|
| Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym | |
|
+4Miguel O'Hara Bruce Banner Vision Emma Frost 8 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Pon Cze 04, 2018 10:09 pm | |
| Wyspa nie jest może ogromna, ale za to jej teren wznosi się całkiem wysoko i to miejscami naprawdę stromo. Mniej więcej na jej środku znajduje się najwyższy punkt w okolicy, należący do krótkiego, z braku lepszego określenia, łańcucha górskiego - co w połączeniu z klimatem sprawia, że przy sprzyjającej porze roku oraz pogodzie na jednym jego boku nierzadko zalega nawet trochę śniegu. To właśnie tam powstały zabudowania Trask Industries, ciągnące się przy brzegu mniejszego z dwóch głównych jezior, częściowo wręcz w wodzie, a następnie kawałek wzdłuż gór. Takie ich umiejscowienie może świadczyć o wykorzystywaniu cieczy przy produkcji elektryczności - albo na przykład w formie dodatkowego chłodzenia. Na rzece prowadzącej z jednego zbiornika do drugiego znajdują się struktury przypominające tamy, co może sugerować przynajmniej tę pierwszą opcję. Wyspę charakteryzuje ogromna liczba źródeł, z których wypływają mniejsze i większe rzeki. Wydaje się to być niemalże nienaturalne na tak niewielkim terenie, a jednak ciężko byłoby dopatrywać się logicznych powodów, dla których ktoś miałby umyślnie zadbać o taki stan rzeczy. Poza tymi dwoma dużymi jeziorami natknąć się też można na kilka o wiele mniejszych, najczęściej wypadających blisko brzegów wyspy lub właśnie przy tych wielkich zbiornikach - lecz jest ich stosunkowo niewiele, bo około pięciu. Poza tym w pobliżu wyspy znajdują się jeszcze trzy malutkie skrawki lądu, tak naprawdę o wiele zbyt drobne, aby miały się do czegoś nadawać, jednakże one również są oficjalną własnością Trask Industries. Dwa z nich leżą całkiem niedaleko brzegu głównego terenu, trzeci zaś - już w oddali. Rzecz jasna najlepiej jest to wszystko widoczne z lotu ptaka. - Tutaj zobaczyć można dokładniejszą mapę:
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Sro Cze 06, 2018 11:12 pm | |
| Pomimo dodatkowej - i nietypowej - funkcji, odrzutowcem tak naprawdę nie sterowało się bardzo trudno. Captain America nie powinien mieć problemów z jego prowadzeniem, Spider-Man zaś - być może tak, bo w końcu dla niego taka technologia zapewne była przestarzała. Poza tym jedyny problem mogła stanowić właśnie ta teleportacja, która przerzucała maszynę na spore odległości, w znacznym stopniu skracając czas podróży. Choć przydatna, była ona również trochę niepokojąca, gdyż wiązała się z nieprzyjemnym uczuciem skręcania żołądka, jak gdyby jego zawartość nagle zapominała o grawitacji. W normalnych okolicznościach wycieczka takim modelem z Nowego Jorku pod znalezione przez Jarvisa współrzędne - bez osiągania maksymalnej, ale wciąż wysokiej prędkości - potrwałaby jakieś trzy i pół godziny. Dzięki przeskokom czas ten zszedł poniżej godziny, może nawet bliżej jej trzech czwartych. Sprawę przedłużyły głównie okresy oczekiwania pomiędzy teleportacjami. Samolot zbliżał się do wyspy od wschodu, a więc nie od strony wielkich jezior i znajdujących się ponad nimi budynków - tylko z przeciwnej. Bohaterowie mieli krótką chwilę, aby przyjrzeć się okolicy z góry, a do tego zadecydować gdzie chcieli wylądować i skąd wyruszyć. Zależało im pewnie na czasie, bo w końcu w Stanach wciąż ginęli ludzie, ale podlecenie zbyt blisko mogło zostać wykryte... Tylko czy na pewno? Jeżeli w fabryce przebywał ktoś poza robotami, to może zwróciłby uwagę na odrzutowiec, co wyszłoby na dobre albo na złe - ale Sentinele, przynajmniej te w Nowym Jorku, zdawały się ignorować pojazdy... Nie atakowały przecież samochodów z pasażerami czy kierowcami w środku. Ostrożność czy podjęcie ryzyka? Czego by bohaterowie nie wybrali, tak czy siak musieli jeszcze znaleźć wystarczająco płaski fragment terenu.
|
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Sob Cze 09, 2018 10:48 pm | |
| Pierwsze spotkanie Kapitana ze Spider-Manem z przyszłości było bardzo.. powierzchowne. Steve był zdziwiony obecnością obcej, całkowicie zamaskowanej sylwetki, która tak nagle pojawiła się za jego plecami, ale tylko kiwnął na słowa Carol i wyciągnął przed siebie dłoń. - Steve Rogers. - od czegoś trzeba zacząć, a formalność zawsze się przy tym sprawdza. Co dziwne, Rogersowi żadne pytania nie cisnęły się na usta, póki co. Rozumiał troskę Carol, ale był zbyt zajęty analizowaniem wszystkiego po kolei, by jeszcze się dziwić czymś takim jak ktoś z przyszłości. Cieszył się, że ten zdołał się pojawić bez większych problemów, biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności. Niestety nie był obeznany z umiejętnościami ów Spider-Mana, i raczej nie będzie miał okazji tego przeczytać z bazy danych, skoro czekało go prowadzenie odrzutowca... No dobra, coś jednak cisnęło mu się na usta; Zamienił jeszcze kilka słów z Carol, zanim ta dołączyła do reszty drużyny, która najwidoczniej miała jakiś konflikt wewnętrzny o niezbyt znanej mu treści i powodach. - Powodzenia, Carol. - Mścicielka zdołała usłyszeć przez słuchawkę.
Zasiadł za kokpitem, poczekał aż jego pasażer zajmie wygodną pozycję, po czym zabezpieczył wejście i włączył tryb maskujący. Sekundy później byli w powietrzu, a technologia zdążyła zadziałać, sprytnie skrywając maszynę na niebie. Przed jego oczyma mignęło mu kilka wrogich Sentineli, zdecydował się jednak nie ingerować, by nie zdradzić się na starcie, ani też nie opóźniać ich naglącej misji. - Teraz możesz poczuć się nieco gorzej, przechodzimy do teleportacji. - postanowił ostrzec pasażera chwilę przed gwałtowną zmianą otoczenia oraz tym niezbyt przyjemnymi konsekwencjami tego działania. Steve jako tako zdążył się przyzwyczaić, lecz nie wiedział jak zniesie to Spider-Man. - W sumie to nie jestem zaznajomiony z twoimi mocami. Czy bardzo się różnią od naszego Spider-Mana? - zagadnął, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o jego nowym współpracowniku, jeśli można to tak nazwać. Wiedza o drużynie jest przecież podwaliną sukcesu. Chwilę później ich oczom ukazała się wyspa w całej okazałości. Przed odejściem JARVIS zdołał podać im cenne informacje odnośnie ukształtowania terenu oraz lokalizacji budynków, co teraz było niezwykle pomocne. - Nie jestem pewien, gdzie wylądować. Jesteśmy w trybie maskującym i raczej nie powinni nas dostrzec, nawet jeśli wylądujemy blisko fabryki, aczkolwiek mogą nas zdradzić inne czujniki i sondy, o ile już tego nie zrobiły. - rzeczowy ton Kapitana mówił sam za siebie - Z drugiej strony jedyne płaskie połacie terenu to te tuż przy budynkach. Inaczej może być ciężko wylądować na tak stromych terenach. - tutaj powiedział bardziej do siebie niż do rozmówcy, tak jakby starając przekonać samego siebie do klarującej się w głowie decyzji. - Co sądzisz? Steve spojrzał na towarzysza, chcąc poznać jego opinię. Chciał również wstępnie zorientować się w jego sposobie działania. Wysyłano go już na misje z agentami, których widział pierwszy raz na oczy, owszem, lecz przy tym mężczyźnie Steve poczuł, że Carol darzy go zaufaniem. |
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Nie Cze 10, 2018 7:02 pm | |
| Miguel uścisnął dłoń Kapitana. - Spider Man - zaakcentował przerwę między jednym słowem a drugim, próbując nadać temu taki wydźwięk, jakby również przedstawiał się z imienia i nazwiska. Mogło się to wydać jakimś wrednym żartem, co po części byłoby słusznym skojarzeniem, gdyż O'Harę zdziwiło zachowanie Rogersa; to że uznał za niezbędne wyjawienie swojej godności przybyszowi z przyszłości - a ów przybysz zwykł w specyficzny sposób okazywać zdziwienie. Głównie jednak chodziło Latynosowi o zakomunikowanie, że zdecydowanie nie chce on zdradzać własnej prawdziwej tożsamości. Gdyby z jakiegoś powodu nazwisko "Miguel O'Hara" utknęło na kartach historii, i to w tym samym okresie, co pojawienie się Spider-Mana z przyszłości, skutki mogłyby być katastrofalne.
W pierwszej chwili po wejściu na pokład odrzutowca, mężczyzna omiótł go spojrzeniem, zaraz jednak zajął miejsce drugiego pilota, widząc że pierwszy czeka na niego ze startem. Skinął głową na ostrzeżenie, aczkolwiek moment teleportacji nie okazał się dla Miguela aż takim dyskomfortem, jak się spodziewał - być może przez fakt, że na obecną chwilę w jego żołądku nie za wiele rzeczy mogło zapominać o grawitacji. Zdecydowanie będzie musiał to zmienić po powrocie, nawiasem mówiąc. - Umiem chodzić po ścianach i strzelać pajęczyną, to na pewno się pokrywa. To i Podstawowy Pakiet Każdego Superbohatera™: nadludzka siła, zwinność i tak dalej. - Wybacz, Clint. - Nic mi nie wiadomo o tym, jakoby wasz Spider-Man dysponował szponami - tu O'Hara zaprezentował wspomniane, wyciągając do Steve'a jedną z rąk i wysuwając swoją naturalną broń z opuszek palców - czy wyostrzonym wzrokiem. - Wyszło może trochę lakonicznie, ale uznał, że jeśli Kapitan będzie chciał znać szczegóły, to pewnie będzie umiał poradzić sobie z dopytaniem. Poza tym, ostatnie z wymienionych sprawiło, że jego oczom wyspa ukazała się tę chwilę szybciej - więc uwaga Pająka nie była już skupiona jedynie na rozmowie. Latynos postanowił też pominąć informację o kłach z paraliżującym jadem, gdyż mimo wszystko nie chciał zdradzać wszystkich swoich asów w rękawie, a do walki z robotami ta konkretna moc raczej i tak by się nie przydała. - Mój kostium natomiast wykonany jest z Niestabilnych Molekuł, a peleryna z anty-grawitacyjnego materiału, który pozwala mi na szokująco - pozdrowienia dla tłumaczy komiksów - efektywne szybowanie - dodał jeszcze tylko po krótkiej pauzie, a potem zajął się w pełni planem działania.
- Czyli nasz tryb maskujący zapewnia jedynie kamuflaż optyczny? - zapytał po usłyszeniu wątpliwości "współpracownika". To zaskoczyło Spider-Mana, że Avengers w tak ograniczony sposób zabezpieczyli swój pojazd przed wykryciem. Nie czekał jednak na odpowiedź, gdyż w jego genialnym umyśle pojawił się pomysł: - Być może nie musielibyśmy lądować całym pojazdem. Poradziłbyś sobie ze skokiem spadochronowym na nierówną powierzchnię? Odrzutowiec możemy na ten czas przestawić w tryb autopilota albo jeszcze lepiej - oddać kontrolę nad nim którejś z zaawansowanych sztucznych inteligencji. Herbie, jesteś tam nadal? - Ostatnie pytanie skierował do komunikatora i natychmiast otrzymał pozytywną odpowiedź*. - Wtedy moglibyśmy wykorzystać go jako sposób odwrócenia uwagi, jeśli chcielibyśmy zmniejszyć ryzyko wykrycia czy ataku na nas samych. W najgorszym wypadku odrzutowiec byłby większym i względnie atrakcyjniejszym celem niż my, szczególnie że pewnie nie spodziewają się, że bez nas jest to pojazd bezzałogowy. Chyba że mają odpowiednie czujniki. - Miguel przeanalizował szybko to co powiedział, po czym postanowił kontynuować: - Możemy też spróbować zrzutu nad samymi zabudowaniami, ale to byłby już bardziej ryzykowny manewr. Inna rzecz, że jak już mówiłem, bylibyśmy mniejszym, a do tego rozproszonym celem. Poza tym - O'Hara obejrzał się przez ramię; rozejrzał po pokładzie - mamy może na wyposażeniu przenośny system maskowania dla pojedynczego człowieka? To też by nam pewnie pomogło przy takim posunięciu. - Szczególnie, gdyby nie byłoby to jedynie maskowanie optyczne, jak w przypadku odrzutowca. Postarałbyś się bardziej z zabawkami dla drużyny, Stark.
* Po konsultacji prywatnie z Lokim, żeby nie było. |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Sob Cze 16, 2018 9:15 pm | |
| - Na chwilę obecną nie wiadomo mi nic o jeszcze bardziej maskującym trybie, niż optyczny, Spider Manie. - "Z przyszłości" aż cisnęło się Rogersowi na usta. Zakładał, że ich sprzęt byłby w stanie sprytnie oszukać sondy wroga, lecz do tego potrzeby był JARVIS i jego nieoceniona interwencja. Aktualnie nie mógł nawet zostawić myśliwca na trybie czuwania na tak wysokiej odległości bez AI, biorąc pod uwagę, że przecież muszą czymś wrócić. Niech to, naprawdę tak mocno przyzwyczaiłem się do czegoś, co za wojny nawet nie istniało? - przeleciało mu przez myśl kiedy jeszcze raz analizował lokalizację. - Jeśli Herbie pomoże ci z kontrolą pojazdu to jesteśmy w domu. Ja mogę skoczyć i bez spadochronu. Z tego co widzę, zbiornik przy fabryce jest na tyle głęboki, by nic mi się nie stało, a będę też trudniejszym celem do zestrzelenia bez ogromnej płachty materiału nad głową. Jeśli odległość będzie mniejsza - zeskoczenie na grunt nie powinno sprawić mi problemu. Po wzmiance o szybowaniu zakładam, iż ty również nie będziesz go potrzebował. - dodał po wysłuchaniu jego planu. Sam Steve zaczął już ustawiać odrzutowiec w najbardziej korzystnym miejscu do skoku do wody. - W sumie dwa różne cele na wstępie będą świetnym rozproszeniem, masz rację. Jeśli zdołasz wylądować po drugiej stronie fabryki... Ty możesz się zahaczyć o coś po drodze. Ja, jak wiesz, nie bardzo. - zerknął na Spider-Mana, mimowolnie kierując swoje spojrzenie w stronę jego rąk. Szpony były miłym zaskoczeniem w tym granatowo-czerwonym stroju. Nie spodziewał się po następcy Petera takiej... drapieżności. Dziwnym było też obcowanie z Człowiekiem-Pająkiem, który nie rzucał mu za plecami jakichś "śmiesznych" żartów. Ale może też być za wcześnie na takie osądy. - Co do maskowania osoby - możliwe, że taki sprzęt gdzieś powinien być na pokładzie, jeśli ekwipunek został na bieżąco wymieniany. - odszedł od kokpitu, zostawiając maszynę na auto-pilocie i sięgnął do sakw przymocowanych do ścian odrzutowca. Pogrzebał chwilę i z uśmiechem na ustach wyciągnął dwa trójkątne obiekty, wielkością nie przekraczającej pięści. Rzucił jeden swojemu nowemu koledze, swój już przymocowując do klatki piersiowej. - Klikniesz ten błękitny guziczek i znikasz, ale pewnie już to wiesz. - Ach, technologia. Na pewno ktoś z przyszłości potrzebuje wskazówek do posługiwania się przestarzałą technologią, Rogers.
// Przepraszam Was bardzo za zwłokę. Co do kwestii mojego lądowania - pozostawiam tę decyzję MG. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Pon Cze 18, 2018 9:13 pm | |
| Podczas gdy mężczyźni rozmawiali, Herbie czekał w gotowości, aby przejąć kontrolę nad odrzutowcem, kiedy tylko będzie to konieczne. Nie wtrącał się, w niczym nie przerywał, więc bohaterowie mogli ustalić plan działania i zaopatrzyć się w maskowanie optyczne - które powinno uchronić ich przynajmniej przed kamerami, nie wspominając już o wzroku ewentualnych obecnych na wyspie ludzi. W końcu nigdy nie wiadomo co dokładnie zastanie się na miejscu, więc lepiej się było przygotować. Wreszcie jednak panowie Ameryka i Pająk wyskoczyli z samolotu, wybierając do tego rzecz jasna odpowiedni moment - aby móc skierować się mniej więcej w te miejsca, które sobie wybrali, wypadające niedaleko zabudowań. Celowanie w jezioro było akurat bardzo proste ze względu na jego rozmiary, a i głębokość nie powinna stanowić żadnego problemu - Cap nie musiał martwić się o uderzenie w dno, a jedynie o to, aby nikt nie zwrócił uwagi na nagłe - i spore - rozchlapanie wody... Nieprzyjemnie zimnej wody, choć strój w sporej mierze łagodził wynikające z tego odczucia. Spider-Man mógł z kolei wykorzystać szybowanie, aby uniknąć lądowania w zbiorniku i skierować się na kamienisty brzeg; dzięki temu nie powinien wywołać żadnego widowiskowego efektu. Prędko się zresztą okazało, że akurat "widowiskowy efekt" miał miejsce nieco dalej i to moment po tym, jak Rogers wbił się w wodę - siłą rzeczy wpadając do niej trochę wcześniej, nim O'Hara dotknął podłoża. Prosto z nieba uderzył snop wielobarwnego światła, przez które przebijały się jednak ciemniejsze akcenty, przypominające kłębiący się dym, praktycznie czarny i wirujący wokół jakiegoś obiektu... Który ten tęczowy tunel doprowadził prosto do jeziora, góra pięć metrów od Steve'a - w stronę budynków. Coś mniejszego i ciemnego zawisło z kolei w powietrzu nad wodą, trzepocząc przezroczystymi skrzydłami. To by było pewnie na tyle, jeżeli chodziło o dyskretne pojawienie się na wyspie. Co się zaś tyczyło zabudowań - od strony zbiornika nie dało się na ich temat stwierdzić zbyt wiele. Mury sięgały wysoko, ale mała liczba okien utrudniała obliczenie poziomów, szczególnie biorąc pod uwagę nierówny teren, przez który w większej odległości od jeziora dolne piętro mogło być kompletnie ominięte... Co najmniej jedno. Ewentualnie istniała też opcja, że budowla ciągnęła się w dół, z piwnicami skrytymi w skale. Wejście z kolei musiało znajdować się gdzieś z boku lub z tyłu.
|
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Pon Cze 18, 2018 9:45 pm | |
| Jakkolwiek Clint potrafił się zachować nieadekwatnie do sytuacji czy też skomentować niezbyt taktownie daną chwilę, to nie miał problemu, żeby wyczytać, kiedy należy przestać żartować. Zatem widząc reakcję - a raczej jej brak - Heimdalla, skończył ze swoim żartobliwym tonem. Zdecydowanie będzie musiał Thorowi zwrócić uwagę, że mógłby zadbać o lepszy humor asgardzkich obywateli i służby porządkowej. W końcu… Kto się śmieje, ten dłużej żyje, prawda? Po cichu Barton liczył na to, że sprawdzi się to także w jego przypadku, niezależnie czy śmiech był spowodowany dobrym humorem, czy rozpaczą, czy sposobem, przez który wyraża swoje zdenerwowanie. — Tak, zdążyli mnie poinformować — powiedział Clint, podążając za obserwatorem i strażnikiem. Przed samym wejściem do ściętej kopuły puścił wodze, bo wątpił w to, aby miał zwierzę ze sobą prowadzić. — Widzisz może, co tam się dzieje? — zapytał, ale zarazem oprzytomniał, że Heimdall jest niespecjalnie skory do rozmów, więc pewnie i na odpowiedź nie miał co liczyć. Hawkeye przeskoczył po schodkach, kiwnął do ptaszyska, które zmieniło siodło na ramię blondyna. Mężczyzna zerknął w stronę Tego Milczącego i poszedł dalej, zatrzymując się na drugim końcu kopuły. W momencie, gdy już na język cisnęło się kolejne pytanie, został zaskoczony przez ostre światło rozchodzące się po wnętrzu. Spostrzegł także, że obraz zaczął się rozmywać i nim zrobił coś więcej to już go nie było.
To było dziwne doświadczenie. Niby drugi raz - może nawet trzeci czy czwarty, czy piąty, bo kto by liczył - teleportował się. Innym sposobem, przez który nie zdążył zadać pytania Heimdallowi, jakby ten przeczuwał, że Barton chce się do niego odezwać. Być może to przewidział. W każdym razie, zapewne zakręciło się Clintonowi w głowie, a szarpnięcie, które było na początku, powtórzyło się po raz kolejny. Całe szczęście, że nie było żadnego rozszczepienia, które nie skończyłoby się dla niego za ciekawie. Gorzej tylko, że w tym samym momencie Hawkeye już czuł wilgoć. I bynajmniej nie było to spowodowane słabym pęcherzem czy podnieceniem. Była to swoista powtórka, a być może także i zemsta ze strony Heimdalla za jakże wyborną rymowankę. Tęczowe światło rozproszyło się w momencie zetknięcia z taflą wody, w której blondyn wylądował. Poziom cieczy sięgał gdzieś do jego klatki piersiowej. Mimo tego, Barton nie był spokojniejszy. Ba, niemalże w tej samej chwili, gdy już cokolwiek był w stanie zobaczyć poza tęczą, światłem i licznymi smugami, mężczyzna zaklął pół świata i czym prędzej popędził w stronę brzegu. Był tak zaaferowany tym wszystkim, że nie zauważył Kapitana parę metrów za nim. Clinton pomimo oporu, starał się jak najszybciej wyjść z wody, żeby z myślą “choleracholeracholera” wyskoczyć na skalisty brzeg. Barton czym prędzej ściągnął kołczan ze swoich pleców i przytknął do ucha, jakby chciał wyłapać czy zaczęło się już syczenie, czy jednak mógłby odetchnąć i uspokoić się. Czuł już nie tylko bijące coraz to szybciej serce - co było przecież niebezpieczne bez Podstawowego Pakietu Każdego Superbohatera - ale i to jak mu się najzwyczajniej w świecie robi gorąco. Niewiele brakowało, by z tej nerwowości zaczął parować. Hawkeye by miał na sobie nietypowy strój. Nie była to cyrkowa tunika ani standardowy, ciemny strój z fioletowym emblematem. To, co pierwsze rzuciło się w oczy zebranych to lekkie uzbrojenie. Strój zdecydowanie był wzmocniony; miał część skórzaną, a na bokach dałoby się znaleźć nawet metalowe elementy. Jedyne, co było znakiem rozpoznawalnym najulubieńszego łucznika to to, że miał przy sobie łuk i kołczan w charakterystycznym kolorze. |
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Pią Cze 22, 2018 12:20 am | |
| Miguel nie odpowiedział nic na instrukcje Kapitana. Złapawszy rzucone mu urządzenie obrócił je w dłoni, a potem poszedł w ślady Steve'a, przysłaniając trójkątnym obiektem kawałek swojego czerwonego, pajęczego symbolu. Od razu też próbnie uruchomił kamuflaż, by jeszcze przed właściwą akcją móc przyjrzeć się jego jakości działania. Ta nie była idealna - przy ruchu, szczególnie gwałtownym, dało się zauważyć subtelne załamania. Z drugiej jednak strony, zdecydowanie lepsze to niż nic, a O'Hara musiał jeszcze wziąć poprawkę na swoje Accelerated Vision. - Może być - skomentował, wyłączając maskowanie i wstając z miejsca, aby przyszykować się do nadchodzącego skoku.
Spider-Man puścił przodem swojego towarzysza - w końcu starsi mają pierwszeństwo - i odczekał chwilę przed własnym skokiem. Na tyle długo, by upewnić się, że ktokolwiek znajduje się na wyspie, nie czekał już na takie posunięcie z przygotowaną do natychmiastowego ataku bronią, a zarazem na tyle krótko, by znalezienie się Miguela w powietrzu wciąż dawało atut dwóch, rozproszonych celów. Latynos nacisnął z powrotem błękitny przycisk na klatce piersiowej, po czym wyskoczył z odrzutowca.
Na początek ruch mężczyzny był bardziej poziomy, aniżeli pionowy, gdyż postanowił on od razu poszybować do przodu; znaleźć się nad brzegiem - i dopiero wtedy ostro zapikować. Był mniej więcej w połowie drogi w dół, kiedy kamieniste podłoże do którego się zbliżał sięgnęły promienie wielobarwnego światła. Instynkt każdego innego człowieka pewnie nakazałby mu od razu spojrzeć w stronę jego źródła, Miggy zdążył jednak nauczyć się, aby w takiej sytuacji za wszelką cenę tego nie robić. Peter posiadał Zmysł Pająka chroniący go przed wszelkimi zagrożeniami, ten należący do Silk czy Kaine'a pozwalał im przewidywać przyszłość, natomiast O'Harę chronił tylko (a zarazem aż) przed ślepotą. Cóż, Daredevil pewnie doceniłby taką umiejętność te x lat temu. - Shock, co tam się dzieje, Cap? - Z jednej strony Spider-Man z przyszłości chciał się po prostu tego dowiedzieć, z drugiej - był to też jakiś objaw troski o towarzysza. W końcu kto będzie szedł na pierwszy ogień przy potencjalnym starciu, jeśli ów ogień już go trafił?
Nasz troskliwy Pająk ułożył ciało tak, by wylądować gładko na ziemi - a następnie odwrócił się przodem do jeziora, nieco odważniej, zważywszy że intensywne światło zdążyło zacząć przygasać. Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast armii krwiożerczych robotów ujrzał spanikowanego mężczyznę w odzieniu przypominającym starodawne zbroje i z uzbrojeniem, które pod względem daty wynalezienia już nie tylko takowe przypominało. Mimo wszystko jednak Miggy przyjął pozycję bojową, szczególnie gdy blondyn zaczął się zbliżać w jego kierunku - w organizmie Spider-Mana zdążyła się obudzić adrenalina, więc w pierwszej chwili uznał to za potencjalny atak. W końcu Clint też mógł pochwalić się dobrym wzrokiem, może udało mu się przejrzeć nieidealny kamuflaż? Widząc jednak, że mężczyzna przed nim bardziej jest skupiony na własnym kołczanie oraz przeklinaniu na świat, aniżeli na ofensywie, O'Hara przemknął szybko i bezszelestnie gdzieś w bok, by oddalić się nieco, może nawet schować za jakąś skałą czy czymś podobnym. Po tym uruchomił komunikator i odezwał się doń znów, tym razem szeptem: - Wiesz, kto to jest... ? - Przez dobór garderoby i emocje nie rozpoznał od razu Hawkeye'a. Dlatego też czuł potrzebę ograniczenia słyszalności swojej wypowiedzi poprzez oddalenie się oraz szept. Zerkał teraz raz w stronę Bartona, raz zabudowań - w tym drugim przypadku wypatrując, czy pojawienie się tego pierwszego nie sprowadziło właśnie miejscowych na nich wszystkich. |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Pon Cze 25, 2018 8:37 pm | |
| Kiedy już obaj dogadali szczegóły, Steve skwitował rozmowę kiwnięciem głowy i udał się do klapy, która zaczęła się już powoli rozsuwać, ukazując mężczyznom ogromną pustą przestrzeń. Wykorzystał okazję i hm, uprzejmość ze strony Spider-Mana, by wyskoczyć jako pierwszy. Cóż, im szybciej wyjdzie z tej lodowatej, jak przypuszczał, wody, tym lepiej. Jego brwi uniosły się lekko pod hełmem, a usta wykrzywiły w grymasie mówiącym coś w stylu "niech będzie", po czym wyskoczył z odrzutowca. Lot, jak zwykle, nie trwał zbyt długo. Na początku Steve ułożył swoje ciało w powietrzu horyzontalnie, by zmniejszyć nieco prędkość spadania, dopiero pod koniec wrócił do pozycji pionowej, z rękami wzdłuż tułowia i złączonymi nogami. Obserwator mógłby jedynie dostrzec lekkie rozmazy w powietrzu i niepokojące zaburzenie w tafli zbiornika, świadczące o obecności czegoś zdecydowanie większego niż zwykła ryba. Wszystko poszłoby idealnie, gdyby nie pewien dziwny incydent. Tuż po tym jak Rogers wylądował pod wodą, przez taflę zaczął docierać do niego rozproszony blask z góry. Woda rozbijała kolorowe cząsteczki światła, tworząc niezwykle widowiskowy efekt optyczny. Kapitan jednak nie pozwolił sobie na chwilę przerwy, by podziwiać niecodzienne piękno, ale czym prędzej ruszył ku górze. Nie wyglądało to na atak. Porównując do tego, co zdążył zaobserwować w Nowym Jorku, zdecydował wykluczyć z tego Sentinele. Gdy jego głowa w końcu wychyliła się na powierzchnię, zdołał on dostrzec spanikowanego mężczyznę, konsekwentnie skupionemu na brzegu zbiornika. Nawet z takim ograniczeniem widoku jakim była woda zdołał on rozpoznać osobę przed sobą. - Barton? - między głębokimi wdechami i wydechami zdołał się jednak znaleźć moment, by z ust Kapitana wyrwało się nazwisko jego przyjaciela. Jego ton wyrażał nie tyle co zdziwienie, ale wręcz poirytowanie. - Spider-Manie, nie wiem, czy jesteś zaznajomiony ze sposobem przemieszczania się Asgardczyków, ale właśnie teleport wyrzucił nam w prezencie Hawkeye'a. - I tyle by było z "trybu maskującego" oraz "elementu zaskoczenia". Mężczyzna go jednak ani nie usłyszał, ani nie zauważył (był przecież w kamuflażu), jego jedynym pragnieniem na chwilę obecną był stały grunt pod nogami, czemu Steve w sumie sekundował. Płynął za mężczyzną, zastanawiając się jak nie doprowadzić Mściciela do zawału. Oraz jakim cudem zdołał on zagwarantować sobie przewózkę Bifrostem. - Spider-Manie, jeśli mógłbym prosić cię teraz o zabezpieczenie otoczenia. - rzucił do swojego towarzysza, by móc zająć się kolejnym. Nie był pewien czy sam Clint zdawał sobie sprawę z tego, co tutaj w ogóle robi. - Podoba mi się twoja nowa zbroja, Barton. Powinieneś ją zostawić. - zdecydował się nie deaktywować swojego kamuflażu, więc rodziło to interesującą interakcję, na pewno dla Clinta. Mógł on dostrzec lekkie załamania w obrębie kształtu męskiej sylwetki, która powoli zbliżała się do niego z kierunku zbiornika. Odczekał grzecznie chwilkę, by ten zdołał sobie dodać dwa do dwóch i kontynuował: - Czy twój komunikator działa? Jesteśmy w trakcie misji, pomoc zawsze się przyda. Trochę pokrzyżowałeś nam plany, nie powiem. - dodał cieplejszym tonem, zatrzymując się trzy kroki od Mściciela. Bacznie też obserwował budynki, w każdej chwili spodziewając się odpowiedzi na nieproszone widowisko. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Pon Cze 25, 2018 8:43 pm | |
| Clint miał szczęście, bo nie usłyszał syczenia - czyli najwyraźniej woda nie dostała się do jego kołczanu, a jeżeli nawet, to nie w takiej ilości lub w takim miejscu, aby zaszkodzić woreczkowi z prochem. Ewentualnie dopiero przesiąkała przez kolejne warstwy, aby się do niego dostać, bo istniała i taka opcja. Pewnie warto by się było upewnić i w razie czego przełożyć zawiniątko gdzieś indziej. W tym czasie Miguel schował się za jedną z paru większych skał w okolicy. Co prawda nie zakrywała go całego, ale o to tak czy siak dbało już maskowanie - a gdyby mężczyzna mimo wszystko chciał się za nią schować, to wystarczyłoby tylko, aby ugiął nogi czy trochę się pochylił. Tuż po tym, jak zwrócił się przez komunikator do Steve'a, mógł zauważyć przesuwający się po podłożu nieopodal cień w kształcie ptaka... I już po chwili zwierzę to wylądowało na mniejszym kamieniu - w pobliżu Hawkeye'a. Nie byłoby to może aż takie niezwykłe, gdyby nie fakt, iż dało się przez nie spojrzeć na wylot. Ciało ptaszyska - rozmiarem i kształtem przypominającego może kruka - zdawało się składać ze zbitego ze sobą mroku, ale nie na tyle głębokiego, aby był on nieprzenikniony. Jedynie łeb wyglądał na materialny, lecz tylko dlatego, że stanowił czaszkę... Obecnie skierowaną ku Clintowi w taki sposób, jak gdyby zwierzę go obserwowało. To aż dziwne, że takie zamieszanie nie wywołało jeszcze żadnej reakcji z budynku... Choć być może właśnie ona nadciągała, gdyż jeszcze w trakcie wypowiedzi Capa w tle rozległ się cichy odgłos przypominający silniki odrzutowe. Dźwięk ten szybko przybrał na głośności, a następnie zza budynku - ponad jego dachem - wyłoniła się grupa przynajmniej kilkudziesięciu maszyn... Które jednak nie zwróciły się przeciwko bohaterom, ba, nawet nie spojrzały w ich kierunku, tylko od razu ruszyły na wschód... A więc prawdopodobnie ku Stanom Zjednoczonym. Wyglądało na to, że wciąż wysyłane były nowe maszyny. W czasie ich odlotu ptasi towarzysz Bartona zatrzepotał skrzydłami, a następnie opuścił swój kamień, żeby przenieść się na ramię Rogersa, najwyraźniej nic nie robiąc sobie z faktu, że był on obecnie praktycznie niewidzialny.
|
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Pon Cze 25, 2018 10:59 pm | |
| Clinton, już tak przyzwyczajony do obecności widmo-ptaka, tylko zerknął w stronę cienistego zwierzęcia z czaszką z Teksasu. Chciał być zorientowany, gdzie ten zasiądzie, ale zaraz skupił uwagę na swoim kołczanie. Wciąż był nieufny i niepewny, ale nie mógł wepchnąć ręki do środka, żeby wyciągnąć woreczek. Nic więc dziwnego, że zaczął rozglądać się w poszukiwaniu suchego fragmentu ziemi, gdzie mógłby wysypać część zawartości swojego “plecaka”. Nie zabrał się za to od razu. Ciut spokojniejszy, rozejrzał się po okolicy. Mógłby nawet pochwalić i polecić na jakiś wakacyjny wypad. Spodziewał się jednak, że za parę chwil, może i parędziesiąt, to się zmieni. Nie bez powodu Heimdall wysłał go tutaj. Hawkeye nie miał problemu z dostrzeżeniem zniekształceń od strony wody, które spowodowane były przez system maskowania, jakiego użył Kapitan. Był zaznajomiony z działaniem urządzenia, skoro już wcześniej korzystał z tego odrzutowca, a już wtedy został on odpowiednio zaopatrzony. No, przynajmniej we większości, bo jednak Stark nadal skąpił na ekspresy do kawy. Mimo wszystko, Clint szybko sięgnął po łuk i strzałę elektryczną. Wymierzył w stronę zbiornika wodnego, ale nie puścił strzały. Wykonał łagodne zakole, paląc właściwie głupa. Nie raz i nie dwa to zrobił, a w końcu Kapitan mógłby ucieszyć się, że zdołał nabrać Bartona, a może i zaniepokoić! — No pewnie, że zostawię — powiedział blondyn, zwracając się w końcu w stronę Rogersa. Czym prędzej opuścił łuk i wyprostował się. Wskazał na towarzysza niedoli na ramieniu Mściciela i wzruszył ramionami. — Jak będziesz chciał to pozwolę ci założyć — dodał zaraz i uśmiechnął się do Stevena. Nie wątpił w to, że Kapitan się zmieści. Boki stroju, który blondyn miał na sobie, pozwalały na regulację! Clint zmarszczył brwi i sięgnął do swojego ucha, żeby sięgnąć do aparatu słuchowego, który na ogół był z tych standardowych. Ulepszony jedynie o ten komunikator, o który wypytywał przyjaciel. — Powinien. Wyłączyłem jak Gamora poszła. Dziwię się, że JARVIS jeszcze się nie odezwał — łucznik nie miał pojęcia, co się działo, więc już w tym momencie prawie stulatek mógł przygotować się na to, że będzie musiał wprowadzić w temat byłego cyrkowca. Ponadto mógł zauważyć przebarwienia na twarzy Bartona; na jego zaroście, włosach czy też policzkach były lekkie, czerwone zacieki, które momentalnie mogły skojarzyć się z krwią. — My? — zapytał, choć nie rozejrzał się wokoło, by szukać kolejnych towarzyszy. Clint zadarł głowę, słysząc hałas i zarazem zignorował uwagę Steve’a, która dotyczyła przerwanej misji. — Błagam, Cap. Powiedz mi, że to nie jest Latveria — jęknął Hawkeye, przewieszając łuk przez ramię. Strzałę wciąż trzymał w dłoni. — Nie mam dzisiaj głowy na Doom-dialogi o Doom-egzystencji i Doom-świetności — napomknął jeszcze, nie spoglądając na mężczyznę przed nim. Bardziej zainteresowały go humanoidalne maszyny, które wyleciały z zabudowania powyżej. Liczne Sentinele kierowały się w inną stronę, więc Barton nie był przerażony, że lada moment trzeba będzie pędzić w tę czy tamtą stronę. — Uh-oh, gorzej — skomentował, a spomiędzy jego warg wyrwało się zrezygnowane westchnięcie. — Wiedziałem, że Stark to czasem konkretne bezguście, ale tym razem przeszedł samego siebie — kiwnął na lecące maszyny, których zbroje i trójkątne okienka na torsie od razu skojarzyły się z Tony’m. |
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Wto Cze 26, 2018 12:30 am | |
| Kapitan mógłby się zdziwić, ile jego pajęczy towarzysz wie o Asgardczykach oraz jak bardzo jest on z nimi, w pewnym skomplikowanym sensie, powiązany; Spider-Man nie zdążył jednak wypowiedzieć tych myśli na głos, gdyż zaraz priorytetowe stało się zaskoczenie, spowodowane odpowiedzią Steve'a na pytanie o to, z nagłym pojawieniem się kogo mają do czynienia. - Hawkeye'a? - powtórzył do komunikatora Miguel, cały czas zwracając się szeptem, i znów spojrzał na jegomościa w zbroi, jego łuk, a także ptasiego towarzysza o niecodziennym wyglądzie, który tymczasowo zasiadł niedaleko - przy czym na tego ostatniego O'Hara nie zareagował jakoś szczególnie, nie takie rzeczy się widziało. - To Hawkeye nie była kobietą? - Tak, Carol, pamiętam, urwiesz mi nogi*. Niestety (albo stety?), nie czas było teraz na gdybania nad prawdziwą płcią najszczęśliwszego z łuczników. Najpierw ze strony Kapitana padła prośba o zwiad, którą Spider-Man lakonicznym "jasne", ale w pełni zaaprobował, później - w nie takiej znów oddali rozległ się hałas silników. Latynos natychmiast zwrócił dalekosiężne spojrzenie w odpowiednim kierunku i w pierwszej chwili aż zamarł, po naliczeniu pierwszej dwudziestki robotów. Nic więc dziwnego, że odetchnął z ulgą, gdy tylko okazało się, że te nie kierują się w ich stronę. Starał się przy tym nie przejmować faktem, że w takim wypadku najprawdopodobniej zmierzają one ku USA - jakby nie patrzeć, droga do przebycia nie była krótka, więc mężczyzna łudził się, że do tego czasu uda im się zdusić problem w zarodku. Aczkolwiek na wszelki wypadek poprosił Herbiego, by ten poinformował o zbliżających się posiłkach kogo trzeba - a potem Miggy wrócił do wmawiania sobie w myślach, że wszystko na pewno pójdzie dobrze. Początkowo również wtedy, kiedy niewidzialny ruszył w końcu do przodu, aby zbadać okolicę. Stąpał ostrożnie i dokładnie oglądał wyostrzonym wzrokiem wszystko przed sobą. Podejrzewał, że z takim kompleksem badawczym na wyspie, ta z pewnością musiała być zabezpieczona nie tylko samymi Sentinelami - dlatego wypatrywał wszelkich czujników, ukrytych wieżyczek, czy innych mniej lub bardziej śmiercionośnych pułapek. Wbrew pozorom, nie było to wcale takie żmudne i czasochłonne, jak mogłoby się wydawać, właśnie dzięki wspomnianemu wzroku. Nie zaprzestał też regularnego zerkania w stronę zabudowań. Zastanawiało go, swoją drogą, co może wiązać się z ostatnią wysyłką stamtąd takiej chmary robotów - czy fabryka produkuje je na bieżąco i co kilkadziesiąt sztuk wysyła kolejne fale do podboju? W takim wypadku być może dobrze byłoby zaczekać z atakiem na odlot kolejnej takiej fali; na okno, kiedy kompleks chwilowo będzie wyposażony w mniejszą ochronę. Na razie swoje podejrzenia O'Hara postanowił analizować samemu, poza tym że dopytał Herbiego o częstotliwość oraz liczność pojawiania się kolejnych Sentineli w Stanach, na przestrzeni trwania całego ataku**.
* Ale jak dopowiecie Miggy'emu nazwisko Clinta, to mi wybaczysz. Wywnioskowałem, że jeszcze go nie usłyszał.
** Co pewnie mogę założyć, że potwierdziło jego podejrzenia, zważywszy na odpowiedni fragment MG? |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Wto Cze 26, 2018 10:53 am | |
| Steve uśmiechnął się pod nosem na widok skierowanego w jego stronę łuku. Cóż, nie bez powodu mają Clinta w swoich szeregach. Musiał też przyznać, że poczuł ukłucie niepokoju widząc, iż celuje on w niego strzałą elektryczną, biorąc pod uwagę, że nadal do końca nie opuścił zbiornika wodnego (tak, odrobił swoje lekcje o kolegach) - całe szczęście Hawkeye odsunął mu broń sprzed nosa. Na uwagę Spider-Mana odnośnie płci Hawkeye'a zareagował cichym prychnięciem. Dobrze wiedzieć, że przyszłość ma kogoś innego zarezerwowanego do tego tytułu. Biedny Clint.. - Nie, jeszcze nie. - odpowiedział. Chciał już skomentować zaoferowaną mu propozycję przymiarki tak wspaniałego stroju, ale jego uwagę całkowicie pochłonęło paranormalne ptaszysko, bacznie obserwujące Bartona. - Lucky to za mało? - szybko się jednak oderwał od kruka i ponownie skupił spojrzenie na przyjacielu, milcząc i słuchając. Obawa przed Latverią całkiem go rozbawiła. - Nowy Jork został zaatakowany przez maszyny - Sentinele, zaprojektowane specjalnie do zwalczania... nieludzi. Zaczęły atakować wszystkich po kolei, nikt nie wie dlaczego. Mieliśmy niezłą jatkę pod Avengers Tower. JARVIS natomiast musiał się... rozłączyć. Sam padł ofiarą ataku. - westchnął cicho. W tej właśnie chwili uświadomił sobie, że podświadomie, przez ten cały czas, traktował AI jak każdego innego Mściciela - Jesteśmy na Trask Industries, prawdopodobnym źródłem przejawu owego terroryzmu. Ja i Spider-Man z przyszłości mieliśmy się tym zająć, ale skoro już tu jesteś to robi z nas... - Rogers obrócił się w stronę budynków, szukając źródła rosnącego huku - ...wesołe trio. - dodał swoim poważnym tonem, odprowadzając wzrokiem maszyny w eter. Zmarszczył brwi. Zignorowały ich kompletnie, musiało to znaczyć, że mają już obrany cel, i nie jest to tutaj. Mimowolnie zaczął szukać po okolicy anomalii w obrazie będącej Spider-Manem, choć podejrzewał, iż zdążył już on przekazać komunikat o nadciągającym zagrożeniu ich towarzyszom. Ptaszysko Bartona wykorzystało chwilę nieuwagi, by zmienić swoje miejsce położenia na... ramię Kapitana. Steve, skonsternowany, zaczynał się zastanawiać jakie są cele owej istoty i do czego jeszcze jest zdolna, poza widzeniem przez kamuflaż optyczny. Kruk z Asgardu nie brzmiał jak coś, co można tak sobie zignorować. - Skoro Sentinele opuściły placówkę to zakładam, że możemy rozpocząć naszą infiltrację. - zwrócił się do obu towarzyszy i ruszył w kierunku zabudowań.- Spider-Man weźmie jedno skrzydło, ja z Hawkeye'm kolejne. Jesteśmy w kontakcie. - Mimo braku jakiegokolwiek zainteresowania ze strony gospodarza wyspy, szczególnie to tak widowiskowym wejściu, Rogers odczuwał pewne obawy przed korzystaniem w głównego wejścia. Będąc świadkiem całego absurdu charakteryzującego działanie tego miejsca podejrzewał, iż wejście jest obstawione maszynami do zabijania aż po zęby, niespecjalnie przykuwając uwagę do reszty otoczenia. - Ach, i tak na marginesie, Clint - nie, to nie Stark. - Dobrze, że Tony tego nie słyszał, nawet nie potrafił sobie wyobrazić jak musiałby go zaboleć taki komentarz od innego Mściciela. I czy naprawdę aż tak trudne było rozpoznanie innego robota od dzieła Iron Mana? |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Wto Cze 26, 2018 10:47 pm | |
| Clinton patrzył na Kapitana, gdy ten dzielił swoją uwagę między Mścicielem a Wymyślonym Przyjacielem. Było to dość niewygodne, skoro jedynie był w stanie dostrzec zniekształcony zarys mężczyzny. Mimo wszystko Barton wolał utrzymywać kontakt wzrokowy, a teraz sam czuł się jak idiota patrzący w przestrzeń. Dobrze, że nie słyszał (dosłownie i w przenośni, i w jakikolwiek inny pasujący sposób), o czym Steve dyskutuje z Pająkiem. Oburzyłby się pewnie, gdyby wiedział, że mu płeć zmieniają. — Nie — odpowiedział. Lucky to był jego pies, najlepszy przyjaciel, który miał więcej szczęścia niż jego właściciel. I miał jeszcze większy urok od Clinta. — Wspominałem o tym, że kontaktowała się z nami tamtejsza Magik, więc dostałem od niej czaszkę, a z czaszki powstał… No, Cri-Kee — wskazał na cieniste zwierzę. — Powiedzmy, że to mój chwilowy totem, czujnik niebezpieczeństw i tym podobne — wyjaśnił pokrótce, bo naprawdę zdecydowanie więcej miałby do powiedzenia, ale wątpił w to, żeby Steve podzielał niezobowiązującą dyskusję w trakcie misji. — Zabrzmiało to tak, że jeśli atakowałoby jedynie nieludzi to spoko luz, ale tak to nie — zwrócił uwagę. — W sumie to byłbym wtedy niepotrzebny, bo to nie byłoby moje zmartwienie — przyznał Clint, uśmiechając się beztrosko. Zgrywał się, Rogers o tym wiedział. Żartobliwość, choć czasem nieudana, często miała miejsce w takich sytuacjach. Blondyn jednak pokiwał głową ze zrozumieniem. — Wątpię, żeby Sentinele zaatakowały naszą sztuczną inteligencję, a przynajmniej nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić, więc powiedz mi, na jakiej zasadzie JARVIS został zaatakowany? — wskazał na budynek. — To jest powiązane… Okej — załapał, patrząc po okolicy. Zdecydowanie stała się mniej atrakcyjna i raczej nie chciał tutaj za długo przesiadywać. — Hej, takich dwóch jak nas trzech to nie ma ani jednego! — stwierdził Clint swobodnie. Co prawda, w ich przypadku to było właściwie nieistotne, skoro już jakiś inny łucznik Hawkeye był, Kapitan też pewnie by się znalazł, a o Pająkach to szkoda gadać. Ale tego Barton nie powiedział na głos. Wciąż był niesamowicie optymistyczny. Łucznik poprawił się, potargał swoje włosy i ruszył za Kapitanem, zatrzymując się w pół kroku. — Chcesz się rozdzielić po tym jakże cichym i z pewnością niezauważalnym wejściu? Dałbyś chociaż przywitać się ze Spider-Manem — powiedział Clint, który wznowił wędrówkę pod górkę, do zabudowań. Przyglądając się im, Barton chciał wyłapać jakieś słabe punkty - albo wejście (najlepiej niestrzeżone i z czerwonym dywanem), albo okno (otwarte), albo wysunięte cegły, które pod ciężarem nie wypadną. Cokolwiek, by można było przedostać się na drugą stronę fortecy. — Wiem, jak usłyszałem, że Trask Industries to wywnioskowałem, że to nie jest Stark — powiedział. — Wątpię, żeby bawił się w anagramy — dopowiedział Barton, który ugryzł się w język zanim wspomniał o Brownie i jego trylogii. — Zresztą, Steve, trochę kultury — zaczął Clint. — Jak już rozmawiamy to mógłbyś wyłączyć maskowanie. Żal chować piękne oczy, nawet przed maszynami — mrugnął wesoło. — Wuj Sam nie byłby zadowolony, że symbol narodowy się wstydzi. W każdym razie Hawkeye zamilkł i szedł dalej. Wciąż uważnie rozglądał się po okolicy, nieświadom tego, że Miguel mógł doskonale usłyszeć to, co mówił Barton. Ale może to i dobrze. Przynajmniej był w temacie, mimo że był gdzieś tam dalej. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Sro Cze 27, 2018 10:57 pm | |
| Odpowiedź Herbie'ego na pytanie Spider-Mana przyszła tym razem z niewielkim opóźnieniem - drobnym, lecz mogącym sugerować, że AI nie posiadało gotowej informacji, tylko musiało szybko porównać dane. Zgodnie z nimi roboty zawsze nadlatywały w grupach, najczęściej kilkudziesięciu osobników lub mniejszych, co zapewne wynikało z tego, że co kawałek się rozdzielały, aby pokryć większy teren. Niestety sztuczna inteligencja nie była w stanie podać dokładnej częstotliwości - bo maszyny wędrowały w zbyt wielu różnych kierunkach - ale to tak czy siak zdawało się potwierdzać teorię Pająka. Zaraz potem z kolei Herbie odezwał się już we wszystkich trzech komunikatorach - donosząc, że podłączył Hawkeye'a do pozostałych dwóch bohaterów. Co się zaś tyczyło zwiadu, to początkowo okolica wydawała się być wręcz zaskakująco spokojna. Na pewno na zewnątrz nie kręcił się nikt hałasujący, bo wszelkie odgłosy sprawiały wrażenie zupełnie naturalnych - cichy szum wiatru, od czasu do czasu jakieś pluśnięcie ze strony jeziora, ocierające się o siebie liście nielicznych w pobliżu drzew i krzewów... Nic szczególnego. Tuż obok budynku dało się jeszcze dosłyszeć inny rodzaj szumu - bardziej mechaniczny, dochodzący ze środka, najpewniej generowany przez jakąś maszynę... Był on jednak bardzo cichy, stłumione i przez to trudny do wyłapania. Kamery okazały się być niezwykle drobne i dobrze ukryte. Gdyby nie przypadkowy błysk światła na jednej z nich - schowanej wśród gałęzi - Spider-Man mógłby nawet pomyśleć, że Trask Industries w ogóle ich nie zamontowało... Lecz ta jedna dowodziła, że musiało ich być więcej. Kolejną udało się namierzyć wśród stopniowo się wznoszących skał; lekko wystająca półka nieźle ją osłaniała. Gdzie znajdowały się pozostałe? Przynajmniej póki co nigdzie nie wysuwały się jeszcze żadne bronie czy inne zabezpieczenia. Mogło to wynikać z faktu, że kamery ignorowały zakamuflowanego Pająka, a Hawkeye'a i tak czy siak niewidocznego Capa akurat nie sięgały... Albo po prostu system obronny z jakiegoś powodu nie działał. Na przykład. Tylko dlaczego miałoby tak być? W końcu jednak z boku budynku Spider-Man natrafił na coś wyróżniającego się na tle reszty znalezisk... A mianowicie na spoczywający w trochę przerośniętej trawie kształt, który po podejściu bliżej okazał się być czyimś ciałem. Mężczyzna w średnim wieku, ubrany po cywilnemu, przeciętnie - oficjalnie... Sądząc po otaczającym go szkle, wyleciał z okna, a spojrzenie w górę faktycznie ukazałoby zbitą szybę. Wbrew pozorom krwi nie było aż tyle, ile można by się spodziewać - nie jak na filmach... Za to koszula na plecach posiadała sporą, przepaloną dziurę, ukazującą mocno oparzoną skórę. Do tego dochodziło sporo połamanych kości, szczególnie w okolicach tego uszkodzenia, jednakże to należałoby już sprawdzić na dotyk... No i złamania mogły powstać przy upadku.
|
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Sob Cze 30, 2018 7:31 pm | |
| - Spider-Man z przyszłości, miło poznać - odezwał się po informacji od Herbiego o podłączeniu Hawkeye'a. Liczył że, podobnie jak wcześniej Kapitan, tak teraz i drugi z Mścicieli postanowi się przedstawić, z imienia i nazwiska. Wtedy być może Miguel nie będzie musiał dopytywać o te "Nie, jeszcze nie". W oczekiwaniu na odpowiedź, dla odmiany pozostawił komunikator na ciągłym nasłuchiwaniu, więc od tej pory słyszał wymianę zdań Steve'a oraz Clinta na bieżąco - akurat by podsłuchać ich flirt, jak uroczo. - Zauważyłem po drodze kilka kamer - wtrącił się krótko po tym, być może nawet zanim Barton zdążył wyżej wspomnianej odpowiedzi udzielić. Ewentualnie tuż po tym, ubiegając w ten sposób swoją własną reakcję, na fakt że miał do czynienia z Hawkeye'm pod postacią Clinta Bartona. - Nic mnie dotąd w związku z tym nie zaatakowało, ale nie daje nam to pewności, że nie są w stanie w jakiś sposób przejrzeć naszego kamuflażu - na przykład dzięki obrazowi w podczerwieni - którego zresztą ty, Hawkeye, nie masz. Więc pilnujcie się z tymi romansami. - Sam Spider-Man zaczął pilnować się poprzez zwolnienie kroku. Co prawda urządzenie maskujące zaskakująco dobrze radziło sobie mimo szybkości jego ruchu - jednakże instynkt podpowiadał Pająkowi z przyszłości, aby nie polegać na tym fakcie za bardzo. Zresztą, zwolnić musiał tak czy siak, kiedy tylko natknął się na - jak się z bliska okazało - martwe ciało. - Shock... - przeklął pod nosem, choć ze względu na aktywny komunikator zapewne usłyszeli to jego towarzysze misji. Nie musieli jednak prosić o wyjaśnienia; moment później Latynos z własnej inicjatywy opowiedział dokładnie co znalazł, na bieżąco dopowiadając szczegóły, gdy tylko się z nimi zapoznawał - włącznie ze sprawdzoną dotykiem kwestią połamanych kości. - Herbie. - Do sztucznej inteligencji również znów się odezwał, a jakże - ciągła współpraca z nią zaczynała stawać się na tyle wygodna, że mężczyzna zaczął się zastanawiać nad wykorzystaniem w ten sposób Lyli, po powrocie do swoich czasów. I tak pomagała mu znacząco w jego superbohaterskich obowiązkach (stąd też naturalność, z jaką przychodziło to w przypadku Herbiego) z poziomu apartamentu, szczególnie gdy podłączał ją do bazy danych Alchemax, więc gdyby zaczął zabierać ją do akcji, z pewnością stałaby się jeszcze bardziej nieoceniona. - Istnieje może szansa, że w komunikatorze którym dysponuję - wciąż tym pożyczonym od Fantastycznej Czwórki - znajduje się kamera? - Wtedy Miguel mógłby poprosić o próbę identyfikacji zmarłego. To mogło jakoś pomóc lub nie, ale im więcej wiedzieli o całej sytuacji, tym na pewno lepiej. Równocześnie Spider-Man zaczął przeszukiwać ciało pod kątem identyfikatora czy innego dokumentu tożsamości - wtedy wspomnianej kamery by nie potrzebował. |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Pon Lip 02, 2018 8:53 pm | |
| Z każdym kolejnym słowem Clinta Steve zaczął sobie coraz lepiej przypominać, co znaczy mieć go ze sobą na misji. Szczególnie, gdy ten nie pił kawy od co najmniej trzech godzin (bo z jego zachowania zdecydowanie wynikało, że od ostatniego zastrzyku kofeiny minęło sporo czasu). Zdawał sobie sprawę, że jego przyjaciel go przedrzeźnia, tak jak ma to w zwyczaju, ale dzisiaj wyjątkowo jego żarty wydawały mu się nie na miejscu. Puścił mimo uszu uwagę o "nie jego" problemie, starając sobie nie przypominać widoku ofiar ataku z Nowego Jorku. - Coś chciało przedrzeć się przez jego zabezpieczenia i wykraść dane, zapewne. - mruknął. Całe szczęście Spider-Man zdecydował się wtrącić w ich rozmowę, sprowadzając ich na twardy grunt. - Spider-Man ma rację, Clint. Nie pogarszajmy swojej obecnej sytuacji. Mogą spodziewać się jednego intruza, nie trzech, więc przystopuj z ćwiergotaniem. - rzucił pół-szeptem, bardziej przez komunikat niż osobiście do rozmówcy, gdyż wolał nie odwracać swojej uwagi od budynku. Całkiem możliwe, że Barton wyświadczył im przysługę i swoim nieziemskim wejściem wytłumaczył podejrzane sytuacje, których byli powodem. Możliwe też, że było na odwrót. Rogers wolnym krokiem zbliżał się do najbliższego okna, chcąc zorientować się w sytuacji wewnątrz. Poza tym obecność kamer została potwierdzona, więc zdecydował się iść przodem, by w razie czego ostrzec kolegę o zagrożeniu, na które przecież widoczny Hawkeye był bardziej podatny niż Kapitan (znając też jego szczęście...). Ciche przekleństwo zadziałało niczym zaklęcie, które zatrzymało Rogersa przed dalszą drogą. Nie musiał nawet pytać towarzysza o sytuację, wszystko zostało mu profesjonalnie opisane chwilę potem. Udało mu się również usłyszeć komendę, którą wykierował do sztucznej inteligencji. - Czyli masz otwarte wejście do budynku. Zakładam, że to nie będzie dla ciebie problemem, Pająku? - w sumie było to pytaniem retorycznym. Martwy pracownik? - przebiegło mu przez myśl, ponownie ruszając do okna oddalonego jakieś pięć metrów od jednego z wejść. Bunt maszyn? Opis poparzenia mógł pokrywać się z obrażeniami zadawanymi przez Sentinele, ale atakujący mógł również posiadać jakąś dziwną broń nie na naboje. Liczył na jak najszybszy wgląd sytuacji z piętra. Mogli też improwizować wybijając szybę od razu i odciągając uwagę ewentualnych strażników od Pająka, by pozwolić mu na bardziej efektywną pracę? Postanowił jednak poczekać z taką decyzją. - Hawkeye, pomysły? - były akrobata mógł mieć lepsze rozeznanie w sposobie wtargnięcia do budynku. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Pon Lip 02, 2018 10:00 pm | |
| — Hawkeye z teraźniejszości, tego jeszcze nie wiem — odpowiedział Clint, przedstawiając się w podobny co Miguel sposób. Nie mógł mieć pewności jak będzie z tą znajomością. W końcu to nie on cofnął się o, plus minus, siedemdziesiąt lat, żeby wiedzieć coś więcej! Być może niedługo się dowie. Pokiwał natomiast głową na odpowiedź dotyczącą sztucznej inteligencji. Był w stanie odczuć brak obecności JARVISa, który już dawno uraczyłby ich dodatkowymi, a jakże przydatnymi informacjami. Niezapoznany z systemem Fantastycznej Czwórki, nie kwapił się do tego, by o coś wypytywać. Przynajmniej na ten moment. — Równie dobrze można by uznać, że już się modlę — odpowiedział Clint, który jednak przyjął do wiadomości troskę swoich kolegów o własne bezpieczeństwo. Nie zdawał się mieć pretensji w związku z tym albo wystarczająco dobrze maskował sobie niezadowolenie z tegoż tytułu. Barton nie dosłyszał przekleństwa ze strony Miguela, więc nie zwrócił na to uwagi. Dopiero w momencie, gdy Kapitan się zatrzymał, Hawkeye zrobił to samo, rozglądając się po okolicy. Ot, stwarzał pozory, jakoby coś usłyszał i to zwróciło jego uwagę. W każdym razie mężczyzna podrapał się za uchem i poprawił swój aparat słuchowy. Liczył na to, że urządzenie nie zepsuło się mimo niemalże poczwórnej kąpieli. Wysłuchał tego, co O’Hara ma do powiedzenia. Skrzywił się, przypominając sobie draugry z Jotunheim, co niespecjalnie ucieszyło Clinta. Jak nie zombie, to trupy i roboty. — Och, kogoś zdecydowanie zainspirował K. Dick, świetnie — skomentował pokrótce. — Byle tylko Deckard nam nie wyskoczył — mruknął jeszcze pod nosem, przypominając sobie to i owo z właściwie ulubionego filmu. Zdecydowanie będzie musiał obejrzeć po raz pięćsetny. Całe szczęście, że teraz był zaznajomiony z fabułą i swoje wiedział. — Odrzut po energii? — dopytał, czekając na potwierdzenie ze strony Kapitana lub Miguela. Wraz z Rogersem zbliżyli się do budynku, o którym wspominali. Być może już wtedy O’Hara był w stanie zauważyć Clinta podążającego w stronę domu. Sam zainteresowany nie oglądał się za siebie, prąc do przodu. Być może nawet wyprzedził Steve’a, więc łucznik nie obejrzałby się przez ramię, aby móc spojrzeć swojemu rozmówcy w oczy. Nawet nie miałby jak. — Za dużo oglądałem Akademii Policyjnej i innych komedii, żeby nie wiedzieć, że najpierw sprawdza się drzwi, bo mogą być otwarte — odpowiedział lekkim, choć zarazem poważnym tonem. Taka była jego pierwsza myśl, a że ufał swojej intuicji, co czasem nie było dobre, to jednak swoje zdecydował. Zamiarem Clinta było zmniejszenie odległości, która dzieliła go od wspomnianej pary drzwi. Hawkeye - być może z lekkim zawahaniem - sięgnąłby do klamki czy gałki. Chciał sprawdzić czy drzwi faktycznie byłyby otwarte, czy jednak zamek byłby przekręcony i nie mieli dostępu do środka w tradycyjny sposób. Spojrzałby też po samym wejściu, chcąc ocenić możliwość szarpnięcia drzwiami, gdyby te były w nienajlepszym stanie. Gdyby jednak powyższe nie przyniosło żadnych efektów to Clint gwizdnąłby z zamiarem przywołania ptaszyska, które było nieopodal tych dwóch czy też Pająka. — Wleć do środka. Sprawdź czy ktoś jest w środku i czy jest jakiś klucz. Przynieś go — polecił krótko. — Lub otwórz drzwi — dodał, chcąc sprawdzić czy prawie każde życzenie Clinta będzie rozkazem ptaszyska. Powiódłby spojrzeniem za swoim zwierzęciem i westchnąłby zaraz. — Cap, wycisz telefon w razie czego — oj tak, Natasha zdążyła opowiedzieć tę sytuację Bartonowi, który sam sięgnął do kieszeni z komórką, choć jego już dawno miała zmieniony tryb. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Wto Lip 03, 2018 4:45 pm | |
| Podczas gdy Miguel przeszukiwał zwłoki, na dodatek - co mógłby łatwo odnotować - już chłodne w dotyku, ale jeszcze nie zesztywniałe, Herbie szybko zareagował na jego pytanie: -Na bieżąco nagrywam dźwięki i obrazy ze wszystkich komunikatorów Fantastic Four, a w tej chwili także same dźwięki z komunikatorów obecnych na misji Avengers- potwierdził. Zapewne oznaczało to, że kamera łapała widok z boku, a nie bezpośrednio przed noszącym - ale tak czy siak dawała potem jakiś materiał z akcji. Spider-Man mógłby więc wykorzystać ten sposób... Ale tak naprawdę nie musiał, gdyż na szyi mężczyzny znajdował się identyfikator, w pierwszej chwili ukryty w fałdach koszuli i obecnie nieco przybrudzony ziemią. Zdjęcie zgadzało się z obliczem denata, a umieszczone nad nim logo wieściło przynależność do Trask Industries. Zmarły nazywał się Lowell Davis, a ID informowało o jego telefonie, mailu, a nawet grupie krwi... I do tego podawało jeszcze jeden ciąg cyfr, który mógł być jego numerem identyfikującym w systemie. Sądząc po charakterystycznym pasku, ID pełniło też funkcję karty magnetycznej. Okno, z którego wypadł ten mężczyzna, znajdowało się na drugim piętrze fabryki - licząc z uznaniem istnienia parteru. Wspięcie się tam byłoby dla Spider-Mana dziecinnie proste. Co prawda dla wygody musiałby pewnie wybić resztę szkła, żeby oszczędzić sobie przeciskania się między wystającymi odłamkami - albo chociaż wsunąć rękę do środka i otworzyć okno - ale poza tym nie miałby problemów z przedostaniem się tą drogą, gdyby oczywiście tak zadecydował.
W tym czasie Cap zdecydował się na początek zajrzeć do budynku przez szybę. Pierwsze pomieszczenie, do którego zerknął, było niewielkie, może trzy metry na trzy, a do tego stosunkowo puste. Ot, dwa długie stoły, parę szafek, więcej zaś krzeseł - telewizor, ekspres do kawy. Miejsce to nie wydawało się być ważne, mogło pełnić funkcję jakiegoś kącika do pracowników lub czegoś podobnego. W jednej z bocznych ścian posiadało drzwi, w tej chwili zamknięte. Brak ciał czy śladów krwi raczej pomagał. Kolejny pokój, ten bliżej wejścia, okazał się być nieco większy, jakieś pięć metrów na cztery, z dłuższym bokiem wypadającym przy zewnętrznej ścianie budynku. W nim również występowały szafki, a także regały i biurka - a przeznaczenie sali przypominało bardziej coś biurowego. Na każdym blacie znajdował się komputer, łącznie sześć; sprzęt wyglądał na nowoczesny, ale nie do przesady, po prostu standardowy jak na dobrą firmę. Tutaj drzwi umieszczone zostały na przeciwnej ścianie do okna; były w dodatku lekko uchylone, może na parę centymetrów, ale zauważalnie.
Hawkeye z kolei skierował się prosto do drzwi, które okazały się być zamknięte - a przy okazji najprawdopodobniej stanowiły jedynie boczne wejście. Plus sytuacji? Po drodze nic go nie zaatakowało, co z jego szczęściem stanowiło akurat spory wyczyn, teraz szczególnie, skoro jako jedyny nie posiadał maskowania. Jego cienisty pupil podążył za nim, a kiedy Clint wydał mu rozkazy, ptak bez wahania przeleciał przez drzwi na wysokości ich zamka... I właśnie w tym momencie nastąpiło ciche kliknięcie. Dzięki temu łucznik mógł już otworzyć sobie przejście... Tyle że zrobienie tego okazało się bardzo złym pomysłem. Po drugiej stronie znajdował się szeroki na jakieś trzy metry - może trochę mniej? - korytarz. Sklepienie wypadało zresztą na podobnej wysokości, co sprawiało, że stojący jakieś pięć metrów od drzwi Sentinel nie musiał się nawet pochylać i miał jeszcze trochę wolnej przestrzeni nad głową. Maszyna stała zwrócona przodem do wejścia, najpewniej go pilnując; na widok Hawkeye'a zareagowała lekkim obróceniem głowy na bok, jak gdyby go namierzała... A w następnej chwili światła na jej klatce piersiowej i w dłoniach rozbłysły jaśniej. Jedno z ramion wyciągnęło się do przodu, celując w Clinta - i to raczej nie po to, aby do niego pomachać, więc mężczyzna musiał działać szybko. Jeżeli zaś chodziło o sam korytarz, to w tych okolicznościach ciężko byłoby mu się dokładnie przyjrzeć, ale nie prezentował się jakoś szczególnie dziwnie. Ot, co kawałek drzwi po jednej czy drugiej stronie, jakaś gablota z wywieszonymi papierami na ścianie, nieco dalej gaśnica... A trochę za robotem - po lewej - chyba jakaś wnęka?
|
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Czw Lip 05, 2018 8:31 pm | |
| Clint? Spider-Man oderwał się nagle od obecnych czynności i na moment pogrążył w intensywniejszym zamyśleniu, już jakiś czas po tym jak Steve, pierwszy raz od czasu pozostawienia przez Pająka aktywnego nasłuchiwania w komunikatorze, zwrócił się do ich widzialnego towarzysza po imieniu. Przywołał w głowie widok fioletowego kołczanu i strzał, dodał dwa do dwóch i w końcu go olśniło. T e n Clint, Clint Barton? Cokolwiek jednak miały te emocjonujące myśli znaczyć, musiały poczekać - O'Harę wyrwały z nich pytania od kolejno Steve'a oraz właśnie "t e g o Clinta, Clinta Bartona"; później też odpowiedź Herbiego. - Nie będzie problemem i tak podejrzewam - powiedział do towarzyszów, jednocześnie biorąc identyfikator denata do ręki. Otrzepał go z ziemi, przejrzał wzrokiem znajdujące się na nim informacje, ale nie przekazał ich ustnie sztucznej inteligencji - zamiast tego ustawił kartę przed swoim komunikatorem; przed zamontowaną w nim, jak się przed chwilą dowiedział, kamerą. W ten sposób Herbie mógł zeskanować nie tylko wszystkie dostępne informacje tekstowe - ale i mimo wszystko upewnić się, dysponując zdjęciem oraz swoimi bazami danych, że owe informacje rzeczywiście są względnie zgodne z prawdą. - Wszystko zarejestrowałeś? - Upewnił się przed zabraniem karty. Miguel spojrzał ostatni raz na ciało i po zawieszeniu sobie ID na własnej szyi, wstał z powrotem na równe nogi - aby ruszyć ku pobliskiej ścianie budynku. Nie ociągał się ze wspięciem się nań, aczkolwiek nie wskoczył od razu przez okno, i to bynajmniej nie ze względu na wymóg poradzenia sobie z resztkami szkła. Zanim Spider-Man otworzył okno, wciąż pod działaniem niewidzialności zajrzał z zewnątrz do środka, by upewnić się, czy nie czeka tam na niego jakiś robot czy inne niebezpieczeństwo. Jeśli było czysto, wtedy ruszył dalej - otworzył po cichu okno i z pajęczą gracją wpełzł do pomieszczenia, jednocześnie informując Kapitana oraz Hawkeye'a, że "jest w środku". |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Wto Lip 10, 2018 11:39 pm | |
| - Rozumiem. Informuj na bieżąco o stanie zagrożenia. - odruchowo polecił Spider-Manowi i skupił się na swoim polu widzenia.
Wyciszyć telefon? Ech, okropny Barton, tak wypominać koledze stare brudy. Rogers tylko pokręcił głową i obserwował, co zastanie jego towarzysz po drugiej stronie drzwi. Chociaż kto wie, może jest tak, jak Clint podejrzewał? Może ta "Akademia Policyjna" słusznie piętnuje takie postępowanie? Pomieszczenia za oknem wyglądały na puste i niezabezpieczone, co do wejścia - zaraz miał się przekonać. Brakowało tylko popcornu i czegoś do picia. - Hawkeye? - odezwał się mimo to, tak jakby starając się odwieść Clinta od jego świetnego pomysłu. To jednak nic nie dało - jego los jest nie do opanowania, w nawet najmniejszym procencie. Za to nie bez ukłucia zazdrości obserwował jak jego najdroższy przyjaciel Clint wydaje wygodną komendę swojemu totemowi w postaci zwierzątka. Przydatne, oj tak. Od razu budzi się sentyment i nić lojalnościowa łącząca dwie istoty. A to tylko ożywiona czaszka. Będzie naprawdę smutno, gdy ptaszysko zdecyduje się w końcu powrócić do swojego poprzedniego.. stanu skupienia i nie będzie już ochraniać Mściciela Numer Jeden... W sumie to całkiem interesujące jak Wszechświat, mimo całej swojej przewrotności, pragnie utrzymać tego pechowca wśród żywych.
...Albo i nie?
Nagła zmiana na twarzy Bartona wynikająca z widoku, który do tej pory był skryty za ciężkimi drzwiami, była wszystkim, czego Steve potrzebował. Dzieliło ich z siedem, może dziesięć metrów od siebie. Zastanawiał się, czy zdążyłby ewentualnie skoczyć z tarczą, by zasłonić Clinta przed pociskiem (o ile sam wcześniej nie uskoczy), czy nie rzucić mu zwyczajnie tarczy, aby sam zdołał im kupić trochę czasu. Tak czy inaczej - Kapitan ruszył w jego stronę. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Sro Lip 11, 2018 12:28 am | |
| — Spoko, Kapitanie — odpowiedział Clint. — Ja wszystko ogarniam — dodał. I to właśnie było to, czym Rogers mógł się zmartwić przede wszystkim. Ba. Powinien! Sam Barton, choć tego nie przyznał (jeszcze) na głos, przywyknął do obecności ptaszyska. Było ono trochę przerażające, ale w ostatnim czasie było jedynym towarzyszem, który go nie oceniał. Przynajmniej nie na głos, za co mógłby być wdzięczny w swoim gorszym czasie. Nie był może szczególnie pomocny, ale o tym mówiłby w nawiązaniu do pobytu w Asgardzie i Jotunheim. Tutaj, z kolei, jego obecności przydała się. Zdradził pozycję Kapitana, umożliwił wejście do środka... Łucznikowi jedynie brakowało tego, aby czaszka miała czerwoną poświatę w momencie pojawienia się potencjalnego niebezpieczeństwa w średnicy stu metrów. Może wtedy Barton ostrożniej otworzyłby drzwi do budynku. — Uh-oh — tak teraz jedynie mógł zareagować. Dobrze, że nie wszedł do środka. Ba, nie stał nawet w progu, a tuż przed nim, niemalże gotów do wkroczenia bez zaproszenia. Nie był wampirem, żeby musieć się martwić jakimś polem siłowym, a nie zauważył wcześniej Sue Storm, żeby móc się dodatkowo czegoś obawiać. Stanął w pół kroku i nieco przygłupio patrzył w stronę Sentinela, co mogło dać Kapitanowi jakieś wskazówki, żeby ruszyć czy się zaniepokoić, że lada moment straci przyjaciela. Być może Clint pożałował swojego pomysłu, a może nie miał czasu, żeby nad tym się zastanowić… Światło, które otrzymał od robota, było dobrym sygnałem. Jako wzrokowiec, Najbardziej Spostrzegawczy Mściciel Mścicieli, szybko odskoczył w bok. Tym samym dałby Kapitanowi wolną rękę. Wbrew pozorom, Hawkeye był kulturalny; pamiętał o tej zasadzie, że starsi idą przodem. To, że nie sprecyzowali w jakich momentach to już inna sprawa. — To TEŻ było w Akademii Policyjnej! — rzucił na swoje usprawiedliwienie. W każdym razie, Clint dostosowałby się do działań Rogersa. Jeśli udałoby się Stevenowi odbić tarczą promień, Barton wychyliłby się, żeby z łuku strzelić asgardzką strzałą w głowę robota. Jeśli jednak Temu Starszemu nie udałoby się dotrzeć na czas, a promień już dawno ciągnąłby się gdzieś dalej, to Hawkeye postanowiłby rozbić szybę, żeby wejść do środka w ten sposób. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Czw Lip 12, 2018 8:21 pm | |
| Herbie natychmiast zareagował na skierowane do niego pytanie - potwierdzając, że zarejestrował wszystkie informacje z karty i już je sprawdzał. AI obiecało dać znać, jeżeli wykryje jakiekolwiek nieprawidłowości, po czym ponownie zamilkło, a Spider-Man mógł w spokoju skierować się w górę po ścianie fabryki. Widok z okna na drugie piętro - przynajmniej w tym miejscu - prezentował się całkiem zachęcająco jak na te okoliczności. Przede wszystkim w zasięgu wzroku na korytarzu nie znajdował się żaden robot. Brakowało też śladów krwi czy innych makabrycznych zdobień... A nawet zniszczeń. No, może płytki na podłodze były miejscami trochę porysowane czy popękane, ale to akurat o niczym jeszcze nie świadczyło. Z góry niepokoić mogła jednak ta pustka; nie tylko nikt nie kręcił się w pobliżu, ale i nikogo nie dało się nawet dosłyszeć. Żadnych rozmów, odgłosów kroków... Nic podobnego. Z oddali dobiegały co prawda jakieś ciche szumy, ale nie brzmiały zbyt ludzko - mogły je wydawać komputery, klimatyzacja albo jakiś inny sprzęt. Korytarz w tym miejscu miał właściwie kształt litery L, w której rogu Miguel się znajdował. Jedna jej odnoga biegła na prawo od mężczyzny, wzdłuż zewnętrznej ściany budynku oraz - co kawałek - okien. Druga, ta przed nim, ciągnęła się jakieś sześć czy siedem metrów, nim napotykała ścianę i wymuszała zakręt, w dodatku również w prawo. Wzdłuż obu z nich znajdowały się drzwi; przy pierwszej cztery pary, przy drugiej - dwie, 0bie prowadzące na lewo. Na pierwszy rzut oka ruszenie wgłąb budowli mogło się wydawać lepszym pomysłem, ale z kolei to przejście wzdłuż okien niekoniecznie kończyło się ślepo. Również mogło zakręcać, tylko na przykład być oddzielone od dalszej drogi drzwiami. Skoro zaś o drzwiach mowa, to łatwo dało się przy nich zauważyć pewne różnice. Większość wyglądała zupełnie normalnie, ot, zamek, klamka, nic specjalnego - ale te na końcu pierwszej odnogi oraz pierwsze przy drugiej posiadały coś, w czym Spider-Man mógł rozpoznać czytnik kart, zapewne odpowiadający za umożliwienie dostępu.
Hawkeye tymczasem miał dość czasu od momentu zauważenia światła do wystrzału promienia, by odskoczyć na bok, ku swojemu towarzyszowi, schodząc z drogi ataku i lądując za osłoną pod postacią zewnętrznej ściany budynku... A nawet kawałek się tocząc z powodu nachylenia terenu. Cap nie musiał się o niego martwić, a przynajmniej nie tak pilnie; mógł po prostu do niego dobiec, bez rozstawania się z tarczą. Strumień energii przeciął powietrze i pomknął kawałek na zewnątrz - aż rozbił się o skały, krusząc je i wytwarzając w nich spore wgłębienie. To wystarczyło, by stwierdzić, że zwykłego człowieka najpewniej by zabił... A kto wie jaką odporność gwarantował asgardzki kostium? Pewnie lepiej byłoby to jednak sprawdzić w bezpieczniejszych okolicznościach. Z wnętrza budynku, właśnie z tego korytarza, dobiegać zaczęły ciężkie i na szczęście dość powolne kroki, stopniowo zyskujące na głośności. Na tej podstawie bez problemu można było wywnioskować, że robot ruszył w stronę wyjścia... Które w dodatku wydawało się zdecydowanie zbyt małe, aby go pomieścić - ale prawdopodobnie Avengers nie powinni czekać, aby sprawdzić jak maszyna sobie z tym problemem poradzi. Rozbicie szyby było z kolei proste - najwyraźniej nie zostały one w żaden sposób wzmocnione, a ciało Clinta chronił kombinezon, więc wyjątkowo jego pech nie mógł zadziałać i wyrządzić mu krzywdy przez pocięcie szkłem. Po drugiej stronie znajdowało się pomieszczenie sprawdzane wcześniej przez Rogersa - biurowe, z komputerami i uchylonymi lekko drzwiami. Ich położenie wskazywało na to, że nie wychodziły bezpośrednio na korytarz wejściowy... A Barton widział przecież, że akurat w tym miejscu on nie zakręcał, a więc można było założyć, że nie będą zmuszeni od razu wrócić do robota. Przy odrobinie szczęścia powinni być w stanie po prostu go ominąć... Chyba że woleli go wyeliminować.
|
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Nie Lip 15, 2018 11:39 pm | |
| Co oni wyprawiają? Spider-Man słyszał sporo z tego, co działo się u jego towarzyszy. Najpierw treść ich rozmowy była wymowna, później te charakterystyczne "Uh-oh", w końcu dźwięk wystrzału oraz ogółem, zaczynającej się akcji. Nic tylko pogratulować im dyskrecji i skuteczności w działaniu. Miguel jednak nie odezwał się do Mścicieli, wręcz przeciwnie - poprosił szeptem Herbiego o tymczasowe wyciszenie jego komunikatora. Wyjątkiem miała być sytuacja, gdyby Kapitan albo Hawkeye zwrócili się do Pająka bezpośrednio, lub gdyby sztuczna inteligencja z innego powodu uznała treść za istotną dla niego. - W ostateczności, gdyby chcieli się pożegnać przed śmiercią, to też niech będzie. - Poza tym jednak Miguel chciał ciszy, w dużej mierze ze względu na to, iż ta panowała w miejscu, w którym sam się znajdował; co, prawda, budziło w jakimś stopniu niepokój, szczególnie gdy mylnie zakłócały ją dźwięki z zupełnie innego miejsca.
Kiedy już O'Hara miał zapewniony względny spokój, rozejrzał się jeszcze raz po otoczeniu, po czym podszedł do najbliższych mu drzwi wyposażonych w czytnik. Jednak tuż przed przystawieniem karty na odpowiednio bliską odległość, mężczyzna zawahał się - a co jeśli sztuczna inteligencja, która sterowała Sentinelami, miała podgląd na cały system komputerowy tego instytutu? W takim wypadku mogłaby wykryć aktywność jednego z ludzkich jego pracowników, na dodatek tego, który powinien być na pewno martwy. Można by się kłócić, że skoro Clint oraz Steve zostali wykryci, to i tak nie było już nic więcej do stracenia; istniała jednak szansa, że gospodarze tego budynku nie wiedzieli o trzecim członku tej wszechpotężnej drużyny. Nierozsądnym byłoby to zmienić. W końcu to tak niespodziewane, wyrafinowane posunięcie - rozdzielić się. Dlatego koniec końców Latynos cofnął rękę, po czym zawiesił z powrotem kartę-identyfikator na szyi. Te bardziej tradycyjne drzwi również postanowił na razie ominąć - i to bynajmniej nie dlatego, że były zbyt archaiczne, aby umiał je obsługiwać; zdarzyło mu się w życiu z takimi radzić, i to bardzo dobrze, nawet kilka razy!
Nie, na razie Spider-Man postanowił się przejść, w głąb budynku. Być może donikąd go to nie zaprowadzi, być może koniec końców będzie musiał wrócić do próby otwarcia tych lub innych drzwi - ale uznał, że to było w tym momencie rozsądniejsze, rozeznać się wpierw dokładniej w bardziej bezpieczny sposób. To ostatnie dodatkowo wzmocnił, poruszając się mimo kamuflażu cicho oraz ostrożnie, a im dalej, tym dokładniej wypatrując i nasłuchując ewentualnych zagrożeń. Zagrożeń oraz oznakowania, w końcu znajdował się przecież w szokującym ośrodku badawczym. Co prawda te czasy już kilkakrotnie udowodniły mu, że są co najmniej dziwne i nieprzewidywalne, jednakże spodziewał się, że jakieś drogowskazy muszą w tym kompleksie się znajdować; informacje, w którą stronę kierować się do części biurowej, w którą do laboratoriów, a w którą do "źródła całego zła". W Alchemax, w 2099, tak było - to ostatnie jeszcze do niedawna równało się z "gabinetem Tylera Stone'a". |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym Czw Lip 19, 2018 9:39 pm | |
| Całe szczęście Clint nadal świetnie sobie radzi ze swoim mistrzowskim ruchem - "krok od śmierci". Czasem sobie z Natashą o tym żartowali w mścicielskiej kuchni, gdy jedno z nich streszczało jego raport. W ogóle czytanie raportów to świetna zabawa. Wracając jednak do misji... Steve zdecydował się zlikwidować Sentinela. Szczerze wątpił, by sprzęt zostawiony na czuwanie miał sobie odpuścić łowy po szybkim zniknięciu celu z pola rażenia. Wolał rozprawić się z nim tu i teraz niż potem ganiać się po całej placówce i niszczyć wszelkie dowody zbrodni, które mogłyby się przysłużyć w rozwiązaniu tego blaszanego misz-maszu i wydzieleniu sprawiedliwości winowajcy. Nawet jeśli miałoby to przywołać inne maszyny to wierzył, że Spider-Man wykorzysta swoją okazję. A Hawkeye... może pomoże. Zwolnił swój krok i przyległ plecami do ściany zaraz przy wyjściu, nasłuchując ciężkich stąpnięć maszyny czekając na odpowiedni moment. Planował wziąć zamach tarczą, która z półobrotu nabrałaby wystarczającego impetu, by w jakimś stopniu oddzielić głowę od mechanicznego tułowia. Jeśli tym ruchem zdoła kupić sobie choć kilka cennych sekund, zdecyduje się kontynuować zaczętą czynność. Dzięki doświadczeniom zebranym z Nowego Jorku miał już lekki wgląd w jak najszybsze rozprawianie się z latającymi mikserami, więc może nie pójdzie tak źle. Na pewno "element zaskoczenia" miały za sobą, czas się odegrać. Bardzo chciał odpowiedzieć coś kąśliwego na wymówkę Bartona z całą tą "Akademią Policyjną", ale postanowił zrobić to później, o ile nie zapomni. Chwilowo nie chciał pozwolić, by głos nakierował maszynę w jego stronę, chociaż możliwe, że i tak była świadoma o jego obecności. Ciekawe, ile ten kamuflaż dawał mu przewagi w tym wszystkim, o ile jakaś była. Zwalczanie technologii technologią to jednak nie jego konik ( dlatego lubił mieć Starka pod ręką ).
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym | |
| |
| | | | Wyspa Trask Industries na Oceanie Spokojnym | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |