Gość Gość
| Temat: Re: Molly's Pub & Restaurant, Shebeen Czw Lip 04, 2013 3:55 pm | |
| NPC MODE
Pewność, którą chłopak czuł, nie narodziła się sama z siebie. Początkowo uważał bractwo, za małą grupę rewolucjonistów, którzy próbują coś zmienić. Niestety większość takich grup, pomimo swego zaangażowania ginęła gdzieś w tłumie, a sprawy zawsze pozostawały takie jakimi były. Niezmienne. Beznadziejne. Wierzył w Magneto, lecz zdawał sobie sprawę, że tak to może się skończyć. Ta myśl trwałą do ostatniego przekazu holograficznego. Poznał kobieta, która była członkiem innego oddziału służącego pod dowództwem Magnusa. Jej początkowe słowa, zrobiły na nim takie wrażenie, że całkowicie zmienił spojrzenie na tą całą inicjatywę. Bractwa stało się częścią czegoś znacznie większego. Chłopak nie zdawał sobie sprawy, że rzeczywistość przerastała jego najśmielsze oczekiwania. Gdy drzwi zamykały się za nim słyszał jak barman krzyczy coś w irlandzkim slangu, którego nie rozumiał. Jesienny wiatr wpadł pod jego kurtkę, lecz chwilowo nie poczuł przenikliwego chłodu. Było to wręcz wskazane, chłodny wiatr ostudził jego temperament. Odetchnął głęboko. Nowy York zawsze podnosi się po atakach, pomyślał, patrząc wzdłuż ulicy na odnowioną po huraganie część miasta. Tacy już jesteśmy wspaniali, dodał w myślach z ironią. Drzwi od baru otworzyły się, a on mimowolnie spojrzał za siebie, zanim jeszcze padło zawołanie ku jego osobie. Rozpoznał głos mężczyzny, zresztą widział go już w pełnej krasie. Jak kroczy w jego stronę. Czyżby chciał go przeprosić? Nie zależało mu za bardzo na jego przeprosinach, gdyż niespodziewanie sytuacja obróciła się na jego korzyść. Jack wiedział o mężczyźnie znacznie więcej, niż mógł przypuszczać. Taka sztuczka dla mutanta, to znak, że w pobliżu znajduje się brat, on tak samo rozpoznawał wcześniej mutantów ze swojej szkoły, z którymi później się zaprzyjaźnił. Teraz udawał jednak greka. - Słaba architektura? - odpowiedział pytaniem na pytanie z miną jakby ta kwestia w ogóle go nie obchodziła. Ruszył w dół, wzdłuż ulicy. Czuł, że mężczyzna nie odpuści za nim kroku. - Może... - odpowiedział od niechcenia na drugie pytanie, wkładając ręce do kieszeni, pozostawiając bruneta lekko w tyle dodał. - Co Cię to obchodzi?
[z/t oboje - rozmawiamy dalej idąc ulicami NYC. |
|