|
| Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym | |
|
+4Miguel O'Hara Bruce Banner Vision Emma Frost 8 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Pon Cze 04, 2018 10:09 pm | |
| First topic message reminder :Wyspa nie jest może ogromna, ale za to jej teren wznosi się całkiem wysoko i to miejscami naprawdę stromo. Mniej więcej na jej środku znajduje się najwyższy punkt w okolicy, należący do krótkiego, z braku lepszego określenia, łańcucha górskiego - co w połączeniu z klimatem sprawia, że przy sprzyjającej porze roku oraz pogodzie na jednym jego boku nierzadko zalega nawet trochę śniegu. To właśnie tam powstały zabudowania Trask Industries, ciągnące się przy brzegu mniejszego z dwóch głównych jezior, częściowo wręcz w wodzie, a następnie kawałek wzdłuż gór. Takie ich umiejscowienie może świadczyć o wykorzystywaniu cieczy przy produkcji elektryczności - albo na przykład w formie dodatkowego chłodzenia. Na rzece prowadzącej z jednego zbiornika do drugiego znajdują się struktury przypominające tamy, co może sugerować przynajmniej tę pierwszą opcję. Wyspę charakteryzuje ogromna liczba źródeł, z których wypływają mniejsze i większe rzeki. Wydaje się to być niemalże nienaturalne na tak niewielkim terenie, a jednak ciężko byłoby dopatrywać się logicznych powodów, dla których ktoś miałby umyślnie zadbać o taki stan rzeczy. Poza tymi dwoma dużymi jeziorami natknąć się też można na kilka o wiele mniejszych, najczęściej wypadających blisko brzegów wyspy lub właśnie przy tych wielkich zbiornikach - lecz jest ich stosunkowo niewiele, bo około pięciu. Poza tym w pobliżu wyspy znajdują się jeszcze trzy malutkie skrawki lądu, tak naprawdę o wiele zbyt drobne, aby miały się do czegoś nadawać, jednakże one również są oficjalną własnością Trask Industries. Dwa z nich leżą całkiem niedaleko brzegu głównego terenu, trzeci zaś - już w oddali. Rzecz jasna najlepiej jest to wszystko widoczne z lotu ptaka. - Tutaj zobaczyć można dokładniejszą mapę:
|
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Sob Gru 01, 2018 7:15 pm | |
| Niestety wnęka nie posiadała żadnych okien, małych czy dużych. Można się było co prawda domyślać, że pobliskie drzwi prowadziły do znajdujących się wzdłuż korytarza pomieszczeń, lecz nie było to nic pewnego; równie dobrze jedne z nich mogły otwierać drogę tam, gdzie udał się cienisty towarzysz Bartona. Ściana z kolei sprawiała wrażenie solidnej i przede wszystkim grubej - o czym świadczyło na przykład to pukanie w nią. Twardy mur, żadnej pustej przestrzeni pod spodem, zdecydowanie. Wybuchowe strzały Bartona miały na szczęście sporą moc - i ta jedna wystarczyła do wysadzenia bariery. Jednocześnie dało to kilka różnych, lecz w większości powiązanych ze sobą luźno efektów. Przede wszystkim mężczyzna nagle mógł zobaczyć i usłyszeć to, co działo się po drugiej stronie. Odgłosy walki, głównie emitowanych promieni energii... A co gorsze, emitowanych w jego stronę promieni energii. Pochodziły one od dwóch robotów, choć za nimi dało się dojrzeć kolejne, a do tego jeszcze jednego na korytarzu za wyrwą - w dodatku stojącego naprzeciwko Capa. Hawkeye raczej nie miał czasu na to, aby podziwiać widoki, gdyż musiał ratować się przed atakiem, który tak naprawdę nawet nie był wymierzony w niego. Z drugiej strony - gdyby znalazł na to jednak chwilę - zorientowałby się, że zniszczona przez niego ściana rzeczywiście była bardzo gruba, zapewne wyciszona... A poza tym biegło w niej jakieś okablowanie, zbyt gęste, aby zaliczyć je do standardowego wyposażenia każdego budynku. Teraz zostało rzecz jasna mocno uszkodzone i miejscami skrzyło się na końcach.
***
Dodaję krótkie mg mimo tego, że póki co tylko Clint odpisał, żeby po pierwsze trochę przyspieszyć, a po drugie już go dołączyć do głównej akcji. W związku z tym kolejność znowu dowolna.
|
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Sob Gru 01, 2018 11:34 pm | |
| Tajemnicze "wybrzuszenie" kusiło (jakkolwiek to brzmi), nie dało się ukryć, O'Hara postanowił jednak na razie je zignorować. Na początek spróbował uruchomić komputer przed którym zasiadł - czy to przyciskiem oznaczonym odpowiednim, uniwersalnym symbolem ON/OFF, jeśli takowy znalazł; czy to poprzez dotknięcie panelu dotykowego albo wciśnięcie losowego przycisku na klawiaturze, z tych standardowych. W ostateczności przesunął kartą magnetyczną po czytniku, jeśli żaden z wcześniejszych sposobów nie okazał się skutecznym. Karty użył zresztą również w przeciwnym wypadku, jeśli ekran monitora się rozjaśnił i powitał prośbą o autoryzację. Miguel trzymał w tym czasie kciuki, by tyle wystarczyło, ale jeśli ten sam komputer uraczyłby go komunikatem o odmowie dostępu, rzuciłby zirytowane "shock" pod nosem i wstał z siedzenia... by całą procedurę powtórzyć przy innych stanowiskach, aż do skutku.
Jeśli jednak skutku o dziwo nie było, Miguel rozejrzał się jeszcze raz przelotnie po pomieszczeniu. Pierwszym pomysłem, jaki przyszedł mu do głowy, to wrócić na zewnątrz pomieszczenia kontrolnego i znów pobawić się w kolekcjonowanie kart - ale zanim to zrobił, podszedł do najbliższego "wybrzuszenia". - Hm - mruknął, uniósłszy kartę magnetyczną w ręce - i po krótkiej pauzie zastanowienia, przesunął nią po czytniku.
Jeśli jednak któryś z komputerów stanąłby przed mężczyzną otworem, Latynos nie zastanawiał się długo - miał już w głowie spory wstępny plan działania.
Oczywiście, interakcje Pająka z maszyną zależałyby w jakimś stopniu od tego, czy ta dysponowała interfejsem graficznym czy tekstowym - w tym drugim przypadku pewnie musiałby skonsultować z Herbie'm, z czym prawdopodobnie ma do czynienia, i jakich konkretnie komend powinien do określonych celów użyć - jednakże bez względu na to, ich cel sprowadzał się do tego samego: najpierw Spider-Man sprawdził, czy stanowisko, na którym obecnie pracował, ma dostęp do globalnej sieci. To z pewnością ułatwiłoby udostępnienie kluczowych danych do analizy przez Avengers czy Fantastyczną Czwórkę. Przejrzał także listę obecnych na komputerze aplikacji, konsultując z Herbie'm, które mogły być ekskluzywne dla tutejszego kompleksu, a zarazem kluczowe dla ich drużyny.
Zarówno postać jak i narrator podejrzewali, że komputer dysponował jakimś interfejsem do przeszukiwania plików na dysku: pierwsze frazy, jakie Miguel by wypróbował to "instrukcja", "dokumentacja", "obsługa" i pochodne. Może i trafiały tutaj osoby przeszkolone, ale na pewno pomocna dla nich oraz prawdopodobna byłaby obecność jakiejś formy instrukcji użytkowej na ich stanowiskach roboczych. Nie zacząłby raczej takowej przeglądać od razu, ale zostawiłby ją sobie gdzieś na boku, na niedalekie później. Dalej O'Hara postanowił wystukać słowa pokroju "uwaga", "ważne", "przeczytaj", nawet "bunt maszyn", a także odrobinę mniej sugestywne "postępowanie awaryjne" - być może pracownicy kompleksu pomyśleli o scenariuszu, gdzie tworzone przez nich Sentinele przejęłyby kontrolę i zaczęły mordować ludzi? Nie na tyle, by zdążyć zdusić to w zarodku, ale może Spider-Man znalazłby coś, co naprowadziłoby go na alternatywny sposób powstrzymania robotów.
W końcu, Miggy rozejrzałby się również za plikami, które mogły stanowić jakąś formę rejestru tutejszych działań procesu rozwojowego, być może specyfikację technologiczną Sentineli - wszystko to, co z pewnością byłoby wartościową wiedzą, choć raczej wymagającą dokładniejszej analizy, a więc i zachowania jej na później.
Bohaterowi wpadło jeszcze do głowy, aby przeszukać historię komputera - ostatnio otwieranych plików, używanych aplikacji czy komend, jeśli działał na interfejsie tekstowym. Tak, to z pewnością mogło naprowadzić go, gdzie szukać dalej.
// Trochę gdybania, żeby też przyspieszyć. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Wto Gru 04, 2018 1:04 pm | |
| We wszystkich niewyciszonych komunikatorach należących do Avengers rozległa się jednocześnie ta sama wiadomość, nadawana do nich bezsprzecznie przez Visiona: "Z uwagi na zagrożenie związane z przejęciem kontroli nad tym ciałem zmuszony jestem całkowicie się wyłączyć. Powodzenia."
***
Cześć dla Miguela będzie już potem wspólnie z pozostałymi, więc się z nią wstrzymuję, ale to wolę wrzucić od razu, żeby potem nie zapomnieć.
|
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Sro Gru 19, 2018 11:51 am | |
| Osłonięty tarczą przyglądał się jak silne wiązki trafiają prosto w ścianę przed nim, przyszpilając również obecnego z nim Sentinela-koleżkę do ściany. Chociaż jeden plus. Steve pozwolił sobie zajrzeć kątem oka do środka, ciekaw Największego Tostera, a także pragnąc zapoznać się ze strukturą działania wrogich jednostek. Wyglądało na to, że kolos był w stanie "uśpienia", co w sumie było spowodowane zupełnie inną, niezwykle ważną czynnością - robieniem mniejszych tosterków. Jak uroczo. Nie miał się nawet jak ruszyć - ściana pocisków blokowała mu drogę, toster blokował mu drogę, wszystko było źle. Gdzie Barton Wybawca? Dobrze, że chociaż Spider-Man był obecny gdzieś w eterze swoim ciałem i duchem, dzielnie walcząc z technologią XXI wieku, której nawet Cap nie szanował. "Prawda. Trzeba je przetrzymać." - odpowiedział SM w myślach, zastanawiając się jak to, do licha, zrobić. Chwilowo same blokowały sobie drogę i przestrzeń do ataku, ale jak długo to potrwa? Owszem, poruszały się tempem iście pogrzebowym (co było całkiem zabawne, obserwować dramaturgię przedmiotów martwych), ale nawet taki orszak kiedyś dochodzi do celu. Może jakby atak został przeniesiony na najważniejszą jednostkę to reszta zmobilizowałaby się do wstawienia w jej obronie...? Z tego co zdążył zauważyć, maszyny sprawiały wrażenie połączone z jedną świadomością, która nadaje im cel (marny, no ale...). To mogło mieć jakiś sens. Ale mogło też wybudzić kolosa, który mógł kryć pod swoimi blaszkami naprawdę wszystko. Z zagwostek i przemyśleń wyrwał Rogersa atak koleżki, który najwidoczniej "ożył" po zmasakrowanym ataku jego braci i sióstr. "Rodziny się nie wybiera, ważne, by do przodu, co?" - przemknęło mu przez myśl, gdy odlatywał kilka metrów dalej trafiony przez jeden z pocisków. Plus... coś wyleciało ze ściany? Zaraz, czy to ptaszysko Clinta? ...czy za nim właśnie coś wybuchło? Mimo ogromnej dezorientacji manifestującej się na jego twarzy weteran drugiej wojny światowej starał się nadal zachowywać spokój wewnętrzny i machać tarczą jak gdyby nigdy nic, wcale nieporuszony epickim wejściem Najbystrzejszego z Avengers. Nigdy nie pozwoli na to, by Barton zaznał tej satysfakcji. Tak czy inaczej jego morale zauważalnie wzrosły, tak jakby też zadowolony z faktu, iż Hawkeye nadal żyje i ma się dobrze. - Świetnie. Cieszę się, że dołączyłeś. - rzucił do Clinta jak gdyby nigdy nic - Plan jest taki, że ja osłaniam ciebie, a ty strzelasz w tego największego, co ty na to? - po krótkiej pauzie skierował wypowiedź w stronę Spider-Mana - Jak sytuacja z obalaniem systemów? - był ciekaw na jakim etapie radzi sobie towarzysz z przyszłości. Lepiej by było, gdyby to Pająk dał znać Herbie o ataku. Jego pozycja wydawała mu się kluczowa w rozwiązaniu ich ogromnego problemu. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Nie Gru 23, 2018 4:43 pm | |
| Nie był Starkiem i tymi innymi, żeby móc podziwiać i wzdychać nad okablowaniem, wyciszeniem czy czymś tam jeszcze. Co prawda, zapewne Iron Man prychnąłby na Clinta za takie spłycenie jego geniuszu, jednak w tym momencie Barton wolał już wrzucić wszystkich (pseudo-)geniuszy do worka podpisanym: “inżyniery, elektryki i tak dalej”. W każdym razie Najbardziej Spostrzegawczy Mściciel Mścicieli nie miał szansy, aby podziwiać zawinięcie poszczególnych kabli i ich zniszczonych końców przez wybuch. Promień energii, który rozświetlił się w jednym punkcie był wystarczającym sygnałem, żeby odskoczyć na bok. Co Hawkeye też uczynił, marudząc w duchu, że nawet przejść przez próg mu nie dadzą. Podziwiał za to skrzenie się przy otworze. Chciał skorzystać z wolnej chwili, aby przeskoczyć przez dziurę, nie narażając się na kontakt z którymś kablem. Pieszczoty preferował w subtelniejszej formie, a nie miał potrzeby wznawiania pracy serca. Czuł się całkiem dobrze. Jak na kogoś, kto lada moment może zginąć od prawie wszystkiego. Nieświadom nieco słodko-gorzkich pomyślunków Rogersa, uśmiechnął się do Kapitana. Niedbale zasalutował ręką, nie mówiąc, że się melduje. Jak widać - był już na miejscu, nawet gotów do ataku, bo sięgnął po kolejną strzałę. Z kolei jedynie zanucił do Steve’a: — I just walked in to find you here with that sad look upon your face. ♫ Rozejrzał się, żeby się rozeznać w kolejnych pomieszczeniach. Odnaleźć tego największego, o którym wspominał Prawie że Najstarszy Mściciel i kiwnąć, że akceptuje plan. Pozostało Clintowi liczyć jedynie, że jak nie wyjdzie z tarczą, to na tarczy. Póki co, wolał zatrzymać się za tarczą i Kapitanem, przygotowując jedną ze strzał - tradycyjnych, których koniec zawierał kleistą substancję. Na potencjalnego Sentinela wywodzącego się z gatunku tych pomniejszych irytujących. W przypadku ewentualnego ataku miał zamiar wystrzelić w któryś z rozświetlających się otworów. Nie zwrócił uwagi na to, co mówi Cap. Inaczej skomentowałby, że system Orwella bardzo dobrze się trzyma i wciąż jest aktualny. Kto by pomyślał, że cyrkowiec czytał klasyki światowej literatury. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Czw Gru 27, 2018 9:29 pm | |
| Wbrew pozorom odtrącenie Capa przez atak jednego z robotów oraz - moment później - ucieczka - Hawkeye'a na bok dały pewien pozytywny efekt, a mianowicie maszyny pozostające jeszcze w hali produkcyjnej na chwilę przestały strzelać. Zapewne wynikało to z faktu, że nie posiadały teraz dobrego widoku na żaden cel - grunt jednak, że pozwoliło to łucznikowi zaryzykować i przeskoczyć na korytarz, by odturlać się w stronę Rogersa. Co prawda zaraz potem przez drzwi - oraz dziurę w ścianie - przeleciały kolejne dwa promienie, ledwo Clinta mijając... Ale grunt, że mu się udało. Większe zagrożenie stanowił więc w tej chwili ten pojedynczy i już uszkodzony robot, którego ataki były póki co blokowane przez tarczę Capa. Przerwa ze strony jego pobratymców pozwoliła mu rozpocząć wędrówkę w stronę bohaterów, która jednak mogła przynieść więcej korzyści właśnie tym ostatnim; kiedy tylko minął drzwi, znalazł się bowiem w ich bezpośrednim zasięgu. Nie musieli się już martwić o to, że zostaną w jakiś sposób zmuszeni do ponownego trafienia w pole widzenia pozostałych wrogów, aby pozbyć się tego jednego. Tyle że reszta robotów - choć nie strzelała - wcale się nie zatrzymała. Plan z zaklejeniem dłoni Sentinela przez pierwszych kilka sekund zdawał się działać doskonale. Strzała trafiła w odpowiednie miejsce dokładnie w momencie, gdy blask sugerował zbliżanie się kolejnego strumienia energii i zlepiła okienko... A substancja na chwilę wstrzymała promień, jednakże jej szybka zmiana kolorów wyraźnie podpowiadała, iż klej się rozgrzewał. Ciężko byłoby przewidzieć co stanie się później - czy atak go roztopi i się przebije, czy może dojdzie do wybuchu albo innego uszkodzenia maszyny. Ważne, że Avengers mieli moment na reakcję. Może sekundę, może dwie, może pięć - to mogli tylko zgadywać... Ale w tym czasie robot nie próbował zaatakować z drugiej ręki czy z klatki piersiowej, więc najwyraźniej sądził, że pokona tę przeciwność losu. Gorzej, że akurat wtedy za Sentinelem w przejściu pojawiły się już cienie jego nadciągających towarzyszy, z których jeden wyszedł na prowadzenie, aby móc się obniżyć i przenieść na korytarz. Kolejny był tuż za nim, na tyle blisko, że dobrym rozwiązaniem mogłoby się okazać wysadzenie jednego z nich, aby wybuch pochłonął oba... Tyle że oczywiście bohaterowie wiedzieli już, że roboty były pod tym względem niestabilne i eksplozja mogła się okazać silniejsza, niż by to przewidywali. Tarcza Steve'a stanowiłaby przed tym dobrą ochronę, ale mimo wszystko jej średnica nie była aż tak wielka. Poza tym przebywali w budynku; nie mogli do końca ocenić jakie szkody spowodowałby wybuch, co by się zawaliło, z jakimi odłamkami mieliby do czynienia i tak dalej. Z drugiej strony wywabianie maszyn po kilka i walka na zamkniętym terenie - zamiast w obszernej hali - też mogły posiadać swoje plusy... W tym utrzymałyby Avengers z daleka w chwili, gdy doszłoby już do ataku z nieba.
Spider-Man tymczasem zaczął bardzo sprawnie. Wybrana przez niego maszyna okazała się już włączona, więc wystarczyło dotknąć panel, aby jej ekran się rozświetlił - lecz, zgodnie z przewidywaniami, domagała się autoryzacji kartą, która na szczęście również zadziałała. Biorąc pod uwagę fakt, że pracownicy pewnie opuszczali pomieszczenie w pospiechu i raczej nie myśleli wówczas o wyłączaniu komputerów, musiały się one chyba uśpić automatycznie po upłynięciu określonego czasu. Dobrze dla Pająka, bo zaoszczędził na tym chwilę... A jeszcze lepiej dla Rogersa i Bartona. Maszyna posiadała interfejs graficzny - kolejne drobne przyspieszenie - ale niestety nie miała połączenia z internetem. Wśród jej aplikacji można było znaleźć kilka typowych i podstawowych - z czego niektóre powinny być rozpoznawalne nawet dla Miguela, nie tyle z konkretnych nazw, co z ich członów czy ikonek - w tym na przykład procesor tekstu... Lecz takie mężczyzna mógł pewnie odrzucić. Herbie pomógł mu z kolei namierzyć programy rzadziej spotykane - oraz właśnie takie, których AI w ogóle nie kojarzyło z nazw. Jedna z takich aplikacji była nawet otworzona; ktoś musiał z niej korzystać przed ucieczką, przez co pewnie warto było ją szybko sprawdzić, ale prawdę mówiąc nie pozwalała na wiele interakcji. Zdawała się służyć głównie do monitorowania jakiejś aktywności... Której wykres wyświetlała - stale utrzymujący się przy samym szczycie przeznaczonego nań pola. Program pozwalał na przełączenie się między szeregiem opcji, ale wszystkie wyglądały na skróty złożone z kilku dużych liter, które w dodatku nie sugerowały żadnych oczywistych słów. Gdyby Spider-Man je po kolei sprawdził, zorientowałby się, że przypisane do nich wykresy albo przypominały pierwszy albo były wręcz jego przeciwieństwem, nie wykazując praktycznie żadnej aktywności. Poza tym aplikacja umożliwiała również zmianę pokazywanego okresu - maksymalnie do jednego dnia wstecz. Jeżeli mężczyzna skorzystałby z tej opcji, zobaczyłby coś, czego zapewne się spodziewał: obecne wartości nijak się miały do normy, a jeszcze kilka godzin wcześniej wykresy w większości oscylowały wokół środka planszy. Tyle że mówiło mu to coś, co już wiedział - że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Plików z instrukcjami udało się Pająkowi wyszukać całkiem sporo, ale parę z nich mógł z góry odrzucić, gdyż wyglądały na krótkie przypomnienia - być może nawet odnoszące się do konkretnego dnia. Inne zdawały się dotyczyć poszczególnych części robotów czy procesu ich powstawania, przynajmniej jeżeli sądzić po skrótach w ich nazwach; te przypominały bardziej dokumentację, suche informacje, a nie sugestie działań. Wśród nich znajdowały się między innymi pliki opisujące systemy namierzania oraz adaptacyjny. Wszystko to nie było może bardzo pilne, ale mogło pomóc w walce z Sentinelami. Wśród wszystkich "ważnych" i podobnych haseł Spider-Man natknął się z kolei na zbiór instrukcji działania w określonych sytuacjach awaryjnych - mniej i bardziej dosłownie, bo część okoliczności opisywała faktyczne awarie, czasem skomplikowane, a czasem będące na poziomie zwykłej utraty elektryczności. Scenariusza buntu i rzezi co prawda nie opisano, lecz wzięto pod uwagę opcję, iż odpowiadająca za produkcję i kontrolę nad robotami AI - określona jako Master Mold - może zacząć przejawiać niepokojące zachowania. W takim wypadku instrukcja sugerowała parę rozwiązań, zaczynając od uważnego monitorowania - na co pewnie było już trochę za późno - przez wymuszone wyłączenie robotów - które wchodziło już chyba w grę, a plik wskazywał nawet potrzebny do tego program - kończąc zaś na wezwaniu przełożonego... Co z kolei mogło się wydawać dziwne jako ostateczne posunięcie... Chyba że wspomniany przełożony posiadał do dyspozycji coś, czego jego podwładni sami zrobić nie mogli, a co z jakiegoś powodu nie zostało dokładnie opisane. Wymieniony wśród potencjalnych rozwiązań program znajdował się zresztą na liście ostatnio otwieranych - a gdyby Miguel ponownie go uruchomił, przywitałby go w większości całkiem jasny i czytelny widok. Wyglądało na to, że ta aplikacja pozwalała na łączenie się z Sentinelami oraz na ich wyszukiwanie. Dopuszczała podanie numeru konkretnej maszyny, całej ich grupy, a nawet wszystkich wyprodukowanych - i przyzwanie ich do bazy, wysłanie pod konkretne współrzędne, uruchomienie ich czy wyłączenie, manipulowanie ich poziomami energii, a także paroma innymi funkcjami, z których jedną określono jako protokół X, obecnie nieaktywny.
|
| | | Mockingbird
Liczba postów : 47 Data dołączenia : 24/07/2013
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Czw Sty 31, 2019 5:19 pm | |
| Chowając się za tarczą i Kapitanem ze strzałą gotową do wystrzelenia w razie, gdyby pojawił się jakiś Sentinel w polu widzenia, Clint mógł poczuć nagle wibracje w kieszeni. Trwały one chwilę, co świadczyło o tym, że raczej ktoś napisał do niego, a nie próbował się dodzwonić w tej niezbyt odpowiedniej chwili. Gdyby mężczyzna sprawdził swój telefon to ujrzałby, że wiadomość pochodziła od jego żony. Była krótka, ale za to bardzo treściwa. "Mam nadzieję, że żyjesz, bo inaczej znajdę cię i zabiję drugi raz. Uważaj na siebie, Słońce." |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Pon Lut 11, 2019 5:35 pm | |
| Nie miał czasu na obroty i sugestywną wymianę spojrzeń ze swoim kolegą, czego bardzo żałował, ale obowiązki przede wszystkim. Steve miewał ostatnio dużo na głowie, ale i tak zawsze znalazła się chwila, by przeanalizować to i tamto. Ostatnio wychodził z założenia, iż kontakt z Bartonem powoli odciąga go od żołnierskiej dyscypliny. Nie był jeszcze przekonany jak się z tym czuł, ale... Przeklęty Barton, teraz w jego głowie znowu będzie lecieć mu ta piosenka. Niespodziewane "Wejście Smoka" w wykonaniu Clinta również przyniosło pewien nieoczekiwany efekt, a mianowicie Steve nie dostał żadnym kolejnym pociskiem od raptem sekundy, a nawet dwóch, pomijając tylko niewypały skierowane w stronę jego kolegi. Dzięki Bogu niecelne, co było szokiem i -nie-szokiem, znając szczęście byłego cyrkowca. Nie było chwili do stracenia - wykorzystując brak ostrzału i bliskie położenie chwilowo niedysponowanego (o ile można to tak określić) Sentinela, który JAKIMŚ CUDEM nadal się ruszał i miał ochotę atakować, Rogers postanowił dać kres jego egzystencji i wyeliminować go z rynku raz na zawsze. Szybko doskoczył do robota z zamiarem uszkodzenia jego obwodów szyjnych swoją tarczą, mając nadzieję, że nie dostanie gorącym klejem w twarz lub nie przedziurawi go żaden laser. Chyba że... zdąży obrócić Sentinela w stronę nadciągającej małej armii w miarę szybko, by pocisk uwolnił się w ich stronę. Tak, to brzmiało trochę ciekawiej. Gdzie podziewa się ten Spider-Man?! |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Wto Lut 12, 2019 8:34 pm | |
| Odnosił wrażenie, że nie robią nic innego jak bawienie się w energetycznego berka, na śmierć i życie, i krzywdę, i tym podobne. Nie była to pocieszająca myśl, bo wolałby się wyspać albo ponownie cofnąć się do automatów po kawę. Chcąc nie chcąc, Barton jednak był gdzie był i odbijając z prawej na lewo lub tak jak Kapitan prowadził, unikał promieni, przez które trzeba było się cofnąć o krok czy dwa. W międzyczasie łucznik zdążył sięgnąć do kołczanu, aby wyciągnąć asgardzką strzałę będącą z tych, co się nadają do recyklingu. Z pewnością nie opłacało się tego zostawić, skoro te wyglądały dobrze, współpracowały jeszcze lepiej, a ich efekty były zadowalające na sto dwa procent satysfakcji Clintona. W związku z tym, gdy Steve zajął się uszkodzonym robotem z prześwitującą plamą na wylocie jego dłoni maszyny, Clint wychylił się - jak zwykle mądrze - chcąc sprawdzić, ile Sentineli mogło przeciskać się na korytarz, na którym panowie się znajdowali. Skoro Rogers, a jakże, wyrwał do przodu, to Hawkeye postanowił zostać z tyłu. Na tyle był sprytny i błyskotliwy, że wcisnął się za Kapitana, który korzystał z tarczy. Pozostało mu więc przez przynajmniej chwilę liczyć na to, że będzie niezauważony przez nadchodzących przeciwników. W sam raz na odebranie wiadomości tekstowej; telefon wibrował przeokropnie, powodując niemalże od razu szybsze bicie serca. I jeszcze nie chodziło o lęk przed gniewem partnerki. Nie, nie. Dobył komórki i przeczytał wiadomość. Uśmiechnął się pod nosem, rozważając jednocześnie czy lepiej ryzykować i nie odpisać, czy jednak więcej uwagi poświęcić w tej chwili nadchodzącym Sentinelom. Myśląc o swoim wyborze: zginąć z promieni Sentineli czy zginąć z rąk żony, zdecydował się na to pierwsze. Wolał nie narażać się Bobbi, choć pewnie i tak będzie suszyła mu głowę. Bynajmniej nie suszarką. Wystukał szybko taką wiadomość: Telefon schował czym prędzej, licząc na to, że zajęty Kapitan tego nie zauważy. Mógł wrócić do walki, posyłając, nieco bezmyślnie, jedną z asgardzkich strzał do kierujących się do nich Sentineli. Następnie miał zamiar się przesunąć, zrobić parę kroków dalej, aby się rozeznać w pomieszczeniu, w którym się znajdowali. Była chwila improwizacji, więc trzeba było sprawdzić, z czym mogą improwizować. |
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Wto Mar 05, 2019 9:30 pm | |
| Miggy zignorował pytanie Kapitana, skupiony w tamtej chwili całą swoją uwagą na kształtnych wykresach. Tak, poświęcił im nieco więcej czasu. Wiedział przed tym o wymknięciu się sytuacji spod kontroli, ale teraz świadom był również, że pracownicy kompleksu też o tym wiedzieli. Pytanie, czy ów świadomość była bardziej przydatna, czy bardziej demotywująca - mogła przecież sugerować, że narzędzia jakich próbował użyć O'Hara były bezużyteczne. Z drugiej strony, teraz te narzędzia były w rękach geniusza. Skrótów ów geniusz nie próbował rozszyfrować, nie samodzielnie - kiedy w następnym kroku wyszukiwał instrukcje, wśród podawanych haseł uwzględnił także słowo "monitoring" wraz z pochodnymi oraz oczywiście, w pierwszej kolejności, samą nazwą aplikacji. Ba, sprawdził nawet, czy program do monitoringu nie posiada wbudowanej opcji wyświetlenia swojej dokumentacji. Zostawił sobie wszystkie cenne znaleziska w tle, pozostawił z tyłu głowy notatkę, by później w zawartości dokumentacji poszukać tamtych skrótów, po czym zgodnie z planem przeszedł wpierw do rzeczy "ważnych". Czyli "Master Mold" to nazwa wymyślona przez Trask Industries, nie samą zbuntowaną AI. No proszę, a więc "iPhone" i "Model S/X/3/Y" spadły w prywatnym rankingu Miguela na najbardziej kreatywną nazwę dla prehistorycznych technologii. Spider-Man uruchomił i przejrzał program służący m.in. wyłączeniu robotów. - Interesujące... - mruknął do siebie, widząc pozostałe funkcje. Sprawdził wśród nich, czy da się wyświetlić obecną pozycję robotów - i przy okazji ich ogólny stan, np. aktywność bojową - identyfikując je tym samym nie tyle poprzez numer seryjny czy grupę, ale znajdując je na czymś w rodzaju mapy. Spróbowałby w ten sposób namierzyć Sentinele obecne w hali z kolosem, a potem te które widział wcześniej, że zmierzały w stronę Kapitana. W końcu zweryfikowałby, czy opcja wyłączenia jest dostępna dla tych konkretnych egzemplarzy lub chociaż ich uzbrojenia - również pod tym względem, czy mężczyzna rzeczywiście wydaje się mieć do tego uprawnienie. O'Hara liczył, że cel wezwania przełożonego ograniczał się do autoryzacji samego uruchomienia aplikacji, co miał już przecież za sobą. - Pilne: mówi wam coś "Protokół X"? Herbie? - odezwał się w końcu do całej drużyny. Jednocześnie zostawił na moment program, by poszukać jeszcze jego instrukcji, a potem przejść do niej albo przyszykowanych wcześniej dokumentów, i również je spytać o wspomniane hasło. Rozejrzał się także na szybko za informacjami o tajemniczym "wybrzuszeniu" z wcześniej. - Mogę użyć tej funkcji lub spróbować wyłączyć wszystkie roboty, między innymi, ale nie wiem czy w praktyce to się uda. Trask Industries wiedziało, że robi się źle i możliwe, że już tego próbowało. - Dlatego i Miggy na razie się wstrzymał. Wypowiedzenie tego powodu na głos dało mu pomysł, aby zerknąć za historią ostatnich komend w programie do kontroli Sentineli. - A poza tym: czy bardzo zależy nam, aby zachować dane z tych komputerów? - Miguel miał pomysł, jak to zrobić, przynajmniej częściowo - z pomocą Herbiego zgrałby ile się da na któryś z lokalnych dysków komputera, a potem zwyczajnie by go zabrał. Pytanie, czy pamiątki z misji były teraz priorytetem? |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Czw Mar 07, 2019 9:47 pm | |
| Cap miał - wyjątkowo - sporo szczęścia, bo Sentinel najwyraźniej w dalszym ciągu był zdecydowany kontynuować już rozpoczęty atak z ręki. To zapewne dlatego nie uznał za stosowne wystrzelić z klatki piersiowej, jak to zazwyczaj czynili jego pobratymcy, gdy cel znajdował się tuż przed nimi lub wręcz na nich... I dobrze, bo w innym wypadku ten silniejszy promień z takiej odległości nawet przy wzmocnionym kostiumie dałby pewnie bardzo nieprzyjemny dla Rogersa wynik. Doskoczenie do maszyny okazało się więc możliwe i stosunkowo proste, ale jej obrócenie już nie - z tego względu, że przed tym się akurat broniła, uruchamiając wbudowany w plecy silnik odrzutowy i wykorzystując go nie tyle do wzniesienia się, co do utrzymania pozycji. Czas z kolei uciekał, bo przejście przekraczał już pierwszy z kolejnej porcji robotów - a cienie wskazywały na to, że przynajmniej dwa kolejne zamierzały to zrobić za nim... W związku z powyższym zaatakowanie tego irytująco żywotnego Sentinela tarczą musiało być teraz lepszym rozwiązaniem. Mniej interesującym, ale pewnie bezpieczniejszym... I prostszym w wykonaniu. Już i tak uszkodzona maszyna nie stawiła wielkiego oporu, broń wbiła się w nią stosunkowo łatwo - i wreszcie robot zastygł w bezruchu, a wszystkie jego światła pociemniały do zera. To z kolei przyniosło jeszcze jedną korzyść: przynajmniej przez chwilę metalowe zwłoki mogły stanowić osłonę. W tym czasie Barton potraktował strzałą pierwszego ze zbliżających się Sentineli - i grot wbił się głęboko w jego klatkę piersiową, sprawiając, że na jakieś dwie sekundy maszyna się zatrzymała i pochyliła lekko głowę, najwyraźniej analizując to nowe zajście. Nie wyglądało jednak na to, aby atak bardzo jej w czymś przeszkadzał, więc spowodował tylko drobne opóźnienie, w trakcie którego za Sentinelem znalazł się już kolejny, a przez przejście przeciskał się właśnie trzeci. Pod względem dostępnej przestrzeni otoczenie bez wątpienia działało tutaj na niekorzyść robotów i wyglądało na to, że w jakimś sensie zdawały sobie z tego sprawę - ponieważ trzymały się blisko wyjścia z hali oraz dziury w przeciwległej ścianie. Tam miały dla siebie trochę więcej miejsca, a gdyby podążyły ku Capowi i Hawkeye'owi, nie mogłyby nawet stanąć wszystkie obok siebie, bo korytarz był na to zwyczajnie zbyt wąski. Z drugiej strony pusty - pomijając nieaktywną maszynę - teren nie dawał bohaterom zbyt wielu możliwości do ukrycia się czy nawet odskakiwania na boki; mogliby ewentualnie spróbować cofnąć się do wyjścia z korytarza, ale podczas unikania ataków byłoby to co najmniej trudne. Sentinele z kolei najwidoczniej nie zamierzały czekać na to, aż członkowie Avengers zadecydują co dalej. Wszystkie trzy wycelowały z rąk ku Clintowi, każdy unosząc po jednej, prawej. Pominięcie Steve'a zapewne wynikało z tego, że mężczyzna znajdował się jeszcze za osłoną uszkodzonego robota, podczas gdy stojący nieco dalej łucznik był bardziej wystawiony na ataki i lepiej widoczny... Oraz nie posiadał maskowania, choć maszyny udowodniły już, że przy bezpośrednim kontakcie jakoś przez nie spoglądały, być może opierając się na skanach temperatury ciała lub na czymś podobnym. To i tak dobrze, że najprawdopodobniej nie były w stanie zrobić tego samego przez kamery. Co ciekawe, Sentinele stojące po bokach dłonie miały złożone w pięści, zaś ten środkowy trzymał swoją pionowo - i to właśnie w niej pojawił się znajomy błysk zbierającej się energii. Zanim zdążył zaatakować, jego koledzy wystrzelili już ze swoich nadgarstków po jednej sieci: sporej, z pewnością wystarczającej akurat do zakrycia człowieka, metalowej i opatrzonej na krawędziach obciążeniami. Obie poszybowały szybko pod różnymi kątami - musiały, ze względu na położenie robotów - i prawdę mówiąc ucieczka przed nimi mogła być trudna. Zła ocena odległości przy odskakiwaniu na bok czy do tyłu już miała prawo zakończyć się minięciem jednej siatki i wpadnięciem w drugą - lub przynajmniej oberwaniem ciężarkami którejś z nich... Więc należało działać w pospiechu, a mimo wszystko z głową. Wystrzał środkowego robota z kolei opóźniony był jedynie o kilka sekund - dwie lub trzy, jak gdyby maszyna liczyła na to, że to wystarczy, aby cel został unieruchomiony lub chociaż wytrącony z równowagi. Co brzmiało absurdalnie, bo jak do tej pory Sentinele nie wykazywały przecież skłonności do współpracowania i planowania w taki sposób. Nie same.
Tymczasem znalezienie rozwinięć skrótów z programu monitorującego nie było na szczęście trudne - bo w końcu nie stanowiły żadnej tajemnicy, tylko niezbędną do pracy informację. Co prawda nie znajdowały się we własnej dokumentacji, ale grunt, że dało się je wyszukać osobno - tyle że przeglądanie tych wszystkich danych wymagałoby czasu, a mimo wszystko te konkretne prawdopodobnie nie były najpilniejsze. Mogły poczekać, a gdyby nawet ostatecznie nie udało się do nich dotrzeć, to już samo porównanie obecnych i wczorajszych wykresów wystarczająco dobitnie sugerowało, że program wskazywał na problem. I w dodatku robił to bardzo wyraźnie. Program śledzący i dający pewną kontrolę nad Sentinelami zdawał się być teraz ważniejszy - więc pewnie dobrze, że to na nim Spider-Man się skupił. Jego obsługa była za to mniej wygodna. Sprawdzanie stanu robotów okazało się możliwe - ich sprawność określało kilka wskaźników, w tym ogólny procentowy, a także kolorystyczny, standardowo zielony, żółty lub czerwony, zaczynając od w pełni lub w większości działającego, przez bardziej uszkodzonego, ale sprawnego, aż po takiego, którego stan utrudniał lub uniemożliwiał pracę. Ten sam procent niekoniecznie oznaczał identyczny kolor. Dodatkowe pole opisywało maszyny jako aktywne albo nieaktywne - co również zdawało się nie mieć jednoznacznego związku z ich stopniem uszkodzenia. Z lokalizacją wcale nie było dużo lepiej. Włączenie mapy się udało, czarnej z białymi konturami oraz zielonymi, żółtymi i czerwonymi punktami... Albo raczej całymi ich skupiskami, bo Stany Zjednoczone się od nich roiły. Oddalanie i przybliżanie obrazu pozwalało sprawdzać większe obszary lub koncentrować się na konkretnych miejscach - ale odszukanie wyspy wcale nie było takie łatwe. Sentineli musiało na niej przebywać niewiele, bo nie świeciła się tak, jak okolice większych miast w USA. Kiedy zaś Miguelowi udało się w końcu namierzyć tutejsze roboty - przy czym mógł zauważyć, że ten ogromny nie pojawiał się na mapie - zaczęły się prawdziwe problemy. Same informacje o maszynach nie mówiły tak naprawdę niczego ciekawego; większość była w pełni sprawna, jeden wykazywał drobne uszkodzenie procentowe, ale w dalszym ciągu nosił kolor zielony, a jeszcze inny był żółty, mocno uszkodzony w procentach i opisany jako nieaktywny. Próba wyłączenia tych Sentineli lub przejęcia nad nimi kontroli nie dałaby nic; tego można się było zresztą spodziewać. Nie spowodowałaby pojawienia się żadnego błędu, upomnienia o poziomie uprawnień, ani niczego podobnego - była dostępna, możliwa do wybrania, ale po prostu nie zadziałałaby. -Nie w tym wypadku, lecz X w nazewnictwie planów czy protokołów zadziwiająco często odnosi się do tajnego asa w rękawie- odparł mało pomocnie Herbie na pytanie Pająka, lecz na szczęście jego własne poszukiwania przyniosły już więcej informacji. Protokół X odnosił się najwyraźniej do wbudowanego we wszystkie Sentinele systemu namierzania - a dokładniej stanowił jego istotną część. Maszyny zostały wyposażone w kilka rodzajów takich narzędzi, zaczynając od zwykłych kamer, przez między innymi czytanie temperatury otoczenia - co wyjaśniało dlaczego teraz, z bliska, wykrywały kamuflującego się Capa - aż po... Skaner, który był w stanie wykrywać gen odpowiadający za większość rodzajów "nadludzkich" mutacji. Skoro protokół został oznaczony jako wyłączony, to w tej chwili Sentinele nie spełniały swojego głównego celu istnienia, przynajmniej z punktu widzenia ich twórców: nie polowały na mutantów. Miguelowi ciężej było z kolei znaleźć cokolwiek na temat wybrzuszenia. Trwało to i trwało, podczas gdy mówił do swoich towarzyszy, aż w końcu udało mu się natknąć na coś ciekawego przy poziomach uprawnień - na wzmiankę o opcji wyłączenia Master Molda, tyle że... Najwyraźniej dostęp do niej umożliwiała karta kierownika całej fabryki. Czyli jedna na ten budynek. I to zakładając, że w ogóle przebywał on na terenie wyspy, gdy doszło do buntu robotów - i nie zdążył uciec. -Jeżeli mogę coś zasugerować, źródła zasilania Sentineli zdają się być bardzo niestabilne. Być może przyznanie im najwyższego poziomu energii by je przepaliło... Lub doprowadziło je do eksplozji- wspomniał Herbie. O ile w ogóle byłoby to możliwe, bo w końcu nie wszystkie opcje działały, to zrobienie czegoś takiego mogło się zakończyć źle. Co prawda wybuchy robotów nie miały ogromnej mocy, ale tak czy siak wyrządziłyby pewnie szkody, nie wspominając już o potencjalnych ofiarach... Tyle że mogło to być lepsze od pozwolenia im dalej działać - i przy okazji być może zniszczyłoby części, które w innym wypadku miały prawo wpaść w niepowołane ręce. Mniejsze zło.
W pewnym momencie Herbie odezwał się nagle w komunikatorach całej trójki bohaterów. Gdyby nie wiedzieli lepiej, mogliby wręcz pomyśleć, że AI brzmiało na zaniepokojone - bo rzeczywiście było coś takiego dziwnego w jego głosie... I szybko okazało się dlaczego. -Ze wschodu nadciąga wciąż rosnąca fala. Powstała nagle, szybko się rozwija i według moich obliczeń powinna dotrzeć do wyspy maksymalnie w ciągu minuty, prawdopodobnie szybciej. Do tego czasu może być na tyle wysoka, by sięgnąć fabryki- ostrzegła sztuczna inteligencja.
|
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Pią Mar 08, 2019 4:42 pm | |
| To wszystko dało się bardzo prosto wyjaśnić. Szczęście, które przypadło Kapitanowi, zostało odebrane Clintonowi. Na pewno w tej chwili bo gdy Rogers nie musiał użerać się - aż tak bardzo (w mniemaniu kolegi) - z Sentinelami, tak sam łucznik to po prostu wiedział, że skończy się tak, jak może się to skończyć. Przekleństwa ciągiem przemierzały przez jego umysł. Gdyby można było to zobrazować, to niecenzuralne słowa pewnie krążyłyby po elipsie wokół jego głowy. Niczym gwiazdki u postaci po uderzeniu w łeb, jak w Animaniakach i Looney Tunes. Pożałował, że nie użył jakiejś strzały, która mogłaby spowodować lepszy efekt niż zachwycić twardością i zdobieniami na grocie. Taka piękna, a tak zmarnowana w tym momencie. O tym przekonał się, gdy Sentinel nie zdawał się być szczególnie poruszony po ataku na niego. Clinton nic sobie z tego nie zrobił. Jedynie zaczął w podświadomości układać szybką listę nagrań, które można by było puścić podczas jego pogrzebu. Robił tak niemalże co misję, w jakiej uczestniczył. Nie chcąc marnować wzmocnionych strzał, Hawkeye sięgnął do kołczana po kolejną - nie patrzył już na to czy była maziasta, elektryczna, czy powodująca wybuch. Miała przynieść efekt, jakiego Barton oczekiwał. Tylko że i tutaj pojawiła się niespodzianka. Nieco odmienne zachowanie maszyn zwróciło jego uwagę. Skołowany blondyn spojrzał po ułożeniu ich dłoni, choć nie umknęło mu to, że i jasny punkt zaczął pojawiać się u jednego z Sentineli. Nie zastanawiał się długo nad tym, co powinien zrobić. Jeśli miał możliwość, żeby skoczyć za unieruchomionego przez Kapitana robota - to to zrobił czym prędzej. Jeśli jednak nie byłoby tak dobrze, jakby chciał (czyli prawie tak jak zawsze), to Clint zobowiązany zostałby do tego, aby wykorzystać swoje akrobatyczne umiejętności i nie tylko odskoczyć zgrabnie do tyłu, ale jeszcze wyłożyć się na ziemi, aby nie sięgnął go promień. Następnie pozostałoby przedostanie się pod jedną ze ścian, gdzie nie było tych siatek, w które mógłby się wplątać. W każdym razie, najbardziej Clintowi zależałoby na tym, żeby wejść tam, skąd przyszedł. Korytarz, gdzie był automat do kawy, której - znowu! - mu się zachciało.
Pokryło się to mniej więcej z tym, kiedy usłyszał komunikat od Herbiego. Bardzo zabawne, przeszło mu przez myśl, choć do śmiechu mu nie było wcale. Mógł jednak poszczycić się tym, że z całej tej trójki najlepiej wychodziły mu improwizacje. Oczywiście, jeśli pominie się kwestię jego nieszczęścia i prawdopodobieństwa jak bardzo to i owo może nie wyjść. Trzeba było wziąć na to poprawkę. Na całego Clinta. — J e b a ć dane, mi tam wcale nie zależy, Spidey! — powiedział Barton. — Słyszałeś zresztą, że nie ma czasu, ale rób co chcesz. Cokolwiek zrobisz, ciśnij na górę, na zachód. Podczepisz się. Jak zawsze. To ostatnie mogło o tyle zastanowić Miguela, że prawdopodobnie Mściciel nie zwrócił uwagi, z którym Pająkiem ma do czynienia. Zbyt przejęty tym wszystkim, oddychający wcześniej jeszcze asgardzkimi oparami, mógł go wziąć po prostu za Parkera. Barton gwizdnął, aby przywołać ptaszysko. Nie miał zamiaru zwlekać, a doskonale wiedziała cała trójka, że czasu za dużo nie mieli. Dodatkowo motywowało go to, że miał magiczny pył, który uaktywniał się po kontakcie z wodą. Nie dość, że mogliby utonąć to jeszcze skończyliby w kawałkach. — Dajesz, Cap! — zawolał Clint do Kapitana, sugerując przyjacielowi tym samym, aby podążył za łucznikiem w zachodnią stronę. W międzyczasie Hawkeye raz jeszcze gwizdnąłby, aby przywołać ptaszysko. Prawie że prosiłby widmo, aby dał im przejść na odrzutowiec, dzięki któremu mogliby się wyrwać z tej Wyspy, zanim nie poszliby na dno. Choć z Kapitanem to by mógł, ufał mu! Taka była improwizacja Clinta. Przedostać się na odrzutowiec, tym podlecieć tak, aby krążyć przy zachodniej części fabryki w oczekiwaniu na Spider-Mana, żeby mogli uniknąć morskiej fali. Tym razem nie miał ochoty na surfing. Doskonały z Ciebie strateg, Barton. |
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Nie Mar 10, 2019 11:06 am | |
| Miggy zignorował mało pomocny komentarz Herbiego o asie w rękawie. W spokojniejszych warunkach pewnie poświęciłby myśl albo dwie na temat tego, jak bardzo cała składnia i kontekst tego skojarzyły mu się z jego Lylą, ale teraz czas zbyt naglił. - Ciepło. Roboty wykrywają wasze ciepło. Nie tylko, ale być może moglibyście to wykorzystać do zmylenia ich - zasugerował kolegom z drużyny. Zrobił to krótko po swoim pytaniu o protokół X, zważywszy że zdążył dowiedzieć się co on oznacza jeszcze zanim ktokolwiek poza Herbiem raczył mu odpowiedzieć. Czyli to już teraz są te czasy, gdy bardziej można polegać na sztucznej inteligencji, niż na prawdziwych ludziach. I znów skojarzenie z Lylą. Potem w komunikatorze zabrzmiała sugestia dotycząca poziomu energii... i tu Spider-Man zaczął się zastanawiać. Prawda, eksplozje mogłyby w rezultacie spowodować potencjalne ofiary, ale cały incydent trwał już na tyle długo, że większość pewnie była już ewakuowana lub - jakkolwiek przykro to nie brzmi - martwa. Ułatwiłoby to też sprawę bohaterom, którzy niewątpliwie byli już wykończeni długotrwałą walką. Przez myśl mężczyzny przeszło jeszcze kilka argumentów - w przyspieszonej, abstrakcyjnej formie, jak to myśli - ale chyba nie były one potrzebne, bo już w ich trakcie wybrał w programie śledząco-kontrolującym wszystkie roboty i przyszykował odpowiednią opcję. I wtedy zastępca Lyli poinformował o nadciągającej fali. Znowu? Wcale nie tak dawno O'Hara przeżywał tsunami u siebie, w 2099. Tamto nie było przypadkowym działaniem sił natury - tutaj wydawało się być podobnie. Czyżby nowa pajęcza zdolność, przyciąganie morderczej wody? To nie powinien być raczej ogień albo kapeć? - Poinformuj w s z y s t k i c h, że roboty prawdopodobnie mogą ulec awarii i eksplozji, Herbie. - Tak czy siak, fala była decydującym argumentem - Miguel wcisnął odpowiedni przycisk. Nie wiadomo było, co dokładnie stanie się z Sentinelami poza wyspą, gdy stracą sygnał z Master Moldem. W najlepszym przypadku mogły ulec dezaktywacji, w najgorszym - w ich systemie pozostałyby ostatnie rozkazy od ich pana i władcy, i dalej kroczyłyby po świecie, polując na ludzi. Co więcej, najczarniejszy scenariusz jaki można było sobie wyobrazić, to że w robotach kryje się kopia zapasowa świadomości Master Molda. Dlatego należało je wszystkie bezwzględnie zniszczyć. - Jasne - odpowiedział lakonicznie Clintowi i od razu po tym poprosił znów Herbiego: - Kieruj mnie na zachód. |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Sob Mar 16, 2019 5:03 pm | |
| "Protokół X" był dla Capa wielką niewiadomą, ale pokrzepiającym był fakt, iż już do czegoś doszli. Spider-Man niewątpliwie był mózgiem tej operacji. Przyszłość nie brzmiała teraz aż tak źle. - Dane nie dane, prędzej czy później trafimy na jakąś poszlakę - zdążył jedynie wtrącić zanim powrócił do walki na śmierć i życie z tosterami zła. Co prawda najchętniej chciałby posiadać czarno na białym co, kto i dlaczego, ale jeśli miałoby to być kosztem czyjegoś życia lub zdrowia to przestało go to interesować. Jednak jego bardziej optymistyczny plan nie wypalił, bo maszyna z niesłychanie bohaterskim wręcz oddaniem broniła swojej pozycji, nijak pozwalając na wykonanie roboty za Rogersa. Steve miał nadzieję, że inne Sentinele widziały z jakim oddaniem ich pobratymiec wyzionął, że tak to śmiesznie ująć, ducha. Tyle czasu zmarnować na jedną maszynę, niewybaczalne.. Pokonanie Goliata nie przyniosło jednak laurów ani sekundy wytchnienia, bowiem z wrót wyłaniał się nikt inny jak Goliat 2.0. Steve wyrwał tarczę z niedziałającego Sentinela i zamachnął się na drugiego, starając się wykorzystać "zwłoki" jako skrycie przed pociskami z wnętrza ogromnej sali. Obserwator mógłby przez chwilę pomyśleć, że misja nie wygląda wcale tak źle, a Avengers nie wydają się na przegranej pozycji. Oczywiście do czasu - wystarczyłoby tylko zwrócić uwagę na Najbystrzejszego z Mścicieli i jego obecną sytuację. To wszystko właśnie przeżył w środeczku Cap widząc jak trzy blaszane potwory celują z jego przyjaciela. Skąd on się tam wziął, jakim cudem jeszcze żyje i jak długo to potrwa? - takie pytania zdawały się być bardzo na miejscu, jednak teraz Steve najbardziej się obawiał, iż nie zdoła do niego dobiec na czas. A potem wszystko wywróciło się o 180 stopni i Steve po raz pierwszy od dłuższego czasu nie wiedział co robić. Zaraz, jaka znów fala? - tyle zdołało mu przemknąć przez myśl, bo już zaraz po tym usłyszał komendę od Clinta i bez chwili zastanowienia ruszył biegiem przed siebie. Miał tylko nadzieję, że fala nie była zwiastunem innych, większych problemów, a wybuchające Sentinele w swoich skutkach nie będą powodem bezsenności i wyrzutów sumienia. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Sob Mar 16, 2019 11:32 pm | |
| Środkowy Sentinel - czyli ten, który wkroczył na korytarz jako pierwszy, oberwał strzałą i przygotowywał właśnie śmiercionośny promień - znajdował się co prawda jeszcze za daleko, aby Cap mógł zwyczajnie wychylić się zza swojej osłony i po prostu uderzyć w niego tarczą... Ale mógł za to nią ku niemu cisnąć, co wystarczyło, aby maszyna na moment została odtrącona do tyłu i straciła równowagę. Ratowała się uruchamiając silnik odrzutowy w plecach, ale to wymagało krótkiej chwili - kupionej Clintowi. Tarcza z kolei odbiła się od klatki piersiowej robota i wróciła do ręki Rogersa. To pokrzyżowało trochę plany pozostałych dwóch Sentineli - jak gdyby wcześniej nie wzięły pod uwagę drugiego celu, jakim był Steve, a to spowodowało opóźnienie w wystrzeleniu przez nie sieci - najwyraźniej potrzebne na przetworzenie nowych danych - i ułatwiło Bartonowi ucieczkę za barierę pod postacią nieaktywnego robota. Zagwarantowało to również czas na przybycie cienistego ptaka, który przefrunął przez wyłączoną maszynę, a następnie zakręcił tuż za nią ku ścianie, otwierając w niej portal. Obaj mężczyźni mogli bez większych problemów przez niego przeskoczyć, lecz wiązało się to z drobnym problemem... A mianowicie odrzutowiec był przecież w ruchu. Szybkim. A choć oni również, to oczywiście nie dorównywali mu prędkością i przez tę różnicę we wnętrzu samolotu albo uderzyli o ten czy inny jego element albo po prostu się wywrócili - na przykład na siebie wzajemnie. Nie był to może ogromny problem, szczególnie w porównaniu z perspektywą dalszego użerania się z Sentinelami lub zostania zalanym przez ogromną falę, ale jednak zabolało. Przynajmniej byli już względnie bezpieczni.
W tym czasie Spider-Man zdążył wybrać wszystkie roboty i podkręcić do maksimum ich ustawienia energetyczne - na co, o dziwo, system mu pozwolił. Wyglądało więc na to, że nie każda z opcji była zablokowana. Być może wróg zabezpieczył się - lub na bieżąco pilnował - jedynie przed tym, co w jego mniemaniu pozwoliłoby bezpośrednio zniszczyć lub kontrolować Sentinele, a nie wziął pod uwagę tej możliwości... Trudno orzec. Grunt, że mężczyzna nie miał czasu na sprawdzanie czy odniósł sukces. -Robi się. Hala produkcyjna zajmuje wschodnią część fabryki, więc należy skierować się w przeciwnym kierunku...- odezwał się od razu Herbie, zagadnięty o pomoc w przemieszczaniu się po budowli. Być może opierał się na obrazie z kamerki, może na położeniu komunikatora - lub jeszcze na czymś innym - wszystko jedno. Najważniejsze, że od czasu do czasu dawał bohaterowi znać gdzie powinien skręcić, aby dotrzeć do zachodniej ściany, a potem oknem wydostać się na zewnątrz - i na dach. Z niego podczepienie się siecią pod odrzutowiec nie było już takie trudne, kiedy AI doprowadziło maszynę wystarczająco blisko i nisko. Oczywiście podróżowanie poza samolotem nie należałoby do najlepszych posunięć, więc Miguel musiał przedostać się do środka, ale w tym czasie pojazd już się wznosił, aby znaleźć się z daleka od nadciągającej fali... Którą mężczyźni mogli obserwować z góry. Rzeczywiście była ogromna - i mocno rozpędzona. Do tego stopnia, że w pewnym momencie zakryła wyspę w zasadzie praktycznie całkowicie, zmiatając sporo z jej powierzchni - w tym większość zabudowań. Jeżeli ktokolwiek wcześniej się nad tym jeszcze zastanawiał, to teraz zyskał już pewność, że nie mogła być naturalna. Odrzutowiec zabrał bohaterów z powrotem do Nowego Jorku, a dokładniej do Avengers Tower, lecz już na początku tej podróży Herbie poinformował ich o tym, iż ich działania przyniosły pożądany skutek: przeładowane Sentinele rzeczywiście eksplodowały, w dodatku nawet te wyłączone.
***
Wszyscy dostają tutaj z/t. Misja zakończona sukcesem.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym | |
| |
| | | | Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |