|
| Tereny przy fabryce | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Sasha Aristow Mistrz Gry
Liczba postów : 94 Data dołączenia : 30/09/2012
| Temat: Tereny przy fabryce Czw Paź 03, 2013 8:52 pm | |
| Teren należący do fabryki jest dość spory, głownie dlatego, iż umieszczony na odludziu nie musi się więc specjalnie troszczyć o potencjalnych sąsiadów. Całość ogrodzona zwykłą siatką, z drutem kolczastym u góry. Znajdują się tutaj dwie bramy. Główna umieszczona na wprost wejścia do fabryki, porządnie strzeżona przez odpowiednio wyszkolonych ludzi. Druga zaś z wyjściem na las, znajduje się po wschodniej części, jednak droga jest na tyle trudno przejezdna, że postawiono tam jedynie budkę ze szlabanem i kilkoro uzbrojonych ludzi. Na parkingu można odnaleźć wiele starych oraz nowych ciężarówek czy najzwyklejszych transporterów. Większa część terenu gęsto oświetlona, strażnicy zmieniają się co i rusz, więc nie ma przerw między patrolami. Tym samym stara, z pozoru nieużywana, fabryka staje się dość interesującym i podejrzanym miejscem. Gdy tylko obaj mężczyźni wylądowali, już czekała na nich czarna furgonetka. Szyba od strony kierowcy była nieco uchylona i wydobywał się z niej szary dym papierosowy. Po chwili pojawiła się tam również ręka, która prędko na nich skinęła, dając znać aby się pospieszyli. Zaraz po tym jak agenci wsiedli do środka samochód dość gwałtownie ruszył, zaś sam kierowca nie łaskaw był się odezwać przez większość drogi. Jak się okazało, podróż trwała dłużej niż mogłoby się wydawać, ponieważ musieli się dostać do sąsiedniego miasta okrężną drogą - przez las. Tajemniczy mężczyzna zaparkował wóz niedaleko znaku z nazwą miasta "Dashville", po czym odwrócił się w ich stronę. Dopiero teraz mogli dostrzec jego z lekka zdeformowaną twarz. Na głowę miał naciągniętą czapkę, która zasłaniała paskudną bliznę, chociaż i tak ciągnęła się ona jeszcze przez sporą część twarzy zasłaniała najgorsze. Brak lewego ucha. Chłodne oczy przesunęły się po ich twarzach, brwi ich informatora nieco się zmarszczyły gdy ten wsunął sobie wykałaczkę do ust i zaczął się przeżuwać. Nie miał dwóch palców u prawej dłoni. Odchrząknął, jakby miał zamiar splunąć po czym w końcu przemówił. - Jak mniemam, jesteście tymi lalusiami z agencji, którzy mają się lepiej przyjrzeć tej sprawie. Mam nadzieję, że znacie się na robocie. - Mruknął w ich stronę niezbyt zadowolony z tego co mu przysłali. Wyraźnie dało się wyczuć jego rosyjski akcent. - Domyślam się, że przekazano wam ogólne informacje i jako tako zapoznaliście się z tym przypadkiem? Mam również nadzieję, że macie odpowiedni sprzęt, który uwieczni całą tą wymianę. Bez dowodów nie przymkniemy gostka. - Odwrócił się na powrót do kierownicy, odpalił silnik i skręcił w najbliższy zjazd. Samochodem nieco rzucało na boki. Kolejne piętnaście kilometrów upłynęło w milczeniu, aż dotarli na środek... niczego. Była dość pochmurna noc, a Jurij zgasił światła pojazdu, tym samym ciężko było cokolwiek dostrzec. Zapukał w ich szybę czekając aż agenciki łaskawie wysiądą. Wręczył im silne latarki po czym ruszył przed siebie w całkowite ciemności. Nie minęło sporo czasu aż dotarli do skraju zarośli, a ich oczom ukazał się silnie oświetlony budynek. Rosjanin oparł się o najbliższe drzewo. Wskazał niedbale w stronę fabryki, trzymając w dłoni już w większości przeżutą wykałaczkę. - Musicie uważać. Cholerstwo jest nieźle chronione, mi ledwo udało się przedostać, a jestem fachowcem. Sądzę, że po mojej wizycie mogli nieco zaostrzyć ochronę, jednak nie na tyle aby się nie przedrzeć. Wszystko ma swoje słabe punkty. Wy musicie znaleźć słaby punkt w ich ochronie. Tył budynku jest średnio chroniony, poza tym większość kamer to jedynie atrapy. No i znajdują się tam kontenery, które mogą wam pomóc się wspiąć do okien. Drzwi do piwnicy są zamknięte na cztery spusty od środka. Bez laski dynamitu się nie przedostaniecie. Musicie więc kombinować oknami... ewentualnie kamuflażem, jednak... - Przyjrzał się im dość krytycznie, znów zwracając wzrok w stronę budynku. - Powinniście dostać odpowiedni sprzęt od agencji, w końcu nie jestem waszą niańką. Tym samym tutaj zostawiam was samych. Będę czekał w samochodzie, równo do północy. Czyli macie nieco ponad dwie godziny... O dwudziestej czwartej zero jeden już mnie tam nie będzie. Więc życzę powodzenia i nie spierdolcie tego. - Rzucił im szybkie spojrzenie, po czym zostawił ich samych zaraz niknąć w mroku drzew. Teraz byli tylko oni... i kilkudziesięciu strażników uzbrojonych po zęby, oraz jedna fabryka. Ich cel. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Tereny przy fabryce Czw Paź 03, 2013 9:35 pm | |
| Jack Brooks był lekko podekscytowany, ponieważ jest to jego pierwsza misja. Jednakże pomimo narastającej ekscytacji, zachowuje niezbędny w takich zleceniach spokój. Mężczyzna doskonale wiedział, iż cisza będzie równie ważna, co dokładnie przemyślany i zaplanowany plan działania. Tutaj nie ma miejsca na wpadki. Jeden fałszywy ruch i będzie po nim i po Jego dzisiejszym towarzyszu. Agent 496 przetarł swoje nieco zmęczone oczy, których źrenice znacząco się rozszerzyły pod wpływem ciemności. Dokładnie wysłuchał wszystkiego co miał im do powiedzenia kierowca. Niezwłocznie w głowie zrodził mu się pewny plan, lecz aby był skuteczny trzeba Go skonsultować z partnerem. Agent delikatnie na piętach obrócił się w stronę innego agenta. Następnie szeptem wypowiedział kilka zdań. - Nazywam się Agent 496. Zapamiętaj, ponieważ to ułatwi nam komunikację. Musimy zachować się bardzo dyskretnie, ale pewnie o tym doskonale wiesz. Jeżeli będziemy działać zgodnie, niczym jeden zespół na pewno nam się uda. Jak na razie w tych zaroślach jesteśmy bezpieczni. natura oraz doba dnia zagwarantowały nam niezły kamuflaż. Bez problemu przedostaniemy się na tył wroga. Mam ze sobą kompas, który zaprowadzi nas w owe miejsce. Ja pójdę przodem, a ty będziesz mnie ubezpieczał. Co ty na to? Zgadasz się? Dodatkowo w tym miejscu chciałbym oznajmić, że nie chce się rządzić, czy coś w tym rodzaju. Dla mnie najważniejsze się pomyślne wykonanie zlecenia. Teraz twoja kolej? Mężczyzna nadal jest w pozycji kucającej. Nie zamierza się zbytnio wychylać, ponieważ pieron wie, co może się wydarzyć. Jest ciekawy co odpowie jego misyjny partner. Nie znają się, lecz taka bariera nie może być przeszkodą. Na pewno znajdą jakiś wspólny język. Z upływającą sekundą robi się coraz zimniej. Pogoda ich nie oszczędza, jednakże Jack był świetnie do tego rodzaju sytuacji wyszkolony. Po chwili facet zaczął przyglądać się budynkowi. Starał się jak najdokładniej zapamiętać wszystkie elementy, które w przyszłości mogą okazać się przydatne. |
| | | Leo Fitz
Liczba postów : 4 Data dołączenia : 28/09/2013
| Temat: Re: Tereny przy fabryce Pią Paź 04, 2013 7:45 pm | |
| Leo Fitz wiedział jedno: on naprawdę nie nadawał się do misji w terenie. Wiedział, że nie ma do tego żadnych predyspozycji zarówno fizycznych jak i psychicznych, a tym bardziej paranormalnych, które w takich warunkach na pewno by się przydały. Och, ile on by w tej chwili dał za jakiś mały supernaturalny trik jak wizja przyszłości, na temat tego czy przeżyje. Albo przynajmniej jak zginie. Kiedyś nawet zastanawiał się nad pewnym algorytmem czasoprzestrzennym, polegającym w głównej mierze na poprzestawianiu ciągów ze zdefiniowanych na... ale nie. Teraz nie pora na takie filozofie. Ciemne wnętrze niezbyt przyjemnego pojazdu to nie warunki na burze mózgów. O wiele lepiej będzie jak skupimy myśli na przykład na... Uchu tego miłego Rosjanina. Leo o oczywiście nie potrafił sobie darować drobnego komentarza na ten temat ("Czy zastanawiał się pan kiedyś nad odrestaurowaniem pańskiej małżowiny? Doktor Simmons poczyniła spektakularne postępy w dziedzinie... Dobra, dobra, ok. Już się zamykam!"). Podsumowując - miła podróż. I jeszcze milszy cel podróży. Leo oczywiście przed wyjazdem dokładnie sprawdził poprzez zdjęcia satelitarne i regionalny monitoring, gdzie się wybierają, ale obrazki na ekranie to jedno, a być osobiście w terenie to drugie. Całe szczęście, że Leo miał z sobą swój magiczny plecaczek. Choć jakie to tam szczęście, skoro sam starannie go zapakował i za nic by się bez niego nie ruszył na żadną misję. No i jaki to 'magiczny' plecaczek skoro całą jego zawartość stanowił jedynie jego osobisty inżynierski geniusz. Dlatego proszę się nie dziwić jak Leo zareagował na wzmiankę o kompasie. - Kompas? A co to średniowiecze? - zapytał majstrując coś przy swoim zegarku, nad którym po chwili wyświetlił się niezbyt wyraźny obraz. Leo kilka razy stuknął w niego starym zwyczajem mechanika i obraz wyostrzył się. Przedstawiał bardzo uproszczoną schematycznie mapę terenu na którym przebywali. Z porozsiewanymi gdzieniegdzie czerwonymi punktami. - Czerwone to ciepło. W sensie ludzie. Ewentualnie duże termosy. Leo nigdy nie był dobry w kontaktach z innymi ludźmi. Także jeżeli zabrzmiałby jakby się przechwalał to... właściwie to na pewno właśnie się przechwalał. - Ale spoko, możesz iść przodem. Tylko wiesz, jeżeli chodzi o osłanianie... - Leo zawahał się i nie zabrzmiało to dobrze. - Ale nie, poradzę. Poradzę. W końcu nie może być to AŻ tak trudne. |
| | | Sasha Aristow Mistrz Gry
Liczba postów : 94 Data dołączenia : 30/09/2012
| Temat: Re: Tereny przy fabryce Pią Paź 04, 2013 9:03 pm | |
| I być może to był ogromny błąd agencji, wysyłać dwóch nowicjuszy. Mogło się to kiepsko skończyć zarówno dla nich, jak i całej Tarczy... Jednak pozostawała nadzieja, że spełnią główne zadanie, które jednak będzie cięższe nić mogło sprawiać wrażenie przez sam opis sytuacji. Teraz mężczyźni musieli przedostać się do środka, odnaleźć przerwę w systemie "wroga" i umiejętnie ją wykorzystać. Potrzebowali planu - fakt. Jednak nie zda się on na nic jeżeli będą tu sterczeć i gdybać, co może być po drugiej stronie budynku. Nawet najnowocześniejszy wstęp Leo nie mógł w pełni oddać aktualnej sytuacji. Liczby ludzi oraz ich uzbrojenia, jak i również miejsc, dzięki którym mogliby się zakraść do środka. Liczyła się teraz dyskrecja, trzeźwy umysł oraz spostrzegawczość. Nie mogli sobie pozwolić na najmniejszy błąd... bo oni technologia, ani zwiększona wytrzymałość mogą im wtedy wiele nie pomóc. Teraz jednak przede wszystkim powinni się ruszyć z miejsca. Nie był to najbezpieczniejszy las, kryły się w nim różne istoty, które chętnie dopadłyby odrobinę świeżego mięska... a zbliżała się pora idealna na łowy. W oddali dało się słyszeć wycie. Gdy obaj mężczyźni obmyślali jak dostać się do środka niezauważonymi, wśród ochroniarzy nagle zwiększył się ruch. Biegali po parkingu, wykrzykując coś do siebie w innym języku, który mimo wszystko z tej odległości ciężko było zidentyfikować. Kilku z nich ustawiło się przy bramie w szeregu, pewniej łapiąc broń w ręce i oczekując czegoś. Pytanie czego? Nieliczne psy na krótkich smyczach zaczęły się wyrywać, ujadając niemiłosiernie. Coś się szykowało, niewykluczone, iż właśnie na teren fabryki miał zawitać ich najważniejszy cel. Kupiec, którego od dłuższego czasu obserwował Jurij. Przy głównej bramie zatrzymała się biała limuzyna z przyciemnianymi szybami. Kierowca przed dłuższą chwilę dyskutował ze strażnikiem, machając mu przed nosem kawałkiem papieru, bardzo prawdopodobne, że przepustką lub dowodem. Agenci nie mogli usłyszeć ich rozmowy, jednak widać było, iż mężczyźni nie mogą się między sobą dogadać. Ich stłumione krzyki, plus ujadanie psów tworzyły wyjątkowo nieprzyjemny chaos wśród ciszy i spokoju lasu. W końcu sprzeczkę przerwał mężczyzna, który wystawił łysawą głowę zza ostatniego okna i skinął na strażnika aby ten się zbliżył. Szepnął mu kilka słów, po czym bez większych już problemów limuzyna wjechała na teren fabryki, ginąc zaraz gdzieś za ścianą masywnego budynku. Coś niespokojnie poruszyło się za krzakami, nieopodal Agentów. Powinni się pospieszyć, zegarek tykał a mężczyzna przybył na umówione miejsce. Nie mogli sobie pozwolić na zaprzepaszczenie szansy sfilmowania go w trakcie kupna... czegokolwiek, co tu produkowano. Z pewnością nie było to w pełni legalne. Sam Jurij domyślał się, co mogą tutaj wytwarzać i przesłał swoje uwagi do centrali, które jednak nie zostały przekazane tej dwójce. Szli w ciemno. Tym samym muszą zachować zwiększoną ostrożność. Każdy szczegół jaki załapią na filmie czy zdjęciach będzie istotny dla tej sprawy. Nawet coś z pozoru błahego w tym wypadku mogłoby być cenną wskazówką, lub - co lepsze - dowodem do przymknięcia dilerów. Nadarzyła się idealna okazja do działania. Strażnicy wciąż rozproszeni przyjazdem gościa, stracili czujność schodząc również ze swoich stałych stanowisk, aby przegadać zaistniałą przed chwilą sytuację. To był czas dla Fitz'a i Brooks'a, do dzieła panowie. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Tereny przy fabryce Pon Paź 07, 2013 8:51 pm | |
| Nieustającą ciszę przerwało przybycie samochodu. Była to elegancka, bardzo długa, biała limuzyna. Wzmożony ruch ochroniarzy mógł być zwiastunkiem czegoś poważnego. Dokładnie wraz z towarzyszem przyjrzeli się całemu zdarzeniu. Nie ma na co czekać. Należy wykonać pierwszy ruch. Czas gra na niekorzyść młodych agentów. Jeżeli chcą awansować, a przede wszystkim pozostać w agencji, muszą pomyśle zrealizować zlecenie. Wszystko jest w ich rękach. Po chwili Jack delikatnie obrócił się na pięcie w stronę towarzysza, po czym oznajmił. - Teraz mamy szanse przedostać się niepostrzeżenie na tyły wroga. Jeżeli tego nie uczynimy będzie po naszych stanowiskach. Zauważyłem, że jesteś pasjonatem techniki. Jak wiesz, ja wolę bazować na własnych umiejętnościach. Połączmy te dwie cechy, tworząc niesamowitą hybrydę. Jak tylko możesz to uruchom jakąś mapę. Ważne aby wykazywała natężenie ludzi. Będziesz niczym nawigacja. Ja będę delikatnie przed Tobą. Jakbym coś niepokojącego zauważył, to od razu Cię o tym poinformuję. Musimy za wszelką cenę wykorzystać to zamieszanie. Mrok to idealny kamuflaż. Zbytnio się nie wyłajniajmy z tego daru przyrody. Zgadzasz się na to? Po wypowiedzeniu tych zdań, Agent 496 w spokoju oczekiwał na odpowiedź swojego towarzysza. Kiedy tylko mężczyzna wyrazi swoją aprobatę ruszą. Również gdy ten będzie miał jakieś własne plany, Jack zgodzi się, ponieważ trzeba działać. Nie mogą przecież tutaj wiecznie siedzieć. Podekscytowanie z każdą sekundą narasta. Jednakże tacy agenci muszą wykazać się opanowaniem i spokojem. Inaczej nie znaleźliby się tutaj, tylko pewnie za biurkiem. |
| | | Sasha Aristow Mistrz Gry
Liczba postów : 94 Data dołączenia : 30/09/2012
| Temat: Re: Tereny przy fabryce Czw Paź 17, 2013 4:03 pm | |
| Nie mieli czasu na rozmowy, tym samym Leo, nie chciał szczególnie podejmować dyskusji na temat ich planu, chociaż widział w nim pewną niezgodność. Uważał, że mimo wszystko lepiej by było gdyby to on szedł przodem, ze względu na posiadanie mapy, która pokazuje im stanowiska strażników, zaś Jack robiłby za ochroniarza. Tym samym przyjazd limuzyny i rozproszenie mężczyzn utwierdziło go w tej myśli. Ciężko będzie mu prowadzić towarzysza idąc za nim. - Sądzę, że powinienem pójść pierwszy, aby wskazywać nam drogę. - Powiedział szeptem, nieco zestresowany dźwiękami dobiegającymi z lasu. To miejsce zdecydowanie nie wydawało się przyjazne, i z pewnością takim nie było. Tak, zdecydowanie nie nadawał się na misję w terenie. Mimo wszystko spojrzał na swój magiczny zegarek, wymijając Jacka i kierując się bokami w stronę ogrodzenia. Mężczyźni nie powinni mieć problemu z przeskoczeniem przez nie, gdyż wyglądało na dość stare i proste. Bez żadnych ulepszeń i bajerów, jak chociażby wykrywacz ruchy, czy bardziej tradycyjnie, zwykłe rażenie prądem. Nie. Zwykła siatka jaką widuje się przy starych domostwach. Gdy tylko Leo znalazł odpowiednią lukę wśród strażników, która pozwalała im się niezauważenie przedrzeć, obaj przeskoczyli przez ogrodzenie. I tutaj zaczynały się schody. Okazało się, że mimo pozorów budynek był otoczony swego rodzaju polem, przy którym wysiadały bardziej skomplikowane urządzenia. Dlatego też stracili mapę Leo i zostali skazani na radzenie sobie bez niej. Wychodziło na to, że jedynym funkcjonującym tu sprzętem były krótkofalówki, których używali strażnicy. kto wie, być może jedynie ich częstotliwość nie była zakłócana przez tajemniczą barierę. Ich sytuacja była o tyle komfortowa, iż nie znaleźli się na pustym polu, a mięli jakąkolwiek możliwość ukrycia się. Stare auta, kontenery czy nieszczęsne wychodki, które pozostały tu jeszcze po budowlańcach fabryki. Strach myśleć co w nich się rozwijało. Leo poprowadził swojego partnera w stronę jednego ze starych aut, za którym przykucnęli... planując co dalej. Od bocznej ściany budynku dzieliło ich około sto metrów. Strażnicy zaś rozproszeni chwilowym przyjazdem limuzyny, zaczęli wracać na swoje pozycje, co utrudniało mężczyzną przedarcie się. Musieli polegać na starej dobrej szkole, bo gadżety Leo póki co na wiele im się nie zdadzą. Psy coś zaniepokoiło, przez co zaczęły się prężyć cicho powarkując. Z tych miejsc mogli dostrzec kilka kontenerów ustawionych tuż pod tylną ścianą budynku. Jeżeli uda im się tam dotrzeć i wdrapać na kontenery, może znajdą uchylone okno... a nawet jeżeli nie, to wystarczająco dogodną miejscówkę by takowe okno zbić i dostać się do środka. Ciężkie zadanie zważając na czujne i niespokojne psiaki. No, oczywiście mogli wybrać inną trasę, nikt im nie bronił, i spróbować czegoś innego. Pytanie na ile im się to uda? I co mogą załatwić będąc w takim położeniu. Było ich tylko dwóch. W dodatku bez zbędnego ciężaru jakim była bardziej śmiercionośna broń niż zwykle, standardowe pistolety. A ich głównym sprzętem były kamery, aparaty i latarki. Wasz ruch, panowie. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Tereny przy fabryce | |
| |
| | | | Tereny przy fabryce | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |