Ściemniało już, gdy wilk dotarł na miejsce. Osoba do której tu przybył mieszkała samotnie w sporym domu na obrzeżach miasta. Lecz nie zawsze tak było. Wilk wciągnął powietrze nosem. Zapach ciepłych uczuć, miłości i rodziny, którego Fenris mógł tylko pozazdrościć. Lecz z upływem czasu to wszystko zanikało i przemieniło się w obraz nędzy i rozpaczy. Najpierw mąż, który zginął w wypadku ziemskich pojazdów. Nigdy nie zaleczona strata. Rana po stracie brzydko się zagoiła. Dom nie był już taki sam.
Na skraj rozpaczy samotną kobietę doprowadziło jednak tajemnicze zniknięcie jej jedynej córki. Było to parę miesięcy temu, lecz miejscowa straż nie była w stanie pomóc kobiecie. Stan w jakim się teraz znalazła doprowadził jej „modły” aż do uszu boga bestii. Być może był najbliższym kto słuchał. Być może jedynym. Być może była na skraju desperacji.
Zanim zastanowił się czemu właściwie interweniuje już złapał trop dziewczynki z przed kilku miesięcy. Nawet stojąc po przeciwnej stronie ulicy doskonale wyczuwał woń z jej pokoju. Matka zostawiła go takim jakim pozostał w chwili zniknięcia.
Nie mając nic innego do roboty ruszył za śladem. Nie kluczył krok w krok za trasą dziewczynki. Wszystkie tropy z okolicy przecinały się w jego głowie i mógł spokojnie iść we właściwym kierunku. Tak jak się spodziewał, wkrótce do woni dziewczyny dołączył strach, przemoc i parszywa woń brudnego paliwa tutejszych pojazdów. Wyglądało na to że zanosiło się na dłuższą podróż, a było już późno, więc wilk porzucił swoją humanoidalną postać i puścił się pędem na czterech wzdłuż drogi międzymiastowej. Nie rozpędzał się zanadto. Dla niego była to wręcz przechadzka, a nie chciał zgubić tropu.
Po kilkunastu minutach trop skręcił w małą piaskową drogę prowadzącą do lasu. Wilk nie tracąc tempa również udał się za nią. Dalej w lesie znajdowała się polana, na której przez jakiś czas przebywali dziewczyna i jej porywacz, którego zapach wilk zdążył już dobrze poznać.
Wiele silnych emocji. Ktoś bawił się swoją ofiarą. Mieszające się zapachy strachu i bestialskiej wyższości niemal wsiąkły w glebę polany. Analizując doznania, oraz ślady na miejscu zbrodni wilk mógł spokojnie założyć co miało tutaj miejsce. Co więcej, dziewczyna nie była pierwszą ofiarą człowieka. Wilk powoli planował co zrobi odpowiedzialnemu za to człowiekowi, gdy go dopadnie.
Wszystko jednak wskazywało na to że dziewczyna żyła, ledwo, gdy opuszczali to miejsce. Szlak prowadził dalej w las, zawracał jednak i znów prowadził asfaltową drogą, jeszcze dalej, do mniejszej mieściny. Znalezienie właściwego miejsca było dziecinnie proste dla kogoś z darami Fenrisa. Był niczym centrum pajęczyny strachu, krwi, utraconej nadziei i wszystkiego innego, co mogło dać wilkowi obraz miejsca już z daleka.
Nieśpiesznym truchtem doszedł pod drzwi i przemienił się znów w człowieka. Uznał że będzie to przynajmniej adekwatne. Czasami obrazem największych potworów byli ludzie, nie wilki. Ubrania niestety porzucił w poprzedniej mieścinie. Był teraz nagi, po środku zimnej nocy, ale nie przeszkadzało mu to. Nie powinno też ściągać niczyjej uwagi. Samotny, straszny dom znajdował się na obrzeżach, a droga nie była często używana.
Na sporym podwórzu trzy psy walczyły o kość z ochłapem mięsa. Na widok asgardczyka skuliły się i odstąpiły od zdobyczy, lecz gdy wilk nie wykazał zainteresowania wróciły do zażartego pojedynku. Fenris nie był nawet zdziwiony tym że kość okazała się ludzka.
Podszedł powolnym krokiem przez podjazd do drzwi wejściowych. Były oczywiście zamknięte, lecz wilk nie bardzo się tym przejmował. Drzwi ustąpiły wyrwane wraz z zawiasami pod najmniejszym pchnięciem. Zamek może i był nowy, ale stare zawiasy ustąpiły najpierw. W sieni było ciemno, jedyne światło docierało tutaj z innych izb. Gdy drzwi z łoskotem uderzyły o podłogę zaalarmowały właściciela domu. Zaskoczony mężczyzna, którego bez wątpienia Fenris wyczuwał całą tę drogę, wybiegł w szlafmycy dzierżąc jedną z midgardzkich broni w obu rękach. Zagwizdał przeciągle, pewnie żeby wezwać swoje ogary. Od razu też wymierzył w przybysza, lecz widok młodzieńca, do tego nagiego, wyraźnie go rozproszył. Trzy spore bestie wpadły do pomieszczenia, lecz widząc na kogo poszczuł je ich pan, cofnęły się skamląc. Człowiek nie wytrzymał i wystrzelił. Strzał trafił chłopaka w pierś, po czym zrykoszetował i zrzucił jakąś ozdobę ze ściany.
- Co jest do kur… – zaczął człowiek, lecz nie zdążył, bo wilk wydał ogarom w myślach nietypowy rozkaz.
„Nie zabijać”
Psy momentalnie rzuciły się na swojego byłego pana, który drugim strzałem powalił jednego z nich. Dwa kolejne dopadły go jednak i obaliły, zaczynając kąsać i szarpać. Człowiek z bólu upuścił swoją broń i bez efektu starał się wyzwolić od kłów i pazurów.
W akompaniamencie przeraźliwych wrzasków i jęków wilk przeszedł się po domu. Wiedziony zapachem wywarzył kolejne drzwi, tym razem do piwnicy. W tym miejscu szaleniec urządził sobie niemal świątynię własnego bestialstwa. Jeden z regałów zawierał pamiątki po poprzednich ofiarach, wystawione niczym na pokaz w muzeum. Jedną ze ścian zdobiła makabryczna dokumentacja jego czynów. Dziesiątki zdjęć, pokrytych notatkami i przemyśleniami. Wilkowi nie trzeba było wiele więcej.
Wrócił znów na górę. Człowiek był już cały pokryty krwią. W wielu miejscach miał poszarpane mięso i widać było wnętrzności.
- Li…litości… – wystękał z trudem w stronę Asgardczyka.
- Litościwi bogowie nie przychodzą do takich jak ty. – wytłumaczył mu spokojnie, jak jakiemuś głupiemu dziecku. Jeden z psów w tym czasie tarmosił ochłap, w jaki zamieniła się noga człowieka – Ale dobrze. Czuję się dziś łaskaw.
Fenris uniósł człowieka i ułożył go brzuchem na pobliskim stole, tak by nogi zwisały zza blatu na ziemię. Następnie przemienił swą lewą dłoń w szponiastą łapę. – To twoja ostatnia pokuta. Znieś ją godnie, a walkirie zaniosą twą duszę do Valhalli. – Nie tłumacząc więcej naciął plecy człowieka od karku po krzyż. Biedak nie miał już siły się ruszać, ale wciąż jęczał wniebogłosy. Bóg bestii naciął skórę tak, by móc wywlec ją na lewą stronę, „otwierając” człowieka. Następnie wyłamał mu żebra i sięgnął po płuca, oswobadzając je i kładąc mu na ramionach. Gdy dzieło zostało skończone, biedak już dawno nie żył. Dostał szansę i nie skorzystał z niej.
Dzieło zostało dokonane. Wilk przegnał psy i okrył swoje zachlapane krwią ciało płaszczem odnalezionym w sieni. Czuł satysfakcję, ale sam nie mógł określić czy z powodu mordu, krwi na rękach, czy samej interwencji. Jeszcze nie wszystko zostało jednak dokonane. Spokój zmarłych został zapewniony, ale to żywi wznosili prośby.
Następnego dnia kobieta znalazła na progu tajemniczą wiadomość z adresem, pod którym znajdzie prawdę o losie córki. Notka głosiła też że nie powinna przychodzić tam sama. To, co dalej kobieta uczyni, pozostawało w jej rękach.
[zt]