Dr. Doom udał się do fabryki robotów, a następnie zaczął używać konsoli. Spojrzał na swoje ostatnie projekty Wando-bota i Pietro-bota. Zbudował je i od tak długiego czasu ich nie wcale nie użył. Doszedł do wniosku, że w tej chwili musi się skupić bardziej na państwie i jego rozwoju niż personalnych działaniach, które zaliczają się pod zbrodnie i ktoś chciałby go ukarać. Skoro już miał wiele androidów, których używał to czemu nie mieć ich jeszcze więcej? Dr. Doom wpadł na pomysł, który zechciał zrealizować.
Niech świat go pokocha. Tak dokładnie. Jego właśni obywatele go kochali, ale musiał go wielbić cały świat. Dr. Doom miał ambicje, by cały świat czcić imię Victora von Dooma. Nie wiadomo czy to bardziej pomysł jego ambicji, czy chorego ego, albo obu. Jego planem było wyprodukowaniu jeszcze więcej machin imitujących ludzi i rozesłać po całym świecie. Wtedy te machiny zdobywałyby znajomości zwykłych ludzi i ich zaufanie. Wtedy mogłyby podprogowo wspominać o wspaniałości Dr. Dooma, oraz wielkości Latverii.
Jednak Dr. Doom wiedział, że to samo w sobie nie wystarczy. Postanowił też wynająć kilka agencji PRowych, by ich agenci mogli też poprawiać jego wizerunek. Włączył inny ekran z ekranu produkcyjnego i zaczął wyszukiwać dane kontaktowe i przyszykowywać zlecenia dla takowych agencji. Victor był w końcu władcą, czyli osobą publiczną.
Po składaniu zamówień i innych rzeczy przy konsoli włączył Wando-bota i Pietro-Bota, oraz wysłał je tak samo jak całą resztę maszyn do chwalenia swojej osoby wśród ludzi, oraz zdobywania zaufania, by potem móc wprowadzić jakiś dodatkowy protokół i wywołać jakiś większy szum.
Każdy android wyglądał inaczej i został rozesłany w różne części świata skupiając się głównie na Europie i Stanach Zjednoczonych.