|
| Laboratorium Hanka McCoya | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Beast
Liczba postów : 27 Data dołączenia : 13/03/2013
| Temat: Laboratorium Hanka McCoya Pon Lip 08, 2013 3:15 pm | |
| Jednym z wielu przywilejów, które wiązały się z przybyciem do Instytutu Xaviera, była dla Hanka McCoya możliwość stworzenia własnego, znakomicie wyposażonego laboratorium badawczego. Skomplikowany sprzęt i aparatura zakupione specjalnie dla badań Bestii jest cały czas utrzymywany w nienagannym porządku, a sam gospodarz niechętnie wpuszcza tutaj obcych, choć nie zdarzyło się jeszcze, by wyprosił stąd kogokolwiek. Jeżeli McCoy nie prowadzi zajęć w Instytucie lub nie odpoczywa z książką w ręku lub wygłupiając się z uczniami Xaviera, niemal na pewno można zastać go tutaj. |
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Laboratorium Hanka McCoya Wto Lis 12, 2019 12:03 pm | |
| Mieszkańcy instytutu wypytywani o Hanka McCoya jednogłośnie wskazywali na podziemne laboratorium, jako miejsce w którym ostatnio go widzieli, lub zdawało im się że obecnie przebywa. Nie było to szczególnie dziwne, gdyż Beast spędzał tam każdą wolną chwilę, której nie poświęcał na pracę w instytucie, lub na swoją karierę akademicką. Szczerze mówiąc McCoy pomimo że nieczęsto brał udział w misjach tak jak większość członków X-men, to równie często opuszczał instytut dając gościnne wykłady na terenie całych stanów zjednoczonych, a nawet świata. Przed wszystkie swoje naukowe eskapady przekładał jednak możliwość pomocy swoim bliskim, tak więc z radością znalazł w swoim grafiku czas na zerknięcie na dane podrzucone mu przez X-factor. Teraz jednak najwyraźniej o tym zapomniał, bo jego gościom udało się wejść do jago laboratorium zupełnie niepostrzeżenie, ponieważ Hank całkowicie pogrążony był w jakiejś lekturze. Dało to przybyszom czas na szybkie oględziny laboratorium. Beast mógł oczywiście liczyć na spory grant instytutu w kwestii prowadzenia swojego laboratorium, jednak do przestrzeni, czy budżetu Starka, albo Richardsa, nie można było tego porównywać. Naukowiec nie przejmował się tym jednak bardzo, ponieważ, jak często zaznaczał, był fizykiem zwłaszcza teoretycznym, a dowodzenie swoich teorii choć ekscytujące, nie było mu absolutnie niezbędne. Miał tutaj jednak wiele rzeczy, których w pomieszczeniach Tonego, czy Reeda nie udałoby się znaleźć. Między innymi drabinki i uchwyty do wspinaczki. Z jednego z takich uchwytów zwisał obecnie obydwoma rękoma robiąc podciągnięcia pod sufitem. Przychodziło mu to nad wyraz naturalnie, jakby jego mięśnie wcale się od tego nie męczyły. Książka, którą właśnie czytał spoczywała na jego skrzyżowanych jak do siadu tureckiego kolanach. Jakby tego było mało, co jakiś czas przerywał podciąganie, aby jedną ręką przewrócić czytaną stronę, śliniąc przy tym nonszalancko palce. Całości obrazka dopełniały spoczywające na oczach okulary połówki. Beast był nad wyraz spokojny, zwarzywszy na to jaki szum wywołał w środowisku akademickim swoim ostatnim wystąpieniem. Poproszony podczas wykładu o swoją opinię w sprawie niedawnej konferencji, wyłączył swój holoprojektor i ogłosił światu że sam jest mutantem i to dumnym, a pochodzenie człowieka nie powinno predefiniować jego pozycji w społeczeństwie. Pomimo rosnących kontrowersji, wciąż był jednak cenionym ekspertem, więc jego apel odniósł przynajmniej minimalny skutek.
|
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Laboratorium Hanka McCoya Czw Lis 14, 2019 2:10 pm | |
| Rictor nigdy nie należał do przesadnych optymistów. Nikt by mu tego nie zarzucił. Jego poglądy na ogół mieściły się gdzieś pomiędzy realizmem i pesymizmem, co na dłuższą metę potrafiło być męczące - zarówno dla niego samego, jak i dla jego otoczenia - lecz z drugiej strony przynajmniej przydawało się w jego zawodzie... Poprzednim i obecnym. W końcu spodziewając się najgorszego można było to "najgorsze" przewidzieć i spróbować się na nie przygotować. Teraz też nie oczekiwał ogromnych zmian, tak dla X-Factor, jak i dla mutantów ogółem... Choć - gdyby miał zgadywać - obstawiałby pewnie, iż ich agencja tak czy siak miała większe szanse na poprawę sytuacji. Jasne, opinie dotyczące wszystkich osób z mocami wciąż na nią wpływały, lecz jawność i otwartość przynosiły zaskakujące korzyści. Łatwiej było bronić swojego dobrego imienia jako biznes - mogący w ostateczności wytoczyć komuś sprawę o zniesławienie lub coś podobnego - niż jako niezorganizowany procent... Ba, może i promil społeczeństwa, wśród którego na dodatek rzeczywiście występowały problematyczne jednostki. - Byłoby miło, ale gesty władzy i oficjalna ochrona mogą aż tak dużo nie zmienić. Wszystkie rasy czy religie niby mają w tym kraju te same prawa, a w praktyce z tolerancją bywa różnie... A do siebie wzajemnie mogły się przyzwyczajać od stuleci, jeżeli nie dłużej. Więc i dla nas tego czasu pewnie potrzeba będzie sporo - ocenił, wzruszając ramionami, kiedy dotarli już do windy. Gdyby nie to, że okres użalania się nad sobą zostawił w większości w tyle, prawdopodobnie bardziej by się teraz martwił. Osobiście zaliczał się przecież do tak wielu mniejszości i niemile widzianych grup, że aż szkoda by je było wymieniać - ale tak czy siak wiedział, że miał w tym wszystkim szczęście. Jego mutacja nie była widoczna z zewnątrz, pomimo pochodzenia nie przypominał tak naprawdę Latynosa - idąc ulicą wyglądał w zasadzie jak przeciętny obywatel, który w nikim raczej nie wzbudzał silnych emocji. Z jednej strony brak naprzykrzających mu się kretynów był przyjemny - z drugiej jednak nie czuł potrzeby ukrywania się z czymkolwiek na siłę. Podróż w dół potrwała tylko chwilę i w związku z tym już wkrótce potem cała trójka mogła wkroczyć do odpowiedniego laboratorium. Ric nieszczególnie znał się na naukach ścisłych, zwłaszcza na tak zaawansowanym poziomie, więc większość całego tego sprzętu dużo mu nie mówiła. Jego spojrzenie szybko zjechało natomiast ku właścicielowi tej pracowni - co było o tyle łatwe, że ruch naturalnie przyciągał wzrok... No i pewnie plama niebieskiego futra też z tym pomogła. - Ciekawa lektura? - spytał zamiast powitania, chociaż właśnie takim tonem, jak gdyby je wypowiadał, jednocześnie zatrzymując się bliżej środka pomieszczenia i odruchowo krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Przejście od razu do rzeczy byłoby przesadą nawet jak na niego - bo w końcu korzystali po prostu z dobrej woli Hanka, który nic z niesienia im pomocy nie miał - dlatego zaczął jedynie od zwrócenia na siebie jego uwagi.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Laboratorium Hanka McCoya | |
| |
| | | | Laboratorium Hanka McCoya | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |