|
Autor | Wiadomość |
---|
Lizzy
Liczba postów : 16 Data dołączenia : 05/11/2013
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Wto Lis 12, 2013 11:31 am | |
| Przestała odczuwać strach,tak jakby. Teraz jaszczur bardziej ją interesował, niż wzbudzał lęk, co objawiła upartym spojrzeniem wbitym w jego ogon. Sama miała zamiar zmniejszyć ten dystans, nie wiedziała jednak, co może zrobić. Wyręczył ją jednak jaszczur, przybliżając się na tyle, że czuła dotyk jego kolan na swoich. Po chwili poczuła ciężar na kolanach, gdy ten złożył na nich swój ogon. Patrzyła, to na ogon, to na niego, sięgając dłonią do łusek na kończynie. Przejechała po nich delikatnie, czubkiem palca bawiąc się jego końcówką. Podniosła głowę i spojrzała zielonymi oczami na twarz istoty siedzącej przednią. - Dlaczego akurat tutaj? Chciała wiedzieć, czemu siedzieli na środku pustyni, w żarzącym słońcu, piekącym niemiłosiernie, dlaczego w ogóle ją tu zabrał i czy miało to jakiś wyższy cel. W końcu się odezwała. Spokojnym, kobiecym głosem, pełnym raczej zaufania niż strachu. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Wto Lis 12, 2013 6:26 pm | |
| NPC - Ankylon Storyline Sytuacja, a dokładniej jej podejście bardzo szybko się zmieniło. Zapewne człowiek tak łatwo nie zdobył by jej zaufania. Jednak on nie był człowiekiem, on był czymś co mogła podporządkować sobie pod zwierzątko. Zwierzątko które do tego było miłe i pozwalało się póki co swobodnie dotykać. Ogon gada nie poruszał się, kiedy to Lizzy spokojnie go sobie dotykała. Fakt, że była delikatna, na dobrą sprawę nawet go nie podnosząc, a jedynie poddając się jego ciężarowi - również bardzo tutaj pomagał. Gdy jednak w końcu jego ogon przestał być centrum zainteresowań, a jego aktualna rozmówczyni podniosła głowę i zapytała - dlaczego ją tutaj wysłał, gad przekrzywił łeb ponownie na bok. W pewny momencie kobieta usłyszała w swej głowie głos. Nie był to jej własny głos, ten był niski, potężny - należał do osobnika reprezentującego płeć męską... Nie trudno dało się domyślić, że chodziło tutaj o tego, który siedział naprzeciwko niej, o tego - którego ogon leżał na jej nogach. /Puste, osamotnione miejsce gdzie nikt nie przeszkodzi mi poznać Twych intencji... Twym marzeniem jest SHIELD? Dlaczego...?/ Wyjaśnił, mówiąc spokojnie, płynnie, bez zbędnych emocji. Sam również na pysku żadnych emocji nie okazywał. Tak samo neutralny jak dotychczas, siedział i oczekiwał słownej odpowiedzi. Odpowiedzi na pytanie na które odpowiedź zapewne już znał, jednak chciał to usłyszeć z jej ust. Spotkała ją niewyobrażalna okazja, coś, czego ludzie nie doświadczają od tak. Rozmawiała z widmem, z egzekutorem. Ba! Dotykała go nawet! Jego humor był na prawdę dobry, skoro nie pogruchotał jeszcze nikomu za to kości... A to zwykł czynić.
|
| | | Lizzy
Liczba postów : 16 Data dołączenia : 05/11/2013
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Czw Lis 14, 2013 11:02 pm | |
| Poddała się ciężarowi ogona, gładząc go delikatnie dłonią. Miała coś powiedzieć, zanim jednak otworzyła usta, usłyszała w głowie głos. Czyżby... telepata? Czytała o tym kiedyś. Miała odpowiedzieć, jednak chciała czegoś spróbować. Nie miała zamiaru wyrażać tego werbalnie. S.H.I.E.L.D... Chcę coś robić dla ludzi, a do charytatywnych organizacji się nie nadaję. Zresztą... jak to intencje? Doskonale wiesz, że Ci nie zagrażam. Skoro był telepatą, idealnie mógł czytać jej myśli. Jak inaczej mógłby wiedzieć, że chce się dostać do S.H.I.E.L.D? Wsunęła drugą dłonią kosmyki włosów w spinkę, by nie wpadały jej do oczu, gdy wzrokiem lustrowała jaszczura. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Czw Lis 14, 2013 11:45 pm | |
| NPC - Ankylon Storyline Poddawanie się Ankylonowi raczej nie należało do najrozważniejszych rozwiązań. Jednak ona o tym nie wiedziała - i na dobrą sprawę nie specjalnie miała wybór. Samiec opuścił swój wzrok, obserwując jak jej dłoń gładziła jego ogon. Tymczasem jej odpowiedź nie nadeszła w sposób werbalny... Lecz kobieta wykorzystała własne myśli by z nim rozmawiać. Niebezpieczny manewr. Myśli były zawsze dość chaotyczne, a więc i komunikacja taka była. Zwłaszcza, gdy ktoś nie był telepatą. Jej jednak nie poszło najgorzej. Niemniej jednak jej gadzi rozmówca... Nie odpowiedział tak od razu. Najpierw podniósł swój wzrok, a następnie wycofał swój ogon z jej kolan. Odsuwał się? Skądże znowu! Jaszczur oparł obie dłonie na piasku, a następnie wyrzucił nogi za siebie, kładąc się wpierw na piasku na brzuchu - a następnie od razu przekręcając na grzbiet - głową oczywiście w stronę swej rozmówczyni... Jednak ten zabieg na tym się nie skończył, gdyż gad - bez żadnego pytania czy pozwolenia - położył swój łeb na jej kolanach, wykorzystując jej nogi jako swoistą poduszkę. Reszta jego ciała leżała oczywiście grzbietem na piasku, ręce również - wzdłuż ciała. Czarne ślepia szarego widma obserwowały z dołu dziewczynę, a sam gad wziął dwa głębsze wdechy - co mogła nie tyle poczuć bo ciepłym powietrzu które z większą siłą opuściło jego nozdrza - lecz nawet zobaczyć po unoszącej się wyżej klatce piersiowej. Gad - jak widać - spokojnie rozgościł się na jej nogach. /To zrób też coś może dla mnie./ Odparł krótko, nie komentując jej słów na temat tego, że nie była dla niego zagrożeniem. Realnie mało kto był, z resztą po co ten temat? Przecież nie mieli mierzyć się ze sobą, lecz porozmawiać. A fakt, że Ankylon - którego z resztą jeszcze imienia nie znała - wykorzystywał sobie spokojnie tą sytuację... Bo czemu by nie?
|
| | | Lizzy
Liczba postów : 16 Data dołączenia : 05/11/2013
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Pon Lis 18, 2013 8:53 pm | |
| Spojrzała, jak gad układa się na piasku, a następnie kładzie głowę na jej kolanach. No patrzcie go... Jaki śmiały. W sumie, co mu sią dziwić. Wysłuchała go, po czym chwilę się zastanowiła. Cóż. Co ona mogła zrobić dla jaszczura?Po plecach go podrapać co najwyżej. Pokręciła głową na głupotę tej myśli i sięgnęła dłońmi do szyi stwora, by zacząć delikatnie gładzić jego łuski, patrząc jednocześnie w dół z przechyloną głową. - A co ja mogłabym dla Ciebie zrobić? Uśmiechnęła się delikatnie, po czym wzięła głęboki wdech. Cóż, nie przywykła do siedzenia na pustyni z ogromnym Jaszczurem leżącym na jej kolanach. Niecodzienne dosyć. Palce dziewczyny delikatnie wodziły po łuskach na szyi gada, zaś kilka kosmyków wymsknęło się spod spinki i opadły wokół jej twarzy. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Pon Lis 18, 2013 9:18 pm | |
| NPC - Ankylon Storyline Jej myśli, które nadal były dla tego gada słyszalne - były przy okazji coraz pozytywniej odbierane. Nie myślała o nim w szarych barwach - nie wspominając o jego kolorze łusek. Nie miała mu nawet za złe jego śmiałości. Dalsze jej myśli przepuścił przez swój umysł bez większego zainteresowania. Dopiero jej dłonie które zaczęły gładzić łuski jaszczura odniosły zauważalny efekt. Widmo zamknęło swe ślepia i odchyliło głowę lekko do tyłu, "otwierając" bardziej swą szyję. Oto jak wielki, silny gad w jednej chwili stał się potulny jak baranek, co z resztą potwierdziło drugie zjawisko - gdy szarołuski zamruczał cicho, wyraźne zadowolony z jej poczynań. Choć na jego pysku nie pojawił się żaden uśmiech. Niemniej jednak czemu nie korzystać? Jak raz na sto lat zdarzyło mu się, że ktoś był dla niego tak miły - to wręcz nie należało sobie odmawiać. Zwłaszcza gdy miał pewność, że ta istota nie zrobi mu żadnej krzywdy. Egzekutorzy niestety nie mają malowniczego życia, on nie miał inaczej. /Na przykład to.../ Odparł, prawie, że szeptem - w jej umyśle. Jakby znalazła jakiś jego słaby punkt. Pytanie - czy na prawdę mógł być na to podatny czy po prostu łapał okazję by móc się trochę połasić? Sam raczej nie wierzył w to co robi, bo to na niego nie przystawało, jednak hej - przecież nikt nie widział. A kto jej uwierzy, że wylegiwał się jej na kolanach i odpływał pod jej palcami? /Twe imię to Isabelle. Me - Ankylon. Jestem Widmem. Nie pytaj proszę, co to oznacza. Doświadcz tego sama, ucząc się./ Dodał, już głośniej - do swych poprzednich słów. I choć jego słowa brzmiały niczym słowa jakiegoś mędrca - to jednak dalej leżał jak leżał, pozwalając się po prostu rozpieszczać. Tak mu było wygodnie, tak mu było dobrze. Bo jakże by inaczej? Niemniej jednak ukrył coś we własnych słowach, dając młodej dziewczynie szansę na inne życie, na naukę. Wystarczyło, by odpowiednio do tego podeszła. By przekonała go do siebie - o ile w ogóle zechce to przyjąć. Miał nadzieję, że wyraził się wystarczająco jasno, układając tak swą wypowiedź. Z resztą zaraz się to okaże. Kiedy będzie jej słuchał... i relaksował się.
-----
Widząc, że kobieta przestała reagować, gad posiedział tak chwilę po czym najnormalniej w świecie się znudził. Jej reakcje były powolne, one sama była niepewna. Typowa przedstawicielka rasy ludzkiej która jednak nie będzie dla niego w żaden sposób przydatna. Ankylon naruszył więc ponownie jej umysł, tym razem jednak agresywnie - wpierw unieruchamiając ją, a następnie wymazując z pamięci ostatnie wydarzenia, spotkanie z nim i Ravenem. Chwilę potem otoczyła ich czarna mgła i oboje zniknęli. Ankylon wrócił do swoich obowiązków, a kobieta została odesłana do swojego domu gdzie obudzi się w łóżku z lekką migreną. Nie będzie już jednak pamiętała niczego z tych ostatnich wydarzeń. [zt oboje]
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Sob Paź 25, 2014 11:17 pm | |
| NPC Storyline - Nodin Otoczenie znów uległo zmianie. Wszystko po prostu przeskoczyło. W jednym momencie lis mógł wyczuć pod łapami kostkę, a zaraz potem - piach. Powietrze zmieniło się na bardziej suche, ciepło uderzyło w ciało lisa... a dookoła nie było żywego ducha. Tylko on oraz widmo. Czarnołuski spojrzał na czerwonofutrego, krzywiąc łeb delikatnie na bok. Podniósł swe ręce i skrzyżował je na swojej klatce piersiowej, spoglądając na Rhoshana z góry. Oczy jaszczura błysnęły, a on sam wyciągnął następnie prawą rękę przed siebie, lewą opuścił na powrót - by sięgnąć dłonią ku lisowi. Otworzył ją, wyciągając palec wskazujący który opuścił na wysokość klatki piersiowej lisa, a następnie ukłuł go pazurem w skórę, powodując nieprzyjemne, drażniące uczucie. Powtórzył tą czynność nachalnie - kilka razy, by odezwać się w międzyczasie. /Od którego momentu stałeś się taki cywilizowany? Spotkanie z niebieską tak ciebie zmieniło?/ Zapytał, by następnie zatrzymać swój pazur na skórze densorina. Następnie gad przesunął swoją dłoń wyżej, by położyć ją na ramieniu samca, a następnie przycisnął go i wymuszając na nim zmianę pozycji - obniżenie się... a potem wskazanie mu, by usiadł. Czarnołuski sam to również uczynił, rozsiadając się z nogami skrzyżowanymi w siadzie "tureckim". Zawinął swój ogon dookoła siebie i oparł swe ręce na własnych kolanach, spoglądając na swego rozmówcę w dalszym ciągu "z góry". /Wszystko co próbował zrobić to przejąć nad tobą kontrolę, wykorzystywać cię jako maszynę. Nie wywłaszczaj ludzi na piedestale do wielkich poziomów. Są mali i aroganccy, a zemsta jest prawem każdej z żywych istot./ Dorzucił, unosząc następnie swój ogon i wymierzając jego końcówkę w lisa... którą następnie zbliżył do niego i dźgnął go nim w żebra... w mocny oraz nieprzyjemny sposób. /Nie martwiłbym się na twoim miejscu tym co zrobi mu Kerrija, lecz tym co zrobi mu twój ojciec, jak już przed sobą staną. Akarynth panuje nad swoimi emocjami jednak potrafi je okazywać. Nie lubi aroganckich, pysznych istot. A nią definitywnie jest łowca, który chyba pozjadał wszystkie rozumy./ Rzekł, by następnie ruszyć swym ogonem ponownie... tym razem przesuwając nim po ramieniu Rhoshana, by następnie wpełznąć na szyję, dookoła której zaczął się powoli owijać. Nie dusił czerwonofutrego, jednak uczucie dyskomfortu gdy tak masywny "wąż" jak ogon czanrołuskiego owijał się dookoła czyjejś szyi, mogąc zgnieść ją niczym patyk - na pewno mu towarzyszyło. Nie o to jednak chodziło... /Zmień też sposób swojego myślenia! Jesteś densorinem, wychował cię dowódca gwardii, prawda ręka króla oraz jeden z największych mistrzów sztuki wojennej na planecie. Siedzisz przed kimś kogo masz szanować, a nie się go bać. Strach będzie tutaj tylko twym wrogiem.../ Zaczął wyjaśniać, spokojnie i powoli, pozwalając samcowi oswoić się z sytuacją. Po chwili ogon zaczął się cofać, wypuszczając szyję z lekkiego uścisku i cofając się na swe miejsce pod łapami widma. Następnie czarnołuski przechylił łeb na drugą stronę, spoglądając na swego nieświadomego rozmówcę. /Pomimo straty jaką poniosłeś, miałeś szczęśliwe dzieciństwo. Zamieszkałeś w pałacu, wychował cię smok, spotykałeś najważniejsze imperialne osobistości. I nie daj sobie niczego wmówić, miałeś okazję spotkać mnie wiele razy, zanim jeszcze wysłałem ciebie na tą zepsutą planetę. Zbroja i włócznia Akaryntha są moimi darami dla niego. A co do ciebie... powiedzmy, że miałem okazję obserwować twoje treningi. No i niejednokrotnie momenty, kiedy to musiał ciebie odnosić do pokoju, bo nie potrafiłeś dać za wygraną przed własnym organizmem. Zanim zaczniemy, musisz siebie poznać. Zadaj tyle pytań ile uznasz za słuszne./ Dokończył wyjaśniać, mówiąc spokojnie, wręcz z jakąś dziwną nutą... troski? Coś takiego co zapewne mogłoby do tej istoty nie pasować. Był jednak ich opiekunem, była to jedna z jego cech. Życie nie polegało na tym by ich karał, lecz ich prowadził oraz chronił. Dla Rhoshana - pierwszym celem musiało być odnalezienie siebie. Na spotkanie z Antharasem - twarzą w twarz - musiał się wpierw przygotować. Przede wszystkim zrozumieć kim sam był. Emocje nie mogły wziąć nad nim góry, jednak jednocześnie nie mogły zostać całkowicie, bezlitośnie zduszone.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Nie Paź 26, 2014 1:43 pm | |
| Krajobraz ponownie się zmienił, jakby błyskawicznie przemieszczali się z jednego miejsca na drugie. Moment temu byli przed zamkiem, a teraz łapy Rhosana zatapiały się w piasku. Ciepłe i suche powietrze dotarło do jego nozdrzy, a całe miejsce było niczym ogołocona z życia pustynia. Byli tu tylko we dwóch – on oraz Widmo, które ponownie go przeniosło. Nodin wykonał jakiś dziwny gest. Tak bez powodu, a raczej z jakimś powodem, którego lis nie wyłapał, zaczął dźgać go pazurem w klatkę piersiową. Tak nachalnie, jakby szturchał go patykiem by sprawdzić czy żyje. Kojarzył mu się ten gest z czymś co widział raz czy dwa na filmie, że szturcha się by kogoś podrażnić w przyjacielski sposób. Może chodziło właśnie o to? - Najwyraźniej – odpowiedział lekko uśmiechając się kącikiem pyska. To brzmiało trochę w stylu "Co Kerrija tak cię pod obcas wzięła?", przez co wydawało mu się to dosyć zabawne. Chociaż miał świadomość, że do pełnego ucywilizowania mu troszkę brakuje. Widmo przesunęło dłoń wyżej, a potem wymusiło na nim, by usiadł. Rhoshan posłusznie zniżył się i rozsiadł się dokładnie tak, jak wtedy podczas rozmowy z mistrzem, tyle że odległość początkowa była inna. Usiadł po turecku, a jego ogon zamiatał piasek za nim od czasu do czasu poruszając się, na lewo lub prawo. Zgodził się podświadomie z tym co powiedział czarnołuski. Łowca chciał kontroli, tylko po to by osiągnąć swoje pobudki i walczyć z tą przestępczością czy czym tam chciał bez skrępowania, że zostanie ranny. Wiedział, że jeśli będzie poważnie zraniony, to Rhoshan musiałby interweniować, inaczej host umarłby a on wraz z nim. To się czarny kapelusz zdziwi, jak zostanie wyciągnięty i ujrzy pewne osoby, które niezbyt były zadowolone z tego co robił. Czarnołuski dźgnął go ogonem pod żebra na co lis się skrzywił i odruchowo odgiął po samym dźgnięciu. Było to dosyć nieprzyjemne, nawet z tą grubością skóry, chociaż pewnie ona nie miała znaczenia w przypadku Widma. Cóż perspektywa łowcy, który miałby zostać objechany od dołu do góry przez Akaryntha musiałaby być ciekawym widokiem. Stwierdzenie, że łowca był pyszną istotą, która pozjadała wszystkie rozumy było dosyć typowe. Ludzi tak się przecież zresztą określa. Jako istotki uważające się za najważniejsze w kosmosie. Wszakże pewne zasady nadal pozostawały niezmienne w przyrodzie. Rusz młode, a rodzice powstaną i zrobią porządek. Tak to w tym wypadku, by wyglądało jakby się zastanowić. Był bardzo wdzięczny swojemu przybranemu ojcu za taką postawę wobec niego. Poczuł się dosyć dziwnie w tym momencie. Jakby na moment znowu stał się dzieckiem i czuł ten podziw wobec rodzica, który czuje podświadomie każde młode. Został wybudzony z tego rozmyślania tym, że na jego szyi pojawił się szal z ogona Nodina. Dosyć ciężki szal, budzący niepokój jakoby miał być wykorzystany w złych celach. Słowa, które usłyszał wprawiły go refleksję nad pewnymi rzeczami. Jedną z nich było to, czym tak naprawdę był szacunek? Na pewno nasunęła się pierwszy z warunków, że nie jest warunkowany strachem, a raczej nie powinien być. W tym wypadku musiał się przyzwyczaić do tego, że Nodina nie powinien się bać, a go szanować. Miał swoje powody, by nastraszyć wtedy Rhoshana, jednak tak naprawdę krzywdy mu nie zrobił. Dobrze wiedział, że strach przyćmiewa umysł i nie pozwala dostrzec pewnych rzeczy, które osobie myślącej trzeźwo przychodzą dosyć łatwo. Kiedy ogon opadł z niego, wtedy akurat trwał ten moment kiedy lis się uspokajał. Myśli porządkowały się (po raz pierwszy od jakiegoś czasu), a oddech zwalniał. Opowieść Nodina dorzuciła kolejne elementy układanki, które od razu wskoczyły na swoje miejsca. Lis mimo tragedii jaką przeżył, to miał szczęśliwe dzieciństwo. Niczego mu nie brakowało, wychował go smok, miał okazję poznać wiele znaczących istot. Jeśli miał okazję spotkać wiele razy Nodina wcześniej, to jakie były ich relacje wtedy? Skoro wspomniał o darach dla mistrza, a potem o lisie oraz tym, że obserwował go to czy znaczy, że i jemu coś dał? Być może tym czymś było zaufanie, jednak wolał by to Widmo rozwiało jego wątpliwości co do relacji. Pewna była jedna rzecz, że relacje pomiędzy Akarynthem, a Rhoshanem były jak ojciec i syn. To odnoszenie do pokoju po ciężkich treningach, w których lis nie poddawał się do samego końca było gestem typowym dla dobrego rodzica. Nie wiedział jak takie relacje w teorii wyglądają, ale to się zwyczajnie czuło, że tak powinno być. W głosie Widma czuć było tą nutę troski. Ogólnie to utwierdziło go w przekonaniu, że odkąd są sami Widmo jakby zachowuje się mniej formalnie, bardziej luźno. Musiał się dobrze zastanowić nad sformułowaniem pytania, a zwłaszcza nad tym… które zadać pierwsze bo było ich wiele. - Skoro widziałeś tamte sytuacje, kiedy byłem wynoszono z treningów to na pewno wiesz o mojej upartości. Powiedziałeś też, że miałem okazję spotkać imperialne osobistości. Wspomniałeś też, że wiele razy się spotkaliśmy. Jakie były relacje między nami? Tutaj też zadam drugie pytanie, jakie relacje miałem z pozostałymi ważnymi osobistościami i kim one są? – najpierw musiał wybadać grunt, żeby wiedzieć kto dla niego kim był. Takie rzeczy trzeba wiedzieć, by w razie czego znać owe osoby, a potem ewentualnie móc poprowadzić konwersację i czegoś się dowiedzieć o przeszłości. - Słyszałem, że dla swoich byłem dobrą istotą, a wrogów gnębiłem po całości. Wiesz może, czy ktoś poza mistrzem mógł być blisko mnie? Jakiś przyjaciel czy ktoś taki? – dopytał. - Jaki dokładnie byłem i jak byłem postrzegany zanim znalazłem się tutaj? – słyszał co nieco o tym jak był postrzegany chociażby od Kerriji, jednak to mogło być trochę zaburzone tym młodzieńczym szacunkiem do starszego, dlatego tym razem chciał usłyszeć wersję od osoby starszej. - Moi rodzice zginęli, ale chciałbym poznać co robili i jak zginęli? – w końcu to dosyć istotny kawałek jego przeszłości, więc chciał dowiedzieć się jak stracił rodzicieli. Jako rodzica obecnie tak naprawdę mógł określić Akaryntha, ale chciał zwyczajnie wiedzieć co się stało z jego biologicznymi rodzicami. - Nie wiem czy mogę, ale chciałbym zadać pytanie odnośnie tego ostatniego zadania. Jeśli mogę, to chciałbym się zapytać co tutaj miałem zrobić i dlaczego zawiodłem? – wiedział, że to jest delikatny temat dla Widma, jednak wyjawienie małego szczegółu może zażegnać ten problem, kiedy zacząłby się zastanawiać jak trafił do Antharasa. Tutaj rodziło się nawet pytanie, dlaczego akurat do tego człowieka, a nie innego? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Nie Paź 26, 2014 7:16 pm | |
| NPC Storyline - Nodin Celem zachowania czarnołuskiego było wymuszenie określonych reakcji na lisie. Przede wszystkim zmiana jego nastawienia z bojaźliwego tchórza - na densorina. Widma odczuwały emocje istot z którymi się kontaktowały - a wyczuwanie cały czas czyjegoś strachu było bynajmniej męczące... no i nudne. Gad nie potrzebował poczucia wyższości nad kimś tylko przez to, że ten ktoś się go bał. Umysł lisa znów ogarnęła burza myśli, burza którą czarnołuski postanowił tym razem spokojnie przeczekać, bez żadnych interwencji z własnej strony. Po prostu siedział w milczeniu, wyczekując pytań jakie Rhoshan postanowi mu zadać. /O braku samokontroli, na pewno. Choć Akarynth niosący jakiegoś śpiącego małego liska na rękach wyglądał dość... osobliwie./ Odparł, przypominając sobie te kilka momentów kiedy przyszło mu to oglądać. Z drugiej jednak strony, Rhoshan nigdy nie poznał historii swego przybranego ojca. A nie należała ona do najlepszych... do najgorszych z resztą również nie. Czarnołuski przekrzywił łeb na bok i uśmiechnął się zadziornie do lisa. Ot postanowił poznać jaką to szlachtę zna? /Widziałeś we mnie ikonę, jak większość młodzików. Będąc wychowankiem Akaryntha, nie raz na mnie trafiłeś - po prostu mu mijaliśmy się w pałacu, zdarzało się, że obserwowałem treningi które białołuski prowadził... ta robię dalej. Jakoś muszę czas zabijać, gdy akurat nie muszę innych... zabijać. Po za tym zdarzyło się tobie raz przejechać na mym grzbiecie... musiałem cię, durniu, łapać jak żeś się popisywał przed innymi rekrutami na skraju urwiska./ Odparł mu, pozwalając sobie na nieco luźniejszy ton wypowiedzi. Mówił dość swobodnie, akcentując swe słowa pozytywnymi emocjami. Nie chodziło w tym wszystkim o brak świadków, lecz po prostu fakt, że Nodin taki był. Pokazał Rhoshanowi swą ciemną stronę, teraz mógł zachowywać się bardziej naturalnie. Po za tym rozmawiali swobodnie, nie jako żołnierze czy dyplomaci. /Byłeś dzieciakiem. I nadal jesteś. Przyjaciel...? Kimś takim był zapewne aktualny czempion. Myślę, że ucieszy się na twój widok. Byliście w jednym zespole, rywalizowaliście ze sobą. Nazywa się Groul, jest smokiem - jednym z najsilniejszych na planecie. Na arenie nikt z was się z nim nie równa. Konkurowałeś z nim w czym się dało i jakoś nie specjalnie to tobie wychodziło. Zapewne dlatego, że jak na smoka przystało - Groul posiada skrzydła i bardziej dostosowany do walki ogon. Nie wspominając już o łuskach i kolcach. Ten smok jest jednym z najsilniejszych w swym gatunku. Mistrz areny, potężny mag siejący chaos za polu bitwy. Po za tym, zdarzyło się tobie wpaść na egzekutora... dosłownie wpaść, gdy wlazłeś mu na łapę. Myślę, że możesz to nazwać jakimś rodzajem pozytywnej relacji skoro nadal żyjesz./ Odparł na to pytanie, uśmiechając się przy tym na końcu. Nodin był kimś kto wielokrotnie podpadł egzekutorom, a nawet się z nimi wykłócał. Egzekutorzy byli strażnikami wśród strażników, jednak wielu z nich nie należało do najprzyjemniejszych przy spotkaniu. A Rhoshan, biegnąc korytarzem - zderzył się z łapą szarołuskiego widma-egzekutora niczym z filarem. Biorąc pod uwagę, że jeszcze żył... było to jakieś osiągnięcie. Przy następnym pytaniu, widmo przybrało bardziej poważny wyraz pyska. Gad skrzywił swój łeb lekko na bok, chyba się nad czymś zastanawiając... i zaraz udzielając lisowi odpowiedzi. /Nie jesteś jeszcze gotów. Twoi biologiczni rodzice byli oficerami armii. Zginęli na twoich oczach, broniąc jednego z miast przed rebeliantami./ Odparł mu krótko, a następnie padło pytanie o zadanie z którym został tutaj wysłany. Ten temat nie był tematem tabu, tak więc mógł udzielić mu na niego odpowiedzi, choć konsekwencje tych czynów były odczuwalne... /Wytropić i zabić dwóch rebeliantów. Kto by się spodziewał, że wśród nich - prastary wróg naszych sojuszników skrył swych agentów? Trafiłeś na ponad naturalne istoty z którymi nigdy nie powinieneś był się mierzyć. Jeden z mych braci wyczuł ich energię i zareagował na sytuację, jednak dla niego również było to za wiele. Egzekutorzy dokończyli dzieła./ Wyjaśnił w skrócie, podnosząc swe ręce, a następnie krzyżując je na swej klatce piersiowej. Gad wyprostował się i odetchnął głębiej, spoglądając spokojnym wzrokiem na lisa i oczekując ewentualnych dalszych pytań.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Nie Paź 26, 2014 8:25 pm | |
| W stwierdzenie o braku samokontroli nie za bardzo go zdziwiło. Praktycznie się na to zgodził bez sprzeciwu, bo ta cecha akurat wynikała z tej wrodzonej upartości lisa, która kazała mu zawsze wstawać i nie poddawać się. Uśmiechnął się pod nosem, bo wyobraził sobie tą sytuację. Wielki smok, niósł małego czerwonego lisa, który przedobrzył w swojej gorliwości. Jak rodzic kładący swoją pociechę. - Mistrz ma może rodzinę? – zapytał, gdyż był ciekaw tego czy Akarynth ma jeszcze jakiś bliskich. Jakiegoś syna (oprócz niego) czy córkę. Chociaż zrozumie też, jeśli Widmo odmówi opowiadania o tym. W końcu to może być coś czego mistrz by sobie nie życzył, aby ktoś o tym opowiadał. Na historyjkę o urwisku zaśmiał się, bo ten obraz także pojawił mu się w wyobrażeniach. Oto on, wielki Rhoshan pajacujący nad urwiskiem, któremu to pewnie poślizgnęła się łapa i zleciał niczym głaz w dół, by ostatecznie zostać uratowanym przez Nodina. - Musiałem być przeładowany energią albo cholernie młody i głupi… pewnie jedno i drugie – zaśmiał się ponownie. Wygląda też na to, że w Widmie widział swojego idola, ikonę do której próbował się zbliżyć. W sumie też to było logiczne dlaczego go szanował, nawet przypomniało mu się jak Shinsen opisywał Widmo, kiedy to rozmawiał z człowiekiem. Uczył przywódców, prowadził ich, a na dodatek wybił armię, która chciała nacierać na stolicę. Obruszyłby się na stwierdzenie, że jest dzieciakiem, gdyby nie to że z perspektywy długowiecznych istot 334 lata to nic, a doliczając jakiś tam wiek wcześniejszy zanim wyciągnięto z ciała duszę to mogło wyjść pewnie i tak poniżej 1000. Zresztą dzieciak to stan umysłu, a nie fizyczny, a biorąc pod uwagę to co się stało, to jego mentalność na nowo musiała się rozwinąć, a zwyczaje od nowa wyuczone. - Groul – powtórzył imię smoka. Skoro był czempionem, to pewnie był w cholerę silny, a to znaczy że byłby to godny rywal, by próbować cały czas sobie podwyższać poprzeczkę. Nie wychodziło mu to, ale jednak na pewno próbował dalej i nie poddawał się. Zresztą praca zespołowa takich dwóch osobników mogła przynosić całkiem dobre efekty. Co do egzekutora to miał nieco mieszane uczucia, ale skoro Widmo mówi, że przeżycie należy to pozytwów, to lis nie będzie się kłócił z tym. Pewnie jakoś fatalnie jeszcze na niego wpadł, pewnie nie patrzył, gadał z kimś albo zagapił się czy zrobił coś innego co było nieodpowiedzialne i głupie. Rhoshan to Rhoshan, był zwyczajnie pełen energii. Jego rodzice byli oficerami i zginęli w obronie miasta przed rebeliantami. Na dodatek na jego oczach to się stało. To były dobre lisy, gdyż broniły swoich bliskich oraz całej reszty. Po kimś na pewno ten upór ma, więc na pewno nie poddali się tak łatwo. Zadanie na pozór wydawało się proste. Wytropić i zabić, czyli coś w czym był dobry, ale oczywiście pojawiły się pewne komplikacje w postaci zbyt potężnego wroga, z którym Rhoshan nie miał najmniejszych szans. Koniec końców to egzekutorzy przyszli posprzątać po lisie oraz po tamtym przeciwniku. - Jednak dlaczego wyciągnęli moją duszę, a nie zabili od razu? Czyżby chcieli mnie użyć jako karty przetargowej? – zapytał, bo tak naprawdę zastanawiało go to, czemu tak potężny przeciwnik kłopotał się wyciąganiem duszy lisa. Przyszła pora na parę pytań z kwestii samego funkcjonowania densorinu. Na razie dość sporo się dowiedział o samym sobie, jednak musiał jeszcze znać trochę faktów odnośnie społeczności w jakiej będzie funkcjonował. - Młody mi kiedyś zwrócił uwagę na to, że nie powinienem nosić ubrań. Jednak mistrz ma zbroję. Na jakiej to zasadzie działa? – zapytał i nie miał tu na myśli, tego w jaki sposób zakłada się zbroję. Miał pewne przypuszczenia, że to kwestia rozpoznawalności, ale przecież mógł się mylić. - Jak działa społeczeństwo densorinu oraz jakie zachowania i wzorce traktujemy jako niewłaściwe? – warto dowiedzieć się co wolno, a co nie. - No i co ważniejsze, jakie panują tam zwyczaje? – może dzięki temu da radę reagować w inny sposób, niż te wyuczony na Ziemi? Przecież ta społeczność na pewno inaczej funkcjonuje i ma inne zwyczaje. - Poprosiłbym też o opowiedzenie historii i takich najważniejszych, kluczowych dla naszej rasy rzeczy - poprosił bardzo grzecznie i zamienił się w słuch. W końcu dobrze znać swoją historię.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Nie Paź 26, 2014 9:51 pm | |
| NPC Storyline - Nodin Czarnołuski zmrużył lekko swe ślepia, słysząc pytanie zadane przez lisa. Czerwonofutry nieświadomie wszedł na bardzo delikatny grunt, temat o którym raczej nie powinno się z samym mistrzem rozmawiać. Choć może akurat on mógłby o to zapytać. Niemniej jednak na pytanie należało odpowiedzieć. W końcu widmo samo przyznało, że lis może pytać o co chce. /Ciebie. Jego rodzina została bezlitośnie wymordowana na jego oczach, kiedy to on sam był całkowicie bezradny. Zdarzyło się to lata temu, zanim pojawiłeś się na tym świecie, jednak w momencie kiedy posiadał już siłę by móc ich bronić. Został jednak podstępem obezwładniony, zmuszony do obserwowania jak zabijali zarówno jego partnerkę, syna oraz bardzo młodą jeszcze wtedy córkę. Morderstwo było bardzo brutalne i krwawe. Rzadko spotyka się istoty mogąc podnieść się po czymś takim. Akarynth zrobił to. Dopiął nawet swej zemsty, stosując najokrutniejsze z zaklęć by zabójcy umierali w męczarniach - długimi godzinami. Ten białołuski smok następnie obdarł ich ze skór i wywiesił na bramie wejściowej do miasta, jako przestrogę. Od tamtego momentu nikt z nim nie śmiał zadrzeć. Był już wtedy dowódcą gwardii - kiedy dokonał zemsty. Byli na tyle głupi by samemu o niego przyjść, licząc na możliwość szantażu. Nie pamiętasz tego by byłeś jeszcze zbyt młody by pojmować otaczający ciebie świat. W każdym razie, tak... Akarynth jest spokojny. I lepiej dla jego wrogów by taki pozostał./ Odparł mu, mówiąc to z pełną nutką dumy w głoście. Osobiście bowiem - Nodin taki był. W pełni uznawał i akceptował prawo zemsty. Ciemnej stronie własnej natury nie należało się do końca przeciwstawiać. Należało potrafić ją wykorzystać. Czarnołuski coś o tym wiedział. Kiedyś sam był bowiem tyranem. Na szczęście te czasy minęły, a on jest lepszą wersją samego siebie... w którym ten mrok nadal się czai, czeka na dobry moment by wyjść. A samiec miał już zaplanowane, kiedy uwolni swój gniew i pozwoli czerni ogarnąć cały swój umysł. Czarnołuski uśmiechnął się następnie lekko, gdy wróciło mu wspomnienie kiedy to musiał wyciągać Rhoshana z tarapatów... /Powiedzmy, że znałem już podobną tobie istotę - znacznie wcześniej. Po za tym, ja również znam pozytywne emocje. Potrafiłem wyciągnąć nieco radości z widoku tych wszystkich, małych rekrutów - niewierzących, że siedziałeś na grzbiecie samego Lorda Nodina./ Odparł mu krótko. Nie zmieniało to jednak faktu, że jeśli zrobi to po raz kolejny, to będzie miał problem z poruszaniem się, gdy już Nodin skończy spuszczać mu manto które należało mu się jako lekcja za tamto wydarzenie. Natomiast odbiór myśli Rhoshana sprawił, że zechciało mu się rzucić do tego swój komentarz. /Jak nauczysz się łapać uszkodzone statki i powstrzymywać ich rozbicie, to zapewne będziesz mógł pomyśleć o konfrontacji z czempionem. Jego siła dalece ciebie przewyższa./ Wyjaśnił mu spokojnie, a następnie przesunął swymi rękoma po własnych nogach, spod bioder - ponownie na kolana. Rhoshan widać wielu jeszcze nie widział... tak wtedy jak i teraz. Widmo go w takim razie "oświeci". /Wytęż przez chwilę rozum. Twym ojcem jest dowódca królewskiej gwardii. Twoją brawurę powinna zastąpić ostrożność, bo tyś jest kartą za której pomocą można go szantażować./ Rzucił wprost, nie bawiąc się w szczegóły. Inna sprawa, że Akarynth szantażować by się nie dał, zwłaszcza przy możliwościach jakie teraz posiadali. Niemniej jednak warto było to mieć na uwadze - nie walczyło się oraz nie żyło wyłącznie dla siebie. Każda istota miała swój cel, swoją funkcję oraz swój wpływ na otaczające ją istoty. Należało się z tym liczyć i zawsze o tym pamiętać. /Ludzie i im podobne rasy mają zwyczaj noszenia pełnych ubrań. Związane jest to głównie z ich kulturą oraz uwarunkowaniami naturalnymi. Ich ciała są kruche, delikatne, nieodporne na warunki oraz otoczenie. My nie możemy tego o sobie powiedzieć. Jesteśmy w stanie znieść otaczające nas warunki - jak ta pustynia. Twe ciało nie powinny być powodem do wstydu, lecz dumy. To twoja wizytówka. Zbroje, mundury czy zwykłe ubrania - nosi się głównie dla podkreślenia funkcji lub dodatkowej ochrony. Jak zapewne nie muszę tobie wyjaśniać, nie czujemy wstydu przed własnymi ciałami - tak jak ludzie. Inaczej nie mógłbyś się tak zachwycać Kerriją. Po za tym - pod skorupą ze śmiertelnego ciała kryje się dusza. A na tym ciele masz futro, które prezentuje ciebie - tak jak moje łuski odziewają mnie./ Wyjaśnił, raczej starając się możliwie najlepiej zamknąć ten temat. Po prostu istoty pokroju densorinów nie czuły potrzeby ubioru. Gdy potrzeba było przymocować broń, założyć pancerz czy wziąć ze sobą więcej przedmiotów - wtedy zakładali na siebie potrzebne odzienie. Jeśli potrzebna była dodatkowa ochrona - wtedy w grę wchodziły zbroje. Jeśli należało podkreślić funkcję - odpowiednie stroje lub mundury pełniły tę rolę. Nie było to jedna coś co było wymagane. Ich futra miały swe ubarwienia, unikalne i jedyne takie - tak samo łuski czy skóra. Nie było potrzeby by jeszcze bardziej się od siebie wyróżniali. /Jesteście istotami wychowanymi do pokoju przez wojnę. To był sen o którym wszyscy od zawsze śniliśmy - i który od ponad pięciu tysiącleci jest realizowany. Szacunek i honor są podstawami twej rasy. Tak samo jak odpowiedzialność za czyny swoje oraz swych podwładnych. Ludzie zazwyczaj opisują to w legendach - dla Densorinów jest to codzienność. Odwaga, poświęcenie, oddanie, honor, bohaterstwo. Takie zasady starałem się wam przekazać i patrząc na rezultaty... chyba mi się udało. Jednocześnie pamiętaj, że żyjecie w zgodzie z naturą, magią oraz technologią. Nic nie zostało odrzucone, stąd wasza planeta nadal jest piękną oazą, miasta są zaawansowane technologicznie - a cały Densorin przepełniony jest magią./ Zaczął, wyjaśniając krótko jak to jest być densorinem. Co do zwyczajów natomiast... /Imperium ma swego króla, jego gwardię, lordów, widmo - czyli mnie. Istnieją odpowiednie święta które należy obchodzić, niemniej jednak stosując się do swych instynktów oraz kierując się w swym życiu honorem, nie powinieneś mieć problemu w odnalezieniu się w tym społeczeństwie. No i nie ma tam tylu religii i tutaj na ziemi. Istnieje tylko jeden bóg, jedna istota odpowiedzialna za wszystko o widzisz w tym oraz innych wymiarach. Nie jest to bożek, jaki opisują religie. Niemniej jednak o tym - innym razem. Widma są istotami równowagi, nie powinienem więc poruszać tego tematu./ Wyjaśnił, a na końcu pozostało jeszcze jedno... historia. Niemniej jednak... /Białołuski tobie o tym opowie. Zostaw coś dla niego w tym temacie./ Skwitował krótko. O historii było bardzo dużo do powiedzenia, jednak Nodin nie chciał odbierać pewnemu smokowi roli ojca. A historia tego świata była jednym z lepszych tematów by ponownie zacisnęli między sobą więzi rodzinne. I choć może nie były naturalne, biologiczne - to jednak istniały. Tak jak wśród widm. Czego więc chcieć więcej?
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Pon Paź 27, 2014 12:03 am | |
| Czyli lis był jego jedyną rodziną. Nic dziwnego, że dbał o niego, a tym bardziej nie dziwne będzie jeśli to lisowi będzie zależeć, aby rodzicowi nic się nie stało. Mieli pewien punkt wspólny, tak jak lisa tak i rodzina mistrza została zabita. Nawet w takich samych okolicznościach, bo obaj widzieli ich śmierć, jednak różnica była zasadnicza – mistrz wtedy już posiadał siłę, by ich obronić. Rhoshan kiedy zabijali jego bliskich był ledwie dzieciakiem. Mistrz stracił syna, córkę oraz partnerkę, a złoczyńcy, którzy podeszli go podstępem oraz uciekli się do takiego podłego czynu jak mordowanie bliskich na oczach głowy rodziny, byli na tyle pyszni by spróbować go podejść drugi raz. Mistrz zadał im naprawdę niewypowiedzianą katuszę, którą Rhoshan uważał za słuszną zresztą. W takim wypadku nie ma opcji, by nie dokonała się zemsta. Oko za oko.. ząb za ząb. Teraz rozumiał co czeka tą istotę, która porwała Shinsena jeśli wpadnie w łapy Akaryntha. Co więcej już współczuł łowcy, który na pewno zazna odpowiedniej kary za to co uczynił lisowi. Pomińmy to, że jeśli zgotuje mu taki sam los jak tamtym mordercom, a wszakże łowca przecież w pewien sposób robił krzywdę rodzinie smoka, to chyba lanie od lisa czy lamparcicy nie będzie konieczne. - Podobną? Kogo jeśli można zapytać? – zaciekawił się Rhoshan, bo kto przecież mógł być tak samo lekkomyślny, by próbować dziwnych sztuczek na klifie? Lis zastanowił się chwilę, jak to mogło wyglądać z perspektywy rekruta, który jeszcze nadal mógł być dzieciakiem przecież. Oczywiście, że musiało to sprawić sporo frajdy oraz radości, a rówieśnicy pewnie potem zasypywali go pytaniami w stylu „jak było?”, „znacie się z Lordem Nodinem?” i wiele innych. Wiadomo też, że w myślach gościła wdzięczność za tamten ratunek. Nieco przygasił jego ambicje, jednak zawsze można próbować skrócić dystans. Nie zawsze da się go wyeliminować, ale zawsze można skrócić na tyle ile się da. Każdemu potrzebny był jakiś napęd, albo cel do którego by dążył. Rywalizacja, a raczej jej próba w tym wypadku miała tylko korzystny wpływ. Widmo nieco mu przemówiło do rozumu, bo faktycznie powinien trochę bardziej na siebie uważać. Przecież swoimi problemami, mógłby narazić Akaryntha na niebezpieczeństwo. Smok na pewno ruszyłby mu z odsieczą, gdyby został pojmany. Białołuski na pewno nie pozwoliłby na ponowną stratę rodziny. Lis mógł być nadal młody i niedoświadczony, jednak to go nie usprawiedliwiało. On o tym wiedział, dlatego postanowił sobie bardziej się pilnować. Wyjaśnienie na temat ubrań było proste i logiczne. Czasami ochrona oraz podkreślenie funkcji jaką się pełni w tej wielkiej maszynie jaką jest społeczeństwo. Wiadomo, że w niektórych wypadkach uniform jest potrzebny, jak chociażby wtedy kiedy kieszenie są potrzebne. Chwila… on zachwycać Kerriją? No dobra, może trochę… bardzo… No była miękka i strasznie sympatyczna, milutka… Wychodzi z tego coś dziwnego i zdawał sobie sprawę, że coraz bardziej się pogrąża, a przecież Widmo czyta mu w myślach, ale przecież nie będzie grzebać w tych najbardziej pozytywnych emocjach? Prawda??? Wróćmy do ubioru, wiadomo że niektóre istoty będą się wyróżniać i nie potrzebują jakiegoś podkreślania. Sam Nodin był taką istotą, która będzie rozpoznawalna mimo wszystko. Densorini są rasą bardzo pokojową oraz dążą do stworzenia swojej utopii. Zostali tak ukształtowani przez wojnę i wygląda na to, że starają się jej unikać. Praktyczne przeciwieństwo rasy ludzkiej, która do wojen tylko dąży. Liczy się dla ludu lisa przede wszystkim honor oraz szacunek. O ten porządek mają dbać wszyscy, on jak i każdy pod nim. Idealny system hierarchiczny, gdzie istoty nie są uciśnione przez wyższe szczeble. Wszystkie pozytywne cechy były u nich na porządku dziennym, a te zasady wpoiło im Widmo. Bardzo dobre zasady zresztą. Na dodatek w przeciwieństwie do ludzi, Densorini nadal żyją w zgodzie z naturą. Czyli należało podporządkować się tym wyżej, a święta rozumie się instynktownie oraz za pomocą honoru? Brzmi to nawet sensownie. Jedna religia na całą planetę zapobiegała podziałom tak jak dzieje się to na Ziemi, gdzie fanatycy religijni walczą z „niewiernymi”. Densorini wyznają tego jednego, jedynego boga, który wszystko stworzył. Rolą widm jest natomiast pilnowanie równowagi. W kwestii historii miał mu pomóc ojciec, jednak teraz przyszło mu coś do głowy. Pytanie, które go zaczęło nurtować. - Skoro jesteśmy istotami pokoju to dlaczego przybyliśmy tutaj? Kim był ten człowiek, który wyglądał jakby Cię dobrze znał? Czy coś złego dzieje się na tej planecie? – zapytał, bo to go zastanawiało. Przecież nie będą ściągać widma tylko po to, by zająć się jednym Rhoshanem. Coś grubszego mogło się tutaj kroić. Jego Akarynth, Shinsen, Kerrija, Nodin i nie wykluczone, że o wiele więcej istot aktualnie przebywało na Ziemi. Tylko w jakim celu? Jedyne odpowiedzi jakie mu się nasuwały to albo coś związanego z ich światem, albo wspólny wróg, którego trzeba zlikwidować.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Sro Paź 29, 2014 4:39 pm | |
| NPC Storyline - Nodin Rhoshan nie zdawał sobie sprawy z faktu, że to wszystko nie było takie czarne i białe, jakby mogło. Gniew nie był czymś wskazanym dla istot pokroju Akaryntha, tym bardziej zemsta w tak... okrutny sposób. O ile sama zemsta była prawem o tyle istniały pewne granice tego jak powinien był dokonać swego... niemniej jednak była to przeszłość. Nic co mogło teraz być realnie ważnym. Lis widać odziedziczył ciekawość po swej rasie, wyraźnie chcąc wiedzieć któż to był taki odważny. Tych osobników trochę jednak było, jednak... /Kilku osobników z twojej planety. Choć jak się rozejrzysz to może samodzielnie uda się tobie domyślić kto taki./ Odparł, nie zamierzając wprost odpowiadać mu na to pytanie. Dalsze przemyślenia lisa o dorównywaniu niektórym lub domyślenie się, że byłoby nie mądrym dać się po prostu porwać lub coś sobie zrobić - gdyż narazi również swego opiekuna, pozostawił bez komentarza. Uznał, że był tam po prostu zbędny. Natomiast na pysku Nodina zagościł bardziej wredny uśmieszek, gdy dane mu było usłyszeć zakłopotanie czerwonofutrego tematyką jego nowej znajomej. /Nieprawda./ Zaczął i spojrzał na niego już bardziej neutralnie. Niestety to tak nie działało. Nodin co prawda mógł się na niektóre odczucia swego rozmówcy wyciszyć - ale najwyraźniej w świecie tego nie czynił. /Nie kryj pozytywnych emocji względem innych istot. Pamiętaj tylko by w walce nie wchodzić jej w drogę... ona tylko wygląda na istotę do bronienia./ Wyjaśnił, upominając lisa by nie popełnił w przyszłości błędu. Może i niebieskofutra była istotą bardzo miłą, przyjazną i raczej pokojowo nastawioną do świata - to jednak nie stronił od walki. Było to nawet wiele dalej posunięte! Nie dość, że nie stroniła od walki - to w tym wszystkim jeszcze potrafiła nieźle dokopać temu z kim walczyła. Może nie należała do istot najsilniejszych, niemniej jednak była zwinna i szybka - a do tego dysponowała nie małym potencjałem mocy. Potencjałem, który przecież cały czas jej rósł. Potem już przyszło tylko ułożenie sobie wszystkiego na temat wierzeń. Istota która to wszystko stworzyła, komu wszystko zawdzięczali - była wyłącznie jedna. Jeden, ponad wszystkich innych. Istnienie ich, "śmiertelników", widm, cywilizacji, wszystkiego. Do tego owa istota cały czas ingerowała w sprawy wszechświata który stworzyła. Któż jednak przypuszczał, że Rhoshan wysnuje z ich rozmowy takie wnioski jakie wysnuł...? Na pysku czarnołuskiego pojawił się uśmiech politowania, zanim padła pierwsza odpowiedź. /Istotami... pokoju...?/ Zapytał, jakby udając - że nie dosłyszał poprawnie tego co czerwonofutry powiedział. Nodin wyszczerzył jedynie swe kły w uśmiechu, spoglądając na lisa wyraźnie rozbawiony tym stwierdzeniem. /No, tak... istni z was pacyfiści. Wasze rakiety miłują pokój, pazury wtłaczają go w krew waszych wrogów, a kły odsysają nienawiść z ich ciał./ Odparł mu, a następnie podniósł swój ogon do góry - przesuwając końcówkę nad łeb lisa i klepiąc go nią po głowie, niczym małego liska który właśnie wmówił sobie coś głupiego. Prawda była jednak taka - że to właśnie powiedział. Densorini nauczyli się cenić pokój poprzez wojnę w której żyli przez tysiąclecia. Nie byli jednak istotami pokojowymi. Nie takie były ich cechy. Choć niektórzy byli bardziej spokojni, to była to jednak bardzo wojownicza rasa... albo raczej gatunek. Nie wspominając już o tym, że cała kultura miała charakter wojskowy, kult wojowników oraz walki. W rozsądny jednak dla tego sposób. A teraz do rzeczy... /Emilio Serrano Garcia. Bardzo bogaty biznesmen, zajmujący się wszystkim co związane z armią, technologią oraz... historią. To ostatnie jest jego prywatnym widzi-mi-się na które przeznacza ogromne sumy. A do tego, jedna z naszych małych, ludzkich przyjaciółek - zna go już dość długo... jak na dziecko. Łatwo więc było przekonać go do naszej sprawy. Mu damy mu historię oraz zyski, on zajmie się dla nas wywiadem, mediami i kilkoma innym sprawami./ Wyjaśnił, a po tym wszystkim pochylił się lekko, opierając swe dłonie na własnych kolanach. Zbliżył swój pysk do pyska lisa, spoglądając mu bezpośrednio o dwukolorowe oczy, by zaraz odpowiedzieć na pytanie. /Ciebie odnaleźliśmy przypadkowo. I nie jesteśmy tutaj na wakacjach. Mamy odnaleźć kriokapsułę w której może znajdować się bardzo cenny oficer pewnej wymarłej już rasy... cóż, jeśli tam jest - to rasa nie wymarła, lecz jest tym zagrożona. A jeśli to wszystko się sprawdzi, to ta istota śpi sobie smacznie od prawie miliona lat./ Skomentował, a następnie powoli odsunął się od lisa, podnosząc swe ręce wyżej i krzyżując je na swej klatce piersiowej. Pustynne klimaty bardzo mu odpowiadały. Czarne ubarwienie jego łusek sprawiało, że miał tą dobrą okazję by bardzo się wygrzać, gdyż ściągał słońce jak mało kto... lub mało co. Aktualnie dotknięcie jego ciała mogłoby u człowieka spowodować poparzenia. Dla niego, temperatura była jednak tylko przyjemna.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Czw Paź 30, 2014 12:00 am | |
| Czyli jest jeszcze kilku tak samo nierozważnych osobników jak on? Może to jakaś cecha bycia lisim densorinem? Na Ziemi był taki przesąd, że lisy to są perfidne, przebiegłe a zarazem ciekawskie stworzenia. No cóż, jak na razie z tego stereotypu pasowała tylko ciekawość. Chciałby spotkać tego osobnika, który był tak samo odważny… albo nierozważny jak on. To może być ciekawe spotkanie. Nawet nie było sensu załamywać rąk nad samym sobą, ze względu na takie dziwne zachowanie. Zmieszanie, nie umiejętność powiedzenia co z sobą zrobić w tej sprawie. Zresztą i tak zdawał sobie sprawę, że ona pewnie i tak wie o co chodzi. Swoją drogą on nawet nie brał tej opcji pod uwagę, że ona może być słaba. Nie po tym co widział i z jaką łatwością dała radę go utrzymać kiedy szli wtedy do łazienki. Z perspektywy biologicznej to nawet też by miało sens, bo w końcu takie małe istotki mogą być bardziej groźne niż słoń. Spójrzmy na chociażby taką ziemską żabę żyjącą gdzieś w Ameryce Południowej, której jad jest tak silny, że może zabić dorosłego człowieka. Pamiętał też o jakiej to zdolności mówiła Kerrija. Magia była czymś co sprawiało, że rozmiar ciała nie ma znaczenia. Była czymś mistycznym i czymś trudnym do uchwycenia przez ludzkie umysły, jednak Densorini ogarnęli sprawę magii oraz jej działania. Inna sprawa, że z nią raczej nie będzie chciał walczyć z paru powodów, bardziej osobistych bo przecież traktuje ją jak swoją. Lubiła się drażnić, zwłaszcza to było widoczne w jej zachowaniu, ale jemu to jakoś nie przeszkadzało specjalnie. Kwestia była tego, że części zachowań wtedy nie rozumiał. Pokój przez gotowość do wojny oraz anihilowania przeciwnika. Całkiem niezła wizja, chociaż u Densorinów to jakoś działało i najwyraźniej był spokój. Ludzie natomiast mieli trochę inaczej. Miłowali się w wojnie, zabijaniu innych dla swoich niskich celów takich jak pieniądze czy prestiż. Właśnie… ciekawie jak wygląda kwestia waluty na Densorinie? - Pokój przez potęgę – wzruszył ramionami. Faktycznie wtedy źle to zinterpretował, chociaż z opisu tak troszkę mogło to wyglądać na taką utopię, mającą siły zbrojne by się obronić w razie czego – Przecież chyba nie najeżdżamy innych światów dla surowców czy dla zniewolenia ludności? – jakoś nie widział ich w roli armii ruszającej na podbój światów, chociaż pewnie byliby w stanie tego dokonać. - Garcia zajmuje się podobnymi rzeczami co host, tyle że Antharas nie zajmuje się historią, a poluje i robi to... co robią ludzie – zdawał sobie sprawę z czego łowca ma pieniądze, chociaż jego hobby za bardzo Rhoshanowi nie przypadło do gustu. Zwłaszcza po zobaczeniu tamtego lisa… Może i jego by się dało w jakiś sposób wykorzystać do ich celów? - Więc celem na tej planecie jest jedynie zabrać kapsułę, wydostać z niej istotę, a potem odlecieć? Przy okazji także pozbywając się podczas tego wszystkiego tych istot, które będą chciały przeszkodzić powodzeniu całej operacji– bardziej jednak zwrócił uwagę na to, że owa istota więcej niż milion lat. W końcu milion śpi, a nie powiedziane ile wcześniej miała lat zanim zasnęła. Przy okazji to całkiem nieźle im się trafiło, że jednocześnie też Rhoshana znaleźli. Może się tutaj jeszcze przydać, skoro kiedyś tu był to pewnie jakoś sobie radził na tej planecie. Chociaż wątpił, że jego zdolności mogą się w tym przydać w obecnym stanie. Jednak chciał pomóc, chociażby w najprostszej (według niego) rzeczy jaką było tropienie czy noszenie ciężkich rzeczy. W jakiś tam sposób się przydać ogólnie lub nawet walczyć z przeciwnikiem, odwracać uwagę czy coś. Wysoka temperatura pustyni mogła być nieco uciążliwa dla istoty pokrytej futrem, zwłaszcza takiej dużej jak Rhoshan, jednak czewień odbijała nieco promieni słonecznych, jak każda jaskrawa barwa zresztą. Zaczął poruszać ogonem, by wprawić w ruch powietrze i się „wachlować”.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Nie Lis 02, 2014 8:43 pm | |
| NPC Storyline - Nodin Rhoshan chyba nie wiedział, że wśród swej rasy nie był wyjątkiem dotyczącym siły. Standardowym wskaźnikiem siły istot z densorinu były tony, nie kilogramy - jak u ludzi. Niemniej jednak o tym czerwonofutry będzie miał okazję przekonać się samodzielnie - w odpowiednim czasie. /Przez żadną potęgę. Nauczyliście się czym jest prawdziwa wartość pokoju, bo setki lat spędziliście jako niewolnicy, wykorzystywani i traktowani bez żadnych praw. Nie chodzi o potęgę tylko zrozumienie czym jest wolność./ Wyjaśnił, słysząc słowa - a przede wszystkim myśli lisa. Nie chodziło wcale o potęgę oraz siłę. Nie da się zrozumieć znaczenia wolności, jeśli nigdy nie było się zniewolonym. Rasy densorinu były deptane, mieszane z błotem, poniżane oraz wykorzystywane przez lata, bez możliwości stawienia oporu - zbuntowania się. Gdy w końcu nadarzyła się okazja - została wykorzystana najlepiej jak się dało. Nie powstała kolejna dyktatura lecz wspaniałe imperium pielęgnujące swą tradycję, naturę, magią - oraz rozwijające swą technologię. To czym zajmował się Antharas bynajmniej nie obchodziło czarnołuskiego. Samozwańczy bohater który miłował się w zabijaniu istot własnego gatunku, wymierzaniu sprawiedliwości na własną rękę... czas go wyciągnąć z Rhoshana. /Naszym celem jest zniszczenie posterunku przeciwnika oraz zbadanie tej dziwnej planety... dzieje się na niej więcej niż powinno. Z jakiegoś bowiem powodu, planeta ta stała się celem zainteresowania ważnych istot oraz bytów wszechświata./ Wyjaśnił, a potem błyskawicznie podniósł się z ziemi, zbliżając się do lisa i klękając obok niego. Widmo wyciągnęło obie dłonie przed siebie, kładąc je na ramionach lisa, a następnie popychając go do przodu i kładąc na piasku. Następnie czarnołuski usiadł przy czerwonofutrym na kolanach i westchnął cicho, koncentrując się na tym co zamierzał. Wiedział co musiało zostać zrobione i nie koniecznie mogło to należeć do najprzyjemniejszych. /Zamknij oczy, wycisz umysł i odpręż się./ Rzucił do niego prostą komendę, a następnie przystąpił do działania. Jaszczur zamknął swe ślepia, oparł dłonie na kolanach i zamilkł na chwilę. Spod powiek widma zaczęły wydobywać się czerwone płomienie stworzone nie z ognia - lecz z energii. Ciało samca również zaczęły otaczać czarne jęzory energetyczne, które powoli zaczęły rozlewać się po otoczeniu, wylewając się na piasek. Następnie - czarna energia rozpoczęła swój taniec - powoli okrążając ciało lisa i zamykając je w okręgu. Następnie, ze ścian okręgu zaczęły wyłaniać się wspomniane czarne jęzory, które pełzały po piasku do ciała czerwonofutrego, następnie zbliżyły się do jego ciała i zaczęły wpełzać na nie i opatulać się dookoła niego. Rhoshan mógł poczuć ciepło, przyjemne, a jednocześnie dziwne - jakby coś śliskiego zaczęło go wiązać... i to bardzo dokładnie. Czarne jęzory zaczęły oplatywać się dookoła mięśni lisa, naciskając na jego skórę oraz futro. Wszystko stawało się coraz spokojniejsze, umysł Rhoshana zaczął się bardzo uspokajać, emocje odeszły całkowicie na bok - jakby inna świadomość narzuciła mu co ma myśleć, jak reagować. Nagle czarny jęzor oplótł się nad oczami lisa, całkowicie pozbawiając go dostępu światła i powodując istne - egipskie ciemności. Chwilę potem Rhoshan mógł poczuć coś jeszcze. Jakby coś wtapiało się w jego ciało, a uczucie ciepłych, śliskich jęzorów czarnej mocy zaczęło znikać. Zaraz potem pojawiło się kolejne uczucie - jednak mięśnie lisa odmówił posłuszeństwa - samiec był sparaliżowany, a mimo to jego umysł był bardzo spokojny. Nie odczuwał nerwów, jakby coś go uspokajało, działanie niczym u leku. Ukłucie w klatkę piersiową - znajomy dotyk pazurów widma, które dotknęło swymi pazurami jego skóry, a następnie zaczęło kreślić po jego ciele jakieś znaki. Nie było to uczucie nieprzyjemne tak jak wcześniej. Teraz czarnołuski był... ostrożniejszy. Pazury zaznaczały jakieś ślady na ciele czerwonofutrego, coś co odczuwalnie mogło wydawać się jakimś niezrozumiałymi znakami. Do tego wszystkiego doszły ciche szepty w umyśle lisa, równie niezrozumiałe co znaki które widmo rysowało na jego ciele. A pazurami przesuwał dosłownie po całym ciele samca, zaczynając od korpusu, następnie zsuwając się na brzuch - potem rozdzielając ręce i czyniąc to samo z nogami - gdzie dotarł aż do łap i zawrócił z powrotem do góry. Nijak miało się to do jakiegokolwiek masażu, Nodin wyraźnie kreślił coś na jego ciele. Wracając, zboczył na boki, idąc przez żebra - potem na ramiona i w dół po rękach - aż dotarł do dłoni - gdzie zaraz znów zaczął wracać ku górze. Znów z ramion zszedł na szyję potem na kark - by ostatecznie wejść na pysk, pozostawić znaki na policzkach, pysku czole oraz ogólnie - głowie lisa. Widmo zabrało swe pazury od lisa i znów nastała cisza. Potem wszystko całkowicie umilkło... ---------------------- Minęło może z kilka godzin. Nie wiadomo. Tym razem jednak na pustyni leżały dwie istoty plus trzecia siedząca kawałek dalej. Obok Rhoshana - jakieś pięć metrów od niego - znajdował się Antharas. Nic ich już nie łączyło. Nie mieli na sobie żadnych oznak odprawienia czegokolwiek magicznego. Po prostu byli. I o ile lis znajdował się w niezmienionej dla siebie sytuacji - o tyle Antharas już na starcie mógł wyczuć, że coś jest nie tak. Przy przemianie - lis pozbył się bowiem jego ubrań. A jako, że widmo nie robiło za krawca - to mu ich nie zwróciło, pozostawiając go całkowicie nagiego na środku pustyni w tybecie - przy piekielnym upale. Nodin siedział plecami do nich w siadzie skrzyżnym, z ogonem owiniętym dookoła własnego ciała. Jego pozycja była wyprostowana, dłonie opierały się na kolanach - a postawa wskazywała wyraźnie na to, że medytował...
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Nie Lis 02, 2014 10:01 pm | |
| NPC - Antharas Niewola… zapewne tego brakowało ludzkiej rasie, by mogli docenić wartość pokoju. Nigdy tego w pełni nie doznali i może dlatego cały czas prowadzili wojny. Zdarzały się oczywiście przypadki, kiedy to ludzie było okupantami dla własnej rasy, jak chociażby za czasów tych wojen światowych. Nie sądził w każdym razie, że sam w sobie jest jakąś wielką potęgą. Na pewno znalazłoby się parunastu, którzy by mu pokazali miejsce w szeregu. Nie zmienia to jednak tego, że Rhoshan lubił walkę, ale tylko kiedy była to równa walka. Swoją drogą ciekawe czy ludzie, gdyby zostali przez coś zniewoleni w pełni, to czy mogliby osiągnąć to samo? Bardzo ciekaw był, czy ich charakter jako gatunku pozwoliłby im wyzbyć się wszelkich wewnętrznych podziałów i stanąć jak jeden mąż przeciwko zagrożeniu. Istotnie Ziemia w swojej przeciętności była na swój sposób wyjątkowa. Mówi się, że najciemniej jest pod latarnią i taki przeciętny świat tak naprawdę byłby całkiem niezłym miejsce by ukryć wartościowe artefakty czy relikty. Wróg się tutaj znajdował i celem było zlikwidowanie go oraz wyrwanie tajemnic, jakie ta planeta skrywa. Aż dziw, że ze wszystkich światów wybrano akurat ten. Widmo podeszło bliżej, a podczas tego Rhoshan cały czas obserwował jego poczynania z ciekawością co zamierza zrobić. Wiedział, że na pewno go nie skrzywdzi, więc została tylko opcja że nadszedł czas na wyjęcie Antharasa z niego. Czas najwyższy pozbyć się go z ciała Rhoshana, a raczej rozdzielić ciało Rhoshana i ciało łowcy. Lis dał się popchnął i położyć tym sposobem, cały czas patrząc na Widmo, które przysiadło obok. Miał się odprężyć, wyciszyć oraz zamknąć oczy. Pierwsze i drugie było ciężkie z racji ciekawości lisa, a trzecie wykonał. Nie mógł dostrzec tego co się dzieje, bo przecież miał zamknięte oczy, jednak mógł słyszeć ruchy, dźwięk przecinanego powietrza przez ciało jaszczura. Jego oddech, czy ugniatany przez jego ciało piasek. Lis starał się powoli wyciszać i uspokajać. Coś wpełzło na ciało lisa i zaczęło go opatulać. Było to ciepłe, przyjemne oraz… jakby wężowate i śliskie. Jakby był mumifikowany śliskimi bandażami. Było to dziwne uczucie, jednak nie sprawiało mu dyskomfortu więc nie musiał się obawiać. Opatulały go bardzo dokładnie, jakby był poczwarką, która niebawem się przemieni. Wszystko cichło, umysł stawał się spokojny jak woda w stojącym jeziorze. Emocje zniknęły, tak jakby teraz stał się czystą kartką. Nie mógł odczuwać ciekawości która chwilę temu gościła w jego umyśle. Po chwili energia wpełzła w niego i sparaliżowała go. Być może dlatego stracił czucie tamtego ciepła oraz śliskości, ponieważ jego nerwy mogły zostać odcięte. Nie znał na to odpowiedzi, jednak mogło to także być celowe. Może to ciepło miało go uspokoić? Oczywiście się udało bo nadal był bardzo spokojny, nie czuł dyskomfortu, ani negatywnych emocji. Tak jakby zostało mu podane bardzo mocne znieczulenie, przez które stał się obojętny. Jaszczur zaczął na nim kreślić pazurami jakieś znaki. Na początku Widmo ukłuło go w klatkę piersiową, jednak teraz nie było to nieprzyjemne tak jak wtedy. Był to delikatny ruch, a po nim nastąpiło właściwe naznaczanie ciała. Znaki były nieznane, a zaraz potem w głowie słyszał głosy, szepty. Na pewno nie wariował, a może to był jakiś trans, w który został wprowadzony? Wiele pytań pozostało bez odpowiedzi, jednak nie martwiło go to jakoś. Był spokojny, a po chwili nastąpiła cisza. Milczenie, które przedłużało się przez kilka godzin, może nawet dni, tak naprawdę nie wiadomo, gdyż stracił rachubę czasu. Rhoshan wybudził się by obok zobaczyć łowcę, który był całkowicie nagi. Jednocześnie wtedy obudził się sam Antharas, którego nieźle słoneczko przypiekło. Spojrzeli po sobie, a łowca nerwowo się poruszył, gdyż ten widok go zdziwił i to nie na żarty. Widział swoje alter ego, które właśnie leżało 5 metrów od niego. Lis przeszedł do siadu tureckiego, a łowca odsunął się nerwowo. Był nagi, piekła go skóra, a na dodatek nie pamiętał co się działo. Był skołowany i niczym zaszczute zwierzę gotowy do ucieczki. Kątem oka dostrzegł czarnołuskiego gada, który siedział nieopodal. Przez myśl łowcy przeszło czy to, aby nie jest sen albo jakiś koszmar, jednak przypomniał sobie co się działo ostatnio kiedy miał świadomość. Jack rozmawiał z Shinsenem, a potem stało się coś i film mu się urwał na długi czas. - Kim jesteście, czemu jesteśmy na środku pustyni oraz… a nie ważne – chciał zadać pytanie czemu jest nagi, a Jack jest przed nim, ale się powstrzymał. Przecież to chyba było niemożliwe, żeby się rozdzielili prawda? Rhoshan tylko się wyszczerzył złowieszczo – Witaj mój BYŁY hoście – bardzo wyartykułował tamto słowo – Jak się czujesz teraz nie mając nade mną żadnej przewagi w postaci łańcuchów? Hmm? – wstał i miał ochotę go oskórować za tamtego lisa, jednak nie… czas zemsty jeszcze nie nadszedł, a przecież nie może zabierać tej przyjemności paru osobom – Nie jestem Jack’iem jak to kiedyś zostałem przez Twoją podświadomość nazwany, a imię me Rhoshan. Łowca przyglądał się temu i będąc w pozycji do ucieczki… tylko gdzie uciekać? Nawet nie ma czym się bronić przed taką górą mięśni, a otwarta przestrzeń nie służy dobrze takim walkom. Trawił to co lis powiedział i… chyba bardziej go zastanawiało co zaszło kiedy on spał. Oczekiwał jakiejś odpowiedzi, odzewu, że może lis mu wyjaśni ale kwestia tego, że Rhoshan sam nie łapał o co chodzi. Wie tylko, że się rozdzielili. - Więc Ty siedziałeś we mnie? Nie sądziłem, że jesteś taki duży. Z wewnątrz wydawałeś się mniejszy – odpowiedział i kątem oka zerkał na Widmo, które w sumie kojarzył z opowieści Shinsena. Gad bez skrzydeł, czarny, masywny, ma łuski, a na dodatek wygląda dostojnie. Tak, temu zwyczajnie żaden myślący człowiek nie będzie podskakiwał. W tej sytuacji tak naprawdę miał świadomość, że i tak lepiej nikomu się nie narażać. Miał tylko w głowie jedną myśl… „Co ja tutaj robię? Przecież na terenie Angli nie ma takich pustyni, więc to musi być gdzieś na wschodzie albo w Ameryce. No i czemu ten czerwony jest taki wielki i czemu tak dziwnie się uśmiecha? Przecież na logikę idąc to Rhoshan, bo tak się nazwał powinien mieć wobec niego jakieś niecne zamiary… chyba że ma. Trzeba pozostać zatem ostrożnym. Słońce paliło człowieka coraz bardziej – Macie może jakieś okrycie wierzchnie na zbyciu albo chociażby coś z czego mogę zrobić osłonę przed słońcem?
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Pon Lis 03, 2014 7:52 am | |
| NPC Storyline - Nodin Widmo wyciszyło się całkowicie na świat zewnętrzny, pozwalając sobie na całkowite uspokojenie myśli - odpłynięcie i ponowne zapanowanie nad sobą. Choć czarnołuski zawsze sprawiał pozory potężnej, opanowanej istoty - to rzeczywistość do końca taka nie była. Jaszczur był jedną z najniebezpieczniejszych istot jakie sam znał. Walka nie była dla niego tak przyjemna, jak mogłoby się wydawać - gdyż każda przelana kropla krwi pozwalała jego mocy budzić się, oślepiać jego wzrok, zagłuszać słuch i wyłączać węch. Berserkerzy chętnie nauczyli by się od niego prawdziwego wizerunku swego zawodu. Obudzili się. Co gorsza - obudzili się w tym samym czasie. Lis wydawał się zareagować dość spokojnie. Nodin raczej spodziewałby się po nim chęci rozszarpania tego ludzkiego ścierwa. Może nie zamierzał tego czynić, bo nie było by komu go powstrzymać? Czarnołuski nie cierpiał zapachu oraz obecności ludzi. Jeśli lis zaatakowałby człowieka, to widmo jeśli miałoby już coś zrobić - to dołączyłoby się do rozszarpania tej bezwartościowej istoty. Nawet mimo faktu, że niektórzy ludzie o prostu wkupili się w jego łaski. Niektórzy nawet za bardzo. Niebo na górze pokryły czarne chmury, które pojawiły się dosłownie znikąd. Zakryły całkowicie słońce, rzuciły potężne cienie na okolicę w której się znajdowali. Widmo opuściło na chwilę swój łeb, dalej siedząc do nich plecami. Potem westchnął głośniej, wyprostował swój łeb oraz odezwał się w ich umysłach. Swą wypowiedź skierował jednak tylko do jednego z nich. /Zabij to. Tak jak przodkowie zabili swych oprawców, tak ty zabij swego. Nie zasłużył na swe życie. Będziesz wielkoduszny i skrócisz mu cierpienia zanim dorwie go białołuski./ Odezwał się czarny gad, spoglądając przez ten czas ciągle przed siebie. Jego ślepia połyskiwały czerwoną energią, której niestety ta dwójka nie mogła dostrzec. Taka była jednak prawda - tak zrobiłby Nodin. Z resztą widmo miało swoją własną zemstę do wykonania, a los człowieka był mu szczerze obojętny. Ukarany zostanie - niezależnie od tego czy zrobi to Rhoshan czy Akarynth. To była jedyna decyzja jaką podjąć mógł lis.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Pon Lis 03, 2014 5:14 pm | |
| NPC – Antharas Rhoshan miał tak naprawdę ochotę, by rozszarpać łowcę, sprawić mu niewypowiedziane męki, jednak nie zrobił tego z jakiegoś powodu. Pechowo obudzili się w tym samym momencie, no cóż zbieg okoliczności, chociaż gdyby nie prażące słońce to człowiek by spał jeszcze dłużej. Lis nawet nie oczekiwał, że Widmo się dołączy, w końcu przecież nie miał chyba interesu w pomaganiu dokonania osobistej vendetty, ale kto go tam wie. Obaj zauważyli, że niebo zachmurzyło się. Łowca nie spodziewał się tego, a tym bardziej wykluczał logiczność tego zdarzenia. Przecież na niebie chwilę temu nie było żadnej chmurki! Okolica została pokryta cieniem, a sprawca był bardzo łatwy do wywnioskowania. Niemal jednocześnie spojrzeli w kierunku Widma, kiedy to przemówiło. No cóż… łowca odniósł wrażenie, że jego chwile właśnie zostały policzone. Jeśli nie zginie od lisa to zginie od „białołuskiego”. Znalazł się między młotem, a kowadłem, chociaż nigdy nie prosił się o to by Rhoshan znalazł się w jego ciele. Fatum nadal nad nim ciążyło, mimo że zostali rozdzieleni. Lis natomiast odpowiedział na to – Jeśli zabiłbym go tu i teraz to nie dochowałbym obietnicy złożonej niebieskiej, a jednocześnie postąpiłbym egoistycznie zatrzymując zemstę tylko dla siebie. Zresztą zatłuc go tu na miejscu to żadna frajda, chociaż z chęcią bym go oskórował. A co gdyby…? – wpadła mu do głowy myśl, a łowca ustawił się w pozycji obronnej. Koniec końców tanio skóry nie sprzeda i albo będzie walczył, albo uciekał. Prędzej to drugie… Prawda była też taka, że Rhoshan starał się zawsze dotrzymywać słowa, zresztą wtedy lamparcicy obiecał, że da jej 5 minut z łowcą. Inna sprawa, że ojciec mógłby też chcieć się odegrać za krzywdy swojego dziecka, a zabranie mu tej opcji byłoby okazaniem braku szacunku za to co dla niego zrobił. Łowca jeszcze trochę pożyje na tym ziemskim padole. Niech cierpi długotrwale a nie przez krótką chwilę. - Wiem! Oprawca stanie się oprawiany, a łańcuchy które niegdyś mi narzuciłeś staną się Twoimi łańcuchami. Stracisz swój tytuł szlachecki, majątek oraz wszystko co masz w ramach kary za to co mnie uczyniłeś– w głowie zapytał „czyż to nie byłaby lepsza kara dla człowieka, który żył wygodnie i na poziomie oraz czy to nie będzie adekwatne do przewinienia idąc zasadą oko za oko?”. Łowca tylko zacisnął zęby, bo wiedział że jest tu na przegranej pozycji. Może się stawiać, ale koniec końców bez sprzętu to starcie dla niego jest nie do wygrania. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu Pon Lis 03, 2014 10:07 pm | |
| NPC Storyline - Natvakt|Nodin|Webrez
Widmo westchnęło cicho, słysząc tą wymówkę. Jakby to miało znacznie - kto go zabije. Rhoshan miał do tego największe prawo, niemniej jednak jeśli planował to komuś oddawać... jego sprawa. Czarnołuski znów opuścił swój łeb, pozwalając swej mocy uspokoić się - a chmurom zniknąć z nieba, przywracając palące słońce którego promienie zaczęły padać na ich ciała. /Zabierzesz mu zabawki...? Z drugiej strony, jest już wystarczająco żałosny.../ Skomentował samiec, podnosząc się następnie do góry. Widmo odwróciło się powoli w kierunku obu istot, które jeszcze niedawno były ze sobą połączone. Cóż, teraz nie łączyło ich nic - po za ewentualną historią czy znajomością. Nodin spojrzał wpierw na człowieka - na którego długo patrzeć nie mógł. Te słabe ciała, delikatne, kruche... obrzydliwe... następnie jego wzrok powędrował na lisa, a dopiero potem gad spojrzał w dal - wyraźnie tam coś dostrzegając. A dostrzegł dwie istoty. Gdy Antharas i Rhoshan odwrócili się - im oczom ukazał się niepasujący do otoczenia widok. Dwa samce, jeden na pewno był Densorinem... a inny pewno reprezentował również jakąś kosmiczną rasę. Densorin by wilkiem o czarno-białym umaszczeniu futra. Jego pysk, szyja oraz cały korpus były białe, wraz z nimi również spody wszystkich kończyn czy końcówka ogona. Cała reszta futra na jego ciele była natomiast czarna. Wilk był dobrze zbudowany, umięśniony oraz wytrenowany. Na jego nogach oraz rękach - wraz z ramionami - znajdowały się elementy zbroi. Nogi dodatkowo osłaniały czarne spodnie, do których przyczepiona była masa ekwipunku - jak granaty, broń krótka, broń biała i wiele innych "gadżetów". Natomiast korpus samca, jego łapy, dłonie, ogon oraz łeb były całkowicie "gołe". Wyraźnie zbroja była tylko dodatkiem, chroniąc bardziej kończyny - aniżeli samo ciało. Do tego sama zbroja była bardzo nowoczesna, zaadaptowana do jego ciała - mająca odbijać pociski oraz chronić przed innymi zagrożeniami. Na szyi samca wisiały nieśmiertelniki, jednak były one całkowicie czarne. Zasada ich działania różniła się od "prostoty" tych ziemskich. Na łbie wilka znajdowały się natomiast google, połączone z całym zestawem do komunikacji... no i ostatnim widocznym elementem był dzierżony w obu rękach - karabin szturmowy, bardzo ale to bardzo futurystyczny. Wilk wzrostem przypominał księcia Acrotha - jakieś dwa metry i dwadzieścia centymetrów. Drugim osobnikiem był... wielki na jakieś dwa i pół metra, bardzo masywny samiec - ubrany w sposób podobny do wilka, jednak bez dodatków na głowie. W tym wszystkim jednak, jego bronią główną była strzelba - wyposażenie dodatkowe było podobne, różnicą się jedynie momentami... niemniej jednak istota była bardzo specyficzna. Wyglądał tak, jakby posiadał na sobie pancerz, nie łuskowy - lecz może chitynowy? Do tego długi, zakończony ostrzem ogon - białe ślepia (wilk miał normalne, niebieskie), bardzo masywna postura i ten wręcz morderczo neutralny wyraz pyska. Dwaj komandosi zbliżyli się powoli do trójki, skupiając swe spojrzenie na Rhoshanie i Antharasie. Obaj położyli palce swych prawych dłoni na spustach, woląc być prowizorycznie przygotowanymi - niż zaskoczonymi. Wszystko bowiem rozbiło się o ustawienie oraz nerwowość obu istot stojących przed czarnołuskim. Znajdowali się na "trójkąt" względem Nodina, mając wręcz idealną pozycję do walki. Co prawda nie mieli broni, a walka z widmem byłaby dla nich pewną śmiercią - to jednak szkolenie wojskowe zawsze dawało o sobie znać. Wilk spojrzał pytająco na widmo, a to jedynie skinęło mu łbem spokojnie, co pozwoliło żołnierzom rozluźnić swą postawę i zdjąć palce ze spustów. -Mamy już wszystko czego potrzeba. Potrzebujemy jedynie Zwiadowcy. Rzucił wilk, kierując swe słowa wyraźnie do widma. Pozostała dwójka nie wiedziała i nie miała wiedzieć o co chodzi. Czarnołuski skinął jedynie łbem na znak zrozumienia, po czym skierował swe spojrzenie na Rhoshana. /Wracamy do posiadłości. Zaczekamy jeszcze dzień, potem wyruszymy. Będziesz miał okazję na nadrobienie chwili czasu z białołuskim./ Rzuciło widmo, nie pozostawiając nikomu czasu do namysłu. Całą grupę otoczyła czarna energia, która zabrała ich z tego tematu - na powrót do rezydencji w Anglii. Antharas został wrzucony do swojego pokoju, Rhoshan do ogrodów - gdzie znajdował się białołuski, natomiast widmo wraz z dwoma wojskowymi wpadło do jadalni. Czarnołuski naprawił całe miejsce za pomocą swej mocy, dostosował dla nich kilka krzeseł, a następnie przekonał służbę - iż słusznym jest przynieść im żywność, aniżeli zostać zjedzonym... [zt all]
Natvakt
- Spoiler:
Karabin szturmowy VA55
Webrez
- Spoiler:
Strzelba VE70
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pustynia Ladakhu | |
| |
| | | | Pustynia Ladakhu | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |