Poniższa transmisja wyemitowana została najpierw w lokalnej stacji telewizyjnej Nowego Orleanu, przez co od razu nie trafiła do zbyt wielkiego grona odbiorców. Niedługo potem jednak wszystkie krajowe media przechwyciły wiadomość i nadały ją w swoich ramówkach informacyjnych, jako bezpośrednio związaną z trwającym wciąż atakiem Sentineli na Stany Zjednoczone.
Nagranie zaczyna się w studiu telewizyjnym Nowego Orleanu, gdzie za biurkiem rozpoznawalnego studia siedziała popularna prezenterka telewizyjna lokalnej stacji, oraz jej nietypowy gość. Postawny, czarnoskóry mężczyzna, z którego emanowało niespotykaną pewnością siebie, oraz prezencją, pomimo tego że zdawał się być ubrany w zbyt małe na siebie, miejscami podarte odzienie.
----------------------------
- Gościmy dzisiaj w naszym studiu przyszłego władcę ziem Nowego Orleanu. – prezenterka z typowym dla siebie promiennym uśmiechem zapowiedziała gościa, tak jakby było to coś zupełnie normalnego – Sam o sobie lubi mówić że…
- Nie uprzedzajmy faktów Alice. – przerwał jej skinieniem dłoni człowiek i wstał z uśmiechem od zbyt małego dla siebie biurka. Gdy się wyprostował mógł wyglądać nawet na trzy metry wzrostu. Kamera momentalnie dostosowała się do jego powstania. – Przybyłem do waszego miasta w rozpaczliwym momencie, ale w przeciwieństwie do mi podobnych nie mam zamiaru przejść koło niego obojętnie. – kolejny posłany w stronę kamery drapieżny uśmiech. – Mój lud nie ma się czego lękać, albowiem ma me błogosławieństwo. Wojownicy starych dróg nie muszą się obawiać niczego, ani nikogo. – Tutaj obraz zmienił się na zdjęcia i krótkie nagrania ulic nowego orleanu, gdzie mieszkańcy, w większości czarnoskórzy, ale nie tylko, pozują walecznie nad resztkami zniszczonych robotów, jak myśliwi przed swoją zdobyczą. Większość z nich była nieuzbrojona, nawet jeśli liczyć improwizowane włócznie, maczugi i tarcze jako broń. – Ale nie jesteśmy samolubni, o nie. Każdy może dołączyć do naszej małej wspólnoty, a otrzyma mą łaskę. Wystarczy tylko raz z wiarą i przekonaniem wypowiedzieć moje imię. Papa Ogun. No dalej, kuląca się ze strachu o życie myszko. Zawsze warto spróbować, prawda? W zamian oczekuję wyłącznie waszej wdzięczności.
Ogun mówiąc swoją krótką przemowę przechadzał się powoli po studio i uśmiechał niemal niczym sprzedawca telezakupów, jednak w jego postawie i uśmiechu było coś, co kazało sądzić że nie rzuca słów na wiatr. Drapieżny uśmiech przypominał raczej szykującego się do skoku lamparta, niż dobrego przyjaciela, ale wyjątkowo zdesperowani mogli tego prawdopodobnie nie dostrzec.
W pewnym momencie Ogun przystanął frontem do kamery, wzniósł ręce do góry i zaczął inkantować w nieznanym języku: -Mtumishi vizuka kurudi moto! Mtumishi vizuka kurudi moto! MTUMISHI VIZUKA KURUDI MOTO!!!
---------------------------------------
Nagranie na tym urywa się, a stacja telewizyjna kończy swoją działalność. Ta sama rozmowa transmitowana została przez radio Nowego Orleanu, a nawet miejski radiowęzeł w niemal równoczesnym czasie i również urywa się bez żadnego komentarza.
Od komentarzy huczą za to media w reszcie stanów zjednoczonych. Mimo iż opinie wahają się od takich wedle których Ogun jest zwyczajnym pozorantem chcącym wykorzystać chaos w mieście a potem wraz ze swoją sektą zaszyć się pod ziemię z jak największym łupem, do takich w którym jest dawnym uśpionym duchem opiekuńczym Nowego Orleanu, to nie da się ukryć że Ogun nie mógł wybrać sobie lepszego czasu na nadejście.
Mimo to, jego dążenia godzą w ustrojowość kraju Stanów Zjednoczonych, tak więc osobą szaratana zainteresowały się odpowiednie służby, w tym ponoć wkraczająca właśnie do miasta Gwardia Narodowa.