|
| Hangar | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Reed Richards
Liczba postów : 30 Data dołączenia : 02/05/2013
| Temat: Hangar Sro Cze 19, 2013 12:43 pm | |
| Pomieszczenie to zajmowało większą część ostatniego piętra siedziby Fantastycznej Czwórki. Co oczywiste, przeznaczone było do przetrzymywania wszelkich środków lokomocji, większych niż rowery, jakimi dysponowała ich drużyna. Przede wszystkim był to osławiony Fantasticar i nieco mniej znany Fantasticopter (tak, Reed nie słynął z inwencji w nazywaniu swoich wynalazków) oraz startujący pionowo samolot do lotów międzykontynentalnych. Otwór wylotowy stanowiły metalowe wrota umieszczone w suficie, prowadzące prosto na dach Baxter Building. Każdy pojazd miał dokładnie wyznaczoną strefę lądowania, a H.E.R.B.I.E dbał o dokładne ustawienie wehikułu na środku swojego lądowiska i monitorował ich stan, przez cały czas, gdy były nieużywane. |
| | | Reed Richards
Liczba postów : 30 Data dołączenia : 02/05/2013
| Temat: Re: Hangar Czw Cze 20, 2013 5:39 pm | |
| Zarządzający całym budynkiem komputer pospiesznie otworzył przejście, przez które wleciał do wnętrza Fantasticar. Reed zaparkował go na swoim miejscu i natychmiast wyszedł na zewnątrz, nie chcąc przeszkadzać H.E.R.B.I-emu, który zaraz wziął się za porządkowanie. -Witm w domu, panie Richards. Witam w domu, panie Storm - przywitał ich mechaniczny głos. T-ak, tak... Witaj H.E.R.B.I. Powitanie było rzucone jakby od niechcenia. Reed, w przeciwieństwie do Susan nigdy nie traktował sztucznej inteligencji tak jak człowieka. Uznawał, że znając dokładnie jego sposób myślenia, nie jest zobowiązany do okazywania mu jakichkolwiek uczuć. Mówił wprawdzie "Dziękuję, proszę, dzień dobry", ale robił to takim tonem jakby mówił do siebie, wiedząc, że jego rozmówca nie jest w stanie się obrazić. -Dobranoc Johnny. Nic tu po nas. Należy nam się kilka godzin odpoczynku - stwierdził udając się do ekspresowej windy, która miała ich zabrać na najniższe piętro należące do Fantastycznej Czwórki. Tam, gdzie znajdowały się ich sypialnie.
z/t |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Hangar Pon Kwi 10, 2017 8:31 pm | |
| Zapewne załoga zabranego w okolice Knowhere pojazdu Fantastycznej Czwórki sądziła, że było już po niej - w końcu jej członkom nie udało się uniknąć ataku wroga i w tej chwili tak naprawdę powinni już nie żyć... A przynajmniej właśnie tak podpowiadała logika. Mimo to Rocket, Groot, Drax i Star-Lord znaleźli się w sporych rozmiarów pomieszczeniu, które z każdej strony przypominało hangar - a dokładniej na niewielkim, okrągłym podeście, do którego dookoła prowadziły trzy schodki. Ponad nim z sufitu zwisała jakaś maszyneria, dość smukła, ale raczej skomplikowana. Nim ktokolwiek z grupy zdążył się odezwać, w sali rozległ się już czyjś głos, lecz dobiegający z bliżej nieokreślonego kierunku - najpewniej z jakiegoś głośnika albo nawet z paru... Co wydawało się bardziej prawdopodobne. -Nie wydaje mi się, abyśmy oczekiwali gości. Coś poszło nie tak w trakcie misji?- zapytał ten bezcielesny głos, przy okazji zdradzając, że przynajmniej częściowo orientował się w sytuacji Guardians of the Galaxy.
|
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Hangar Wto Kwi 11, 2017 12:19 pm | |
| Cudem zaledwie uniknęli bezpośredniego trafienia pociskiem z okrętu wroga. Mimo że pocisk chybił to i tak stał się ich gwoździem do trumny, gdyż nagły skok poziomów promieniowania cieplnego i elektromagnetycznego spustoszyła większość systemów i elektroniki ich statku. - Wytrzyma skoki przez czas i wymiary mówili! – zaczął Rocket panicznie starając się odzyskać co się dało z mocy statku – Tak łatwo go nie zedrzecie mówili! Niestety wszystko na próżno. Padła większość systemów, w tym tarcze i układy celowania. Silniki nie działały na pełnej mocy. Nieważne co zrobiłby Rocket wrogie myśliwce dogoniły ich w kilka sekund. Ostrzelali ich po flankach, zarówno z rakiet jak i broni energetycznej. Szop spodziewał się tego ale bez sprawnych systemów nie miał jak zareagować. Z poczuciem panicznej bezsilności starał się wykrzesać co się dało z mocy silników. Świadomość tego że losy wszystkich są w jego rękach, a on nie może nic z tym zrobić nie pomagała. - Skafandry! - zdążył krzyknąć na sekundę nim pierwszy pocisk dotarł celu. Całe szczęście zaczęli wkładać je już wcześniej. Samemu Rocketowi została do nałożenia maska. Tak naprawdę nie wierzył że im pomogą. Był to raczej paniczny odruch. Próba ratowania walącego się domku z kart. Równie dobrze mógłby próbować złożyć do kupy rozwiany dmuchawiec. Pierwszy już pierwszy strzał rozprężył kabinę statku. Nagłe różnice w ciśnieniu spowodowały znaczne przeciążenia wewnątrz. W tak małym pojeździe nie było mowy o grodziach. Zresztą ich systemy i tak by pewnie nie działały. Groot momentalnie wystrzelił w tamtą stronę i zakrył pęknięcie przykładając do niego dłoń i starając się dopasować do jego kształtu. Po pierwszym strzale nastała seria kolejnych rozrywając i rzucając statkiem. A więc tak wygląda koniec. Adrenalina skoczyła do takiego poziomu, że Rocket miał wrażenie obserwowania wszystkiego w zwolnionym tempie. Podtrzymywanie grawitacji przestało działać. Ktoś coś krzyczał. Chyba Quill. Groot dał spokój pęknięciom kadłuba i otoczył przyjaciół zewsząd niczym żywa tarcza. Nie miało to żadnego sensu. Został trafiony w jednym miejscu i strzał wyrwał niemal bez żadnego oporu drewno poczciwego kolosa. Pomyślał o Lylli i o tym że pewnie nigdy już jej nie zobaczy. Nagle rozległ się trzask i dziwne uczucie szarpnięcia pomimo braku grawitacji. Drewniana sfera, w którą chwilowo zamienił się Groot upadła z trzaskiem na jakieś podłoże. Gdy drzewiec uwolnił ich ze swego uścisku okazało się że znajdują się w jakimś dziwnym laboratorium. Odczyty naręcznego komputera Rocketa wskazywały że atmosfera jest zdatna do oddychania, więc pozwolił sobie zdjąć maskę tlenową. Wszystko wskazywało na to że znajdowali się na platformie czegoś w rodzaju teleportera bardzo dalekiego zasięgu. W innych warunkach szop nie odpuściłby sobie pozachwycania się nim przez chwilę, ale jeszcze był chyba w szoku ostatnich wydarzeń. Potem odezwał się tajemniczy głos. Zdawało się że nie dość wiedział kim są Strażnicy, to jeszcze zna szczegóły ich niedoszłej misji. Rocket miał nadzieję że nie trafili na kogoś pokroju Taneleera Tivana. Tego tylko im brakowało. Już miał zacząć się gorączkować, gdy nagle wszystko stało się jasne. Teleporter działający dokładnie w chwili rozszczelnienia kadłuba. Sprytne, cholernie sprytne. Nigdzie natomiast nie było widać Richarda. To zrozumiałe. Skąd automatyczny algorytm miał wiedzieć które ciało obce spoza kokpitu zabrać ze sobą? Coś dziwnego złapało Rocketa za serce gdy o tym pomyślał. Czyżby Nova skończył w taki sposób? - Ja....My...Knowhere...Nova... - zaczął szop nie mogąc dobrać słów. Czuł się dziwnie. Jakby miał zacząć płakać czy coś. Ale on nie płakał. Nigdy. Nie miał takiej funkcji w kanalikach łzowych. Groot to najwyraźniej zauważył, bo nachylił się aby objąć przyjaciela uściskiem. Na jego twarzy o dziwo malowała się powaga oraz smutek. Szop szybko jednak wziął się w garść i wymknął się ramionom giganta. - Nie wiem czy była choć jedna rzecz, która poszła tak. Gdzie właściwie jesteśmy? To ziemia, tak? Wieża Mścicieli? - Rocket założył że nie musi się przedstawiać skoro głos zdawał się ich znać. Był wstrząśnięty. Naprawdę nie wiedział co ze sobą zrobić. |
| | | Drax
Liczba postów : 44 Data dołączenia : 11/12/2015
| Temat: Re: Hangar Czw Kwi 13, 2017 9:55 am | |
| Był zdezorientowany. Powinni byli umrzeć, nie mieli przecież żadnych szans przeciwko tak skupionemu ostrzałowi. Byli tu niemal wszyscy. Jedyną osobą, które wśród nich brakowało był Nova. Co się stało? O co tu chodzi? Nie miał pojęcia, gdzie się są. Miejsce, w którym się znaleźli się, gdy Groot zdecydował się ich uwolnić przypominało trochę to, w którym byli wcześniej, hangar w wieży tych Avengers, ale jednocześnie było zupełnie inne. Przynajmniej dla niego. Gdy usłyszał czyjś głos, nie należący do żadnego z jego towarzyszy, nerwowo zaczął rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jego źródła. To jednak mu się nie udało. Zupełnie jakby rozbrzmiewał z kilku różnych punktów. Wydobył się z głośników, to było dla wojownika jedynym wytłumaczeniem. Rozglądając się dostrzegł, że szop pozwolił sobie na zdjęcie maski. Sam przez krótką chwilę się wahał, ale w końcu postąpił podobnie. Odruchowo przyjął też pozycję bojową, a przynajmniej starał się to zrobić, bo kombinezon nieco ograniczał jego ruchy. Brakowało mu też broni w dłoniach, ale poradzi sobie i bez niej. Nie widząc swojego rozmówcy, nie wiedząc z kim ma do czynienia, Drax czuł się mniej… pewnie? Tak, to chyba dobre stwierdzenie. Nie lubił kiedy nie miał pojęcia kim jest osoba, z którą miał prowadzić dialog. - Kim jesteś!? Gdzie jesteś!? – podniesionym tonem, choć jeszcze nie krzycząc, rzucił w przestrzeń dookoła oczekując, że ich rozmówca wkrótce im się objawi. – Mów! – pośpieszył nieznajomego. Nie będzie ignorowany, nie w tej sytuacji. Dowie się gdzie są i z kim mają do czynienia, jeśli trzeba będzie zrobi to siłą. Oczywiście, gdy tylko znajdzie kogoś z kogo będzie mógł to wyciągnąć. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Hangar Czw Kwi 13, 2017 12:29 pm | |
| Na odpowiedź głosu nie trzeba było długo czekać - zareagował praktycznie od razu, gdy tylko mógł, a więc dokładniej po ostatnim słowie rzuconym przez Draxa: -Nazywam się Herbie. Pracuję z Fantastyczną Czwórką i jestem odpowiedzialny między innymi za nasze systemy komputerowe, bazy danych, pojazdy, komunikację w grupie oraz obronność Baxter Building, w którym się obecnie znajdujecie. Zawiadomiłem członków drużyny o waszym przybyciu- poinformował spokojnie... Jak to AI, nawet jeżeli wcale nie brzmiał tak sztucznie, jak można by się tego było spodziewać.
|
| | | Groot
Liczba postów : 17 Data dołączenia : 11/07/2014
| Temat: Re: Hangar Czw Kwi 13, 2017 6:50 pm | |
| Tyle się ostatnio działo, ze aż ciężko sobie to wyobrazić. Część z obecnych tu Guardiansów miała z tym lekki problem, a co dopiero można było powiedzieć o lojalnym drzewcu imieniem Groot. Byli wpierw w jednym miejscu, potem znaleźli się w innym. To co działo się przed tym... nastąpiło to tak szybko, że aż ciężko w ogóle poskładać sobie co w ogóle zaszło. Zostali zaatakowani, próbował zatamować dziury w kadłubie statku, lecz na nic się to zdawało przez odstrzał pod wpływem którego byli. W akcie desperacji Groot otoczył swoich kompanów zewsząd tworząc osłonę z własnego ciała. Podobnie jak większość z nich spodziewał się, że zaraz nastąpi ich koniec. Czuł jednak pewien w tym komfort. Jeśli miał to być jego koniec to cieszyło go, że będzie mógł go dzielić z najbliższymi mu przyjaciółmi. Wtedy jednak stało się coś naprawdę niezwykłego. Ni stąd ni zowąd przenieśli się z jednego miejsca do drugiego. Wnętrze ich wiernego statku zostało zamienione na wnętrze... no właśnie, wnętrze czego? Drzewiec nie był do końca pewien gdzie się znajdowali. Czy byli martwi? Nie, raczej nie. Czy naprawdę czuliby jakąś różnicę gdyby umarli? Tak czy siak prawie na pewno żyli. Co się w takim razie stało? Kto ich tu przeniósł... i jak? Wiele pytań krążyło teraz po głowie Groota. Zanim którykolwiek z jego kompanów zdążył coś powiedzieć to do ich uszu dotarł czyiś nieznajomy głos. Groot go nie rozpoznawał, a przynajmniej nie wydawał mu się w żaden sposób znajomy. Tymczasem zauważył, że przyjaciel szop był w kiepskim stanie. Był mocno przybity, smutny. Takie wrażenie odczuł Groot. Chciał pocieszyć przyjaciela, lecz ten szybko uwolnił się z jego objęć. Nic nie mówiąc olbrzym odprowadził Rocketa wzrokiem. On i Drax zaczęli zadawać nieznajomemu głosowi pytania na które wkrótce cała grupa otrzymała odpowiedzi. Znajdowali się w miejscu zwanym Baxter Building. Herbie, bo tak było na imię temu z kim rozmawiali, powiadomił już członków Fantastycznej Czwórki o ich przybyciu. Następnie Groot rozejrzał się po raz kolejny po pomieszczeniu w którym aktualnie się znajdowali. -Jestem Groot.- zwrócił się do reszty swoich kompanów. Rzecz jasna ci co potrafili go w jakiś sposób zrozumieć byli w stanie wyciągnąć z tych dwóch wyrazów następujące znaczenie "To nie Wieża Mścicieli, ale chyba jesteśmy tu bezpieczni". Po tym stwierdzeniu drzewiec rozejrzał się za Star-Lordem. Najwyraźniej wciąż dochodził do siebie, więc postanowił podejść i udzielić mu pomocy jeśli takowej potrzebował. W międzyczasie ponownie zwrócił się do pozostałych członków zespołu. Przede wszystkim do Rocketa, gdyż znając szopa to zazwyczaj miał on jakieś pojęcie na temat, który chciał w tym momencie poruszyć. -Jestem... Groot?- co w wolnym tłumaczeniu oznaczało mniej więcej "Więc... co teraz?". Zapewne Grootowi nie chodziło o to czy czekają na przybycie Fantastycznej Czwórki i może Mścicieli razem z nimi. Strażnicy mieli plan. Mieli cel i zawiedli. Nie dało się tego inaczej ująć. Co z tym teraz zrobią? Drzewiec jak zwykle starał się nie załamywać. Faktycznie sytuacja nie prezentowała się najlepiej, ale miał nadzieję. Bywali chyba w gorszych sytuacjach. |
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Hangar Sob Kwi 15, 2017 6:07 pm | |
| W trakcie podróży z Avengers Tower do Baxter Building Sue miała chwilę, aby ułożyć sobie wszystko w głowie. Szum powietrza i tak utrudniałby rozmowę, a choć kobieta mogłaby go łatwo ograniczyć przez postawienie wokół siebie i Carol pola siłowego, to zdecydowała się jednak do tego nie uciekać. Koniec końców i tak czekała je krótka droga, bo nie dość, że Ms. Marvel potrafiła poruszać się bardzo szybko, to jeszcze obie bazy leżały stosunkowo niedaleko siebie... Więc równie dobrze mogły przebyć ją w milczeniu. Komunikat od Herbie'ego trochę Susan zaniepokoił, nawet jeżeli blondynka starała się tego po sobie nie okazywać, a sztucznej inteligencji przykazała po prostu zaczekać na ich przybycie na miejsce. W swojej karierze wielokrotnie miała już do czynienia z zaburzeniami w czasie i przestrzeni, w związku z czym nie wykluczała opcji, że ich nowi znajomi zostali w jakiś sposób cofnięci... Ale jeżeli nie, to najwyraźniej coś poszło bardzo nie tak z ich planem, o ile w ogóle zdążyli przystąpić do jego realizacji. Najszybszą drogę do hangaru stanowiło wlecenie do niego przez sufit - czyli bezpośrednio z dachu. W odpowiednim momencie Invisible Woman poinstruowała Herbie'ego, aby rozsunął dla nich metalowe wrota, które zazwyczaj blokowały przejście i otwierały się tylko po to, aby przepuścić startujące lub lądujące pojazdy. W ten sposób obie kobiety przedostały się do środka i już po chwili mogły postawić stopy na podłodze... Najpierw oczywiście Carol, a dopiero później Sue, którą ta pierwsza musiała odstawić. Spojrzenie Susan od razu pomknęło ku zebranym przy teleporterze Reeda osobom... Wśród których brakowało jednej - i to w dodatku tej najlepiej blondynce znanej. Członkini Fantastycznej Czwórki zawsze próbowała zachować optymizm i starała się nie wysuwać od razu pochopnych wniosków, jednakże tym razem mimo wszystko i tak automatycznie zmarszczyła lekko czoło. Jej wzrok stał się wyraźnie pytający, gdy mierzyła nim oblicza kolejnych Strażników. -Co się stało? Gdzie Nova?- spytała, póki co decydując się nie poruszać jeszcze kwestii samego pojazdu, którego - skoro już o tym mowa - również nie widziała nigdzie w pobliżu. Najpierw najważniejsze sprawy, a jeżeli czas i nastrój pozwolą, to później zagadnie także i o to. Spojrzenie Invisible Woman zatrzymało się wreszcie na Rockecie, jak gdyby to przede wszystkim od niego oczekiwała informacji... I po części tak właśnie było, gdyż jego towarzysze - jak zdążyła się zorientować jeszcze podczas pobytu w Avengers Tower - albo posługiwali się obcym językiem albo w ogóle nie mówili wiele... Albo mieli skłonności do dramatyzowania.
|
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Hangar Nie Kwi 16, 2017 3:36 pm | |
| Będący na ogół wulkanem emocji, czy to pozytywnych czy negatywnych, Rocket dziwnie wyglądał stojąc niby w amoku po środku hangaru. Wyglądał jakby nie docierało do niego nic z tego co się stało, albo wręcz przeciwnie, do niego jedynego to dotarło i był przerażony ogromem tej tragedii. - To chyba AI protokołowe, Drax - odpowiedział wojownikowi. - Jak komputer. Usiadł z rezygnacją na jednym ze schodków platformy teleportacyjnej. A więc to znowu ta po trzykroć przeklęta ziemia. Gdyby nie rozbili się tu na początku wszystko mogłoby wyglądać inaczej. Być może Knowhere jeszcze by istniało. Nova stałby tu z nimi. - Tak, Groot, MY tak. - widać że brzemię ciężko wisiało na szopie. - Nie wiem. Naprawdę nie wiem, duży. Przegraliśmy. Nagle wstał, sięgnął po jeden ze swoich pistoletów i wymierzył w Star-Lorda. - To twoja wina Quill! Twoja i twojego pomysłu żeby lecieć na ziemię! Ta planeta to nieszczęście. Wie o tym pół kosmosu, ale nie, my musieliśmy przylecieć tutaj i rozbić się na niej jak kompletni idioci. I po co? Bo tobie się zachciało, flarkin, hot-doga? Sytuacja wyglądała poważnie, bo Rocket rzadko kiedy blefował sięgając po broń. Napięcie rozładowało trochę otwarcie się wrót hangaru i pojawienie się spotkanych wcześniej kobiet. Nie spuścił jednak Petera z muszki, zanim Sue nie zapytała gdzie jest Nova. -Nie żyje! - niemal wykrzyczał w jej stronę, spuszczając jednak broń. - Chyba że wasz statek miał jakieś systemy za pomocą których zaliczał materię spoza kokpitu do załogi. Miał? Chyba nie. A więc NIE ŻYJE! A wraz z nim wszyscy z Knowhere. Przez nas... Tacy z nas strażnicy! Piątka wariatów wmawiająca sobie jakiś nonsens! - ten nagły wybuch emocji chyba wypalił Rocketa, bo ten cisnął pistoletem w dal, znowu opadł na schodek i ukrył pyszczek w dłoniach. Po chwili jednak znowu wstał i zwrócił się tym razem do Carol. -Nasza umowa wciąż stoi, tak? Richard...Richard wspominał coś o potrącaniu z wypłaty, to znaczy że cośjednak dostajemy? Nie wiem jak z tym całym strzeżeniem galaktyki, ale ja na przykład chciałbym zobaczyć Keystone zanim ktoś NAPRAWDĘ mnie zastrzeli. A do tego potrzebujemy statku. A do tego potrzebujemy pieniędzy. Potrzebuję też zastrzelić paru złych typów zanim oszaleję. - rozejrzał się po swojej drużynie co sądzą o jego słowach. Odwrócił się jeszcze do Sue. - Nie zrozum mnie źle, dzięki wam mieliśmy szansę. Do tego wciąż żyjemy. Odpracuję statek. Mam dość zbierania długów na kolejnych planetach. Kosmos mi się, kurna, kończy. Pokażesz mi warsztat?
[zt?]
Ostatnio zmieniony przez Rocket Raccoon dnia Pon Maj 29, 2017 3:15 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Drax
Liczba postów : 44 Data dołączenia : 11/12/2015
| Temat: Re: Hangar Nie Kwi 16, 2017 5:56 pm | |
| Przyjął do wiadomości natychmiastową odpowiedź od komputera i… To właściwie tyle. Mogło się to wydawać dość nieprawdopodobne, ale nic więcej z jego strony nie miało miejsca. Nikt inny nie mógł tego wiedzieć, ale to tylko cisza przed burzą. Całkiem krótka cisza. Informacja, że znów znaleźli się na Ziemi była tym czynnikiem, który ułatwić mu podjęcie decyzji, która od jakiegoś czasu kiełkowała w jego głowie. To trwa zbyt długo, nie może dalej tego w ten sposób ciągnąć. Przez te wszystkie miesiące, gdzieś po drodze zgubił swój cel. Dał się odciągnąć od prawdziwej misji i jak to się dla niego skończyło? Utknął na zapomnianej przez Boga planecie, nie wie kiedy ją opuści, a na dodatek wszystko wskazywało na to, że stracił jednego z przyjaciół. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że te wszystkie emocje, które wzbierały w nim od momentu, w którym po raz pierwszy się rozbili, osiągnęły punkt krytyczny i szukały jakiegoś ujścia. Podszedł do najbliższej ściany i nie przejmując się tym, że wciąż ma na sobie kombinezon wziął zamach i z dużą siłą uderzył w nią pięścią. Powtórzył to kilkukrotnie, przez cały czas wydając z siebie głośny, przeraźliwy wręcz okrzyk. Coś w nim pękło i nie miał zamiaru dłużej tego ukrywać. Być może powinien zrobić to wcześniej, a może to wszystko było mu potrzebne, by wreszcie do tego dojrzał. Gdy skończył, odwrócił się w stronę przyjaciół, a z jego ust wyleciało tylko krótkie: - Odchodzę. – nie mówił nic więcej, jakby uznał, że to wystarczy i żadne wytłumaczenie podjętej przez niego decyzji nie jest potrzebne. Nie sądził, by pozostali to zrozumieli, ale też wcale tego od nich nie oczekiwał. Miał tylko nadzieję, że nie będą robić większych przeszkód. Potrzebuje czasu dla siebie, samotności, jakiejś odskoczni, a miał wrażenie, że w miejscu, w którym się znaleźli obecnie, Strażnicy nie będą w stanie mu tego zagwarantować. Przez cały ten czas nie zwrócił uwagi na przybycie spotkanych wcześniej w Avengers Tower kobiet. Jego wypowiedź właściwie zgrała się w czasie właśnie z tym zdarzeniem i możliwe, że nie do wszystkich dotarła jego krótka wypowiedź. Być może nawet nikt nie zwrócił na nią uwagi. Którakolwiek z opcji nie byłaby tą prawdziwą, miał zamiar poczekać aż pozostali wyjaśnią Terrankom co wydarzyło się w tym krótkim czasie od ich odlotu i dopiero wtedy odejść w swoją stroną. Uzyskawszy wcześniej informacje na temat tego, którędy powinien się udać, by wyjść z budynku. |
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Hangar Czw Cze 01, 2017 3:02 pm | |
| Teoretycznie rzecz biorąc, Sue domyślała się, że coś musiało pójść bardzo źle. Brak Novy i ich pojazdu na miejscu oraz to, że członkowie kosmicznej drużyny najwyraźniej popadli w wewnętrzny konflikt, na tyle poważny, by jeden z nich mierzył z broni do drugiego... To wszystko dowodziło, że nie działo się dobrze. Mimo to kobieta - zazwyczaj starająca się wierzyć w najlepsze możliwości, nawet wtedy, gdy nadzieja na nie była tak naprawdę niewielka - nie spodziewała się aż tak złych wieści, jakie przedstawił Rocket. Oczywiście gdzieś w głębi ducha od początku rozumiała, że istniała taka opcja... Ale przecież oprócz niej było tyle innych. Może i Invisible Woman nie przyjaźniła się z Novą wyjątkowo blisko, może nie należeli nawet do tej samej grupy, ale tak czy siak był przecież jej kolegą i towarzyszem we wspólnej sprawie... A to wystarczyło, aby wiadomość nie tylko ją zszokowała, ale przede wszystkim zabolała. Kobieta przeniosła na moment spojrzenie na Carol, w pierwszej chwili nie wiedząc co powiedzieć. Tyle pytań cisnęło jej się teraz na usta... Chciała usłyszeć co dokładnie się stało i czy istniała jakakolwiek szansa na to, że ich kolega jednak przetrwał - bo przecież był jedną z bardziej wytrzymałych i po prostu potężnych osób, jakie Susan znała... Z tego wszystkiego pozostałe informacje niby do kobiety dotarły, ale jeszcze nie zarejestrowały się tak dobrze w jej umyśle. Tragedia była o wiele większa, skoro obejmowała wszystkie istnienia na Knowhere, Sue doskonale to rozumiała, ale potrzebowała chwili, żeby w pełni przetworzyć tę myśl. Kwestia odpracowywania utraconego pojazdu od razu spadła na odległy plan, bo w końcu ze wszystkimi patentami Reeda Fantastyczna Czwórka i tak nie musiała się martwić o pieniądze... Dobrze, że przynajmniej na koniec Rocket zadał jej pytanie, czy raczej wyznaczył jej zadanie. To pomogło jej się skupić i zanim jeszcze blondynka sama się o tym zorientowała, kiwała już potakująco głową. Zaraz potem jej wzrok znów skierował się na moment ku Ms. Marvel i to właśnie do niej następnie się zwróciła: -Zajmiesz się nimi, prawda? Z Rocketem porozmawiamy i zobaczymy do czego dojdziemy, a przez ten czas... Może znajdziesz coś dla pozostałych- zaproponowała poważnym tonem, przy pierwszych słowach lekko drżącym, gdyż Sue dochodziła jeszcze do siebie po tych wieściach i dopiero brała się w garść. Mimo wszystko nie chciała do końca wierzyć w to, że Nova zginął. Musiała się upewnić... I może nawet miała pomysł jak, ale do tego potrzebowała będzie pewnie niewielkiej pomocy. Kiedy tylko sprawa została ustalona, wszyscy zebrani zaczęli opuszczać pomieszczenie, dzieląc się na dwie grupy, jedną pod przewodnictwem Susan, drugą zaś - Carol. Siedziby Fantastic Four i Avengers znajdowały się dość blisko siebie, a do tego bohaterowie mogli mieć jeszcze kontakt przez komunikatory, więc głęboka tęsknota nie powinna dotknąć żadnego ze Strażników Galaktyki.
[z/t za wszystkich]
***
Carol zgodziła się na pominięcie, Groot pewnie wraca pod opiekę Rocketa, skoro gracz zniknął, a Star-Lord jest nowy. Taka krótka informacja dla potomnych. Moja propozycja: Rocket z Grootem idą ze mną, reszta może uznać, że pod okiem wkurzonej Carol została wyprowadzona z budynku i... Pewnie zabrana do Avengers Tower? Żeby nikt nie został zablokowany możemy założyć, że GotG otrzymali tam swoje kwatery na czas pobytu na Ziemi, komunikatory, jeżeli jeszcze ich nie mają... I dostali czas wolny do chwili, gdy nie zostaną wezwani do pomocy. Przy czym pewnie przy tym wszystkim nie asystowała im już Carol, bo ona musiała odreagować, tylko Jarvis albo inny mieszkaniec AT.
|
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Hangar Sro Lis 21, 2018 8:09 pm | |
| Strażnicy wciąż oczekiwali reakcji syntezoida. Chcieli poznać jego plan. Mimo iż Rocket nie przepadał za dyplomacją i to chyba z wzajemnością, to chciałby dopaść skurczybyków, którzy zniszczyli ich dom. To znaczy miejsce, które z braku lepszych określeń można by domem nazwać… Nagle ogarnęło ich znajome uczucie. To ukucie błędnika towarzyszące wrażeniu teleportacji. U żółtodziobów wywoływało ono wymioty, lecz nawet wśród wyjadaczy nie dało się go zupełnie wyeliminować. Na żadne inne luksusy, jak rozejrzenie się po pomieszczeniu, czy złapanie wzroku przyjaciela nie mieli niestety czasu. Coś błyskawicznie, choć zdumiewająco delikatnie porwało ich z pokładu statku. Groot pewien był że jego szopowaty przyjaciel rozzłościł czymś Ordona, a ten w gniewie wysłał ich gdzieś hen, być może nawet prosto do okrętowego karceru. Pierwsze co natomiast pomyślał Rocket, to że zjawisko spowodowane było pewnie jakąś czkawką systemu teleportacyjnego fantastycznej czwórki, do którego wciąż widocznie byli podpięci. Miejsce do którego się przenieśli zdawało się potwierdzać tę tezę. - Ziemia i ta jej przedpotopowa technologia! Mogliśmy się wymazać z listy teleportacyjnej jak odlatywaliśmy! - JESTEM GROOT – odpowiedział spokojnie groot wskazując palcem na Milano, które również stało obok nich w przestrzeni hangarowej. - Widocznie dopisali je do whitelisty kiedy nie patrzyliśmy. Wtedy mialiby statek w gratisie gdyby nas coś spotkało! – zastanowił się chwilę – To, albo generator, który ukradliśmy był sprzężony z systemem i zabrał razem z sobą całe Milano. To dranie! Jak śmieli tak skrupulatnie zabezpieczać swoje rzeczy przed kradzieżą! Nie myślą o konsekwencjach! - JESTEM GROOT… - odpowiedział powoli Groot dostrzegając luki w logice przyjaciela. - Nieważne – Rocket machnął ręką zbywająco – Musimy czym prędzej powiadomić Ordona, że wcale nie robimy sobie z niego żartów. Rocket wbiegł po rampie Milano, a Groot chcąc nie chcąc powlókł się tam za nim. Zdalne połączenie na taką odległość nie miało niestety szans zadziałania. Całe szczęście znali jego dokładne położenie i mogli nadać sygnał ręcznie pod odpowiednie współrzędne. - Ordon? Tu Rocket ze Strażników Galaktyki. Wybacz te niedogodności. Jesteśmy gotowi wznowić negocjacje. - Rocket? – odezwał się w słuchawce wygenerowany głoś z rosyjskim akcentem. – Cosmo cieszy się że was słyszy! Obydwoje strażnicy zgłupieli. Rocket zerknął na szczegóły odbiorcy połączenia. Wszystko wyglądało na to że przekaz dochodził właśnie z Knowhere. - Jestem Groot… - Rocket, towarzyszu, jesteście tam? Mamy łączność, da? - Nie! To znaczy tak! Co, co się teraz dzieje? Gdzie jest stacja? Jak udało wam się ocaleć? Wykorzystaliście jakoś energię Celestiala? -My... - w głosie Cosmo słychać było nutę wahania. - Nie wiem. Zaatakowano nas. Porywali ludzi i biomasę Celestiala. Cosmo ewakuował wszystkich do kryształu. Teraz wszystko jak dawniej. Żadnych zniszczeń. Cosmo myślał, że to strażnicy ocalili Knowhere... Groot i Rocket spojrzeli po sobie. To było zbyt piękne by mogło być prawdziwe. Owszem, cieszyli się że Knowhere ma się dobrze, ale ciężko było w to uwierzyć. To że Cosmo potwierdza ich wersję wyklucza zbiorową halucynację. -Sprawdzałeś odczyty aparatury? - zapytał szop -Jestem Groot - podpowiedział coś jeszcze Groot. - Ah no tak. - dodał szybko gryzoń - Jesteśmy na Ziemi. Lądowaliśmy tu awaryjnie. Nasze paszportowe obręcze nie działają. Potrzebna nam pomoc. - Ziemia? To Planeta Cosmo i okropnej muzyki Petera Quilla! Znowu zniszczone, co? Cosmo musi przygotować nowe i pojawi się z nimi w Milano za pomocą swojej obroży. Ale to potrwa. Rocket dostanie dane, choć Cosmo nie wie o co chodzi. Nic tylko głęboki kosmos. Teraz Cosmo kończy. Są obowiązki. Spis ludności. Transmisja skończyła się. Strażnicy stali przez krótką chwilę osłupiali. Po chwili kontrolka oznajmiła że Rocket otrzymał to o co prosił. Przez chwilę obydwoje przeglądali nagrania stacji. Rzeczywiście, nie było w nich nic co mogłoby być choć minimalnie interesujące. To było zbyt wiele na ich małe móżdżki. Do rozwikłania tej zagadki potrzebowali kogoś jeszcze. -Jestem Groot. -Masz rację. - kiwnął głową potakująco. - Trzeba powiadomić ekipę. Lecimy Przyjaciele zajęli miejsca pilotów i odpalili maszynę. Poprosili Herbiego o opuszczenie hangaru i wzbili się w gęste nowojorskie powietrze. [ztx2] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Hangar | |
| |
| | | | Hangar | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |