Neena obudziła się w jakimś ciemnym lochu. Świetnie. Jak przypuszczała, szybkie potrzęsienie tyłkiem potwierdziło, że nie ma broni. Świetnie. Jest skuta. Świetnie. Nie była o tyle zła na to, że została złapana, o ile na to, że nie powstrzymała Cable'a przed przyjściem tutaj. To nie miało prawa się udać. Teraz ma ich broń i może powiedzieć o tym ludziom w stanach, SHIELD... Zresztą jęczenie nad sytuacją nie pomoże, bywało już gorzej. Teraz trzeba się skupić na wyjściu stąd. Jej oczy wodziły po całym pomieszczeniu, ścianach, nawet po tych okropnych szmatach, które musiała nosić. Przewróciła oczyma i dmuchnęła ku górze by poprawić grzywkę.
-Nie śpię, tylko... Na następny plan załóżmy, że nie zostaniemy schwyceni- odparła. Spojrzała na Nathana bawiącego się łańcuchami i oceniającymi sytuację. W przeciwieństwie do niego nawet nie musiała ruszać łańcuchami, już dobrze wiedziała, że nie ma z nimi szans. Westchnłęa, zamykając przy tym oczy.
-Nie da się ukryć. Oby jego kink'i kończyły się tylko na masowaniu swojego wielkiego ego i średniowiecznej architekturze...- tutaj ściszyła głos tak by kamery i Doomboty nie słyszały- Ugh. Na co właściwie liczyłeś, kiedy nas tu zabrałeś? Możesz wciąż nas przenieść w czasie, żebyśmy mogli mu skopać tyłek?
Neena pokazała język ku jednej z kamer, wiedząc, że ktoś przez nie patrzy.