Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Wody otaczające Pitcairn

Go down 
2 posters
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Gość
Gość




Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Sob Sie 17, 2013 12:35 pm

Wody otaczające Pitcairn Pitcairnsatellite

Wody otaczające Pitcairn Pitcairnlanding
Powrót do góry Go down
Elethar Ultew

Elethar Ultew


Liczba postów : 59
Data dołączenia : 21/04/2013

Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Pią Wrz 13, 2013 4:06 pm

Tak więc opuścili wyżyny. Elethar natychmiast odczuł zmianie ciśnienia. Smok wiedział coś, ale uznał że tłumaczenie mogłoby zabrać zbyt dużo czasu. Dobrze jeśli tak postępuje musi mieć powód. Jednak coś wiedzieć muszą. Dlaczego zabrał ich z pokładu z tamtego statku i przeteleportował tutaj? Co było ważniejsze od dokładnego zbadania tamtego statku? Wątpliwości pytania, oraz możliwe odpowiedzi wirowały w umyśle Eldara. Będą dokądś lecieć. Dlaczego akurat teraz? Klucz... Jest na tamtym statku. Dlaczego go nie znaleźli. To wszystko zwracało uwagę mężczyzny i wyciągał odpowiednie wnioski. Skrzyżował dłonie na ramionach.
- Zabrałeś nas stamtąd w zbytnim pośpiechu. Zdajesz sobie sprawę co mogło się przytrafić waszemu prymarchowi. Nie oczekuję wyjaśnień. Gdzie lecimy i jaki jest nasz cel? -wpatrywakl się w smoka.
- Nadal radzę skontaktować się ze statkiem. I złożyć raport.
Nie uszło tez uwadze kosmity urzycie słowa "obudzić." Żyjące statki były dla niego znaną koncepcją. Sam z jednego pochodził. Światostatki były manifestacją woli wszystkich eldaów je zamieszkujących. To miejsce dosłownie żyło i tworzyło skomplikowaną sieć połączeń niczym neurony w mózgu i pulsowało niczym wspólne serce każdego eldara zamieszkującego statek.
- Ten statek jest rodzajem SI, tak? - Wiele lat temu eldarzy opracowali technologię kamieni dusz. Między innymi pozwalało to wprowadzić w mechaniczny szkielet duszę zmarłego wojownika. Wątpił jednak, czy zaawansowani technologicznie Crathygtanie zwrócili uwagę na ten aspekt egzystencji. Jednak kto wie. Ścieszki Losu są kręte.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Sob Wrz 14, 2013 10:58 am

Ciężko przyjmował ignorowanie, a zabawa w słówka drażniła go jeszcze bardziej. Żyjemy w świecie, gdzie kosmiczny myślący i czujący statek przemierza kosmos, a miejsce nie jest wstanie wysłać sygnału o pomoc? Westchnął głęboko, nie drążąc tego tematu.
Pochwycił artefakt, który wodzony przez jego moc, wylądował łagodnie na jego dłoni. Schował go pod zbroję. Zastanawiało go w jaki sposób Dur-Shurrikun dobierał swoich ludzi. Byli oni wszyscy podobni do Crathygnian; dwumetrowe jaszczury, różniące się między sobą detalami. Kim byli? I skąd pochodzili? Czyżby byli dalekimi potomkami wymarłej tysiące lat temu rasy. Genetycznym odłamem, który ewoluował w nową formę. Czy może on sam ich stworzył, na ich podobieństwo? Wszystko było możliwe, jeśli chodzi o tą jednostkę. Dlatego nawet jako sojusznik, był niewątpliwie niebezpieczny. Panele słuchały smoka, jakby czekały na niego, lub mu podobnego.
Rażące światło oślepiło ich całkowicie. Zasłonić swe oczy peleryną, lecz odczuł uderzenie, dlatego momentalnie wzmocnił swoje pole siłowe. A gdy pojawili się w nowym miejscu, można było dostrzec, że lawiruje ono wokół nich. Siłą i napięcie było odczuwalne na skórze, zwłaszcza skórze zwykłego człowieka.
Sceneria zmieniła się nie do poznania. Temperatura ciała, a nawet struktura otaczającego ich metalu powiedziała mu, że nie jest to iluzja. Zostali teleportowania za sprawą tamtego urządzenia. Magneto się to nie spodobało, i chociaż miejsce to było znacznie przyjemniejsze od poprzedniego, podobnie jak Elethar sądził, że tam pozostało wiele do zbadania. Nie wierzył, że zostało zbudowane tylko jako teleport. Nie. To było zbyt irracjonalne.
Podszedł pewnym krokiem do Acrotha, kiedy Elethar Ultew kontynuował swą wypowiedź.
- Nie... - przerwał Eletharowi. - To jest właśnie idealna chwila na wyjaśnienia! - powiedział głosem jeszcze spokojnym, aczkolwiek dosadnym i mocnym. Jego aura zelżała, teraz otaczając jedynie jego własne ciało. Nie była widoczna, jednakże można było dostrzec jak co jakiś czas, pełźnie po jego zbroi piorun, niczym wściekły wąż. - Tym razem zanim ruszymy dalej, otrzymamy odpowiedzi!
Patrzył na dwumetrowego smoka z dołu, która stał przed nim jak góra. Magneto nie miał zamiaru ustąpić. Chciał obudzić to miejsce? Proszę bardzo. Niech zbudzi potężną jednostkę, uśpionego lewiatana, który dokona straszliwych rzezi. Jeśli mieli brnąć w to razem, musiał poznać prawdę.
Powrót do góry Go down
Daken

Daken


Liczba postów : 32
Data dołączenia : 19/08/2013

Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Sob Wrz 14, 2013 12:29 pm

Acroth zachowywał się naprawdę zagadkowo. Jeszcze na powierzchni prężył się przed Magnusem niczym szeregowy przed generałem, a teraz nie zwracał na niego uwagi, rzucał mu kluczowe przedmioty w ich misji.
Jako że Akihiro przestał się interesować co się dokładnie dzieje, nie był przygotowany na teleport który nastąpił. Daken odruchowo się pochylił przygotowując się na atak lecz wciąż panował nad sobą i nie obnażył szponów.
Oczy mutanta stosunkowo szybko przyzwyczaiły się do zmiany otoczenia. Od razu rozejrzał się czujnie po pomieszczeniu w którym się znaleźli. Zmysły Dakena powiedziały mu, że światła rozjaśniły pokój po ich przybyciu. Tak więc musiały się tutaj znajdywać jakieś czujniki, bądź teleport sam tak reagował w skutek uruchomienia.
Jednak słowa smoka nieco zachwiały przemyślenia Akihiry. A co jeżeli ten statek ze świadomością zareagował na ich przybycie?
- Te światła zapaliły się po naszym przybyciu. - powiedział na głos wciąż analizując otoczenie. Zapach powietrza był inny. Świeższy. Mniej kurzu.
Wtedy też odezwał się eldar. Daken zgadzał się z nim. Jeżeli Acroth był tak zachwycony ogromem informacji, który tam się znajdywał to czemu ich teleportował?
Nagle doszło do konfrontacji pomiędzy Magnusem a smokiem. Napięcie stało się wyraźnie odczuwalne. Akihiro rozumiał odczucia Magnusa, jednak wątpił czy to było dobre miejsce na takie tyrady. Jeżeli to miejsce posiadało świadomość, to nie było dobrym posunięciem kłócić się przed jego oczami.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Sob Wrz 14, 2013 4:04 pm

Dobrze więc...
Zaczął złotołuski, odwracając się do Magnusa i pozostałej dwójki. Wziął głęboki wdech i zastanowił się przez chwilę. Smok wyraźnie układał sobie słowa, krok po kroku - to co ma im powiedzieć, przekazać.
Od początku. Mało kto uwierzy Wam w tą historię, tak więc... Ponad osiemset tysięcy lat temu, doszło do ostatniej bitwy Imperium Crathygtańskiego z... "Hokzii", to znaczy demonem. Tak go nazywano. To jedno z wielu jego imion. Istota, byt którego jedynym celem jest niszczyć, żywić się energią istot żywych, jak i materią nieorganiczną. W tej bitwie, ostatniej bitwie - Crathygtanie, broniący swej ostatniej planety, polegli. Ponieśli druzgoczącą klęskę - ich rasa została całkowicie wyniszczona. Tym, którego po sobie pozostawili - był Dur-Shurrikun. Jednak - jak się okazało - nie tylko. Według odkrytych przez nas informacji - jeden okręt, "Waleczny", miał opuścić z jakiegoś powodu pole bitwy. Wszystko byłoby w porządku. Jednak Imperium Crathygtańskie nie znało takiego słowa jak "dezercja". Walka, aż do końca, bohaterskie wyczyny - to była u nich codzienność. Do tego ten okręt. "Vur". Sytuacja byłaby w miarę normalna, gdyby nie kilka szczegółów. Vur jest pierwszym myślącym okrętem, posiadającym własną świadomość. Nie jest w pełni wolny, jedynie Jinkusu był i jest wolnym, swobodnie podejmującym decyzje okrętem. Wracając jednak do tematu... Vur był pierwszym okrętem. Można powiedzieć - przodkiem. Dur-Shurrikun mógłby się wręcz od niego uczyć co to "doświadczenie", gdyby obaj byli skonstruowani tak samo. Ta jednostka jest jednak pancernikiem nastawionym na walkę... I okrętem flagowym Crathygtańskiej floty. Jednostką dowodzenia. Jego wycofanie się z bitwy nie było normalne. I idąc dalej...
Wyjaśnił pierwszą część, a następnie odwrócił się i przeszedł kilka kroków do przodu, oddalając się od grupy. Znów wziął głębszy wdech, znów się odwrócił - spojrzał na nich i rzekł.
-Miejsce w którym znajdowaliśmy się wcześniej było archiwum obraz bunkrem. Miało przetrwać do czasu, aż ktoś je znajdzie. Znajdują się w nim jednak bardzo delikatne informacje - a przynajmniej powinny. Dostałem rozkaz, by zadbać o nie ujawnianie ich. Skoro tak zadecydował mój dowódca, miałem dwie alternatywy. Zabrać Was stamtąd i kontynuować zadanie z Wami - lub posłać Was przed oblicza przodków. Wybrałem przyjemniejszą dla nas wszystkich drogę. Teraz nie ma bowiem możliwości powrotu tam, a wtedy cóż... Mógłbym mieć problemy z wyciągnięciem Was z tamtego miejsca. Kontrola nad czarnymi dziurami, niszczenie całych galaktyki jednym pociskiem. To tylko ułamek z technologii którą posiadali Crathygtanie. Rozumiecie więc chyba, że tak niszczycielska wiedza nie może wpaść w niepowołane ręce? W tym momencie, Dur-Shurrikun zapewne zabezpieczył archiwum, a to co tam było... Zapewne tego miejsca już nie ma.
Dodał, podchodząc ponownie bliżej grupy. Ogon smok drgnął nerwowo, a on sam splótł swe ręce na klatce piersiowej. Wbił swój wzrok w ziemię, ponownie zastanawiając się. Gdy znów spojrzał na grupę, kontynuował.
-Kobieta którą tam widzieliście. Prymarcha Narri. Najwyższy dowódca imperium Crathygtańskiego. Powinna była zginąć w bitwie. Tak się jednak nie stało. To na jej rozkaz, Dur-Shurrikun został powołany do życia. Skoro to nagrała... Musiała pojawić się na tej planecie. A teraz...
Odparł, odwracając się od grupy w stronę paneli. Podszedł do jednego i dotknął go ostrożnie, jakby obawiając się tego co mogło się stać. Panel zaświecił, zareagował. Wszystkie ekrany zaczęły reagować, wyświetlając po kolei informację których nie dało się zrozumieć. Identyczny sposób zapisu widniał na artefakcie który posiadał Magnus.
-To miejsce... Cóż, Crathygtańska technologia opiera się na wielu zabezpieczeniach. Okręt jednak... Zdjął je z siebie. Procedura awaryjna.
Rzekł i cofnął swą dłoń, jednak wszystkie ekrany dalej działały. Na jednym z nich - środkowym - widniało coś na kształt radaru. Na samym środku znajdował się kontur okrętu, a dookoła - trzy różne obiekty, przypominające strzały - zaznaczone na czerwono. Okręt natomiast oznakowany był na biało.
-Coś jest nie tak... Starałem się go nie obudzić, więc nie pozyskałem zbyt wielu informacji. Znajdujemy się jednak w jakimś załamaniu pola czasoprzestrzennego. Czas we wszechświecie działa normalnie, wewnątrz okrętu również... Jednak maszyna i otaczające ją jednostki wydają się... Nie funkcjonować. Zastygły w czasie. Będziemy musieli tak czy inaczej go obudzić. Może spróbować nas wyeliminować, więc należałoby zachować ogromną ostrożność. I jeszcze jedno...
Rzucił i odwrócił się do grupy.
-Podejmijcie swe decyzje. Gwarantuję Wam jednak dwie rzeczy. Pierwsza - na pewno się obudzi. Teraz lub za chwilę. Nasz wybór czy to przyśpieszymy. Druga sprawa - ważniejsza. Okręt na pewno posiada androida-avatar. Co oznacza, że przyjdzie nam się z nim spotkać. Nie radzę być agresywnym w stosunku do maszyny. Znajdujemy się na jego terenie i niezależnie od waszych umiejętności czy mocy... On jest tutaj bogiem. Jeśli zechce nas zabić, nie pomoże nam ani brutalna siła, ani technologia - ani najpotężniejsza moc magnetyczna. Ten okręt jest najstarszym, jakie Crathygtanie wyprodukowali... Nie posiada jednak przestarzałej technologii - nawet jak na nich. Bądźmy więc ostrożni i pamiętajcie co mówiłem na powierzchni. Każda Wasza moc może być już znana przez tą maszynę. Jeśli zechce - zniweluje jej działanie równie łatwo, jak wy jesteście w stanie z niej korzystać. Pytania, czy zrozumieliście, że jesteśmy na straconej pozycji?
Wyjaśnił, mając nadzieję, że ostatni - najważniejszy przekaz, był bardzo jasny. Nie ma tutaj miejsca dla bohaterów i cwaniaków. Crathygtańskie okręty to nie organiczne istoty. Nie podejmują decyzji tak długo. Jeśli dadzą mu powody - szybko zginą. Mieli jednak przewagę w kilku aspektach które można było - a nawet należało - wykorzystać. Pytanie jednak, czy grupa znajdzie te aspekty. W końcu znajdowali się na pokładzie Crathygtańskiego okrętu. Co da się z tym połączyć? Co oraz kogo już posiadali?
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Czw Wrz 19, 2013 3:27 pm

Smok okazał się kierować rozsądkiem, co niezmiernie cieszyło Magneto. Gdyby zareagował inaczej, emocjonalnie, pysznie, chcąc pokazać, kto tutaj jest przywódcą, mogłoby dojść do starcia. Starcia, które w efekcie zniwelowałoby wszelkie plany i cele, do których dążą, te wiadome, oraz te, które zostaną przedstawione w przyszłości. Niemniej w spokoju i skupieniu, wysłuchał opowiadania swojego towarzysza.
Bardzo spodobała mu się mentalność Crathygnian, którzy otrzymali niewypowiedziane wyrazy uznania i szacunku. Walczyli do ostatniej kropli krwi. Nie poddawali się nawet w obliczu całkowitej klęski, a jedynie przewidywali i planowali kolejne ruchy. Ruchy tak trwałe, tak wyraźnie, że nawet tysiące lat później, są one widoczne. To jest ich spuścizna, której mieli okazję teraz dosięgnąć. Piękna rzecz, nad którą warto się dłuższą chwilę zastanowić.
Wiedział już gdzie się znajdowali i dlaczego, teraz pozostało wiele niewiadomych, które musieli odkryć. Nadal pozostawała kwestia zewnętrznego zagrożenia lecz wyczuł, że w tej kwestii już więcej się nie dowie. Musieli obudzić uśpionego wojownika, który jeśli los im sprzyja stanie u ich boku.
Magnus mógł mu i wszystkim tu zebranym zagwarantować w odpowiedzi, że łatwo swojej skóry nie odda. Sytuacja nie jest stracona, dopóty płynie w nim krew, dopóki oddycha i ma siły by walczyć!
- Rób, co uważasz za stosowne! - zwrócił się do Acrotha, kiwając głową na przytaknięcie jego wszystkich słów. Zrozumiał historię jego przodków, zrozumiał co przeszli i zyskali tym jego szacunek. A on sam zyskał wsparcie. Liczył, że w przyszłości, nie będzie dochodzić do takich sytuacji.
Powrót do góry Go down
Daken

Daken


Liczba postów : 32
Data dołączenia : 19/08/2013

Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Pon Wrz 23, 2013 2:26 pm

Daken na chwilę stracił zainteresowanie otoczeniem i skrzyżował ramiona na piersi przysłuchując się opowieści smoka.
Historia była całkiem ciekawa, ale jak dla Akihiry trochę trąciła Star Trekiem czy Gwiezdnymi Wojnami. Mutant oczywiście lubił te serie, jak każdy chyba, ale wolał bardziej przyziemne sprawy. Bardziej byłby zaciekawiony kwestią zawładnięcia nad światem niż galaktyką. Jednak byłby ignorantem gdyby nie wziął ostrzeżenia na poważnie. W końcu ewentualny koniec Ziemi oznaczałby też jego koniec.
Gdy skończył uwagę Dakena przykuły czerwone trójkąty na radarze. Z reguły nie oznaczało to nic dobrego. Mutant spojrzał po towarzyszach czy też to zauważyli z niemym pytaniem w oczach.
Na wzmiankę o androidzie, Daken ponownie zrobił się czujny. Jeżeli złotołuski mówił, że walka z nim jest z góry przegrana - posłucha go. Akihiro z niesmakiem zdał sobie sprawę, że w tej grupie będzie pełnił funkcję nieświadomego żołnierza, który ma wypełniać rozkazy. Póki co. Ciągle analizuje i zapamiętuje, ma przecież własny rozum.
- Zaczekałbym z budzeniem go. Każda nasza ingerencja może zostać potraktowana jako atak. A jeżeli i tak się zaraz obudzi to równie dobrze możemy zaczekać. - powiedział.
Powrót do góry Go down
Elethar Ultew

Elethar Ultew


Liczba postów : 59
Data dołączenia : 21/04/2013

Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Wto Wrz 24, 2013 5:24 pm

Elethar słuchał cierpliwie co miał do powiedzenie smok. Cóż, miał rację. Nie potrzebował żadnych wyjaśnień, ponieważ domyślał się wszystkiego, prócz historycznych szczegółów, które uważał za zbędne. Smok już wcześniej opowiadał o avatarach chroniących statki. Eldar brał więc pod uwagę, ze i tu może się taki znaleźć, więc i to nie było zaskakujące.
- Ten klucz... To on może obudzić ten statek, prawda?
Eldar posunął się w swoich wnioskach dalej.
- I jestem pewien, że pozwoli on nam w miarę bezpiecznie porozmawiać z androidem.
Spojrzał na "zamrożony w czasie" panel.
- Ciekawe co mogłyby nam powiedzieć duchy tego miejsca... - Oczywiście Eldarowi chodziło o swoiste odciski emocjonalne, jakie kryły się między ścianami tego statku. Cienie najintensywniejszych zjawisk jakie miały tu miejsce. Powiedziałby, że odbicia dusz, które nieustannie odgrywają najbardziej aktywne psionicznie (emocjonalnie) sceny, a także zapisy emocji jakie tu dominowały.
Jednakże nie chciał wywoływać jakiejkolwiek aktywności psionicznej. To mogłoby się bardzo źle skończyć.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Sro Wrz 25, 2013 10:57 pm

Złotołuski odetchnął spokojnie. Już miał się odwracać, brać do pracy - jednak wtedy zatrzymał go delikatny sprzeciw Dakena. Smok spojrzał na mężczyznę i wziął kolejny wdech.
-Słuszna uwaga. Czy nie uważasz jednak, że już naruszyliśmy procedury bezpieczeństwa okrętu? Tak jak i ziemskie jednostki wojenne, tak i ten posiada regulaminowe procedury których musi przestrzegać w momencie naruszenia bezpieczeństwa jednostki, jakim jest wtargnięcie do centrum dowodzenia okrętem - czyli na ten "mostek". Podejmie zapewne próby neutralizacji zagrożenia i przywrócenia pełnej sprawności. Musimy po prostu przeżyć.
Odparł spokojnie, odwrócił się i powoli podszedł do głównego panelu dowodzenia, znajdującego się przed fotelem dowódcy, na środku mostka. Smok podniósł ręce i przyłożył delikatnie otwarte dłonie do owego panelu, który w momencie kontaktu rozbłysł delikatnie białym światłem. Gad odetchnął, starając się wyraźnie wyciszyć, skupiając się bardzo. Zareagował jeszcze jedynie na słowa Elethara.
-Artefakt? Zapewne. I na pewno zażąda zwrotu.
Rzucił, a wszystkie ekrany znów zaczęły reagować, wyświetlając losowo różne informacje w nieznanym dialekcie. Pojawiły się najdziwniejsze znaki - jedną bardziej "przystępną" formą informacji - mógł okazać się obraz, który pojawił się na ekranie znajdującym się na prawo od głównego wyświetlacza. Ukazał on trójwymiarowy obraz komory hibernacyjnej - czego można było się łatwo domyślić - z zarysem jakiejś istoty znajdującej się w środku. Przez ekran przewinęła się masa informacji - nadal w nieznanym dialekcie. Niemniej jednak, patrząc na niektóre linie, faliste linie i im podobne - można było domyślać się, że chodziło o podtrzymanie funkcji życiowych owej istoty. A napisy były wyświetlane na czarnym tle - na biało, tuż obok trójwymiarowego, obracającego się obrazu - o tym samym kolorze. Wychodziło więc, że wszystko z tą istotą - jak i z jej miejscem uśpienia było sprawne. Drugą ciekawszą informacją, był obraz który pokazał ekran po lewej stronie od głównego. Ukazał on trójwymiarowy - w pełni kolorowy obraz okrętu. Smok otworzył swe ślepia, najpierw śledząc obraz z komorą, a następnie skierował wzrok na obraz ukazujący okręt. Tak jak w przypadku komory hibernacyjnej - tak i w przypadku tego obrazu, dochodziło do wyraźnej analizy stanu jednostki. Informacje przewijały się ekstremalnie szybko - było to coś rodem z filmów o CIA, FBI czy NCIS - gdzie informatyk przegląda przelatujące z super-szybkością na ekranie napisy. Często - dochodziło do pojawienia się odgałęzień, zaznaczających na niebiesko różne miejsca na okręcie - przede wszystkim były to dziury w poszyciu okrętu. Jednostka była bardzo podziurawiona, skutecznie uszkodzona - jakby przed chwilą okręt brał udział w krytycznej dla niego bitwie. Obraz ukazał również działa. Szczególną uwagę mogło wzbudzić to wbudowane we frontową część pancerza - coś co przypominało diament - działo było w pełni sprawne, a przynajmniej napisy pojawił się na biało. W wielu miejscach okrętu - zwłaszcza w bocznym i tylnym poszyciu - znajdowały się dziury, mniejsze oraz większe. Nic nie wydawało się szczególnie poważne. Po za tym, okręt wydawał się sprawny. Wyświetlał i zaznaczał na krótko zarysy uzbrojenia, rakiet, torped, dział ciężkich i lekkich - pokazując większość z nich - zwłaszcza frontowe - jako sprawne. Tylne działa były raczej w stanie ciężkim - działały tylko lekkie działka - przynajmniej tak wyglądały. Boczne, miały się mniej więcej po połowie - z obu stron. Dalszym jednak etapem były obrazy które pojawiły się na jeszcze dwóch ekranach. Na trzecim - okręt ukazał obraz trzech jednostek otaczających dookoła Vur'a. Były jego długości, patrząc po otoczeniu na mapie - która pojawiła się na piątym ekranie - mogły mieć nawet dwa kilometry długości, każdy z trzech - jak również jednostka Crathygtańska. Trzeci natomiast ekran, ukazał pełną analizę wrogich jednostek. Informacje te wydawały się jednak tragiczne... Gdyż podświetlone cele oznaczone były wyraźnie jako "w pełni sprawne". Maszyna podświetliła je na biało, nie znajdując na nich nawet śladu walk. Wyraźnie - sytuacja była krytyczna. Najciekawszym jednak co dało się pokazać - był ekran czwarty - który ukazał coś co można uznać za dziwne pole. Systemy okrętu odzyskiwały sprawność - a Magnus - jako jedyny czuły na pola magnetyczne - wyczuć mógł nagle, że zarówno oni jak i cały okręt - znajdowali się w obszarze otoczonym dziwnym polem wpływającym na przepływ czasu. Smok drgnął nagle nerwowo, cofając powoli swe dłonie od panelu - który jednak nie zgasł. Po nim - zapalił się pozostałe, wszystko reagowało.
Złotołuski cofnął się o dwa kroki do tyłu.
-Na krew przodków... Ten okręt, to tutaj... To wszystko...
Zaczął, wyraźnie nie mogąc nic z siebie wykrztusić. Nie musiał jednak. Tuż przed Magnusem, pojawiła się holograficzna postać. Ubrany identycznie jak Acroth, w spodnie od munduru bojowego, posiadający biało-czarne futro osobnik - mierzący śmiało ponad dwa metry wzrostu. Istota mogła przypominać znanego już Eletharowi oraz Białemu Pielgrzymowi - Dur-Shurrikuna, jego obraz-avatar. Jednak tylko przypominać... Gdyż był to ktoś zupełnie inny. Sylwetka podobna, równie rozbudowana, prezentująca wcale nie mniejszą potęgę. Jednak różniąca się znacząco - np. włosami na głowie, które były krótkim, przylegającym do ciała futrem, nie jak w przypadku Jinkusu - stojącymi wręcz "irokezami". Istota spojrzała po kolei na każdego ze znajdujących się tutaj osobników, wyraźnie coś czyniąc - być może dokonując szybkiej analizy. Dosłownie sekundę później, zawył alarm.
-Volaan ahmiinaal!
Rzekł nowy, niski głos. Projekcja poruszyła ustami, a na pokładzie dało się usłyszeć długi głos alarmu. Sytuacja zaczęła rozwijać się ekstremalnie szybko. Wrota wejściowe na mostek otworzyły się - i pojawiła się istota przed którą ciągle ostrzegał smok... Avatar-android okrętu. Dynamicznie wszedł do środka, unosząc do góry prawą dłoń w której dzierżył coś co wyraźnie było bronią. Krótka pałka - jeden koniec trzymał wycelowany przed siebie - na cel wziął nikogo innego jak... Magnusa.. Który chyba został uznany albo za najgroźniejszego - albo za lidera grupy i dostał zaszczyt bycia pierwszym celem. Nie padł jednak żaden strzał. Odezwał się jedynie złotołuski.
-Przodkowie.... Lanca Crathygtan! Bądźcie ostrożni. To jedna z najniebezpieczniejszych broni na wykorzystaniu floty!
Rzucił krótko, zwracając na siebie zarówno uwagę androida - jak również hologramu. Obaj spojrzeli wpierw na gada, potem na siebie - na następnie znów rozeszli się spojrzeniem po znajdującej się tutaj grupie.
Hi aad dii uth mith. Viim hin krazahl het.
Rzucił hologram, wydając chyba jakieś polecenie. Nie dało się jednak zrozumieć o co chodziło. Nikt jednak nie mógł na to zareagować, zrozumieć o co chodziło. Okręt jednak odezwał się ponownie.
-Mey... Nie znacie nawet naszego dialektu, prawda? Wszechświat wychował sobie ignoranckich potomków. Wasza egzekucja powinna nastąpić teraz, jednak macie przy sobie istotę szlachetnej krwi oraz coś, co należy do mego dowódcy. Het... Oto wasz czas na wyjaśnienia.
Dodał, przemawiając teraz w ogólnym języku, znanym wszystkim tu obecnym - oraz tłumaczonym dla Elethara przez translator który wcześniej otrzymał. Sytuacja jednak nadal - choć spokojniejsza - była napięta. Android nie opuścił broni i nie nic wskazywało na to by zamierzał to uczynić.


Drugi ekran, okręt:
Spoiler:

Trzeci ekran, cele:
Spoiler:

Lanca, trzyma ją android:
Spoiler:
Powrót do góry Go down
Daken

Daken


Liczba postów : 32
Data dołączenia : 19/08/2013

Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Czw Wrz 26, 2013 10:39 am

Daken safrasował się lekko. Oczywiście że smok miał rację, jednak nie do końca.
- Masz rację, jednak łatwiej wytłumaczyć tatusiowi dlaczego się weszło do jego pokoju, niż wtargnąć do środka i zacząć nim potrząsać... - powiedział Akihira. Miał nadzieję, że metafora będzie zrozumiała dla kosmity.
Mutant spojrzał na eldara. Biorąc pod uwagę to co właśnie powiedział im złotołukski, nie można być pewnym że android nic im nie zrobi. Właściwie to Daken byłby zdziwiony gdyby nie otworzył do nich ognia od razu.
Kiedy monitory się rozświetliły, mutant przyjrzał się dokładniej obrazowi ukazującemu komorę hibernacyjną. Wtedy też po plecach przebiegł mu dreszcz. Ich wtargnięcie może być potraktowane jeszcze ostrzej, jeżeli statek uzna ich za zagrożenie dla tej śpiącej istoty. Prawdopodobnie to ktoś ważny, a systemy obronne będą chronić jej bezpieczeństwa za wszelką cenę. Daken odrzucił jednak strach. Nigdy nie bał się nikogo i nie zamierzał tego zmieniać. Jednak obawiał się nieznanego. Jak każdy.
Gdy na wyświetlaczach zaczęły się pokazywać informacje o uzbrojeniu i zbliżających się wrogich jednostkach, Daken wiedział że zaraz czas gadania się skończy i zacznie się czas działania.
Domysły Akihiry potwierdziło pojawienie się hologramu. Nie wiedział czy to kolejna projekcja, podobna do tej której byli świadkami, czy avatar tego statku. Był jednak skłonny ku drugiej wersji. Szczególnie gdy chwilę później po jej przybyciu rozległ się alarm, który zwiastował przybycie obrońcy statku - androida. Daken wiedząc co się zaraz stanie, ugiął lekko nogi gotowy do skoku.
Wtedy otworzyły się drzwi i wyłonił się z nich cyborg trzymający lancę Crathygtan. Słysząc ostrzeżenie smoka, Akihiro mruknął pod nosem:
- Zajebiście. - Zamrugał dwa razy obserwując przybysza i dzierżoną przez niego broń. W pierwszym momencie pomyślał że to jakiegoś rodzaju broń palna, w tym przypadku coś w rodzaju blastera. Jednak wnioskując po nazwie powinna to być broń do walki wręcz. Powinno, bo Daken nie mógł być niczego pewny.
Po przemowie robota, mutant napiął mięśnia gotów by reagować. Spojrzał najpierw na smoka a później na Magnusa pozostawiając im mówienie.
Powrót do góry Go down
Elethar Ultew

Elethar Ultew


Liczba postów : 59
Data dołączenia : 21/04/2013

Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Czw Wrz 26, 2013 1:44 pm

Interesujące. Nagle jakby czas zaczął znów płynąć, a komputer pokładowy ukazał całej czwórce niezliczoną ilość informacji. Cennych informacji. przelatywały one przez ekran z zawrotną prędkością, lecz Eldar pewnie byłby w stanie za nimi nadążyć. Jadnak nie miał po co tego robić. Raporty były niezrozumiałe. Inaczej było z projekcjami. Stan statku... poturbowany, ale wyglądało to dobrze. Następny ekran był niczym retrospekcja minionych wydarzeń. Pozycja statków, wrogie jednostki, uszkodzenia... wszystko zmieniało się z sekundy na sekundę, opowiadając zapomniane losy crathygniańskiego statku-widma. Kolejny ekran. Tu pokazana była komora hibernacyjna, a w niej jakaś żywa istota. Ciekawie ile tkwił tutaj ten zagubiony w czasie osobnik? Wtedy podobnie jak w archiwum pojawił się hologram, który jednak nagraniem nie był, a także android. Najpierw mówiąc niezrozumiałym językiem, a później przechodząc na tubylczy.
Eldar krzyżowa dłonie na ramionach. Był opoką spokoju i bez drgnięcia zniósł zniewagę, oraz obwieszczenie o egzekucji. Przyjdzie czas na wyrównanie rachunków. Los wobec wszystkich jest jednaki.
- Acroth'cie, myślę, że tobie powinna przypaść ta powinność.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Nie Wrz 29, 2013 9:34 am

Z uwagą wzorowego ucznia przyglądał się wyświetlanym informacjom, a ponieważ nie był wstanie odczytać pradawnego i wymarłego języka Crathygnianów skupił się głównie na obrazach. W między czasie spoglądał na stojącego obok smoka, którego uwagę w pełni pochłonęły ekrany. Przyglądał mu się, gdyż częste subtelne reakcje ruchowe i mimiczne, wiele zdradzały. Nie tylko jeśli chodziło o osobiste odczucia smoka, lecz również było to odbiciem sytuacji, w której się znajdowali.
Z pośród wszystkich ekranów, najciekawszym okazał się być ten, na którym widniała postać skryta w kriogenicznej maszynie. Rzucało to zupełnie nowe światło na powód, dla którego potężny okręt bojowy Vur, opuścił miejsce ostatecznej bitwy. Magneto podobnie jak i pozostali członkowie grupy, nie wiedział czyj zarys widzą. Wróg, więzień, czy może szlachetny przodek, ostatnie ze swego rodu, który poświecił się, aby ocalić kod genetyczny swej rasy. Spekulacje, oraz rozmowę na ten temat musiał pozostawić na później, gdyż spokój, który towarzyszył im niemal od początku wyprawy zaczynał powoli być niwelowany. Budowane napięcie w końcu zaczęło kiełkować, a zniecierpliwieni widzowie niedługo, już za moment mieli ujrzeć wyczekiwanie przedstawienie.
Reakcje Acrotha wiele mówiły. On sam też wyczuwał wpływ tajemniczego magnetycznego pola, na jego własne. Wtedy właśnie objawił się przed nimi holograficzny przekaz, przedstawiający istotę tak podobną do Dur'a, że w pierwszej chwili Erik miał wrażenie, że to właśnie od w końcu zaszczycił ich swoją obecnością. Avatar należał do statku, w którym się obecnie znajdowali. Smok zareagował, podobnie jak pozostali członkowie grupy, każdy z niewielką obawą, każdy na swój sposób. Lanca Crathygtan została skierowana na Magneto, a wrogie słowa padły w ich stronę. Czemu na niego? Odpowiedz mogła być różna, ale przypuszczenie jedno. Trzeba było się po nią cofnąć do samego początku. Ona analizował nasze moce, a Magneto jako jedyny z całej grupy, okazał je i to niejednokrotnie. Elethar Ultew zasugerował, aby to właśnie smoczy przewodnik wyjaśnił zaszła sytuację, co było zrozumiałe, zważywszy na burzliwe zachowanie władcy magnetyzmu. On jednak dokładnie wiedział, kiedy może pozwolić sobie na stanowczość, a kiedy uchylić czoła przed kimś znacznie potężniejszym, jak i dostojniejszym. Opowiedziana przez Acroth'a historia wzbudziła w Magneto szacunek, który teraz pomimo groźby miał zamiar okazać.
- Potężny Okręcie Flagowy Crathygtanskiego Imperium - rozpoczął, uchylając lekko głowę w przód. Mówił głosem dostojnym i silnym. Głosem osoby stanowczej, a nie podwładnej. Głosem przepełnionym szacunkiem, a nie strachem. - Wybacz nam nasze wtargnięcie. Los splótł nasze drogi z historią Twych przodków, ujawnioną nam pod postacią jej potomka - Dur-Shurrikuna. Podążyliśmy głosem artefaktu... - Obiekt wysunął się z pod jego zbroi, lewitując w powietrzu unoszony mocą Magneto. Mężczyzna cały czas utrzymywał wokół siebie pole siłowe, lecz było ono praktycznie niewidoczne i niewyczuwalne. - Artefakt doprowadził nas do Crathygtanskiego Archiwum, a później na Twój pokład!
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Wto Paź 01, 2013 7:41 am

Na słowa Elethara, na temat tego jakoby to Acorth miał porozmawiać z avatarem, z okrętem bezpośrednio - smok zrobił minę która jasno mówiła "chyba zwariowałeś!". Niemniej jednak w żadnym momencie nie musiało to dochodzić do skutku, gdyż pierwszy odezwał się Magnus. Okręt wydawał się z połowiczną uwagą słuchać jego słów, wpatrując się niby to w niego, a niby to jednak w ekrany znajdujące się za ich plecami, przedstawiające różne odczyty. Nie wykazywał żadnych emocji. Podziwu, wrogości, pusty wyraz twarzy - zupełnie jak w przypadku Dur-Shurrikuna. Nie wzruszyła go ani historia oraz pochlebstwo. Gdy jednak Magnus skończył mówić, okręt znów wydał skupić się na grupie pełnię swej uwagi.
-Ganog voth daar kred. Jesteście zbyt prymitywni by móc dotrzeć do informacji posiadanych przez olak. Byliście nawet na tyle lekkomyślni by próbować skanować artefakt. Ta technologia zostawia wszędzie swoje ślady. Asteroida przetworzona na okręt? Naprawdę?
Odparł w pierwszym momencie. Szybko można było zacząć składać fakty. Okręt nie tylko miał już prawdopodobnie kontakt z artefaktem - ale nawet odczytał informacje na temat technologii którą próbowano odczytać urządzenie, a potem wyśledził tą samą technologię w przestrzeni kosmicznej. Być może dokonał również analizy? Nie dało się tego stwierdzić. Można było natomiast spokojnie zakładać, że okręt był bardziej zaawansowany niż początkowo mogło się wydawać. Nie tylko dokonał skanu, przebijając fluktuację czasu w jego najbliższym otoczeniu - ale również nie przeszkodziła mu w tym bariera otaczająca ziemię.
-Yuvon-bron, Sen'Har, Eldar oraz człowiek... Biorąc pod uwagę postęp rozwoju waszego DNA oraz ułożenie gwiazd... Osiemset tysięcy lat.
Rzekł, być może sam do siebie, rozmyślając, zastanawiając się nad czasem który stracił. Stawiając się w jego sytuacji, dało się próbować go rozumieć. Znajdował się prawdopodobnie miliony lat świetlnych od domu, od cywilizacji która już nie istniała, pozostała jedynie legenda którą można opowiadać dzieciom na dobranoc. Nagle wzrok maszyny padł ponownie na Magnusa, skupiając się głównie na nim.
-Folaas. Twoje "Fus" jest dla mnie niczym. Mam doskonały pretekst by wysłać wasze szczątki na tą asteroidę. Wyłączysz to "pole" i oddasz artefakt. Złóżcie broń. Nie powtórzę.
Rzekł stanowczo, a lanca wydała z siebie cichy, energetyczny dźwięk - jakby broń właśnie się naładowała. Android nie wyglądał tak, jakby chciał ustąpić - a cóż... Bierność w tej sytuacji nie wydawała się wskazana, działania jednej istoty okazywały się wyraźnie niewystarczające do tego, by uspokoić lub zaradzić jakoś tej sytuacji.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Wto Paź 01, 2013 10:58 pm

Zawsze znajdą się potężniejsi od Ciebie. Ty jednak wydajesz się ich nie dostrzegać. W tym momencie, Twój dom w nieskończonej pustce kosmosu, narażony jest na ataki wrogich mu istot. Te słowa wypowiedziane w jego stronę odbiły się teraz echem w jego uszach. Nieskończona potęga była teorią, którą obalał wielokrotnie. Jego moc jak każda inna, potężna i wszechmocna posiadała słabe punktu. Ta potężna jednostka również je posiadała, lecz nie był to ani odpowiedni czas, ani miejsce aby to sprawdzać. Nie po to tu przybyli.
Potężny krążownik, którego sztuczna inteligencja przedstawiła się przed nimi w postaci tego przypominającego jego przodków avatara, miała prawa do swych żądań. I chociaż jego protekcjonalny ton, nie przypadł Magneto do gustu opanował się i po chwili wewnętrznej analizy spełnił jego żądanie. Aura otaczająca jego ciało zelżała, lecz nie oznaczało to, że również jego koncentracja. Nie chronił go w tej chwili, lecz mógł ją aktywować w ułamku sekundy. Nie złożył gardy, nie gdy ktoś wspomina o jego Asteroidzie, nie gdy ma się do czynienia z tak potężnymi jednostkami. Musiał być czujny, gdyż to był teren Vur'a, a każdy czuje się pewnie na swoim podwórku.
Maszyna posiadała więcej informacji, niż oni wszyscy mogli początkowo przypuszczać. Pomimo ukrycia, pomimo uśpienia był wstanie w ułamku sekundy zdobyć całą tą wiedzę, tylko dzięki temu pierścieniowi, który właśnie leciał w stronę białego jaszczura. Zaskakujące było, że nie wspomniał ani słowem o drugim tak do niego podobnym statku, nawet wtedy gdy on sam użył specjalnie jego imienia.
Magneto spojrzał na smoka, a jego oczy zamigotały w blasku świateł ekranów, które wpadły w szczeliny hełmu, przebijając się przez jego cienie. Twarz odbiła się bladym blaskiem, a spojrzenie było wymowne. Miał nadzieję, że Acroth wiedział co robi, gdyż jeśli coś pójdzie nie tak, może obiecać mu, że zrobi wszystko, aby pogrążyć jego, Dur'a i całą Crathygniańską historię, nawet jeśli będzie musiał poświęcić samego siebie.
Powrót do góry Go down
Elethar Ultew

Elethar Ultew


Liczba postów : 59
Data dołączenia : 21/04/2013

Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Pią Paź 04, 2013 1:33 pm

Kosmita śledził poczynania avatara i droida. Zachowanie tego pierwszego było standardowe... I śmieszne. Pełne sprzeczności. Eldar spoglądał na avatara i zastanawiał się, jak można było stworzyć SI, które generowało paradoks.
- Więc jesteśmy wystarczająco prymitywni, aby nie być godnymi przebywania tutaj, a także wystarczająco zaawansowani byś się nas bał.
Elethar złożył broń, zarówno miecz jak i pistolet. Widać jednak było, że czyni to z niebywałą satysfakcją. Wpatrywał się niemal wyzywająco w avatara statku. Wrócił do swojej naturalnej postawy, czyli skrzyżował dłonie na ramionach.
- Jesteś niewdzięczną istotą Avatarze - rzekł prosto z mostu, nie dbając o żadne konwenanse, czy też dostojność lub potęgę tego osobnika. Nie bał się go i strachu nie okazywał. Można nawet uznać, że lekko go prowokował. Dlaczego tak postępował? Ponieważ usłyszał coś ważnego.
- My "prymitywy" wyrwaliśmy cię z letargu trwającego 8 tysięcy lat. Okres niczym mgnienie oka, ale jednak odczuwalny. Czas w którym pewne rzeczy mogły się zmienić. Z pewnością ty potężny avatarze, byłbyś rad poznać to co zgotował Los, a czego nie byłeś świadkiem. Ten który jest po tobie - Dur-Shurikun może być odpowiedzią na twe pytania, a z pewnością i on byłby wdzięczny za możliwość spotkania z tobą.
Eldar w żaden sposób tego nie okazywał, ale był dogłębnie rozbawiony tą sytuacją. To tak naprawdę oni posiadali wszystkie karty i mogli pogrywać z avatarem... Pytanie brzmi: czy jego też dostrzegą potencjał, który posiadali.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Sob Paź 05, 2013 11:12 pm

Sytuacja zaczęła robić się coraz bardziej ciekawa i nieprzewidywalna... W czasie, kiedy to Magnus wysyłał za pomocą swej mocy artefakt, prosto do dłoni androida-avatara, Elethar nie powstrzymał się i wyrzucił z siebie to co przyszło mu na język. O dziwo, android zniósł to bez słowa. Można by nawet rzec, że zignorował słowa Eldara, jakby ten był tutaj dla niego wyłącznie powietrzem. Inaczej natomiast zareagował złotołuski, któremu wyraźnie agresywne słowa Eldara w stosunku do okrętu - wyraźnie się nie spodobały. Smok w krótką chwilę, znalazł się tuż przy Eletharze, a zaraz po tym, przedstawiciel obcej rasy poczuć mógł - jak zatraca równowagę, gdy w jego hełm uderza z wielką siłą pięść smoka. Cios bez problemu mógłby wywrócić największego osiłka na ziemi, zarówno siła włożona w atak jak i wykonanie techniczne mówiły przy tym same za siebie - wykorzystanie barku, przebicie ataku do samego końca połączone z bocznym ustawieniem pozycji. Jednak Elethar wydawał się na tyle sprawny - by w jakiś sposób móc odzyskać przed upadkiem równowagę. Czy mu się udało? To raczej zależało od niego (Elethara) samego. W tym wszystkim... Android po prostu sytuację zignorował, jakby i to nie miało miejsca. Maszyna chwyciła w drugą dłoń artefakt, zaciskając na nim delikatnie swą pięść, chroniąc go w ten sposób przed światem. Wtedy wydarzyło się coś, co jasno można było uznać za... Niespodziewane. Obok całej grupy dało się zauważyć dużą postać, stojącą z boku - tuż przy ścianie. Wraz z tym momentem - nagłego pojawienia się, jakbym wtrącenia do rzeczywistości - do uszu wszystkich tu obecnych dotarł odgłos klaskania, powolnego, silnego. Teraz należało wykazać się dużą spostrzegawczością, a mogło to bardzo pomóc w dalszym rozwoju sytuacji. Pierwszym co dało się wyczuć, była dziwna energia... Ogromnie potężna energia która przeszyła wszystkich i wszystko co znajdowało się w tym miejscu, świadcząc o pojawieniu się niesamowicie potężnej istoty. Drugim aspektem mógł być fakt, że smok który znajdował się tutaj z nimi, niemalże zamarł w bezruchu, jego ogon zadrżał, a tętno przyśpieszyło chyba nawet czterokrotnie! Potem były już tylko ułamki sekund. Avatar Vur, android-okręt - nie zastanawiał się nawet ułamka sekundy - obracając natychmiast swą broń w kierunku postaci która dopiero się pojawiła. Drugi ułamek sekundy, ładowała się energia w broni - lanca miała wypalić i wtedy stało się coś... Strasznego? Android - wraz z bronią - dosłownie został zmieciony z tego świata - od tak, usunięty i zmieniony w popiół który zaraz również zniknął. Jakby nagle wpadł w sam środek jakiejś gwiazdy i spłonął. Jedyne co po nim pozostało - to artefakt, który unosił się dalej w powietrzu, a następnie szybkim ruchem przeleciał przez całą salę i wpadł w czyjąś dłoń. Odwracając się, dało się ujrzeć osobnika, masywnego - rozmiarami większego nawet od Acrotha - o jakieś około dziesięć centymetrów. Szerszy, sprawiał wrażenie potężnego na sam rzut oka. Nieznajomy miał na sobie maskę, przypominającą te z kultury starożytnego Egiptu. Stał wyprostowany - trzymając w lewej dłoni artefakt. Zamknął dłoń, otworzył ją - a artefakt zniknął, jakby go tu nigdy nie było. Osobnik opuścił swe ręce wzdłuż ciała i odezwał się, potężnym - grzmiącym niczym huragan głosem.
-Śmiertelnicy. Dziękuję za artefakt i wyciągnięcie nas ze snu.
Odezwał się, a złotołuski smok odwrócił się powoli. Jego ślepia niemalże płonęły złotym ogniem, zaraz to samo stało się z jego rękoma, nogami, ogonem, skrzydłami oraz korpusem - po prostu całym ciałem. Potężny huk, niczym wystrzał z armaty - i smok w ułamku sekundy znalazł się przy nieznajomym. Lepiej nawet - chwycił go lewa dłonią za krtań i uniósł do góry, a prawą cofnął do tyłu - zaciskając w pięść i przygotowując się do posłania ciosu.
-Mam Cię!
Warknął, gniew który dało się usłyszeć w jego głosie mówił - jakby smok stracił nad sobą kontrolę, jakby wszystkim co widział była furia, wymierzona przeciwko przybyszowi.
-Generał Achelladuega... Nie wiem jakim cholernym żartem żyjesz... Ale zakończę to tu i teraz!
Wydarł się niemal na cały pokład i zamachnął, a jego dłoń zatrzymała się w połowie drogi do celu. Smok znieruchomiał, chwilę później puścił Achelladuegę, który spadł na nogi i poruszył tylko głową, powodując rozruch mięśni karku.
-Masz mnie, gadzinko? Skoro już mnie przedstawiłeś, oddasz mi swą duszę.
Dodał generał. Ciała Dakena, Elethara oraz Magnusa znieruchomiały, żaden z nich nie mógł poruszyć swymi kończynami - żaden nie mógł nawet sięgnąć po swą moc... Każdy stał się nagle więźniem własnego ciała, jakby potężny czar został rzucony na całą grupę, nie pozwalając im się poruszyć. Strategicznie, sytuacja nagle stała się tragiczna. Zupełnie, jakby właśnie wciągnięto tą grupę w walkę w której nie powinni nigdy wziąć udziału. Generał podniósł prawą dłoń do góry, a następnie oparł ją delikatnie na piersi smoka. Czerwone światło wystrzeliło z dłoni, a następnie eksplozja - która nie uczyniła nic otoczeniu ani trzem obserwatorom wydarzeń... Niemniej jednak Acroth zniknął nagle z oczu całej trójki, a ci z lepszymi zmysłami mogli wyczuć z za siebie zapach krwi oraz spalenizny. Pytanie - czy warto było odwracać wzrok ku temu co można było zastać? Niestety - nie było czasu by się zastanawiać. Wrogi Generał ruszył przed siebie, kierują się w stronę grupy. Wysunął w kierunku całej trójki tą samą dłoń i zatrzymał się nagle.
-Przeżyłeś? Niemożliwe... Ach... Widmo...
Rzucił nagle, stając w miejscu. Pomiędzy całą trójką, a przeciwnikiem - pojawił się nagle olbrzymi, grubo ponad trzymetrowy jaszczur kroczący na czterech łapach, przypominający nieco bezskrzydłego smoka. Kolorystyka łusek należała dominująco do koloru czarnego, z białymi pasami znajdującymi się na łuskach gada. W sali rozległ się potężny warkot, masywnej i majestatycznej istoty znajdującej się między grupą, a przeciwnikiem. Z za pleców, trójka mogła usłyszeć kaszel, następnie coś jakby ktoś wypluwał krew, a potem stłumiony, ciężki głos smoka, rannego, osłabionego stworzenia.
-On... Onuris... Zostaw... Zostaw nas... Uciekaj.
Wykrztusił z siebie gad, a następnie osunął się na ziemię. Jednak rzekome Widmo - które bez problemu rozpoznać mógł Elethar, gdyż wcześniej spotkał już tego osobnika - nie drgnęło nawet o centymetr, stojąc niczym potężny mur broniący miasta.
-Twoje życie i dusza warte są więcej, niż ich. Dam tobie tą możliwość, uciekaj, udam, że ciebie nie dostrzegłem... Nie? A więc dołącz do nich... Chcesz ich bronić? A kto obroni ciebie?
Rzekł spokojnie przeciwnik, w niewielkich odstępach. Wszystko wyglądało jak dialog, tylko słowa słyszane były wyłącznie ze strony Generała. Najwyraźniej musiało tu chodzić o telepatię. Przeciwnik uniósł ponownie prawą dłoń - celując w Magnusa - wystrzelił z siebie potężny promień czerwonej energii, chcąc wyraźnie trafić Białego Pielgrzyma i zapewne dokonać z nim tego samego, co zaserwował smokowi... Jednak nie udało się. Widmo - Onuris, wypuściło z siebie potężną wiązkę białej energii która otoczyła Magneto, chroniąc go przed wrogim atakiem - który nie przerwał... Walczący wydawali mierzyć się ze sobą na siły, jeden broniąc, a drugi atakując Magnusa... Wszystko jednak nagle ucichło, gdy wpierw zniknął promień - potem dało się usłyszeć niezbyt przyjemny dźwięk, a następnie zniknęła i energia białego widma. Achelladuega dosłownie w niezauważalnie zbliżył się do wielkiego gada i dłonią (!!!) przebił jego klatkę piersiową, wbijając się w jego wnętrze, a tam dalej kolejny dźwięk zasugerował uszkodzenia organów - oraz zmiażdżenie jakiegoś innego.
Białe widmo znieruchomiało nagle, pysk potężnego jaszczura zapełnił się jasną krwią. Samiec zakołysał się i upadł nagle, a towarzyszył temu potężny huk. Przeciwnik znów stał przed nimi, jednak tym razem coś znów uległo zmianie...
Moce trójki bohaterów powróciły, ciała znów stały się posłuszne, a w głowach grupy rozbrzmiały dwa, potężne głosy.
/Onuris!/
Wrzasnął, niemalże z odczuwalnym dla grupy bólem - pierwszy z nich. Przy ciele wielkiego gada, pojawił się drugi - mu podobnych rozmiarów, równie masywny, umięśniony, budzący lęk i grozę samym swym wyglądem... Jednak - ten być może potężny wojownik - padł przy swym towarzyszu na ziemię, obejmując go jedną z łap i wydając z siebie ryk bólu po stracie którą właśnie odczuł. Telepatycznie - ból był odczuwalny dla całej trójki, ból istoty która straciła przyjaciela, brata broni. Czarnołuski gad podniósł się z ziemi, jego ślepia błysnęły krwistą czerwienią.
-Piękna scenka... Wzruszacie mnie, swym oddaniem, miłością do braci. Mógł uciekać, przecież dałem mu szansę. Dołączysz do niego...
Powiedział przeciwnik. Generał był wyraźnie ślepo zapatrzony w siebie, uważając się za istotę znajdującą się wyżej w hierarchii. Znów uniósł swą dłoń, jednak tym razem nic się nie wydarzyło. Pojawił się natomiast kolejny uczestnik tej "zabawy". Kolejny gad, wysoki na prawie trzy metry i siedemdziesiąt centymetrów, długi na prawie siedem metrów i również siedemdziesiąt centymetrów... Podobno do czarnołuskiego oraz tego, który właśnie zginął. Ten jednak był szczuplejszy - jego sylwetka była bardziej atletyczna, odchodząc od prostej muskularności. Wydawał się przez to optycznie mniejszy od swego wyraźnego pobratymca. Co się jednak wydarzyło zaraz? Ten który się objawił, ostatni - skoczył w kierunku Generała, który natychmiast otworzył czerwony portal i wpadł w niego, uciekając z tego miejsca. Drugie widmo wylądowało na łapach ze słyszalnym, głośnym dźwiękiem temu towarzyszącym - gdy jego ciężkie cielsko i pazury uderzyły o posadzkę. Czarnołuski skupił się na swym zabitym towarzyszu, tymczasem ten drugi - o szarym kolorze łusek podszedł do grupy, przyglądając się swymi czarnymi ślepiami każdemu z osobna.
To nie powinno było się zdarzyć... Nodin, zabierz stąd naszego brata oraz złotołuskiego. Ja zadbam o bezpieczeństwo tej trójki. Dostaniemy naszą zemstę za Onurisa.
Rzucił krótko. Czarnołuski Nodin podniósł się ociężale z ziemi, a następnie ciała jego, zabitego oraz ciężko rannego Acortha otoczył czarny cień, który rozpłynął się następnie. Na sali - w centrum dowodzenia potężnym, Crathygtańskim pancernikiem pozostali tylko Daken, Elethar oraz Magnus - wraz z wielkim gadem który został tu z nimi. Zanim jednak cokolwiek dalej się wydarzyło, zawyły alarmy, krótkie, szybkie, głośne. Na ekranie który skanował okolicę dało się zobaczyć, jak trzy otaczające okręt cele poruszyły się, a następnie wystrzeliły z siebie pociski, które trafiły w okręt z taką siłą - że wszystko zatrzęsło się w środku. Drugi ekran obok, który skanował stan jednostki - pokazał informację - znów niezrozumiałą, jednak obraz wyświetlił kolejne dziury w poszyciu. Następnie pokazał, jak okręt otoczyło jakieś pole, a na głównym ekranie pojawił się obraz avatara okrętu. Widmo spojrzało w jego kierunku, a następnie przemówiło, w głowach - cała trójka znów usłyszała niski, potężny głos tej istoty.
/Nie, to nie powinno było się wydarzyć, jednak ma miejsce. Walczcie o swe życia, okręt będzie wam teraz posłuszny, jak i wy powinniście być mu - współpracując by przeżyć./
Po jego słowach, odezwał się natomiast okręt... Istota będąca tym potężnym pancernikiem.
-Hevno... Egzekutorze. Nox hi... Wy troje. Moje systemy nie są w pełni sprawne. Sterowanie, uzbrojenie oraz kontrola stanu poszczególnych zespołów nie reagują. Sterujcie panelami zdalnie, a może uda Wam się uratować nasze życia. Panel środkowy jest panelem dowodzenia sterowaniem. Na wasze prawo od niego, znajduje się panel kontrolujący systemy uzbrojenia, a na lewo - systemy okrętu - naprawy, tarcze, przekierowanie energii. Kierujcie... Będę słuchał. Oprzyjcie dłonie na panelach i połączcie swe myśli z moimi, a będę mógł wykonać polecenia.
Rzekł okręt. Słowa, pierwsze słowa które skierował do niejakiego egzekutora... "Nox hi" zabrzmiało niczym podziękowanie. Tylko przed czym? Za co? Czego właściwie byli świadkami przed chwilą? Cóż, tego, że nie mieli się czasu teraz zastanawiać, gdyż okręt na którym się znajdowali - był właśnie atakowany... I to od tej trójki zależało ich przetrwanie - ich oraz całego okrętu.



Generał Achelladuega:
Spoiler:

Widmo - Nodin:
Spoiler:

Nieznane Widmo:
Spoiler:
Powrót do góry Go down
Daken

Daken


Liczba postów : 32
Data dołączenia : 19/08/2013

Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Wto Paź 08, 2013 7:23 pm

Daken stał ciągle w miejscu i obserwował otoczenie. Miał przed sobą futurystycznego androida, który mierzył do niego i jego towarzyszy z jakiegoś rodzaju kosmicznej broni. A właśnie, towarzyszy. Niejaki Magnus, który właśnie opuścił jedyną barierę oddzielającą ich od - podobno - śmiertelnej broni, kolejnego kosmitę który służył im za przewodnika i samuraja z przyszłości, który właśnie dostał w r... kask od złotego smoka. I on, Daken pośrodku tego wszystkiego.
Trzeba było się stąd zabrać póki byłem na Evereście. pomyślał, coraz bardziej poirytowany. Nie chodziło o to, że się bał. Wkurzała go świadomość, że nie ma tutaj na nic wpływu, to nie on gra tutaj pierwsze skrzypce, a do tego był przyzwyczajony.
W pewnym momencie jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa a potencjalne zagrożenie w postaci robota zostało zastąpione nowym - jak się miało okazać znacznie bardziej niebezpiecznym.
Dalej wydarzenia potoczyły się bardzo szybko, czyli tak jak to miały w zwyczaju. Stali teraz przed ciężkimi wyborami, a Daken doszedł do wniosku że czas przejąć pałeczkę.
- Nie wiem co tu się do jasnej cholery wyprawia, ale jak widać nie mamy zbyt dużo czasu na pogaduchy. - powiedział machnięciem ręki wskazując na ekran pokazujący atakujące statki.
Akihira podszedł do grupy i spojrzał Magnusowi w oczy wyzywająco.
- Odkąd mieliśmy przyjemność spotkać się na tej zaśnieżonej górze, próbujesz nam pokazać że jesteś w stanie pełnić funkcję dowódcy. - dłoń mutanta uniosła się wskazując wyprostowanymi palcami stanowisko dowodzenia.
- Przestań próbować i pokaż.
Powrót do góry Go down
Elethar Ultew

Elethar Ultew


Liczba postów : 59
Data dołączenia : 21/04/2013

Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Sro Paź 09, 2013 8:48 pm

W efekcie ataku smoka wydarzyło się kilka rzeczy. Po pierwsze, może i ciało nie zareagowała tak szybko, aby uniknąć ciosu, ale mózg owszem. Upioryt momentalnie zgromadził się na obszarze największego przeciążenia. To zredukowało siłę ciosu. Po drugie Eldar był w stanie wyjść z tego obronną ręką. Wykorzystując pęd w jaki zostało wprawione w jego ciało po ciosie oraz dodając swój wykonał zgrabny piruet, aby wytracić energię, po czym stanął na lekko ugiętych nogach w pełnej gotowości.
W tym momencie po raz wtóry był świadkiem zatargu Crathygtan. Jego ciało znieruchomiało... jak poprzednim razem, więc mógł tylko obserwować.
Oczywiście rozpoznał Onurisa, którzy rzucił się na pomoc smokowi, gdy ten nierozważnie zaatakował ich napastnika, który okazał się być generałem Achelladueg.
Ta istota musiała mieć jakiś związek z Kiartim - władali podobnymi mocami i byli w jawnej opozycji co do popleczników Dura.
Być może byli sprzymierzeńcami tego, z którym Dur-Shuriikun walczy od eonów lat. Tak... to było wręcz pewne.
Onuris zginął. Walczył z godnością i honorem, pozostając lojalnym wobec swoich braci... nie bojąc się śmierci. Miał w sercu płomień samego Khaine'a. Niewątpliwe jego ofiara nie pójdzie na marne.
Natychmiast pojawił się Nodin, wraz z innym Widmem. Był zdruzgotany śmiercią brata. Emocje mają nad nim zbyt wielką władzę. Przez ten brak kontroli, może nigdy nie posiąść całej potęgi, którą w sobie nosi.
Obce Widmo myślało jednak logicznie. Zaatakowało generała. Ten uciekł. Widać taka była wola Losu.
Znów miał kontrolę nad ciałem. Wysłuchał wszystkiego co mieli mu do powiedzenia. Po prostu usiadł przy panelu sterowania, oparł dłonie na panelu i zwrócił się do avatara. Nie mieli czasu na ustalanie kto ma kierować, bo chyba Daken nie zauważył, że byli atakowani.
- Ruszamy na przód. Wykonaj skan wrogich jednostek, w celu określenia ich potencjału bojowego, specyfiki broni której używają, maksymalnej prędkości jaką mogą rozwinąć... Byłbyś w stanie skoczyć w nad przestrzeń? - Jeśli istniała taka możliwość mogliby łatwo zgubić pościg. Co prawda była to ostateczność, gdyż taki skok mógłby ich wyrzucić na rubieże galaktyki, ale może być ich przysłowiową "brzytwą".
- Dakenie, Magnusie, potrzeba nas wszystkich, aby kierować statkiem. Siadajcie... szybko, jeśli nie chcecie zginąć. Magnusie, zajmij się zapleczem energetycznym. Przekaż pełną moc do silników. Dakenie, tobie pozostawiam uzbrojenie! - rzekł władczo i sugestywnie. Cóż, eldar pilotem nie był, ale jak każdy członek swojej rasy, przechodził pewne podstawowe szkolenia. Być może na tym statku są lepsi od niego w tym zakresie, ale oddawanie swojego życia w ręce ludzi, nie było czymś na co mógł sobie pozwolić. I tak musiał im zaufać.
- Kolejne zadanie o znacznie mniejszym priorytecie. Proszę o wygenerowanie dokładnego raportu stanu statku, uzbrojenia, a także wszelkich możliwości tej jednostki. Wszystkie parametry niech będą podane w eldarskim i ludzkim układzie SI. Musimy wiedzieć na co i na ile możemy sobie pozwolić, kierując tobą. Wyślij odpowiednie dane do Dakena i Magnusa - te które znajdują się w ich domenie sterowania tobą.
Nie mogą się teraz rozpraszać. Eldar więc nie tracąc czasu, wysłał mimochodem telepatyczną wiadomość Magnusowi:
- Zorientuj się, czy statek nie dysponuje jakimś aktywnym maskowaniem. Potrzebne dane zaraz pojawią się na twoim panelu sterowania.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Sob Paź 12, 2013 10:36 pm

Zanim późniejsze wydarzenie wywróciły sytuację do góry nogami. Musieli uporać się z własnym gównem. Na odpowiednią reakcję nie trzeba było czekać długo, lecz ku jego zdziwieniu nie zareagował ten, którego obrażono. Magnus nie obrócił się, ani w żaden w sposób fizyczny nie zareagował na słowa Elethara, ani nawet wtedy, gdy otrzymał stosowną reprymendę ze strony smoczego kompana. Szanował ludzi za ich poświecenie na polu bitwy, za ich lojalność i oddanie. Mógł dla nich poświęcić wiele, mógł obdarzyć ich zaufaniem, i szczerze ubolewał gdy ich tracił. Nie otaczał się jednak głupcami, każdy, kto zdołał się do niego zbliżyć i dołączyć do jego oddziałów zyskał jego zaufanie czynami, nie słowami czy pochlebstwami. Czuł z nimi więź, której nie czuł w tej chwili. Wcześniej, w poprzedniej lokacji, odruchowo bronił ich, lecz nie interesowało go ich życie. Nie odda życia, przez niewyparzony język jednego z nich, gdyby od niego zależało mógłby go nawet zabić tym ciosem, aby dać przykład mutantowi.
Niewzruszony całą sytuacją skupił swoją uwagę na awatarze, w jego spojrzeniu i sposobie panowania nad własnymi emocjami. W tamtej chwili zadał sobie istotne pytanie, czy rzeczywiście je posiadał. A może po prostu w jego kodzie zostało zapisane, by nie przejmować się „prymitywnymi istotami”. Nie dane mu było długo o tym rozmyślać.
Wszyscy poczuliśmy potężne uderzenie energii, które wstrząsnęło, każdą nawet najmniejszą komórkach ich ciał. Doszedł ich dźwięk czyjegoś triumfu, a ich jakby mogło się wydawać porażki. Dotarli tak daleko, lecz tutaj droga miała się zakończyć. I skończyłaby się, gdyby nie zbiegi okoliczności, które ocaliły ich żywoty. Spojrzał na Acroth’a, którego zachowanie było niczym emocjonalny wyznacznik idealnie oddający moment. Zobaczył strach, którego nie widział w nim wcześniej.
Śmierć przybyła do tego miejsca, obserwując je z cieni, szykując swe ostrze na pokaźne żniwa. Pył pozostawiony po ciele androida opadł pomiędzy pierścieniem, który pozostał w tym samym miejscu. Magnus, próbował chwycić go swą mocą gdy przelatywał obok niego, lecz było to daremne. Uczucie obezwładnienia, które poczuł odgrzebało stare wspomnienia z przeszłości. Mógł tylko odprowadzić wzrokiem artefakt, który popłynął swobodnie w dłoń mocarnej istoty w żelaznej zwierzęcej masce, aby zaraz wyparować z tego statku. Przepadł.
Wróg miał imię. Acroth stracił panowanie nad samym sobą i zaatakował w mgnieniu oka przeciwnika. W ułamku sekundy wydawać się mogło, że płonący żywym ogniem smok, zwycięży, lecz było to równie złudne jak naiwne. Pozostała trójka stałą się bezradna, jak niemowlęta. Magneto zacisnął zęby, próbując przebić się przez blokadę, która opanowała jego ciało. Niczym w świadomym śnie, gdy czuł paraliż senny i walczył z nim tak, teraz próbował wybudzać się z tego koszmaru.
To był jednak dopiero początek. Jaszczurzy oddział liczył więcej ludzi, niż mógł początkowo przypuszczać. Ich grupa mogła być nawet tak liczna, jak jego własne oddziały i równie potężna, jeśli nie potężniejsza. Łączyło ich jednak to samo oddanie i więź. Wściekły wrzał w środku, gdy Egipski kolos zamierzał dopisać jego duszę do listy posępnego żniwiarza. Został jednak ocalony, osłonięty przez krystalicznie czystą moc. Jego wybawiciel szybko jednak zapłacił za wsparcie najwyższą cenę. Pojawili się kolejni, każdy potężniejszy od poprzednika. Wsparcie jakim został obdarzony Acroth zostało dostrzeżone, zostało również poczute, jakby ich emocje przelały się przez ich umysły i dusze.
Chwilę późnie nastał koniec. Powróciło czucie w kończynach, powróciła moc, a zagrożenie chwilowo zostało zniwelowane. Ostatnim razem, gdy z szyi spadła mu obroża blokująca jego zdolności doszło do niewyobrażalnych zniszczeń, które były skutkiem długoletniego kumulowania własnej mocy, teraz zdolności opanowania tej samej genetycznej zdolności miał na znacznie wyższym poziome, dlatego nic się nie stało.
Przeżyli, lecz stracili artefakt. Crathygtynian zajął się poległym Acrothem, a na mostku pozostał tylko masywnie zbudowany jaszczury wojownik, oraz Daken i Elethar
Alarm skupił uwagę wszystkich na otaczający ich ekranach. To nie był jeszcze koniec, wygrali potyczkę, lecz nastał czas bitwy. A przeciwnik wykonał pierwszy ruch. Uderzenie odczuli wszyscy, i nie było już czasu na długie namysły. Jeśli mieli przeżyć, ten statek musiał ocaleć. W końcu znajdowali się na najpotężniejszej, przed Durem jednostce Crathygniańskiej floty.
Słowa Egzekutora dodały im motywacji, której może część z nich potrzebowała. Postawa Elethara wyraźnie zmieniła się, stał on się opanowany i zaczął działać. Ta postawa bardziej mu się podobała, lecz jeden czyn nie zmienia niczego. Jeśli czuł się na siłach, aby przewodzić tą bitwą niech tak będzie. Nie będą spierać się o dowództwo, nikomu na nim nie zależało. Ostatnie słowa jaszczura sprawiły, że Magneto położył swe dłonie na panelu, tak jak pozostali, dodatkowo jego hełm zsunął się z jego głowy. Odsłonił przed towarzyszami swą twarz, a przed Egzekutorem swoje myśli. Zobaczyli, kto kryje się pod za tym imieniem. Bynajmniej nie wyglądał jak dziadek. Jego ciało było silne, niczym trzydziestoletniego mężczyzny, o nieco zmęczonych i surowych rysach i siwych włosach. Genetycznej pamiątce po swej rasie. Mogli słyszeć swoje słowa, lecz hełm w połączeniu z jego mocami dobitnie blokowałby całkowite połączenie, którego oczekiwał Crathygnian. Musieli stać się mentalną jednością, aby ocalić ten statek i siebie samych.
Skinął głową w stronę Ulewa w zrozumieniu, w oddali widział Dakena, który nie miał w ogóle doświadczenia; musiał improwizować, lecz w tym starciu to mogło okazać się zwycięską kartą.
- Egzekutorze. Nie wiem kim jesteś, lecz jestem wdzięczny za twe ocalenie - powiedział kierując swe myśli tylko do niego. Potrafił to uczynić. – Moc mej rasy... Sen’Har, zrodziła się z sił elektromagnetycznych. Pozwól mi z niej skorzystać! Pozwól mi połączyć moją moc z polem siłowym, które okala ten okręt! Wzmocnić je.
Pozwól mi spłacić dług, który został dziś zaciągnięty! Pozwól mi wybuchnąć wściekłością tamtych dni. Magneto wzbudzał swą moc, która rosła w nim w każdej sekundzie. Pioruny tańczyły na jego ciele łącząc się z okalającą statek barierą, którą był wstanie poczuć już wcześniej.
Wody otaczające Pitcairn Czad
Oczy lśniły blaskiem najjaśniejszych gwiazd. Los, o którym często wspominał Elethar, rozstawił swoje najsilniejsze pionki.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Nie Paź 13, 2013 8:15 am

Kiedy Daken postanowił oddać pałeczkę, Elethar nie czekał i jako pierwszy zaczął działać. Ekrany skanerów pokazywały dokładnie sytuację która miała miejsce na zewnątrz. Wrogie okręty wydawały się trzymać pancernik w szachu, jednak ten - mimo ciężkiego ostrzału - trzymał się całkiem nieźle - i to jeszcze zanim grupa zaczęła podejmować jakiekolwiek działania. Pierwsze co mogło zwrócić uwagę przed decyzjami tej prowizorycznej załogi - to fakt, że ekran-radar wskazał podnoszenie się, a następnie zaznaczył linię wody i ukazał jak cała grupa wznosi się ponad nią. Wszyscy szybko znaleźli się na ponad dwóch tysiącach metrów nad poziomem morza. Uruchomił się natomiast kolejny ekran, który tym razem zaczął pokazywać informacje w dwóch językach - eldarskim oraz angielskim. Był to skan ukazujący ziemię, a przede wszystkim poziom zaludnienia planety - oraz dokładną, co do jednego osobnika - liczbę mieszkańców ziemi. Następnie na tym samym ekranie pojawiły się ostrzeżenia oraz informacja o blokadzie broni strategicznej pancernika. Najwyraźniej okręt nie zamierzał zabić ludności tej planety tylko po to, by zapewnić przetrwanie sobie, im czy nawet osobie którą ukrywał w stanie hibernacji.
Walka na dużej wysokości dała więcej miejsca. Vur samodzielnie podejmował manewry uchyleniowe, jednak wychodziło to z różnym skutkiem, głównie ze względu na uszkodzenia silników. Jeden z okrętów wroga znajdował się nad pancernikiem i strzelał z góry - jego pociski Crathygtański Pancernik wydawał się przyjmować na siebie. Wyraźnie dało się domyślić - jeśli nie oberwie on, oberwą bogu ducha winne dusze na ziemi. Wnioski? Czyżby Crathygtański okręt miał priorytety w postaci ochrony ludności zamieszkującej tą planetę?
Elethar wydał swoje pierwsze polecenie które natychmiast spotkało się z odpowiedzią ze strony okrętu. Ekran-radar natychmiast ukazał jak białe linie "przecinają" wirtualnie wrogie jednostki, zaznaczając możliwie ich systemy uzbrojenia czy silniki. Wrogie jednostki nie wydawały się posiadać broni głównej, tak jak pancernik - przez co można było mieć nadzieję, że nie dysponują działem masowego rażenia.
-Drehni dreh daar einzuk. Połączenie ze mną nie odbiera wam mowy werbalnej. Nie mam aktualnie możliwości przekazywania informacji między wami wzajemnie, więc wykorzystajcie ją.
Zaczął, a następnie dodał by uzupełnić raport którego potrzebował Elethar.
-Znajdujemy się na planecie. Wykonanie skoku w nadprzestrzeń czterema jednostkami, może destabilizować planetę. Sprowadzenie katastrofy nie jest rozsądne. Planeta jest również otoczona przez nieznane pole. Moje skany wykazały, że pole nie tylko nas nie przepuści - ale również odbije. Wykonując skok, możemy wbić się z dużą prędkością w ziemię. Biorąc pod uwagę mój pancerz, przebijemy się na drugą stronę planety, więc na pewno ją uszkodzimy, naruszając struktury jądra...
Dopowiedział, nie wyjaśniając więcej. Tyle informacji chyba wystarczy by stwierdzić, że to bardzo zły pomysł, prawda? Następne zadanie mniejszego priorytetu zostało również wykonane. Kolejny ekran pokazał obraz jednostki, a następnie pozaznaczał na okręcie dziury w poszyciu, odcięte przedziały, uzbrojenie oraz jego stan - który okazał się być zadowalający, główne działo było w pełni sprawne, natomiast działa boczne, frontowe i tylne w dużej większości nadal działały - z resztą dało się to zauważyć po raportach na ekranie obrazującym pole walki. Wymiana ognia nie była jednostronna, gdyż okręt wyraźnie również odpowiadał - we wszystkich kierunkach - ogniem, nieprzyjacielskim jednostką.
-Dremimzik, główne działo jest aktywne. Próbuję namierzyć jeden z okrętów jednak te ciągle unikają linii ataku. Mam możliwość wygenerowania pola elektromagnetycznego, jednak może to odbić się tragicznie na tej planecie. Zniszczę wszelaką elektronikę. Systemy maskowania jednostki są sprawne, jednak wykorzystanie ich w takiej walce oraz przy tym stanie podsystemów, spowoduje rozładowanie tarcz oraz uzbrojenia. Staniemy się łatwym, bezbronnym celem. Nadal posiadam systemy regenerujące, są w połowie sprawne. Podtrzymuję najważniejsze systemy okrętu.
Dodał. Tymczasem Egzekutor powoli zbliżył się do całej trójki, stając za ich plecami i obserwując ekrany pola bitwy. Masywny jaszczur, mierzący ponad trzy i pół metra wzrostu mógł robić piorunujące wrażenie. Niektórzy w takich sytuacjach pocieszali się myślą "dobrze, że jest po naszej stronie".
/Nie ja uratowałem twe życie, lecz poległy w walce Onuris./
Odparł krótko. W jego głosie nie dało się usłyszeć goryczy, poczucia straty - jak w przypadku Nodina - czy może jakichkolwiek innych emocji. Zupełnie jakby był pustą maszyną, niewrażliwą na uczucia. Osobnikiem nie znającym określenia "empatia".
-Ahmiinaal! Intruzi w komorze hibernacyjnej.
Przerwał nagle okręt, wyświetlając na jednym z ekranów obraz skanu pokładowego, ukazującego na biało zaznaczoną komorę oraz na niebiesko zaznaczając trzy wrogie cele.
/Czas naprawić mój błąd./
Odparł krótko Egzekutor, znikając nagle niczym cień. Na ekranie wyświetliła się biała kropka - pomiędzy trzema intruzami, a komorą. "Niebiescy" którzy poruszali się do przodu, wydawali się zatrzymać nagle. Odczyt został zakłócony, a chwilę potem wszyscy intruzi zniknęli, jakby ich życia właśnie zgasły. Tymczasem okręt zdał raport o tym, że bariery zostały gwałtownie wzmocnione mocą Magnusa, przez co nagle przestały być słyszalne odgłosy różnej maści pocisków trafiających w strukturę pancernika. Wszystko przyjmowały tarcze, a okręt sam w sobie nie odczuwał efektów.
Nie można jednak było mówić o bezmyślności atakujących okrętów. Gdy tylko Magnus wzmocnił tarcze pancernika, atakujące krążowniki zmieniły taktyką, a skaner wyświetlił jak ekran został dosłownie zalany falami rakiet oraz torped - co najprościej dało się określić mianem "spamu" ze wszystkich stron. Teraz Biały Pielgrzym odczuć mógł, jak jego moc była wystawiana na próbę wytrzymałości. Decyzję co do następnych posunięć należało podejmować szybko, gdyż sytuacja mogła pogorszyć się w każdej chwili...
-Ahmiin. Wykryłem nowe jednostki w zasięgu.
Odezwał się nagle okręt. W odległości około pięciu kilometrów od walczącej grupy, pojawiło się dwanaście nowych celów - o wiele, wiele mniejszych. Szybko można było wydedukować, że były to myśliwce, zbliżające się z ogromną prędkością do grupy.
-Wywołują nas... AI... Przełączam na ekran.
Nad głównym ekranem uruchomił się kolejny, ukazujący sylwetkę jednego z myśliwców. Szczupła, długa jednostka, której budowa szybko mogła wydać się znajoma - zwłaszcza Pielgrzymowi który miał okazję spotkać jeden z transportowców podobnie zbudowanych - na swojej asteroidzie, gdy ten go swego czasu odwiedził.
-C.L.F. Vur, C.L.F. Craidery "Keindovah". Wysyłam kody autoryzacyjne... Osłaniamy was.
Rzuciły nieznane jednostki, które najpierw podświetlone na ekranie na zielono, zmieniły swój kolor identyfikacyjny na biały. Dwanaście maszyn właśnie weszło do walki po stronie pancernika, dzieląc się na trzy grupy po cztery myśliwce. Ekran na którym przed chwilą znajdował się obraz Craidera, teraz wyświetlił obraz "z kamery" ukazujący z bliska nadciągającą eskadrę, która podzieliła się, otworzyła luki, a następnie zaczęła zasypywać wrogie krążowniki wodospadem torped - co było świetnie oddane zarówno na obrazie jak i na skanerze. Kiedy pociski zaczęły trafiać we wrogie okręty, Magnus mógł poczuć jak cały ciężar nakłady na jego moc słabnie, gdyż wrogie krążowniki odwróciły na chwilę swą uwagę ku atakującym myśliwcom.
-Zniszczyły ich tarcze!
Zameldował Vur, a ekran wyraźnie pokazał, że wrogie jednostki nie są już chronione żadnym polem siłowym. Myśliwce na tym nie poprzestały, wiążąc wrogie okręty walką kołową, zachowując się gorzej niż tak zwane "upierdliwe muchy". Obraz na żywo zniknął, jednak skaner wyraźnie pokazywał jak dookoła każdego wrogiego okrętu krążyły po cztery jednostki, latając dookoła i ostrzeliwując krążowniki z lekkich dział pokładowych. Nie wyrządzały im tym za dużo krzywdy, jednak teraz pancernik nie był związany pełnią wrogiego ostrzału. To był dobry moment na wykonanie jakiegoś planu umożliwiającego likwidację przynajmniej jednej wrogiej maszyny.


Craidery:
Spoiler:
Powrót do góry Go down
Daken

Daken


Liczba postów : 32
Data dołączenia : 19/08/2013

Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Nie Paź 13, 2013 11:38 am

Daken wypuścił powietrze nosem z lekką irytacją. Coraz mniej podobało mu się jak rozwijały się relacje między nim a jego towarzyszami. A jeszcze mniej - jak sam się zachowywał. Czy było to spowodowane postawieniem go w sytuacji zupełnie innej niż w których znajdywał się do tej pory? Odkąd pamiętał to on kontrolował przebieg wydarzeń a jego umiejętności pozwalały mu trzymać wszystkich za mordę. Tym czasem znalazł się w - dosłownie - kosmicznej sytuacji, gdzie nic nie szło po jego myśli.
Skup się. pomyślał. Musiał zostawić za sobą to co powiedział, co zrobił. Zrehabilitować się. Nie przed grupą oczywiście, miał gdzieś ich zdanie o nim samym. Nadszedł czas by zrehabilitować się przed samym sobą.
Mutant zrzucił z siebie grubą skórę, którą miał na sobie odkąd przenieśli się na pokład krążownika z Mount Everest. Ukazał tym samym swój kostium a z kieszeni wyjął maskę i założył ją na głowę. Był gotowy do działania.
Zdeterminowany podszedł do panelu odpowiadającego za systemy zbrojeniowe i położył na nim dłonie.
Czyli ucieczka odpada. Będą musieli zostać i walczyć. Daken osobiście wolałby stanąć z wrogiem twarzą w twarz i rozszarpać ich własnymi szponami, ale nie miał takiej możliwości. Musiał się zadowolić tym co miał do dyspozycji.
Akihira szybko przeanalizował sytuację i dostępne środki. W jego głowie zaczęła już kiełkować taktyka.
Wtedy pojawiły się myśliwce, które wbrew pierwotnym przewidywaniom zaczęły im pomagać. Z jednej strony była to dobra informacja - nie byli sami w tej walce. Natomiast z drugiej strony utrudniało to Dakenowi zadanie, musiał uważać by nie trafić sojuszniczych jednostek. Uniemożliwiało to zastosowanie popularnej taktyki - jesteś okrążony? Możesz strzelać we wszystkich kierunkach!
- Przekaż tym myśliwcom by nie wchodziły mi w linię strzału. Powiedz im też, by zajęły uwagę dwóch statków. Tymczasem niech nasze uzbrojenie weźmie na cel trzeci okręt i skupi na nim ogień. Wszystkie aktywne działa mają celować w silnik i mostek. Mniejsze działa niech próbują strącić nadlatujące pociski. - powiedział na głos by jego towarzysze mieli pojęcie co planuje i mogli dostosować do niego swoje działania. Nie mogli sobie pozwolić na choćby cień nieporozumienia.
- Ognia.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Sro Paź 16, 2013 11:26 am

Oni mogli stać przy swoich panelach, udając członków SS Enterprise, lecz nie mogli zapomnieć, że w przeciwieństwie do tamtej załogi, ich statek potrafił sam się bronić. Przy całej ich wiedzy, nie ważne jaka ona by nie była, musieli być świadomi, że współpracują z najwaleczniejszym i najodważniejszym okrętem wojenny Crathygniańskiej floty. Sama kontrola nad statkiem wymagała chwili zapoznania, a tego czasu zwyczajnie nie mieli.
Egzekutor odpowiedział w myślach na słowa Magnusa, ale nie do końca zrozumiał o co mu chodziło. Dziękował poległemu Onurisowi za to, że ochronił go swym polem siłowym, gdy ten był bezradny i stał się celem. Był wdzięczny każdemu, który walczył dla tej sprawy i został ranny, lecz podziękowania skierowane w stronę Egzekutora, były równie słuszne, jak te które należały się poległym. On ocalił ich wszystkich przed dalszym rozlewem krwi, zmusił swą niepisaną potęgą do odwrotu przeciwnika. Magnus jednak nic nie odpowiedział, gdyż właśnie nastała fuzja jego mocy, z polem siłowym okrętu. Poczuł je każdą komórką swego ciała. Widział oczami wyobraźni, jak okala ona cały statek odpychając ostrzał przeciwnika. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy spostrzegł, że ataki wrogiej floty momentalnie się nasiliły.
- Show me what you go! - pomyślał ze wściekłością, zaciskając zęby i wyzwalając z siebie to czym obdarowała go natura. Odczuwał uderzenie, a przez włożoną w utrzymanie bariery siłę i koncentrację, nie był wstanie wydawać rozkazów. Zresztą, wszyscy dobrze wiedzieli co mają robić. Czerpał swą moc wprost z pola elektromagnetycznego błękitnej planety, tworząc ze swego ciała swoisty przekaźnik Bariera wytrzymała, a teraz gdy nadeszła odsiecz i zyskali chwilę wytchnienia, mogli rozpocząć ofensywę. Wszystko pozostało w rękach Vur'a i młodego mutanta, który stał obok.
Powrót do góry Go down
Elethar Ultew

Elethar Ultew


Liczba postów : 59
Data dołączenia : 21/04/2013

Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Sro Paź 16, 2013 9:37 pm

Walki statkami kosmicznymi mimo wszystko nie były domeną kosmity. W swoim życiu musiał się mierzyć z przeciwnikami straszniejszymi niż wrogie myśliwce, lecz ten typ konfrontacji był dla niego czymś nowym, choć nie obcym.
Wchłaniał dane z raportów, próbując ułożyć najlepszy plan - taki, który jest w zasięgu ich możliwości. Przybycie sojuszniczych myśliwców było... kłopotliwe. Dużo większy zakres wyeksploatowania tej jednostki miałby wtedy, gdyby jedynymi jednostkami w powietrzu były statki wroga.
Ale cóż...
Są i dobre strony tej sytuacji.
- Avatarze, ustaw się w najbardziej dogodnej pozycji, do wystrzelenia z głównego działa. Tak jak wspomniał ten człowiek, pełna łączność z sprzymierzonym myśliwcami. Jeśli wszystko zadziała, szala powinna się przeważyć[
- Magnusie - rzekł psionicznie. - Wspomagając się zapleczem energetycznym statku mógłbyś wygenerować kontrolowany impuls elektromagnetyczny, gdyby sojusznicze myśliwce się usunęły? To powinno załatwić nasz mały problem.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Czw Paź 17, 2013 8:04 pm

Planując swe działania, cała trójka bohaterów zaczęła słyszeć wymianę zdań między komunikującymi się - wspierającymi ich jednostkami. Jakby - dla odmiany - myśliwce były pilotowane przez prawdziwych pilotów:
-Keindovah III, rakieta, odbij w prawo!
-Keindovah IX, Keindovah XII, kryję cię!
-Keindovah I, Keindovah II dostał! Keindovah II dostał!

Tymczasem okręt zaczął ustawiać się na pozycji, w międzyczasie komentując to, co grupa słyszała.
-Zuwuth. Te myśliwce nie posiadają pilotów. Ich wymiana zdań... Zupełnie jakby każdy z nich był samodzielną istotą, w pełni świadom. C.L.F. Vur, C.L.F. Keindovah I, atakuję wasz cel.
-Keindovah I, C.L.F. Vur, robimy miejsce.
Wypowiedzi były dalej słyszalne, komunikacja - "radiowa?" - działa doskonale. Pancernik obrócił się w stronę okrętu znajdującego się po prawej. Wroga maszyna zajęta zwalczaniem myśliwców, które momentalnie rozbiły szyk atakujący i odleciały we wszystkich kierunkach. Główny panel wyświetlił zapełniający się pasek naładowania głównego działa - który zapełnił się niemalże natychmiast. Na jednym z ekranów pojawił się obraz, pokazujący jak "diament" z przodu okrętu rozświetlił się, zbierając energię dookoła - a następnie wystrzelił... Wiązką która jak na ten okręt - była wielkości szpilki. Strzał trafił celu, który momentalnie zaczął się dziwnie zachowywać. Normalnie - okręt powinien wybuchnąć. Cóż, ten implodował. Szybko dało się to zauważyć, gdy wroga energetyczna jednostka zaczęła się zapadać, a następnie zniknęła szybko - jakby ktoś wymazał ją z tej rzeczywistości. Główne działo pancernika pozbyło się problemu z którym standardowe działa nie dawały sobie tak dobrze rady.
I wszystko toczyłoby się dalej dobrze, bez problemu - gdyby nie nagła, dosłowne - nagła wizyta. Znów wydarzenia potoczyły się niecałymi kilkoma sekundami. Wpierw czerwone światło, takie jakie towarzyszyło portalowi, gdy ten otworzył się podczas ucieczki wrogiego generała. Ta czerwona poświata szybko zniknęła - jednak nie ze względu na portal, a ze względu na cień. Cała trójka bohaterów została uderzona bardzo ciężkim, długim przedmiotem i niemalże wgnieciona w panele... Gdyby nie fakt, że coś zatrzymało to coś, co wpadło w grupę - a następnie rzuciło owym kimś na drugą część sali. Dzięki temu skończyło się na tym, że cała trójka została tylko uderzona - a przed połamaniami ochroniła bohaterów ich wzmocniona względem człowieka wytrzymałość, wynikająca z naturalnych warunków tudzież pancerzy które mieli na sobie. Każdy jednak mógł poczuć na sobie czarną "maź" którą został pobrudzony... Konsystencja mówiła sama za siebie - była to krew, czarna niczym smoła krew. Zawył krótki alarm, a ze ścian, sufitu i podłogi wyrosło osiem działek bojowych, które zasypały jakiegoś jegomościa - ukrytego za czerwoną energetyczną osłoną - potopem pocisków laserowych. Długo jednak nie postrzelały, gdyż uległy nagłemu spaleniu i wyłączyły się. W tym właśnie momencie, czas na kierowanie okrętem zakończył się.
Przed grupką bohaterów znów znalazły się trzy znajome postacie. Dwie ciężko ranne, jeden - z kilkoma drobnymi rysami na pancerzu. Dwoma rannymi były czarnołuskie Widmo oraz złotołuski Acroth. Widmo wylądowało pod drzwiami, uderzając w nie, rzucone jakąś mocą. Gad jednak nie leżał długo na ziemi - w wielu miejscach ranny, głównie na pysku i przednich łapach - podniósł się gwałtownie do góry, stając na równych łapach, ukazując rzędy kłów. Z gada krew kapała niczym z kranu, zostawiając pod nim kałużę i dosłownie zaznaczając obszar od portalu z którego go wyrzuciło - po grupkę na której zostawił swą krew (wraz z ekranami i ścianami), kończąc na drzwiach w które ostatecznie uderzył. Drugim osobnikiem był złotołuski Acorth - gad skąpany we własnej, jasnoczerwonej krwi - stał dosłownie metr przed wrogim generałem, dysząc ciężko, jednak nadal stojąc w wyprostowanej pozycji. Z niego krew również kapała nie gorzej, niż z o wiele większego od niego Widma. Smok jednak wydawał się niewzruszony... Jego spojrzenie wbite w przeciwnika, mord w ślepiach tego smoka mógł być czymś, czego dawno cała trójka mogła nie widzieć. Logicznie - smok nie powinien móc stać na nogach. Mimo to stał, trząsł się, wydawał się stać na skraju życia i śmierci, a jednocześnie być w najlepszej możliwej formie bojowej. Obaj siebie mierzyli, przecinali spojrzeniami nie poruszając się, nawet nie drgnąc. Tą ciszę - pierwszy przerwał Acorth. Ciało smoka zaczęło rozjaśniać, zaświeciło niczym pochodnia - gdy rozświetliły je złociste płomienie - zakrywające krwawiące rany, nadające smokowi wyglądu niczym anioła zemsty, który zaraz dokona tego co musiał. Nawet poszarpane skrzydła zniknęły w płomieniach, sylwetka smoka stała się niemalże ogniem.
-Zabiłeś mojego przyjaciela... Oderwę ci mięso od kości!
Rzucił nagle i ruszył do przodu. Potężny huk, przed całą trójką pojawiła się biała bariera która zatrzymała wręcz widoczną falę uderzeniową, która rozeszła się po pomieszczeniu, gdy smok ruszył na generała - rozbijając prędkość dźwięku z jednego kroku i uderzając pięścią prosto w korpus przeciwnika, któremu dużo się nie stało - jednak siła uderzenia cisnęła nim o ścianę - nadal nie robiąc mu specjalnej krzywdy... Po za wgnieceniem w pancerzu, pozostawionym po pięści smoka. Achelladuega stanął wyprostowany, gdy odsunął się od ściany. Otrzepał się z kurzu, a następnie wydobył z siebie złowieszczy śmiech.
-Lubię cię, młody... Zginiesz ostatni. Ty, ta wasza zgraja i ten cholerny okręt!
Po tych słowach, pole oddzielające walczących od Magnusa, Elethara i Dakena - opadło.
-Firok! Zabijcie go, zajmiemy się jego okrętami!
Rzucił Vur, dając Wam wolną rękę do ataku. Przeciwnik był niezmiernie silny, jednak tym razem z jakiegoś powodu nie zatrzymał ciał bohaterów. Czyżby nie mógł? A może tylko testował grupkę, bawiąc się nimi? A może realnie - teraz mieli szanse na zwycięstwo? Jakimś cudem, oba - śmiało można powiedzieć, że ciężko ranne - jaszczury, stały na nogach i walczyły. Stawka pięciu na jednego - to musiało się udać. Z resztą chwilę potem, cała trójka dostała prostą informację - jak działać. Gdy tylko wrogi generał uniósł swe dłonie, te zaświeciły i wystrzelił dwa czerwone promienie w kierunku smoka - który wziął głęboki wdech i buchnął w kierunku promieni złocistym płomieniem, prosto z jego pyska. Oba uderzenia zderzyły się i zatrzymały w połowie drogi, jednak to na tym się nie skończyło. Czarnołuskie Widmo stojące przy ścianie wystrzeliło niczym z armaty - uderzając z wielką siłą we wrogiego generała i zwalając go z nóg, sam gad wylądował po drugiej stronie - a Achelladuege zalały fale złotych płomieni. Rozbite nagle przez potężny rozbłysk energetyczny generała, który wzniósł się w powietrze cały czarny od spalenizny. Smok wyraźnie uszkodził jego pancerz, jednak ten gadzi duet na tym nie poprzestał - gdyż gdy generał wstał, obaj wystrzelili w jego kierunku - Acroth uderzył od dołu w jego brzuch, a gdy generał pochylił się zmuszony tym przez uderzenie - prosto w jego hełm uderzyły pazury widma - rzucając nim przez salę. Achelladuega wylądował na nogach, a jego hełm nosił ślady potężnych pazurów czarnego gada. Generał nie pozostał jednak dłużny, łapiąc obu swoją telekinetyczną mocą i ciskając nimi o boczne ściany. Oba gadały wydobyły z siebie po warkocie, gdy zderzyli się ze ścianami. Obaj jednak podnieśli się natychmiast z ziemi - gotowi do dalszej walki. Achelladuega uczynił kilka kroków do przodu.
-Dobra... Teraz zwariowałem... Dajcie co macie!
Wrzasnął, a jego ciało - podobnie jak ciało Acrotha - poczęły otaczać czerwone płomienie, jednak stworzone wyraźnie z energii. Widać to grupie przyjdzie pierwszej zaatakować. Jak pokazali smok i widmo - grupowy, skoordynowany atak był tutaj kluczowy.
Co działo się tymczasem na zewnątrz? Patrząc kątem oka na ekran, dało się dostrzec - jak pancernik walczy sam na sam z jednym pancernikiem, a eskadra myśliwców dosłownie rozkręca na kawałki drugi wrogi okręt, cząstka po cząstce.



Generał Achelladuega - 100%
Powrót do góry Go down
Elethar Ultew

Elethar Ultew


Liczba postów : 59
Data dołączenia : 21/04/2013

Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1Czw Paź 17, 2013 10:10 pm

Widać generał prosił się o rekapitulację wtórną.
Elethar doceniał przeciwnika, ale jeżeli ten tak bardzo pragnie zmierzenia się z eldarem, dostanie to czego żąda. I zapamięta ten dzień, gdy zatańczył wraz z nim taniec śmierci.
Elethar czuł gniew. Nie ten typ gniewu, który przyćmiewa umysł, obnażając słabości tego, kto mu się poddał.
Nie.
To był słuszny gniew, dodający sił, wzmagający determinację oraz wyznaczający jasny cel:
Zniszczyć, aby nie zostać zniszczonym.
Wygląd Achelladuega był dla samego eldara wyjątkową stymulacją. Już kiedyś widział istoty o podomnych ornamentach na zbroi.
XV Legion Adeptus Astartes.
Zwany legionem Tysiąca Synów.
Był to heretycki odłam Kosmicznych Marines, zwiedziony przez Tzeentcha, Tego Który Zmienia Drogi, jednego z nieskończenie przerażających istot, który to próbował zmienić świat według swojego własnego kaprysu.
Eldar nienawidził tych istot i ich popleczników. Dlatego zapałał wielkim gniewem widząc generała w odzieniu tak podobnym do sług znienawidzonego wroga.
Nie zapomniał jednak o tym jak powinien zareagować.
Wysłał do Dakena impuls, nie wyrażoną w słowach sugestię, jakby wołającą:
"Patrz na mnie i uważaj."
Wolał nie używać bezpośredniej telepatii. Kto wie, czy ta istota ich nie słyszy. W ten sposób wróg musiał najpierw rozszyfrować abstrakcyjny komunikat. Te kilka sekund mogły przeważyć.
Ruszył z obnażoną bronią. (W biegu poderwał miecz, jeśli wcześniej go nie podniósł.)
Zamachnął się na kosmitę. Już się wydawało, że do końca wyprowadzi cios, gdy w ostaniom momencie uskoczył na bok i nabierając rozpędu, przez okręcenie się wokół własnej osi, wyprowadził pchnięcie. Precyzja mogła być groźniejsza niż siła. Miecz eldara, o jednoatomowej szerokości ostrza, mógł wbić się poprzez najmniejszą szczelinę w pancerzu. I takie miejsce starał się właśnie znaleźć, jako dogodny cel dla pchnięcia.
Manewr może niezbyt oryginalny, ale wykonany z tako płynnością i precyzją jaką prezentował eldar, mógł być bardzo skuteczny.
To właśnie nazywali tańcem śmierci.
Miał nadzieję, że Daken zareaguję na to co zrobił eldar i zaatakuje Achelladuega z drugiej strony.
Ufanie ludziom nie jest zbyt dobrym pomysłem...
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Wody otaczające Pitcairn Empty
PisanieTemat: Re: Wody otaczające Pitcairn   Wody otaczające Pitcairn Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Wody otaczające Pitcairn
Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next
 Similar topics
-
» Wody Jotunheim

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Australia i Oceania-
Skocz do: