Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Laboratorium

Go down 
5 posters
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Gość
Gość




Laboratorium Empty
PisanieTemat: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Pon Lis 18, 2013 2:43 am

Laboratorium Alices


Chyba nie trudno sobie wyobrazić takowe miejsce? Kompleks sterylnie czystych pomieszczeń, wypełnionych najróżniejszymi przyrządami, służącymi do przeprowadzania drobiazgowych badań i określonych eksperymentów. W tym celu przeznaczono całe siedem pięter wieżowca, dopasowując je pod wyznaczone standardy, jakie musi spełniać przestrzeń pracy naukowców. Otóż to, nie szczędzono środków, żeby zapewnić pracownikom należyty komfort, dla zwiększenia ogólnej wydajności. Wysoce zaawansowana aparatura, najnowszej generacji sprzęt komputerowy, automaty z kawą. Dobrze zorganizowane laboratorium, które może rywalizować z państwowymi instytucjami, tyle że mimo powierzchownego podobieństwa, do współczesnych pracowni badawczych, te miejsce, zdecydowaniem odbiegało od reszty, pod względem zastosowanej technologi. Nie dosyć że komputery działały na autorskim systemie operacyjnym, to większość przyrządów była zupełnie nieznana na światowym rynku, a co się tyczy samych pracowników... gumowe rękawice, ochronne gogle, materiałowe maseczki, białe kitle. Wyglądali jak normalni ludzie, ale podobnie jak same laboratorium, cechowali się pewną odmienności, jeżeli chodzi o zachowania. Zdecydowanie zbyt sztywniackie ruchy, brakowało towarzyskich rozmów, wszyscy pracowali zgodnie z ustalonym porządkiem, narzuconym rygorem, jak pszczoły w ulu. Każda jednostka miała swoją role do odegrania, szereg obowiązków, z których skrupulatnie się wywiązywała, operując jedną z maszyn, albo wprowadzając wyniki badań do bazy danych. Wśród odzianych na biało postaci, przemieszczali się też członkowie ochrony, uzbrojeni żołnierze w czarnych uniformach, chroniący robotników w gnieździe. Nieziemski sprzęt, podejrzane zachowanie personelu, ponadto należy zwrócić uwagę na wyświetlane z monitorów kolumny tekstów. W żadnym wypadku nie przypominały graficznych znaków z łacińskiego alfabetu, tylko symbole o przedziwnych kształtach. We wspomnianych automatach z "kawą", zamiast ciemnego napoju o charakterystycznym, gorzkim smaku, lała się przejrzysta ciecz o niebieskiej barwie i luminescencyjnych właściwościach. Jakby to nie wystarczyło, za obiekty wielu eksperymentów, zamiast królików, świnek morskich, czy szympansów, służyli ludzie. Właśnie tak, żywi i wiekowo dojrzali osobnicy obu płci, podłączeni do groźnie wyglądających przyrządów, albo utrzymywani wewnątrz kulistych pojemników, jak anatomiczne preparaty, zanurzone w formalinie. Co właściwie tu się działo? W zasadzie prawda jest dosyć łatwa do pojęcia. Za kitlami, maseczkami, czepkami, kryli się przedstawiciele obcej rasy, która obrała za cel zgłębienie tajemnic ludzkiego genomu. Natomiast obiekty ich niepojętych eksperymentów, nie byli zwykli ludzie, tylko obdarzeni niezwykłymi mocami mutanci, porwani prosto z ulicy, albo z własnych domów. Witamy w futurystycznym koszmarze, który dla nieszczęsnych porwanych, stał się okrutną rzeczywistością. Liczni sceptycy twierdzą, że rzekome porwania przez UFO, są jedynie chorymi wymysłami czyjejś wyobraźni. Kolejną "teorią spiskową", taką jak to, że Amerykańskie służby specjalne, przechowują schwytanego Sasquatch'a, w piwnicach Białego Domu. Niestety, to prawda. Obcy są wśród nas i zamiast wszczepiać pod skórę implanty, ćwiartują nasze DNA!
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Nie Sie 17, 2014 5:15 pm

Kobieta obudziła się przykuta do stołu operacyjnego, nad nią wisiało mechaniczne ramie wyposażone w zestaw narzędzi chirurgicznych. Pomieszczenie w którym ją przetrzymywano, było czyste, olśniewająco białe, mogła odnieść wrażenie, że znajdywała się wewnątrz szpitalu, z tą różnicą, że żadna znany jej placówka medyczna, nie był zaopatrzona w tego rodzaju aparaturę, która bardziej przypominała maszynę do tortur. Tak czy inaczej, pozycja w której się znalazła, nie pozostawiała wiele możliwości do działania. Nadgarstki i kostki trzymały masywne obręcze ze sztucznego tworzywa oraz stopów metali, do tego nie posiadała nic swojego, poza materiałowym fartuchem. Żadnych wytrychów, żadnej broni, żadnych komunikatorów, nic, posiadane rzeczy odebrano i ułożono równo na stole w sąsiednim pomieszczeniu, które oddzielała tafla zielonego tworzywa, o przejrzystości równej szkłu. Prócz charakterystycznych dźwięków wydawanych przez pracujące maszyny, sale wypełniały odgłosy owadziego klekotania, ale po chwili zastąpiły je słowa w języku Angielskim.
- To ona?
- Tak, dobry materiał, silna i odporna.
- Nada się?
- Jako jedyna z pochwyconych obiektów, przeżyła procedurę.
- Rozumiem. Przetwórz ciała pozostałych
.
Powrót do góry Go down
Solviga

Solviga


Liczba postów : 8
Data dołączenia : 15/08/2014

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Nie Sie 17, 2014 6:31 pm

Solviga ocknęła się nagle. Szybki i płytki oddech oraz niespokojnie falująca pierś, kiedy małe od intensywnej bieli oczy w panice rozglądały się po pomieszczeniu. Spojrzała w górę i gwałtownie skurczyła szyję i odwróciła twarz na bok, jakoby wielki pseudomedyczny mechanizm na suficie miał zaraz runąć i zmiażdżyć jej głowę. Tak się jednak nie stało. Spojrzała na dziwnych, i w jej sytuacji wyglądających groźnie, ludzi w kitlach. Gwałtownie szarpnęła ręką, następnie drugą i nogami. Nie pomogło nawet szarpanie się całym ciałem, jak pacjent zakładu psychiatrycznego, który doznał silnego ataku swego skrzywienia. Po chwili dotarło do niej, że odbiła jedynie krępujące ją kręgi na skórze i nic więcej. Zbladła, kiedy nieprzyjemny arktyczny dreszcz przeszedł przez całe jej ciało, a fartuch przylepił się do skóry oblanej zimnym potem. Wzrok się jej rozmazał, zapiszczało w uszach, zakręciło się w głowie. Poczuła się słabo. Dotarło do niej, że nic nie zdziała i jest w miejscu, w którym nigdy nie chciała się znaleźć.
- Kto wy? – spytała przestraszonym i słabym głosem, jakoby zaraz miała zemdleć, jednak napompowana do krwi adrenalina nie pozwoliła teraz na ten przywilej. – Jaki materiał? Jakim pozostałym? Gdzie jestem, czemu? Odstawcie mnie do domu.
Balansowała między zemdleniem a skrajną paniką. Zbierało jej się na pisk i krzyki, jak i na drzemkę. Chciała zasnąć i obudzić się w ciepłym łóżku, a to co zobaczyła, miało być tylko złym snem. Nie była ciekawa, co dalej. Chciała się obudzić, zniknąć i nie być, tam gdzie być nie chce. Natłok myśli w jej głowie kazał uznać obecnie trwające wydarzenia za fałsz i zmyślenie zmysłów, bo inaczej nie mógł.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Nie Sie 17, 2014 8:39 pm

Gdy do mężczyzn dotarło, że ich świnka laboratoryjne właśnie się obudziła, zbliżyli się do stołu, przemieszczając wzrok między szamocącą się dziewczyną, a wykresami funkcji życiowych, wyświetlanych na monitorze aparatury. Tętno, ciśnienie, temperatura ciała były podwyższone, ale życiu Sol nic nie zagrażało, maszyna tylko wstrzyknęła środek uspokajający do jej krwiobiegu, zgodnie z programem, żeby powstrzymać pacjentkę przed dalszymi, daremnymi próbami oswobodzenia się. Teraz, kiedy była przytomna, nikt nie zamierzał jej kroić, zabijać, bo gdyby rzeczywiście porywacze mieliby taki zamiar, to czemu zadali sobie tyle trudu, żeby ją tu sprowadzić? Bez wątpienia mieli wobec niej jakiś cel, była im do czegoś potrzeba, ale do czego? Może wkrótce sytuacja sama się wyjaśni, póki co, zależało im, żeby sama sobie nie robiła krzywdy. Jeden z nich ubrany był w szczelny kombinezon i gogle, drugi miał na sobie laboratoryjny kitel, a twarz zakrywała materiałowa maseczka. W milczeniu przyglądając się Sol, jej zachowaniu, reakcji, od czasu do czasu notując swoje spostrzeżenia w bliżej nieznanych urządzeniach. Wszystko było poniekąd dziwne, niby pomieszczenie oraz znajdujące się w nim osoby, wydawały się z wyglądu normalne, ale można było wyczuć, że coś było jednak nie tak, jakby wewnętrzne zmysły ciała, instynkty, ostrzegały przez ukrytym niebezpieczeństwem. Nagle do sali wszedł kolejny naukowiec, pchając przed sobą zakryty wózek. Zarys męskiego ciała odciskał się na powierzchni białego materiału, a płytki ruch w okolicach piersi, wskazywał na to, że przywieziony osobnik wciąż oddychał, żył.
- Ostatni z przywiezionej grupy, zapiszcie go do projektu.
- Ze stu osiemdziesięciu ośmiu obiektów, tylko ta dwójka zdołała przeżyć zabieg?
- Rozwój ludzi nie reguluje już naturalna selekcja, pomagają słabszym jednostkom przetrwać i pozwalają im przekazywać szkodliwe geny.
- Drugiego pacjenta umieszczono obok Sol, również był skrępowany masywnymi obręczami i już dochodził do siebie, wybudzał się z narkozy.
- Powoli, powoli, wszystko krok po kroku będzie wam wyjaśnione, ale najpierw musicie odzyskać pełną sprawność zmysłów, zdolność prawidłowego rozumowania. Powiedźcie jak macie na imię i policzcie do dziesięciu.
Powrót do góry Go down
Herzog

Herzog


Liczba postów : 8
Data dołączenia : 15/08/2014

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Nie Sie 17, 2014 10:28 pm

Ciężkie powieki najemnika uchyliły się, ukazując mężczyźnie niewyraźny i zamglony widok... Białej płachty, którą był przykryty. Czuł, że siedział na jakimś wózku, który ewidentnie był przez kogoś pchany. Jego oczy, przez moment oślepione przepuszczanym przez płachtę światłem, powoli przyzwyczajały się do nowej sytuacji, a dudnienie w jego uszach zanikało. Poruszył dyskretnie palcami u stóp i rąk by przekonać się, czy nie utracił czucia w kończynach, do czego na szczęście nie doszło. Instynkt natychmiast nakazałby mu wyrwanie się z tej nieprzyjemnej pozycji, a następnie rozpoczęcie anihilacji każdego, kto byłby na tyle pechowy, aby znajdował się w promieniu kilku kilometrów kwadratowych od miejsca, w którym się znajdował.
Ale doświadczenie wzięło górę nad żądzą krwi Herzoga. Jego zmęczone zmysły momentalnie wyostrzyły się próbując wychwycić jakikolwiek sygnał, który mógłby mu pomóc w dokładnym określeniu swojego położenia. Szmer otwieranych drzwi, dialogi, nawet coś tak błahego jak odgłos wentylatora. Wszystko mogło mu pomóc w stworzeniu ewentualnego planu ucieczki.

Ciągle jednak był bardzo oszołomiony, więc nie mógł wychwycić żadnych sygnałów. Jego ciało nadal było bardzo ociężałe i niezdolne do wykonania jakiegokolwiek ruchu prócz najprostszych typu poruszenie palcami, bądź oczami. Bo kilku sekundach wózek zatrzymał się, a biała płachta którą był przykryty została zdjęta przez nieznanego Herzogowi człowieka w białym kitlu. Gdyby nie był na granicy utraty przytomności zapewne zarzuciłby żartem z królikiem Bugs'em i doktorkiem w białym kitlu w roli głównej, bo cóż oni od niego mogli chcieć?
Gdyby chcieli go zabić, to już dawno wąchałby kwiatki od spodu, więc życie Obersta nie było w niebezpieczeństwie. Przynajmniej bezpośrednim. Mężczyzna został przetransportowany na obiekt, który przypominał stół operacyjny, a jego ręce i nogi zostały doń przykute. Bergmann leniwym wzrokiem zlustrował pomieszczenie, w którym się znajdował. Po jego prawicy znajdowała się jakaś dziewczyna, całkiem ładna, która zaczęła się szamotać i krzyczeć, więc wstrzyknięto jej jakąś substancję, prawdopodobnie środek na uspokojenie.

Pomieszczenie ów było duże i nieskazitelnie białe. Światło bijące z reflektorów zawieszonych na suficie chwilowo oślepiło Herzoga, który powoli dochodził do zmysłów.
- Przestańcie się tak drzeć, przez was mam migrenę. - wydukał ochrypłym, wpół ospałym głosem. Liczył, że zaraz podejdzie do niego wkurzony goryl i przywali mu w twarz, ale nic takiego się nie stało. Podczas swojego długiego życia jako żołnierz i najemnik przechodził przez różne rzeczy, więc nauczył się zachować zimną krew. Naturalnie próbował się oswobodzić, ale obręcze, którymi go skrępowano były zrobione z mocniejszego materiału niż plastik, bo nie chciały się zerwać. Kiedy człowiek w białym kitlu kazał im się przedstawić i policzyć do dziesięciu, Bergmann zirytował się.

- Czy ja ci do ciężkiej kurwy wyglądam na kolesia, który ma ochotę się przedstawiać i liczyć do dziesięciu? Albo porywacie sami nie wiecie kogo, albo traktujecie nas jak dzieci. - powiedział dosadnym, ale spokojnym głosem. Na tym etapie szarpanina z obręczami nie miała sensu, więc leżał, tkwiąc w bezruchu. - Porwaliście starego chłopa i śliczną młodą panienkę, macie zamiar kręcić porno w wersji hardcore? - zadrwił. Wbrew pozorom jego słowa były starannie dobrane, bo choć nie spodziewał się, że dane będzie mu nagrać seks taśmę z koleżanką po swojej prawicy, to chciał od początku wiedzieć z kim na do czynienia, na ile może sobie pozwolić - chciał wybadać porywaczy i dowiedzieć się po jakim gruncie stąpa.
Powrót do góry Go down
Solviga

Solviga


Liczba postów : 8
Data dołączenia : 15/08/2014

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Pon Sie 18, 2014 9:14 am

Po zastrzyku Solviga rozluźniła swe ciało, o czym zaświadczyło ciche westchnienie, uroczy uśmiech i nieudana próba rozciągnięcia się, jak przy porannym wstawaniu. Chaotyczna gonitwa myśli przerodziła się w niewyraźny i odległy szum, pozwalający na w miarę dostateczną percepcję nieprzyjemnej rzeczywistości. Bez zmiany pozycji, samym ruchem głowy obserwowała drugiego żywego człowieka, którego spotkała taka sama jak ją niedola. Po chwili, kiedy dotarły do niej beznamiętne słowa naukowców, w których ludzi nazwano obiektami, wróżyły sytuację cholernie niebezpieczną dla samej Solvigi, a niewyobrażalnie cenną dla mediów. Pomyślała o nagłówkach gazet mówiących o eksperymentach na ludziach –  wielki tytuł, a w tle jej rozszarpane zwłoki. Ze świata jeszcze nieoglądanych wiadomości wyrwały ją słowa o selekcji naturalnej, gdzie jej obawę zobrazował przykuty mężczyzna. Nie, ta wizja całkowicie się jej nie spodobała, a jeszcze bardziej połączenie pierwszej wizji z drugą, która upiornie ją nawiedziła. Bardziej zbladnąć nie mogła, kiedy paniczny strach nie mógł znaleźć z ujścia młodej kobiety. Miała dość, cała ta sytuacja zdawała się być nieskończenie wielką męczarnią.
- Ma-Margaret* – powiedziała słabym do nieprzytomności głosem – Ich bin Gretchen Solviga Reinhardt. - Można było odnieść wrażenie, że zaraz zemdleje, lecz mechanizm pomiarowy wykazywał, że zbiera jej się na zwyczajny sen. Nie łkała, choć na jej twarzy pojawiły się łzy. Nie policzyła do dziesięciu, nie wtrąciła się do rozmowy, ponieważ mężczyzna wydawał się bardziej opanowany od niej. Sama, bez broni w dłoni, czuła przytłaczającą bezradność. Bała się powiedzieć coś więcej.

*:
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Pon Sie 18, 2014 4:47 pm

Polecenie naukowców nie zostało w pełni spełnione, ale mimo tego, zajęli się dalszym zapisywaniem wniosków z obserwacji, nie przejawiając przy tym najmniejszych oznak emocji. Żadnych uśmiechów, żadnych grymasów, żadnych typowo ludzkich reakcji. Zadane pytania miały na celu sprawdzić, w jakim stopniu obiekty są świadome, czy nie cierpią z powodu utraty pamięci, albo innych psychicznych dolegliwości, neurologicznych zaburzeń. Skoro samiec i samica zachowały zdolność werbalnej komunikacji, sprawnie dobierają słowa tworząc pełne zdania, nie było już potrzeby poddawania ich dalszym testom. Ludzki mózg jest dość wrażliwym organem i w odróżnieniu od reszty ciała, nie regeneruje się tak szybko. Wystarczy niewielki ubytek albo ucisk w określonym miejscu, żeby nieodwracalnie zmienić osobowość człowieka, sprawić, że zacznie postrzegać inaczej otaczający go świat, żeby zmienił swoje życiowe nawyki, system wartości. Manipulowanie czyimś jestestwem, mniej więcej właśnie to zafundowano Herzogowi i Solvigi, poddano ich zabiegom, które ingerowały w strukturę komórkową mózgu, w płatach oraz gruczołach ciała umieszczono elementy pozaziemskiej technologi, o czym świadczą świeże blizny. Czas najwyższy pokazać, co dokładnie im zrobiono. Stoły, do których byli przykuci, przekręciły się tak, że znajdywali się już w prawie pionowej pozycji, a jeden z naukowców podniósł lusterko i ustawił je naprzeciw nich, żeby mogli przyjrzeć się swemu odbiciu. Ślady po ukłuciach, drobnych nacięciach, najbardziej niepokojący był wygolony we włosach kwadracik, u Sol gorzej widoczny z racji długości jej włosów. Bez wątpienia grzebano w ich głowach, ale większego spustoszenia nie zrobili, skoro wciąż wiedzą kim są.
- Operacja przebiegła bez poważniejszych komplikacji, implanty uaktywnione.
- Dobrze, przygotować ich do pierwszej fazy testów, później przeprowadzić indoktrynacje.
- Herz oraz Sol mogli poczuć uczucie zimna, rozchodzące się w okolicach szyi. Zanim zdążyli się zorientować co się dzieje, ich członki uległy zdrętwieniu, wzrok się zmącić, po czym obaj zasnęli.

Obudzili się osobno, wewnątrz niewielkich cel, trzy metry długości, trzy szerokości i trzy wysokości, z zamontowaną do ściany pryczą, ubikacją w rogu oraz stolikiem, na którym leżała taca z posiłkiem. Nie była to typowa cela, jak w Amerykańskich więzieniach, żadnych krat, żadnych okien, ściany zamiast z szarego betony, były wykonane z litego stopu, gładkie, lśniące powierzchnie, w innych miejscach matowe, lekko chropowate, w których można było wyczuć matematyczną symetrie, geometryczną harmonie. Styl pomieszczeń nie przypominał niczego, co wcześniej widzieli, kiedy sala operacyjna kojarzyła się ze szpitalem, cele stanowiły przykład zupełnie innych, obcych standardów architektonicznych. Już nie mieli na sobie materiałowych fartuchów, tylko odpowiednio dopasowane kombinezony wzmocnione nieznanymi polimerami i przyozdobione emblematem przypominającym spirale DNA. A co się tyczy zawartości tac, solidny obiad składający się z przyrządzonego mięsa, ziemniaczanego pire, mieszanki świeżych warzyw oraz proteinowego koktajlu do popicia (nie znam się za bardzo na białkach i węglowodanach, po prostu przyjmijmy, że dostaliście zdrowy posiłek, a nie fast foodowe żarcie). Nagle jedna ze ścian cel otworzyły się, wpuszczając do środka nieco jasnego światła. Wyjście prowadziło do sześciokątnego pomieszczenia, pośrodku którego znajdywały się stoły oraz szafki z bronią o różnym kalibrze. Pistolety, karabiny, strzelby, automaty, półautomaty, szturmowe, snajperskie, co dusza zapragnie i nie brakowało również bateryjek do tych zabaweczek, czyli zapasowych magazynków z amunicją. Poza wejściami do ich cel, były jeszcze dwie, w których przebywali kolejni więźniowie, których nie mieli okazji zobaczyć w sali operacyjnej.
Powrót do góry Go down
Herzog

Herzog


Liczba postów : 8
Data dołączenia : 15/08/2014

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Pon Sie 18, 2014 5:42 pm

Ci ludzie w białych kitlach i towarzyszący im strażnicy byli twardym orzechem do zgryzienia. Ale obserwując ich reakcję Herzog bardzo szybko był w stanie domyślić się, że ma do czynienia z prawdziwymi profesjonalistami. Ktokolwiek był w stanie porwać go z jego domu i tutaj przywlec z pewnością nie należał do jakiejś byle jakiej organizacji zrzeszającej pseudo profesjonalistów i fanatyków. Kimkolwiek byli i czego by od mężczyzny nie chcieli, to znali się na rzeczy. Jego zmysły powróciły już w całości, a dać o sobie znało obolałe ciało - zwłaszcza głowa. Wtedy to Herzogowi zostało pokazane jego własne odbicie - twarz najemnika była pełna małych nacięć i ukłuć, chociaż zdecydowanie najbardziej niepokojący był stosunkowo duży wygolony kwadracik znajdujący się mniej więcej na środku głowy bruneta. Był w stanie dostrzec weń małe nacięcia, zatem nie miał wątpliwości co do tego, że ktoś przed chwilą grzebał mu w głowie.

- Kiepskich macie fryzjerów - skwitował krótko wyraźnie zdenerwowany tą sytuacją Herzog. Wtedy też usłyszał dialog, w którym napomknięto coś o jakichś implantach, co jeszcze bardziej go zdenerwowało. - Zaraz! Jakich implantów! Wypu... - nie dane było mu dokończyć sentencji gdy jego ciało przeszedł strumień kojącego zimna. Jego wzrok ponownie się rozmazał, a mężczyzna czuł, że traci przytomność. Znowu to samo...
Ocknął się. Tym razem bez zbędnego przeciągania stanął na równe nogi i szybko rozejrzał się po otoczeniu. Cela w której się znajdował była dość mały, na stoliku nieopodal znajdowała się taca ze świeżo przygotowanym, zdrowym posiłkiem. Oberst spojrzał na swoje dłonie i zauważył, że nie jest już ubrany w fartuch - zamiast niego ubrany w kombinezon identyczny do tego, który zawsze nosił na misjach, ale na lewym ramieniu znajdował się inny emblemat przypominający spiralę DNA.

Po wyjściu z celi oczom byłego Sealsa ukazała się zbrojownia. Nie byle jaka, bowiem znajdowało się w niej od groma najróżniejszych rodzajów broni - pistolety, karabiny snajperskie, automaty i pół automaty. Nawet Herzog nie widział jeszcze takiej ilości tak znakomitego wyposażenia w jednym miejscu. Po zsumowaniu wszystkich faktów jakie miał do dyspozycji, najemnik doszedł do pewnej konkluzji.
- A więc to jest zlecenie. Cholernie nietypowe, ale jednak. Zwykle moi klienci nie robili ze mnie szczura laboratoryjnego. - wydukał. Sytuacja w której się znajdował była bardzo dziwna, ale aktualnie nie mógł zrobić nic, co przyśpieszyłoby jego wyjście na wolność, więc wrócił do celi zabrał się na konsumpcję dostarczonego posiłku. Miał nadzieję, że cała sytuacja wkrótce się wyjaśni.
Po skończonym posiłku który, warto nadmienić, był całkiem dobry, Oberst ruszył do zbrojowni. Póki co nie zwracał uwagi na innych obecnych w pokoju ludzi. Zastanawiało go jednak jedna rzecz - co ta dziewczyna, żeby nie powiedzieć dziecko, robi wśród najemników, którzy widzieli w życiu więcej akcji niż połowa żołnierzy armii USA? Cóż, być może miała jakieś specjalne zdolności, lub talenty, ale Herzog uważał, że dzieci nie powinno się wpuszczać do zbrojowni.

Nie wiedział na co dokładnie ma się przygotować, więc zabrał ze sobą wszechstronne, przydatne w każdych warunkach. Przyczepiony do specjalnego łańcucha na klatce piersiowej powędrował karabin FN SCAR STD wraz z amunicją 7.62x51mm w liczbie trzystu sztuk, co równało się piętnastu magazynkom - 7 przypiętych do pasa, oraz 8 przyczepionych na skos na specjalnym pasku przymocowanym do prawego barku mężczyzny. Następna przyszła kolej na pistolety - Zabrał ze sobą dwie sztuki pistoletu SIG SAUER P226, które przypiął do kabur na obu udach, do których zabrał pięć magazynków przypiętych do tyłu pasa. Potem przyszedł czas na to, co tygryski lubią najbardziej - karabiny snajperskie.

Nie zwlekając, były Seals załadował na plecy karabin Accuracy International  AW50 wraz z trzydziestoma sztukami amunicji. Będąc w Sealsach miał okazję niejednokrotnie strzelać z tego karabinu, więc wiedział, że wyróżnia się on jakością wykonania na tle innych karabinów snajperskich, które wszystkie winny być niezawodne. Potężna broń z równie potężną amunicją zdolną do przestrzeliwania opancerzonych samochodów i budynków na dystansie do 1500 metrów, o ludziach nie wspominając.
Uradowany niczym małe dziecko Herzog zabrał ze sobą jeszcze pięć noży do rzucania i zestaw do otwierania zamków, które schował w specjalnych pojemnikach na piersi. Nie zapomniał także o komunikatorze, wielofunkcyjnym scyzoryku i szwajcarskim zegarku, który powędrował na jego prawy nadgarstek. Z takim uzbrojeniem byłby w stanie zasiekać nawet twardego kosmitę.


Ostatnio zmieniony przez Herzog dnia Pon Sie 18, 2014 10:49 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Mikael

Mikael


Liczba postów : 105
Data dołączenia : 12/03/2014

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Pon Sie 18, 2014 8:24 pm

Mikael obudził się w jakimś dziwnym i dość ciasnym pomieszczeniu. Jasne światło oślepiło go i po raz pierwszy od dawna drażniło. Nie wiedział, gdzie się znajduje, co rzadko mu się zdarzało. Nawet nie wiedział, jak się tu dostał, więc zapewne został porwany. Po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna był ofiarom, a nie drapieżcą. Sam nie wiedział, jak się zachować w tej sytuacji. Wiedział jednak, że nie może dać się całkowicie zmanipulować i będzie walczył o swoją wolność, tak jak kiedyś.

Po chwili jednak zwrócił swój wzrok ku stołowi, na którym leżały woreczki z krwią i butelka z wodą. Od razu wstał i powoli podszedł do nich, by napić się jedynego pokarmu, jakiego potrzebuje. Woda miała tylko zwilżyć jego usta i przypomnieć mu jeszcze dawne życie, w którym pożywiał się jak każdy, normalny człowiek. W dodatku na blacie było też normalne jedzenie, chociaż w sumie ciężko było to nazwać jedzeniem. Przynajmniej mógł stwarzać pozory normalnego posiłku, ludzkiego posiłku. Dwa woreczki krwi poszły praktycznie na parę łyków, woda także, zaś jedzenie pozostało prawie nieruszone. Resztę woreczków krwi przelał do butelki po wodzie, aby były na później. Dalej przenieśliśmy się do jakiejś zbrojowni, gdzie byłem wraz z trzema innymi osobami. Przypatrzył się im dość dobrze. Dwóch nie wyglądało zbyt ciekawie. W sumie, to wyglądali na najemników, z którymi wiele razy wcześniej miał styczność Mikael, kiedy wychodził na swoje tzw. "łowy". Ostatnią osóbką, była piękna kobieta, która także musiała wykazywać jakieś zdolności, skoro została też zamknięta w zbrojowni. Była bardzo piękna, choć nie wyglądała na miłą osobę. Mikael jednak nie przejmował się tym na razie, wolał najpierw wybrać sobie odpowiednią broń.

Zaczął oczywiście od katan. Wziął dwie, obie przymocował na krzyż na plecach. To była zdecydowanie jego ulubiona broń i nigdy nie wychodził bez niej na akcję. Kolejnym wyborem było małe tanto, które przymocował na tył pasa, by z zaskoczenia móc je wyciągnąć i zaatakować. Dalej poszły kunaie i shurikeny, które schował do kabur na lewej ręce. Na koniec wybrał dwa magnum w kaburach pod pachami(coś, jak miał w wielu filmach Linda czy Pazura), a także dwa Colty 1911 w kaburach na udach, no i po jednym magazynku do każdego kolta i kilkanaście kul do magnum schowanymi w małej kieszonce kombinezonu. Na tym jednak jego zbrojenia się skończyły. I tak miał tego dużo, może niezbyt wielkiego i ciężkiego, ale jednak dużo. Wziął jeszcze plecak, w który schował tam butelkę z krwią, by mógł się w razie czego napić w czasie akcji. Na tym skończył zbrojenie i jeszcze raz rozejrzał się po sali, aby spojrzeć na, zapewne, towarzyszy...


Ostatnio zmieniony przez Mikael dnia Wto Sie 19, 2014 7:55 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Solviga

Solviga


Liczba postów : 8
Data dołączenia : 15/08/2014

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Wto Sie 19, 2014 5:42 am

Reakcja Niemki tym różniła się od reakcji pozostałych, że była nadal przerażona. Zaraz po przebudzeniu, miała już drżącą dłonią dotknąć wygolonej części głowy, kiedy otworzyła się ściana. W drugim pokoju znajdowała się zbrojownia. Nie tknęła jedzenia. Szybko zerwała się do biegu, niemalże wpadając na szafki z pukawkami, błyskawicznie dobrała pierwszą strzelbę, jaka się nawinęła jej pod rękę, nabiła jeden pocisk i wycelowała na wysokości klatki piersiowej osoby, która znajdowała się najbliżej. Chwila i rozejrzała się po pomieszczeniu, nie opuszczając broni. Wszyscy wyglądali na spokojnych i poinformowanych, szykujących się na misję niczym banda dzieciaków do zabawy w super bohatera. Mężczyzna, którego widziała wcześniej, nabrał tyle sprzętu co Rambo w „Rambo”, a drugi postanowił bawić się Blade rewolwerowca. Wszyscy mieli takie same kostiumu, ona zresztą też. Westchnęła z ulgą i odłożyła nabitą strzelbę na miejsce – niech ktoś się niechcący postrzeli.
Nic się słowem nie odezwała, widząc swoje przyszłe towarzystwo wiedziała, że nie mają pojęcia na jaką misje zostaną zesłani. To, że idą na inną, nie pasowało, ponieważ znajdowali się w jednym czasie w jednej zbrojowni. Odeszła od gościa, któremu pewnie zrobiłaby dziurę w klacie, całkowicie go ignorując. Poszła się zbroić:

Koniecznie jej zestaw musiał być z H&K, ponieważ bardzo dobrze jej się współpracowała z niemieckim wyposażeniem kalibru 9mm, skusiła się na MP5KA1, który bez zwątpienia mógł zastąpić jej ulubiony pistolet, jak i karabinek, choć zasięg broni i umiejętności strzeleckie Niemki pozwalały na trafny pojedynczy strzał z odległości niepełnych dwudziestu metrów – pięć zapasowych magazynków powinno być w sam raz.  Jako drugą broń wybrała karabin automatyczny HK417, do którego szyn dopięła celownik optyczny SWD z siatką na 100-400 metrów (góra), celownik laserowy (bok), rozkładany dwójnóg (dół), co wraz z tłumikiem uczyniło ten egzemplarz dość uniwersalny. Solviga nie powinna mieć problemu z szybkim oddawaniem strzał na dystansie do trzystu metrów. Na wszelaki wypadek, do kieszeni włożyła celownik taktyczny. Do broni wzięła trzy magazynki po dziesięć naboi i trzy po trzydzieści. Nie lubiła granatów, więc zaopatrzyła się w dwie miny i detonator, nóż, który raczej do walki nie posłuży. Poprosiłaby o zestaw małego informatyka, jednak nie wyglądało, by ich przymusowa misja wymagała taktycznego sprzętu. Cały zestaw, jaki miała na sobie niewiele ją spowalniał, bo waga militarnego sprzętu nie przekraczała piętnastu kilogramów.

Solviga spojrzała ze zdziwieniem na Rambo, który wagowo zapakował trzy razy więcej niż ona. Przecież i tak będzie strzelał z jednej borni na raz. Ona wolała ciche akcje, gdzie strzela celniej z wytłumionej broni.  
-Mamy działać razem? – spytała wątpliwie, nie odrywając wzroku od rosyjskich pistoletów maszynowych. – Brakuje, w naszej drużynie marzeń, ognia zaporowego, nawet słabego. PP-19 Bizon, jest lekki i ma spory magazynek. Blade, oprócz pistoletów, coś takiego tobie się przyda. Potrzebujesz instrukcji obsługi? – spytała z komiczną troską i niewypowiedzianą kpiną.
Powrót do góry Go down
Mikael

Mikael


Liczba postów : 105
Data dołączenia : 12/03/2014

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Wto Sie 19, 2014 8:56 am

Czas zbrojenia trwał dla niektórych w najlepsze. Jeden osiłek wyglądał jak Rambo z tym całym sprzętem, kobitka zaś nie szalała, owszem, miał trochę broni, ale przynajmniej nie uginała się pod nią. Wyglądała za to na pewną siebie i dość wredną, co okazała chwile później, mądrząc się i ironicznie uśmiechając, szczególnie w stronę Mikaela. Ten nie pozostał dłuży i spojrzał na nią z takim samym politowaniem, by po chwili... Zniknąć. Pojawił się za nią i powiedział na ucho:
- Bardziej boję się o ciebie, dzieciko. Nie wyglądasz na zbyt silną. Lepiej uważaj, bo może ci się paznokietek ułamać. Cóż, zazwyczaj jest uprzejmy dla kobiet, ale ta wywołała u niego zaciekawienie, wraz z obawami o to, czy da sobie radę. Wyglądała na delikatną kobitkę, którą natura obdarowała hojnie, przynajmniej z wyglądu. Miała też pojęcie o broni palnej, której Mikaelowi brakowało, mimo tego, że był strzelcem wyborowym. Od zawsze wolał broń bezpośrednią jak miecze czy włócznie. Kiedyś tam miał do czynienia z magnum czy coltem, dlatego właśnie wziął je teraz, jako taką małą pomoc. Tak to jest, jak działa się solo i raczej wśród istot, które używają podobnych broni. Teraz jednak sytuacja miała się inaczej. Będzie musiał współpracować, chociaż cienko to widzi, ponieważ wszyscy są raczej samotnikami, najemnikami, a to nie daje im wielu perspektyw...
Powrót do góry Go down
Bullseye

Bullseye


Liczba postów : 59
Data dołączenia : 26/07/2013

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Wto Sie 19, 2014 12:04 pm

Gdy Lester się obudził, pierwsze co poczuł to tępy ból głowy. Jakby dostał czymś ciężkim, prosto w czaszkę. Nie wiedział co się stało, ostatnie co pamiętał to siedzenie w zapchlonym pubie, którego nazwa wyciekła mu z pamięci. Co tam robił? Cóż, zalewał smutki. On, jeden z najlepszych zabójców na świecie, nie potrafił wplątać się w jakąś większą sprawę, niż zabójstwo prezydenta. Drink za drinkiem, kieliszek za kieliszkiem, przypominał sobie i rozpracowywał rozmowy jakie przeprowadził z przywódcami większych organizacji przestępczych. King Snake, który chciał założyć grupę najemników, których (po skompletowaniu) nic nie mogło zatrzymać. Nic z tego nie wyszło. Kieliszek. Madame Hydra aka Viper, były lider Hydry, legendarnej wręcz organizacji przestępczej, która chciała nająć Bullseyea jako swojego ochroniarza. Czy coś w tym stylu. Nic z tego nie wyszło. Kieliszek.
Cholera, potem przecież starł się z Punisherem. Punisherem, do cholery! Największym pogromcą rzezimieszków tych czasów. I wygrał! Zostawił go z nożem w brzuchu i rozbitym nosem. Myślał, że w ten sposób udowodnił co potrafi. Przecież Castle był chodzącą zbrojownią, a Leonard miał do dyspozycji tylko to pod ręką. Pokonał go talerzem, nożem kuchennym i czterema jajkami!
Dlatego myślał, że w końcu coś się stanie, gdy skontaktował się z nim Red Skull. Ten to miał konkretny plan. Zdobył jakiś kosmiczny artefakt i za jego pomocą zamierzał zniszczyć Avengersów. A i tak skończyło się jak wcześniej. Zamarł w pewnym momencie, i nie ruszał się coby się nie działo. Znowu nic z tego nie wyszło. Kieliszek.
Może Lester odkrył swoją moc? Moc do hipnotyzowania ludzi za pomocą swojej mowy. Lestere gadał, gadał i gadał a jego rozmówca, nagle zamieniał się w kamień. Było to co najmniej dziwne.
Takie oto myśli krążyły pod kopułą Bullseye-a, kiedy ktoś postanowił mu ją rozbić. I w taki sposób znalazł się w tym pokoju. Z cholernym bólem głowy.
Lester usiadł na skraju łóżka i w odruchu pomacał się po łysej głowie. W pewnym momencie poczuł pod palcami jakąś dziwną fakturę, która napewno nie była skórą. Zlekceważył to na początku uznał, że to strup po tym jak ktoś go ogłuszył, jednak po dłuższej inspekcji, doszedł do wniosku, że to coś zbyt gładkiego by być strupem. W dodatku było zimne. Jak metal.
Leonard zmarszczył brwi i rozejrzał się po pomieszczeniu. Jakieś nowoczesny wystrój wnętrz, minimalistyczny i symetryczny. Jednak nie był to pokój hotelowy, więc nie mógł liczyć, że przez drzwi, które póki co, były zamknięte wejdzie piękna blondynka z którą spędził noc.
Nie, był tu wbrew własnej woli. To wiedział napewno.
Wtedy też zorientował się, że nie jest w stroju w jakim zawitał do owego, feralnego pubu. Kit z tym płaszczem, nie miał swojego kostiumu, a to już go zdenerwowało. Niech go porywają, kładą jakieś płytki do głowy, ale niech zostawią jego kostium w spokoju!
Na szczęście, jego porywacze mieli trochę oleju w głowie, bo w chwili gdy wzrok Leonarda padł na stolik z jedzeniem, dojrzał obok talerza maskę.
Ból głowy minął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, tak się ucieszył. Zerwał się z łóżka i porwał ją w dłonie. Nastąpiła wtedy chwila zawodu, gdy zdał sobie sprawę że nie jest to jego maska. To znaczy, krój był podobny, wycięcia na oczy, usta i nos - na swoim miejscu. Jednak tego co brakowało to srebrnej tarczy na czole, jego znaku rozpoznawczego. Zamiast niej, znajdował się w tym miejscu okrągłe logo z symbolem DNA.
Cóż, lepsze to niż nic. - pomyślał, przyglądając się masce i miętosząc ją palcami. Lubił tą starą, przyzwyczaił się do niej. Wtedy też zdał sobie sprawę, że faktura jest inna. Nie była to lycra, to jakieś sztuczne tworzywa. Pasujące do reszty uniformu, który miał na sobie. Zrezygnowany, odarty ze swojej tożsamości, założył maskę na głowę i skonsumował posiłek. W końcu, gdyby ktoś chciał go zabić to dawno by to zrobił.
W trakcie posiłku, rozmyślał w jaki sposób jego porywacze przebili się przez adamantową powłokę na jego czaszce. Już sam ten fakt, mówił wyraźnie, że nie został porwany ze względu na swoją nerkę czy płuco. Wyglądało na to, że właściciele tego miejsca mieli względem niego jakieś większe plany.
Kiedy skończył jeść, ze zdziwieniem skonstatował, że kac minął. Najwidoczniej w tym jedzeniu był jakiś preparat, który niwelował skutki wczorajszego picia. Jak dla Lestera był to wystarczający powód by wyjść przez drzwi, które właśnie się otworzyły. Może teraz pić tyle ile chce i nie martwić się o jutrzejszy poranek!
Lester wychodząc ze swojej celi, poluźnił nieco pas. Najadł się trochę, więc i jego brzuch dał właścicielowi o tym znać.
Pomieszczenie do którego wkroczył z gracją Lester, idąc pokracznie by mu spodnie nie spadły kiedy zapinał pasek, było znacznie większe od tego sypialnego. I - co ważniejsze - było pełne zabawek dla dużych chłopców.
Niestety, wyglądało na to, że nie miał ich na własność. W pokoju znajdywali się dwaj mężczyźni i kobieta. Wszyscy wyglądali bardzo groźnie. Oprócz Leonarda, który z błogim wyrazem twarzy najedzonego człowieka i opuszczonymi spodniami wyglądał... Cóż, niezbyt groźnie.
Bullseye spojrzał po swoich nowych towarzyszach. Nagle, podbiegła do niego kobieta i wycelowała w jego pierś ze strzelby.
- Whoa! - wykrzyknął Leonard unosząc ręce - Nie wiem co z Tobą wczoraj robiłem, ale nie musisz do mnie strzelać! - czyżby jednak jego nadzieja o upojnej nocy z piękną blondynką nie była płonna? Chyba nie, bo po pierwsze - dziewczyna nie była blondynką. Po drugie - nie była w jego typie (czyli trzeźwa). Po trzecie - jeżeli ze sobą spali to powinna go zastrzelić, a zamiast tego po prostu odeszła poprzedzając to westchnieniem. A może tak jej dogodził, że zdecydowała się go oszczędzić? Kto to wie. Napewno nie Lester.
Powiódł wzrokiem za odchodzącą dziewczyną a konkretnie za jej tylną częścią bioder (ładnie powiedziane, nie?). Obcisły kostium podkreślał to i owo. I wiedział, że nie jest jedynym który obserwował kołyszące się biodra.
- Mógłbym się do tego przyzwyczaić. - powiedział odrywając po chwili wzrok od tego jakże hipnotyzującego widoku i spojrzał się po męskiej części grupy.
Lester zaczął się przechadzać między stojakami, zastanawiając się co ,,przymierzyć" najpierw. W końcu zdecydował się na dwa pistolety Smith & Wesson Model 4506 z latarkami taktycznymi, które wsadził do kabur i przyczepił do ud. Potem przeszedł się po wcześniej minięty karabin szturmowy SCAR-L, do którego przyczepił celownik holograficzny i wymienił kolbę na regulowaną.
I z broni automatycznych to by było na tyle. Styl walki Bullseyea polegał na mobliności, nie zamierzał przesadnie się obwieszać żelastwem. Poza tym, dzięki temu miał więcej miejsca na amunicję. Wiedział, że jeżeli będzie chciał użyć którejś z tych pukawek to padnie na pistolet, karabin był tylko i wyłącznie na wszelki wypadek.
To co skupiło największe zainteresowanie Leonarda to shurikeny, noże do rzucania i reszta broni miotanej. Było tego tak dużo, że Lester ledwo się powstrzymał by nie zachichotać jak mała dziewczynka w sklepie z lalkami. Ale jeżeli ktoś się przypatrywał poczynaniom najemnika, to mógł bez problemu zobaczyć jak bardzo świeciły mu się oczy.
Ponieważ nie mógł się zdecydować, wziął wszystkiego po trochu - gwiazdki trójkątne, z czterema szpikulcami, pięcioma, sześcioma, noże jednosieczne, dwusieczne, no wszystko po prostu. Dopełnił ten zestaw ostrych narzędzi nożem taktycznym SOG SEAL Combat Fixed Blade, który spoczął na lewym ramieniu, rączką do dołu. Całą resztę pochował w specjalnych pojemnikach i pochwach w losowych częściach kombinezonu.
Jednak to co zaskoczyło i zarazem ucieszyło Lestera najbardziej to coś na co inni nawet nie zwrócili uwagi. Małe, prostokątne pudełeczko. Bullseye wziął je w dłonie i otworzył. Jego oczom ukazał się widok metalowych kart z zaostrzonymi krawędziami. Same asy pik. Bullseye otarł łzę wzruszenia, wziął drugie pudełko i przyczepił je do żeber. Opakowania miały specjalną dziurkę wielkości palca, i mechanizm spustowy. Kiedy Lester przykładał kciuk do dziury i lekko naciskał, mechanizm się zwalniał i wysuwał jedną kartę, prosto między palce Leonarda.
Tak oto wyposażony najemnik stanął, poruszył barkami i zastygł w bezruchu. Nagle sięgnął po kartę i cisnął ją w stojak po drugiej stronie pokoju. As zawirował z sykiem rozcinając powietrze i wbił się rogiem w metal.
- Ha! - zaśmiał się krótko, zadowolony. Lester klasnął w ręce i poszedł po kartę.
Gdy wrócił, cała ekipa była już gotowa do akcji. Wtedy zawiązała się mała wymiana zdań między kobietą a starszym facetem.
Nagle Solviga zbladła, z bliżej nieznanego powodu. Może sobie przypomniała co wczoraj robiła z Lesterem?
- Czyli mamy Panią szefową, która chce wszystkich porostawiać po kątach i podstarzałego Pana, który swoim wyglądem straszy młode damy. - powiedział patrząc kolejno na wymienianych członków zespołu.
- I Rambo. - dodał patrząc na Herzoga obwieszonego tymi wszystkimi karabinami, niekarabinami. Tak mu się przyglądając, zobaczył u niego komunikator, po czym doszedł do wniosku, że to dobry pomysł.
Klepnął go w ramię i wrócił po chwili z takim samym urządzeniem.
- Dobrze pomyślane. Już Cię lubię. - powiedział do niego z uśmiechem.
- To już mamy ksywki, to może wymyślmy jakąś nazwę dla naszego zespołu. - spojrzał po towarzyszach.
- Co powiecie na... Rozkurwiatorów 6000? - zapytał z uśmiechem. Dobra, mocna nazwa.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Wto Sie 19, 2014 4:36 pm

I się zaczęło. Gdy cała czwórka zdążyła się uzbroić zgodnie ze swoim uznaniem i gustem, rozległ się głośny sygnał, niskie, basowe brzmienie, jakby ryk monstrualnej bestii z dna prehistorycznych oceanów, a oświetlenie zbrojowni przybrało czerwonawy odcień. Drużynie nie pozostawiono innych możliwości, alternatyw, wszystko zdawało się przebiegać zgodne z ustalonym scenariuszem, realizowano poszczególne etapy nieznanego dla uczestników planu. Pozostało im tylko iść naprzód, chyba, że woleli zostać, sprzeciwić się woli porywaczy i nie brać udziału w przygotowanej przez nich grze. Czy rzeczywiście mogli wrócić do swoich cel, zaprotestować, skulić się w ciasnych pomieszczeniach i przeczekać ten koszmar? Wykluczone, to nie był sen, tylko okrutna jawa, zostali porwani, poddani tajemniczym zabiegom, odebrano im możliwość podejmowania jakiejkolwiek decyzji, musieli po prostu się dostosować do cudzych zasad, współpracować dla własnego dobra. Jeżeli zależało im na odzyskaniu wolności, albo na otrzymaniu pożądanych odpowiedzi, musieli walczyć, zresztą cele oraz zbrojownia powoli napełniały się mętnym gazem, który nie oznaczał niczego dobrego. Kto jest na tyle ciekawy, mógł zostać i sprawdzić jakie właściwości posiada ten lotny związek chemiczny, ale pewnie nie wyjdzie mu to na zdrowie. Gdy przez mikro szczeliny wydostawał się gaz, ściana zbrojowni otworzyła się na całą długość oraz szerokość. Po drugiej stronie, znajdywała się hala, albo arena bez widowni, na planie koła, zamknięta pod olbrzymią kopułą wyłożoną panelami, działającymi na tej samej zasadzie co ekran telewizyjny. Dziesiątki tysięcy trójkątów tworzących jeden obraz, który na chwile obecną "śnieżył". Pod tym sztucznym niebem rozciągała się miniaturowa dżungla, żywe palmy, prawdziwa ziemia, drobne zabudowania w postaci błotnych lepianek i szałasów z suszonej trawy, oraz obszary otwartej przestrzeni, wyłożone sypkim piaskiem, albo zalane wodą. Nawet temperatura wewnątrz była o kilka stopni wyższa, żeby w pełni odtworzyć warunki panujące na Afrykańskim kontynencie. Tylko brakowało zwierząt, uciążliwych owadów przenoszących choroby, barwnie upierzonych ptaków szybujących ponad korony drzew oraz drapieżników czających się u ich podstaw. Było nienaturalnie cicho, ale to uległo zmianie, gdy na sztucznym nieboskłonie pojawiło się logo przedstawiające spirale DNA. Coś w rodzaju nagrania spotu reklamowego, do kampanii firmowej, albo politycznej, Melodyjny, kobiecy głos odwoływał się do uniwersalnych wartości, rodziny, pracy dla wspólnego dobra, walki o lepszą przyszłość oraz wymieniał dotychczasowe zasługi i osiągnięcia korporacji Genesis. Jawna propaganda, która kończyła się zdaniem.
- ...a new world order is at hand. - Po zakończeniu prezentacji, kopuła-ekran wyświetlała obraz wieczornego nieba, wzdłuż krawędzi sztucznego horyzontu widniały cieplejsze odcienie różu, a wyżej, w centralnej części kopuły, znajdywały się chłodniejsze fiolety oraz jaśniejące gwiazdy. Mimo wszystko prawdziwy, Ziemski nieboskłon, nie miał sobie równych, przynajmniej nie był pokryty siecią złączeń między ekranowymi panelami. Tak czy inaczej, zabawę czas zacząć. Nieopodal ich pozycji padła niebieska kolumna światła, na flagę z logiem Genesis, a po przeciwległej stronie czerwona, wskazująca prawdopodobnie miejsce, do którego powinni się udać. Wygląda na to, że przyjdzie im zabawić się w hardcorową wersje Capture the flag. W roślinnych gęstwinach można było zauważyć pewne poruszenie, usłyszeć pojedyncze wrzaski, krzyki, jakby do zamkniętego ekosystemu wpuszczono kolejne obiekty badań, ofiary niehumanitarnych eksperymentów, które panicznie wołały o pomoc, szukały ratunku przed tym szaleństwem. Nagle z dżungli wybiegł czarnoskóry mężczyzna, odziany nie w bojowy strój jak drużyna wybrańców, tylko w proste łachmany, obdarte spodenki, ubrudzoną koszulkę bez rękawów. Biegł, aż się w końcu przewrócił, łapiąc się mocno za brzuch i wrzeszcząc z bólu. Rola jaką miał do odegrania w tym chorym przedstawieniu różniła się od tej, którą przydzielono Herzogowi, Solvigie, Mikaelowi i Byczemu Oku, w końcu skoro dano im bronią, to chyba logiczne, że będą do kogoś, albo czegoś strzelać. Mężczyzna praktycznie umierał im przed oczami, przynajmniej tak to wyglądało, skręcał się z bólu, dławił się własną krwią, wrzeszczał, wrzeszczał i zaryczał bestialsko... Co właściwie się z nim działo? Zamiast umierać, przeobrażał się, bliżej nieokreślone siły rozrywały jego materiał genetyczny, żeby go ułożyć na nowo, tworząc inne formy, zabijając w nim wszystko co ludzkie. Układ kostny i włókna mięśniowe rozrosły się do tego stopnia, że skóra najzwyczajniej się rozrywała na postrzępione płaty, ukazując miejscami zakrwawione ciało oraz warstwę tłuszczu. Był to wyjątkowo nieprzyjemny widok, rodem z makabrycznych filmów grozy, gdzie krew i wnętrzności latają gdzie popadnie. Ale to nie był film, tylko ponura rzeczywistość, z którą muszą się razem zmierzyć. Bestia zaczęła pozbywać się ludzkiego uzębienia, które zastąpiły wykrzywione kły. Wysoka na dwa metry, w ramionach szeroka na metr, ociekająca krwią, cuchnącą żółcią oraz lepkim śluzem. W jednej chwili mężczyzna przeobraził się w kreaturę z sennych koszmarów, tracąc swoje człowieczeństwo, stając się drapieżnikiem, kierującym się pierwotnym instynktem. Rozwarł szeroko szczękę, dziko zaryczał, po czym ruszył do ataku w stronę Herzog'a, z zamiarem zatłuczenia go olbrzymimi łapskami.
Powrót do góry Go down
Solviga

Solviga


Liczba postów : 8
Data dołączenia : 15/08/2014

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Pią Sie 22, 2014 5:22 pm

- Rozkurwa... co? Nazwa idealna dla sześciu tysięcy laleczek z piłami spalinowymi w kolejnym filmie amerykańskiej superprodukcji, w którym obok UFO i innych niebezpieczeństw jakie spotykają biednego Wujka Sama, zaczynają okupacje planety ziemi od zasranych USA. Noż k***a! – Dając częściowy upust swojej irytacji, wzięła wspomniany wcześniej pistolet maszynowy rosyjskiej produkcji i opuściła pomieszczenie, do jakiego zaczął toczyć się podejrzany gaz. Wszyscy znaleźli się pod wielką szumiącą kopułą, Solviga przez chwile odniosła wrażenie,  że wpadła do telewizora, tak samo jak Alicja do Krainy Czarów. Zaraz pojawiła się cudowna reklama propagująca uniwersalne wartości, które od zawsze były przykrywką dla złych uczynków. Z tego co powiedział głos z reklamy, to Niemka zrobiła kwaśną minę przy omawianiu jaką jest rodzina i macierzyństwo. Zdecydowanie nie dałaby się zaobrączkować, bo wszyscy faceci to... No właśnie, można sobie dopowiedzieć, jak niemiło określiłaby płeć męską. Długa pokazówka, która była wynikiem pracy wielu socjologów i psychologów w końcu się skończyła, a sufit, w który Gretcha wbijała wzrok, stał się wieczornym niebem. Dopiero wtedy rozejrzała się, że są w jednym wielkim symulatorze do gry w FPSa.
- Co, mamy polować na dinozaury czy zabawiać się w porno w lateksowych ciuchach! –  Po tych wściekłych słowach usiadła na kamieniu i złapała się za głowę tępo wpatrując się w przestrzeń przed siebie. Kiedy dłonią dotknęła wygolonego kwadracika zbladła i wzięło ją na mdłości. Była zirytowania swoimi towarzyszami, którzy według niej urwali się z jakieś kreskówki. Tto co się działo nadal było dla niej paranoją. Nie miała przeszkolenia wojskowego, nikt jej nigdy nie grzebał w głowie, a w swoim życiu miała tylko jedną operację i to niedawno. Grzebanie w głowie już ją przerażało, a teraz sam się nakręcała na to, że jest sterowana na pilot lub podłączono ją do czegoś w stylu Matrix. Rodziły się w niewyobrażalnym tempie pytania, na które brakowało odpowiedzi. Ponownie rozpoczął się szaleńczy wyścig myśli, strach i zagubienie. Nie wiedziała nic o swoim dalszym losie... Nieprzyjemne uczucie, bardzo nieprzyjemne.
Nagle wpadł jakiś koleś, zaczął się dławić i mutować na ich oczach. Solviga chwyciła za rosyjski sprzęcik i z okrzykiem przerażenia zacisnęła palec na języczku spustu broni, trafiając stwora po całym ciele i nie zważając zbytnio, że ostrzałem może zranić swoich męskich towarzyszy.
Powrót do góry Go down
Amora

Amora


Liczba postów : 109
Data dołączenia : 16/07/2013

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Pią Sie 22, 2014 5:40 pm

Z góry wybaczcie za ten natłok słów.

Zaraz po tym jak oddaliła się od miejsca spotkania z królem Wakandy ta powróciła do siebie, do swojego apartamentu, który chwilowo dzieliła z jednym ze swoich poddanych. Tym razem był to jeden miliarder zajmujący się… Szczerze mówiąc kobieta nawet nie wiedziała czym. Niezbyt ją to interesowało – najważniejsze dla niej było to, że miał pieniądze. Potrafił o nią zadbać, był ślepo w nią wpatrzony – ta nawet nie musiała używać na nim swojej magii co ją tylko przyjemnie zaskoczyło.  Od czasu do czasu zamieniała z nim parę słów, jednak niechętnie to czyniła  - nie lubiła się bratać z ziemskimi osobnikami, nie miała z nimi o czym rozmawiać, a tego tutaj wykorzystywała tylko do swoich przyjemności, których ten jej nie szczędził. Gdyby tylko spróbował się jej przeciwstawić puściła by go z dymem. Nie jego pierwszego zresztą.
Znalazłaby inną ofiarą, lepszą, bardziej męską lubującą się w służeniu. Nie miałaby z tym żadnego problemu. Wystarczyło jedno spojrzenie, czy jakże nadzwyczaj szczery uśmiech i już typowy facet był jej. Tak działała jej powierzchowność, do tego dochodziła jej miłosna magia, którą posługiwała się chyba najlepiej ze wszystkich jej znanych osób. Któż jednak by się nie oparł wysokiej i kształtnej blond bestii, która z wdziękiem poruszając się wyłapywała coraz to nowszych przyjaciół i odbierała im rodziny, pieniądze i życie? Chyba nie było takiej persony. No, nie licząc Asgardczyków, którzy znali się na sztuczkach wspaniałej Enchantress.
Chcąc nie chcąc ta przebywając w Stanach Zjednoczonych poznawała  i tych złych i tych dobrych – mówię tu o osobnikach posiadających trochę więcej informacji dotyczących innych światów. W większości jednak były to kontakty przelotne, tylko po to by wymienić się kilkoma faktami. Najbardziej interesowały ją te, w których pojawiał się Thor, ale i o innych Mścicielach również chętnie słuchała. Wszystko co mogło się jej przydać zapisywała w czeluściach swej kobiecej pamięci, by w odpowiednim momencie sypnąć czymś nadzwyczajnie mądrym. Jeżeli to nie było akurat zbyt inteligentne zawsze nadrabiała to swoim urokiem, ewentualnie pierwszym lepszym zaklęciem zamieniającym osobnika w coś obrzydliwego. Na przykład w małe dziecko, albo lepiej. Spasionego motocyklistę. Dlatego też tak rzadko ta rozpoczynała z kimś konwersację. Jeżeli miała w tym jakiś cel była nadzwyczaj słodka i miła. Jeżeli nie, to wiało od niej chłodem bardziej niż od Kapitana Ameryki, gdy ten został dopiero co odkopany. Była jednak sytuacja gdy ta sama z siebie wydawała się być zainteresowana planem jednej z person wcześniej jej nieznanych. Mianowicie chodziło o osobę, którą poznała w Foxwood Theatre – osobę, która zaintrygowała ją na tyle, że ta zgodziła się z nim współpracować. Oczywiście na początku było jej w nie smak, że ta musiała dzielić się z kimś swoją wiedzą, ale – Herr był na tyle miły i wyrozumiały, że nie zauważał, a może nie chciał zauważać jej wad, których oczywiście ta nie miała. Głupiec sądziłby, że jest inaczej przecież.
Dlatego też po kilku spotkaniach, kilkunastu naradach i wielu ciekawych akcjach ta postanowiła dołączyć do naszego kochanego nazisty, który pomysłów na skrzywdzenie Mścicieli miał tyle co Kim Kardashian out fitów na imprezy. Enchantress dogadywała się z nim bardzo dobrze [sama się sobie dziwiła], co tylko korzystnie wpływało na ich znajomość.
Mając dość swojego nudnego, ludzkiego towarzysza ta postanowiła wrócić do swojego pokoju, gdzie czekała na nią już pewna wiadomość. Zaszyfrowana, składająca się tylko z kilku znaczków – w razie gdyby ktoś niepowołany chciał pobuszować w jej korespondencji to za cholerę nie odgadłby co tam jest napisane. Lepiej dla niej tak po prawdzie mówiąc. Nie komentując nic wyszła z domu nie pozostawiając po sobie żadnej karteczki z wyjaśnieniami. I tak po powrocie jej partner będzie błagał o litość – tylko dlatego, że jej się tak podobało.
Przy pomocy swoich umiejętności teleportacyjnych kobieta krótko po tym jak zatrzasnęła za sobą drzwi znalazła się w jasno oświetlonym pustym korytarzu. Ta widocznie znała doskonale już to miejsce bo bez mrugnięcia okiem przeszła wzdłuż niego stukając miarowo swym obcasem czarnych szpilek, które akurat dzisiaj przywdziała. Gdy znalazła się metr przed windą, do której zmierzała przed nią wyrósł jeden z żołnierzy w ciemnym mundurze, który za nią wcisnął guzik do machiny i odczekawszy te kilka sekund zanim ta się zjawiła wskazał jej miejsce i zaraz zniknął tak szybko jak się pojawił. Winda jechała szybko, na szóste piętro gdzie znajdował się pokój kontrolny, do którego zmierzała. Materiał  sukni przylegał gładko do jej ciała, a blond loki układały się miękko na jej ramionach, gdy ta wpatrywała się w drzwi przewoźnika, który raz – dwa dowiózł ją tam gdzie chciała. I znowu powtórzyła się sytuacja sprzed chwili – jeden z pracowników odebrał ją i odprowadził pod same wrota nie odzywając się ani słówkiem. Ta tego nie wymagała, dlatego też lubiła tutaj przyjeżdżać. Zero niewygodnych rozmów, komfort na najwyższym poziomie, no i dostęp do barku Kleisera, który nie szczędził jej alkoholu i innych dóbr.
Gdy znalazła się w pomieszczeniu po raz pierwszy tego dnia odetchnęła głęboko, z lubością wciągając zapach powietrza przesycony złem. Mimo, że budynek zadbany i przyjemny dla oka to wokół niego roztaczała się ta aura mroku, złą i knutych tutaj intryg. Rozciągając usta w uśmiechu Amora przesunęła palcem po powierzchni jednej z maszyn i podchodząc do wielkiego monitora wcisnęła jeden z guzików, tym samym uruchamiając wszystkie sprzęty w pokoju. Ekran zamigotał, pojawiło się znane już wszystkim logo przedstawiające zalążek kodu DNA, a męski skomputeryzowany głos się odezwał.
- Podaj hasło. – Standardowa procedura – nie dając maszynie ni chwili wytchnienia ta wklepała kilka znaków do komputera, po czym ustawiła się naprzeciwko niewielkiego urządzenia i rozszerzyła oczy czekając na zeskanowanie jej tęczówki. Ciszę w budynku przerywał tylko miarowy oddech spokojnej Bogini, jak i system, który rozpoczął pracę na najwyższych obrotach. Nie minęła chwila kiedy jedna z kilkuset lampek zajarzyła się jasno na zielono, a głos, który słyszała już wcześniej potwierdził jej znajomość reguł.
- Hasło poprawne. Witamy w systemie Genesis, Bogini. – Tutaj nasza blondyneczka wykrzywiła się w pozytywnym tego słowa znaczeniu i rozsiadła się w wygodnym fotelu. Dłoń powędrowała do klawiatury, gdzie ponownie jej palce natrafiły na kilka klawiszy. Jej oczom zaraz ukazały się tajemnicze pliki, w które to zaraz weszła. Na ekranie pojawiły się kolejno zdjęcia naszych przetrzymywanych i inne podstawowe dane dotyczące tych person. Bogini przez chwilę tylko śledziła informacje zalewające wszystkie cztery monitory, by za moment chwycić kieliszek białego wina, który to czekał na nią już od dawna.
- Oberst Bergmann, Mikael, Gretchen Solviga Reinhardt i o proszę, Bullseye. – Kobieta wypowiedziała  imiona, nazwiska czy po prostu pseudonimy cicho I pod nosem, jednocześnie zaciągając się zapachem wina, które to zaraz upiła. Każda z osób była na swój sposób wyjątkowa i ciekawa. Miała swoje wady i zalety i coś co ją różniło od innych. Badania, którymi zajął się jej towarzysz właśnie to miało na celu. Sprawdzeniu tego jak zachowywali się w różnych sytuacjach, jak reagowali na coś co może ich wcześniej spotkało, lub na coś z czym mieli do czynienia dopiero po raz pierwszy. Rozłożyła się wygodniej w fotelu, pozwalając sobie również na oparcie zgrabnych nóg o blat zawalony papierzyskami do podpisania i obserwowała na jednym z ekranów to co działo się w Sali treningowej, w której znalazła się nasza czwórka. Jak na razie wszystko szło zgodnie z planem, nikt nie uciekł, nie płakał, nie wołał do mamusi. Chyba, że o czymś nie wiemy.
Warunki były w pełni od kontrolą Enchantress ale i Kleisera – chociaż z nim nigdy nie wiadomo. Pewnie schował się w jednej z sypialni i gra sobie w te durne, człowiecze gierki. Skoro tak miała się sytuacja, bogini miłości przybliżyła się do sprzętu i wcisnęła kilka guzików, zapewne doskonale wiedząc co się dzieje. Widząc również, że do przybyszy dołączyła jedna z uroczych bestii uśmiechnęła się tylko i przekręciła jednym z wichajstrów umieszczonych po jej prawej stronie. Jak to miło, że Niemiec pozwolił jej skorzystać ze swoich zabawek. Tak po prawdzie ta nie miała pojęcia [albo doskonale udawała, że nie] co i czym można wyrządzić krzywdę naszym nowym znajomym. Gdy ta przekręcała dźwignię w środku dżungli, w której się znajdowali temperatura wewnątrz skoczyła nagle do góry, do bodajże 38 stopni Celsjusza, co mogła odnotować zerkając na jeden z pomniejszych ekraników. Zaraz po tym zamyśliła się na chwilę i uruchamiając mikrofon w komputerze odezwała się zaraz melodyjnym i słodkim tonem do reszty, która chyba jeszcze nie do końca wie co się z nimi dzieje.
- Witajcie, kochani. – Powiedziała wpierw zastanawiając się także co też może im powiedzieć. Przecież nie chce ich nastraszyć… Chociaż, gdy będą pod presją to może ich ruchy czy zachowanie nie będzie odpowiednie, a co za tym idzie, wszystko co chcieli zrobić poprawnie to kompletnie im nie wyjdzie? Z tego co wiedziała, Herrowi zależało na nowych żołnierzach, którzy byli trochę bardziej rozmowni od tych wszystkich osób, które się tutaj znajdowały. Zmarszczyła powoli brwi i ważąc słowa w myślach odezwała się znowu.
- Nie bójcie się. Chcemy tylko sprawdzić i przekonać się jak dobrzy jesteście. Czy jesteście godni do tego by nosić miano żołnierzy? – Mówiąc to Asgardzka piękność postanowiła zabawić się – jednym ruchem włączyła czułą kamerkę, więc zaraz i oczom naszych graczy ukazała się jej cudowna twarz, spoglądająca na nich z góry, nieco rozbawiona – co świadczyło o delikatnych zmarszczkach przy jej zielonych patrzałkach. Wątpiła by ktokolwiek z nowo przybyłych ją kojarzył. Starała się dbać o swoje imię, więc nie zadawała i nie rozmawiała z byle kim. Chyba, że ten ktoś miał dojście do grupy superbohaterów w zabawnych przebraniach.
- Dajcie z siebie wszystko i pokażcie na co Was stać. Jestem przekonana, że sobie poradzicie. Nie każcie mi Was krzywdzić. Bo tego na pewno nie chcecie. – Gdy wyrazy ociekające słodyczą płynęły z jej usta, ta tylko mrugnęła do nich i zaraz zniknęła z pola widzenia. Przez moment milczała, nie mówiła kompletnie nic, po czym wciskając jeden z większych przycisków zaśmiała się lekko, co jeszcze uczestnicy zabawy mogli słyszeć.
Przycisk uruchomił miny, które znajdowały się pod podłożem.  Jedne były czułe, inne mniej. Tylko odpowiednie ułożenie stopy dawało im szansę na nieaktywowanie miny. No ewentualnie przeżycie im dawało po prostu nie wpadnięcie na nie. Rekruci chyba nie byli o tym poinformowani, nie wiedzieli co się dzieje wokół nich, nad nimi, a nawet pod, dlatego też Amora po raz kolejny okazała dobre serce.
- Pssst, uważajcie tylko gdzie stawiacie nóżki. – Jej głos ponownie rozbrzmiał w dżungli, a ta zadowolona z siebie niezwykle czekała tylko na ich pierwsze potknięcie.
Będąc jedną z osób wzarządzie musiała odpowiedzialnie podchodzić do wykonywanych przez siebie zadań. To, że dała im pewną wskazówkę faktycznie pokazało, że Amora jakieś tam serce posiada, i że nawet o swoich podopiecznych się martwi. Skoro Ci przeżyli mordercze badania, znaczyło to, że są wyjątkowi. Teraz wystarczyło tylko sprawdzić kiedy ta wyjątkowość się skończy.
Powrót do góry Go down
Herzog

Herzog


Liczba postów : 8
Data dołączenia : 15/08/2014

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Pią Sie 22, 2014 10:55 pm

Sytuacja zaczęła szybko się zmieniać - ze względnie bezpiecznych cel i zbrojowni najemnicy zostali przeniesieni w sam środek symulowanej dżungli, która zaskakiwała stopniem oddania szczegółów. Naturalnie brodaty najemnik mógł pozostać w zbrojowni, ale zwracając uwagę na dziwny gaz, który wypełnił pękające w szwach od broni pomieszczenie, byłby to zły pomysł. Zatem, nie mając większego wyboru, były SEALs wszedł do kulistego pomieszczenia. Było ogromne, a nieregularna linia drzew pokrytych przeróżną roślinnością rysująca się nieopodal była złym środowiskiem dla użytkownika karabinu snajperskiego, toteż najemnik bez chwili namysłu chwycił za swojego SCAR-L, który dotychczas był przypięty do jego pasa, i przygotował się na najgorsze. Nie wiedział dokładnie czego powinien się spodziewać, bo sugerując się tym, co działo się przez ostatnie kilka godzin, to mogło stać się dosłownie wszystko. Rzucił okiem na zabudowania wypatrując kogoś (lub czegoś) co mogłoby stanowić zagrożenie.
Okazało się to jednak zbędne, gdyż wkrótce niebezpieczeństwo samo się do nich doczłapało. Nie było to to, czego się spodziewał (a spodziewał się kilkumetrowych potworów z bicepsami wielkości małych samochodów), bowiem zamiast wielkiego potwora zobaczył przerażonego czarnoskórego mężczyznę biegnącego w ich stronę. Jego palec powędrował na spust, delikatnie go ściskając, ale nie na tyle, aby doszło do wystrzału. Zawahał się, czego przyszło mu pożałować. Mężczyzna przewrócił się i zaczął się przeobrażać w coś, co niemalże idealnie wpasowywało się w ramy potworów, jakich spodziewał się Herzog. Przeobrażanie się bestii trwało dość szybko,a potwór, nie zwracając uwagi na wszystko dookoła, rzucił się w stronę SEALsa z zamiarem zatłuczenia go swoimi gigantycznymi łapskami.
- Czarni to zawsze mają się najgorzej. - rzucił obserwując bestię. Nie miał jednak zbyt wiele czasu do stracenia - pociągnął za spust swojego SCAR-L strzelając krótkimi, celnymi seriami. Celował w głowę - oczy, nos, usta, w miejsca których trafienie dla każdej normalnej istoty wiązałoby się z wielkim bólem i dezorientacją. Był tak zajęty strzelaniem do potwora, że nie zwrócił nawet większej uwagi na wizerunek i słowa Amory, która przemówiła do nich w trakcie przemiany potwora.
Gdyby jednak to nie poskutkowało, to najemnik zapewne przemieniłby się w swoją... Silniejszą formę, poczekał aż się zbliży i spróbował zdominować bestię w bezpośredniej walce wręcz. No bo jak silny może być dwumetrowy, żądny krwi potwór z ogromnym bicepsem?
Powrót do góry Go down
Mikael

Mikael


Liczba postów : 105
Data dołączenia : 12/03/2014

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Sob Sie 23, 2014 8:47 am

Mikael nie był zadowolony z rozwoju sytuacji. Nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś go porywa, to zazwyczaj on porywał i "grzebał" ludziom w głowach. Był wyraźnie nie w humorze i miał ochotę policzyć się z tymi, którzy wciągnęli go w tą grę, która także mu się nie podobała. Zdawał sobie jednak sprawę, że nie będzie mu łatwo to zrobić. Nie ma pojęcia, gdzie są, co mają zrobić, prócz walki. Ciężka sytuacja, nawet jak dla wampira. Po chwili do zbrojowni zaczął wlatywać jakiś trujący gaz, który miał nas stamtąd wykurzyć. W dodatku ściana przed nami się "otworzyła" i wprowadziła nas na wielką arenę, która miała różne rodzaju obszarów, począwszy od lasów po inne. Potworny ryk wydobył się stamtąd by pokazać nam, co nas czeka. Mikael nie przejmował się tym jednak, miał już swoje lata, więc wiele przeżył i wiele widział. Nagle przybiegł jakiś typ i zaczął się wydzierać, i przemieniać w wielkiego, bezmózgiego potwora. Widać, że grzebano w jego ciele i był tylko pionkiem w grze prowadzonej, jak się po chwili okazało, Amory. Potwór ruszył na naszego Rambo, niecierpliwa kobieta wyciągnęła spluwy i zaczęła naparzać na oślep, a jej śladem poszedł Rambo, tylko ja i ten trzeci gościu byliśmy spokojni. Ja wyszedłem z pola ostrzału kobiety, mimo tego, że nie był dla mnie zbyt groźny i słuchałem tego, co mówi Amora, patrząc także na wielki telebim, na którym się pojawiła. Była bardzo urodziwą kobietą, co od razu przykuło uwagę Mikaela. Najważniejszą jednak informacją było to, że mamy uważać na to, gdzie stawiamy nogi. Zapewne na ziemi były gdzieś ukryte bomby lub miny. Ta informacja bardzo pomogła Szwedowi, postanowił użyć lewitacji, jednak w tak subtelny sposób, iż wyglądało to, jakby normalnie chodził. Tak naprawdę jego nogi nie dotykały ziemi, ale mogły sprawiać takie wrażenie. Po chwili jednak kobieta przestała gadać i jej głos zniknął w dżungli. Wtedy też oczy wampira powróciły na potwora, który był dalej ostrzeliwany przez oszołomów z drużyny. Nie miał zamiaru robić tego, co oni. Widać było, że ten potwór, to ludzki czołg i ciężko będzie się przez niego przebić, ale jak każdy miał słabe punkty. Mikael szybko sięgnął po swojego magnumy i wystrzelił z nich cztery kule. Dwie miały trafić kolana, a kolejne w łokcie. Te strzały, jeśli się przebiją, pozbawią go możliwości ruchu. Przez przestrzelenie kolan nie będą mogli chodzić, a przestrzelenie łokci nie pozwoli mu się czołgać.
Powrót do góry Go down
Bullseye

Bullseye


Liczba postów : 59
Data dołączenia : 26/07/2013

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Pon Sie 25, 2014 4:13 pm

Ku zdziwieniu Lestera, jego nowi towarzysze poskąpili mu zdziwionych spojrzeń albo zażenowanych min, które zazwyczaj otaczały Bullseyea, kiedy ten otwierał gębę. Cóż, wszyscy poza Solvigą, która dała upust swoim, najwyraźniej, niezmierzonym pokładom sarkazmu.
Oczywiście, można to było wytłumaczyć nagłą zmianą wystroju zbrojowni, w której się znajdowali. Co jak co, ale faktycznie basowe pomruki, czerwone lampy i podejrzany gaz nie sprzyjają pogawędkom przy kaw... eeee... karabinach i pistoletach.
Gdy ściana się rozsunęła w delikatnej sugestii by wypieprzać ze zbrojowni, Lester wyjął wykałaczkę z pojemnika i wsadził ją w usta. Przemieszczając ją z jednego kącika ust w drugi, ruszył za resztą drużyny zamykając ich pochód, który doprowadził ją do pewnego rodzaju symulatora. Leonard rozejrzał się po wnętrzu, obracając się wokół własnej osi. Afryka. Ach, te czasy. Pamiętał jak właśnie na tym kontynencie dobrze się bawił. Został wysłany na misję, razem z grupką innych najemników. Celów było pełno, gdzie Leonard nie wycelował lufy albo nie cisnął kartą, zawsze ktoś się napatoczył na linię strzału. Fajnie tam było.
Najemnik uśmiechnął się do wspomnień i zatrzymał się przed grupą. Wtedy też Niemka, w której kotłowało się od bystrych uwag, rzuciła tekstem o porno.
- Lateksowe ciuchy już mamy, pozostaje nam zacząć kręcić. - powiedział do dziewczyny z mrugnięciem oka. Jeżeli miała rację, to zapowiadało się jedno z najprzyjemniejszych zleceń w jego życiu. Cóż, może oprócz tej metalowej płytki w jego czaszce.
Spojrzał po reszcie grupy, czekając na jakąkolwiek odzywkę. Niestety się takowej nie doczekał. Super, drużyna milczków. pomyślał i zrezygnowany pokręcił głową, opierając dłonie na biodrach.
Niezręczną ciszę, przerwał spot reklamowy z okrągłym logiem DNA, który rozświetlił kopułę nad ich głowami. Lester z zadartą głową, oglądał klip który zakończył się słowami ,,a new world order is at hand". Po tym, sklepienie znów wróciło do puszczania zapętlonej animacji nocnego nieba. Leonard sięgnął po wykałaczkę i zaczął się przechadzać, dłubiąc nią w zębach. Czyżby spotkania, jakie przeprowadził w przyszłości miały być formą przygotowania go do upragnionego zadania? Co jak co, ale ten cały rozmach, prezentowanie własnych zasobów otoczone nutką tajemnicy, idealnie pasowało do Hydry. Slogan, który zakończył prezentację, pasował do wizji IV Rzeszy.
Rozmyślania Bullseye-a, przerwały słupy światła i ludzkie wrzaski. Jeden z nich, zbliżał się do grupy. Leonard odpiął jeden z pistoletów i wyciągnął z kabury, póki co trzymając go opuszczonego przy nodze. Wtem, z pomiędzy drzew wybiegł czarnoskóry mężczyzna. Nie było z nim dobrze, dlatego Leonard stracił nim zainteresowanie. Skoro miał zaraz umrzeć, to nie będzie przyśpieszał procesu. Zamiast tego, stanął do niego bokiem i drapiąc się lufą po głowie chciał wrócić do swojej rozkminy. Jednak nie było mu to dane, gdyż krzyki mężczyzny, przestały przypominać ludzkie. Przerodziły się w warknięcia, które z każdą sekundą przybierały na sile.
Głowa Lestera powoli, obróciła się w kierunku potwora, który w międzyczasie zajął miejsce murzyna.
Jego towarzysze, natychmiast zajęli się strzelaniem do potwora, nie zwracając uwagi na blond piękność, która pojawiła się na jednym z telebimów. Jeżeli to faktycznie miał być pornos, to jakiś porządnie popierdolony.
Gdy kobieta, przywitała się z grupą, którą ją po chamsku olała, Lester stwierdził że on przejmie dyplomatyczne obowiązki ich drużyny i pomachał uśmiechnięty do wizerunku Amory.
- Heeeej! - zawołał, zupełnie jakby zobaczył swoją kumpelę w centrum handlowym, a nie jakby stał parę metrów od bestii godnej wyobraźni nastoletniego sadysty.
- Jakbyście uważnie przeczytali moje resume, to nie musiałbym się tutaj pocić z tym brzydalem! - odkrzyknął, prowadząc luźny dialog z Amorą. Przy tych słowach ruszył powoli w kierunku ekranu, okrążając walkę która toczyła się obok. Póki co, wolał pogadać z jego, prawdopodobnie, pracodawczynią. Pierwsze wrażenie to podstawa.
Jej kolejną wypowiedź, skwitował milczeniem. Na język, nasunęła mu się kolejna wypowiedź, która nawiązywała do ewidentnej urody Enchantress, ale darował sobie.
To jej ostatnia kwestia, wywołała u Lestera zmarszczenia brwi. Dała im wyraźny sygnał, że na terenie są miny. Uzbrojone.
Wizerunek bogini znikł, skazując Leonarda na przyłączenie się do zabawy. A przynajmniej tak się mogło wydawać. Bullseye, postanowił jednak zrobić coś co wyraźnie umknęło reszcie drużyny. Słupy światła. Nie wiedział o co chodzi w tej grze, ale instynkt podpowiadał mu, że przy czerwonej kolumnie, znajdzie coś co pozwoli popchnąć ich rozgrywkę do przodu. W końcu, nie były tutaj bez powodu, a to że zabiją tą bestię nie znaczy, że blond piękność nie przyśle kolejnej. I nie będzie ich przysyłać cały czas, dopóki nie zrobią tej właściwej rzeczy. A tą rzeczą, w rozumieniu Bullseyea było zrozumienie zasad.
Tak więc, nie czekając dłużej, Leonard ruszył w wyznaczonym kierunku, uważnie patrząc gdzie stąpa. Niewątpliwie jego akrobatyczne zdolności, pomogły mu w dotarciu do celu.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Wto Sie 26, 2014 6:37 pm

Grad pocisków przeszywał ciało bestii, ale niezależnie od kalibru, zdawały się zadawać niewiele obrażeń, powierzchowne rany, którymi odrażające monstrum w ogóle się nie przejmowało. Drużyna miała do czynienia z istotą, której sposób zachowywania, przejawiane reakcje na zewnętrzne bodźce, nie klasyfikowały ją ani do osób rozumnych, świadomych swego otoczenia, ani zwierząt. Bo nawet najprymitywniejsze z organizmów, posiadają instynkt samozachowawczy, czując ból, spróbują uniknąć jego źródła, jak się poparzą, nie wejdą w ogień. W przypadku ich groteskowego oponenta, ten naturalny mechanizm wyraźnie się nie sprawdzał, jakby bestii nie zależało na jej życiu, tylko na sianiu śmierci i zniszczenia, gdzie tylko sięgnie wzrokiem. Broń biologiczna, szczytowe osiągnięcie w dziedzinie inżynierii genetycznej, oraz jedno z większych zagrożeń jakie mogą spotkać całą ludzkość. Drużyna składała się z doświadczonych najemników i super złoczyńcy, którego pseudonim parę razy widniał w nagłówkach gazet, a gdyby zastąpić ich przeciętnymi mieszkańcami Nowego Jorku? Jakie mieliby szanse przeciwko takiemu Behemotowi? Jakie szanse miałby cały kraj, gdyby nawiedziła go horda podobnych stworzeń? Grube sploty twardych mięśni, wzmocniona struktura kości, pociski, które normalnego człowieka przeszyłyby na wylot, albo zamieniły na czerwoną papkę, zatrzymywały się gdzieś wewnątrz ciała bestii, ewentualnie wyrywały mniejsze fragmenty mięsa, jak sroki, dziobiące po kawałeczku słoninkę. Przy dłuższym ostrzale, pewnie by zaszkodzili bestii, ale niestety, stwór łaskawie nie czekał w miejscu, tylko atakował wręcz. Pochłonięty dziką furią szykował się do zmiażdżenia Herzoga, aż tu nagle, stwór dostał w lewe oko. Mógł nie być wrażliwy na ból, ignorować naboje, ale kiedy pole widzenia zostało zwężone, ogarnęła go lekka dezorientacja. W jednej chwili widział swój cel, w następnej stracił zdolność stereoskopowego widzenia, a to wszystko za sprawą Solvigi oraz sporej dozy szczęścia. Właściwie szczęście w nieszczęściu, bo jej strzelanie bez większego zastanowienia, skończyło się tym, że pojedynczy pocisk trafił też Herzoga w ramie, pozostawiając w logu Genesis sporawą dziurkę. Bestia cofnęła się o krok, potrząsnęła masywnym łbem, z wypełnionego krwią oczodołu wyciekła uszkodzona gałka. Stwór był pozbawiony kreatywnej wyobraźni, nie planował, nie kombinował, nie stosował w walce żadnych forteli, po prostu dawał upust swej bestialskiej wściekłości, odpowiadał na bodźce w dość przewidywalny sposób. Akcja, reakcja, stracił oko za sprawą płomiennowłosej, więc teraz to ona stała się obiektem jego zainteresowań, ignorując rannego Herzoga. Przynajmniej póki Mikael nie zadziałał. Z czterech wystrzelonych naboi, tylko ten pierwszy trafił w zamierzone miejsce, kiedy reszta przeleciała o pół cala obok, albo zanurzyły się w masywnym cielsku. Nie zdołał przestrzelić bestii kolana, ale naruszył je na tyle mocno, że zaczęło kuleć. Powoli i ociężale stawiało kolejne kroki w stronę wampira, aż można było czuć jak podłoże drżało. A co się tyczy Byczego Oka, czy opuszczenie reszty drużyny w takim momencie było rozsądną decyzją? Dla najemnika przyzwyczajonego do pracy w pojedynkę pewnie tak, po co polegać na innych, skoro był na tyle wprawiony, żeby samodzielnie poradzić sobie z każdym napotkanym zagrożeniem? Zamiast polować z całą watahą wilków, poszedł zająć się realizacją misji. Strzelanie prosto do celu, nie dać się niczemu rozproszyć, niestety, swoją samowolką przyciągną uwagę kolejnej bestii, która czaiła się gdzieś w zaroślach. Niższa, szczuplejsza oraz szybsza, nastawiona bardziej do ataku z zaskoczenia i właśnie w taki sposób przywitała się z Byczym Okiem. W najmniej spodziewanej chwili rzuciła się na najemnika, obejmując go w pasie i przewracając na plecy, akurat tak niefartownie się złożyło, że w miejscu, gdzie upadł BE, znajdywała się mina, którą uaktywnił swoim ciężarem. Na powierzchni piaszczystego podłoża zapaliła się czerwona lampka, która zaczęła coraz szybciej migać.
Powrót do góry Go down
Amora

Amora


Liczba postów : 109
Data dołączenia : 16/07/2013

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Wto Wrz 02, 2014 12:15 pm

Asgardzka piękność cieszyła się, że jak na razie wszystko szło zgodnie z planem. Ofiary losu zostały umieszczone na planszy ich nieco zbyt niebezpiecznej gry, zwierze zostało wypuszczone, a wino delikatnie łechtało jej podniebienie. Po tym jak wyłączyła kamerkę, pozwalała sobie tylko na obserwowanie sytuacji na plazmówkach – raz się zaśmiała, a raz widząc znikomą reakcję na jej powabną osobę zmarszczyła brwi. Doprawdy, czy Ci ludzie są tak głupi by nie odpowiadać na jej zaczepkę? Jak na razie jako jedyna z góry pozwoliła sobie na kontakt z osobnikami poddanymi zabiegom i testom, a oni ja gdyby nigdy nic zajmują się sobą. Idioci!
Jak widać tylko jeden z nich miał trochę oleju w głowie i zwracał się bezpośrednio do niej. Był to nikt inny jak pan Lester, chyba najbarwniejsza postać z ich grupki ocalałych. Kobieta uniosła się nieco na swoim fotelu i jednym haustem dopiła resztę alkoholu, który to zaraz został uzupełniony. Jak? Nie wiadomo.
Amora tylko spoglądała na sylwetkę Bullseye i jedyne co przychodziło jej na myśl to ktoś, kto wie dokładnie co zrobić, jak postąpić, aczkolwiek robi to w sposób© nietaktowny. Powitał ją zupełnie jakby była jakąś marną dzierlatką z liceum, a nie jedną z potężniejszych Bogini we wszechświecie. Darowała mu jednak jego małą wpadkę, o może nie tyle co doceniła, ale w jakiś tam sposób była wdzięczna, że ten zwrócił na nią uwagę. Ta wiedziała również, że mężczyzna wziął sobie jej słowa do serca – zauważyła to po jego ostrożnym stąpaniu, to samo uczynił Mikael, który teraz celował do potworka, z którym i ona miała okazję się zmierzyć w teatrze. Z doświadczenia wiedziała, że bestie są silne, zwinne i wytrzymałe, więc pokonanie ich będzie nie lada zagwozdką. Sama z Kleiserem – który stracił kontrolę nad nimi ? – miała kłopot z czymś takim, a co dopiero drużyna osób kompletnie nie pasujących do siebie? Wzruszyła jednak ramionami, bo ją tak naprawdę to nie interesowało. Jak nie poradzą sobie z tym zadaniem, to trudno, znajdą innych ochotników, którzy pomogą im opanować świat. Po cichu jednak liczyła na to, że Ci sobie poradzą – jak nie wszyscy to chociaż połowa, lepsze to niż nic. Nudziły ją ciągłe testy, sprawdzanie wszystkich informacji potrzebnych do przeprowadzenia szkolenia, te nudne i długie rozmowy, które drażniły naszą piękność. Na całe szczęście wszystkim zajmował się Kleiser, ona miała za zadanie ładnie wyglądać i kłócić się o to co jej nie pasowało.
Wracając. Blondynka tylko przez moment wpatrywała się w ekran, by po chwili ponownie włączyć mikrofon. Jak na razie nie było źle, bestia została zaatakowana, ale druga z nich nie próżnowała i zaczęła dobierać się do Byczego Oka, niczym napalony nastolatek do jednej z pustych panienek w różu. Gdyby Amora była zwykłą dziewczyną, to pewnie pożałowałaby mężczyzny, który ciekawie rozpoczął z nią znajomość. No, a że nie była to tylko klasnęła w dłonie i zaśmiała się perliście, co uczestnicy naszej zabawy doskonale usłyszeli.
- Kochani, następnym razem radzę słuchać się cioci Amory, bo ta daje Wam rady, do których byłoby miło gdybyście się stosowali. Chociaż, Lester, masz u mnie plusa. Nie spieprz tego. – Drganie jej głosu oznaczało, że jest nie tyle co wściekła, a zła. Nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś tak marny jak Ci ludzie ją olali. Była traktowana na równi z innymi Bogami Asgardu, a teraz? Szkoda gadać. Zacisnęła pięść i powstała, by rozruszać nogi – poza tym gdy ciśnienie lekko jej skoczyło zaniechała siedzenia w wygodnym fotelu, woląc po prostu przejść się od jednego końca pokoju do drugiego. Trzymając kielich w dłoni tylko nim lekko poruszała by zobaczyć jak światło odbija się od cieczy. Zerknęła kątem oka na machinę i zaraz zagryzła wargę zastanawiając się jak też tu dobić naszych kochanych graczy.
- Wstydźcie się! Tacy doświadczeni, tacy wspaniali, a nie potrafią ze sobą współpracować! Jesteście grupą, drużyną! Powtarzam: Pokażcie na co Was stać, pokażcie, że to właśnie Wy jesteście tymi osobami, z którymi chcę pracować! – Powiedziała jeszcze, ponownie pokazując im swoje tym razem trochę rozedrgane oblicze. Jej głos tak hipnotyzujący powinien zadziałać kojąc ona przynajmniej męską część publiki. Sama Czarodziejka wykrzywiała tylko wargi w pogardliwym uśmiechu, który mimo wszystko nie odejmował jej uroku. Ważniejsze informacje typu gdzie znajdują się miny zachowała dla siebie. No, poza tym na pierwszą z nich natknął się zuuupeeeełnie przez przypadek Bullseye, który uruchomił zarazem wszystkie miny znajdujące się pod podłożem. Jedna z nich zapiszczała przy Solvidze, druga gdzieś z tyłu, a reszta od tak, porozwalane po całej planszy. Nie wszystkie miny były w stanie zabić uczestników – niektóre z nich były tzw. Ślepe, jeszcze inne robiły tylko dużo hałasu, a inne zawierały trujące gazy o różnorakich właściwościach. I właśnie z tej ostatniej miny, w okolicach pierwszej bestii błękitno szara chmura gazu zaczęła się wydobywać i oplatać postać zarażonego. Do nozdrzy i gardeł naszych graczy mógł dobiec niezbyt przyjemny, duszący dym, który uniemożliwiał im normalne funkcjonowanie. Złapanie oddechu było niemalże niemożliwe. Gaz utrudniał im oddychanie, grupa mogła czuć suchość w ustach, lekkie odrętwienie.
Objawy jednak zaraz minęły, wszystko wróciło do normy, jednak nikt nie mógł wiedzieć czy to nie odbije się później na zawodnikach w jakiś sposób. Nikt prócz Amory. Ta jednak nic nie powiedziała, milczała. Mrugnęła tylko szmaragdowym okiem do drużyny i zniknęła im z pola widzenia.
Jej śmiech przeplatał się tylko z dźwiękiem uruchamianych min. I rykiem bestii.
Powrót do góry Go down
Bullseye

Bullseye


Liczba postów : 59
Data dołączenia : 26/07/2013

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Sro Wrz 03, 2014 11:53 pm

Bullseye z wprawą akrobaty i zwinnością baletnicy stawiał kroki i wykonywał salta. Za plecami, słyszał nieustanny ogień ciągły z kilku luf, których hałas zlewał się w jeden. A to wszystko, przeplatane basowymi rykami bestii, w kierunku której owe lufy były skierowane.
To te dźwięki docierały do uszu Lestera. Ale czy je rejestrowały? Oczywiście, że nie. Leonard lekkodusznie nucił sobie YMCA. Od czasu przystawał i wykonywał jakąś pozę, gdy piosenka której nuty obijały się o wnętrze czaszki Byczego Oka, docierały do lepszego momentu.
Tak swobodnie hasając sobie, pomiędzy co bardziej podejrzanymi kupkami piasku nie wpadł nawet na to, że przed chwilą rozmawiał z boginią. Cholera, z tego typu osób znał tylko Thora, i to tylko z wiadomości. Skąd miał wiedzieć, że miał do czynienia z Amorą. Myślał, że to raczej szalona pani doktor, która stworzyła te bestię, która aktualnie była główną atrakcją.
Poprawka. Bestie. Najwyraźniej Leonard przecenił dobroduszność ich gospodarzy, gdy skoczyła na niego i objęła w pasie mniejsza wersja Potwora Numer 1, kompletnie niszcząc gwiazdę, którą wykonywał Lester. I to akurat w momencie, kiedy miał się zacząć refren.
BE stęknął cicho, gdy bestia na niego skoczyła i zaprowadziła na ziemię. Lester wyrżnął plecami o podłoże, jednak zachował na tyle przytomności umysłu by nie uderzyć potylicą o ziemię, co prawdopodobnie miałoby opłakane skutki, biorąc pod uwagę uzębienie Potwora Numer 2.
Wtedy też po sali rozległ się śmiech Amory, która poinformowała że Lester ma u niej plusa i ma tego nie spieprzyć.
- Ja nie zamierzam, ale ten przystojniak już tak! - krzyknął podkurczając nogi, chcąc nimi wypchnąć potwora. Wtedy usłyszał i poczuł pod plecami coś co wywołało zimny dreszcz. Mina.
Ciało Bullseyea doznało nagłego zastrzyku adrenaliny, zmieszanego z wybuchem paniki. Leżał na minie! Trzeba było stamtąd spierdalać!
Leonard wsadził całą swoją energię jaką dysponował w odepchnięcie potwora. Migająca lampka sprawiła, że Leonard zdwoił swoje wysiłki po czym poderwał się z ziemi. W trakcie wstawania zdał sobie sprawę, że nie uruchomił jednej miny. Odpalił je wszystkie. To oznaczało, że zaraz straci grunt pod nogami.
Słup światła do którego kierował się na początku musiał być bezpieczną strefą. I to właśnie w tym kierunku Leonard rozpoczął swój najszybszy sprint w życiu. Po drodze jedynie strzelił na oślep w bestię z pistoletu, który cały czas trzymał w ręku odkąd się nim podrapał, gdy ją mijał.
Na koniec jedynie dodam, że by dodać sobie otuchy wykrzyknął - YOLOOOO! - starając się oddalić od strefy rażenia min.
Powrót do góry Go down
Mikael

Mikael


Liczba postów : 105
Data dołączenia : 12/03/2014

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Sro Wrz 10, 2014 10:25 am

Po chwili kobieta zwana Amorą, znów do nas przemówiła, aby trochę się z nas ponabijać. No cóż, w końcu to ona ustalała zasady, więc mogła to robić. Mikael jednak nie przejmował się tym, nie zwracał uwagi na jej docinki, wolał poczekać na osobiste spotkanie z piękną kobietą, bo teraz miał co innego do roboty. Nagle wybuchły niektóre miny, które wypuściły gaz. Nie wiadomo jednak, co pył mógł zrobić, więc nie czekał i od razu odleciał wysoko w górę, po czym zasłonił nos i usta rękawem. Sytuacja nie była ciekawa, ponieważ każdy krok mógł uaktywnić jakąś nową pułapkę, o której piękna blondyna mogła nie powiedzieć. W dodatku ma ona rację, nie są drużyną i nigdy nie będą, ponieważ wszyscy są indywidualistami pracującymi solo. Mogą tylko stworzyć pozory, lub działać prowizorycznie, każdemu wyznaczając jakieś zadanie do wykonania. A to i tak nie wiadomo, czy wyjdzie. Będzie ciężko, to na pewno.
Powrót do góry Go down
Amora

Amora


Liczba postów : 109
Data dołączenia : 16/07/2013

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Pon Wrz 29, 2014 1:00 pm

Zielone tęczówki Bogini przesuwały się tylko raz w jedną, raz w drugą stronę, podczas gdy ona rejestrowała wszystkie ruchy ich nowych zwierzaków, którym to miała się przyjrzeć. Dopiero po jej ocenie i po przejściu skomplikowanych testów dotyczących zarówno ich osobowości jak i umiejętności czy to walki czy też logicznego myślenia Ci będą mogli wejść na stałe w szeregi Genesis. Jak na razie można było zauważyć ich ogromną chęć wstąpienia do ich tajnej organizacji, co cieszyło Asgardkę. Lubiła sądzić, iż ludzie, którzy angażują się emocjonalnie w dany konflikt czy sytuację są dobrymi współpracownikami. Obecne jej przeczucie również pozwalała jej sądzić, że tym razem także będzie dobrze. Przynajmniej połowicznie.
Kobieta zmarszczyła brwi i stanęła na wprost wielkiego ekranu monitorującego zachowanie reszty uczestników zabawy, która dopiero co się rozpoczynała. Pierwsza bestia, ta większa mimo, iż jej pole widzenia było teraz mocno ograniczone nie poddawała się. Dyszała ciężko i tylko stąpając z nogi na nogę szykowała się na atak. Obnażyła kły, a zdeformowana twarz wykrzywiła się w można by rzec nikłym uśmiechu. Nie zważywszy na jakiekolwiek migotanie czerwonych światełek informujących o zbliżającym się niebezpieczeństwie ruszyła z rykiem wpierw na Solvigę, która nie mając żadnych szans na ucieczkę została pochwycona w stalowym uścisku i rzucona na ziemię. Brakowało tylko wina i taniego tekstu Hej mała, bardzo bolało jak spadłaś z nieba?, który najpewniej by się pojawił gdyby nie fakt, że uroczy Stwór niezbyt poprawnie posługiwał się językiem. W każdej materii. Płomiennowłosa dziewczyna wpierw mogła poczuć głuchy odgłos łamanych kości, a zaraz doszedł do tego gorący i śmierdzący oddech bestii, która to pochylając się nad nią najpierw wciągnęła jej naturalny i słodki zapach zupełnie nie będąc świadomym tego, że na pierwszą randkę chyba będzie musiał się wybrać do szpitala. Dlatego też jeszcze korzystając z okazji, że ma pod sobą młodą dziewczynę wgryzł się w jej szyję, omijając dosłownie o cal główną tętnicę. Krew trysnęła wokół, jednocześnie dochodząc do nozdrzy pozostałych żołnierzy pozostawiając po sobie delikatnie metaliczny posmak. Gra dla Sol się skończyła, tętno gwałtownie spadło, klatka piersiowa ledwo się unosiło, a zabawka w rękach Amory tylko wstała napawając się smakiem zwycięstwa i wierzcie mi, że gdyby mogła to by wykonała salto w tył do jednej z piosenek PSY. Nie czekając na okrzyki, czy też brawa odwróciła się szybko zostawiając bezwładne ciało kobiety, by jednym okiem namierzyć drugiego ze skazanych na porażkę. Herzog zapewne w międzyczasie myślał, dumał gdzie tu się skryć. Być może miał nawet pewien plan, który mógłby wypalić – jednak zważywszy na opieszałość autora, to cóż. Jest jak jest. Ryk bestii ponownie obił się o uszy wszystkich tu zgromadzonych, jednak mężczyzna z ronią doskonale wiedział, że i na niego nadszedł czas. Kule, które zapewne kierował na potwora być może i zrobiłyby mu krzywdę, pod warunkiem, że jego przeciwnik faktycznie przejąłby się swoją obecną sytuacją. Teraz jednak biegł z zawrotną szybkością na Herzoga i zamachnął się wielkim łapskiem tylko po to by zdmuchnąć go jak liść z linii oporu. Zawodnik został jak rażony prądem – osunął się na ziemię, niedaleko swojej towarzyszki, która mimo ataku żyła. Procesy życiowe zostały zachowane.
Wszystko to obserwowała blond włosa piękność, która w odpowiednich momentach tylko przykładała dłoń do kształtnych ust, z których wydobywało się a to teatralne westchnięcie, a to pisk – zupełnie jakby to wszystko ją obchodziło. Niezadowolona z efektu pracy dwóch pozostałych osób skrzywiła wargi w nienaturalnym uśmiechu i wcisnęła odpowiedni przycisk informujący tzw. Służby do zadań specjalnych, które non stop czuwają przy arenie i mają obowiązek spełnić każdy rozkaz osoby postawionej wyżej od nich. W tym wypadku była to Enchantress, która zawiadomiła oddział medyczny.
Ten jak widać nie próżnował, bo zaraz to pośród obłoków dymu pojawił się ciemny poduszkowiec, który to zamajaczył nad głowami zebranych. Z dobrze ukrytych głośników popłynął hymn Genesis, a ich oczy mogły bez problemu dojrzeć jasny znak Genesis, tak dobrze im teraz znaną spiralę, a zaraz i też dziwny mechanizm wyglądem przypominającym szczypce, które to najpierw pochwyciły ciało skąpane we krwi Sol, by zaraz i drugie złapać w swe objęcia ciało mężczyzny, który tak naprawdę był tylko mocno zamroczony. Przez chwilę światła pojazdu oślepiły resztę członków grupy, którzy zmagali się z młodszym bratem stworka. Żelazne pręty zwinęły się w trybie natychmiastowym, pokład statku się zamknął, a samolot zniknął, nie pozostawiając po sobie zupełnie żadnego śladu. Zupełnie jakby go tutaj nie było.
Amora tylko klasnęła w dłonie i zwróciła się bezpośrednio do skazańców pozostałych na terenie stowarzyszenia jednocześnie rejestrując informację ukazane na bocznych ekranach mówiące jej o dobrym stanie Herzoga i nieco gorszym stanie rudowłosej. Palce Bogini przemknęły sprawnie po kilku klawiszach, tym samym zatwierdzając odbiór] dwóch postaci, po czym ta znowu się odezwała.
- Oberst Bergmann i Gretchen Reinhardt odpadli z gry. Mam nadzieję, że Wam jednak uda się dotrwać do końca pierwszego etapu, kochani. Chcę Wam osobiście pogratulować. – Zakończyła swoją krótką wypowiedź uroczym uśmiechem, który mógł mignąć obecnym. Zaraz to jednak usiadła z powrotem na wygodnym fotelu dopijając resztę alkoholu z kielicha, który to dosłownie za moment, gdy ta odwróciła wzrok na powrót był pełny. Rozkoszując się płynem odwróciła leniwie głowę w stronę dużego ekranu, by obejrzeć na spokojnie kolejne wpadki graczy.
Prawie, że spektakularne kopnięcie tak zwanego przystojniaczka udało się naszemu Leo, akurat w momencie gdy piosenka podchodziła pod punkt kulminacyjny. Bestii zakręciło się w głowie, warknął kilkukrotnie na Bycze Oko, podczas gdy ten korzystając z okazji wstał i oględnie mówiąc zaczął uciekać w stronę światła. Istocie, z którą ten się szarpał jak widać to się nie spodobało bo gdy BE ten zdał sobie sprawę z istnienia pistoletu, ten drugi już go doganiał. Szybszy i zwinniejszy niż jego poprzednik, który swoją drogą miotał się po arenie, miał więcej szczęścia niż rozumu. Chociaż kto wie – osobnik mogący konkurować o miano najlepszej dupy w mieście odchylił się zgrabnie do tyłu unikając jednej czy dwóch kul wystrzelonych w jego stronę przez Leonarda, który doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że strzelanie na oślep niewiele się zda.
Miny wcześniej uaktywnione przez najemnika popikały jeszcze przez kilka chwil dając im nadzieję tylko na to, by Ci nie znaleźli się w polu rażenia małych ładunków wybuchowych. Czerwone diody migały pojedynczo w tym samym rytmie, co ich oddechy. No, może bardziej w rytmie oddechu Mikaela, który unosił się spokojnie i chyba tylko czekał na cud, podczas gdy Bullseye zmachany uciekał niczym panienka [okej, z większą gracją niż ona] przed natrętnym kochankiem.
Atmosfera podniosła się, gdy piknięcia stawały się nieco wolniejsze, a zarazem głośniejsze, zupełnie jakby chciały zwrócić uwagę zawodników na siebie. Niewiadomo do końca ile ich było, Amora była zbyt leniwa by je wszystkie policzyć. Jednak tak jak już wspomniałam wcześniej nie wszystkie urządzenia wyrządzały szkody, inne były tylko by tak, spotęgować efekt paniki, który jak widać powoli ogarniał umysły uczestników. W pewnym momencie wszystko zamarło. Bestia ścigająca Leo również, zupełnie jakby wyczuwała, że coś złego zaraz nadejdzie. Ostatnie mignięcie szkarłatnej lampki i …
Nastąpiła eksplozja.
Jak się okazało jedynymi aktywnymi minami były te cztery ułożone tak, że wszystkie te odgrywały rolę wierzchołków swoistego czworokąta. Niestety, zarówno BE jak i Mik znaleźli się w polu rażenia ładunków wybuchowych, dlatego też niezależnie czy ktokolwiek z nich lewitował czy stał i tak siłą rzeczy oberwał. Wybuch nie był zbyt spektakularny, wiadomo, jednak potrafił zmieść z parteru osobnika płci męskiej tuż po okresie dojrzewania. Nie mówiąc nawet o bestiach, które niefortunnie znajdowały się pod bombami, co tylko dało możliwość obejrzenia naszym zawodnikom z bliska faktury skóry stworków. Obaj mężczyźni oblepieni krwią i resztkami pochodzenia nieznanego mogli pozostać w lekkim szoku. Pulsowanie w skroniach, otępienie i nadwrażliwość na światło to tylko niektóre z objawów. Do tego ból, u Mikaela pleców, bo ten poniesiony przez podmuch przyrżnął solidnie o pień drzewa i niczym szmaciana lalka zsunął się na podłoże, podczas gdy u Bullseye nie było chyba mięśnia, który by go nie bolał. Z racji tego, że znajdował się najbliżej potwora, to siłą rzeczy oberwał najmocniej. Na całe szczęście, nie stracił żadnej kończyny. Bardziej był poobijany niż zmiażdżony, co jednak, a nawet być może będzie małą przeszkodą w dalszej walce.
Słuch zaginął o dwóch jakże niewinnych oponentach, którzy w ferworze walki poświęcili się dla Genesis. Spokój jednak nie trwał zbyt długo, bo tak naprawdę nie wiadomo skąd – kchem, no dobrze, zza krzaków [dosłownie] wyszedł jegomość słusznej postury – dwieście kilogramów jak nic odziany jedyne w przepaskę na biodrach. Napięte mięśnie zdradzały tylko emocje, jakie w nim buzowały, a czerwone ślepia tylko lustrowały otoczenie jakby ten zastanawiał się kogo pierwszego zaatakować. Wyglądem niezbyt różnił się od pozostałych dwóch osobników, z wyjątkiem ostrza, które przyczepione było do jego prawej łapy na stałe. Przez pewien moment wpatrywał się tępo w przestrzeń między mężczyznami.
W tym samym czasie blondynka jakby od niechcenia nacisnęła jeden z klawiszy znajdujących się nieco dalej od reszty, dalej nie spuszczając wzroku z jej ulubieńców jakimi stali się wampir i najemnik.
Bydlak warknął skrzyżował ramiona i rzucił się biegiem ku Byczemu Oku, który był jego celem numerem jeden. Gdy znalazł się już dostatecznie blisko wybił się ku górze, by zaraz zaszarżować uzbrojoną łapą, celując w prawy bark Leo. Jeżeli ten nie obroni się w żaden sposób ostrze zatopi się w jego ciele i przesunie po skosie, ku dołowi.
Czy teraz, gdy jeden z nich jest atakowany drugi zdobędzie się na pomoc ?
Powrót do góry Go down
Bullseye

Bullseye


Liczba postów : 59
Data dołączenia : 26/07/2013

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Wto Paź 07, 2014 5:49 pm

Amora się myliła. Lester nie chciał wstąpić w szeregi Genesis. Jak można chcieć przyłączyć się do czegoś o czego nie ma się pojęcia. A Leonard nie miał zielonego pojęcia gdzie jest a co dopiero kto go gości. Cała na reklamówka i obracające się logo sprzed kilku minut nie uaktywniało absolutnie żadnych dzwonków w głowie Bullseye-a.
Póki co, najemnik po prostu walczył o przeżycie w tej chorej grze w którą został wrzucony wbrew swojej woli. Tak naprawdę był ostro wkurzony na ludzi, bądź człowieka którzy wplątali go w tą aferę wbrew jego wiedzy i woli. Ale to wiedział tylko sam Lester, zręcznie ukrywając swoje prawdziwe emocje pod maską szaleństwa. To znaczy, naprawdę był szalony. Ba, był zdrowo pierdolnięty więc może lepiej nazwijmy to tarczą a nie maską. Chociaż maska brzmi lepiej.
Ale zejdźmy na ziemię, czy gdziekolwiek Leonard się znajdował. W trakcie swojego szaleńczego biegu do jego uszu dobiegł ryk większej z bestii oraz towarzyszące temu nieprzyjemne dźwięki gruchotanych kości. Wyglądało na to, że ktoś z ich grupy miał mniej szczęścia niż rozumu.
Jednak Bullseye-a to nie obchodziło. Nie odwrócił się, nie pobiegł na pomoc tylko kontynuował swój sprint. Bo co z tego, że w bohaterskim stylu rzuciłby się na pomoc jeżeli wiązało się to z zbliżeniem się na powrót do ładunków wybuchowych.
Dlatego nie zaprzestał biegu. Niestety nie zdało się na wiele. Nie zdążył uciec ze strefy rażenia min, ale przynajmniej oddalił się wystarczająco daleko od jej epicentrum, że nie skończył jak mniejszy potworek, który usilnie chciał go zabrać na randkę.
Jego niedoszła randka zamieniła się w krwawą papkę i oblepiła całą sylwetkę Leonarda. Wybuch uderzył go w plecy i posłał na ziemię po uprzednim przeszybowaniu dobrych parę metrów. O kości się nie bał, przecież nie mógł sobie ich złamać ale nabawił się paru siniaków... Mam sprecyzować ile ich było? Dobra, będę szczerzy nabił sobie wszystkie.
W uszach piszczało a w głowie kręciło gdy ocknął się parę sekund później na ziemi.
- Ja pierdolę. - stęknął cicho, gramoląc się z ziemi, czując jak pulsuje mu każdy mięsień.
Powoli podniósł się z ziemi i stanął chwiejnie, rozglądając się po polu walki. Nieopodal zobaczył Mikaela leżącego pod jedną z palm. Wyglądał na żywego. Nie mógł jednak nigdzie zobaczyć Solvigi ani Herzoga. Wtedy też z głośników wydobył się głos blondynki informujący ich, że nie zostali porwani przez UFO czy coś w tym stylu. Najwyraźniej mieli pecha. Pytanie tylko czy ich zniknięcie było permanentne czy tylko chwilowe.
Cóż, nie to że ich lubił. Przede wszystkim ich nie znał, koleś wyglądał na wporządku faceta. No dobra, nie lubił tylko niemki. Ciężko się Lesterowi widać, w końcu celowała do niego ze strzelby. Poza tym nie wiadomo było dlaczego ona tutaj w ogóle trafiła. Wystarczył rzut oka na ich czwórkę by się zorientować, że była zielona jak trawnik, całkowitym amatorem w profesji najemniczej. Tak po prawdzie to Leonardowi ulżyło, że Gretchen zniknęła. Nic nie umiała, nic nie wnosiła do zespołu, nie umiała strzelać i była opryskliwa. Gdyby ten potwór się nią nie zajął to prawdopodobnie sam by się nią zajął.
Niestety nie było mu dane długo podziwiać okolicy, gdyż na teren wkroczył kolejny z potworków. Ten był większy niż dwójka jego poprzedników razem wzięta. I miał maczetę zamiast łapy. Jakby już nie był wystarczająco niebezpieczny. I oczywiście wybrał sobie z menu Lestera na kolację.
Potwór Numer Trzy dosłownie skoczył z radości na widok Bullseye-a. Leonard oczywiście nie zamierzał czekać aż dwieście kilo zwali mu się na głowę i skoczył do przodu, zamierzając przeturlać się po podłożu, znajdując się w ten sposób za plecami potwora.
- Słup światła! - krzyknął do wampira, widząc że tamten się przebudził. Jeżeli ten potwór się skupił na Lesterze to to wykorzystajmy. Takie cielsko nie może być szybkie a Leonard należał do najlepszych akrobatów na świecie, nawet będąc poobijany. Bullseye wiedział, że jeżeli daruje sobie na chwilę dowcipy to da radę unikać ciosów bestii, by Mikael dotarł do pierwotnego celu biegu Lestera i zorientował się o co chodzi w tej rozgrywce.
Po wykrzyknięci skrótu myślowego, Leonard wyciągnął drugi pistolet (bo rozumiem, że w trakcie eksplozji stracił pierwszy), drugą ręką sięgnął po kartę i cisnął nią w kierunku szyi odwracającego się potwora. Dołożył do tego jeszcze kilka kul i przygotował się na lawirowanie pomiędzy ciosami przeciwnika.
Powrót do góry Go down
Mikael

Mikael


Liczba postów : 105
Data dołączenia : 12/03/2014

Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1Sro Paź 08, 2014 11:19 am

No i niestety, nawet Mikael nie dał rady uniknąć wybuchu i fala uderzeniowa wzniosła go wyżej, dalej i mocniej, wbijając w palmę. Można powiedzieć, że z początku widział orła cień, bo porządnie pierdolnął w ścianę, ale szybko odzyskiwał pełnię świadomości i ruchów. Trochę tylko bolały go plecy, ale proces gojenia ran działa szybko i raz dwa doszedł do pełnej sprawności. Szybkim ruchem rozejrzał się za resztą, hmmm, towarzyszy? Hmm, niby mógł ich tak nazwać, bo w końcu wszyscy wylądowali w tym samym bagnie. To jednak był jedyny powód, dla którego mógł ich tak nazywać. Nie łączyło go z nimi nic i w sumie nie zależało mu na nich. Ale wracając do sytuacji. Wampir zauważył tylko tego powalonego i gadatliwego najemnika. Reszta zapewne rozsypała się w drobny mak. Gorsze jednak było to, co na niego biegło. Kolejny wielki potwór... Tak, płyta się zacięła. Skąd się takie kafary biorą? To jacyś kuzyni Pudzianowskiego czy Burneiki(których lubił Mikael), bo równie wielcy co oni.
Szwed miał teraz spory dylemat. Niby nie zależało mu na gościu, jednak dobrze wiedział, że dalej sam może nie dać rady, jeśli takich będzie więcej. Szybka decyzja mogła gościa uratować. Mimo wielkiej niechęci, Mik używając swojej pełnej prędkości pojawił się za potworem i jednym, szybkim ruchem wyjął obie katany, którymi chciał przeciąć potworowi mięśnie łydek jedną kataną, zaś drugą wycelował w okolice tętnicy szyjnej. Jedno cięcie miało za zadanie unieruchomić, zaś drugi spowodować ogromne krwawienie. Miał nadzieję, że Bull zdąży w razie czego zrobić jakiś ruch.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Laboratorium Empty
PisanieTemat: Re: Laboratorium   Laboratorium Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Laboratorium
Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next
 Similar topics
-
» Laboratorium
» Laboratorium
» Laboratorium
» Laboratorium
» Laboratorium

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Nowy Jork :: Woolworth Building-
Skocz do: