sensie powinni być mu nawet wdzięczni. Tak czy siak, to właśnie dlatego Trickster oderwał się od zgłębiania ziemskiej popkultury - a był na etapie poznawania fascynującej twórczości niejakiego Disney'a oraz idei istnienia trolli internetowych - i pofatygował się do Hooda. Znalezienie go nie należało do najtrudniejszych zadań, gdy miał z nim już wcześniej do czynienia i mógł po prostu odszukać go telepatycznie. -Uroczy wystrój wnętrz- skomentował teraz, jednocześnie zamykając za sobą drzwi i zachowując się mniej więcej tak, jak gdyby był u siebie. Z tym akurat nigdy nie miał żadnego problemu, taka postawa przychodziła mu naturalnie.
|
| | | The Hood
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Pią Paź 14, 2016 10:54 pm | |
| Oddech Hooda po zabiegu przeprowadzonym przez byłego doktora Cole'a uspokoił się, jednak nadal w głowie crimelord'a tkwił ból, a wraz z nim przedziwne uczucie. Jak gdyby jakaś cząstka jego pamięci została wymazana gumką do ścierania. Niby wszystko było jak przedtem, ale wciąż gdzieś to pytanie jest. O czym nie pamiętam, może o czymś zapomniałem. A w sumie chrzanić to, co mi po tym. Przy mężczyźnie nadal siedziała Cynthia, która gładząc ciało swojego kochanka, myślała tylko o szybkim wyjściu z koszmarnego stanu. Hood nie patrzył się na nią od momentu położenia się na łóżku, zabiegu oraz opuszczenia miejsca przez Clyde'a. Choć wiedział, że tu jest to wydawało mu się, że po prostu zniknęła. Pozostawał tylko sam ze sobą. Aż w końcu zaczęła dziać się kolejna dziwna rzecz. Już nie chodziło tutaj o żaden ból dający o sobie znać w miejscu, gdzie był czip. To bardziej otoczenie zmieniało się. Nagle Parker zaczął odczuwać momentami zimno, a całe jego ciało pokryło się gęsią skórką. Miejsca takie jak na przykład sutki mężczyzny zaczęły stawać się sztywniejsze. Kobieta, która czuwała nad nim zamarła, ale widoczne było to, że funkcje życiowe nadal w niej występowały. Po prostu zamieniła się w żywy posąg. Czy były to po prostu zwykłe gierki, których głównym bohaterem stał się złodziej i przywódca gangu Parker Robbins, a może działały tutaj siły o których on nie miał pojęcia. Z jego ust buchnęła ciepła para z powodu obniżonej temperatury. Zerkając kątem oka widział też jak z ust Cynthii uchodził ten sam efekt parowania. Czyli nie zdawało mu się. Dobrze, że chociaż tyle. I wtedy usłyszał głos. Z początku nie rozpoznawał go, ale wraz z kolejnymi minutami rozmyślania kto to mógł być, Parker połknął głośno ślinę. Ta maniera w głosie i sposób bycia typowego gościa, który mógł manipulować ludźmi i nie tylko. Niby było to samo co w przypadku jego samego, ale ON... On był wyższym poziomem. Poziomem samego BOGA. Aż w końcu Parker zdał się na uniesienie swojej głowy własnymi siłami i oparcie jej o barierkę łóżka. Widział go. Oczywiście nie wyglądał on jak wtedy, gdy mógł ujrzeć go po raz pierwszy, ale cholera. To na pewno musiał być on, skoro wszyscy zamarli jak gdyby zostali zamrożeni. - Trickster. - Wypowiedział pojedyncze słowo, robiąc pauzę na dokładne obejrzenie jego postury. - Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek ciebie ujrzę. Chociaż w obecnej sytuacji w jakiej się znajduje to bardziej... Cud, że wręcz na moją myśl się tutaj pojawiłeś. Ale z grzeczności zapytam - Co ciebie tutaj do mnie sprowadza, przyjacielu? - I dalej patrząc na niego, uśmiechnął się na tyle, na ile mógł sobie pozwolić. - Wybacz, że nie goszczę cię ani winem... Ani nawet chlebem jak przystało na dobrego gospodarza. Jednak cóż... Sam widzisz w jakim jestem stanie. - Zamilknął, czekając aż jego stary "przyjaciel" ponownie otworzy swoje usta. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Nie Paź 16, 2016 12:08 am | |
| Prawda była taka, że Loki nieszczególnie przejmował się obecną, nazwijmy to, niedyspozycją swojego drobnego projektu. Nie próbował nawet udawać, że było inaczej - bo choć potrafiłby to bezbłędnie odegrać, gdyby chciał lub musiał, to jednak w tym wypadku obaj doskonale rozumieli, że ich układ nie zawierał w sobie współczucia - nawet jeśli był przez Ziemianina nazywany przyjacielem. Udawanie nie miałoby sensu i nawet nie dostarczyłoby magowi żadnej rozrywki. Mimo to Trickster uważnie słuchał słów Hooda, chociażby z tego tylko względu, że każda informacja mogła się kiedyś okazać przydatna. Głęboko wierzył w powiedzenie, że wiedza to potęga... Przynajmniej wówczas, gdy potrafiło się ją jeszcze odpowiednio wykorzystać - a na tym znał się jak nikt inny. Z drugiej strony nie życzył sobie oczywiście wydać się zbyt zainteresowany, w związku z czym w trakcie wypowiedzi Midgardczyka przespacerował się środkiem pokoju w stronę okna, po drodze zerkając jeszcze krótko na unieruchomioną kobietę. Zdawał się dzielić swoją uwagę pomiędzy słowa Hooda i kolejne elementy pomieszczenia... Których, zgoda, nie było za wiele. Zatrzymał się dopiero wyglądając przez szybę, ustawiony bokiem do swojego rozmówcy i z ramionami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. -Można powiedzieć, że w pewnym sensie właśnie to mnie tutaj przywiodło. Nie mogłem nie zauważyć, że ostatnimi czasy spadła twoja aktywność... I muszę przyznać, że zaintrygowały mnie powody takiego stanu rzeczy- wyjaśnił gładko, choć szczerze mówiąc początkowo nawet nad tym wszystkim nie myślał. Prawda była taka, że praktycznie zapomniał o istnieniu Hooda; miał zwyczajnie dość na głowie, aby na dłuższy czas zostawić go samemu sobie. Rzecz jasna gdzieś tam w jego pamięci tkwiły szczegóły ich pierwszego spotkania, ale całość zeszła po prostu na dalszy plan... Bo najpierw musiał opuścić Asgard, potem urządzić się w Midgardzie, ominąć nadzór Thora, znaleźć sobie znośne zajęcia... I tak dalej. Dużo roboty. -Sądziłem, że moja peleryna wystarczająco ułatwi ci zadanie, abyś nie pozwolił się zbyt łatwo dopaść- dodał jeszcze, jednocześnie rzucając krótko okiem ku Hoodowi i unosząc brew. Jego słowa stanowiły coś w rodzaju przynęty. Nie spytał wprost, ale zasugerował temat... I zakładał, że rozmówca sam zaoferuje mu to, co chciał wiedzieć. To była jego stała metoda wyciągania informacji i jak do tej pory świetnie się sprawdzała... W większości przypadków. Co się zaś tyczyło peleryny, to Loki doskonale rozumiał, że nałożone na nią zaklęcia nie dawały wielkiej mocy - tyle że nie miały tego robić. Była przydatna, pozwalała działać z ukrycia... Nadawała się na dyskretne akcje, ale wymagała od użytkownika pewnej dozy subtelności. Nie została przeznaczona do walki z czołowymi bohaterami Midgardu, do prób przejęcia kontroli nad światem i tak dalej. Pasowała do akcji na mniejszą skalę, przy których natknąć się można było na policję czy przeciętnych vigilante. Trickster sądził, że długoletni kłamca przyjmie właśnie taką strategię i nie sprowadzi na siebie zainteresowania zbyt silnych przeciwników.
|
| | | The Hood
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Nie Paź 16, 2016 1:56 pm | |
| Co raz dłuższa obecność mężczyzny w pomieszczenie w którym znajdował się Hood, powodowała co raz bardziej nieciekawe odczucia w jego wnętrzu. Można było to nazwać to nawet strachem. Głębokim strachem rozchodzącym się od brzucha w postaci skręcania się, do samego Jabłka Adama, które "krztusiło" mowę złodzieja. Czy wypadałoby udawać przed nim samym? Skoro i tak dowie się w ten czy inny sposób. W końcu był manipulantem, zdolnym do wszystkiego. Gorsze było jednak to, że trickster pozwalał skłamać Hoodowi. Nie mówił do niego "nie kłam przede mną, bo i tak się dowiem". Pozostawiał kwestię wyboru, ale uczulał też go, że jednak za każdą decyzją kryje się efekt jej podjęcia. Parker westchnął, a świst z jego ust nie szedł jednym ciągiem, co najmniej dwa razy stał się nierówny. Nie chciał dawać mu także za dużo informacji, w końcu... Czy on musiał wiedzieć więcej. Wystarczy zapytać. Czy ja się boję? I czemu moje ciało zaczęło się tak trząść na jego widok. Boże, chyba naprawdę się boję. A była to tylko kolejna myśl. Kiedy jemu wydawało się, że mijają godziny na jego odpowiedź, to tak naprawdę rzeczywistości mogły upływać zaledwie sekundy czy minuty. - Tak.. Ja... Też tak sądziłem. Że... Że... - Znowu zakłopotał się, patrząc w jego plecy, a następnie w prawy profil jego twarzy, pozostając wzrokiem na trochę dłużej. Cała jego postawa powodowała w Robbinsie, że nie wiedział jak dokładnie ułożyć słowa. Po prostu zamiast oddychać powietrzem, on czuł jakby dławił się strachem. Ale w końcu musiał. Po co było to ukrywać. - Dobrze wiesz, co się ze mną stało. Jeśli nie czytałeś gazet od deski do deski to musiałeś przeczytać. "Kolejny świetny wyczyn godny Boga. Ponownie dobro wygrało". A prawda była taka, że po prostu przerwano mi robotę. Złapali mnie. I posadzili do Raftu. Długo posiedziałem. Ale później wypuścili mnie... Bo... Bo... - I tutaj Parker zablokował się. W końcu jakby zaczęło mu świtać w głowie. Jakby odłamana część pamięci ponownie była wbijana w jego głowę i przetwarzała się. - ...Bo wzięli mnie oni. Thunderbolts. Jakaś rządowa organizacja. Nie pamiętam gdzie są, nie pamiętam ich planów. Ale pamiętam tylko zaledwie ułamek wcześniejszych wydarzeń. Był tam... Znaczy była... A w sumie nie wiem... Chyba feniks. Coś płonącego żywym ogniem i robiącego z nami co się tylko da... |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Pon Paź 17, 2016 4:37 pm | |
| Przez długie lata - dziesiątki, setki lat - Loki nauczył się między innymi cierpliwości. Lubił planować na wiele kroków do przodu, to zaś oznaczało, że zazwyczaj musiał czekać na wprowadzenie ich wszystkich w życie, niejednokrotnie bardzo długo... Nie wspominając już nawet o tym, że niekiedy organizowane przez niego akcje wymagały subtelnego naprowadzania różnych osób na odpowiednią drogę, co również trwało. Dzięki temu doświadczeniu teraz Trickster nie miał żadnego problemu z oczekiwaniem na odpowiedzi człowieka... Szczególnie, że w pewnym sensie czerpał drobną przyjemność z jego zachowania - a przede wszystkim z tego, iż zapewne umysł śmiertelnika pracował na najwyższych obrotach i nieźle się gimnastykował, aby obrać najlepszą możliwą ścieżkę w tej rozmowie. Wprawianie innych w dyskomfort bywało czasem satysfakcjonujące. Prawdę powiedziawszy mag w pełni spodziewał się, że usłyszy jakieś wymówki. Nie zdziwiłyby go nawet złość i pretensje, bo zdążył już zauważyć, że Midgardczycy dość łatwo potrafili się zapomnieć - nawet w obliczu potężniejszych od siebie... A Hood nie był aż takim tchórzem, za jakiego można by go było wziąć na pierwszy rzut oka. To między innymi dlatego ofiarował mu pelerynę; sądził, że nie będzie się bał czegoś z nią zrobić - i nie mylił się. Kiedy jednak mężczyzna w końcu przemówił, Loki z niejakim zaskoczeniem - które zachował w całości dla siebie - odnotował wystąpienie w jego wypowiedzi paru ciekawych informacji. Organizacja rządowa o nazwie Thunderbolts... Która werbowała przestępców prosto z więzień? To było coś nowego i wartego głębszego zbadania. Wystąpienie ognistego ptaka pokrywało się z doniesieniami z mediów, a według słów Hooda śmiertelnicy, których widać było z daleka na nagraniach musieli należeć właśnie do Thunderbolts... Ciekawe czy Thor wiedział już o nich coś więcej. A może by tak...? Trickster nie był może potężnym telepatą, gdyż wolał szkolić się w innych dziedzinach magii, jednakże jego zdolności wyjątkowo dobrze działały w stosunku do istot, które mu podlegały... A Hood wystarczająco długo korzystał za pośrednictwem kaptura z jego energii, aby zaliczać się do tego grona. Subtelne wniknięcie do jego umysłu nie było więc aż tak trudne, szczególnie teraz, gdy Midgardczyk został osłabiony i wymagał odpoczynku. Lokiego interesowały wspomnienia związane z Thunderbolts, lecz z zawodem odkrył, iż większość z nich była zablokowana lub może nawet wymazana... A jednak kilka obrazów pozostało na miejscu: jasnowłosa kobieta w więzieniu, a potem parę scen z walki na wzgórzu... Trudno, najwyraźniej nie było mu dane za bardzo na tym skorzystać. Przez cały ten czas - czyli może kilka sekund zwłoki - mag utrzymywał pełen namysłu wyraz twarzy, aby stworzyć pozory, iż zastanawiał się nad słowami Hooda albo nad własną na nie odpowiedzią. W gruncie rzeczy zakładał, że maska ta może nawet zostać przejrzana i mężczyzna pomyśli, iż robił to specjalnie, aby go zestresować... Ale to też było w porządku. I nie do końca niezgodne z prawdą. -Do więzienia zawiodła cię próba przejęcia artefaktu, który nie należy do Midgardu. Przywódcy S.H.I.E.L.D. byli naiwni, jeżeli sądzili, że go tutaj zatrzymają... Choć zniszczenie go rzeczywiście było niefortunne- ocenił idealnie spokojnym tonem, zdradzając przez to, że jednak wiedział co nieco na temat tej sytuacji. Do tej pory nie był pewien jak dokładnie kamień znalazł się na Ziemi... Ale w ostatnich wydarzeniach zauważał coraz więcej luźnych powiązań, które być może dałoby się wykorzystać.
|
| | | The Hood
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Pon Paź 17, 2016 5:09 pm | |
| - Zaraz. Mówisz, że ktoś mnie wykorzystał tylko po to, żeby zdobyć artefakt, który nie należy ani do mnie, ani do ciebie, ani do kogo innego? Tylko do twojego cholernego braciszka i jego załogi spandeksowych królewien? Że ja, Hood, byłem tylko pionkiem w całym tym przedsięwzięciu. Trickster, ty nie rób ze mnie idioty. Wiesz o wiele więcej ode mnie, więc proszę cię, nie zachowuj się irracjonalnie tylko powiedz o co tak naprawdę chodzi. O co rozchodzi się gra. Bo jeśli miałem siedzieć w kiciu tylko dlatego, że coś ze skarbca pana Młotka było w rękach nie moich jak kogo innego... - I tutaj Parker pomimo zmęczenia podniósł się ze swojego łóżka. Czuł, że jego ciało jest nadal obolałe, lecz cała złość, która nagle się w nim nagromadziła, sprawiła, że wykrzesał dodatkowych kilka sił, żeby się ruszyć. Teraz szedł w stronę blondyna, nie skrywając nawet emocji i tego, że jego twarz wykrzywiła się w złości. On, Parker Robbins, miał być częścią jakiejś głupiej gry pomiędzy Ziemią, a światem jakichś wróżek czy innych demonów, to ktoś naprawdę sobie z nim igrał. Miał teraz okazję, żeby to zrobić. Jego ręka złożyła się na ramieniu mężczyzny, zaciskając na nim. - Powiedz mi. Co się do diabła dzieje. Najpierw cała ta inwazja, teraz Thunderbolts i feniks. I mój głupi pobyt w kiciu przez głupiego blondasa. WYMAGAM wyjaśnień. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Sro Paź 19, 2016 8:46 am | |
| Podczas wypowiedzi Hooda na twarzy Lokiego odbiło się tak naprawdę tylko kilka emocji, zresztą wymalowanych bardzo subtelnie i głównie dlatego, że Trickster w ogóle pozwolił im się na niej pojawić. Pierwszą z nich było - wyrażone przez uniesienie brwi - uprzejmie zdziwienie, którego mag tak naprawdę nawet nie odczuwał. Dlaczego więc na nie postawił? To akurat proste: chciał dzięki niemu podkreślić to, za jak bezsensowne uważał te oskarżenia i przypuszczenia śmiertelnika. Zazwyczaj lubił, gdy ludzie i inne istoty z własnej inicjatywy wyciągali wnioski, bo to dawało mu całkiem niezły wgląd w ich sposób myślenia, jednakże w tym wypadku nie był nawet do końca pewien skąd wzięła się część z nich... Chyba tylko ze złości oraz urażonej dumy Midgardczyka, bo na pewno nie ze zdrowego rozsądku. Szkoda. Jego spojrzenie powędrowało za Hoodem, gdy ten podnosił się z łóżka, lecz sam Loki nie ruszył się z miejsca. Po części zastanawiało go cóż takiego zrobi śmiertelnik; może nie było to tak naprawdę istotne, ale intrygujące. W tej sytuacji czuł się praktycznie nietykalny. Nie przychodziło mu do głowy zbyt wiele rzeczy, które Hood mógłby uczynić... Więc można by rzec, że umyślnie pozwalał się "zaskoczyć", zrobić na sobie jakieś wrażenie. Wystarczy powiedzieć, że zwykłe złapanie za ramię - okraszone kolejną dawką oskarżeń oraz, no proszę, żądań - nie załapało się do żadnej z tych kategorii... Za to przywołało na oblicze maga uśmiech - spokojny i wyraźnie należący do gatunku tych niebezpiecznych, z pewnością nie zapowiadający niczego dobrego. -Wymagasz przede wszystkim lekcji dobrych manier- zauważył, zerkając wymownie na dłoń Hooda. W tym momencie najchętniej złamałby mu rękę; przy sile Asgardczyków... I pokrewnych im istot... Ludzkie kości pękały dosłownie jak gałązki - ba, mógłby zetrzeć je w pył. Dodanie do tego wyjątkowego refleksu i szybkości w zasadzie załatwiało już sprawę. Mimo to... Takie posunięcie byłoby niesamowicie niesubtelne. Brakowało mu finezji. Trickster poruszył palcami - w sposób, który w pierwszej chwili mógł się wydawać przypadkowy - a przez jego krawat przebiegła fala iskier, przekształcając go w jadowitego węża, owiniętego luźno wokół jego szyi. Łeb gada natychmiast się uniósł i skierował w stronę ręki Hooda, kły zostały obnażone - wyraźnie sugerując, że zwierzę zamierza zaatakować... Co też w następnej chwili zrobiło, mierząc w nadgarstek Midgardczyka. Jeżeli cofnął rękę na czas, to w porządku. Jeżeli nie... To pewnie miał teraz drobny problem. Wąż natomiast tak czy siak wycofał się do poprzedniej pozycji, czujny i niezadowolony.
|
| | | The Hood
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Pią Paź 21, 2016 4:29 pm | |
| Po nagłym ugryzieniu przez węża, Parker poczuł jak jego skóra nagle ze zwykłego szczypania, które od normalnego bólu niczym się nie różniło, przemieniła swą barwę na bardziej czerwoną za która zarazem podążył wzmocniony efekt bólu, zamieniony teraz w solidną dawkę cierpienia dla mężczyzny. Oczy Hooda rozszerzyły się, zaś jego zęby zacisnęły się na dolnej wardze. Czerwone kropelki na ciemno białym kontraście zaczęły wydostawać się z zagryzienia. I tak samo ręka puściła już ramię Trickstera, który nadal w nienagannym spokoju patrzył się na Hooda. - Pft. Skoro już napatrzyłeś się jak twoje zwierzątko sprawuje się, to może popatrzysz na inne? Na pewno nie jestem jedyny, prawda? - Przy czym ostatnie ze słów wypowiedziane było z lekką pogardą skrytą pod gniewnymi emocjami złodziejaszka. Cała ta sytuacja sprawiła, że ponownie padł na łóżko. - Ale zanim pójdziesz, może wytłumaczysz mi co właśnie zrobiłeś. To boli jak cholera. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Pią Paź 21, 2016 6:43 pm | |
| Loki obserwował poczynania Hooda praktycznie z pobłażaniem. W żadnym razie nie czuł się winny temu, że mężczyzna oberwał, bo i czemu miałby? Dotknął go bez pozwolenia, a to już samo w sobie wymagało jakiejś kary. Ba, Trickster był przecież nawet na tyle uprzejmy, aby go przed tym ostrzec, nie wspominając już o tym, że transmutowany wąż również nie zaatakował natychmiast. Podsumowując, Midgardczyk miał czas, aby się zreflektować i wycofać rękę... Ale tego nie zrobił, więc musiał się zmierzyć z konsekwencjami. Wszystko wskazywało zaś na to, że źle je znosił... Nie tylko fizycznie, gdyż mag doskonale rozumiał, że ugryzienie z pewnością było bolesne - ale i psychicznie. Dalsza złość, irracjonalne zachowanie... Wyglądało na to, że eksperyment jednak się nie powiódł, a szkoda. Czyżby wybrał do niego nieodpowiednią jednostkę? A może po prostu ludzie jako ogół nie posiadali takiego potencjału, jaki niektórzy lubili im przypisywać? -Jad zwykle boli, ale wydaje mi się, że wasz gatunek potrafi już tworzyć na niego surowicę... Radzę nie zwlekać z jej pozyskaniem i podaniem, efa piaskowa jest silnie jadowita- poinformował Hooda jakże miłym i uprzejmym tonem, najwyraźniej w ogóle nie biorąc do siebie jego słów. Podszedł za to nieco bliżej jego łóżka, po drodze głaszcząc swojego łuskowatego pupila po łbie - na którego wierzchu widniał znak przypominający trochę biały krzyż. Wcale nie musiał ujawniać śmiertelnikowi nazwy tego węża, więc liczył na to, że jego gest zostanie doceniony... Choć pewnie tak się nie stanie, znając niewdzięczność mieszkańców tej planety. Pozostawała jeszcze kwestia zorganizowania Hoodowi lekcji manier... Gdyż ugryzienie rzecz jasna nie zaliczało się do tej kategorii i stanowiło jedynie nauczkę za podjęcie bez pozwolenia kontaktu fizycznego. Całe to narzekanie Midgardczyka, to, cóż, dąsanie się... I agresja - wszystko oparte w dodatku na błędnych wnioskach... Ktoś gwałtowniejszy zrobiłby mu krzywdę. Na szczęście Loki był bardzo łaskawy. Palce jego prawej ręki - tej, którą do tej pory głaskał węża - otoczyły się zieloną aurą, na tyle jasną, że skutecznie ukryła krótki, lecz skomplikowany gest, który mężczyzna nimi wykonał. Już sekundę czy dwie potem gad zaczął znów przemieniać się w zwykły i niepozorny, choć elegancki krawat... Lecz to była tylko przykrywka dla prawdziwego czaru, który rzucił Trickster - a właściwie to dla klątwy. W całym swoim miłosierdziu nie zamierzał wyrządzić Hoodowi krzywdy. Chciał go tylko czegoś nauczyć... A pomysł podsunęła mu poznana niedawno ziemska historia. Zaklęcie miało sprawiać, by każde kolejne kłamstwo Hooda zauważalnie wydłużało jego nos - a zdradzenie prawdy go cofało. Uroczy motyw. -Na mnie już pora. Powodzenia w ukrywaniu się przed tymi Thunderbolts, z pewnością są zachwyceni twoją dezercją- oznajmił, a następnie - nie czekając na odpowiedź śmiertelnika - po prostu teleportował się z jego kryjówki. Wystarczyło tylko kilka sekund, aby zawieszone w bezruchu osoby odzyskały mobilność i świadomość, choć nie wiedziały cóż takiego się im przytrafiło.
[z/t]
|
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Nora Hooda Nie Lis 13, 2016 5:53 pm | |
| Karla liczyła na to, że Robbins nie był na tyle sprytny by zmienić swoje położenie po wyciągnięciu nadajnika. Przysiadła teraz na jednym z dachów i przyglądała się budynkowi, w którym zbieg powinien być a jeśli nie on to najpewniej jego gang. Przetrzebi ich szeregi dla zabawy i zajęcia czasu, a jeśli Parkerowi na nich zależy to najpewniej pofatyguje się by ratować swoich towarzyszy. Zawsze jest też opcja przyciśnięcia kogoś na torturach ale czy tak powinni postępować ci dobrzy? Raczej nie, ale nikt nie powiedział, że Karla na pełen etat pracuje jako bohaterka. Czasami trzeba sprawy załatwiać w mniej przyjemny sposób dla większego dobra. Obserwowała ruch na ulicach i wyczekiwała dobrego momentu. Maggia powinna niebawem się tu zjawić jeśli wzięli na poważnie ten anonimowy donos. Kobieta już od samego wylotu z bazy miała na sobie swój biały kostium oraz maskę. Wyczekiwała na stosowny moment, by móc się za pomocą fazowania wkraść do budynku. Najpierw przefazowała się w dół, by przekroczyć ulicę niezauważoną, a następnie po przemierzeniu odpowiedniej odległości nieco w górę. Trzymała się w cieniu, a gdy słychać było kroki albo rozmowy to zwyczajnie znikała w ścianie albo elemencie otoczenia jak beczki, skrzynki, umeblowanie itp. Takim oto sposobem przeszukiwała stopniowo pomieszczenia pozostając najpewniej niewykrytą. Jeśli widziała jakąś kamerę to przy pomocy fazowania się przemieszczała się tuż nad nią przez ścianę, a następnie smażyła sprzęt niewielkim promieniem laserowym. Parker się z tego nie wywinie tak łatwo.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Czw Lis 17, 2016 2:23 pm | |
| Najwyraźniej Maggia nie miała zamiaru stracić okazji do wyeliminowania konkurencji - skoro już została jej ona tak ładnie podsunięta pod sam nos. Na pierwszy rzut oka ciężko byłoby stwierdzić która dokładnie rodzina otrzymała powiadomienie o aktualnym położeniu Hooda; gromadzący się w okolicach budynku delikwenci nie wyróżniali się niczym, co umiejscowiłoby ich w konkretnej grupie, a w dodatku wyraźnie mieli nie zwracać na siebie zbyt dużo uwagi. Póki co mężczyźni tylko kręcili się w pobliżu. Niektórzy siedzieli w samochodach, inni przeglądali gazety, a jeszcze inni zajmowali się swoimi telefonami... Więc być może czekali na jakiś znak - albo po prostu jedynie pilnowali budowli, aby nikt z niej nie uciekł, gotowi w razie czego wkroczyć do akcji. Istniała opcja, że Maggia nie ufała do końca anonimowemu doniesieniu; w takim razie nic dziwnego, że zwlekała z przeprowadzeniem ataku i badała sytuację na wypadek, gdyby miała do czynienia z jakimś podstępem.
***
Daję to w tym temacie, bo nie chcę Hoodowi w jego kryjówce zakładać wątku z otoczeniem budynku.
|
| | | The Hood
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Sob Gru 03, 2016 2:29 pm | |
| Po wyjściu Trickstera wszystko zaczęło wracać do normy. Zimno zaczęło opadać, by zaraz ponownie ogrzać pomieszczenie ciepłą w grzejnikach wodą od pieca znajdującego się w piwnicy całej kryjówki. Parker musiał uważać na wydatki, przeważnie większość przelewał w transakcjach lub innych przypadkach. Ponownie Cynthia zaczęła poruszać się normalnie, ale jakby przez chwilę zszokowana. Wpatrywała się w stojącego Hooda, który przecież leżał na łóżku jeszcze sekundę temu. - Co się stało? Czemu nagle stoisz? I czemu zwijasz się ponownie z bólu, przecież Cole wyjął z ciebie czip. - Tyle było pytań, a mniej czasu na odpowiedzi. Ręka Hooda po ugryzieniu zaczęła go kurewsko piec, a musiał też szybko znaleźć surowicę. W ogóle nie odpowiedział na pytanie Cynthii, gdy nagle do pokoju wszedł jeden z kolejnych zbirów. - Szefie, mamy problem. Chyba ktoś będzie szykował się do ataku na nas. O ile mi się zdaję to kosę mamy tylko z kilkoma innymi gangami na ośce. - Hood musiał teraz trzymać swe nerwy na wodzy. Patrzył w oczy swojego człowieka i musiał przecież coś powiedzieć. - Dajcie dziesięciu osobom Hormon. Niech czają się przez chwilę na dachach. Jeśli mamy jeszcze te snajperki, które zostały nam po ostatnim wspólnym ataku, bierzcie je. Wyjdziecie tyłami na górę, ustawicie się w cieniu. Macie nie atakować dopóki sami nie zauważycie, że coś ma się zacząć. Przy okazji zawołajcie ponownie Cole'a. Będzie znowu potrzebny. - Cała sytuacja po jego wyjściu zaczęła się chrzanić. Kto w ogóle mógł dać cynk, że akurat znajduje się w tej bazie. Zaraz jednak Parker złapał się za głowę i przypomniał sobie. To mógł być albo serio jakiś wrogi gang, lub ta kobieta z Thunderboltsów. Tylko ona byłaby w sumie zdolna do czegoś takiego. Dodatkowo oczekiwał teraz z powrotem przybycia lekarza. |
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Nora Hooda Sob Gru 03, 2016 6:17 pm | |
| Przemierzając ściany budynków oraz kolejne pomieszczenia, Moonstone w końcu pewnie trafiłaby na jakiś skład broni gangu. Nie myślała o tym żeby jakoś im uprzykrzyć życia w tym momencie. Niech Maggia i gang wybiją się wzajemnie to ulice będą bezpieczniejsze. Mało tego głównie chodziło jej o dyskrecję by nikt nie wiedział, że jest w środku. Mogłoby to spłoszyć Robbinsa dlatego też unikała kamer lub jeśli nie było to możliwe to uszkadzała je po cichu. Widziała w gangu ludzi stosunkowo młodych lub pragnących szybkiego zarobku. No cóż nie dziwiła im się nawet bo kiedyś była taka sama chociaż operowała pod innym przywódcą. Doktor Faustus zdecydowanie lepiej radził sobie z dobieraniem właściwych ludzi na odpowiednie stanowiska. Mimo, że nie mogli sobie poradzić z Kapitanem Ameryką, a Karla zmuszona była do ukrywania się w skrzyni by nie zostać złapaną to jednak jakiś opór tej żywej legendzie stawili. Ciekawe jakby zareagował gdyby pewnego dnia do niego podeszła i wspomniała o tamtym wydarzeniu? Chciałby ją pojmać czy może dał nieco forów? Strzelała, że jako typ człowieka, który jest wiecznym skautem to raczej nie było tej drugiej opcji. Pewnie chciałby ją zaprowadzić przed sąd za wszelkie popełnione przestępstwa jako Meteorite oraz wspieranie pewnych osób. Niemniej zabawa w bohaterkę aktualnie jej pasowała chociaż dla Robbinsa przygotowała coś specjalnego. Terapię szokową, która miała mu jasno pokazać, że z Thunderbolts się nie ucieka. To miał być przykład dla każdego kto postanowi ich zdradzić, a przy okazji sposób by Karla ukazała się z nieco lepszej strony jako potencjalna przywódczyni grupy. W końcu ci z rządu mają większe zaufanie do osób, które kijem bądź marchewką potrafią trzymać członków grupy za gęby. W pewnym momencie gangsterzy Hooda zaczęli się zachowywać niespokojnie. Wyglądali przez okna, szeptali coś między sobą, a niektórzy nawet przygotowywali broń. Byli niespokojni ale to nie z winy blondynki, a najpewniej mogli przeczuwać, że coś się święci. Ich bezpieczna ostoja przestała już być tą bezpieczną. Ciekawe jak chłopaczki Hooda sobie poradzą z Maggią, która nie będzie miała skrupułów by wyeliminować konkurencję zanim ta urośnie w siłę? Miała okazję współpracować z im podobnymi i wiedziała, że na sprzęt tacy panowie raczej nie narzekają. Najpewniej jakieś Hammer Industries im to zapewnia nieoficjalnie, byleby mieć czyste ręce. Metoda na znalezienie celu nie była specjalnie skomplikowana. Karla szukała pojedynczych, lepiej urządzonych pokoi, które nadałyby się na biuro. Wątpiła by szef gangu urzędował w byle jakiej melinie bo inaczej nie zyskałby ani grama szacunku podwładnych. Najpewniej miał swój własny pokój, który może dzielił z jakąś kochanką bo w końcu gangsterzy mieli takich na pęczki. Przez łóżko można było osiągnąć naprawdę wiele w półświatku i Karla zdawała sobie z tego sprawę. Często nawet z tego korzystała by wyjść na plus. W oczy Moonstone rzucił się pewien człowiek, który nijak tu nie pasował. Wyglądał na jakiegoś lekarza, a raczej czuć było od niego, że jest zdecydowanie inteligentniejszy niż ta ciemna masa, którą byli gangsterzy. Postanowiła za nim iść, kryjąc się po ścianach przy pomocy fazowania, aż w końcu trafiła w okolicę drzwi przez które najpewniej przejdzie. Zaraz po tym jak wszedł do środka Karla przefazowała się od strony sufitu by zerknąć do wnętrza z rogu pokoju. Wewnątrz była jakaś kobieta, tamten mężczyzna oraz… Hood. Wyglądał na zdecydowanie mniej zdrowego niż kiedy go widziała zeszłym razem. Był chory? Potrzebował medykamentów? Nic innego tylko wykorzystać jego własny stan przeciwko niemu. Kompletnie przefazowała się przez ścianę i pojawiła się w rogu pokoju przyjmując pozę opartej o ścianę mimo, że fizycznie nadal była w stanie fazowania. Tak na wypadek jakby Hoodowi strzeliło do głowy wyciągnąć broń palną. Uniosła lekko prawą rękę i zacisnęła ją w pięść, która zaczęła się jarzyć żółtą energią. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? Ja tu tylko przelotem po pewnego zdradzieckiego szczura – powiedziała beznamiętnie i gdy ktokolwiek próbował dotknąć klamki drzwi to po prostu na moment wyszła z tego stanu by oddać strzał energetyczny tuż przed ręką takiej osoby. Zaraz potem powróciła do fazy. - Nie wyglądasz zbyt zdrowo. Zdecydowanie przydałby Ci się szpital i kompleksowe badania. Byłaby wielka szkoda gdybyś do niego nie zdążył bo na przykład zajęty byłbyś doprowadzeniem pewnych osób do stanu używalności – spojrzała sugestywnie na kobietę, która była w pomieszczeniu. Teraz Karla postanowiła się pobawić. Wykorzystując techniki, których nauczyła się od Doktora Faustusa postanowiła użyć hipnozy. Najpierw na lekarzu. Odpowiednio zmodulowała głos oraz nawiązała kontakt wzrokowy. - Czy jako osoba z perspektywami powinieneś pomagać przestępcy i narażać swoją karierę oraz źródło utrzymania siebie oraz bliskich? Posiadasz pewnie etykę zawodową ale czy naprawdę warto wspierać kogoś kto może zabić znacznie więcej ludzi?– zostawiła mężczyznę z taką dawką hipnozy, która mogłaby zapewnić mu autorefleksję oraz nakłonić do potencjalnie korzystnej dla Moonstone odpowiedzi. Wzrok przeniosła na Cynthie i również użyła tej samej metody – Moja droga czy warto tracić czas na jakiś tam pomniejszy gang? Nie lepiej ugadać się z kimś znacznie potężniejszym i bardziej wpływowym? – w palcu nawijała kosmyk swych blond włosów. Puszczała go i powtarzała akcję. Rzecz jasna takie argumenty normalnie powinny coś poruszyć w głowach prostych ludzi, a tym bardziej w momencie kiedy dorzuci się do tego hipnozę. Następnie wzrokiem przeszła na Hooda - Jeśli wyjrzysz przez okno to będzie znak dla moich kolegów ubezpieczających akcję, że się poddajesz i idziesz ze mną. Nic się wtedy nikomu nie stanie. Odmówisz, a spacyfikujemy cały gang - wyjaśniła krótko.Ciekawe jak dużo czasu miał Parker zanim wykituje? |
| | | The Hood
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Wto Gru 06, 2016 6:33 pm | |
| Cole w pewnym momencie wszedł do pokoju. Widać było, że i on sam nie czuł się do końca za dobrze. Jego przestraszony wzrok ciągle chodził od jednej strony do drugiej. Z góry do dołu. Czyżby już sam wiedział co ma się święcić, a może po prostu widział przez okno, że coś jest nie tak. Tego nie było mu dane szybko wydedukować, gdy zresztą przyszło już co do czego, a musiał skupić się na Parkerze. - Co się stało znowu, Hood? Myślałem, że sprawę z czipem już mamy za sobą. A ty tutaj zwijasz się znowu z bólu. - Choć wewnątrz bał się tego wszystkiego to nie dawał po sobie tego poznać na zewnątrz. Ciągle uniesione na poziom wzroku Hooda oczy, rudawa czupryna nadal była w nieładzie. Za to jednak Cynthia ostrzegła Hooda szybciej, że to ona będzie mówić. Crimelord jedynie przytaknął na tę prośbę, wracając do okna i oglądając otoczenie zanim. Co rusz widział w jakimś miejscu niespokojne ruchy ludzi za oknem, czasem nawet widział jak ktoś przewracał gazetę lub kończył dopalać papierosa. Wiedział, że był obserwowany. Ale nie dawał tego po sobie poznać. I choć ból w ręce nadal się odzywał to tuszował to pod swoją maską. - Cole, załatw mi szybko jakiś... Hej, kim ty do cholery jesteś i... - Przerwany głos Cynthii sprawił, że Parker momentalnie odwrócił się. Teraz zobaczył obojga swoich ludzi, którzy wpadli w trans. Nie wiedział przez kogo, nie wiedział jak i kiedy. Dopiero jednak, gdy znowu odezwał się ten głos... poznał ją. Ten sam głos co w Hollywood i w czasie pobytu w bazie Thunderbolts. Nie wiedział jak i nie wiedział gdzie ona jest, ale rozpoznawał jej członków. Damn, musieli go namierzyć przez ten cholerny czip. Przecież one zawsze tak działają. Najdziwniejsze jednak było to, że nie zwracała się jak na razie bezpośrednio do samego Hooda. Zrobiła to najpierw do jego najbliższych współpracowników tudzież braci-w-boju. Cole, słuchając jej słów lekko znużonym wzrokiem, zaczął jej odpowiadać. - Byłem złym człowiekiem. Wykorzystywałem swoje zdolności, aby zdobywać doświadczenie ze swoich chorych eksperymentów na ludziach. Nie mam żadnych bliskich. Jestem sam. Moja licencja i tak nie jest już ważna. Jestem pod jego protekcją. Leki i wszystko inne, to dzięki niemu mogę nadal robić swoje eksperymenty. Jestem szczęśliwy przy nim. Ja... - Oczy Cole'a nagle rozszerzyły się, po chwili zaczął także nerwowo poruszać głową na boki. I w końcu zauważył kobietę, ale nie poruszył się nawet z miejsca. Sam strach nie pozwalał mu już na to. Nie odzywał się, nie próbował nawet urazić blondynki. Po prostu stał. Cynthia tak samo jak poprzednio Cole, także wpadła w trans. Ponownie, jak na rozkaz Moonstone zaczęła mówić. - Jestem wyrzutkiem społeczeństwa. Zabijałam, kradłam, oddawałam samą siebie. Byleby tylko przeżyć. Umiałam się bronić, ale nie miałam po co. Chciałam tylko zginąć. Dopiero Hood otworzył mi oczy. Jestem mu w czymś potrzebna, on liczy na mnie. Nie mam już gdzie indziej pójść niż do niego... Jestem mu potrzebna... Ja jestem... - Urwała zdanie. Zaraz ponownie otrząsnęła się. Zamiast jednak stać bezczynnie jak Cole, Cynthia warknęła na kobietę stojącą w cieniu i wyjęła ze swojego pasa nóż bowie. - Potnę cię, suko. Nie masz prawa na mnie używać tych swoich *** sztuczek. Nie jestem twoją marionetką. Spowoduję, że zaraz poczujesz... - Nagle zamilkła. To nie z powodu dlatego, że przestraszyła się konkurentki. Nie, po prostu zauważyła, że mężczyzna stojący przy oknie po prostu wyciągnął swoją siną od trucizny ręki. Był to czas, żeby to on przemówił. - Jestem pod wielkim wrażeniem, że udało ci się dać cynk Maggii, żeby stanęła pod moją kryjówką i po prostu czekali, aż dasz im rozkaz, Stone. Widać, że nie potrafię czasem doceniać zagrożenia. I wybacz, że też nie przywitam cię należycie, ale jak widać... Mam problem. Całkiem poważny. - Chcąc poruszyć swoją zdrową ręką, Parker nagle wydał jęk. Jęk z bólu. - Nie będę może jej używał. Tylko spowoduje, że będę skracał swój żywot. A tego raczej nam obu nie jest na rękę. - Zamiast rzucić się na Moonstone z pistoletem czy czymś innym, Parker zachował się zgoła inaczej. Siadł na swoim łożu i wpatrywał się w cień. - Wiem czego chcesz. Chcesz mnie ponownie postawić przed sądem lub umieścić w Rafcie. Tak jak to zrobiliście z innymi mi podobnymi. Ale czy warto? Przecież i tak w pewnym momencie może znajdę sposób na wydostanie się. Mógłbym teraz wstać, strzelić w ciebie, ale wtedy zachowałbym się głupio i dałbym tobie powód do ataku. A tego nie chcę robić. Nie w tym stanie. Po prostu postawię sprawę jasno. - Zrobił pauzę, dał kobiecie przetrawić każde słowo. - Wiedziałaś o tym, że prędzej czy później zwieję, racja? Miałaś moją kartotekę i tak dalej, Stonie. Wiedziałaś do czego jestem zdolny. Sama po mnie wtedy przyszłaś do celi. Więc powiedz - Wiedziałaś o tym? |
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Nora Hooda Wto Gru 06, 2016 9:31 pm | |
| Jej kukiełki miały za sobą ciekawą historię. Chociaż oparły się hipnozie kobiety, Karla osiągnęła zamierzony cel i miała punkt zaczepienia. Zresztą ci ludzie nie byli dla niej istotni w nawet najmniejszym stopniu. Mogła się ich pozbyć teraz lub pozwolić Maggi rozwiązać za nią tę kwestię. Mężczyzna był zwyrodnialcem, który eksperymentował na ludziach oraz samotnikiem. Nikt nie zapłacze po jego zniknięciu, a do złudzenia nawet w tym jednym aspekcie przypominał Faustusa. Nie mógł się jednak umywać do inteligencji tego człowieka, gdyż tamten nigdy nie poszedłby na współpracę z byle jakim gangsterem. Doktor mierzył zawsze wysoko zaś co tyczyło się kobiety to Karli nie przychodziło do głowy nic innego jak klasyczny syndrom sztokholmski. Skrzywdzona przez los dziewczynka, która próbowała sobie wytyczyć ścieżkę w życiu poprzez eliminowanie przeszkód. Trzeba było przyznać, że to były Sofenowe metody aczkolwiek różnicą był cel w życiu. Blondynka nie miała zbytniego problemu ze znalezieniem swojego. Po prostu nie chciała być życiową porażką, kundelkiem na złotym łańcuszku jak Cynthia. Wydostali się z jej hipnozy lecz było już za późno dla nich. Moonstone miała potrzebne informacje i odpowiednie figury rozstawione na polu. Mogła teraz patrzeć jak marionetki pozornie buntujące się marionetki tańczyły tak jak ona zagrała. Mogła je w każdej sekundzie ściągnąć ze sceny poprzez podcięcie sznurków jednak tego nie zrobiła póki co. Nawet jeśli jedna z nich zagroziła, że zrobi jej krzywdę. Cóż by mogła skoro Sofen zrobi jej dziurę w głowie nim ta podejdzie na zasięg noża? Spojrzała tylko na nią z góry, nawet nie litując się nad losem głupiego dziewczęcia. Zdecydowała się pobawić i sypnąć złośliwym komentarzem wobec kobiety oraz mężczyzny. - Ty pewnie zapewniasz Hoodowi Viagrę żeby mógł zaspokoić ladacznicę, która jest na każde jego skinienie? On ma karnet na nią czy co? Chociaż nie sądziłam, że zdradzasz też skłonności seksualne sądząc po stylu wypowiedzi Twojego kolegi – najpierw zwróciła się do Cole'a, a ostatnie rzuciła do Hooda. Trzeba było przyznać, że wypowiedź lekarza zabrzmiała bardzo dwuznacznie. Mężczyzna rzadko kiedy mówi o byciu szczęśliwym przy drugim facecie. Zwykle są to oznaki homoseksualizmu albo ślepego oddania do tego stopnia, że osoba staje się zwyczajną marionetką. Kto go tam wie, może w Rafcie zdarzyło mu się parę "przygód pod prysznicem" i tak mu zostało? - Spokojnie, załatwię wam wspólną celę to urządzicie sobie trójkącik w Rafcie jeśli oczywiście przeżyjecie konkurencje. Myślisz, że to tylko Maggia Robbins? – nie sądziła, że Hood tak szybko wyłapie, że jego kryjówka jest otaczana ani tym bardziej kto ją otacza ale postanowiła zasiać ziarenko niepewności w jego serduszku. Specjalnie dodała kłamstwo, że to nie tylko Maggia by sprawdzić jego reakcję. - Szczerze czy zginiesz to raczej wisi mnie i paru innym osobom. Naprawdę myślisz, że jesteś w jakiejkolwiek pozycji do negocjacji? Jesteś chory, przed Tobą stoi nadczłowiek, który mógłby wyrzucić tę lafiryndę i tego gogusia przez okno nim by zdążyli mrugnąć okiem. Nie pójdziesz przed żaden sąd, a załatwimy to wewnętrznie – założyła ręce na piersi i uśmiechnęła się tryumfalnie. Chociaż trzeba było przyznać, że była blisko roześmiania się kiedy ten wspomniał o ucieczce z Raftu. Gdyby to było takie proste. Więzienie było przystosowane do trzymania najgorszych przestępców jakich widziała Ziemia i raczej nie będzie tak łatwo z niego nawiać bez pomocy z zewnątrz. - Zdawałam sobie z tego sprawę i dlatego poleciłam zastosować pewne środki zapobiegawcze. Jak widać nie sprawdziły się więc trzeba będzie się bardziej postarać następnym razem – Moonstone zrobiła udawaną smutną minę, w końcu byłaby wielka szkoda gdyby następnym razem zabezpieczyli się na tyle dobrze, że próba ingerencji skończyłaby się śmiercią Hooda. Oczywiście nic do Robbinsa nie miała osobiście ale interes własny to cel priorytetowy. - Zauważ, że jestem Twoją jedyną szansą na przeżycie. Żadne z was nie wyjdzie z tego pokoju bez mojej zgody, a ktokolwiek przekroczy drzwi najpewniej straci głowę – rzuciła lewitując lekko w stronę Cynthii, której rzuciła wyzywające spojrzenie. Otwarcie mówiące „nie boję się ciebie”. Rzecz jasna nawet jeśli kobieta chciała ją potraktować nożem to on przez Karlę przeniknie, a tamta chwyci kochankę Hooda za nadgarstek i po prostu ciśnie uderzy nią o szybę, wywieszając ją za oknem. Robbins nie wyglądał jakby chciał stawiać opór więc po drodze go też zgarnęła łapiąc go za kostkę i również wywieszając. Tak na znak, że jednak nie żartuje z tym mordowaniem i całkowitą bezkarnością. W końcu to tylko przestępcy, którzy dostaliby krzesło elektryczne albo dożywotnią odsiadkę. Nawet jeśli tamta postanowiła stać i nic nie zrobić to Moonstone po prostu złapała ją za nadgarstek ręki trzymającej nóż. Stłukła promieniem energii szybę, dorwała Hooda i również wywiesiła ich przez okno niczym pranie. - I kto jest górą suko? – czekała tylko na ten charakterystyczny tekst „puść ją!”. Oczywiście puściłaby ją bez wahania, a jeśli lekarz lub ktoś kto wszedłby do pokoju chciał zrobić cokolwiek to raczej nie powinno się nic stać. Karla była w fazowaniu się, tak samo osoby które trzymała jednak ten efekt zniknie tak szybko jak przerwą kontakt z blondynką. - Tak więc Robbins jak będzie? Wybierasz proces czy mam cię puścić? – zapytała Moonstone całkiem poważnie. Parker był zagrożeniem dla oddziału. Nawet jeśli go przyprowadzi to nie ma pewności, że nie zdradził już żadnych tajnych informacji lub ich nie zdradzi jeśli znowu ucieknie. Lepiej dmuchać na zimne. Ci tutaj nie mieli szans z nią w aspektach fizycznych oraz bezpośredniej walce. Nie mieli nawet co próbować, zwłaszcza Hood, którego trawiła trucizna. Jeśli Parker lub jego kochanka próbowali czegoś głupiego jak chociażby próba zaatakowania Karli to poluźniła uścisk dając im do zrozumienia, że dalsza próba skończy sie śmiertelnym upadkiem. |
| | | The Hood
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Sob Gru 10, 2016 3:15 pm | |
| Gdy wszyscy zostali równo wywieszeni za oknem, Parker nie chciał już nic innego jak po prostu rozmowy z Moonstone. Nie patrzył na swoich współpracowników, tym bardziej na Cynthię. Prawda była taka, że cała sprawa dotyczyła tylko jego i nikt inny nie powinien cierpieć. To dziwne, że pomimo tego, że Hood był zwykłym crimelordem to po prostu czuł się też odpowiedzialny za tych ludzi. A oni ufali mu na tyle, że wskoczyliby zanim w ogień. Ta, szkoda tylko, że to nie znaczy dla niego nic dobrego. Pomimo swojej fałszywego charakteru nadal był człowiekiem. Miał ludzkie odruchy, nie wyzbył się tego całego zła, które w nim tkwiło. Dlatego musiał to załatwić sam. - Myślisz, że jesteś jedyną osobą, która w tym towarzystwie potrafi kłamać, Stone? Mylisz się. Wiem, że to jest tylko Maggia. I to mi wystarczy póki co do wiadomości. Dawałem sobie już z gorszymi ludźmi. Mógłbym teraz wezwać kilkadziesiąt moich ludzi, żeby zaczęli zamieszki. Nie wiesz do czego potrafię być zdolny. Ale jestem potulnym pieskiem i nie zamierzam robić niczego złego, co zagroziłoby moim ludziom. Lojalność, jedna z cech, która nadal robi mnie człowiekiem. Tego nie można powiedzieć o Rossie, co nie? - Tutaj Parker sam obdarował ją nie do końca udanym uśmieszkiem. Ból nadal występował w ręce, nie miał co z tym zrobić, a nadal wisiał za oknem. Musiał dalej dać sobie czas do namysłu, otworzyć więcej furtek dla siebie i osób, które są wśród nich. Nadal jednak nie pozwalał odezwać się nikomu ze swoich pracowników. Zbędne zdania mogłyby spowodować, że tylko sytuacja bardziej przychyliła się na stronę blondynki. - Ach no tak. Zapomniałem, ktoś chce przecież wywalić go z posadzki szefa Thunderbolts. Wiesz dlaczego wtedy też uciekłem od was? Pomimo, że nie lubię jak ktoś stoi mi nad karkiem to jeszcze na domiar tego nie lubię głupio myślących przywódców. Chciałem ci do jasnej cholery także pomóc. Nie widzisz, że teraz pomału polityka Rossa zaczyna się burzyć? Mur, który stawiał nagle opada, bo strzela się do niego twardą artylerią. Chcę pomóc. - I wbrew pozorom nie było to kłamstwem, więc magicznie nos nie powinien powiększyć się ani o troszkę. Ale czy Moonstone potrafiła zauważyć też pozytywne strony tego zamieszania, które wywołał Parker. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Nora Hooda Nie Gru 11, 2016 5:27 pm | |
| Przechodnie przemieszczali się ulicami Nowego Jorku, mieszając się z kilkunastoma mężczyznami, którzy zebrali się w okolicy. Ubrani luźno, w żaden sposób nie wyróżniali się z tłumu ludzi którzy przemieszczali się chodnikiem. W pewnym momencie z jednego z samochodów wysiadło dwóch mężczyzn w długich płaszczach z kapeluszami na głowach. Moda lat 30 XX wieku. Ruszyli oni spokojnie przed siebie, idąc w kierunku budynku w którym znajdowała się kryjówka Parkera. Panowie podeszli spokojnym krokiem do frontowych drzwi, a następnie zapukali/zadzwonili. Jeden trzymał prawą rękę schowaną pod płaszczem przy piersi po lewej stronie. Drugi natomiast schował swe dłonie w rękawy, czekając aż ktoś im otworzy. Życie na ulicy toczyło się dalej, bez zbędnych przeszkód. Osobnik czytający gazetę, przerzucił akurat na kolejną stronę, gdzie było więcej informacji o szykowanej konferencji rządowej.
|
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Nora Hooda Pon Gru 12, 2016 12:28 am | |
| Hood może potrafił wykryć kłamstwo ale nagle chyba też stał się telepatą albo prorokiem. Nie pamiętała żeby rozmawiała z nim o potencjalnym zrzucaniu Rossa ze stołka. Mało tego nie rozmawiała o tym z nim wcześniej ale mógł to być również ślepy traf. W końcu nie miał podstaw bo raczej by nie wiedział z kim Karla się spotkała wtedy pod pomnikiem. Akcję na pewno ubezpieczali agenci rządowi i najpewniej nikt by nie podsłuchał o czym była cała rozmowa. - Wezwałbyś ludzi spadając głową w dół i łamiąc sobie kręgosłup? Bardzo interesujące. Myślisz, że miałabym opory przed zabiciem kilku chłystków z karabinami? – zadała nieco retoryczne pytanie. Szczerze to nawet wyszłoby jej to na dobre jakby miała ten cały gang spacyfikować sama. Pokazałaby Thunderbolts od bardzo dobrej strony, a może nawet bardziej siebie jako bohaterkę. - No martwy byłbyś do niewielu rzeczy zdolny – wzruszyła ramionami. W wielu filmach widziała ten cliche moment, w którym czarny charakter odgraża się w ostatnich momentach swojego życia. Rzecz jasna takich gróźb nie mógł spełnić bo jak wiadomo z życia poza grobowego raczej się nie wracało. Każdy w momencie zagrożenia nagle stawał się potulny i posłuszny, a kiedy nadarzała się okazja wskoczyć wyżej w hierarchii to nagle okazywało się, że potulna owieczka była wilkiem w owczej skórze. Za dobrze znała ten schemat działania by zaufać Parkerowi, który był bądź co bądź przestępcą utrzymującym się z kłamstwa, rozbojów i wielu innych rzeczy. - A skąd taka myśl, że ktoś chce naszego kochanego generała zrzucić ze stołka? Jedyni, którzy mogą to zrobić to osoby stojące nad nami. Wiesz Parker może i murek, który postawił generał zaczyna się kruszyć ale nawet jeśli bym chciała przejąć władzę i jeśli bym pragnęła pomocy to raczej nie od kogoś z kryminalną przeszłością. Wiesz jak to wygląda w papierach złotko – uśmiechnęła się i lekko poluzowała uścisk. Nie puszczała ale na pewno dało to moment krótkiego szarpnięcia, który dałby wiszącym chwilę do autorefleksji, a może nawet by ich to przestraszyło. - Poza tym myślisz, że pozostawiłabym przy życiu kogoś kto znałby mój plan jakbym faktycznie chciała wykopać Rossa z jego stołka za pomocą podstępu? – zadała nieco bardziej retoryczne pytanie. Raczej by nie zostawiła świadka bo wiadomo jak to z nimi może być. Tutaj się język rozluźni, to się powie i nagle wielka wtopa oraz konsekwencje. Być może dlatego Karla zrzucała ludzi z mostu zaraz po tym jak wygadała im się o wewnętrznych rozterkach. By pozbyć się ciężaru, a zarazem mieć pewność, że będzie to tajemnica aż po grób. Czas był po jej stronie. Ciekawe czy Hood dostarczy jej przekonującego argumentu zanim trucizna go zabije? Trzymając tak mężczyznę i kobietę za oknem wpadła na pewien pomysł. Otóż Hood może być jeszcze użyteczny za życia. Rize może być bardzo zadowolona kiedy Karla przyniesie jej opryszka i na dodatek powie, że Ross był na tyle niekompetentny by dać mu uciec, a jej udało się go złapać. Jest to jakiś sposób wybicia się zwłaszcza, że doda do tego opinię na temat dowodzenia generała oraz utrzymywania morale w drużynie. W gabinecie czekała ją jeszcze praca więc nie mogła siedzieć tutaj w nieskończoność. Mogłaby popatrzeć jak Hood odchodzi z tego świata ale raz, że byłaby to kompletna strata czasu, a dwa ma lepsze rzeczy do roboty jak chociażby przygotowanie się do konferencji lub wyciągnięcie z danych Genisa jakieś ciekawe informacje o kamieniach grawitacyjnych. Westchnęła ciężko i wrzuciła kobietę do środka budynku, zaś z Hoodem wyleciała przez okno. Jeśli nikt jej nie powstrzyma to po prostu uda się z nim do szpitala, a Maggia czy inni gangsterzy posprzątają ten burdel. Na drugi raz Parker będzie wiedział, że z jednostkami rządowymi się nie żartuje. Zwłaszcza jeśli mają środki by zabrać cały dorobek danej osoby, a upadek małego gangu może być dobrym początkiem. Oczywiście nie planowała spuszczać Hooda ani na moment z oczu po dostarczeniu go do szpitala. O nie, nie pozwoli mu uciec drugi raz. Dadzą mu surowicę i zaraz potem Karla go zabierze do siedziby Thunderbolts skąd pewne osoby będą mogły go sobie odebrać. Ładnie go zawinie w jakiś znak drogowy tak dla pewności i by prezent estetyczniej się prezentował. /Jeśli nic mnie nie zatrzyma do ZT |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Nora Hooda Nie Sty 08, 2017 9:01 am | |
| Nie mogąc doczekać się odpowiedzi, drzwi do wnętrza budynku zostały wyważone kilkoma silnymi kopnięciami. Mężczyźni którzy zajęci byli sobą na ulicy, zbliżyli się w tym czasie do wejścia, gdzie stal ich dwaj kompanii. Każdy z grupy wyciągnął broń maszynową, od pistoletów po skrócone karabiny. Przedstawiciele Maggi weszli do środka, urządzając krwawą łaźnie na nieprzygotowanym do obrony gangu Hooda. Gangsterzy nie zostawili nikogo przy życiu. Moonstone w tym czasie wydostała się z Parkerem z budynku, unikając tym samym konfrontacji z przeciwną mu grupą gangsterów. [zt oboje]
|
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Nora Hooda Pon Gru 25, 2017 5:15 pm | |
| Lecąc nad uliczkami Nowego Jorku Karla miała przebłyski ostatnich wydarzeń, w których brała udział. Zwłaszcza, gdy powoli zbliżała się do celu swojej podróży. Przywdziała nowy czerwono-czarny kostium, który niegdyś nosiła Carol Danvers. Psychiatra uważała, że zdecydowanie lepiej w nim wygląda, ale pewnie kiedyś zmieni jakieś elementy tego stroju. Na szczęście nie musiała iść do krawca, gdyż kamień kree był bardzo przydatnym narzędziem do takich przeróbek. Miał tylko jedną wadę względem normalnych tkanin. W dotyku był inny, ale czego się spodziewać po wytworze obcej rasy. Najważniejsze było to, że dawał jej siłę, coś co było dla niej najważniejsze. Dlatego dołączyła do Thunderbolts, bo chciała osiągnąć znacznie więcej, niż pracują dla Zemo lub innych złoczyńców. Nie chciała, by ktokolwiek nazwał ją porażką. Oto ona, dumna absolwentka jednego z najlepszych uniwersytetów, a teraz jeszcze członkini tajnej jednostki rządowej. Niestety nadal pod władzą Thaddeusa Rossa, ale to może się niebawem zmienić. Blondynka już miała w głowie ułożony plan jak wykorzystać nadchodzącą konferencję na swoją korzyść. Jak wykorzystać te marionetki w rządzie, by wyjść na tym jak najlepiej. Jedną z takich szans wybicia się był właśnie Hood, który postanowił sobie uciec. Znalazła go i dała cynk Maggi oraz innym gangom tak żeby mogły sobie sprzątnąć konkurencję. Było to bardzo niehumanitarne zagranie, ale musiała w jakiś sposób ukarać Kapturnika. Poprzez właśnie taką karę chciała pokazać rządowym, że potrafi zdyscyplinować członka oddziału, a od jakiegoś czasu zajmując się rekrutacją również pragnęła udowodnić umiejętne kompletowanie zespołu. Ulice natomiast już dawno zapomniały o gangu Hooda. No może nie tak kompletnie, gdyż jak donosił wywiad – nadal były niedobitki tamtego pogromu. Sofen postanowiła zająć się tą sprawą. Zadanie polegało na zatarciu wszelkich śladów, które mógł zostawić Hood. Nie powiedziano jej, że przyznał się do jakiegokolwiek przekazania informacji o Thunderbolts dalej, ale woleli dmuchać na zimne. Jak nie swoim kolegom z gangu, to komu innemu miałby opowiedzieć? Karla założyła, że gangsterzy mogą chcieć ukryć się w starej norze, którą jakiś czas temu najechały inne gangi. Mogli pomyśleć, że najciemniej pod latarnią i nawet nie byłby to taki głupi pomysł. Wylądowała na jednym z pobliskich dachów, spoglądając w stronę budynku, który nosił na sobie ślady tamtych walk. Dziury po kulach nadal były widoczne, chociaż niektóre elementy były przykryte deskami. Do środka wchodził zaś jakiś mężczyzna w dresie. Wyglądał jak narkoman, ale to mógł być członek gangu. Odgarnęła kosmyk swoich blond włosów i przysiadła na skraju dachów. Planowała przez kilka chwil poobserwować zanim wkroczy do akcji.
|
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Pon Gru 25, 2017 5:26 pm | |
| Skrywam się w cieniu ścian, jednak i tak przez dziury dostaje się światło latarni. Informator spóźnia się już 10 min, gdyby nie fakt że są to informacje o gangu Hooda już dawno bym zrezygnowała. Zerkam na zegarek, poprawiam kosmysk moich białych włosów, jeden wydostał się z kucyka. Zauważam chłopaka, podchodzę do niego szybko -spozniles się... Dawaj dokumenty!-wyciagam po nie dłoń, w drugiej ręce mam woreczek pełen narkotyku. Mała cena za tak ważne papiery, na szczęście jest on zamroczony narkotykowym głodem. -nie tak szybko kotku... Co powiesz na mały dodatek?- oblizuje on swoje usta patrząc obleśnie na moje piersi. -dawaj to albo nie dostaniesz tego- potrząsam woreczkiem, chłopak szybko daje mi dokumenty. Rzucam gdzieś za siebie woreczek
Sent from Topic'it App
Posty piszemy w trzeciej osobie liczby pojedynczej i w czasie przeszłym. Popraw tekst i na przyszłość pamiętaj o tej zasadzie. ~ Loki |
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Nora Hooda Pon Gru 25, 2017 7:18 pm | |
| Siedząc na dachu Karla miała świetny widok na ulicę. Brudne uliczki miasta, którymi chadzały tylko największe męty i odpady społeczeństwa. Prowadząc gabinet w centrum, miała okazję spotykać naprawdę różne osoby. Od samych bohaterów jak Hank Pym, po takie osobistości jak Juggernatu, dzięki któremu musiała wymienić klamkę w drzwiach. Pieniądze z tego były, ale działalność sama w sobie w żaden sposób nie zbliżała jej do upragnionego celu. Dopiero szansa jaką otrzymała od rządu, była właśnie tym czymś. Ten brak oporu względem zabijania nie był pokierowany sadyzmem, ani innymi powszechnie potępianymi cechami, a jedynie prostym prawem przetrwania, gdzie przeżyją najsilniejsi. Do tej grupy na pewno nie należał Hood. Chociaż nie można odmówić mu, że był osobą inteligentną na tyle, by połapać się o pewnych kwestiach. Moonstone była świadoma, że każdego członka Thunderbolts monitorują w jakiś sposób i tych bardziej problematycznych motywuje się bombą pod czaszką. W ramach zabezpieczenia, gdyby tamci postanowili zdradzić. Oczywiście sam oddział był też środkiem zapobiegawczym, gdyż pozostali mieli za zadanie pochwycić zbiega. Parker Robbins za to okazał się o tyle problemem, gdyż był wstanie usunąć chip ze swojej głowy i uciec. Nie przemyślał tylko jednej kwestii, a mianowicie tego, że urządzenie miało lokalizator, więc mogli go odszukać po ostatniej znanej pozycji. Na Sofen takiego haka nie mieli, ale zapewne opracowali urządzenie, które może wyciągnąć z niej ten kamień i na powrót uczynić zwykła kobietą. Po oryginalnym Moonstone pewnie wiedzieli jaki skutek będzie takich działań, w końcu po rozdzieleniu gospodarz kamienia umierał. Nie jakoś szybko i bezboleśnie, a niemalże jak ćpun, który już nie może żyć bez działki. A skoro o nich mowa… widząc, że tamten mężczyzna wszedł i nie wychodzi, postanowiła w końcu sama ruszyć swój zgrabny tyłeczek. Zaczerpnęła powietrza, a zaraz potem wstrzymała oddech. Zanurkowała w dół budynku, na którym siedziała, przenikając przez poszczególny ściany. Sunęła tak na poziomie chodnika, by ostatecznie wynurzyć się z niego już w środku budynku. Na parterze. - No Robbins. Zobaczmy, czy coś ukrywasz – powiedziała pod nosem, a następnie w jej dłoni pojawiła się kula energii, która miała rozświetlać mrok pomieszczenia. Nie było tu prądu, a cuchnęło niebotycznie. Pewnie nocowali tu bezdomni, ale może to byli po prostu koledzy gangstera. Parker lubił takie towarzystwo. Lekko unosiła się nad podłogą, by nie wydawać odgłosu kroków w trakcie przeszukiwania miejsca. Ten wieczór zapowiadał się naprawdę ciekawie, chociaż Karla spędziłaby go chętniej przy winie i w towarzystwie kobiety bądź mężczyzny. Rozmawiając o czymkolwiek. Nawet problemach psychicznych drugiej osoby, ale to już takie spaczenie zawodowe.
|
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Nora Hooda Pon Gru 25, 2017 7:30 pm | |
| Black Cat przegląda dokumenty, uśmiecha się pod nosem -no no Robins, dużo wyciągnę za te papiery...- zamyka teczkę, odwraca się jednak mężczyzna zniknął, wzrusza obojętnie ramionami. Opiera się o ścianę, rozmyśla nad kolejnym ruchem, na pewno trzeba będzie rozpuścić plotkę o tych papierach, jednak to nie wszystko... SHIELD może zacząć węszyć, zdecydowanie będzie musiała wyselekcjonować ludzi którzy się o nich dowiedzą. Idzie powoli do wyjścia, pociąga nosem, przez smród zgnilizny przebija się zapach delikatnych perfum, zdecydowanie kobiecych. Włosy na karku Felicii stają dęba. -tylko jakiegoś szpiega tu brakuje- krzywi się, aczkolwiek idzie do wyjścia jakby nigdy nic, ściąga gumkę z włosów, przeczesuje je palcami, jednocześnie uważnie obserwuje otoczenie
Sent from Topic'it App |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Nora Hooda | |
| |
| | | | Nora Hooda | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |